Zaawansowane Techniki Przesłuchiwania
Autor: Morien
Beta: Piorunia
Ojciec Dracona wielokrotnie powtarzał mu, jak ważne jest umieć znaleźć się w każdej sytuacji, zapanować nad nią, a następnie pognębić wszystkich przeciwników. Insynuacjami, przekupstwem czy osobistym urokiem potrafił zjednać sobie przychylność każdego. Nie było chwili, by czuł się bezradny. Ciekawe, co by zrobił, gdyby znalazł się na moim miejscu - pomyślał Draco i chciał się zaśmiać, ale powstrzymał się, wiedząc, jeśli straci kontrolę nad jedną emocją, to może nie zapanować nad resztą. Po tym wszystkim, co go spotkało, to ostatnie upokorzenie zdawało się przeważać szalę goryczy.
Siedział przywiązany do krzesła, z kneblem na ustach (Potter trochę się pospieszył, jak ma mnie przesłuchać, kiedy nie mogę mówić? ), słuchając, jak jego były szkolny rywal oczernia go i rzuca bezpodstawne oskarżenia. Gdyby Draco wiedział, co go czeka, uciekłby, żeby żyć wśród Mugoli, zamiast przejść na stronę Światła i Pluszowych Króliczków. Nic, że Czarny Pan dopadłby go w tydzień (licząc przynajmniej sześć dni na wytworzenie się złudnego poczucia bezpieczeństwa). Nawet śmierć wydawała się lepsza od tego braku zaufania.
- Wiedziałem, że nie można ci ufać, Malfoy! - krzyknął Harry, maszerując w tę i z powrotem po starym, wyliniałym dywanie w salonie domu przy Grimmauld Place. Był wściekły. To, co odkrył tego popołudnia, zabolało go tym bardziej, że wbrew swoim słowom, zaczynał wierzyć, że Ślizgon wreszcie przejrzał na oczy. Jeszcze rano był gotów bronić Malfoya przed ciągłymi docinkami Rona. Od samego początku, kiedy Ślizgon znalazł się na Grimmauld Place, widać było, że wojna odcisnęła na nim swoje piętno. Nie reagował na zaczepki, chodził ze spuszczoną głową i bacznie wszystkich obserwował. Szczególnie Pottera. Teraz Harry uświadomił sobie, że dał się nabrać i wziął typowe zachowanie szpiega za cierpienie wywołane rozłąką z rodziną i niepewnością losu. I pomyśleć, że Ron spędził cały tydzień namawiając Harry'ego, żeby przeszukali pokój tego jadowitego gnojka. W końcu Harry zakradł się sam, chcąc w spokoju potwierdzić, że wszystko jest w porządku i raz na zawsze uciąć narzekanie przyjaciela. Jakże się mylił.
- Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę, co to jest dobro i zło? Czy zdajesz sobie sprawę, co się tak naprawdę dzieje? Kurwa, Malfoy, widziałeś zdjęcia ze wczorajszej masakry! Jak możesz im pomagać? - Harry wykrzyczał ostatnie pytanie, patrząc Malfoyowi w twarz, próbując dotrzeć do tej części chłopaka, która była człowiekiem, która kazała mu płakać w łazience dla dziewczyn.
Draco miał już tego dosyć. Nie mógł się bronić. Jedyne co był w stanie, to piorunować Pottera spojrzeniem. Z resztą nie wiedział, czy jakikolwiek zapewnienia o własnej niewinności cokolwiek by zdziałały.
Wreszcie Harry zdał sobie sprawę, że knebel uniemożliwia Malfoyowi odpowiedzenie na jego pytania. Chwycił więc przytroczoną za pasem różdżkę i odczarował go, pilnując przy tym, by nie poluzować zaklęciem więzów na nadgarstkach i kostkach blondyna.
- Odpowiedz mi, jak możesz dla niego pracować i nadal patrzeć sobie w twarz? - zażądał Harry.
- Ile razy mam powtarzać, że jestem po waszej stronie!? W przeciwieństwie do was nie jestem kretynem. Wiem, że Czarny Pan prędzej pokaże mi zielone fajerwerki, niż przyjmie mnie na służbę. Nawaliłem - nie umiem zabijać - jestem mu zbędny.
- Kłamiesz! - wrzasnął Harry. Jego policzki były zaróżowione od gniewu, a oczy płonęły. - Mam dowód, że pracujesz dla Voldemorta!
Harry spodziewał się jakiejś reakcji, ale poza zwykłym wzdrygnięciem, które towarzyszyło usłyszeniu pseudonimu czarnoksiężnika, nie zobaczył nic świadczącego o strachu.
- Dowody? Jeśli to, że lubię ubierać się na czarno świadczy, że jestem śmierciożercą, to może jeden „dowód” masz - zadrwił Malfoy.
- Nie bądź taki mądry. - Harry podszedł do stolika i podniósł leżącą na nim szmatkę odsłaniając dwa przedmioty. - Zobacz, co znalazłem w twoim pokoju. Pod twoim materacem.
Draco zbladł tak, że krew odpłynęła nie tylko z jego twarzy, ale chyba też i mózgu, jeśli sądzić po tym, że nawet nie wyraził swojego oburzenia na fakt, że Gryfon właśnie przyznał się do splądrowania jego pokoju. Harry uznał to za przyznanie się do winy.
- Ten przyrząd służył ci do komunikacji - stwierdził Harry pokazując coś, co w jego mniemaniu wyglądało jak metalowy pilot z przyciskami o różnych rozmiarach i kolorach oraz dużą anteną, po czym spojrzał na stojącą obok buteleczkę. - Powiedz mi tylko, dla kogo była ta trucizna?
Draco całym sobą starał się nie panikować. Tylko idiota taki jak Potter mógłby pomylić to, co znalazł z super tajnymi przedmiotami szpiega. Draco niezbyt chciał go wyprowadzić z błędu. Jakkolwiek bycie szpiegiem Czarnego Pana było uważane za synonim całkowitego zepsucia moralnego, taka opina nie była upokarzająca. Z drugiej strony, jeśli ujawniłby prawdę...
- Potter, to nie to, co myślisz.
- A niby co to ma być?
- Zaufaj mi. Nie jestem szpiegiem.
- A niby dlaczego miałbym ci ufać? Jeśli rzeczywiście nie jesteś szpiegiem, to powiedz mi, co według ciebie leży na stole.... Czekam.
Spiętą ciszę przerwało delikatne kliknięcie klamki od drzwi, poprzedzone tupotem stóp. Do salonu weszli Fred i George. Draco wiedział, że nie ma co liczyć na ratunek z ich strony. Cała historia z peruwiańskim proszkiem ciemności sprawiła, że niezbyt go lubili.
- O Harry i Fretka! Weźmiemy tylko jaja bahanek i się zmywamy. Jakby co, to nas tu nie było... - powiedział George, ruszając w stronę zasłon.
- Zresztą was pewnie też - dodał Fred uśmiechając się i spoglądając wymownie na stolik, po czym na Harry'ego i Malfoya. - Widzę, że jesteście w tym nowi. Harry, Harry… Najpierw się rozbiera, potem wiąże. Desnudo.
Ubrania Dracona nagle rozpłynęły się jak mgła. Nim zdążył zaprotestować, kolejne zaklęcie przemieściło jego kostki tak, że teraz były przymocowane do poręczy razem z nadgarstkami. Pozycja ta była nie tylko dość niewygodna, to jeszcze bardzo krępująca. I nie pozostawiała nic do ukrycia. Draco nie wiedział, czy ma wpierw spróbować użyć czystej bezróżdżkowej magii, by rzucić nieodwracalną klątwę impotencji na obu rudych błaznów, czy skupić się na uwolnieniu się z więzów. Jedne, co wiedział, to to że był wystarczająco wściekły, by coś takiego mogło mu się udać. Nim jednak podjął decyzję, bliźniacy ulotnili się, życząc im „przyjemnego nie snu”. Został sam na sam z Potterem, który patrzył na niego nawet nie mrugając.
Harry nie mógł oderwać oczu od Malfoya. Jego wzrok wędrował po jasnej, pozbawionej wad skórze. Od rozlewającego się aż na klatkę piersiową rumieńca po długie nogi teraz zgięte w pół i przywiązane od poręczy fotela. Nie było nawet śladu po okropnej klątwie, którą Harry rzucił na Malfoya rok wcześniej. Były tylko przestrzenie kremowej skóry, którą światło świec barwiło na złoto. Klatka piersiowa Malfoya zadrżała, jakby miał problem z oddychaniem. Harry spojrzał niżej na napięty brzuch i wtedy zobaczył, jak członek Malfoya drga. Jakby próbował się podnieść wbrew woli właściciela. Harry przełknął z trudem. W ustach zrobiło mu się dziwnie sucho.
Draco czuł palące spojrzenie Pottera na całym ciele. Wiedział doskonale, co ono oznaczało. Jego penis też musiał wiedzieć, gdyż próbował pokazać, jak bardzo jest zainteresowany dalszym biegiem spraw. Draco nie mógł dopuścić, by sytuacja dalej się rozwinęła. Nie ważne, czym kierował się Potter , przyprowadzając go tu. Nie był zabawką jakiegoś głupiego Gryfona.
Z transu wyrwał Harry'ego głos kroków i dźwięk jego imienia. Nim zdążył rozpoznać, kto go woła, drzwi do salonu otwarły się po raz drugi i stanęła w nich Ginny. Na twarzy dziewczyny malował się szok i uraza.
- Harry! Jak mogłeś! - Jej podbródek już zaczynał drżeć. - Mieliśmy do siebie wrócić!
Harry przez chwilę nie wiedział, o co jej chodzi. Potem spojrzał na nagiego Malfoya i wszystko stało się jasne.
- Ginny, to nie tak jak myślisz! Złapałem go na szpiegowaniu i związałem. Wtedy przyszli Fred i George i rzucili jakieś zaklęcie rozbierające…
- Jak możesz myśleć, że jestem taka głupia, żeby w to uwierzyć?!
- Mówię prawdę!
- Tak. A nawilżacz i magiczny wibrator to nowe metody przesłuchiwania!? Mam tego dość! - Tupnęła nogą i wybiegła z salonu, trzaskając drzwiami.
Harry'emu zrobiło się bardzo głupio. Spojrzał na stolik, a potem na Malfoya, który skinął potwierdzająco głową. Blondyn nadal rumienił się wściekle i Harry nie wiedział, czy jest to spowodowane gniewem czy zawstydzeniem. Przynajmniej jego morderczy wyraz twarzy zmienił się w lekko kpiący uśmieszek. Sama myśl, że Malfoy używał tego dziwnego przedmiotu sprawiła, że Harry poczuł, jak palą go policzki. Jego spojrzenie automatycznie powędrowało między nogi Malfoya. Opanował się, gdy blondyn odchrząknął znacząco.
- Przepraszam, spanikowałem - wydusił z siebie Harry, próbując zmusić swoje oczy by nie patrzyły niżej niż na twarz Malfoya. Albo by nie uciekały do tego przedmiotu, którego Malfoy pewnie używał, kiedy… - Nie wiedziałem co to jest i pozwoliłem sobie na dzikie spekulacje. Skąd mógłbym przypuszczać, że…
- Czasem lubię sobie coś wsadzić?
Harry spróbował przełknąć i zakrztusił się. Mentalny obraz, który wywołały słowa Malfoya był bardzo podniecający.
- Słyszałem, że Mugole mają seks-zabawki. Ale myślałem, że wyglądają bardziej.. wiesz jak…
- Myślisz, że zniżyłbym się do używania tych prymitywnych imitacji? Nie potrafią nawet dziesiątej tego, co czarodziejskie. - Draco wiedział, że odzyskał kontrolę nad sytuacją jak tylko Ginerwa opuściła salon. Nadal był związany i pozbawiony różdżki. Ale teraz to on trzymał wszystkie karty. Grzechem przeciwko honorowi Ślizgona byłoby tej sytuacji nie wykorzystać. - Pewnie chciałbyś obejrzeć demonstrację - powiedział, uśmiechając się lekko.
Serce Harry'ego łomotało jak szalone. Czy chciał? Nie pamiętał, by na cokolwiek miał większą ochotę. Nawet przed pierwszym razem z Ginny nie czuł się tak podekscytowany. Nie wiedział dlaczego i nie miał za bardzo ochoty się nad tym zastanawiać. Nerwowo skinął głową. W uśmiechu Malfoya pojawiła się drwina.
- A ja mam zapomnieć o tym, jak mnie dzisiaj potraktowałeś i spełnić twoje życzenie?
Harry spuścił głowę. Znowu wszystko zepsuł swoją impulsywnością.
- Może jak się postarasz i wynagrodzisz mi swoje wcześniejsze zachowanie, to zmienię mój stosunek do ciebie. - Malfoy uniósł brew. Harry spojrzał na niego z nadzieją w oczach. - Co tak stoisz? Na kolana. Dobrze wiesz, co masz robić.
Przez chwilę Draco nie był pewien, czy Potter nie wyśmieje go i nie wyjdzie z pokoju, zostawiając go przywiązanego do tego cholernego fotela. Jednak w ciągu kilku sekund Gryfon zdawał się podjąć zupełnie inną decyzję. Powoli, jakby czegoś się obawiając podszedł bliżej i uklęknął na jedno, a potem na oba kolana.
Harry stwierdził, że chyba zwariował godząc się na tak bezczelną propozycję Malfoya. Powinien był go odwiązać i zostawić w spokoju. Ale wtedy straciłby szansę na zobaczenie blondyna pieprzącego się tą przeklętą zabawką. Czy obciągnięcie było zbyt wielką ceną za taki widok? Chyba nie. Poza tym to nie mogło być trudne. Ginny nigdy nie narzekała.
Położył jedną dłoń na udzie Malfoya, czując jak leżące tuż pod skórą mięśnie napinają się. W drugą wziął twardniejący członek chłopaka. Malfoy westchnął cicho i oparł głowę o oparcie fotela. Uchwyt Harry'ego nie był mocny, ale nawet takie lekkie gładzenie połączone z oczekiwaniem na to, co miało się niebawem stać wystarczyło, by doprowadzić Malfoya do pełnej erekcji.
Harry delikatnie zsunął napletek z nabrzmiałej żołędzi i wziął ją do ust. Malfoy jęknął bezgłośnie, zaciskając oczy i napinając mięśnie nóg, jakby szukał podparcia, by móc wsunąć się głębiej między wargi Harry'ego. W tej pozycji był jednak całkowicie zdany na łaskę sprawiającego mu przyjemność chłopaka.
Harry nigdy by nie zgadł, że klęcząc przed mężczyzną poczuje taki przypływ władzy. Jednym ruchem języka mógł sprawić, że twarz Malfoya traciła ten pełen pogardy dla świata wyraz.
Draco nie pamiętał, kiedy ostatnim razem ktoś ssał go z takim zapamiętaniem. Potter nie miał za grosz techniki, zdarzało mu się zahaczać zębami, ślina ciekła mu po podbródku, ale nawet to nie było w stanie zepsuć Draconowi zabawy. Była jednak jedna rzecz, która mogła wzbogacić jego doznania.
- Potter, przestań. - Harry spojrzał na niego spod grzywki, w ustach nadal trzymając jego przyrodzenie i Draco mało co nie doszedł. - Obiecałem ci coś.
- Mam cię odwiązać? - spytał Harry, unosząc głowę. Jego usta były spuchnięte i czerwone. Draco przez chwilę kontemplował różne sposoby, na które można by rozwiązać tą sytuację.
- Nie, weź wszystko ze stołu i wróć tutaj - Harry natychmiast wykonał instrukcję. Zadziwiające ile obietnica odpowiedniej nagrody może zdziałać dla posłuszeństwa.- pomyślał Draco.- Posmaruj trzonek nawilżaczem, tylko dokładnie. Nie chcę żadnych otarć.
Harry przyjrzał się trzymanej w rękach zabawce. Rzeczywiście nie wyglądała jak gadżet seksualny. To, co wziął za antenę miało grubość palca i może z dziesięć centymetrów długości, było zakrzywione i zakończone kulką. Podstawa zaś pełna była różnego rodzaju i koloru guzików i pokręteł. Harry uważnie rozprowadził wzięty z buteleczki nawilżacz po trzonku.
- Teraz włącz wibracje tym zielonym pokrętłem - Malfoy poczekał, aż Harry znalazł odpowiednią kontrolkę. Zabawka zaczęła drgać, ale jako że napędzała ją magia, a nie silnik, nie dało się słyszeć typowego buczenia.- I wsuń go we mnie. - Na te słowa Harry'emu przeszły po plecach dreszcze. Delikatnie trzymając jedną dłonią pośladek Malfoya, drugą poprowadził zabawkę tak, że znajdująca się na końcu trzonka kulka powoli wsunęła się przez ciasny krąg mięśni. Malfoy jęknął. - Jeszcze.
Harry zaczął delikatnie wsuwać i wysuwać zabawkę, czując jak opór szybko się zmniejsza. Wolną ręką zaczął z powrotem pieścić członek Malfoya.
- Tym czerwonym pokrętłem kontrolujesz rozmiar - Draco jęknął, gdy Harry przekręcił gałkę o kilkadziesiąt stopni. Za każdym razem, kiedy wibrująca kulka przesuwała się koło jego prostaty czuł, że za chwilę więcej nie wytrzyma, zerwie więzy i własną ręką zmusi bruneta do szybszego tempa.
Wszystkie myśli uciekły z jego głowy, gdy Harry nachylił się nad nim i znowu zaczął go ssać. Tak musiało wyglądać. Ledwie przytomny, zarejestrował fakt, że Hary znowu powiększył zabawkę. Uczucie bycia rozciągniętym i wypełnionym było cudowne. Jęknął głośno, odrzucając głowę w tył i zaciskając ręce na poręczach.
Potter spojrzał na niego spod swojej zmierzwionej grzywki i to spojrzenie sprawiło, że Draco postanowił na chwilę zapomnieć o swoich zahamowaniach i urazach.
- Harry, chcesz mnie zerżnąć? -Źrenice rozszerzyły się pokrywając niemal całą zieloną tęczówkę, Harry jęknął, powodując, że Draco poczuł przyjemne wibracje na swoim członku.
- Tak. Pozwolisz mi? - Draco tylko skinął głową. Harry zaczął wysuwać zabawkę.
- Zostaw. Tylko go zmniejsz. Zobaczysz, będzie fajnie.
Harry, nie czekając na dalsze instrukcje, pospiesznie zdjął t-shirt i rzucił go w kąt. Spodnie razem z bokserkami i paskiem równie szybko wylądowały na wysokości kolan Harry'ego.
Draco z niecierpliwością patrzył, jak Harry drżącymi dłońmi otwiera butelkę z nawilżaczem i rozsmarowuje go po swoim członku. Już ten prosty dotyk sprawił, że na czubku pojawiła się biała kropelka.
- Rzuć Constrictus. Nie chcę, żebyś skończył nim zaczniesz - Normalnie te słowa wywołałby w Harrym gniew, ale wypowiedziane z takim pożądaniem, sprawiły, że nie mógł się nie zgodzić. Modląc się po cichu, by nie spartaczyć zaklęcia (co zakończyłoby cały wieczór spektakularną klapą), Harry sięgnął po różdżkę. Chwilę później poczuł lekki ucisk na jądrach - zaklęcie zadziałało.
- Jak to zrobimy? - zapytał. Klęcząc nie mógł sięgnąć odpowiedniej wysokości, a gdyby stanął, krzesło znalazłoby się za nisko. Jedyną opcją, jaką widział było uwolnienie Malfoya i przeniesienie się na dywan. A Draco wyglądał tak podniecająco w swoim unieruchomionym stanie, że Harry nie chciał tego zmieniać. Malfoy zdawał się to rozumieć. Kazał Harry'emu skrócić nogi krzesła i przytwierdzić je do podłogi.
Harry chwycił za podstawę zabawki, i zmniejszył jej rozmiar do minimum. Drugą ręką powoli wprowadził swój członek przez ciasny krąg mięśni, czując, jak trzonek gadżetu wibruje, pomagając Malfoyowi zrelaksować się i przyzwyczaić do inwazji.
- Ok?
- Daj mi trochę czasu. -Oczy blondyna były zaciśnięte, ale po tym jak jego ciało zdawało się lgnąć do Harry'ego, a nie uciekać, widać było, że nie było to spowodowane bólem. Draco wziął kilka głębokich wdechów i jego ciało rozluźniło się. - Teraz.
Harry zaczął powoli poruszać się w przód i w tył. Gdyby nie zaklęcie, już by doszedł. Ciężko było zmusić się do tego powolnego rytmu, kiedy jedynym, czego w tej chwili potrzebował były mocne pchnięcia. Chciał wbijać się w Malfoya bez opamiętania. Tylko troska o to, by nie skrzywdzić blondyna, powstrzymywała go przed narzuceniem szybszego tempa.
- Potter, nie jestem z porcelany! - Draco miał dosyć tego cackania się. - Mocniej!
Harry tylko tego potrzebował. Przyspieszył, za każdym razem wbijając się głębiej. Draco jęknął przeciągle. Był tak blisko. Gdyby tylko mógł sięgnąć… Ale sznur przywiązujący go do krzesła nie chciał puścić ani na trochę. Nie miał wyboru.
- Potter…
- Tak?
- Już dłużej nie wytrzymam!
Na szczęście Potter zrozumiał, o co mu chodziło i sięgnął po członek Dracona. Mocny chwyt był dokładnie tym, czego Draco potrzebował. Nie minęła minuta, a blondyn doszedł, szarpiąc więzy i głośno jęcząc. Po czym bezwolnie opadł na fotel.
Harry nie czekał dłużej, rzucił finite i wytrysnął jak tylko urok powstrzymujący jego orgazm przestał działać. Na chwilę pociemniało mu przed oczyma. Jak tylko orgazm minął, jego członek stał się nadwrażliwy i wibracje stykającej się z nim zabawki z stymulujących zamieniły się w drażniące. Wyjął więc gadżet i powoli wysunął się z blondyna.
- Uau! - Stwierdził, oddychając ciężko i podpierając się dłońmi i brzeg krzesła.
- Brak ci słów, Potter? - Malfoy spróbował potraktować go swoim krzywym uśmieszkiem, ale w swoim zrelaksowanym stanie wypadło to raczej bliżej głupiego do sera.
- Przynajmniej teraz wiesz, po której stronie bardziej ci się opłaca być.
- Wiesz, nas Ślizgonów łatwo skusić. Będziesz mi musiał często przypominać.
- W ostateczności zawsze mogę cię przywiązać do łóżka. Wtedy nigdzie się nie ruszysz.