Maui
Mozolny, twardy i trudny jest nasz wielorybniczy znój, Lecz nie przestraszy nas sztormów ryk i nie zlęknie groza burz, Dziś powrotnym kursem wracamy znów, rejsu chyba to ostatnie dni, I każdy w sercu już chyba ma piękne panny ze starej Maui.
Płyńmy w dół do starej Maui, już czas, Płyńmy w dół do starej Maui, Arktyki blask już pożegnać czas, Płyńmy w dół do starej Maui.
Z północnym sztormem już płynąć czas wśród lodowych groźnych gór, Lecz dobrze wiemy, że nadszedł czas ujrzeć niebo z tropikalnych chmur, Dziesięć długich miesięcy zostało gdzieś wśród piekielnej kamczackiej mgły, Żegnamy już Arktyki blask i płyniemy do Starej Maui.
Za sobą mamy już Diamond Head no i groźne stare Oachu, Tam maszty i pokład na długo skuł wszechobecny groźny lód, Jak odrażająca i straszna jest biel Arktyki - tego nie wie nikt, Za sobą mamy już setki mil, czas wziąć kurs do Starej Maui.
Kotwica mocno już trzyma dno, wreszcie ujrzysz ukochany dom, Przed nami główki portu już i kościelny słychać dzwon, A na lądzie uciech nas czeka sto, wnet zobaczysz dziatki swe, Na spacer weźmiesz żonę swą i zapomnisz wszystkie chwile złe.
Harpuny już odłożyć czas, starczy, dość już wielorybiej krwi,
Już pełne tranu beczki masz, płynne złoto sprzedasz w mig,
Za swój żywot psi, za trud i znój, kiedyś w niebie dostaniesz złoty tron,
O dzięki ci Boże, że każdy mógł wrócić do rodzinnych stron.
Wielki wal
sł. G. "Guru" Tyszkiewicz, P. Bułas
Kiedy port mój odwiedzisz, nie wiem, czy będę żył,
Nie wiem, czy dzieci będę miał,
Ale stać tam powinien wielorybnik, co ma
Więcej lat, niż niejeden by chciał.
Stary kadłub pamięta, jak południowy szkwał
Gnał nas bardzo daleko gdzieś, hen.
Zobaczyłem go wtedy: wielki ogona płat
I wiedziałem, że to właśnie ten.
Nie pamiętam już, ile w karku harpunów miał,
Może dziesięć, a może ze sto.
Chyba duszę i rozum człowieka miał,
Chyba myślał jak człowiek, ho, ho!
Żaden zejman mi znany, żaden szyper, harpunnik
Nie dał rady pokonać go.
I ginęli żeglarze, chłopy silne jak lwy,
Wiele statków posłał na dno.
Pokochałem go chyba tak jak ojca lub brata.
Jak pragnąłem go bardzo, wie Bóg.
Aż go kiedyś doszedłem, zobaczyłem jak gna
Taflą morza gładką jak stół.
Łodzie poszły na wodę, harpunników w nich tłum,
Gdzieś na pierwszej płynąłem ja sam.
Cztery wielkie harpuny wbiły się w tłusty bok.
Widok ten przed oczyma wciąż mam.
Wlokłem cielsko do brzegu, z oczu ciekły mi łzy.
Druhem mi był najlepszym od lat.
Twarz mi smutek wykrzywia na wspomnienie, że był
Wśród największych - największym - i żył.
Teraz kości swe złoży gdzieś na dnie oceanu.
Nie zobaczy nigdy już nikt
Wieloryba wielkiego, tak jak smoki ze snu,
Co na morzu nocami się śni.
Gf7Gf7Gf7
Gf7
G FG
GD
Gf7
GD
Gf7
Gf7G
Ostatni wielki wieloryb
To mój ostatni śpiew, ostatnie wyznanie, Czas na rachunek krzywd, na ból i łkanie. W bezmiarze martwych wód próżno siły zbieram, Jam ostatni z wielkich, lecz i ja umieram.
Ryk harpunniczych dział ostatnią przerwał noc, Już wiem, że zostałem sam w mym oceanie trosk. Jak sen minęły dni, gdy nas miliony Znaczyły na mapach sieć dróg niezmierzonych.
Widziałem przed świtem dziś, jak szkarłat, zorzę, Me serce ogarnia chłód, już się nie trwożę. Ostatni po oddech skok, złamane lustro mórz, Huk działa oznacza śmierć, to koniec, koniec już.
A teraz popatrzcie wkrąg - pustynia strachu. Czas oddać harpuny na złom, zagrzebać w piachu, Czas przerwać bezsens tych bestialskich rzezi, Niech los wielorybów ktoś w sumieniach wskrzesi.
To mój ostatni śpiew, moje ostatnie wyznanie, Czas na rachunek krzywd, na ból i łkanie. W bezmiarze martwych wód próżno siły zbieram, Jam ostatni z wielkich, lecz i ja umieram.
DG DGAD
DG DGAD
DG DCDG
DG DGAD
Wielorybnicy grenlandzcy
sł. A.Mendygrał
Gotowe łodzie i wszystko jest klar G D G
I harpuny w stojakach pokrył śnieg. C G D
Jeszcze kilka dni - wielkie stada muszą przyjść G C D
Pod Grenlandii stromy brzeg. G F G
Trza upolować choć trzysta sztuk,
By się zwrócił wyłożony grosz.
Nie będziemy spać, by grosz kupcom w kabzy pchać.
To wielorybnika los.
Błękitne niebo i ostra lodu biel, Tak daleko rodzinny został próg. Jeszcze kilka dni i przed dziobem ujrzysz cel, Wypłyniemy po nasz łup.
Grenlandio dzika i wolna ziemio ma Widzę ciebie od wielu długich lat. Pośród czarnych skał przejdą noce, miną dni Aż wystarczy nam już krwi.
Paddy i wieloryb
Ławice
dCd
O, Paddy Maloney w Irlandii gdzieś żył d C d
I żyłby tak dalej i whisky swą pił. C d
Szalony pomysł nagle wpadł mu do łba, d a d
Żeby na wieloryby wyruszyć gdzieś w świat. d a d g
Wielorybów, cholera, zachciało się mu!
Nigdy przedtem na morzu nie sprawdził swych sił, Nigdy jeszcze nie pływał, nie znał żagli ni lin. Opuścił Irlandię i na statek wsiadł, Nie mógł nawet przypuszczać co spotka go tam.
Mijały tygodnie, w morzu wlecze się czas, Aż nagle zobaczył wielkie cielsko wśród fal. "Widzę go, jest tak wielki, że może mnie zjeść", Szybko pobiegł do masztu i na reje chciał wleźć.
W kilka chwil był na topie, drżąc trzymał się want, "Nic mi teraz nie zrobi, dobre miejsce tu mam". Nagle szkwał, wielki przechył, krzyk w górze ... i co? Prosto w paszczę walenia wpadł Paddy Maloney.
W jego brzuchu nasz Paddy prawie pół roku tkwił, Przyzwyczaić się musiał, nie odważył się wyjść, Aż pewnego poranka waleń zakaszlał zdrowo I milę w powietrzu leciał Paddy nad wodą.
Teraz Paddy na lądzie bezpieczny i zdrów, Nigdy więcej na morze nie wybierze się już, Nie ma mowy, by kiedyś popłynąć chciał łodzią, "Pójdę w morze, gdy będzie kursował tam pociąg,
Jak każdego dnia zabraliśmy lód Boss jak zwykle rzekł - Dziś pogoda będzie Stary motor nasz zaczął kaszleć znów I jak co dnia przyszło wyjść po śledzie
Wstawał piękny dzień, raził oczy blask Pomyślałem tak - Niech Pan Bóg nas wiedzie Daj pogodny dzień dobry Panie nasz No i oczywiście dużo śledzia
To jest twardy chleb, lecz ten tylko znam Umiem zrobić stek, umiem sprawić sieci Całe życie me to ten mokry dek I tysiące ton najtłustszych śledzi
Zebraliśmy już ładnych parę skrzyń Dogger Bank jest łaskaw dziś dla swoich dzieci I do portu już trzeba gnać co sił Zanim spadnie cena naszych śledzi
Swą robotę znam, wszystko jedno mi Czy wydawać trał, czy też stać na sterze Lata całe już nanizały dni I wciąż sukces liczbą śledzi mierzę
I co z tego mam? Kilka starych szmat I do kości cięte co dzień nożem ręce Parę pięknych dni, całą liczbę strat I na koncie śledzi coraz więcej
DA DAE Ah7DA D A D E7 A
Wielorybów, cholera, mam dosyć i już!"
Śmiały harpunnik
sł. M.Siurawski
Nasz Diament prawie gotów już, W cieśninach nie ma kry Na kei piękne panny stoją, W oczach błyszczą łzy Kapitan w niebo wlepia wzrok, Ruszamy lada dzień Płyniemy tam, gdzie słońca blask Nie mąci nocy cień
A więc krzycz: o ho! Odwagę w sercu miej Wielorybów cielska groźne są Lecz dostaniemy je
Ej panno po co łzy,
Nic nie zatrzyma mnie,
Bo prędzej w wodach kwiat zakwitnie
Niż wycofam się.
No nie płacz mała, wrócę tu,
Nasz los nie taki zły,
Bo da dukatów wór za tran i wielorybie kły.
Na deku stary wąchał wiatr, Lunetę w ręku miał, Na łodziach co zwisały już Z harpunem każdy stał I dmucha tu i dmucha tam, Ogromne stado w krąg Harpuny, wiosła, liny brać! I ciągaj, brachu ciąg !
I dla wieloryba już Ostatni to dzień Bo śmiały harpunnik Uderza weń !
A więc krzycz: o ho!
Odwagę w sercu miej
Wszystkie wódki świata mocne są
a e a e a e d7 e a
a G a a Ga a Gad7 FGa
Najdroższy śledź
sł. i muz. J. Porębski
Hej ho! Hej ha! Ciągnij raz i ciągnij dwa!
C G7 (x4)
Wyszliśmy o 3 rano, ciężko było wstać, C G7 (x4)
A nordwestowa szóstka jeszcze nie przestała wiać. C G7 C F C G7 C G7
Przysypane piaskiem oczy i o suchym pysku, C G7 (x4)
Słoneczko jeszcze spało, gdy ciągnęliśmy po C G7 C F C G7 C E
klapowisku i...
aEaEaEaE C G7 C F C G7 C F
Wali w górę, wali w dół, kuter - pingpongowy
stół
A ten trałowy śledź kombinuje gdzie tu dzieci
mieć.
Ciągnęliśmy cztery razy, ryby było w bród I był też ten najdroższy śledź - więc dawaj go w lód. Ale szybko się skończyło, hej! na radar patrz! Kontroler idzie z bosmanatu, trzeba szybko wiać i...
Wali w górę, wali w dół, kuter - pingpongowy
stół
A ten trałowy śledź w 3-milowym pasie
wchodzi w sieć.
I tak prawie do południa szóstką z Nordu wiał, Leżało w skrzyniach parę ton - rekordowy trał. W "Odrze" rybę żeśmy zdali - organizacyjny szczyt, Czekaliśmy przez Resztę dnia na skrzynki, lód i kwit i...
Wali w górę, wali w dół, pieczęć brygadzisty w stół,
Bo też ten najdroższy śledź pieczęć na ogonie musi mieć.
Do domu wróciłem nocą, bo trzeba było zrobić klar
A jeszcze po drodze, sami wiecie, jest nie jeden
bar.
O 1-ej w radio powiedzieli, że będzie trzy do sześć,
Wiec szyper mówi, że przed świtem kuter pójdzie w
Zadudniły bobiny
Zadudniły bobiny, zagdakały pływaki,
Rufą biały kilwater wciąga sieć.
Sieć poszła, wczepiono deski, za rufą sznurków splot.
Sześćset metrów na rolach - winda stop!
Za rufą sieć pelagial czesze pod włos, Nasz Stary ma do ryby dobry nos, ma dobry nos, Na sondzie pisze firany, w sonarach echo gra, Ale ryba, O rany!, w gardziel nam się pcha.
Pod trałem, wibrują kable, maszyna grzmi,
Na mostku wpatrzona w sondy wachta tkwi,
Nawet sam Stary kazał podebrać kable, już winda wpadła
w szał.
Spokojnie przebiega ten trał.
Pora już, wybieramy, dźwięczy pokład dzwonkami, Bosman windę kupluje, ciągną sieć. Już wiszą dechy, już włok na boki wodą prycha. Ale kicha wyszła, ale kicha!
Więc bosman ogromny włok majchrem w połowie tnie, Ciągną jumprem za strop, przez dziurę ryba rwie. Zasypało na biało pokład cały do last, Błyszczy złoto piękniejsze od gwiazd.
Za rufą sieć pelagial czesała pod włos,
Znów Stary miał do ryby dobry nos, miał dobry nos,
Na sondzie pisało firany, sieć równo szła,
A ta ryba, O rany!, już na pokładzie drga.
Po trale, zwinięte kable, maszyna grzmi "Ahead", Wszystkie ręce na pokład, w pysku zgasły pet, Nawet sam Stary, z "gitarą" w ręku, rybę do zsypu pchał. Płyniemy, powtórzyć ten trał.
Łowi, łowi nasz Stary, ledwo starczy nam "pary",
By przerobić te tony wielkich ryb.
Wciąż tną badery, trzeszczą szafy, makrela, dorsz i śledź,
A załoga? Załoga reperuje sieć.
c |
C |
|
c |
G7 |
|
c |
C7 |
F |
c |
G7 |
CG7 |
c |
E7 |
aC7 |
F |
A7 |
d |
E7a |
|
|
D7d |
G7 |
|
C |
E7 |
aC7 |
F |
A7 |
d |
E7aGF |
||
C |
G7 |
C |
C |
C |
|
C |
G7 |
|
C |
C7 |
F |
D7d |
G7 |
|
C |
E7 |
aC7 |
F |
A7 |
d A7d |
E7a |
G F |
|
C |
G7 |
C |
Czas na północ, "do mamy", każdy by tego chciał. Ostatni wydamy dziś trał.
Za rufą sieć pelagial czesze pod włos, Nasz Stary dziś czerwony ma nos, czerwony nos, Na sondzie zabrakło papieru, maszyna rzęzi zła, A ta ryba, O rany!, wciąż się na pokład pcha.
Po trale, sieć załatana, ryba po zsypie w dół, Na deku rucza na beczki, jest pożegnalny stół. Nawet sam Stary "Biała Kobyłę" prosto w siebie lał, Ostatni wydaliśmy trał.
Śruba mile nawija, jak ten czas wolno mija, Coraz bliżej do domu z każdym dniem. Wór pełen biznesu od kłódki do dna, A teraz kombinuj bracie jak nie zapłacić cła.
Więc bosman bierze komputer i liczy wzdłuż i wszerz, Las Palmas w bulaju, a w sercu jakby dreszcz, Bo tu w "małpim gaju" możesz, gdybyś chciał, Ostatni pociągnąć już trał.
Za rufą wzrok podąża, jeży się włos, Jakieś obce perfumy, zapachów pełen nos, Na Santa Catalina ostatnie dolce w ruch, Będzie moja dziewczyna miała nowy ciuch.
Po porcie znowu Biskaje, szeregi białych fal,
Rejs za rufą zostaje, a jednak czegoś żal.
Może ta mała, co jej kupiłem pierścionek, jeszcze pamięta
mnie?
Pamięta...? A może i nie?
Czas leci, pełne ładownie, minus trzydzieści dwa, W kartonach filety i tuszki bez łba.
Grytviken
Noce na Agulhas
Twarde miał serce stary Larsen, Bystre spojrzenie, pewną dłoń. Wściekła robota dzień i noc, Holując wielorybi kloc Poprzez zatoki modrą toń.
Nie ma już wielorybich stad, Gryzie rdza harpunu ostrą pikę. Nie ma już ludzi z tamtych lat, Dziewiczy wrócił czas w Grytviken.
Zakaszlał krwawo stary waleń, Dosięgła go harpunu stal. Spłynęły tony mięsa krwią, Dziś białe żebra w piachu tkwią, I w piasek wsiąkł historii szmat.
Stary kitoboj stoi w porcie, Pełni ostatnią ze swych wacht. Już nie wypłynie stary wrak, Na wielorybich ścieżek szlak, Zaryty nosem w plaży piach.
aE
E7aA7
dG
Ca
H7 E7 a d a
A7 d6 G7 C A7 d6 G7 C A7 d7G7a EE7a
Noce na oceanie
Noce na Agulhas Bank
Tylko wiatr z Indyjskiego słonawe fale gna
Rejs, długi rejs, trwa.
Jęczą liny stalowe na bębnach Wejdzie z siecią na pokład noc ciemna Żywe srebro i złoto na pokładzie drga Już minęły miesiące dwa
Znowu wachta, godziny niespania Statek morzu i niebu się kłania I ten księżyc na niebie - nocnej wachty stróż Czas na północ wracać już
Noce na oceanie, Noce na Agulhas Bank...
d A7 d A7 gd A7d B7A7a
A7 aA7d
gd
A7
A7
aA7d ad A7a
A7 A7 g d A7 a B7 A7 a