Działanie informacji na układ scalony
Niezwykły fenomen mózgu intrygował człowieka od dawna. Mózg można podziwiać w dwóch niejako przekrojach: jego własną naturę o niebywałej możliwości przełączników, skojarzeń i transformacji oraz jego wytwory.
Podejście fizjologiczne do badania funkcjonalności mózgu, aczkolwiek typowe dla nauk przyrodniczych, nie daje wyobrażenia o jego sprawności. Nieodzowne jest badanie efektów pracy mózgu. Na tym odcinku zejść się muszą badania fizjologiczne z humanistycznymi.
Cała nauka, technika i sztuka są dziełem mózgu i właśnie zamiana przeliczników humanistycznych na fizjologiczne stanowi największy szkopuł.
Wszelkie podejmowane przez inżynierów próby zbudowania urządzenia pracującego na wzór mózgu napotykają niepatronalną trudność. Należałoby stworzyć urządzenie, którego rozwój funkcjonalno-strukturalny trwałby nieco dłużej niż jeden miliard lat (tyle trwała ewolucja układu nerwowego). Nie potrafimy skonstruować związku organicznego przekazującego genetycznie strukturę i funkcję zakodowaną w drobinie. Wszelkie próby, bardzo zresztą udane, budowy mózgów elektronowych dają w rezultacie daleką kopię zasad funkcjonowania mózgu ludzkiego, nie oddającą jego natury.
Do rozliczenia mamy ostateczne wyniki ewolucji mózgu i jego działalności humanistycznej. Warto zauważyć, że zarówno matematyka, jak i fizyka rozumiane jako nauki - są działalnością humanistyczną, niczym więcej; to samo odnosi się do techniki. Są to efekty pracy mózgu, stanowią nasze dane. W banku danych znajdują się ponadto wyniki elektrofizjologii, zwłaszcza nie poznanego jeszcze do końca EEG, oraz chemiczne uwarunkowania czynności w normie i w patologii. Mózg trzeba tutaj traktować nie jako rekwizyt pojedynczego człowieka, lecz jako rozwijającą się od miliarda lat jednostkę strukturalno-funkcjonalną. Przy takim postawieniu problemu rodzi się pytanie o siłę napędową rozwoju tego organu. Bez zbytniego ryzyka można powiedzieć, że działanie informacji środowiskowej na tkankę nerwową wytworzyło w dostatecznie długim czasie biofizyczny zestaw zdolny do realizacji dzieł, które obecnie klasyfikujemy jako humanistyczny wynik pracy mózgu.
Do wyboru mamy: albo przypisać białku, jako związkowi organicznemu, wyjątkową inteligencję rozwijaną ustawicznie aż, do wytworzenia mózgu i jego produktów myślowych, albo poszukiwać innych, to znaczy niechemicznych sił zarówno po stronie środowiska, jak i samego układu biologicznego. Inteligencji związków chemicznych dotychczas nie stwierdzono, natomiast udało się stworzyć "inteligencję" mózgów elektronowych oraz czujników elektronicznych o niesłychanie wysokim progu odróżniania bodźców, niezwykle przerastającym próg w organach zmysłowych, a także "inteligencję" scalonych układów pamięciowych itp. Ta konfrontacja wyników wskazuje raczej na działanie sił elektromagnetycznych w półprzewodnikowym materiale białkowym niż na działanie sił chemicznych odpowiedzialnych za rozwój podstaw świadomości, choć stwierdzono molekularne podstawy i chemiczne uwarunkowania psychicznych cech. Zbyteczne wyda je się przypomnienie, że w żywym ustroju nie da się oddzielić procesów bioelektronicznych od biochemicznych; ich ostatecznym elektem jest powstanie organicznych drobin, które łączą w sobie cechy elektroniczne z pożytecznymi właściwościami chemicznymi. Poza porównaniem możliwości po stronach chemicznej i elektronicznej nie potrafimy niczego więcej powiedzieć o udziale bioelektroniki w organizowaniu struktur mózgowych, łącznie z tym, co nazywa się inteligencją człowieka. Wydaje się, że to porównanie mimo wszystko bardzo rozszerza ogólne zorientowanie się w ewolucyjnych drogach wiodących do wytworzenia psychiki.
W ciągu miliarda lat elektromagnetyczna informacja miała dosyć czasu, by należycie przygotować białkowy półprzewodnik tkanki nerwowej do coraz sprawniejszego przebiegu w nim elektrofizjologicznych procesów, które interpretuje się tylko elektrochemicznie, bo tak zadecydowano w XIX wieku. Przy okazji ujawnił się - moim zdaniem - niebywały test na antyewolucyjne stanowisko wobec pochodzenia i działania mózgu: wiedza o mózgu, mimo 100 lat intensywnej pracy, jest rozwijana nadal tylko w kręgu interpretacji zamkniętych w elektrochemicznym getcie biologii.
Ewolucja biegnie prawdopodobnie w kilku synergistycznych kierunkach: rozwój elektronicznych cech związków organicznych, głównie białek i kwasów nukleinowych, łączy się z rozwojem struktur molekularnych i sprawniejszym przebiegiem procesów chemicznych, a przede wszystkim - ich wzajemnych sprzężeń. Niestety, są to przypuszczenia oparte; na faktach półempirycznych.
Jak zawsze, każde zagadnienie ewolucyjne musi być rekonstrukcją, a więc nosi cechę dowolności niesprzecznej z istniejącym stanem. Po stronie zaś faktów są zarówno półprzewodzące, jak i piezoelektryczne właściwości podstawowych związków organicznych, elektrofizjologia, elektroencefalografia i magnetoencefalografia, wpływ pól elektromagnetycznych na działania w normie i w patologicznych odchyleniach, leczenie chorób psychicznych elektrowstrząsem, zjawiska snu elektrycznego, niezbyt zrozumiały, a jednak niewątpliwy wpływ stresorów psychicznych na somę, fizjologiczne skutki hipnozy, analogie funkcjonalne mózgu i technicznych urządzeń elektronicznych, bliżej nieokreślona koordynująca rola mózgu i niewiadome przejście z procesów elektrofizjologicznych do psychicznych.
Wydaje się, że modelujący wpływ informacji elektromagnetycznej i chemicznej na białkowe podłoże o właściwościach elektronicznych potrafił w powolnym procesie ewolucyjnym doprowadzić do wytworzenia struktur mózgowych, zdolnych do podejmowania działań podziwianych u człowieka. Układ scalony mózgu, obracając informacją odbieraną we właściwy sobie sposób, wynikający z elektronicznych właściwości, przybliżał się z każdym milionem lat do osiągnięcia umiejętności ujawnionych dziś w mózgu ludzkim. Zresztą proces tej nie jest bynajmniej ukończony.
Takiego tempa nie można sobie wyobrazić posługując się znanymi i stosowanymi w życiu gospodarczym wskaźnikami, normami, przyspieszeniem cyklu produkcyjnego itp. Tak narastają procesy kwantowe łączące się z przebudową struktur, a nawet ich wytwarzaniem, modelowaniem funkcji. Tak pracuje tylko życie, zanim nastąpi fenomenologicznie, według naszych ocen, nowy etap. Produkcyjny proces na mikrotaśmie życia jest wielostronny i niezwykle powiązany. "Zajrzenie" wyłącznie w chemiczną hipotekę życia nie daje żadnego pojęcia o rzeczywistym tle procesu.
Niezwykła przepustowość strumienia informacyjnego w mózgowym układzie scalonym wyraża się w przybliżeniu liczbą 3X10 do potęgi 9 bitów na sekundę. W sumie - wielka gęstość, choć przeliczona na jeden element układu (komórka) wynosi tylko 0,4 bita na sekundę. Strumień informacyjny nie jest tylko zwykłym potokiem bitów, jak w banku danych, lecz odznacza się jeszcze kształtotwórczymi cechami. Nie ma tu nic z "połykania" i "przepuszczania" informacji na zasadzie wejścia i wyjścia, nic z maszyny, natomiast wszystko z życia. "Mechanizacji" pojęć o życiu dokonuje dopiero jego badacz - nie mogąc sobie poradzić inaczej - przez analogię z tworzonymi przez siebie urządzeniami.
Informacja nie tylko sedymentuje się w układzie, ale go rozwija. Informacja nie wpada w układ, ale układ ją "przeżywa", przepisuje ciągle na świeżym molekularnym substracie wymienianym ustawicznie w odbudowie. Informacja nie ulega więc histerezie, czyli postarzeniu. Kod genetyczny, zaszyfrowany przed miliardami lat w molekularnym układzie scalonym DNA, jest tak świeży, jakby powstał wczoraj, zostaje bowiem przepisywany na nowy substrat molekularny. Konkretnym przykładem przepisywania kodu genetycznego jest synteza białek i kwasów nukleinowych, jak zresztą cały metabolizm z enzymatycznym systemem katalizatorów włącznie. W jednej komórce zachodzi w ciągu sekundy od 3X10do potęgi 8 do 3X10 do potęgi 9 pojedynczych reakcji chemicznych. Metaboliczna fala rozkołysana w komórce wykazuje więc w ciągu sekundy do trzech miliardów indywidualnych impulsów. Jak wygląda fala procesów elektronicznych w tym samym czasie?
Z analogiczną czynnością spotykamy się poza żywym układem w holografii, gdzie za pomocą fal, elektromagnetycznych lub akustycznych zostaje zapisana informacja na molekularnym hologramie, odczytywana potem spójną wiązką światła. Ponieważ molekularny hologram podlega prawu regeneracji, czyli odbudowy składowych, istniejąca ciągłość informacyjna w żywym układzie winna się dokonywać na podstawie "przepisywania" informacji na świeży hologram. Metaboliczna renowacja jest tu całkowicie realna.
Na drobinę DNA patrzy się zwykle jak na taśmę produkcyjną białek, która w sposób elektroniczny, a więc na zasadzie donor-akceptor elektronów, "zszywa" aminokwasy w odpowiednie białka. Schodzące z tej molekularnej taśmy białko jest negatywem sytuacji istniejącej w DNA. Kwas dezoksyrybonukleinowy "ogląda się" więc w białku jak w zwierciadlanym odbiciu. "Oglądanie się" nie stanowi tu bynajmniej przenośni. Taki czas wzbudzenia jest minimalny, bo w granicach 10-6 potęgi do 10-11potęgi sekundy.
Komórki nerwowe mózgu wykazują wyższą zawartość DNA niż inne komórki organizmu. Przebiega w nich nadzwyczaj żywa przemiana materii oraz synteza białek: neuron może wyprodukować ilość białka przewyższającą wiele razy jego własną masę. Zdaje się to wskazywać na coś więcej niż tylko na energiczny metabolizm w mózgu. Czy mózg nie stanowi jedynego w swoim rodzaju scriptorium przyrody, w którym się dokonuje ustawiczne przepisywanie informacji na odświeżany molekularny hologram białkowy?
Informacja odbierana przez molekularny hologram jest jednocześnie nie tylko optycznie lub akustycznie zapisywana, lecz również przestraja substrat. Termin "informacja" ma tu inne znaczenie niż w teorii informacji. Dla żywego układu scalonego informację stanowi każda zmiana parametru środowiska energetycznego odebrana przez układ. Sposób odbioru dyktują prawa fizyki, a więc prawa pochłonięcia, odbicia, załamania, polaryzacji, wzbudzania, transformacji na inny rodzaj energii. Zawsze jednak zmiana ta łączy się ze zmianą bilansu energetycznego układu. Informacja wpływa na jego system wewnętrznych sprzężeń, w konsekwencji - na przestrojenie strukturalne. Tak dokonuje się przegrupowanie masy półprzewodnikowej w bioelektronicznym układzie pod wpływem informacji. To jej ewolucyjna rola. Ów układ scalony w trakcie pracy nie tylko nabiera wprawy, ale jednocześnie przestraja się jakościowo, a więc jest urządzeniem elektronicznym nie tylko odświeżanym w tworzywie półprzewodników i zasilanym chemicznie, ale też wykazującym konstrukcyjną progresję. Ta ostatnia cecha stanowi o zasadniczej różnicy między urządzeniem zbudowanym przez człowieka a układem zbudowanym przez przyrodę: człowiek nie potrafi zbudować urządzenia o konstrukcyjnej progresji, choć jego samego w ten sposób zrealizowała przyroda.
Komputer, któremu człowiek pragnie dorównać, jest dziełem człowieka, ale nie doścignie precyzją mózgu, wobec tego nie ma potrzeby się do niego upodabniać; oczywiście, może on oddać nieocenione usługi w przeliczaniu informacji i jej segregowaniu. Informacja w komputerze tylko sumuje się, natomiast w biologicznym układzie jest twórcza zarówno pod względem budowy struktur, jak i w możliwościach koordynacyjnych oraz w samej świadomości. Podlegają one prawom rozwoju i to rozwoju przyspieszonego.
Tak powstał jedyny w swoim rodzaju system ustawicznych zmian fluktuacji nie tylko procesów, ale również molekularnych struktur, przepisywanej w nieskończoność informacji; system, który w konsekwencji tego trwa miliardy lat jako ciągłość. To dynamiczna nieśmiertelność życia. Znaleźć się świadomie w tym zaczarowanym kręgu kwantowych procesów odmierzających trwałość jest losem człowieka.
W centralnym układzie scalonym wytwarza się własna sieć informacyjna, obejmująca zresztą swym zasięgiem całą masę półprzewodników białkowych, łącznie z ich najdrobniejszymi detalami funkcjonalnymi. To nie jest "połykanie" informacji i "przeżuwanie" jej na składowe. Życie nie jest układem, w którym informacja trafiająca na wejście przetwarza się i zmierza do wyjścia. Taka kolej rzeczy istnieje słusznie przy spożywaniu sandwicza i towarzyszącym mu procesie metabolizmu. Należałoby raczej mówić o metabolizmie informacji, używając określenia Antoniego Kępińskiego, oraz o życiowym cyklu informacji w ustroju. Istniejąca teoria informacji nie wiadomo czy będzie wystarczająca do rozwiązania problemu. Brak nam chyba dwóch podstawowych sformułowań - zasad kwantowej termodynamiki i kwantowej teorii informacji.
Chemiczny sposób patrzenia, obowiązujący w biologii, doprowadził do uznania praw rządzących ruchem substancji w ciekłym ośrodku za ostateczną podstawę przekazu impulsu nerwowego. Ale na synapsach załamała się interpretacja, stając przed możliwością alternatywnego rozwiązania: albo synapsy chemiczne, albo "elektroniczne". Półprzewodnictwo i rysująca się nowa wizja bioukładu - elektroniczna w środowisku białkowych półprzewodników tworzonych metabolicznie - wskazuje raczej na typowy tutaj sposób informowania, mianowicie talowy: elektromagnetyczny i kwantowoakustyczny. Uruchomiony strumień elektronów pozwala wyróżnić jeszcze trzecią falę - elektronową. Powstałaby wobec tego własna siatka dyfrakcyjna trzech interferujących fal: elektronowej, elektromagnetycznej i akustycznej. Wszystko w białkowym ośrodku piezoelektrycznego półprzewodnika.
Elementy molekularne tworzące półprzewodnikowe jednostki scalone nie istnieją więc w izolacji, lecz tkwią w oczkach złożonej siatki falowej. Zależnie od tego, czy element elektroniczny znajdzie się w węźle czy w strzałce fali stojącej, w fazie czy w przesunięciu fazowym, jego praca ulegnie zmianie. To stanowi sekret wysokiego skoordynowania we włączaniu metabolizmu w elektroniczny system funkcjonalny. W ten sposób poszczególny element scalony jest zarówno autonomiczny, jak i uwarunkowany całym zespołem funkcjonalnym, jest indywidualny i ogólny, jest po prostu wmontowany w funkcjonalną całość i jednocześnie ją tworzy jako nieodzowna część układu. Nic dziwnego, że zasilanie energetyczne musi tu być niezwykle intensywne. Układ scalony mózgu zużywa 20-25 procent wszystkich elektronów przenoszonych w procesie oddychania, choć mózg stanowi tylko 2,5 procent masy ciała. Każde niedoenergetyzowanie elektronami jest groźne dla jego zespolonej funkcji, a tym samym dla całego organizmu. Co ciekawsze, najdalej posunięta specjalizacja pracy mózgu u człowieka jest najmniej wytrzymała na niedobór elektronów.
Siatka informacyjna, bardzo precyzyjna i w maksymalnym stopniu skoordynowana, wymaga minimalnych mocy do sprawnego sterowania, ale też z wielką dokładnością odbiera trafiającą w nią informację z zewnątrz. Z elektroniki technicznej wiadomo, że układ scalony zużywa znacznie mniej energii niżby to wynikało z sumy energii zużywanej przez jego poszczególne elementy oddzielnie. Integracja bioelektroniczna byłaby więc ze stanowiska ewolucyjnego tendencją do oszczędzania energii potrzebnej do funkcjonowania układu. Parametry środowiska energetycznego, zarówno wewnętrznego, jak i otoczenia, grają na subtelnie zrównoważonym układzie elektronicznym melodię swoich fluktuacji. Należy sądzić że z niezwykle szerokiego informacyjnego pasma środowiska tylko nieznaczny jego procent jest odbierany w sposób świadomy, przez zmysły. Reszta nie przedstawia jednak dla żywego ustroju pustki informacyjnej, czyli nie jest martwym informacyjnym wycinkiem środowiska. Tak może jest w programowaniu inżynierów, ale nie przyrody.
Tutaj właśnie przebiega poprzez zoologię hominizacyjna kreska, oddzielająca zwierzęcy odbiór informacji od ludzkiego. Ten ostatni nie jest wyłącznie odbiorem świadomym via receptory zmysłowe i układ nerwowy, lecz i możliwością wydobycia informacji z siebie, rzucenia jej na indywidualne kołowroty osobowości i osiągnięciem przekonania, że właśnie coś takiego jest nie tylko możliwe, ale rzeczywiście nastąpiło. Człowiek jest generatorem własnej informacji, a dzięki niej potrafi drążyć otaczający świat w znacznie szerszym zakresie niż pozwala mu na to recepcja zmysłowa i jednocześnie może drążyć własną naturę. Stwierdzenie, że tak właśnie jest, stanowi odkrycie siebie.
Niewykluczone, że zwierzęta odbierają instynktownie znacznie szerszy zakres informacji, niż im na to receptory zmysłowe pozwalają. Jest to zapewne faza wyniesiona jeszcze z wczesnego okresu tropizmów wyretuszowanych częściowo przez odbiór zmysłowy. Ta faza przechowała się jako echo dalekiej przeszłości w instynktach modyfikowanych w nieznacznym stopniu przez receptorowe poznanie. Człowiek natomiast wydrapał z siebie resztki tropizmów i szybko kończy uwalnianie się od ostatnich instynktów na rzecz rozumowania i logicznych pomyłek.
Organizm nie jest białkowym przyrządem sfabrykowanym przez przyrodę do odbioru informacji, jest żywym ustrojem, którego siatka dyfrakcyjna wewnętrznej energetyki wyławia każdą zmianę parametrów środowiska nie tyle dla własnej wiadomości, ile raczej dla własnego zasilania. Organizm jest układem zasilanym informacyjnie z racji swej konstrukcji, nie posiada bowiem innego zasilania poza metabolizmem i procesami bioelektronicznymi. Ocena życia w kategoriach inżynieryjnych jest podstawową pomyłką niebiologicznego traktowania. Dojście do tego stwierdzenia to już akt ludzki i najlepszy dowód, że człowiek jest nie tylko konsumentem informacyjnych bitów, choć to on wymyślił teorię informacji, podobnie jak i biologię. Oczywiście odcisnął na nich piętno świadczące o pewnym stanie poznania życia i o stanie jego potrzeb. Teoria informacji powstała na użytek telekomunikacji i jest odbiciem aktualnych potrzeb przekazu wiadomości w technice. Przykład wzięto z życia, rozumiejąc je po ludzku, to znaczy z zapotrzebowaniem na wiadomości, czyli informację. Tymczasem życie odbiera nie tylko wiadomości przekazane w sensie teorii informacji, a więc nie tylko bity, lecz również energię fali nośnej.
Układ żywy pozostaje "głuchoniemy" na wołanie środowiska tak długo, dopóki nie stworzy własnego systemu informacyjnego. Środowisku bowiem "przemawia" również do świata mineralnego, do kwantowego układu atomowego czy drobinowego. Skokiem życia było wytworzenie własnej siatki informacyjnej, czegoś w rodzaju informacyjnego systemu, dużo wcześniej zanim się w ogóle poczęło zanosić na wyodrębnienie układu nerwowego. Życie kształtowało się właśnie w informacyjnej siatce, jak to zostało nazwane wcześniej - w dyfrakcyjnej siatce fal elektronowej, fotonowej i fononowej. Masa biologiczna układa się dopiero w polu działania tych sił. Falowa siatka dyfrakcyjna stanowiła dostatecznie gęsty układ kanałów informacyjnych, które w miarę ewolucji życia stawały się coraz sprawniej wykorzystane; do przekazu istotnych informacji. Sieć kanałów informacyjnych była koniecznością. Bez bioelektroniki, a więc bez pojęcia półprzewodzącej masy organicznej, brakowało czegoś biologii molekularnej do pełnego zrozumienia precyzyjnej informatyki żywego ustroju, od kwantowych podstaw poczynając, a na integracji całego organizmu kończąc. Układy nerwowy i hormonalny są końcowym anatomicznym i fizjologicznym akcentem rozwojowym życia. Operowanie tylko tymi ewolucyjnymi "końcówkami" dla zrozumienia informacji żywego ustroju jest dużym niedopatrzeniem, wynikającym z makroskopowych odniesień.
Najpierw musi być "co" nadawać, potem "na czym", a więc musiały powstać kanały informacyjne, wreszcie nastąpił tak charakterystyczny, dla życia wzrost masy informacyjnej łączący się z możliwością ewolucji przekazującego układu. W pewnym momencie musiało nastąpić uświadomienie sytuacji, a więc coś w rodzaju refleksji. Ale to "w pewnym, momencie" łączy się już z istnieniem czasu. Otóż i druga niewiadoma, właściwie trzecia, gdyż trudno nazywać: życie wiadomą. Tak jak informacyjne kanały, istniejące z racji kwantowych warunków półprzewodzącej masy organicznej, nie stanowią jeszcze układów nerwowego ani hormonalnego, tak filogenetyczny czas rozwoju życia na naszej planecie nie jest czymś określonym dla pojedynczego układu. Czas osobniczy, czyli ontogenetyczny, musiał zaistnieć nadobnie jak doznanie fali elektromagnetycznej odbieranej jako światło, fali akustycznej rozróżnianej jako dźwięk, czy chemicznej zawiesiny "wąchanej" albo "smakowej". Fizjologia odbioru informacji zewnętrznej nie narodziła się jednak z niczego w przeszłości rozwojowej i konstrukcyjno-funkcjonalnej życia. Czas, który sprawia tyle kłopotu filozofom, tak "wyrósł" z czasu filogenetycznego, jak układ nerwowy i receptorowy - z molekularnej masy lub jak hormony - z chemicznej treści życia. Narodziny czasu na tle ogólnej informacji płynącej z receptorów zmysłowych były pierwszym i podstawowym, krokiem w kierunku człowieka. Stanowiły one zakręt, który biosfera wzięła już zdecydowanie i na którym znajduje się nadal, zwiększając liczbę przeżywanych zdarzeń w jednostce czasu; byłoby to coś w rodzaju wspomnianego już relatywistycznego wydłużenia sekundy i zapełniania jej narastającą masą informacyjną.
Momentem zwrotnym na drodze wyzwalania się człowieka z zoologii było odkrycie czasu przyszłego. Wybieg myśli naprzód jest ograniczony tylko jednym - prędkością światła, za nim dopiero bezwładna masa biologiczna nadąża w czasie słonecznym. Czas przyszły wyrwał człowieka z grawitacyjnych przeznaczeń masy organizmu. Od tej pory będzie coraz częściej sięgał w sfery przewyższające, jak mu się wydaje, jego naturę. Tam znajdzie prawa kojarzenia, refleksję, rozwijaną ustawicznie świadomość, siebie jako podmiot zdarzeń i bliżej nie poznany świat fenomenów, które czekają dopiero na odkrycie w ciągu jego dalszej hominizacji, bynajmniej jeszcze nie ukończonej. Tak sięga w regiony działań energetycznych swego jestestwa, które, konfrontowane z inercyjną masą bio1ogiczną, wydaje mu się niezwykłe - psychiczne, bezmasowe, abstrakcyjne i lotne.
Z przyjęcia bioelektronicznego stanowiska wynikają pewne konsekwencje. Życie jest ostatecznie sprowadzalne do fali elektromagnetycznej. Świadomość jest również energetyczną cechą, a nie tylko poznawczym atrybutem. Wobec tego czas jako "pomysł" życia, podobnie jak barwa, dźwięk, smak czy zapach; winien nosić cechy anergii. Najogólniejsze równanie w biologii wyrażałoby się następująco: życie = świadomość = czas. Natura tych trzech rzeczywistości biologicznych winna być taka sama - energetyczna. Jak dotąd, jest to układ niewiadomych, które na skutek częstego używania stały się wtórnie pseudopoznane. Życie, świadomość i czas to pojęcia, którymi chętnie się posługuje czwarta niewiadoma - człowiek. Trudno sobie wyobrazić pełniejszy komplet. Tak wiedza ścisła jako fundament miewa ścisłe niewiadome.
Na kwantowe wrzeciona natury nawijało życie własną historię od pierwszego momentu swego istnienia w przepastnej głębi czasu, nazwanego prekambrem. Pracowite wrzeciona kwantowe, obracające się na pograniczu reakcji chemicznych i procesów elektronicznych, odkładały pamięć minionych zdarzeń w molekularnych strukturach z cierpliwością, którą posiada jedynie czas i wieczność. Niezmordowane elektrony, fotony i fonony wystukiwały w kwantowym rytmie absolutnie nie znaną sobie przyszłość. Posuwała się nieśmiertelna fala życia na Ziemi, wzbierająca w zaangażowaną masę i związaną energię, choć cięta ewolucyjnym mikrotomem na gatunki i osobniki przeznaczone na śmierć, nie mniej masową. Życie trwało. Ta egzystencjalna konstrukcja życia została do dziś. Życie przesypuje i miele na kwantowych żarnach coraz to nową masę by ją ostatecznie przerzucić na hałdę śmierci jako byłe gatunki czy osobniki, samo zaś trwa w tej nieustannej robocie, ciągnącej się niewiarygodnie długo. Daninę śmierci spłacało życie w coraz większej jednostce, aż zjawił się gatunek, który po raz pierwszy uświadomił sobie życie i śmierć - człowiek. Od tamtej pory nikt tak hojnie śmierci nie zadawał jak on; w jakimś paroksyzmie odwetu za to przeznaczenie, nikt jak on nie pragnie życia wypełnić treścią. A wreszcie, kiedy się wzmógł i w siły urósł, on jeden stanął do walki ze śmiercią.
Człowiek wspaniały!
Odtąd on przyrodzie chce nadawać kierunek, lecz czy mu się to uda, nie wiadomo. W informację, która wymodelowała jego hominidalne tworzywo, wkłada własną informację na świadomy użytek i cel, choć - niezbyt się jeszcze orientując - działa czasami na biologiczną szkodę.
Na razie człowiek znajduje się na etapie gospodarki pierwotnej, jeżeli chodzi o produkcję informacji naukowej. Rozpatrując rzeczywistość przyrodniczą, otrzymuje zbyt wiele trocin informacyjnych. Rozkosz, jaką odczuwa na widok morza informacyjnego, jest doznaniem prymitywnym; nie opanował jeszcze tego stadium ekonomiki informacji, w którym wszystko zacznie się sprowadzać do nadmiernej podaży i związanej z tym inflacji, przez co koszty jednego bitu informacyjnego będą niewspółmiernie wielkie w porównaniu z jego wartością nabywczą. Tymczasem człowiek do pomocy w przelewaniu informacyjnego morza zaangażował, prócz własnego mózgu, mózg elektronowy. Stare przysłowie bowiem mówi, że co dwóch, to nie jeden. W liczeniu tak. Ale w myśleniu pozostaje tylko jeden.
Komputer niekiedy dławi się nadmiarem informacji, sapiens natomiast jest zdania, że każdą jej ilość przełknie. A może jeszcze nic nie wie o ubocznym działaniu nadmiernej ilości informacji na ustrój? Informacją dla żywego ustroju nie jest tylko to, co informatycy wymyślili i co pragną przedstawić jako celowe działanie. Najgorszy wydaje się informacyjny szum, który - mimo całej rzekomej jednostajności - jest informacyjnym biciem w werbel kory mózgowej. Monotonia informacyjnego szumu jest nie mniej skuteczna niż krople wody drążące skałę. Nieustający zalew informacji jest najlepszym sposobem dezintegracji układu. Zaczyna się proces odwracania ewolucyjnej drogi od koordynacji.
Jedno wydaje się coraz bardziej prawdopodobne inflacja informacji zagraża nauce w taki sam sposób, jak inflacja pieniądza gospodarce. Do pewnych granic informacja jest intelektualnym bogactwem, dalej poczyna niebezpiecznie zwiększać się jej podaż, tym samym - zmniejsza się jej wartość. Ponadto bity informacyjne stają się w nauce nieproporcjonalnie drogie w porównaniu z ich wartością użytkową.
Informacja zdaje się wykazywać wszelkie cechy piany, a więc zwiększa wizualnie objętość, robi wrażenie olbrzymiej masy mimo swego niewielkiego ciężaru. Informacja daje się łatwo spulchniać. Po wyschnięciu jest informacyjnym pyłem. Tylko przy tych właściwościach informacji może powstać paradoks bezmiernej ilości bitów produkowanych w biologii i psychologii oraz niemożności kondensacji, tego pyłu informacyjnego w kształtkę orzekającą, co to jest życie, kim jest człowiek, co to jest świadomość. Czarodziejskie słowo "informacja" bywa złudne, a nawet niebezpieczne, jak wszystko, co jest produkowane bez zastosowania filtrów logiki.
Na żadnym chyba odcinku nie daje się tak namacalnie wyczuć różnicy między sapiensem i electronicusem, jak w odbiorze informacji. Fizjologia podzieliła mózg na administracyjne sfery działania informacji poprzez okna receptorowe. Reszta powierzchni ciała zastała niejako wyjęta spod informacyjnego nacisku. W dodatku okna receptorowe działają selektywnie i w określonej ściśle skali, zasłaniając widok dolnej i górnej granicy pasma. Z bogactwa środowiskowego pozostał tylko ujednolicony odbiór informacji, mimo specyficzności zmysłów (światło, dźwięk, temperatura, ból, smak, zapach, grawitacja), zawsze przekazywany w jednakowy sposób przez zmianę stanu elektrycznego w mózgu. Drugim szczegółem świadczącym o scalonym układzie jest brak ścisłych granic na mapie mózgu; widać na niej raczej pewne rejony o większym prawdopodobieństwie zmysłowej recepcji promieniujące na sąsiednie rejony mózgu. Mimo specyficzności odbioru poprzez receptory zmysłowe, mózg działa jako funkcjonalna całość.
Jak mózg integruje swoje 14 miliardów elementów, czyli, innymi słowy, jak tę żywą i czującą masę ugniata informacja? Otóż to właśnie. Wystarczy wziąć pod uwagę jeden rodzaj informacji - elektromagnetyczną. Kompatybilność elektromagnetyczną, czyli wzajemne uzależnienie urządzeń i ludzi, wymyślono w telekomunikacji niedawno, przyroda natomiast uwzględnia ją od chwili powołania życia. Interakcja bowiem życia i fal elektromagnetycznych jest odwiecznym zagadnieniem na Ziemi. Wnikanie fal elektromagnetycznych w ludzki mózg jest tylko filogenetycznym epilogiem całej sprawy, może dlatego tak bardzo znamiennym dla zrozumienia postawianego wyżej problemu.
Biolog bardzo często nie zna skutecznej metody badania biosfery, ta zaś interesującego zagadnienia rozwiązała wcześniej, zanim w ogóle w historii życia powstał projekt człowieka. Z braku metod sypią się serie badań empirycznych, mnożą wyniki, narastają sprzeczności, oscylują interpretacje, aż stają w martwym punkcie. Z termicznego działania mikrofal wycofano się szybko, choć wzbudziło ono początkowo wiele entuzjazmu, okazało się bowiem, że niskie natężenie mikrofal nie daje skutków termicznych wiążących się z widoczną zmianą biochemicznego behawioru. Rośnie więc informacyjna "kasza" wyników, powiększa magazyn danych, ale nie wyjaśnia niczego po upadku poglądów o termiczności oddziaływań. Trudno zresztą odpowiedzieć na pytanie o mechanizmy działania fal elektromagnetycznych, wychodząc z biochemicznego schematu życia stworzonego dla zgoła innych potrzeb. Bez przyjęcia bioelektronicznego modelu niepodobna znaleźć sensownego wyjaśnienia skutków Mikołajczyk, 1974).
Bardzo mało wiemy o ewolucji wstecznej. Postęp ewolucyjny może się bowiem również dokonywać przez "wygaszenie" zbędnego elementu za cenę rozwoju innego. Skąd się wzięło tak zwane trzecie oko u ryb smoczkoustych i płazów? Wyjaśnienia można szukać w pozostałej do dziś u wyższych kręgowców aktyw rej linii podwzgórze-przysadka-gonady, podlegającej wpływom szyszynki, a ta zdaje się stanowić stary - mierząc czasem filogenetycznym - fotoreceptor. Czy istnieje w niższych grupach rozwojowych recepcja mikrofal i fal długich elektromagnetycznych? A może istnieje szczątkowo u człowieka, tylko nie zostały jeszcze zlokalizowana? W każdym razie reakcja układu nerwowego i mózgu na mikrofale, jeśli odpada efekt termiczny, wydaje się bardzo zagadkowa i dosyć swoista. W każdym razie mózg nie zajmuje się - jak fizycy - szczegółami zabawy polegającej na badaniu reakcji pojedynczej molekuły na falę elektromagnetyczną, nie przemnaża wyników przez 12X10do21 drobin i nie segreguje ich na wibracje, rotacje czy oscylacje. Gdyby tak postępował, do tej pory nie odkryłby zapewne najdłuższej fali płynącej z Kosmosu. Okazało się, że nie znany wektor elektryczny dociera do Ziemi co 100 sekund. Zaangażowano więc mózg do rozwiązania zagadki. To jasne, taka częstotliwość dowodzi długości fali elektromagnetycznej równej 30 milionom kilometrów.
Nie kończy się jednak na tym sprawa odbioru informacji przez scalony układ mózgu. Aerozol, który do niedawna tylko zanieczyszczał pyłami atmosferę, okazał się ostatnio również elektryczny jako nośnik ładunków. Ujemne ładunki trafiają z jakimś upodobaniem w tkankę nerwową i mózg, podwyższając ich zapotrzebowanie na tlen i wydalanie dwutlenku węgla. Wdychanie ujemnego aerozolu zwiększa amplitudę elektroencefalogramu w różnych częściach kory mózgowej. Odwrotnie - dodatnie zjonizowanie zmniejsza częstotliwość rytmu elektroencefalogramu. Co więcej, ujemny aerozol doskonale działa na sen i likwiduje potrzebę używania uspokajających środków farmakologicznych. Liczba przenoszonych elektronów zależy od wielkości cząstki. Cząstka o średnicy równej jednej dziesiątej części mikrona transportuje 7,2X10do4 elektronów, o średnicy pół mikrona - już 7,9X10do5 elektronów, o średnicy pięciu mikronów - nawet 2,3 X 10do7 elektronów. Gdyby zaś cząstkę uważać za sześcian o krawędzi równej pięciu mikronom, to takich sześcianików zmieściłaby się w jednym centymetrze sześciennym aż 15 000 000, a ich łączna powierzchnia wynosiłaby 12 000 centymetrów kwadratowych. Oczywiście dla organizmu jest najkorzystniejsza mieszanka jonów ujemnych i dodatnich w odpowiedniej proporcji (Portnow, 1976).
Mechanizmy penetrowania aerozolu w układ nerwowy i mózg nie są jeszcze wyjaśnione; czeka nas wiele badań, ujawni się rozrzut wyników, sprzeczności itp., jak w przypadku działania pól elektromagnetycznych.
Precyzja, szybkość, niezawodność, plastyczność odbioru, zwrotność mózgu - wymagają kolektywnego funkcjonowania wszystkich drobin i komórek, inaczej mózg spóźniłby się z przemiałem niezwykłej ilości informacji, którą musi skoordynować, odmierzyć, rozprowadzić. Procesy chemiczne i elektrochemiczne znają zbyt dużą bezwładność, podobnie jak procesy molekularne. Najodpowiedniejsze wydają się procesy elektroniczne w układach scalonych.
Mózg - informacyjny trawieniec - każdą liczbę bitów wchłonie, przemiesza, na zewnątrz wyrzuci, nową dawkę przewidzi, nie potrafi tylko powiedzieć, jak działa, jak jest sam skonstruowany. Ten przedziwny twór został umieszczony w większym futerale somy (97 procent), bez której nie może się obyć, podobnie jak ona bez niego. A może w tym całym układzie kursuje kolektywna "ciecz elektryczna", która przenosi impulsy hydrodynamicznie i elektrodynamicznie? Kolektywność działań wydaje się bezdyskusyjna. A reszta wniosków? Co na to electronicus?
Electronicus wykazuje odmienną reakcję na informację środowiskową. Na powierzchni jego ciała, charakteryzującej się maksymalnym zagęszczeniem ładunków, nie ma strefy bezinformacyjnej. Wychodzi on na spotkanie środowiska wyposażony nie tylko w organy zmysłowe. Spośród całego pasma fal elektromagnetycznych receptor wzroku wybiera wprawdzie tylko fale o długości 390-725 nanometrów, ale i reszta widma elektromagnetycznego jest odbierana przez całą masę białkowych półprzewodników. Organ zmysłu jest szczególnym przypadkiem uwrażliwienia na niewielki wycinek pasma.
Organ słuchu nie jest u niego jedynym kanałem do odbierania dźwięku. Do ucha docierają tylko dźwięki w zawężonej skali słyszalności 16-20 000 herców, Homo electronicus zaś "słyszy" całą masą białkowych piezoelektryków, w szerokiej skali częstotliwości zarówno infradźwięków, jak i naddźwięków. "Słyszy" zmianą polaryzacji i strykcją piezoelektryków organicznych w tej samej rytmice, co fala akustyczna. Jego sonosfera jest szersza i bardziej rozhałasowana, niż to najsubtelniejsze ucho jest w stanie odebrać. Electronicus słyszy nawet wtedy, gdy jego uszy donoszą mu o zupełnej ciszy. Co więcej, jego piezoelektryki w polu elektromagnetycznym poczynają grać kwantową melodię, strykcja bowiem dokonuje się w synchronizacji z częstotliwością wektora elektrycznego, emitując kwantowoakustyczną falę. Electronicus nigdy nie ucieknie od informacji, odbiera ją przeraźliwie szeroko i subtelnie. Nawet środowisko chemiczne - rozcieńczone w wodzie, czyli zjonizowane, lub rozproszone w powietrzu jako aerozole - odbiera on nie w skali smakowo-węchowej, ale jako donory lub akceptory elektronów.
Jedyna rada, którą zresztą życie wykorzystało po namyśle trwającym około trzech miliardów lat - wygasić ten uniwersalny odbiór przez wyodrębnienie recepcji informacyjnej, z jej głębokością oraz intensywnością odbioru, w zacieśnionym paśmie i z jednoczesną świadomością tego odbioru. Tak życie wystawiło na powierzchni elektronicznego układu scalonego anteny receptorów zmysłowych. Świadomość tego odbioru wycisza pasmo na dwóch jego krańcach. Oczywiście sapiens myli się, gdy sądzi, że tylko w tym przedziale odbiera informację, utożsamiając ją ze świadomością. Układ scalony jest multireceptorem pełnego pasma, które odbiera w znacznie słabszym stopniu niż zmysłami, ale za to ustawicznie.
Electronicus wie, że wprawdzie nie zaraz, ale na pewno w przyszłości strefa ciszy informacyjnej będzie konieczna, bez względu na to, czy się ktoś będzie czuł już electronicusem czy nadal sapiensem. Wygaszanie informacji będzie jedyną drogą regeneracji układu scalonego i jego podukładu - mózgu. Mechanizm został obliczony przez przyrodę na normalną podaż informacyjną, a nie na lawinowy zryw produkcyjny dzięki generatorom uruchomionym przez człowieka. "Higiena informacyjna" będzie nie mniej ważnym działem badań niż środki generujące informację oraz ich konstrukcja i wydajność. Technika nie zna wprawdzie ograniczeń, poza wytrzymałością materiałową, ale skończone są możliwości organizmu jako układu scalonego i powszechnego odbioru informacji w pełnym paśmie.
Strefa ciszy informacyjnej nie ma charakteru wyłącznie akustycznego, jak można by sądzić, lecz również elektromagnetyczny, a nawet chemiczny. Chemiczna, elektromagnetyczna i akustyczna strefa ciszy jest wizją ochrony środowiska w odczuciu Homo electronicus, o ile ma nie dojść do informacyjnej katastrofy. Informacja kształci i rozwija, była bezsprzecznie czynnikiem dynamizującym ewolucję biosfery aż do wytworzenia człowieka włącznie. Nadmiar informacji, podobnie jak nadmiar skutecznych leków i najlepszego jadła, może się okazać ujemny w skutkach. Alkoholik określiłby to jednoznacznie: "Informację w nadmiarze trzeba zwymiotować." Przy pewnym bowiem natężeniu i zbytnim urozmaiceniu poczyna ona ogłupiać. Wprawdzie w przyszłości po dokładniejszym opracowaniu odbioru informacji przez elektroniczny układ scalony organizmu będzie można podjąć staranie o celowe strojenie ekosystemu informacyjnego, na razie jednak występuje lęk przed informacją.
Przyszłe pokolenia wyrażą to lapidarnie: ludzie w XX wieku, czyli w epoce drugiego średniowiecza, cierpieli na horror informationis. Sami stworzyli informację i sami wymyślili lęk przed nią.
Autor: Włodzimierz Sedlak