Star Trek Endevour Nebi 2


Star Trek Endevour "Nebi"

autor: Martin Kirk

Część I

Endevour od kilku godzin znajdował się na skraju obłoku protoplanetarnego, otaczającego bardzo młodą gwiazdę typu O. Obłok był niezwykle gęsty. Jego struktura była jednak zastanawiająca. Jego drobiny miały rozmiary od kilku milimetrów do dwóch metrów. Takie obłoki były bardzo rzadkie. Zbadano ich dopiero kilka. To było wspaniałe odkrycie dla naukowców z USS Endevour. Z powodu dużej gęstości obłoku czujniki miały ograniczony zasięg. Endevour musiał wejść w niego, by naukowcy mogli go dokładnie zbadać i sklasyfikować. Statek powoli ruszył do przodu. Obłok zaczął gęstnieć coraz bardziej.
- Analiza. - powiedział Russ siedząc w swoim fotelu
0x08 graphic
- W obłoku unoszą się drobiny magnezu i chromu. Czujniki mają ograniczony zasięg. - powiedział Savok - Podobnie jak na skraju obłoku. Średni rozmiar drobin nie przekracza pięćdziesięciu centymetrów. Drobiny składają się głównie z żelaza, krzemu i niklu.
- Wydłużyć zasięg deflektora do maksimum i zmniejszyć prędkość w razie, gdybyśmy napotkali jakieś większe części. - rozkazała pani komandor.
- Kapitanie, jeżeli będziemy dalej wchodzić w obłok, to stracimy łączność z flotą. - powiedział Donner.
- Kontynuować. - rozkazał Russ.

Endevour bardzo powoli posuwał się na przód w obłoku. Ekipy naukowe zaczęły pobierać próbki. Z szybkich analiz wynikało, że oprócz krzemu, niklu i żelaza znajdują się także różnego rodzaju tlenki, a na w jednej z próbek odkryto nawet obecność aminokwasów. Obłok był dużą fabryką chemiczną. Oprócz drobnych, stałych cząstek, można było napotkać skupiska różnych gazów takich jak wodór, czy metan. Obłok był na tyle duży, że grawitacja masy utrzymywała składniki w jako takiej spójności.
- Kapitanie, czujniki wykryły potężne wyładowania elektryczne w pobliskim zagęszczeniu pyłowo gazowym. - zameldował Savok - Wykrywam silne prądy grawitacyjne.
- Jak silne? - zapytał kapitan.
- Nasze silniki impulsowe mogłyby nie dać rady. - stwierdził po chwili Savok - Zalecam ominięcie...
Nagle nastąpił potężny wstrząs. Savok chwycił swoją konsolę, by się nie przewrócić. Pani komandor, która stała przy konsoli pilotów wpadła na podporucznik Mailię.
- Co to było? - zapytał kapitan - Raport o uszkodzeniach.
- Zostaliśmy trafieni przez jedno z pobliskich wyładowań. - zameldował Savok.
- Wszystkie systemy sprawne. - odpowiedziała porucznik Peterson.
- Wynośmy się stąd. - powiedział kapitan.
Po chwili nastąpił kolejny wstrząs. To było drugie wyładowanie, które trafiło Endevour. Przebiło osłony i trafiło w lewą gondolę warp. Po konsoli pilotów przebiegły iskry elektryczne. Mailia nie zdążyła zabrać ręki i została porażona. Spadła z fotela i leżała bezwładnie na podłodze. Pani komandor podbiegła do niej. Kobieta żyła, jedna była nieprzytomna. Na jej dłoni było widoczne silne poparzenie.
- Jest nieprzytomna. - powiedziała pani komandor - Przejmuję jej stanowisko.
- Russ do ambulatorium. - powiedział kapitan - Ekipa medyczna na mostek.
Pani komandor zajęła miejsce Mailii. Pomimo wyładowania konsola była ciągle sprawna.
- Kapitanie nie mamy kontroli nad okrętem. - zameldował po chwili Sulu - Silniki nie reagują. Idziemy stałym kursem.
- Maszynownia. Co się dzieje?
- Wyładowanie spowodowało spięcie w obwodach deflektora nawigacyjnego. - zameldował po chwili Nimitz - Muszę wymienić kilka procesorów, to potrwa kilka minut.
- Nie mamy czasu. Potrzebuję kontroli natychmiast.
- Nie mogę nic na to poradzić.

Endevour zbliżał się nieuchronnie w kierunku jednego z prądów grawitacyjnych. Piloci robili wszystko, żeby zmienić kurs, ale statek nie reagował. Savokowi udało się przywrócić czujniki. Prądy były bardzo szerokie, kilkanaście razy większe niż okręt. Otaczało je pole, podobne do tego jakie wytwarzają cewki w gondolach warp. Czujniki miały zbyt ograniczony zasięg, by zbadać z jaką prędkością poruszają się cząstki w strumieniu.
Kiedy Endevour dotarł na skraj strumienia, nastąpiło ogromne szarpnięcie i statek został wciągnięty do wnętrza strumienia, układając się dziobem w kierunku ruchu strumienia. Statkiem bardzo trzęsło. Pochłaniacze inercyjne nie nadążały z kompensacją drgań. Pani komandor spojrzała na ekran. Widać było tylko jasne pasma rozgrzanej materii, która poruszała się wraz ze statkiem. Savok cały czas próbował ustalić z jaką prędkością porusza się strumień.
- Stan osłon? - zapytał kapitan.
- Trzymają. - stwierdził oficer taktyczny.
- Kapitanie. - zameldował Savok - Cząstki strumienia otoczone są polem, podobnym do tego, jakie wytwarzają nasze gondole warp. Sądzę, że cząstki strumienia poruszają się z prędkością warp.
- Jaka jest jej wartość? - zapytał Russ.
- Niestety nie mogę tego określić. - odpowiedział oficer - Z pewnością większą niż warp dwa, koma pięć.
- To niewiarygodne. - mruknął Russ - Naturalne pole warp...

Po kilku minutach krążenia wokół wraz ze strumieniem, statek został wyrzucony z obłoku z ogromną prędkością. Zaczął zwalniać i zatrzymał się pół roku świetlnego od centrum układu.
- Raport. - powiedział kapitan.
- Wszystkie układy sprawne. - zameldował oficer operacyjny.
- Stery działają. - odezwał się Sulu. - Jesteśmy pół roku świetlnego od obłoku.
- Co mogło być źródłem tego pola? - zapytał kapitan.
- Mam niewyraźny zapis z czujników. - mówił Savok - Źródłem pola mogą być minerały zawarte w cząstkach strumienia.
- Gdybyśmy pobrali próbki, moglibyśmy to zbadać. - zaproponowała pani komandor - To mogłoby być bardzo ciekawe odkrycie. O ile wiem, nie spotkano jeszcze naturalnych generatorów pola warp.
- Zawracamy. - rozkazał Russ - Panie Savok proszę przygotować sondę do pobrania próbek nie będziemy wchodzić w obłok.
- Tak jest.
Endevour wrócił do miejsca, w którym wszedł do obłoku. W tym czasie Savok wraz z Nimitzem przygotowali sondę do pobrania próbek materiału. Należało stworzyć specjalny magnetyczny pojemnik, który utrzymałby wirujące cząsteczki. Sondę należało także zabezpieczyć przed niezwykłymi warunkami panującymi w obłoku.

Statek przyleciał do miejsca, w którym wszedł w obłok. Zgodnie z teorią oficera naukowego sonda powinna zostać wyrzucona z obłoku podobnie jak Endeovur. Jej masa była jednak zbyt mała, żeby zdać się na siły na nią oddziałujące. Dlatego też Savok odpowiednio zaprogramował kurs sondy oraz momenty włączenia silników. Zgodnie z założeniami, po wyjściu z obłoku sonda zacznie nadawać sygnał podprzestrzenny. Ze względu na to, że obłok był nieprzenikalny dla sygnałów podprzestrzennych, Endevour będzie musiał wyruszyć na poszukiwania sondy, jeżeli nie zostanie ona wyrzucona w zasięgu jego czujników. To zaś może potrwać nawet kilkadziesiąt godzin. Według oficera naukowego gra jest warta świeczki.

Operacja się rozpoczęła. Sonda została wystrzelona w kierunku obłoku. Po chwili nastąpiła utrata łączności, tak jak przewidywano. Teraz należało czekać. Zgodnie z programem silniki sondy powinny uruchomić się w ciągu piętnastu minut po wejściu w obłok. Nastały długie minuty oczekiwania. Według obliczeń i symulacji Savoka, sonda powinna wylecieć z obłoku najpóźniej za trzydzieści minut. Jak się okazało po owych trzydziestu minutach, że sonda nie wyleciała w zasięgu czujników. Endevour wyruszył więc na poszukiwania sondy.
Dowodzenie mostkiem przejął porucznik Savok. Pani komandor oraz kapitan udali się do mesy oficerskiej. Russ kończył swoją wachtę. Nie był jednak zmęczony. Nie był także głodny. Zamówił jedynie herbatę indyjską. Tora zaś był potwornie głodna i przemęczona. Od kilku dni nie mogła się wyspać, gdyż prześladowały ją koszmary senne. Już od czterech dni co noc śni jej się, że znajduje się na Bajor w czasie okupacji. Jej wioska jest bombardowana przez Kardasjan. Na oczach kobiety giną wszyscy, tylko ona przeżywa. Nikomu jeszcze o tym nie mówiła. Zaczęło ją to niepokoić, ale nie chciała o tym z nikim rozmawiać.

Russ usiadł jak zwykle w roku przy iluminatorze. Siadał tu zawsze, tyłem do okna, aby widzieć całą mesę. Zawsze można było go spotkać z tabliczką, na której zapisane były raporty z poszczególnych wacht. Zawsze był sam. Teraz jednak miał towarzyszkę, która bardziej była zainteresowana jedzeniem niż rozmową. Kiedy skończyła, spojrzała na kapitana. On zaś popijał swoją zimną herbatę i przyglądał się kobiecie siedzącej kilka stolików dalej. Była bardzo młoda. Miała długie do ramion ciemne kasztanowe włosy, ciemne oczy.
- Chorąży Holmes. - mruknęła Tora nabierając na widelec ostatni kawałek kolacji - Dopiero po akademii. Za młoda.
- Nerys... - zmarszczył brwi Nathan - O czym ty myślisz?!
- Kapitanie. - powiedziała cicho kobieta - Mam osobiste pytanie. Dlaczego pan sobie kogoś nie znajdzie?
- Hmm... - mruknął kapitan mrużąc oczy - Nigdy więcej... pierwsza.
- Przepraszam, jeżeli pana uraziłam. - powiedziała po chwili skruszona Nerys.
- Powiedz mi dlaczego cię to tak interesuje?! - zdziwił się Russ.
- Nikt nie powinien żyć w samotności. - mruknęła kobieta spuszczając oczy w dół.
- Twoje pojęcie samotności jest trochę dziwne.
- Kiedy wchodzę do kwatery... jestem sama. - westchnęła Tora - Czasami jest mi smutno.
- Nie masz przyjaciół?! - zdziwił się kapitan.
- Sama nie wiem... - kobieta posmutniała - A pan. Czy jest pan moim przyjacielem?
- Na swój sposób... - mówił Russ - Tak, chyba jesteśmy przyjaciółmi. Nie możemy jednak zapominać, że jesteśmy na okręcie Federacji i obowiązują nas pewne zasady.
- Czy będę mogła czasem przyjść i porozmawiać? - zapytała nieśmiale Nerys.
Russ był bardzo zaskoczony. Po raz pierwszy rozmawiał ze swoją podwładną o takich sprawach i w taki sposób.
- Oczywiście... - uśmiechnął się kapitan.

Nerys była jeszcze młoda. Russ już kilka razy zastanawiał się dlaczego tak piękna kobieta nie znalazła sobie żadnego partnera. Spora część załogi statku była samotna. Tak więc Nerys nie była sama.
- Czujesz się samotna? - zapytał kapitan.
- Kiedy ostatni raz byłam na Bajor, odwiedziłam swoje dawne przyjaciółki. - mruknęła Nerys patrząc w swój pusty talerz - One wszystkie mają już swoje rodziny. Chciały być miłe, ale ja czułam, że traktują mnie inaczej. Było mi bardzo przykro.
- Może partia golfa poprawi ci humor. Zapraszam cię do holodeku. - zaproponował kapitan. Nerys zgodziła się natychmiast.
Savok wytrwale siedział w fotelu kapitańskim. To już była czwarta godzina, odkąd kapitan przekazał mu dowództwo. Po sondzie nie było ani śladu. Savok wiedział, że to dopiero początek poszukiwań i prawdopodobieństwo odniesienia sukcesu jest niewielkie.
- Czujniki wykryły ślad jonowy sondy. - powiedziała porucznik Peterson - Sygnatura zgodna z wystrzeloną sondą.
- Panie Sulu. - zwrócił się Savok do pierwszego pilota - Wyznaczyć kurs.

Endevour udał się tropem jonowym sondy. Savok przewidywał, że sonda może znaleźć się bardzo daleko od obłoku, nawet kilka lat świetlnych. Jak każdy Wolkan Savok był pozbawiony emocji. Nie myślał o niczym innym niż o właściwym wykonaniu zadania oraz przewidzeniu wszystkiego, co mogłoby się zdarzyć oraz wyznaczyć stopień prawdopodobieństwa danego zdarzenia. Według Russa Savok był aż nazbyt dokładny. Czasami jego wypowiedzi były dość śmieszne. Na przykład, gdy pani komandor pytała go ile czasu trwa już jego wachta zwykły był odpowiadać: cztery koma siedem godziny. W uszach Nerys brzmiało to dość zabawnie, jednak jego to wcale nie bawiło. Może dlatego nie miał wielu bliskich przyjaciół na statku. Wszyscy uważali go za sztywniaka.
Po godzinie lotu śladem sondy, czujniki Endevour wykryły silny impuls neutrinowy nieznanego pochodzenia.
- Wyjść z warp. - rozkazał Savok - Zlokalizować źródło rozbłysku.
0x08 graphic
- Nie możemy zlokalizować źródła. - odpowiedział zastępca oficera naukowego. - Ale chwileczkę... Wyładowanie tachnionowe z przed dziobem okrętu. To ujawniający się statek.
- Identyfikacja? - zapytał natychmiast Savok.
- Klingoński krążownik klasy Vor'cha. - odpowiedział oficer taktyczny.
- Żółty alarm. Mostek do kapitana i pierwszego oficera, proszę zgłosić się na mostek.
Kapitan bardzo szybko pojawił się na mostku. Pani komandor weszła tuż za nim.
- Nawiązać łączność. - rozkazał kapitan.
- Brak odpowiedzi.
- Sytuacja taktyczna?
- Mają rozładowane uzbrojenie, tarcze wyłączone. - zameldował oficer taktyczny.
- Ponowić wezwanie.
- Brak odpowiedzi. - powtórzył się Donner
- Oznaki życia? - zapytała pani komandor siadając na swoim miejscu?
- Brak.
Kapitan i pierwszy oficer spojrzeli po sobie. Klingońskie krążowniki można było spotkać w różnych częściach kwadrantu Alfa. Nigdy jednak nie zdarzało się by ów krążownik był całkiem sprawny a na pokładzie nie było ani śladu życia. Zwykle załoga aż paliła się do walki, by zginać w ogniu chwały.
- Czy to może być zasadzka? - zapytał kapitan.
- Nie sądzę. - odpowiedział oficer operacyjny - Reaktor na statku pracuje na minimalnej wydajności. Większość systemów jest wyłączona. Działa tylko podtrzymywanie życia. Żadnego podejrzanego promieniowania.
Russ zastanawiał się. Coś było nie w porządku. Żaden statek nie lata sam, chyba że jest zaprogramowany. Jednak do czego został zaprogramowany ten krążownik. Kapitan bardzo chciał się tego dowiedzieć. Jednak chciał, by posyłanie drużyny zwiadowców było ostatnią rzeczą jaką należałoby zrobić.
- Czy uda się uzyskać podgląd mostka z kamer? - zapytał kapitan.
- Większość systemów jest wyłączonych. - stwierdził oficer operacyjny - To jest niemożliwe. Nie wiem, czy przy łączonych systemach będzie to możliwe.
- Kapitanie?! - odezwała się pierwsza.
- Wiem. - odparł Russ. Wiedział, że Nerys nie może doczekać się wysłania zwiadu, gdyż wie, że będzie nim dowodzić. - Ale musicie uważać. Proszę uzbroić drużynę w miotacze tetrionowe.

Drużyna składała się głównie z ochrony. Dowodziła jak zwykle komandor Tora. Obok niej na platformie transportera stanęła porucznik Peterson oraz porucznik Curzon. Za nimi stało dwóch chorążych z ochrony. Wszyscy byli uzbrojeni w miotacze tetrionowe.
- Energia. - powiedziała pani komandor do chorążego obsługującego transporter.
Drużyna zwiadowców zmaterializowała się w ciemnym korytarzu. Był pusty. Porucznik Peterson wyjęła tricoder. W jego zasięgu nie było żadnych form życia. Nikt jednak nie opuścił broni. Wszyscy trzymali ją w pogotowiu. Nikt z drużyny nie był jeszcze na żadnym klingońskim okręcie. Nie znano także dokładnych planów tego statku, więc dostanie się do mostka - gdzie można było uzyskać odpowiedź na pytania.
Jak na większości klingońskich statków we wszystkich pomieszczeniach panowała ponura, ciemna atmosfera. Światło było mizerne, ledwie było widać korytarz. Na domiar złego część oświetlenia była wyłączona. Paliły się tylko lampy awaryjne. Prosto można było wywnioskować, że ogłoszony był najwyższy stopień gotowości. Drużyna poruszała się powoli na przód. Pierwsze szły porucznik Peterson i komandor Tora za nimi szef ochrony oraz dwóch chorążych zabezpieczających tyły.
Tora rozglądała się dookoła uważnie. Nagle wśród sumów reaktora usłyszała dziwny dźwięk, jakby niezwykle szybkie metaliczne tykanie. Nie było głośne, trwało dosłownie ułamek sekundy.
- Słyszeliście to. - szepnęła Tora.
- Co? - zapytała porucznik Peterson.
- O znowu.
- Nic nie słyszę.
Dźwięk ustał. Tora zaczęła się zastanawiać, czy nie miała jakiegoś przewidzenia. Tylko ona usłyszała ten dźwięk. Wzięła do ręki swój tricoder. Nic jednak ni wykryła. Żadnej żywej istoty.

Drużyna powoli minęła kilka połączeń korytarzy. Tricoder dalej nie wskazywał obecności żadnych form życia.
- Zostało nam do mostka jakieś pięćdziesiąt metrów. - powiedziała Peterson - Tym korytarzem, prosto.
Kapitan był zaniepokojony. Jeszcze nigdy nie martwił się o zwiad tak jak teraz. Nic dziwnego. Sytuacja była bardzo nietypowa. Opuszczony klingoński krążownik. To nie wróżyło nic dobrego.
- Kapitanie, straciliśmy kontakt z grupą zwiadu. - poinformował chorąży Manley.
- Jaki jest tego powód?
- Czujniki wykryły pole tłumiące wokół całego statku. - poinformował Manley - Przed kilkunastoma sekundami go nie było.
- Czy jest jakaś możliwość przebicia się? - zapytał kapitan.
- Nie wiem. - wzruszył ramionami oficer operacyjny - Sygnatura pola nie przypomina żadnej znanej. Potrzebny będzie szereg symulacji. To może potrwać.
- Wykonać!

W korytarzu znów rozległo się metaliczne tykanie. Było głośniejsze niż to poprzednie. Wszyscy je usłyszeli. Dochodziło zza pleców zwiadowców. Odgłos się zbliżał. Wszyscy skierowali tricodery w stronę tunelu z którego przyszli. Nie wykrywały one śladów życia. Porucznik Peterson przestawiła swój na wykrywanie ruchu. Po chwili otworzyła szeroko oczy. Tricoder dał wyraźne odczyty.
- Wykrywam ruch, dwadzieścia metrów od nas. - powiedziała - Ponad sto pięćdziesiąt małych obiektów. Zbliżają się bardzo szybko.
- Tora do Endevour, pięcioro do zabrania. - krzyknęła pani komandor naciskając komunikator. Jednak bez efektu - Tora do Endevour... Straciliśmy kontakt ze statkiem.
Wszyscy stali w milczeniu i czekali na nieznane. Serce Josephine Peterson zaczęło bić bardzo szybko. Podniosła broń do góry. Czekała. Zerknęła na tricoder. Obiekty były już kilka metrów od nich. To był jej pierwszy zwiad i pierwszy raz poczuła, że jej życie jest poważnie zagrożone. Nigdy jeszcze nie doświadczyła czegoś takiego. Zaczęła się bać. Zauważyła jak ręce jej drżą. Po chwili upuściła tricoder. Obok stała Tora. Spojrzała na Peterson.
- Spokojnie. Nie damy się, cokolwiek to jest. - powiedziała uśmiechając się.
Po chwili z ciemnego korytarza wyłonił się pierwszy obiekt. Wyglądał jak pająk, jednak był błyszczący. To była sztuczna konstrukcja. Tak duże pająki Tora widziała jedynie na Bajor. One jednak nie były jadowite. Stanowiły bardzo smaczną potrawę, jeżeli były odpowiednio przyrządzone. Te jednak miały najprawdopodobniej inne zamiary. Od żywych pająków różniły ich metalowe duże szczęki, które były bardzo duże i zapewne ostre. Tora dostała gęsiej skórki na rękach i przez plecy przebiegł jej zimny dreszcz.

Nagle pierwszy z pająków wybił się i rzucił wprost na jednego z chorążych. Tora strzeliła. Kula tetrionów dosięgła pająka rozbijając go na drobne kawałeczki. Reszta drużyny poszła za jej przykładem i zaczęła strzelać do obiektów. Nie było łatwo je trafić. Były bardzo małe. Treningi w strzelaniu z miotacza tetrionowego jednak na coś się przydały. Białożółte kule raz po raz trafiały agresywne urządzenia. Pająki eksplodowały jeden po drugim. Pająków jednak było coraz więcej. Teraz chodziły już po suficie i stamtąd próbowały wskoczyć na któregoś ze zwiadowców.
- Wycofujemy się w kierunku mostka. - rozkazała Tora - Peterson, pójdziesz pierwsza i otworzysz drzwi. Kiedy będzie gotowe - krzycz. Twoim zadaniem będzie szybko zamknąć drzwi za nami.
Porucznik Peterson wycofała się i pobiegła w kierunku drzwi mostka. Podeszła do panelu kontrolnego. I nacisnęła kilka przycisków. Wejście było zablokowane. Kobieta rozpoczęła próbę obejścia blokady. Nie było to proste. Pająków było coraz więcej. Czworgu pozostałym było coraz trudniej odeprzeć ich atak.
- Gotowe! - krzyknęła Peterson.
- Teraz! - krzyknęła Tora.
Wszyscy odwrócili się i zaczęli biec. Pająki zareagowały na ucieczkę. Rzuciły się w pogoń za uciekającymi. Jeden z nich, który był najbliżej biegnącego chorążego rzucił się na niego i wskoczył mu na plecy. Swoimi metalowymi szczękami zaczął wgryzać się w jego ciało. Mężczyzna upadł na podłogę wijąc się z bólu. Tora i Curzon oddały kilka strzałów, by powstrzymać roboty. Drugi z chorąży zaś próbował podejść i wyciągnąć towarzysza z potrzasku. Jednak ostrzał nic nie dawał. Jeden po drugim pająki obsiadały leżącego chorążego.
- Nie możemy nic już zrobić. - powiedziała Tora patrząc jak z ciała człowieka wypływa długa stróżka krwi - Szybko na mostek!

Pozostałym przy życiu udało się. Dotarli na mostek. Peterson zaryglowała drzwi zaraz za Torą, która wpadła ostatnia. Położyła broń na podłodze i uklęknęła. Nie mogło do niej dotrzeć to, że przed chwilą zginął na jej oczach człowiek, członek załogi Endevour, za którego była odpowiedzialna. Wiedziała, że to kiedyś może się zdarzyć, ale zawsze modliła się, o to by jednak nigdy do tego nie doszło. Peterson także była bardzo wystraszona. Ona także widziała wszystko, co się działo. Wszyscy byli zdezorientowani. Na kilka dłuższych chwil zapanowała grobowa cisza. Zza drzwi mostka było tylko słychać skrobanie. Nerys wzięła kilka głębszych oddechów i wstała. Rozejrzała się dookoła i zauważyła w głębi ciemnego pomieszczenia postać, która zbliżała się. Kobieta podniosła broń.
- Federacja. - mruknął Klingon.
- Komandor Tora Nerys ze statku Federacji USS Endevour.
- M'or. - odpowiedział Klingon - Oficer taktyczny klingońskiego krążownika Tahk.
- Dlaczego nie powiadomiliście nas o istotach na pokładzie. - zdenerwowała się Nerys - Straciliśmy jednego człowieka!
- Te istoty zabiły całą załogę i przejęły kontrolę nad głównymi systemami okrętu. - powiedział M'or - Mnie jedynemu dało się przebić i dostać na mostek. Zanim pójdę pomścić śmierć moich przyjaciół, chcę wam coś przekazać. Zanim istoty przejęły kontrolę nad pamięcią komputera udało mi się spisać ją do tych układów. - Klingon przekazał małą metalową teczkę - Znajdują się tam dane nawigacyjne oraz opis tego, co spotkaliśmy kilkadziesiąt lat świetlnych stąd.
- Nie możesz tam iść. - Nerys chciała zatrzymać Klingona kierującego się do drzwi - Zginiesz.
- Nie mam zamiaru siedzieć i trząść się ze strachu jak kot Tica. - warknął M'or pokazując Bajorance ręczny dezruptor - Dziś jest dobry dzień na śmierć! Otwieraj!

Porucznik Peterson spojrzała na Nerys. Ona tylko zamknęła oczy i skinęła głową. Znała temperament Klingonów i nie chciała zaczynać. Klingon wyskoczył przez szczelinę w drzwiach. Peterson natychmiast zamknęła drzwi. Po chwili dało się słyszeć strzały z ręcznego dezruptora i klingońskie okrzyki.
Komandor Tora nie miała zamiaru przysłuchiwać się temu. Podeszła do najbliższej konsoli i spróbowała dostać się do komputera. Miała nadzieję, że uda jej się nawiązać kontakt z Endevour. Niestety słowa Klingona się sprawdziły. Żadna konsola na mostku nie działała. Nerys stanęła w sytuacji, z której nie potrafiła znaleźć wyjścia. Peterson także zaczęła próbować dostać się do jakiejkolwiek konsoli. Także nie mogła. Usiadła na jednym z foteli i tylko westchnęła ciężko. Klingon zapewne już nie żył. Nikt nie przetrwałby ataku takich urządzeń.
- Nie możemy siedzieć bezczynne. - powiedziała Nerys - Musimy coś zrobić.
- Endevour do zwiadowców. - dał się słyszeć zniekształcony głos kapitana - Co z wami.
- Jesteśmy na mostku. - odpowiedziała Nerys - Chorąży Jaron nie żyje. Zostaliśmy zaatakowani przez nieznane urządzenia.
- Urządzenia?! - zaniepokoił się kapitan - Namierzamy was, za kilka minut was zabierzemy.
- Lepiej się pospieszcie. - dodała porucznik Curzon stojąca przy drzwiach - Zdaje mi się, że pająki zaczynają się przebijać. Tora podeszła do drzwi. Usłyszała regularne skrobanie. Otworzyła swój tricoder. Potwierdziły się przypuszczenia Tamary. Grubość metalowej powłoki drzwi w kilku miejscach malała. Jeżeli to tempo się utrzyma, to za kilka minut pająki wedrą się do środka.
- Spróbuje zawęzić pasmo wiązki transportera. - powiedział Russ podchodząc do konsoli operacyjnej.
- Nie mamy pewności, że to poskutkuje. - odpowiedział Manley.
W drzwiach prowadzących do motka było już widać wybrzuszenia. Wszyscy podnieśli broń i wycelowali ją w kierunku drzwi.
- Wycelowuję skanery. - mówił Manley - Mam namiar.
- Zabierzcie ich stamtąd.
- Drużyna komandor Tory jest na pokładzie.
- Panie Savok, przejmuje pan mostek.

Kapitan wszedł do turbowindy i udał się do transportera pierwszego. Bardzo chciał usłyszeć raport Tory na temat tego, co spotkali. Chciał też wiedzieć jak zginał chorąży Jaron. To kapitan będzie musiał powiadomić jego rodzinę o śmierci. Russ po raz pierwszy zaczął się zastanawiać, czy posyłając zwiad, postąpił dobrze.
Russ wszedł do hali transportowej numer jeden. Komandor Tora stała już koło drzwi. Podeszła do kapitana i przekazała mu walizeczkę, którą dostała od Klingona. Wyszła bez słowa. Russ kątem oka zauważył, że z jej oczu ciekły łzy. Po raz pierwszy widział swojego pierwszego oficera w tak im stanie. Russ przeszedł już bardzo wiele w swoim życiu. Często był już w podobnych sytuacjach i nauczył się, że najgorsze co może być, to bezgranicznie poddać się emocjom.

Kapitan poszedł z transportera wprost do maszynowni i przekazał walizeczkę do analizy. Potem udał się do kwatery Tory Nerys. Stanął przed drzwiami. Automatyczny dzwonek zawsze powiadamiał, że ktoś chce wejść. Nerys jednak nie otworzyła. Russ więc pozwolił sobie i wszedł sam. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Nerys siedziała skulona w kącie pod iluminatorem. Płakała. Mężczyzna podszedł powoli. Ukucnął koło niej i zapytał cichym głosem.
- Co się tam stało, Nerys.
Cisza. Nerys spojrzała na kapitana smutnym wzrokiem. Otarła spływającą po policzku łzę.
- Nie potrafiłam. - wydusiła z siebie - Nie potrafiłam go ochronić. Ja byłam za nich odpowiedzialna, za nich wszystkich. Słyszałam ten dźwięk. Ja go słyszałam. Mogłam wszystkiemu zapobiec... - Nerys znów zaczęła płakać - Nie nadaję się na pierwszego oficera. Zaatakowały nas urządzenia przypominające pająki. Uciekliśmy na mostek. Tam spotkaliśmy Klingona, którzy przekazał nam zapis pamięci komputera ich krążownika. Obaj zginęli niepotrzebnie.
- Może nie zginęli na próżno. - powiedział kojąco Russ kładąc rękę na ramieniu kobiety - Być może te informacje zawarte w tej walizce są bardzo ważne. - Nathan przemilczał kilka chwil i mówił dalej - To był pierwszy raz. Do tej pory nikt nie zginął pod twoim dowództwem. Wypłacz się. To ci pomoże. Pamiętam, kiedy byłem porucznikiem, dowodziłem mała grupką chorążych. Walczyliśmy z terrorystami na Marina Trzy. Uratowałem się tylko ja. Czułem się wtedy podobnie jak ty. Też chciało mi się płakać. Powiem ci tylko jedno. Nie możesz zapomnieć o tym, co się dzisiaj stało, ale nie możesz pozwolić, by emocje zawładnęły tobą. - Russ mocno ścisnął ją za rękę - Otrzyj łzy i weź się w garść. Jesteś oficerem Gwiezdnej Floty. Musimy rozwiązać tą sprawę.
Russ pomógł wstać kobiecie. Nerys spojrzała na niego i lekko się uśmiechnęła ocierając łzy ociekające po policzkach. Kapitan zaniepokoił się stanem emocjonalnym pierwszego oficera, ale przez myśl mu nie przeszło, by poprosić o jego zmianę. Kiedy Russ kompletował załogę do Endevour B wiedział kogo bierze. Niektórzy radzili mu, by nie brał tak młodej dziewczyny na to stanowisko. Mówili, że wspaniałe osiągnięcia i wyróżnienia wszystkiego nie załatwią. Nic nie zastąpi doświadczenia zdobytego na przestrzeni lat. Z tym Russ się zgodził. Jedyne czego brakowało jego pierwszej, to doświadczenie w ostrych warunkach bojowych. Z dokumentów Tory Nerys wynikało, że nie była świadkiem zbyt wielu ciężkich potyczek. Kapitan powiedział sobie, że ktoś musi jej wreszcie dać szansę.
- Już wszystko w porządku. - powiedziała Tora stając prosto przed kapitanem - Mam pytanie kapitanie. Czy ten incydent znajdzie się w moich aktach?
- Postaram się to przemilczeć. - zmarszczył brwi kapitan - Pod jednym warunkiem. Ty i reszta zwiadu macie porozmawiać z panią psycholog, o tym, co się stało. Zwłaszcza Peterson. To jej pierwszy okręt. Twoim obowiązkiem jest tego dopilnować. To rozkaz.
- Tak jest. - odpowiedziała bez wahania Nerys.
- Masz cztery godziny na odpoczynek. - dorzucił kapitan kierując się do drzwi - Nie wiem. Prześpij się, zjedz coś, idź do holodeku. Chcę, żebyś czuła się wypoczęta. Będziemy mieć dużo pracy. Czuję, że ten klingoński krążownik przysporzy nam sporo kłopotów.

Kapitan udał się na mostek. Po drodze zastanawiał się, czy odnotować załamanie Tory w dzienniku. Po krótkim namyśle stwierdził, że nie musi. Pierwsza wzięła się w garść bardzo szybko. Tak przynamniej Russowi się wydawało.
Russ zdecydował, że spróbują namierzyć i przetransportować jedno z urządzeń, które zaatakowało grupę zwiadowców. W tym celu w maszynowni przygotowano specjalne miejsce. Otoczone polem izolującym, by urządzenie nie mogło zaatakował badających je ludzi. Nimitz bardzo chętnie rozmontowałby je od razu na części, bez wstępnego skanu.
Kapitan i komandor Tora, która zrezygnowała z odpoczynku po dwóch godzinach, byli w maszynowni i czekali na przeniesienie urządzenia. Pole izolujące było aktywne. Nimitz czekał z ze skanerami. Na mostku Savok koordynował całą operację. Nie było to proste. Pole wokół klingońskiego krążownika było ciężkie do przeniknięcia wiązką transportera, nie wspominając już o dokładnym skanie mającym na celu ustalić namiar na urządzenie wielkości kilkunastu centymetrów. Savok wraz z Manley'em opracowali dokładny plan przeniesienia urządzenia. Po dokładnej analizie pola wykryli w nim trwałe mikroszczeliny, które są zbyt małe, by przenosić ludzi, ale wystarczające do transportu małych urządzeń. W celu namierzenia jednego z urządzeń postanowili oni przenieść do wnętrza klingońskiego statku zaprogramowany tricoder połączony z przekaźnikiem podprzestrzennym. Tricoder poda namiary obiektu, a dzięki przekaźnikowi podprzestrzennemu, sygnał zostanie wzmocniony i przesłany na Endevour do transportera.
- Panie Savok, jesteśmy gotowi. - powiadomił Nimitz.
- Dobrze. Rozpoczynamy transport przekaźnika.
Tricoder znalazł się na pokładzie kingońskiego statku w jednym z korytarzy, prawie w tym samym miejscu, gdzie znalazła się drużyna zwiadu. W promieniu dwudziestu metrów nie wykryto żadnego ruchu, ani małych poruszających się urządzeń. Zdecydowano więc, by przetransportować tam, skąd zabrano ciało chorążego Jarona. Urządzenie natychmiast namierzyło cztery urządzenia, najbliższe w odległości dwóch metrów od tricodera.
- Energia. - powiedział Savok.

Na stole objętym polem izolacyjnym pojawił się pająk. Tora, gdy go zobaczyła, aż zacisnęła zęby ze złości. Nic jednak nie powiedziała. Russ podszedł do stołu i zbliżył się do urządzenia. Pająk chciał rzucić się na kapitana, ale na drodze stanęło mu pole siłowe. Russ przestraszył się i odsunął trochę. Wszyscy, którzy byli w maszynowi zwrócili uwagę na to, co się działo.
- Co to jest? - zapytał kapitan - Będzie mógł pan to ustalić?
- Chyba tak. - stwierdził Nimitz podchodząc do stołu i biorąc do ręki skaner magnetonowy - Ale to trochę potrwa.
- Trochę?! - zapytał zdziwiony kapitan - To znaczy ile.
- Kilka godzin.
- Dobrze. - powiedział Russ spoglądając na pająka ciągle skaczącego i zderzającego się z polem - Gdzie jest ta walizka, którą przyniosła komandor Tora.
- Jest tutaj. - powiedział Nimitz kiwając na chorążego, który stał w jego pobliżu - Zbadaliśmy ją. Jest bezpieczna, można ja otworzyć. W środku znajdują się kostki izolinearne.
- Klingon, który nam je dał, powiedział, że zawierają one zapis z komputera nawigacyjnego. - wtrąciła się Tora - Może powiedzą nam coś więcej o tym, co się stało na okręcie.
Kapitan otworzył srebrną skrzyneczkę, którą podał mu chorąży. Rzeczywiście w środku znajdowały się żółte kości, z pamięcią białkową. Nie były one kompatybilne z technologią federacji, więc nie można ich było po prostu włożyć ją do czytnika i sprawdzić zawartość. Na szczęście załoga maszynowni była już w trakcie opracowywania przyłącza, które umożliwiałoby szybkie odczytanie danych. Konstrukcja tego przyłącza miała potrwać jeszcze kilkanaście minut. Russ stwierdził, że lepiej będzie, gdy dane zostaną odczytane tutaj i przekazane na mostek.

Tora i Russ udali się na mostek. Savok przekazał dowództwo. Z jego raportu wynikało, że pole wokół klingońskiego krążownika ciągle zmienia modulację i teraz transport ludzi nie będzie możliwy. Russ wygonie rozsiadł się w swoim fotelu i czekał. Na mostku panowała grobowa cisza. Wszyscy znali chorążego Jarona, tak więc jego śmierć udzieliła się całej załodze.
- Kapitanie, maszynownia przekazała zapis z klingońskich kości izolinearnych. - zameldowała porucznik Peterson.
Kapitan wstał i podszedł do stanowiska operacyjnego.
- Wyświetl ostatni zapis dziennika pokładowego.
Peterson przycisnęła kilka pól na swojej konsoli.
- Brak jakichkolwiek zapisów z dziennika pokładowego. Brak także zapisu czujników statku. Jedynie dane o kursie z ostatniego miesiąca. - powiedziała kobieta.
Kapitan pomyślał chwilę. Według pani komandor Klingon przekazał zapisy z komputera nawigacyjnego. Były tylko dwie możliwości. Klingon kłamał lub udało u się spisać jedynie to.
- Sprawdź, czy statek zatrzymywał gdzieś dłużej niż na godzinę w ciągu ostatniego tygodnia.
- Tak. Jest i pięć.
- Wyświetl na mapie tego sektora. - na głównym ekranie pojawiła się mapa sektora beta omega trzy i po chwili pojawiły się świetliste punkty. Endevour znajdował się w prawym dolnym rogu. - Teraz zaznacz kurs uwzględniając te punkty. Linia przebiegała dość nieregularnie, ale mniej więcej dzieliła sektor na dwie równe części.
- Nie pozostaje nam nic innego, tylko podążyć ich śladem. - stwierdziła Tora.
- Trzeba zabezpieczyć klingoński krążownik, żeby nikt nie wchodził na pokład. - mruknął Russ - Panie Iwanow, uzbroić fazery. - powiedział kapitan energicznie podchodząc do stanowiska taktycznego. - Ustawić celowniki na źródło zasilania i silniki krążownika. Ognia!
Endevour oddał trzy salwy w kierunku krążownika. Zadanie unieruchomienia powiodło się, gdyż statek nie miał podniesionych osłon. Russ rozkazał także umieścić sondę krążącą wokół statku i nadającą sygnał ostrzegawczy na każdej częstotliwości.
- Panie Sulu, wprowadzić kurs jeden jeden osiem na trzy jeden pięć. Start!

Koniec



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Star Trek Endevor 'Okręt'
Star Trek Endevour The probe
Star Trek Endevor Puszka Pandory 2
Star Trek Endevour Bogowie
Star Trek Endevour Gabinet luster
Star Trek TOS Probe
star trek a chronicle S7UA5N22DVFQ5USC27R5HDLVETFB7JHIVFJVPWA
LUG Star Trek RPG The Expanded Universe Ship Recognition Manual Vol 5 Ships of the Romulan Star Em
star trek
Star Trek New Bajor
STAR TREK Enterprise Broken Bow (Novelization by CAREY,
Star Trek Dziedzictwo
Star Trek Hagora
Star Trek Space Cruise Vamato Pojedynek
Star Trek USS Rutherford Prolog 2
#0182 – A Star Trek Convention
Star Trek Męstwo Honor Odwaga
Star Trek Starfleet Academy The First Mission
Star Trek Psy Wojny

więcej podobnych podstron