Kolejny odcinek `serialu' Była narzeczona [NZ]
7.
Tata kupił lodówkę.
Można powiedzieć, że razem ją kupiliśmy
-Teraz takie małe lodówki robią? - dumał nad biedną mikrofalówką totalnie skupiony i zafascynowany.
-Ojj tatoo. - jęknęłam tylko.
W końcu ujrzeliśmy wysoką, srebrną.
-Niezła sztuka. - gwizdnął Charlie. Schowałam twarz w dłoniach, ale z tym musiałam się zgodzić.
I przywieźliśmy lodówkę do domu. Charlie od razu się z nią zaprzyjaźnił. Żałował, że nie kupiliśmy tych co są podłączone do internetu i co nie wydają dźwięków. Postanowiłam wtedy że poszukam dla niego jakiegoś psa...
W szkole było tak samo jak zwykle. Edward nadal siedział ze mną niemal na każdej lekcji. Znosiłam to dzielnie. Nie raz miałam ochotę go dotknąć, uścisnąć dłoń...
Uścisnąć dłoń?! Miałam ochotę całować go jak oszalała.
Ale zamiast tego udawałam zimną i niedostępną. Przynajmniej tak to miało wyglądać. I chyba wyglądało.
-Bella? - zagadał do mnie na angielskim. Odwróciłam się do niego, jakby wyciągnięta z naprawdę interesującego tekstu na temat najbardziej przełomowych dzieł XVIII wieku.
-Słucham Ciebie? - zapytałam, kładąc nonszalancko ręce na ławce. Westchnęłam również, co wyglądało jakby mnie to czekanie na jego słowa nudziło.
Ale on nic nie mówił. W końcu , mimo moich starań, spojrzałam na niego wyczekująco. On tylko odchrząknął (po co?), wstał i poszedł na środek sali.Nauczyciel był ogromnie zdumiony. Do końca lekcji pozostały ledwie dwie minuty, a tu Edward wychodzi na srodek. Wpatrzyłam się w niego tępo.
-Chcę ogłosić wszem i wobec, że dnia dzisiejszego obiecuję sobie i Wam, że Bella znów będzie mogła mi zaufać. - powiedział tylko, podszedł do naszej ławki, wziął plecak i wyszedł. Musiałam wyglądać dość żałośnie, siedząc z otwartą buzią z której , bałam się, być może wyciekała mi ślina.
W końcu zadzwonił dzwonek. Flegmatycznie zaczęłam się pakować. Podszedł, oczywiście, Mike.
-O co chodzi Cullenowi? - zapytał. Zachichotałam dość histerycznie. Spojrzał na mnie pytająco.
-Nie wiem. Jest dość dziwny, ostatnio widziałam jak całuje się z kotem na ławce.
Mike utkwił we mnie wzrok, całkowicie zdumiony.
-Hehehe, kto by się spodziewał. - znów zarechotałam.
-Bello, dobrze się czujesz? - zapytał mój przyjaciel zatroskany.
-Chyba nie.
I znów chichot.
Środy zawsze mnie nudziły...
Piątek przyszedł szybko. Czułam się niezbyt dobrze, miałam wrażenie że wariuję.
Szczególnie wtedy, kiedy wracałam do domu, a Charlie już siedział zagadany z lodówką.
Tak, tak. Zagadany z lodówką. L O D Ó W K Ą.
-Wiesz, moja droga, praca policjanta nie jest taka prosta jak Ci się wydaje. Widzę Twoje zaskoczenie, ale taka jest prawda. Całe Forks oczekuje ode mnie cudów. Ale ja jestem tylko człowiekiem. Charlie Swan - tak mam na imię. Biedny Charlie, oj biedny..
-Czesć tato. - przywitałam się niepewnie.
-Oo, Bells, skarbie chodź do mnie. Właśnie rozmawiam z Abrą...
-Abrą?
-No, z ta piękną panią co stoi obok mnie. - wskazał na lodówkę.
-Tato, wszystko w porządku? - zapytałam.
-Oczywiście. Czemu pytasz?
-Bo rozmawiasz z lodówką?
Charlie bardzo się zdenerwował.
-Isabello Swan! Nie mogę uwierzyć, że tak mówisz o Abrze! Nie widzisz, że jest jej przykro?! Bardzo się na Tobie zawiodłem! Idź do pokoju i nie wychodź dopóki nie zastanowisz się nad własnym postępowaniem!!!
Teraz się darł. Trochę się go przestraszyłam. Myślałam, że jest pijany, ale w ręce trzymał tylko herbatę.
Czym prędzej pobiegłam do pokoju.
Czy ten świat wariuje?!
Siadłam do komputera. Odpalał się trochę czasu, ale w końcu mogłam wejść na Internet.
Weszłam na MySpace i wpisałam w wyszukiwarkę.
JASPER CULLEN.
Wyskoczyło mi jedno okienko. I ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, na zdjęciu była postać Jaspera.
Weszłam na stronę. Była fioletowa, było na niej pełno zdjęć.
Zaczęłam po kolei czytać.
'Boję się, boję się, boję się, boję się, boję się'. - pisąło w miejscu na opis. Ogólnie strona była dość dziwna. Wyłączyłam komputer, poniewaz nie chciało mi się dalej czytać.
Co mam robić?
Wyszłam z pokoju po cichu. Charlie siedział w kuchni. Słyszałam tylko:
-Abro, nie płacz. Przepraszam za Bellę. Czasem nie myśli co mówi, na pewno nie chciała Cie urazić.
Założyłam szybko buty i wybiegłam z domu. Bałam się, że resztka mojego mózgu wyparuje.
Pojechałam samochodem do centrum. Weszłam do McDonalda. Miałam wielką ochotę na szejka. Kiedy kupiłam, wyszłam i oparłam się o samochód.
-Belllllalalalala?! - ktoś krzyknął. Odwróciłam się i zobaczyłam Julię Stewart. Tak, tę wampirzycę. Chodziła kiwając się na boki. Sama. Gdyby nie to, że wampiry raczej nie piją, pomyślałabym że jest pijana.
-Bellaaaa? - zapytała jakby nie do końca mogła mnie poznać. Kiwnęłam głową, lekko oszołomiona.
-Co tutaj robisz? - zapytałam. Julia wybuchnęła śmiechem.
-A tak sobie przechodzę... miasto zwiedzam. Hahahaha.
-Może lepiej powinnaś zadzwonić do Edwarda.
Jednak nic nie odpowiedziała. W pewnym momencie jakby się zamysliła.
-Wiesz co. Hahahaha.. ja się zawsze zastanawiałam jak on może z Tobą być... hahaha.. bo jak ty masz okres to krew ci leci. hahahah.. i bardzo dobrze ją czuć. - i się śmiała się dalej. Lekko byłam zawstydzona.
-Yyyy... Julia. Co jest?
-Upiłam się tylko troszkę. Troszeczkę. Odrobinkę. Hahaha. - myslałam że się wywróci ale ona tylko chciała sobie zawiązać but.
-Myślałam, że wampiry niczego nie piją. - wyznałam zaskoczona. Ona znowu się śmiała.
-Bo ja wąchałam. W Ą C H A Ł A M! Tylko zapach kotów podczas chcicy tak na nas działa.
-Kotów podczas chcicy? - byłam tak oszołomiona, że nie mogłam racjonalnie myśleć.
-Tak. Powinnaś powąchać. Hahahaha!
I poszła dalej przed siebie, ledwo utrzymując równowagę.
To czego się dowiedziałam jeszcze bardziej mieszało mi w mózgu.