Xantos
Ostatni Jedi
Szedł powoli w ciemnościach trzymając w ręce rękojeść miecza świetlnego. Co on tu robi?! On, rycerz Jedi Ash Katarn stal tu teraz w najmroczniejszej części opuszczonego magazynu na Alderaan. Czekał na swoje przeznaczenie. Zwabiono go tu pogłoskami o Jedi, którzy sprzeciwili się Ciemnej Postaci. Zdrada boli. Mógł uciec, ale Moc podpowiedziała ze tu był jego koniec. "Skup się na żywej Mocy" - uspokoił się w myślach. Nie ma odwrotu...
- Skywalker, wiem ze tu jesteś - wykrzyknął.
- Vader, pokaz się i zakończmy ta zabawę w chowanego - krzyczał dalej.
Nagle cos poruszyło się za nim. Szybko odwrócił się zapalając miecz i przygotowując się do zadania ciosu. Cholera, to tylko szczur! Szukał dalej. Nie zawsze tak było...
***************
Kiedyś był młodym Jedi z wielka przyszłością i marzeniami. Później wojna klonów, a teraz masowa eksterminacja Jedi. Z żalem przypominał sobie swoja młodość, gdy stawiał pierwsze kroki w posługiwaniu się Mocą. Miał wielkie szczęście, jego pierwszymi nauczycielami byli prawdziwi rodzice, para zakochanych Jedi - szczęśliwe małżeństwo. Później zginęli....
- Ash, Ash, gdzie jest ten urwis - krzyczał Ken Gardlen, starzejący się Jedi, wielki przyjaciel rodziny Katarnów.
Po chwili ukazał się młody, dziesięcioletni chłopak o zarumienionej twarzy, niebieskich oczach i wesołym szelmowskim uśmiechu na twarzy.
- Ken, rodzice przyjechali? - zapytał mały Ash.
Mistrz Jedi spuścił wzrok i odparł:
- Nie, ktoś ma dla ciebie od nich wiadomość.
Po chwili Katarn junior był w komnacie z około trzydziestoletnim mężczyzną o czarnej skórze. Davis spojrzał na niego uważnie i powiedział:
- Witaj.
- Cześć Davis, podobno masz dla mnie wiadomość od moich rodziców - Ash spojrzał wyczekująco.
Ciemnoskóry Jedi wlepił wzrok w podłogę:
- Ash, wiesz twoi rodzice podjęli się trudnej misji. I... - przełknął ślinę.
- I... - oczy chłopca pokryły się łzami.
- Przykro mi Ash - wymamrotał Davis.
- Nieeeeeeeee - krzyknął młody padawan i zalał się łzami. Ogarnęła go nagła wściekłość, powodując zakłócenia Mocy. Obydwu zaskoczonych Jedi rzuciło o ścianę. Chwile później wszystko uspokoiło się. Ash wybiegł z pokoju niczym tornado. Ken wiedział gdzie go szukać. Znalazł chłopca i przytulił do siebie:
- Nie płacz, ja będę cię uczył. Twoi rodzice chcieli, żebyś został największym rycerzem - pocieszał chłopca.
Tak przez chwile siedzieli przytuleni, a Ash Katarn wyszeptał:
- Zostanę...
Marzenia są wieczne....
***************
Katarn ciągle się skradał szukając swojego przeciwnika. Nagle usłyszał za sobą miarowy oddech, oddech maszyny. Odwrócił się powoli, a za nim stal niczym posag ze stali Darth Vader.
- Wreszcie cię mam Katarn - powiedział jakby z dna studni.
- Anakin? CZEMU!!! Znalem cię... - mówił z rozpacza rycerz Jedi.
- Skywalker nie żyje. Jestem Vader. Zginiesz głupcze tak jak Obi-Wan i reszta!
Znal go. Jak to możliwe, ze tamten Anakin Skywalker przemienił się w bezlitosnego Sitha. Inny czas, inne życie......
***************
"Zgromadziliśmy się tu - mówił Mace Windu - gdyż coraz bardziej zagrażają Republice wojny domowe. Musimy zażegnać spory ogarniające cala galaktykę". Młody, około dwudziestoletni rycerz Jedi Ash Katarn znajdował się na statku dyplomatycznym. Został wyznaczony do roli negocjatora w sporze na planecie Dantooine. Ech, chyba sobie nigdy nie odpocznie. Kolo niego siedział młody chłopak w wieku dziesięciu lat, blondynek o miłym spojrzeniu. Jego mistrz Obi-Wan siedział w odosobnieniu oddając się medytacji. Nagle młody padawan zwrócił się do Katarna:
- Jesteś Jedi, prawda? Masz szczęście. Tez zostanę Jedi. Najlepszym!!! - Dobroć i czystość bila w jego słowach.
- Wierze! Może jak będziesz starszy kiedyś się spotkamy. Na pewno będziesz najmądrzejszym Jedi - uśmiech zagościł na ustach Jedi.
- Dziękuję!!! Może pójdziemy pograć w jakąś grę!
- Z chęcią. Nazywam się Ash. A ty?
- Anakin Skywalker...
***************
Moc... Ciemna Strona Mocy jest silna...
Stanęli przeciwko sobie z uniesionymi mieczami świetlnym. Vader niedbale ustawił się do walki, nawet przez jego maskę czuć było pogardę dla przeciwnika.
- Anakin, nie musi tak być... - wyszeptał Katarn.
- Przyłącz się do mnie Jedi Katarn, zostań moim uczniem. Poznaj potęgę Ciemnej Strony - wysyczał Sith.
- Nie, Ciemna Strona za wiele mi zabrała! Nie ulęgnę!!
Tak, strącił wielu przyjaciół...
***************
- Biegnij Davis!!!!!! - wrzeszczał na cały glos Ash Katarn.
- Osłaniaj z prawej - odpowiedział glos czarnoskórego Jedi.
Miecze świetlne siekły na prawo i lewo. Kolejnych dwóch przeciwników na drodze i następne dymiące ciała.
- Nie wiem czy się wydostaniemy!!! - wrzeszczał Katarn. Emocje zaczęły brać w nim górę....
- CHOLERA, zamknęli te wrota - spanikował Ash.
- Spokojnie, bron tej pozycji, musimy dostać się do sprzymierzeńców! Zaraz wrócę! - krzyczał Davis.
Pobiegł szybko w kierunku jednego z małych centrum dowodzenia. Po kilku minutach wrócił osiągając sukces ale i ściągając sobie na głowę masę żołnierzy wroga. Stanęli niedaleko siebie i zaczęli walkę. Jedi ramie w ramie z Jedi! Miecze świetlne szarżowały, przecinały ciała jak masło, dźwięczały odbite laserowe błyskawice. Ich właściciele uwijali się jak w ukropie, niczym w transie. Niestety w ruchach Davisa zaczęło się wyczuwać zmęczenie. Nigdy nie był dobry w takich potyczkach. Ash próbował go wzmocnić. Przez jakiś czas to się udawało. Lecz nagle w jego przyjaciela poleciało kilka strzałów z blastera. Davis wolnym ruchem odbił pierwszy, lecz drugi trafił go w nogę, a trzeci przeszył brzuch.
- Nieeeeeeeeeee! - Krzyk Asha wzmógł w nim wściekłość. Szybko rozprawił się z resztka przeciwników i ukląkł przy umierającym Jedi.
- Nie, nie możesz mi tego zrobić!! Nieeeee...
- Zostaw mnie! Uciekaj. Do zobaczenia, prrrzzyy..ja...cielu...
Śmierć przyjaciela zawsze boli...
***************
Zaczęli walkę. Miecze świetlne zgrzytały uderzając o siebie. Dwaj potężni ludzie władający Mocą walczyli w śmiertelnym pojedynku. Sparowanie, szybki obrót, dolny cios, blok, pchniecie... Walka. w której tylko jeden mógł przeżyć.
"Nie zawsze tak było. Tak, Tasha. Moja żona. Kochałem ja. Teraz nie żyje. A mój syn: on mi został. Kyle. Jan się nim zaopiekuje. Wiele straciłem na tej wojnie z Ciemna Strona. Gdzie oni są" - pomyślał z bólem Ash. - "Gdzie Obi-Wan, Yoda... Nie żyją? Co się stało z tamtym szczęściem, radością. Gdzie miłość, gdzie moi przyjaciele. Gdzie Ken, Davis, Dick, Rarl'or, Tasha. Nie żyją! Została mi po nich pustka. Ciemna Pustka. Czy jeszcze kiedyś zobaczę syna. Nie mogę przytulić mojej rodziny i powiedzieć jak ich kocham. To tylko wspomnienia. Wspomnienia zabrane przez błąd Obi-Wana Kenobiego. Przez małego chłopca, którego przyszłość miała być tak wspaniała. Skażonego złem, czystym złem. Mogę podtrzymać tylko tradycje Jedi do końca, walcząc za dobra sprawę. Jestem OSTATNIM JEDI..."
Słowa te brzmiały jeszcze chwile w głowie Katarna, po czym zaatakował ze zdwojona pasja. Kilka dokładnie wymierzonych ciosów na brzuch. Vader paruje dolny atak, szybki obrót, obrona klinga przed szybkim ciosem Sitha. Miecze złączone w górze. Dawny Skywalker wykorzystuje sytuacje i pcha przeciwnika noga w tułów. Ash traci miecz świetlny wyrzucony z impetem. Jedno ciecie...
- Czemu? - szepnął Katarn łapiąc się za tułów....
Upadł na kolana, Vader stal przed nim z wyłączonym mieczem. Ash umierał. Niedługo połączy się z Mocą. Widział już wszystkich, których kochał czekających na niego. Umarł za dobro. Był Jedi. Jedi kroczy jasna strona....
- Wybaczam ci, Anakinie - wyszeptał ostatnim tchnieniem Ash Katarn, ostatni Jedi...
Padł na ziemie, nad nim stal Vader patrząc na jego ciało jak gdyby wzruszył się wyznaniem Jedi, ta cząstka człowieczeństwa która w nim została.
***************
Lecz Ash odchodził i czul przyszłość. Uśmiechnął się: JEST JESZCZE JEDEN!!!