Może by dało się tak zrobić, żeby wilk

był syty i owca cała...

Pasterze wytrzeszczyli oczy. Dogadać

się z wilkiem? Może ten dziwny mnich

to potrafi, ale nie oni.

Braciszek jakby odgadł ich myśli.

- Poczekajcie tu na mnie - powiedział.

- A te narzędzia, coście je ze sobą
przynieśli, niech służą temu, do czego
są przeznaczone.

Posłuchali pasterze dobrej rady i po­szli wysuszyć na słońcu mokre od rosy odzienie. Po jakimś czasie zaczęli się niepokoić.

- Jakeśmy mogli puścić go samego -
wzdychali. - Pewnie go ta bestia za­
gryzła. A może leży gdzieś poraniony
i naszej pomocy wygląda? Już się ze­
brali, żeby wyruszyć do lasu, gdy zo­
baczyli coś naprawdę niezwykłego. Oto
ich braciszek idzie sobie cały i zdrów,
a obok niego biegnie truchcikiem wilk.
Zwierzak raz po raz popatruje na czło­
wieka, jakby chciał się upewnić, że na
pewno nic mu nie grozi.

Chłopi spojrzeli po sobie, a upewniw­szy się, że wszyscy widzą to samo, przy­stąpili do mnicha.

Nie dziwota, że mieszkańcy wioski ko­niecznie chcieli zatrzymać u siebie niezwykłego braciszka. Prosili, nama­wiali... na próżno. Powędrował dalej, aby nieść Bożą miłość całemu światu.

Naucz mnie, święty Franciszku.,

jak się bez miecza, zwucieża.

Tomoż tuwierafć, że miłość

silniejsza jest od oręża..

Wlej fiolcój ur moje serce,

a złagodnieją słowa. Trudna, jest twoja ścieżka, ale ymnić. fio niej firowadź.