Święty Andrzej pomaga swojemu czcicielowi
Powiadają, że z grobu błogosławionego Andrzeja sypała się,bywało, manna niby mąka i wypływał olejek o przesłodkim zapachu, co zapowiadało płodność pól. Jeśli olejek sączył się obficie, ziemia wydawała mnogość owoców, w przeciwnym przypadku żniwa były ubożuchne.
Pewien nader pobożny biskup miał spośród wszystkich świętych szczególne nabożeństwo dla Andrzeja, do tego stopnia, że obok tytułu swoich dziel dopisywał zawsze: Ku czci błogosławionego Andrzeja. Lecz odwieczny nieprzyjaciel człowieka nie mógł ścierpieć świętości biskupa i używał całej swojej przebiegłości, by wywieść go w pole.
Pewnego dnia przybrał postać pięknej niewiasty, stawił się W pałacu biskupim i poprosił o spowiedź. Biskup odesłał pięknapenitentkę do swojego spowiednika, któremu dał pełną władzę odpuszczania grzechów. Niewiasta oznajmiła:
- Nikomu nie powierzę tajników mej duszy, jeno samemu biskupowi.
Wtenczas biskup przyjął ją, a ona rzekła:
- Panie, błagam cię, byś się nade mną ulitował! Przybyłam tu samotna i odziana w strój pielgrzymi, a przecież od dzieciństwa nawykłam do wygód i jestem córką króla. Ojciec chciał oddać mnie za żonę potężnemu księciu, lecz ja ofiarowałam moje dziewictwo Chrystusowi i czuję odrazę do cielesnego zbliżenia. Dlatego też, nie znajdując innego wyjścia jak posłuchać króla, albo być wydana na najstraszliwsze męki, wolałam opuścić moją ojczyznę niźli nie dochować wierności memu prawdziwemu oblubieńcowi. Słyszałam o twojej świętości i przybiegłam, by schronić się pod twoje opiekuńcze skrzydła.
Biskup, zdumiony, że w tak pięknej białogłowie mieszka tyle duchowej gorliwości, odpowiedział dobrotliwie:
- Nie lękaj się, córko, albowiem Ten, którego odważnie przedkładasz nad siebie samą, da ci w tym życiu wszystkie swoje łaski a w żywocie przyszłym pełnię chwały. Oddaję ci w rozporządzenie siebie i wszystkie moje rzeczy. Dzisiaj spożyjemy posiłek razem.
Na to niewiasta:
- Nie żądaj tego, gdyż lękam się, że może to wywołać podejrzenia i narazić sławę twojej świętości.
Odrzekł biskup:
- Będziemy w licznym gronie, więc na nikogo nie spadnie żadne podejrzenie.
Zasiedli więc do stołu naprzeciwko siebie; biskup nie mógł powstrzymać się od zerkania na niewiastę i podziwiania jej urody; a im dłużej ją podziwiał, tym bardziej rozbudzały się jego zmysły, albowiem demon otworzył w nich dokuczliwą ranę. A uroda niewiasty wzrastała z każdą chwilą i biskup czul pokusę, h y dopuścić się z nią grzechu, jak tylko będzie to możliwe.
Lecz nagle jakiś pielgrzym stuka do bramy i prosi wielkim głosem o gościnę. Nie otwierają mu, więc zaczyna wołać jeszcze donośniej. Zapytał wówczas biskup niewiastę, czy zechce przyjąć pielgrzyma jako gościa, ta zaś odparła:
- Postaw mu jakieś trudne pytanie. Jeśli będzie umiał na nie odpowiedzieć, wtenczas dopiero go przyjmiemy.
Wszyscy zaczęli rozprawiać, lecz nikt nie potrafił znaleźć pytania dosyć trudnego, dlatego rzekł biskup do niewiasty:
- Podpowiedz to owo pytanie, albowiem wszystkich nas przewyższasz wiedzą i wymownością.
Na to niewiasta:
- Zapytaj go, cóż takiego stworzył Bóg najcudowniejszego choć małego.
Na to pielgrzym zaraz odparł:
- Rozmaitość i urodę oblicza, albowiem pośród tylu ludzi stworzonych od początku do końca świata nie masz dwóch twarzy, które byłyby jednakie, a nadto na przestrzeni tak niewielkiej Bóg umieścił wszystkie zmysły ciała.
Lecz niewiasta rzekła znowu:
- Zadaj mu inne pytanie zagmatwane i bardzo trudne, by mógł dowieść swojej mądrości i okazać się godnym miejsca za stołem biskupa. Zapytaj go choćby, jaka odległość dzieli niebo od ziemi.
Odrzekł wtenczas pielgrzym posłańcowi, który przyniósł mu pytanie:
- Idź do tego, kto cię posłał i zapytaj o to samo. Odpowie ci dużo lepiej niż ja, albowiem zmierzył tę odległość, kiedy spadał z nieba w otchłań piekielną. Ja tej podróży nie odbytem! Czyż nie pojęliście jeszcze, że nie jest to niewiasta, jeno diabeł, który przybrał kształt niewieści?
Pobiegł przerażony wysłannik, by powtórzyć odpowiedź pielgrzyma, lecz w tymże momencie ku ogólnemu osłupieniu diabeł, co udawał niewiastę, zniknął. Wtedy biskup, odzyskawszy równowagę ducha, czynił sobie gorzkie wyrzuty i z płaczem błagał o wybaczenie swojej winy. Pchnął posłańca, by ten wprowadził pielgrzyma, ale okazało się, że i ów zniknął.
B iskup zwołał więc cały lud, opowiedział, co się przydarzyło i nakazał posty oraz modły, aż Bóg objawi komuś, kim był tajemniczy pielgrzym, który uratował go od takiej biedy. Tejże noc) oznajmiono biskupowi, że pielgrzymem był błogosławiony Andrzej, który zstąpił z nieba w tym przebraniu, by obronić go przed piekielną pokusą. I od tego czasu jeszcze bardziej wzrosło nabożeństwo biskupa dla świętego Andrzeja.
Leggende cristiane, Milano 1963, s. 89-91