Niezwykła podróż Lolusia cz.1 PD IX/2006
Loluś przez cały dzień był bardzo niegrzeczny. Pobił młodszą siostrzyczkę, trzy razy nie posłuchał mamusi i nabazgrał zadanie, jak kura pazurem. Wieczorem dowiedział się o wszystkim tatuś.
- Za karę - powiedział - dostaniesz na kolację tylko suchy kawałek chleba.
I tatuś wcale nie pocałował Lolusia na dobranoc, mamusia także nie uściskała swego synka. Loluś czuje się nieszczęśliwy, ale nie dlatego, że był niegrzeczny, tylko że go ukarano.
Przypomina mu się kolega Januszek. Na Januszka mamusia nigdy się nie gniewa, nigdy nie karze, gdy jest niegrzeczny, zawsze go całuje i dodaje wszystko, co mu się zachce. Mamusia Januszka mówi, że on jest jeszcze mały, więc nie trzeba mu robić przykrości. Loluś żałuje, że nie jest Januszkiem. Idzie spać bardzo smutny.
Ale ledwo mamusia zgasiła światło, w pokoju daje słyszeć jakiś szmer. Światło zapala się samo i Loluś dobrze widzi, jak z szafy z zabawkami wyłazi pluszowy miś Kudełko.
Miś ciągnie za sobą samolot Lolusia, gramoli się na łóżeczko i po raz pierwszy zaczyna z Lolusiem rozmowę (do tej pory Kudełko słuchał tylko, co Loluś do niego mówi).
- Lolusiu - mówi - już dosyć takiego życia. Nie pozwalają ci robić, co ci się podoba, musisz ciągle słuchać starszych, a jak nie posłuchasz, to się na ciebie gniewają. A mnie całe godziny trzymają zamkniętego w szafie i gniewają się, kiedy mnie zostawisz gdzie indziej. Przez starszych jesteśmy obaj bardzo nieszczęśliwi. Idźmy sobie stąd.
- Dobrze, idźmy stąd - zgadza się Loluś, któremu się przypomina suchy chleb i surowe słowa tatusia.
Autor: św. Urszula Ledóchowska 1938 rok, rys. Anna Kosowska
Niezwykła podróż Lolusia cz.2 PD X/2006
Loluś wsiada do samolotu, a obok niego sadowi się Kudełko. Dawniej samolot był dużo mniejszy od Lolusia. Ale teraz Loluś mieści się w nim doskonale i od razu wie, jak kierować.
Wylatują przez okno i wznoszą się wysoko, coraz wyżej. Już teraz nikt nie będzie się na nich gniewał ani karał. Już teraz nikogo nie trzeba będzie słuchać. Loluś i Kudełko są wolni!
Samolot jest już tak wysoko, że Loluś palcem dotyka gwiazd. O mało co skrzydłem nie zawadzili o księżyc, ale się jakoś obyło bez wypadku. W końcu opadają na jakąś wielką chmurę, która zasłania całe niebo. Loluś chce się wydostać na druga stronę, więc śmiało kieruje samolot w sam środek.
Nareszcie przebili się przez chmurę, jest jakiś nowy nieznany kraj, o którym ludzie nic nie wiedzą, bo żaden samolot tak wysoko nie doleciał. Loluś ląduje i wysiada razem z Kudełką.
Śmiało wędruja przed siebie, aż tu widzą chłopczyka, zamkniętego w klatce. Chłopczyk bardzo płacze.
- Biedny chłopczyku, dlaczego siedzisz w tej klatce? - pyta Loluś.
- To za karę. Bo jak byłem na ziemi, nie chciałem słuchać i robiłem wszystko, co mi się podobało. Proszę cię, poszukaj klucza i wypuść mnie.
Loluś żałuje chłopca w klatce, więc szuka klucza w trawie i pod kamieniami. Kudełko szuka także, znajdują klucz i otwierają klatkę.
Wypuszczony chłopczyk bardzo dziękuje Lolusiowi i Kudełce.
- Ach - mówi - żebym wiedział, że będę musiał tak tutaj siedzieć, to zawsze słuchałbym rodziców i chętnie przyjmowałbym kary, na które zasłużyłem. Kary na ziemi o wiele są lżejsze od kar tutejszych.
Autor: św. Urszula Ledóchowska 1938 rok, rys. Anna Kosowska
Niezwykła podróż Lolusia cz.3 PD XI/2006
Loluś i Kudełko idą dalej, wtem spostrzegają innego chłopczyka, który dźwiga olbrzymią literę, ciężką jak kamień.
- Co ty robisz? - pyta Loluś.
- Ach! - wzdycha chłopczyk - muszę wszystkie litery i liczby, które leżą w tej dolinie, zanieść aż na sam czubek góry.
- Ależ ich jest okropnie dużo, nigdy tego nie zrobisz!
- Muszę, Pan Bóg mi kazał. Powiedział, że dopiero wtedy pójdę do nieba. To są litery z czytanek, których nie chciało mi się nauczyć, i zadań, których nie chciało mi się napisać. Wszystkie przywędrowały aż tutaj i tak się teraz muszę nad nimi męczyć. Ach, żebym o tym dawniej wiedział!
- No, pomożemy ci - mówi Loluś i zawiesza sobie dwie litery na prawym ramieniu, dwie na lewym, jedną wsuwa do kieszeni, a duże „P” bierze w obie ręce, biednemu chłopczykowi nie wolno brać na raz więcej, niż jedną literkę. Wiec Loluś mówi do niego:
- Gdyby nie ja, nigdy byś z tym noszeniem nie dał sobie rady.
- To prawda - odpowiada chłopczyk - bo Pan Bóg tak postanowił, że dzieciom z ziemi daleko łatwiej odrabiać nasze kary.
- A ty, leniuchu! - zwraca się Loluś do Kudełka = zabieraj się także do roboty.
Ale Miś nie chce naśladować małego przyjaciela.
- Kiedy byłem na ziemi - mówi - nie brałem na siebie twoich kar, tylko pocieszałem cię, żebyś wiedział, że cię kocham. Nie będę robił dla obcego chłopczyka tego, czego nie robiłem dla ciebie. Ale za to pójdę naprzód i będę wam bębnił do marszu, żebyście prędzej szli.
I Kudełko zaczyna wybijać na brzuszku raz - dwa, raz - dwa! Naprzód! Śmiało! Cała trójka odbywa tak wiele razy drogę na górę i z powrotem, wreszcie w dolince nie ma już ani jednej litery. Wtedy chłopczyk - leniuszek całuje mocno na podziękowanie Lolusia w buzię, a Kudełce także składa na mordce dwa całusy.
- Teraz jestem szczęśliwy - mówi - teraz mogę iść do nieba.
Potem unosi się do góry, wysoko, coraz wyżej - i już go wcale nie widać.
Autor: św. Urszula Ledóchowska 1938 rok, rys. Anna Kosowska
Niezwykła podróż Lolusia cz.4 PD XII/2006
Loluś jest zmęczony noszeniem literek, a Kudełko bębnieniem na brzuszku - i obaj sa głodni. A tu właśnie śliczny sad. Na drzewie jabłuszka, gruszki, granatowe śliwki, pulchne brzoskwinie i morele.
- I miodek musi być - mruczy z zadowolenia Kudełko - bo słyszy brzęczenie pszczół.
Obaj chcą wejść do sadu, żeby najeść się owoców i miodu. Ale przy furtce stoi chłopczyk bardzo chudy i nie puszcza ich.
- Tu nie wolno nikomu wchodzić - mówi surowo.
- Ale my jesteśmy głodni!
- To się z wami podzielę moim obiadem.
Chłopczyk podaje Lolusiowi i Kudełce kawałek suchego, czarnego chleba.
- Pfe!! Nie będę tego jadł - krzywi się Loluś.
- Ja też tak mówiłem, kiedy byłem na ziemi. Nie chciałem jeść ani zupy, ani kartofli, ani marchewki, tylko owoce i ciasteczka. A teraz mam tylko suchy chleb.
- Ależ dlaczego nie narwiesz sobie tych smacznych jabłek i gruszek?
- Nie wolno mi! Za każdy zjedzony owoc musiałbym o jeden dzień dłuzej zostawać na pokucie o chlebie i wodzie.
Autor: św. Urszula Ledóchowska 1938 rok, rys. Anna Kosowska
Niezwykła podróż Lolusia cz.5 PD I/2007
Loluś chce jeszcze zapytać chłopczyka, jak długo będzie musiał pokutować, gdy wtem po drugiej stronie spostrzega jakąś dziewczynkę.
Dziewczynka ma oczy zawiązane czarną wstążką, więc nic nie widzi. Idzie z wyciągniętymi przed siebie rękami.
Wtem potyka się o kamień i upada. Loluś biegnie ją podnieść. Dziewczynka płacze, bo rozcięła sobie kolano.
- Dlaczego nie zdejmiesz tej opaski? - pyta Loluś.
- Bo mi nie wolno na nic patrzeć.
- Dlaczego?
- Dlatego, że jak byłam na ziemi, to chciałam wszystko widzieć i wszystko słyszeć. Dlatego, że oglądałam obrazki i książki, które nie są dla dzieci, że podglądałam przez dziurkę od klucza, chociaż mamusia tłumaczyła, że to bardzo, bardzo nieładnie. Nie było kacika, gdzie bym nie zajrzała. Wszędzie mnie było pełno. Nazywano mnie „panną ciekawską”. Kiedy tatuś i mamusia wychodzili z domu, otwierałam szufladę albo szafę i bez pozwolenia ruszałam rzeczy mamusi i tatusia.
- A dokąd ty tak wędrujesz? - pyta Loluś.
- Aż do samego nieba.
- Biedna dziewczynko, poprowadzimy ciebie, żebyś znowu nie upadła na kamień.
I Loluś bierze dziewczynkę pod jedną rękę, Kudełko pod drugą, po czym raźno ruszają naprzód.
Po godzinie dziewczynka mówi:
- Bardzo dziękuję, już mi pozostał tylko mały kawałeczek drogi, ale muszę go przejść sama. Do widzenia!
Autor: św. Urszula Ledóchowska 1938 rok, rys. Anna Kosowska
Niezwykła podróż Lolusia cz.6 PD II/2007
Loluś ma ochotę iść popatrzeć, jak jest w niebie. Ale Kudełko nie chce mu towarzyszyć.
- Idź sam - mówi - ja tu poczekam, bo już jestem zmęczony.
Więc Loluś wędruje sam. Dziewczynka zniknęła gdzieś i Loluś nie wie, jak jeszcze jest daleko. Ale po chwili spotyka na drodze druga dziewczynkę.
- Czy daleko jeszcze do nieba? - pyta.
- A czy chcesz tam wejść?
- Nie, tylko popatrzeć.
- To nie warto, żebyś szedł. I tak z wierzchu nic nie zobaczysz.
- Oszukujesz mnie - woła Loluś. - Boisz się, żebym nie popatrzył i nie opowiedział potem tego, co widziałem. Właśnie, że pójdę!
I nie oglądając się na dziewczynkę, Loluś zaczyna biec przed siebie. Ale droga jest coraz bardziej stroma, trzeba się wspinać na czworakach, przy czym Loluś obciera sobie skórę na kolanach.
Wreszcie staje przed wielką bramą. Na prawo i na lewo od bramy ciągnie się mur. Mur jest taki wysoki, że szczyt jego styka się z chmurami. W murze nie ma żadnej szparki. Loluś boi się zapukać, więc czeka, aż ktoś przyjdzie, żeby zajrzeć do środka. Ale nikt nie nadchodzi.
Jak niepyszny rusza z powrotem. Dziewczynka, z którą rozmawiał, stoi na tym samym miejscu i płacze. Loluś przeprasza dziewczynkę, że jej nie uwierzył.
- Ach! Teraz nikt mi nie chce wierzyć. To kara za to, że na ziemi kłamałam!
Autor: św. Urszula Ledóchowska 1938 rok, rys. Anna Kosowska