Nie potrafię kochać. Dlatego polegam na Saice, która kocha innych za mnie.
„Durarara!!”
Mrok nocy rozproszyła czerwień. Coraz częściej przejmuje władze nad moimi źrenicami, a ja uniżona zgadzam się patrzeć na świat jej oczyma - przez krwisto-czerwone szkła miłości. Jestem jej pasożytem, a ona stała się moim - żyjemy dzięki chorej więzi mordów i zależności.
Coraz trudniej nam trwać, kiedy moja codzienność nas rozdziela, kiedy resztki zdrowego rozsądku podpowiadają, że podczas dnia powinnam wtopić się w tłum szarych ludzi. Robię to z poczucia jakiegoś dziwnego obowiązku, jakie wymusza na mnie społeczeństwo, do którego przynależę odgórnie, a nie z własnej woli. Dzieję się tak również za sprawą oczu, które brutalnie sprowadzają mnie na ziemię - w kolorach bursztynu i ciemnego nieba. Nie mogą mnie zrozumieć, ponieważ są pozbawionej kurtyny miłości w kolorach posoki.
Dni stają się w moim mniemaniu coraz dłuższe, choć miesiąc temu zaczął się rok szkolny, a to oznacza, że przyroda zbliża się ku zimie. Jest tylu ludzi, których należy spowić gorącym całunem miłości w śnieżne dni…
Saika drży z podniecenia każdorazowo, kiedy opuszczam mury szkoły. Ale to jeszcze nie czas - właśnie takimi słowami ją uraczam i słyszę jak syczy na mnie rozżalona i samotna, pragnąc pokochać kogoś jeszcze tego wieczoru. Słyszę jej gniewne słowa, wymieszane z błagalną nutą, ale nie mogę ulec - dopóki nie zapadnie zmrok, rzecz jasna. Słucham jej wywodu, starając się, aby moje tęczówki i źrenice nadal miały naturalny kolor. W końcu Saika sięga po ostateczną broń - szepcze niczym kochanek, ale ja nadal nie ulegam. Czyżbyś zapomniał, że mogę cie słuchać, ponieważ nie ma we mnie tego uczucia? Ty jesteś moją miłością, a ja twoim zdrowym rozsądkiem.
Zmierzcha, a ja pozwalam Saice, aby wypuściła we mnie coś w rodzaju sznurów - teraz ona ma władze nad moim ciałem, ale nigdy nie wykorzystuje tego w pełni albo ja jej na to nie pozwalam, trudno orzec. Ważnym jest, że żadna nie zabiega o dominacje, mimo że ja wiodę prym w ciągu dnia. Nie ma mnie ani jej, stajemy się jednym istnieniem, jedną myślą i jedną wolą - wspólnie tworzymy Matkę.
Mogę czuć miłość, kiedy Saika jest ze mną, kiedy tniemy wspólnie. Czuję to, jednak się nie zatracam, gdyż nie widzę takiej potrzeby, wolę się delektować. Między innymi dlatego potrafimy współegzystować - nie porzucam swojego zdroworozsądkowego podejścia, kieruje nami byśmy nigdy nie zostali schwytani i krzyk osób, które obdarzamy miłością mógł trwać wiecznie.
Saika daje życie. Rozpoczyna je w duszach tych, których rani. Kocha bez względu na pochodzenie, wyznanie, rasę, dobro czy zło - wszyscy zostają obłaskawieni jej ostrzem.
Po raz kolejny chwytam pewnie trzon miecza i tniemy razem, a w niebo wzbija się krzyk miłości, krew brudzi moje oblicze i mundurek, którego dziś nie pozwoliła mi zdjąć - była zbyt zniecierpliwiona, wciąż ponaglała.
Noc powala każdemu uciec do świata niezależnego od dyktatur społeczeństwa. Niedługo nastanie dzień i znów każdy z nas będzie musiał spędzić kilkanaście godzin pośród odcieniów szarości. Staram się o tym nie myśleć.
Księżyc ma trupiobladą barwę - jest neutralny, kiedy oświetla czerń Dolarów, błękit Niebieskich Kwadratów, jasną barwę Żółtych Szalików i czerwień krwistych szkiełek miłości w okularach Anri.
Zbliż się. Miłość jest dla każdego. Saika Cie pokocha.