Jan Maria Vianney
Jan Maria Vianney |
|
|
|
Data urodzenia |
|
Data śmierci |
|
Data beatyfikacji |
8 stycznia 1905[1] |
Data kanonizacji |
|
Wspomnienie obchodzone dnia |
|
Patron |
księży |
Ciało św. Jana Marii
Jan Maria Vianney, proboszcz z Ars, (franc.) Jean Baptiste Marie Vianney (ur. 8 maja 1786 w Dardilly koło Lyonu, zm. 4 sierpnia 1859 w Ars, okręg Dombes) - francuski święty katolicki, ksiądz.
Jan Maria Vianney urodził się 8 maja 1786 r. w Dardilly koło Lyonu (Francja) w rodzinie ubogich wieśniaków Mateusza i Marii Beluze. Dorastał w czasach rewolucji francuskiej, która podporządkowała Kościół państwu. Nie mógł chodzić ani do szkoły[potrzebne źródło], ani do kościoła. Pierwszą Komunię Świętą przyjął potajemnie, w szopie. W wieku 17 lat nauczył się pisać. Dopiero w 1803 r. rozpoczął naukę w szkole podstawowej w Dardilly, a w 1807 r. - w szkole średniej w Ecully. Po jej ukończeniu w 1812 r. wstąpił do niższego seminarium duchownego. Zły stan zdrowia, słabe przygotowanie i wieloletnie opóźnienie w stosunku do innych seminarzystów spowodowały, że nauka sprawiała mu trudności. Udało mu się jednak dostać do wyższego seminarium duchownego. Tu już zupełnie sobie nie radził, co powodowało, że przełożeni namawiali go do rezygnacji. Vianney wytrwał jednak w swojej decyzji w czym wspierał go przyjaciel - proboszcz z Ecully, ksiądz Balley. W 1815 r. otrzymał święcenia kapłańskie. Następne trzy lata pracował jako wikary w Ecully. Jan nie był księdzem pokazowym - głosił schematyczne kazania, jąkał się i często gubił wątki, ubierał się nędznie. Jednak dotkliwy brak kapłanów sprawił, że wkrótce został proboszczem w parafii Ars. Ars była to wieś licząca w tym okresie 270 mieszkańców, ludzi biednych i niereligijnych, o których złośliwie mawiano wtedy, że "tylko chrzest różni ich od bydląt". Na niedzielną Mszę przychodziło tylko kilka osób. Jan Vianney odnalazł jednak wspólny język z tymi ludźmi, gdyż sam znał biedę z domu rodzinnego. Oni też zaufali księdzu, który ciągle pościł, spał na gołych deskach i tak jak oni nic nie miał. Powoli liczba osób chodzących do kościoła i przystępujących do sakramentów zaczęła rosnąć. W tym też okresie zaczęła szerzyć się sława Vianneya jako niezwykłego spowiednika, który ma dar czytania w ludzkich sumieniach i przepowiadania przyszłości. Spowodowało to masowe wizyty w jego parafii tłumów penitentów, którzy przybywali nawet z odległych miejscowości, celem odbycia spowiedzi. Vianney spędzał w konfesjonale od 13 do 17 godzin dziennie. Przyjmuje się, że w ciągu czterdziestu lat pełnienia funkcji proboszcza wysłuchał około miliona spowiedzi. Cierpiąc zmęczenie, głód i choroby nie zwalniał tempa swojej pracy. Nie tylko rozgrzeszał, ale także pomagał wzrastać do dobra. Kilkakrotnie pokutował za swoich penitentów. Według osób, które znały go bliżej, oprócz naturalnych cierpień fizycznych doświadczał też cierpień nadprzyrodzonych w postaci dręczeń demonicznych.
Wyniszczony chorobami i ascezą zmarł 4 VIII 1859 r. po 41 latach pobytu w Ars. Został beatyfikowany w roku 1905 przez papieża Piusa X, natomiast Pius XI kanonizował go w roku 1925 i w cztery lata później ogłosił św. Jana Marię Vianney'a patronem wszystkich proboszczów Kościoła Katolickiego.
W Roku Kapłańskim (19 czerwca 2009 - 19 czerwca 2010) ogłoszonym przez papieża Benedykta XVI został proklamowany patronem duchowieństwa.
Jego wspomnienie po reformie kalendarza z 1969 roku obchodzone jest 4 sierpnia (wcześniej 9 i 8 sierpnia).
Uczmy się od świętych
św. Jan Maria Vianney
Droga do kapłaństwa.
Jan Maria Vianney urodził się 8.05.1786roku w Dardilly niedaleko Lyonu we Francji jako czwarte z sześciorga dzieci Marii i Mateusza Vianney'ów. Matka od najmłodszych lat uwrażliwiała go na Boga, krzyż, uczyła prawd wiary i zachęcała do modlitwy. Ona też pierwsza zauważyła, że syn szczególnie umiłował Boga i modlitwę i mimo początkowego sprzeciwu męża cały czas popierała i wspierała późniejszego świętego.
Cnota z serca matek przechodzi z łatwością do serca dzieci … Dziecko, które ma szczęście posiadać dobrą matkę, powinno patrzeć na nią, i o niej myśleć nie inaczej, jak tylko ze łzami wdzięczności.
Na drodze do kapłaństwa stawało św.Janowi Vianney'owi wiele przeszkód . Miał trudności z opanowaniem łaciny (z tego powodu został wydalony z uczelni). Został też powołany do wojska ( choć nie wziął udziału w żadnej bitwie). Ostatecznie dzięki wsparciu swojego proboszcza i poparcia nauczycieli, którzy widzieli niezwykłe cechy charakteru został wyświęcony na kapłana w 1815 roku w wieku 29 lat.
Pierwsze lata w Ars.
Po trzech latach pracy w Ecully w 1818 roku powierzono św. Janowi Vianney'owi prowadzenie parafii w Ars. I choć było to w jakimś sensie „zesłanie” przyjął to z pokorą i radością.
Niech się dzieje wola Boża . Trzeba koniecznie chcieć tego co Bóg chce … i zadowolonym być z tego, co Bóg zsyła.
Ars liczyło wtedy 40 domów i około 60 rodzin. Było nędzne i smutne. Mieszkańcy regularnie opuszczali Msze święte, pracowali w niedziele, przeklinali, a ojcowie rodzin przepijali majątek w szynkach. Nie uczono dzieci katechizmu. Aby wybłagać Boga o nawrócenie swojej parafii ksiądz Vianney modlił się i czynił pokutę w tej intencji (spał na gołej podłodze, biczował się, nie jadał wcale lub niewielkie ilości zepsutego już jedzenia).
Boże mój użycz łaski nawrócenia mojej parafii. Zgadzam się cierpieć wszystko, co zechcesz, przez cały ciąg mego życia… Tak, choćby ponosić sto lat najdotkliwsze boleści, byle moi parafianie się nawrócili!
W tym czasie też regularnie odwiedzał swoich parafian rozmawiając z nimi o problemach dnia codziennego i zachęcając do praktyk religijnych.
Bracia moi, Bóg nie na długie i piękne modlitwy uwagę zwraca, lecz na te, co z głębi serca pochodzą… Nic łatwiejszego, jak modlić się do Pana Boga i nic bardziej pocieszającego.
Daleko więcej czynimy dla Boga gdy spełniamy coś, co nie sprawia nam przyjemności i upodobania.
Rozbudowa kościoła w Ars.
Od początku zaplanował również upiększenie i rozbudowę niewielkiego kościoła im.Sykstusa w Ars. Tą pracę zakończył w 1828 roku.
Słowa jakimi nawracał parafian.
Św. Jan Maria Vianney przez 27 lat osobiście prowadził katechezę dla dzieci. W czasie kazań (a na początku bywały dni, że nie było nikogo w kościele) piętnował bez skrupułów wady i złe postępowanie swoich parafian.
Do dzieci: Dziecko nie powinno być nieposłuszne rodzicom, ani się gniewać, ani mówić słów bluźnierczych i grubiańskich. Moje dzieci bądźcie zawsze grzeczne, kochajcie bardzo Pana Boga.
Zachęta do wiary: Obojętność w sprawach wiary … Bądźmy pewni, że ten jeden grzech stanie się powodem potępienia dla większej ilości dusz, aniżeli wszystkie inne grzechy razem wzięte; bo człowiek nieświadomy nie rozumie ani zła, które popełnia, ani dobra, które przez grzech traci.
Do rodziców: Za dusze dzieci odpowiecie jak za waszą własną. Nie wiem, czy czynicie wszystko co możecie; ale to wiem, że jeśli dzieci wasze potępią się z powodu waszej niedostatecznej opieki, obawiać się należy również i waszego potępienia.
Na temat przeklinania: Miejcie się pilnie na baczności! Jeśli w domach waszych panuje przekleństwo, -wszystko zmarnieje!
O pracy w niedzielę: Gdy pracujecie w niedziele wiedzcie, że zarobek wasz wyniszcza wam duszę i ciało. Gdyby tak kto zapytał tych, co pracują w niedzielę: Coście przed chwilą robili? Mogliby na to odpowiedzieć: Przed chwilą sprzedałem duszę diabłu, ukrzyżowałem Chrystusa Pana … Niedziela to własność Pana Boga, to jego dzień własny, dzień Pański… Jakim prawem zabieracie to co do was nie należy?!...Wiecie, iż rzecz kradziona nigdy korzyści nie przynosi. Podobnie i dzień skradziony przez was Panu, na dobre wam nie wyjdzie.
Do mężczyzn: Mężczyźni tak samo jak i niewiasty, mają duszę, którą zbawić powinni. Wszędzie oni są pierwsi: czemużby nie mieliby pierwszymi być w służbie Bożej i w oddawaniu czci Panu Jezusowi w Sakramencie miłości? Nabożeństwo to większy wywiera wpływ, gdy je praktykują mężczyźni.
Spotkało się to oczywiście ze sprzeciwem wielu mieszkańców Ars. Rzucano oszczerstwa wobec proboszcza. Pisano skargi do biskupa, że jest zbyt surowy, że nie udziela rozgrzeszenia. Pisano też listy z obelgami bezpośrednio do samego księdza Vianney'a. Obrzucano jego dom nieczystościami, urządzano kocią muzykę pod oknem. Święty znosił to jednak cierpliwie i trwał w swym powołaniu.
Gdybym był wiedział, przybywając do Ars, jakie mnie czekały cierpienia, umarłbym w jednej chwili.
Gdy się miłuje, cierpienie przestaje być cierpieniem. Im więcej od krzyża uciekasz, tym więcej cię przywala … Trzeba modlić się o umiłowanie krzyżów: wtedy stają się one słodkimi … Bóg świadkiem, że nie brakło mi krzyżów, miałem ich więcej prawie, niżem mógł udźwignąć, ale zacząłem modlić się o umiłowanie cierpienia i uczułem się szczęśliwy. Odczułem, że tylko w ukochaniu cierpienia znajduje się prawdziwe szczęście.
Ars oazą świętości.
W 1824 roku utworzył w Ars Dom Opatrzności- bezpłatną szkołę dla dziewcząt i oddał w ręce dwóch pobożnych nauczycielek ze swojej parafii. Okresowo w domu tym mieszkało nawet 60 dzieci. Szkoła w całości utrzymywała się ze środków, które sam ksiądz proboszcz zdobył chodząc po domach bogatych ludzi i prosząc o datki. To tu miały miejsce cuda rozmnożenia zboża i chleba. W tym czasie Ars stało się oazą świętości. Parafianie nie opuszczali już Mszy św. , modlili się. Nikt nie pracował w niedziele i nie przeklinał. Szynki upadły. Rodzice cieszyli się powagą u swoich dzieci. Mieszkańcy słynęli z gościnności i uczciwości.
Praca ponad siły.
Sława pobożności św. Jana Vianney'a rosła coraz bardziej, a wraz z nią zaczęły napływać do Ars tłumy pielgrzymów. Święty proboszcz był na nogach 20 godzin dziennie, a gdy kładł się na spoczynek na twardym łóżku w wilgotnym i zimnym pomieszczeniu dręczył go szatan.
Szatan bardzo mię tej nocy niepokoił … Diablisko strasznie głupie, sam mi oznajmia przybycie wielkich grzeszników… Złości się, tym lepiej.
Nadal pościł. Wszędzie, gdzie się pojawił otaczały go tłumy wiernych, którzy wiele godzin a nawet dni czekali , aby się wyspowiadać u niego. Gdy święty przechodził między kościołem a domem ludzie odcinali kawałki ubrań ,wyrywali włosy, wykradali osobiste przedmioty. Święty Jan Vianney był tak wyczerpany, że w 1843 roku bardzo poważnie zachorował. Swoje cudowne uzdrowienie przypisywał św. Filomenie, której był gorącym czcicielem. W 1843 roku zdecydował też, że ucieknie z Ars. Dotarł nawet do rodzinnego Dardilly, ale na prośbę swoich parafian powrócił na probostwo.
Miejcie czystą intencję. Bądźcie pokorni … Tyle tylko waszego bogactwa, ile zaufania w Boską Opatrzność.
"Niewolnik" konfesjonału.
Św. Jan Vianney dzięki otrzymanemu od Boga darowi czytania w ludzkich sercach potrafił nawrócić wielkich grzeszników, którzy przybywali do wioski jedynie z ciekawości. Spowiadał latem 15-16 a zimą 11-13 godzin. Siedząc tyle czasu w ciasnym i twardym konfesjonale w zimnym kościele nabawił się odleżyn z powodu których strasznie cierpiał, a które nigdy nie miały możliwości się wygoić. W ostatnim roku swego życia Proboszcz z Ars wyspowiadał 80-tys. ludzi (220 osób dziennie!).
Choćbym był już jedną nogą w niebie, gdyby kto przyszedł powiedzieć mi, bym powrócił na ziemię dla pracy nad nawróceniem jednego grzesznika, chętnie bym powrócił. I gdyby trzeba było w tym celu pozostać tu do końca świata, wstawać o północy i cierpieć to, co ja cierpię, całym sercem przystałbym na to.
Praca ponad siły i wyczerpanie spowodowały, że ponownie w 1853 roku próbował uciec. Tym razem jednak czujni parafianie nie dali mu odejść daleko. Wrócił do Ars i tu już pozostał.
Niechęć do przyjmowania odznaczeń.
Mimo wielkiej sławy świętego krępowało przyjmowanie odznaczeń. W 1850 roku otrzymał godność kanonika honorowego (pelerynkę, która była oznaką tej godności sprzedał, aby mieć pieniądze na misje). W 1854 roku uhonorowano go tytułem kawalera cesarskiego orderu Legii honorowej.
Ubóstwo z wyboru.
Proboszcz z Ars z wyboru żył w ubóstwie. Już na początku wydał wszystkie sprzęty domowe z probostwa. Wiele lat nosił jedną sutannę, która była zniszczona i połatana i którą w ukryciu przed nim ocieplano, bo święty nawet zimą nic na nią nie zakładał. Znany był z tego, że wydawał swoje ubranie również to, które miał na sobie.
Cuda w jego życiu.
Św. Jan Vianney miał dar przepowiadania przyszłości. Wielu ludzi zwracało się do niego z zapytaniem o wybór powołania, o los swoich bliskich zmarłych. Dokonał też wielu cudownych uzdrowień, których jednak z powodu wielkiej skromności nigdy nie przypisywał sobie, ale św. Filomenie. Są świadkowie potwierdzający jego widzenia z Najświętszą Marią Panną i św. Filomeną.
Ja cudów nie czynię! Jestem tylko biednym nieukiem, co pasał owce!... Zwróćcie się do świętej Filomeny. Ilekroć prosiłem o co Boga przez jej przyczynę, zawsze byłem wysłuchany.
Bóg zawsze jest wszechmocny, zawsze może cuda czynić; i istotnie czyniłby je, jak niegdyś, lecz przeszkadza temu brak wiary!
Miłość do bliźniego i pokora.
Mimo nadludzkiej pracy i zmęczenia zawsze był serdeczny, dobry, delikatny i taktowny. Nigdy nie okazywał złości. Z całej jego osoby promieniowała pokora. Potrafił jednym spojrzeniem lub słowem zyskać szacunek tego z kim rozmawiał. Święty nigdy nie odmawiał, gdy ktoś prosił go o pocieszenie lub udzielenie potrzebnych sakramentów. Wiele razy zdarzało się, że będąc ciężko chory wstawał w nocy i mimo niepogody szedł wyspowiadać chorego, który w rzeczywistości był zdrowszy niż on sam. Wielką miłością i współczuciem otaczał też ubogich. Mówił, że widzi w nich samego Jezusa.
Jakże jesteśmy szczęśliwi, iż ubodzy do nas przychodzą. Gdyby nie przychodzili, trzeba by iść po nich. A nie zawsze starczy na to czasu.
Śmierć.
Żyjmy tak, abyśmy mogli dobrze umierać.
Jan Maria Vianney do końca życia nie zwolnił siebie z narzuconych obowiązków. Zmarł 4.08.1859 roku. W czasie agonii i po śmierci przybywały tłumy pielgrzymów, aby go pożegnać, ponieważ już wtedy mówiono powszechnie o jego świętości. W 1905 roku został ogłoszony błogosławionym, a w 1925 roku świętym. Proboszcz z Ars należy do grona tzw. ”niezniszczalnych”. Jego doczesne ciało zachowało się w bardzo dobrym stanie i jest wystawione w relikwiarzu w sanktuarium w Ars, gdzie nadal pielgrzymują ludzie z całego świata, aby modlić się za jego wstawiennictwem o potrzebne łaski. Święty Jan Maria Vianney jest uznawany za patrona wszystkich proboszczów. Jego wspomnienie obchodzimy dnia 4 sierpnia. W Poznaniu kościół pod wezwaniem Jana Marii Vianney'a znajduje się na Sołaczu.
Trzeba ofiarować Bogu każdą pracę, każdy krok, każdy nawet swój wypoczynek. O, jak to pięknie, gdy się rzecz każdą czyni wspólnie z Bogiem! … Jeśli pracujesz z Bogiem, On pracę twą błogosławi, On nawet uświęca wszystkie kroki twoje. Wszystko będzie policzone: każde umartwienie wzroku, każde odmówienie sobie jakiejś przyjemności - wszystko będzie zapisane. A więc, duszo moja, każdego ranka składaj się Bogu w ofierze!
Zapraszam do obejrzenia prezentacji "św. Jan Maria Vianney"
A oto jeszcze kilka słów świętego Jana Marii Vianney'a :
na temat Komunii świętej:
Gdy się przyjęło Komunię świętą dusza zatapia się w balsamie miłości i syci się nią, jak pszczoła słodyczą kwiatów.
Przyjmując Komunię św. odczuwa się coś nadzwyczajnego… jakąś rozkosz… pociechę… jakieś uczucie zadowolenia rozlewa się po całym ciele i dreszczem je przejmuje … Zmuszeni jesteśmy zawołać, jak św. Jan : - Pan jest !...O, Boże mój! Jakaż to radość dla chrześcijanina, kiedy odchodząc od Stołu Pańskiego całe niebo piastuje w sercu!
na temat modlitwy:
Modlitwa prywatna podobna jest do słomy, tu i ówdzie po polu rozrzuconej; jeśli ją zapalisz, słaby będzie płomień, ale zbierz źdźbła rozrzucone w jeden stos, a płomień będzie silny i wzniesie się ku niebu: taką jest modlitwa publiczna.
Modlitwa … Jest to rosa. Im więcej kto się modli, tym więcej modlić się pragnie … Na modlitwie czas się nie dłuży.
na temat cierpienia:
Krzyż, krzyż miałby nam odbierać spokój ?! … Ależ on to właśnie ma go nam wnieść do serca! Wszystkie nędze nasze stąd pochodzą, że nie miłujemy krzyża.
(opracowano na podstawie książki Francis Trochu „Proboszcz z Ars ”, aktualnie wznowiono nakład w maju 2009r. )