Prolog
Zapadał zimowy wieczór. Wszystkie okoliczne miasteczka, pola i lasy pokryły się delikatną, białą powłoką. Z ciemniejącego nieba wciąż padały błyszczące drobiny śniegu. Ludzie wracali pospiesznie do domów, uciekając przed zimnem. We wszystkich mieszkaniach paliły się światła, jakby zapraszając do wejścia i ogrzania się. Tylko na skraju miasteczka, tuż przy ścianie lasu, stał ciemny budynek. Na pierwszy rzut oka wydawał się opuszczony i nikt nie zwracał na niego najmniejszej uwagi. Gdyby jednak ktokolwiek pokusił się, aby obejrzeć dom z bliska, zauważyłby, że w jednym pokoju widać delikatną poświatę lampy. Jeszcze uważniejszy obserwator mógłby dojrzeć zarys dwóch postaci. Siedziały one na wysokich fotelach, a pomiędzy nimi znajdował się mały stolik na kawę. Pomieszczenie oświetlone było tylko przez jedną małą lampę, stojącą w rogu. Pochylone ku sobie postacie najwyraźniej rozmawiały. W pewnym momencie kobieta roześmiała się perliście:
- To wydaje się zupełnie nieprawdopodobne!
- Mi to mówisz? Powiem ci teraz bardzo ważną rzecz: najbardziej nieprawdopodobne scenariusze pisze życie. - Kobieta spoważniała:
- Masz całkowitą rację.
- Też znasz jakieś dziwne i tajemnicze historie? - zapytał zaciekawiony mężczyzna.
- Niestety tak - radość tryskająca przed chwilą z damy ulotniła się, a jej miejsce zajął smutek. Jej humor zmieniał się jak w kalejdoskopie.
- Opowiedz mi. - powiedział błagalnym głosem mężczyzna. Ona natomiast odwróciła twarz , jakby próbując ukryć łzy.
- Nie chcesz znać tej opowieści. Jest zbyt nieprawdopodobna i jednocześnie zbyt prawdziwa.
- To historia twojego życia? - Chwila milczenia. Widać dama zastanawiała się nad odpowiedzią. W końcu padła krótka odpowiedź:
- Tak.
- Tym bardziej jestem jej ciekawy.
- Popełniłam w życiu wiele błędów. Nie chcę, abyś mnie przez to znienawidził.
- Proszę.
Kobieta wahała się:
- Nikomu wcześniej o tym nie opowiadałam… - pani wciąż się wahała. Mężczyzna intensywnie wpatrywał się w jej twarz. Gdy podniosła wzrok, ich złote spojrzenia spotkały się i przez chwilę wydawało się, że żadne z nich nie oddycha.
- Dobrze. - przerwała w końcu ciszę kobieta. - Ale musisz obiecać, że bez względu na to co usłyszysz, nie przerwiesz mi. - Mimo że wypowiedziała te słowa groźnym głosem, jej usta wygięły się w uśmiechu. Mężczyzna położył rękę w miejscu, gdzie znajduje się serce i pokiwał energicznie głową. Ona znów się uśmiechnęła, ale nie był już to ten sam wyraz twarzy co wcześniej lecz jego blade odbicie. Przez chwilę trwała cisza. Mężczyzna czekał, aż rozpocznie się opowieść, a kobieta siedziała ze spuszczoną głową i zmarszczonym czołem. W końcu zaczęła:
- Urodziłam się…