W cierpieniu pomocą jest Boski Chleb


Kazanie pasyjne pierwsze

W cierpieniu Chrystusa i naszym pomocą jest Boski Chleb

Dlaczego cierpienie

             Nie tak dawno mieszkaniec jednej z wysp Filipin przenosił się prowizoryczną łodzią z cała rodzina i dobytkiem na inna - po prostu za chlebem. Kilka minut po wypłynięciu zerwała się burza. Fale i to dość wysokie kołysały tak nieszczęśliwie, że łódź  zaczęła się zanurzać. W mgnieniu oka wszystko zabiera woda. Ginie żona i trójka dzieci - z ogromnym trudem ocalił swoje życie ojciec z tym co miał na sobie. Po wyjściu na brzeg, nabraniu sil pełen załamania i samotności połączonej z bezradnością błaga misjonarza o otwarcie kościoła i o udzielenie Komunii św. Powiedział, że tylko On - Jezus Chrystus może go powstrzymać od odebrania sobie życia... Ojcze - tylko On i Jego Boski Chleb zdolny będzie mnie podtrzymać w cierpieniu.

            Niemal codziennie korytarzem powiatowego szpitala przechodził w godzinach rannych ksiądz kapelan. Jedni patrzyli na niego i jego propozycję  z jakąś obojętnością.... Pytał się leżących na salach chorych - kto sobie życzy skorzystać z jego kapłańskiej posługi. Byli różni chorzy. Ciekawe, że ci najbardziej dotknięci bólem  codziennie prosili o podanie Komunii św.

            Co jest w cierpieniu, że ono otwiera oczy na Boga? Dlaczego cierpienia uczy myśleć poważniej i głębiej? Łatwo jest mówić piękne słowa o miłości. Ludzie lubią  nawet śpiewać o miłości, oglądać filmy, ukazywać miłość w blasku słońca, w atmosferze radości, optymizmu. Jak trudna jest miłość, ale jeszcze trudniejsze jest przezywanie cierpienia. Nie pytam skąd się bierze cierpienie, dlaczego go tyle w naszym życiu. Życie jest jednak twarde. Na własnej skórze już przyszło nam kosztować i miłości i cierpienia. Ludzie, którzy nam mieli okazywać miłość, potrafili nas obrzucać obelgami. Może już i nas oszukano, zdeptano moralnie mimo naszej uczciwości. Dlaczego tyle cierpienia?

 Cierpienie dotyka także Pana Jezusa

             W dzisiejsze popołudnie drogami całej Polski idzie tysiące ludzi. Część z nich idzie do kościoła niezależnie od pogody i kilometrów. W nieogrzewanych zazwyczaj świątyniach będą rozważać z nami pieśni o Męce Pańskiej zwane Gorzkimi Żalami. Tak już od prawie trzystu lat w kościele Świętego Krzyża w Warszawie, a potem w całym kraju czynią gorliwsi Polacy. Krok po kroku udają się śladami Zbawiciela chcą jakby Mu ulżyć w cierpieniu.

            Dlaczego Pan Jezus przyjął cierpienia na siebie, skoro nic nie zawinił? Dlaczeg9o wziął na siebie ogrom bólu duchowego i bólu fizycznego?  Trudność w odpowiedzi bierze się  stąd, że są one wyrazem wrażliwości i stylu spojrzenia. Cierpienie Chrystusa wypływa z ludzkiego zła. Odpowiedź znamy na pamięć : ,, dla nas i dla naszego zbawienia”. Szkoda, ze o tym wszystkim ludzie często myślą inaczej. Nas dziś mogą razić te rozpływające się z żalu źrenice, te twarde serc naszych opoki. Coraz bardziej wychłodziły się ludzkie uparte serca. Nie czują już, a nawet zawadzają im te ,, płaczliwe wzdychania, potu krwawe potoki”.

            Pan Jezus nas kocha bardziej, niż my to rozumiemy. ,,Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego posłał...”  wydał samego siebie za  nas. Dla nas i dla naszego zbawienia. To On Jezus wziął na siebie grzechy nasze. Pan Jezus cierpi, abyśmy my już tu na ziemi żyli, jak przystało dzieciom Boga,. Czyż tego nie widać choćby w chwili w spojrzeniu na ściany tej świątyni, na ołtarz, na konfesjonał, na gromadzące się tu osoby?

            Gdy jedni żyją beztrosko w obfitości, inni przepychają się łokciami, depcząc innych, gdy zwycięża chciwość, dusząca nas  zazdrość by posiadać więcej i więcej, by usiąść wyżej - nas cierpiący za nasze grzechu  Chrystus prowadzi nas do Wieczernika, by wskazać nam pomocny lek na przezwyciężenie bólu.

 ,,Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami, zanim będę cierpiał” (Łk 22,15)

         Czasem wyobrażamy sobie, że i my jesteśmy obecni wśród ludzi , którzy byli świadkami tej pożegnalnej, Ostatniej Wieczerzy. Nawet tutaj w Wieczerniku na drodze staje cierpienie. Może wielu z ludzi uważa je za karę Bożą, albo za przekleństwo. Tutaj cierpienie staje się znakiem błogosławieństwa. Pan Jezus spełnia z miłością Ofiarę Wieczernika jako dar dla nas, w pewnym sensie konieczność -  wszystko to dla nas i dla  naszego zbawienia. Okłamany w raju człowiek brnie przez wieki  w bagnie grzechu , wyrzekł się dobrego Ojca , a złym kierunku skierował swoja wolną wolę. Bóg dlatego, że nas kocha - dopuszcza cierpienia dla większych korzyści duchowych. Nie tylko nas wzywa, abyśmy jedni drugich brzemiona nieśli, ale sam bierze na siebie, na swoje ramiona wielki ciężar naszych win. Cierpienie staje się tutaj niezawodnym środkiem zadośćuczynienia Bogu, zmobilizować ludzi do lepszego postępowania.

            Taka jest miłość w najpiękniejszym wydaniu. Pan Jezus z tęsknotą wyglądał tego dnia jako dnia chwały, dnia okazania największej miłości zawartej w oddaniu się ludziom w swej męce i ustanowionym Sakramencie miłości.

            Zgromadził uczniów przy stole, wytworzył uroczysty nastrój uczty świątecznej, obmył on Bóg ludzkie nogi, przemienił i podał Eucharystyczny Pokarm by wskazać cudowny ratunek i pomoc w cierpieniu. To, co było dotąd zapowiedzią i obrazem staje się rzeczywistością. Swoją ofiarą udoskonala tych, którzy w niej uczestniczą. Judasz nie skosztował tych Darów. Wyszedł oddany szatanowi. Boski Nauczyciel świadom powagi chwili zanim będzie przezywał ogrom cierpienia  duchowego i fizycznego pragnie spożyć Paschę ze swymi uczniami. Zanim będę cierpiał - to sprawdzone słowa. Uratować świat - to ofiarować samego siebie. Grzechy będą  zmyte strumieniami zbawczej Krwi, bólem Niewinnego Ciała.

            Jakże nie czuć boleści wiedząc o wszystkim, co ma się stać za kilka godzin? My niepokoimy się małymi troskami, namiastkami bólu. Pan Jezus to przezywa, choć nie pokazuje. Zbliża się czas męki - a On taki spokojny! Nie ucieka przed bólem i śmiercią. czeka niejako na tę godzinę nieustraszenie - skupiony, rozmodlony, odpowiedzialny.

            Boski Chleb przemieniony i podany uduchawia uczestników, a nawet niepokoi. Nie wszystko jeszcze rozumieją. Miłość dodaje siły, zwycięża wszystko. O jak bardzo płomienne staje się pragnienie doskonałości chwały wobec Ojca w niebie i naszego zbawienia. Kolejne podawanie Kielicha z ręki do ręki potwierdza słowami: ,,Weźcie go i podzielcie między siebie, albowiem powiadam wam, odtąd nie będę pił z owocu winnego krzewu, aż przyjdzie Królestwo Boże i będę go pil nowy w Królestwie Ojca mojego” ( Łk 22,17)

 Misterium Męki Pańskiej rozpoczyna się w Wieczerniku

             Chrystus ostatnie chwile swego ziemskiego życia spędza w atmosferze przyjaźni - choć jakby poufnie, ale serdecznie i po bratersku. Ogromna dostojność, głębia przeżyć. Pamiętam, że w czasie mojego pobytu w Wieczerniku pilnujący tego miejsca Arab zabronił nam śpiewać. Ktoś z  kolegów zaczął jednak śpiewać hymn do Ducha Świętego - jak w Zielone Świątki - potem po ostatniej zwrotce nastała głęboka cisza - myśl i serce zaczęło szukać głębi treści tego świętego miejsca. Stojący muzułmanin mierzył nas swymi oczami jakby badając, spodziewając się jeszcze czegoś. Mimo, ze dzisiejszy wygląd Wieczernika jest żałosny - nikt nie odbierze mu tego, co w nim uczynił i pozostawił nam na swoja pamiątkę  Jezus Chrystus.

            Boska Miłości i Boska Eucharystia - to wielki i skuteczny lek w cierpieniu. Użył Go Pan Jezus przed swoim cierpieniem, zostawił Go i dla nas po wszystkie czasy.

            Wieczernik stał się miejscem najbardziej poufnych spotkań człowieka  z Chrystusem. Rozmowy z uczniami nie tylko miały charakter poufny, osobisty - ile raczej stały się dla ludzi odwiecznym testamentem. W Wieczerniku nadal wydaje i dla nas polecenia, przypomina najważniejsze przykazania, wtajemnicza nas w życie sakramentalne, a zwłaszcza  eucharystii, kapłaństwa, bierzmowania. W Wieczerniku i nas nazywa przyjaciółmi,  jednoczy nas z Sobą przy eucharystycznym stole. Pragnieniem Jego pozostaje, aby każde ludzkie serce stało się Jego świątynią. Czy to nie najwspanialszy lek dla nas nie tylko na Wielki Post, ale na całe życie zwłaszcza, gdy w przyjdzie i dla nas pewna porcja cierpienia nawet tego niezasłużonego

    Spróbujmy robić w naszym życiu trochę więcej miejsca dla Pana Jezusa i dla rzeczy nadprzyrodzonych w naszym sercu i w naszym życiu, a wtedy każde cierpienie będzie mniej boleć.

            Pewien ojciec wybierał się często w góry ze swoim synem. Wytrawny przewodnik omijał utarte ślady prowadząc ich wspaniałymi widokami. W pewnym momencie zachwycony syn wykrzyknął ,,Założę się, że tutaj można dostrzec nawet samego Boga”. Stary przewodnik odpowiedział ,, Synu, trudno tu dostrzec cos więcej oprócz Boga”. Niech i dla nas Wieczernik budzi w sercu nie tylko zachwyt Miłości i Piękna, ale przypomina  bliskość Tego, który tu oddał  nam się cały w miłości bezwzględnej. Amen.   

Kazanie pasyjne drugie

W cierpieniu i w pokusie Chrystus podaje dla nas lek - modlitwę

Od Kogo wszystko zależy

            Krakowska klinika medyczna za ulicy Kopernika. Na korytarzu na lekarza ordynatora czka ojciec z dwoma  małymi córeczkami. W jednej z sal na intensywnej terapii czeka na operacje ich mama. Tato peta  lekarza o stan zdrowia u chorej. Ten rozkłada ręce mówiąc: ,,zrobiliśmy wszystko, co do nas należało. Reszta już nie od nas zależy”. Rozmowa jeszcze trwała, ale w mgnieniu oka znikły obie dziewczynki, Nie zauważył nawet ojciec, gdzie i kiedy wyszły. Znalazł je rozmodlone dopiero w kaplicy wiecznego wystawienia Najświętszego Sakramentu w pobliskiej bazylice. Kto im powiedział, od Kogo zależy życie ich mamy. Żarliwa modlitwa w cierpieniu matki i w błaganiu Boga w niebie o łaskę zdrowia - to lekcja odbyta kiedyś na kolanach kochanej matki, która teraz tak bardzo cierpiała.

            W jednym z odcinków telewizyjnego ,,Na dobre i na złe” była scena rozmowy ojca i bardzo cierpiąca córką, która mimo wszystko pragnęła się poświecić Bogu w służbie zakonnej. Nie podobało się to ojcu. Widział jej przyszłość w innych szatach i kolorach. Przybliżał się czas najtrudniejszej decyzji, zdrowia lub śmierci chorej. Ojciec odwiedza ją, rozmawia usilnie o ważnych dla niego i dla rodziny sprawach. Chora ściska w garści ukryty medalik i gorąco się modli. Cierpienie ogromne, pokusa ojca jakby nie do odparcia. Ojciec spostrzega zaciśniętą dłoń, ciekawy co w niej ukryła. Niemal  siłą  odkrywa tajemnicę ukrytego skarbu. Modlitwa nie ustawała, serce ojca kruszeje - padają ojcowskie  słowa... wracaj do zdrowia, zrób, jak sama uważasz - niech się stanie  twoja wola..

W cierpieniu i czasie pokus przykład zwycięstwa daje nam Pan Jezus   

            Ile razy  Kościół, Lud Boży Nowego Przymierza uczestniczy w Eucharystii, odnawia się przymierze między Bogiem, a Jego ludem, pogłębia się więź serdeczna między obu stronami. Drogocenna Chrystusowa Krew i modlitwa Kościoła - dzieci Bożych  niesie ulgę, polepszenie losu, a nade wszystko jednoczy nas  z Bogiem. Jednak i nas - podobnie jak Chrystusa czeka trudna droga do życiowego Ogrodu Oliwnego.

            Sprzeniewierzenie się Judasza i jemu podobnych staje się przeraźliwym ostrzeżeniem. Przekonujemy się niemal na własnej skórze do czego może doprowadzić namiętność, pokusy pomocników szatana i jego osobiste. Przychodzi czas słabości Piotra pewnego siebie i swojego oddania się Mistrzowi. I my jak Piotr bywamy często mądrzy po szkodzie. ,,Choćby wszyscy w Ciebie zwątpili, ja nigdy”. Ile tutaj pewności siebie i pychy! Lada chwila zaczną się godziny groźnych doświadczeń. Tylko On Jezus wie, co czeka Go tej nocy. Uderza w Pasterza, a rozproszą się owce. Uczniowie zachwieją się  wierze, przerażeniu rozpierzchną się po katach i zakamarkach Jerozolimy. Jak echo powtarza Piotr słowa : ,,Choćby w Ciebie zwątpili, ja nigdy”. To prawda, że w człowieku jest dużo dobrej woli, przywiązania, namiastki wierności, ale gdy przyjdzie próba? W czasie prób wszystkich nas przesiewa jak pszenicę, a wiara gaśnie, jak nikły płomień (por. Łk 22,31-32). Trudno nam się może pogodzić z faktem zaślepienia być może przez serdeczną miłość - wtedy to człowiek zapomina o swojej słabości i stałości Boga!

Może to i dla nas naucza, aby wielkich rzeczy nie budować na pewności sobie , bo wtedy odzywa się ludzka pycha - ale budować na nieomylnym Bogu. Opadną emocje, braknie nam siły, a cierpienie będzie brało górę nad nami - co wtedy?   Pan Jezus daje następny lek na nasze słabości: czuwajcie i módlcie, abyście nie ulegli pokusie.

Getsemani

            Po drugiej stronie potoku Cedron swoje piękno ukazuje ogród oliwek i cyprysów. Polubił Pan Jezus to miejsce. Często udawał się tutaj na modlitwę. Znali to miejsce uczniowie, także i Judasz.. Pan Jezus wiedział, co Go tutaj czeka. Z pewnością czuł lek przed cierpieniem, opuszczeniem przez wszystkich i przed  zdradą. Tu trzeba się zmagać z bólem, samotnością, rozczarowaniem, nienawiścią i konaniem aż do pojmania. Całe ludzkie cierpienie zwaliło się w tym ogrodzie na jednego Człowieka, który je znosi po bohatersku. Jaki temat w tej lekcji doświadczeń podyktuje nam Boża Miłość?  Temat czuwania i modlitwy. Bez tych dwóch sił duch nasz nie zwycięży  udręk duszy i ciała. Walka ze złem będzie wielka, ale czy w sercu starczy wiary?

            Pan Jezus sam wchodzi w mrok samotności. Odsunęli się ci, na których zdawało się można było liczyć. Trzej z uczniów - jak zawsze ci sami: Piotr, Jakub i Jan przybliżyli się do miejsca konania i modlitwy. Oddalił się od nich około 6o kroków, aby się modlić. Byli blisko Niego, ale choć duch ochoczy - zwyciężyło słabe ciało -posnęli, a pociecha bliskości prysła.

            ,,Usiądźcie tutaj ,,Ja tymczasem będę się modlił” (Mk 14,32).... Upadł na kolana i modlił się... ( Łk. 22,41). Gdy przybliżał się Judasz - ogarnął Mistrza bolesny lęk. Nie wstydził się powiedzieć do uczniów ,, Smutna jest dusza moja aż do śmierci”. Pan Jezus drży na całym ciele. Apostołowie nie widzieli Go nigdy tak przerażonym, tak mizernie ludzkim. Zmienił się nie do poznania. Patrzył  blady, jak przez łzy. My ludzie szukamy w takim osamotnieniu pociechy, nadziei w najbliższym człowieku. Panu Jezusowi został tylko Bóg na niebie i modlitwa do Niego. Nie sprzeciwiał się Jego woli: ,,Ojcze jeśli to możliwe, niech odejdzie ode Mnie ten kielich, ale nie jako Ja chcą, ale Ty”. Nie ominął Go ten Kielich boleści. Takie było Boskie postanowienie. Wziąć na siebie wszystkie ludzkie grzechy i za nie odpokutować. Nie moja wola ale Twoja niech się stanie .

Jak łatwo ulec ludzkiej słabości

            To nie tylko sen przeszkadzał w trwaniu przy nauczycielu. Miłość do Niego była niestety zbyt ludzka. Nie wystarczyły zapewnienia, obiecanki i nawet dobra wola. Szli za swoim Panem raczej dla odebrania darów , niż dla Niego samego. Duża chcieli, ale jak zawsze kończyło się tak chęć na pustych słowach . Zabrakło wierności w czynie . Jak często każdy z nas zapomina o Bogu. jak patyk płynie za prądem rzeki, idziemy za wiatrem - brak nam sił iść pod wiatr!. Zwycięża słabość, oziębłość, martwa wiara, oziębła miłość. Nawet Piotr usnął! Oni czuwali, gdy chodziło o ich sporawy doczesne, gdy trzeba była zaspokoić ludzkie potrzeby. A gdzie samozaparcie? Gdzie wierność i odpowiedzialność?  Łatwo było się zerwać i chwycić za miecz, ale tutaj nie w mieczu siła. Kto mieczem walczy, od miecza ginie.

            Modlitwa i czujność to lek i dla nas potrzebny w godzinach cierpienia i doświadczeń. Przypatrzmy się jeszcze raz  ludziom wielkiej wiary i wielkiego cierpienia - aż o męczeństwa. Zwyciężyła czujność i modlitwa.. czujność jest naszym obowiązkiem, bo z natury jesteśmy słabi i skłonni do złego, a nasi wrogowie są liczni i nie znają odpoczynku w natarciu na nas. Mamy się modlić, bo tylko modląc się możemy liczyć na Boską pomoc i łaskę

Czujność, której potrzebę kładł Pan Jezus  do serca swoim uczniom płynie przede wszystkim z roztropności, z nie lekceważenia ataków wroga naszego zbawienia. W dniu 27 stycznia nasza Telewizja nadała reportaż z życia uczniów  angielskich i polskich 14-nasto i 15-nastolatków. Chodziło tu o picie alkoholu, palenie papierosów, narkotyki. Nie tylko boli nas to, ze dziewczęta pod tym względem przodują, ale i boli lekkomyślność, brak czujności ze strony przede wszystkim rodziców i nauczycieli. Tutaj roztropność i czujność przeżywa jak w Ogrodzie Oliwnym proces uśpienia. Sprawdzają się tu słowa Pisma św.: ,,kto mówi, ze nie grzeszy, oszukuje samego siebie ( I Jana 1,8). Jakże szczerze pisze św. Paweł: ,,Nie rozumiem wcale, co czynię, bo nie czynię  tego czego chcę, ale czynie to, czego nienawidzę” ( Rz.7,15) 

Modlę się i czuwam, abym nie upadł....     

            Jak trudno człowiekowi zaprzeć się samego siebie, ujarzmić swoje zmysły, opanować namiętności. Zbyt mało jesteśmy czynni i uważni, lekkomyślni w niebezpieczeństwie, albo pewni siebie, ze to nic, wszystko zdołamy pokonać. Podpowiada nam nawet Adam Mickiewicz:,, Nawała pokus jak morska burza. dzielnych pływaków wznosi, a słabych zanurza”. Modlitwa to wzniesienie myśli do Boga, nie już w czasie upadku, ale po to, aby nie zgodzić się nawet możliwość upadku. Gdy przychodzi pomoc od Boga, szatan ucieka... ,,boi się święconej wody”.

Pamiętajmy, Pan Jezus czuwa i walczy aż do krwi. To już szczyt walki. Nie przemógł Go szatan, nie doprowadził do upadku, buntu, ani rozpaczy. Aby zwyciężyć modlił się jeszcze żarliwiej, aż Krwią się pocił. Najświętsza Krew kroplami z potem spływała na ziemię. To była walka aż do zwycięstwa.

            To lekarstwo : modlitwa i czujność jest dla nas ogólnie i łatwo dostępne. Aby je nabyć i zastosować nie trzeba przebywać mórz i oceanów, wspinać się na wysokie szczyty, wydawać wielkiej sumy pieniędzy. Natomiast gorzką sumę zapłacimy za lekceważenie i ospałość w walce ze złem . Nie daj się zwyciężać złu, ale zło dobrem zwyciężaj - przypomina nam Ks. Jerzy Popiełuszko. Jak przykre dla Piotra musiały być słowa skargi Chrystusa...Szymonie, jednej godziny nie mogłeś czuwać ? ... Oczy snem zmorzone ... nie widział Szymon co odpowiedzieć!

            Na koniec pragnę przypomnieć kilka rad . Tam, gdzie następuje pojedynek woli człowieka  z wolą Boga - powinna być modlitwa, by wolę Boga przyjąć za własną. Po drugie cierpienie może być nam dane dla celów zbawiennych, może pomóc w wydobyciu większej energii prawdziwej miłości. Słabość zaś ciała i zmęczenie to pierwszy krok upadku religijnego, odejścia od modlitwy.  Natomiast zdrada pochodząca od osoby bliskiej bardzo boli, a tym więcej, gdy zdradzimy jak Judasz samego Boga.  Trzeba więc nam zawsze czuwać, w modlitwie nie ustawać ( ŁK 18,1). Amen.

Kazanie pasyjne - trzecie

Moc milczenia pomaga przeżywać chwile wielkiego cierpienia

Grzechy języka nie są złotem

             Było to na Podkarpaciu. Młode małżeństwo marzyło o domu dla siebie. Będziemy u siebie, neutralni - będzie nam dobrze. Pomyślał udać się do Stanów Zjednoczonych, miał możliwości znaleźć pracę, zarobić na materiał budowlany. Wyjechał na trzy lata. Kiedy trochę uskładał zielonych z radością wraca do ukochanej ziemi. Obojga małżonkom chodzą po głowie wspaniałe pomysły. Wszystko byłoby wspaniale - gdyby nie ludzie. Kierowani zazdrością i swoja głupotą, donoszą gospodarzowi zmyślone podejrzenia na żonę : co ona robiła i z kim w czasie jego nieobecności. Pan domu przejął się tym, zaczął wierzyć podszeptom pomocników szatana, prysło zaufanie, a potem szczęście obojga małżonków. Domu już nie wybudowali.

            Opowiada sędzina pracująca w sądzie rejonowym. Proszę księdza, jak zachowują się ludzie na sali sądowej. Przecież przysięgają, ze będą zeznawali prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. To się w głowie nie mieści, że ludzie tak potrafią kłamać w żywe oczy i tak oczerniać nawet krzycząc i wyzywając swoich najbliższych.

 I Pan Jezus stanął wobec oskarżycieli

          Mijają lata i wieki. Rzeczywistość Getsemani i sądu nad Bogiem trwa nadal. Coraz to nowe pokolenia przezywają swoją ludzką kondycję oskarżania i sądzenia bez względu naprawdę. Człowiek prawy, opuszczony przez swoich, osamotniony w bólu, zdradzony przez przyjaciół staje przed sądami. Oczekuje na wyrok sędziego, bądź lekarza, albo przełożonego, na wyśmianie, sponiewieranie, lekceważenie. Prawda i milczenie to nie lubiane wartości. Trwoga patrzy w przyszłość - oskarżycieli liczy się już na miliony. Cierpienie woli skrytość, milczy. W poniesieniu bólu i cierpień moralnych pomaga modlitwa, miłość, cierpliwość i roztropne milczenie.

            Przybliżał się trudny poranek. Uczniowie się rozeszli. Judasz wziął swoją zapłatę  Wracająca do siły zbrojna kohorta prowadzi Boskiego Nauczyciela do Annasza. Jako panujący ze strony Rady Żydowskiej powinien wydać wyrok śmierci. Aresztowanie, powiązanie powrozami  upokarza każdego uczciwego człowieka. Po triumfach w Galilei, hołdzie na Górze Oliwnej i powitaniu w Niedziele Palmową  Pan Jezus przezywa wielki ból i poniżenia. Lud oskarżający staje się już nawet bezczelny.

            Prowadzony na pośmiewisko do Annasza, Kajfasza, do Piłata i Heroda, znów do Piłata, a wre4szczie na miejsce kaźni wiele kosztowało Niewinnego Chrystusa. Wszędzie towarzyszyła wrzawa, nienawiść, niesprawiedliwość, obrzydliwa wzgarda. Chyba nikt na świecie nie był tak sponiewierany jak Pan Jezus. Jak wielkim wysiłkiem musiało być trwanie w cierpliwości, w milczeniu opartym na fundamencie miłości. Ręce związane, powrozy i łańcuchy na szyi, na biodrach, wśród przekleństw i złorzeczeń odbywa się sąd na Jezusem. Uradowana i podburzana banda wołała nawet o cud. Nie posłuchał ich Zbawiciel. Za to otrzymywał mocne uderzenia i plucie. Apokryfy podają, że w czasie przechodzenia przez rzekę Cedron miano Pana Jezusa wrzucić do brudnej wody, przykryć błotem i wyciągać powrozami  wśród drwin i śmiechu.

 Pan Jezus milczy

             Nie mogą pojąć mocy ducha u Oskarżonego. Dlaczego milczy, nie broni się, nie czyni cudu? Bez szemrania, narzekania  upokorzony Zbawiciel pełni powierzona Ofiarę zleconą przez Ojca. W milczeniu znosi wszystkie upokorzenia i zwycięża milczeniem ludzka pychę. Posłuszny jak Baranek prowadzony na rzeż. Kajfasz i Annasz czynią sobie wzajemne przysługi zabawy z Oskarżonego przez Lud Chrystusa. Annasz - najwyższy kapłan cieszył się poważaniem i wielkim wpływem wśród Żydów. Mieli w nim wielka nadzieję na przyszłość - miał pięciu synów - będzie miał komu przekazać władzę.

            Wrogowie Pana Jezusa od czasu do czasu prześcigali się w naiwnej uprzejmości pokazując w takim stanie Wielkiego Proroka, aby nie tylko wykonać  swoje zadanie, ale przy okazji móc zadowolić się obelgami. Ile dano wysiłku, aby wyśmiać naukę i wielka miłość Nauczyciela z Nazaretu. Pan Jezus spokojnie odrzuca zarzuty starego Annasza. Wie, ze za prawdę zapłaci życiem. W czasie swojego nauczania zawsze nauczał jawnie, nie dążył do żadnych celów politycznych. Poleca nawet z wielkim opanowaniem prowadzącemu śledztwo: ,,Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem. Oni wiedzą, co powiedziałem” ( J 18,20)

            Autor Naśladowania Pana Jezusa - Tomasz a Kempis - powiedział tu bardzo ostro: ,,O bezbożny i podły służalcze, jak śmiesz grzeszna ręką uderzyć w twarz Twego  Stwórcę”, Wymierzony policzek musiał bardzo piec i boleć Niewinnego Skazańca.

            Odbywały się wciąż posiedzenia starszych i Wysokiej Rady. Pan Jezus milczy. Udziela odpowiedzi tylko wtedy, kiedy to jest konieczne, kiedy potwierdza prawdę wobec fałszywych oszczerców i niby świadków. A jednak nie znaleźli niczego, co mogłoby obciążać winą Pana Jezusa. Zapomniano o chorych, których uleczył. O zmarłych, którym przywrócił życie. O tych, dla których nie brakło chleba. Pan Jezu milczy ku wielkiemu oburzeniu oskarżających Go.

            Sąd nie posuwał się naprzód, gdyż nie było zgody między świadkami. Milczenie Pana Jezusa i bezpodstawne oskarżenia u niektórych członków Sanchedrynu budziły podejrzenia. Jak mocny musiał być krzyk Kajfasza: ,, Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciw Tobie?”. Pisze św. Marek (14,60) : ,, On milczał i nic nie odpowiadał”. 

 Czy milczenie jest złotem?

             Zdumiewa milcząca postać Pana Jezusa przez cała Mękę. Nic nie powiedział przed Herodem i ledwie się odezwał przed Piłatem. Stoi w milczeniu przed Barabaszem, przed zaślepionymi wrogami. Milczy wobec fałszywych świadków. Przypomnę słowa Proroka Izajasza: ,,Jak baranek na rzeż prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich” (Iz.53,7) .

            Milczenie Pana Jezusa jest milczeniem Boga, który spełnia ofiarę zbawczą wobec świata.

Pan Jezus milczy także w tabernakulum, gdy miłość oczekuje wzajemności, a wciąż jej nie znajduje, nie spotyka między ludźmi, miedzy ludźmi a Bogiem. Milczy, gdy Go nie odwiedzamy w świątyni, gdy zamykamy przed Nim nasze serca.

            Musimy i my nauczyć się milczeć, w milczeniu wybaczać naszym winowajcom. Mamy usprawiedliwiać, kiedy zachodzi słuszna potrzeba. Mówić musimy jasno, z miłością,, bez urazy i wtedy, gdy tego potrzeba. Czasy obecne sprzyjają pisaniu anonimów - tchórzom nie odpowiadamy - wybieramy milczenie. Modne jest oczernianie w gazetach, dla niecnych zysków - milczenie jest roztropniejsze, bo i tak nie przekonamy oskarżycieli> Złóżmy wszystko w ręce naszego Boga zachowując Boskie milczenie. Jezus milczał - kiedy srożyły się ataki  nawet brutalne i niecne. Starajmy się czynić tylko dobre rzeczy, a Bóg się postara, aby one świeciły przed ludźmi. Czasami pycha i próżność wychodzą z ludzkiego serca. Czasem brak nam pogody w duszy, wypowiadamy raniące kogoś słowa, których raczej nie powinno się mówić. Tak łatwo dostrzegamy wyostrzony ludzki język jak brzytwa tnąca miłością własną.

            Milcząca postać Chrystusa nie będzie dla nas czcicieli umęczone Nauczyciela - naszym wzorem. Uczmy się powstrzymywać od słów niestosownych, niepotrzebnych, próżnych i raniących. W Milczeniu jest nasza siła. Milczenia nie będziemy żałowali nigdy, a z nadmiaru słów rodzą się kłopoty. Uczymy się od Pana Jezusa mówić kiedy zachodzi potrzeba w stosownym tonie. Milczenie jest wymowniejsze od wszelkiej mowy. Umieć milczeć, gdy się jest znieważanym. Nie dać się ponieść podszeptom Złego. Umieć nie złorzeczyć, gdy nam złorzeczą. Gdy człowiek nie czuwa nad swoim językiem, traci szybko swoje wartości nadprzyrodzone, wpada w toń grzechów. Święty Jakub Apostoł tak wiele pisze o mowie w swoim liście. Przytoczę tylko choćby jedno zdanie: ,,Prawdziwie doskonałym jest człowiek, który nie grzeszy mową” (Jk.3,2).

       Urażona pycha Kajfasza spowodowała, że rozdarł swoje szaty i zawołał szyderczo ,,zbluźnił”! ,,Winien jest śmierci”.(Mt 26,65-67). Gdy na nas przyjdą trudne chwile patrzmy na milczącego Zbawiciela nawet w obliczu utraty życia - potrafił zwyciężać milczeniem.

Świadectwo św. Tomasza z Akwinu - z jego rozpraw

             Na pytanie, czy konieczna była dla nas Męka Pana Jezusa i te obelżywe oskarżenia, święty Tomasz odpowiada: bezwzględnie i podwójnie konieczna - konieczna jako lekarstwo przeciw grzechom, oraz konieczna jako przykład do naśladowania. Dzięki przykładowi Pana Jezusa  znajdujemy ratunek , lekarstwo przeciw wszelkiego rodzaju złu, któremu poddani jesteśmy  z powodu naszych grzechów. Pan Jezus swoją Męka, świętemu milczeniu uczy nas przemieniać nasze życie. Odrzucać to, co pan Jezus odrzucił w czasie swojej Męki. Z tej lekcji prowadzonej owego wieczoru, nocy i dnia przesłuchań  wynosimy wielką naukę miłości, cierpliwości, pokory i posłuszeństwa. nade wszystko wielkiej kultury ducha i roztropności w mówieniu.(por. Brewiarz III s. 1079)  

            W jednej z gazetek internetowych spotkałem wypowiedź o ludziach naszych czasów. Były tam między innymi słowa: Powinniśmy być ludźmi wiary, ludźmi naszych czasów. Ale zasiadamy przed telewizorem i spostrzegamy przytłaczające nas przykłady postępowania i przeświadczenie - w tym świecie nie ma Boga. Nie ma Boga w świecie telewizji, gazet, polityki, wojen i pieniędzy. Jeśli ucieknę z tego świata, aby odnaleźć Boga w ciszy i spokoju, opuszczę Go. Bóg pragnie, abym działał w tym świecie - wszędzie tam, gdzie On działa i kocha, nawet  jeśli czasem nie potrafię tego zobaczyć... Bóg tak ukochał świat, że dał. mu Syna swojego Jednorodzonego .. nie zawahał się kochać i milczeć, by ludzie przez modlitwę stanęli przed Bogiem. (parafia św. Jacka w Opolu). Amen.

Kazanie pasyjne czwarte

Prawdziwego przyjaciela poznaje się w biedzie - czyńmy dobro

Dobro czy współczucie

             Starszy mężczyzna spacerując po  brzegu morza dostrzegł młodą kobietę, która zbierała z plaży wyrzucone przez sztorm rozgwiazdy i wrzucała je z powrotem do morza. Co pani robi? - zapytał. Wrzucam rozgwiazdy do wody zanim wzejdzie słońce i zabije je. Plaża wielka, ilość rozgwiazd wyrzuconych tysiące. Czy może to co zmienić, gdy uratujesz niewielka liczbę tych stworzeń? Młoda kobieta odpowiedziała trzymając w ręku rozgwiazdę : dla tej jednej mogę wiele zmienić... mówiąc te słowa wrzuciła ja do morza. Nawet najmniejsze dobro zdolne jest przemienić świat. Dlaczego mamy tak mało ludzi odważnych w czynieniu dobra na Drodze Krzyżowej Boskiego Syna? ( Ks. R. Koper - Aby lepiej żyć s. 222)

            Bogaty człowiek miał trzech przyjaciół. Pierwszego kochał, często u niego spędzał czas na gościnie. Drugiego szanował i przyjaźnił się z nim. Trzeciego miał za przyjaciela, ale traktował go lekceważąco. Życie jest takie, jakie jest. I oto pewnego dnia bogatemu wyznaczono rozprawę w sądzie. Wszystkich trzech poprosił o pomoc. Pierwszy powiedział, że nie może przyjść, aby go bronić. Drugi doszedł do bramy sądu i odszedł rozmyśliwszy się. Trzeci spisał się dzielnie, bronił go i dzięki temu sprawę wygrał. Jaki z tego można wyciągnąć wniosek?

           Ktoś to wytłumaczył następująco - pierwszy przyjaciel to bogactwa ziemskie, trzeba je po śmierci zostawić i nic nam nie pomogą. Drugi - to koledzy i krewni. Idą tylko na cmentarz i wracają do domu. Trzeci przyjaciel - to dobre uczynki. One idą za nami na sąd Boży i nam pomagają, bronią człowieka (Ks. Śliwiński - W służbie Ludu Bożego s.228).

 Czyniący dobro wobec Chrystusa  na Drodze Krzyżowej

             Zapadł wyrok śmierci. Wyrok wypisano na tabliczce w trzech językach - czynił się Królem ... Towarzyszyli Mu dwaj złoczyńcy z jednej i z drugiej strony. Wyczerpanie fizyczne i udręka duchowa dochodziły do szczytu. Był głodny od czwartkowego spotkanie na Ostatniej Wieczerzy, przy biczowaniu i cierniem koronowaniu nastąpił duży ubytek Najświętszej Krwi, Był bliski zemdlenia, a nawet śmierci. Droga, po której szedł była wyboista - nic więc dziwnego, że upadał. Całun zwany turyńskim wskazuje na miejsca potłuczeń i krwawień. A przecież był bity, karany chłostą i obarczony drzewem krzyża. Prawdopodobnie  Pan Jezus  wielokrotnie się zachwiał pod jego ciężarem. Jedni się cieszyli widokiem tej Męki, nieliczni chcieli może wyświadczyć dobro, współczucie, ale się bali. Widzów z racji zbliżających się świat było podobno pięciokrotnie więcej . Czy znajdzie się ktoś odważny, aby Skazańcowi pomóc?

            Do tej pory zanotowała Ewangelię jedynie przestrogę żony Piłata. Ona cierpiała z powodu Męki niewinnego Chrystusa. Powiada do męża: ,,dzisiaj we śnie wiele się nacierpiałam z Jego powodu”. Skoro ona, która nie miała nic wspólnego z procesem - tyle się wycierpiała. Klaudia, bo tak jej było na imię przeczuwała o obecności tutaj jakiejś wyższej siły. Było to pierwsze wołanie o pomoc, o ulgę, albo uniewinnienie. Głośniejsze od sumienia były okrzyki tłumu: ,,Strać Tego, uwolnij nam Barabasza. To był tragiczny wybór, dla nich lepszym był prawdziwy zbrodniarz aniżeli świadczący tyle dobra Pan Jezus. Przed pięciu dniami witali Go jako Króla, wołali Hosanna Synowi Dawidowemu. Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie”. dzisiaj z nienawiści ci sami wołają  pogardliwie ,,strać Go”.

 Pomocny Szymon z Cyreny

             Jedni wstydzili się pomóc skazańcowi, innym brakło odwagi do czynienia miłosierdzia. Ale jak może smakować wymuszona pomoc? Nie rozumiał tego  początkowo i sam Szymon z Cyreny. Oprawcy obawiali się, czy Jezus  dojdzie do szczytu Golgoty. Szymon nie podszedł sam  żołnierze ciągnęli go siłą. nadarzyła się okoliczność - szedł z pola obok synów Aleksandra oraz Rufusa. Trudno obliczyć przez  ile metrów Szymon mógł wyręczyć Pana Jezusa - ale z pewnością była to wielka ulga w cierpieniu choćby nawet były to ostatnie metry drogi ku Golgocie.  Mówimy, a może zazdrościmy tego Szymonowi - był szczęśliwy, pomógł samemu Bogu. Piękna przysługa, a może przypomnienie: co uczyniliście jednemu z tych najmniejszych Mnieście uczynili?  (Mt 25,40)

            Zobaczcie - Pan Jezus potrzebuje pomocy, aby wejść na szczyt Kalwarii. Oto prosty rolnik idący z pola, zmęczony odczytał to w swoim sercu - był szczęśliwy, odszukał w sercu głos wezwania i moc zasługi za uczynione dobro. Niechęć, a może nawet bunt zaowocował miłością. Nie przeraził się już Szymon, ani spiekotą dnia, ani tym, że nieść krzyż Skazańca to hańba, ani swoim zmęczeniem. Czy uważali patrzący, ze jest przyjacielem Złoczyńcy? - to już teraz nie było ważne - teraz w sercu odczul zaszczyt i radość.

            Tomasz a Kempis napisał: ,,Jeżeli dźwigasz krzyż niechętnie, to jeszcze więcej on ciąży jeszcze bardziej czujesz się obarczony, a przecież donieść go musisz. Jednego krzyża się pozbędziesz, znajdziesz na pewno drugi, a może jeszcze cięższy. Jeżeli chętnie krzyż niesiesz, on cię poniesie i poprowadzi doi upragnionego kresu, gdzie będzie kres cierpienia, nie będzie to jednak na ziemi (O naśl. II,12).

 Dobroć Weroniki i płaczących niewiast

             Druga pomocna dłoń, słowo, współczujące spojrzenie, znak zrozumienia - to nie zostanie bez nagrody. Nie zważała na oburzenie żołnierzy - przedarła się przez tłum, przez szeregi wojska. Swoją delikatna jak matczyną dłonią odważnie ociera zmęczona , skrwawioną Twarz. W podzięce za wspaniałą posługę otrzymuje na chuście odbicie wizerunku Świętego Oblicza. Męstwo zwyciężyło wszelkie bariery, przyniosła Umęczonemu współczucie i pociechę. To cichy dowód miłości - od zaraz doceniony i wynagrodzony za wspaniałomyślność. Znała Pana Jezusa, podobno często była pośród Jezusowych słuchaczy. Człowiek, który nie zna względów ludzkich, umie  zwyciężyć obawę, fałszywy wstyd - spieszy by ulżyć Skazanemu na śmierć Chrystusowi nie tyle ucieszyła się sławą, ale raczej bliskością Pana Jezusa. Czujemy dla niej podziw, a może i zawstydzenie - miłość potrafi pomóc, potrafi współczuć. Odbierający tę posługę - okazał także swój wdzięczność za uczynek miłosierdzia. Szła do Nauczyciela z podarunkiem serca nie zważając na szturchańce, a może i wyzwiska. Bóg hojnie wynagradza uczynki miłości, jakie człowiek Mu wyświadczy .

            Kobiety z Jerozolimy też płakały. Zostały przez Pana Jezusa zauważone. Wzruszył się Mąż Boleści na ich widok. One chciały cos więcej, aniżeli zobaczyć padającego pod Krzyżem. One w sercu niosły współczucie, jedność w cierpieniu. Pan Jezus jakby zapomniał o swoim cierpieniu, ostrzega i pociesza: ,,Nie płaczcie nade Mną, raczej opłaczcie nad sobą i nad dziećmi waszymi”. (Łk.23,28). Pytam - kto tu jest winowajcą, kto winien tego krzyża? Płakały nad Chrystusem, jakby miał umrzeć za swoje grzechy, a nie grzechy ludzkie. Smuciła je śmierć Chrystusa, a przecież złoczyńcy zabijali Boskiego Lekarza. Jak to jest? Zapomnieć o swoim cierpieniu, aby otrzeć łzy płaczącym niewiastom. Nawet wśród największego bólu pamiętać o naszym zbawieniu. Gdyby płakały nad swoimi grzechami, nad grzechami swoich dzieci - Pan Jezus mógłby przyjąć ich łzy, wskazać im Boże miłosierdzie. Ich oczach jakby krzyżuje się miłosierdzie ze sprawiedliwością. czas płakać nad sobą i nad grzechami naszych dzieci. Jest nad czym płakać - wystarczy spojrzeć na ulice, zaglądnąć do niejednego polskiego domu, do domów dziecka, więzień, izb wytrzeźwień.

            Podoba mi się określeniu wielu naukowców i czcicieli Chrystusa Umęczone nazywając niewiasty współczujące, pomagające Panu Jezusowi ,, wielkie kobiety”, ,,kobiety zdolne do ofiary. Wymienia się Marię rozbijająca alabastrowy olejek i namaszczającą stopy Zbawiciela, siostry Łarzara Marie i Martę i te spotykane na Drodze Krzyżowej jako kobiety wielkiego serca. Zdaje się, że można dopowiedzieć - uczniowie do tej roli jeszcze nie dorośli. Za tydzień przyjrzymy się uczniowi Janowi, który jednak zdążył stanąć pod Krzyżem.

            Kto prawdziwie kocha - ten zdolny jest do największej ofiary. Wrażliwość serca okazała tak wspaniale nawet poganka - żona Piłata, gotowa stanąć w obronie Skazanego na śmierć. Św. Mateusz wspomina (27,55), ze wiele kobiet nie tylko przypatrywało się Umęczonemu Mistrzowi ale szły nawet za Jezusem z Galilei i usługiwały Mu. Nie pouciekały, nie przeraziły się ofiar, problemów, odpowiedzialności znając wartość ofiary spełnianej przez Nauczyciela. Na Kalwarii pojawiają się ludzie, którzy odkryli wartość Ofiary.

            Nie można pominąć tutaj łotra, który się nawrócił - nazywamy go dobrym łotrem. Nawet to, że nie urągał Panu Jezusowi, prosił o przebaczenie i został pierwszym świętym kanonizowanym - słysząc słowa Nauczyciela : ,,dziś ze Mną będziesz w raju”.

             Na wspomnienie zasługują szczerze oddani przyjaciele, członkowie Wysokiej Rady Józef z Arymatei - bogaty właściciel ziemski: załatwia formalności u Piłata, kupuje płótno grobowe, zdejmuje martwe ciało z Krzyża, ofiaruje  wykuty dla siebie nowy grób. Drugi przyjaciel to uczony faryzeusz Nikodem, nie szczędzi kosztów, kupuje pogrzebowe wonności  około 30 kilogramów, dba o godny pogrzeb.

            Błogosławiona dobroć widziana i doceniana przez wieki przez także dobrego Boga. Światu potrzeba dobroci coraz bardziej i coraz więcej. Dobroć ma kolory Boga - jest tak wielka, jak wielkim jest serce człowieka. Pamiętajmy: zło samo się narzuca, niszczy miliony ludzkich serc, krętymi czyni ludzkie drogi życia, zdąża ku zatraceniu. To dziwne, jak  prostym  dla ludzi jest wyrzucić Boga, a potem dziwią się, dlaczego świat zdąża do piekła. To śmieszne, jak bardzo wierzymy  w to, co napisane jest w gazetach, a poddajemy w wątpliwość, to co pisze w Piśmie świętym. To dziwne, że ktoś mówi ,, wierzę w Boga” , a nadal idzie za szatanem, który też wierzy w Boga, ale prowadzi przeciw Niemu zła robotę. A wreszcie to dziwne, że wielu jest zapalonych dla Chrystusa w niedziele, a przez resztę  tygodnia jest niewidzialnym chrześcijaninem. Czyńmy dobro - żyjmy dobrem, dobrem zwyciężajmy zło. Amen.   

Kazanie pasyjne piąte

,,Matko, oto Twój syn - wierny uczeń Jan

Jeden z dwunastu

             Na małopolskiej ziemi żyła skromnie  matka wdowa z małym synkiem. Bieda zaglądała w oczy. Ciężka, dorywcza praca, by utrzymać dziecko i dom. Praca stawała się coraz trudniejsza, wyczerpywała biedny organizm, a potem... rak. Wezwano kapłana, aby udzielił potrzebnych Sakramentów. Umocniona Komunia św. przywołuje bliskich do siebie, do serca tuli małego syna Piotrusia jeszcze przedszkolaka. Chłopcu, jakby w testamencie daje ostatnie rady na dalsze życie. Kilka razy powtarza : dziecko, ja musze odejść od ciebie, ale ty masz być dla wszystkich dobry ... Bądź dobry, synku - to były ostatnie jej słowa. Piotruś wyrósł nas Piotra, ale testament matki stale miał w pamięci. Pozostał dobrym, dla wszystkich.

            Apostoł Jan - jeden z dwunastu wybranych przez Pana Jezusa. W historii Męki Zbawiciela ukazuje się tylko trzech. Piotr, Judasz i Jan. Pierwszy gotów oddać życie za Mistrza, zdaje się, ze miłuje Go całym sercem i nie opuści, nie zaprze Go się nigdy. W godzinach doświadczeń podobnie jak reszta - zaszywa się w cieniu i Piotr. Gdzie sprawdzian:, Choćby Cię wszyscy opuścili - ja Cię nie opuszczę?  Kogut zapał - i Piotr po swoim załamaniu zapłakał. A przecież w Ogrodzie Oliwnym dobył miecza, by stanąć w obronie Nauczyciela. Niebawem ze strachu o swoja skórę zapiera się nawet znajomości z Chrystusem - Nie znam Tego człowieka, nie wiem o Kim mówisz?  Potem wszystko sobie przypomniał i jakby płakał do końca życia chcąc męczeństwem zadośćuczynić za swój grzech.

            Judasz - postać nie bardzo ciekawa. Ludzkość tej postaci chyba nigdy nie zapomni i Judaszowi pomnika nie postawi. Sprzedać Chrystusa i wydać Go oprawcom, a  potem w morzu wyrzutów sumienia odebrać sobie życie?  Postać niesłychanie tragiczna.

            Wreszcie Jan, syn Zebedeusza rybaka  - najmłodszy z uczniów i umiłowany przez Chrystusa do końca. Wiedzieli o tym wszyscy uczniowie, ale chyba mu nie zazdrościli, jedynie Chrystus raz oburzył się słysząc prośbę jego matki o miejsce dla synów po prawej i lewej stronie w Jego Królestwie.

            Pan Jezus w szczególnych momentach swojego życia chciał mieć Jana przy sobie. Był z Mistrzem na górze Tabor, na Górze Oliwnej, a wcześniej oparł się o Zbawiciela w czasie Ostatniej Wieczerzy. Gdy słyszał słowa: ,,jeden z was Mnie zdradzi” - pytał zaraz - który, o którym z dwunastu mówi?  Panie, kto to jest ? - To ten, dla którego umoczę kawałek chleba i podam mu ( J.13,21-26)      

 Jan pod Krzyżem Zbawiciela

             Gdy moc piekła uderzyła z cała siłą w Chrystusa - wszyscy uczniowie się rozbiegli w trwodze o swoje życie. Wszystkich ogarnął potworny lęk. Jest jednak zapis, że Jan ochłonął z lęku i nieustraszony stanął przy krzyżu Chrystusa. Trwał z pewnością do końca. Do niego Pan Jezus skierował niemal ostatnie swe słowa: ,,Synu Matka Twoja” - i uczeń wziął Ją do siebie. To była wola Chrystusa - oddanie Maryj pod jego opiekę

Jak wspomina  historia - Jan żył Bożą miłością do końca swego sędziwego życia. To było wielkie posłannictwo miłości, głębia jego męskiego serca. Cała jego Ewangelia i listy są pełne wołania o Bożą miłość ,, bo kto nie miłuje, trwa w śmierci”. Jan żył najdłużej, a Kościół rozszerzał się ustawicznie. Do prawie stuletniego Apostoła  szli ludzie z dalekich stron, aby zobaczyć Jana, aby w nim dostrzec Zbawiciela, z jego ust jeszcze raz usłyszeć Dobrą Nowinę o zbawieniu. Im  był starszym, tym mocniej powtarzał ,, dzieci, miłujcie się”. Niektórym może znudziły się te słowa myśląc, że Jan zdziecinniał, że nie potrafi już nic ciekawego powiedzieć. Gdy go ktoś zapytał, dlaczego tak często powtarza słowa o miłowaniu - od Jana znów usłyszał słowa pełne godności ,,Miłujcie się, bo Pan miłość nakazał i jeśli ona będzie - to starczy na wszystko.” (Ks. Józef Anczarski - Rozważania pasyjne s. 59)

Jan wziął Maryją do siebie. Otaczał Ją  synowska opieka aż do czasu Jej odejścia do nieba. Jan wychodził z miłością naprzeciw wszystkim ludziom. Pustą byłaby nasza wiara bez miłości, bez ciepła serca. Nie musze szukać na to przykładów w naszej polskiej rzeczywistości, a naszych rodzinach, w codziennym życiu.

 Oto Matka Twoja  

             Pan Jezus zwraca się do ucznia, którego miłował. Oddał dalszą drogę Matki w pewne ręce. Była to ostatnia wola  konającego Mistrza, jakby ostatnia dla Niego wyświadczona przysługa: opiekuj się Nią, pomagaj, kochaj. Że tak to Jan zrozumiał - wynika z jego własnych słów: ,,i od tej pory uczeń wziął Ją do siebie”. To wielki zaszczyt - być jakby zastępcą Mistrza, ale to także obowiązek dla Jana. Powtórzę tutaj testament z początku tego rozważania - bądź zawsze dobrym dla wszystkich. Dla Maryi na pewno nie była to korzystna zamiana - za Syna otrzymuje sługę, za Mistrza - otrzymuje ucznia, za Syna Bożego - syna Zebedeusza. Jednak człowiek, którego Jezus miłował - nie może Jej się sprzeniewierzyć. Jan otoczy ją szacunkiem i miłością jak własna matkę.

            Możemy tutaj czuć się szczęśliwi, że Jan jest naszym przedstawicielem - trwającym tak blisko Maryi. W Janie każdy z nas jakby został dzieckiem tej Matki i ma do Niej jakże serdeczny dostęp. Tradycja chrześcijańska upatruje w Janie przedstawiciela wszystkich ludzi. Czy może być piękniejsze odniesienie Matki do syna i syna do Tej Matki?

            Podziękujmy dobremu Boga za ten wielki dar - Matka nasza stała się Matka Boga - my z Jego woli - dziećmi Maryi, braćmi i siostrami z woli Bożej. Chrystus odczuwający opuszczenie na Krzyżu, nie pragnął swego wyzwolenia. Dzieło odkupienia spełnia nadal. Bóg nie opuszcza kogoś, kto nie opuszcza Boga. Swoja obecność przy człowieku cierpiącym, doznającym opuszczenia, osamotnienia  wyświadcza obecnością innych ludzi. Kto tutaj pod krzyżem mógł być bliższym Jana - jak nie Maryja i Maryi, jeśli nie Jan?

            Po katastrofie trzęsienia ziemi we Włoszech ojciec święty Jan Paweł II  odwiedzając rannych w szpitalu, powiedział do nich :,, Nie mogę wam przynieść nic więcej poza moją obecnością, lecz w tej obecności wyraża się wszystko ”. Cóż powiedzieć o obecności Matki Jezusowej w naszym życiu?

 Każdy z nas uczestniczy w tym wielkim zawierzeniu

             Maryja się nie wzbrania, jest dla nas całkowicie otwarta i gotowa pomagać. Bez słowa, bez komentarza wie, że dla Niej synem staje się Jan i wszyscy w Janie ludzie wiary. Kiedy sama musi oddać Pana Jezusa - Syna swojego Bożej sprawiedliwości - przyjmuje Jana i wszystkich, którzy przyjdą  jako swoje dzieci.

            Dobrze by było  choć przez chwilę na tych Gorzkich Żalach w tej drugiej części dzisiaj śpiewanej  objąć głębokim spojrzeniem ich obojga stojących w upale południa na Golgocie  - co przeżywa Maryja, co czuje w sercu Jan. Jak bliscy sobie staja się w godzinie cierpienia i takiej mocnej jedności pragnie Bóg. Miłość jakby gasi ból tego wstrząsającego spotkania. To dla przeciętnego człowieka, dla człowieka wystudzonego z bliskości Boga jest raczej nie do pojęcia. Miłosierdzie łączy się z miłością, niebo z ziemią . Od tej pory my zaakceptowani  w sercu Bożego Syna , choć słabi i grzeszni możemy mówić ,,Mamo”, Stanąć w miejscu Jana, jakby utożsamić się z nim. Być synem, córką Maryi. Kiedyś w szkolnym zadaniu domowym katecheta kazał wyrazić to spotkanie pod krzyżem swoimi słowami. Nie było to łatwe zadanie, ale nie do odrobienia. Na tle Golgoty - widać stojący w odosobnieniu Krzyż , Z Niego płynące promienie, a właściwie z dużego ukrzyżowanego Serca. PO lewej literka duża ,,M” ,po prawej literka ,,J”.

Pod literką oznaczającą Maryję  napisano ,,Kochaj go, jak Mnie” - po stronie św. Jana zaś: ,,Uważaj Ją za matkę”.

            Jak to bywa z tym uważaniem dzisiaj? Jakimi  jesteśmy Janami wobec Tej Matki. Oto we francuskim miasteczku Brulon urodził się Emil Grounard. Pan Bóg dal temu dziecku bardzo żywy temperament. Ktoś porównał go do dzikiego źrebaka, którego trudno było ujarzmić. Był tak swawolnym chłopcem, ze rodzice nawet zaczęli się wstydzić takiego  dziecka. Zamiast do szkoły - szedł do lasu, do kościoła tez nie miał zbytniej chęci. Matka często płakała, bo sąsiedzi przychodzili do niej ze skargami na Emila . W szkole nauczyciel, aż stracił zdrowie z jego powodu, bo takiego andrusa jeszcze nie widział. Ojciec stolarz już miały wszystkiego dosyć. Pewnego razu dorwał go w lesie na wagarach, złapał mocno za rękę i prowadził do domu. Ludzie patrzący droga kazali ojcu mocno przetrzepać spodnie syna. W pewnym momencie przechodzili koło przydrożnej kapliczki. Przystanęli obaj. Ojciec dostrzegł jakby uśmiechająca się do niego Maryję  - taką jakąś dobrotliwą. Klękaj łobuzie - powiedział - Weź sobie Maryjo tego łotra, bo ja już nie wiem co mam z nim począć. Ty go sobie wychowaj żeby kiedyś nie skończył na szubienicy! Wspomina  później już doroślejszy Emil : ,, Te słowa zrobiły na mnie tak wielkie wrażenie, ze coś ze mną zaczęło się dziać. Czułem się gorzej , niż po porządnym laniu. Maryja zaś uśmiechnęła się do mnie z dobrocią . Mój ojciec oddał mnie Matce Bożej, to musze teraz pokazać, ze Ona ze mnie zrobi cos dobrego. Oczywiście ta praca udała się Matce Bożej doskonale. (Ks. Klimaszewski - Ewangelia w życiu dziecka).

            Jestem pewnym, że wielu takich Emilów, Darków, Janów Maryja potrafiła przemienić, biorąc ich pod swoja opiekę, wychowała na dobrego swego syna. Prośmy dzisiaj Tą wspaniałą Matkę słowami Jej wielkiego czciciela Jana Pawła II: ,, Módl się, o Matko za nas wszystkich. Módl się za ludzkość, która cierpi nędzę, niesprawiedliwość, niemoc, nienawiść. .. Módl się za nas Matko nadziei. Daj nam dni pokoju i czuwaj nad naszą drogą. Spraw, abyśmy oglądali Twojego Syna pełni radości w niebie. Amen”.   

Kazanie pasyjne szóste

Pod Krzyżem  stoi Matka - nie jesteśmy sierotami

Ręce matki

            Opowiada człowiek w średnim wieku. Ze ściśniętym sercem wszedłem do kaplicy szpitalnej. Śmiertelna cisza. Położyłem swoja dłoń na splecionych rękach mamy. Krople łez, jak paciorki różańca upadały na ziemię. Jakby czas się zatrzymał. Przez następne dwa dni wpatrywałem się w te ręce, a tuż przed zamknięciem  wieka trumny ucałowałem je najserdeczniej, jak nigdy dotąd - po prostu - jak mogłem. Były to ręce mojej mamy. Na tych rękach widać było ślady ciężkiej pracy. I to czyniło je najpiękniejszymi na świecie. Z każdego zniekształcenia emanowała miłość. Teraz widziałem jej poświęcenie, zapracowanie, zapobiegliwość, aby nikomu z nas nie brakło chleba. Te opadające już ręce  miały jeszcze siłę, aby nas przytulić, przygarnąć, kreślić znak krzyża na naszych czołach. Te ręce mówiły o najcudowniejszych wartościach, jakie zawarte są w słowie ,,mama”. Te ręce nigdy nie umierają, miłość nie pozwoli ich zapomnieć. 

         Oto inny przykład. Na morzu w czasie wojny rozgorzała bitwa. Tuż przed rozpoczęciem walki na jednym z okrętów amerykańskich miało miejsce niecodzienne zdarzenie, które nie miało nic wspólnego z planem bitwy. Otóż wiatr porwał do wody marynarkę jednego z marynarzy. Ten nie zastanawiając się chce skoczyć po nią do wody. Ten skok mógłby zakończyć się śmiercią. dowódca kategorycznie zabronił mu tego. Żołnierz nie zważając na zakaz - wskoczył do wody, uratował marynarkę  - ale za nieposłuszeństwo czeka go teraz kara nawet do więzienia włącznie. Admirał kazał przyprowadzić nieposłusznego marynarza będąc ciekawy z jakich powodów to uczynił. Marynarz wyciągnął z kieszeni opakowane w folii zdjęcie i powiedział: ,, to jest  moja matka ... zawsze nosze przy sobie jej fotografię. Gdy skakałem do wody miałem najpierw jedna myśl - ratować zdjęcie mamy. Admirał uśmiechnął się i powiedział : ,,synowie, którzy dla ratowania zdjęcia matki ryzykują życiem, będą gotowi oddać życie za ojczyznę. Oni nie powinni być więzieni, ani karani”.

            Jak wielu mamy takich synów kochających swoje matki za cenę życia, ile mamy matek tak kochających swoje dzieci?

Maryja stojąca pod krzyżem jest jeszcze lepsza

            Wielki prorok Jeremiasz  stawia w usta Maryi niecodzienne pytanie: ,,O wy wszyscy, którzy idziecie drogą, przystańcie i zobaczcie, czy jest boleść, jako boleść moja”? Jeremiaszowi dane było oglądać wiele nieszczęść za życia, zburzenie Jerozolimy przez wrogów . Wydawało mu się już wtedy, ze jest to boleść wielokrotnie większa od każdego bólu i nieszczęśliwego losu. Te słowa trzeba mocno powtórzyć wobec stojącej pod krzyżem Syna Jego Matki. Mam nadzieję że i my rozumiemy, co to znaczy patrzeć na konanie i na śmierć najukochańszego swego dziecka. Osądźmy sami: czy to bezradność, czy wierność wobec woli Bożej? Razem z zaufaniem do Boga w najtrudniejszych momentach życia idzie zaufanie, zrozumienie cierpień, duchowe wsparcie. Za dobro i tutaj otrzymuje się cierpienie i śmierć.

            W czasie wojny dzielna matka opatruje rany przybyłemu z pola walki jeńca. Nakarmiła, dała nowa bieliznę, przenocowała, rano wyprawiła w dalsza drogę. Wycieńczony odszedł nie zdając sobie sprawy, że w domu dobrej kobiety zostawił bakterie tyfusu. Niebawem na tyfus zmarło troje jej małych dzieci. Wstrząsający był pogrzeb - trzy trumny ustawione w jednym rzędzie obok siebie. Co wtedy musiało przeżyć serce dobrej matki?

            Podobnie żaden ból tego świata nie wypowie bólu Maryi stojącej pod krzyżem, wpatrzonej i czującej wszystko w najwyższym stopniu. Znów zapytam, czy jest boleść równa boleści Maryi? Jedno jest pewne - ból Jej nie załamał, przeżywało to wszystko po bohatersku. Pieśń wielkopostna podaje słowa: ,, Duszę Jej, co łez nie mieści, pełną smutku i boleści przeszedł miecz dla naszych win.... Gdzież jest człowiek, co łzę wstrzyma, gdy mu stanie przed oczyma w mękach Matka ta bez skaz. Kto się smutkiem nie poruszy, gdy rozważy boleść duszy Matki z Jej Dziecięciem wraz”? Matka stała - jak pisze św. Jan - świadek naoczny - ale w tym ,,staniu” kryje się wielka moc duszy, bezgraniczne poddanie się woli Bożej. Jej męstwo i wiara staje się lekcją dla nas, podległych różnym cierpieniom i doświadczeniom losu. Ona jako Matka wszystkich cierpiących jest szczególna pomocą i wzorem w cierpieniach. Przecież udajemy się do Niej w naszych udrękach, prosimy Ją o wsparcie, aby nas nie opuszczała w cierpienia czas.

        Ktoś z wielkim doświadczeniem i wyczuciem bliskości Maryi napisał pieśń:,, Gdy trwoga nas ogarnie, Matko wspomóż nas.  Pan Jezus widział cierpienie i współczucie towarzyszących Mu niewiast. Maryja zaś jakby milczała, nie wywołuje entuzjazmu, ani histerii wobec tłumu. Ona nie opuszcza swojego Syna, tutaj nie mogło Jej zabraknąć. Ona trwa, współczuje, dzieli się wszystkim, czym podzielić się może. Wpatrzona w konanie - jakby kona razem z Synem znów wypowiadając swoje ,,Fiat”, niech Mi się stanie. Myć matką wiele kosztuje, a nade wszystko być Taką Matką!

Biedny jest dom rodzinny bez matki

            Macierzyństwo Maryi rozciąga się na wszystkich ludzi, których Pan Jezus przyszedł zbawić. Pan Jezus wiedział, ze Jego uczniowie i my wszyscy będziemy potrzebowali Matki, która ich będzie chronić, podnosić na duchu, wstawiać się za nami. Maryja w każdym chrześcijaninie widzie swojego syna, swoje dziecko, każdego z nas traktuje tak, jakby to był sam  Jezus. W każdym domu swoje wielkie powołanie spełnia z woli Boga każda matka. W wypadku drogi na Golgotę musimy sobie wyobrazić Maryję już w starszym wieku - a jednak okazuje tyle serca, tyle wdzięczności za każda przysługę wobec  Niej spełnioną  i dla innych ofiarowaną. Jak to pięknie oddaje prawdę, ze Maryja jest najwspanialszym podarunkiem ofiarowanym dla nas przez Pana Jezusa na Krzyżu. Pan Jezus zostawił jak wini w Kanie - najlepszy swój dar na koniec. Ten Dar - Maryja Matka - jest naszym najskuteczniejszym lekarstwem.

            Jedna z matek napisała synowi w pamiętniku: ,,jeśli chcesz być wiernym - bądź zawsze Maryjny”. Jej Serce i wszystkie uczucia Matczyne nie należały tylko do Pana Jezusa.! Zauważono w naszej katolickiej Polsce, ze w domach ludzi wierzących nie brakuje obrazów  Tej najlepszej z matek. Nasi przeciwnicy nam zarzucają nam , ze nie jesteśmy do Niej podobni. Co więc zrobić? Mamy możliwość codziennego patrzenia na Maryję, w modlitwie uczenia się od Niej wielu wspaniałych postaw życia. Ta o jednym Sercu a o tysiącach twarzy, bo tak się czasem wyrażamy o Maryi chce zawsze być blisko nas i przypomina: ,,zróbcie wszystko, co każe wam mój Syn”.

            A nasz obowiązek? Co my mamy zrobić wobec Tej Matki? Czy tylko patrzeć na Jej obrazy i powierzać tylko swoje kłopoty?  Spoglądam na Was, na codzienność w każdej rodzinie. Matka w domu - rodzice, sprawa relacji pokoleń : dzieci, rodzice, starsi! Dzięki wzorowi Maryi jako Matki i Pana Jezusa jako Syna musimy  sprawdzić i zadbać o szacunek, troskę dla rodziców i starszych, właściwą atmosferę współpracy, mówiąc krótko - czwarte przykazanie Boże na gorąco - w naszym codziennym odniesieniu. Cóż mi z tego, że będzie Krzyż na ścianie i obraz Maryi w naszych oczach - a w sercu bywać może różnie. Przecież matka, nosicielka i rodzicielka  życia jest otoczona szczególną troską w nauczaniu Kościoła. Cały kult maryjny w katolicyzmie jest zwróceniem uwagi na kobietę, na matkę.

            W pracy zbiorowej zatytułowanej ,,Pod Krzyżem „ znalazłem ciekawą wstawkę, jakby końcową refleksję. Napisano w formie przypomnienia takie słowa: ,, Jest w każdym życiu taki czas cierpienia, co w krzyżową drogę każdy dzień przemienia. Jest w każdym życiu taki czas żałoby, gdy cierpią śmiertelnie najbliższe osoby. Chrystus jest razem z nami przy bolesnych łożach, a z nami wszystkimi cierpi Matka Boża. Jak się Tobie odwdzięczę Matko ukochana? Tez stanę pod krzyżem obok ucznia Jana”. (Pod Krzyżem - Verbum domini - s. 151)

Co ja mogę zrobić w je3dnoąści z Tą Matką

            Najpierw  potrzeba nam wszystkim częściej zwracać oczy i serca ku Tych Dwojga - ku Maryi i Jej umęczonemu, oddanemu nam bez reszty Chrystusowi. Coraz częściej odnosi się wrażenie, że nikt już nie kieruje oczu ku ludziom cierpiącym , ku cierpiącemu Zbawicielowi i Jego Matce. Zrozumienie, czy jest boleść większa, niż boleść Maryi i Pana Jezusa. Konieczną rzeczą jest uświadomienie sobie źródeł tej boleści. Wreszcie dopowiedzenie niektórym, że łatwiej jest drwić, niż  kochać i współczuć. Opuszczony Pan Jezus nie żali się, ale czeka - mimo, że długo nie znajduje zrozumienia i pociechy. Wierna do końca jest Matka. Ona zjednoczona z Bogiem bierze udział w tajemnicach naszego zbawienia. Wreszcie miłość jest silniejsza niż śmierć.  Maryja stojąc tak blisko Chrystusowego Krzyża pokazała wszystkim pokoleniom ludzi, jak bardzo nas umiłowała, jak bardzo Jej zależy na naszej pomyślności. To miłość każe cierpieć, pochylać się nad człowiekiem, ale współcierpienie, zrozumienie tej wielkiej tajemnicy niesie pocieszenie.

            Tak bardzo bym pragnął, abyśmy wszyscy - wy i ja - zdejmowali Chrystusa z Krzyża. Składali Go razem z naszymi troskami na kolanach ukochanej i kochającej Matki. To ona trwała do końca śledząc wynik starań Józefa z Arymatei, urzędowej zgody ze strony Piłata. W tych wszystkich tych sprawach uczestniczył także Jan. Miał dodatkowy powód, żeby nie opuścić Najświętszej Maryi Panny . To Ona okazała wielka wdzięczność wszystkim czyniącym dobro w czasie Męki i śmierci Jej Syna. Mamy tyle rzeźb zwanych Pietami, tyle kościołów pod wezwaniem Matki Bożej Bolesnej. Jest ta szczególna chwila rozważań w czasie każdej Drogi Krzyżowej i Gorzkich Żali.

            Niech pozostanie w naszej pamięci taki obraz. Po kamiennym bruku kroczy grupa uzbrojonych żołnierzy. W środku z krzyżem na ramionach i w cierniowej koronie idzie nasz Zbawiciel. Po umęczonym Obliczu spływa Boska Krew zmieszana  z potem. Dookoła wrogowie i obserwatorzy często obojętni. W tłumie niemal przedziera się ku Chrystusowi Niewiasta - Jego Matka. Nie była w czasie przemienienia na Taborze. Nie była na Górze Oliwnej w Niedzielę Palmową. Ale znalazła się tutaj - w czasie umęczenia, samotności i składania Ofiary. Co Ona czyni? Żegna swoje dziecko, współczuje i cierpi, jest obecna sercem i duszą, by dodać otuchy.

Co ja robię? Koło mnie także idzie mnóstwo ludzi każdego dnia! Co Chrystus i Maryja nas  tutaj chcą nauczyć? Po prostu : nagich przyodziać, głodnych nakarmić,, pragnącego napoić, chorego odwiedzić, czyli kochać jak Maryja. Trzeba nam razem z Maryją wpatrzonym w umęczonego Chrystusa wchodzić każdego dnia na współczesną Golgotę naszego życia. Amen.

16



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
gotowce7, CierpienieIII, 'Tragedia jest tam, gdzie jest wybór' - jakie interpretacje tego pojęcia mo
pol-postawy w biblii, HIOB: Doświadczony cierpieniem Hiob jest prawdopodobnie postacią historyczną,
Ricoeur Paul Cierpienie nie jest bĂłlem
Naszą pomocą jest nasz Pan i Stwórca
Ricoeur Paul Cierpienie nie jest bólem
Czy rekrutacja pracowników za pomocą Internetu jest
Folia Poj cia, definicje, Pojęcie jest to opisana za pomocą określonego słowa (lub zestawu słów) tre
TECHNOLOGIA WYTWARZANIA, Szlifowanie i ostrzenie - gotowa sciaga, Szlifowanie - jest obróbką ze skra
Motyw cierpienia i zła spotykany jest w literaturze już od jej początku, WYPRACOWANIA, ZADANIA
39 CIERPIENIE JEST KONIECZNE
Mikroekonomia wyklad-Begg, Pieniądz - jest to pewien powszechnie akceptowany towar, za pomocą które
12, F-20, Celem Cwiczenia jest poznanie fizycznych podstaw zjawiska termoelektrycznego i zapoznanie
12, F-20, Celem Cwiczenia jest poznanie fizycznych podstaw zjawiska termoelektrycznego i zapoznanie
chirurgia2, Irygacja Stomii- jest to zabieg oczyszczający jelito grube ze stolca za pomocą wlewu wod
41 OPUSZCZENIE JEST CIERPIENIEM SERCA
128.Cierpienie jest elementem towarzyszącym człowiekowi od początku jego istnienia, A-Z wypracowania
Pomocą prawną jest w szczególności udzielanie porad i konsultacji prawnych, Wstęp do prawoznawstwa
Cierpienie jest nauczycielem różne aspekty, SZKOŁA, język polski, ogólno tematyczne
Ściągi, Automatyka 1, Technicznym przykładem sterowania jest regulacja temperatury pomieszczenia ogr

więcej podobnych podstron