Szczątki polskiego samolotu są nadal rozkradane!
(fot. PAP/EPA)
Ktoś tu nas oszukuje, ale nie wiadomo kto: rosyjskie władze hańbiące pamięć ofiar smoleńskiej katastrofy czy polskie - udające, iż wszystko jest w porządku?
Kilka dni temu Polskę zszokowały wieści o stanie
miejsca katastrofy prezydenckiego tupolewa. Okazało się, iż Rosjanie nie zabezpieczyli w żaden sposób terenu, gdzie leżał wrak polskiego samolotu. Owszem, usunęli fragmenty tupolewa, ale rzeczy osobiste ofiar katastrofy pozostawili w błocie. Rodziny zabitych 10 kwietnia na wieść o tym wpadły w szok, ale p.o. prezydenta RP Bronisław Komorowski zachował spokój
i stwierdził:
Sugerowałbym zachowanie umiaru w tworzeniu atmosfery, że oto gdzieś znaleziono kawałek ubrania. To nie jest wielki problem, trzeba z szacunkiem sprawę zakończyć.
Pomijając pogardliwy ton wypowiedzi Komorowskiego, należy zauważyć, iż Rosjanie bynajmniej nie zakończyli sprawy z szacunkiem. Owszem, jak donoszą reporterzy "Faktu", na miejscu katastrofy pojawili się policjanci, lecz niczego w zasadzie nie pilnują. A tam gdzie leżał wrak powstało niemal targowisko szczątków po polskiej delegacji.
Co więcej, dziennikarze "Faktu" odkryli, iż cały teren został przemielony buldożerami i zamienił w gigantyczne bagnisko - z którego nadal wystają pochodzące z Polski przedmioty.
Bloger Salonu24 podpisujący się jako Stary Wiarus opisał, jak wyglądały śledztwa w sprawie innych spektakularnych katastrof lotniczych
. Otóż po upadku odrzutowca Concorde w 2000 roku przeszukano dokładnie nie tylko obszar, gdzie rozbił się samolot, ale też pas startowy. Właśnie na pasie startowym odnaleziono niewielki kawałek blachy, który, jak się okazało, przeciął oponę w kole
samolotu (co stanowiło preludium do katastrofy). A po wybuchu samolotu
nad szkockim Lockerbie w 1988 roku policja przez pięć miesięcy (!) zbierała każdy najmniejszy przedmiot leżący na miejscu katastrofy - a następnie każdy badała. W ten sposób na fragmencie koszuli o wielkości kilku centymetrów odnaleziono ślady po materiale wybuchowym.
Tak, w ten sposób wyglądają śledztwa w krajach o wysokim stopniu praworządności. A jak to wygląda w Rosji? Wybrano co większe elementy rozbitego polskiego tupolewa, resztę zaś zostawiono na polu, by ludzie je zadeptali lub rozkradli.