Rozdział 35


Rozdział 35

0x01 graphic

- Popatrz na to. - Rurik przekręcił helikopter w bok i przeleciał przez dolinę, ruszał się jak olbrzymia kosa, wysyłając tygrysy i Varinskich na ich twarze.

- Czyżby? - Firebird obserwowała orły spadające lotem nurkowym i wirujące na niebie - Podleć do jednego z tych ptaków. - dolecieli do innego końca doliny, Rurik pociągnął ostro w górę, zwolnił prędkość lotu do zera. Firebird złapała podkładkę do pisania, otworzyła drzwi i rzuciła tym jak frisbee.

Metalowy zacisk wrzynał się w skrzydło orła, tąpnęło ptakiem w bok, wtedy nurkowanie wymknęło się mu spod kontroli.

Rurik poklepał ją po ramieniu - Zawsze byłaś najlepsza w ruchomych celach.

Strzał spod zagwizdał jej przy uchu i pocisk utkwił w suficie.

- Ty sukinsynu, nauczę cię, że nie wolno strzelać do mojej siostry. - Rurik obrócił się, a jej drzwi zatrzasnęły się. Skierował nos w kierunku spluwy. Uczucie było jak zejście z pierwszego wzgórza na kolejce górskiej. Nie miała mogła złapać oddechu, jej serce biło gwałtownie. Okrutna twarz Varinskiego stawała się bliższa i bliższa, jego oczy zwęziły się wpatrując się w Rurika. W samą porę, Rurik szarpnął helikopterem i przekręcił się tak szybko, że uderzył Varinskiego w klatkę piersiową, powalając go twarzą na ziemię i wysyłając strzelbę w błoto.

Rurik okrążył helikopterem dolinę zapoznając się z sytuacją bitwy - Tam jest tata. Varinscy mają go okrążonego.

- Jacyś mężczyźni są z nim. Chronią go. - popatrzyła na wojowników w kamuflażu, zobaczyła jak nieustraszenie walczą - Kim oni są?

- Nie wiem, ale patrz na to. - Rurik pomknął w dół na napastników.

- Żołnierze podnieśli Ojca. Oni biegną w kierunku domu. - serce Firebird waliło. Nigdy nie widziała Rurika w swoim prawdziwym żywiole - lecący mocno, ryzykowanie, udowadniając raz na zawsze, że jest wielkim pilotem, za którego się uważał.

Bliżej domu, zobaczyła, jak inna grupa toczyła rozpaczliwą bitwę podczas gdy jeden człowiek trzymał się z dala, trzymał... O Boże, trzymał w ramionach kobietę, a kobieta była ranna. Firebird dotknęła ramienia Rurika - Czy to Tasya?

Już zobaczył ją - Tak.

Tasya walczyła, próbując stać.

- Ona żyje - Firebird powiedziała.

- I tak zostanie . - Rurik wykonał nurkujący manewr tak szybko i tak ostro, że po raz pierwszy, Firebird zamknęła oczy.

Ale oni nie rozbili się i otworzyła oczy gdy Rurik powiedział - To zatrzyma tych łajdaków do czasu gdy wejdziesz do środka. - poleciał helikopterem w dół, wokół domu - Jest ich garstka. Oblecimy jeszcze raz, zatrzymam się na tyłach i przechylę twoją stronę w dół. Skocz. Ruszaj się szybko. Bądź jak najbliżej ziemi. Firebird - utrzymaj się przy życiu.

- Ty również. - pozbyła się swojego kasku, rozpięła klamrę pasa bezpieczeństwa i złapała jedną ręką siedzenie, a drugą rękę na drzwiach - Jestem gotowa.

Był naprzeciwko domu i zatrzymał się. Jak tylko przechylił helikopter, poleciała w kierunku drzwi. Otworzyła je, wysunęła się jak omlet z garnka.

Pacnęła mocno na ziemię.

Nad nią, helikopter ryczał jak grzmot i chłostał wokół powietrze, powodując tornado olbrzymim śmigłem, w końcu zniknął ponad domem.

Trzymała się nisko i pobiegła w kierunku ganku, do tylnych drzwi. Uderzyła to mocno.

Były zamknięte na klucz.

Oczywiście. To byłoby głupie zostawić drzwi otwarte, jak zaproszenie dla grasujących Varinskich. Zaczęła przeszukiwać kieszenie, aby znaleźć klucz.

Kula uderzyła obok drzwi.

Odskoczyła do tyłu.

Kolejny strzał zdewastował drewnianą framugę blisko jej głowy.

Cofnęła się jeszcze raz i poszukała schronienia.

Nic. Wildersi opróżnili meble z ganku.

Inna kula uderzyła blisko jej stóp i skoczyła.

Na zewnątrz przy stajni, usłyszała męski śmiech i bardzo zaakcentowany głos wykrzyknął - Widzieliście chłopcy? Mówiłem wam, że umie tańczyć.

Zabrzmiał kolejny wystrzał - strzelono ale tym razem nie w nią.

Varinski wypadł z ukrycia, uderzył w ziemię i nie ruszył się.

Jasha wyszedł z lasu. Był wyposażony w półautomatyczną strzelbę - Idź Firebird, będę cię osłaniał. - strzelił w kierunku stajni.

Skoczyła z powrotem do drzwi do kuchni. Klucz wpadł w poślizg i trafił w zamek. Otworzyła je, weszła do kuchni, spojrzała wstecz na Jasha — i zauważyła nurkujacego sokoła z bezchmurnego nieba, który szponami dążył do jego głowy.

- Jasha - wrzasnęła. Wyciągając Glocka zza jej paska, strzeliła w powietrze.

Z wnętrza stodoły, zabrzmiała salwa strzałów. Zachwiał się na nogach, krew popłynęła w dół jego twarzy - Idź - krzyknął - Pospiesz się!

Trzasnęła drzwiami, zamknęła je na klucz za sobą i upadła na podłogę.

Kule zdewastowały drzwi.

Nisko pełza przez kuchnię, przez pokój dzienny, podczas gdy obrazy przemykały jej przez głowę.

Jasha. Arogancki, starszy brat Jasha, walczący z niewielką szansą... i umierający?

Rurik, wracający do Tasya. Firebird wiedziała, że z radością umrze za swoją żonę.

Adrik... gdzie jest Adrik? Co zrobił by chronić Karen i jego rodzinę?

I Ojciec...

Wszyscy umrą?

Nie pozwoli na to.

Wpadła do swojej sypialni - Mama! - wykrzyknęła - Mamo, to ja! - łapiąc jedną z zabawek Aleksandra, podążyła do klapy w suficie - Mamo!

Klapa otworzyła się. Zorana spojrzała na jej twarz białą i napiętą. Rzuciła drabinkę do rąk Firebird.

Firebird wspięła się szybko. Kule przebijały drewno i szyby dość łatwo, Varinscy posyłali stały grad kul i jakikolwiek przypadkowy strzał może trafić w nią. A ona chciała żyć.

Ona może być podrzutkiem, przyniesionym tej rodzinie przez machinacje diabła. Mogła sypiać z Douglasem Black, podłym zdrajcą i pomóc mu udzielając informacji, które doprowadziły do tej napaści.

Ale miała czwartą ikonę w swoim posiadaniu.

Zakończy ten pakt. Zakończy go teraz. Była to winna jej rodzinie za ich miłość i dobroć.

Była to również winna diabłu. Była mu winna jego upadek, za zrujnowanie jej życia.

Rzuciła się na podłogę strychu.

Zorana zamknęła klapę i przekręciła klucz.

Strych był duszny, sufit niski. Konstantin pogrubił ściany, więc kule nie mogły się przebić. Schował tu jedzenie i wodę, dość aby przetrwać krótki pobyt. Było łóżko i łóżeczko dziecinne, krzesło i biały malowany stół. Pudło ze skarbami Zorany było na podłodze otwarte, a Aleksander siedział wśród kamieni.

Może Zorana ułożyła kamienie wokół niego w nadziei, że go uchronią przed złem. A może... to był jego instynkt.

Był, przecież, wnukiem Zorany dzięki jej najmłodszemu chłopcu, Douglasowi.

Okrągła twarz Aleksandra rozpromieniła się gdy zobaczył Firebird i skoczył do jej stóp - Mama! Mama, Aleksander zatęsknił za tobą!

- Ja też tęskniła za Tobą, Kochanie. - Firebird złapała go w swoje ramiona - Moje maleństwo.

- Moje maleństwo - Zorana usiadła i porwała Firebird i Aleksandra w ramiona.

Mniejsza o to, że Firebird nie była rodzoną córką Zorany, najważniejsze, że tu z Zoraną była bezpieczna, była kochana... i Aleksander poszerzył ich zaklęty krąg.

Zorana wiedziała... jakoś wiedziała co było w umyśle Firebird, albo może to było w jej umyśle, bo powiedziała - To nie krew buduje więzy miłości. To są godziny spędzone w środku nocy z moją chorą córeczką, godziny wioząc ją na gimnastykę, duma gdy dostaje stypendium, radość przyglądania się, jak mój pierwszy wnuk przyszedł na świat, wspólne łzy gdy oglądałyśmy It's a Wonderful Life.

Firebird płakała - Nie zapominaj o Ghost.

- I Titanicu - Zorana płakała, również.

- Podczas gdy faceci wyśmiewali się.

- Dałaś mi tak dużo i chcę - Zorana zatrzymała się i mrugnęła - Skarbie, co stało się z twoimi włosami?

Łzy Firebird przeszły w śmiech - To długa historia.

Aleksander szarpnął za szyję Firebird i wskazał na okno - Mama, Babcia patrzcie.

Dwie kobiety nasłuchiwały. Helikopter ryknął w górze, kule latały, a pod odgłosami współczesnej bitwy, słyszały warknięcia bestii i zwycięskie wrzaski polowania na ptaki.

Zorana wzięła Firebird za ramiona i potrząsnęła nią - Ikona.

- Tak. - Firebird wyciągnęła ją spomiędzy swoich piersi.

- Moja dziewczynka. Doskonałe miejsce. - Zorana wskazała na stół po środku pokoju. Położyła na nim czerwoną tkaninę, bo czerwony był świętym kolorem Rosjan. Na tkaninie położyła trzy ikony.

Ann znalazła pierwszą. Na niej, Maryja Dziewica trzymała w ramionach dzieciątko Jezus podczas gdy Joseph stał przy jej prawej ręce.

Na ikonie, którą znalazła Tasya, twarz Madonny była blada i nieruchoma, jej ciemne oczy były duże i smutne, a łza płynęła po jej policzku. Ta Madonna na swoich kolanach trzymała ukrzyżowanego Jezusa.

Na ikonie Karen, malarz przedstawił Marię jako pannę, dziewczynę, która przewidziała los swojego syna. Jej smutne, ciemne, znaczące oczy wpatrywały się w nich, przypominając im, że poświęciła jej syna by oszczędzić świat.

Firebird umieściła czwartą ikonę, wtedy podniosła Aleksandra w górę na jej biodro.

We troje wpatrywali się z respektem w ciemne oczy Madonny. Ikona była stara, obraz mimo to świecił kolorami jakby był nowy. Tym razem, artysta namalował jej wędrówkę do nieba.

Oczywiście. Czwarta ikona była najświętsza ze wszystkich.

Były to cztery wizje Maryi Dziewicy. Tysiąc lata temu, każda z nich była częścią jednej ikony, ikony rodziny Varinskich. Pierwszy Konstantin zamordował swoją matkę przez nią. Diabeł sam rozciął ją swoim płonącym mieczem i rzucił Madonnę do czterech kątów ziemi.

Teraz ikony czekały by ponownie został połączone.

- Zrób to, Mamo - Firebird szepnęła - Pośpiesz się.

Zorana połączyła ikony razem - i oni czekali aby zdarzył się cud.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rozdziały1 35
Rozdział 35 King s Cross
McGarry Katie Dare You To 02 rozdziały 35 40
Rozdział 35
Rozdział 35
Sunrise historia Renesmee Rozdział 35
2 Pretty Little Liars Flawless Rozdział 35
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 35
3 Pretty Little Liars Perfect Rozdział 35
Rozdział 35
4 Pretty Little Liars Unbelievable Rozdział 35
35 2, ROZDZIA˙ IX
lalka, 35, Rozdzia˙ ˙smy
J R Ward Bractwo Czarnego Sztyletu 05 Śmiertelna Klątwa Rozdział 31 35
Mahabharata Księga 2 Rozdziały 31 35
Symbole i kultura s 35 48 (rozdział 3) J H Turner
Podstawy zarządzania wykład rozdział 05
2 Realizacja pracy licencjackiej rozdziałmetodologiczny (1)id 19659 ppt
Ekonomia rozdzial III

więcej podobnych podstron