Gustaw Flaubert ,,Pani Bovary”
Pierwsza powieść Gustawa Flauberta ,,Pani Bovary” została opublikowana w 1857 roku. Wywołała niesamowity skandal na skalę europejską! Wielu krytyków oburzył fakt braku krytyki głównej bohaterki Emmy. Oskarżono Gustawa Flauberta o propagowanie nieetycznych wartości: cudzołóstwa, łamania nakazów moralnych i religijnych. Sam autor często powtarzał: ,,Madame Bovary, c'est moi”, co jednak kryje w sobie bardzo ważne przesłanie książki. Czy w każdym z nas jest Pani Bovary? (przeczytajcie streszczenie i odpowiedzcie sobie sami) .
Część Pierwsza:
Książka rozpoczyna się od poznania młodego chłopca - Karola Bovary, który zostaje przyjęty do piątej klasy: Jeśli wyróżni się wzorowym zachowaniem i pracą, przejdzie do starszych, dokąd go już wiek powołuje. Lat miał wówczas około piętnastu, swoim nieobyciem zdradzał swoje wiejskie pochodzenie: gramatykę znał nieźle, jednak zdania jego były pozbawione elegancji. Początki łaciny zawdzięczał wiejskiemu proboszczowi, gdyż rodzice przez oszczędność posłali go do szkoły, jak mogli najpóźniej.
Ojciec Karola - Karol Dionizy Bartłomiej Bovary był chirurgiem wojskowym, którego zmuszono do opuszczenia służy przez popełnione nadużycia. Wybrał sobie na żonę córkę kupca-czapnika, która dostała sześćdziesięciotysięczny posag, który sam szybko przepuścił. Robił jakiś czas interesy w manufakturach, potem gospodarstwie, ale nie miał do tego głowy, ani chęci. Kiedy przyszedł na świat Karol, oddano go do mamki, rozpieszczano go jak książątko. Potem ojciec wymyślił sobie, ze wychowa go po męsku, surowo: kazał mu sypiać w nieopalonym pokoju, nauczył pić rum wielkimi łykami i wyśmiewać się procesji. Ale Karola przyciągała matka, która czytała mu bajki, marzyła o wybitnym stanowisku dla syna, nauczyła go czytać. Kiedy skończył 12 lat z jej inicjatywy, poszedł na nauki do proboszcza, jednak były one krótkie i nieregularne. Potem zapisano go do gimnazjum w Rouen, był średnim uczeniem. Po trzeciej klasie przeniesiono go ze szkoły by ukierunkować go na lekarza. Wynajęto mu pokój, radził sobie jako tako, przeraził go paragram zajęć, wykłady z anatomii, z patologii itd. Nie rozumiał tego co do niego mówiono, ale starał się być pilny, przynajmniej chodził na wszystkie ćwiczenia i wykłady. Do czasu… Zaczął chodzić po knajpach, grywać w domino… Nie zdał egzaminów. Przyznał się tylko matce, a ta całą winę zrzuciła na profesorów. Potem znów zabrał się do roboty, uczył się na pamięć i udało się! Zdał! Matka załatwiła mu praktyki w Tostes i mogłaby już być szczęśliwa… jednak pozostało jeszcze go ożenić. A na żonę wybrał mu wdowę po komorniku z Heloizę Dippe miała ona 45 lat, była brzydka, sucha, cała w pryszczach, ale za to miała 200 franków renty! Była strasznie zaborczą żoną, wymyślała sobie, że Karol jej nie kocha, że ma kogoś innego, otwierała korespondencję, kazała pościć w piątki itd.
Właściwa akcja rozpoczyna się, kiedy to Karol jest już po ślubie z Heloizą, mieszka wraz z żoną Tostes. Pewnej nocy przybył posłaniec z listem opatrzonym błękitną, woskową pieczątką, w którym balango lekarza, aby niezwłocznie przyjechał do Bertaux zestawić złamaną nogę. Była to miejscowość oddalona od Tostes jakieś 3 mile, jednak Karol jeszcze tej samej nocy wyruszył z pomocą. Ferma, na którą przybył, była dobrze zagospodarowana. Chory był człowiekiem około lat pięćdziesięciu, krzykliwym, porywczym. Robiąc opatrunek, miał okazję poznać córkę farmera - Emmę. Spodobała mu się od razu, szczególnie jej czarne oczy. Złamanie było proste, bez komplikacji, pomyślnie udało się Karolowi naprawić uszkodzenie, tak więc stary pan Rouaul czuł się zobowiązany wobec doktora. Karol wiele razy przyjeżdżał na wizyty, niby dojrzeć jak goi się noga a tak szczerze, to Emma wzbudzała w nim niesamowite uczucie. Chciał z nią przebywać, rozmawiać. Żona Karola, kiedy dowiedziała się, iż pan Rouault ma córkę szybko połączyła fakty: Więc to dlatego ona tak promienieje - myślała - dlatego kiedy jedzie do niej. Robiła mu wyrzuty, awantury, w końcu Karol zaprzestał wizyt w domu państwa Rouaul, aby tylko żona dała mu już spokój, wierzył, że zakaz odwiedzania Emmy daje mu prawo kochania jej.
Z czasem wyszedł na jaw fakt, iż poślubiona przez Karola Heloiza nie posiada żadnego majątku! Rodzice Karola zrobili jej za to straszną awanturę. Karol w prawdzie bronił żony, ale nie mogła sobie poradzić z tym oskarżeniem i kilka dni po zajściu dostała krwotoku i zmarła.
Pewnego ranka odwiedził Karola pan Rouault, przynosząc pieniądze za udzieloną pomoc. Zaprosił Karola do siebie, z czego doktor chętnie skorzystał. Oczywiście między Karolem a Emmą zaiskrzyło, opowiadała mu o klasztorze, do którego została wysłana, o swoich czasach szkolnych, o matce, o grobie matki itd. Stary Rouault szybko dostrzegł, ze między młodymi coś iskrzy, poza tym opłacało mu się wydanie córki za Karola. tak więc przystał na prośbę Karola o rękę Emmy. Należało jeszcze odczekać żałobę po Heloizie.
Huczne wesele odbyło się w posiadłości pana Rouault, nie szczędzono grosza na ucztowanie: cztery pieczenie wołowe, sześć kurcząt, duszona cielęcina itd. Deser był stanowił arcydzieło: był w kształcie świątyni z portykami, kolumnadą…(opisany na pół strony). Nowożeńcy odjechali dwa dni po weselu do domu Karola.
Rozpoczęło się wspólne życie… którym wkrótce rozczarowała się Emma. Pierwsze dni upłynęły Emmie na porządkowaniu domu, zmieniła tapety, przemalowała klatkę schodową itd. Karol czuł się szczęśliwy, nie brakowało mu już niczego. Pragnął tylko, aby i Emmie było przy nim jak najlepiej. Kupił jej nawet nowy powozik z latarniami i błotnikami z pikowanej skóry, gdyż wiedział, że lubi przebywać na świeżym powietrzu. Sam całymi dniami oddawał się pracy, wracał zmęczony, ale posiłek w jej towarzystwie, możliwość patrzenia na jej ruchy wprawiała go w wir szczęścia. Tego samego nie odczuwała Emma, ona natomiast z dnia na dzień nudziła się coraz bardziej. Liczyła, że ślub odmieni jej życie, nada mu ciekawszy smak: Przed ślubem zdawało się jej, że go kocha, ale oczekiwane szczęście nie nadeszło. ,,Pomyliłam się” - myślała i starała się dociec znaczenia słów: s z c z ę ś c i e, n a m i ę t n o ś ć, u p o j e n i e, słów, które tak pięknie brzmiały w książkach.
Dopiero teraz poznajemy Emmę, wcześniej tylko (opowiadając Karolowi) nakreśliła historię swojego dzieciństwa: Gdy skończyła lat trzynaście, ojciec sam odwiózł ją do miasta, by oddać na pensję do klasztoru. Z początku wcale nie nudziła się w klasztorze, lubiła towarzystwo siostrzyczek, które dla rozrywki prowadziły ją do kaplicy. Zapoznała się tu z pobożną literaturą. Co miesiąc przychodziła na tydzień do klasztoru pewna stara panna, by szyć i naprawiać bieliznę, rozbudziła ona ciekawość piętnastoletniej Emmy, opowiadała historie o wielkiej, namiętnej miłości, o mdlejących kochankach w męskich ramionach, prześladowaniu zakochanych itp. Emma zaczęła czytać, przesiadywać w bibliotece, żywiła w tym okresie kult Marii Stuart i zachwyt pełen czci dla sławnych lub nieszczęśliwych kobiet. Joanna d'Arc, Heloiza, Agnieszka Sorel, piękna Ferroniera i Klemencja Isaure lśniły dla niej jak komety w mrocznych otchłaniach historii. Strasznie cierpiała po śmierci matki, kazała zrobić sobie żałobny obrazek z włosów nieboszczki i pragnęła być pochowana obok niej. Osobiście uważam, że to było trochę sztuczne cierpienie, a przemawiałby za tym cytat, (rozważcie sami): A Emma cieszyła się w głębi duszy, że jest istotą smętną, że udało jej się tak od razu osiągnąć ideał niedostępny sercom pospolitym. Gdy wróciła do domu, bawiło ją rozkazywanie służbie, jednak wieś szybko jej obrzydła, dlatego pojawienie się Karola zwiastowało coś ciekawego… co jednak nie nastąpiło. Emma marzy o idealnej miłości, którą poznała w czytanych w młodości romansach. A Karol wydawał się jej być nudnym, zbyt prostym, nie chodził nigdy do teatru, nie umiał pływać, ani fechtować, ani strzelać z pistoletu. Rozmowa z Karolem była płaska jak uliczny chodnik, a jego myśli, które każdy mógł wypowiedzieć, przesuwały się w codziennych strojach nie budząc ani wzruszeń, ani śmiechu, ani marzeń. Natomiast Karol zachwycał się jej grą na fortepianie, rysunkami, które niestety były tylko wyrażeniem jej melancholii, smutku i przygnębienia.
Jednak pewnego dnia stała się rzecz niesamowita: wraz z mężem dostali zaproszenie na bal przez markiza d'Andervilliers ( pewnego razu Karol udzielił mu pomocy, usunął ropień w ustach, gdy posłaniec zanosił pieniądze za udzieloną pomoc, zobaczył piękne, dorodne wiśnie. Karol dał markizowi kilka szczepów owej wiśni, za co ten czuł się zobowiązany i pragnął osobiście podziękować - ujrzał wówczas Emmę, spodobał mu się i stąd zaproszenie: )
Mówiąc krótko pałac markiza był pięknie zdobiony (piękne trawnik, podjazdy, aleje, wnętrze zrobiło niesamowite wrażenie na Emmie, woń kwiatów, perfum, ). Markiza zwracała się bardzo przyjaźnie do Emmy, zaproponowała by usiadła obok niej. O 19.00 podano obiad, mężczyźni usiedli przy jednym stole, panie przy drugim, po obiedzie panie udały się do swych pokoi, by przebrać się w balowe suknie. Emma przygotowywała się bardzo starannie, nie myślała o mężu, wręcz jej tu przeszkadzał:
- Strzemionka będą mi przeszkadzać w tańcu - powiedział.
- W tańcu? - powtórzyła Emma.
- Tak.
- Oszalałeś! Naraziłbyś się na pośmiewisko, siedź spokojnie na swoim miejscu. Zresztą - dodała - to właściwsze dla lekarza. Karol umilkł.
Emma natomiast, gdy tylko nadarzyła się okazja tańczyła, że tak powiem z kim popadło, chociaż sama nie umiała tańczyć. Każdy wzbudzał w niej silne pożądanie… a Karol? Nogi rozbolały go od sterczenia nad stołem i przypatrywania się grze, której i tak nie rozumiał.
Gdy Emma i Karol wrócili do domu, obiad nie został przygotowany przez służącą ( mieli tylko jedną, młodą, biedną dziewczynę o imieniu Nastazja, z którą Emma rozmawiała, kiedy jej się nudziło, pracowała u Karola dość długo, była jego pierwszą pacjentką - bez podtekstów:). Ale, gdy Emma poczuła smaczek bycia damą, nie zastanawiając się ani minuty, zuchwale krzyknęła do służącej - Wynoś się! Przyjęła na jej miejsce czternastoletnią, biedną sierotę. Kazała jej zwracać się do siebie w trzeciej osobie, podawać szklankę wody na spodku i pukać do drzwi, nawet kazała jej się ubierać!(kucharka, pokojówka, sprzątaczka itd. w jednym)
Życie Emmy przerodziło się w jedno wspomnienie: co środę budząc się mówiła ,,Ach! Tydzień temu… dwa tygodnie… trzy tygodnie temu byłam tam!”. Wciąż marzyła o tym, że kiedyś tam powróci. Pragnęła zostać damą i tak jak one ukradkiem podrzucać miłosne bileciki, opadać w ramionach nieznajomego (i takie tam:). Kupiła nawet plan Paryża, ale tylko wędrowała palcem po mapie. Zaprenumerowała dwa pisma kobiece ,,Koszyczek” i ,,Sylf Salonów”, które czytała po kilka razy, nie opuściła ani linijki. Całymi dniami marzyła, wzdychała, wspominała, czytała, grała na fortepianie, spacerowała i popadała w coraz to większą monotonię. Stała się kapryśna, wymagająca, humorzasta, np.: życzyła sobie specjalne potrawy, których potem nawet nie dotknęła. Czasami nie wychodziła wcale z domu, a co za tym idzie miała zaraz duszności, następnie roztwierała okna. Raz piła cały dzień tylko herbatę, raz tylko mleko. A Karol coraz brzydziej się martwił o żonę, była blada, senna, przygnębiona, polecił jej walerianę i kąpiele kamforowe. Ponieważ uskarżała się ciągle na Tostes, Karol pomyślał, że może miejscowe warunki są przyczyną jej choroby..Po czterech latach. Pobytu, właśnie w chwili, kiedy zaczynał wyrabiać sobie pozycję, decyzja opuszczenia Tostes nie przyszła Karolowi łatwo. Gdy w marcu opuszczali Tostes, pani Bovary była w ciąży.
Część Druga:
Małżonkowie przeprowadzili się do Yonville. Zaraz po przyjeździe Emma poznała pana Leona Dupuisa, którego nudził pobyt w Yonville, ponieważ był tu tymczasowo, był pisarzem notarialnym na praktyce u rejenta Guillaumina. Był częstym bywalcem ,, Złotego Lwa”, gdzie przesiadywał z nadzieją, że zjawi się jakiś podróżny, z którym będzie mógł pogawędzić. Mieszkał u aptekarza. Bardzo szybko nawiązał kontakt z Emmą, znaleźli wspólny temat: o spacerach nad morzem o zachodzie słońca, o muzyce, o sztuce, o literaturze… Niech poniższy cytat posłuży jako przedstawienie, jakiego typu dialogi prowadzili ze sobą:
…Leon - bo rzeczywiście, czyż może być coś milszego, jak siedzieć z książką wieczorem przy kominku, podczas gdy wiatr bije w szyby, a w pokoju pali się lampa?
- Prawda - powiedziała Emma, wlepiając weń czarne, szeroko otwarte oczy.
- Nie myśli się wówczas o niczym - ciągnął Leon - i tak mijają godziny. Nie ruszając się z miejsca człowiek przechadza się po krajach, które widzi oczyma duszy, i fantazja wplatając się w baśń igra ze szczegółami lub biegnie za głównym wątkiem. I zdaje się nam, ze sami jesteśmy bohaterami tych opowieści, że pod ich szatą biją nasz serca.
- O! To prawda! To prawda! - powtarzała.
- Czy zdarzyło się pani kiedy - spytał Leon - spotkać w jakiejś powieści myśl, która wraca z daleka, odnaleźć jasno wyłożone, własne, najtajniejsze uczucia?
- O tak, doznałam tego - przytwierdziła.
Karol po przeprowadzce nie czuł się zbyt dobrze, był smutny, bo nie przychodzili do niego pacjenci. Zajmował się domem, strasznie troszczył się o ciężarną żonę, z dnia na dzień czuł, że kocha ją jeszcze mocniej. Emma na początku pewne podniecenie, że zostanie matką, jednak ten entuzjazm powoli zaczął stygnąć, gdy się dowiedziała, że nie stać ich na firanki do kołyski z różowego atłasu. Macierzyństwo przyniosło, podobnie jak wcześniej ślub, kolejne rozczarowanie. W przepływie goryczy zamówiła wszystko u wiejskiej szwaczki.
Urodziła córeczkę - co wywołało w niej ogromny smutek, gdyż marzyła o synu, już wymyśliła już dla niego imię - Jerzy. Po porodzie skupiła się na szukaniu imienia dla dziewczynki, z początku pragnęła wyszukanego imienia np.: Klara, Luiza, Amanda, Atala. Przypomniała sobie jednak ów bal u markiza, gdzie posłyszała imię pewnej młodej kobiety - Berty. Wybrała więc to imię. Córkę oddała do mamki, zapominała ją nawet odwiedzić. Czasami zajrzała do kalendarza i przypomniała sobie, że ma dziecko! Kiedyś wybrała się z Leonem (szła z nim pod rękę), aby odwiedzić maleństwo ( nie wiem, czy nie ciekawsze było spacerowanie z Leonem, niż widok córeczki…) i tu bardzo ciekawy wydaje się być kontrast Emmy w pięknej sukni i jej córeczki w skromnym domu stolarza (nawet Leon na to zwrócił uwagę, przez co Emma się zaczerwieniła). Leon w Emmie znalazł bratnią duszę, dogadywali się wspaniale, ale żadne z nich nie miało odwagi na zrobienie pierwszego kroku. Leon nie był lubiany przez Karola, tak więc nie było mu łatwo się zbliżyć do Emmy, ale nie był też zazdrosny o tak częste ich spotkania. Jednak nieszczęśliwa małżonka pragnęła coraz częściej przebywać w towarzystwie Leona, który był dla niej przeciwieństwem Karola. Przy nim odżywała, długo przesiadywali razem czytając książki, rozmawiając o potem nich. Spoglądali na siebie przez okno, pod pozorem pielęgnowania nowo posadzonych roślinek. Pewnego wieczoru Leon wróciwszy do domu znalazł w swym pokoju kapę z wełny i aksamitu, z liśćmi wyszytymi na jasnym tle. Wszyscy myśleli, że łączy ich tylko przyjaźń, ale coraz częściej Leon szukał sposobu, jak wyznać Emmie swe prawdziwe uczucie. Ona także czuła, że łączy ich coś więcej: O tak, uroczy! Uroczy! Czy zakochany? - zapytywała siebie - Zapewne ! Ale w kim?... Ależ we mnie przecie! Zaprzyjaźniła się szczerze z Leonem, jednak żadne nie mogło zdecydować się na jakieś wyznanie, na zaproponowanie romansu. Oboje męczyli się z tym uczuciem, on wychodził od niej zrozpaczony, ona śledziła go swoim wzrokiem. Emma wydawał się być smutna, zamyślona : mieszczenie podziwiali jej oszczędność, chorzy uprzejmość, a biedni miłosierdzie. Ona zaś pełna była żądz, wściekłości i nienawiści. Pod prostymi fałdami suknie kryło się wzburzone serce, a wstydliwe wargi nie zdradzały jego szamotań. Berta wróciła do domu, rosła z niej duża dziewczynka. Matka traktowała ją okropnie! Gdy mała chciała się przytulić, Emma zamyślona potrafiła odsunąć ją - mówiąc - Daj mi spokój.
Dziewczynka jednak podeszła wkrótce jeszcze bliżej do jej kolan i wspierając się o nie rączką, podniosła na matkę duże, błękitne oczy(…)
- Daj mi spokój - powtórzyła z gniewem młoda kobieta.
Dziecko przerażone wyrazem twarzy zaczęło płakać.
- Ach! Dajże mi wreszcie spokój! - krzyknęła Emma odpychając ją łokciem.
Berta potoczyła się aż pod komodę i rozcięła do krwi policzek o mosiężne okucie (…)
Po powrocie Karola do domu, Emma powiedziała: widzisz, mój drogi - mała bawiąc się upadła i skaleczyła się.
Emma, gdy przyglądała się drobniutkiej twarzy malutkiej dziewczynki, pomyślała: dziwna rzecz - jakie to brzydkie dziecko!
Jednym z najlepszych sąsiadów okazał się owy aptekarz, u którego Leon wynajmował pokój. Wskazał pani Bovary dostawców, doradzał. A i miał swoje powody, bowiem nie chciał, aby Karol mówił o zabobonnych metodach leczenia, które zalecał aptekarz. Bowiem już wcześniej przekroczył artykuł ustawowy z dnia 19 Ventose'a roku XI, który zabraniał każdemu nie posiadającemu dyplomu udzielać porad lekarskich. Jego małżonka była wspaniałą matką i czułą żoną, ale trochę powolną i dość prostą kobietą.
Emma, aby utrzymać wysoki poziom, zaciągnęła długi u niejakiego kupca z Yonville - Lheureux'aktóry sprytnie wykorzystuje naiwność Emmy, namawiając ją do łatwego nabywania rzeczy, za które na razie nie musi płacić…
Leon zły sam na siebie, że nie potrafi zrobić pierwszego kroku, postanawiał wyjechać do Paryża. Dla Emmy oznaczało to koniec pięknej historii. Od tej pory wspomnienie o Leonie stało się źródłem jej cierpień, a jednocześnie nie potrafiła o nim nie myśleć, czuła że odlatuje wraz z myślami, gdzieś daleko.
Pewnego dnia do doktora przybył nijaki Pan Boulanger z sąsiedniej posesji, z prośbą by ten udzielił pomocy jego parobkowi (tzn. żeby popuścił mu krew, bo mu mrówki chodziły po plecach). Pan Rudolf Boulanger miał 34 lata, był brutalny z natury i bystrego umysłu, dobrze znał się na kobietach, tak więc gdy przyuważył Emmę, począł rozmyślać o niej i o jej mężu : Jest pewno bardzo głupi. Musi być nim znudzona. Pan doktor ma brudne paznokcie i brodę od trzech dni nie goloną. Gdy drepce do chorych, ona siedzi w domu i ceruje skarpetki. I nudzi się, biedactwo. Chciałoby to zamieszkać w mieście, tańczyć polkę co wieczór! Biedna kobieta! Tęskni to za miłością jak karp na kuchennym stole za wodą. Pokochałoby to za parę tkliwych słówek, jestem pewien! Byłoby czułe, urocze! …Tak, ale jak się jej potem pozbyć? Przypomniał sobie o swojej obecnej kochance, która mu w świetle Emmy wydawał się już wstrętną i znudzoną. Postanowił zdobyć ją przy najbliższej okazji. A znając Emmę… na romans nie trzeba było długo czekać. Namówił ją na przejażdżkę konną dla wzmocnienia zdrowia (oczywiście naiwny Karol wierzy w uczciwość ,,anielskiej” żony). Emma zakochuje się szaleńczo w Rudolfie. Szukała w nim uczucia, które znała tylko z książek. Spotykali się po kryjomu ( biegała o świcie do niego ). Emma zaczyna żyć w świecie coraz większej ułudy, sennych marzeń, wzlotów i upadków. Coraz bardziej zaniedbuje dom, skarży się na męża do kochanka.
Karolowi przytrafia się straszny incydent, dokonał bowiem nieudanej operacji niejakiemu Hipolitowi Tautain'owi (chłopcu stajennemu, który miał skrzywioną nogę ). Żona patrzy na niego z jeszcze większą pogardą. Tym razem zdradza męża. Trzeba dodać, że Rudolf, to już nie jest przestraszony Leon. Wie, czego chce i to w łatwy sposób osiąga ( manipuluje Emmą tanimi tekstami) Jednak jego zapał szybko gaśnie, coraz częściej zaczyna myśleć o pozbyciu się Emmy ze swojego życia: coraz mniej ukrywał swoją obojętność wobec Emmy. Długo jeszcze kochankowie będą spotykać się potajemnie, zanim bajka Emmy się skończy. Ta, coraz częściej wyznaje miłość nie słysząc odpowiedzi, czasami płacze, zrozpaczona wyznaje: wiem, ze są piękniejsze ode mnie, ale ja, ja jedyna potrafię kochać. Jestem twoją służką, twoją nałożnicą! Tyś mój król, bóstwo moje! Jesteś dobry, piękny, mądry, silny! Rudolf słyszał już tak często takie wyznanie, ze nie robi ono na nim wrażenia, wręcz nudzi go. Dla niego była taka sama jak wcześniejsze kochanki. Był mnie zaangażowany, patrzył trzeźwo na romans, poza tym miał bogate doświadczenie, to wszystko czyniło go pewnym siebie.
Pewnego razu matka Karola, przyłapała Emmę na flirtowaniu z jakimś mężczyzną, jednak nie zdążyła zobaczyć kim jest ów kochanek. Kiedy teściowa zwróciła uwagę Emmie, na jej niemoralne zachowanie, ta krzyknęła - Przecz stąd! Potem przy mężu z łaską i gestem markizy - przeprosiła.
Emma po naciskaniu na kochanka, aby razem uciekli, dostaje list, w którym dowiaduje się, że Rudolf wyjeżdża, ale sam! Kobieta popada w histerię, obłęd, panikę. Nieudany romans doprowadza Emmę do załamania psychicznego, co przeradza się w długotrwałą chorobę: przestaje odbierać bodźce i kontaktować. Rudolf natomiast nie zaangażował się tak silnie jak Emma, był to dla niego kolejny epizod urozmaicający jego życie. Emmie dochodzą kolejne problemy - niespłacone długi, które urastają do coraz to większych rozmiarów, co przyczynia się do pogłębienia depresji.
Z czasem poświeciła się nadmiernej dobroczynności, szyła biednym ubrania, rozdawała jedzenie, sprowadziła Bertę do domu (w czasie choroby, Karol postanowił oddać Bertę do mamki) i nawet się nią czule zajmowała.
Justyn - biedny chłopak, podkochiwał się w Emmie, nie raz podglądał ją, jak rozczesuje długie włosy.
Część Trzecia:
Państwo Bovary wyjeżdżają do Rouen, do opery. Tutaj Emma spotyka dawnego przyjaciela - Leona, który wielokrotnie powracał myślami do dawnej towarzyszki. W obojgu odżywają dawne uczucia, tyle że tym razem Emma jest już inną kobietą. Zdradziła raz już męża, więc zawiązanie tego romansu przychodzi jej łatwiej. Leon także wyzbył się dawnej nieśmiałości. Ulegają pożądaniu, potajemnie spotykają się w Rouen co czwartek, Emma wyjeżdżała o świcie, kiedy Karol jeszcze śpi (pod pretekstem nauki gry Emmy na fortepianie). Znów między Emma a Leonem były długie rozmowy o słońcu, namiętności, literaturze.
Kłamstwo stało się dla niej potrzebą, manią, przyjemnością tak dalece, iż gdy mówiła, że szła wczoraj prawą stroną ulicy, należało przypuszczać, że szła lewą.
Leon zagubiony w miotaninie uczuć zapominał coraz częściej o pracy, coraz bardziej ją zaniedbuje. Traktował z wyższością kolegów, nie przychodził na praktyki, czekał tylko na list od Emmy, po czym od razu odpisywał. Wkrótce zostaje powiadomiona jego matka o problemach w pracy i nie tylko… także o romansie z mężatką. Leon już wcześniej czuł, że pod ich uczuciem kryje się coś ponurego, niepokojącego. Emma stała się zaborcza wobec Leona, coraz bardziej zazdrosna: Wypytywała jak cnotliwa matka o jego towarzyszy. Mówiła: - nie widuj się z nimi, nie wychodź, myśl tylko o nas, kochaj mnie! Ekscentryczny romans z Leonem zaczął tracić na intensywności, z czasem ich drogi zaczęły się coraz bardziej oddalać.
Emma zaciągała coraz to większe długi u pana Lheureux'a (i nie tylko), który bardzo chętnie oferował jej swoje usługi. W końcu przestało być tak przyjemnie, przyszło spłacić długi, ale nie było z czego. Groził jej komornik, aby spłacić dług, zaciągała kolejne. Wówczas Emma uświadamia sobie swoją sytuację, postanawia prosić o pomoc swych kochanków (Rudolfa i Leona) , przypomina to żebranie. Jest zdesperowana, wie, że jeśli nie spłaci długu, wierzyciel ujawni jej długi mężowi, które zaciągnęła bez jego wiedzy. Niestety nie może liczyć na pomoc mężczyzn, których tak kochała, z ich strony zabrakło jakiegokolwiek zrozumienia. Emma jest tak zagubiona, że nie widzi wyjścia z sytuacji. Została przytłoczona problemami, czuła, że jest w pułapce bez wyjścia. Popełnia samobójstwo trując się arszenikiem (całą tę sytuację widział wspomniany wcześniej Justyn, któremu nakazuje milczenie).
Karol starał się uratować ukochaną, jednak był bezsilny wobec zażytego środka, wszelkie próby Ida na marne. Pani Bovary umiera! Wkrótce wychodzą długi jakie zaciągnęła Emma, Karol nadal patrzy na nią jak na anioła, wybacza to jej, tłumacząc jakoś to sobie. Dom i cały dorobek jego życia zostaje skonfiskowany, ale Karol nadal nie mógł pogodzić się z jej śmiercią To, co czuł Karol, wydawałoby się, że jest kulminacją tragedii. Jednak już jakiś czas po śmierci Emmy znajduje listy, z których jasno wynika, iż jego ukochana przez cały czas skrywała swe rozpustne życie. Prowadziła podwójne życie: ułożonej żony i matki oraz kochanki dwóch mężczyzn: Rudolfa i Leona . Wieść o zdradach żony doprowadza Karola do ataku serca i do śmierci.
Najtragiczniejszą postacią powieści jest malutka Berta, osierocona przez rodziców, którzy nie potrafili żyć dla niej. Dziewczynka została skazana po śmierci rodziców na życie w biedzie, tułaniu się między opiekunami i niepewną przyszłość.