Rozdział 3
- Wracając do poprzedniej rozmowy. Chciałaś wiedzieć, co tak naprawdę
jest w nas nieludzkiego, prawda? - zaczął Lotres, gdy Sophie
skończyła jeść.
- Tak - odpowiedziała Sophie, patrząc niepewnie na wszystkich
młodzieńców.
- Pokażcie jej - powiedział Chris.
- No to może najpierw ja. - Lotres wstał z fotela i stanął na środku
salonu, możliwie jak najdalej od Sophie. - Moc uzdrawiania już
ci zaprezentowałem, a teraz pokażę ci prawdziwego demona z piekła
rodem.
- Ten to ma gadane - mruknął Riskal do Sophie.
Lotres stanął na baczność i zamknął oczy. Przez chwilę nic się nie
działo. Sophie ze zdenerwowaniem rozejrzała się po salonie. Scott oparty
o fotel szeroko ziewał. Gdy Sophie spojrzała na Chrisa, okazało się,
że ten cały czas ją obserwował. Gdy ich spojrzenia się spotkały, ten
szybko odwrócił wzrok. Dziewczyna spojrzała na mocno skupionego
Lotresa. Ten otworzył purpurowe oko, które teraz świeciło niczym mocny,
rażący neon. Nagle cały zaiskrzył srebrnym światłem. Małe iskierki
wyglądające jak srebrzyste świetliki coraz to szybciej wirowały wokół
niego. Nagle chłopak niemal zapłonął białym płomieniem. Wokoło niego
rozbłysła jasna oślepiająca aura. Wszystko wyglądałoby cudownie
29
i spektakularnie niczym pokaz pirotechniczny, gdyby nie to, że Lotres
zaczął przybierać formę czegoś okropnego i odpychającego. Jego skórę
zaczęły pokrywać srebrzyste łuski. Ze skroni wyrosły rogi. Jego twarz
się wydłużyła i przypominała teraz jaszczurzy pysk z rzędem ostrych jak
brzytwa kłów. Z ramion barków zaczęły wystawać dwa ostre kolce, tak
jak i z łokci. Jego palce i paznokcie wydłużyły się. Na końcu Lotresowi
wyrósł długi jaszczurzy ogon. Światło zniknęło, a demon stanął wyższy
o połowę w całej okazałości, odrobinę się garbiąc. Najwyraźniej jego
budowa nie pozwalała mu na prostą postawę. Jego ubrania zniknęły tak
jakby zostały wchłonięte w jego skórę.
-Ni e cierpię tej postaci, ale tylko w tym ciele mam siłę. Normalnie to
jestem słaby jak zwykły człowiek. A tak w walce jestem niepokonany.
Potwór przemawiał tym samym miękkim głosem Lotresa, dlatego
wyglądało to dosyć dziwacznie. Chłopak po raz kolejny zabłysnął oślepiającym
światłem, wracając do swojej bardziej człowieczej postaci.
Scott wstał z fotela.
- Tak naprawdę to obeszłoby się bez tych światełek, ale... Bliźniacy
uwielbiają się popisywać - mruknął Chris.
Lotres puścił mu oburzone spojrzenie, nie wybaczy mu tego, że tak
beznadziejnie podsumował jego pokaz.
- Dobra, Krysia, skocz na górę po płaszczyk dla Sophie. Musimy jej
pokazać najlepsze - odrzekł wiecznie wesoły Riskal.
- Nie mów do mnie KRYSIA - warknął Chris, po czym zniknął,
zostawiając za sobą silny podmuch powietrza. Nie minęły 4 sekundy,
a już stał przy Sophie z długim ciemnym płaszczem.
- Jak to możliwe, że ty tak szybko...
- Wampiry nie mają takich problemów z refleksem czy też poruszaniem
swoim ciałem tak jak ludzie. Potrafią w pełni wykorzystać swoje
mięśnie - powiedział Riskal.
Na co Chris przytaknął.
- Aha, ro-rozumiem.
Sophie powoli zaczynała się przyzwyczajać do niewyjaśnionych
zjawisk, które najwyraźniej w tym domu są na porządku dziennym.
Zapięła na ostami guzik długi czarny płaszcz. - Co chcecie mi pokazać?
- zapytała.
30
- Zobaczysz - odrzekł zadowolony z siebie Scott.
Wszyscy wyszli z salonu i udali się w stronę ogromnych hebanowych
drzwi. Lotres otworzył je. Gestem ręki nakazał iść Sophie
pierwszej. To, co ujrzała za progiem wprawiło ją w niemały zachwyt.
Ogromny wybrukowany dziedziniec obrośnięty winoroślami zachwycał
swoją tajemniczością. W centrum uwagi stała piękna kamienna
fontanna z nimfą trzymającą dzban, z którego wylewała się woda.
Sophie wyszła na dziedziniec, by móc odwrócić się i spojrzeć na willę.
Cała rezydencja była zrobiona z ciemnej szarej cegły, którą ledwo co
było widać zza pnączy, które obrastały cały zamek. Sophie zaczęła iść za
paniczami. Szli tak po wąskiej brukowanej uliczce otoczonej płaczącymi
wierzbami. Cała roślinność, która rosła na terenie rezydencji, zachwycała
swoją melancholią i tajemniczością. Po chwili wyszli na ogromną
polanę. Sophie zaparło dech w piersiach. Gdzie oni są?! Przecież jeszcze
rano była w Harlow, a dzisiaj znalazła się nad jakąś zatoką otoczoną
ogromnymi masywami górskimi i ciemnym morzem. Było tutaj potwornie
zimno. W Anglii przecież nie jest tak mroźnie o tej porze roku.
- Mam jedno pytanie, gdzie my...? - zaczęła Sophie.
- Jesteśmy, moja droga, w Norwegii - przerwał jej Riskal.
- C-c-co?! Jak wy mnie tu...?!
- Promem z Anglii do Norwegii, a potem samochodem w góry - odpowiedział
błyskawicznie Riskal, szczerząc białe i idealnie proste zęby.
- Celnicy ani trochę się nie połapali, że wieziemy w aucie nieprzytomne
ciało. Dobrze cię ukryliśmy. A swoją drogą, to... Całkiem miłe
panie.
Sophie wyobraziła sobie, jak te biedne kobiety zamroczone urodą
tych pięknych młodzieńców nie potrafiły skupić się na swojej pracy.
Zapewne nawet nie sprawdziły im samochodu.
- Jeeeej... Jesteście niesamowici. Ja... Naprawdę przez ten cały
czas spałam?
- Nie do końca... Musieliśmy pomóc ci zasnąć, abyś się nie denerwowała
i... - zaczął tłumaczyć się Scott.
-Musieliśmy cię tutaj przywieźć. W Anglii grasuje wampir-morderca,
a tutaj z nami wszystkimi jesteś bezpieczna - powiedział łagodnym
uspokajającym tonem blondyn.
31
- A jak to się... - zaczęła Sophie, ale Riskal znów ją ubiegł.
- Chris mieszkał tu od wielu, wielu lat, potem przeprowadziłem się
i ja, bo miałem już dosyć chodzenia samotnie po Ziemi... Odkąd miałem
mały wypadek w pracy - chłopak uśmiechnął się niewinnie.
- Riskal? Na czym polega praca anioła...? Albo inaczej. Jak wygląda.
.. Niebo? - spytała wyraźnie zaciekawiona Sophie.
- Ty chyba nie oczekujesz, że ci powiem! Nie mogę! Ty wiesz, jak
bym miał wtedy przechlapane?! O nie... Nie zadawaj tego pytania
nigdy więcej. Mogę ci jedynie powiedzieć, że aby odpracować swój
błąd, muszę teraz zająć się wszystkimi szumowinami, które grasują po
Ziemi. No i przede wszystkim, aby ludzie się o tym nie dowiedzieli.
Ty już wiesz, ale nic ci nie zrobimy, dopóki nie zaczniesz o tym rozpowiadać.
A zresztą i tak nikt by ci nie uwierzył. No to, wracając do tego
co mówiłem... postanowiłem znowu zamieszkać z bratem i z naszym
przyjacielem Chrisem.
- No a Scott? Jak długo ty tu mieszkasz?
- Ja jestem z nich najmłodszy i mieszkam tu dopiero od pięćdziesięciu
lat... - powiedział skromnie.
- Eee... Czy ty powiedziałeś... od pięćdziesięciu!? - wyjąkała Sophie.
- To ile wy wszyscy macie lat?
- Czterysta dziewiętnaście - odrzekł beznamiętnie Chris.
- Dwa tysiące osiem - odpowiedzieli jednocześnie bliźniacy.
- Sześćdziesiąt pięć - powiedział Scott.
- Cooo?! - dziewczyna przy nich wszystkich poczuła się jak niemowlę.
Właściwie nie powinno ją to tak dziwić.
- Kurcze, Sophie, jesteś przezabawna - powiedział Riskal. - Naprzeciwko
ciebie stoi anioł, wampir, demon i syrena, a ty martwisz się
jedynie o nasz wiek.
- No wiesz... Każdy by się tym zdziwił. Wy dwaj... - tu spojrzała
na braci - jesteście z nich wszystkich najstarsi, a zachowujecie się tak
jakby było odwrotnie. - Oboje szeroko się uśmiechnęli.
- A niby po co mielibyśmy się zachowywać jak stare pryki? - tu
oboje spojrzeli na Chrisa, który zrozumiał aluzję i obrażony spojrzał
w inną stronę.
32
- Poczekaj Sophie. Nie widziałaś jeszcze wszystkiego - odrzekł
z zadowoleniem Riskal. - No, braciszku! - Lotres i Riskal stanęli
obok siebie i skrzyżowali ręce na piersi - raz... dwa... trzy!
Nagle z pleców bliźniaków wyrosły ogromne skrzydła, z tym że Lotres
miał kruczoczarne, a Riskal (co nietrudno jest się domyślić) białe.
Wznieśli się ponad polanę i zrobili parę wdzięcznych spirali nad głowami
dziewczyny, wampira i syreny. Po czym jednocześnie polecieli
w stronę Sophie, złapali ją za ręce i wzlecieli z nią nad ogromnymi
fiordami. Jedyne co Sophie zdążyła usłyszeć, to był gniewny krzyk
Chrisa.
-IDIOCI!!! ZOSTAWCIE JĄ!!!
Sophie głośno przełknęła ślinę, a serce zaczęło jej dudnić ze wszystkich
sił. Leciała jakieś sto metrów nad taflą zatoki otoczonej ogromnymi
masywami górskimi mocno trzymana przez skrzydlatych braci.
- Jak masz jakieś problemy z rozróżnieniem nas! - wykrzyczał
w powietrzu Riskal - to pamiętaj! Ja zawsze ubieram się na biało,
a Lotres na czarno! Taki już nasz odwieczny zwyczaj! - przekrzykiwał
świst powietrza.
- Jakby to była teraz najważniejsza rzecz na świecie! - odkrzyknęła
przerażona Sophie.
Bliźniacy zaśmiali się wesoło. Gdy po pięciu minutach wylądowali
na ziemi, Sophie miała nogi jak z waty, które ugięły się, jak tylko bracia
ją puścili. Klęczała na trawie, nie mogąc uwierzyć w to, co przed
chwilą miało miejsce. Lotres pomógł jej wstać.
- Nie myślałaś chyba, że pozwolilibyśmy ci spaść? - zapytał Lotres.
- Myślała - mruknął anioł.
-A ty Riskal... Również potrafisz się zmieniać tak jak twój brat
w no... w... - spytała dziewczyna, gdy w końcu wróciła do siebie.
- W obrzydliwego potwora? A skądże - odparł stanowczo Riskal.
- Brzydziłbym się.
- Tylko tak mówisz. Mój zazdrosny braciszku - droczył się Lotres.
- No co!? - chwila milczenia... Obaj bracia patrzyli sobie prosto
w oczy.
- Jesteś podły! - wykrzyknął Riskal...
33
- Zapewne Lotres przesłał mu w myślach jakąś wredną uwagę szepnął
Chris.
Sophie wpatrywała się z podziwem w braci. Lotres milczał i wpatrywał
się gniewnym spojrzeniem na Riskala. Ta niema kłótnia wyglądała
imponująco.
- Teraz moja kolej - zagadnął Scott, chcąc przerwać tę napiętą sytuację,
gdy wstał z trawy wyraźnie się ożywił. Ruszył przodem w kierunku
skarpy. Sophie zżerała ciekawość, szła tuż za nim. Przy skarpie
dostrzegła wyżłobione w skałach małe prowizoryczne schodki. Scott
udał się po nich w dół, po stromej skalnej ścianie. Schodki były bardzo
wąskie i śliskie. Dziewczyna kurczowo opierała się o skały i starała
się nie patrzeć w dół. Tuż za nią kroczył Chris. Srebrnowłosi bracia
nie mieli najmniejszego zamiaru schodzić po stromych schodach. Na
swych skrzydłach opadli w dół skarpy, usiedli na jakiejś skale i z dołu
przypatrywali się reszcie.
Gdy wszyscy dotarli do końca schodów, dziewczyna usiadła na w miarę
płaskiej skale. Scott stanął tuż przy brzegu ciemnej i lodowatej wody.
- Na pewno jesteś ciekawa, jak wygląda syrena?
Sophie przytaknęła głową.
- W takim razie... - Scott bez zastanowienia wskoczył w ubraniu do
lodowatego i ciemnego morza.
Sophie pochyliła się nad taflą wody, by móc dostrzec Scotta. Jednak
nie zdołała go zobaczyć. Tuż przy brzegu było bardzo głęboko, tak
że nie można było dostrzec dna. Przecież ta woda jest lodowata! Po
chwili, jakieś pięć metrów od brzegu coś wystrzeliło w górę, robiąc
przy tym salto. To „Coś", było oczywiście Scottem. Chłopak, eksponując
długi błękitny ogon, zawirował nad taflą wody.
- Ale się popisuje...- mruknął Riskal.
Na tle skalistych fiordów piękna syrena wyglądała przecudnie. Scott
zanurkował w wodzie. Po chwili podpłynął bliżej brzegu, spojrzał na
Sophie, był cały rozpromieniony, widać było jak bardzo kocha wodę.
Nagle uniósł palec w górę. Sophie dostrzegła, że chłopak jakimś cudem
unosi dzięki niemu, wodę. Poruszając wdzięcznie palcami, tworzył
z niej niecodzienną fontannę. Po prostu zaczął bawić się wodą.
Tworzył z niej dziwne kształty, rozpryskiwał ją wysoko w górę.
34
-Ach!... - westchnęła dziewczyna. Spektakularne petardy wodne
zachwycały prostą ludzką dziewczynę.
Nagle Scott wytworzył z niej długiego węża, wydawało się nawet,
że owe zwierzę ma długi wijący się język. Wąż wił się z gracją to
w lewo, to w prawo. Nagle, zesztywniał tak, że wyglądał jak szklana
laska. Scott spojrzał kątem oka na Riskala.
- Nawet o tym nie myśl... - warknął ostrzegawczo anioł.
Na rozkaz Scotta „wodny wąż" wygiął się i z całej siły wbił się
w twarz biednego Riskala. Wszyscy głośno parsknęli śmiechem. Jedynie
aniołowi nie było do śmiechu. Zasłaniał twarz przed strumieniem
wody. W końcu otarł buzię i spojrzał morderczym wzrokiem na
syrenę.
- Ty... - warknął złowrogo. - Niech no mi tylko wyjdziesz z wody,
a tak ci skórę przetrzepię, że nie będziesz mógł usiąść na tyłku przez
całe wieki!!! - Scott tylko się zaśmiał, odskoczył do tyłu i zanurkował
w wodzie. Riskal przykucnął przy brzegu i uderzając o taflę wody,
nawoływał syrenę.
- Podły kurdupel! - wrzasnął. Spojrzał teraz na resztę. - Chodźmy
do zamku. Nasza rybk a idzie teraz sobie trochę popływać.