Wojna się zbliżała. Słychać już było huk armat, potem strzały karabinów. Mieszkańcy z wioski uciekli. Został tylko wójt, a z nim jego jedyny syn, Ludwik. Przyjął przed miesiącem I komunię św. Był ministrantem, służył do mszy św. Był dzielny, odważny. Mamy już nie miał. Zostanie z ojcem: niech będzie co Bóg da! Jak dobrze, że został. Wioska była polem walki. Paliły się zabudowania, domy, stodoły... Ludwik zauważył ogień w kościele. Przeraził się. Dnia poprzednigo służył do mszy św. kapelanowi wojskowemu, który po rozdaniu komunii św. zamknął cyborium w tabernakulum. Trzeba ratować Najświętszy Sakrament - pomyślał Ludwik. Pobiegł do drzwi kościoła, skoczył poprzez dym do zakrystii, wiedział gdzie jest klucz do tabernakulum. Narzucił na ramiona welon, zbliżył się do ołtarza, otworzył drzwiczki złocone - gdy w tym, paląca się belka spadła ze sklepienia na ołtarz. Ludwik odczuł straszliwy: ból. Rękę przygniecioną szarpnął spod palącej się belki, drugą ręką bierze Najświętszy Sakrament i ucieka poprzez dym i płomienie - i unosi w bezpieczne miejsce. Tam czekał na niego zaniepokojony ojciec. Tam znalazł go wieczorem kapelan wojskowy. Młody bohater nie drgnął, gdy nazajutrz lekarz wojskowy amputował mu dwa ostatnie, najwięcej spalone palce prawej ręki. - Upłynęło kilka miesięcy. Koszmar wojenny się skończył z chwilą zawieszenia broni. Mieszkańcy powoli wracali do zrujnowanych domów. Największą radość odczuł ks. proboszcz-staruszek, gdy przyjechał z sąsiedniej wioski, by pogratulować ministrantowi jego odważnej postawy. "Zrobiłem co mogłem" - powiedział Ludwik. "Pokaż tę rękę okaleczoną". "To tylko ostatnie palce, a one nie są potrzebne". - "Jak to? Niepotrzebne?" - "Nie, bo to nie są te palce, które biskup namaszcza, gdy święci na księdza". Zdziwił się proboszcz jeszcze więcej. "Czyżbyś..." - "Tak, od tego czasu myślę, że Biskup może mi kiedyś poświęcić te palce, które zostały". Nie wytrzymał proboszcz. Wstał, uścisnął chłopca i do łez wzruszony pocałował okaleczoną rękę przyszłego seminarzysty. - Ludwik, który uratował Jezusa od płomieni ognia, postanowił służyć Jezusowi przez całe życie. Poznał wołanie Jezusa: „Pójdź za Mną”!
Ks. F Ziebura Homilie - Rozważania liturgiczne na niedziele i święta A.B.C