Rozdział 2, All an act- wszystko to gra
Kiedy otworzyłam oczy wszystko było takie ostre i wyraźne. Pamiętam wygląd budynku, kiedy po raz pierwszy go zobaczyła. Pamiętam moje myśli o tym jak piękny on się wydawał. Patrząc wstecz, nie miałam pojęcia jak bardzo. Ściany dookoła mnie były wiekowe i dramatyczne. Sposób, w jaki światło słoneczne odbijało się od okna stworzyło idealne tęczę barw. Widziałam wszystkie odgniecenia i draśnięcia, które tworzyły swego rodzaju idealny kontrast z gładką powierzchnią. Tak jak mówiłam ściany były stare, ale pozatym piękne. Teraz wiem, dlaczego Volturi tu mieszkają. Dlaczego chcieliby odejść?
Wiedziałam, że to koniec, koniec przemiany, nie było sposobu by moje ludzkie oczy zobaczyły to wszystko z takimi szczegółami. Mogłam usłyszeć ludzi na ulicy, samochody jeżdżące po jezdni. Słyszałam 1000 bić serc, 1000 rozmów. Usłyszałam jak ktoś obok mnie wypuszcza powietrze, zdałam sobie sprawę, że Jane czekała i wstrzymywała oddech.
-Jane możesz oddychać.
-Oh! Bella wszystko w pożądku?
- Tak Jane, czuję się wspaniale, Cieszę się, że ból się skończył!- To był kolejny dobry punkt, nigdy nie będę musiała poczuć bólu. -Jest tak wiele do podjęcia się!
Jane zachichotała.
-Oh Bella! Nauczysz się kochać to, kim jesteś teraz. Szybkość, słuchu, talent, jakikolwiek twój może być. Ale jestem pewna, że wkrótce się dowiesz.- Nie licząc Jane ja również byłam ciekawa, jaki on będzie. Musi to być coś związanego z tym, że blokuje talenty Jane, Aro i Edwarda. Zdałem sobie sprawę zaczął się zachód słońce. Robiło się coraz ciemniej. Ostatni strumień światła, przemknął przez okno wprost na moją skórę, tworząc na mojej skórze miliony małych błyszczących diamencików. Przez mój umysł przelały się wspomnienia z Edwardem… na łące… jego skóra… Och musze przestać myśleć o Nim, o Cullenach.
-Bella, muszę przyznać, że radzisz sobie zaskakująco dobrze- spojrzałam na Jane, która się do mnie uśmiechała.
- Co masz na myśli?
- Nie wiem czy wiesz, ale często nowo narodzeni wariują a ty siedzisz sobie taka cicha jak byś miała kilka lat.
Czy to prawda? Czy "nowonarodzeni" zazwyczaj wariują? Wstałam, ale byłam w szoku, jak szybko udało mi się to zrobić. Pomyślałam o tym i chwilę po tym już stałam- Wow to było szybkie.- I uśmiechnęłam się od Jane.
-Tak, mówiłam ci, ale można się przyzwyczaić do prędkości wystarczająco szybko!- Dała rękę i wzięłam ja, uważając, na wszystkie moje ruchy.
-Jane musisz mi coś powiedzieć.- Spojrzała na mnie zmartwiona, ale w końcu odpowiedziała
-Wszystko co chcesz.
- Jane, dlaczego tu jesteś?- To pytanie ją zaskoczyło
- Co?
-Dlaczego mi pomagasz? Dlaczego ty a nie ktoś, kto jest niżej w hierarchii niż ty?- Jane puściła moją rękę i spojrzała w duł.
-Cóż wiesz teraz jak wygląda wieczność, do tej pory był tylko Marek, Aro, Kajusz i ja. Mam na myśli to, że są ich żony i inna straż, ale przez długi okres byłam tylko ja i chłopcy.- Zaśmiała się się- Bello dzięki tobie nie będę już jedyną dziewczyną, nie będę musiała grać.
-Co grać?- Wszystko nabierało sensu. Ja też nienawidziłabym być jedyną dziewczyną pośród tylu mężczyzn.
-Bella, czy naprawdę myślisz, ze to naturalne, że zachowuje się jak bym nie widziałem Aro od wieków? Pojadę na polowanie i po powrocie mam się zachowywać jak byłabym tam od lat. I ten idiotyczny sposób, jakim mówimy!
-Czekaj! Jesteś zmuszona żeby tak mówić?- Czyli to wszystko prawda, co słyszałam? To, że Volturi to jedno wielkie przedstawienie.
- Obawiam się, że tak. Aro myśli, że w ten sposób wyglądamy bardziej królewsko. I możliwe, że mają racje. Wielka trójca, wychowywała się w taki sposób. W ich czasach tak właśnie mówiono i się zachowywano.- Dziewczyna zapatrzała się w okno.
To wszystko nareszcie nabrało sensu. Jane zmieniała swój sposób mówienia poprzez osoby, z którymi przebywała. No tak, kto by mówił w taki stary sposób do ludzi, którzy ewoluowali i żyją w XXI wieku.
Wiedziałam, że nikt. Ale nie mam wyboru. Zdałam sobie sprawę, że Jane jest jedyną kobietą, która mogła być łatwo wyżej w rankingu. I wiem, że ona nie chce. Zamiast więc wprowadzać zmiany i narażać się, nadal gra wokół Aro i innych.
-Czy ja Jane, muszą grac w taki sposób?- Nawet, jeśli naprawdę nie chce, wiedziałam, że nie miałam wyboru.
- Obawiam się ze tak. Ale na szczęście masz mnie. Kiedy jesteśmy we dwie możemy mówić jak tylko chcemy. Ale kiedy w pobliżu jest Aro i inni, lepiej po prostu graj.- Nie podobało mi się to. Ale to jest cena jakom musze zapłacić. Oni mnie ocalili. To najmniej, co mogę zrobić. Ale zdecydowałam, że porobię sobie z tego jaja.
- Dobrze, więc, moja najdroższa Jane czy miałabyś może ochotę na filiżankę herbaty i ciastko?
-Widzisz to u ciebie naturalne. Ale nie dziękuję. UHHHH ludzkie jedzenie… ohyda.- Zaczęłyśmy się śmiać. Wiedziałam, że z Jane stanę się bliską przyjaciółkom.
Wszystko było okej, do czasu, gdy nie poczułam piekącego bólu w gardle, więc przestałam się śmiać, Jane to zauważyła.
-Oh! Tak mi przykro Bella, zapomniałem zupełnie! Musisz być w agonii. Jesteś spragniona, to wszystko! Możemy zapolować teraz, jeśli chcesz! Wiem na pewno, że istnieje kilka turystów z Irlandii na obrzeżach Voltery, możemy paru zjeść. To jest to, co Volturi może ci dać.
-Czekaj!- Musiałam ją zatrzymać- ludzie! Chcesz żebym zabiła ludzi!
-Bella, czego się spodziewałaś. Volturi piją ludzką krew. Wiem, że przywykłaś do wegetariańskiego stylu życia, ale jeśli chcesz możesz porozmawiać z Aro.
- Okej gdzie on jest?
-Kto?
-Aro!
- Bella, nie możesz być poważna. Nikt jeszcze nie poszedł do Aro i nie rozmawiał z nim na temat jakiejś zmiany.
-, Ale ja nie mogę pić ludzkiej krwi i nie będę. Co jest najgorsze, co może mi zrobić?
- Zabije cie, jeśli się wścieknie. Ale zgaduje, że nie pójdzie aż tak źle?
- Zrobię to. Gdzie on jest?
-Ok. Bella, chodź za mnom. Ale to będzie nasz pogrzeb. Chcę abyś wiedziała, że przyjemnością było poznanie ciebie.
W końcu dotarłyśmy do sali tronowej do Ara. Wiedziałam, że dziewczyna się go boi. To było wypisane na jej twarzy.. Wiedziałam, że jeżeli chcę z nim porozmawiać muszę grac. Ciągle powtarzałam sobie w głowie: niech się nie zezłości, niech się nie zezłości, niech się nie zezłości.
Jane zawołała Aro a ten podszedł i uścisnął mnie.
- Najdroższy Bella! Zapraszamy! Mam nadzieję, że to przekształcenie nie było zbyt wielkim problemem dla ciebie?- To było to! Musiałam grać. Nadal powtarzałam moją mantrę.
- Tak Aro, nie było zbyt wiele kłopotów. Cieszę się, że to jednak koniec. Teraz mogę żyć przez resztę mojego istnienia z Jane i tobą.- Wyglądał na zadowolonego i uśmiechnął się.
- Bella, Cieszę się, że zdecydowałeś się do nas dołączyć! Nie tylko twoje talenty mogą być pomocne, ale również twoja uroda. Poważnie Bello jesteś najpiękniejszą kobietą jakom widziałam od lat.- Prawie zapomniałam o tym. Oczywiście, że wyglądałam pięknie. Wszystkie wampiry były piękne. Założę się ze gdybym spojrzała w lustro to bym siebie nie poznała. Mam nadzieję, że będę połączeniem Alice i Esme. Nie chciałam myśleć o nich. Chciałam zapomnieć!
-Dziękuję Aro, jestem zaszczycona.
- Nie ma problemu, słodziutka, teraz mogę się założyć ze ból gardła cie zabija! Jane! -W końcu spojrzał na Jane, - dlaczego nie wzięłaś ją na polowanie?- Jane spojrzała na mnie przed odpowiedziom,
- Aro, Bella chciała tu przyjść i zapytać o jej polowania. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
- Wcale nie Jane, Bella? W czym mogę ci pomóc? Nazwij swój problem i już- Spojrzałam na Aro potem na Jane i z powrotem na Aro. Wszystko, co musiałam teraz zrobić to właściwie się wysławiać.
-Mój drogi Aro, - oczy mężczyzny się rozszerzyły z rozkoszy-Widzisz Jane powiedziała mi, co musze pic by przeżyć i to dla mnie jest problemem. Wolałabym pić krew zwierząt.- Aro spojrzał na mnie z szokiem i gniewem w oczach. Zauważyłam, że Jane zesztywniała. Czekając na jego odpowiedz.
- HA!- Aro powiedział łamiąc długie milczenie i powodując ze ja i Jane podskoczyłyśmy-Bella, jeśli to wszystko, możesz sama wybrać. To do Ciebie należy twój własny styl życia. Jeśli chcesz pić krew zwierząt, śmiało. Mam tylko nadzieję, że zdecydujesz się na pozostanie ze mną i moją rodziną w tym czasie. Sprawiłoby mi ogromny ból gdybyś nas opuściła.- Oczy Jane rozszerzyły się w szoku, ale miała ogromny uśmiech na twarzy. Nie mogę uwierzyć, że tak łatwo przekonać Aro.
- Dziękuję Aro, no i oczywiście zostanę. Kogo jeszcze mam oprócz ciebie i Jane? Nie mam zamiaru was opuszczać, pozatym planuje tu pozostać przez dość długi czas, jeżeli to jest to, czego chcesz?- Aro się zaśmiał i znowu przytulił. Potem powiedział Jane, że ma mnie nauczyć polować.
-Życzę ci dużo szczęści na polowaniu Bello, mam nadzieje, że twój styl życia ci nie zbrzydnie, kiedy po raz pierwszy poczujesz ludzką krew.
- Jeszcze raz dziękuję Aro. Jane, jeśli nie masz nic przeciwko, jestem bardzo spragniona- powiedziałam spoglądając do tyłu na Jane. Ona wypuściła mały chichot zanim położyła swoją dłoń na moim ramieniu.
- Oczywiście Bello, chodźmy.- W tej chwili pobiegła do drzwi, a ja za nią.