Sunrise historia Renesmee Rozdział 34


34. SAM NA SAM

 

- Ale mi też wakacje, za sobą mamy dom pełen wampirów, które doskonale wszystko słyszą, a na dodatek nie możemy oddalić się choćby na kilometr. - Mruknęłam.

- Nie prawda. - Jake pocałował mnie przelotnie w policzek, a potem pociągnął w stronę domu.

- Zaraz wracam. - Powiedział zostawiając mnie przy schodach. Dopiero potem zdałam sobie sprawę, że na nich siedzi Alice. Jej mina zbiła mnie z tropu.

- Coś się stało? - Spytałam siadając obok niej.

- Myślisz, że gdybym bardziej się skupiła zauważyłabym wcześniej, że Jane planuje do ciebie przyjść?

Na samym początku nie miałam kompletnie zielonego pojęcia, o czym mówi. Dopiero po chwili zaczęłam kojarzyć fakty.

- Alice… Nigdy nie masz wizji, jeśli ktoś chce ze mną związać przyszłość, to był cud, że w ogóle cokolwiek zobaczyłaś.

Nagle na jej twarzy pojawił się uśmiech.

- Masz rację.

To był nasz narwany chochlik, który był wiecznym optymistą.

- Wiesz wybrałabym się chętnie na zakupy. - Wyznała uradowana. O nie! Za jakie grzechy? To była, przecież pułapka! Ta niewinna minka… Ona to wszystko uknuła! Wpierw taka smutna była, a teraz…

- Ja.. - Zaczęłam niepewnie.

- Sora, ale masz pecha. Ja ją porywam. - Nagle zjawił się Jacob i znowu pociągnął za rękę. Szliśmy ku garażowi.

- Ale jej naprawdę przydadzą się jakieś nowe ciuchy! - Krzyczała za nami Alice.

- Zabierz Bellę! - Rzucił Jake. Spojrzałam na niego. Patrzyliśmy na siebie w ciszy przez kilka sekund. Bella i Alice na zakupach. Po chwili obydwoje zaczęliśmy się śmiać.

- A tak na poważnie; dokąd mnie porywasz?

- Nie wiem. Przed siebie, tak jak dawniej. Ważne, że pozwolono nam. Wiesz czasami narzekam na Edwarda, ale w niektórych momentach jest przydatny. - Otworzył drzwi od samochodu i przytrzymał je czekając aż wejdę do środka. A więc to dzięki Edwardowi, będę musiała mu później podziękować…

- Rodzicie zabronili mi wsiadać do auta z nieznajomym. - Postanowiłam trochę pożartować sobie z niego.

- Powiedźmy, że jestem rycerz na białym koniu i przyjechałem cię uratować od wiecznej nudy. - Zaproponował uśmiechając się.

- Nie wiem czy lubię włochatych rycerzy. - Oznajmiłam puszczając do niego perskie oczko. Oparł się o maskę samochodu, po czym rzekł:

- A ja nie wiem czy lubię księżniczki, których rodzice mają kły.  

Zmierzyłam go wzrokiem, ale wyłącznie na żarty i wsiadłam do pojazdu. Gdy okrążył auto i wsiadł do środku zaczął się śmiać.

- Co cię tak rozbawiło? - Spytałam. Postanowiłam przyjrzeć mu się uważniej. Włosy mu trochę urosły, sięgały znów do ramion, lecz były związane w małą kitkę. Na sobie miał biały t-shirt, a na to odpiętą kurtkę, spodnie stare i poplamione. Kiedy odchyliłam głowę nasze oczy się spotkały, w jego pomijając własne odbicie zauważyłam iskierki rozbawienia.

- Nasza bajka przypomina ”Piękna i bestia”. - Wyznał, gdy wyjechaliśmy z garażu. Pokręciłam przecząco głową i poprawiłam:

- Chyba chciałeś powiedzieć ”Śpiąca Królewna”.

- Jestem pewien, że raczej tą, gdzie księżniczka całuję oślizłą żabę.

Przygryzłam dolną wargę, by nie wybuchnąć śmiechem.

- Żaby to przemiłe stworzenia. Poza tym o ile dobrze pamiętam, gdy księżniczka ją pocałuje, to żaba przemienia się w przystojnego księcia.

Jacob Black był właśnie moim księciem. Nie był może taki jak ci z filmów Disneya. Był inny, a ja lubiłam go za to. Kochałam go. I to było właśnie to. Wpadłam i to po uszy, jednak byłam z tego powodu szczęśliwa. Wróciłam do rzeczywistości, ponieważ mój ukochany milczał. Spojrzałam w jego stronę, ledwo powstrzymywał się od śmiechu.

- Co?

- Rozmawiamy o bajkach.

Fakt, rozmawialiśmy o bajkach, chociaż nie zbyt dosłownie. Czy można było nazwać takie rzeczy bajkami? Skoro tak, to moje własne życie było również bajką. Oparłam głowę o szybę; z nim mogłam rozmawiać, o czym tylko zechce, a on mnie doskonale rozumiał.

- Myślisz, że tym nieznajomym, który kręcił się po Forks był Brian z Volturi? - Spytałam rysując serduszko palcem na zaparowanym oknie.

- Edward wpadł na ten sam pomysł. Chyba tak jest. - Wzruszył ramionami. Tak już było, gdy ja poruszałam temat mojej śpiączki lub niesfornego wypadku on zamykał się i milczał. O, nie! Tym razem zrobimy to po mojemu - pomyślałam.

- Wiesz jak tak dalej będzie wyjedziemy poza Forks. - Powiedziałam próbując odwrócić jego uwagę. Wcale mi nie przeszkadzało, że jedziemy o wiele za szybko.

- Spoko, przecież o to chodzi.

Wiedziałam, że było już za późno. Myślał o tym. Znowu…

- Jake…

Dotknęłam jego policzka, nie chciałam mu przekazywać żadnej wizji. Po prostu marzyłam, by poczuć jego ciepło.

- Nie mogę skupić się na drodze, gdy tak robisz. - Wyznał.

- I tak jest pusto. - Spojrzałam przed siebie.

Jakby tu odwrócić jego uwagę?

- Myślisz, że będę mogła niedługo odwiedzić Emily?

- Skąd ta zmiana? - Zmarszczył brwi, jednak nadal patrzył tępo na jezdnie. Fakt, kiedy namawiał mnie do tego wczoraj wykręcałam się wszelkimi wymówkami.

- Myślę, że to pragnienie było chwilowe. Śniła mi się krew…

- Wiem, co ci się śniło, gdy byłaś nieprzytomna. - Przerwał mi. Nagle skręcił w jakąś leśną dróżkę. Zauważyłam, że jego głos stał się nieprzyjemnie chłodny. Gdy zatrzymał samochód wysiadłam  i trzasnęłam drzwiami. Co za uparty wilkołak! Po chwili jednak przeszło mi to; nie potrafiłam być zła na niego.

- Dobrze, że jednak udało nam się wyrwać. - Oznajmiłam. Pociągnęłam go w stronę lasu.

- Nie wytrzymałbym już psychicznie. Rose od nowa zaczęła mnie wkurzać.

- Myślałam, że wam przeszło.

Ostatnio byli jak małe dzieci. Znowu zaczęli się kłócić jak za dawnych lat. I tak samo jak wtedy Jacob zaczął opowiadać kawały o blondynkach.

- A właśnie mówiłem ci; dlaczego blondynka chodzi wokół wanny? - Spytał obejmując mnie ramieniem.

- Jake!

- No, co?

Powinni mu zakazać uśmiechać się w ten jego sposób. Wzięłam głęboki wdech, czułam jak moje serce zaczyna bić szybciej.

- Wiesz narzekałem ostatnio, że coś ci cicho pracuje twoje serce, ale teraz to słychać je chyba nawet w Forks. - Zażartował Gdyby tylko wiedział, dlaczego mi tak bije to serce… Znów spojrzał na mnie, zauważyłam, że cos błysnęło mu w oczach.

- Potańczymy? - Spytałam ciągnąc go za rękę ku wolnej polanie. Chciałam jakoś odwrócić jego uwagę.

- Żartujesz sobie ze mnie?

Okręciłam się wokół własnej osi i pocałowałam go w same usta. Ostatnio ciągle był taki spięty. Chciałam by wszystko wróciło do normy Żeby nie było żadnego ataku, nieporozumienia, śpiączki. Może wtedy moje życie przypominałoby, choć trochę szarą rzeczywistość?

- Tylko troszkę.

Do głowy wpadł mi plan, więc postanowiłam go zrealizować. A więc będę dzisiaj diabełkiem, który kusi. Patrzyliśmy tak na siebie, gdy nagle zaczął się do mnie zbliżać. Zamknęłam oczy dobrze wiedząc, co dalej nastąpi. Wręcz ` uwiesiłam ` mu się na szyi, gdy w końcu poczułam jego usta. Marzyłam o tym, a to był dopiero początek mojego planu. Zjechałam niżej, wpierw pocałowałam jego policzek, nos, znowu usta, a potem krawędź szczęki. Czułam jak jego ręce błądzą gdzieś po moich plecach. Nagle poczułam jego usta na szyi. Byłam zadowolona z siebie, chociaż na chwile zapomniał o zemście, którą planował dla Jane, co oczywiście mi się nie spodobało, bo… Tak wiele mogło mu się stać. Myśląc o tym zaczęłam jeszcze bardziej go do siebie tulić. Zaśmiał się tylko.

- Myślisz… - Zaczął, lecz nie dane mu było dokończyć, znowu go pocałowałam. Chyba za mocno naciskałam. Po chwili jednak zwolniłam i włożyłam ręce pod jego koszulkę. Tak szybko jak się rozluźnił, tak samo szybko wrócił do swojej sztywnej postawy. Przez chwile oddawał moje pocałunki, lecz nie z taką samą namiętnością. Ja jednak czułam, że nie mogę się opanować. Pod palcami miałam jego rozgrzaną skórę. Przyjemnie było czuć jego ciepłe plecy, brzuch…

- Nessie… - Wydawało mi się, że ma kłopoty z mówieniem. Byłam z siebie dumna. Chociaż raz to ktoś doprowadził Jacoba Blacka do takiego stanu.

- Hm..? - Spytałam nie przerywając pieszczoty.

- Nie powinniśmy. - Jego ton jednak był dziwny, tak jakby o coś prosił wbrew własnej woli. Zaśmiałam się tylko i odchyliłam głowę do tyłu by spojrzeć w jego oczy.

No dalej tchórzu, powiedz to! - Usłyszałam gdzieś w swojej głowie.

- Ale ja chce… - Powiedziałam, przy czym mój głos zadrżał. A niech to szlag! Już na bank mnie rozszyfrował. Patrzył na mnie przez chwilę z nieodgadnionym wzrokiem, jego usta były wygięte w lekki uśmiech.

- Czego chcesz Nessie? - Spytał w końcu próbując cofnąć się o krok. Jednak, gdy to zrobił podążyłam za nim. Przełożyłam własne ręce i położyłam mu na przedzie, tuż przy sercu.

- Nie udawaj, że nie wiesz! - Rzekłam uciekając wzrokiem. Chwycił mój podbródek i zwrócił twarz ku swojej. Jego oczy były rozbawione a zarazem tajemnicze, jakby…

- Słucham cię. - Szepnął całując mnie w policzek. A więc ja i on graliśmy, tylko, że w inne gry. Dobrze, już ja mu pokażę! Zdjęłam gumkę z jego włosów, by w końcu wsunąć w nie palce. Znowu oparłam się o drzewo, a on za mną to powtórzył. Jego ręka musnęła mój policzek, potem szyję, brzuch i zjechała po krzywiźnie uda. Zadrżałam. Czułam jakby przechodził we mnie prąd, ten przyjemny. Gdy chciałam odwzajemnić pieszczotę odsunął się ode mnie i powtórzył:

- Słucham cię.

Słyszałam doskonale jego serce, biło o wiele szybciej niż zawsze. Czułam, że moje własne zaraz wybuchnie. Dotknęłam opuszkami palców jego brzuch, zauważyłam, że mu się to spodobało. Podążyłam niżej, a potem znów do góry - niech się trochę pomęczy. A on tylko stał…Chwilę patrzyłam w jego czarne oczy. Ledwo łapałam oddech, a dopiero po chwili zdałam sobie sprawę… O Boże… Będzie się ze mnie śmiał! Kompletnie zatraciłam się w tym wszystkim. Zerknęłam w jego stronę, również się podpierał próbując przywrócić wszystko do normalności.

- Dobrze wiesz, o co mi chodziło! - Powiedziałam oburzona.

- Może. - Przymrużył oczy jak drapieżnik. Cudownie! Czy on nie wie, że ja nadal mam problemy z pohamowaniem by nie rzucić się na niego i znów zacząć całować każdy milimetr jego ciała?

- Więc ci powiem cwaniaku! Chce… - Zanim dokończyłam znowu poczułam jego wargi. Pocałunek był krótki, lecz przyjemny. Dobrze wiedział, że nie dokończę zdania.

- Nie tutaj. - On znowu się śmiał! Czułam jak palą mnie policzki. Odwróciłam się napięcie i ruszyłam przed siebie.

- Gdzie idziesz? - Usłyszałam za sobą.

- Do samochodu!

- Samochód jest po przeciwnej stronie. - Oznajmił, po czym znów zaśmiał się cicho. Rzeczywiście szłam w przeciwnym kierunku. Czyżbym była aż tak bardzo rozkojarzona? To na bank nie było romantyczne z mojej strony…

 

 

***

http://cullennessie.blog.onet.pl/34-SAM-NA-SAM,2,ID397908723,n by Renesmee



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Sunrise historia Renesmee Rozdział 1
Sunrise historia Renesmee Rozdział 10
Sunrise historia Renesmee Rozdział 13
Sunrise historia Renesmee Rozdział 18
Sunrise historia Renesmee Rozdział 21
Sunrise historia Renesmee Rozdział 2
Sunrise historia Renesmee Rozdział 25
Sunrise historia Renesmee Rozdział 28
Sunrise historia Renesmee Rozdział 7
Sunrise historia Renesmee Rozdział 27
KSIĘGA RENESMEE Sunrise historia Renesmee Rozdział Rozdział 33
Sunrise historia Renesmee Rozdział 11
Sunrise historia Renesmee Rozdział 12
Sunrise historia Renesmee Rozdział 6
Sunrise historia Renesmee Rozdział 3
Sunrise historia Renesmee Rozdział 16
Sunrise historia Renesmee Rozdział 20
Sunrise historia Renesmee Rozdział 35
Sunrise historia Renesmee Rozdział 17

więcej podobnych podstron