I po co to wszystko
Autor: psota95(Sandra)
Czy to sen? Tak to musi być sen!
-Nie ładnie tak uciekać. - moje myśli były tak zmieszane, że za nim zrozumiałam kto do mnie przemawia minęło trochę czasu - tak mi się wydawało.
-Don…Ja… nie uciekam. Poszłam tylko popływać w spokoju i…
- I jak by to Mary powiedziała „pogrążać się w smutku?”- to była prawda.
-N… nie! Grr… Czemu wszyscy myślą, że jak ja chce zostać sama to od razu musze pogrążać się w smutku. - to nie było pytanie. - Czy mógłbyś puścić moja nogę trochę to utrudnia mi jak by to Mary nazwała ”pogrążanie się w smutku”- zapytałam dość niegrzecznie.
- Taaa… może mi bym mógł, ale jest problem…- co jaki problem człowieku to moja noga a mam jak na razie po tej krótkiej wymianie zdań dość wszystkiego. Widząc moją minę najwyraźniej zmienił zdanie bo puścił moja nogę.
- No to co? Nurkowanie? -że jak? Nie zdążyłam odpowiedzieć, a znalazłam się pod wodą. Gdy się wynurzyłam usłyszałam głos koleżanek.
-Bella? - obie krzyczały. Odwróciłam głowę w lewo i w prawo, ale nigdzie nie było widać Dona. Płynąc w stronę koleżanek jednak go spostrzegłam, teraz topił Soll. Ha Ha ha ten chłopak nie wiedział w co się pakuje…
-Bella? Gdzie byłaś? Dobra nieważne. Mogłabyś choć udawać, że dobrze się bawisz i że bawisz się z nami?- Chochlik był zły było to słychać po jej głosie.
-Hmmm… Cóż nie mogę udawać że bawię się dobrze bo bawię się dobrze, a co do tej zabawy w topienie to wiesz… ja chyba nie bardzo pasuje do tej zabawy. - Po co ja to mówię pewne, że mi nie popuści.
-Bells proszę choć ty nie bądź jak Soll.- Mary przyjaźni się z Soll dużej niż ze mną, ale Soll ma takie swoje wątpliwości… i nie umie przełamywać strachu.
-Dobra…-powiedziałam to tak cicho, że sama ledwo słyszałam, ale chochlika widać Bóg obdarzył lepszym słuchem niż myślałam.
-Jesteś świetna, no ale to wiesz… - taaa czego ja nie wiem lepiej mi powiedz bo ja nawet wiem jak to się skończy.
-Jak ta dziewczyna na kocu ma na imię?
-Co jaka na kocu? - rozglądałam się nerwowo i zobaczyłam Soll. Nie no dosłownie to było do przewidzenie…- Masz na myśli koleżankę swojej kuzynki. To jest Soll i naprawdę dobrze radze nie top jej… jak by to powiedzieć …. Najprościej nie lubi tego!
- Oki. Za to ty jak mniemam nie masz z tym problemu prawda? - Don zaśmiał się.
No ale z czego on się tak cieszy? Nie rozumiem chłopaków w sumie nigdy ich nie rozumiałam.
Soll weszła do wody za namową Mary choć było widać że to nie jest dobry pomysł. Gdy Dziewczyny doszły do pomostu od razu podszedł do nich Don i z tego co mi się wydaje przepraszał Soll.
Ja również podeszłam do pomostu chwyciłam się metalowych prętów i patrzyłam na tych wszystkich ludzi. Na plastikowe lalki Babie które opalają się z koleżankami na rozkoszne maluch budujące zamki z piasku i na nastolatków wygłupiających się w wodzie.
-To co pod wodę. - to było stwierdzenie nie pytanie.
-Cos mi się wydaje że nie tym razem. - zacisnęłam dłoń na metalowym pręcie i usztywniłam rękę w łokciu.
Don chwycił mój nadgarstek i zaczął zataczać po stronie żył kółka- i to niby miało boleć? Dobre sobie .
-Silna dziewczyna nie ma co. - Halo! ja to stoję i szczerze nie lubię komplemętów.
-hyy.- Zrezygnował po 4 minutach i chwycił mnie za obojczyk
-Ałaaa…- To bolało a moja ręka odmówiła posłuszeństwa. Czemu dziś nic mnie nie słucha nawet moje ciało? Poczułam jego dłonie wokół swoich nadgarstków i zamknęłam oczy wiedząc co za chwilę nastąpi. Nie pomyliłam się wylądowałam pod wodą lecz uścisk na moich nadgarstkach nie zelżał. Tylko poczułam pociągniecie i to że mogę oddychać lecz nie chciałam otwierać oczu.
-Hej już nie jesteś pod wodą możesz otworzyć oczy! - Czy ja wyglądam na tak głupią? No może troszkę.
-Wiem. - syknęłam. Uścisk zelżał i dopiero wtedy otworzyłam oczy. Wyszłam na plaże i skierowałam się w stronę koca. Gdy doszłam Ciocia Mary w raz z mężem i chłopcami budowali cos na kształt zamku nawet zabawnie to wyglądało. Usiadłam na kocu sięgnęłam po ręcznik i wytarłam ręce po czym wyjęłam z torby swój telefon starą Nokie 6020 no bo cóż mój czerwony grat leżał w naprawie co właściwie zdarzało się raz w miesiącu. Odblokowałam telefon i się przeraziłam 15 nieodebranych połączeń i 10 sms - ów. Pierwszy raz w życiu po upływie.. Właściwie ile to już godzien? Przyjechałyśmy było koło 11 a jest? O Boże!16! nie to niemożliwe. A wiec pierwszy raz po upływie 5 godzin tyle połończeń i sms - ów. Ciekawe od kogo??
-I co? - Mary jak zwykle wie kiedy wpaść.
-Nic tylko jakieś 15 połączeń i 10 sms- ów.
- O Wow. Od kogo?
-Pewnie od chłopaka! - Sarkazm w głosie Dona? Nie chyba się przesłyszałam.
-Bella nie ma chłopaka!
-Dzięki chochliku nie ma to jak pomoc koleżeńska nie? - nie ta dziewczyna chce bym popełniła samobójstwo.
- No co to chyba nie jest tajemnica. - no cóż głupi ma szczęście i tym razem miła racje. - A ty co taki ciekawski chcesz się zapisać na jej chłopaka? - to było skierowane do Dona. A ja jak głupia oblałam się rumieńcem, Jestem niska szatynka o bladej karnacji i oczach hmm?? Różnego koloru w sumie to dziwne ale moje oczy zmieniają kolor zależnie od mojego nastroju więc przypuszczam że były teraz czrne. Więc każda najmniejsza blizna czy rumieniec był widoczny na mojej twarzy.I w rzeczywistości trudno mnie pomylić z którąś z moich koleżanek choć by od tyłu gdyż one ją szczupłe wręcz podle szczupłe a ja no cóż po tych ostatnich wypadkach przybrałam dużo za dużo ciała.
- No może i bym chciał przeszkadza ci to? - Że co on powiedział???
-ooo… No dobra nie! Nie przeszkadza mi to! Bells to od kogo te sms - y?
-O nie tylko nie to! Czemu to zawsze spotyka mnie??
- Ale że co??- Mary płonęła złością.
Nie miałam siły mówić wskazałam tylko głową w stronę i Chochlik tak jak ja zaniemówił.