5. Andrzej Bobkowski, szkice piórkiem - cechy charakterystyczne eseistyki Bobkowskiego
Urodził się w Wiener Neustadt w Austrii 27 października 1913 roku. Zmarł w 1961 w Gwatemali.
Był synem profesora, wykładowcy Theresianische Akademie, późniejszego generała w wojsku polskim. Rodzina wielokrotnie zmieniała miejsce zamieszkania. Bobkowski przebywał między innymi w Lidzie, Wilnie i Modlinie. Maturę zdał w Krakowie w 1933 roku. W latach 1933-36 studiował ekonomię w SGH (Szkoła Główna Handlowa). W marcu 1939 roku wraz z żoną wyjechał do Francji i podjął pracę w fabryce broni w Chatillon pod Paryżem. Po napaści Niemiec na Francję został wraz z fabryką ewakuowany na południe. Nie powiodły się próby wstąpienia do polskiego wojska. W tej sytuacji Bobkowski postanowił wrócić do Paryża. Wkrótce okazało się, że jedynym dostępnym środkiem lokomocji pozostaje rower. I tak rozpoczęła się niezwykła podróż zrelacjonowana później dzień po dniu w Szkicach piórkiem.
W swojej twórczości Andrzej Bobkowski krytykował kolektywizm (poświęcenie się jednostki dla dobra ogółu. Dominuje harmonia, skromność. Istnieje podział na swój - obcy), był gorącym orędownikiem indywidualizmu i szerokiej autonomii jednostki.
Szkice piórkiem oprócz bacznego opisu Francji po klęsce 1940 roku są też gorzkim szkicem kondycji Europy doby międzywojennej. W książce widać również przywiązanie autora do detali i ich symboliki. Tuż po II wojnie światowej Bobkowski związał się ze środowiskiem paryskiej Kultury i publikował na jej łamach. Formułował dosyć wyraźne i kontrowersyjne poglądy na temat roli jednostki w społeczeństwie, krytykował postawy polskich emigrantów. Jego emigracja do Gwatemali stanowiła swoistego rodzaju protest przeciw Europie, która wedle Bobkowskiego skompromitowała już swoje wartości.
"Szkice piórkiem" - dziennik czasu okupacji obejmujący przeszło cztery lata - od najazdu Hitlera na Francję i upadku Paryża, gdzie wówczas mieszkał z żoną i pracował, do wyzwolenia stolicy Francji, i Europy, 25 sierpnia 1944 roku.
"Szkice" to dziennik z okresu II wojny światowej. Dziennik, dla którego tytuł "Wojna i spokój", wymyślony przez samego Bobkowskiego, jest o niebo lepszym wyborem, niż "Szkice piórkiem"
Czytając, nie wierzy się, że wojna się toczy. Bobkowski bardziej opisuje "spokój" niż "wojnę". Wojna jest zaledwie tłem wydarzeń. Przez kilkadziesiąt pierwszych stron czytam o ucieczce z Paryża, o rozłące z ukochaną żoną, o tym, że B. może jej już nigdy nie zobaczyć, a nie czuję grozy i rozpaczy. Przeciwnie, zapiski są pogodne, pełne nadziei, celnych spostrzeżeń i zachwytu nad rozbłyskami codzienności. Wojna jest tak odrealniona, tak nieprawdopodobnie daleka, że w ogóle nie przyjmuję jej do wiadomości. Bombardowania, rozstrzeliwanie jeńców, brak żywności, przedmiotów codziennego użytku, a B. maluje obraz przesycony radością samego istnienia, radością samą w sobie, obraz niczym niezmąconej szczęśliwości. B. czyta książki, odwiedza księgarnie, chodzi do kina i teatru, na koncerty, ma na to czas, nie brak mu funduszy.„Piszą, że nasi rzucali się z butelkami benzyny na czołgi. To już trochę lepiej niż z kawalerią, ale jeszcze źle, jeżeli to prawda. Nie - jesteśmy bez konkurencji.”
„Trzeba korzystać z ostatnich błysków tego kraju taniego jedzenia, napojów i książek. Równowaga to urok Francji. Bo cóż mi z taniej książki, gdy jedzenie drogie, lub taniego jedzenia, gdy książka droga?”
„Cieszę się każdym głupstwem, każdym rondelkiem, puszką, nożykiem. Układam starannie, a na widok aluminiowego talerzyka z cytryną, pomidorami i jajkiem na tle kraciastej serwetki popadłem w zachwyt. Położyłem na to nożyk; nabrał życia i sensu. A gdy postawiłem obok tego małą solniczkę z zielonym czubkiem i kromkę chleba, stwierdziłem, że to prawie przeżycie. Miałem ochotę malować. I to koniecznie jak Cezanne.”
„Wyobrażam sobie, ze generał ten wspominał do końca życia, nie to, że się wydostali, lecz pełne patosu przemówienie, w którym „wszyscy gotowi byli umrzeć”. Wcale nie wszyscy. Na przykład mnie byłoby potrzeba bardzo wiele, żebym tak był całkiem „gotów”. I chyba każdemu. Ale u nas uchodzi to za rzecz nieprzyzwoitą mówić o tym po prostu, bez tego jakiegoś specyficznego zakłamania.”
„Dlaczego Byron twierdził, że najładniejsza kobieta jedząca i pijąca co innego niż langustę i szampana, wygląda zawsze wulgarnie? Snob, ale świetnie pływał. Ciekaw jestem, jakim stylem. Heksametrem - śmieję się do siebie.”
„Dziś rozłożyła przede mną całe pudło kolorowych widokówek, otarła fartuchem pot z czoła i przewracała je z lubością, zachwycając się każda po kolei i objaśniając co oznacza [...] W końcu na każdej kartce najważniejsze było to, czego nie było na niej widać, ale monsier [...]
A ja patrzyłem na jej wąsy i brodę marząc o widokówce, na której byłaby tylko ona.”
„Uwalniają nas, oswabadzają, dają wielką i niepodległą Polskę. Pięć długich lat czekaliśmy i nareszcie zajaśniała „jutrzenka swobody”, czerwona gwiazdka. No, cieszmy się, śmiejcie się, klaskajcie w raczki, pajace! Śmiejcie się, psiakrew - jazda, chórem, ochoczo! Obsypcie kwiatami termity Nowego Świata, posłańców z Raju, wolnych obywateli generalissimusa Stalina. Piszcie ody. Jeszcze Polska nie zginęła, póki ONI żyją.
Jestem śmieszny, patetyczny i uparty. Bo ja widzę tylko, że walcząc z totalizmem, brniemy w jeszcze gorszy. Wszystko skręca się we mnie z bólu. I to nie z bólu polskiego, nie - z kosmicznego.”
„Bądźmy szczerzy, ale tak naprawdę: emigracja, to nie ucieczka DLA Polski, to ucieczka OD Polski, od grobów, od nieszczęść, od ciągłych próżnych wysiłków. Ucieczka od ciągłego kłopotu, od ciągłej pracy bez wynagrodzenia, od entuzjastycznej śmierci. Można chować się za wiele pozorów, na dnie pozostaje zwyczajne i bardzo ludzkie uczucie prawa do szczęścia. Nie można zaznać go tam, szuka się go gdzie indziej. Oczywiście gdy nie ma się skłonności do samoudręczania się i do nadawania temu także szczytnych pozorów. Ale to zrozumiałe - samo gołe nieszczęście jest nie do zniesienia i zawsze będzie wymagało bukiecika kwiatów takiego lub innego. To dlatego, że K. Powiedział mi dziś z gorzkim uśmiechem „Z emigracji nie wraca się”. I pewnie nie wrócę.”
Bobkowski ma dar obserwacji, cieszenia się drobnymi rzeczami, czasem pobłażliwego, ale zawsze pełnego czułości mówienia o żonie, ironicznego stosunku do Francji i Polski, bez padania na kolana... A okupowana Francja we wspomnieniach B. bardzo mi przypomina tę z „Allo! Allo!”...
Biografia Andrzeja Bobkowskiego pełna jest zaskakujących zakrętów i zawirowań. Wojna i sytuacja powojennej Polski zmusiły go ostatecznie do emigracji. Bobkowski nienawidził komunizmu i sowietyzmu, nie chciał żyć w państwie poddanym nieludzkiej ideologii, ponad wszystko cenił sobie wolność i prawo do indywidualnego podejmowania wyborów. Nie poddawał się również iluzjom socjalistycznego raju. Te akcenty zaznaczają się wyraźnie już w "Szkicach piórkiem". Pisał wtedy, że człowiek to "odwieczna niespodzianka", że należy pozostawić go w spokoju, pozwolić mu żyć i do niczego nie zmuszać. "Szkice.." są dziennikiem bardzo osobistym. To swoisty diariusz rowerowej podróży z Carcassone do Paryża przez Lazurowe Wybrzeże, podróży - poznania, nie tylko świata zewnętrznego, ale także, a może nawet przede wszystkim, siebie. Myśl Bobkowskiego nieustannie krążyła wokół widocznej szczególnie we Francji "słabości Europy demokratycznej", szukając zarazem przeciwwagi w konkretnych działaniach jednostki. Już wówczas nie chciał identyfikować się z żadną ze stron podzielonego świata. Szukał miejsca dla siebie, uciekał od "kultury, która nie umiała się bronić".
Ta książka, mimo upływu lat i dezaktualizacji wielu przedstawionych w niej problemów, ciągle przecież pozostaje lekturą inspirującą i ostrzegającą. Bobkowski stara się bowiem zwrócić uwagę na niebezpieczeństwo "wewnętrznej dewaluacji człowieka w człowieku", na jego kapitulację i poddanie systemowi politycznemu swojej wolności. Forma ulotnych, kreślonych "piórkiem" uwag, często gorzkich, to słowa rzucane jakby w pośpiechu wynikającym z poszukiwania, z nadmiaru energii, z odrzucania wszelkiego przymusu.
W marcu 1939 wyjechał z żoną do Francji, do Châtillon pod Paryżem. Bobkowscy mieli się tam zatrzymać na krótko, tylko do czasu otrzymania wiz do Argentyny, gdzie Bobkowski miał podjąć pracę w przedstawicielstwie Polskiego Exportu Żelaza w Buenos Aires. Wybuch II wojny światowej pokrzyżował te plany.
7 września 1939 Andrzej Bobkowski zgłosił się do Armii Polskiej we Francji, ale nigdy nie został do wojska przyjęty. W tym czasie utrzymywał się z handlu. Założył też (jako "Bobkowski, Chlorcio i Spółka") polską pralnię pod wezwaniem Ducha Świętego[1] opisaną w zabawny sposób we wspomnieniach. W styczniu 1940 zamknął swój interes i podjął pracę we francuskiej fabryce amunicji jako robotnik. Wkrótce został jednak oddelegowany do pracy w Biurze Polskim - reprezentował interesy polskich robotników zatrudnionych we Francji.
W czerwcu 1940, tuż przed wejściem Niemców do Paryża, został ewakuowany na południe Francji. Większość podróży przemierzył na rowerze. Opis i przemyślenia podczas tej wędrówki stały się osią dzieła jego życia - dzienników "Szkiców piórkiem"[2]. Po klęsce Francji pracował w biurze likwidacyjnym swojej fabryki. Prowadził również tajną pomoc dla polskich robotników. Ponownie podjął pracę w Biurze Polskim przy Atelier de Construction de Chatillon w Paryżu. W latach 1945-1946 pracował w polskiej YMCA, podejmując się jednocześnie innych zajęć zarobkowych (przez krótki czas prowadził księgarnię polską oraz trudnił się naprawą rowerów). Wraz z Andrzejem Chciukiem redagował pismo "Razem Młodzi Przyjaciele", działał w organizacji Niepodległość i Demokracja, a także współpracował z Józefem Czapskim w paryskiej placówce II Korpusu. Od początku był w kręgu powastającej Kultury Jerzego Giedroycia.