JA CHCĘ CIEBIE!
(Fridolin Stier)
Żona sławnego profesora psychologii wchodzi do pracowni męża, kończącego właśnie książkę na temat istoty miłości. Pracował nad nią kilkanaście lat.
— Kochana! Przychodzisz w najodpowiedniejszej chwili!
Skończyłem właśnie dzieło mojego życia, z radością przeczytam ci
kilka fragmentów.
Żona skinęła głową na znak zgody i powiedziała półgłosem:
— Czytaj!
On czytał, ona słuchała. Znakomity profesor czytał wspaniałe zdania dotyczące istoty miłości, wskazywał bowiem na bytowe ukierunkowanie ludzkiego bytu na drugiego, byt człowieka jest bowiem „byciem-dla-drugiego", dlatego profesor analizował chwile darowania siebie i przyjmowania daru, wskazywał na potrzeby Ja i oczekiwania Ty. Wreszcie skończył czytać, odłożył manuskrypt i pełen oczekiwania patrzył na żonę.
— Wspaniale! Rzeczywiście wspaniale! Ale nie jestem pewna,
czy ty naprawdę wiesz o czym ty piszesz? Czy zdajesz sobie z tego
sprawę jak ja się czuję, kiedy ty czytasz swoje rozważania o miłości?
Piszesz, że kiedy ludzie się kochają, wtedy słowa stają się dla nich
zbyteczne, rozumieją się bez słów, masz rację! Kochający się nie
potrzebują słów, bo mają siebie! I o to właśnie w życiu chodzi!
Żona profesora wstała i skierowała się ku drzwiom
Czego ty właściwie chcesz? — pytał zdenerwowany profesor.
Ciebie mój drogi! Tylko ciebie i nic więcej! odpowiedziała żona zamykając drzwi.
Pan Bóg znalazł wreszcie trochę czasu, by odwiedzić znakomitego teologa, którego książka o istocie i działaniu Trójcy św. winna ukazać się w najbliższych dniach.
Panie Boże, przychodzisz do mnie w najodpowiedniejszym czasie! — powiedział na powitanie sławny teolog. — Z pewnością słyszałeś już o mojej książce! Przeczytam Ci kilka fragmentów!
Niech Pan czyta, Panie Profesorze! Profesor czytał, Pan Bóg uważnie słuchał. Kiedy profesor skończył i odłożył maszynopis, zapanowała chwila milczenia. Profesor był zbyt pokorny, aby zapytać Pana Boga er zdanie. Z drugiej jednak strony wiedział, że jego prace znajdują uznanie czytelników, dlatego był bardzo ciekawy opinii Pana Boga.
Wspaniałe Panie Profesorze! Moje uznanie! Napisał Pan dzieło swego życia! Proszę, niech Pan mnie dobrze zrozumie. Kiedy traktuje się Mnie jak przedmiot, kiedy mówi się, dyskutuje, pisze o Mnie jak o rzeczy, wtedy nie czuję się dobrze. W pewnym miejscu podkreśla Pan, zupełnie słusznie, że nie chcę być traktowany w pierwszym rzędzie jako Prawda, dokładniej, mówi Pan: „Jako Prawda do przyjęcia przez człowieka", lecz że pragnę samego człowieka. Tak właśnie jest, o to mi chodzi! Pan Bóg wstał i skierował się ku drzwiom.
Czego pragniesz Panie Boże ode mnie? Czego oczekujesz? — spytał sławny Profesor.
Tylko ciebie! Tylko ciebie, niczego więcej! — odpowiedział Pan Bóg.