Nie przyjalem orderu od Komorowskiego
Z Mirosławem Mateuszem Wyrwichem, dziennikarzem i wydawcą prasy podziemnej, który odmówił przyjęcia odznaczenia z rąk prezydenta Bronisława Komorowskiego, rozmawia Maciej Walaszczyk
Wraz z żoną Joanną znaleźli się Państwo w grupie dziennikarzy odznaczonych w poniedziałek przez prezydenta Komorowskiego. Ale Państwa nazwiska zniknęły z listy odznaczonych...
- Tak, stało się to po telefonicznej rozmowie z Kancelarią Prezydenta, podczas której pracująca tam pani pytała nas, kiedy odbierzemy odznaczenia. Nasza odpowiedź brzmiała: w ogóle ich nie chcemy. Na tym zakończyła się nasza rozmowa.
Był Pan w 1981 roku dziennikarzem "Tygodnika Solidarność".
- Tak, a później pisma podziemnego "Tygodnik Wojenny", którego filie współtworzyliśmy m.in. we Wrocławiu, w Szczecinie i Kielcach. Potem byliśmy także współtwórcami podziemnego pisma "Samorządna Rzeczpospolita", które ukazywało się od 1985 do 1989 roku. Moja żona była przed stanem wojennym dziennikarką "Chłopskiej Drogi". Jako jedna z pięciu dziennikarek nie poddała się weryfikacji i odeszła z gazety.
Działali więc Państwo w pismach drugiego obiegu. Uzasadnienie odmowy przyjęcia tego odznaczenia jest krótkie, ale wymowne...
- Długo trzeba by było mówić na ten temat. Ale te trzy zdania wyrażają sedno sprawy, a w szczególności to, że jeśli Bronisław Komorowski nie znalazł miejsca na krzyż przed Pałacem Prezydenckim, to nie mamy honoru przyjmować z jego rąk Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski i zawieszać go na piersi. Po drugie - nie godzimy się na reanimowanie autorów stanu wojennego i zbrodniarzy tego czasu, przede wszystkim Wojciecha Jaruzelskiego. A po trzecie - postawa prezydenta wobec katastrofy smoleńskiej jest wystarczającym argumentem, by odmówić przyjęcia tego odznaczenia.
Jako świadkowie historii sprzed 1989 r. spodziewali się Państwo, że po latach również będą świadkami wydarzeń, które nie pozwolą im na przyjęcie odznaczenia od byłego działacza opozycji?
- Absolutnie czegoś takiego się nie spodziewaliśmy. Do połowy lat 90. obserwowaliśmy jego postawę, notabene dość dyskusyjną. Poznaliśmy go w 1979 roku, gdy składał wieniec przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Jak pamiętam, został wtedy zatrzymany i siedział w więzieniu. Jednak ewolucja, jaką przeszedł w czasach stanu wojennego i przez całe ostatnie 20 lat, mogła zapowiadać zmianę jego poglądów. Zresztą my również w tych czasach nie stroniliśmy od kontaktów z ludźmi, którzy potem odnajdywali się w Unii Wolności. Wtedy byliśmy wszyscy razem, choć jak się dziś okazuje, niektórzy byli również tajnymi współpracownikami SB. Były oczywiście między nami różnice, to także zrozumiałe. Jednak to, co Bronisław Komorowski zaczął robić jako polityk Platformy Obywatelskiej, a w szczególności jako prezydent, woła o pomstę do nieba. Nie godzi się po prostu zajmować takiej postawy.
Dziękuję za rozmowę.