Autor: Almariel
Tytuł: Prosta gra
Rozdziały: 1
Paring: Harry/Draco
Uwagi: Tłumaczenie
Autor oryginału: Destiny
- Będzie fajnie
Wcześniejsze słowa Rona odbiły się echem w głowie Harry'ego. Czarnowłosy chłopiec westchnął żałośnie, rozglądając się po zatłoczonym pokoju, pełnym roześmianych siedemnasto i osiemnastolatków.
Uroczystość zakończenie szkoły odbyła się tego popołudnia. W tej chwili absolwenci Hogwartu z roku 1998 świętowali nowo odkrytą wolność w restauracji Patilów w Hogsmeade, oczyszczonej z tej okazji z klientów (i opiekunów).
Noc zaczęła się wystarczająco niewinnie. Sok z dyni, CRR delikatnie przebijała się poprzez głośne rozmowy absolwentów. Harry rozmawiał z Nevillem podczas gdy Ron i Hermiona bezwstydnie uprawiali seks na jednym ze stołów. Wkrótce rozpoczęły się tańce. Ludzie dobrali się w pary, i Harry odnotował z zainteresowaniem kilka par z różnych Domów. Cóż, pomyślał, Domy są dość przestarzałe w tej chwili, prawda?
Tańce stały się bardziej dzikie, piwo kremowe - z dodatkową ilością piwa - krążyło wokół, i zanim ktokolwiek się zorientował, Justin Finch-Fletchley stał na stole z talerzem na głowie. Talerz w końcu spadł, muzyka została wyłączona, i towarzystwo zaczęło się lekko nudzić.
Dopóki Seamus nie wyskoczył ze świetnym pomysłem.
- Co wy na to, - krzyknął z rozpoznawalnym irlandzkim akcentem, lekko pogrubionym za sprawą alkoholu, - by zagrać w Prawdę czy Zadanie?
Wylądowały na nim puste spojrzenia ze strony czarodziejów czystej krwi, podczas gdy powietrze zapełniło się jękami pozostałych.
- Taka dziecinna gra - zaprotestowała Lisa Turpin wyniosłym tonem.
- A jaka może być lepsza okazja by świętować bycie dzieckiem zanim będziemy musieli wkroczyć w - tutaj Seamus zrobił minę - prawdziwy świat? - Przystąpił do wyjaśniania wszystkim zasad gry. Zorientowawszy się jakie jest najbardziej popularne zadanie w grze, kilku byłych Ślizgonów zaczęło marudzić na temat całowania „Szlam”, i zostali gruntownie skrzyczani przez resztę dopóki się nie zamknęli i siedli obrażeni w kącie.
- Nie chcę brać w tym udziału, - Harry wyszeptał do Rona. - To się może źle skończyć. Niechciane... akcje, i tym podobne. - Ron prychnął.
- To jest noc ukończenia szkoły, Harry! Zdarza się tylko raz w życiu! Będzie fajnie! - Harry podniósł ręce do góry i się poddał.
W przeciągu pięciu minut podłoga została oczyszczona, szaty porzucone na stosie koło drzwi na rzecz wygodniejszych ciuchów mugolskich, i wszyscy ścisnęli się w nieforemnym kole.
No i się zaczęło.
Obawy Harry'ego okazały się słuszne. Był najczęściej wskazywany. Jako że wybierał za każdym razem prawdę, aktualnie cała klasa wiedziała że ma sekretną obsesję na punkcie jasnej cery, że jest prawiczkiem, że raz pocałował Hermionę, że tak, Voldemort rzeczywiście jest całkiem przerażający, że jego blizna jest prawdziwa, i że nie umówiłby się z Millicentą Bulstrode. Trochę się bał gdy zadała mu to pytanie - poruszenie brwiami które do niego skierowała zdecydowanie nie pomogło.
Patrząc jak Terry Boot i Parvati Patil niepewnie całują się po drugiej stronie pokoju, Harry odetchnął z ulgą, wdzięczny, że nikt przynajmniej nie zapytał w kim jest zakochany.
Harry zaryzykował spojrzenie na obiekt swoich westchnień, aktualnie rozłożony i oparty o ścianę z wyciągniętymi nogami, jedna blada ręka położona leniwie na jego zakrytym-najprawdopodobniej-bardzo-drogim-i-pewnie-dopasowanym-specjalnie-dla-niego-ciemno-zielonym-kaszmirowym-swetrem brzuchu. Tak, jego. Draco.
Harry westchnął do siebie, przeczesując ręką włosy. Jego obsesja na punkcie Draco ciągnęła się od połowy szóstego roku. Realizacja uderzyła go w połowie meczu Quidditcha, i w rezultacie prawie spadł z miotły. Od tego czasu, blondyn dręczył go każdym spojrzeniem, każdym słowem, każdym otarciem szaty podczas mijania się. Nigdy więcej, mówił sobie stanowczo Harry od kilku miesięcy. Koniec Hogwartu i już nigdy go nie zobaczysz, więc daj sobie z nim spokój. Okazało się, że to niemożliwe. - Wybieram... Harry'ego! - krzyknęła Hermiona, po tym jak została zmuszona polizać policzek Deana Thomasa, zdecydowanie denerwując Rona. Harry drgnął zaskoczony i spojrzał na nią.
- Prawda.
- No dobra. - Hermiona pocierała w zamyśleniu brodę, ze złośliwym błyskiem w brązowych oczach. - Do jakiego Domu należała twoja aktualna miłość?
Harry popatrzył na nią. Czemu pytała o Dom a nie o osobę - zamarł. Hermiona mrugnęła. I Harry zorientował się że ona się domyśliła, że to Draco, i teraz kpiła z niego z tą wiedzą. Spojrzał na nią z wściekłością.
- Slytherin.
Pomruki wybuchły w pokoju, wysokie piski i chichoty ze strony kilku Ślizgońskich dziewczyn. Gdyby tylko wiedziały.
Harry szybko wybrał Rona, i gdy ten wybrał zadanie, kazał mu pocałować Hermionę. Wszyscy w pokoju jęknęli z powodu łatwości zadania, ale Harry już zatopił się w myślach. Cholerna Hermiona i jej wścibskość. Teraz ciekawość wszystkich ludzi w pokoju została obudzona, i następnym razem na pewno zostanie zapytany w kim jest zakochany.
Wkrótce jego imię zostało ponownie wywołane przez Lavender Brown, wieczną plotkarę.
Harry wiedział o co go zapyta jeśli wybierze prawdę.
- Zadanie. - ogłosił stanowczo, pewny swego bezpieczeństwa.
Lavender uśmiechnęła się szeroko, ustami ciężkimi od rozmazanej szminki. Żołądek Harry'ego skurczył się w nagłym strachu.
- Wyzywam cię - powiedziała swoim wysokim, śpiewnym głosem, najwyraźniej rozkoszując się momentem, - byś pocałował - i mam na myśli prawdziwy pocałunek a nie muśnięcie warg - osobę która ci się podoba!
Serce Harry'ego przestało bić.
To było gorsze.
To było dużo, dużo gorsze.
Wstał, wycierając trzęsące się i wilgotne ręce o swoje dżinsy. W pokoju zrobiło się cicho. Na miękkich nogach podszedł wolno do miejsca w którym Draco siedział pomiędzy Pansy i Blaise.
To byłoby takie proste pocałować jedną z dziewczyn pomyślał Harry. Udać pocałunek a jutro mówić że było się pijanym. Pansy nie jest zła, ma fajne włosy, można zignorować nos. Po prostu się pochyl, właśnie teraz, daj jej dużego buziaka w usta i pójdź z powrotem na swoje miejsce. Dziewczyny nie są takie złe...
Osunął się na kolana pomiędzy Draco i Pansy. Draco nawet się nie patrzył.
Pansy spojrzała na Harry'ego wyrachowanymi, zielonymi oczami, osadzonymi głęboko w twarzy z zadartym nosem. I kiedy Harry spojrzał na nią, stwierdził, że nie może tego zrobić, nie może utrzymywać tych pozorów. Nie może ciągle wszystkich okłamywać. I... a co tam! Noc ukończenia szkoły, prawda?
Harry zamknął oczy. Otworzył je. Wziął głęboki oddech. Potem położył ręce na twarzy Draco - och, była taka gładka, taka miękka, taka doskonała. Oczy Draco utkwiły w jego, wielkie ze zdumienia.
Harry ostrożnie przyłożył swoje usta do ust Draco
Przez przerażający, zwalniający serce, okropny moment Harry myślał, że Draco go odepchnie, krztusząc się, wrzeszcząc i łamiąc mu serce.
Okropny moment skończył się w momencie kiedy ręce Draco zacisnęły się wokół jego pasa, przyciągając go do siebie.
Świat nie zniknął, jak to Harry odgrywał we wszystkich swoich fantazjach. Zamiast tego, jego świat stał się. Stał się ustami Draco, delikatnie przyciśniętymi do jego warg; stał się rękami Draco, poruszającymi się w jego włosach; stał się uczuciem ciała Draco przyciśniętego do niego.
W końcu dwaj chłopcy przerwali by zaczerpnąć powietrza, uśmiechając się szaleńczo naprzeciw swoich ust, dotykając się czołami.
I wtedy sytuacja zakradła się do Harry'ego i walnęła go w głowę.
Obrócił się, pozwalając rękom opaść na kolana, lekko dysząc, każdy nerw w jego ciele drżący.
To było bardzo dziwne uczucie mieć na sobie czterdzieści par oczu w tak kompromitującej pozycji. Każda osoba gapiła się na nich w szoku.
Cisza wydawała się przeciągać godzinami, stając się nieznośną, stając się krzyczącą, stając się...
- Zajęło wam to wystarczająco dużo czasu, - powiedziała głośno Hermiona, przewracając oczami i zrywając się po picie.
Harry spojrzał się na Draco, Draco spojrzał się na Harry'ego, i wyrazili uśmiechami to, co nie musiało zostać powiedziane.
***KONIEC***