Roland Topor - "Wrózka inna niż wszystkie"
WRÓŻKA INNA NIŻ WSZYSTKIE
Każdy zna historyjkę o trzech życzeniach: zjawia się nagle wróżka i prosi, żeby wyrazić trzy życzenia, a ona je spełni. Któż z nas nie nasłuchał się tej ponurej historii aż do znudzenia? Nawet ja, który spędziłem męczeńskie dzieciństwo w domu, gdzie rodzice na zmianę walili mnie żelazną sztabą po głowie, słyszałem ją tysiące razy. Cóż za bezwstydne kłamstwo! Jak można opowiadać takie idiotyzmy? Pewnego razu spotkałem prawdziwą wróżkę, i wierzcie mi... Lepiej jednak, jeśli opowiem o tej przygodzie od początku. Pewnego dnia, gdy ojciec, pijany bardziej niż zwykle, wbił mi właśnie w czoło gruby gwóźdź i zawiesił na nim obraz, który ośmieliłem się skrytykować, powiedziałem sobie w duchu: Byłoby pocieszające, gdyby zjawiła się wróżka i odstawiła ten numer z trzema życzeniami." Ledwo tak pomyślałem, a już ktoś pukał do drzwi. Ojciec, rozwalony na podłodze, trawił jabłecznik, a matka zbyt obficie krwawiła z rany w plecach (zawsze widywałem ją z nożem między łopatkami), by móc się ruszyć. Poszedłem otworzyć. Na progu naszej ubogiej rudery stała stara kobieta o koszmarnie nędznym wyglądzie. Powiedziała: Dzielny młody człowieku, czy mógłbyś mi dać tysiąc franków? Byłem jeszcze pogrążony w myślach o wróżce, więc kucnąłem przy ojcu, wyciągnąłem mu z wewnętrznej kieszeni portfel i podałem staruszce banknot. Widziałem, jak spoziera na resztę pieniędzy. Mógłbyś mi dać jeszcze jeden? Dobra, ale to już ostatni. Skinęła głową, zezując straszliwie. Papierki zniknęły w fałdach spódnicy. Pomyślałem: Zachowałem się jak idiota! Jeżeli ona jest wróżką, to ja jestem..." W tym momencie westchnęła i mruknęła: No, to do dzieła, mały. Powiedz dwa życzenia, a zostaną spełnione. Jak to dwa życzenia? Dlaczego nie trzy? Dałeś mi dwa banknoty, o ile sobie przypominam! Jeżeli tylko o to chodzi... Podszedłem do ojca i wyłuskałem mu jeszcze jeden banknot. Stara schowała pieniądze, mrucząc pod nosem: Trochę późno, no ale trudno. Mów te trzy życzenia. Zacząłem się zastanawiać, ale niepotrzebnie. Zaraz usłyszałem własny glos, który mówił: Chcę być bogaty. Najbogatszy na świecie. Stara z jękiem uniosła ramiona w górę. A skąd ja ci wezmę? Jak myślisz, dlaczego mi przyszło żebrać u takich golców jak ty? Gdybym miała tyle pieniędzy, żeby z ciebie zrobić bogacza, to najpierw kupiłabym sobie przyzwoite ubranie. Nie mam co włożyć na grzbiet, nie mam nawet za co zafundować sobie kuracji odmładzającej! Nie może mi pani dać bogactw!? No przecież mówię! Był czas, że mogłam. Kiedyś dałam bogactwa całej kupie ludzi. Ale moje zasoby się wyczerpały. Niefortunna spekulacja, rosyjskie pożyczki, kryzys 1929 roku... Słowem nie mam grosza. Jestem zrujnowana i tyle. Trudno mi było do tego przywyknąć. Ma się tę godność osobistą. Ale, chociaż uboga, jestem przynajmniej schludna. Tak... Zamyśliłem się. W takim razie podjąłem po długiej, kłopotliwej ciszy pragnę miłości. Twarz jej się rozjaśniła. Nic łatwiejszego. Mrugnęła szelmowsko i zaczęła się rozbierać. Co!? Zwariowała pani? Prosiłem o miłość! Doskonale rozumiem. Trzy tysiące dopłaty. Co? Rozsierdziła się. Słuchaj no, nie wyobrażasz sobie chyba, że oddam się takiemu matołkowi za darmo!? Trzy tysiące to chyba rozsądna cena? Dobra, nie mówmy już o tym. Nie chcę miłości.
|