P C Cast, Kirstin Cast Nieposkromiona, Rozdział 2


Rozdział 2

Okej, myślałam, ze zmieniła się z powrotem w człowieka, ale z miejsca, w którym siedziałam, mogłam zobaczyć, że jej Znak wrócił. Jej chłodne, niebieskie oczy skakały po stołówce, obdarzały gapiących się na nią ludzi snobistycznym, drwiącym spojrzeniem, zanim zwróciła swoją uwagę ponownie na Dariusa, pozwalającego pozostać jej dłoni na swojej szerokiej, żołnierskiej piersi.

- To było zawsze słodkie, że odprowadzałeś mnie do jadalni. Miałeś rację. Nie powinnam była brać tych dwóch dni i skracać moich wakacji. Z tym całym szaleństwem, które się tutaj odbywa, lepiej siedzieć w akademiku, gdzie mamy dobrą ochronę. I odkąd powiedziałeś, że będziesz miał wartę koło drzwi naszego dormitorium, gdzie jest najbezpieczniejszei najatrakcyjniejsze miejsce. - praktycznie wymruczała to do niego. Jezu, cholernie przesadzała. Gdybym była zaskoczona, widząc ją, też przyczyniłabym się do robienia przytłumionego hałasu. Głośnego i oczywistego.

- Muszę wrócić na moją wartę. Dobranoc, pani. - powiedział Darius. Obdarzył ją szybkim ukłonem, który sprawił, że wyglądał jak jeden z tych romantycznych, przystojnych książąt, minus biały koń i błyszcząca zbroja, z magicznej krainy. - To przyjemność służyć tobie.

Uśmiechnął się jeszcze raz do Afrodyty, zanim zgrabnie odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku wyjścia ze stołówki.

- I założę się, że przyjemnością byłoby służyćtobie. - powiedziała Afrodyta swoim najobrzydliwszym tonem, kiedy znalazł się poza zasięgiem słuchu. Wtedy odwróciła się twarzą do gapiącej się, cichej sali. Podniosła jedną idealnie wyskubaną brew i obdarzyła wszystkich swoim opatentowanym, Afrodytowym, drwiącym spojrzeniem.

- Co? Wyglądacie, jakbyście nigdy nie widzieliście kogoś wspaniałego. Do diabła, nie było mnie tylko kilka dni. Wasz krótkoterminowa pamięć powinna być lepsza niż to. Pamiętacie mnie? Jestem wspaniałą suką, którą kochacie nienawidzić.

Gdy nikt nic nie powiedział, przewróciła oczyma.

- Och, nieważne.

Podeszła do baru z sałatkami i zaczęła napełniać swój talerz, jak tylko zapora hałasu nareszcie puściła i wszyscy wydali jakieś niegrzeczne dźwięki i lekceważąco wrócili do jedzenia.

Dla osób nieuświadomionych, byłam pewna, że Afrodyta wyglądała jak zwykła, wyniosła ona. Ale mogłam zauważyć, jaka jest nerwowa i spięta. Do diabła, wiedziałam dokładnie, jak się czuła - po prostu przeszłam też taką ciężką próbę. Rzeczywiście, aktualnie utknęłam w środku tego, wzdłuż razem z nią.

- Myślałam, ze stała się znów człowiekiem. - powiedział do nas Damien na wydechu. - Ale jej Znak wrócił.

- Drogi Nyks są tajemnicze. - powiedziałam, starając się brzmieć mądrze i jak Trenująca Najwyższa Kapłanka.

- Myślę, ze drogi Nyks są kolejnym M-wordem, jak sądzisz, Bliźniaczko? - spytała Erin.

- Możesz zgadnąć?

- W większości, spaprana sprawa? - powiedziała Shaunee.

- Dokładnie. - powiedział Erin.

- To trzy słowa. - powiedział Damien.

- Och, nie bądź jak nauczyciel. - powiedziała mu Shaunee. - W dodatku, Afrodyta jest wiedźmą, i miałyśmy coś w stylu nadziei, że Nyks z nią zerwała, kiedy jej Znak zniknął.

- Więcej niż cos w stylu nadziei, Bliźniaczko. - powiedziała Erin.

Wszyscy gapili się na Afrodytę. Próbowałam przepchnąć sałatkę przez moje gardło. Zobaczcie, chodziło o to: Afrodyta była najpopularniejszą, najbardziej pełną energii, sukowatą adeptką Domu Nocy. Zanim zadarła z Najwyższą Kapłanką, Neferet, i została totalnie zbojkotowana i została zredukowana po prostu do najbardziej sukowatej adeptki w Domu Nocy.

Oczywiście, dziwnym trafem (i w marę typowym dla mnie) ona i ja zostałyśmy kimś w rodzaju przyjaciółek - albo, bardzo przynajmniej, Aliantami. Nie, żebyśmy potrzebowały mszy, żeby o tym wiedzieć. Mimo to, martwiłam się o nią, kiedy zniknęła, nawet jeśli Stevie Rae ją dogoniła. Mam na myśli, nie słyszałam o nich dwóch od dwóch dni.

Naturalnie, reszta moich przyjaciół - którzy nazywali się Damien, Jack i Bliźniaczki - nie nawiedzili jej od szpiku kosci. Więc powiedzieć, że byli zszokowani i niezbyt zadowoleni, kiedy podeszła prosto do naszego stolika i usiadła koło mnie, byłoby niedopowiedzeniem niemal tak dużym, kiedy książę w Indiana Jones mówi „Wybiera źle”, kiedy zły koleś pije nie z tego pucharu, co trzeba i jego ciało rozpada się.

- Gapienie się się jest grzeczne, nawet jeśli ktoś jest tak olśniewająco piękny, jak moi. - powiedziała Afrodyta, zanim wzięła gryza swojej sałatki.

- Co, do diabła, robisz, Afrodyto? - spytała Erin.

Afrodyta przełknęła i zamrugała do Erin z fałszywą niewinnością.

- Jem, baranie. - powiedziała słodko.

- To strefa bezwiedźmowa. - powiedziała Shaunee, odzyskując zdolność mówienia.

- Tak, zamieszczono tu to z powrotem. - powiedziała, pokazując na udawany znak za naszym stolikiem.

- Nienawidzę powtarzać sentymentów, które powiedziałam wcześniej, ale w tym przypadku zrobię wyjątek. Więc powiem znowu: Śmierć Dupkowatym Bliźniaczkom.

- To jest to. - powiedziała Erin, z trudem będąc zdolną zniżyć swój głos. - Bliźniaczka i ja zamierzamy zedrzeć ci z twarzy ten pieprzony Znak.

- Tak, może tym razem zejdzie na dobre. - powiedziała Shaunee.

- Przestańcie. - powiedziałam. Kiedy Bliźniaczki zwróciły na mnie ukośne i wkurzone spojrzenia, poczułam, że mój żołądek się ścisnął. Czy naprawdę nienawidziły mnie tak bardzo, jak to wyglądało? Myślenie o tym sprawiało, ze bolało mnie serce, ale podniosła podbródek i odparłam ich spojrzenia. Jeśli kiedyś ukończę Przemianę, będę ich Najwyższą Kapłanką, i to znaczyło, ze będą musiały cholernie bardziej mnie słuchać.

- Już o tym mówiliśmy. Afrodyta jest teraz częścią Cór Ciemności. Jest też częścią naszego kręgu, odkąd dostała łączność z ziemią.

Westchnęłam, mając nadzieję, że wciąż ma łączność z ziemią, albo, jeśli je straciła kiedy z adepta stała się człowiekiem a potem, widocznie, stała się ponownie adeptem z człowieka, było to zbyt zawstydzające, więc pospieszyłam się.

- Wy musicie to zgodzić się zaakceptować jej pozycją bez przezwisk i nienawistnych uwag.

Bliźniaczki nic nie powiedziały, ale głos Damiena, teraz tak niecodziennie chłodny i wyprany z emocji dotarł z mojej drugiej strony.

- Akceptujemy to, ale ni akceptujemy przyjaźni z nią.

- Nie powiedziałam, ze chcę się z wami przyjaźnić. - powiedziała Afrodyta.

- Ditto, suko! - powiedziały razem Bliźniaczki.

- Nieważne. - powiedziała Afrodyta, robiąc gest, jakby chciała wziąć swoją tacę i odejść.

Otworzyłam usta, żeby powiedzieć Afrodycie, żeby została, a Bliźniaczkom, żeby się zamknęły, ale dziwny dźwięk poniósł się echem przez hall i do stołówki przez otwarte drzwi.

- Co do…? - zaczęłam, ale nie dokończyłam pytania, zanim co najmniej tuzin kotów wpadło do stołówki, sycząc i plując jak szalone.

Okej, w Domu Nocy było wszędzie pełno kotów. Dosłownie. Chodziły za nami, spały z nami, i, jak w przypadku mojej Kotli Nali, zwykle skarżyły się na adeptów, których wybrały. Na socjologii wampirów jedną z pierwszych fajnych rzeczy, których się nauczyliśmy, było to, ze koty od dawna były przyjazne wampirom. To znaczyło, że wszyscy przyzwyczailiśmy się do zabierania wszędzie kotów. Ale nigdy nie wiedziałam, żeby zachowywały się tak absolutnie obłąkańczo.

Wielki kocur Bliźniaczek, Belzebub, skoczył dokładnie między nie. Nadął się podwójnie w stosunku do swojego normalnego, i tak ogromniastego rozmiaru i spojrzał z powrotem w stronę jadalni swoimi bursztynowymi oczyma zmrużonymi w złości.

- Belzebub, kochanie, co się stało? - Erin starała się go uspokoić.

Nala wskoczyła mi na kolana. Położyła swoje lekko zakrzywione pazurki na moim ramieniu i wydała z siebie przerażające warkniecie psychopatycznego kota i też spojrzała w stronę chaotycznego hałasu wciąż dochodzącego z hallu.

- Hej - powiedział Jack. - Wiem, co to za dźwięk.

I to uderzyło mnie w tej samej chwili.

- To szczekanie psa. - powiedziałam.

Wtedy coś bardziej przypominające wielkiego, żółtego niedźwiedzia niż psa wkroczyło do stołówki. Za niedźwiedzio-psem szedł jakiś chłopak, a za nim podążali niecodziennie wyglądający na zdenerwowanych nauczyciele, włączając naszego mistrza szermierki, Smoka Lankforda, naszą instruktorkę od jazdy konnej, Lenobię, tak samo jak kilku Synów Erebusa.

- Mam was! - krzyknął chłopak i zrównał się z psem i zatrzymał się niedaleko nas, na chwilę pochylił się, żeby poprawić bestii obrożę (która, jak zauważyłam, była różowa ze srebrnymi kolcami wokół), do której starannie przypiął smycz. W chwili, kiedy smycz została nałożona, niedźwiedź przestał szczekać, kładąc swój wielki tyłek na podłodze i gapił się, dysząc, na chłopaka.

- Taa, właśnie. Teraz chcesz się dobrze zachowywać. - usłyszałam jego mruczenie do w oczywisty sposób uśmiechniętego psa.

Mimo, ze szczekanie ustało, koty w stołówce definitywnie nie przestały świrować. Wokół nas było tyle syczenia, że brzmiało to tak, jakby uchodziło powietrze z jakiejś wewnętrznej rury.

- Widzisz, James, to jest właśnie to, co staraliśmy się tobie wcześniej wytłumaczyć. - powiedział Smok Lanford gdy popatrzył, marszcząc brwi, na psa.- Zwierze nie będzie działać w Domu Nocy.

- Stark, nie James. - powiedział chłopak. - I w stylu starałem siętobie wytłumaczyć wcześniej - pies musi zostać ze mną. To jedyna możliwość. Jeśli chcecie mnie - musicie wziąć też ją.

Zdecydowałam, ze nowy psi chłopak miał niezwykły sposób myślenia o nim. To nie było tak, że był otwarcie niegrzeczny czy bezczelny wobec Smoka, ale nie mówił też do niego z szacunkiem, czy z niekiedy wyraźnym strachem, z jakim większość nowo naznaczonych adeptów zwracała się do wampirów. Zweryfikowałam przód jego koszulki vintage z Pink Floyd. Nie miał na sobie żadnych formatowaniowych insygni, więc nie miałam pojęcia, jak dawno został Naznaczony.

- Stark - powiedziała Lenobia, starając się, oczywiście, poradzić sobie z chłopakiem. - Niemożliwe jest zgranie psa i internatu. Możesz zobaczyć, jak bardzo zdenerwował koty.

- Przyzwyczają się do niego. Udało się to w Domu Nocy w Chicago. Zwykle jest niezła w nie gonieniu ich, ale ten szary kot naprawdę się o to prosił z tym całym syczeniem i drapaniem.

- Uch-och. - szepnął Damien.

Nie musiałam patrzeć - wiedziałam, ze Bliźniaczki nadymają się jak rozdymka.

- Bogini, skąd ten hałas? - Neferet wpadła do sali, wyglądając pięknie, silnie i całkowicie pod kontrolą.

Obserwowałam, jak oczy nowego chłopaka rozszerzyły się na widok jej wspaniałości. To było taaakie irytujące, że wszyscy automatycznie czuli się głupi po pierwszym spojrzeniu na Najwyższa Kapłankę i moją mentorkę, Neferet.

- Neferet, przepraszam za ten bałagan. - Dragon umieścił swoją pięść na piersi i ukłonił się z szacunkiem do jego Najwyższej Kapłanki. - To mój nowy adept. Przyjechał dosłownie kilka chwil temu.

- To tłumaczy, w jaki sposób ten adept się tu dostał. Ale to nie tłumaczy, w jaki sposób to się tu dostało. - Neferet wskazała na dyszącego psa.

- Ona jest ze mną. - powiedział chłopak. Kiedy Neferet zwróciła na niego swoje oczy w kolorze mchu, powtórzył ukłon i salut Smoka. Kiedy się wyprostował, byłam totalnie zszokowana, widząc Neferet obdarzającą go krzywym uśmieszkiem, który wyglądał bardziej niż trochę próżnie.

- Jest moją wersją kota.

- Naprawdę? - Neferet uniosła cienką, kasztanową brew. - Na razie wygląda dziwnie podobnie do niedźwiedzia.

Ha! Więc to nie był tylko mój opis.

- Cóż, Kapłanko, jest labradorem, ale nie jesteś pierwszą osobą, która powiedziała, że wygląda jak niedźwiedź. Jej łapy są definitywnie za duże, jak na niedźwiedzia. Możesz to sprawdzić.

Niedowierzająco patrzyłam, jak chłopak odwrócił się plecami do Neferet i powiedział psu „Przybij piątkę, Duch”. Pies uniósł posłusznie i zdecydowanie swoją masywną łapę i przyłożył ją do ręki Starka.

- Dobra dziewczynka! - powiedział, drapiąc ją za miękkimi uszami.

Okej, musiałam to przyznać. To była słodka sztuczka.

Zwrócił swoją uwagę na Neferet.

- Ale pies czy niedźwiedź, była razem ze mną zanim zostałem Naznaczony cztery lata temu, więc sprawia to, że jest dla mnie wystarczająco kocia.

- Labrador retriver? - Neferet zrobiła show z obchodzeniem wokół psa i przyglądaniem się mu. - Jest okropnie duża.

- Cóż, tak. Duch zawsze była wielką dziewczynką.

- Duch? To jej imię?

Chłopak przytaknął, i chociaż był na szóstym formatowaniu, znów byłam zaskoczona, jak łatwo rozmawiało mu się z dorosłym wampirem, zwłaszcza z pełną mocy Najwyższą Kapłanką.

- To zdrobnienie od Duchess.

Spojrzenie Neferet powędrowało od psa do chłopaka. Przewróciła oczyma.

- Jak się nazywasz, dziecko?

- Stark. - powiedział.

Zastanawiałam się, czy ktokolwiek oprócz mnie dostrzegł jej zaciśniętą szczękę.

- James Stark? - spytała Neferet.

- Kilka miesięcy temu porzuciłem moje pierwsze imię. Po prostu Stark. - powiedział.

Zignorowała go i zwróciła się do Smoka.

- Czy on jest tą przesyłką z Domu Nocy w Chicago, której oczekiwaliśmy?

- Tak, Kapłanko. - powiedział Smok.

Kiedy Neferet znów spojrzała na Starka, zobaczyłam, ze jej usta wykręcają się w wyrachowanym uśmiechu.

- Słyszałam o tobie trochę, Stark. Ty i ja powinniśmy odbyć niedługo bardzo długa rozmowę.

Wciąż studiując wzrokiem adepta, Neferet powiedziała do Smoka:

- Bądź pewien, że Stark ma dwadzieścia cztery godziny na zdobycie dostępu się całego łuczniczego ekwipunku, który mógłby użyć.

Zobaczyłam, że ciałem Starka lekko szarpnęło. Oczywiście, Neferet to dostrzegła, bo jej uśmiech poszerzył się i powiedziała:

- Oczywiście, nowinki i twoim talencie dotarły tu przed tobą, Stark. Nie musisz wychodzić z wprawy tylko dlatego, że zmieniłeś szkołę.

Początkowo, Star wyglądał na zaniepokojonego. Teraz wyglądał na bardziej niż zaniepokojonego. Prawdę mówiąc, mina Starka zmieniła się ze słodkiej i lekko sarkastycznej w prawie złośliwą.

- Powiedziałem im, kiedy mnie przenosili, że skończyłem z konkursami. - głos Starka był chłodny, a jego słowa ledwo trzymały się na dystans od naszego stolika. - Zmiany szkół tego nie zmienią.

- Konkursy? Masz na myśli banalne łucznicze konkursy między różnymi Domami Nocy? - Śmiech Neferet sprawił, że moja skóra pokryła się gęsią skórką. - To dla mnie nic nie znaczy, czy weźmiesz w nich udział czy nie. Pamiętaj, jestem tu rzecznikiem Nyks, i mówię ci, że ważne jest nie marnowanie talentu, który podarowała bogini. Nigdy nie wiesz, kiedy Nyks będzie cię potrzebować - i to nie będzie jakiś głupi konkurs.

Mój żołądek ścisnął się. Wiedziałam, że Neferet mówi o wojnie przeciwko ludziom. Ale Stark, nie mając pojęcia, o co chodzi, wyglądał na uspokojonego, że nie będzie musiał brać udziału w konkursach i jego mina powróciła do nonszalanckiej zmieszanej z próżnością.

- Nie ma problemu. Nie miałem na myśli ćwiczenia, Kapłanko. - powiedział.

- Neferet, jakie jest twoje życzenie względem, uch, psa? - zapytał Smok.

Neferet zamilkła na moment, potem kucnęła z gracją przed żółtym labradorem. Wielkie ucho psa podniosło się. Podniosła swój mokry nos, węsząc z oczywistą ciekawością po zaoferowanej przez Neferet ręce. Naprzeciwko mnie na stoliku Belzebub syknął groźnie. Nala zawarczała gardłowo i groźnie. Oczy Neferet podniosły się i napotkały moje spojrzenie.

Starałam się utrzymać mimikę twarzy obojętną, ale nie byłam pewna, czy udało mi się to. Nie wiedziałam Neferet od dwóch dni, kiedy to śledziła mnie pod audytorium, jak ogłosiła, że wojna ludzko - wampirza rozpoczęła się w odwecie za morderstwo Lorena. Naturalnie, zamieniłyśmy kilka słów. Była kochanką Lorena. Ja też, ale nieistotną. Loren mnie nie kochał. Neferet zaaranżowała to wszystko między mną a Lorenem i wiedziała, że ja to wiedziałam. Wiedziała też, że wiedziałam, że Nyks nie popiera rzeczy, które robiła.

Głównie złamała mi serce, nienawidziłam jej prawie tak samo, jak się bałam. Miałam nadzieję, że żadna z tych rzeczy nie ukazała się na mojej twarzy, kiedy wzrok naszej Najwyższej Kapłanki prześlizgiwał się po naszym stoliku. Lekkim gestem dłoni nakazała Starkowi i jego psu uwiązanemu na smyczy iść przed sobą. Kot Bliźniaczek wydał z siebie długie syknięcie, zanim pomknął w dal. Gorączkowo przycisnęłam do siebie Nalę, mając nadzieję, że nie straci totalnie zmysłów, kiedy pies podszedł bliżej. Neferet zatrzymała się, kiedy dotarła do naszego stolika. Jej oczy przesunęły się szybko ze mnie, na Afrodytę, żeby w końcu spocząć na Damienie.

- Cieszę się, ze tu jesteś, Damien. Chciałabym, żebyś pokazał mu jego pokój i oprowadził po akademiku.

- Będzie mi miło, Neferet. - powiedział szybko Damien, spoglądając na nią z błyszczącymi oczyma, gdy prezentowała mu swój stuwatowy-wdzięczny uśmiech.

- Smok pomoże ci ze szczegółami. - powiedziała. Wtedy jej zielone oczy zwróciły się na mnie. Spięłam się. - I, Zoey, to jest Stark. Stark, to Zoey Redbird, liderka Cór Ciemności.

Skinęliśmy sobie.

- Zoey, jako, ze jesteś naszą Trenującą Najwyższą Kapłanką, zostawiam ci problem psa Starka. Ufam, ze jedna z wielu możliwości, jakie dała ci Nyks, pomoże ci zaaklimatyzować Duchess w naszej szkole.

Jej chłodne oczy nie spuszczały wzroku z moich. Opowiadały inną wersję, niż słodki jak syrop głos. Mówiły: Pamiętaj, to ja tu rządzę, ty jesteś tylko dzieciakiem.

Świadomie zerwałam kontakt wzrokowy i obdarowałam Starka lekkim uśmiechem. - Będę szczęśliwa, pomagając twojemu psu zadomowić się.

- Wspaniale. - zaszczebiotała Neferet. - Och, i Zoey, i Damien, Shaunee i Erin.

Uśmiechnęła się do moich przyjaciół, a moi przyjaciele spojrzeli na nią głupio. Kompletnie zignorowała Afrodytę i Jacka.

- Zwołałam specjalne spotkanie Rady. Odbędzie się dzisiaj o 10.30.

Spojrzała na swój wysadzany diamentami, platynowy zegarek.

- Jest teraz prawie dziesiąta, więc powinniście już skończyć jedzenie, ponieważ oczekuję, że wy, Prefekci, też tam będziecie.

- Będziemy! - zaćwierkali jak śmieszne pisklątka.

- Och, Neferet, to przypomina mi - powiedziałam, podnosząc głos na tyle, żeby był słyszalny w całym pomieszczeniu - że Afrodyta do nas dołączy. Od kiedy została obdarowana przez Nyks łącznością z ziemią zgodziliśmy się, że też powinna być w Radzie Prefektów.

Wstrzymałam oddech, mając nadzieję, że moi przyjaciele nie zaprotestują.

Na szczęście, nikt się nie odezwał, poza Nalą, która warknęła na Duchess.

- Jakim cudem Afrodyta może być Prefektem? Nie jest już członkinią Cór Ciemności. - głos Neferet stał się chłodny.

Promieniowałam niewinnością.

- Czyżbym zapomniała ci powiedzieć? Tak mi przykro, Neferet! To pewnie z powodu tych wszystkich okropnych rzeczy jakie niedawno zaszły. Przysięgła przede mną i przed Nyks przestrzegać naszego nowego regulaminu i pozwoliłam jej wrócić. Mam na myśli, myślałam, ze tego chcesz - jej powrotu do bogini.

- To prawda. - głos Afrodyty był niecodziennie przygnębiony. - Zaakceptowałam nowe zasady. Chcę odpokutować po moich wcześniejszych błędach.

Wiedziałam, że jeśli Neferet publicznie odrzuci Afrodytę po tym, jak w sposób oczywisty pokazała, że chce się zmienić, uczyni ją to w oczach wszystkich wredną i złośliwą.

Najwyższa Kapłanka uśmiechnęła się do wszystkich w pomieszczeniu, nie patrząc na mnie i na Afrodytę.

- Jak to wspaniale ze strony naszej Zoey zaakceptować Afrodytę z powrotem na łonie Cór Ciemności, zwłaszcza, że stanie się odpowiedzialna za przestrzeganie przez Afrodytę regulaminu. Ale nasza Zoey bierze na siebie dużą odpowiedzialność.

Spojrzała na mnie, a nienawiść w jej wzroku sprawiła, że niemal się zachłysnęłam.

- Należy uważać, żeby z własnej winy nie załamać się pod presją, droga Zoey.

Potem, jakby zmieniła przełącznik, jej twarz stała się ponownie pełna słodyczy i światła, promieniała w stronę nowego chłopaka.

- Witamy w Domu Nocy, Stark.

Tłumaczenie: vianne_r



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
P.C. Cast NIEPOSKROMIONA Rozdział 12. Kilka popularnych formatów(1)
P C Cast NIEPOSKROMIONA Rozdział 01
P C Cast, Kristin Cast Wybrana rozdział 19
P C Cast, Kristin Cast Wybrana rozdział 21
P C Cast, Kristin Cast Wybrana rozdział 20
P C Cast i Kristin Cast Nieposkromiona (fragment oficjal )
P C Cast, Kristin Cast Wybrana rozdział 18
Nieposkromiona Rozdział 32
Nieposkromiona Rozdział 29 2
Nieposkromiona Rozdział 30
Nieposkromiona Rozdział 33
Nieposkromiona Rozdział 28
Nieposkromiona Rozdział 29
Nieposkromiona Rozdział 31
P C Cast, Kirstin Cast Dom nocy 03 Wybrana (rozdział 9)
P C Cast, Kirstin Cast Dom nocy 03 Wybrana (rozdział 4)
P C Cast, Kirstin Cast Dom nocy 03 Wybrana (rozdział 12)
P C Cast, Kirstin Cast Dom nocy 03 Wybrana rozdział 14
P C Cast, Kirstin Cast Dom nocy 03 Wybrana (rozdział 9)

więcej podobnych podstron