8 Z dziennika Paula


8. Z dziennika Paula

No na reszcie jakaś rozrywka będzie! Kiedy ta mała wróżbitka miała wizję, że wkrótce pojawią się u nas te włoskie pijawki, aż cały paliłem się i dziękowałam niebiosom, że ich nam tu zasłali. Oczywiście dal rodzinki Cullenów to jak zawsze nie za dobrze. Oni się jak zawsze obawiają o wszystko. W jednym mają tylko rację, że martwią się o bezpieczeństwo Scarlett. No to zaproponowałem im, żeby podczas wizyty tamtych pijawek, dziewczyna była w La Push. Myślałem, że się nie zgodzą, ale jednak.

Moja przyjaciółka, także wystraszyła się tego ich przybycia. Kurcze, nawet zemdlała. Dobrze, że w ostatniej chwili ją złapałem, bo by wyryła głową w stoik na telewizor. Przez dłuższą chwilę nie odzyskiwała przytomności, co mnie nie na żarty wystraszyło.

Jak zawsze zaraz zaczął ją badać ten ich lekarz. W sumie to jego jedynego z tych wszystkich krwiopijców lubiłem. Zresztą on lubił nas.

Zacząłem wołać jej imię, aż w końcu otworzyła oczy. Wyglądała strasznie. Była blada (daleko do wampirów jej nie było) i miała rozczochrane włosy.

Carlisle wypytywał ją jak się czuję. Według niej nic jej nie było. Wróżbitka zaprowadziła ją do swojego pokoju.

Ruszyliśmy wraz z Jacobem, pod postaciami wilków, aby oznajmić nowinę Samowi. Normalnie, aż paliłem się do walki.

Stary wyluzuj. Jesteś napalony na maksa - usłyszałam jak myśli Jacoba, skierowane do mnie.

A ty się nie cieszysz? W końcu się rozerwiemy.

Cieszę się, ale nie tak jak ty.

Dobiegliśmy pod dom Sama i zawyliśmy. Ten wyszedł i zaraz zmienił się w wilka. Opowiedzieliśmy mu wszystko, a raczej usłyszał to w naszych myślach i rozkazał nam zawiadomić resztę. Chcąc nie chcąc musieliśmy przestrzegać rozkazów alfy. Ustaliliśmy, że ja lecę zawiadomić Jareda, Embry'ego i Quila, Jake miał zawiadomić Collina, Seatha i Leah.

Biegłem do domu Jareda, zmieniłem się na powrót w człowieka i zapukałem do jego drzwi. Otworzyła mi jego matka.

-Jesteś Jared?

-Tak, ale jest u niego Kim.

-To ważne pani Miller.

Wpuściła mnie do środka. Przez to wpojenie facet zupełnie zwariował na punkcie tej swojej laski. Cały czas u niej siedział, albo ona u niego. Nie pukając wszedł do jego pokoju. Zastałem ich śliniących się ze sobą. Mogłem jednak zapukać.

Jared wstał jak oparzony i zaczął na mnie wrzeszczeć. Wziąłem go na bok i powiedziałem, że mam dla niego nowinę. Oczywiście ten musiał się pożegnać ze swoją Kim. Przewróciłem oczami i poszliśmy pobiegać sobie trochę po lesie, jako wilki. Z moich myśli dowiedział się o wizji. Tak samo jak Embry i Quil.

Sam ogłosił zebrania, także spotkaliśmy się na polanie, tam gdzie zawsze się spotykaliśmy.

Od razu jak powiedziałem, żeby zaatakować te pijawy to Sam powiedział, że to niemożliwe. Imbecyl. Oczywiście nawrzeszczał na mnie za tego imbecyla. Ach dlaczego musimy się słyszeć nawzajem? To wkurzające!

W końcu ustaliliśmy, a raczej reszta, bo ja chciałem atakować, że będziemy kręcić się koło dom Cullenów w razie gdyby tamci zaatakowali. Co za porąbany pomysł. Przecież jak te włoskie pijawki dowiedzą się o Scarlett to będą chcieli zabić i ich i ją. O Cullenów to tam się akurat nie boję, ale o Scarlett tak. I moje myśli zawędrowały dalej. Wyobraziłem sobie dziewczynę, w stroju kąpielowym, jak ją całuję i piszczę. Przerwało mi chrząknięcie Jaka'e. Cholera! Nadal byłem pod postacią wilka i wszyscy słyszeli moje myśli. Embry zaczął się śmiać, więc walnąłem go łapą pysk, ten mi oddał i zaczęła się bójka. Przerwał nam Sam rozkazując, abyśmy natychmiast się uspokoili. Głupie rozkazy samca alfa. Oberwało mi się za to.

Po północy wróciliśmy do domu. Sam postanowił, że złożymy jutro wizytę Cullenom. Super zobaczę Scarlett. I znowu zacząłem o niej myśleć. Wyobrażałam sobie z nią różne sceny. I chyba przesadziłem, bo poczułem w dole mrowienie i już po chwili stał. Nie łatwo jest być facetem. Eh.

Następnego dnia obudziło mnie wycie. Co tak wcześnie? Spojrzałem na zegarek. Nie było wcześnie, dochodziła dwunasta popołudniu. Wziąłem szybki prysznic, założyłem swoje tradycyjne szorty i wybiegłem na zewnątrz.

Chwilę później byliśmy już w salonie pijawek. Jakże Scarlett wkurza się kiedy mówię na nich pijawki. To samo się tyczy kiedy jej Alice mówi do mnie kundel, czy pies.

Edward chrząknął czytając mi w myślach. Debil, niech czyta sobie w myślach własnej rodziny, a nie moje.

Zaczęliśmy omawiać strategię. Każdy coś do niej dorzucał swojego, co w rezultacie nie wyszło nic.

I stało się. Ta wróżbitka miała kolejną wizję dotyczącą Volturi. Mieli zjawić się już za tydzień. Wspaniale. Im szybciej tym lepiej. Zaczęliśmy omawiać nową strategię, aż weszła Scarlett. Spojrzałam na nasze miny i zapytał, co się stało.

-Alice miała kolejną wizję - wytłumaczyłem jej, używając przy tym imienia wampirzycy.

Bałem się, że znowu zemdleje tak jak wczoraj, jak się dowiedziała, że włosie pijawki przybędą już za tydzień, bo bardzo pobladła. Ale na szczęście nic jej się nie stało. Przedstawiłem jej całą watahę.

Kiwnęła głową i poszła do kuchni, gdzie przygotowała sobie coś do zjedzenia, a później poszła do siebie do góry.

Dalej omawialiśmy swoje plany, aż w końcu wróciliśmy do siebie. Mama jak zawszę zrzędziła, że włóczę się po tych lasach i rzadko bywam w domu. Dobrze przynajmniej, że została wtajemniczona w to kim jestem. Wcale się nie zdziwiła, bo znała wszystkie legendy quileckie i w połowę z nich wierzyła.

Zadzwonił telefon, a że siedziałam najbliżej niego, odebrałem.

-Hej Paul - usłyszałem głos Scarlett.

Zaproponowała mi pójście na zabawę w najbliższy piątek, organizowaną przez jej koleżankę ze szkoły Lindsay. Oczywiście, że się zgodziłem. Po odłożeniu słuchawki zacząłem fantazjować o Scarlett. O tym jak będzie wyglądać i o tym jak będziemy razem wirować w tańcu. No nie znowu? Podły, nie dobry ptak! Nie przy mojej mamie, no do jasnej cholery! Coś za często myślę o Scarlett w ten sposób.

Poczekałam, aż mama wyjdzie z kuchni. Jak na złość siedziała w niej długo. I dopiero wtedy poszedłem do siebie. Wziąłem prysznic i położyłem się spać.

Dzisiaj znowu siedzieliśmy u Cullenów i omawialiśmy wszystko. Już rzygać mi się od tego chciało, ale cóż począć.

W czwartek popołudniu zadzwoniła do mnie Scarlett i zapytała czy mam czas. Chociaż byłem zajęty odpowiedziałem, że tak. Miałem przyjechać pod dom tej Lindsay i pomóc im w dekorowaniu domu na czas zabawy. Nie bardzo mi się to uśmiechało, ale przybiegłem.

Scarlett poznała mnie z Lindsay, a ta jak głupia patrzyła na mnie lustrującym wzrokiem. Ach zapomniałem, że moja klata tak działa na kobiety.

Musiałem nadmuchać pięćdziesiąt balonów. Phi żadne wyzwanie, uwinąłem się w nie całe dziesięć minut. Dziewczyny były pod wrażeniem. One w tym czasie zawieszały chyba serpentyny. Zapowiadała się niezła impreza.

Kiedy skończyliśmy przyjrzeliśmy się naszej robocie. Wyszło nieziemsko. Wyglądała jak sala na dyskotece. Meble zostały gdzieś wyniesione, przez co salon stał się większy i pewnie tu będą wszyscy tańczyć, a w przedpokoju ustawiono stoły, gdzie miał jutro stać przekąski.

Scarlett chciała mnie odwieźć do La Push, ale uparłem się że sam wrócę i ze chcę wiedzieć, czy będzie bezpieczna. Sam nie wiem czemu to zrobiłem, bo przecież nic jej na razie nie groziło. Poważne zagrożenie miało być w poniedziałek.

Zaparkowała w garażu, pożegnaliśmy się i pobiegłem do domu pod postacią wilka. Bardzo chciałem nie myśleć o mojej przyjaciółce, ale niestety to było silniejsze ode mnie, tak samo w dole.

No i piątek. Dużo by opowiadać, więc zacznę od początku. Rano przeczesałem swoją całą szafę, żeby znaleźć coś odpowiednie na tą zabawę, bo nie jestem na tyle głupi, żeby iść w tych moich starych, trochę już zniszczonych szortach, skoro Scarlett za pomocą Alice miała zmienić się boginię.

Po długim czasie znalazłem w końcu długie dżinsy i koszulkę z krótkim rękawkiem. Chyba najodpowiedniejszy zestaw.

Nudziło mi się, więc poszedłem trochę pobiegać. Wpadłem na stado jeleni. Chciałem na jedno zapolować, ale przypomniałem sobie, że to ulubione zwierzę Scarl (tak na nią mówiłem po cichu), więc zostawiłem je w spokoju. W końcu niczym mi nie zawiniły. Po dwóch godzinach wróciłem do domu i włączyłem sobie telewizję. Mama jak zawsze narzekała, że nic nie robię i że jestem leniwy. Przesadza. Leciała jakaś powtórka meczu, więc zostawiłem i oglądałem zajadając się popcornem.

-Pomógł byś mi coś - usłyszałem głos mojej rodzicielki.

-Mamo jestem zajęty.

-Oglądaniem telewizji. A idź mi ty.

Jej standardowe zdania. W końcu dała mi spokój. Spojrzałem na zegarek. Już czas. Wziąłem bardzo długi prysznic, dwa razy wyszczotkowałem dokładnie zęby i założyłem na siebie swój przyszykowany rano strój.

Poszedłem do Jacoba o poprosiłem, żeby zawiózł mnie do Cullenów. Zakochany od razu się zgodził, bo w końcu miał zobaczyć tą swoją wpojoną. Dlaczego jak jeszcze sobie nikogo nie wpiłem?

Wsiedliśmy do jego Rabbita i chwilę później już stałem, czekając na Scarlett. I zobaczyłem ją. Jakże pięknie wyglądała. Miała na sobie krótką przed kolana sukieneczkę, buty na niskim obcasie i zakręcona włosy. Brawo Alice, chociaż raz się przydałaś.

-Scarlett wyglądasz nieziemsko - powiedziałem, a ona oblała się rumieńcem.

-Dziękuję - odpowiedziała.

Wyglądała tak słodko z tą swoją skromnością.

Powiedziałem jej, że to ja dzisiaj prowadzę, bo to tak wypada. Jechałem szybciej niż ona, ale nie skomentowała mojego stylu jazdy. Pojechaliśmy pod dom Lindsay, gdzie stało już trochę samochodów. Wyszliśmy z auta i poszliśmy do drzwi. Zaraz się otworzyły i weszliśmy do środka. Dziewczyny jak zawsze komentowały swoje stroje i wygląd, a ja rozglądałem się na wszystkie strony. Poprosiłem przyjaciółkę do tańca i przetańczyliśmy bez przerwy z jakąś godzinę. Muszę przyznać, że laska świetnie tańczy. Jej włosy ocierały się o moje ramiona. Ślicznie pachniały różami. Ma się ten świetny wilczy zapach.

Zrobiliśmy sobie przerwę i poszliśmy się napić oraz coś zjeść. Przy stole z przekąskami poznałem jej kolegę z klasy Dennisa. Patrzył na Scarlett co mnie wkurzało, ale postanowiłem być grzeczny. Pogadałem sobie z tym ziomkiem trochę i ponownie wróciliśmy ze Scarlett na parkiet.

Piosenka zmieniła się na wolną. Chwała Bogu. Przytuliłem dziewczynę mocniej do siebie i tak przetańczyliśmy tą piosenkę.

Kiedy piosenka się skończyła (za jakie grzechy?) zaproponowałem przyjaciółce coś do picia. Zgodziła się i wyszła na zewnątrz trochę ochłonąć.

Nalałem jej soku pomarańczowego do szklanki i usłyszałem parkujący przed domem wóz. Wyszło z nich pięciu kolesi, jak rozpoznałem po głosach. Jeden zaczął podrywać Scarl. Wkurzyłem się, a ona go spławiła. To znaczy chciała, bo ten nie dawał za wygraną. Przedarłem się przez tłum, a koleś nie dość, że złapał ją mocno i przysunął do siebie to jeszcze złapał ją za tyłek. Za ten piękny tyłeczek.

Nie wytrzymałem i było już za późno. Rozwaliłem szklanki. Ścisnąłem je w ręce. Szkoło zraniło moją dłoń, ale się tym nie przejąłem. Przeszły mnie dreszcze. Przechodziły coraz większe. Scarlett zrozumiała co się dzieje. Dołączyła do nas Lindsay. Moja przyjaciółka kazała wszystkim wejść do środka. Ona sama została. Odsunęła się ode mnie, a ja zmieniłem się w wilka. Byłem wściekły. Chciałem zabić tamtego kolesia.

Nagle Scarl zaczęła do mnie mówić. Spokojnie. Spojrzałem na nią. Była przestraszona, głos się jej trząsł. Zbliżyłem się do niej, a ona zrobiła krok do tyłu. Poczułem smutek. Bała się mnie. Byłem potworem. Zaczęłam ponownie wypowiadać moje imię. Spuściłem łeb. Mimo, że się bała nie wbiegła z wrzaskiem do domu.

Podeszłą do mnie bliżej i wyciągnęła rękę. Podniosłem łeb, a ona szybko zabrała rękę. No tak przestraszyłem ją po raz kolejny. Ale ona znowu podniosła rękę i pogłaskała mnie za uszami. Było to przyjemne doświadczenia. Trąciłem ją moi nosem, a ona się uśmiechnęła. Przepięknie się uśmiechnęła. Oblizałem jej rękę. Zaśmiała się.

Zniknąłem na chwilę i wróciłem w swoich szarotach, które w razie czego zostawiłem w krzakach. Moje ubranie rozerwało się na strzępy i leżało przed drzwiami.

Zacząłem ją przepraszać.

-Nic się nie stało Paul - powiedziała.

Wybiegła do nas Lindsay i zaczęła przepraszać. Jak się okazało koleś, który zaczepiał moją przyjaciółkę, to był brat jej koleżanki.

Scarlett postanowiła odwieźć mnie do La Push, żeby nikt się nie dowiedział co się stało. Zgodziłem się i nawet nie protestowałem.

Stanęła pod moim domem, wysiadła razem z ze mną z auta i go zamknęła. Zdziwiłem się. Oznajmiła mi, że chce iść na plaże.

Co mi tam. Poszliśmy na plażę, (zachwycił ją widok plaży w nocy) a tam dziewczyna ściągnęła buty i zaczęła iść brzegiem morza. Poszedłem w jej ślady i także ściągnąłem buty. Szliśmy tak i gadaliśmy przez jakieś czterdzieści minut.

Scarlett w podziękowaniu pocałowała mnie w policzek. Nie wytrzymałem i pocałowałem ją. Chciałem być delikatny, ale nie wiem czy mi to wyszło. Ku mojemu zdziwieniu nie protestowała, sama też zaczęła mnie całować.

Kiedy skończyliśmy powiedziała, że nie chce niczego niszczyć. Żeby jej nie zranić powiedziałem, że to czysto przyjacielski pocałunek. Ale taki nie był. Dla mnie znaczył coś o wiele więcej.

Pożegnaliśmy się i pojechała do domu. A ja już nie mogłem powstrzymać ani swoich myśli, ani mojego przyrodzenia. Po prostu myślałem o niej, o tym jaka jest dobra, że nie uciekła na mój widok, kiedy stałem się żadną mordu bestią. I na koniec pocałunku. O jej cudownym oddechu. A ptak stał.

Albo mi się wydaje, albo tak się stało, że Scarlett mnie zmieniła. Już nie jestem takim dupkiem jak wszyscy o mnie myśleli. Nawet wychwyciłem to w myślach Jaka i Sama. Nie to chyba nie może być prawda.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
4 Z dziennika Paula
Dzienniki mowy
SP dzienni w2
Wyklad1 bilans BK dzienne zaoczne cr (1)
Najważniejsze formy dziennikarskie prezentacja wp
RIWKS dzienne W 1
Gatunki dziennikarskie
Wybrane zagadnienia prawa1 psychologia dzienne
SP dzienni w1
IK dzienne 1
Gatunki dziennikarskie licencjat PAT czesc 2
RIWKS dzienne W 11
RIWKS dzienne W 2
RIWKS dzienne W 6
2012 KU W5 tryb dzienny moodle tryb zgodnosci
Koalicja brnie w kłamstwo smoleńskie Nasz Dziennik
Kodeks pracy Dziennik Ustaw poz 94 nr 21 z 1998 roku
Co Krasnokutski przekazał na pokład tupolewa Nasz Dziennik

więcej podobnych podstron