Nowa Unia Lubelska


Jarosław Cymerman

Nowa Unia Lubelska. Józef Czechowicz i Ukraina

W łacińskim poemacie Roxolania, wydanym w Krakowie w 1584 roku, Sebastian Fabian Klonowic opis Rusi autor zaczyna od Lublina, który wedle geografii renesansowego poety miał stanowić północny kraniec tej krainy. Jednocześnie jego znaczenie było szczególne - był to punkt, gdzie spotykały się szlaki handlowe, Wschód z Zachodem, Północ z Południem:

Moskwa i Litwa, co dadzą ich kraje,

Wnet do Lublina przywożą gromadnie,

Co tylko w świecie przedawać się daje,

Tutaj wszystkiego dopytasz się snadnie.

Czem są bogaci Turkowie, Arabi,

Czem Indyanie, wszystko się odsłoni;

Tu pełno wschodnich bogatych jedwabi,

Pełno sabejskich kadzideł i woni.

Brytański kupiec, co w podróży długiej

Obiegł krąg ziemski na korabli kruchej,

Łakomy plonów północnej żeglugi

Tutaj kupuje moskiewskie kożuchy.

W Lublińskiem mieście zgromadza się wiernie

Płód całej ziemi z bliska i z daleka;

Tutaj nie braknie na starym Falernie,

Jest sok z winnicy Węgrzyna i Greka.

Lublin, jedno z centralnych miast Pierwszej Rzeczpospolitej, był wówczas także miejsce szczególnych wydarzeń - sejmów, spotkań, zjazdów, wśród których niewątpliwie najważniejszym było zawarcie w 1569 roku unii Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Tym samym na stałe w dzieje miasta wpisane zostało otwarcie na leżące na wschód od Lublina ziemie litewskie, białoruskie i ukraińskie, co więcej - znalazło ono swoje miejsce w topografii miasta, w której na stałe pozostało jako Plac Litewski miejsce, gdzie obozowała przybyła na unijny sejm szlachta. Tradycja ta przetrwała okres zaborów i po 1918 roku wciąż była obecna w świadomości lublinian.

Jej ślady znaleźć można również w twórczości Józefa Czechowicza - poety, który przyszedł na świat w bezpośrednim sąsiedztwie pomnika Unii Lubelskiej i który był, jak pisał Władysław Panas, „niezwykle wrażliwy na impulsy płynące z miejsc”. W najważniejszym z tekstów poświęconym rodzinnemu miastu - Poemacie o mieście Lublinie w opisie wizyty nocnego Wędrowca w Kaplicy Świętej Trójcy na Zamku (gdzie na początku XV wieku w gotyckim wnętrzu namalowane zostały z polecenia króla Władysława Jagiełły freski bizantyjsko-ruskie) znaleźć można następujące słowa: „Klęknij. Skarbiec to i serce Lublina, miasta Jagiellońskiego”. Zatem Lublin Czechowicza to nie tylko „kraj lat dziecinnych”, to także miejsce, w którego „sercu” znajduje się pewien konkretny istniejący przez kilka stuleci polityczny projekt.

Do jagiellońskiej tradycji współpracy narodów zamieszkujących dawną Rzeczpospolitą odwoływał się również Józef Piłsudski, którego Czechowicz był admiratorem i wyznawcą już od wczesnej młodości (jego starszy brat służył w Legionach, a sam poeta wziął udział jako ochotnik w wojnie 1920 roku). Pierwszy z opublikowanych wierszy Józefa Czechowicza poświęcony był właśnie Marszałkowi, później jeszcze poświęcił mu znany utwór piłsudski z tomu Ballada z tamtej strony, kończący się następującymi słowami:

belweder to także dom stary biały jak księżyc

dwoje w nim oczu a tyle światła

patrz nocą na tym domu widać jak ziemia cięży

tam dźwiga ją na barach atlas

Janina Broniewska z kolei wspominała, że przy okazji pracy w wydawnictwach ZNP autor Poematu o mieście Lublinie miał jej powiedzieć:

Żadnych rzeczy niegodnych i niezgodnych z przekonaniami nie musisz pisać. O „Dziadku” służę wyręką. I to z przekonaniem. Na każdą galówkę.

Unia Lubelska miała jednak dla autora nuty człowieczej nie tylko wymiar polityczny - w 1932 roku w artykule wstępnym w pierwszym numerze redagowanego przez poetę „Dziennika Lubelskiego” najprawdopodobniej sam Czechowicz pisał:

W historii naszej Ojczyzny jest jedna wielkiej dziejowej doniosłości akt, akt Unii z Litwą. Czytamy w nim:

„Nie dozna Polski zbawienia, kto się na miłości nie oprze. Miłość jedna nie działa marnie: promienna sama w sobie, gasi zawiści, osłabia urazy, daje wszystkim pokój, łączy rozdzielonych, podnosi upadłych, gładzi nierówności, prostuje krzywiznę, wspiera każdego, nie obraża nikogo i ktokolwiek schroni się pod jej skrzydła, znajdzie się bezpiecznym i nie ulęknie się niczyjej groźby. Miłość tworzy prawa, rządzi królestwami, zakłada miasta, prowadzi do dobrego stany Rzeczypospolitej - a kto nią pogardzi, utraci wszystko.”

Tak sobie powiedziały dwa narody: Polska i Litwa i odtąd były jednym silnym, wielkim i potężnym krajem.

I my to sobie weźmiemy za ewangelię.

Z naszych szpalt nie będzie wiać nienawiścią. Zastąpimy ją - miłością.

Ten wybór cytatu świadczy o tym, że Czechowicz nie patrzył na Unię Lubelską wyłącznie w kategoriach aktu politycznego. Była ona dla niego świadectwem innych niż opartych na grze interesów i egoizmie relacji między narodami, a także i między ludźmi w ogóle. U lubelskiego poety Unia Lubelska jest zatem rodzajem szlachetnej utopii, która powinna zostać na nowo zrealizowana przez narody słowiańskie Europy Środkowo-Wschodniej. Warto tu nieco na marginesie zauważyć, że Czechowicz jako dziennikarz zdawał sobie bardzo dobrze sprawę z konfliktów dzielących chociażby Polaków i Ukraińców. Tak pisał na przykład w krótkim artykule na łamach „Expressu Lubelskiego” w 1926 roku poświęconym reakcjom mieszkańców Ziemi Chełmskiej na zapowiedź ówczesnego ministra rolnictwa Karola Niezabytowskiego zaniechania reformy rolnej mającej zmienić strukturę własnościową ziemi i poprawić byt chłopów (nie tylko zresztą ukraińskich):

Smutne w tej całej sprawie jest to, że Ukraińcy, zwracający się do obecnego rządu z zaufaniem, odpychani są przez dotychczasową politykę rolną, gospodarczą i szkolną, która raz wszedłszy na tory nieprzejednanej wrogości za „dawnych, dobrych czasów”, jakoś dotąd toczy się po nich.

Oczywiście tego typu problemy nie wykluczały możliwości konstruowania utopijnych projektów ułożenia relacji pomiędzy poszczególnym nacjami zamieszkującymi państwo polskie. Zręby tych projektów opierały się na swoiście zreinterpretowanej ideologii polskiego romantyzmu. W niedrukowanym do tej pory szkicu Romantyzm (napisanym w czerwcu 1933 roku prawdopodobnie dla pisma „Droga” redagowanego przez piłsudczyka Wilama Horzycę) Czechowicz dokonał takiej oto wykładni tego projektu ideologicznego:

Jedność narodowa, podobnie jak jedność rasowa, nie może być podstawa szerokiej akcji ideowej, zamyka się bowiem nie w elastycznej, mającej cechę rozszerzalności zasadzie, lecz w zasadzie wręcz wynikającej z przynależności materialnej do danego narodu czy szeregu, a więc w zasadzie materialistycznej.

Samowiedza narodowa owinięta przez romantyzm tak boleśnie cierniami w epoce niewoli i walki, jest etapem pracy wewnętrznej bynajmniej nie ostatnim. Jego fazy, takie jak słowianofilstwo, mesjanizm i inne sformułowania wywodzące się z hasła „Za nasza wolność i waszą”, były niewątpliwie szukaniem dróg, i to szukaniem, które nam, współczesnym nie może być obojętne.

Sądzę, że praca najbliższa leży na przedłużeniu tych form patriotyzmu. Droga wolnych z wolnymi, równych z równymi musi być droga naszą i bliskich nam ludów: ukraińskiego, czeskiego i sąsiednich. Pochód nasz w historii musi się oprzeć nie tyle na nacjonalizmie, ile na wspólnocie wewnętrznej wypływającej z idei związanych z samowiedzą narodową.

Droga ta, droga współpracy z sąsiadami, nie miałaby żadnej wartości, gdyby u podstawy jej leżały zasady materialistyczne: sojusz wojskowy, konieczność gospodarcza etc. Są to bowiem sprawy zmienne, elementy układające się coraz to inaczej.

We współpracy narodów opartej na wspólnocie etycznej upatrywać należy kontynuacji naszej pracy wewnętrznej, narodowej.

Jest to słowianofilstwo niepłynące z przesłanek statycznych rasy, ale z potrzeby wewnętrznej.

Jest to również i swoisty mesjanizm.

W tekście tym nieprzypadkowo pojawiają się słowa znane z Kopca Unii Lubelskiej we Lwowie („wolni z wolnymi, równi z równymi”), które mają streszczać relacje pomiędzy poszczególnymi narodami tworzącymi dawną Rzeczpospolitą. Zwraca również uwagę podobne do tego wyrażonego w „Dzienniku Lubelskim” przekonanie, że ta nowa współpraca pomiędzy narodami środkowoeuropejskimi powinna się opierać na fundamencie etycznym, a nie na „zasadach materialistycznych” (ma tu na myśli wspólnotę gospodarczą, polityczną czy militarną). Ostatnie zdanie tego szkicu nie przypadkowo zatem odsyła czytelnika do tradycji mesjanizmu, która była Czechowiczowi bliska. Współpracował przez kilka lat ze środowiskiem mesjanistycznego pisma „Zet” Jerzego Brauna, ale zdarzało mu się i wobec tego nurtu dystansować. W liście do Kazimierza Andrzeja Jaworskiego z 4 lutego 1934 roku pisał z ironią: „Z dwojga złego wolę masonów niż mesjanistów”. Jednak pomimo takiej w jego twórczości bez większego trudu można odnaleźć akcenty mesjanistyczne. Chyba najbardziej znanym poetyckim świadectwem mesjanizmu lubelskiego poety jest napisany w 1938 roku po zajęciu przez Polskę Zaolzia wiersz co spływa ku nam:

za nami tylko lat dwudziestu ginący obłok

ten czas co spływa ku nam będzie inaczej

niemało znaczy

o mesjaniczna o zmartwychwstała

płowąś purpurą w oczy powiała

więc nowe horodło

więc święty stefan bliżej

bratersko bór litewski będzie grał

i pomożemy błysną chrześcijańskie krzyże

jak dawniej z kijowskich soborów i ławr

z katedry mińskiej

W tym chwilami naiwnie propagandowym tekście trzeba zwrócić uwagę na znaczący fakt - zajęcie przez Polskę Zaolzia skutkuje spojrzeniem na wschód, tyle jednak, że zamiast ekspansji poeta wspomina o „nowym Horodle”, czyli proponuje nową unię. Z faktu, że „rąbek mapy nam wzeszedł” Czechowicz wyprowadza ideę podjęcia krucjaty:

chłop czy kto inny z żołnierskich onuc

to u nas rycerz to u nas konung

nie nazywajcie mi go sołdatem

bo jeśli idzie to na krucjatę

Celem tej krucjaty jest zrealizowanie pragnienia, by „błysnęły chrześcijańskie krzyże” z „kijowskich soborów i ławr” i by nastał:

drugi wiek jagielloński zwycięski

złoty czas wielkiego pokoju wiek

Ten szczególny mesjanizm znalazł również swoje odbicie w praktyce translatorskiej Czechowicza. W liście do Władysława Sebyły z 10 grudnia 1932 roku przy okazji propozycji umieszczenia w piśmie „Zet” stałej kolumny publikującej przekłady poezji ukraińskiej i białoruskiej pisał, że „braterstwo ludów winno się zamanifestować przede wszystkim w stosunku do tych, którzy są młodszymi braćmi.” Tłumaczenia z ukraińskiego stanowią bardzo duży odsetek translatorskiego dorobku autora nuty człowieczej - porównywalny z liczbą przekładów z języka rosyjskiego (który znał dobrze jeszcze z czasów nauki w carskiej szkole). Oczywiście nie tylko mesjanizm był przyczyną tego zainteresowania literaturą ukraińską. Z całą pewnością wpływ na to miały również osobiste kontakty poety z językiem i kulturą Ukraińców. Przez kilka lat pracował w szkołach we Włodzimierzu Wołyńskim i okolicach, jego siostra Katarzyna po ślubie z Aleksandrem Głuszewskim zamieszkała w Brodach koło Lwowa, gdzie poeta często ją odwiedzał. Ciekawym świadectwem tych kontaktów z kulturą polsko-ukraińskiego pogranicza jest humoreska dramatyczna Szczęście w nieszczęściu z 1938 roku, w której Czechowicz zabawił się w „pomieszanie języków” - polskiego, angielskiego i ukraińskiego. Kultura naszych najbliższych sąsiadów była również w orbicie zainteresowań poetów i pisarzy z jego najbliższego kręgu - takich jak chociażby Kazimierz Andrzej Jaworski, twórca i redaktor chełmskiej „Kameny” czy „naznaczony Ukrainą” Józef Łobodowski.

Warto wspomnieć o jeszcze jednym ciekawym świadectwie więzi łączących lubelskiego poetę z literaturą ukraińską. Otóż w wielkanocnym numerze „Expressu Lubelskiego” z 1927 roku znaleźć można tekst zatytułowany Paradoks Wielkiej Nocy podpisany „Iw. Modryj”, a pod nim informację: „z ukraińskiego tłumaczył S.C.” Tych inicjałów używał Józef Czechowicz od 1924 roku, kiedy to zajął w redakcji „Expressu Lubelskiego” miejsce ciężko chorego brata Stanisława, który musiał wyjechać na leczenie do Zakopanego i Meranu. Używał go w zasadzie do końca życia, zwykle przy okazji publikowania w wyżej wspomnianym dzienniku. Choć Paradoks Wielkiej Nocy to przypadek szczególny, to przesuwa nam jednak datę zainteresowania literaturą ukraińską u Czechowicza o co najmniej 5 lat wstecz (do tej pory datę tę wyznaczano ok. 1932 roku, kiedy to poeta zaczął publikować pierwsze przekłady z ukraińskiego). O ile tłumacza łatwo jest zidentyfikować, to z autorem sprawa jest bardziej skomplikowana. Nie udało mi się do tej pory uzyskać informacji o jakimkolwiek literacie ukraińskim tworzącym przed 1927 rokiem o takim nazwisku bądź pseudonimie. Kwestię autorstwa można jednak rozstrzygnąć jeszcze inaczej. Otóż w Archiwum Państwowym w Lublinie zachował się Kwestionariusz autorski Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego Oddziału Sztuki i Kultury, wypełniony własnoręcznie przez Czechowicza 1 sierpnia 1923 r. W tym kwestionariuszu młody poeta jako swój pseudonim wpisał „Iwan Modry”. Wygląda więc na to, że to właśnie autor Poematu o mieście Lublinie ów Paradoks Wielkiej Nocy napisał. Pytanie o przyczyny tej piętrowej mistyfikacji pozostaje jednak otwarte - przede wszystkim, dlaczego Czechowicz opublikował ten tekst jako rzekomy przekład z ukraińskiego? Nie można oczywiście wykluczyć jakichś przyziemnych powodów (choćby pomyłki w druku) czy nawet żartu, ale mogą być też inne, nieco głębsze powody.

Przyjrzyjmy się samemu tekstowi. Paradoks Wielkiej Nocy opowiada o pewnym nędzarzu, który na brudnej szybie swego mieszkania widzi zjawę ukochanej kobiety. Czechowicz podejmuje próbę „stenografowania” myśli bohatera. W tym swego rodzaju „strumieniu świadomości” odkrywa, że pod wpływem głodu wizję ukochanej wypiera gnat - kość, jaką zwykle rzuca się psom. To groteskowe zestawienie zostaje mocno wyeksponowane w finale, w którym tę szczególną relację miłości i gnata starają się zrozumieć ludzie syci, cieszący się właśnie świątecznymi potrawami. Sam temat również wydaje się zatem uniwersalny, akcja tej opowieści dzieje się w jakimś polskim miasteczku, nie ma w niej śladu realiów ukraińskich, trudno zatem w samej treści znaleźć uzasadnienie dla podpisania tekstu jako przekładu z ukraińskiego. Jednocześnie jednak podpis taki wprowadza z jednej strony pewien dystans wobec tekstu (czytelnik mógł czytać Paradoks w oderwaniu od polskiego kontekstu, umieścić akcję gdzieś na Ukrainie), z drugiej z kolei może zwracać uwagę na zbliżoną sytuację obydwu nacji, na swego rodzaju „braterstwo ludów”, gdy żołądki zaczynają zastępować serca. Oczywiście trudno te hipotezy w jakikolwiek sposób zweryfikować, nie przypadkiem autor skazał nas na domysły kończąc swój rzekomy przekład zdaniem: „Miłość i gnat? Co on przez to chciał powiedzieć?”

Wśród przyswojonych polszczyźnie przez Czechowicza autorów ukraińskich dominują poeci czy pisarze jemu współcześni i ci z początku XX wieku, ale przetłumaczył również dwa wiersze Tarasa Szewczenki. Łącznie przełożył na polski 48 utworów - w znacznej większości poetyckich. Najchętniej sięgał po twórczość O.Olżycza, Jewhena Małaniuka i Pawła Tyczyny. W przypadku tego ostatniego planował nawet wydanie osobnego tomiku ze swoimi tłumaczeniami jego wierszy. Ola Hnatiuk w charakterystyce Czechowicza jako tłumacza z ukraińskiego zauważyła:

Pochodzący z Lublina Józef Czechowicz (…) był jednym z najznakomitszych tłumaczy poezji ukraińskiej w okresie międzywojennym. Jego przekłady przemawiają do czytelnika zapewne dlatego, że Czechowicz wybierał poetów bliskich sobie pod względem sposobu obrazowania.

Wydaje się, że obok bliskości sposobu obrazowania ważnym powodem sięgnięcia po tę twórczość było poczucie wspólnoty losów Polaków i Ukraińców. Czechowicz niezwykle mocno odczuwał życie w cieniu „grozy tatarskiej” wiszącej nad II Rzeczpospolitą, pojawiający się na przykład w twórczości Małaniuka „wiatr z Pontu” wydaje się być świadectwem podobnych przeczuć. Świadomy i mocno odczuwający wspólne zagrożenie wiszącego nad obydwoma narodami autor Poematu o mieście Lublinie był jednym z tych, którzy konsekwentnie budowali porozumienie pomiędzy polskimi a ukraińskimi elitami artystycznymi. Te swoje działania wpisywał w projekt swego rodzaju Nowej Unii Lubelskiej, która podzieliła co prawda los szlachetnie utopijnych projektów i nigdy nie została zrealizowana. Z tej jednej z Atlantyd poety ocalała jednak spora garść tłumaczeń - świadectw szerszego, bardzo interesującego, choć wciąż mało rozpoznanego polsko-ukraińskiego literackiego dialogu.

Sebastian Klonowicz, Ziemie Rusi Czerwonej (Roxolania), przekład L. Kondratowicza [W. Syrokomli], Złoczów [ok. 1913], s. 35-36.

W. Panas, Wokół Czechowicza: o prowincji, Lublinie i samotności artysty, „Scriptores” 2009, nr 37, Panas - Lublin jest księgą, t. 2, Czytanie Czechowicza, s. 64.

J. Czechowicz, Poemat o mieście Lublinie, [w:] idem, Pisma zebrane, t. 3, Utwory dramatyczne, red. J. Nowakowska, J. Cymerman, Lublin 2011, s. 126.

Chodzi o utwór Piłsudski („Na brwiach - nagłych jak ciosy…”) opublikowany w tomie Józef Piłsudski w poezji. Antologia, Lublin 1924, pierwsza część wiersza ukazała się w „Expressie Lubelskim” 11 sierpnia 1924 roku.

Cyt. za: J. Czechowicz, Pisma zebrane, t. 1, Wiersze i poematy, oprac. J. F. Fert, Lublin 2012, s. 104.

J. Broniewska, W ZNP, [w:] Spotkania z Czechowiczem. Wspomnienia i szkice, zebrał i oprac. S. Pollak, Lublin 1971, s. 381.

Wsłuchani w tętno polskich serc…, „Dziennik Lubelski” 1932, nr 1 (1.06), s.1.

S.C. [J. Czechowicz], Echa mowy Niezabytowskiego, „Express Lubelski”, 2.12.1926r., s. 4.

J. Czechowicz, Romantyzm, rękopis przechowywany w Muzeum Lubelskim - Oddziale Literackim im. Józefa Czechowicza w Lublinie, sygn. 39/R.

J. Czechowicz, Pisma zebrane, t. 8, Listy, oprac. T. Kłak, Lublin 2011, s. 292.

Cyt. wg J. Czechowicz, Pisma zebrane, t. 1, Wiersze…, s. 252-253.

Ibidem.

Ibidem.

Podobnie uważa Ola Hnatiuk, według której źródłem zainteresowania poezją ukraińską u Czechowicza był właśnie wpływ idei mesjanistycznych - zob. Prolog, nie epilog… Poezja ukraińska w polskich przekładach (pierwsza połowa XX wieku), pod red. O. Hnatiuk i K. Kotyńskiej, Warszawa 2002, s. 49-51.

J. Czechowicz, Pisma zebrane, t. 8, Listy, s. 231.

Zob. ibidem.

O. Hnatiuk, O tłumaczeniach poezji ukraińskiej, [w:] Prolog, nie epilog… Poezja ukraińska w polskich przekładach (pierwsza połowa XX wieku), pod red. O. Hnatiuk i K. Kotyńskiej, Warszawa 2002, s. 49-50.

Pisałem o tym w szkicu Jagiellońska Polska i stepowa Hellada - Czechowicz tłumaczy Małaniuka, „Akcent” 2011, nr 2, s. 82-87.

Zob. E. Kołodziejczyk, Czechowicz-najwyżej piękno. Światopogląd poetycki wobec modernizmu literackiego, Kraków 2006, s. 100-106, a także J. Cymerman, Wielkie Księstwo Józefa Czechowicza, [w:] Miłosz -Czechowicz. Lektury paralelne, pod red. A. Tyszczyka, U. Wieczorek, A. Zińczuk, Lublin 2011, s. 108-122.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron