NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO


Wspomnę tu o dwóch młodzieńcach. Dwaj bracia, jeden dobry, drugi - zobaczymy. Ten dobry, Stanisław, wierzył i chciał być dobrym. Wiedział, że jest stworzony nie dla ziemi, ale dla nieba. Paweł myślał tylko o tym, by się bawić. I do tego rozwiązłego życia chciał wciągnąć Stanisława, bezskutecznie. Więc gniewał się na niego, kpił z jego pobożności, na ziemię rzucił, bił, kopał. Długie miesiące to trwało. Stanisław zachorował. Prosił o księdza, o komunię, św. Paweł odmówił. Co będzie? Stanisław modli się. Bóg go nie opuszcza. Św. Barbara przynosi mu komunię, św. Maryja go odwiedza z Dzieciątkiem Jezus na rękach... O tych objawieniach, jako autentycznych, jest mowa w procesie kanonizacyjnym. - Stanisław wraca do zdrowia. Widzi, że będzie mógł wykonać polecenie Maryi: wstąpi do zakonu 00. Jezuitów. Kiedy już czuje się na siłach, ucieka z Wiednia do Augsburga, potem do Dillingen, a potem, pieszo, do Rzymu, 1180 km.

W nowicjacie był tylko 10 miesięcy. Umarł w dniu Wniebowzięcia Matki Boskiej, 15 sierpnia 1568r. Trzeba wierzyć i trzeba chcieć! Taki jest nasz Święty!

A Paweł? Czy będzie dalej szalał. A może się nawróci? Tak. To chyba Stanisław wyprosił mu w niebie łaskę nawrócenia. Kiedy się dowiedział, że Staś umarł, zapłakał. Pierwszy raz, po długim czasie, płakał. Żałował, że brata swego maltretował i bił. Kiedy wrócił do Polski, myślał już poważnie. Był bogaty. Czy się ożeni? Założy rodzinę. Nie. Chodził do kościoła. Majątek otrzymany po rodzicach, przeznaczył na dobre cele: dawał jałmużnę ubogim, wybudował szpital dla chorych, wybudował klasztor i kościół dla Braci Mniejszych z zakonu św. Franciszka. Sam pokutował i wciąż przepraszał Boga za grzechy młodości. Lata szły. Paweł miał już 60 lat. Nie wstydzi się swojej wiary. Odmawiał różaniec. Co więcej: pragnął wstąpić do zakonu 00. Jezuitów, aby umrzeć tam, gdzie umarł. Stanisław. Ale, czy go przyjmą? Przecież ma już wiek i zdrowie słabe! Ze względu na Stanisława został przyjęty. Pracował, służył... Pewnego dnia przyszła gwałtowna gorączka. O. Jakub Cieleski wyspowiadał go po raz ostatni. Paweł umarł ze znakiem wiary i głębokiej pobożności. Umarł 13 listopada. I ten dzień, powiedzmy, odstąpił bratu Stanisławowi na odbieranie czci w kościele. Bez tego Stanisław byłby w kłopocie, bo sam umarł 15 sierpnia, a dzień ten, jak wiemy, jest poświęcony czci Maryi Wniebowziętej. - Czy ci dwaj bracia spotkali się w niebie? Wyroki Boże są nam nieznane. Ale po ludzku sądząc, możemy powiedzieć: tak! Stanisław był poważny i rozsądny od początku. Paweł ze swym dzikim roztrzepaniem zerwał, gdy śmierć brata otworzyła mu oczy. Stał się roztropnym w drugiej części swego życia. Nigdy nie jest za późno, gdy się pracuje dla Boga z tej strony grobu!

Ks. F Ziebura Homilie - Rozważania liturgiczne na niedziele i święta A.B.C



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron