Cykl artykułów o metodzie Alfreda Tomatisa


0x08 graphic
0x01 graphic

1. Poród bez obaw i bólu z Mozartem i chorałami gregoriańskimi

To co wyróżnia niektóre kliniki położnicze to nie tylko ultranowoczesne wyposażenie - urządzenia do znieczuleń, monitory itd., ale również to, że poród odbywa się przy muzyce, a także kobiety przygotowując się do porodu słuchają muzyki Mozarta filtrowanej w odpowiedni sposób.

Nowa metoda nieinwazyjna

Odkrycie profesora Tomatisa, francuskiego lekarza często wzbudzają kontrowersje i są uważane za zbyt innowacyjne, zaskakują lub wręcz irytują. Najczęściej jednak napotykają na obojętność i brak odzewu.

Na przekór wszystkim, Profesor Klopfenstein z kliniki położniczej w Vesoul (Francja) dostrzegający znaczenie warunków w jakich odbywa się poród i zabiegający o ich poprawę, zwrócił się do Profesora Tomatisa - autora niezwykłego odkrycia.

Profesor Tomatis, którego badania są wykorzystywane na całym świecie, zainstalował swoje elektroniczne urządzenia - "elektroniczne uszy" w klinice położniczej i zastosował muzykę Mozarta i chorały gregoriańskie.

Zastosowanie muzyki przyniosło widoczne zmiany i w klinice zapanował prawdziwy entuzjazm. Porody stały się krótsze, łatwiejsze, noworodki były bardziej ożywione, toniczne, lepiej śpiące, nie płaczące po nocach, bardziej wsłuchujące się w swoje mamy.

Niektóre matki przeszły przygotowującą do porodu stymulację audio-psycho-lingwistyczną. Jedna z mam tak opowiadała jaki wpływ miała muzyka na jej dziecko jeszcze nienarodzone: „Joanna mniej intensywnie się ruszała, wydawała się być spokojniejsza. Chyba usypiała podczas chorałów gregoriańskich” (potwierdzają to badania uderzeń serca płodu).

Ponadto warto dodać, że umieralność noworodków w tej klinice po zastosowaniu metody Tomatisa spadła do zera w ciągu dwóch ostatnich lat, podczas gdy w okolicznych szpitalach wynosiła ona 13 na 1000. Cyfry mówią same za siebie.

Metoda pomaga zmniejszyć niepokój, z którymi borykają się ciężarne kobiety.

Dane pokazują, że dzięki zastosowaniu metody treningu słuchowego, porody trwają krócej. Kobiety po seansach są mniej spięte i bardziej współpracujące. Potrafią odprężyć się pomiędzy kolejnymi skurczami. Dzięki metodzie zmniejszyła się też ilość cesarskich cięć, a także zaobserwowano więcej prawidłowych ustawień płodu - główką do przodu.

W specjalistycznej klinice wcześniaków w Monachium profesor Rigen również używa elektronicznego ucha i mógł on porównać efekt stymulacji na 3 wcześniakach, z których każdy ważył poniżej 1 kilograma.

Pierwszy poddany został tradycyjnym metodom leczenia - serce biło mu wolniej, leżał bez ruchu. U dwóch pozostałych stymulowanych metodą Tomatisa puls wynosił 140, były bardziej ożywione, rozbudzone a jeden z nich próbował podnosić główkę.

Wyniki wskazują, że żyjemy przez i dzięki naszym uszom bardziej niż nam się to wydaje. Ucho, wyjaśnia Prof. Tomatis uwarunkowuje naszą równowagę fizyczną i psychiczną, a także sposób komunikowania się. Słuchanie jest głównym stymulatorem naszej energii psychicznej, naszej koordynacji, harmonijnego działania naszego organizmu. Ten kto potrafi słuchać, kto ma dobrze wykształconą uwagę słuchową , lubi śpiewać, ten również dobrze czuje się i rozwija.

Dobrze wykształcona uwaga słuchowa jest szczególnie ważna dla śpiewaków - śpiewamy dzięki naszym uszom. Jeśli zaburzymy nasz słuch, na przykład poprzez nałożenie filtrów, nawet profesjonalista nie będzie mógł śpiewać. Wielu znanych śpiewaków zaniepokojonych o swoją karierę z zaburzeniami słuchania przychodziło do prof. Tomatisa, aby ratować swój głos. Niektórzy z nich na przykład Maria Callas czy Till (który zawiesił swoją karierę gwiazdy operowej na 17 lat) po stymulacji metodą Tomatisa ponownie wracało na scenę.

Ta sama metoda stymulacji muzyką umożliwia kobietom ciężarnym nie tylko pozbycie się lęku, niepokoju, ale również pozwala na koordynację uwagi i relaksację a także lepsze słuchanie i poddawanie się zaleceniom położnych co ułatwia poród.

Ale na czym polega istota metody Prof. Tomatisa?

Profesor Tomatis prowadził wieloletnie badania nad pracą ucha, słuchem i śpiewem. Będąc specjalistą od analizy dźwięku, rytmu, odkrył echografię medyczną - zminiaturyzowany aparat pozwalający odkryć guzy, opatentowany w 1950 roku.

Następnym odkryciem profesora było "ucho elektroniczne". Jest to aparat rejestrujący i filtrujący dźwięki stosowany w celach psychoterapeutycznych. Słuchanie tych dźwięków usprawnia pracę mięśni ucha i zmniejsza niedosłuch zwłaszcza jeśli ma on podłoże emocjonalne. W centrum Tomatisa w Paryżu pojawiają się różnorodni pacjenci nie tylko osoby z problemami związanymi z niedosłuchem lub kłopotami z głosem, ale również ludzie z zaburzeniami mowy, problemami z koncentracją, problemami szkolnymi, psychologicznymi itd.

Poprzednio uznawano, że dziecko rodzi się głuche i zaczyna słyszeć dopiero kilka tygodni po porodzie. Prof. Tomatis natomiast zauważył, że dziecko słyszy głos matki jeszcze przed urodzeniem. Jest to głos filtrowany (ponieważ odbierany w środowisku wodnym) przekazywany jest drogą kostną przez miednicę, która działa jak pudło rezonansowe. Profesor studiował ten problem, badał filtry i stwierdził, że w takich warunkach przekazywane są wyłącznie wysokie dźwięki. Potwierdzają to badania innych naukowców.

Rezultaty badań przeprowadzonych w klinice położniczej w Vesoul we Francji:

kobiety bez przygotowania

szkoła rodzenia

metoda Tomatisa

średni czas porodu

4 godz.

3,3 godz.

3,3 godz.

cięcia cesarskie

15%

13%

4%

porody naturalne

50%

46%

60%

Przeprowadzone badania i eksperymenty w kilku klinikach położniczych pozwoliły na opracowanie programu specjalnie dla kobiet w ciąży przygotowującego do porodu.

W programie tym uczestniczą też przyszli ojcowie.

2. Słuchanie to życie

Terapia słuchowa prof. Tomatisa to jedna z najbardziej zaawansowanych metod wyzwalania naszego potencjału a także diagnozowania problemów psychiki i ciała.

Profesor Alfred Tomatis - lekarz, psycholog i nauczyciel - przez ponad 50 lat badał funkcje i role jakie ucho odgrywa w naszym rozwoju fizycznym i emocjonalnym. Odkrycie tzw. Efektu Tomatisa - tj. zasady , że możemy powiedzieć tylko to co może usłyszeć ucho - zostało ogłoszone przez Francuską Akademię Nauk Ścisłych i Medycyny w 1957 roku i stało się podwaliną nowej interdyscyplinarnej nauki : audio - psycho-fonologii.

Profesor Tomatis wraz z wynalezieniem tzw. "elektronicznego ucha", stworzył również podstawy nowej terapii, która jest wykorzystywana w ponad 200 ośrodkach na całym świecie. Pokazując wpływ jaki ma słuchanie zarówno na nas samych, jak i na innych, profesor Tomatis pomaga nam zrozumieć jak silnie i znacząco na nasze życie może wpłynąć poprawa naszych umiejętności słuchania.

Ucho to coś więcej niż tylko narząd słuchu.

FUNKCJE UCHA

Jedną z pierwszorzędnych i podstawowych funkcji jest

  1. Dostarczanie energii do mózgu w celu konwersji dźwięków oraz przetwarzania wibracji i ruchów ciała w impulsy elektryczne. Ucho jest odpowiedzialne za dostarczenie ponad 80% wszystkich impulsów jakie docierają do mózgu za pośrednictwem zmysłów.

  2. Drugą podstawową funkcją ucha jest odczuwanie przestrzeni oraz kontrola ruchów i położenia ciała

  3. Słuchanie to dopiero trzecia w kolejności funkcji ucha, które rozwija się stosunkowo późno w życiu płodowym człowieka, a jej brak nie umożliwia przystosowania się do życia.

Wszystkie wyżej wymienione funkcje są monitorowane poprzez system komórek w uchu wewnętrznym. Ucho wewnętrzne składa się z kanału i ciała ślimakowatego. Organy te są wyspecjalizowane w informowaniu organizmu o środowisku zewnętrznym, orientowaniu organizmu w przestrzeni w celu adaptacji i interakcji ze środowiskiem. Ciała włoskowate w kanale służą do "słuchania", tj. są receptorami ruchów ciała - ruch każdego mięśnia funkcjonującego w organizmie znajduje się pod kontrolą tych komórek. Ten niezwykle wrażliwy system pozwala na utrzymanie równowagi, właściwej postawy ciała oraz odpowiada za harmonię naszych ruchów.

Komórki ciała ślimakowatego odpowiadają za percepcję i analizę dźwięków. W szczególności wyczulone są one na dźwięki o wysokiej częstotliwości . Warto tutaj podkreślić fakt, że za rozwój mózgu odpowiada nieskończona liczba bodźców docierających ze wszystkich zmysłów,

a z nich ponad 80% to bodźce słuchowe. W tym kontekście wczesny rozwój ucha ma niezwykłe znaczenie. Już w pierwszych tygodniach życia płodowego rozwija się orientacja w przestrzeni. Całkowity rozwój ucha dokonuje się już po 4 ½ miesiącach ciąży, podczas gdy pełny rozwój mózgu dokonuje się dopiero po 42 tygodniach.

Profesor Tomatis postrzega ucho jako główny narząd odpowiedzialny za nasze zmysły i postawę ciała, a jego główną funkcję widzi w "nastrojeniu" organizmu na słuchanie. Takie dostrojenie wyzwala w organizmie maksymalne nastawienie na percepcję, a cały organizm może wówczas harmonijnie dostosować się do środowiska zewnętrznego.

Innymi słowy, tylko kiedy nasz organizm jest w "pozycji słuchającej", może być w pełnej harmonii ze środowiskiem a poprzez to jest w stanie myśleć, uczyć się, przetwarzać dane. Kiedy nasze zmysły nie współgrają ze sobą, nasza percepcja samych siebie i świata na zewnątrz jest niespójna. Widać to dobrze na przykładzie osób cierpiących na dysleksję: problemy z przetwarzaniem danych sensorycznych nie tylko wpływają ujemnie na ich proces uczenia się, ale również na ich proces koordynacji ruchów i komunikowanie się z otoczeniem.

Wiadomo również o bardzo istotnym wpływie rozwoju sensomotorycznego na rozwój emocjonalny i umysłowy dziecka.

Profesorowi Tomatisowi udało się zastosować "metodę treningu słuchowego" w celu pobudzenia ogólnego rozwoju psychicznego, a także jako terapię w takich zaburzeniach jak dysleksja, jąkanie się, autyzm, depresja a także w przypadku kłopotów ze stresem, problemów szkolnych, epilepsji, wylewów.

ZNACZENIE SŁUCHANIA DLA PRAWIDŁOWEGO ROZWOJU ORGANIZMU

W jaki sposób dokonuje się u dziecka budowanie własnego "ja"? Zobaczyliśmy już jak nasze zmysły w interakcji ze światem fizycznym dają nam poczucie własnego ciała. Naturalne jest to, że początkowo największy wpływ na budowanie "ja" dziecka mają rodzice.

Profesor Tomatis twierdzi wręcz, że dzieje się to już od momentu poczęcia. Badania medyczne potwierdziły fakt, że nienarodzone dziecko słyszy głos matki już w czwartym miesiącu ciąży. Profesor Tomatis występował z takim twierdzeniem już od ponad 50 lat, podkreślając żywotną rolę głosu matki w rozwoju fizjologicznym i psychologicznym dziecka. Głos matki, przenoszony głównie poprzez system kostny, jest bogaty w dźwięki o wysokiej częstotliwości, co stanowi podstawowe źródło bodźców koniecznych dla rozwoju systemu nerwowego. Na poziomie emocjonalnym zaś głos matki dostarcza dziecku poczucie bezpieczeństwa.

Po narodzinach dziecko natychmiast rozpoznaje głos matki, chociaż słuchanie staje się trudniejsze gdyż ze słuchania w środowisku wodnym musi się ono przestawić na słuchanie w środowisku gazowym. Zmiana środowiska przewodzenia dźwięków zmusza dziecko do skorzystania po raz pierwszy z ucha środkowego. Rozwój i kształcenie się słuchu - tak aby był on w stanie otworzyć się na wszystkie 11 oktaw głosu ludzkiego - zajmie dziecku około 10 lat. Rozwój tej umiejętności zależy w dużej mierze od chęci słuchania i może być poważnie zakłócony w przypadku pojawienia się problemów komunikacyjnych z rodzicami.

Prof. Tomatis uważał, że podczas gdy związek matki z dzieckiem jest bardziej poczuciem jedności, to poszukiwanie głosu ojca wyzwala w dziecku potrzebę kontaktów społecznych. Głos matki zapewnia dziecku miłość, życie, poczucie bezpieczeństwa, podczas gdy głos ojca zapewnia chęć odgrywania aktywnej roli w środowisku społecznym.

Łącznik np. o elektronicznym uchu

"Elektroniczne ucho" prof. Tomatisa pokazuje, jak zakłócona komunikacja z rodzicami wpływa na zaburzenia funkcji słuchania. Na przykład w przypadku napięć pomiędzy matką i dzieckiem, dziecko może "zablokować" ucho na wysokie częstotliwości, które kojarzone są z głosem matki, blokując się tym samym na jej emocjonalność.

W przypadku konfliktu z ojcem, blokadzie ulegają dźwięki o średniej częstotliwości.

Wykresy testu słuchowego jednoznacznie wskazują czy złość jest powstrzymywana.

Takie zaburzenia mogą być powodem problemów w innych obszarach np. problemy z koncentracją, pamięcią, ortografią, poczuciem bezpieczeństwa. Zaburzenia w wykresie dźwięków o niższej częstotliwości wskazują na brak "umocowania" na poziomie fizyczności. Test słuchu wskaże również na zaburzenia emocjonalne.

Poszczególne zakresy częstotliwości odnoszą się do odpowiednich części układu kostnego lub określonych organów ciała. Postawa naszego ciała wiele mówi, o naszym słuchaniu.

Idealna - z punktu widzenia słuchania - postawa ciała, tj. przy wyprostowanym kręgosłupie jest bardzo często zdeformowana. Im bardziej musieliśmy w dzieciństwie "zamykać nasze słuchanie" tak aby się chronić, tym bardziej odcinaliśmy się od świata aż do ryzyka całkowitej koncentracji na sobie.

Dojrzałe słuchanie, które różni się od dobrego słuchu, jest warunkiem skutecznej komunikacji z innymi oraz z samym sobą.

Dojrzałe słuchanie oznacza obiektywną percepcję rzeczywistości. Pytanie jakie można sobie tutaj postawić mogłoby brzmieć następująco: "Czy faktycznie słuchamy innych, czy też może nasze słuchanie jest zniekształcone poprzez bagaż własnych doświadczeń emocjonalnych. I jak można temu zaradzić?".

Nabranie dystansu wobec naszych własnych stanów emocjonalnych może okazać się niezwykle trudne do uzyskania. W takich momentach z pomocą przychodzi odpowiednia terapia, uświadamiając nam nieuświadomione do tej pory traumatyczne przeżycia. Niezwykle ważną rolę odgrywają tutaj terapie wspierające, jednocześnie olbrzymie znaczenie ma również terapia głosu, postawy ciała, która odblokuje "zmagazynowane" napięcia. W tym celu została stworzona terapia słuchowa (trening uwagi słuchowej).

Podczas słuchania muzyki przetwarzanej przez elektroniczne ucho, zmusza się niejako ucho pacjenta do odpowiedniej reakcji. Taka stymulacja wpływa korygująco na zaburzenia słuchania oraz zmusza ucho do prawidłowego funkcjonowania, tak aby mogło przekazywać bodźce do mózgu i w ten sposób stymulować procesy umysłowe. Równocześnie praca ośrodków systemu nerwowego odpowiedzialnych za sprawne funkcjonowanie całego organizmu ulega harmonizacji. Na poziomie emocjonalnym terapia zmniejsza poczucie stresu i napięcia. Dojrzałe słuchanie pozwala też rozwijać wyższy poziom świadomości.

3. Uzdrowiony przez muzykę

Lekarze powiedzieli rodzicom Luck'a, że ich syn będzie miał zawsze psychikę trzymiesięcznego dziecka. Przerażeni tym co usłyszeli, nie mogąc pogodzić się z tym, zaczęli szukać pomocy.

Dziś Luck bez problemów krząta się po domu, wita z uśmiechem przychodzących gości, jest w stanie czytać i komunikować się z otoczeniem.

Czas jaki minął od momentu kiedy specjaliści stwierdzili upośledzenie u dziecka Państwa Smiths (po skomplikowanym porodzie wszyscy jednomyślnie oszacowali, że dziecko nigdy nie będzie w stanie chodzić ani mówić) to okres ciągłej walki o odpowiednią terapię dla syna, walki o jakikolwiek postęp w jego rozwoju.

Państwo Smiths najpierw trafili do Instytutu w Filadelfii. Luck miał wówczas 4 lata. Nie mógł jeść, przełykać, nie mówiąc już o samodzielnym ubieraniu się, mówieniu czy chodzeniu. Bardzo kosztowna terapia zaproponowana przez Instytut opierała się na usprawnianiu kończyn poprzez codzienne ośmiogodzinne ćwiczenia. Leczenie trwało 2 lata. Chociaż Luck poczynił postępy, to wciąż nie było zasadniczych zmian w jego rozwoju. - „W końcu usłyszeliśmy o profesorze Tomatisie z Centrum Audio-Pycho-Fonologii w Paryżu i jego metodzie opartej na słuchaniu muzyki, głównie Mozarta i śpiewów gregoriańskich, pobudzającej pracę ucha środkowego i mózgu.

„Niewiele wówczas nam to mówiło, ale chwytaliśmy się wszystkiego” - opowiadają rodzice Luck'a. - „Gdy przyjechaliśmy do Paryża syn miał 9 lat. Wykazywał tendencje autystyczne, brak kontaktu wzrokowego, nerwowe tiki, nie mówił. Prowadzony, był w stanie poruszać się ale brak było koordynacji ruchów.

Prof. Tomatis: „Zmiana nastąpiła już w pierwszym tygodniu. Przed gmachem Centrum znajdują się wysokie schody. Luck chwycił za poręcz i wspierany na moim ramieniu zszedł z nich. Choć wydawać się może, że to tak niewiele, to jednak znaczyło to bardzo dużo. Pełne zaskoczenie! Po 15 dniach położył mi rękę na kolanie i rzekł: „Mamo”. Nigdy wcześniej tego nie robił. To było wspaniałe. Później wraz z kontynuowaniem stosowania metody, zmiany następowały sukcesywnie.

Całe to zdarzenie pociągnęło ze sobą w konsekwencji powstanie dwóch dużych ośrodków w Londynie i Edynburgu. Stosuje się tam metodę prof. Tomatisa w leczeniu przypadków upośledzeń umysłowych, stanów depresyjnych, zaburzeń neurologicznych, problemów szkolnych typu: dyslekcja, dysgrafia, zaburzenia uwagi i koncentracji.

„-Pracując przez dwa lata w Londynie i ponad trzy lata w Centrum Tomatisa w Paryżu mogłam przekonać się o skuteczności metody jeszcze niestety zupełnie nierozpowszechnionej w Polsce. Pomimo, że od pewnego czasu działają u nas ośrodki audio-psycho-fonologii nadal mało kto wie co to jest „elektroniczne ucho”- mówi Małgorzata Szurlej z warszawskiego ośrodka APF „Espace”

„Elektroniczne ucho” jest aparatem opracowanym przez Prof. Tomatisa i służy do reedukacji uwagi słuchowej. Jest to idealny model ludzkiego ucha, który pozwala „wyćwiczyć” ucho pacjenta w taki sposób, aby mogło pracować bez zakłóceń. Ćwiczenia stymulują centralny system nerwowy, a w szczególności korę mózgową, która jest odpowiedzialna za procesy myślenia. Stymulacja ucha odbywa się poprzez dźwięki o określonej, zróżnicowanej częstotliwości.

Dźwięki te są odpowiednio filtrowane w zależności od indywidualnych wymogów i potrzeb. Mogą one zarówno stymulować funkcje organizmu, jak i pomóc w relaksacji osobie słuchającej. W metodzie Prof. Tomatisa wykorzystana została muzyka poważna oraz dźwięki mowy ludzkiej.

Badania Prof. Tomatisa zostały uznane i potwierdzone przez Paryską Akademię Medyczną oraz Francuską Akademię Nauk w 1957 roku. W Polsce prace Prof. Tomatisa są wykorzystywane przez Centrum Audio-Psycho-Fonologii „Espace” od 2000 roku.

4. Terapia czaszkowo-krzyżowa

Wyobraźmy sobie, że nasz mózg wypełnia puszkę czaszki całkowicie, tzn. dotykając jej ścian. Można przypuścić, że każde, najlżejsze nawet uderzenie, czy też ruch głowy, oddziaływałoby bezpośrednio na delikatną tkankę nerwową, wywołując zapewne trudne do przewidzenia skutki, zbliżone do wstrząsu mózgu. Aby tak się nie stało, organizm nasz wytworzył własne środki zaradcze: ten skomplikowany narząd „kąpie się” w płynie mózgowo-rdzeniowym, wytwarzanym przez znajdujące się w komorach mózgowia sploty naczyniówkowe. Powstaje on głównie poprzez filtrację części osocza krwi, w ilości ok. 0,5 cm3 na minutę i wypełnia przestrzeń pomiędzy samym mózgowiem a otulającą go błoną opony miękkiej, działając amortyzująco i chroniąc mózg przed przeciążeniami i drobniejszymi urazami. Aby z kolei ten zawieszony w płynie narząd nie „obijał się” o ściany czaszki, ewolucja wytworzyła też zbudowane z opony twardej struktury stabilizujące jego położenie. Płyn mózgowo-rdzeniowy wypełnia także cienki, workowaty kanał rdzeniowy, zbudowany z opon rdzenia kręgowego, działając i tu jako amortyzator pomiędzy wrażliwą tkanką nerwową rdzenia a ścianami kanału kostnego, utworzonego przez otwory kręgowe. Minimalna jego ilość znajduje się także w wąziutkim kanale środkowym, znajdującym się w samym środku rdzenia. Funkcje płynu mózgowo-rdzeniowego nie kończą się jednak na ochronie mechanicznej, jako że dzięki „bezpośrednim kontaktom” z układem krwionośnym dostarcza on tkance nerwowej również pewnych substancji odżywczych, jak też usuwa produkty przemiany materii, która w tkance nerwowej przebiega dość intensywnie. Płyn ten podlega cyklicznym procesom odnowy.

Płyn mózgowo-rdzeniowy przemieszcza się „tam i z powrotem” dzięki mechanizmowi tzw. „pompy czaszkowo-krzyżowej” powiązanej z rytmem oddechowym. W trakcie wdechu przepona kurczy się i obniża, kierując narządy wewnętrzne w stronę miednicy i krzyża, przy czym jednocześnie spłaszczają się fizjologiczne krzywizny kręgosłupa. Mechanizm ten wypycha płyn w kierunku czaszki. Komory mózgowia rozszerzają się przyjmują jego zwiększoną ilość, zaś powstające w ten sposób zwiększone ciśnienie śródczaszkowe powoduje, że kości czaszki oddalają się od siebie. Jest to tzw. „pompa krzyżowa”.

Podczas wydechu przepona rozkurcza się i unosi, pozwalając narządom wewnętrznym powrócić do ich naturalnego położenia.

Skutkiem tego nacisk na krzyż się zmniejsza, w miejscu tym powstaje podciśnienie umożliwiające powrót płynu „w dół”, komory mózgowia obkurczając się, wyciskając jego zwiększoną ilość, zaś kości czaszki ponownie zbliżają się do siebie. Ten z kolei mechanizm zwany jest „pompą czaszkową”.

W roku 1899 młody student osteopatii, William Garner Sutherland, badając czaszkę ludzką zaobserwował, że wygląd skostniałych połączeń pomiędzy jej poszczególnymi częściami, czyli tzw. Szwów czaszkowych, zbliżony jest do wyglądu łusek u ryby i sugeruje, że możliwe jest wykonywanie w nich minimalnych ruchów. Ponieważ obserwacja ta była sprzeczna z obowiązującą po dziś dzień doktryną anatomiczną, zrezygnował z dalszych badań, wracając do nich dopiero po 35 latach, już jako uznany autorytet.

Obmacując zarówno głowy pacjentów, jak i swoją własną stwierdził palpacyjnie, że czaszki zmniejszają i zwiększają swe zewnętrzne rozmiary w regularnych odstępach czasowych, w sposób wbrew pozorom niezgodny z rytmem oddechu. Ruchy te powiązał z zakładaną przez siebie ruchomością w szwach czaszkowych, dochodząc do wniosku, że zarówno wzajemne przesunięcia kości czaszkowych (np. w wyniku ucisku od zewnątrz) mogą wpływać na równowagę wewnętrzną organizmu, a przez to, na dalszą metę, prowadzić do zaburzeń stanu zdrowia.

Sutherland nazwał ten ruch rytmicznym impulsem czaszkowym (cranial rhytmic impulse - CRI), a później pierwotnym mechanizmem oddechowym. Jego zdaniem, każde uszkodzenie tego mechanizmu może stać się przyczyną choroby, ponieważ ma on całościowy wpływ na układ nerwowy, a w efekcie na układy regulacyjne, obejmujące wszystkie narządy.

Kiedy organizm ludzki znajduje się w stanie stresu, którego nie ma możliwości ani skutecznie rozładować , ani się do niego dostosować, mogą powstać tzw. dystorsje czaszkowe, będące odpowiednikami zablokowań w stawach układu ruchu. Polegają one na ograniczeniu lub wręcz zniesieniu ruchomości pomiędzy poszczególnymi kośćmi czaszki, co prowadzi do ograniczenia sprawności „pompy czaszkowo-krzyżowej”.

W rachubę wchodzą następujące przyczyny tych zaburzeń:

  1. Poród i związane z nim przeżycia o charakterze traumatyzującym (w tym także uszkodzenia okołoporodowe);

  2. Urazy fizyczne, w tym sportowe (szczególnie urazy głowy w wieku dziecięcym), komunikacyjne itp.;

  3. Urazy psychiczne;

  4. Nadmierne wysiłki fizyczne, psychiczne i intelektualne (jak wiadomo, napięcia psychiczne często przenoszą się na układ ruchu, w tym szczególnie na mięśnie karku i podstawy czaszki);

  5. Stres emocjonalny

  6. Przyczyny o charakterze chemicznym i biochemicznym (zatrucia, infekcje, szkodliwe pokarmy, alergie);

  7. Wpływy środowiskowe

Wskazania do terapii czaszkowo-krzyżowej:

  1. Przyczyny o charakterze przede wszystkim psychicznym, jak:

  1. Profilaktyka „choroby komputerowej” - zespołu obejmującego bóle karku, głowy i górnej części pleców, niekiedy bóle oczu i zaburzenia wzroku

  2. Zespoły bólowe, w tym przede wszystkim bóle głowy i migreny

Dystorsje czaszkowe mogą ponadto przyczyniać się do powstawania zaburzeń wzroku, słuchu i równowagi, schorzeń zatok przynosowych i ucha środkowego, zaburzeń emocjonalnych, mentalnych rozwojowych, (z tego też tytułu celowe jest, co potwierdziły badania psychologiczne, stosowanie jej u osób z nieznacznym niedorozwojem umysłowym).

Z tego też względu opracowana przez Sutherlanda, a zmodyfikowana do aktualnej postaci przez jego ucznia J. Upledgera terapia czaszkowo-krzyżowa może skutecznie pomagać w leczeniu wymienionych zaburzeń. Osoba poddająca się takim zabiegom przeważnie już po pierwszym spotkaniu czuje się „jak nowonarodzona”, pozbywa się bowiem tak powszechnego dziś szczególnie wśród osób pracujących umysłowo, odczucia „ciężkiej głowy”. Jest to zatem również doskonała metoda profilaktyczna mająca na celu zarówno uwolnienie się od stresów jak i likwidację napięć zarówno w ośrodkowym jak i obwodowym układzie nerwowym.

Terapię prowadzi Tomasz Grzymowski

Tel. 502 068 095

5. I Ty możesz zostać poliglotą!

Czy uwierzycie, że wszyscy urodziliśmy się poliglotami? Tak przynajmniej wynika z badań przeprowadzonych w ośrodkach audio-psycho-fonologii na całym świecie. Trudno doprawdy w to uwierzyć, gdy przypomnimy sobie bezpłodne godziny spędzone w szkole na lekcjach angielskiego, niemieckiego, francuskiego. „Jestem chyba kompletnie niezdolny/niezdolna” to jedyny wniosek jaki, przyznacie sami przychodził wam do głowy. Tyle się przecież zwykło mówić o predyspozycjach lingwistycznych lub ich braku. Tymczasem......to nieprawda!

Ci, którzy mają problemy z opanowaniem języków obcych nie są niezdolni, oni po prostu źle słuchają, a właściwie to słuchają, ale tak naprawdę nie słyszą. Tak jak można patrzeć i nie widzieć, tak samo można słuchać mając „zamknięte” ucho. Nie tędy droga. We „wsłuchiwaniu się” ukryta jest cała tajemnica bycia poliglotą, a tego podobno może nauczyć się każdy.

Jeśli zwiększy się automatycznie nasza zdolność mówienia tym językiem.

Zauważyliście na pewno, że język angielski w ustach Hiszpana czy Francuza wcale nie brzmi „angielsko”, ale czy podejrzewaliście, że za wszystko odpowiedzialne są nie pokrywające się częstotliwości tych języków (w angielskim występuje wiele wysokich dźwięków, w przedziale od 2000-12000 Hz, francuski, dla porównania operuje głównie w paśmie 1000-2000 Hz).

Nasze uszy są najlepiej dostrojone do częstotliwości języka ojczystego, który opanowaliśmy w dzieciństwie i którym posługujemy się na co dzień.

Nie słysząc obcych dźwięków, nie możemy ich poprawnie wymawiać. Co gorsze, nie możemy ich łatwo zapamiętywać. Badania prowadzone na ten temat potwierdzają słuszność teorii, że aby dobrze słyszeć, ucho musi umieć poprawnie analizować zatem trzeba je otworzyć na częstotliwości, których dotąd nie odbierało.

Zdaniem francuskiego naukowca (neurolog, otolaryngolog i foniatra) prof. Alfreda Tomatisa, aktywnego słuchania może nauczyć się każdy. Na podstawie swoich prac, prowadzonych od ponad 45 lat, opracował on wszechstronną metodę treningu ucha, która polega na słuchaniu dźwięków poprzez urządzenie zwane „elektronicznym uchem”. Jest to idealny model ludzkiego ucha, które ćwiczy naturalne ucho tak, aby mogło ono pracować bez zakłóceń. Ucho zostaje zaprogramowane niejako na melodię języka, którego chcemy się nauczyć, z uwzględnieniem także różnic długości sylab w każdym języku, które trzeba wymawiać w określonych ramach czasowych. Ciekawe, że wymówienie amerykańskiej sylaby średnio zabiera 75 milisekund, znacznie dłużej niż wymówienie sylaby francuskiej - tylko 50 milisekund. Czyli, Amerykanin uczący się francuskiego, musi opanować wymawianie sylaby znacznie szybciej niż jest do tego przyzwyczajony. Jak twierdzi prof. Tomatis: „Oznacza to, że uszy muszą szybciej reagować, co można osiągnąć poprzez ich wyćwiczenie.

Trening rozpoczęty jeszcze przed rozpoczęciem nauki języka obcego, w znaczący sposób skraca czas przeznaczony na naukę tego języka. Gdy uszy zostaną wyćwiczone, będziesz mógł słyszeć ten język w sposób poprawny, zatem będziesz w stanie szybko zapamiętywać słowa i dobrze je wymawiać.

Efekty metody prof. Tomatisa, zwanej w Polsce metodą SAPL (stymulacji audio-psycho-lingwistycznej) potwierdzają nasze wrodzone umiejętności do tego by być poliglotami.

Wystarczy jedynie pobudzić własne ucho do aktywnego słuchania, aby znacznie przyśpieszyć proces przyswajania języków obcych, zdobyć lepszy akcent i poprawić wymowę!

Poniżej zamieszczamy schematyczny wykres częstotliwości, w których operują poszczególne języki:

Hz 125 250 500 1000 1500 2000 3000 4000 8000 12000

Niemiecki

-----------------------------------------------

Angielski

----------------------------------

Francuski

---------- -------------------

Rosyjski

---------------------------------------------------------------------

Hiszpański

--------------

Włoski

--------------------

Języki słowiańskie

---------------- -------------------

Zatem trudności może sprawiać mówienie w każdym z tych języków, których zakres częstotliwości nie będzie się pokrywał z zakresem naszego ojczystego języka.

6. Terapia słuchowa

Nicholas Regush

W grudniowy poranek codzienny gwar centrum Toronto wydaje się szczególnie dokuczliwy. Rześkie powietrze bez zakłóceń przewodzi piski hamulców, warkot samochodów, odległe wrzaski, a nawet odgłosy zmieniających się świateł. W taki dzień zdajemy sobie sprawę z tego jak bardzo przywykliśmy do hałasu wokół nas. Pośród tego harmidru w kolorowym , cichym trzypiętrowym budynku w stylu wiktoriańskim dzieci i dorośli starają się przystosować swoje ciała na odbiór świata. Dziecinne jaskrawe obrazki i młodzieńczy chichot dochodzący z rozmaitych pomieszczeń nie przygotowują odwiedzającego na to, co tak naprawdę się tam dzieje. To właśnie tutaj poddawane jest takiemu modelowaniu aby mogło się stać potężnym narzędziem transformacji.

W jednym z pokoi sześciolatek o niechlubnej reputacji szkolnego rozrabiaki podskakuje na małej trampolinie mając na uszach słuchawki, które wydają się połykać jego głowę. Piętro wyżej, inny chłopiec, który miał problemy z nawiązaniem kontaktu z rodzicami, w bardzo podobnych słuchawkach leży spokojnie na podłodze słuchając muzyki Mozarta.

W kolejnym, „dorosłym pokoju”, śpiewaczka operowa czyta do mikrofonu libretto - głośno i z wigorem. W słuchawkach słyszy swój własny głos. Jeszcze w innym pomieszczeniu matka nagrywa bajkę, która po odpowiednim elektronicznym przefiltrowaniu będzie odsłuchana przez jej córkę z poważnymi wadami wymowy. I tak w ciągu całego dnia wiele innych osób przewinie się przez Centrum Słuchu aby odbyć swoją własną podróż - ćwiczenie wymowy i stymulację dźwiękową. A wszystko to zostało zaprojektowane tak aby pobudzić ucho, ciało a nawet na nowo rozbudzić chęć życia.

Centrum Słuchu w Toronto jest jednym z największych i najbardziej prestiżowym centrum z ponad 200 takich ośrodków rozsianych po całym świecie, których działanie oparte jest na tzw. Metodzie Tomatisa - nowym, nie stereotypowym spojrzeniu na funkcjonowanie ucha. Pomysł powstał na początku lat 50-tych, kiedy francuski specjalista chorób uszu, gardła i nosa Alfred Tomatis, opisał wyjątkową aktywność i znaczenie roli ucha jako funkcję wspomagającą funkcjonowanie mózgu.

Odchodząc od tradycyjnego rozumienia neurofizjologii ucha, Tomatis rozróżnił przede wszystkim dwa procesy: słuchanie i słyszenie. Słyszeć, twierdził, to nic ponad percepcję dźwięków. Aby słuchać należy te [usłyszane] dźwięki odpowiednio nastroić. Słuchanie to wieloaspektowy proces, który kształtuje nasze relacje ze światem wokół nas. I podczas gdy wiele osób dobrze słyszy to mimo to mogą mieć problemy ze słuchaniem - wynikające z całej gamy stresów.

Tomatis był przekonany, że problemy ze słuchaniem, w szczególności wśród dzieci, prowadzą do zaburzeń mowy, kłopotów szkolnych, zaburzeń uwagi i koncentracji, depresji a nawet zaburzeń emocjonalnych i społecznych takich jak np. autyzm. Takie stwierdzenie było na owe czasy dużą nowością, biorąc zwłaszcza pod uwagę fakt, że tradycyjna medycyna postrzegała ucho jedynie jako narzędzie odbierające dźwięki z zewnątrz i przekazujące je do mózgu. W takim ujęciu, to dopiero na poziomie mózgu obywała się właściwa percepcja dźwięków.

W połowie lat 50-tych Tomatis opracował metodę terapii problemów wynikających z zaburzeń procesu słuchania. Polegała ona głównie na poprawie jakości percepcji dźwięków poprzez wykorzystanie elektronicznego urządzenia zwanego elektronicznym uchem. Urządzenie to emituje dźwięki o różnej częstotliwości przez co stymuluje i ucho aby mogło odbierać dźwięki w sposób bardziej efektywny. Tomatis twierdził, że jego metoda nie tylko usprawnia umiejętności językowe czy organizacyjne, ale pomaga również w dodatnim ładowaniu umysł ucho wewnętrzne jest bardzo ściśle powiązane ze zmysłami ruchu i równowagi , to metoda opracowanej przez niego terapii pomagała również w leczeniu zaburzeń koordynacji ruchu i złej postawy.

Metoda Tomatisa wydaje się więc być panaceum na prawie wszystkie dolegliwości - od poważnych zaburzeń mowy aż do chęci lepszego przystosowania do świata.

Uczniowie i naśladowcy Tomatisa bardzo często opowiadają o tym, jak Tomatisowi udało się przywrócić do życia grupę zakonników benedyktyńskich, którzy stracili ducha. W połowie lat 60-tych, grupa zakonników z klasztoru Benedyktynów na południu Francji skarżyła się na ogromne zmęczenie graniczące wręcz z depresją. Wiele zaleceń takich jak zmiana diety, zażywanie witamin, czy innych medykamentów nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Nawet wysypianie się do syta przez zakonników nie odniosło skutku.

Zakonnicy zwrócili się więc z prośbą do Tomatisa, który właśnie przebywał w klasztorze z wizytą, aby pomógł im przy wykorzystaniu własnej metody. Nie zajęło mu wiele czasu aby ustalić, że problemy zaczęły się wkrótce po tym jak w 1960 roku Watykan zabronił używania podczas nabożeństw łaciny i wycofał z praktyk kościelnych chorały gregoriańskie.

Już wcześniej, zanim ten zakaz zaczął obowiązywać, zakonnicy prowadzili bardzo spokojny i cichy tryb życia - wprowadzenie zakazu jeszcze bardziej odcięło ich od świata dźwięków a poprzez to ich umysły były w coraz mniejszym stopniu pobudzane. Tak więc Tomatis na nowo wprowadził do praktyk śpiewanie chorałów. Wkrótce okazało się że wielu zakonników szybko powraca do zdrowia - fizycznego i psychicznego.

To właśnie ta historia zaintrygowała mnie na tyle aby zainteresować się Tomatisem. Jako młody wtedy dziennikarz gorączkowo poszukiwałem nowych pomysłów na artykuł. Udało mi się wtedy umówić z Tomatisem na wywiad. Właśnie otwierał nowe centrum w Toronto, co było zresztą częścią jego planu powołania do życia wielu takich ośrodków w Ameryce Północnej. Na początku naszego spotkania nic nie wskazywało na wybitną osobowość. Z ogoloną głową, lekkim uśmiechem na twarzy siedział sztywno na krześle - wyglądał bardziej na zakonnika niż lekarza. Dopiero kiedy zaczął opowiadać o zdarzeniach, które ostatecznie doprowadziły go radykalnych zmian w sposobie rozumienia zasad funkcjonowania ucha, w uświadomieniu sobie że ucho jest centrum ludzkiego funkcjonowania jego twarz się rozpogodziła.

Jego podróż do odkrycia tych rewelacji rozpoczęła się w trakcie jego lekarskiej praktyki ze śpiewakami operowymi, którzy szukali pomocy w przezwyciężeniu problemów wokalnych. Aby im pomóc Tomatis najpierw starał się ustalić przyczyny tych problemów. Wykorzystał przy tym swoje własne badania, które wcześniej - w latach 40tych- wykonywał na zlecenie rządu francuskiego, a dotyczące tego jak hałas wpływa na słyszenie. Zaobserwował następującą zależność - robotnicy fabryk, u których stwierdzono ubytki słuchu cierpieli równocześnie na zaburzenia mowy. Czy więc był jakiś związek pomiędzy słyszeniem i wokalizacją? Podobne tendencje zauważył u śpiewaków - wręczał im audiogramy aby zbadać zdolność percepcji dźwięków, i okazywało się, że mają oni również kłopoty ze słuchaniem.

Obserwacje te doprowadziły w końcu Tomatisa do przekonania, że problemy wokalne śpiewaków wynikały z ... ich własnego głosu i hałasu z tym związanego. W końcu sama Maria Callas (będąca zresztą pacjentką Tomatisa) potrafiła wyprodukować dźwięki o wartości 130 decybeli - wartość porównywalna z hałasem silnika samolotu odrzutowego.

Dalsze badania Tomatisa polegały na zablokowaniu prawego ucha podczas wykonywania przez nich utworu - zauważył że zaczynał się im łamać głos. Był to jeszcze jeden dowód na to, że głos i słuch są ze sobą nierozerwalnie powiązane. Stąd wywozi się słynna zasada Tomatisa, znana również pod nazwą „efektu Tomatisa” : „ Jeśli nie jesteś w stanie usłyszeć dźwięku, to nie będziesz w stanie tego dźwięku wyprodukować - mówiąc lub śpiewając”.

W swojej dalszej pracy ze śpiewakami, Tomatis sprecyzował specyficzny sposób słuchania przez muzyków - to samo zresztą ustalił dla określonych języków etnicznych, stwierdzając, że każdy język ma swoją określoną „akustyczną geografię”. Na przykład brytyjski angielski jest znacznie bogatszy w dźwięki o wysokiej częstotliwości niż francuski, podczas gdy francuski (w porównaniu z angielskim) posiada więcej dźwięków o średnich częstotliwościach. Stąd ucho angielskie jest w zdecydowanie odmienny sposób nastawione od francuskiego.

„Ale, czy przetwarzanie danych dźwiękowych nie jest właśnie zadaniem mózgu?”, spytałem.

Z lekkim zniecierpliwieniem Tomatis zaczął mówić o niewielkich mięśniach połączonych kosteczkami - strzemiączkiem i młoteczkiem- które umiejscowione są w uchu środkowym. Mięśnie te zazwyczaj są postrzegane jako system obronny ucha przed zbyt głośnymi dźwiękami poprzez zmniejszanie wibracji bębenka., odpowiedział. Ale, mięśnie te są również w stanie skoncentrować ucho wybiórczo na określone dźwięki. Ucho angielskie, na przykład może zostać wyszkolone tak, aby odbierało zakresy dźwięków charakterystyczne dla innych języków. Tak się bowiem składa, że nerwy kontrolujące funkcjonowanie strzemiączka i młoteczka są również odpowiedzialne za mowę, co z kolei pozwala wyjaśnić dlaczego nastrojenie ucha na odpowiednie dźwięki pozwala na lepszą wokalizację. Zagłębiając się jeszcze bardziej w fizjologię ucha, Tomatisa zainteresowało zjawisko tzw. ucha dominującego. Ludzie są albo „prawo” - albo - „lewo-uszni”, tzn. dominacja jednego ucha wskazuje, którym (lewym czy prawym) chętniej słuchamy. Przekonaniem Tomatisa jest to , że dominujące ucho prawe jest bardziej efektywnym narzędziem przystosowawczym do świata zewnętrznego. Prawe ucho - twierdzi Tomatis - ma znacznie więcej powiązań z lewą półkulą mózgową, która jest podstawowym centrum kontroli mowy i słuchania. Słuchanie dominującym uchem lewym- według Tomatisa- opóźnia proces przetwarzania percypowanych dźwięków a także obniża jakość percypowanych dźwięków. Ponieważ większość zakończeń nerwowych łączy się z przeciwną stroną ciała, stąd dźwięki muszą najpierw zostać przetransmitowane z lewego ucha do prawej półkuli, a dopiero potem do lewej. Taka obserwacja upoważniła Tomatisa do dalszych wniosków, tj. ogłoszenia zależności że opóźnienie w przetwarzaniu dźwięków może niekorzystnie wpływać na ich produkcję (artykulację), prowadząc do niewyraźnej wymowy, lub nawet jąkania się.

Tomatis studiował również strukturę ucha wewnętrznego, szczególnie trąbki, tradycyjnie utożsamianej z procesem percepcji dźwięków, oraz przewodu słuchowego, który odpowiada za percypowanie trójwymiarowości, np. położenia ciał w przestrzeni, ruchu, równowagi. Dla Tomatisa funkcje trąbki i przewodu słuchowego są jednością, ich funkcjonowanie jest ze sobą ściśle połączone w sposób anatomiczny. Oba te narządy wspólnie analizują ruch, przyczyniają się do naszej świadomości samych siebie w przestrzeni, i włączają się we wszystkie formy informacji sensorycznych. W pewnym sensie takie wzajemne powiązanie umożliwia całemu ciału zaangażowanie w percepcję dźwięków.

W tym punkcie Tomatis o mało co nie był gotów do konkluzji, że słabe umiejętności słuchania mogą mieć wpływ na funkcjonowanie całego organizmu, to znaczy że czynności ludzkie takie jak mowa, koordynacja senso-motoryczna i wyobrażenie własnego ciała mogą ulec zaburzeniu gdy zaburzeniu ulega proces słuchania. Pod koniec naszego spotkania uświadomiłem sobie nagle, że to właśnie może być przypadek zakonników, którym pomógł Tomatis. Nie było tylko wysłanie energii do ich umysłów poprzez stymulację dźwiękami. Zaprojektowana przez Tomatisa terapia miała na względzie cały organizm. Tak oto Tomatis stał się pionierem tej dziedziny a równocześnie zapoczątkował zainteresowanie tym, co to tak naprawdę znaczy żyć pełnią życia.

Dzisiaj, w wieku 77 lat Tomatis rzadko opuszcza swój paryski dom, ale jego teorie dotyczące dominacji ucha i fizjologicznego rozdziału pomiędzy słyszeniem i słuchaniem padły na podatny grunt. W internecie istnieje strona poświęcona jego pracy, jego zwolennicy nie ustają w propagowaniu jego idei. Założone w 1978 roku Centrum Słuchowe w Toronto jest najstarszym takim ośrodkiem w Ameryce Północnej wykorzystującym metodę treningu ucha wg. Tomatisa. Z porad i usług Centrum w Toronto skorzystało ponad 3000 osób z Kanady i innych rejonów- w dużej mierze (2/3 ) były to dzieci. „Często są to ludzie, którzy przychodzą zrezygnowani po tym jak wszędzie bezskutecznie szukali terapii swoich problemów komunikacyjnych”, - mówi Paul Madaule, dyrektor Centrum. „Bardzo często jesteśmy ich jedyną nadzieją. Większość osób zgłaszających się do nas ma poważne zaburzenia”.

Madaule, ciepły, serdeczny, dobiegający 50-tki jest ciągle pod dużym wrażeniem Tomatisa. Jako 18-latek, w 1967 roku spotkał Tomatisa w opactwie En-Calcat /Francja/, gdzie jako dyslektyk często chował się przed światem po swoich szkolnych porażkach. „Było mi wtedy bardzo źle,” - wspomina Madaule - „nie potrafiłem dobrze pisać ani czytać. Miałem problemy w wysławianiem się i nawiązywaniem kontaktów z ludźmi, łącznie z własnymi rodzicami. Byłem strasznie nieśmiały i niezorganizowany, brak mi było koordynacji ruchowej”. Podobnie jak w przypadku zakonników, i w przypadku Madaule Tomatis zastosował swoją terapię treningu ucha. I znów jak w przypadku zakonników metody Tomatisa przyniosły pożądane efekty. Madaule zaczął studiować psychologię na Sorbonie w Paryżu, a także współpracował z Tomatisem. Po siedmiu latach pracy w Europie i Afryce, przyjechał do Kanady, gdzie w Toronto stał się współzałożycielem Centrum Słuchowego.

Od samego początku jego ambicją było stworzenie centrum, które ani za bardzo przypominałoby domu ani kliniki, ani też szkoły - chciał stworzyć miejsce pozbawione negatywnych skojarzeń. Oprowadzając mnie po trzypiętrowym budynku, Madaule podkreśla ciepłą tonacji barw w jakim jest utrzymany cały budynek. Daje to ludziom przychodzącym tutaj na terapię poczucie, że rozpoczynają coś nowego, bez onieśmielającej atmosfery kliniki, lub negatywnych wspomnień domu rodzinnego lub szkoły.

Przechadzając się po centrum mamy okazję zaobserwować kilka sesji treningowych - dzieci leżące spokojnie na matach, lub bawiące się w pokojach terapeutycznych. W piwnicy znajduje się trampolina, huśtawka i opona zwisająca z sufitu na linie. Wszyscy pacjenci mają na uszach olbrzymie, ciężkie słuchawki podłączone do „Elektronicznego Ucha”, elektronicznego urządzenia trochę przypominającego wieżę stereo z nadmiarem śmiesznych guziczków.

Esencja metody Tomatisa - „Elektroniczne Ucho” zostało zaprojektowane w ten sposób, aby można swobodnie manipulować częstotliwościami dźwięków. Tomatis wierzy, że dźwięki o wysokiej częstotliwości, harmonijne, np. powstające przy grze na skrzypcach, pozytywnie ładują (dostarczają energii) mózg, podczas gdy te o niskiej częstotliwości (np. dźwięk bębnów) powodują energetyczny drenaż mózgu. Madaule wyjaśnia to w następujący sposób - „membrana ucha środkowego wyposażona jest w komórki przekładające wibracje na dźwięki. Jak stwierdzono komórek, które przekładają wibracje na dźwięki o wysokiej częstotliwości jest więcej niż tych, które odpowiadają za powstawanie dźwięków o niskiej częstotliwości. Wysokie częstotliwości przenoszą więcej wibracji a przez to więcej energii. „Elektroniczne Ucho” to nic innego jak urządzenie wzmacniające , które może zmniejszać lub zwiększać zakres częstotliwości dźwięków docierających do każdego ucha. Automatyczny przełącznik (bramka) umożliwia przetworzenie jednego rodzaju dźwięków ( np. wysokich dźwięków sonaty Mozarta) na inne (niskie), powodując w ten sposób pracę mięśni ucha wewnętrznego (trening). Urządzenie to umożliwia również regulację głośności docierających dźwięków do ucha lewego, zmuszając prawe ucho do wytężonej pracy”.

Większość dzieci poddawana jest dwóm intensywnym (30-godzinnym) etapom szkolenia, przy czym każda sesja trwa ok. 2 godz. (w trakcie kolejnych 15 dni) Pomiędzy dwoma etapami następuje przerwa (od 4 do 8 tygodni).Licząc po $55 za godzinę, przeciętny koszt takiego treningu wynosi ok. $3300. W niektórych przypadkach dzieci muszą powtórzyć trening.

Dzisiaj ośmioletni Matt, przyjechał z rodzicami na kolejny etap terapii, aż z Halifaxu. Po raz pierwszy odwiedził centrum w wieku 4 lat, cierpiąc na poważne zaburzenia umiejętności komunikowania się, nawet z własnymi rodzicami. Lekarze w Halifaxie zdiagnozowali jego problem jako poważny przypadek zaburzeń mowy i rozwoju językowego oraz bardzo słabo rozwinięte umiejętności interakcji społecznej. Jeden ze specjalistów określił go nawet jako PDD (skrót od natarczywe zaburzenie rozwojowe - pervasive developmental disorder), termin używany zazwyczaj do określania przypadków braku umiejętności społecznych tylko trochę mniej dokuczliwych od autyzmu.

Wejście Mattiego w świat było ciężkie - urodził się z poważną hiperglikemią. Oprócz 3-miesięcznej hospitalizacji, doświadczył również poważnych kłopotów z pracą serca i kilku ataków (serca). Potem przeszedł całą serię infekcji ucha.

„Matt był klasycznym przykładem dziecka, które miało ciężki start w życie, ciężko chorował na zapalenie ucha, a potem ma problemy ze słuchem” - opowiada Madaule obserwując chłopca spokojnie leżącego na macie. „Kiedy spotkałem go po raz pierwszy, Mat był nadwrażliwy na określone dźwięki, między innym odgłos elektrycznej maszynki do golenia swojego ojca, i odgłos kuchenki mikrofalowej. Ogólnie rzecz ujmując, Matt nie panował nad swoim słuchaniem. Nie potrafił nastawić swoich uszu na odbiór tego, co chciał słyszeć, i zablokować ich na dźwięki, których nie chciał. Testy słuchowe Matta wykazały, że w ogóle miał problemy z przetwarzaniem dźwięków. Wskazywało to na fakt, że Matt był bardzo niezorganizowany. Uważaliśmy, że trening ucha pomoże Mattowi poprawić zdolność koncentracji, poprawi jego umiejętności społeczne, a poprzez to łatwiej mu będzie opanować mowę”.

Madaule ostrzegł jednak rodziców Matta, że nie będzie to łatwe zadanie. Na podstawie dotychczasowej historii Matta, Madaule był przekonany, że chłopiec będzie się opierał zmianom z całych sił. „Zawsze mówię rodzicom, bardzo otwarcie, co - jeśli cokolwiek - możemy zrobić dla ich dziecka”.

Mimo tego trzeźwy osąd Madaule i tak był pociechą dla rodziców Matta, którzy stracili już nadzieję na wyleczenie syna tradycyjnymi metodami. Dla matki Matta już sam fakt, że nareszcie wiedziała, co tak naprawdę dolega jej synowi, było początkiem procesu zdrowienia całej rodziny.

Podobnie jak inne dzieci w centrum, Matt zaczął swoją terapię od słuchania nagrań z muzyką Mozarta w czasie odpoczynku i zabawy. Zakresy dźwięków niskiej częstotliwości zostały skasowane tak aby mięśnie ucha środkowego mogły intensywnie ćwiczyć.

Dźwięki o wysokiej częstotliwości naśladują te, jakie dziecko słyszy w łonie matki, gdzie tak naprawdę rozpoczyna się proces słuchania, jak twierdzi Tomatis. Początkowo zdawało mu się, że płód może słyszeć tylko dźwięki o wysokiej częstotliwości jakie są filtrowane przez środowisko wód płodowych, ponieważ środowisko wodne przewodzi dźwięki o wysokiej częstotliwości odcinając te o niskiej. W rzeczywistości w latach 60-tych naukowcom udało się ustalić, że już od 4-tego miesiąca ciąży płód słyszy a od szóstego nerwy słuchowe są na tyle rozwinięte, że są w stanie przekazywać informacje do rozwijającego mózgu.

Tomatisowi natomiast udało się ustalić w drodze badań, że głosy matek o wyższej częstotliwości miały większy wpływ na dzieci będące w ich łonie, wyzwalając u nich większą potrzebę kontaktu ze światem. Te obserwacje zostały następnie potwierdzone naukowo, chociaż dokładny mechanizm dostrojenia się płodu do głosu matki nadal pozostaje niewyjaśniony.

Mając na względzie rolę matki, Tomatis wykorzystywał ”Elektroniczne ucho” do tego aby przenieść swoich małych pacjentów z wodnego środowiska płodowego do świata dźwięków poza łonem matki, tak aby mogli doświadczyć „dźwiękowych narodzin”. Program „słuchowego treningu” polegał na filtrowaniu a następnie poszerzaniu spektrum głosu matki, jak tylko można go było nagrać, oraz włączania elementów muzyki Mozarta. Pod koniec takiej terapii dziecko było w stanie słyszeć zakres niskich częstotliwości głosu matki.

Ciekawym efektem ubocznym takiej terapii stymulacji dźwiękowej było to, że dzieci stawały się bardziej uważne i czułe. „Zaczynały więcej mówić, uważniej słuchać, taką zmianę było widać nieraz nawet po kilku sesjach”, mówi Madaule. To właśnie zdarzyło się z Mattem w trakcie jego sesji. „Stał się bardziej komunikatywny i częściej szukał naszego zainteresowania nim,” opowiada jego matka. „Nawet poparzył na mnie i powiedział: ”Piękna buzia mamy”. Nigdy wcześniej nie mówił takich rzeczy.”

Druga faza treningu ucha jest bardziej aktywna. Dzieci, mówiąc do mikrofonu, wykorzystują swoje własne głosy, wzmocnione i zmodyfikowane przez „Elektroniczne Ucho” w celu stymulacji procesu słuchania i uzyskania lepszej kontroli nad swoim głosem. Mogą sobie nucić, a nawet śpiewać.

W przypadku Matta, prognozy wydają się być optymistyczne. Uczęszcza do zwykłej szkoły, osiągając ponadprzeciętne wyniki. Ale, jak przewidywał Madaule, nie wszystko idzie gładko. Matt ciągle ma gorsze dni w szkole i w domu, i wygląda na to, ze zawsze pozostanie dzieckiem „na skraju”. ”To, co mu daliśmy to grunt na, którym może stanąć, ale wiele zależy od tego jak dalej ułoży się jego życie uczuciowe i związki z innymi. Mam nadzieję, że Matt spotka na swojej drodze ludzi mu życzliwych, którzy go zrozumieją, będą chcieli nawiązać z nim kontakty i pomogą mu spojrzeć na jego problem pozytywnie”, mówi Madaule.

Historia Matta może być przykładem dla innych: w zróżnicowanym stopniu każdy z nas żyje „na skraju”, ma pewne zwichnięcie osobowości. Dlatego, że żyjemy bombardowani dźwiękami, każdy z nas może stanąć na skraju - gorszego słuchania, a w konsekwencji osobistego załamania. Aż dziw bierze ile osób, które spotykamy na co dzień, są na skraju z powodu upośledzenia procesu słuchania. Powstaje też pytanie jak bardzo przyczyniamy się do takiego stanu poprzez nie udzielenie pomocy - niewielkiej, a tak potrzebnej.

Popatrzmy na przypadek Kathy /15 lat/. Gadatliwa, towarzyska z jednej strony, a równocześnie można by pomyśleć: trochę dziwna, „odstająca”. Ma napady entuzjazmu, kiedy słowa po prostu wylewają się z jej ust, a potem nagle milknie, chowa się do wewnątrz.. Po raz pierwszy trafiła do Centrum w wieku 13 lat, w związku z trudnościami w szkole, z diagnozą: ”zaburzenia procesu słuchania”, i zaburzeniami uwagi.

Podobnie jak w przypadku Matta, również historia Kathy to historia problemów z koordynacją, opóźnienia w rozwoju mowy, oraz niekończących się infekcji ucha.. Jej ocena w Centrum wskazywała na to, że Kathy wykazuje tzw. „słuchanie interpretujące” - tendencja do „dopowiadania” tego, co ktoś mówi, nie słuchając wypowiedzi do końca. Bardziej była wyczulona i skoncentrowana na dźwiękach pochodzących z niej samej niż z zewnątrz, co najlepiej było widoczne w jej nawyka przerywania wypowiedzi innych osób. „Nigdy nie pozwala mi dokończyć zdania,” stwierdza jej matka. Takie zachowanie łatwo prowadzi do nieporozumień i błędnych interpretacji wypowiedzi, co z kolei prowadzi do konfliktów. Sposób w jaki Kathy słucha pokazuje również, że nie posiada ona zdolności właściwego rozróżniania dźwięków. „Dla takich osób,' twierdzi Madaule,” charakterystyczne jest życie „w mgle.”

W momencie pojawienia się w centrum, Kathy nie miała przyjaciół, wydawała się wycofywać z życia. Teraz, po terapii, więcej mówi, bardziej interesuje się światem wokół niej, nawiązuje przyjaźnie oraz coraz lepiej radzi sobie w szkole. Maduale twierdzi, że „staje się młodym człowiekiem z charakterem.”

Sophie Garceau, asystentka Madaule i główna terapeutka słuchu, już nie raz widziała tego typu przeobrażenia. „Młodych ludzi, takich jak Kathy, ale którzy nie otrzymują żadnej pomocy jest bardzo wiele”. Przed przyjazdem do Toronto Garceau pracowała przez cztery lata jako re-edukator z dziećmi mającymi problemy szkolne - „wiele a nich to przypadki podobne do Kathy, brak im było motywacji do kontynuacji nauki.”

Jak można dokonać oceny metody Tomatisa w poprawianiu jakości procesu słuchania - życia? Odpowiedź nie jest ani łatwa ani prosta. Wynikom pracy Tomatisa brak mocne wsparcia naukowego - jak często się dzieje w przypadku prowadzonych terapii, nie zwraca się uwagi na ich naukowe udokumentowanie, głównie z powodów finansowych. Jak twierdzi Madaule ”Centra Tomatisa nie posiadają wystarczających środków aby prowadzić zakrojone na szeroką skale badania naukowe.” Jakkolwiek, badania prowadzone od ponad 20 lat wskazują na to, że terapia ta przynosi efekty. Podobne wyniki pochodzą z badań przeprowadzonych na ponad 400 osobowej grupie dzieci, które przeszły terapię Tomatisa.. Rodzice bardzo często bardzo wysoko oceniają rezultaty osiągane przy pomocy metody Tomatisa. Podobnie książka Tomatisa „When Listening Comes Alive”(1964) uzyskała wiele pochlebnych opinii od takich autorytetów w tej dziedzinie jak Thomas Verny, specjalisty od badań prenatalnych. Również Stanley Greenspan (Bathesdae, Maryland, USA), wybitny specjalista z dziedziny pediatrii, zwłaszcza w pracy z dziećmi autystycznymi, bardzo pozytywnie wyraża się o pracy Tomatisa, a nawet skierował do centrów Tomatisa ponad 200 swoich małych pacjentów. Twierdzi on, że „takie podejście może pomóc dzieciom z problemami ze słuchaniem,” przestrzegając jednak przed tym, że w wielu przypadkach dzieciom potrzebna jest terapia złożona , łącznie z terapią mowy i pomocą psychologa.

W końcu klienci i rodzice oceniają wyniki metody Tomatisa. „Widzimy, że zdaje to egzamin w wielu przypadkach”, stwierdza Maudaule przeglądając kilka kartotek pacjentów. „To rodzice najlepiej potrafią dostrzec efekty, a wieści o tym rozchodzą się pomiędzy innych. W przypadku zainteresowania, zawsze zapraszamy chętnych na dzień otwarty, aby pokazać na czym to wszystko polega i na co mogą liczyć. Następnie wszystko już zależy od nich.”

Kończąc rozmowę z Madaule w jego biurze zaczynam wracać myślami do tego dnia sprzed 20 lat, kiedy spotkałem Alfreda Tomatisa. Byłem wtedy poruszony i zainspirowany jego metodami, ale nigdy nie pomyślałem o sobie jako potencjalnie potrzebującym takiej terapii. Dopiero rozmowa z Madaule uświadamia mi, że każdy z nas potrzebuje wzmocnienia procesu słuchania. Dla takich osób, nie będących na liście „priorytetowej” Madaule ma nadzieję znaleźć rozwiązanie: mały, przenośny trener ucha. „Na razie bawię się', mówi podając mi prototyp takiego urządzenia. Włączam, a w lekkich słuchawkach słychać te same trzeszczące, piskliwe dźwięki, jakie generuje „Elektroniczne Ucho”. Być może to nie Mozart, ale moje uszy ćwiczą areobik. Patrząc na mnie, Madaule jak prawdziwy przechrzta z zaangażowaniem mówi uśmiechając się do mnie: „Jakikolwiek masz problem, jego źródłem jest problem ze słuchaniem.”

Cykl artykułów o metodzie Alfreda Tomatisa, stymulacji audio-psycho-lingwistycznej, „elektronicznym uchu”, wyzwalaniu naszego potencjału, a także diagnozowaniu problemów psychiki i ciała.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron