Uroczystość Chrystusa Króla


Uroczystość Chrystusa Króla

Obchodzimy dziś w Kościele Uroczystość Chrystusa Króla. Jest to ostatnia niedziela roku liturgicznego, za tydzień już będzie Adwent.

Kiedy mówimy "Chrystus Król", to może nam się kojarzyć Pan Jezus pełen chwały przy zmartwychwstaniu, czy też przy końcu świata, kiedy przyjdzie nas sądzić. I może nam się wydawać, że ta dzisiejsza Ewangelia jest przypadkowa, że niewiele ma wspólnego z uroczystością, którą przeżywamy. No bo co to za król, który wisi ukrzyżowany, skazany na najgorszą śmierć, na krzyż hańby, krzyż, który zawsze był przeznaczony tylko dla morderców i najgorszych bandytów. Co to za król, który nie ma żadnej władzy, co to za król, który nie ma swojego wojska. Co to wreszcie za król, który umiera opuszczony przez wszystkich, nawet przez swoich najbliższych przyjaciół. Przecież ten obraz zupełnie nie pasuje do tych wizji królowania, do tych sposobów panowania i rządzenia, które przedstawia nam codzienne życie.

No bo z czym nam się kojarzy słowo "król"? Z władzą, rządzeniem, panowaniem, bogactwem, a często niestety także z dyktaturą i przemocą. A może słowo "król" z niczym nam się już nie kojarzy? Może dziś lepiej by było powiedzieć: prezydent, minister, prezes, przewodniczący czy jeszcze jakoś inaczej.

Zobaczmy, jak bardzo królowanie Jezusa różni się od tego, które znamy na co dzień. Królowanie pełne pokory i posłuszeństwa wobec Boga. Posłuszeństwa, aż do śmierci. Królowanie pełne miłości. Miłości aż do krzyża. Królowanie pełne dobroci i przebaczenia.

Chyba nic dziwnego, że nie został przez ludzi doceniony. Nic dziwnego, że nie został przez nich zrozumiany. Zresztą sam powiedział: "Królestwo moje nie jest z tego świata". To prawda, nie z tego świata jest Królestwo Chrystusa i dlatego tak wielu go nie pojmuje. Krzyż, który jest znakiem największej miłości wciąż wielu ludziom przeszkadza, albo, jak mówią obraża ich uczucia.

Obchodzimy Uroczystość Chrystusa Króla. Chyba wszyscy znamy hymn: "Chrystus wodzem, Chrystus Królem, Chrystus, Chrystus Władcą nam". Śpiewamy ten hymn przy okazji większych uroczystości kościelnych. Odpowiedzmy więc sobie na pytanie: "Co dla mnie znaczą te słowa"? Co dla mnie oznaczają słowa innego hymnu: "Króluj nam Chryste, zawsze i wszędzie". Co to znaczy, że Jezus ma w naszym życiu królować w każdej sytuacji? Czy to tylko puste słowa, które śpiewamy tak po prostu z przyzwyczajenia, z tradycji?

Jeżeli Chrystus jest dla mnie Królem, to znaczy, że o­n jest dla mnie najważniejszy, że w swoim życiu stawiam Go na pierwszym miejscu. Mówi o tym I przykazanie Boże: "Nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną".

Czyli, że nic na świecie nie będzie dla Ciebie ważniejsze od Boga, od Jezusa. Jeżeli stawiam coś, kogoś lub samego siebie wyżej, niż Boga, to może jestem dobrym i porządnym człowiekiem, może nawet jestem sympatykiem chrześcijaństwa, ale w żadnym wypadku nie mogę nazywać siebie chrześcijaninem.

Co to znaczy, że jestem uczniem Chrystusa, że o­n jest moim Panem? To ważne pytanie.

To znaczy, że mam odwagę się do Niego przyznać wszędzie tam, gdzie się znajdę, także wśród ludzi nie wierzących, także wśród tych, którzy śmieją się ze mnie i z mojej wiary.

To znaczy, że potrafię znaleźć czas na niedzielną Mszę Świętą, że mam czas na chwilę codziennej modlitwy, bo nie wyobrażam sobie dnia bez rozmowy z Tym, który dla mnie jest najważniejszy.

To znaczy, że potrafię uszanować piątek - dzień Męki i śmierci Chrystusa.

To znaczy, że w swoich kłopotach i trudnościach staram się oprzeć na Bogu, na wierze, a nie tylko na swojej ludzkiej mądrości i roztropności.

Bóg nie może pozostawać gdzieś na marginesie mojego życia. o­n nie może być tym, do którego zwracam się dopiero wtedy, kiedy nie mam już żadnej ludzkiej nadziei i żadnej ludzkiej pomocy.

Nie może być tym, który ma się dostosować do moich planów i zamierzeń.

W każdej modlitwie "Ojcze nasz" mówimy: "Przyjdź Królestwo Twoje". Czasami powtarzamy te słowa po kilka razy dziennie. A co robimy, żeby to Królestwo Boże przyszło. Nie kiedyś przy końcu świata, ale tu i teraz.

Jeżeli wybierasz Chrystusa, jeżeli na serio próbujesz żyć Jego Ewangelią, to Królestwo Boga jest w Tobie i rodzi się wokół Ciebie.

Popatrzmy na Łotra z dzisiejszej Ewangelii. My mówimy "Dobry Łotr". Gdyby był taki dobry, to pewnie nie byłby skazany na najokrutniejszą śmierć na krzyżu. Pewnie niewiele zrobił w życiu dobrego, a może nawet nic dobrego nigdy dla nikogo nie zrobił.

Za co więc Chrystus obiecał mu niebo? Nie za żaden dobry czyn, ale za to, że potrafił żałować i tuż przed śmiercią wybrał Jezusa, stanął po Jego stronie i powierzył Mu siebie.

Każdy z nas może coś zrobić, żeby Chrystus coraz bardziej królował. Może najpierw powinien zakrólować w naszych sercach. Jeżeli ty będziesz dobry, to więcej będzie dobra w świecie i więcej będzie Boga w świecie a ten świat coraz bardziej będzie prawdziwym Królestwem Chrystusa.

Amen.

------------------- 2 ------------------------------------

Uroczystość Chrystusa Króla

W dniu dzisiejszym w Uroczystość Chrystusa Króla, gdy w czytaniach słyszymy dużo o Królestwie Ch, o jego panowaniu, władzy chciałbym poruszyć temat bardzo nam bliski, ważny, jakim jest Królestwo z którego wszyscy wychodzimy, w którym wzrastamy, w którym na co dzień żyjemy - temat Królestwa jakim jest nasza rodzina, nasz dom. Temat bardzo szeroki dlatego rozwinę tylko jeden wątek, związany z rodziną - problem Ojca. Zwykłego i niezwykłego taty, który tak jak Jezus powinien być tym Królem, który daje świadectwo prawdzie wobec swoich dzieci, który uczy i pokazuje czym ta prawda jest.

Słucham i widzę wiele problemów młodych ludzi, ich zagubienie, brak prawdziwych ideałów, pomieszanie wartości, ich drażniące zachowanie. I myślę, że bardzo często przyczyna kryje się w fizycznym lub duchowym braku Ojca. Braku Jego przebaczającej i wymagającej miłości, braku jego dobrego świadectwa.

Jeden z przebojów Arki Noego, który wszystkie dzieci i młodzież znają na pamięć to przebój „Nie boję się, gdy ciemno jest, Ojciec za rękę prowadzi mnie”. Tekst ma głęboką wymowę. Nie chodzi tylko o Boga Ojca. Pragnienie miłości Ojca, naszego ziemskiego, naturalnego taty jest głęboko wpisane w serce każdego człowieka. Serdeczna, opiekuńcza, ciepła miłość matki nie wystarczy. Bez tego drugiego skrzydła ojcowskiego jesteśmy bardzo biedni, ubodzy, skrzywdzeni i ma to wpływ na nasze dalsze życie. Jesteśmy przestraszeni, nie przygotowani do życia, zagubieni ponieważ nie mięliśmy kogoś kto pokazałby nam jak pokonywać trudności i przeszkody, jak przyjmować porażki, jak wymagać od siebie. Nie wiemy kim i jacy jesteśmy, bo brak nam autorytetu Ojca. Mam problemy z wiarą, ponieważ rzadko widziałem modlącego się Ojca.

Chciałbym dziś szczególnie przypomnieć, zaapelować do Ojców o miłość do dzieci. One tego bardzo potrzebują, oczekują, wręcz krzyczą, szukają sposobu aby zwrócić na siebie uwagę. Chcą i pragną mieć blisko siebie Ojców. Nigdy nie jest za późno, aby coś naprawić, coś zmienić w swojej postawie, zainteresowaniu, podejściu do dziecka.

Nad własnym ojcostwem trzeba pracować, rozwijać je. Jest to ważne powołanie życiowe. Chciałbym w tym miejscu przytoczyć kilka z 10 przykazań dojrzałego ojcostwa, które znalazłem w pewnym katolickim czasopiśmie. Niech posłużą do pewnej refleksji, wszystkim mężczyzn obecnym na tej Mszy św. Może Będą pomocne także i kobietom:

1. szukaj Boga jako ojca - ojcostwo jest przekazywaniem i dawaniem życia na wzór samego Stwórcy. Bóg jest fundamentem, na którym można zbudować dojrzałe, odpowiedzialne ojcostwo. Dlatego rozwijaj i pogłębiaj swoją wiarę, swój kontakt z Bogiem. „Przyjdź królestwo Twoje do mojej rodziny”.

3. Opuść ojca i matkę jak nakazuje Biblia - to konieczny warunek dobrego małżeństwa i rodzicielstwa. Opuszczenie to nie tylko oddzielenie od rodziców, ale przede wszystkim pojednanie z nimi, przebaczenie im wszystkiego, czym może nas skrzywdzili. Inaczej nasze wyjście z domu będzie ucieczką. Nie będziemy wolni w naszych kontaktach z rodzicami. Nie rozwiązując swoich problemów, będziemy popełniali takie same w przyszłości.

4. Ofiaruj dzieciom bezpieczeństwo i miłość w pełnej rodzinie - dziecko nie tylko potrzebuje indywidualnej miłości mamy i taty, ale także wzajemnej miłości rodziców. Poprzez taki przykład młody człowiek uczy się czym jest ludzka miłość, rodzina, małżeństwo, doświadcza oparcia i bezpieczeństwa.

5. Zaufaj swoim dzieciom - bowiem zaufanie rodzi zaufanie

6. Buduj własny autorytet wobec dzieci - dziecko nie zaufa ojcu, jeżeli nie będzie on dla swej pociechy autorytetem.

7. Kochaj dzieci miłością bezinteresowną - jeżeli rodzic kocha swoje dzieci za ich zdolności i osiągnięcia w nauce, czy też za jakieś szczególne cechy wówczas ogranicza i wypacza swoją miłość i bardzo krzywdzi.

8. Naucz dzieci radości zmagania i walki - to szczególne zadanie ojca wobec dzieci. Wprowadzenie w sztukę walki, jaką jest życie ludzkie. Będzie to wewnętrzna walka z własną słabością, niestałością woli, zniechęceniem się, chęcią ucieczki przed problemami. Kochając swoje dzieci, będąc dobrym nie można bać się stawiać im wymagania. Inaczej nigdy nie nauczą się żyć.

9. Stwarzaj klimat wolności - nie można wszystkiego narzucić siłą, to ma skutek przeciwny, poprzez dobry przykład i wychowanie dziecko samo wybierze to co najwartościowsze

10. Ofiaruj dzieciom każdego dnia trochę czasu - nie będzie to na pewno czas stracony. Matka Teresa z Kalkuty tak mówiła o życiu współczesnych rodzin:„Tak mało jest w naszych domach i w życiu rodzinnym miłości. Nie mamy czasu dla naszych dzieci, nie mamy czasu jedni dla drugich, nie mamy czasu cieszyć się sobą wzajemnie; myślę, ze gdybyśmy tylko mogli żyć tak, jak Jezus, Maryja i Józef żyli w Nazarecie, gdybyśmy mogli uczynić z naszych domów drugi Nazaret, wtedy pokój i radość zapanowałby na świecie. Miłość zaczyna się w domu, żyje w domach”.

Nasze życie jest jak wspinanie się do góry po schodach. Im wyżej, tym ciężej, sił coraz mniej. Dlatego ważne są małe drobne kroki, drobne gesty, które powoli, ale zbliżają nas do celu. Budowanie dobrych, trwałych, kochających się małżeństw i rodzin to budowanie już tutaj na ziemi Królestwa Chrystusa.

Bóg nas do tego wzywa.

------------------ 3 --------------------------------

Uroczystość Chrystusa Króla

Najmilsi wPanu!

Dzisiejsza uroczystość Chrystusa Króla kieruje nasz wzrok ku zwycięskiemu Chrystusowi. Ku temu, który pokonał szatana, zło, śmierć. Czcząc Jezusa jako zwycięskiego Króla wierzymy, że jest o­n królem ludzkich serc, narodów, królem nad innymi królami, królem całego Wszechświata.

Kiedy przyglądamy się naszemu królowi i porównujemy Go z królami tego świata, to dochodzimy do wniosku, że znacznie się od nich różni. Nie posiada bowiem złotej korony, szat ozdobnych, ziemskiej władzy, wojska.

Rzec można - dziwny to król - w cierniowej koronie, czerwonym płaszczu przyodzianym na pośmiewisko, bity i opluwany, wreszcie mówiący: "Nie przyszedłem aby mi służono, lecz po to, aby służyć".

Dziwny to król, ale przecieżtakiemu właśnie królowi chcemy służyć. Jak to uczynić?

Służba królowi to spełnienie jego woli, a w przypadku Chrystusa tą woląjest, byśmy Go naśladowali. "Kto chce iść za mną, niech weźmie swój krzyż i niech mnie naśladuje" - mówi do nas nasz król. A jak o­n postępował, jak żył?

Aż po krzyż służył Bogu i ludziom - to dla nas jasna wskazówka, jak Go naśladować. Służyć Bogu - a więc pytać wciąż "Panie, jaka jest Twoja wola?" Służyć Bogu przez modlitwę, uczestnictwo we Mszy św., sakramentach - tego nie może braknąć w naszym życiu, jeśli chcemy służyć Bogu. I służyć braciom - przez zwykłą ludzką życzliwość, pomoc, prowadzenie do Boga.

Nasz król chodząc po ziemi zaznał cierpienia. Nie uciekajmy zatem i my od tej formy zadośćuczynienia za zło świata, bo przez cierpienie przyszło dla nas wszystkich zbawienie. Przez cierpienie i my możemy zbawiać siebie i innych, ofiarując za nich nasze słabości i bóle. Chrystus wreszcie wszystko, co czynił, czynił z miłości i jeśli my chcemy go naśladować, mamy kochać Boga i ludzi.

Najmilsi!

Taki król często jest niewygodny. Już Żydzi odrzucali Go, bo nie chciał zwyciężyć Rzymian. My też w imię wygody chcemy odsunąć tego króla od władzy nad naszym życiem, tak jakbyśmy mówili: "Króluj Panie we wszechświecie, ale do życia mi się nie mieszaj". Konsekwencja tej postawy jest prosta. Niedopuszczenie Jezusa do królowania w sercu powoduje, że znajduje sobie o­no innych władców, tych ziemskich, albo co gorsza szatańskich. Powoli królem życia staje się TV, ogłupiająca i zniewalająca setkami reklam, polityka, powodująca rozdźwięk nawet w rodzinach, pieniądze, za którymi pogoń trwa nieraz całe życie.

W nasze życie usiłują wepchnąć się królowie niewymagający, ci, których widać i słychać, ci ze złotą koroną i bogato odziani. Wreszcie może zdarzyć się, że w moim życiu jedynym królem, panem i władcą, będę ja sam. Wszystko mi wolno, bo to moje życie, a Bóg niech się trzyma z daleka ze swoimi przykazaniami. Gdy tymczasem Chrystus mówi: "Weźcie moje jarzmo i uczcie się ode mnie". Myślę: "Nie to za trudne".A przecież kochani: "Szeroka jest brama i prosta droga, która wiedzie ku zagładzie". Ci królowie, którym niejednokrotnie służymy, wmawiają nam, że życie tylko wtedy jest dobre, jeśli jest lekkie, bezproblemowe. Że można, anawet trzeba żyć bez zobowiązań, przykazań. Tylko, najmilsi, dokąd wiedzie nas takie życie? Nie gdzie indziej jak ku zagładzie.

Jeśli więc mówisz: "mogę żyć bez przykazań", idziesz ku zagładzie;

jeśli mówisz: "im mniej się w życiu namęczę, tym lepiej" - idziesz ku zagładzie;

jeśli chodzisz do kościoła, a w twoim życiu nie widać wiary - i.k.z.

Twoim królem nie jest Chrystus, ale ten, kto oferuje ci łatwą i przyjemną drogę - szatan. Jak wobec tego chcesz Siostro i Bracie wejść do Królestwa Bożego? Odpowiedź znajdziesz w dzisiejszej Ewangelii. Do królestwa Chrystusa wiedzie tylko jedna droga - przez krzyż, który przyjmie się z pokorą i ufnością.

Zauważmy, co robi jeden łotr? Nawet w obliczu śmierci jest królem samego siebie. Jest wolny, więc jeszcze może ubliżać Chrystusowi. A drugi? Uznaje króla w Chrystusie i słyszy:" jeszcze dziś będziesz ze mną w raju".

Zastanówmy się, czy w naszym życiu króluje Jezus z wymaganiami wiary, dający nam życie wieczne, czy też może jest jakiś inny król, obiecujący nam sławę, pieniądze, wygodę, pracę, mieszkanie, a w konsekwencji prowadzący do zagłady?

Siostro i Bracie!

Jeśli widzisz, żetwoim królem nie był dotąd Chrystus, to powiedz Mu o tym szczerze i wróć do Niego. o­n czeka z przebitym przez twój grzech sercem. Przez to serce możesz wejść do Jego Królestwa. Amen

-------------------- 4 -------------------------

Uroczystość Chrystusa Króla

Dziś Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata. To Święto ustanowił papież Pius XI w roku 1925. W swojej encyklice analizując sytuację w Kościele dostrzegł „apostazję wielkiej części chrześcijan, którzy oddzielili Chrystusa od życia indywidualnego, rodzinnego, społecznego". Dlatego widziałpotrzebęustanowieniategożświęta,które przypominałoby wiernym o miejscu Chrystusa, jakie winien zajmować w ich codziennym życiu. Natomiast Sobór Watykański II w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym nawiązując do słów papieża z naciskiem stwierdza, że Ewangelia nie jest neutralna, ale winna „panować" w kulturze, rodzinach, ekonomii, polityce i w życiu międzynarodowym. Uroczystość Chrystusa Króla przypomina nam właśnie o należnym miejscu dla Boga, dla Chrystusa w naszym życiu. Jednocześnie wzywa nas, aby duch chrześcijański jak najgłębiej przeniknął wszystkie obszary życia ludzkiego.

Dzisiaj nie sposób pominąć przedstawionej w Ewangelii wizji sądu ostatecznego. Z bezwzględnym realizmem i szeregiem konkretów Jezus ukazuje dramatyczną scenę, jaka rozegra się przy końcu świata. Ta scena zajmowała umysły i wyobraźnię wielu artystów, stała się także tematem wielkiego dzieła Michała Anioła: „Sąd ostateczny"- fresku znajdującego się w Kaplicy Sykstyńskiej w Watykanie. Dziś jest stosowna chwila, aby scena ta poruszyła i naszą wyobraźnię a nade wszystko pobudziła wrażliwość moralną.

Sąd ostateczny. Wyrażenie to powoduje niemiłe skojarzenia, tym bardziej, że cała oprawa tej ostatniej chrystofanii jest tak pełna grozy. Bo oto obok ciepłych słów: „pójdźcie błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo", padają słowa niezwykle surowe: „Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny". Wizja Chrystusa -sędziego - skazującego część ludzkości na potępienie dla wielu ludzi stała się wprost nieprawdopodobna, że niektórzy próbowali widzieć w tej scenie jedynie przestrogę. Niestety, perspektywa zbawienia jednych, ale potępienia innych nie jest marginalnym wątkiem w Ewangelii. Należy do istoty nauki Chrystusowej.

Czym będzie sąd ostateczny według prorockiej wizji Chrystusa? Będzie objawieniem prawdy. Nadejdzie moment, kiedy pryśnie wszelka ułuda, opadną wszelkie maski, stanie-my nadzy przed Bogiem, że nie da się nic ukryć. Prawda naszego wnętrza i naszego życia zostanie ujawniona.

Św. siostra Faustyna Kowalska miała szczególne doświadczenia duchowe. Towarzyszyły im nadprzyrodzone wizje, o których pisała w swoim Dzienniczka. Wśród nich była i ta:

„W pewnej chwili zostałam wezwana na Sąd Boży. Stanęłam przed Panem sam na sam... Natychmiast ujrzałam cały stan duszy swojej, tak, jak Bóg na nią patrzy. Jasno ujrzałam wszystko, co się Bogu nie podoba. Nie wiedziałam, że nawet z takich cieni drobnych trzeba zdawać rachunek przed Panem.” (36)

A w innym miejscu pisała:

„O godzino straszna, w której widzieć trzeba wszystkie czyny swoje w całej nagości i nędzy; nie ginie z nich ani jeden, wiernie towarzyszyć nam będą na sąd Boży. Nie mam wyrazów, ani porównań na wypowiedzenie rzeczy tak strasznych...”(426)

Nim przyjdę jako Sędzia, mówił Jezus do s. Faustyny, przychodzę najpierw jako Król Miłosierdzia.

Póki więc żyjemy, miłosierdzie Boże nie ma granic, ale z chwilą śmierci rozpoczyna się czas sądu. Najpierw sąd szczegółowy a na końcu czasów sąd ostateczny. I cóż wówczas będzie się liczyć? Chrystus w sposób bardzo konkretny mówi, co dla niego będzie najważniejsze.

„Byłem głodny, a daliście Mi jeść;
byłem spragniony, a daliście Mi pić;
byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;
byłem nagi, a przyodzialiście Mnie;
byłem chory, a odwiedziliście Mnie;
byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie".

W słowach tych ujawnia się cały paradoks życia religijnego, które ostatecznie spełnia się nie w duchowych, wzniosłych przeżyciach skierowanych wprost ku Bogu, ale w konkretnej służbie drugiemu człowiekowi. W świetle tych słów okazuje się, że ten najlepiej służy Bogu, kto poświęca się w służbie człowiekowi. „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych moich braci najmniejszych, mnieście uczynili" - oświadcza

Ale nie łudźmy się, że bez modlitwy, bez Eucharystii, będzie nas stać na taką służbę. Nie liczmy tylko na naturalne, ludzkie odruchy, na ludzką tylko wrażliwość. Niewdzięczność, niezrozumienie ludzi przyjmujących pomoc bardzo szybko mogą podciąć naturalną filantropię.

Matka Teresa zanim ruszyła na ulice Kalkuty i innych miast by służyć najuboższym, każdego dnia uczestniczyła w Eucharustii i adorowała Najśw. Sakrament. Bez tej nadprzyrodzonej siły, bez Chrystusa, jak niejednokrotnie wyznawała, nie wykonałaby tak gigantycznej pracy. Chrześcijaństwo mówiąc najkrócej, to modlitwa i czyn. Nie ma jednego bez drugiego.

Bracia i siostry. Niech więc dzisiejsza uroczystość poruszy nasze sumienia. Niech uwrażliwi nas najpierw na potrzeby najbliższych, w rodzinie, bo najpierw tam trzeba dać jeść, dać pić, przyodziać. Niech też dzisiejsze święto przypomni nam o tych, którzy żyją samotnie, którzy są chorzy i że trzeba ich odwiedzić, pocieszyć, porozmawiać. Pamiętajmy też o tym, że każda praca wykonywana uczciwie, solidnie, z oddaniem, jest służbą drugiemu człowiekowi. Z owoców naszej pracy korzystają inni ludzie, których często nie znamy. Nie zamykajmy się też tylko w swoich sprawach, ale bądźmy otwarci, zauważajmy innych, może trzeba im pomóc. Bądźmy po prostu ludzcy. Tego właśnie oczekuje od nas Chrystus.

------------------------ 5 --------------------------------

Uroczystość Chrystusa Króla

"Chrystus Wodzem, Chrystus Królem, Chrystus, Chrystus Władcą nam!”

Jezus Chrystus jest moim królem?! O nie…Jakiego królestwa? Tego jakiego doświadczam codziennie w życiu, pełnym cierpienia, wojen niezgody, rozłamu i śmierci. On ma być dobrym Królem? Sprawiedliwym? I pełnym miłości???
- To dlaczego zabrał mi moje jedyne, ukochane dziecko, miało tak niewiele lat?
- Dlaczego wzbudził we mnie miłość do mojego męża, który uciekł z kochanką, zostawiając nas samych?
- Dlaczego pozwoli na to abym stracił pracę i został bez środków do życia?
Dlaczego, dlaczego, dlaczego…?
Ja nie chcę takiego Króla i królestwa, sam wolę być dla siebie „sterem, okrętem i żaglem”

Moi drodzy.

Coraz więcej możemy spotkać wśród nas takich ludzi, którzy nie rozumiejąc Ewangelii, Chrystusa i Jego Królestwa, wpadają w życiowy wir rozpaczy i życiowego bezsensu. Stają się oni z czasem jak „wegetujące rośliny” których celem jest tylko brać życie pełnymi garściami i żyć tylko chwilą obecną, ale do czasu. Kiedy dotyka nas jakieś cierpienie, niesprawiedliwość, upokorzenie lub śmierć osób nam bliskich.

Wtedy to, w chwili refleksji, szukamy odpowiedzi na bardzo ważne pytania;

-czy jest takie miejsce, kraj, czasy, które człowieka czynią prawdziwie szczęśliwym?

Otóż chcę Ci powiedzieć, że jest takie Królestwo i to zupełnie blisko, na wyciągnięcie ręki w Twoim sercu i każdy z nas ma do tego Królestwa już paszport!

Jednak musimy się spieszyć, abyśmy nie przegapili tej jedynej, niepowtarzalnej szansy jaką daje nam życie na tej ziemi. Drogę do tegoż Królestwa wskazał już sam Chrystus, przez swoje słowa i czyny pełne mocy. Sam dla nas stał się „drogą i prawdą i życiem”. A jak odnaleźć tę drogę? Trzeba tylko szeroko otworzyć „uszy i oczy naszego serca”.

Jednak często jesteśmy jak Izraelici, którzy zbyt przyziemnie rozumieli Królestwo Boże i tym samym, twardym uczynili swoje serca na Boże wezwanie nawrócenia.

Ale czy również my sami, nie chcemy ograniczyć Boga naszym bardzo płytkim, rozumowaniem i myśleniem? Selektywnie wybieramy tylko te Boże prawdy, które jesteśmy w stanie ogarnąć naszym rozumem, te które nie są dla nas wyrzutem sumienia, szczególnie wtedy, gdy trwamy w grzechu. Ciągle bardziej boimy się opinii ludzkiej niż Boga, ciągle staramy się sami zbawić, niszcząc w sobie i innych Boże Królestwo.

Pamiętajmy jednak, że człowiek nie może stworzyć idealnego królestwa tu na ziemi. Było przecież wiele takich prób w historii świata, wielu ludzi, którzy obiecywali światu sprawiedliwość, równość i bogactwo, ale za każdym razem wszyscy myśleli tylko o sobie, a chęć zaprowadzenia nowego ładu, nowego świata kończyła się krwawą jatką w której cierpiały i ginęły miliony niewinnych ludzi. W różne, bardzo przemyślane sposoby chcemy „zabić” Boga na tym świecie: ośmieszając, wyszydzając i krytykując Jego prawdy i Jego wiernych wyznawców.

Ale człowiek, Bożego Królestwa nie jest w stanie zniszczyć, jedynie może się go pozbawić - na wieki. Pamiętajmy o tym, kiedy następnym razem będziemy chcieli po swojemu czynić ten świat lepszym.

---------------- 6 - -------- --------------------------------

Uroczystość Chrystusa Króla

W te ostatnie dni listopada robi się na świecie trochę bardziej ponuro. Dni są coraz krótsze, częściej pada. Coś z tej atmosfery przenika także do liturgii, która w tych dniach kieruje nasze myśli w kierunku końca świata, także w kierunku końca naszego życia.

Dziś obchodzimy uroczystość Chrystusa Króla.

Jest to ostatnia niedziela roku kościelnego. Dzisiejszy dzień nam przypomina, że to Jezus Chrystus jest Panem i Królem całego wszechświata.

Jest królem, który, chociaż nigdy nie miał własnego państwa, to jednak łączy ludzi ze wszystkich pokoleń, wszystkich czasów i wszystkich narodów.

O tym opowiadają obydwa dzisiejsze czytania liturgiczne. Przedstawiają Chrystusa jako Pana i Króla pełnego chwały, przychodzącego w pełni swego majestatów aby zakrólować nad światem. Zupełnie inną sytuację przedstawia dzisiejsza Ewangelia. Ukazuje słynną rozmowę Jezusa z Piłatem. Piłat sądzi Jezusa i pyta Go, czy rzeczywiście jest Królem jak donieśli Żydzi. Wtedy Chrystus odpowiada: “Tak, jestem Królem, ale królestwo moje nie jest z tego świata (...) Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie”. To bardzo ważne słowa. Spróbujmy się dziś nad nimi zastanowić.

Jezus powiedział, że jest Królem. Ale Jego obraz jest przecież bardzo różny od tych władców, których na co dzień spotykamy. Od tych, którzy zapomnieli o tym, że władza którą posiadają jest po to, aby służyć innym. Jezus jest Królem cichym i pokornym, królem odrzuconym i wyśmianym, królem osądzonym i skazanym na śmierć. Jest królem, ale Jego królestwo nie jest z tego świata.

Każdy z nas podlega jakiejś władzy. Podlegamy władzy świeckiej, władzy państwowej. Jako ludzie wierzący podlegamy również władzy religijnej. W czasach Jezusa było dokładnie tak samo, jak dziś. o­n też podlegał władzy świeckiej - tą władzą był Piłat i Herod, ale podlegał również władzy religijnej - tą władzą religijną był dla Żydów Sanhedryn. Przez obydwie te władze Jezus Chrystus został skazany na śmierć.

Dlaczego ?

Bo wiedział o tym,że najwyższą władzą jest Bóg i Boga trzeba słuchać przede wszystkim. Nawet wtedy, gdy trzeba za to zapłacić najwyższą cenę. O tym pamiętał Jezus i o tym wiedzieli Ci, którzy

przez wszystkie wieki oddawali życie, aby tak jak Chrystus dać świadectwo prawdzie. o­ni dobrze wiedzieli, że posłuszeństwo prawdzie jest o wiele ważniejsze niż posłuszeństwo jakiejkolwiek władzy.

Dziś żyjemy w takim świecie, gdzie wydaje się, że nie wiadomo, gdzie jest prawda i kto ma rację. Jesteśmy ciągle okłamywani. Przez gazety, przez telewizję, przez polityków, niekiedy może nawet przez samych siebie. Dziś to stało się powszechne, że dzieci okłamują rodziców, rodzice okłamują dzieci, szefowie okłamują pracowników, pracownicy swoich przełożonych. Dziś to stało się normalne, że trzeba oszukać państwo przy płaceniu podatków czy w różnych innych sytuacjach.

Wielu z nas zostało wychowanych w kłamstwie. Co innego słyszeliśmy w szkole, co innego w domu, co innego w radio czy telewizji. Może dlatego nauczyliśmy się, że nie warto komukolwiek wierzyć. Wielu z nas tak długo było wychowywanych w kłamstwie, że w te kłamstwa uwierzyło i być może nawet wierzy do dzisiaj.

Bardzo często słyszę takie słowa, że dziś nie warto być uczciwym, nie warto być szczerym, nie warto mówić prawdę. Że dziś trzeba kombinować i oszukiwać, żeby coś osiągnąć.

Dziś wielu ludzi buduje swoje życie na kłamstwie. Na kłamstwie, na oszustwie buduje swoją przyszłość.

Czasami wydaje nam się, że nie da się żyć w prawdzie, że to jest niemożliwe. Kłamstwo bywa łatwiejsze, bywa prostsze, często nie wymaga od nas odwagi ani poświęcenia. Bywa i tak, że wydaje się nam, że przynosi większe korzyści, że warto kłamać, że to się opłaca. Zauważmy, że dziś często zupełnie nie mówimy o kłamstwie. Prawie już nie używamy tego słowa. Mówimy raczej, że ktoś jest zaradny czy sprytny, ale nie mówimy, że jest kłamcą. Dziś nie wstyd kłamać. Dziś takich ludzi bardzo łatwo i szybko rozgrzeszamy, może dlatego, aby równie łatwo i równie szybko usprawiedliwić siebie w podobnych sytuacjach.

Chrystus mówi “Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem”. “Ja jestem Prawdą” - Bóg jest Prawdą.

Chrystus przez całe swoje życie był wierny prawdzie - był wierny Bogu Ojcu. Nawet wtedy, gdy za tę wierność przyszło Mu zapłacić najwyższą cenę.

Chrystus proponuje nam zupełnie inną drogę. Drogę prawdy, drogę, która nie jest popularna, która nie jest łatwa, drogę która nie jest atrakcyjna. Drogę, która może stać się dla nas Drogą Krzyżową.

Ale jest to jedyna droga, która prowadzi do Boga, do zbawienia, do szczęścia, może nie zawsze do tego szczęścia ziemskiego, ale na pewno do szczęścia wiecznego.

Ktoś kiedyś powiedział takie słowa :

,,Z Chrystusem nikt nigdy się nie wzbogacił, nie odniósł sukcesu na tym świecie, nie był chwalony czy oklaskiwany. Ale z Chrystusem nikt też nie przegrał swojego życia - życia wiecznego”.

Chrystus proponuje nam pójście za sobą. Pójście drogą prawdy i dobra.

Jeśli jestem uczniem Chrystusa, jeśli o­n jest rzeczywiście moim Królem, to pójdę jego śladami.

Drogą trudną i wymagającą, ale jedyną drogą, która prowadzi do Zbawienia.

Jeżeli staję po stronie kłamstwa, to staję po stronie szatana. Przecież o­n jest zwany ojcem kłamstwa.

Którą drogą pójdę? To zależy tylko ode mnie. Amen.

------------------------ 7 -------------------------------------

Jak daleko do Królestwa Bożego?

Syn Boży stał się człowiekiem

Byłem głodny... Byłem spragniony... Byłem przybyszem... Byłem nagi... Byłem chory... Byłem w więzieniu... Kto był - i jest! - głodny, spragniony, bez domu i odzienia, wolności pozbawiony? Jezus nie pozostawia wątpliwości, iż mówi o samym sobie - a zarazem o milionach ludzi w podobnych sytuacjach. Mówił to przed dwoma tysiącami lat. Czy coś się zmieniło w świecie od tamtego czasu? Zmieniło się na pewno. Wiele zagrożeń zostało opanowanych - chociażby klęski głodu nie mają tych katastrofalnych rozmiarów, co kiedyś. Medycyna i systemy opieki zdrowotnej mimo wszystkich niedoskonałości pozwoliły przezwyciężyć tak wiele. Zorganizowana i dysponująca nowoczesnymi środkami pomoc społeczna skutecznie dociera do potrzebujących. A mimo to obszary ludzkich cierpień, nieszczęść, krzywd, katastrof, upodlenia pozostają wciąż ogromne. Znikają jedne - powstają nowe zagrożenia ludzkiego życia, pokoju, ludzkich sumień i godności. Głód, wojny, prześladowania rasowe, polityczne i religijne wciąż mają się dobrze.

Syn Boży stał się człowiekiem, aby wejść we wszystkie te trudne, mroczne, przerażające obszary świata. Wejść i przemieniać je. „Przemieniać” - powiedziałem. Bo nie jest to jednorazowy zryw i raz na zawsze wygrana walka. Każde pokolenie musi ją podejmować na nowo. I do każdego pokolenia, do naszego także, Jezus mówi: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili. Wiemy jednak, że zwycięstwo dobra, Jezusowe zwycięstwo jest pewne. Przypomniał o tym apostoł Paweł w czytanym dziś fragmencie jego listu: Trzeba bowiem, ażeby Chrystus królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć. Nie możemy tym zmaganiom przyglądać się biernie.

Oderwani od ziemi

Tak, nikomu nie wolno być biernym obserwatorem tego, co się w świecie dzieje. W wielkim świecie, ale także w małym świecie naszego życia. Z dwóch powodów nie wolno.

Pierwszy jest ten, że zwycięstwo królestwa dobra, prawdy i życia dokona się także wtedy, gdy stanę w pozycji obserwatora. Tyle, że ja znajdę się poza kręgiem zwycięzców. Czyli przegram. Życie przegram. Zdecydowanie nie warto. Drugi powód można wywieść ze słów odczytanej dziś ewangelii. Chcę zyskać nagrodę przygotowaną mi przez Boga. Właśnie tak powiedział Jezus: Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata.

Patrząc na nasz, ludzki świat widzę, że oprócz bierności, ulegamy jeszcze innej pokusie. Nazwałbym ją pokusą oderwania od ziemi. Bywamy tak zapatrzeni w niebo, w ostateczną przyszłość i spełnienie się losów naszych i ludzkości, że przestaje nas interesować doczesny, ziemski świat. Potrafimy pocieszać innych wizją i obietnicą szczęścia w niebie, zapominając, by ich niedolom zapobiegać już teraz, na ziemi. Tak jest dużo wygodniej. Teologowie z zapałem budują nowe teorie, bibliści odkrywają nowe papirusy i znajdują nowe interpretacje. A my, zapatrzeni w niebo, mnożymy modlitwy i święta, wieszamy w domu i w kościele nowe obrazy, ustawiamy figurki i wznosimy pomniki. Za miarę chrześcijańskiego życia uważamy praktyki religijne. Pytamy o udział we Mszy i rekolekcjach, o odmówione różańce i odbyte spowiedzi. To wszystko jest ważne i potrzebne, nieodzowna jest teologia i pobożność. Ani jednej z tych spraw nie wolno lekceważyć. Wszelako Jezus, którego dziś jako Króla czcimy, pyta, chwali, także gani za postawy zupełnie inne. Nie pozwala nam zatrzymać się w miejscu z oczami zapatrzonymi w niebo, lecz każe nam, stojącym na twardej, często nieprzyjaznej człowiekowi ziemi, rozglądać się bacznie wokół siebie. I dobro czynić jego braciom najmniejszym.

Królestwo Chrystusa

Syn Boży stał się człowiekiem, aby wejść we wszystkie te trudne, mroczne, przerażające obszary świata. Nie tylko wejść, ale przemienić. Katechizm mówi: „aby człowieka zbawić”. Chrześcijanin, człowiek który Chrystusowi Królowi uwierzył, ma iść do świata, aby świat zbawiać, aby świat Bożym Królestwem czynić. Co to znaczy? Otóż tyle, że z wysiłkiem, płacąc każdą cenę - nawet cenę życia - będzie starał się pomagać głodnym i spragnionym, chorym i bezdomnym, uwięzionym i emigrantom - by poprzestać na wyliczeniu wziętym z dzisiejszej ewangelii. Czyli ma być człowiekiem aktywnym. I powinna to być aktywność dwojaka. Z jednej strony powinien pomagać w każdej sytuacji, gdzie trzeba i można zaradzić niedoli drugiego człowieka. Czy to w małych sprawach, czy większych.

Po drugie - chrześcijanin ma być aktywny w zmienianiu struktur świata. Tak, aby dobro mogło się swobodnie rozwijać, a świat żeby stawał się bardziej przyjazny człowiekowi. Tu wielkie pole do działania mają politycy, uczeni, inżynierowie, pedagodzy, lekarze i wielu innych ludzi. Powiem więcej - każdy chrześcijanin powinien szukać takiego miejsca w społeczeństwie, gdzie może coś zdziałać. Nie wszyscy w wielkim świecie - ale każdy w swoim małym świecie na skalę wioski czy osiedla, miasta czy gminy. Patrząc na Polskę, w której większość to ponoć chrześcijanie, nie widzę zbyt wielu budowniczych Królestwa dobra i prawdy, sprawiedliwości i życia. Górę biorą cwaniacy robiący interes na wszystkim. A ci nieliczni, którzy chcą naprawdę zmienić świat na lepszy, są uciszani, albo niszczeni. Daleko nam z Polski do Królestwa Bożego.

Przemieniać świat w Królestwo Jezusa można tylko Jego siłą i według Jego zasad. Te zasady - to Ewangelia, w której dobro jest najważniejsze. Jednak nie dobro wymyślane przez człowieka, a mające początek w Bogu. Ta siła zaś - to moc Bożej energii zwanej łaską. Sięgamy po nią w modlitwie i wyrzeczeniu, w sakramentach i we wspólnocie wiary. Dlatego tak wiele dobrych zamiarów i wysiłków rozsypuje się w proch, bo albo nie rodzą się z zasad Ewangelii, albo brak im tej Bożej energii. Chrześcijanie wiele dokonali w świecie, zmienili jego oblicze. Ale wciąż mają wiele, bardzo wiele do zrobienia.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron