Leopold Staff całość


Leopold Staff - Wstęp

Sny o potędze należą do poezji typu „poznawczego”, próbują określić stanowisko człowieka w świecie i wszechświecie i pod tym względem nie ustępują Hymnom Kasprowicza. Ale zarówno u Staffa, jak i u jego współczesnych następuje w stopniu silniejszym, niż to było u romantyków, przeniesienie świata do wnętrza poety monologującego bez widzialnej widowni. Wystarczy porównać na przykład monolog Kordiana na Mont Blanc z monologiem Staffa w sonecie: Ja- wyśniony. „Jam jest posąg człowieka na posągu świata”- mówił tam Kordian, ale samotność jego jest pozorna, gdyż szuka ujścia w czynie, konkretnie: w spisku koronacyjnym. „Stoję wielki, olbrzymi, nagi, cyklopowy, Jak posąg na cokole…”- monologuje Staff, ale poprzestaje na marzeniu, tym śnie o potędze. Można by powiedzieć nie obawiając się sprzeczności samej w sobie, że śni świadomie, igrając z własną wyobraźnią.

Tylko słaby doświadcza czynem swego władztwa.

Zbyt wielka jest potęga ma i me bogactwa!

Dla ogromu mej mocy w czynie ujścia nie ma.

Boska to gra…

Słynny Kowal, którym rozpoczyna Staff swoją twórczość, przyczynił się do wielu nieporozumień, jakie osnuły debiut poety; odczytano w nim niemal wyzwanie rzucone światu, coś w rodzaju modernistycznej Ody do młodości, gdy sonet ów jest tylko projekcją marzenia i cytowana tu strofa z przedostatniego utworu Snów o potędze komentuje i wyjaśnia, nie pozostawiając żadnej wątpliwości, jakie to znaczenie nadawał poeta takim pojęciom, jak siła, męstwo, słabość, chora niemoc. Pojęcia te zostały niemal całkowicie odwrócone, gdyż właśnie czyn oznacza tu słabość, a siła objawia się w zdolności marzenia tak absolutnego, że nie pragnie wcielenia. Dlatego można tylko z dużymi zastrzeżeniami mówić o nietzcheanizmie Staffa w tym okresie twórczości. Marzenie Nietzschego prowadzi do wizji jakiegoś nowego świata, jest to marzenie demiurga o nadplanecie i nadczłowieku, marzenie, które nie chce poprzestać na sobie, lecz żąda wcielenia. Z postawy Nietzschego pozostały w poezji Staffa jedynie pozory. Przejął on od niemieckiego filozofa mit apoliński, któremu tamten zaprzeczył swoim „organizmem dionizyjskim”. W pierwszych zbiorach Staffa widoczne są ślady lektury Nietzschego (którego główne dzieła później Staff przełożył).

W samym dążeniu Staffa do jasności, do przezwyciężenia dekadentyzmu symbolistów było coś więcej niż tylko szukanie wygodnej ścieżki życia.

Dzień duszy jest tylko dalszym ciągiem Snów o potędze, ale nie spełnia patetycznej zapowiedzi wyrażonej w sonecie Dziwaczny tum, gdzie poeta buduje kościół o jaskrawych malowidłach, dziwaczną katedrę we wnętrzu swej duszy. Ten symboliczny utwór, wyprzedzający o lat dwadzieścia niewidzialne katedry we wnętrzu ludzkim z Elegii duinejskich R.M. Rilkego kończy się charakterystycznym dla tego okresu twórczości Staffa wyznaniem:

Bo- twórca- mowy własnej duszy nie rozumiem!

Całym tom jest, podobnie jak pierwszy, zapowiedzią i obietnicą, jeszcze nie spełnieniem:

O, życie moje! Bądź mi święte i olbrzymie!

Tymi słowami kończy się Dzień duszy, kontynuujący tony nietzscheańskie, niezdecydowany jeszcze, niewolny od popularnych wówczas wierszy nastrojowych w rodzaju cieszącego się tak niezasłużonym uznaniem utworu Deszcz jesienny. Równocześnie są tu utwory wybitne i zapowiadające najlepszego Staffa, tak jak bardzo piękny, wzruszający wiersz Życie bez zdarzeń lub sonety, które mogłyby znaleźć się w tyle późniejszych Ścieżkach polnych: Pokój wsi i Błogosławiona cisza wieczornej godziny. Utwory te uszyte są na miarę Staffa, ich powszedniość zawiera w sobie więcej poezji niż jego wizje „dynamiczne”.

Dwa lata zaledwie dzielą tom Ptakom niebieskim od Dnia duszy, nic więc dziwnego, że przeważna część wierszy trzeciego tomu jest kontynuacją, lecz pojawiają się tu już, obok wspomnianych zapowiedzi poezji wiejskiej, która znajdzie pełny wyraz w Ścieżkach polnych, jeszcze inne tony: Dzieciństwo, sonet należący do najlepszych utworów Staffa, o bardzo czystym i delikatnym rysunku i pełen drobnych realiów, które odtąd wejdą do liryki Staffa, Piosnka ulicznika, pełna wisielczego humoru i śmiałych, zatrącających o wyobraźnię Rimbauda obrazów; ten utwór oraz Włóczęga, król gościńców pobudzą w kilkanaście lat później poetów następnego okresu, piewców wiosny i wina. W tym właśnie zbiorze pojawia się „wino”, które stanie się ulubionym rekwizytem liryki Staffa. Nabierze ono różnych odcieni i znaczeń, od wina symbolizującego radość życia po wino Eucharystii. W wyjątkowo pięknym wierszu, bodaj najpiękniejszym w tomie Ptakom niebieskim- Odkrywca złotych światów, dobroczynne wino kołysze się do wieczornego snu Verlaine'a. Ten wiersz poświęcony pamięci wielkiego liryka zapowiada jego słynna Chanson d'automme.

Nazwisko Verlaine'a patronuje całemu tomowi Ptakom niebieskim.

Z duszą dobrą jak zboże, dziecinną jak kwiaty,

Żył poeta, bezdomny ptak nieoswojony…

To nie tylko typowo verlainowska atmosfera, to więcej: nowy ideał poety- niebieskiego ptaka, włóczęgi, czciciela wina i kapłana codziennych, małych misteriów życia. Staff zdaje się przemierzać drogę Verlaine'a własnymi stopami, towarzyszy mu w jego „grzechu i pokucie”. Niedawny uczeń Nietzschego, „bałwochwalca życia, potęgi-poganin”- przekształca się w poetę ewangelicznego (przynajmniej na przestrzeni kilkunastu wierszy książki, którą poświęca ptakom niebieskim). Modli się o zbawienie zbrodniarzy, słucha jęku „wyklętych zaułków”. Równocześnie w Dniu dzisiejszym ukazuje niby negatyw przypowieści ewangelicznych i kończy utwór strofą, w której Chrystus: „…beznadziejny-poszedł…zbawiać ludy”.

Wcielenia, autokreacje Staffa nie są prawie nigdy pełnymi stworzeniami, są zanegowane przez niego lub podane w wątpliwość. To wszystko czyni Staffa poetą nowoczesnym, można by nawet dopatrywać się w jego poezji pomysłów wyprzedzających pewne sformułowanie nowszej filozofii, zwłaszcza w owym stwarzaniu siebie poprzez samookreślenie i świadomość równoczesnego formowania nas przez innych.

Staff unika skrajności, staje zawsze pośrodku spraw ludzkich, niby przechodzień w środku sadu. Poczucie osaczenia i samotności wśród ludzi i wszechświata tak jak w wierszu Więzień zwierciadeł, jest czymś zupełnie wyjątkowym w poezji Staffa.

Staff głosi pochwałę życia, która w istocie jest tylko pogodzeniem się z koniecznością cierpienia, pojednaniem z tym czego nie da się zmienić. W łzach chce widzieć „słodycz smutną” w grzechu „dobroć chorą”. Wie o względności poznania, wybiera nie walkę, lecz unikanie walki; jego mądrość przypomina mądrość stoików. W cyklu Radość i smutek szczęścia i chwili jest cały Staff ze wszystkimi swoimi sprzecznościami, ze swoim bogactwem, ale i ze zbytnią łatwością pisania, która niekiedy prowadzi na manowce; zarazem znajdziemy tu wielekroć cytowaną, znakomitą strofę o nieosiągalności szczęścia, strofę, w której przedmioty porównania, wzięte z potocznego życia, współgrają z myślą tak harmonijnie i mają tyle autentycznej wyrazistości, że strofa należy do arcydzieł liryki polskiej:

Między pieśnią przerwaną a zbudzonym echem,

Falą i nagą stopą, co wnet się zanurzy,

Przyjściem listu i zdjęciem pieczęci z pośpiechem,

Pomiędzy zaproszeniem i rankiem podróży,

Między wzniesioną dłonią a owocem drzew

Śpi szczęście […]

U Staffa chyba po raz pierwszy w liryce polskiej ukazana została niejednoznaczność uczuć, złożoność myśli ludzkiej, podwójne dno życia i sztuki. Odwieczny temat liryki: przemijanie, znajduje tu bardzo już skomplikowany wyraz, i to, jakby z przekory, nie w cyklu o przemijaniu.

Uśmiechy godzin są kontynuacją Gałęzi kwitnącej i nie tylko kontynuacją, gdyż pewne motywy, charakterystyczne dla postawy Staffa, znajdują w tym zbiorze wyraz jeszcze jaśniejszy i czystszy. Pogoda, łagodna radość życia, krajobrazy sielskie, poczucie znikomości przy wiedzy, że „najmilsze jest to, co się traci”, a więc pogoda nieco dwuznaczna; motywy ewangeliczne tu konkretyzują się w takich wierszach jak Skazaniec mówi i Krysta spod płota. Zwłaszcza Krysta- aż zaskakująca swą bezpośrednią dydaktyką. Cały cykl Caritas jest w duchu epoki, powtarza motywy bardzo popularne w ówczesnej literaturze polskiej i obcej, ale powtarza je z zastanawiającą czystością wyrazu.

Ciekawą próbą rozszerzenia granic swojej poezji jest cykl Mali ludzie, rozwijający obecne już w dawniejszej liryce Staffa motywy i realia tak zwanej powszedniości. W nich okazał się Staff prawdziwym mistrzem, natomiast poematy symboliczne w rodzaju takich utworów, jak Pęta, Pokutnik, Zdobycz, czy też Pod krzyżem i Śmierć włóczęgi, dawno już przestały być czytelne.

Sonet Wół przypomina nieco sonet G.Carducciego Il bove, przynajmniej w plastyce wyrazu, gdyż sonet włoskiego poety nie ma pointy mistycznej, która u Staffa służy uwzniośleniu pospolitego tematu. Sonet o gnoju (już w samym pomyśle sonetu na taki temat jest przekora) również przy pomocy różnych zabiegów dostępuje wzniesienia w krainę poezji: gnój ma „dziką świeżość potęgi odwiecznej”, dymi jak kadzielnica przed ołtarzami bogów pracy, pachnie jak „wszystkie wonności Arabii”. Tymi sposobami podnosi poeta rzeczy brzydkie, a nawet odrażające, do rangi poezji, tak jak wówczas ją pojmowano.

Następne zbiory: Sowim okiem, Żywiąc się w locie, Ucho igielne kontynuują raczej tematykę „wzniosłą”, powtarzają klasyczne już w liryce Staffa nastroje, formuły dla przemijania, szczęścia, zachwycenia. Długie poematy zbioru Żywiąc się w locie gubią w płynnych okresach poszczególne piękności i wprowadzają czynnik szczególnie nieprzyjazny poezji- rozwlekłość.

Żywiąc się w locie kończy się Tryptykiem ewangelicznym, inscenizującym na nowo wydarzenia opowiedziane w Ewangelii. Cały ten tom należy do najsłabszych i najbardziej zagadkowych tworów Staffa. Wszystko tu jest pozorne, gdyż nieprzekonywające; nie wierzymy ani zapewnieniom poety, że jego dusza „raduje się wielką radością”, ani gdy zapewnienia o swym dytyrambicznym szale i „dzikich, zawrotnych rytmach uniesienia”.

W wydanym pięć lat później Uchu igielnym (1927) następuje regeneracja Staffa, który miał zawsze zadziwiającą zdolność odrodzin. Nie to aby Ucho igielne było arcydziełem, są tu jednak utwory prześwietlone prawdą wewnętrzną, tą trudną do zdefiniowania atmosferą otaczająca słowa zrodzone z rzeczywistej wizji. Ucho igielne jest cyklem wierszy religijnych o długiej i poważnej tradycji, sięgających nawet do wzoru Wiktora Hugo (Modlitwa Mojżesza). Religijność Staffa daleka jest od wszelkiego dogmatyzmu. Miał raczej pragnienie wiary niż określoną wiarę.

Ukoronowaniem poezji Staffa sprzed drugiej wojny są tomy: Wysokie drzewa (1932) i Barwa miodu (1936). Zawierają one bodaj najwięcej wierszy, które wytrzymały próbę czasu. W latach, gdy się ukazywały, widziano w nich wpływy „Skamandra”, dziś czas zatarł granice. W każdym razie nie ulega wątpliwości, że odnowa poezji w okresie międzywojennego dwudziestolecia odbiła się również w twórczości Staffa, który patronował przecież narodzinom tej nowej, po tylu latach wreszcie niepodległej poezji. Staff nigdy nie zamykał się, przyjmował radośnie wszystko, co było nowym życiem, nie kładł się nigdy kamieniem swego autorytetu na drodze, którą szli młodzi, miał wreszcie tyle pokory wobec sztuki, że uczył się od swoich uczniów i umiał odmładzać swoją poezję.

W miarę lat zmienia się stosunek Staffa do siebie i świata, zmienia się stopniowo, lecz radykalnie. Ironia, która pojawiała się już w dawniejszej jego poezji, teraz staje się domownicą; rzeczy oglądane są coraz częściej podwójnym spojrzeniem. Poeta nie przestaje ufać życiu; wiara jego nie załamuje się nawet podczas wojny, dopiero starość spowoduje poważne pęknięcie w „harmonii” Staffa, z takim trudem podtrzymywanej.

Na przykładzie Staffa sprawdza się sens poezji lirycznej polega na błyskawicznym formułowaniu stanów psychicznym nie do wyrażenia w kategoriach potocznej logiki. Jest to więc szczególnego rodzaju intymność myśli, uczuć wyobraźni, możliwa do osiągnięcia dzięki niepochwytnemu i nieprzetłumaczalnemu układowi słów, układowi, którego właściwością jest pewnego rodzaju nieszczelność, przepuszczająca inne jeszcze znaczenia niż te, które podsuwa treść logiczna zdania.

Staff w swojej bogatej twórczości ukazuje nie tylko dojścia, które zawsze są cudownym zbiegiem różnych okoliczności i sposobów, lecz ujawnia także próby i poszukiwania. Niektóre utwory Wysokich drzew i Barwy miodu można by uznać za takie właśnie próby, nie za spełnienia. Wśród doskonale skomponowanych i stonowanych wierszy, które jednak pozostawiają nas obojętnymi, natrafiamy nagle na utwory wyrażające więcej, niż zdołała objąć zewnętrzna forma, utwory mające wewnętrzną przestrzeń, oddychające jak żywe istoty. Do takich na przykład należy mały wierszyk Wezwany tonącego w wieczornej niemocy…, którego materia poetycka jest równie nieuchwytna i nieprzetłumaczalna. Z drugiej strony, nie mniej zagadkowe są te utwory, gdzie wybija się na czoło treść znaczeniowa wyrażająca jakąś sytuację psychiczną, sformułowaną w sposób bliski językowi komunikatywnemu, ale o niezwykłej trafności, sprawdzalnej w pewnego typu doświadczeniach. Taki ciężar doświadczenia jest na przykład w trzech zwrotkach o starości w wierszu Zwłoka w Martwej pogodzie. Jest to jakby odpowiednik wiersza Norwida: Tymczasem, gdzie pada to niezwykłe pytanie:

Młodość- czy dniem siwizny?…

Staff w pewnym okresie twórczości zaczyna sobie zdawać sprawę (czy też odczuwać podświadomie), że jego tak zwana olimpijska równowaga nie jest do utrzymania wśród wstrząsów nowej epoki. Zapewnia w prawdzie sam siebie: „Trzymam lewą ręką ziemi, Trzymam się prawą ręką nieba”, ale równowaga jego już w Wysokich drzewach, skąd pochodzi cytowane zdanie, jest zachwiana. Wyraża się to w poszukiwaniach nowych form wyrazu, w przerzucaniu się od wyrafinowanej barokowej formy do świadomie naiwnej prostoty. Miasto jako temat poetycki wkracza do jego sielskiej liryki. Jeśli w Ścieżkach polnych panuje niepodzielnie wieś wraz z jej wszystkimi dziennymi sprawami, w Wysokich drzewach i w Barwie miodu pojawia się miasto wraz z jego ludźmi. Co prawda, są to przeważnie ludzie wraz z jego ludźmi. Co prawda, są to przeważnie ludzie w jakiś sposób wykolejeni lub dziwacy; dzieje się tak prawdopodobnie dlatego, że dla poety, który przywyknął do idyllicznych krajobrazów, kwiatów i posągów, miasto przedstawia się jako kraina egzotyczna. Wystarczy porównać „urbanizm” Staffa z miejskim zadomowieniem Tuwima. Miasto odczuwane jako sztuczna natura w stosunku do „prawdziwej”, dysponującej żywiołami przyrody, wywołuje w poecie mieszane uczucia. Żart, dowcip pojawia się w tej powszedniej w miarę i w miarę uskrzydlonej liryce. Powstają wtedy tak urocze wiersze, jak Trzydzieści widzę w niebie gwiazd lub ironiczne, jak Rozkaz i gwiazdy.

Ostatni wydany za życia poety tomik Wiklina, od tytułu począwszy, pełen jest takiego odczarowywania wzniosłości; zachwiane „serio” tego zbioru wyraża się zresztą także innymi sposobami. „Jak uczcić nam Giordana Burna”…- od tego pytania zaczyna się wiersz o ofierze inkwizycji, po to, aby skończyć się barokowym konceptem:

[…] on się uczcił płomieniami,

Którymi odział się na stosie.

W wierszyku Pomnik Mickiewicza materia ziemi, na której stoi pomnik, i spiż, z którego został odlany, są wystarczającym pretekstem do gry poetyckiej. Apoteozy Staffa w tym okresie są o wiele skromniejsze niż te, którymi uczcił w Uchu igielnym Wyspiańskiego, Kasprowicza, Żeromskiego. Żartem, konceptem, autoironią rozbraja teraz Staff wzniosłość lub grozę. Znajduje wyraz dla tego, co niewidzialne, materializuje abstrakcję. Matka w wierszu pod tym tytułem kołysze nogą wspomnienie po dziecku, w utworze Co pewien czas… lata i wieki kryją się po kątach biblioteki jak niemi słuchacze. Stałości martwych rzeczy przeciwstawiony jest mijający człowiek:

To tylko, co martwe, nie ginie,

Zaklęte jest w granit i spiż.

Epopeja przetrwa Homera. Czas, który dotąd u Staffa był dniem, godziną, chwilą między wzniesioną dłonią a owocem drzew, teraz staje się potęgą niwelującą:

Bylibyśmy wtedy przyszłością. Gdzież czasy

Tamte, gdzie miasta i góry, i lasy

Cośmy zwiedzali. U młodości grobu

Nie ma nas obu.

Na progu domu, którego już nie ma,

Kładę Ci serce, którego już nie ma,

Jako podkowę, której nie zgubiło

Szczęście.

(Czterdziestolecie- Dziewięć Muz)

odwrócenie i przestawienie następstwa czasów jako jeden ze sposobów dla wyrażenia względności tej kategorii przyjmuje najpełniejszy kształt w Dziewięciu Muzach, w książce, którą pożegnał nas poeta na zawsze: „…czasem mam lat cztery, A czasem cztery tysiące”.

Staff wyzwala z siebie własne zaprzeczenia, staje się niejako anty-Staffem. Nie każdemu może się przydarzyć tak fantastyczna przemiana. Jest ona niewątpliwie wyrazem czegoś więcej niż niezadowolenia z dawnej swej poezji, znużenia długo uprawianą formą. Jest objawem zachwiania się wiary w świat trójwymiarowy, zawaleniem się kategorii Kantowskich.

Ostatnimi książkami Staff otwierał nowy rozdział swojej twórczości, którego już nie zdążył rozwinąć. Jak w ciągu całego życia, tak i teraz dotrzymywał kroku młodej poezji, nie skamieniał w żadnym ze swoich wcieleń, był do końca otwarty i mógł u schyłku podpisać się pod słowami H.Amiela, na którego myśli o tworzeniu życia powoływał się w młodości. W liście do Miriama (x 29 grudnia 1901) pisał:

Najpiękniejszym poematem jest życie, w miarę jak się

Je tworzy. Stąd śpiewy o czynie, o tworzeniu samego siebie…

W roku 1989 Staff debiutuje w piśmie akademickim <<Młodość>>. W trzy lata później ukazuje się pierwszy tom poezji Leopolda Staffa: Sny o potędze. Staff debiutuje w okresie triumfu modernizmu i Młodej Polski.

W. Borowy swoją antologię liryki polskiej nazwiskami Kochanowskiego i Staffa, to aby podkreślić w ten sposób zarówno znaczenie, jakie przywiązuje do poezji autora Gałęzi kwitnącej, jak również związki łączące poezję polską z tradycją łacińską. Ale nie tylko to. Jan z Czarnolasu był dla poetów z okresu niewoli uosobieniem ich snów o niepodległości. „Rzecz czarnoleska” urastała dla nich po symbolu pogody i szczęścia. Staff umiał zachować równowagę wśród największych wstrząsów, pogodę wśród cierpień. Poezja nasza po Kochanowskim nie znała aż po Staffa takich tonów, bliższa zawsze Kassandrze niż Poliksenie. Staffa nie trapił srogi Apollo, był mu przyjacielem, a muzy zarzucały mu ramiona na szyję; nawet Nike z Samotraki przedstawiła mu się jako młodość minona, kochanka, która w szale miłosnym straciła głowę dla ukochanego.

Ale określając Staffa jako poetę umiarkowanej radości życia i nie męczącej upałem pogody, popełniamy ten sam błąd wynikający z uproszczenia, co widząc w poezji Jana z Czarnolasu jedynie uosobienie szczęścia i harmonii. Jan Kochanowski był nie tylko autorem Fraszek, lecz przede wszystkim twórcą Trenów. Staff wyrażał często smutek i zwątpienie. A jednak całościowe wrażenie, jakie odbieramy z przestawania z ich poezją dalekie jest od tonacjii tragicznej. Tragedia graniczy zawsze w szczytowych nasileniach z czymś, co niewidzialne i nieludzkie. Staff podobnie jak Kochanowski, oczywiście w mniejszym wymiarze, umie sprowadzić obcą grozą tragedii do ludzkiej swojskości. Tacy poeci zawsze są nam bliscy, nawet jeśli różnią się od nas w odczuwaniu życia jako całości.

Wybór poezji

Wiersze Staffa są podzielone na tomiki, cykle: Sny o potędze, Dzień duszy, Ptakom niebieskim, Gałąź kwitnąca, Uśmiechy godzin, W cieniu miecza, Łabędź i lira, Tęcza łez i krwi, Ścieżki polne, Swoim piórem, Żywiąc się w locie, Ucho igielne, Wysokie drzewa, Barwa miodu, Martwa pogoda, Wiklina, Dziewięć Muz.

W młodopolskiej poezji Staffa wyróżniamy prądy filozoficzne i ideowe charakterystyczne dla tej epoki:

Nietzcheanizm - filozofia F. Nietzchego głosząca kult nadczłowieka - ideału biologicznego i psychicznego. Jest to filozofia sławiąca fizyczną i psychiczną siłę, wzywająca do samodoskonalenia.

Dekadentyzm - stworzył poezję schyłku, która mówi o słabości i upadku człowieka, pełną poczucia bezsilności, znużenia, niepokoju i lęku przed życiem.

Franciszkanizm - to afirmacja świata, pochwała natury i całego stworzenia. Jest to postawa humanistyczna, która we wszystkich przejawach życia dostrzega piękno i doskonałość.

SNY O POTĘDZE

1901

KOWAL

Sonet 4,4,3,3

Jest to utwór wzywający do czynu, do samodoskonalenia wewnętrznego, do przeciwstawienia się dekadentyzmowi i pesymizmowi. Podmiot liryczny jawi się jako cyklop, nadczłowiek. Poeta wskazuje na nowe źródło siły i aktywności życiowej, na pracę nad własnym wnętrzem, charakterem i osobowością. Celem dążeń człowieka powinny być siła i wielkość, dające poczucie wewnętrznego spokoju, harmonii. We współczesnym świecie tylko silna jednostka ma szansę przetrwania, każdy przejaw słabości powinien być odrzucony. Kowal to symbol siły, mocy człowieka, który kształtuje charakter. Młot to symbol kucia charakteru.

Wiersz ten, to wyraz niezgody poety na pesymizm i słabość. Optymizm napawa wola i zapał człowieka do pracy nad sobą. Staff przeciwstawia się pesymizmowi i słabości dekadentów, poszukując oparcia w filozofii Fryderyka Nietzchego, głoszącego afirmację życia, pochwałę człowieka mocnego.

STUDNIA

Jest słoneczne południe, ludzie wracają z pola. Podmiot liryczny opowiada o dziewczynie, która idzie po wodę do studni. Kiedy wciąga wiadro, mówi sama do siebie, jej głos odbija się w studni. Po chwili złoty nurek przyniósł skarb, jakieś cudne kwiaty i klejnoty. Dziewczyna wyciąga wiadrem cud po cudzie. Nagle nurki kryją się, ponieważ nadchodzą ludzie wracający z pola, są spragnieni wody. Ludzie ci nie szepcą tak jak dziewczyna, oni zachowują się bardzo głośno, dlatego też im żaden nurek się nie ukaże.

CZEKAŁEM MYŚLI ŻYCIA

Sonet 4,4,3,3

Utwór zaczyna się od słów:

„Czekałem myśli życia, co przyjść do mnie miała

Smutna wielkością i wielka swym smutkiem”.

Podmiot liryczny chce zobaczyć myśl życia, która ukazuje się we śnie tylko raz w życiu. Poeta bardzo długo stał na straży, wyczekując tej myśli, aż w końcu dopadł go sen i zasnął. Słyszał ją we śnie, ale zbyt mocno spał, żeby ją zobaczyć. Kiedy rano się obudził, był bardzo zdenerwowany, ponieważ przespał największą chwilę swojego życia.

JA WYŚNIONY

Dla podmiotu lirycznego, ziemia stała się mała kulą. Porównuje się do olbrzyma, do cyklopa, potrafi dosięgnąć gwiazd. Porównuje się również do Dionizosa (boga wina), potrafi się przeciwstawić dawnym bogom. Podobnie jak w wierszu pt. Kowal, celem dążeń człowieka powinny być siła i wielkość.

DZIEŃ DUSZY

1903

MĘKA

Sonet 4,4,3,3

W wierszu tym jest szereg aluzji do momentów opisanych w Ewangelii, jak nakarmienie rzeszy ludzi ułomkami pięciu chlebów, uzdrowienie paralityka, Pascha - uroczyste święto żydowskie, związane pierwotnie z wiosennym strzyżeniem owiec i ofiarowaniem jagnięcia Bogu. Chrystus wspomina tu swych uczniów: głęboko sobie oddanego Jana, Judasza, który sprzedał Go za 30 srebrników i Piotra, który zaparł się swego mistrza w obawie o własne bezpieczeństwo, a chwilę potem - usłyszawszy pianie koguta - uświadomił sobie z rozpaczą własne odstępstwo.

ŻYCIE BEZ ZDARZEŃ

W wierszu Staffa mamy do czynienia z całkiem świadomie przyjętą postawą szarego, zwykłego człowieka. Ta postawa zaleca nie oczekiwanie od życia zbyt wiele, nie poszukiwanie niezwykłych wrażeń, pogodzenie się z losem i znalezienie harmonii ze światem. W całym przemijaniu można zauważyć naturalny porządek świata, własne życie i śmierć. Autor postuluje o umiarkowanie emocji. Postawa taka bliska jest antycznemu stoicyzmowi, który nakazywał zachowanie dystansu zarówno wobec pozytywnych, jak i negatywnych doświadczeń. Czasem jedyne co może zrobić człowiek to spokojnie poddawać się losowi, na który nie mamy wpływu. W wierszu można zauważyć franciszkański ideał afirmacji życia i motyw spokojnej starości.

DESZCZ JESIENNY

W wierszu tym są wyrażone pesymistyczne, dekadenckie nastroje. Tłem refleksji jest przyroda, która współgra z nastrojem podmiotu lirycznego. Na świat patrzymy przez zamazane deszczem szyby, a więc jawi się on nam w kolorach szarych, ciemnych, pogłębiających nastrój pesymizmu. Atmosferę przygnębienia pogłębiają także efekty muzyczne - uderzające rytmicznie w szyby krople deszczu.

Utwór składa się z trzech strof podzielonych monotonnym refrenem, za pomocą którego poeta zdaje się naśladować szum jesiennego deszczu. W strofach natomiast opisuje trzy obrazy, o wyraźnie dekadenckim charakterze. Pierwszy obraz to odbicie ponurego nastroju: przesuwa się korowód zjaw, mar, które odchodzą w dal, na tułacze życie. Są to marzenia i sny, które nigdy nie zostały wykorzystane, zrealizowane. Sam podmiot liryczny jest dekadentem: samotny, nie ma nikogo, jest zagubiony i nieszczęśliwy. Druga wizja to wspomnienie pogrzebu, opuszczenia. Poeta wychodzi z zamkniętego kręgu własnych nieszczęść i zauważa cierpienia innych. Trzecia część to obraz symbolicznego ogrodu dobroci, do którego wszedł szatan i poczynił spustoszenia, zamienił go w pustynię, sprowadził nieszczęścia na ludzi. Obraz ponurego i deszczowego dnia jesiennego jest bardzo plastyczny. Składają się na to elementy muzyczne (refren), wyrazy dźwiękonaśladowcze, oraz określenia kolorystyczne. Impresjonizm w wierszu. Staff starał się uchwycić nastrój chwili, wszystko jest niejasne, zamglone, widać jedynie zarysy: dal jest szara, mglista. Poeta ukazuje w wierszu świat pogrążony w apatii, pustce, szarości, nieprzyjazny człowiekowi, świat zatopiony w strugach deszczu.

DZIEŃ PRACY

I

Podmiot liryczny zachwala pracę na roli, kto pracuje na roli, ten ma błogosławieństwo boże. Praca nie jest jarzmem, jest dumą i nadzieją na spoczynek i szczęśliwe życie. Kiedy człowiek się zestarzeje i będzie bliski śmierci, będzie mógł umrzeć z czystym sumieniem, wiedząc, że ukończył swoje dzieło na ziemi.

II

Podmiot liryczny zachwala wieczór, kiedy to po całym dniu ciężkiej pracy, może udać się na spoczynek. Kiedy człowiek cały oddaje się pracy, to czeka na niego nagroda, ziemia wydaje plony, krowa daje mleko. Poeta zachwala życie na wsi, po żniwach przychodzi czas na zabawę - dożynki.

PTAKOM NIEBIESKIM

1905

DZIECIŃSTWO

Sonet 4,4,3,3

Staff w tym wierszu określa dzieciństwo jako „Sen słodki, niedorzeczny, jak szczęście… jak szczęście”. Opisując je z nostalgią, przypomina sobie, jak zbierał „zardzewiałe, stare klucze”. Wydawały mu się wtedy one przedmiotami magicznymi, że dzięki nim odkryje nieznane mu, owiane tajemnicą rzeczy. Obrazy ukazywane w utworze dotyczą wspomnień poety z dzieciństwa. Kojarzy mu się ono ze starymi zegarami, głęboką studnią i starą, żółtą księgą pełną ususzonych kwiatów. Świat dzieciństwa wydaje mu się piękny, jak z bajki. Jest ono dla niego szaloną podróżą, która minęła szybko jak słodki sen. Dzieciństwo to było szczęśliwe, dlatego teraz wspomina je z radością.

POKÓJ WSI

Sonet 4,4,3,3

W wierszu tym pojawią się charakterystyczne motywy, efektywna praca związana bezpośrednio z ziemią, rolą, wytwarzaniem tego, co najpotrzebniejsze - chleba; narzędzia pracy: cepy, kosy; zwierzęta: woły, konie. Motywy kojarzące się ze wsią: rola, miedza, ściernisko. Wszystko zatopione jest w spokojnym, przytulnym, przyjaznym i ciepłym nastroju pogodnej jesieni, a całość zakończona została obrazem spokojnego, cichego zmierzchu. Staff powraca do modelu wsi prezentowanego przez Kochanowskiego i Reja. Wychwala wieś z całym jej dobrobytem i dostatkiem. Wszystko w ujęciu Staffa jest pięknie i dobre, bo dzieje się za przyzwoleniem Boga.

SONET SZALONY

Utwór jest programowym wezwaniem do poszukiwania w życiu radości, do cieszenia się każdą chwilą. Bardzo wyraźnie zmienia się świat przyrody ukazanej w wierszu. Nie eksponuje się już smutku, szarości jesiennych dni wywołujących przygnębienie i rozpacz. Przyroda stanowi przyjazne człowiekowi otoczenie, wyzwala w nim optymizm, radosne szaleństwo. Podmiot liryczny czuje się bezpieczny, ponieważ odnalazł swoje miejsce w świecie. Aby poczuć radość życia, , nie potrzeba mądrości, rozwagi, wystarczy pogoda ducha i optymistyczne spojrzenie na świat. Staff staje się piewcą piękna przyrody, co wiąże się z docenieniem zalet prostego, zwyczajnego życia w harmonii z sobą i naturą. Pojawia się w tym utworze wino, odtąd ulubiony rekwizyt poezji Staffa. Podmiot liryczny przyjmuje rzucone przez życie wyzwania. Odrzuca mądrość i rozwagę, duszę jego przepełniają lekkomyślność i nadzieja.

O MIŁOŚCI WROGA

Staff pokazuje tu niezwykle trudny rodzaj miłości, miłość człowieka skrzywdzonego do tego, kto wyrządził mu zło. Podmiot liryczny przyjmuje wobec wroga postawę wyjątkową, zgodną z ewangelicznymi zasadami miłości bliźniego, nazywa go bratem, współczuje mu, gdyż jego dusza pogrąża się w coraz większym grzechu, a w końcu umiera. Prosi go, aby wspólnie pomodlili się za duszę grzesznika, która odeszła nieszczęśliwa. Cierpienie staje się wartością uświęcającą, ten kto krzywdzi, popełnia straszliwy grzech.

ODKRYWCA ZŁOTYCH ŚWIATÓW

Wiersz jest poświęcony Verlaine'owi, „poecie przeklętemu”. Znów pojawia się wino, które kołysze poetę do wiecznego snu. Wiersz ten przewodzi całemu tomowi Staffa. Atmosfera tego utworu jest typowa dla poezji Verlaine'a. Staff pokazuje również jak według niego powinien wyglądać ideał poety. Ma on być „niebieskim ptakiem”, włóczęgą, czcicielem wina oraz codziennych obrzędów.

O NAUCZANIU CNOTY

Staff jawi się w tym wierszu, jako nauczyciel cnoty oraz mistrz piękna. Cnotę pojmuje jako połączenie piękna i dobra. Do swego zadania podchodzi jednak zbyt sceptycznie i czytelnikom - „uczniom” trudno jest pojąć jego naukę. Staff nie wierzy ale chciałby wierzyć.

GAŁĄŹ KWITNĄCA

1908

PRZEDŚPIEW

Podmiot liryczny jawi się tu jako człowiek doświadczony. Wiele przeżył i doznał, wielokrotnie był zmuszony zmieniać swoje poglądy patrzenia na świat. Przewodnią myślą tego utworu są słowa Terencjusza „Człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce”, sparafrazowane przez Staffa „Żyłem i z rzeczy ludzkich nic nie jest mi obce.” Autor wyjawia w tym wierszu tajemnicę szczęśliwego życia i mądrej, dojrzałej poezji. Rozumie świat, bo zna go we wszystkich przejawach dobra i zła. Wie, że na całość ludzkiego istnienia, losu, składają się chwile radości i cierpienia. Smutne myśli, które towarzyszą każdemu człowiekowi poeta nazywa „pogodnymi starcami w sadzie”. Nie mogą one zaćmić radosnego obrazu życia, osłabić miłości i uśmiechu dla drugiego człowieka. „Przedśpiew” jest wyrazem akceptacji i umiłowania świata takim, jakim jest. Poeta prezentuje postawę stoicką, spokój i zgodę, zgadza się na życie nawet, jeśli przynosi ono cierpienie.

EPITAFIUM

Utwór opowiada o zmarłej dziewczynie. Wypowiada się młoda dziewczyna, która mimo młodego wieku, zdążyła się już zakochać. Niestety nie poznała prawdziwego życia, umarła bardzo wcześnie: „A nie zaznawszy ognia, stałam się popiołem.”

WSPOMNIENIE

Podmiot liryczny wspomina swoją młodość, kiedy żył na wsi. Porównuje swój stary dom do nie czytanej od lat książki. Opisuje drzewa, które zasłaniały słońce, ławki porośnięte mchem. Opisuje również chłopskie chaty, zwierzęta (krowy), słyszy w oddali szczekające psy i piejące koguty. Ze smutkiem i z żalem mówi, że to już nie wróci, pozostały tylko wspomnienia.

CZUCIE NIEWINNE

Bohater wiersza chodzi między polami i łąkami, słyszy brzęczenie pszczół, wiatr, słońce świeci spokojnie. Ptaki śpiewają, czuje się bardzo dobrze, tak jakby go wcale nie było:

Najpiękniej bowiem jest, kiedy

Piękna nie czuje się zgoła

I tylko jest się, po prostu

Tak, jak jest wszystko dokoła”.

KRZYK

Utwór ten to erotyk. Jest przytłaczający, pełen wspomnień i gniewu podmiotu lirycznego. Kończy się puentą, która stawia pod znakiem zapytania prawdziwość uczuć. Autor wyraża niejednoznaczność miłości i ludzkich uczuć w ogóle. Poeta jest smutny, czuje się tak, jakby się upił winem, stara sobie przypomnieć oczy ukochanej, patrzy ona na niego szalonym wzrokiem. Autor nie chce przebaczenia ani litości, więc krzyczy.

UŚMIECHY GODZIN

1910

KIEDY SPOTKAM CIĘ

Podmiot liryczny będąc w lesie, spotyka kobietę, zastanawia się dlaczego słyszy tylko echo jej słów. Kiedy spotyka ją w ogrodzie, czuje tylko jej zapach. Gdy spotyka ją przy studni - nie widzi jej oczu, tylko ich odbicie w wodzie. Kiedy spotyka ją we śnie, pyta:

„Dlaczego cię nie ma na świecie,

Lecz żyjesz jedynie w jej duszy”.

W CIENIU MIECZA

1911

CURRICULUM VITAE

Poeta opisuje swoje życie, kiedy był dzieckiem był niezaradny, nieśmiały i lękliwy. Gdy był młody, był marzycielem, kochał, wzdychał, wspominał. Dopiero doświadczenie, dojrzałość nauczyła go żyć, rozumie swoje serce.

ŹDŹBŁA SŁOMY

Poeta żałuje, że opuścił wieś, te piękne ogrody. Park był piękny, wszystko kwitło, życie było beztroskie. Teraz po powrocie wszystko jest inne, liście zasuszone, jesień, smutek. Młodość była radosna, starość (jesień życia) - smutek. Wie, że młodość już nie wróci, ma świadomość, że koniec jest już bliski. Jedyne co zostało po tamtych czasach to źdźbło słomy.

W drugiej części utworu, autor tęskni za swoją ukochaną, chce się z nią spotkać, ale boi się śmierci.

ŚCIEŻKI POLNE

1919

PODÓJ

Podmiot liryczny opisuje krowę, która depcze po słomie. Dziewczyna, która wygląda jak chłopiec, doi krowę. Autor opisuje dojenie krowy, świeży zapach mleka, dziewczyna cieszy się, że teraz będzie mogła zrobić ser.

GĘSIARKA

Czteroletnia dziewczynka w za dużej spódniczce idzie drogą. Jest wcześnie rano, ma w kieszeni kromkę chleba, w ręce ma gałązkę. Za nią idą gęsi, tylko nie wiadomo kto kogo pilnuje, czy dziewczynka gęsi, czy gęsi ją pilnują.

Autor największy nacisk kładzie na szczegóły. Opis, który tworzy, jest wynikiem dokładnych obserwacji, pojawia się lekkie upodobanie do naturalizmu.

GNÓJ

Jest to sonet o gnoju, który ma „dziką świeżość”, której brzydzą się mieszczuchy. Jest jak kadzielnica, dymiąca przed ołtarzami bogów, ma zapach „wszystkich wonności Arabii”. Ziemia pragnie gnoju, w nim nadzieja na plony. Utwór wykorzystuje poetykę turpistyczną, wnosi do poezji rzeczy brzydkie, odrażające.

ŚCIEŻKI POLNE należą już do następnej epoki, tak jak pozostałe utwory, więc nie będę ich opisywać.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron