Opowiadanie autorstwa weronika_ori
Rozdział I
Ze snu wyrwał mnie dźwięk budzika. Wyciągnęłam rękę i po chwili trzymałam w dłoni telefon. Była 6.00. Z jękiem wygrzebałam się spod kołdry i przeciągając się, podeszłam do okna. Kiedy wyjrzałam na dwór poczułam jak moja twarz wykrzywia się w grymasie. Padało. Po chwili zabrałam czyste ubrania z szafy i powlokłam się do łazienki. Kiedy poczułam strumienie gorącej wody na ciele i aromat ulubionego żelu pod prysznic unoszący sie w powietrzu pomyślałam, że może ten dzień nie będzie taki zły jak do tej pory się zapowiadał.
Gdy w końcu wyszłam z łazienki z wilgotnymi włosami, usłyszałam dźwięk telefonu, dobiegający z mojego pokoju. Popędziłam w tamtym kierunku zastanawiając się, kto może do mnie dzwonić o tej porze. Po wejściu do pokoju zaczęłam grzebać w pościeli, szukając komórki. Znalazłam. Szybko zerknęłam na wyświetlacz, aby się przekonać, że dzwoniła Elle, moja przyjaciółka.
-Hej, skarbie - zaczęłam.
-Cześć. Widzimy się z chwilę na rogu? - zapytała.
-Tak, jak zwykle. - Odparłam.
-To dobrze. Musimy jeszcze wstąpić do sklepu.
-Po doładowanie? - Zapytałam z uśmiechem. Chłopak Elle, Jacob mieszka w mieście oddalonym od naszego o jakieś 60 km, więc bez przerwy piszą do siebie smsy lub dzwonią. Za każdym razem gdy rodzice mojej kumpeli liczą ile kasy poszło w tym miesiącu na ten cel, mówią, że pójdą torbami.
-Mhm, tak. Już mi się kończą minuty, muszę wykupić pakiet.
-Spoko. To widzimy się za chwilę.
-Pa. - Rozłączyła się.
Gdy odłożyłam telefon, obrzuciłam szybkim spojrzeniem pokój. Bladożółte ściany, podłoga pokryta panelami, kilka mebli. Mój wzrok padł na łóżko. Jak zwykle rano wyglądało tak jakby właśnie odbyła się na nim walka jakiś dzikich zwierząt. Prześcieradło było ściągnięte, kołdra leżała skotłowana z jednej, a porozrzucane poduszki z drugiej strony. Z westchnieniem zabrałam się za porządkowanie go. Chwilę zajęło mi uporządkowanie satynowej pościeli.
Następnie sięgnęłam po suszarkę do włosów i starannie pozbawiłam wilgoci wszystkie pasma. Gdy moje włosy były już całkowicie suche, zaczęłam nakładać makijaż. Odrobinka podkładu, muśnięcie połyskującym różem do policzków. Rzęsy delikatnie pociągnęłam czarną maskarą, usta zaś bezbarwnym błyszczykiem. Jeszcze tylko mgiełka moich ulubionych perfum i byłam gotowa do wyjścia.
Zerknęłam jeszcze w ogromne lustro zamontowane w mojej szafie, wygładziłam ubrania pomyślałam, że wyglądam całkiem nieźle. Ciemne, proste włosy z przodu okalały delikatnie moją twarz, z tyłu zaś spływały połyskującą kaskadą aż do połowy pleców. Delikatny makijaż podkreślał moje piwne oczy, zielona bluzka na ramiączka przykryta białą koszulą nadawała mi nieco szkolny i jednocześnie intrygujący wygląd. Dopasowane ciemne jeansy ładnie podkreślały krągłości mojej pupy, przy okazji w cudowny sposób tuszując nieco zbyt obfite kształty moich nóg. Nigdy nie miałam figury super modelki i jakoś musiałam z tym żyć. Na moich stopach połyskiwały srebrne baleriny.
Schodząc na dół do kuchni upychałam w mojej szkolnej torbie klucze i portfel. Będąc w korytarzu poczułam aromat świeżo zaparzonej kawy. Gdy weszłam do jasnego pomieszczenia zauważyłam, że to mój brat Jake włączył ekspres.
- Cześć - powiedziałam, nalewając sobie gorącego, aromatycznego płynu do filiżanki - co tu robisz tak wcześnie rano? Nie zaczynasz dzisiaj przypadkiem lekcji o 10.00?
Jake podniósł wzrok znad gazety, którą właśnie przeglądał.
-Cześć Nik - powiedział zaspanym głosem - trener uznał, że przed kolejnymi zawodami przyda nam się więcej ćwiczeń. Teraz nasze treningi będą odbywały się trzy razy w tygodniu po trzy godziny.
Jęknęłam współczująco.
-Zamęczy was ten facet - stwierdziłam. Z doskonale słyszalnym fałszem w głosie powiedziałam, chcąc pocieszyć brata - przecież na ostatnich zawodach poszło wam całkiem nieźle.
Jake spojrzał na mnie jakby właśnie wyrosła mi dodatkowa para rąk i nóg.
-Całkiem nieźle? - Ironia w jego głosie była wręcz namacalna - Faktycznie, ósme miejsce na dziesięć to całkiem nieźle - zaśmiał się bez wesołości w głosie.
Z koszyka leżącego na kuchennym blacie wyjęłam jabłko i starannie opłukałem je pod kranem. Następnie chwyciłam papierowy ręcznik i dokładnie wytarłam owoc.
- Nie przesadzaj, zawsze mogło być gorzej.
- Tak, nieważne - powiedział z rezygnacją w głosie. - A jak twoja matma? Do której wczoraj nad tym siedziałaś?
Opowiadałam wczoraj bratu o tym, jak nauczycielka matematyki uznała, że mojej klasie przyda się trochę ćwiczeń i zadała nam piętnaście zadań do zrobienia z poniedziałku na wtorek.
- Większość zrobiłam, zostało mi już tylko kilka przykładów ale zdążę to uzupełnić w szkole -westchnęłam.
Dopiłam kawę, ogryzek po jabłku wrzuciłam do kosza na śmieci i skierowałam się na korytarz.
- Nikki! - Krzyknął za mną Jack.
-Tak? - obejrzałam się za siebie.
- Zapomniałaś telefonu - podał mi komórkę, którą wcześniej zostawiłam na stole.
-Dzięki - powiedziałam, sięgając po nią.
Narzuciłam na siebie cieniutki czarny płaszcz i wyszłam na chłodne jeszcze powietrze. Zeszłam po schodach, otworzyłam furtkę i już byłam na ulicy. Przez chwilę szłam w milczeniu. Gdy doszłam do zakrętu gdzie czekała na mnie Elle. Uśmiechnęła się na mój widok i przywitałyśmy się szybkim cmoknięciem w policzek.
- Hej! - rzuciła na powitanie.
- Cześć - odpowiedziałam z uśmiechem.
Przyjaciółka przyjrzała mi się dokładnie.
-Wyglądasz jak zombie z tego filmu, który oglądałyśmy ostatnio - powiedziała z naganą w głosie.
- Dzięki, miło na sam początek dnia usłyszeć jakiś komplement.
- Doskonale wiesz o co mi chodzi. Znowu spałaś nie więcej niż trzy godziny?
- Tak - odparłam - mówiłam ci, że ta baba nas nienawidzi.
- Każdy nauczyciel nienawidzi uczniów. Tak to już jest na tym świecie.
W tym momencie doszłyśmy do sklepu. Elle od razu skierowała się do kasy, a ja chcąc nie chcąc podążyłam za nią.
Gdy znów znalazłyśmy się na dworze przyjaciółka zaczęła mi opowiadać o ostatniej randce z Jacobem. Słuchałam tego uważnie, przyzwyczajona już, że w moim życiu nic się nie dziejei zwykle nie bardzo mam o czym opowiadać.
Na przystanku autobusowym zauważyłam, że jeden autobus już nam uciekł. Nie przejęłam się tym zbytnio, ponieważ często się tak działo i za chwilę miał przyjechać następny.
W autobusie ciągle omawiałyśmy sercowe rozterki Elle. Jednocześnie zazdrościłam jej, że ma kogoś bliskiego i współczułam, że nie mogą widywać się tak często jak by chcieli. W końcu dojechałyśmy na przystanek, na którym wysiadała moje przyjaciółka.
- Czyli spotykamy się o 15.30 przy parku? - Elle chciała się upewnić co do naszego późniejszego spotkania.
- Tak. W razie czego zadzwonię - potwierdziłam.
- W takim razie do zobaczenia - szybko cmoknęła mnie w policzek.
- Pa, pa - odparłam - i powodzenia na fizyce! - krzyknęłam jeszcze, patrząc jak Elle wychodzi z autobusu i wyjmuje telefon, żeby zadzwonić do Jacoba. Przyjaciółka tylko mi pomachała i ruszyła w swoją stronę.