ROZDZIAŁ 14
PRZESŁUCHANIE I TROCHĘ SZPIEGOWANIA
We wtorek po południu, po szybkim spotkaniu w sprawie księgi pamiątkowej i godzinnym treningu hokeja na trawie, Spencer wjechała na swój wysypany niebieskim łupkiem owalny podjazd. Obok stalowoniebieskiego Range Rovera jej matki stał radiowóz policji Rosewood.
Jak się to działo od kilku dni, serce Spencer wylądowało w jej gardle. Czy wyznanie Melissie poczucia winy związanego z Ali było mega błędem? A jeśli Melissa powiedziała Spencer, że nie ma ona instynktu mordercy tylko po to, żeby ją zmylić? Jeśli zadzwoniła do Wildena i powiedziała mu, że to Spencer jest winna?
Spencer znowu pomyślała o tamtej nocy. Jej siostra tak dziwnie się uśmiechała, kiedy mówila, że Spencer nie mogła zabić Ali. Dziwny był też dobór słów - powiedziała, że żeby zabić trzeba być kimś wyjątkowym. Czemu nie powiedziała szalonym albo bez serca? Wyjątkowy nadawał temu specjalne znaczenie. Spencer była taka przerażona, że od tej chwili unikała Melissy, czuła się przy niej niezręcznie i niepewnie.
Kiedy Spencer wślizgnęła się przez drzwi i powiesiła trencz Burberry w szafie w korytarzu, zauważyła Melissę i Iana, bardzo sztywno siedzących na kanapie w salonie Hastings'ów, jakby trafili na dywanik u dyrektora szkoły. Naprzeciwko nich, na skórzanym klubowym krześle, siedział oficer Wilden.
- Cz-cześć. - wyjąkała zaskoczona Spencer.
- Och, Spencer. - Wilden skinął głową Spencer. - Przepraszam bardzo, ale muszę jeszcze chwilkę porozmawiać z twoją siostrą i Ianem.
Spencer zrobiła wielki krok w tył.
- O-o czym rozmawiacie?
- To tylko kilka pytań dotyczących nocy, kiedy zniknęła Ali. - powiedział Wilden ze wzrokiem utkwionym w notatniku. - Próbuję poznać każdy punkt widzenia.
W pokoju zapadła cisza, przerywana tylko przez jonizator powietrza matki Spencer, kupiony przez nią, kiedy jej alergolog powiedział, że drobinki kurzu mogą wywoływać u kobiet zmarszczki. Spencer powoli wycofała się z pokoju.
- W korytarzu na stole leży list do ciebie. - zawołała Melissa, kiedy Spencer znikała za rogiem. - Mama ci go zostawiła.
W korytarzu na stoliku faktycznie leżał stos poczty, obok terakotowej wazy w kształcie wrzeciona, która podobno była prezentem podarowanym prababci Spencer przez Howarda Hughes'a. List do Spencer leżał na samej górze, w otwartej już kremowek kopercie z ręcznie wypisanym jej imieniem z przodu. W środku, na ciężkiej kremowej karcie, było zaproszenie. Złotym poskręcanym pismem napisano: „Komitet Złotej Orchidei zaprasza cię na śniadanie finalistów i wywiad w Restauracji „Daniel” w Nowym Jorku w piątek, 15 września”.
W narożniku była przyklejona różowa samoprzylepna karteczka. Jej matka napisała: „Spencer, uzgodniliśmy to już z twoimi nauczycielami. Mamy na czwartkową noc zarezerwowane pokoje w „W””.
Spencer przycisnęła papier do twarzy. Pachniał trochę wodą kolońską Polo, a może to był tylko Wilden. Rodzice naprawdę zachęcali ją do konkursu, pomimo tego, co wiedzieli? To wydawało się takie nierealne. I niewłaściwe.
A może… jednak nie? Przesunęła palcem po tłoczonych literach zaproszenia. Spencer od trzeciej klasy pragnęła wygrać Złotą Orchideę, i może jej rodzice to docenili. A gdyby nie była tak przerażona Ali i „A” na pewno potrafiłaby napisać własny esej godny Złotej Orchidei. Więc czemu z tego nie skorzystać? Pomyślała o tym, co powiedziała Melissa - rodzice by ją sowicie wynagrodzili za zwycięstwo. Potrzebowała teraz nagrody.
Zegar dziadka w salonie sześć razy zabił. Spencer podejrzewała, że Wilden czeka z rozpoczęciem rozmowy, aż będzie pewien, że poszła na górę. Weszła tupiąc po kilku pierwszych stopniach, po czym zatrzymała się w pół drogi i maszerowała w miejscu, żeby wydawało się, że weszła na samą górę. Miała doskonały widok na Iana i Melissę przez barierki balustrady, ale nikt nie mógł zobaczyć jej.
- Okay. - odchrząknął Wilden. - Wróćmy do Alison DiLaurentis.
Melissa zmarszczyła nos.
- Nadal nie jestem pewna, co to ma wspólnego z nami. Byłoby lepiej, gdybyś porozmawiał z moją siostrą.
Spencer mocno zacisnęła oczy. Zaczyna się.
- Zaczekaj jeszcze chwilę. - powiedział wolno Wilden. - Przecież oboje chcecie pomóc mi złapać zabójcę Alison, prawda?
- Oczywiście. - powiedziała wyniośle Melissa, jej twarz się zaczerwieniła.
- Dobrze. - powiedział Wilden. Kiedy wyciągał czarny kołonotatnik, Spencer powoli odetchnęła. - A zatem - kontynuował Wilden - byliście w stodole z Alison i jej przyjaciółkami na krótko przed jej zniknięciem, tak?
Melissa pokiwała głową.
- Zaskoczyły nas. Spencer zapytała rodziców, czy mogłaby wykorzystać stodołę na swoją nocną imprezę. Myślała, że tego wieczoru jadę do Pragi, tymczasem wybierałam się tam następnego dnia. Mimo to wyszliśmy. Pozwoliliśmy im skorzystać ze stodoły. - uśmiechnęła się dumnie, jakby zachwycała ją własna życzliwość.
- Okay… - Wilden skrobał w swoim notesie. - Widziałaś tego wieczoru coś dziwnego na podwórku? Ktoś się kręcił w pobliżu, albo coś w tym stylu?
- Nic. - powiedziała cicho Melissa. Spencer poczuła po raz kolejny wdzięczność i zakłopotanie. Dlaczego Melissa o lodowatym sercu na nią nie donosiła?
- A gdzie wybraliście się potem? - zapytał Wilden.
Melissa i Ian wyglądali na zaskoczonych.
- Poszliśmy do pokoju Melissy. Tam. - Ian wskazał w stronę korytarza. - My… spędzaliśmy razem czas. Oglądaliśmy telewizję. Nie wiem.
- I byliście razem całą noc, tak?
Ian zerknął na Melissę.
- No, wiesz, to było ponad cztery lata temu, więc trochę trudno to pamiętać, ale, owszem, jestem prawie pewien, że tak.
- Melissa? - zapytał Wilden.
Melissa odgarnęła frędzle jednej z poduszek na kanapie. Przez jeden ułamek sekundy, Spencer widziała przemykający przez jej twarz wyraz przerażenia. Zniknął w mgnieniu oka.
- Byliśmy razem.
- Okay. - Wilden przesuwał spojrzenie z jednej twarzy na drugą, jakby coś go martwiło. - A… Ian. Czy między tobą a Alison coś było?
Mina Iana się wydłużyła. Odchrząknął.
- Ali się we mnie durzyła. Trochę z nią flirtowałem, ale to wszystko.
Zdumiona Spencer ściągnęła usta. Ian okłamuje… policjanta? Rzuciła okiem na siostrę, ale Melissa miała wzrok wbity przed siebie, a na ustach ironiczny uśmieszek. Powiedziała: „Właściwie, to wiedziałam, że Ian i Ali byli razem”.
Spencer pomyślała o wspomnieniu, o którym wcześniej mówiła w szpitalu Hanna, o tym, jak wybrały się w czwórkę do domu Ali dzień przed jej zniknięciem. Szczegóły tego dnia były niewyraźne, ale Spencer sobie przypomniała, że widziały Melissę wracającą do stodoły Hastings'ów. Ali ją zawołała i zapytała, czy Melissa nie martwi się, że Ian znajdzie sobie nową dziewczynę, kiedy ona będzie w Pradze. Spencer trąciła Ali za ten komentarz i ją ostrzegła, żeby zamilkła. Odkąd wyznała Ali, i tylko Ali, że całowała Iana, Ali groziła, że powie o tym Melissie, jeśli Spencer sama się nie przyzna. No i Spencer sądziła, że uwaga Ali to jej miała działać na nerwy, a nie Melissie.
Bo właśnie to robiła Ali, prawda? Sama nie była już pewna.
Potem Melissa wzruszyła ramionami, pomamrotała pod nosem i ruszyła jak burza w stronę stodoły Hastings'ów. Spencer przypomniała sobie jednak, że po drodze jej siostra zatrzymała się i spojrzała na wykopywaną na podwórku Ali dziurę. Zupełnie jakby próbowała zapamiętać jej wymiary.
Spencer przycisnęła dłoń do ust. W zeszłym tygodniu otrzymała od „A” sms-a, kiedy siedziała przed lustrem: „Mordercę Ali masz przed oczami”, i zaraz potem w drzwiach Spencer pojawiła się Melissa, żeby oznajmić, że na dole czeka reporter z „Philadelphia Sentinel”. Oprócz własnego odbicia Spencer miała przed sobą także Melissę.
Kiedy Wilden potrząsnął dłoniami Melissy i Iana, po czym wstał, żeby wyjść, Spencer po cichu wspięła się po schodach na górę, w jej głowie wirowało. Dzień przed swoim zaginięciem Ali powiedziała: „Wiecie co, dziewczyny? Myślę, że to będzie Lato Ali”. Była tego taka pewna, taka ufna, że wszystko się uda tak, jak tego chciała. Ale chociaż Ali mogła namówić ich czwórkę do zrobienia wszystkiego, co kazała, nikt, absolutnie nikt, nie pogrywał tak z siostrą Spencer. Bo w ostatecznym rozrachunku Melissa-zawsze-wygrywała.
Jonizator - w pomieszczeniach mieszkalnych stosuje się jonizatory powietrza wytwarzające aniony tlenu. Mają one pozytywnie wpływać na samopoczucie. Produktem ubocznym jonizacji jest ozon, jednak produkowany jest on w ilościach nieszkodliwych dla człowieka. Domowe jonizatory wykorzystują do jonizacji ostro zakończone igły podłączone do generatora wysokiego napięcia, wytwarzającego napięcie do kilkunastu kV.
Howard Hughes (ur. 1905 w Humble, Teksas, zm. 1976), amerykański miliarder, pilot i konstruktor lotniczy oraz producent filmowy. Fundator Instytutu Medycznego Howarda Hughesa w Chevy Chase, Maryland.
Pretty Little Liars - Unbelievable Nie do wiary
1