Erazm Kuźma
AUTOR - DZIEŁO - CZYTELNIK
WE WSPÓŁCZESNEJ REFLEKSJI
TEORETYCZNOLITERACKIEJ
I. Prolegomena
Teoria literatury jest fikcją (Knapp, Michaels, 1985). Autor stara się wyjaśnić w jaki sposób dochodzi do zanikania teorii literatury, poprzez różnicowanie jej podstawowych pojęć: autora, dzieła, czytelnika.
Różnicowanie jest następstwem refleksji, która prowadzi do rozłożenia pojęć na elementy składowe, które jako całość giną co też sprawia, że mogą się również wymieniać np. autor staje się czytelnikiem i odwrotnie. Tu przywołane zostały „Ogólniki” Norwida, który uważał, że dokładnością i dojrzałością można dojść do prawdy, do odpowiedniości rzeczy i słowa. Dalszy ciąg tej myśli, ale jednocześnie jej klęskę znajdziemy w „Pałubie” Karola Irzykowskiego, który uznał, że do prawdy nie można dotrzeć za pomocą teorii, chyba że chcemy operować faktami .
Oprócz tej przyczyny różnicowania, pojawiają się również inne np.
procesy paranoidalne (prowadzące do scalania) i schizoidalne (prowadzące do rozdrobnienia) - Deleuze, Guattari, 1972
decentralizacja - McLuhan, 1975
filozofowie, którzy bycie przeciwstawiali bytowi, a relacje- substancji
rozpad wielkich, uniwersalnych narracji, w których obrębie powstawały jednolite teorie literatury, wielkie narracje oświeceniowe, heglowskie, marksistowskie, a z nich małe, lokalne opowieści teoretycznoliterackie- Lyotard, 1988
nadmiar wykształconych literaturoznawców, który zmusza ich do wymyślania dziwnych teorii- Leitch, 1988
lub niedokształcenie literaturoznawców tworzących różne, a bezsensowne teorie.
Wszystko to sprawia, że współczesność teoretycznoliteracka przypomina „bazar otoczony prywatnymi klubami” (metafora Richarda Rorty'ego). Gdzie bazarem z ogólnej perspektywy są wszystkie kultury światowe, a klubem, w tym przypadku dla Rorty'ego jest kultura zachodnia. Z perspektywy teoretycznoliterackiej natomiast bazarem są wszystkie zachodnie koncepcje teoretycznoliterackie, kluby natomiast są etnocentryczne, lub wyodrębnione na podstawie innych kryteriów niż etnia. Kryterium może mieć charakter:
ontologiczny (dzielący teoretyków literatury na esencjonalistów i antyesencjonalistów)
gnoseologiczny (klub reprezentacjonalistów i antyreprezentacjonalistów)
ideologiczny (klub postępowców i reakcjonistów)
płciowy (klub fallocentryków i histerocentryczki)
rasowy (klub Białych i Czarnych)
rasowo- kulturowy.
Każdy z klubów ma swój minibazar i swoje minikluby.
Autor skupia się na rozwoju polskiego bazaru i polskich klubów- od ostatniego zjazdu polonistów do dzisiejszego. Teoria literatury przeżywa kryzys. Współczesna refleksja teoretycznoliteracka jest pochodną trzech (przeciwstawnych) teorii: marksistowskiej, hermeneutycznej i strukturalistycznej, które uległy przemianom, dając w rezultacie cztery typy refleksji:
pragmatyzm (wywodzi się z marksizmu) w wersji teoretyków Uniwersytetu Warszawskiego
komunikacjonizm (marksizm) szkoła utworzona przez Stefana Żółkiewskiego, uznaje wartości silnej teorii
hermeneutyka (tradycja strukturalistyczna i marksistowska)- w wersji proponowanej przez Marię Janion nosi nazwę „humanistyki rozumiejącej”, zachowuje wiarę w sens teorii
strukturalizm i poststrukturalizm w wersji Janusza Słowińskiego, najbliższy pragmatyzmowi amerykańskiemu
typ, niezależny od wspomnianych wyżej uwarunkowań, prezentują dekonstrukcjonaliści z Uniwersytetu Śląskiego i Uniwersytetu Poznańskiego
Procesowi różnicowania można przeciwstawić powtórzenia np. od marksizmu do marksizmu (cykl amerykański), inni klubowicze mówią od pragmatyzmu do pragmatyzmu, jeszcze inni mówią, że idziemy od formalizmu do formalizmu, czy od modernizmu do modernizmu itd. : dwudziestowieczna teoria literatury zatoczyła koło.
II. Autor
Pozycja autora nigdy nie była stabilna, wahała się między autorem jako twórcą i autorem jako narzędziem w boskich rękach. Później autor bywa medium wyrażającym naród, rasę, klasę, partie itd. Jego pozycja była dobra, póki wierzono w formułę: myślę więc jestem. Później literaturę zaczęto traktować jako element w ciągu produkcyjnym „społeczeństwo- produkcja- tekst- reprodukcja- społeczeństwo”, gdzie autor stał się praktycznie nieistotny. Autor nie ma szans w społeczeństwie kapitalistycznym, ani socjalistycznym, ani komunistycznym. Pojęcie autora osobowego zanika również w komunikacjonizmie przez wprowadzenie pojęcia nadawcy. Autor w wąskim sensie spełnia tylko zamówienie społeczne.
Strukturalizm początkowo całkowicie pozbył się autora, bo przedmiotem miał być tylko tekst. Później autor powrócił, jednak rozpadł się na kilka instancji:
na bohatera mówiącego
na podmiot literacki wewnątrztekstowe
na podmiot utworu
na nadawcę utworu
na autora zewnątrztekstowe
Nadawca utworu ma być wyłącznie funkcjonalny, zaś autor to tylko jedna z ról społecznych, która „zawsze pozostaje na zewnątrz swej mowy i swego dzieła”.
„Ja” w utworze jest podmiotem tylko w sensie strukturalnym, w sensie egzystencjalnym jest jedynie przedmiotem. Strukturaliści francuscy likwidowali każdego autora jako przeżytek, niechęć do autora wynikała z nowej teorii tekstu.
W poststrukturalizmie autor po prostu ginie, by ustąpić miejsca tekstowi, językowi, może być jedynie jakimś rodzajem funkcji tekstu.
Początkowo w hermeneutyce pozycja autora była dobra, później jego stanowisko trochę się stonowało, ale wciąż było stabilne. Upadek pozycji autora nastąpił w hermeneutyce niemieckiej, w której dokonał się zwrot w stronę języka (bo to język mówi nam, a nie my językiem- Hans- Georg Gadamera).
W hermeneutyce polskiej natomiast autor ma się dobrze, bo poznanie życia pisarzy opłaca się humanistyce i historia literatury pisana z tej perspektywy jest cenniejsza. W późniejszym czasie te pozycje uległy jeszcze wzmocnieniu: mówi się, że poezja to archiwum egzystencji, wybitni pisarze i artyści to „bohaterowie egzystencji”. Pojęcie egzystencji przeciwstawione jest jednak biografii jako biologicznemu bytowaniu, egzystencja ma wymiar duchowy.
Poststrukturaliści- dekonstrukcjoniści unieważniają pytanie o autora. Pytanie: „Kto mówi?” jest pytaniem o źródło, o tego kto ma zagwarantować swoją obecnością sens, tymczasem tekst nie ma źródła i niczego nie reprezentuje. Podważono również wyjątkowość statusu autora: po prostu każdy może nim być, kto potrafi posługiwać się tekstem.
Kiedyś pisanie było funkcją najwyższych, duchownych władz człowieka, teraz uważa się odwrotnie, w pisaniu należy dopuścić do głosu to, co najniższe, instynktowne. W ten sam sposób powstała „literatura mniejsza” lub „mniejszościowa”, tworzona przez mniejszości narodowe, rasowe, seksualne. Ich literatura jest bezpodmiotowa, są w niej tylko pewne układy wypowiedzi.
W Polsce istnieją dwie orientacje teoretycznoliterackie, które nie mają jeszcze swoich klubów, są to: pragmatyści (autor jest wytworem interpretacji i spór o to czy istnieje jest bezsensowny; drugie pokolenie pragmatystów wprowadziło pojęcie (ale nie osobę) autora i związaną z nią intencję (intencja i znaczenie są nierozerwalne, mówiąc o znaczeniu tekstu mówimy o jego domniemanej intencji) i nowi historycyści ( klub ten ma wiele wspólnego z podszytą marksizmem hermeneutyką, jej członkowie dowodzą, że kultura burżuazyjna rozłożyła podmiot, a więc podważyła również istnienie autora. Pozostała jeszcze narracja historyczna wprawdzie nie dociera do faktów historycznych, ale jest jedynym sposobem istnienia historii, jej zaś podmiotem jest społeczna podświadomość).
III. Dzieło
Koncepcja dzieła literackiego w nowych pomysłach teoretycznoliterackich uległa największym przemianom, które wpłynęły na rozpatrywane tu pozostałe kategorie: autora i czytelnika. Nowa koncepcja dzieła literackiego była następstwem zmiany świadomości językowej, „zwrotu językowego” w całej humanistyce.
Akcent na dzieło położyły teorie autonomizujące, oddzielające dzieło zarówno od czytelnika, jak i od autora. Jednak w przeszłości kategoria dzieła wcale nie była stabilna. Obejmowała zarówno dzieło uznawane za kanoniczne, jak i nie skanonizowane mity o niezliczonych równoważnych wariantach, arcydzieła i utwory grafomańskie. Współczesna refleksja w dawne układy wprowadziła nowe komplikacje, polegające głównie na osłabieniu statusu bytowego dzieła. Najpierw dzieło istniało realnie jako przedmiot artystyczny. Dzisiaj mówi się, że sztuka może obyć się bez przedmiotu artystycznego. Dawnemu przeświadczeniu o dziele „trwalszym od spiżu” przeciwstawia się dziś nietrwałość, ulotność dzieła. Dawnemu przeświadczeniu, iż dzieło literackie służy pięknu, przeciwstawia się dzisiaj brzydotę. Dawnej idei dzieła zamkniętego przeczy współczesne dzieło otwarte, fragmentaryczne.
Względnie dobrze przeżyło te zawirowania dzieło we współczesnej refleksji hermeneutycznej, gdzie zostaje ono odłączone od autora i od świata przedstawionego i stanowi przewagę nad czytelnikiem (Martin Heidegger i Paul Ricoeur). U Gadamera jest nieco inaczej, dzieło jest grą, ale zachowuje swą autonomię bytową, bo to nie my gramy w dzieło, to dzieło gra w nas.
Polska wersja hermeneutyki, dziełu, a zwłaszcza arcydziełu zapewnia najwyższą rangę, pełną autonomiczność i tożsamość. W ostatniej fazie - „transgresji”- granice między dziełem literackim, naukowym czy filozoficznym trochę się zacierają, co przypomina Gadamera.
Polscy pragmatyści najpierw konstruowali swoją koncepcję dzieła literackiego tak, by przeciwstawić się strukturalistom. W tej fazie utwór literacki traktowany był jako nieautonomiczny, podległy prawom dialogiczności. Później pragmatyści złagodnieli, wskazywali na problematyczność utworu, a nawet próbowali pogodzić wszystkie doktryny, ze strukturalizmem włącznie.
Komunikacjonistom natomiast dzieło rozpadło się na dwie funkcje: rzeczową i semiotyczną. Wprawdzie funkcja rzeczowa jest uboga, ale z drugiej strony jest ona decydującą, bo podlega przemianom historycznym, a te pociągają za sobą zmiany funkcji semiotycznej.
Największe zmiany w koncepcji dzieła literackiego zaszły w strukturalizmie wraz z przejściem na pozycje poststrukturalistyczne i dekonstrukcjonistyczne. Przyszłość literaturoznawcza wymagała wyjść poza dzieło co najmniej w dwóch kierunkach: objęcia wszystkich tekstów werbalnych, nie tylko literackich, i zajęcia się społecznym obiegiem tekstów. Tekst zmienił całkowicie znaczenie, przestał być wypowiedzią, stał się siłą napędową rzeczywistości, ruchem. Poststrukturalistów można podsumować manifestem Rolanda Barthersa, który uważa że nie można stworzyć teorii, bo nie istnieje metajęzyk, rozważania o tekście same mają być tekstem. Podobnie dzieje się w polskim dekonstrukcjonizmie, autor jest własnością tekstu.
Pragmatyści też są tekstualistami, ale w trochę innym sensie, bo twierdzą że nie są teoretykami i to, co mówią o tekście, nie ma żadnego wpływu na praktykę. Sądzą, że tekst nie jest czymś istniejącym na wejściu procesu czytania (tu jest poemat, powieść itd.), lecz na wyjściu: tekst to jest to, co czytelnik, należący do danej społeczności interpretatorskiej, robi z dziełem. Pragmatyści twierdzą, że nie ma żadnego ukrytego tekstu głębokiego, skoro to my go wytwarzamy. Dlatego też uznali się za dziedziców idealizmu, Berkeleya, który mówił, że idea odnosi się tylko do jednej idei, Kanta twierdzącego, że nie możemy poznać rzeczy po sobie. Poznajemy więc tylko tekst na tle innych tekstów.
IV. Czytelnik
Kategoria czytelnika jest niejednoznaczna. Istniała jednak zawsze, chociaż nie steoretyzowana. Rozważania nad relacją czytelnik- dzieło mogą skłaniać do trzech poglądów: po pierwsze- że to dzieło steruje czytelnikiem, po drugie- że zachodzi interakcja między dziełem a czytelnikiem, po trzecie- że to czytelnik tworzy dzieło. Polscy pragmatyści przyjmowali to drugie założenie, chcieli czytelnika-producenta, czytelnika-twórcę, czytelnika-partnera pisarza. Ich przeciwnicy, strukturaliści, pisali o alienacyjnej funkcji kultury realnego socjalizmu. konsumentem.
Komunikacjoniści zajmowali się czytelnikiem statycznym, publicznością literacką. Hermeneuci z kolei wahali się między koncepcją sterowanego przez dzieło a wychodzącego z nim w interakcję. Polska hermeneutyka raczej dziełu przyznaje moc sterowniczą, czytelnikowi- wykonawczą.
Poststrukturalizm i dekonstrukcjonizm skłaniał się do przyznania czytelnikowi autonomii.
Polscy strukturaliści i poststrukturaliści najpierw zajmowali się odbiorcą wewnątrztekstowym, jako instancją komplementarną do odpowiedniego nadawcy, później mówiło się również o odbiorcach zewnątrztekstowych- odbiorcy utworu i czytelniku konkretnym, ale i te instancje nie miały charakteru osobowego, bo odbiorca utworu to tylko pewna potencja a czytelnik konkretny to jedynie pewna rola tej potencji. Niemniej przekroczenie tego zaklętego kręgu wewnątrztekstowości dokonało się i zdaniem samych strukturalistów całkowicie zmieniło kompozycję literaturoznawstwa.
Największą autonomię zapewnili czytelnikowi dekonstrukcjoniści: skoro utwór nie ma drugiego dna, to właściwa jest tylko gra czytelnika według własnych reguł. Polscy dekonstrukcjoniści są skłonni znieść granicę między tekstem a czytelnikiem, tekst i czytelnik to jest to samo. Ale właściwie to „czytelnika nie ma, czytelnik się staje, a jego <<jest>> może być jedynie sztucznie wyabstrahowane”.