Hermiona i Draco
Severus Snape szybkim marszowym krokiem podążał w stronę swej klasy. Trochę się obawiał, musiał wyjść w czasie lekcji i bał się czy uczniowie niczego nie zniszczą, co prawda byli to siódmoklasiści, ale z dwóch najbardziej skłóconych domów i nigdy nie wiadomo co mogło się zdarzyć. Gdy tylko znalazł się w pobliżu klasy jego wrażliwe uszy zaatakowała istna kakofonia dźwięków
- Sam jesteś szlama Malfoy!
- Nogi ci z dupy powyrywam ty... ty...
- Zaciąłeś się ty mutancie popromienny?
- CO TU SIE DO DIABŁA DZIEJE?!?
Tą miłą wymianę zdań przerwał wstrząśnięty Sev. Jego ulubiony uczeń(tzn. funduszem emerytalnym) był oblany zielonym tłustym szlamem i wydzierał się na Coś. Coś, bo nie wiadomo co to było, wisiało na żyrandolu i rzucało na ziemie szlamowe bomby w klasie panował burdel, a uczniowie... no dobrze, w przypływie litości o nich nie wspomnę.
Sev policzył w myślach do dwudziestu, przypomniał sobie zasady oddychania oraz to, że za czystkę wśród uczniów mu nie zapłacą i zaczął szeptać.
- Granger i Malfoy w tej chwili zamilkną, a Granger zejdzie z żyrandola.
- Nie wie pan może jak? - zaperzyła się dziewczyna.
- To twoje sprawa - wlazłaś to i zejdziesz - to mówiąc jednym zgrabnym ruchem różdżki oczyścił wszystkich uczniów poza dwojgiem winowajców
- Niestety ni da się panie profesorze bo ten blondynowaty ciołek posłał mnie tu zaklęciem i chyba przymocował na stałe - odpowiedziało wściekłe dziewczę.
- Tylko nie ciołek ty latająca szlamo - odpowiedział usłużnie blondyn.
- Nie będę tolerował takich obcesowych wyzwisk, zwłaszcza u Prefektów Naczelnych Hogwartu - powiedział rozeźlony mistrz eliksirów, sprowadzać Hermionę na posadzkę na tyle delikatnie, że walnęła siedzeniem w kamienną podłogę z głośnym "auć".
- To co wyrabiacie wy dwoje, jest poniżej wszelkiej krytyki, a teraz jazda ze mną do łazienki Prefektów. Ja was nauczę dobrego zachowana!
- A wy - tu zwrócił się do reszty klasy - jeśli któreś z was, powie coś choćby szeptem to oba domy tracapo100 punktów i ja nie żartuje, siad płaski i się nie ruszać!
- Idziemy - warknął do dwójki przestraszonych zbrodniarzy, dopiero teraz uświadomili sobie, że grubo przesadzili.
Obydwoje popatrzyli na siebie ze zgrozą i ruszyli za nauczycielem do łazienki Prefektów, modląc się, żeby mistrzunio nie wymyślił nic strasznego, bądź perwersyjnego. Oczywiście się przeliczyli. Severus wypowiedział hasło i z rozmachem otworzył łazienkę.
- Włazić ale już i się rozbierać! - powiedział, sam wchodząc za nimi i odkręcając kurki z ciepłą bieżącą wodą bez żadnej piany i innych dupereli.
- No na co czekacie -warknął widząc, że stoją i gapią się na niego w niemym szoku. - Ściągać te brudne ciuchy i nurkować!
- Ja się przy nim nie rozbiorę - Hermiona była stanowcza.
- Ja przy niej też nie, jeszcze się na mnie rzuci - Draco wzruszył ramionami i posłał Hermionie bezczelny smirk.
- Chyba w twoich snach nadęty bubku - wycedziła przez zaciśnięte zęby dziewczyna.
- Nie igrajcie z moją cierpliwością. Jako prefekci naczelni powinniście już się nauczyć, że nie grzeszę jej zbytkiem - Severus patrzył z rozdrażnieniem na dwójkę uczniów i obydwojgu zrobiło się gorąco ze strachu. - Rozbierać się do rosołu i wskakiwać do wanny, ja was nauczę koedukacyjnej i owocnej między - domowej współpracy.
- Ale panie profesorze... - zaczęli jednocześnie i zostało im to bardzo dobitnie przerwane, jadowitym głosem, przez profesora który nie podniósł swojej artykulacji nawet o jeden ton.
- W tej chwili hołoto! Mam dosyć waszych wyzwisk, pojedynków na korytarzach z ofiarami w postaci niezbyt szybkich by uchylić się z pola rażenia, uczniów klas najmłodszych, demolowania sali eliksirów i dawania wam bezowocnych szlabanów. Ja wam dzisiaj dam szlaban oj dam, ale taki, że popamiętacie go do końca swojego życia.
Po takiej przemowie dwójka uczniów wolała nie dyskutować i w milczeniu zaczęli ściągać uwalane szlamem szaty.
- To przez ciebie - syknął Malfoy - po co ciskałaś kulami szlamu, kretynko?
- Po co mnie wyzywałaś od szlam, matole? - odcięła się Hermiona.
- Zamknijcie się obydwoje! - Severus był nieprzejednany. Zakręcił kurki, bo wanna była pełna i patrzył z drwiną na dwójkę skrępowanych swoją wzajemną obecnością Prefektów Naczelnych Hogwartu.
- Cały szósty rok i jeden miesiąc siódmego to aż nadto by tak się traktować jak wy i doprowadzać wszystkich dookoła do białej gorączki, lub do chorych rechotów i dopingów, ja wam zmienię nastawienie do życia, kochani, oj zmienię!
"Ja im jeszcze pokażę" - pomyślał ze złośliwym rozbawieniem.
Hermiona z wyraźna złością zaczęła ściągać swe ubrudzone szaty, miała świadomość, że obaj mężczyźni uważnie jej się przyglądają. Panna Granger może i nie była miss szkoły, ale miała w sobie to coś. Na pewno bardzo różniła się od ślizgońskiej piękności, której bujne kształty były... bardzo nienaturalne. No cóż panna Parkinson znała kilka czarów powiększających, dzięki którym jej biust miał bardzo bujne rozmiary.
Hermiona rozebrała się do stringów i stanika i założyła wyzywającym gestem ręce na piersi. jej biust może nie był tak imponujący jak biust Pansy, ale chociaż był naturalny i co tu dużo ukrywać - kształtny i jędrny.
-Nie rozbiorę się z tego jak pan i ten wymoczek będziecie się na mnie patrzeć - oznajmiła oschle.
- Jakby było na co - mruknął Draco i ostentacyjnie odwrócił się od Hermiony... uważnie wpatrując się w lustro, tak, że miał doskonały widok na dziewczynę.
Severus jeszcze przez chwile patrzył się na zarumieniona uczennice, by wreszcie odwrócić sie od niej i tak jak Draco zaczął przyglądać się jej poczynaniom w lustrze, o którym biedaczka kompletnie zapomniała. Hermiona przez moment obserwowała mężczyzn i wreszcie zaczęła ściągać swoją bieliznę.
Dziewczyna spokojnie się rozebrała i weszła do gorącej wody. Severus i Draco wymienili znaczące spojrzenia, kiedy w lustrze dojrzeli zgrabne kształty panny Granger w całej okazałości. Hermiona zanurzyła się w gorącej wodzie i wystawiła głowę głośno prychając.
"Pięknie - pomyślał mistrz eliksirów - po prostu cudownie. Rano powinno być po kłopocie. Dzięki ci Boże , że ta mugolowata Wiem To Wszystko Granger ma takie fajne kształty. W końcu Draco to tylko samiec."
- Teraz twoja kolej - Mistrz Eliksirów spojrzał znacząco na swego ucznia.
- I niby mam wejść do tej samej wody co ta szl... znaczy się co ona - pod groźnym profesorskim spojrzeniem Draco wolał zmienić ostatni wyraz, i tak już za dużo przegiął.
- Ta, masz wejść do tej samej wody co twoja koleżanka i to bez sprzeciwów.
Chłopak skoczył do basenu, tak, że na chwile woda przykryła całe jego ciało. Po kilku minutach wypłynął tuz koło dziewczyny, która natychmiast odpłynęła na bezpieczną odległość. Po chwili oboje spojrzeli pytająco na swego profesora, chcieli wiedzieć na czym ma polegać ich wzajemny szlaban.
- Boisz się mnie Granger? - spytał z szelmowskim uśmiechem podpływając niebezpiecznie blisko Hermiony.
- Nie boję się, tylko nie chcę, żebyś mnie dotykał swoimi brudnymi łapami - odwarknęła.
- Jasne nie mam co robić tylko macać taką durną szla... - zamilkł w połowie zdania słysząc znaczące chrząknięcie Severusa. - tylko macać taką przemądrzałą krowę - dokończył triumfalnie
- No słoneczka, koniec tego przekomarzania, myć się! - Severus uśmiechnął się złośliwie do dwójki przerażonych prefektów.
- Przy nim?!... Przy niej?! - krzyknęli na raz zaskoczeni...
- Nie kochani... nie przy nim czy przy niej... ale jego i ją... macie się na wzajem umyć... może ta współpraca pomoże wam się wreszcie uspokoić.
- Ale my już nie jesteśmy brudni - krzyknęła Hermiona ze złością. Miałam brudną tylko twarz i dekolt! - w jej oczach czaiła się żądza mordu.
- Tobie nie pomógłby tydzień szorowania, Granger - wypalił złośliwie Draco.
- A tobie, Malfoy nawet miesiąc czyszczenia ryżową szczotą! - odwdzięczyła się Hermiona.
- Spokój do diabła! - Severus już nie przebierał w słowach, miał serdecznie dosyć tej upartej dwójki. - Albo w tej chwili zacznie się wasza owocna współpraca, albo wasze domy stracą wszystkie punkty... tak Draconie, Slytherin też, wy zostaniecie pozbawieni funkcji prefektów i spotka was coś o wiele gorszego niż wspólny szlaban. A teraz ja sobie spokojnie usiądę - to powiedziawszy wyczarował wygodny fotel - a wy zaczniecie natychmiastowa współprace.
- Ale, panie profesorze, jak pan może robić coś takiego... To niewychowawcze - pisnęła zrozpaczona Hermiona.
- No dobra jestem mu w stanie umyć tylko i wyłączni plecy - dodała widząc profesorską minę - nich pan się zlituje.
- Jasne Granger, tylko plecy.. pewnie MARZYSZ o tym, żeby mnie dotykać.
- Dobrze, umyjecie sobie nawzajem tylko plecy i... pośladki - uśmiech Severusa przypominał uśmiech jadowitej kobry.
- Nie zgadzam się!!! - dziewczyna krzyknęła oburzona.
- Pani się nie zgadza, panno Granger... a to ciekawe.. skoro nie chcesz to nie... Draco podziękuj swojej koleżance.. teraz myjecie się cali.. nawzajem oczywiście, a niech usłyszę słowo sprzeciwu to bardzo tego pożałujecie..
- Damy mają pierwszeństwo - powiedział spokojnie Snape a kiedy Hermiona sięgnęła po myjkę, dodał słodkim i ociekającym jadem głosem - dłońmi, dłońmi panno Granger, współpraca musi być... bezpośrednia.
Hermiona jęknęła boleśnie. ale nic nie mogła zrobić. Nalała sobie na rękę gęstego miętowego mydła i zaczęła rozcierać je na plecach chłopaka. Ku własnemu niezadowoleniu musiała przyznać, że on ma mięśnie... chole*ra. Nie patrząc na to co robi zjechała dłońmi pod wodę i zaczęła namydlać jego twarde pośladki.
Draco musiał zacisnąć zęby żeby nie jęknąć bo dłonie dziewczyny na jego szlacheckim tyłku sprawiały ze zrobiło mu się całkiem gorąco.
"Boże, on ma cholernie zgrabne, męskie ciało" - pomyślała Hermiona i ze zgrozą stwierdziła, że będzie musiała go także umyć z przodu.
W oczach dziewczyny zalśniły łzy i popatrzyła z wyrzutem na profesora.
Ale on wcale się na nią nie patrzył jego spojrzenie utkwione był w twarzy Dracona.
"Tak jak myślałem... wystarczyło odciągnąć go od tej wywłoki Parkinson, a już zaczyna zachowywać się jak mężczyzna."
- No dobra Granger koniec tych pieszczot, opłucz jego plecy i zajmij się przodem. A za to, że nie marudziłaś możesz go umyć tylko do pasa... chyba, że chcesz dalej...
Hermiona siąpnęła nosem i posłusznie zabrała się za mycie przodu Dracona Malfoya (opłukiwać go raczej nie musiała - jedynie kark i łopatki, bo tylko to wystawało ponad wodę). Z konsternacją stwierdziła, że jej oczy znajdują się na wysokości zagłębienia szyi chłopaka i zarejestrowała ze złością, że ma ładnie zbudowany tors i jest dosyć szeroki w ramionach.
- Podoba ci się - Granger zapytał ze złośliwym uśmiechem - ale przestał się głupkowato uśmiechać, gdy dłonie dziewczyny delikatnie zaczęły masować jego ciało.
Zrobiło mu się okropnie gorąco, czuł się dziwnie, cała krew spłynęła mu do najwrażliwszej części jego ciała... Musiał sam przed sobą przyznać, że delikatny dotyk dziewczyny podnieca go. Nie wiedział co robić tym, jakże gwałtownym uczuciem... może gdyby był bardziej doświadczony seksualnie potrafiłby sobie poradzić, ale nie był . Draco Malfoy największy szkolny Casanova był...
No właśnie, wolał o tym nie myśleć.
Hermiona skończyła i opłukała jego ramiona z wody a następnie popatrzyła na nauczyciela z jawną dezaprobatą i z konsternacją stwierdziła, że jest rozbawiony.
Największą złość wzbudził w niej fakt, że podobało się jej dotykanie tego nadętego arystokraty. Jej dłonie przenikało przyjemne mrowienie i ciepło w zetknięciu ze skórą chłopaka.
- I widzisz Granger nie było tak źle, a teraz spokojnie pozwolisz by pan Malfoy ci się odwdzięczył w taki sam sposób
- Ale on mi się wcale nie musi odwdzięczać - Hermiona próbowała ostatkiem sił wybrnąć z tej krepującej sytuacji. - Ja naprawdę nie potrzebuje jego wdzięczności.
- Nie musisz potrzebować - spokojnie odpowiedział nauczyciel. - No, panie Malfoy, proszę się ładnie odwdzięczyć koleżance z Gryffindoru. W końcu jako prefekci naczelni powinniście ze sobą współpracować jak najściślej... mam rację? - brew nauczyciela powędrowała niebezpiecznie wysoko i chłopak wolał nie sprzeciwiać się jego woli a nawet ku swemu zdziwieniu, wcale nie chciał.
Podpłynął do krawędzi basenu i już miał złapać byle jaki pojemnik z mydłem gdy nagle jego wzrok zatrzymał się na małej buteleczce. Z zaciekawieniem otworzył ją i do jego nozdrzy doleciał delikatny zapach konwalii , skojarzył go natychmiast... Ona zawsze tak pachniała. Z niewyraźna miną podpłynął do dziewczyny i nalał sobie na ręce perfumowanej mazi by rozprowadzić ją na jej plecach.
Hermiona była wściekła. Była wściekła bo jego dotyk był cholernie delikatny i cholernie miły i na dodatek użył mydła konwaliowego, które tak bardzo lubiła.
Jego dłonie delikatnie masowały jej plecy i kiedy zszedł niżej przez jej ciało przeszedł dreszcz niechcianej rozkoszy. Draconowi coraz bardziej podobała się ta przymusowa kąpiel... gdyby na co dzień miał takie rozrywki mógłby nie wychodzić z łazienki.
- Panie Malfoy nie sądzisz, że już wystarczy... wydaje mi się, że panna Granger jest już wystarczająco namydlona... z tyłu.
Draco niechętnie oderwał dłonie od miłych krągłości hermionowych pośladków i czekał aż dziewczyna odwróci się do niego przodem. Granger stała jednak cały czas w tej samej pozycji marząc o tym aby chłopak stojący za jej plecami uległ nagłemu skurczowi i się utopił. Dracze jednak nie zamierzał się topić, jeszcze nie dzisiaj a ponieważ zaistniała sytuacja bardzo mu odpowiadała, odwrócił szybkim ruchem dziewczynę przodem do siebie.
Dłońmi wyczuł, że jej piersi są, o zgrozo, nabrzmiałe..
"A więc nie tylko mi się to podoba" - pomyślał uśmiechając się wrednie. Jego dłonie zaczęły namydlać pełne piersi dziewczyny, były to pieszczoty a nie zwykłe "namydlanie".
Draco zataczał kółeczka palcami wokół jej sutków, czując jak twardnieją pod jego dotykiem, aż w końcu delikatnie zaczął dotykać palcami, samych czubków, które były teraz twarde jak kamyki.
"Niech to jasna cholera" - pomyślała Hermiona spoglądając w jego bezczelnie wpatrzone w jej twarz, szare oczy. Musiała przygryźć dolną wargę niemal do krwi, żeby nie zacząć jęczeć a Severus musiał udawać, że kaszle, żeby nie parsknąć śmiechem.
- Draconie wydaje mi się, że ciało panny Granger nie składa się tylko z... jednej części - Severus interweniował w ostatnim momencie. Jeszcze chwila a Hermiona przyrżnęłaby temu bezczelnemu blondynowi, który najzwyczajniej w świecie macał jej piersi.- Radzę ci, żebyś namydlił całe ciało koleżanki, a nie tylko jej..górna część.
Tak... Severus S. bawił się doskonale.
- Całe ciało?! - wrzasnęła Hermiona odzyskując nad sobą całkowicie panowanie. - Miało być do pasa
- Naprawdę? - spytał niewinnie Snape z jadowitym uśmiechem. - Ty miałaś umyć do pasa pana Malfoya, owszem, ale czy on ciebie też?... Cóż, nie przypominam sobie, Granger.
- Panie profesorze proszę - Hermiona spojrzała się tak błagalnie na swego nauczyciela, że ten powinien się wzruszyć... ale się nie wzruszył.
- Ja chyba też prosiłem, żeby była cisza w klasie.. No, Draco, na co czekasz, doprowadź tą ... koleżeńska przysługę do końca.
- Jest pan...
- No jaki jestem, panno Granger? - Severus z wyraźnym zainteresowaniem uniósł brew.
- Jest pan nieludzki!
- Doprawdy Granger? A co ja mam powiedzieć o dwojgu rozwydrzonych prefektach naczelnych, co? Skoro ja jestem nieludzki to jak nazwać wasze zachowanie? - głos profesora był tak spokojny, że przerażał - słucham, niech państwo obydwoje się nad tym zastanowią, jak pan Malfoy skończ myć pannę Granger. Bez dyskusji.
Zawstydzona dziewczyna spuściła głowę a w jej wielkich oczach pojawiły się gorzkie łzy upokorzenia. Draco bez słowa zaczął masować jej brzuch. Nagle pod palcami wyczuł delikatne zgrubienie... czyżby Granger miała bliznę?
Chłopak błądził palcami po zgrubieniu. Blizna musiała mieć dobrych kilka centymetrów i była trochę węższa na końcach. Hermiona oblała się rumieńcem zażenowania, jeszcze tego brakowało, żeby macał skazę na jej ciele, której tak nie cierpiała.
Jeszcze przez chwile błądził dłońmi po jej brzuchu, wreszcie spojrzał na swego opiekuna. We wzroku Snape'a można było dostrzec stalowe nutki.
- No dobra wychodźcie.. - Severus wreszcie zlitował się nad dwójką uczniów.
Hermiona popatrzyła na nauczyciela z mieszanką wdzięczności i zakłopotania.
- Odwróć się Draco - zwrócił się Severus do chłopaka, który z ociąganiem zwrócił się przodem do ściany.
Mężczyzna podniósł i rozwiną duży ręcznik z kupki ręczników w kolorze bordowym.
- Wyłaź Granger - powiedział z irytacją, kiedy dziewczyna popatrzyła na niego niepewnie - jestem twoim nauczycielem a nie alfonsem spod budki z piwem.
- Mimo wszystko mógłby się pan odwrócić... albo przynajmniej zamknąć oczy panie profesorze - powiedziała zawstydzona dziewczyna.
Severus bez słowa odwrócił się do dziewczyny... w końcu mógł popatrzeć na jej nagie ciało odbite w lustrze.
- No wyłazisz wreszcie, czy nie, Granger. Moja cierpliwości też ma granice.
Dziewczyna szybko wyskoczyła z wanny - basenu i owinęła się w duży puszysty ręcznik. Spojrzeniem powędrowała tam gdzie gapił się profesor i krzyknęła z oburzenia. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że oni obaj ją podglądali.
- Jak pan mógł?! - wykrzyknęła oburzona - Malfoya to jeszcze rozumiem, ale pan!!! Przecież jest pan naszym profesorem, nauczycielem, ja panu ufałam!
Severus popatrzył na Hermionę ze skruchą z minimalną, ale jednak.
- Słuchaj Granger - powiedział - jestem tylko facetem... To twoja wina że zapomniałaś o tym lustrze. No dobra wycieraj się i zakładaj ciuchy - to mówiąc oczyścił ich ubrania spodnie i szaty ze szlamu.
- A ja mam teraz uwierzyć, że pan będzie stał z grzecznie zamkniętymi oczyma - Hermiona nie dawała się przekonać.
- Odwrócę się w stronę Dracona, pasuje? - Severus czuł się zbyt winny temu, że dal się przyłapać jak głupi uczniak, by zwracać uwagę na ton dziewczyny.
- No dobrze - zgodziła się niechętne.
Wyminęła nauczyciela i zaczęła ubierać się, co chwila zerkając, czy nie patrzy. Nie patrzył. Za to kiedy założyła majtki (stringi znaczy się) i mocowała się ze stanikiem usłyszała plaśnięcie i ciche "auć" w wykonaniu Malfoya.
Miała ochotę się na niego wsiąść, bo oczywistym było że próbował podglądać, ale ku jej zaskoczeniu, rozbawiło ją to tylko i uśmiechnęła się pod nosem.
- Od kiedy Malfoy interesujesz się budową zewnętrzną szlam? - spytała z przekąsem wciągając spódnicę.
- To do badań naukowych - bezczelnie odpowiedział chłopak.
- Jakich badań? - jednocześnie zapytali Severus i Hermiona.
- Chciałem zobaczyć czy istnieje cos brzydszego od sklątki tylnowybuchowej jak widać jest...
- Malfoy, jesteś skończoną świnią i doskonale o tym wiesz! - Hermiona uniosła się słusznym gniewem. Poczuła się poniżona i upokorzona do tego stopnia, że przestała nad sobą panować i poczuła jak po policzkach płynął jej łzy.
- Draco, Slytherin stracił właśnie pięć punktów. Mógłbyś chociaż przy mnie nie kłamać jak z nut.
- No co? - chłopak skrzywił się nieszczęśliwie - nawet pożartować nie wolno.... No dobrze nic już nie mówię - mruknął na widok miny swego opiekuna.
- I tak będzie najlepiej panie Malfoy, Granger jak się już ubrałaś możesz wyjść.. masz się zjawić u mnie w gabinecie o godzinie dziewiątej. Równo o dziewiątej.
- Tak jest panie profesorze - powiedziała posłusznie i wyszła wściekła na Malfoya. Wściekła za to co powiedział i za to jak na nią działał.
"Może gdybym wiedziała coś więcej o kontaktach męsko-damskich, niż tylko czym są pocałunki nie czułabym się teraz taka roztrzęsiona." - pomyślała przeczesując mokre włosy.
- Cholera - powiedziała sama do siebie zmierzając na kolację do wielkiej sali.
- Czy ty potrafisz się zachować jak mężczyzna? No dobra to było pytanie retoryczne - Severus spojrzał z politowaniem na swego ucznia.
- Przecież nic takiego nie zrobiłem - powiedział Draco wychodząc z basenu.
- Jasne nic, najpierw ją obmacywałeś a później powiedziałeś, że jest brzydka... Tak masz racje nic nie zrobiłeś.
Draco się zarumienił i wymruczał coś o "durnych szlamach, które nie powinny tak wyglądać jak ta pieprzona Wiem To Wszystko Granger."
- Czy ja coś mówiłem o używaniu słowa "szlama", panie Malfoy? Wydaje mi się że tak. Minus pięć punktów od Slytherinu i nie wściekaj się tak, to normalne, ze taka ładna dziewczyna na ciebie działa. Mój gabinet. Punktualnie o dziewiątej. Czekam. - Severus wyszedł z łazienki dziarskim krokiem pogwizdując jakąś wesołą melodię. Miał genialny plan.
Musiał go jeszcze omówić z Minervą, w końcu jakby nie było, była opiekunką Gryffindoru a co za tym idzie wszystkowiedzącej Granger. Tak tych dwoje czekała dzisiaj wielka niespodzianka... ciekawe tylko czy zaowocuje, ale sądząc po ukradkowych minach dwójki winowajców zaowocuje czymś... niezwykłym.
* * *
Hermiona dziobała jedznie widelcem i gapiła się nieprzytomnie na stół Slytherinu.
- Co jest? - spytał Harry - jaką karę wam przywalił?
- Mam być przed jego gabinetem o dziewiątej wieczorem i podejrzewam, że Malfoy też.
- A teraz co chciał? - zapytał Ron ale dziewczyna posłała mu tak zabójcze spojrzenie, że darował sobie dalsze dociekania.
Draco bawił się kulkami z chleba i udawał, że słucha rozmów Ślizgonów, choć tak naprawdę nic do niego nie docierało. Dopiero po chwili poczuł, że czyjaś kobieca dłoń zaczyna błądzić po jego udzie.
- Pansy, może tak nie przy ludziach, co?
- Ale ty w ogóle nie chcesz - odpowiedziała bufonowata piękność. - A może przyjdę dziś do cie...
- Mam szlaban, a teraz przepraszam, śpieszę się - Draco odszedł od stołu, chwilami miał dosyć tej dziewczyny. Wychodził z założenia, że jeśli ma marnować na kogoś swoje cenne plemniki to na pewno nie na sztuczne ciało.
* * *
Hermiona poszła do siebie i walnęła się w ubraniu na wyrko. Leżała tak do ósmej trzydzieści i myślała nad tym co zaszło, bojąc się tego co Snape może jeszcze wymyślić.
W końcu wstała, ściągnęła spódnicę i włożyła luźne, lniane spodnie w ciemnoszarym kolorze a granatową bluzkę zmieniła na czarny obcisły podkoszulek. Poczuła się lepiej.
Teraz mogła już iść do Naczelnego Postrachu Szkoły, miała tylko nadzieje, że wróci stamtąd żywa.
* * *
Draco Malfoy przez większość wieczora podziwiał strukturę budowy sufitu w Pokoju Wspólnym Ślizgonów i swoim starym zwyczajem nie myślał o niczym - medytował. Dopiero za piętnaście dziewiąta raczył wejść do swojego dormitorium, przebrał się w czarne dżinsy i luźną, czarną bluzę dresową i na to zarzucił swą obszerną szatę.
* * *
Severus dziarskim krokiem udał się do gabinetu siekiery (taką ksywę miała wśród uczniów profesor McGonagall), żeby poinformować ją o planowanej akcji Malfoy/Granger, oczywiście nie mówiąc jej całej prawdy. Wszystko co usłyszała Minerva to, że
a) obydwoje mają siedzieć całą noc w Komnacie Potrzeby,
b) nie będą w niej mogli zmienić absolutnie nic
c) w środku będą dwa łóżka (bujda Sev miał zamiar zostawić jedno i to dosyć wąskie), stolik z sokiem i szklankami (spory, mahoniowy stół, tak naprawdę, WYGODNY STÓŁ), kominek (bujda - po co? mogą ogrzać się sami).
Kiedy już nabujał siekierze, poszedł opić ten pomysł z Ronaldą Hooch - tylko ona wśród całego zdewociałego grona pedagogicznego była w stanie pojąć wzniosłość jego intencji.
Następnego dnia była sobota i nawet jeżeli Granger i Malfoy się nie pojawią na śniadaniu, na co Sev liczył, to nikt nie zwróci na to uwagi...
***
Dwójka winowajców zjawiła się przed gabinetem Mistrzunia równo za pięć dziewiąta. Stali oczywiście jak najdalej od siebie, tak było bezpieczniej, oczywiście nie powstrzymało ich to przed rzucaniem sobie na wzajem ukradkowych spojrzeń. Po dzisiejszej kąpieli patrzyli na siebie zupełnie inaczej niż kiedyś. Wcześniej dostrzegali tylko dwójkę wrogów a teraz... no cóż ich hormony zaczęły delikatnie pracować.
Równo o godzinie dziewiątej Severus wyszedł ze swego gabinetu i bez słowa skierował się na trzecie piętro a oni poszli zanim... nie wiedzieli na co się szykuje.
Severus gwizdał sobie pod nosem "Dziewczynę Smierciożercy"* (*ukłon autorek w stronę Toroj) i miał bardzo nietypową minę, zadowoloną minę. Kiedy znaleźli się przed Komnatą Potrzeby powiedział do dwojga uczniów.
- Proszę zdać mi różdżki, moi drodzy Prefekci Naczelni i zapraszam do środka - jego głos był słodki i jadowity zarazem. Salę przygotowała piętnaście minut wcześniej.
Kiedy weszli do małej salki w której było tylko jedno wąskie łóżko i dosyć duży stół spojrzeli się niepewnie na bardzo zadowolonego profesora.
- Przepraszam, ale co my mamy tutaj robić panie profesorze? - zapytała Hermiona niepewnie
- No właśnie - Draco chyba po raz pierwszy zgadzał się z towarzyszką niedoli.
- Ha! - powiedział Severus niemal radośnie - macie tu po prostu siedzieć do rana. Razem. Tu są zapałki tam stoją trzy duże świece. To wszystko.
- Dlaczego tu jest tylko jedno łóżko? - spytała Hermiona.
- Dlatego, żeby się pani głupio pytała, panno Granger - odrzekł rzeczowo. - Proszę mnie nie denerwować...Jak tu rano wrócę i nie zastanę was grzecznie siedzących i rozmawiających albo śpiących pod kołderką na łóżeczku - tu unosi brew - to nie ręczę za siebie.. Tyłki wam złoję przy całej szkole.
- A co z kominkiem? - Draco nie mógł być gorszy w zadawaniu pytań
- To samo, tylko że w odwrotną stronę, Malfoy odrzekł mistrz eliksirów. - Jak wam będzie zimno, macie siebie. Owocnej współpracy życzę i nie radzę się kłócić - uniósł wysoko lewą brew i popatrzył na uczniów triumfalnie.
Gdy tylko za Mistrzem Ironii i Zgryźliwości zamknęły się drzwi, Hermiona Granger po raz pierwszy w swym szkolnym życiu przeklęła nauczyciela, tak, że nawet Draco Malfoy spojrzał na nią z dziwną miną.
- No cóż Granger nie wiedziałem, że znasz takie barwne słownictwo, ale tym razem przyznam ci racje.
- Wiesz co Malfoy w dupie mam twoja racje, ja się chce stąd natychmiast wydostać!
- Spoko to komnata potrzeby. Wystarczy że wyobrazimy sobie, że jest cztery razy większa, ma kominek i dwa wielkie łóżka z baldachimem i powinno być git.
Hermiona zastanowiła się chwilę.
- Rzeczywiście, łebski potrafisz być - odprężyła się trochę i niemal uśmiechnęła.
Kilka minut później patrzyła się oskarżycielskim wzrokiem na współwięźnia
- Niby mam sobie tylko wyobrazić... tylko dlaczego to nie działa
- To przecież nie moja wina - chłopak zaczął się bronić
- Pewnie, że twoja, gdybyś nie zaczął mnie znowu obrażać nie wylądowalibyśmy tutaj
- Jesteś chyba naiwna, Granger... On to sobie dokładnie zaplanował. Nie dziś to innym razem by nas załatwił. - powiedział urażony Draco i Herm musiała mu przyznać w duchu rację.
- No i co robimy? - spytała z rozpaczą.
Malfoy westchnął przeciągle, usiadł na krześle, nalał sobie soku jałowego i powiedział.
- Mamy trzy wyjścia: siedzieć na tych krzesłach i się do siebie nie odzywać, wyzywać się i pobić , albo... skorzystać z sytuacji. - chłopak zalotnie się wyszczerzył.
- Jak śmiesz, Malfoy?! - warknęła dziewczyna i zrobiła minę urażonej niewinności.
- To nie moja wina, że masz zboczone myśli... ja tylko powiedziałem skorzystać z okazji, a to, że dorobiłaś sobie do tego własną ideologie to już nie moja wina.
- Od kiedy to ty znasz takie trudne słowa jak ideologia?! - pysknęła Hermiona, ale sama tez usiadła na krześle i zaczęła mocować się z butelką. Niestety zakrętka zassała się i nie mogła jej odkręcić. Draco przez chwile przyglądał jej się ironicznie, wreszcie wyjął jej z rąk szklany pojemnik i z łatwością odkręcił.
- No tak kto nie ma w głowie ten ma...
- Mówiłaś coś? - Draco spojrzał się na nią uważnie i zaczął zakręcać butelkę.
- Powiedziałam dziękuje...
- Tak też myślałem, droga koleżanko.
- Dobra, Granger. - powiedział Draco po chwili milczenia. - Możesz się na mnie wściekać, ale ja tylko wymieniałem zaistniałe możliwości. Jeżeli widzisz jeszcze jakieś - wal, ale ja tu ani kart do gry ani niczego równie ciekawego nie widzę, chyba że poza tym cudownie wąskim łóżkiem. Mamy do wyboru: pozabijać się, milczeć albo przyjemnie spędzić czas. - Spokojne nalał soku do jej szklanki i wzruszył ramionami - Szczerze proponuje to trzecie, będzie nam miło.
- Komu będzie temu będzie... - Hermiona zaczęła trzęś się z zimna, był środek zimy a ta mała "cela" była nieogrzewana. - A nie możesz wymyślić czego innego?
- Pozostało nam jeszcze granie w butelkę... na życzenia, co ty na to?
- Niee dzieeeki - Hermiona zaczęła już szczekać zębami. Czuła się jak na Grenlandii, cholera ubrała się za lekko
- Słuchaj Granger - zaczął dosyć nieśmiało Malfoy i dziewczyna popatrzyła na niego podejrzliwie - czy ty masz jakieś eee... doświadczenia... erotyczne?
Gdyby szklanka Hermiony nie została przed chwilą postawiona na stole, na pewno by się stłukła.
- Nie - powiedziała niemal bezmyślnie, ale zaraz wrócił jej zdrowy rozsądek - A po cholerę ci to wiedzieć?! - zaperzyła się.
Hermiona miała go znowu opieprzyć, ale zauważyła na jego twarzy cos dziwnego... rumieniec!! Draco Malfoy się rumienił.
- A ty... ty masz jakieś doświadczenie?
- Nie - powiedział bardzo szybko i zaczął z wielkim zaciekawieniem obserwować sufit.
- Mogę wiedzieć, po co o to ogóle pytałeś? - normalnie Draco by się zirytował ale nie po dzisiejszej przygodzie w wannie i z ta prostej przyczyny jak silne zaciekawienie w głosie Hermiony, które usilnie próbowała ukryć.
Popatrzył na nią uważnie i rzekł:
- Słuchaj - przełknął ślinę i zebrał w sobie całe pokłady odwagi jakie posiadał - jeżeli obydwoje nie mamy doświadczenia to eee... -możemy je zdobyć, wiesz... to niepowtarzalna okazja.
Hermiona normalnie by się wściekła, ale on się jąkał i lekko rumienił a to nie było normalne i mimo irytacji nie przerwała tego monologu. Malfoy tymczasem nabrał pewności siebie (głównie dlatego, że nie dostał po pysku) i dokończył.
- Moglibyśmy zgłębić tajemnice Ars Amandi - popatrzył znacząco na wąskie wyrko. - Widzę, że jest ci zimno - dodał jeszcze jakby od niechcenia.
- Najcieplej to tu nie jest. - Hermiona szczelnie otuliła się szata, ale na niewiele się to zdało - a tak w ogóle...to przecież ty już robiłeś to z Parkinson...
- CO?? - Draco wydawał się tym naprawdę oburzony - Nawet nie dotknąłem tej...
- W łazience dziewczyn mówiła, że ze sobą sypiacie...
- A to ... nieważne - Draco miał na końcu języka kila niecenzuralnych określeń. Jego oburzenie po prostu nie mogło być udawana i lekkie obrzydzenie, które Hermiona zauważyła w jego szarych oczach, tym bardziej.
- To znaczy, ze ona kłamie? - spytała niemal z nadzieją.
- Łże jak pies.. suka znaczy. Ja chyba z nią porozmawiam.
Hermiona popatrzyła uważnie na Dracze.
- Wiesz - powiedziała mile zaskoczona, że podoba mu się jednak dużo bardziej od Parkinson - ja nie bardzo chcę tracić cnotę z kimś takim jak ty..
- A kto mówi o pójściu na całość? Wcale nie musimy jeżeli nie zechcesz- uśmiechnął się niemal uroczo przy tych słowach. - Nie na całość...? - Hermiona spojrzała się na niego zdziwiona - Nie w ogóle o czym my gadamy, to jest nie poważne... - urwała nagle i zaczęła dziwnie przygląda się chłopakowi.
- Cos się stało? - spojrzał na nią zdziwiony.
- Nie kłócimy się... my normalnie roooozmawiamy - ostatni wyraz został rozciągnięty z powodu dość wyraźnego i głośnego szczękania zębami
- Aha - zauważył rezolutnie Malfoy - jest ci zimno.
- No - nie musisz mi o tym przyppppoominać - Hermiona szczękała zębami coraz głośniej - zabiję Snape'a gołymi rękami jak stąd wyjdziemy - dodała.
- Daj spokój Snape'owi. On jest niereformowalny. Mściłby się zza grobu. Jak już jesteśmy przy cywilizowanej rozmowie, to powiedz - znów się lekko zarumienił - skąd masz bliznę na brzuchu.
Hermiona skrzywiła się bo nienawidziła tego tematu.
- Miałam operacje - mruknęła niechętnie
- Oracje? A co to takiego?
- Operacje! Tobie by się naprawdę przydało mugoloznawstwo.
- No dobra, dobra... co to takiego ta operacja?
Hermiona westchnęła żałośnie.
- Kładą cię na specjalnym stole w szpitalu, tną i naprawiają to, co jest uszkodzone, albo usuwają to, co zbędne. Mi usunęli wyrostek robaczkowy.
Draco pobladł.
- Tną?! - krzyknął. Na żywca??
- Wariat... nie na żywca, najpierw usypiają człowieka... a zresztą nie chce o tym rozmawiać jest mi zimno!!
- Jak o tym powiesz to wszystkiemu zaprzeczę - Draco zaczął rozpinać swa szatę.
- Jak to usypiają ?- spytał podając jej swoją bluzę i zakładając z powrotem szatę. - Dają coś co się nazywa narkozą. Jak się z tego wybudzasz, czujesz się paskudnie... Nie bój się, nie pochwalę się nikomu że miała na sobie twój ciuch... Dzięki.
- Nie ma za co... idziemy do łóżka?
- Co?! - Hermiona gwałtownie podniosła głowę i spojrzała się na blondyna.
- Pytam się tylko czy kładziemy się już, będzie nam cieplej, ja tez nie chce tu zamarznąć - Draco uważnie jej się przyglądał. Jego bluza była na nią o wiele za duża, wyglądała jakby miała na sobie ciuch starszego brata.
- No dobra - powiedziała niepewnie - ale to wyrko jest takie wąskie - dodała żałośnie.
Draco wzruszył ramionami.
- To nawet lepiej bo będzie nam cieplej - jego uśmiech był naprawdę niewinny i słodki
Hermiona niepewnie spojrzała na Malfoya ale ten jeden raz postanowiła mu zaufać, w końcu jeśli ona nie będzie chciała to nic się nie ma prawa stać. Szybko pozbyła się wierzchniej szaty i wślizgnęła do łóżka niechętnie przytulając się do chłopaka.
Pomimo zimna panującego w pokoju on był cieplutki... no może cieplutki to za dużo powiedziane, ale przyjemnie było się do niego przytulić
Draco miał teraz pod szatą jedynie cienki bawełniany podkoszulek - oczywiście czarny - i bardzo mocno objął ramieniem Hermionę, bo bluza, którą od niego dostała dawała sporo ciepła.
- Też mam bliznę, Granger, ale gdzie indziej i z zupełnie innych podwodów - "pochwalił się" dziewczynie.
- A niby gdzie? - zapytała zaciekawiona odwracając się do niego, tak, ze teraz leżeli twarzą w twarz. - Przecież dotykałam cie dzisiaj i nic nie wyczułam.
- A dotykałaś mnie wszędzie?
Hermiona zarumieniła się i nie odpowiedziała, chociaż bardzo korciło ją by zapytać o znamię Malfoya.
Wzruszyła ramionami i już miała mu odpowiedzieć, że on też jej nie dotykał wszędzie , ale zrezygnowała, bo to mogło zabrzmieć jak prowokacja.
Zamiast tego powiedziała.
- A co mnie to obchodzi gdzie masz bliznę? - co zabrzmiało nie do końca szczerze i Draco omal nie parsknął śmiechem.
- Granger - Draco jak na razie postanowił zmienić temat - i tak nie uśniemy więc możemy pogadać...szczerze.
- Szczerze?
- No tak, ja ci będę zadawał jakieś pytanie a ty mi będziesz musiała na nie odpowiedzieć, ale prawdę, a później ty się mnie o coś zapytasz, co ty na to?
Hemionie nie do końca podobała się ta propozycja. Szczerze powiedziawszy nie podobało się jej to w ogóle. Malfoy był Ślizgonem a to jak wiadomo były bardzo przebiegłe bestie.
- A niby jak będę mogła stwierdzić, że mówisz prawdę, przecież oboje możemy kłamać i nikt nam tego nie udowodni. I po co ci to?
- Chce po prostu czymś zająć czas, ale skoro nie chcesz i ssie boisz...
- Wcale się nie boje - wykrzyknęła oburzona i odsunęła się od chłopaka, ale gdy tylko poczuła zimne powietrze natychmiast się do niego przytuliła całym ciałem.
Draco skrzywił się na chwilę czując nieprzyjemny chłód i mocno ją przytulił. Tak mocno, żeby nie mogła swobodnie się od niego odsunąć ponownie.
- Poza tym, liczę na to że jako Gryfonka, nie będziesz kłamać - dodał i się do niej wyszczerzył w szerokim uśmiechu. Ja po prosu obiecuję mówić prawdę, musisz mi zaufać.
- Jasne ufać - maniakalnemu mordercy z nożem w ręce tez pewnie mam ufać... ale niech ci będzie - zgodziła się wreszcie z kwaszoną miną - Po dziesiątym pytaniu koniec. Idziemy spać.
- Nie ma sprawy - Draco był bardzo zadowolony - Powiedz mi... co czułaś w czasie kąpieli...ale szczerze.
- Nie no, sorry... mogłam się spodziewać, że wyskoczysz z czymś takim - powiedziała urażona i się zarumieniła.
Malfoy westchnął ciężko.
- Mówiłem, że z ciebie tchórz, Granger- stwierdził sarkastycznie. Może uprzejmie powiesz mi jakie pytanie mam ci zadać?
- Och... nieważne... powiem ci, ale najpierw ty mi powiedz co czułeś.
- Podobało mi się - odpowiedziała szczerze.
- Co? Podobało ci się , ze Snape się na nas gapił??
- Nie, to mi akurat nie odpowiadało, ale cała reszta tak.
Hermiona popatrzyła na chłopaka z konsternacją i zastanawiała się czy ma być tak samo szczera jak on. Bo panna Granger miała pewność co do jego szczerości. Górę nad jej charakterem wzięła przekora i uraz który żywiła do Malfoya od drugiej klasy.
- No wiesz , Malfoy... podobało ci się, że dotykała cię szlama? - spytała ze złośliwym uśmiechem i od razu zauważyła, że popełniła błąd, bo chłopak wyglądał tak jakby dała mu w twarz. - Dobra, sorry to było chamskie wiem, ale po prostu...
- Co, teraz ty Granger nie możesz się powstrzymać? A podobno Gryfoni są tacy kulturalni
- Bo są... ja po prostu... bo mi... czułam się okropnie jak on się na mnie gapił!! - wykrzyczała wreszcie czerwieniejąc na twarz.
"No to nieźle, teraz pewnie zapyta czy czułam się okropnie tylko dlatego, że Snape się patrzył" - myślała załamana.
Draco jednak nie zapytał jej o nic. Popatrzył uważnie w jej ciemne, czekoladowe oczy i powiedział poważnie.
- To, że Snape cię wkurzył swoim zachowaniem, nie upoważnia cię, żebyś się wyżywała na mnie.
Hermiona była rozgoryczona i wypaliła całkiem szczerze.
- To, że płakałam w poduszkę kiedy mnie pierwszy raz nazwałeś szlamą też zapewne nie powinno mieć dla mnie żadnego znaczenia, Malfoy, tak samo jak wszystkie następne razy, gdy mnie wyzywałeś. Dobranoc! - rzuciła i odepchnęła jego ramię, którym ją obejmował.
Po chwili usiadła, ściągnęła bluzę i rzuciła nią w Dracona.
- Nie potrzebuje twojej łaski, Malfoy - warknęła i odwróciła się do niego tyłem, kuląc tak, żeby zająć jak najmniej miejsca.
Mężnie przełknęła łzy i przez następną minutę próbowała zasnąć, tylko że w ogóle jej to nie wychodziło.
- Nie wiedziałem, że płakałaś - usłyszała cichy głos - masz tą bluzę bo znowu się trzęsiesz.
- Nie chcę - warknęła.
- Okey, ale ja ci nie pozwolę marznąć - chłopak objął ją i przytulił. Momentalnie zrobiło się jej cieplej, niemal gorąco. Próbowała go odepchnąć, ale był zbyt silny.
- Nie szarp się - powiedział łagodnie - i przepraszam, jeżeli przeze mnie płakałaś, zawsze postrzegałem cię jako osobę, która sobie nic z moich wyzwisk nie robi.
- Z biegiem czasu się przyzwyczaiłam - odpaliła, wbrew temu, że przed chwilą obiecywała sobie nie odzywać się do niego aż do skończenia szkoły.
- Zachowywałem się jak palant...
- Zachowywałeś!... Malfoy ty dalej się tak zachowujesz! - Wściekła Hermiona wrzasnęła i wyskoczyła z łóżka. Zimno przestało jej już zupełnie przeszkadzać, podeszła do krzesła i usiadła na nim zupełnie nie patrząc się w stronę współwięźnia.
- Hej, wracaj do łóżka.
- Jasne, Malfoy.
- Cała się trzęsiesz.
- Odwal się, chcę zamarznąć - syknęła i zaczęła kontemplować sufit.
- A ja chce gwiazdki z nieba, tylko nikt jakoś nie chce mi jej dać. Wracaj do łóżka.
- Nie - warknęła i jeszcze bardziej zatrzęsła się z zimna.
- Nie to nie - mruknął Draco wstając i podchodząc do dziewczyny - Nie chciałaś po dobroci to trzeba brutalnie.
- Nie zbliżaj się ty...
Hermionie nie dane było nic więcej powiedzieć gdyż Draco przerzucił ją sobie przez plecy niczym worek kartofli i po chwili rzucił na łóżko. Dziewczyna nie zdążyła nawet pisnąć gdy szybkimi ruchami zerwał z niej szatę i czarny podkoszulek, i położył się na niej.
- Co ty do diabła wyprawiasz?!
- W bieliźnie z łóżka nie wyjdziesz, poza tym widziałem cie już nago..
- A tak byłabym zapomniała.. jestem przecież brzydsza od sklątki tylnowybuchowej
- Nie jesteś brzydsza od sklątki tylnowybuchowej Granger, ja też czasem gadam bzdury.
- Ty, Malfoy czasami to nie gadasz bzdur i złaź ze mnie.
- Możliwe, że często chrzanię głupoty, ale nie zejdę z ciebie bo znowu poleziesz na krzesło.
- Zostanę - powiedziała Hermiona grzecznie. Nie podobało się jej to , że czuła dziwną tęsknotę za jego bliskością.
- Słowo Gryfona?
- Słowo Gryfona.
- Dobra - Draco położył się obok i ją objął - to teraz mi odpowiedz na pytanie, czy podobało ci się to co zdarzyło się w wannie, pomijając gapienie się Snape'a.
- Przecież... czułeś - dziewczyna zarumieniła się i próbowała odwrócić głowę, ale Draco delikatnie przytrzymał jej twarz, tak, że patrzyli sobie w oczy.
-Tak czułem... mi się podobało... i też... też byłem podniecony - teraz na jego policzkach wykwitł krwisty rumieniec.
- To teraz mi gdzie masz bliznę i po czym - szybko zmieniła temat Hermiona. Czuła , że za chwilę serce jej wyskoczy z piersi.
- To są dwa pytania - Draco mówił bardzo cicho - a poza tym przecież nie chciałaś tego wiedzieć - popatrzył na nią przekornie.
- Ale jesteś - Hermiona odwróciła się do niego plecami.
Chłopak przytulił ją mocno.
- Dobrze, już dobrze - powiedział cicho - mam bliznę na wewnętrznej stronie lewego uda.
- Od czego? - zagalopowała się.
- Teraz ja zadaję pytanie - Draco pochylił się nad Hermioną - powiedz - szepnął jej do ucha, czy zaspakajałaś się kiedyś sama?
Hermiona złościła się i poczuła się zawstydzona.
- NIE! - powiedziała zgodnie z prawdą - i nie zadawaj takich pytań, to nie fair.
- Owszem fair. - głos Dracona był bardzo łagodny.- Teraz ty zadajesz pytanie.
- Skąd masz tą bliznę? - powiedziała już spokojnie.
- Od miotły, z której swego czasu spadłem.
- Od czego? - Hermiona spojrzała się na niego zdziwiona nie widziała, żeby Draco Malfoy spadł kiedykolwiek z miotły.
- Miałem pięć lat i tato miał się mną opiekować przez godzinę, pomyślał, ze dobrze będzie syna nauczyć latać. Tylko, że się zagapił a ja... wyrżnąłem w podłoże, miotła się połamała a mnie odłamek przeciął nogę.
- Czy twojemu ojcu odbiło zupełnie? Kto normalny daje pięciolatkowi miotłę? Ogłupiał czy co? - Hermiona przestała zważać na to co mówi, nie mogła uwierzyć, ze ktoś byłby aż tak nieostrożny. Dopiero po chwili dotarło do niej że Draco skręca się ze śmiechu.
- Jakbym słyszał moja matkę, do tej pory mu to wypomina, jak pamiętam to wtedy chciała go zabić.
- Ja też bym chciała zabić matoła, który by dał takiemu dziecku miotłę! I co rechoczesz! Matka mi zawsze powtarzała, że faceci są jak duże dzieci. Do tej pory myślałam ,ze największe dziecko i niemeda na świecie to Ron, ale to chyba dotyczy was wszystkich! Bawi cię to, że omal się nie zabiłeś w wieku pięciu lat?! Rzeczywiście zabawne!! - ostatnie słowa krzyknęła, kiedy Draconowi pociekły po policzkach łzy radości.
- Przecież żyję.. nic się takiego nie stało - wyrechotał Draco, spodobało mu się, że na tak się przejmuje maleńka blizna. Kto by pomyślał. - A tak właściwie to od kiedy uważasz, ze Łasica jest niedojdą?
- Nie ważne...a może to jest twoje kolejne pytanie?
- Weź przestań, nie wymyśliłbym czegoś takiego. Chciałbyś mnie może dotknąć?
- To może to jest twoje pytanie Malfoy? - Hermiona popatrzyła na niego jakby się urwał z choinki.
- Owszem - chłopak spojrzał na nią zalotnie. - W końcu tak się przejęłaś tym, że mogłem zginąć. Pomyślałem, że może chciałabyś okazać mi trochę czułości.
- I niby co jeszcze- dziewczyna próbowała być ironiczna, ale niezbyt jej to wyszło. Perspektywa dotknięcia go była bardzo nęcąca.
- Wiesz, wszystko zależy od ciebie, ja się na razie pytam czy chciałabyś mnie dotknąć.
Hermiona popatrzyła na niego z ukosa. Był spokojny i poważny, ale jakoś nie nęciła ją perspektywa szybkiego przyznania się do tego co czuje. Odpowiedziała więc ugodowo.
- Sama nie wiem. - zarumieniła się lekko i odwróciła wzrok.
"Teraz się ze mnie ponabija" - pomyślała.
Nikt się z niej jednak nie zaczął nabijać.
- Rozumiem - powiedział spokojnie Draco - na co czekasz? Teraz ty zadajesz pytanie.
- A czy ty... zapytałeś mnie czy się masturbuje, a czy ty to robisz?
- Tak - chłopak co prawda dosyć mono się zarumienił ale nie spuścił z niej wzroku.
"Tak, teraz pewnie, zacznie mówić, że jestem chorym zboczeńcem" - pomyślał.
Hermiona jednak ani nie odsunęła się od niego, ani nie nazwała go „zboczeńcem” tylko cichutko zapytała.
- Dlaczego?...Przecież masz tyle możliwości by... przecież większość dziewczyn w szkole chciałaby pójść z tobą do łóżka.
- Większość mówisz? Aha. Dobra to kolejne pytanie brzmi, czy zaliczasz się Granger do większości czy do mniejszości?
- Dlaczego zadajesz mi takie pytania? - w głosie Hermiona pobrzmiewał żal.
- Sama mnie natchnęłaś do takiego... I nie odpowiada się pytaniem na pytanie ,droga panno Granger. No, słucham? - Draco uniósł sugestywnie brew i popatrzył uważnie na Hermionę.
Hermiona najchętniej by mu przyrżnęła albo skłamała, ale zamiast tego spojrzała się tylko prosto w jego szare oczy i cicho zapytała.
- A co byś zrobił gdybym powiedziała, ze należę do większości? - Dziewczyna nie spuściła wzroku, nawet się nie zarumieniła po prostu patrzyła się w jego oczy i czekała na reakcje. I takowa nastąpiła, ale była zupełnie inna niż ta, jaką sobie wymyśliła.
- Powiedziałbym, że jesteś mało oryginalna, Granger. Ale chciałbym wiedzieć jak brzmi twoja odpowiedź. - Draco także patrzył uważnie w jej ciemne oczy i czekał na jej reakcję.
- Hermiona poczuła się urażona i w związku z tym udzieliła mu obszernej i prawie zgodnej z rzeczywistością odpowiedzi.
- Po pierwsze takich pytań nie powinno się zadawać dziewczynie a przynajmniej nie w takiej formie, to niegrzeczne. A po drugie ja jestem całkowicie niedoświadczona i naprawdę nie wiem czy chciałbym już stracić niewinność, czy jeszcze nie... nie mówiąc już o tym, z kim miałoby to nastąpić... A zresztą czy my musimy koniecznie gadać o seksie? Nie możemy zmienić tematu?
- Nie, seks jest zabawny.
- Odezwał się wielce doświadczony! Skąd możesz wiedzieć czy jest zabawny, czy nie skoro sam mówiłeś, że jesteś prawiczkiem?
- Tak sądzę - wymamrotał speszony. W tej chwili Dracon M. żałował, ze nie uległ Pansy.
- Czy ty kiedykolwiek całowałaś się z mężczyzną?- zadał kolejne pytanie Draco.
- To, ze jestem dziewicą wcale nie znaczy że jestem zakonnica. Tak całowałam się z mężczyzną. A ty?
- Nie - odpowiedź chłopaka była bardzo krótka.
- Co takiego? Chcesz powiedzieć, że nigdy się z nikim nie całowałeś?
- Nie, Granger ,chce powiedzieć, że nigdy nie całowałem się z mężczyzna.
- Jesteś okropny, nie o to mi chodzi. Czy całowałeś się z kobietą.?
- Oczywiście - Draco wzruszył ramionami - Chciałabyś, żebym cię pocałował?
- Nie - wypaliła szybko Hermiona. Za szybko. - A co, chciałbyś mnie pocałować? - spytała zaczepnie.
Zadawanie pytań zmieniło się w zwykłe przekomarzanie dwójki Prefektów naczelnych.
- Hermiona - po jakiejś godzinie wzajemnych docinków, zdążyli przejść już z nazwisk na imiona - a wracając do naszej dzisiejszej kąpieli..
- Nie chce o tym mówić - dziewczyna o ile to było możliwe jeszcze bardziej się w niego wtuliła. Oczywiście tylko dlatego by się ogrzać...
- Ale odpowiedz mi tylko na jedno... czy podobało ci się... jak cie dotykałem?
- Przecież ci już mówiłam...
- Nie odpowiedziałaś mi wprost ani tak, ani nie... w rezultacie nie jestem pewien.
- Podobało mi się - Hermiona przestraszyła się własnych słów i dodała szybko - ale tylko trochę... - jej policzki przybrały barwę dojrzałych wiśni.
- Mi też...
- Co?
- Mi też podobało się to jak mnie dotykałaś... i wcale nie miałbym nic przeciwko gdybyś to jeszcze raz zrobiła...
- Ale ja bym miała -wykrzyknęła, ale zaraz potem dodała cichutko - Naprawdę ci się podobało?
Draco nie odpowiedział przynajmniej nie od razu i nie była to standardowa odpowiedź. Uniósł się na łokciu i popatrzył Hermionie w oczy nachylając się nad nią tak, że jego włosy opadające za uszy, muskały jej twarz. Panował raczej ponury półmrok, ale doskonale widać było, że dziewczyna jest trochę zażenowana..
Chłopak nieśmiało dotknął wargami ust dziewczyny i delikatnie ją pocałował. To był krótki i czuły pocałunek. Hermiona odruchowo zamknęła oczy i zaraz otworzyła, niezadowolona, że tak szybko skończył. Była zdziwiona tym, że usta Dracona są takie miękkie i ciepłe i takie delikatne. Nagle uświadomiła sobie, że pragnie jego pocałunków... i nie tylko pocałunków.
- Chcę jeszcze wyszeptała nieśmiało.
Draco spojrzał na nią uważnie i ponownie się nad nią nachylił. Językiem niepewnie dotknął jej wilgotnych warg, które Hermiona zaraz rozchyliła. Żadne z nich nie miało dużego doświadczenia seksualnego, kilka skradzionych pocałunków w ciemności i to wszystko, więc ta chwila była dla nich magiczna. Nie musieli obawiać się, że ktoś zaraz wejdzie i im przeszkodzi, poza tym pyli pewni, że tego chcą.
Draco przytulił się do Hermiony i zachęcił ją do oddania pieszczot, muskając swoim językiem jej język. Po prawdzie nie musiał jej wcale zachęcać i bardzo szybko odnaleźli wspólny, satysfakcjonujący obydwoje rytm pocałunku.
Dziewczyna objęła chłopaka i wsunęła jedną dłoń w jego miękkie włosy a drugą położyła na jego plecach. Przez chwilę gładziła je nieśmiało przez materiał , ale szybko odważyła się wsunąć dłoń pod koszulkę i dotknąć nagiego ciała.
Cichutko jęknęła gdy język chłopaka zaczął muskać jej podniebienie, ale za chwile sama wtargnęła swym językiem do jego ust. Jeszcze przez kilka minut całowali się by wreszcie odsunąć się od siebie, szybko i płytko oddychając. Dopiero po minucie odważyli się spojrzeć na siebie, oboje byli zarumienieni i niepewni, jak zachowa się to drugie.
- Dobrze całujesz - powiedział Draco nieśmiało uśmiechając się do dziewczyny. Chyba po raz pierwszy w swym Ślizgońskim życiu czuł się zażenowany.
- Ty też - odpowiedziała niepewnie dziewczyna. Nie mogła uwierzyć, ze naprawdę całowała się ze swym dotychczasowym wrogiem i że sprawiło jej to przyjemność.
- Mogę dotknąć twojej blizny? - spytał Draco nieśmiało.
- Przecież dotykałeś - Hermiona znowu zarumieniła się leciutko.
- Tak, wiem, ale chciałbym jeszcze raz i... chciałbym ją pocałować - tym razem to chłopak się zaróżowił na policzkach.
"Zaraz mnie opieprzy - pomyślał - i powie że jestem walnięty."
- Po... pocałować? - Hermiona spojrzała na niego zarumieniona.
- Chyba nie masz nic przeciwko? - niewinnie spytał chłopak.
Dziewczyna nie wiedziała co odpowiedzieć... z jednej strony bardzo się w wstydziła, a z drugiej, myśl, ze Draco Malfoy będzie całował jej brzuch była bardzo podniecająca.
- A będę mogła zrobić to z tobą? - dopiero gdy zauważyła zdziwienie w jego oczach uświadomiła sobie, że powiedziała to na głos.
- Ja, ja.. nie chciałam tego powiedzieć... - Hermiona była bliska łez i schowała się pod kołdrę, spod której wystawał teraz tylko czubek jej głowy.
Draco delikatnie odsłonił jej twarz i pocałował ją w zarumieniony policzek.
- Pewnie, że chcę, żebyś zrobiła to samo ze mną... Miona - szepnął cichutko do jej ucha.
Hermiona spojrzała się na niego niepewnie, myślała, że chłopak zacznie się z niej śmiać, ale nic takiego nie nastąpiło. Poczuła się pewniej i kiedy zobaczyła w jego oczach takie same onieśmielenia jakie przez cały czas wyczuwała u siebie uśmiechnęła się delikatnie i zsunęła dłoń na jego pośladek.
- Ale mogę zrobić to pierwsza?
- Eee... - Draco był zaskoczony. Mile zaskoczony i nie wiedział co odpowiedzieć a raczej jak odpowiedzieć i jak się zachować. - Jasne, że możesz, jeżeli naprawdę chcesz.
- Bardzo chcę, Draco - Hermiona poczuła się lepiej widząc, że on jest tak samo spięty jak ona i tak samo onieśmielony.
Chłopak przewrócił się na plecy i cały czas przyglądał się zarumienionej dziewczynie. Palcami dotknęła sprzączki paska i niespiesznie zaczęła go rozpinać. Jej twarz nagle przybrała kolor intensywnej purpury - wyczuła, ze chłopak jest bardzo podniecony.
Skromnie spuściła wzrok i rozpięła spodnie Dracona. Czuła jak jej serce bije coraz szybszym i bardziej nierównym rytmem a dłonie zaczynają się pocić. Zsunęła spodnie chłopaka do kolan, ale Malfoy podniósł się i zdjął je całkowicie, sprawiając, że Hermiona zarumieniła się jeszcze bardziej.
Chłopak po chwili zastanowienia zdjął tez koszulkę i teraz został w samych bokserkach, przez chwile patrzał się na nią by wreszcie pozbyć się tez reszty bielizny.
- Co ty...
- Tak będzie nam wygodniej, Miona. Naprawdę, zaufaj mi.
"Miona" bardzo mu chciała zaufać, ale zdobyła się jedynie na nieśmiałe i zawstydzone spojrzenie na nagie ciało chłopaka i odwróciła z zażenowaniem wzrok. Nie czuła tak silnego zakłopotania, chyba nigdy w życiu.
Draco delikatnie ją przytulił i pocałował jej szyję.
- Nie wstydź się - szepnął prosto do jej ucha. - Nie wstydź się, proszę.
Delikcie rozpiął jej stanik i zaczął całować nabrzmiałe piersi. Hermiona cichutko pojękiwała. Jej palce zanurzyły się w gęstych włosach chłopaka i przyciągnęła jego głowę do swojego ciała. Podobało jej się to co jego usta wyrabiały z jej stwardniałymi sutkami. Draco wreszcie odsunął się od niej i z nadzieją w głosie zapytał.
- Mogę zdjąć twoje spodnie?
Dziewczyna przez chwile milczała wreszcie cichutko wyszeptała.
-Tak.
Draco sięgnął automatycznie do miejsca, w którym znajduje się zazwyczaj zamek błyskawiczny i guzik. Jakież było jego zdziwienie, kiedy palce ześlizgnęły się po lnianym materiale.
Popatrzył na Hermionę z niemym zapytaniem w oczach.
- One zapinają się z boku - poinformowała go cicho, dziewczyna.
Rzeczywiście zapinały się z boku... na kilka irytujących i małych guziczków.
- Cholera - przeklną pod nosem po kilkuminutowej, nieudolnej walce z zapięciem. Do jego uszu dobiegł cichy śmiech dziewczyny, najwyraźniej jego niezgrabność bardzo ją bawiła.
- Bardzo zależy ci na tych spodniach? - zapytał ze złośliwym błyskiem w oczach, po czym nie czekają na odpowiedź szarpnął za materiał tak mocno, ze małe guziczki przeleciały przez pokój. Hermiona tylko cicho pisnęła.
- Wiesz co, ja lubiłam te spodnie.
- Lubiłaś? To bardzo mi przykro - powiedział z udawanym żalem i zaczął ściągać spodnie z Hermiony.
- Naprawisz je przecież jak wrócisz do siebie - dodał gdy zobaczył, że Hermiona patrzy na jeden z wrednych guziczków z żalem.
- A jak będę wracać? - spytała ze złością, uświadomiwszy sobie, że rano musi te spodnie założyć na tyłek i wrócić w nich do Wieży Gryffindoru.
- Oddam ci moja bluzę... tobie sięga do kolan, więc nic nie będzie widać, a poza tym mamy przecież szaty. No nie złość się już.
Draco jakby w formie przeprosin zaczął całować jej brzuch, ustami schodząc do koronkowych majteczek. Przez chwile trochę się wahał, ale postanowił posunąć się dalej. Przez prześwitujący materiał bielizny pocałował jej łono.
Dziewczyna jęknęła cichutko. Zrobiło się jej gorąco mimo wszechogarniającego chłodu. Chłopak przesunął językiem wzdłuż jej podbrzusza i delikatnie polizał różową bliznę, która wcale nie wyglądała tak strasznie, jak można by przypuszczać z relacji Hermiony.
- Unieś biodra - wyszeptał cicho jeszcze raz przesuwając językiem po różowej linii.
Hermiona przez chwile nie wiedziała jak postąpić, ale wreszcie uniosła biodra do góry a Draco zsunął z niej cienkie koronkowe figi. Teraz oboje byli nadzy. Chłopak ponownie schylił głowę by polizać jej bliznę ale Hermiona zatrzymała go w połowie drogi.
- Obiecałeś, ze ja będę mogła pierwsza.
Draco niechętnie odsunął się od dziewczyny bo bardzo spodobały mu się cichutkie westchnienia i jęki Hermiony i pozwolił jej na niewinne pieszczoty.
Dziewczyna delikatnie dotknęła małej i nierównej blizny biegnącej dokładnie po środku lewego uda Malfoya i pochyliła się by ją delikatnie pocałować.
Ustami dotknęła nierównej powierzchni, natomiast policzkiem otarła się o twardą męskość. Draco głęboko wciągnął powietrze, po raz pierwszy ktoś dotykał jego członka. Było to naprawdę niezwykłe uczucie. Hermiona niepewnie podniosła głowę i zapytała.
- Czy tu też mogę... cie dotknąć?
Chłopak był tak zaskoczony jej pytaniem i tak bardzo podniecony, że nie bardzo wiedział w tej chwili jak wykonuje się tak skomplikowaną rzecz, jak mówienie. Dlatego skinął tylko głową. Hermiona delikatnie ujęła w dłoń jego męskość i zaczęła nieśmiało pieścić ją palcami.
Dziewczyna zaczęła przesuwać samymi opuszkami palców po jego członku, lecz gdy tylko z jego gardła wyrwał się pierwszy jęk rozkoszy ze strachem odsunęła dłoń.
- Przepraszam,, czy ja robię coś nie tak? - zapytała zalękniona.
- Nie skądże.. wszystko robisz dobrze - chłopak z trudem dobierał słowa - proszę cie nie przerywaj.
Hermiona zaczęła delikatnie masować jego męskość całą dłonią, doprowadzając go do głośniejszych jęków. W końcu pochyliła się i nieśmiało pocałowała samą końcówkę główki penisa. Z ust Dracona wyrwał się stłumiony krzyk.
Tego było dla chłopaka za dużo. Nie potrafił już dłużej dotrzymać i doszedł z głośnym krzykiem opryskując twarz i dekolt dziewczyny. Czuł się okropnie i wspaniale. Okropnie dlatego, że nie potrafił zapanować nad swym ciałem wspaniale ponieważ, jeszcze nigdy nie doświadczył aż tak silnego spełnienia.
Sięgnął do szaty która leżała złożona przy łóżku, wyjął chusteczki i delikatnie wytarł nasienie z twarzy i dekoltu Hermiony.
- Przepraszam, Hermiona - powiedział zarumieniony. Czuł się jak idiota. Pochylił się i pocałował ją w policzek.
- To znaczy chciała ja pocałować w policzek ale Hermiona w tym właśnie momencie odwróciła głowę i ich usta się spotkały. Pocałunek stał się o wiele bardziej intymny niż ten na początku. Ich języki spotkały się w namiętnym tańcu a Dracon mógł wyczuć na jej ustach smak swego ciała.
Młodzieniec pchnął delikatnie dziewczynę, tak że wylądowała na łóżku w pozycji leżącej.
- Teraz ja - wyszeptał jej do ucha i polizał szyję Hermiony. Jęknęła cichutko i zamknęła oczy.
Draco całował niespiesznie jej dekolt, pieścił językiem sutki i delikatnie zataczał językiem kręgi wokół pępka. W końcu polizał bliznę na podbrzuszu a palcami zaczął pieścić wnętrze ud.
Hermiona jęczała cały czas, cichutko a chłopak się z nią droczył.
Jego palce gładziły wnętrze uda dziewczyny o milimetry mijając jej wilgotne łono.
- Dotknij mnie - poprosiła w końcu ochrypłym z pożądania szeptem - dotknij mnie, proszę.
Draco nie spełnił jej prośby. A raczej spełnił, ale zrobił coś, czego Hermiona raczej się nie spodziewała. Rozchylił szerzej jej uda i delikatnie pocałował wilgotną kobiecość, zmuszając dziewczynę do cichego krzyku.
Zachwycony reakcja dziewczyny zaczął zagłębiać się w nią językiem. Wywołało to następny krzyk. Hermiona zanurzyła palce we włosach Dracona i przyciągnęła jego głowę jeszcze bliżej do swego ciała. Chciała go znowu poczuć. Wiła się na łóżku wykrzykując jego imię.
Chłopak całował ją namiętnie, zaskoczony jej gwałtownymi reakcjami. Zawsze uważał, ze Hermiona to przykład "zimnej ryby." Teraz okazało się, że bardzo się mylił.
Jej reakcje bardzo go zaskoczyły i zadowoliły. Był szczęśliwy, że może sprawić jej radość i wielka przyjemność, tak wielka jak ona mu przed chwila. Pocałunkami doprowadził ja do pierwszego w życiu orgazmu, co Hermiona przywitała krzykiem i łzami w oczach.
Draco podsunął się na rękach i obdarzył kochankę namiętnym, gwałtownym pocałunkiem.
- Draco - wyszeptała Hermiona, kiedy odsuną się od niej i spojrzał głęboko w jej czekoladowe oczy - czy wiesz, że w niektórych krajach to co zrobiłeś jest niezgodne z prawem? - starała się mówić z powagą ale po jej ustach błąkał się lekki uśmiech.
- W takim razie bardzo cieszę się, że jestem obywatelem Wielkiej Brytanii** - odpowiedział młodzieniec i szelmowsko się uśmiechnął.
- Czy chciałaby pani - spytał z kurtuazyjnie - żebym jeszcze raz złamał prawo niektórych regionów świata, panno Granger?
- Jako Prefekt Naczelny powinnam się sprzeciwisz - Hermiona spojrzał się na niego niezbyt pewnie - nie wiedział co on znowu kombinuje
- W tej chwili nie jesteśmy Prefektami, jesteśmy dwójką uczniów odbywających szlaban.
- Jakoś nie słyszałam, żeby ktoś sobie tak uprzyjemniała...
- A więc nie zaprzeczasz, że było ci przyjemnie?
- Nie mogę zaprzeczyć - odpowiedziała nieśmiało.
- Pewnie, że nie. Mam nadzieję, że Snape rzucił na to pomieszczenie zaklęcie wyciszające, bo słychać by cię było w całym Zamku - uśmiechnął się do niej szeroko.
- Jasne! - Hermiona była urażona, ale też się uśmiechnęła.
- To co, mogę złamać prawo, które mnie praktycznie jako Brytyjczyka nie dotyczy?
- Nie mam pewności, czy jesteś obywatelem Anglii - powiedziała złośliwym tonem Hermiona - zawsze miałam cię za podrasowanego Pigmeja, Malfoy.
- Coś ci nie pasuje w moim wzroście... karzełku? - Draco uśmiechnął się złośliwie, był jednym z najwyższych chłopaków w szkole i Hermiona wyglądała przy nim jak trzecio - czwarto-klasistka.
- Wcale nie jestem karzełkiem! - dziewczyna miała delikatna obsesje na punkcie swojego wzrostu i bardzo nie lubiła gdy ktoś mówił do niej "karzeł".
Silnym szarpnięciem wyrwała poduszkę spod głowy chłopaka i zaczęła go okładać, tak mocna, że w jego oczach pokazały się łzy... śmiechu. Jeszcze przez chwile pozwolił pwyżywac się dziewczynie, po czym odebrał jej poduszkę i wyrzucił na środek pokoju a sam położył się na zaskoczonej dziewczynie.
- Granger - powiedział starając się, by jego głos brzmiał surowo - prowokujesz mnie a potem zachowujesz się jak rozpuszczony bachor. Dosyć tego. Mam ochotę złamać prawo i nikt mi w tym nie przeszkodzi.
- Ale ja ci nie pozwalam, bo... - nie dokończyła bo pocałował ją namiętnie.
- Cicho - szepnął jej do ucha - pozwól mi dać sobie odrobinę przyjemności.
Chłopak ponownie ja pocałował po czym jego dłoń zaczęła zjeżdżać w dół jej ciała. Delikatnie gładził piersi, płaski brzuch by wreszcie dojść do łona. Hermiona wciągnęła powietrze bo ponownie zaczęły przez jej ciało przechodzić delikatne dreszcze podniecenia.
Draco zataczał palcami kółeczka wokół ciepłej, wilgotnej kobiecości dziewczyny i Hermiona zaczęła cichutko jęczeć.
- Podoba ci się? - spytał chłopak, patrząc prosto w zasnute mgłą pożądania, rozszerzone źrenice gryfonki i wsunął w nią delikatnie środkowy palec.
Dziewczyna nie była w stanie odpowiedzieć, kiwnęła tylko głową i głośno jęknęła nie odrywając spojrzenia od jego szarych oczu.
- Jeszcze - jęknęła cichutko i zarzuciła ręce na jego plecy.
Draco uśmiechnął się i schylił głowę, jego usta zamknęły się na jej nabrzmiałej piersi. Zębami zahaczył o jej sutkę, co wywołało kolejny jęk.
Przestał dotykać jej wilgotną kobiecość. Teraz całował delikatnie jej brzuch aby za chwilę lizać wnętrze ud dziewczyny. Hermiona zaczęła wić się z rozkoszy. Jej jęki były coraz głośniejsze i Draco zlitował się nad nią całując delikatnie jej cipkę
Co prawda Hermiona nie nazwała by tego litością. Pod wpływem jego pieszczot zrobiła się coraz bardziej wilgotna... a właściwie mokra. Całe jej ciało ogarnęła wielka tęsknota za czymś czego jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyła, chciała spełnienia, ale nie takiego jak przed chwila... chciała poczuć go w środku, chciała wreszcie stać się prawdziwa kobietą.
Draco miał jednakże całkiem inne plany. Założył sobie na ramiona jej nogi i całował ją namiętnie łono dziewczyny doprowadzając ją do szlochu z rozkoszy. Zacisnęła dłonie na jego miękkich włosach i głośno krzyknęła, osiągnąwszy słodkie spełnienie.
Hermiona zapragnęła mu się odwdzięczyć takimi samymi pieszczotami...
Ale nie wszystko co się chce otrzymuje się natychmiast. Draco bynajmniej nie zamierzał poprzestawać na tym. Jego język ponownie zagłębił się w ciało dziewczyny, wywołując tym samym kolejna fale jęków, krzyków i błagań. Kiedy poczuł, że ciało kobiety jest już wystarczająco mokre, wsunął w nią dwa palce. Hermiona na chwile zesztywniała, musiała przyzwyczaić się do tego nowego uczucia.
Chłopak delikatnie pieścił jej wnętrze. Popatrzył uważnie na niewyraźną minę Hermiony. Miał nadzieję, że nie sprawił jej przykrości.
- Draco.. - zaczęła cicho.
- Co kochanie? - spytał nie przerywając pieszczot.
- Czemu nie pozwolisz mi się odwdzięczyć? - zarumieniła się leciutko i jęknęła głośno, kiedy wsunął palce głębiej.
- Bo to też mi sprawia przyjemność, lubię patrzeć jak jęczysz i krzyczysz... tak jak teraz.
To powiedziawszy wsunął w nią ponownie palce co wywołało następną fale jęków. Hermiona zacisnęła dłonie na prześcieradle obiecując sobie w myślach, że jak tylko Malfoy z nią skończy to ona mu się odwdzięczy, tak, że będzie błagał o litość.
Na razie to jednak ona błagała o litość, a raczej nie była nawet w stanie błagać, bo krzyczała i płakała z rozkoszy, kiedy Draco pod wpływem weny twórczej, lub jak niektórzy by mogli sądzić - skąd inąd słusznie - zainspirowany do tego predyspozycjami genetycznymi, wyrażającymi się w naturalnym talencie Malfoy'ów do Ars Amandi - zaczął eksperymentować na Hermionie z bardziej wyrafinowanymi pieszczotami.
Dziewczyna zatraciła się całkowicie w szaleństwie zmysłów, gdy seksowny blondyn delikatnie polizał jej łechtaczkę, nie przerywając wcześniejszych zabiegów.
Jego język i palce odprowadziły ją do granic spełnienia... ale tylko do jego granic. Najwidoczniej ktoś w rodzinie Malfoyów musiał być wielkim sadystą, gdyż najmłodsza latorośl tego zacnego rodu miała w sobie coś z kata. Gdy tylko wyczuwał iż Hermiona miała osiągnąć szczyt spełnienia przerywał pieszczoty by jak najdłużej móc się nad nią znęcać, Nie wiedział, że panna Granger jest istotą bardzo pomysłową i żadną zemsty, a on już niedługo dostanie się w jej zdolne ręce.
- Podoba ci się skarbie? - spytał głosem słodkim jak miód i pochylił się nad dziewczyną, żeby delikatnie ugryźć płatek ucha Hermiony.
Zdezorientowana i doprowadzona do granic szaleństwa panna Granger nie wiedział co się dzieje.
- Błagam - jęknęła zrozpaczona. Odpowiedzią był namiętny pocałunek. Draco przytrzymał w silnym uścisku ręce dziewczyny i całował z pasją jej miękkie, podatne na jego pieszczoty usta.
Oderwał się od niej i spojrzał w ciemne tęczówki Hermiony. Oddychała szybki i płytko, była tak podniecona, że czuła się jakby miała za chwilę postradać zmysły. W jej oczach czaiło się błaganie a po policzkach spływały łzy. Krzyknęła cicho, kiedy Draco delikatnie pocałował jej lewy sutek.
- Mam kontynuować? - spytał tym samym sadystycznym, słodkim tonem, co wcześniej.
- Taak - wyjęczała ledwo oddychając. -Błagam nie przestawaj...
Draco uśmiechnął się złośliwie i trącił językiem jej nabrzmiał aż do bólu sutek. Nie sądził, że sprawianie komuś rozkoszy może być aż tak... ekscytujące. Poczuł, że uwielbia moment kiedy jej ciało zaczyna delikatnie drgać a oczy robią się szerokie bo był to sygnał, że przez jej ciało przejdzie fala dreszczy.
Jego wargi błądziły po ciele Hermiony, powolutku schodząc coraz niżej. Dziewczyna zacisnęła piąstki na dłoniach kochanka i wiła się w męce cicho jęcząc. Draco dręczył ją muśnięciami ust w okolicy pępka i różowej blizny, aż zaczęła go błagać żeby dał jej spełnienie.
Chłopak zniżył głowę i delikatnie polizał jej wilgotna kobiecość. Hermiona jęknęła jeszcze głośniej, chciała go poczuć w sobie... chciała go poczuć całego. W tym momencie nie liczyły się dla niej jakiekolwiek konsekwencje, nawet o nich nie myślała.
Draco zatracił się zupełnie w dawaniu Hermionie rozkoszy. Wsunął język głęboko do jej wnętrza dostosowując rytm swoich pieszczot do ruchu bioder kochanki.
Dziewczyna krzyknęła głośno jego imię, kiedy doszła do szczytu rozkoszy i bezwładnie opadła na poduszkię
- Jak jeszcze raz to zrobisz - wyszeptała ochryple - to chyba umrę.
- Ale umarłabyś szczęśliwa - uśmiechnął się radośnie i delikatnie pocałował ja w usta.
- Ale wtedy straciłbyś kilka punktów dla Slytherinu za niekonwencjonalne morderstwo na koleżance.
- E tam, przesadzasz...
- To ty jeszcze nie znasz jego możliwości... a poza tym przecież umrzesz szczęśliwa, a teraz wybacz kobieto ale mam zadanie do wykonania! - To powiedziawszy młody Malfoy zsunął się niżej i zaczął wyżywać się na dziewczynie w specyficzny dla siebie sposób.
Chwile później Hermiona zaczęła zwijać się na łóżku ze śmiechu, ten podły sadysta właśnie ją łaskotał.
- Przestań, proszę - Hermiona prawie płakała ze śmiechu - niechcący zrobię ci krzywdę.
- Nie zrobisz, jestem silniejszy
- I podniecony - Hermiona spokojnym głosem stwierdziła oczywisty fakt.
Draco był rzeczywiście podniecony do granic wytrzymałości.
- I co w związku z tym? - zapytał schrypniętym głosem.
Hermiona nie odpowiedziała, tylko mocno przyciągnęła go do siebie i pocałowała jego nabrzmiałe wargi. Dłonie dziewczyny błądziły po klatce piersiowej młodzieńca, drażniąc twarde, ciemnoróżowe sutki. Hermiona pchnęła go mocno na plecy i zaczęła delikatnie całować jego szyję.
Ustami zaczęła schodzić coraz niżej, jej dłonie zaczęły pieścić jego umięśnione uda. Chciała go dotknąć, sprawić mu taka samą przyjemność jak on jej wcześniej, ale Draco odsunął ja delikatnie od siebie i zapytał.
- Hermiono, czy my... czy ty... czy zgodziłabyś się, żebym ja... żebyśmy się kochali?
- Nie wiem do końca, czy tego chcę - dziewczyna poparzyła na niego niepewnie.
- Będę delikatny.
- Dobrze - Hermiona wyglądała na przekonaną. - Dobrze, ale najpierw pozwól mi się całować. Proszę.
Sfrustrowany chłopak tylko jęknął, ale więcej już się jej nie przeciwstawiał i pozwolił by robiła z nim wszystko na co tylko przyszła jej ochota. Hermiona zaczęła całować jego klatkę piersiową. Niespiesznie lizała jego stwardniałe sutki a dłońmi schodziła pieściła nabrzmiała męskość.
Jej dłonie delikatnie pieściła najintymniejsze sfery ciała Dracona. Delikatnie zacisnęła palce na obrzmiałym członku i zaczęła pieścić go śmielej. Draco jęknął głośno i poczuł jak jego nasienie najspokojniej w świecie ląduje na jego własnym brzuchu i przy okazji na piersiach Hermiony.
Dziewczyna odsunęła się od niego i jęknęła z frustracją. Usiadła na łóżku i poczuła jak po twarzy płyną jej łzy zawodu.
- Co się stało? - spytała Draco z niepokojem. - Coś jest nie tak?
- To niesprawiedliwe - Hermiona wytarła oczy wierzchem dłoni ale łzy niepowstrzymanie płynęły dalej. - Dlaczego ja nie mogę cię pieścić, tak jak ty mnie? - zapytała z wyrzutem.
- Jesteś na mnie zła? - Draco miał niewyraźną miną.
- Nie... po prostu chciałam ci dać taką samą rozkosz jak ty mi i nic mi z tego nie wyszło.
- Kobieto, gdybyś to zrobiła, to ja bym był martwy!
Hermiona spojrzała się na niego ironicznie i odwróciła do chłopaka plecami, z jednej strony była zła, ze nie może mu się odwdzięczyć, a z drugiej podobało jej się, ze on tak na nią reaguje.
Draco przytulił się do dziewczyny i pocałował ja w łopatkę.
Hermiona siedziała obrażona na cały świat i jednocześnie był szczęśliwa. Ta mieszanka uczuć wywoływała w niej konsternację.
- Kobiety są po to, żeby dawać im rozkosz - wyszeptał Draco do jej ucha.
- Jasne - warknęła Hermiona - a gdzie równouprawnienie?!
- Następnym razem gdy będziesz szła do biblioteki uginając się pod stosami książek nie pomogę ci ich nieść, w końcu jesteś za uprawnieniem.
- Malfoy, ty mi nigdy w niczym nie pomogłeś - Hermiona odwróciła się w stronę chłopaka i tu był jej błąd. Draco natychmiast wykorzystał ten moment i zaczął ją całować.
Hermiona była jednak tak zła z powodu jego podejścia do sprawy, że odepchnęła go od siebie i spojrzała na niego z urazą.
- Szowinista - stwierdziła zimno.
Draco popatrzył na nią , wzruszył ramionami i wychylił się za łóżko. Wyciągnął chusteczkę i powiedział.
- Poczekaj, znowu cię ubrudziłem - zarumienił się delikatnie starł niewielką ilość nasienia z zagłębienia między jej piersiami.
- Ale zgrabnie zmieniasz temat - skwitowała jego zachowanie Hermiona. - To może siebie też wytrzyj.
- Wolałbym, żebyś ty to zrobiła - mruknął Draco i zaraz się zarumienił. Złapał chusteczkę i już się miał zacząć wycierać, gdy Hermiona przytrzymała jego dłonie.
- Zaczekaj, ja to zrobię - powiedziała cichutko, a na jej twarzy ukazał się słodki rumieniec. Draco nic nie odpowiedział tylko podał jej chusteczkę i pod naporem jej rąk położył się na łóżku.
Hermiona nachyliła się nad mężczyzną i zaczęła ścierać zaschnięta spermę z jego brzucha i ud. Robiła to bardzo delikatnie i cały czas patrzyła na twarz chłopaka. Kiedy delikatnie oczyszczała jego członek poczuła jak ten zaczyna nabrzmiewać pod wpływem jej dotknięć.
Draco sam był tą sytuacja zdziwiony, w niedługim czasie doszedł dwa razy, ale czuł, że to nie koniec. Hermiona odrzuciła ubrudzoną chusteczkę i pocałowała go w sam czubek penisa.
Chłopak jęknął cicho i zanurzył dłonie we włosach kochanki. Dziewczyna delikatnie ujęła w dłoń szybko twardniejącą i zwiększającą swoje rozmiary pod wpływem jej dotknięć, męskość.
Draco delikatnie pogłaskał ją po głowie.
- Hermiona jesteś cudowna - powiedział cicho.
Dziewczyna uśmiechała się tylko i zaczęła go lizać. Pod wpływem tych pieszczot Draco zaczął co raz mocniej jęczeć, ale gdy tylko poczuł, że dziewczyna chce go objąć ustami podjął próbę odsunięcia się od niej, bynajmniej nie dlatego, ze nie podobały musie te pieszczoty, podobały i to bardzo. Po prostu chciał czegoś innego.
- Draco, co się stało? Nie podoba ci się to co robię? - Hermiona spojrzała mu z żalem w oczy.
- Podoba mi się - powiedział cicho i głośno przełknął ślinę. Musiał zebrać myśli a w stanie w jakim się znajdował to wcale nie było łatwe.
- Jeżeli ci się podoba, to pozwól mi pieścić się dalej - dziewczyna uważnie spojrzała mu w oczy. - Ja i tak chcę ci się oddać - dodała cicho i się zarumieniła.
Draco tylko cicho jęknął, ale już się nie odzywał, pozwolił by dziewczyna robiła z nim to na co ma ochotę. Hermiona widząc, że ta rundę wygrała z powrotem nachyliła się nad chłopakiem i zaczęła go pieścić. Jej usta zacisnęły się na jego sztywnej męskości i zaczęła go delikatnie ssać.
Draco krzyknął z rozkoszy Poczuł się tak cudownie, że nie wiedział zupełnie co się z nim dzieje. Jego dłonie zacisnęły się na włosach Hermiony. Głośno jęczał i powtarzał jak litanię imię kochanki.
Dziewczyna z coraz większym zapałem ssała stwardniała męskość chłopaka, po chwili poczuła, ze on zaraz dojdzie. Draco w ostatnim przypływie świadomości próbował odsunąć ją od siebie, ale Hermiona mu na to nie pozwoliła. Chciała poczuć jego smak.
Spełnienie Dracona było tak cudowne, że omal nie stracił przytomności. Dopóki nie doszedł do siebie, nie miał pojęcia, że płakał z rozkoszy. Kiedy jego ciało i umysł zaczęły powoli wracać do normy, poczuł na policzkach łzy.
Hermiona podciągnęła się do góry i zaczęła scałowywać łzy chłopaka.
- Dziękuję - cichutko wymruczała w jego ucho i polizała miękki płatek.
- To ja ci powinienem podziękować, byłaś naprawdę cudowna.
- Byłam? - Hermiona zrobiła rozżaloną minkę.
- Wiesz, kochanie, tak to już w życiu bywa - Draco popatrzył na dziewczynę z wrednym smirkiem na ustach. - Byłaś, byłaś...
Granger poczuła się naprawdę urażona i odwróciła się plecami do Dracona, chociaż wiedziała, że chłopak żartuje.
- Ale jesteś - Malfoy pochylił się nad nią i pocałował ją w policzek.
- No, nie obrażaj się... nie miałem nic złego na myśli - Draco jeszcze raz pocałował ja w łopatkę i położył rękę na jej piersi rozpoczynając delikatny masaż.
Hermiona już miała go trzasnąć po łapie, ale ta pieszczota wydawała się taka przyjemna, że tylko cichutko jęknęła i próbowała odwrócić się w stronę chłopaka, ale ten jej na to nie pozwolił.
- Nie ruszaj się - szepnął jej do ucha mocniej przyciskając się do jej pleców
Hermiona mimo wszystko spróbowała się ruszyć z czystej przekory, ale Draco był silny i mocno ją przytrzymał.
- Nie ruszaj się skarbie, proszę - szepnął jeszcze raz i delikatnie pocałował jej kark.
Jego usta schodziły coraz niżej, zostawiając wilgotny szlaczek po czułych pocałunkach wzdłuż kręgosłupa Hermiony.
Tylko na chwile oderwał się od dziewczyn po to by sięgnąć po poduszkę, która włożył pod jej brzuch.
- Draco, co ty wyrabiasz? - zapytała trochę przestraszona.
- Nic się nie bój, nie zrobię ci nic złego... rozszerz tylko trochę nogi.
Jego głos miał chyba hipnotyczne zdolności bo dziewczyna bez sprzeciwów posłuchała jego prośby.
Draco rozchylił jej pośladki i zaczął całować mokra kobiecość, co wywołało natychmiastowy odzew.
- Draco, potrzebuję cię - wyjęczała bliska płaczu dziewczyna.
- Przecież jestem przy tobie - chłopak wcale nie zamierzał jaj ułatwiać.
- Ale ja pragnę cię w sobie, proszę...
Chłopak delikatnie przekręcił Hermionę na plecy a poduszkę ułożył pod krzyżem dziewczyny.
- Jesteś tego pewna? - sam siebie sklął za takie pytanie, nie wiedziałby jak zareagować gdyby ona jednak odmówiła. Na szczęście Hermiona przygarnęła go do siebie i pocałowała w usta.
- Jestem - powiedziała i jeszcze bardziej rozszerzyła nogi. - Proszę zrób to. Teraz.
Draco położył się nad dziewczyną opierając się na łokciach i czule ją pocałował. Delikatnie rozchylił palcami łono dziewczyny i wziął ją szybkim, mocnym pchnięciem.
Hermiona syknęła z bólu a Draco krzyknął
- O cholera!
- Co się stało? - nieśmiało spytała Gryfonka.
- Mnie też trochę zabolało - Draco zrobił smutną minę i się zarumienił.
Hermiona pomimo bólu jaki odczuwała przyciągnęła go do siebie i mocno pocałowała. Draco przez chwile leżał spokojnie wreszcie zaczął się powoli poruszać. Oboje zatopili się w powolnym rytmie namiętności.
O ile chłopak przestał odczuwać jakikolwiek dyskomfort już po chwili o tyle ból jego kochanki ustępował powoli. Patrzyli sobie cały czas w oczy i kiedy Draco zauważył i usłyszał z reakcji Hermiony, że ona także odczuwa przyjemność, zaczął poruszać się troszkę szybciej a dziewczyna objęła udami biodra kochanka.
Był to pierwszy raz dla nich obojga, nie było w tym nic rewelacyjnego, pewnie ktoś z większym doświadczeniem robiłby to o wiele sprawniej, ale w nich samych było coś pięknego. Byli tacy niewinni i delikatni, tacy doskonali w swej prostocie. Kiedy ich ciała ogarnęło miłosne spełnienie wykrzyknęli nawzajem swoje imiona i przytulili się mocno do siebie.
Leżeli długo w namiętnym uścisku. Ich przyspieszone oddechy mieszały się ze sobą. Obydwoje byli spoceni, zarumienieni, zmęczeni i bezgranicznie szczęśliwi...
**Parafraza dialogu z filmu "Dziennik Bridget Jones"
* * *
Kiedy Severus przyniósł im przed śniadaniem różdżki i po zdjęciu zaklęcia zabezpieczającego wejście wszedł do środka, rozczulił go widok który zobaczył.
Dwójka Prefektów naczelnych spała spokojnie na wyrku a Draco mocno przytulał Hermionę, jakby była jego największym skarbem.
Nauczyciel położył różdżki obok łóżka i omiótł spojrzeniem podłogę, na której leżały podarte spodnie Granger i jedna z poduszek.
Wyszedł po cichutku, uśmiechając się pod nosem i ponownie zabezpieczając wejście do Komnaty Potrzeby.
„Wieczorem będzie co oblewać z Rolandą Hooch” - pomyślał z rozmarzeniem Mistrz Eliksirów zmierzając do Wielkiej Sali na wyżerkę.
***KONIEC***
Ginny i Harry
W życiu każdego człowieka przychodzi czas, gdy chce się wreszcie usamodzielnić, zacząć żyć własnym życiem, zdobywać doświadczenie. Niestety, nie zawsze jest to możliwe. Nie raz na drodze ku tym szczytnym celom stoi wiele przeszkód, trudnych do ominięcia... Upartych.... Złośliwych... Rudych... Przeszkód. Tego zdania była przynajmniej panna Virginia Molly Weasley właścicielka sześciu rudych, starszych braci i jednego przyjaciela, który w jej rodzinie traktowany był jak kolejny syn.
Virginia bardzo chciała stać się kobietą. Chciała poznać rozkosze życia erotycznego. Ale jak ona, biedna malutka istotka mogła tego dokonać będąc dzień i noc pilnowana przez Gwardię Honorową złożoną z braci i przyjaciela rodziny Harry'ego Ginny Uważaj Na Siebie Maleńka, Pottera, który traktował ją jakby miała o dziesięć lat mniej.
"Żenujące" - pomyślała i ugryzła kolejny kawałek pysznego ciasta malinowego autorstwa jej matki i uśmiechnęła się z przymusem do radośnie wyszczerzonych w jej stronę bliźniaków.
"Następni niestrudzeni strażnicy mej cnoty..."
"Cholera, sami to się puszczają na lewo i prawo, a ja chyba do końca życia mam pozostać w błogim stanie nieświadomego niczego dziewicy". Giny jęknęła cicho i ruszyła w stronę swojego pokoju.
- Hej, mała, gdzie idziesz?
- Powiesić się, a co chcesz mi towarzyszyć?
- Dobra siostra nie bij, ja się tylko tak pytam - Ron mówił znad talerza pełnego kurzych udek. - Mniam.. Fred zostaw to moje
- Przestańcie - Molly Weasley wyglądała na obruszoną zachowaniem chłopaków. - Harry podać ci jeszcze puddingu poziomkowego, kochanie?
- Nie, dziękuję... Jestem pełny - chłopak poklepał się po brzuchu i uśmiechnął przepraszająco.
"Ładny ma uśmiech, żeby jeszcze mnie tak nie pilnował" - pomyślała z rozmarzeniem Virginia i wyszła z kuchni.
Dziewczyna udała się do siebie i walnęła się na łóżko, miała wszystkiego dosyć, a już w szczególności życia pod wieczna ochrona. Była tak zdesperowana, że na serio myślała o tym by pójść do łóżka z Malfoyem. W skrytości ducha Ginny musiała przyznać, że on, Harry i, o zgrozo (!) jej własny brat wyrośli na niezłe "mięska" i wszystkie dziewczyny na nich leciały. Ona też. A najgorsze z tego wszystkiego, że dwóch z tych przystojniaków miała pod własnym dachem, co prawda Roniasty jako brat się nie liczył, ale Harry...
Cholera! Chciała seksu, natychmiast! W końcu ile razy normalna kobieta może przeżywać orgazm za sprawą własnej ręki? Przeleżała na wyrku godzinę a później poszła pod prysznic gdzie spędziła pół godziny myśląc nad tym jak rozwiązać palący problem utraty dziewictwa. Energicznie umyła kręte rude włosy i zaczęła je spłukiwać. Nie miała pojęcia jak zabrać się do rzeczy, żeby zaraz któryś z braci albo Potter.. Całkiem fajnie wyglądający Potter...nie weszli jej w drogę.
Ponownie jęknęła ze złości i zarzuciwszy na siebie cienką koszulkę udała się do pokoju Rona. Chciała od niego pożyczyć książkę do Eliksirów, bo zadanie, które zadał im Snape było cholernie trudne i żeby rozwiązać jej poprawnie trzeba było korzystać z podręczników siódmoklasistów. Nie siląc się na pukanie weszła do pokoju i ją zamurowało. Ron w samych bokserkach siedział na łóżku i czytał jakąś gazetę. Ale to nie widok brata sprawił, że Virginia wrosła w ziemię, dostała palpitacji serca, na policzki wystąpił lekki rumieniec a w jej żołądku zatrzepotało stado motyli. Na środku pokoju stał sobie spokojnie ON. Chłopiec z blizną. Był niemal nagi, okrywał go jedynie skąpy, biały ręcznik na biodrach. Oczy nie przysłonięte okularami zwrócił się w stronę dziewczyny a jego twarz rozjaśnił uroczy, jak zwykle nieco nieśmiały uśmiech.
- Czego? - To słowo na pewno nie wyrwało się z ust nieśmiałego Pottera, lecz z ust jej brata. - I w czym ty do diabła chodzisz? To jest krótkie i prześwituje.
- Roniasty odczep się - warknęła jego mała siostrzyczka i rumieniec zaskoczenia przemienił się w rumieniec złości. - To, w czym chodzę, w czym sypiam i z kim sypiam to moja sprawa.
- Zaraz, zaraz jak to sypiasz?!? Z kim sypiasz?! Harry czy ty to słyszałeś?! - Ron poderwał się z łóżka i zaczął się wydzierać na całe gardło. Ginny obdarzyła go spojrzeniem wygłodniałego bazyliszka i wyszła z pokoju nawet nie wspominając o książce.
- Harry, czy ty to słyszałeś - Ron z nieszczęśliwą miną zwrócił się do przyjaciela. Według niego jego siostra nie powinna nawet znać słowa seks, a co tu mówiąc już o stosowania tego do cieleśnie.
- Słyszałem, Ron - powiedział spokojnie Harry. - I wiesz, co? Może my jej za bardzo pilnujemy. Trochę mi nawet głupio, że tak się nią opiekuję, czasem mam wrażenie, że ją to denerwuje a nawet krępuje. Taki nadzór... Ale w końcu jesteś jej bratem - brunet wzruszył ramionami.
- Właśnie - rudzielec wyciągnął palec w geście "ja mam rację" - Jestem jej bratem i mówię ci. Ona jest za młoda... za mała na seks!
- Przestań, powiedziała to z przekory. Pod takim nadzorem jak nasz na sto procent jest jeszcze dziewicą - Potter wzruszył ramionami.
- Co miało oznaczać to jeszcze, Harry? - Spytał Ron oskarżycielskim tonem, jakby samo przypuszczenie, że jego siostra nie będzie wiecznie niewinna było zbrodnią. Wbił podejrzliwe spojrzenie w przyjaciela.
Harry spojrzał się na Rona jak na wariata i wciągnął na siebie dżinsy, jednocześnie przed oczyma cały czas miał obraz młodszej siostrzyczki swego przyjaciela. Dziewczyna podobała mu się, oczywiście traktował ją jak siostrę, tylko... Gdy stała tak w tej koszulce i gdy promienie zachodzącego słońca oświetliły jej figurę, no cóż wtedy nie mógł o niej myśleć jak o "młodszej siostrzyczce".
Ginny jak burza wpadła do swego pokoju i oparła się o drzwi. Musiała zaczekać aż jej oddech się uspokoi.
Tego już było za wiele. Miała ogromny temperament i musiała coś z tym zrobić zanim zwariuje albo po prostu rzuci się kiedyś na jakiegoś faceta.
"MAM" pomyślała...
Poczekała aż się ściemni, wzięła miotłę i wdrapała się na okno w samej koszulce i szlafroku.
"Powinnam trafić do Dragon Tower, w końcu Malfoy chwali się na lewo i prawem swoim domiszczem. Ta przystojna blond bestia mi pomoże" - panna Weasley potknęła się jednak na parapecie i spadła ... prosto w ramiona Harry'ego Pottera.
- Kur*wa - soczyście zaklęła mała Ginny.
- Nie powinnaś się tak wyrażać malutka - mruknął Harry i powoli zaczął opuszczać ją na ziemie. Bardzo powoli przesuwał ją po swoim ciele, tak, że dokładnie zapoznał się z każdą krągłością jej ciała.
- Nie mów do mnie malutka i dlaczego do diabła mnie śledzisz!
- Ja ciebie? Chyba przesadzasz, ja tu tylko stoję i grzecznie palę, no i od czasu do czasu łapie małe dziewice.
- Skąd wiesz, że jestem dziewicą?! - Warknęła dziewczyna.
- A nie jesteś? - Spytał Harry udając zaskoczenie.
- Och, odwal się! - Warknęła. - Oczywiście, że jestem i pozostanę nadal jak nie wyrwę się spod chorej kurateli braciszków i twojej, Harry - skrzywiła się ze złością, splotła dłonie na piersi i wydęła pogardliwie usta.
- Tylko nie mów, że twoje eskapada miała na celu pozbycie się cnoty - Potter z trudem powstrzymywał śmiech, ale nie było mu wesoło zbyt długo, bo Virginia wbiła w niego poważne spojrzenie i odpowiedziała:
- Owszem, wybierałam się do Dragon Tower... Tylko Malfoy jest na tyle szalony żeby mnie pozbawić dziewictwa i na tyle przystojny abym pozwoliła mu wprowadzić mą skromną i nadmiernie nadzorowaną osobę w świat sztuki erotycznej. Dasz macha, Harrry?
- Malfoy - Harry wykrzyknął zaskoczony - nawet o tym nie myśl! Tobie odbiło! Malfoy! Poza tym on wcale nie jest przystojny. A papierosa ci nie dam, jesteś na to za mała.
- Wcale nie jestem za mała, do ciężkiej cholery, a Draco jest przystojny i zamierzam z nim stracić dziewictwo - Ginny zaczęła krzyczeć.
- Drzyj się jeszcze głośniej, to już wtedy na pewno wszyscy cię usłyszą... Malfoy... Ginn myślałem, że masz lepszy gust.
- ODWAL SIE
- No, co, ja chce ci tylko pomóc.
- Jak tak bardo chcesz mi pomóc, to prześpij się ze mną, a jak nie to daj spokój!
- Przespać się z tobą? - Harry był totalnie zaskoczony.
- Tak! - Virginię nagle oświeciło. - Masz dwa dni, albo ty mnie rozdziewiczysz Harry, albo zrobi to Malfoy, wybór należy do ciebie.
- Aleś mi postawiła ultimatum... chyba nie mówisz poważnie, Ginny. - Harry patrzył na nią w niemym szoku.
- Bardzo poważnie skarbie. Albo ty, albo Draco Malfoy. Muszę przyznać, że te jego opięte czarne dżinsy uwydatniają całkiem kształtne pośladki, Harry - dziewczyna uśmiechnął się rozkosznie i wyrwała oniemiałemu chłopakowi niedopalonego papierosa.
Zaciągnęła się kilka razy wyrzuciła niedopałek i wróciła do swego pokoju, bardo zadowolona. A biedny Harry stał jak zaklęty i wpatrywał się w wypalonego peta.
- Do ciężkiej cholery, jeśli tej małej jędzy wydaje się, że będzie mną rządziła to się myli, cholernie się myli.
Wściekły teleportował się do pokoju Virgini, zjawił się tam w chwili gdy miała ona na sobie tylko koronkowe figi - właśnie przebierała się do spania. Dziewczyna pisnęła zaskoczona, ale nic więcej nie była w stanie zrobić gdyż chłopak rzucił ją na łóżko i zaczął całować. Virginia była przez chwilę totalnie zaskoczona, ale szybko objęła chłopaka i przyciągnęła do siebie mocno, namiętnie oddając pocałunek.
- Malfoy będzie cię miał po moim trupie, Virginio Weasley - powiedział dobitnie Harry i delikatnie zaczął pieścić prawą pierś dziewczyny. Ginny jęknęła cichutko.
Chłopak skończył ją dotykać tak nagle jak zaczął to robić, usiadł na łóżku i powiedział.
- Zrobię to z tobą, ale na swoich warunkach. I nie zrobimy tego ani teraz, ani za dwa dni, tylko wtedy, kiedy ja zdecyduje, jasne?
- Zapomnij Potter, to ja już wole Malfoya - Ginny, co prawda była zachwycona zachowaniem Harry'ego, a w szczególności tym pocałunkiem, ale nie zamierzała się do tego przyznawać.
- Weasley, woleć to ty sobie możesz, ale tylko na tyle sobie możesz pozwolić, jasne słoneczko?
- Ty świnio, wiesz, co, nie myślałam, że jesteś takim chamem, zupełnie jak moi bracia! Czy wam się wydaje, że własna ręka ma mi starczyć do końca życia?
Harry zaśmiał się radośnie.
- Aż tak źle nie będzie... nie każę ci czekać do końca życia... Powiedzmy, że zrobię to z tobą jak skończysz Hogwart. Dobry termin? - Zakpił i wlepił w nią rozbawiony wzrok jasnozielonych oczu.
- Świnia - Virginia rzuciła w niego poduszką i się rozpłakała. - Jesteś gorszy od Łasicy, Harry, wynos się z mojego pokoju.
- Ginny, ja żartowałem z tym ukończeniem Hogwartu, przestań płakać. Ginny płakała rzewnymi łzami a Harry nie wiedział, co ma robić, nie chciał jej skrzywdzić, ani zasmucić.
- No, nie płacz malutka, ja...
- Odwal się - warknęła "malutka" - Mam cię dosyć i właśnie, że strącę dziewictwo z Malfoyem! Skoro ty nie chcesz to nie.
- Ale ja..
- Potter albo zrobisz to do jutra, albo nigdy!
- Tak mówisz? Skarbie, ale to będzie bolało..
- No to, co?! Poboli i przestanie... a zresztą, chyba mi to jakoś wynagrodzisz... - Jej wielkie ciemne, lśniące od łez oczy wpatrywały się wyczekująco w chłopaka.
- Ty jednak wiesz, czego chcesz, Ginny - powiedział z uznaniem.
- A co, ty też uważasz, że jestem malutka i nic nie wiem o życiu, jak ci moi bracia, którzy mnie trzymają na siłę pod kloszem?! NIEDOCZEKANIE!
- Dobra... zrobię to... ale na moich warunkach...
- Ale...
- Na moich warunkach - głos chłopaka przybrał na sile. - Jutro. A teraz...
- Co?
- Rozchyl troszkę nogi... - Harry uśmiechnął się złośliwe i pchnął Ginny na łóżko. Virginia popatrzyła nieufnie na chłopaka, ale posłusznie rozchyliła uda.
- No to się zabawimy, skarbie - powiedział Harry i wyszczerzył się do dziewczyny. - Miałem cię za taką niewinną..
- A ja ciebie za nieśmiałego, Harry - oddała zgrabnie piłeczkę rudowłosa. - Udowodnij mi, że możesz więcej niż ja mogę sama sobie... - uśmiech dziewczyny był niemal perwersyjny.
"Poczekaj mała żmijko, ja ci jeszcze pokażę" - pomyślał Bliznowaty i niewinnie cmoknął Ginny w policzek.
- Albo wiesz, co, odwróć się - powiedział odsuwając się od dziewczyny - tak będzie zabawniej.
- Jak to się odwróć? - Ginny spojrzał na niego szeroko otwierając oczęta. - Coś ty wymyślił?
- Coś, czego sama nie mogłabyś zrobić. No klapnij na ten swój brzuszek i wbij zęby w poduszkę, nie chcesz chyba obudzić całego domu.
- Aleś ty skromny - mruknęła Virginia, ale odwróciła się na brzuch.
Harry już dotknął dłonią jej majteczek z zamiarem ściągnięcia, ale zaraz pokręcił głowa i uśmiechnął się złośliwie.
"Niech w tym zostanie, będzie zabawniej" - pomyślał, po czym rozszerzył jej nogi i przez cieniutki materiał majteczek dotknął jej kobiecości. Virginia westchnęła cichutko.
Harry nie przestając delikatnie jej dotykać przez materiał stringów pochylił się i polizał jędrny pośladek najmłodszej latorośli Weasleyów. Dziewczyna przymknęła oczy mrucząc leniwie jak kociak.
"Może nie będzie tak źle" - pomyślała.
Chłopak zdjął dłoń z łona dziewczyny, podciągnął się niespiesznie ku górze i musnął wargami kark napalonej na erotyczne doznania z mężczyzną, małolaty.
Harry zaczął lizać szyje dziewczyny, po czym ukąsił jej ucho. Ginny cichutko jęknęła i wsadziła twarz w poduszkę, nie sądziła, że on może być takim sadystą. Harry jeszcze mocniej przysunął się do dziewczyny, tak, że ta poczuła bardzo dokładnie jego nabrzmiałą męskość wbijająca się w jej pośladki. Dłonie chłopaka wślizgnęły się pod jej ciało i zaczęły pieścić nabrzmiałe sutki. Dziewczyna miała już ponownie jęknąć, gdy nagle poczuła... cholera nic nie poczuła, ten dupek po prostu zwiał, teleportował się ostatnia świnia!
Usiadła ze złością na łóżku. Była bliska łez. Już miała sama zaspokoić się tradycyjną metodą, gdy nagle do głowy przyszedł jej świetny pomysł.
Wstała, narzuciła koszulkę i poszła po cichutku do pokoju Hrry'ego i Rona. Miała nadzieję, że drzwi będą otwarte, nie myliła się. Jej brat grzecznie spał.
Weszła i schowała się pod kołdrą, gdzie zamierzała poczekać aż Harry wróci spod prysznica.
Kiedy przyszedł i wślizgnął się pod kołdrę w samych bokserkach koloru bordo poczuł ciepłe ciałko drugiej osoby a po chwili usłyszał złośliwy głosik.
- Potter albo ty mnie zaspokoisz albo lecę do Dragon Tower. Nie żartuję.
- Kur*wa! - syknął Harry. - Odbiło ci?! Przecież tu śpi Ron! Już cię tu nie ma!
- Draco chyba mi nie odmówi - powiedziała słodko Virginia i bez żadnych ostrzeżeń wsunęła swą drobna dłoń w bokserki chłopaka. - Harry czyżbyś się cieszył na mój widok? - Zapytała bezczelnie i cmoknęła oniemiałego chłopaka w szyje.
- Weasley tobie odbiło już zupełnie - zasyczał cicho. - Spadaj do siebie, za chwile tam przyjdę.
- O nie panie Potter, teraz już za późno, albo robisz to tutaj, albo...
- Dobra, dobra... ale jak sobie to wyobrażasz, kiedy obok śpi twój brat?
- Och po prostu zrób mi dobrze, postaram się być cicho... i może ci się odwdzięczę, skarbie - uśmiechnęła się rozbrajająco. - Trzeba było mnie doprowadzić od razu a nie traktować w ten sposób, Harry.
- Ty wyrafinowany rudzielcu... skąd u ciebie tyle determinacji, co? - Spytał niemal z rozbawieniem.
- Rodzinne - lakonicznie odpowiedziała Virginia.
- Dobra odsuwaj się ode mnie i przesuń w stronę ściany - mruknął Harry i spojrzał w stronę łóżka, na którym chrapał jego przyjaciel. Zadowolona Virginia natychmiast wykonała jego rozkaz.
- Rany, ale z ciebie mały zboczeniec - mruknął Harry i przysunął się do dziewczyny.
- To wszystko przez was, gdybyście pozwolili mi na więcej to..
- To pewnie wszystkich byś zgwałciła -powiedział Harry i bez żadnych ceregieli wsunął jej dłoń za majtki. Natychmiast poczuł, ze dziewczyna je chętna i gorąca.
Virginia bardzo chciała zaprzeczyć, że nikogo by nie gwałciła, ale pieszczoty Harry'ego sprawiły, ze nie była w stanie nic powiedzieć. Jęknęła cichutko i wtuliła twarz w ciepłą skórę chłopaka.
Harry delikatnie wsunął palec do wilgotnego i gorącego wnętrza dziewczyny, sprawiając, że jęk Virgini stał się głośniejszy.
- Cicho ty mała, napalona wiewiórko - wymruczał jej do ucha i namiętnym pocałunkiem zamknął jej usta.
Dziewczyna zarzuciła mu ręce na szyje i jeszcze bardziej przysunęła się do chłopaka. Spowodowało to następny stłumiony przez pocałunek jęk, a właściwie prawie krzyk. Jego palce wbiły się w nią jeszcze mocniej. Wnętrze dziewczyny było takie ciasne, gorące i mokre, a on był taki napalony. Harry z trudem powstrzymywał się by nie rzucić się na tą gorącą małolatę. Wiedział, że ona by tego chciała, ale to jeszcze nie ten czas, jeszcze nie.
Harry oderwał się od miękkich i chętnych ust Virginii, z tym całowaniem to nie był najlepszy pomysł bo to jedynie rozpalało jego młodzieńcze zmysły. Kiedy Virginia bardzo głośno jęknęła, zdenerwowany całą sytuacją Potter powiedział.
- Ty mała, zboczona, ruda kreaturo, weź bądź cicho albo wbij zęby w poduszkę, bo wyrzucę cię w tej chwili...
Ginny wbiła zęby, ale nie w poduszkę tylko w ramie chłopaka, na co ten syknął z bólu.
-Nie gryź! - Warknął do dziewczyny, ale ta go już nie słyszała. Jej ciało zostało uniesione na falach zmysłowej rozkoszy i musiała na czymś zacisnąć zęby żeby krzykiem nikogo nie budzić. Chwile później szczytowała.
Harry sam musiał zacisnąć zęby, żeby nie krzyknąć z bólu, bo Virginia nieźle go urządziła.
- Ty mała cholero - syknął.
Obydwoje mieli w oczach łzy. Mała Ginny z rozkoszy. Harry, bo miał wrażenie, że za chwilę jego ramię zostanie odgryzione.
Virginia odsunęła się od niego troszeczkę.
- Dziękuję - pisnęła cicho - i sorry - dodała ze skruchą, patrząc na jego ramię, po którym spływała stróżka krwi. - Odwdzięczyć ci się, Harry?
- Spadaj, chyba, ze chcesz, żebym to ja cię pogryzł.
- Ale ja naprawdę mogę...
- Virginio Molly Weasley zjeżdżaj do siebie, zanim nie zgwałcę cię przy twoim bracie. Już.
Ginny szybko wybiegła z pokoju, a Harry usiadł na łóżku i przypalił sobie papierosa, nie miał siły wychodzić na dwór.
-Powinienem cię zabić, ku*rwa, powinienem cię wykastrować i zabić - usłyszał od strony sąsiedniego łóżka i zobaczył jak jego najlepszy przyjaciel podnosi się z pościeli.
- Daj spokój, Ron - Harry uśmiechnął się do rudzielca. - Nawet jej nie tknąłem... chociaż chciała.
- Nie tknąłeś, aha..- Ron podejrzliwie patrzył na zielonookiego.
- Możesz iść i sprawdzić, nadal jest dziewicą.
- Drań! - Rudy rzucił poduszką w bruneta. - Miałeś poczekać aż skończy szkołę!.
- Jej to powiedz - spokojnie odrzekł Harry.
- Żeby mnie zabiła... Jakby wiedziała, że jej życie urządziliśmy to byśmy dopiero dostali... a tak poza tym, to słyszałem wasze rozmowy.
- Że co?!
- Okno było otwarte, a ona głośno się darła... Jak sądzisz ona z Malfoyem to na poważnie?
- Na poważnie to ona będzie w grobie leżeć, a teraz to ja idę spać, a ty...
- A ja spróbuje wyrzucić z głowy obraz siostry jęczącej z rozkoszy, a przy okazji zrób coś z tym ramieniem, nie wiem czy ona szczepiona...
- Nie wygląda źle, chociaż nieźle boli.
- Ale zdezynfekować musisz, gdzieś czytałem, że ugryzienie człowieka może narobić niezłego bigosu, zwłaszcza jak nie mył zębów.
Harry popatrzył na Rona ze zdziwieniem.
- Bredzisz Ronaldzie Weasley... poza tym mała zęby myje.
- Nie byłbym tego taki pewien... Ginny jęcząca z rozkoszy, o mój Boże... - Ron pokiwał z niedowierzaniem głową i odwrócił się do ściany. - Dobranoc Harry i nie łaź po nocach do mojej siostry.
- Ani mi się śni - szczerze odrzekł brunet.
Ale po chwili przypomniał sobie, co takiego zamierza zrobić ta mała, wredna, ruda małpa, jeśli on nie przyjdzie do niej w nocy... ech te kobiety z nimi źle, a bez nich jeszcze gorzej.
***
Następnego dnia Virginia W obudziła się wczesnym rankiem z uśmiechem na twarzy. Dziś miała stać się kobietą. To było po prostu piękne. Nie to było bardziej niż piękne. To było wspaniałe. Już się nie mogła doczekać nocy, po tym, co wczoraj zrobił z nią Harry...
"Musze go chyba przeprosić, za to, że go ugryzłam. Biedak"
Po śniadaniu, kiedy Harry dobrowolnie poszedł myć naczynia, Virginia po cichutku do niego podeszła i powiedziała.
- Eee..., słuchaj, sorry, że cię ugryzłam, naprawdę, ja nie chciałam.
- Nie, oczywiście, wzięłaś mnie tylko za poduszkę, skarbie - Potter nie zamierzał jej ułatwiać i wyglądał tak, jakby się gniewał.
- Wcale nie...
- Co wcale nie wzięłaś mnie za poduszkę, nie no coraz lepiej - Harry świetnie się a Ginny była coraz bardziej zakłopotana.
Przecież ona chciała stać się tylko prawdziwą kobietą, dlaczego wszystko obraca się przeciwko niej. To niesprawiedliwe.
- Harry ja naprawdę nie chciała... ja cię przepraszam, co mam zrobić żebyś się nie gniewał? - zapytała zrozpaczona rudaska.
- Masz poczekać do końca szkoły na utratę dziewictwa - Harry złośliwie się uśmiechnął. - I nie masz prawa zrobić tego wcześniej z Malfoyem, ani z nikim innym po za mną.
- Świnia! Jeżeli myślisz, że będę łaskawie czekała aż się zdecydujesz być prawdziwym mężczyzną dwa lata, to grubo się mylisz. Draco Malfoy będzie miał wszystko co zechce dzisiejszej nocy - Ginny pokazała chłopakowi język i wybiegła zapłakana z kuchni.
Jeszcze wczoraj nie miałaby nic na przeciwko żeby zrobić to, z Malfoyem, zresztą teraz też ta perspektywa ją pociągała, ale spodobało jej się to, co robił z nią Harry i chciała koniecznie jego.
Pobiegła do swojego pokoju i wybuchła płaczem.
Chwile później usłyszała jak drzwi do jej pokoju się otwierają, a ktoś wchodzi do środka i stoi nad nią. Poznała te kroki, poznała wodę kolońską i czekała cierpliwie na przeprosiny. Ginny była bardzo wyrozumiałą dziewczyną i bez problemu dałaby się przeprosić, oczywiście o ile te przeprosiny byłyby szczere.
Na dnie serduszka miała nadzieje, ze pan Potter umie przepraszać - przecież doprowadził ją do płaczu. Niestety nie usłyszała przeprosin, za to poczuła jak ciężka ręka upada na jej pośladek. Natychmiast poderwała się z krzykiem z łóżka i stanęła na przeciw bruneta.
- A teraz posłuchaj Weasley, ja w odróżnieniu od tego pokraki jestem mężczyzną i nie musze nikomu tego udowadniać. Szczególnie takim upartym rozwydrzonym dzieciakom jak ty. Skoro tak bardzo chcesz to odbiorę ci to dziewictwo. Dzisiaj, ale na moich warunkach. A jeśli jeszcze raz mnie ugryziesz to zapewniam cię, że ja też mam zęby i potrafię się odwdzięczyć.
To powiedziawszy Harold James Potter opuścił pokój zaskoczonej dziewczyny i pogwizdując powrócił do mycia naczyń. Virginia przełknęła zniewagę z gryzieniem i wytarła zapłakane oczy.
- Niedoczekanie jego, że jego słowo będzie ostatnim - powiedziała na głos sama do siebie. - Doprowadził mnie do łez i olał sprawę a na dodatek stawia mi warunki.
Zbiegła do kuchni i stanęła za Harrym.
- Ty - warknęła. - Ja cię przeprosiłam za to ugryzienie a poza tym doskonale wiesz, że nie zrobiłam ci tego złośliwie ani specjalnie. Jesteś wredny i wykorzystujesz sytuację. Zupełnie jak Ślizgon.
- Tiara chciała mnie tam umieścić - powiedział Harry i spokojnie zaczął wodzić spojrzeniem po jej figurze.
Nagle podszedł do dziewczyny i posadził ją na szerokim parapecie okna, tak, że jednocześnie mógł obserwować jej braci, którzy pomagali pani Weasley w pieleniu ogródka. To znaczy konkretnie Rona, bo cała reszta była w pracy.
- Harry co ty...
- Zamknij się kobieto - powiedział Potter i najbezczelniej w świecie podciągnął jej spódniczkę, po czym szarpnięciem zdarł majteczki.
Virginia była w tej chwili całkiem pewna tego, że Malfoy zachowałby się tak samo jak Potter. Wzrok chłopaka był bezczelny i Ginny zastanawiała się jak ten miły Harry może być taki pewny siebie i ślizgoński... Ale taki był i należało z tego brać to, co najlepsze a będąc szczerą wobec siebie, Virginia liczyła na to, że wszystko co zechce zaoferować jej zielonooki będzie bardzo dobrej jakości.
Harry posłał jej smirka, którego nie powstydziłby się nie tylko żaden z Malfoy'ów, ale też sam Severus Snape i wsunął dłoń między uda dziewczyny.
Panna Weasley odpłynęła.
Jego palce zaczęły pieścić jej wilgotną kobiecość, a ona zaczęła cichutko jęczeć. Była wniebowzięta. Zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu oddychając coraz głośniej. Na szczęście, albo i nieszczęście dla siebie nie widziała złośliwego uśmiechu Harry'ego, chłopak nagle odsunął się od niej i spokojnie podszedł do lodówki.
- Harry, co ty..
- Twój brat zaraz tu wejdzie, więc radziłbym ci zeskoczyć z tego okna.
Ginny zeskoczyła natychmiast z okna i podbiegła do chłopaka
- Oddaj mi majtki - wyciągnęła do niego rękę oczekując na zwrot bielizny, ale w odpowiedzi usłyszała tylko szczery śmiech.
- Zapomnij malutka, zapomnij
- Co?! - Ginny była wściekła. - Oddawaj majtki, Potter!
- Nie... zostawię sobie na pamiątkę - Harry poklepał się po tylnej kieszeni spodni i cmoknął dziewczynę w policzek. Wyją z lodówki sok i jak gdyby nigdy nic, nalał sobie do szklanki.
Virginia już go miała opieprzyć, gdy nagle do kuchni wparował spocony Ronald W.
- Soczku?- Spytał najspokojniej w świecie zielonooki brunet.
Ginny spiorunowała spojrzeniem obu chłopaków i pobiegła do swojego pokoju założyć na siebie jakąś bieliznę. Harry odprowadzał ją zadowolonym spojrzeniem a Ron tylko wzruszył ramionami. Dla własnego, chwiejnego zdrowia psychicznego wolał nie ingerować w to, co się dzieje miedzy jego siostrą i najlepszym przyjacielem.
Przez kilka godzin Ginny wolała unikać Harry'ego, nie wiedziała, z czym może wyskoczyć. Dopiero koło godziny trzeciej, gdy większość rodziny, nie licząc Percy'ego, który oficjalnie nie należał już do Weasleyów, była w domu odważyła się zejść na dół. Nie mogła przecież przypuszczać, że Potter będzie na tyle bezczelny by dobierać się do niej przy braciach
- No, Ginny zjedz trochę obiadu, skarbie, co z tobą? - Fred doskonale naśladował Molly Weasley.
- Udław się - grzecznie odrzekł Virginia.
- Nieładnie tak mówić do własnej matki - George nie pozostawał z talentem aktorskim w tyle za bliźniakiem.
- Może soczku pomarańczowego? - spytał z łobuzerskim uśmiechem Harry i dziewczyna posłała mu mordercze spojrzenie.
- Oj, dajcie spokój, Gin, nie widzicie, że nie jest w nastroju? - Bill wziął w obronę swoją małą, kochaną siostrzyczkę.
- Jedyny, który mnie rozumie - mruknęła Ginny i posłała w stronę Billy'ego słodki uśmiech, po czym zaczęła zajadać lody. Nagle ku swej wielkiej konsternacji poczuła czyjąś stopę jeżdżącą po jej nodze. Z zaskoczeniem podniosła głowę i zobaczyła uśmiechniętego Harry'ego, który niewinnie popijał soczek i wyglądał jak anioł a nie złośliwy seksualny sadysta. Próbowała strząsnąć jego stopę, ale na niewiele się to zdało. W pewnym momencie poczuła jak jego noga opiera się na jej udzie.
- Chyba za dużo tych lodów! - Powiedziała głośno i szybciutko wstała od stołu. - Jeszcze przytyję.
- Och, nie ty siostruniu! - powiedział Fred.
- Ty zawsze będziesz malutka i zgrabniutka, Gin... taki cukiereczek - wszedł mu w słowo George.
- Och, ona po prostu się krępuje siedzieć z samymi mężczyznami... w końcu już dorasta... - Harry z jeszcze bardziej niewinnym uśmiechem pojechał ostro po ambicji Virginii.
- Tutaj jeszcze musieliby być mężczyźni, bo po za Billem i Charlim ta ja widzę samych chłopczyków - ale ona nie zamierzała się tak łatwo poddać.
- Żaden z was nie nadaje się na mężczyznę, jesteście tylko denerwującymi dzieciakami, którzy bawią się w dorosłych i to jeszcze nieudolnie! - Dziewczyna rozkręciła się jak małe radyjko. - Myślałby, kto, tacy duzi i wspaniali a tak naprawdę kretyni - warknęła na koniec - i pewnie nawet Malfoy byłby od was lepszy.
Z szybkością błyskawicy opuściła kuchnie trzaskając głośno drzwiami.
- Napięcie przed miesiączkowe - skwitował uśmiechnięty Harry a w głębi duszy zastanawiał się, jak to on się odwdzięczy pannie W za te komplementy.
***
Panna W. zeszła na dół dopiero pół godziny później i ostentacyjnie rozwaliła się na kanapie w pokoju z książką pod jak najbardziej bezpretensjonalnym tytułem "Jak znaleźć prawdziwego mężczyznę", którą zamówiła z czasopisma mugolskiego "Cosmopolitan". Do pokoju wszedł nie, kto inny tylko Harry Potter, przeczytał tytuł lektury Virginii i roześmiał się dźwięcznie i bardzo głośno.
Ginny pomyślała z konsternacją, że ta kreatura mająca się za prawdziwego faceta ma przyjemnie brzmiący i na sto procent męski śmiech.
"Cholera" - pomyślała rudowłosa a na głos powiedziała.
- Wyjdź chłopcze, przeszkadzasz mi w czytaniu...
- Skoro już ci przeszkodziłem, to mogę to jeszcze trochę porobić - powiedział Harry i usiadł koło niej na kanapie. Ginny już chciała cos odburknąć, gdy nagle jego dłoń wsunęła się pod jej spódniczkę i dotknął jej pośladków.
- Co ty robisz? - Pisnęła zaskoczona dziewczyna i próbowała przewrócić się na plecy, ale Harry drugą ręką położył jej na plecach i nie mogła się ruszyć.
- Nic takiego, tylko jeszcze trochę ci po przeszkadzam - powiedział i znowu zerwał jej majteczki. - To już chyba druga para dzisiaj, ciekawe ile będzie do wieczora - mruknął i wsunął swą dłoń miedzy jej uda.
- Cham - syknęła dziewczyna, gdy zerwał z niej figlarne, bordowe stringi.
Jej złość jednak nie trwała długo, bo kiedy Harry dotknął delikatnie jej kobiecości, Virginia odpłynęła i jęknęła cichutko.
Potter bezczelnie podwinął jej spódnicę i zaczął całować pośladki i uda dziewczyny nie przestając palcami drażnić jej coraz bardziej wilgotnego wnętrza. Ginny zacisnęła zęby na poduszce, żeby nie jęczeć nie mogła sobie na to pozwolić. Drzwi do salonu były uchylone, a na schodach słyszała rozmowę braci. Braci! Próbowała się jakoś wykręcić, ale nic nie pomagało. Harry dalej całował jej pośladki, a jego palce bardzo powoli wsuwały się do wilgotnego wnętrza. Było jej coraz lepiej, coraz przyjemniej. Dłonie zacisnęła na poduszce, zamknęła oczy i przestała ie. przejmować tym, że w każdej chwili ktoś może wejść
I nagle wszystko się skończyło, tak jak wcześniej w kuchni. On się po prostu odsunął, obciągnął jej spódniczkę i usiadł w fotelu. Zrobił to dosłownie pół minuty przed tym jak do pokoju weszli Bill i Charli.
- Czemu mi to robisz? - Pisnęła cicho Ginny, ale nie doczekała się odpowiedzi.
- Czytasz "Proroka? - spytał Harry'ego z szerokim uśmiechem Charli.
- Yup!- odrzekł chłopak, niewinnie się uśmiechając.
- Och, Gin, daj spokój z tymi prawdziwymi mężczyznami... Mało ci tych chłopów? - Z rozbawieniem zapytał Bill patrząc znacząco na książkę siostruni.
- Och dajcie wy mi wszyscy spokój - krzyknęła i wybiegła z pokoju zostawiając dwóch oniemiałych braci.
- Miałeś racje Harry - mruknął Charli - napięcie przed miesiączkowe.
- Nasza malutka siostrzyczka dorasta - powiedział z jakąś nostalgią w głosie Bill - niedługo pewnie będzie chciała chodzić na randki i różne takie.
Harry na słowa różne takie tylko złośliwie zachichotał i wyszedł z pokoju. On już jej zgotuje "różne takie", przecież nie będzie podważała jego męskości. Zapukał do drzwi pokoju małej rudowłosej wiewióry.
Musiał przyznać, że ta zabawa zaczęła mu się bardzo podobać.
Nie powiedziała ani "proszę" ani "odwal się". Harry podejrzewał, ze zamknęła drzwi od środka, kiedy jednak je pchnął nie napotkał żadnego oporu i wszedł do pokoju Virginii. Dziewczyna leżała na łóżku, tyłem do niego i nawet nie drgnęła.
- Cześć - powiedział i bez uprzedzenia wsunął rękę pod jej spódnice. Znowu miała majtki i chłopak cicho się zaśmiał. Tym razem były to czarne, koronkowe figi.
- Nie starczy ci tych par, malutka... do wieczora ściągnę chyba wszystkie - pozwiedzał i wsunął dłoń za koronkę majtek.
- Spróbuj je tknąć, a z twojej ukochanej miotły zostaną tylko drzazgi, tak, że nawet z nich porządnych wykałaczek nie będzie można zrobić - warknęła dziewczyna, gdy tylko poczuła jak ściąga z niej bieliznę.
Harry tylko się roześmiał i ponowni zerwał z niej majteczki.
- Och ty.. - dziewczyna pisnęła i próbowała wyrwać się z męskiego uścisku, niestety, na niewiele się to zdało. On był silniejszy.
- Nie chce już! Słyszysz, nie chce iść z tobą do łóżka, nie zgadzam się! - Dziewczyna zaczęła się szarpać a jej głos był coraz głośniejszy.
- Sorry malutka, ale teraz to ty nie masz już nic do gadania, ja chce żebyś ze mną straciła to swoje cenne dziewictwo i tak się stanie. I cos mi się wydaje, że ty też tego chcesz - powiedział Harry i znowu bezczelnie dotknął jej kobiecości.
Virginia była zła i czuła się upokorzona jego postępowaniem.
- Zostaw mnie, chamie jeden! - wrzasnęła i rozpłakała się jak małe dziecko. Harry popatrzył na nią całkiem zdezorientowany, jej reakcją.
- Co jest, Ginny? - Zapytał niepewnie.
- Jesteś podły i złośliwy. Idź sobie stąd i oddaj mi majtki, ale już!
- Uspokój się, ty mała wariatko. Najpierw za mną łazisz i błagasz żebym zabrał ci dziewictwo...
- Po pierwsze wcale cię nie błagałam, tylko postawiłam ci ultimatum, a po drugie to ty za mną łazisz i robisz mi na złość!
- Och, bądź cicho - Harry nie zamierzał słuchać jej wywodów. Pochylił się i pocałował odkryty brzuch dziewczyny, a palce wsunął do jej ciepłego, wilgotnego wnętrza.
Dziewczyna jęknęła cichutko, ku swemu nieszczęściu była bardzo pobudzona, a to, co Harry wyprawiał z jej ciałem tylko zwiększała to uczucie. Jego język zagłębił się w jej pępek, a palce dalej penetrowały jej wnętrze. Ciało dziewczyny zacisnęło się wokół niego i już po chwili przeszły ja pierwsze dreszcze całkowitej rozkoszy.
- Proszę - wyjęczała cichutko.
- O co prosisz? - zapytał Harry podnosząc głowę i spoglądając w jej duże, zamglone oczy.
- Nie przerywaj... tylko nie przerywaj...
Harry uśmiechnął się do siebie i ponownie zaczął całować jej brzuch. W tym momencie bynajmniej nie zamierzał przerywać, za bardzo mu się podobały jej reakcje.
W chwili, gdy przez ciało Virgini przetoczyła się fala orgazmu z dołu dobiegł głos jej mamusi, który kazał dziewczynie natychmiast zejść na dół.
- Cholera! - stwierdziła malowniczo Ginny i zbiegła na dół. Molly nie lubiła zbyt długo czekać na żadne ze swoich latorośli.
Harry został sam ze swoim podnieceniem.
- Cholera, ale ta kobieta ma wyczucie - powiedział na głos. - Kur*wa mać - dodał jeszcze na podkreślenie beznadziejności swojej sytuacji.
Ale teraz wiedział jak czuła się Ginny, kiedy się z nią tak podle zabawiał.
Miał tylko nadzieję, że ta mała ryża wiewióra wróci szybko na górę..
Ginny nie wróciła szybko.
Molly kazała Virginii pomóc sobie przy robieniu kolacji.
W czasie kolacji zarówno Harry jak i Ginny zachowywali się bardzo spokojni, co oczywiście wzbudziło niepokój, Rona, ale dla własnego zdrowia psychicznego, jeśli takowe posiadał, w co obie autorki szczerze wątpią, wolał nie ingerować w sprawy tejże dwójki.
- Mamo, ja się wcześniej położę... tak jakoś źle się czuje - powiedziała Ginny uśmiechając się przy tym niepewnie. - Trochę brzuch mnie boli.
- Oczywiście kochanie, zaraz przyniosę ci ziółka - Molly jak przystało na kobietę i matkę popatrzyła się współczująco na swe najmłodsze dziecię, a gdy jej córeczka wyszła wściekłym spojrzeniem obrzuciła synów.
- Jeśli któryś z was zacznie jej dokuczać, to ja już sobie z nim porozmawiam, jasne?
- Oczywiście - odpowiedział męski chór.
- Słyszałeś masz jej nie przeszkadzać - syknął Ron do przyjaciela, gdy wieczorem grali w eksplodującego durnia.
- Spoko, jasne - brunet bezczelnie skłamał - nawet się do niej nie zbliżę, jak źle się czuje to jest nieprzyjemna. - Idziesz pod prysznic pierwszy?
- Tak, tylko zagrajmy jeszcze jedną partyjkę, muszę się odegrać.
- Spoko - powiedział, chociaż tak naprawdę, Harry nie mógł się doczekać aż Ronald Weasley smacznie zaśnie a on będzie mógł się wymknąć do swojej małej "podopiecznej".
Godzinę później, kiedy Potter już wrócił z łazienki a Ron powiedział mu dobranoc, zielonooki wysunął się ze złośliwym uśmieszkiem spod kołdry i ruszył na misję swego życia.
Bardzo cicho otworzył drzwi do pokoju Virgini, dziękując wszelkim bogom za to, że Hermiona przyjedzie dopiero za tydzień i do tego czasu dziewczyna śpi sama. Cicho podszedł do łóżka i usiadł na nim. Ginny nawet się nie poruszyła. Harry zsunął z niej kołdrę i tu spotkała go wielka niespodzianka... panna Weasley spała nago. Całkowicie nago. Promienie księżyca oświetlały jej skórę, nadając jej miodowy połysk.
Harry pochylił się nad śpiącą i delikatnie zaczął całować jej szyje.
Pogładził dłonią ramię dziewczyny i położył się obok niej.
Czule pieścił jej brzuch i pocałował płatek ucha Virginii.
- Malutka, obudź się - wyszeptał i delikatnie pogłaskał jej pośladki.
Ginny westchnęła przez sen, ale nie otworzyła oczu.
Harry przewrócił ją na plecy i pocałował usta dziewczyny a dłonią zaczął gładzić wnętrze jej uda. Dziewczyna cicho mruknęła i otworzyła oczy
- Co tak długo? Myślałam, że będziesz wcześniej.
- Twój brat cierpi na bezsenność - mruknął Harry i schylił głowę, tak, że zaczął ustami pieścić jej sutki. Dziewczyna cichutko jęknęła i pociągnęła go za włosy.
- Nie tak! Teraz ja się tobą zajmę... i odwdzięczę ci się za to jak mnie traktowałeś przez cały dzień.
- Ty mną? - Harry ją delikatnie acz skutecznie odepchnął.
Pochylił się nad nią i mocno przytrzymał jej nadgarstki w swoich dłoniach
- O nie, malutka - powiedział stanowczo. - Już ci mówiłem, że wszystko odbędzie się na moich warunkach, albo nie odbędzie się wcale.
- Jest jeszcze Dracze w swojej wielkiej willi i ze swoim wielkim interesem - wysyczała wściekle Virginia.
Harry zaśmiał się złośliwie.
- Nie, skarbeczku... Bo jeżeli to z nim zrobisz, twoi kochani bracia się dowiedzą i pozbawią go tego jak to pięknie określiłaś wielkiego interesu. A tak a propos - Potter wydawał się rozbawiony. - Skąd ty wiesz, że Draco Malfoy ma duuuże przyrodzenie?
- Mam oczy - warknęła. - Ty wstrętny szantażysto!
- No nieładnie patrzeć facetom między nogi, koteczku.. A co do szantażowania, to o ile mnie pamięć nie myli... ty zaczęłaś tą zabawę, prawda? - chłopak uśmiechnął się niewinnie i pocałował rozchylone wargi Virginii. Jego język wsunął się do jej ust i zaczął delikatnie dotykać jej podniebienia. Uczucie było dosyć dziwne, z jednej strony czuła przyjemne łaskotanie, a z drugiej jeszcze przyjemniejsze dreszcze. Dłońmi zaczęła gładzic plecy chłopaka i odwzajemniać pocałunku.
- Proszę Harry, ja chce poznać twoje ciało, proszę - szepnęła cichutko, gdy chłopak wreszcie się od niej odsunął.
- A może ja nie chce, żebyś je poznawał, może chce poznać twoje - powiedział i jednocześnie zaczął pieścić jej piersi. Były doskonałe, nie za duże, jak u Cho, ani nie za małe. Po prostu idealnie mieściły się w jego dłoni.
Ginny jęknęła cichutko, kiedy Harry polizał jej sutek, ale za chwilę zaczęła pojękiwać głośniej, bo chłopak zaczął ssać twardy czubek piesi i delikatnie chwytać go zębami.
Dłonie bruneta ześlizgnęły się wzdłuż nagiego ciała nastolatki i gładziły biodra dziewczyny i wewnętrzną stronę ud.
Virginia zaczęła wiercić się pod wpływem coraz silniejszego podniecenia a jej oddech był płytki i szybki.
Głową zaczęła rzucać po poduszce. To, co on z nią robił było wspaniałe i chciała więcej. Cichutko jęknęła, gdy palce Harry'ego wsunęły się do jej środka.
- Cicho bądź, chyba nie chcesz żeby ktoś nas usłyszał? - Szepnął Potter.
- To weź zatkaj mi usta - wyjęczała dziewczyna i wbiła w jego plecy paznokcie.
- Ty głąbie, nie mogłeś rzucić zaklęcia wyciszającego? Matoł!
- Cholera, to twój pokój, dziewczyno! Ja mam o tym myśleć? Chciałaś tracić cnotę to teraz bądź cicho. - Harry ponownie zaczął pieścić łono Virginii.
- Nie mogę być cicho - wyjęczała a w jej oczach zalśniły łzy.
- Dobra, to powiedz mi gdzie do cholery masz różdżkę, rzucę to zaklęcie wyciszające.
- Nie wiem, gdzie ją położyłam, musisz zapalić światło. Harry spojrzał się ze złością na dziewczynę.
- Jeszcze nigdy nie uprawiałem tak kłopotliwego seksu - mruknął do siebie.
- Jak coś ci się nie podoba to wcale nie musisz tego robić - mruknęła Ginny ale w głębi dusza miała nadzieje, ze Harry'emu podoba się to tak samo jak jej - jestem pewna, że Dra...
- Posłuchaj ty mały rudzielcze, jeśli jeszcze raz wspomnisz o Malfoyu to stanę się nie przyjemny. Cholernie nieprzyjemny.
- No dobra, nic już o nim nie powiem - Virginia się żachnęła. Ale w takim razie, albo chcesz to ze mną zrobić, albo daj mi spokój, twoje zachowanie powoli mnie zniechęca.
- Dziecko, seks nie jest od tego, żeby się przy nim stresować, to niezdrowe. - Harry wstał, zapalił lampkę nocną na baterie, jedną z wielu mugolskich zabawek w Norze i zaczął szukać różdżki.
Po chwili znalazł ją w łapkach małego pluszowego niedźwiadka, którego Ginny dostała na ostatnie Walentynki.
- Fajny misiek, skąd go masz? - zaczął ją podpuszczać, bo doskonale wiedział skąd ma tą zabawkę, w końcu na ostatnie Walentynki sam go jej dał... oczywiście anonimowo.
- Dostałam na Walentynki... nie zniszcz, bardzo go lubię.
- Spoko, tylko ten koleś zagwizdał ci patyk do czarowania panienko. Nie skrzywdzę go, ale różdżkę muszę mu odebrać.
Chłopak uśmiechnął się do siebie rzucił zaklęcie wyciszające na pokój i usiadł koło dziewczyny.
- No, mała - oznajmił z zalotnym uśmiechem - teraz to możesz nawet krzyczeć w niebogłosy i nikt cię nie uratuje.
Harry ze złośliwą miną zrobił Ginny coś, czego się nie spodziewała i co wywołało jej głośny chichot. Potter brutalnie połaskotał pannę Weasley.
Dziewczyna zaczęła piszczeć i kręcić się na łóżku. Była właścicielką niesamowitych łaskotek i wystarczyło ją tylko dotknąć w odpowiednim miejscu i już piszczała ze śmiechu, a Harry oczywiście to wykorzystał.
Ale panna Weasley nie była taka bezbronna, na jaką wyglądała, jeszcze chwile dała się tak torturować i nagle chłopak poczuł jej dłoń na swoim kroczu. Przez materiał bokserek poczuł jak ona zaczyna go pieścić.
- Niegrzeczna dziewczynka - powiedział odsuwając delikatnie, ale stanowczo jej dłoń.
Virginia skrzywiła się niezadowolona.
- Harry, pozwól mi - porosiła i uśmiechnęła się do niego niewinnie.
- Nie - odpowiedział po prostu brunet i uśmiechnął się złośliwie.
Ginny chciała już zaprotestować, ale chłopak zaczął całować jej lewy sutek i jęknęła cichutko, zamiast uczyć go dobrego wychowania.
Usta chłopaka schodziły powoli coraz niżej, a jego dłonie przytrzymywały skutecznie ręce dziewczyny na pościeli. Po chwili poderwał się od niej i z niewinną minką zapytał.
- Będziesz grzecznie leżeć i nie będziesz się ruszać, czy mam cię związać?
- A co ty zamierzasz robić? - Ginny zapytała z delikatnie wyczuwalnym lękiem.
- Zamierzam ci tylko odebrać dziewictwo maluszku - powiedział Harry i rozsunął jej uda po czym bez żadnych ceregieli schylił głowę i pocałował jej wilgotną kobiecość, by za chwile wsunąć do środka swój zwinny język.
Virginia krzyknęła i zacisnęła dłonie na włosach chłopaka.
Harry niecierpliwym gestem odsunął jej ręce i przytrzymał za nadgarstki.
- Podoba ci się? - spytał niewinnie i uśmiechnął się do niej bezczelnie.
Oczy dziewczyny były lekko przymrużone z rozkoszy i oddychała bardzo płytko.
- Harry, nie przestawaj, błagam - wyszeptała.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - mruknął i ponownie zagłębił głowę miedzy jej udami.
Jego język zaczął potrącał jej łechtaczkę, a dłońmi przytrzymywał biodra, by dziewczyna nie rzucała się za bardzo.
Jej krzyki były niczym muzyka dla jego uszu, chciał więcej, chciał wszystkiego, co ona mogła mu dać. Coraz szybciej i mocniej zagłębiał się w jej ciało, doprowadzając tym samym, Virginie do wspaniałego spełnienia.
Dziewczyna opadła bez sił na pomiętą pościel. Dochodziła do siebie bardzo powoli a po jej policzkach płynęły łzy, które Harry delikatnie scałował.
- Już dobrze - wyszeptał jej do ucha. - Nadal tego chcesz, Ginny? - Mówił bardzo cicho i łagodnie.
- Tak, Harry. Teraz chcę jeszcze bardziej.
- Ale wiesz, że będzie bolało, skarbie? - Spytał i pogładził jej policzek
- No to, co?! - Virginia przyciągnęła go do siebie i mocno pocałowała.
Ich pocałunek stał się bardzo intymny, a Giny ponownie się podnieciła, gdyż mogła wyczuć na ustach Harry'ego smak swego ciała. Jej ręce zaczęły ślizgać się po jego ciele. Dłońmi zjechała na jego pośladki i próbowała zdjąć bokserki.
- Nie Ginny - Harry natychmiast się od niej odsunął.
- Ale przecież...
- Ja to zrobię - powiedział i zsunął je z siebie. Oczy Ginny bardzo się rozszerzyły.
Harry Potter, jak każdy szukający nie wyróżniał się zbyt wielkim wzrostem, ale miał za to bardzo wysportowane ciało i jak się okazało nie wszystko w nim było drobnej budowy.
Virginia dopiero teraz trochę się przestraszyła, że może ją boleć, ale w życiu nie przyznałaby się do tego na głos. Poza tym bardzo chciała się kochać z Harrym i wiedziała, że chłopak nie zrobi jej umyślnie żadnej krzywdy i będzie się starał być jak najdelikatniejszy.
Chłopak delikatnie rozsunął uda Ginny i palcami zaczął pieścić jej łono.
Virginia cichutko jęknęła. Przestała się bać, zamknęła oczy i ufnie poddała się pieszczotom kochanka. Harry wsunął w jej wilgotne wnętrze dwa palce i zaczął nimi delikatnie poruszać, oczy dziewczyny ponownie zaszły mgła i zaczęła cichutko jęczeć. Kiedy poczuł, że jest już gotowa by go przyjąć, rozszerzył jej uda i wbił się w nią jednym mocnym pchnięciem.
Ginny krzyknęła z bólu i wbiła paznokcie w ramiona Harry'ego.
- Ja już nie chce - syknęła i próbowała go z siebie zrzucić, na co chłopak tylko cicho zaklął.
" Cholera, jak ona dalej się będzie ruszać, to ja nie wytrzymam" - pomyślał i spróbował uspokoić dziewczynę.
- Ginny, uspokój się - szepnął dziewczynie do ucha - spokojnie malutka. Przytrzymał ją mocno i dziewczyna przestała się rzucać.
- Przecież mówiłem, że będzie bolało.
- Ale to bardzo boli - poskarżyła się zapłakana Virginia. - Ja nie chcę.
- Uspokój się, wszystko będzie dobrze. - Harry pogłaskał jej rude, spocone kędziorki.
Powoli się z niej wycofał, ale nie do końca i sięgnął dłonią w dół, żeby pieścić bardzo delikatnie łechtaczkę Virginii. Jednocześnie zaczął całować jej twarz, i schodził ustami coraz niżej. Ginny powoli zaczęła się odprężać i to, co robił Harry coraz bardziej zaczęło jej się podobać.
Kiedy chłopak poczuł, że ona nie będzie miała już nic przeciwko, ponownie wsunął się do jej ciała. Ginny cicho pisnęła, ale już nie próbowała protestować, domyślała się, że za pierwszym razem wale nie będzie tak różowo, ale Harry był taki delikatny i uważał by zadawać jej jak najmniej bólu.
Chłopak poruszał się bardzo wolno, choć tak naprawdę marzył tylko o tym by zapomnieć o wszystkim i bez żadnych ograniczeń korzystać z ciasnoty jej ponętnego ciała. Było mu wspaniale, po prostu cudownie.
Virginia ścisnęła udami biodra Harry'ego i mocno go objęła. Mimo dyskomfortu, jaki odczuwała, ból był już mniejszy, a poza tym bardzo chciała, żeby chłopakowi było jak najprzyjemniej.
Jej kochanek zaczął się poruszać trochę szybciej, ale niezbyt szybko, nie chciał jej sprawić niepotrzebnego cierpienia.
Virginia wsłuchana w jęki chłopaka przytuliła go jeszcze mocniej i spytała.
- Dobrze ci Harry?
Chłopak nic nie odpowiedział tylko pocałował dziewczynę w rozchylone usta. Jemu nie było dobrze - on czuł się jak w niebie. Po chwili poczuł, że jeszcze kilka ruchów i osiągnie spełnienie, dlatego też próbował wycofać się z jej ciała.
Młody Potter, nie przewidział, ze w czasie wakacji u Weasleyów czekają go jakiekolwiek seksualne ekscesy. Po prostu się nie zabezpieczył i teraz obawiał się, skutków tej zabawy. Co prawda nie miał nic przeciw, żeby ten mały rudzielec został w przyszłości matka jego dzieci, ale na pewno nie teraz.
Nie wycofał się jednak, bo "mały rudzielec" mocno objął go udami i namiętnie oddał pocałunek. Harry był jedynie biednym, rozochoconym nastolatkiem i nie mógł nic poradzić na naturalne reakcje swojego ciała. Krzyknął cicho w ekstazie a Ginny jęknęła cicho, czując jak nasienie chłopaka rozlewa się w jej ciele ciepłą i przyjemną falą.
Ginny przytuliła Harry'ego, który leżał na jej ciele. Chłopak dopiero po chwili przekręcił się, tak, ze teraz ona leżała na nim.
- Przepraszam, przygniotłem cię.
- Nic się nie stało - powiedziała Ginny i położyła głowę a jego klatce piersiowej, chciała posłuchać bicia jego serca, które dopiero się uspokajało.
- Harry - zaczęła niepewnie - czy...
- Tak kochanie?
- Czy następnym razem nie będzie tak bolało? - zapytała i od razu się zarumieniła.
- Obiecuje, że nie - odpowiedział chłopak i pocałował ją w czubek głowy. Teraz on musiał jej coś powiedzieć i nie wiedział jak to zrobić, żeby nie wyjść na chama.
- Ginny... czy... czy ty się jakoś... czy ty się jakoś zabezpieczałaś? - Wyszeptał w jej włosy.
Dziewczyna cała się zarumieniła i cichutko powiedziała.
- Myślałam, że ty to zrobiłeś... i co teraz będzie?
- Och, nie martw się - chłopak próbował wszystko bagatelizować. - Jestem pewny, że nic się nie stanie, przecież za pierwszym razem nie zajdziesz...
- Mam nadzieję, że się nie mylisz - Dziewczyna ufnie wtuliła się w swojego kochanka.
- Bardzo cię bolało? - spytał Harry z troską i z poczuciem winy.
- Nie tak bardzo. Podejrzewam, że jutro będzie gorzej... Przepraszam, Harry nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało jakbym miała do ciebie pretensję.
- To ja przepraszam, że ci sprawiłem ból, kochanie - chłopak delikatnie pocałował ją w policzek..
- Nie szkodzi. Jesteś cudowny, Harry - powiedziała i jeszcze bardziej wtuliła się w ciało chłopaka. - Ale jesteś pewny, że nic się nie stanie?
- Na pewno, kochanie, na pewno - odpowiedział chłopak modląc się by jego słowa były prawda.
Po kilku minutach Ginny usnęła wtulona w jego ciało, a Harry przyglądał się jej uważnie. Już dawno postanowił, że ta mała rudaska będzie jego i nikt nie mógł stanąć mu na drodze. Miał tylko nadzieje, ze szczęście, które towarzyszyło mu przez tyle lat nie opuści go i w tym momencie. Nie czuł się jeszcze gotowy na role ojca. Może za kilka lat, ale na pewno nie teraz... na pewno, w końcu Ginny ma jeszcze dwa lata szkoły przed sobą.
Z ta myślą Harry Potter, chłopiec, który przeżył zasnął tuląc do piersi ukochaną kobietę i maleńki zarodek nowego życia, którego istnienia jeszcze się nie domyślał...
Bo przecież za pierwszym razem zajść nie można...