Opowiadania dla dzieci 3-4 letnich
Agatka idzie do przedszkola
Autor: Bożena Forma
Skończyły się wakacje. Agatka wczesnym rankiem przeciera oczy i szybko wstaje z łóżka. Dzisiaj po raz pierwszy pójdzie do przedszkola. Biegnie do łazienki. Myje dokładnie zęby, buzię i ręce. Szybko ubiera sukienkę. Bez grymasów wypija kubek mleka.
Po chwili razem z mamą dzielnie maszeruje do przedszkola.
A w przedszkolu? Same niespodzianki. Pełno dzieci, piękna sala. Agatka cieszy się, że została przedszkolakiem.
Brat Rafała
Autor: Bożena Forma
Rafałek ma starszego brata Bartka. Rafałek jest bardzo miły i wszystko go interesuje. Chętnie przebywa tam gdzie jego brat. Tymczasem Bartek...
- Mamusiu, mamusiu, to moja książka. Rafał mi ją zabiera - krzyczy i groźnie spogląda na brata.
- Bartusiu - tłumaczy cierpliwie mama - on ją tylko ogląda. Zobacz jak ostrożnie, przecież nie chce jej zniszczyć.
Bartek jednak wyrywa bratu książkę i ustawia na najwyższej półce. Rafałowi chce się płakać. Podchodzi do stolika.
- O, piórnik, jaki piękny. W nim mazaki i taka duża gumka. - delikatnie dotyka jednego z mazaków.
- Tego już za wiele - denerwuje się Bartek. - Dlaczego otworzyłeś mój piórnik? To moje rzeczy - zabiera bratu piórnik w taki sposób, że Rafałek przewraca się na dywan.
- Mam dla was ciasto. W kuchni stoją dwa talerzyki. Na każdym kawałek ciasta i kolorowa serwetka. - zachęca chłopców mama.
- Chcę z żółtą serwetką, taką jak słoneczko - woła Rafałek.
- Ta serwetka będzie moja - Bartek zabiera ze stołu talerzyk.
- Dlaczego Bartek ciągle jest taki niedobry? Chyba jest na mnie zły i mnie nie lubi - rozmyśla Rafałek. Bierze kartkę, kredki i rysuje postać chłopca. - To będzie mój brat, ale trochę inny niż Bartek. - Ma uśmiechniętą buzię, a na kolorowej bluzce duże serduszko.
- Zobacz, to mój nowy brat - woła machając swoim rysunkiem. - On mnie kocha i jest moim przyjacielem.
Bartek przyjrzał się postaci na obrazku. Zastanowił się przez chwilę.
- Chodź, pobawimy się razem klockami. Wiesz, możesz też zajrzeć do mojego piórnika. Przepraszam, ja też cię kocham, jeszcze mocniej niż ten chłopiec na obrazku, bo przecież jesteś moim bratem.
Czego uczy nas nasza Pani
Autor: Bożena Forma
Dzieci siedzą na dywanie. Na środku leżą bluzy i swetry, wszystko rozrzucone i pomieszane.
- Dzisiaj nauczymy się składać nasze ubrania - Pani Marzenka kładzie przed sobą swój sweter.
- Każdy podejdzie na środek dywanu i wybierze swoje ubranie. Ładnie je rozłoży, tak samo jak ja to zrobiłam. Wszyscy bardzo się starają. Teraz zakładamy rękawy - dzieci spoglądają co robi pani i już ich bluzy tak samo mają założone rękawy.
- A teraz powoli składamy je na połowę.
- Hurra! Udało się, proszę pani zrobiłem to całkiem sam, prawda że ładnie? - woła Mateuszek.
- Ja także - mała Oliwia wesoło się uśmiecha spoglądając na swoją bluzę.
Wszystkie równiutko poskładane wędrują w wyznaczone miejsce.
- Teraz już zawsze będziemy mieli porząek - cieszą się dzieci.
- W domu też będziemy układać swoje rzeczy, to dopiero rodzice się ucieszą!
Dlaczego pada śnieg
Autor: Bożena Forma
Spogląda Miś w okno, a na dworze wirują płatki śniegu lekko spadając na ziemię. Za Misiem staje mamusia.
- Pięknie prawda?
- Przecież z chmurek zawsze padał deszcz- dziwi się Miś.
Mamusia się uśmiecha:
- Kiedy na dworze jest ciepło pada deszcz. Teraz nastała zima. Popatrz, po niebie płyną chmury, w których znajdują się tysiące kropelek wody. W górze jest bardzo zimno dlatego małe kropelki zamieniają się w krzyształki lodowe. Są one bardzo, bardzo malutkie i delikatne. Kiedy połączą się ze sobą nie są już takie lekkie, żeby unosić się w powietrzu. Zamieniają się w płatki śniegu o różnych pięknych wzorach i spadają na ziemię. Mówimy wtedy, że pada śnieg.
- Chciałbym dotknąć takiej gwiazdki - wzdycha Miś.
- Zatem chodźmy na spacer - po chwili mamusia i Miś w czapkach, szalikach i butach z futerkiem maszerują do parku.
- Śniegowa gwiazdka, złapię ją - Miś wyciąga łapkę.
Niestety gwiazdka na łapce Misia od razu zamienia się w kropelkę wody.
- Ojej, zniknęła- dziwi się Miś.
- Widzisz Misiu - twoja łapka jest ciepła, dlatego zimny płatek śniegu ogrzał się i zamienił w wodę. Nie martw się, chdźmy do domu po sanki. Będziemy podziwiać śniegowe gwiazdki podczas zabawy.
Miś podaje mamusi łapkę i wesoło maszeruje. Teraz już wie, dlaczego zamiast deszczu pada śnieg.
Jak Miś jechał na wycieczkę
Autor: Bożena Forma
- Jadę na wycieczkę! Jadę na wycieczkę! - śpiewał miś Kuleczka maszerując wesoło.
Na dworcu czekali już na niego przyjaciele: pszczółka Basia i zajączek Lucek. Usadowili się blisko okna. Pociąg ruszył. Wesoło mijał czas podróży.
- Pokażę wam cudowne miejsce, jezioro i małą chatkę, w której spędzimy miło kilka dni - z przejęciem informował przyjaciół miś.
Dojechali do pierwszej stacji. Pszczółka spojrzała w okno.
- Jak tutaj pięknie, jaka pachnąca łąka. Bardzo was przepraszam, ale zostaję.
Zanim miś i zajączek zdążyli coś powiedzieć, pszczółka wysiadła z pociągu i pofrunęła na łąkę pełną kwiatów. Pociąg ruszył.
- Trudno - westchnął miś.
Już po chwili przyjaciele spoglądali w okno, za którym zmieniał się krajobraz. Dojechali do następnej stacji.
- Ile kapusty! - krzyknął zajączek. - Przepraszam cię misiu, ale zostaję - i zanim Kuleczka zdołał coś rzec zajączek wyskoczył z pociągu i zniknął w zagonach kapusty.
Smutno zrobiło się misiowi.- Trudno pojadę sam - westchnął i wtulił się w kąt przedziału.
Piękne było miejsce, w które zaprosił przyjaciół. Szumiały tam drzewa, a fale jeziora wesoło pluskały o brzeg. W domku świeciło się światełko. W głębokim fotelu siedział Kuleczka. Łzy płynęły mu po policzkach. Było już bardzo późno, kiedy nagle usłyszał ciche pukanie do drzwi. Kto to może być? O tej porze? - Trochę przerażony wstał z fotela.
- Kto tam?
Za drzwiami stali jego przyjaciele, zajączek Lucek i pszczółka Basia. Usmiech rozjaśnił smutną buzię misia.
- To wy, wejdźcie, zapraszam.
- Bardzo cię przepraszamy - zaczęła pszczółka.
- Właśnie, właśnie - dodał zajączek.
- Postąpiliśmy bardzo niegrzecznie. Umówiliśmy się na wspólną wycieczkę, a potem wszystko popsuliśmy. Bardzo przepraszamy. Nie gniewaj się na nas. Zrozumieliśmy nasz błąd.
- Dosyć tłumaczeń. Wchodźcie!
Długo jeszcze świeciło się światełko w chatce nad jeziorem, z której dochodziły wesołe głosy przyjaciół. Wycieczka się naprawdę udała i na długo pozostała w pamięci całej trójki.
Jak Tomek pomagał mamusi
Autor: Bożena Forma
Tomek wracał z przedszkola do domu. Prawie wcale się nie odzywał. W przedszkolu pani rozmawiała z dziećmi o tym, co to znaczy być samodzielnym. Tomek potrafił pięknie złożyć swoją bluzę. Już w czasie wakacji ćwiczył to z mamusią. W przedszkolu zawsze odkładał zabawki na swoje miejsce. Ale czy tak naprawdę w domu zawsze wszystko robi sam?
- Od dzisiaj będzie inaczej - postanowił.
Kiedy tylko wszedł do domu równo ustawił swoje buty w przedpokoju. Poskładał ubrania, umył starannie ręce i usiadł do stołu. Podczas jedzenia wcale nie poplamił bluzy. Potem układał książki na swojej półce i pomagał mamusi w pieczeniu ciasta. Wieczorem, kiedy leżał w łóżku do pokoju weszła mamusia. Usiadła na brzegu łóżka i delikatnie pogłaskała go po głowie.
- Bardzo mi dzisiaj pomogłeś. Nigdy nie myślałam, że tyle rzeczy potrafisz zrobić sam. Myślę, że zawsze mogę na ciebie liczyć.
Tomkowi zrobiło się bardzo miło.
- Kocham cię mamusiu. Naprawdę będę się starał.
Jesień w lesie
Autor: Bożena Forma
W płaszczu z kolorowych liści, do lasu przybyła Pani Jesień.
- Jaka piękna - szumiały drzewa.
Jesień uniosła w górę ręce, usmiechnęła się tajemniczo i już wszystkie drzewa mienią się w słońcu ubrane w liście żółte, czerwone, brązowe. Posypały się żołędzie.
- Będą miały co jeść dziki - cieszy się Pani Jesień. Pod jej stopami zieleni się mech i rosną wrzosy.
A tu biegną zwierzęta na spotkanie. Wysypała Jesień z kosza nasiona, orzechy, grzyby.
- pomogę wam w gromadzeniu zapasów na czas zimy.
Pomachała ptakom, które właśnie poderwały się do lotu. Potem zaczęła mocno dmuchać rozganiając gęste chmury.
- Niech zaświeci słońce, przyjemniej wam będzie. Wszak daleka czeka was droga.
Nastał wieczór. Zadowolona Jesień odeszła, pożegnały ją zwierzęta. Wiedzą już, że niebawem nastanie zima.
Kalendarz
Autor: Bożena Forma
- Tyle smakołyków - Adaś spojrzał na regał wypełniony słodyczami.
- Rzeczywiście - przytaknęła mamusia stając z Agatką obok niego.
- Wszystkie w świątecznych opakowaniach - zachwycał się chłopiec. Wzrok jego zatrzymał się na pudełkach z wizerunkiem Mikołaja.
- Ciekawe co jest w środku? - podszedł do regału.
- To kalendarz adwentowy - odpowiedziała mamusia biorąc go w ręce i uważnie mu się przyglądając.
- Kalendarz adwentowy - powtórzył chłopiec. - Co to takiego? Przecież kalendarz wisi w naszym domu na ścianie i wygląda zupełnie inaczej.
- Masz rację. Kalendarz adwentowy jest całkiem inny. Ma małe okienka, w których umieszczone są niespodzianki. Początek miesiąca grudnia oznacza początek adwentu. Adwent to czas oczekiwania na święta Bożego Narodzenia. W każdym kolejnym dniu zaglądamy do jednego okienka. Kiedy wszystkie okienka zostaną otwarte w domu ustawimy choinkę i będziemy śpiewać kolędy.
Mamusia wybrała dwa kalendarze. Jeden dla Adasia, drugi dla Agatki.
- Powiesimy je w waszym pokoju. Codziennie przed otwarciem okienek każde z was zrobi dobry uczynek.
- To bardzo trudne - zamyślił się Adaś.
- Wcale nie - wtrąciła się Agatka. - Poukładam lalki w kąciku.
- To może ja poskładam swoje ubrania - szybko dodał Adaś.
- A ja ukocham mamusię - zawołała Agatka i mocno przytuliła się do mamusi, której zrobiło się bardzo miło, że ma takie grzeczne dzieci.
Lala Martynka
Autor: Bożena Forma
Lala Martynka siedziała smutna, łzy płynęły jej po policzkach. Wczoraj bawiła się nią mała Ania i rozerwała sukienkę. Potem Piotruś rozwiązał jej kokardy, warkocze się rozplotły, a włosy poplątały. Tym czasem za ścianą już grała muzyka. Miś w kamizelce wychodził właśnie z lalką Elą.
- Martynko, co się stało? Dlaczego nie idziesz na bal? - zapytał miś.
- Fryzury nie mam, suknia podarta, nie wiem co robić.
Nagle pojawiły się lalki Zosia i Hania.
- Nie płacz, zaraz coś wymyślimy.
Zosia pobiegła do swojej szafy. Już po chwili niosła piękną różową sukienkę.
- Przymierz, na pewno będzie pasowała.
Martynka otarła łzy.
- Naprawdę? Mogę ją założyć?
- Oczywiście i to szybko, bo i tak jesteśmy spóźnione.
Martynka pięknie wyglądała w sukni Zosi. Jeszcze tylko Hania upięła jej włosy w kok i już wszystko było gotowe.
- Dlaczego dzieci nas nie szanują? Przecież mogą się nami bawić. - zastanawiała się Martynka.
Miś smutno pokiwał głową. Jak się to nie zmieni to uciekniemy z przedszkola. Smutne myśli rozwiała muzyka. Weszli na salę. Miś i lale zatańczyli śmiejąc się wesoło. Migotały kolorowe lampiony, zabawa trwała aż do rana.
Leśny obchód
Autor: Bożena Forma
Marcin i Adaś od samego rana spoglądają przez szyby okna. Chociaż na dworze panuje sroga zima czeka ich wyprawa do lasu.
- Idzie, idzie pan leśniczy! - woła Marcin.
Postać mężczyzny zmierza w kierunku ich domu. Chłopcy zakładają ciepłe kurtki.
- Jeszcze termos z gorącą herbatą i kanapki - mamusia pakuje wszystko do plecaka.
- Dzień dobry - w drzwiach staje pan leśniczy. Spod oszronionych wąsów uśmiecha się przyjaźnie do całej rodziny.
- No chłopcy, tak jak obiecałem zabieram was na codzienny obchód.
Idą leśną drogą, wszędzie cicho i biało.
- Przecież tutaj nikogo nie ma - odzywa się Adaś.
- Ciicho - pan leśniczy daje znak ręką. - Popatrz tam - wskazuje małe kępki krzaków pokryte śniegiem. Najpierw pokazały się uszy, a po chwili widać zająca. Czujnie się rozgląda, powoli z trudem porusza się po śniegu.
- Co on tutaj robi? Zginie z głodu!
- On tutaj mieszka, las to jego dom i musi przetrwać w nim zimę. - tłumaczy leśniczy.
- Najlepiej tym zwierzętom, które zapadają w sen zimowy - odzywa się Marcin.
- Tak, to prawda - zatrzymują się na chwilę. - Na przykład borsuk w czasie jesieni wyszukuje sobie odpowiednie miejsce na zimowe legowisko. Kopie w bezpiecznym miejscu nory. Kiedy zbliża się zima zatyka szczelnie wejścia. Podobnie niedźwiedź. Jego legowisko to gawra, głęboka jama, otwór w skale, miejsce dobrze ukryte i zabezpieczone zdala od człowieka. Zwierzęta te mają pod gęstym futrem grubą warstwę tłuszczu, która stanowi zapas pokarmu dla organizmu.
Nagle słychać trzask. Na leśną dróżkę spada kawałek złamanej gałązki.
- Wiewiórka - spoglądają w górę. - Ona także zatyka dziuplę i zasypia. Budzi się jednak w czasie zimy, żeby coś zjeść - opowiada pan leśniczy.
- Widocznie w dziupli nie ma już zapasów. Jesienią szyszkami i orzechami wypełnia jeszcze kilka innych dziupli. Pewnie postanowiła odwiedzić jedną z nich.
Ruszają dalej. Śnieg przestaje prószyć.
- Patrzcie ile śladów. - cała trójka bacznie przyglada się znakom na śniegu.
- Rzeczywiście małe i duże, dokąd one prowadzą? -dziwią się chłopcy.
- Myślę, że do paśnika. - ruszają w głąb lasu.
- Paśnik? Co to takiego? - zastanawiają się idąc za swoim opiekunem.
Nagle w oddali widzą drewniany domek. Ma tylko daszek, pod którym znajduje się siano, kasztany i żołędzie. Pan leśniczy podaje chłopcom lornetkę.
- To właśnie jest paśnik. Zobaczcie ile kręci się koło niego zwierząt.
- Ojej, skąd ich tutaj tyle - chłopcy są zaskoczeni.
- Chyba są zadowolone, że mają pożywienie. A dla kogo te żołędzie? - dopytuje się Adaś.
- Dla dzika i jego rodziny. Pewnie przyjdzie niebawem. Musi być bardzo głodny. Ziemia zamarznięta, pokryta śniegiem, ciężko wykopać z niej korzonki.
- Lepiej odejdźmy, może być groźny - niepokoi się Marcin.
- Może przyjdzie tutaj lis albo wilk? - Adaś spogląda pytająco na opiekuna. Pan leśniczy klepie go po ramieniu. - W tym lesie mieszkają dwa wilki. Przychodzą tutaj wczesnym rankiem. Ale masz rację, należy być ostrożnym, szczególnie tam gdzie jest ich sporo. Zimą kiedy są głodne mogą być niebezpieczne.
- Pora wracać, dziwnie tutaj - odzywa się cicho Adaś.
- Nie słychać świergotu ptaków, gdzie się podziały?
- Część odleciała do ciepłych krajów, pozostałe żywią się nasionami i odwiedzają karmniki. Czują się bezpieczniej bliżej ludzi, bo łatwiej mogą zdobyć pożywienie.
Po powrocie chłopcy opowiadają o swoich wrażeniach rodzicom. Następnego dnia przygotowują ziarno i słoninę, nalewają wody do poidełek, po czym wszystko umieszczają w karmniku. Radość nie ma końca kiedy po kilku minutach do karmnika przylatyją różne ptaki i wesoło podskakując zajadają zimowe smakołyki.
Maciuś i jego maskotka
Autor: Bożena Forma
Maciuś kroczy za mamą. Mocno trzyma ją za rękę. W drugiej ściska woreczek. Uszyła go babcia. Jest zielony, a na środku widać wesołego zajączka. W woreczku są nowe kapcie i ulubiona zabawka - przytulanka.
- Jak się czuje nasz przedszkolak? - pyta mamusia.
Mocno bije Maciusia serduszko. Przecież to właśnie dzisiaj ma zostać pierwszy raz sam, bez mamy. Wyciąga z woreczka żółtego kaczorka i przytula mocno do siebie.
- Będziesz cały czas ze mną, masz mnie pilnować. Razem ne pewno będzie nam weselej.
Maciuś i ptaki
Autor: Bożena Forma
Maciuś wyszedł przed dom.
- Tyle śniegu nasypało - dziwił się stojąc na chodniku. W tej samej chwili pojawił się pan dozorca. Specjalną łopatą zaczął odgarniać śnieg.
- Teraz będzie można bezpiecznie przejść chodnikiem - zwrócił się do chłopca odrzucając grube warstwy śniegu.
Maciek spojrzał w kierunku ogrodu. W głębi stał karmnik. Wielka śniegowa czapa zsuwała się z zielonego dachu. W środku było pusto. Podszedł do pana dozorcy.
- Mam na imię Maciek i mieszkam w tym domu. Mam prośbę, czy mógłby mi pan pożyczyć swojej łopaty?
- A cóż taki mały człowiek będzie robił taką ogromną łopatą? - zaśmiał się dozorca.
- Widzi pan ten karmnik? Muszę coś z nim zrobić. Śnieg wszystko zasypał, ptaki są głodne nie wiadomo gdzie pofrunęły. Należy im pomóc.
- Chodźmy razem - dozorca przerwał swoją pracę. - Zaraz odśnieżymy alejkę i wyczyścimy karmnik.
Maciek pobiegł do domu. Po chwili niósł całą torebkę ziarenek, a w pojemniczku wodę. Kiedy już wszystko było gotowe razem z panem dozorcą ukrył się za krzakami. Niebawem zobaczyli pierwszych gości. Przybyły wróble, gile, sikorki. Pojawił się nawet zielony dzięcioł w czerwonym berecie. Wszystko zostało zjedzone.
- Wspaniale - cieszył się Maciuś. - Jutro znowu coś przyniosę.
- A ja będę dbał, żeby karmnika nie zasypał śnieg.
Dotrzymali słowa. Ptaki przez całą zimę stołowały się w karmniku Maciusia i pana dozorcy.
Miś i słoneczko
Autor: Bożena Forma
Zabrał miś duży koszyk i poszedł do sadu pozbierać jabłka, które spadły z drzew.
- Dzień dobry - usłyszał miły głosik. Słoneczko wyjrzało zza chmurki i ogrzało misia swoimi ciepłymi promykami.
- Witaj słoneczko - miś spojrzał w górę.- Och, jak bym chciał mieć tyle wolnego czasu. Spacerować po niebie i spoglądać na cały świat.
- Misiu - oburzyło się słoneczko.- Ja przez cały rok ciężko pracuję. Wczesną wiosną kiedy wszędzie jest dużo śniegu ogrzewam ziemię żeby obudzić rośliny. Przez całe lato wysyłam promyki, wtedy wszystko rośnie i dojrzewa. Świecę dzieciom w czasie wakacji, kiedy kąpią się w morzu i jeziorze. Czasami zakryje mnie chmurka, ale szybko zamienia się w kropelki deszczu i spada na ziemię. Woda jest potrzebna roślinom, żeby dobrze rosły. A czy wiesz dlaczego jabłka, które zbierasz są takie czerwone?
- Nie - odparł miś.
- Właśnie moje promyki tak długo je ogrzewają, aż stają się zupełnie dojrzałe i spadają z drzewa. Teraz będziesz je mógł ze smakiem zjeść.
- Przepraszam słoneczko - rzekł miś. - Nie chciałem cię obrazić. Zresztą bardzo lubię kiedy świecisz. Wtedy na świecie jest wesoło, śpiewają ptaki, ludzie mają dobre humory i wszyscy się cieszą, że jesteś. Dlatego bardzo cię proszę nie odchodź. Dni są coraz krótsze, więc i tak widzimy się coraz mniej.
- Dobrze, już dobrze - słoneczko obsypało misia promykami.
- Wcale się nie gniewam - zerwało dla misia piękne czerwone jabłuszko.- To dla ciebie na pamiątkę naszego miłego spotkania.
- Bardzo, bardzo dziękuję - Miś pomachał łapką do słoneczka.
Miś się przedstawia
Autor: Bożena Forma
- Czy wiecie, że grupa maluchów nazywa się Misie? - zwrócił się do dzieci pluszowy miś.
- Ja jestem Miś Milutek. Bardzo się cieszę, że przez cały rok będę z wami. Może ktoś z was powie mi jak ma na imię? - Miś wskazuje dzieci, które wypowiadają swoje imiona.
- A może ktoś z was ma misia w domu? Może jutro przyniesie go do przedszkola, bardzo chciałbym poznać któregoś z nich.
- Powiem wam coś o sobie. Jestem miłym misiem i bardzo lubię bawić się z dziećmi. Kiedy będzie wam smutno połaskoczę was za uszkami. Kto chce żebym go połaskotał - delikatnie dotyka dzieci w ramię
- I będę pocieszał tak długo aż będziecie się uśmiechać. A jak będziecie bardzo grzeczni, to chętnie opowiem wam piękne bajki.
Miś w szatni
Autor: Bożena Forma
Dzisiaj rano przyszedłem wcześniej do przedszkola. Usiadłem w szatni i obserwowałem jak zachowują się dzieci. A dzieci? Maciuś prosi mamę:
- Proszę pomóż mi, nic mi nie wychodzi. Nie moge zdjąć butów!
- Jak rozpiąć guziki w sweterku? - denerwuje się Aga.
- Nie potrafię zdjąć bluzy - łzy płyną po policzkach Amelki.
To mają być prawdziwi przedszkolacy? - pomyślałem sobie. Zaraz też wymyśliłem dla was specjalne zadania.
- Zdejmujemy kapcie. Ustawiamy je równiutko przed sobą. Widzę, że potraficie. Teraz załóżcie je z powrotem na nogi. Wspaniale. Wszystkim opowiem, że maluchy to prawdziwe zuchy. (dzieci równocześnie wykonują zadanie)
- Teraz coś trudniejszego. Ciekawe czy potraficie ładnie poskładać swoje ubrania. To dopiero będzie niespodzianka, kiedy w domu mamusia zobaczy jak jej dziecko porządnie układa swoje rzeczy. (nauczycielka wcześniej rozbiera dzieciom wierzchnie okrycia - bluzy, swetry)
- Mam tutaj wasze swetry i bluzy. Zapraszam Mareczka, proszę wybierz swoje ubranie, ułóż je na dywanie, wyprostuj rękawy i starannie załóż do środka. Jeszcze tylko złóż bluzę. Brawo, jak pięknie poskładane! Wszyscy bijemy brawo. (dzieci kolejno wybierają i składają ubrania, następnie układają je w wyznaczonym miejscu)
Nieostrożny Maciek
Autor: Bożena Forma
Mamusia postawiła na stole talerz z kawałkami świeżego drożdżowego ciasta.
- Ja chcę największy kawałek - Maciek wyciągnął ręce, kładąc się na stole.
Nagle rozległ się głośny krzyk połączony z brzękiem tłuczonego szkła. Chłopiec na chwilę znieruchomiał, a następnie zerwał się z miejsca, ściągając z siebie polaną gorącą kawą bluzę. Pomagała mu babcia, dziadek i rodzice, a on strasznie krzyczał trzymając w ręce kawał ciasta.
- Jak można kłaść się na stole? Najpierw częstują się dorośli, a dzieci czekają grzecznie aż im ktoś nałoży - tłumaczyła niecierpliwie babcia.
- Ale ja chciałem pierwszy - szlochał Maciek.
Tatuś spojrzał na stół. Ciasto zalane kawą nie wyglądało już tak apetycznie.
- Zobacz jak brzydko wygląda na stole. Dobrze, że nic ci się nie stało. Gruba bluza ochroniła twoje ciało przed poparzeniami.
- Ciasta już nikt nie spróbuje - westchnęła babcia.
Maciek przestał płakać. Popatrzył na bliskie mu osoby i bardzo się zawstydził.
- Przepraszam, już nigdy tak się nie zachowam. To było bardzo niegrzeczne.
O Wojtusiu, który nie dbał o porządek
Autor: Bożena Forma
Wojtuś nie szanował swoich zabawek. W jego pokoju panował zawsze bałagan. Porozrzucane samochody i klocki. Poplamione, z powyrywanymi kartkami książki leżały w różnych miejscach. Nie pomagały żadne uwagi rodziców, którzy bardzo się martwili, że ich syn nie potrafi utrzymać porządku. Pewnego razu kiedy Wojtuś zasnął, zabawki postanowiły się wyprowadzić. Ukryły się na strychu w ogromnej skrzyni, do której już od dawna nikt nie zaglądał. Została tylko książka z obrazkami, ponieważ nie mogła się wydostać spod olbrzymiej sterty ubrań, która ją przygniotła.
Rano z pokoju Wojtusia dobiegł głośny płacz. Przybiegła cała rodzina. Kiedy tylko otworzyli drzwi, od razu wiedziali co się stało.
- Myślę, że jest sposób na to, żeby zabawki wróciły - mamusia pogładziła Wojtusia po głowie. Chłopiec przestał płakać.
- Jaki? One mnie nie lubią. Już nigdy do mnie nie wrócą.
Nagle zauważył wystający róg książki. Delikatnie wyciągnął ją spod ubrań - przepraszam - szepnął tuląc książkę do siebie.
- Mamusiu posklejamy jej kartki. Zaraz wygumuję ślady kredek. Nie pozwolę ci odejść - szeptał cichutko.
Tego dnia Wojtuś nie próżnował. Cała rodzina obserwowała jak sprząta w swoim pokoju. Wieczorem kiedy leżał w łóżku marzył tylko o jednym - żeby zabawki wróciły. W nocy śniło mu się, że na półkach pojawiły się samochody. Po dywanie toczyła się kolorowa piłka a miś z pajacykiem bardzo się cieszyli, że w pokoju panuje taki porządek. Na szafce stały równo ustawione książki, a w pojemniku kolorowe klocki zachęcały do zabawy.
Wczesnym rankiem kiedy słońce zajrzało do pokoju Wojtusia ze zdziwienia aż zastukało w szybę okna. Wszystkie zabawki siedziały na swoich miejscach. W pokoju było zupełnie inaczej niż zwykle. Wszędzie panował porządek.
Wojtuś usiadł na łóżku i... nie wierzył własnym oczom.
- Jesteście, naprawdę jesteście. To nie sen. Bardzo was przepraszam. Obiecuję, że już zawsze będę o was dbał i nigdy nie pozwolę wam odejść.
Obiad
Autor: Bożena Forma
Siedzą dzieci przy stolikach. Paweł, Mateusz, Natalia i Karolina. Pani kucharka nalewa zupę.
- Co to za zupa? - Paweł spogląda do talerza wypełnionego zielonym płynem.
- Mniam, mniam - poklepał się po brzuchu Mateusz.
- To szpinakowa - dziewczynki spojrzały na siebie.
- Najlepszą szpinakową robi moja mamusia. Wygląda całkiem inaczej i ma inny zapach - łzy zakręciły się w oczach Pawła.
- Spróbuj przynajmniej dwie łyżki. Wszystkim smakuje - próbuje przekonać chłopca pani.
Paweł powoli podnosi łyżkę pełną zupy. Zastanawia się przez chwilę - w końcu jestem prawdziwym przedszkolakiem - i wkłada łyżkę do buzi.
- Hmm... całkiem niezła - zwraca się do Mateusza. Po chwili talerz jest pusty.
- Czy mogę prosić jeszcze trochę?
- Oczywiście, bardzo proszę - pani kucharka nalewa Pawłowi dodatkową porcję.
- Ja też poproszę. I ja także! - wołają dzieci.
- Bardzo się staramy, żeby dzieciom smakowały przedszkolne dania - śmieje się pani kucharka. Zresztą przekonaliście się o tym sami. Proszę - zupa cała zjedzona.
Piłka
Autor: Bożena Forma
Marcin chodzi do przedszkola gdzie zaprowadza i odbiera go codziennie mama. W drodze powrotnej mijali boisko. Często widział jak dzieci bawią się na nim dużą kolorową piłką.
- Och! Jaka piękna, gdybym tylko mógł jej dotknąć i podrzucić - rozmyślał.
Wieczorami, kiedy Marcin leżał w łóżku, zamykał oczy i wyobrażał sobie jak piłka unosiła się wysoko chowając się w chmurach, to znów spadała powoli, a on chwytał ją w swoje ręce. Często śniło mu się, jak piłka staje się coraz większa albo bardzo mała, a on chowa ją do kieszeni.
- Synku, dzisiaj twoje urodziny. Mamy dla ciebie prezent. - tatuś trzymał dużą czerwoną piłkę przewiązaną ogromną kokardą.
- To piłka, którą tak bardzo chciałem mieć, piłka z moich snów - zawołał Marcin i mocno uściskał rodziców.
Piotruś idzie do przedszkola
Autor: Bożena Forma
Piotruś trzyma mamę mocno za rękę. Dzisiaj idzie pierwszy raz do przedszkola. Jeszcze wczoraj bardzo się cieszył na myśl o nowych kolegach i zabawkach. A dzisiaj...
- Mamusiu dlaczego muszę tam iść? Przecież jest nam dobrze razem w domu.
- Tłumaczyłam ci, że muszę wrócić do pracy. Nie możesz przez cały dzień zostać sam..
- Sam? W przedszkolu też będę sam, przecież ciebie tam nie będzie.
- Ale jest pani i mnóstwo kolegów.
Łzy płyną po policzkach Piotrusia.
- Kiedy po mnie przyjdziesz, nie chcę zostać w przedszkolu.
- Syneczku - niecierpliwi się mama - prędzej, podnoś nogi bo się spóźnię do pracy.
- Dlaczego musimy się śpieszyć?! - coraz głośniej płacze Piotruś.
- Chcę iść z tobą do pracy. Obiecuje będę tam grzeczny.
Wchodzą do przedszkola. W holu stoi pani Iza.
- Nareszcie jesteś, już od rana na ciebie czekam. Pomachaj mamusi i obiecaj, że będziesz grzeczny.
Zniknęła smutna mina na twarzy chłopca. Mrugnął do mamusi, posłał buziaka i wesoło pomaszerował z panią do sali.
Przyjaciele wiewiórki
Autor: Bożena Forma
Nastała jesień. Zwierzęta przygotowywały się do zimy. Zwinna wiewiórka Rudaska wysprzątała swoją dziuplę.
- Teraz się trochę pobawię. Poćwiczę skoki z drzewa na drzewo. Hop! Jeszcze wyżej. Skok! Jeszcze wyżej, jeszcze tylko ten wierzchołek.
Nagle coś trzasnęło i zanim wiewiórka zdązyła się złapać uderzyła w nią wielka gałąź. Poczuła przenikliwy ból i znalazła się na ziemi.
- Oj boli, boli. Nie mogę się ruszyć. Pomocy!
Przybiegły zwierzęta. Wezwano doktora jeża. Dokładnie zbadał wiewiórkę i rzekł:
- Oj nie dobrze, bardzo się potłukłaś, musisz spędzić kilka dni w łóżku. Zabieramy cię do leśnego szpitala.
- Co ja teraz pocznę? Zima nadciąga. Zapasy nie zebrane. Dziupla nie zabezpieczona - żali się wiewiórka.
- Musimy pomóc wiewiórce - zdecydowały zwierzęta. Nazbierały cały worek orzechów, szyszek, żołędzi. Wyłożyły dziuplę suchą trawą i liśćmi. Kiedy wiewiórka wróciłą do domu jej radość nie miała końca. Zaprosiła wszystkich do siebie. Specjalnie z tej okazji upiekła tort orzechowy.
- Mądre przysłowie mówi, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie - rzekła i otarła łezkę, która płynęła jej po policzku.
Spacer w deszczu
Autor: Bożena Forma
Wesoło minął dzień w przedszkolu.
- Za chwilę przyjdzie mama i pójdę do domu - stwierdziła Marta spoglądając na panią.
- Zawsze idę z mamusią na spacer a dzisiaj? Jeszcze rano była ładna pogoda - z żalem spogląda na spływające po szybie krople deszczu.
- Nie martw się - uśmiecha się pani Marzenka. W tej samej chwili w drzwiach pojawia się twarz dyżurnego.
- Marta do domu.
- Do widzenia - dziewczynka grzecznie zwraca się w kierunku pani i wychodzi z sali.
- Córeczko skąd taka smutna mina - z daleka woła mamusia.
- Zobacz co przyniosłam - Marta zagląda do dużej torby. Czerwone kalosze które dostała na urodziny i peleryna. Jest także kolorowy parasol. Twarz dziewczynki rozjaśnia uśmiech.
- Ubieraj się idziemy do parku. - Po chwili zawartość torby została ułożona na ławeczce.
- Hura! Co za niespodzianka.
Krople deszczu miarowo uderzają o parasol.
- Deszczowa pogoda też ma swoje uroki. Popatrz, w tafli kałuży odbijają się dwie postacie.
- Jakie kolorowe - śmieje się Ola.
- Przechodzenie przez kałużę to świetna zabawa - woła mamusia.
- Tylko ostrożnie żeby woda nie wlała się do środka kaloszy, bo będziemy musiały wracać do domu.
- Posłuchaj jak śmiesznie dzwonią krople deszczu - zatrzymuje się na chwilę Ola, wsłuchując się w miarowe dźwięki.
- Śpiewają deszczową piosenkę - śmieje się mama i nuci.
plim, plim, plum, plum, tralala,
Ola dziś parasol ma.
Ma kalosze pelerynę
i zadowoloną minę.
Słucha jak muzyka gra
plim, plim, plum, plum, tra, la, la.
Kiedy wróciły do domu, Ola wyjęła farby i na dużej kartce namalowała dziewczynkę w czerwonych kaloszach, pelerynie z rozłożonym kolorowym parasolem. Czy wiecie kto to taki?
W ogródku
Autor: Bożena Forma
Wczoraj odwiedziłem ciocię Martę. Ciocia Marta ma duży ogród, w którym rosną różne warzywa: marchewka, pietruszka, buraki, cebula i kapusta. Na krzakach wiszą czerwone pomidory, a ile zielonych ogórków - pełne grządki.
- Wiesz Misiu, nastała jesień, trzeba wszystkie warzywa z ogrodu zebrać, nie wiem czy poradzę sobie sama.
- Ciociu, przecież po to tutaj przyjechałem. Jutro od rana zabieramy się do pracy.
Najpierw z komórki wyjęliśmy łopaty, rękawice, motykę i taczki. Pomidory i ogórki ułożyliśmy w skrzynkach. Kapusty do wózka, bo są bardzo ciężkie, a przecież musieliśmy je umieścić w piwnicy. Marchewkę, pietruszkę i buraki wykopaliśmy łopatami z ziemi. Wszystkie oczyszczone znalazły się w skrzyniach. Ciocia bardzo się cieszyła, że porządki w ogrodzie zrobione i tyle zapasów na zimę. Nie zapomniała także o was.
- Mam tutaj niespodziankę. Popatrzcie, w tym koszu jest pełno warzyw, to wszystko dla was. Będą z nich smaczne sałatki i zupa jarzynowa.
Wiewiórki
Autor: Bożena Forma
Idzie Krzyś z rodzicami do parku na spacer. Świeci słońce a z drzew spada deszcz kolorowych liści. Nagle coś zaszeleściło. Na środku alejki pojawiła się ruda wiewiórka. Krzyś znieruchomiał. Z zaciekawieniem przyglądał się zwierzątku. Delikatne futerko falowało na wietrze. Uszka zakończone pędzelkami czujnie nasłuchiwały przykrzywiając się raz w jedną raz w drugą stronę. Piękny puszysty ogon wzbudzał zachwyt.
- Mam coś dla ciebie - Krzyś z kieszeni wyciągnął kilka orzeszków.
Wiewiórka ostrożnie zbliżyła się do wyciągniętej dłoni. Ujęła w swoje łapki jeden z nich i zniknęła między gałęziami drzewa.
- Uciekła - zmartwił się chłopiec.
Już miał odejść kiedy nagle zza drzewa spojrzały na niego znajome oczy.
- Jesteś, nie odchodź, proszę . Masz jeszcze orzeszka - wiewiórka schowała się za drzewo a po chwili przed Krzysiem pojawiła się jeszcze jedna wiewiórka tylko nieco ciemniejsza.
- Przyprowadziłaś swoją siostrę, dobrze, że przyniosłem więcej orzeszków. Zróbcie zapasy na czas zimy - wyjął z kieszeni wszystkie orzechy i położył je pod drzewem. Wiewiórki szybko ukryły je w swojej dziupli.
Zabawa zabawek
Autor: Bożena Forma
Zapadła noc. Księżyc jasnym blaskiem oświetlał salę w przedszkolu. Na środku dywanu stała ogromna skrzynia klocków, którą przyniosła pani Hania.
- Może coś zbudujemy - odezwał się miś wstając z krzesełka.
- Garaż dla mojego samochodu - pajacyk zeskoczył z półki.
Już po chwili zabawki zabrały się do pracy. Lalki zbudowały płot, a pluszowe misie domek.
- Zapraszamy na przyjęcie - zawołały, po czym weszły do środka. Przybiegły lalki, które zaczęły się krzątać po kuchni.
- Zaparzymy herbatę - zawołały.
Po chwili do garażu wjechał pajacyk. Zaparkował swój czerwony samochód i dołączył do przyjaciół.
- Może także dostanę coś dobrego - mrugnął do lalki Oli.
Oczywiście znalazł się placek z orzechami i owocowa sałatka. Wszyscy rozmawiali i śmiali się wesoło. Nie zauważyli kiedy zrobiło się jasno. Dopiero kiedy promienie słońca oświetliły pokój miś zawołał:
- Zaraz przyjdą dzieci! Zobaczcie, na dworze jest zupełnie jasno. Wracajmy na miejsca.
- Musimy posprzątać - zawołali wszyscy razem i zabrali się do pracy. Zniknął piękny domek, płotek i garaż pajacyka.
- Och - westchnął pajacyk - Szkoda, że musieliśmy wszystko rozebrać.
- Nie martw się - lalka Ewa uśmiechnęła się. - Dzieci zbudują jeszcze ładniejszy, może większy, na dwa samochody.
Nagle usłyszeli głosy. Ostatni klocek znalazł się w skrzyni.
- Nie zdążymy wrócić na swoje miejsca - szeptały zabawki.
Otworzyły się drzwi. Pani z małym Tomkiem wkroczyli do sali.
- Taki bałagan? Przecież wczoraj wszystkie zabawki były poukładane na półkach - dziwiła się pani.
- Może im się nudziło i postanowiły się pobawić - zastanawiał się Tomek.
Zimowe zabawy Misia Kuleczki
Autor: Bożena Forma
Miś Kuleczka od samego rana spogląda w okno.
- Śnieg, śnieg, ciekawe kiedy pójdę na sanki.
Nagle słyszy znajome głosy. To Marta i Paweł wracają z przedszkola.
- Misiu, wszędzie pełno śniegu. Zabieramy cię do parku! - już od progu woła Marta.
Misiowi kręci się z radości w głowie. Paweł wyciąga z komórki sanki. Marta zakłada Misiowi czapkę i szalik.
- Jeszcze rękawiczki - dodaje - żeby ci nie zmarzły łapki.
- Jak pięknie wyglądam - zerka Miś w lusterko.
Na dworze panuje zima. Duże płatki śniegu spadają na ziemię. Kuleczka siedzi na sankach, które ciągną dzieci.
- Widzę górkę - woła Paweł przyśpieszając kroku.
Po chwili jadą w dół. Gwiżdże wiatr.
- Wyśmienicie, hura, hura - słychać śmiechy i nawoływania.
Nagle sanki skręcają i wszyscy lądują w miękkiej zaspie śniegu.
- Misiu wyglądasz jak bałwanek.
- Wy także - poprawia czapkę, otrzepując się ze śniegu.
Już cała trójka toczy śniegowe kule. Raz, dwa, trzy - duża, średnia, mała - i już bałwan prawie gotowy. Paweł biegnie do domu po marchewkę i węgielki. Dzieci przyczepiają bałwankowi nos, oczy i guziki.
- Jesteś śliczny - wołają przyglądając się bałwankowi.
Bałwanek uśmiecha się wesoło.
- Bardzo dziękuję - mruga węgielkowym oczkiem.
Śnieg prószy coraz mocniej.
- Pora wracać do domu - odzywa się Marta.
- A bałwanek? - zastanawia się Miś.
- Zaprośmy go do nas, smutno samemu tak stać na dworze.
- Nie możemy Kuleczko. W domu jest ciepło, bałwanek się roztopi. Nie martw się, zaczeka na nas do jutra.
Biegną do domu. Po kolacji na dworze zapada zmrok. Cała trójka podchodzi do okna. W blasku księżyca stoi bałwanek. Dookoła niego tańczą śniegowe płatki. Na widok dzieci macha do nich wesoło, tanecznym krokiem wykonuje obrót i pięknie się kłania.
- Dobranoc przyjaciele.
Zmarznięty ptaszek
Autor: Bożena Forma
Ania spoglądała przez szybę okna. Tyle śniegu jeszcze nie widziała. Wszystko zasypane: trawnik, huśtawka, piaskownica. Gałęzie olbrzymiego kasztanowca odziane w śniegowy płaszcz, ledwo mogą go utrzymać.
- Jak miło jest w moim pokoju -pomyślała.
Nagle na parapcie usiadł wróbel. Nastroszył piórka, schował główkę pod skrzydełko i znieruchomiał. Śnieg sypał coraz mocniej.
- Dziwny ten wróbel - zastanawiała się dziewczynka. Zastukała w szybę.
- Zaraz zasypie cię śnieg, pomachaj skrzydełkami, zaćwierkaj.
Do pokoju weszła mamusia.
- Z kim rozmawiasz? - podeszła do okna.
- Ojej, ptaszek, on zamarza. Musimy mu pomóc. - szybko otworzyła okno i delikatnie zabrała wróbla z parapetu.
Ania wyjęła z szafki kolorowe pudełko, w którym przechowywała zebrane na wakacjach muszle. Wyłożyła je flanelą.
- Będzie miał miękko. Może ogrzejemy go moją lampą. - powiedziała Ania.
- Dobry pomysł - odpowidziała mama. Już po chwili ciepły blask ogrzewał małego, zziębniętego ptaszka.
Wieczorem kiedy Ania leżała już w łóżku usłyszała ciche ćwierkanie. Podeszła do pudełka. Ptaszek miał otwarte oczy i przekrzywiał powoli główkę raz w jedną, raz w drugą stronę.
- Będziesz żył. Już ja i mamusia o to zadbamy.