Kazimierz Wyka (ur. 19 marca 1910 w Krzeszowicach koło Krakowa, zm. 19 stycznia 1975 w Krakowie) - polski historyk i krytyk literatury, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, poseł na Sejm PRL I kadencji.
Był synem właściciela niewielkiego tartaku. Studiował filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim (1928-1932), m.in. pod kierunkiem Ignacego Chrzanowskiego, Stefana Kołaczkowskiego i Kazimierza Nitscha. W czerwcu 1939 ponownie zamieszkał w Krzeszowicach i przebywał tam do 1945. W czasie okupacji niemieckiej współpracował z polityczno-wojskową katolicką organizacją podziemną Unia.
Po studiach pracował na tej uczelni jako asystent; po wojnie habilitował się (1946), a od 1948 był profesorem. Seminarium literackie Kazimierza Wyki stało się zalążkiem tzw. krakowskiej szkoły krytyki.
W latach 1963-1965 pełnił funkcję prorektora Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1948 współtworzył Instytut Badań Literackich, na którego czele stał w latach 1953-1970. Pełnił mandat poselski w Sejmie PRL I kadencji (1952-1956). Sygnatariusz Listu 34 oraz listu do The Times, zawierającego stwierdzenie, że w Polsce nie było represji i dyskredytującego Radio Wolna Europa. W swych analizach literackich zajmował się szczególnie romantyzmem i Młodą Polską. Fascynowała go twórczość Stanisława Brzozowskiego.
W 1980 Prezydent Miasta Krakowa ustanowił literacką Nagrodę im. Kazimierza Wyki. W 1986 Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Krzeszowickiej ufundowało tablicę pamiątkową z popiersiem K. Wyki. Odsłonięcie jej nastąpiło 16 grudnia 1986 na froncie budynku, gdzie się urodził (obecna ul. K. Wyki nr 8).
ŻYCIE NA NIBY
KAZIMIERZ WYKA
wyd. z roku 1985
Kazimierz Wyka ur. 19 III 1910 roku w Krzeszowicach. Studiował w Krakowie, Belgii i we Francji. Już przed wojną ogłaszał szkice i recenzje literackie. Okupację spędził w Krzeszowicach, uczestnicząc w życiu kulturalnym. Po wyzwoleniu kontynuował działalność naukową i literacką - był profesorem UJ, członkiem PAN, redaktorem naczelnym „Twórczości”, współorganizatorem i dyrektorem IBL.. Mistrz eseju, dociekliwy, oryginalny analityk współczesnych i historycznych zjawisk literackich, wykształcił własną metodę krytyczną ujmującą literaturę ze stanowiska społeczno-moralnego, a zarazem wyczuloną na artystyczną autonomię i indywidualne własności badanych utworów, poszukująca związków literatury z innymi zjawiskami artystycznymi - malarstwem, rzeźbą. Był trzykrotnie laureatem nagród państwowych, odznaczony Krzyżem Komandorskim z Gwiazd ą, Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Orderem Sztandaru Pracy. Zmarł w Krakowie 19 I 1975 r.
Wstęp: Życie Wyka spędził w Krzeszowicach, które były siedzibą gubernatora Hansa Franka, o zgermanizowanej nazwie Kressendorf (po polsku znaczy to Rzeżuchowo - od nazwy rośliny). Zebrane obserwacje zaczął zbierać i spisywać od razu po wojnie. Dzisiaj widzi, że są to już dokumenty, których nie można zmienić, „Takie stare ciasto nie daje się już zarabiać w nowe formy.” Świadectwa te pragnie przedstawić niektóre z wymiarów społeczno - politycznych, moralno - obyczajowych i gospodarczo - obyczajowych tego zjawiska, które podczas drugiej wojny światowej stało się wieloletnim udziałem całej gromady narodów europejskich - okupacja na skutek agresji. Ale dopiero po jej wschodniej części przybrało ono wymiary klasyczne, niczym od strony napastnika nie osłonięte. Obozy śmierci umieszczał on tutaj, ponieważ wiedział, że tutaj wszystko wolno - zdobywcy. Człowiek jest istotą społeczną co najmniej w dwojakim zakresie tego terminy, wytwarza go społeczeństwo i - przeszłość, ale on również stwarza społeczeństwo i przyszłość. Lecz człowiek jest istota społeczną także w tym sposobie, że jego kręgi, funkcje i zadania socjalne, które go otaczają, zależą od jego zgody, przyświadczenia. On je kwalifikuje lub unieważnia, jako fakty ideowe odrzuca lub przyjmuje. Człowiek przeciętny musi żyć, zarobkować, chorować, płodzić się w narzuconych warunkach, a jednocześnie warunkom tym odmawia jakiegokolwiek sensu ideowego, odmawia trwałości. Ludzie pod okupacją dzielą swoją egzystencję na pozorną i rzeczywistą. Pracując w ramach oficjalnie istniejącej społeczności, żyją na niby, zamykając się pośród swoich, żyją naprawdę. Żyją na niby, tym bardziej na niby w swoim codziennym bytowaniu, im dobitniej odczuwają tymczasowy paradoks narzuconej im sytuacji. Kosztem okupowanego narodu, jego historii i przyszłości, okupant też żyje na niby. Dokonywa się wzajemna wymiana fikcji. Fikcją dla pokonanych jest nadany im przez zwycięzcę wygląd życia codziennego, fikcją dla nich jest rzeczywisty byt społeczny, Fikcją zaś dla zwycięzcy jest to wszystko, co podtrzymuje opór przeciwko bytowi i organizacji społecznej, jaką on narzucił.
1 IX 1958 r.
O ŚWICIE
Tymczasem dzieci o rannej godzinie
Gdzież do szkół idą.
Oracz wywleka pług, i Wisła płynie
I Warta z Nidą.
Cyprian Kamil Norwid
Najprostszy obraz ojczyzny polskiej. Złożony ze składników, jakie nigdy, nawet czasy największych katastrof, nie podlegają zmianie. Pierwszego września 1939 roku dzieci polskie nie poszły do szkół. O rannej godzinie, o świcie, do twardej i długiej nauki wzięła historia cały naród polski. Pod innym, bardziej ponurym niebem, bez patosu tamtych dni wrześniowych trwają nad nami dzieje. Wąskim płomykiem, przewija się pośród nich nadzieja. Zamknęły się nad nami trzy lata wojny. Godzina policyjna przedłużona do zmroku, wciąż nie opuszcza krajobraz wojny, pociski, pożary, czołgi. Oblicze przyszłości jest nadal ciemne. „Dla pokolenia do którego należę, pokolenia roku 1910, było to pierwsze za jego życia tak doszczętne i nikczemne unicestwienie przyrodzonych, mniemałeś, praw narodu - każdego narodu, narodu polskiego również.” Do końca życia nie zapomną tych niesamowicie trwałych pogód września. Kto nie znał historycznej i aktualnej mapy ojczyzny, temu odsłoniły się znakomite nazwy, np. Racławice jako Polska w ubóstwie i wegetatywnym trwaniu między kurną chatą a cmentarzem .Najeźdźca następował motorem i żelazem, ścigany miał być boso i tylko na własnych nogach. Rozpostarło się rojowisko samolotów. „Tak przed wiekami uciekać musiały plemiona całe, pędząc przed sobą bydło, zabierając dobytek najpotrzebniejszy… następowało plemię inne, głosząc, że zdobywa na wieki, że przelana nad zgwałconą zdobyczą krew silniejszego pieczętuje zdobytą ziemię prawem wyższym od wszelkich praw innych, prawem lepszego narodu.” Po tygodni walki najazd uderzył w próg stolicy, zastał barykady i pieśń powstańcza, ale tydzień wystarczy, aby rząd tego kraju stał się wędrowcem jak każdy najlichszy obywatel. Szydziła historia. Wróg niszczył dobra kulturowe, w książki załatwiał swe potrzeby, cywilów rozstrzeliwał, Żydów bił miotłami na ulicach, nocami auta wywoziły łupy. Pokonany naród nie ma już ani jednej swej gazety, drukarni, mogą się pojawiać tylko podręczniki w porozumieniu ze zwycięzcą. Nie ma naród polski prawa do żadnego dzieła sztuki, zostają one skonfiskowane. Nie posiadamy prawa do żadnej fabryki, lasu, zająca w polu…Na naszej ziemi nie może się znajdować ani jedna huta, kopania. Jedyny legalny towar to „niewolnik do maszyny fabrycznej i baba do pielenia buraków”„Człowiek posiada zdumiewającą siłę nagięcia się, przystosowania, człowiek w okolicznościach, które do głębi powinny go przeorać, ukazuje się taki sam, niezmienny w podstawach i objawach swej psychiki. Te dwie dążności wpływają dzisiaj na samą powierzchnię istoty ludzkiej i stają się widoczne jak nigdy w czasie pokoju…”„Wojna jest niemowlęciem ludzi dojrzałych, ich powtórną nagością, oddaniem na pastwę przypadku i grozy.”„Wszystko, co nieoczekiwane w naturze człowieka, przeciwne sobie, niewidoczne w spokojnym bytowaniu, wystrzela jak miny założone skłóconymi rękoma. Człowieka okazuje się takim, jakim był naprawdę, obnażony, niezmienny, oddany we władze swojej natury”. Swoje błyskawiczne początkowo zwycięstwa zawdzięczają Niemcy hitlerowskie skojarzeniu nowoczesnej techniki wojennej z doskonałym odczytaniem rzeczywistej, niezależnie od traktatów, paktów i porozumień oficjalnych, sytuacji politycznej narodów kontynentu. Powody ich zwycięstw były po równi militarne i polityczne. Kampania wrześniowa była czymś zgoła niepojętym, co w świadomości odkładało się jako dowód wyjątkowego niedołęstwa militarnego, gospodarczego i organizacyjnego Polski przedwrześniowej. Niemcy każda kampanię rozgrywali politycznie i propagandowo, była to gra uśmiechu i pięści. Kampania na Wschodzie rozwinęła się w walkę długotrwałą i powolną, kraj napadnięty obronił odległość centrów zaopatrzenia militarnego, liczba żołnierza, jego przekonanie o słuszności, a więc klasyczne reguły obronności w każdej walce narodów. Okazało się. ze współczesna technika wojenna także posiada granice swojej rozprężności. Promień rozprężającej się siły urasta skokami, by znów się cofać i stabilizować, Wiele współczynników składa się na taki skok. Gwałtownie rozbudzone potrzeby określonych narodów, potrzeby gospodarze, ideowe, kuszące je na drogę podbojów, nowe pomysły strategiczne, osobowości wodzów. Wojna nowoczesna jest wojną totalną nie tyle w zakresie broni i zniszczeń, ile totalną w sensie socjologicznym.
GOEBBELS, HITLER I KATO
Kłamstwo przez przemilczenie jest równie użyteczne jak kłamstwo przez działanie. Vilfredo Pareto
Wyka zadaje pytanie czy Goebbels był ministrem czy reżyserem w skali niespotykanej jak dotąd w żadnej epoce? I to reżyser nie znający granic dla swojego panowania interpretacyjnego. Nikt nie przypuszczał, że wojnę niemiecko - radziecką, wojnę o podobnej doniosłości można zacząć bez poprzedniego obstrzału słownego, bez przygotowania własnego narodu, tymczasem kule i bomby padły wcześniej od słów jakiejkolwiek propagandy i jakiegokolwiek uzasadnienia. Wystarczy zatem twierdzić. Wyka przywołuje tutaj starożytną wyprawę Epaminondasa z Teb na decydującą o krótkiej hegemonii tego miasta bitwę pod Lekturami. Mnożyły się znaki przeciwne owej wyprawie, ale Epaminondasa potrafi sam wyreżyserować pomysły urabiające umysły żołnierzy pewnością zwycięstwa. Wspomina dzieje tej bitwy i mówi, że prymitywna technika propagandy Epaminondasa nie była mniej prymitywna niż podpalenie Reichstagu przez hitlerowców i proces mający zrzucić winę na komunistów. Następnie przywołuje armię Aleksandra Wielkiego i jego reżyserowanie przychylności przepowiedni nad Tygrysem. Kolejnym przykładem jest Emilius Paulus walczący z Macedończykami. Czas przychodzi na Napoleona, jednak tutaj reżyserami była też druga strona (np. przykład płaczącej Matki Boskiej z obrazu, chrześcijanie w Egipcie pragnący zrzucić z siebie ograniczenia narzucone przez mahometan i in.) Technika, swoista technika reżyserowania rzeczywistości i urabiania sądów jest więc stara jak świat. Niewielka w istocie różnica, ze Epaminondasa, Aleksander czy Napoleon, będąc wielkimi wodzami, byli jednocześnie własnymi ministrami propagandy i odpowiednie gabinety pracy nosili w swoich mózgach. Różnica związana jest nie z funkcją, ale ze stopniem zróżnicowania o skomplikowania społeczeństw w jakich żyli. Różnica nie funkcji i celów, ale sceny i statywów. Propaganda reżyseruje rzeczywistość. Rzeczywistość to: fakty, znaczenia faktów i postawy uczuciowe wobec faktów.„(…) władza nad faktami jest tylko władzą światła przesuwającego się po przedmiotach zatopionych w ciemności, światła, które się zatrzymuje i wydobywa lub przebiega i pomija.” Propaganda reżyseruje przede wszystkim znaczenia faktów i postawy uczuciowe oraz sądy o faktach, intencje i sensy poddawane katom są jej rajem. Niczego w znaczeniach i sądach nie pozostawia propaganda na swobodzie. Reżyseria znaczeń i postaw uczuciowych stanowi w aparaturze propagandy mechanizm najbardziej absolutny, nie znosi żadnych odchyleń.
Propaganda może stwarzać fakty. Osobnik, społeczeństwo, naród, któremu stale i konsekwentnie usuwa się z pamięci pewne zjawiska, a narzuca drugie, dochodzi w końcu, prawem znużenia psychicznego, do przekonania, iż fakty usuwane nie egzystują i nigdy nie egzystowały. Na odwrót, prawem nawyku i oswojenia, fakty wymuszone i podkreślane poczynają działać jak rzeczywiste. Doprowadza to do jakiejś wyobraźni fantastyczno - dedukcyjnej. Bynajmniej nie jest ona zastrzeżona dla hitlerowców i tylko przez nich wymyślona. W człowieku jest całkowicie zdolny odżyć wtórny światopogląd magiczny. Zachodzi w umyśle pierwotnym związek przyczynowy absolutny. Dlatego światopogląd magiczny jest w swoistym sensie bardziej konsekwentny od światopoglądu krytycznego, albowiem pozwala nawiązywać wszelkie najbardziej fantastyczne konsekwencje i łączności, byle one odpowiadały afektom i pragnieniom. Ta magia jest wtórna, lecz tak samo ponura. Nie dziwmy się przeto, ze towarzyszą jej objawy usankcjonowanego ludożerstwa narodów, albowiem nie sposób pomyśleć, ażeby człowiek zaszedłszy swoją jedyną władzą w pierwotność i innych władz posiadanych tam nie pociągał. W tym wypadku technika polega na całkowitym przemilczeniu, nietrudnym do doraźnego wykonania, skoro się posiada totalną władzę.
Tak wiec wytworzony przez propagandę w duszach jej wyznawców wtórny światopogląd magiczny polega na swoistej reżyserii całkowitej. Zamazanie tam, gdzie na czysty fakt zbitka się nakłada, zamazane w tym celu, żeby w każdej chwili móc dokonać zmiany interpretacyjnej, w każdym momencie móc przesunąć akcenty. Wobec faktów i ich związków rzeczywistych reżyseria ta zachowuje się właśnie w sposób wyodrębniający, a nie całościowy. Reżyseria ta wykrawa, wyodrębnia, a nie łączy. Magiczne bywają także znaki i działania, za których pomocą reżyseria propagandowa w sposób fizyczny i emocjonalny urabia masy. Podział współczesnych dzienników:
Dziennik o wyraźniej i nie tajonej linii politycznej. Określone stanowisko polityczne jest tutaj wypowiadane wprost, bezpośrednio.
Dziennik informacyjny. Jest produktem rozwiniętego i zwyrodniałego kapitalizmu. powstaje, kiedy toczy się walka interesów i materialnej korzyści. Urabiają one opinię przy pomocy prostych sztuczek.
„Zdolność pojmowania wielkich mas jest bardzo ograniczona, rozum niewielki, ale za to zdolność zapominania duża.”
Hitler był tak naiwny czy też tak zaborczy, że mniema on, a przynamniej twierdzi wyraźnie, iż reżyseria stwarza fakty obiektywne. Może miał na myśli to, że w faszystowskim ustroju dyktatorialnym dadzą się stworzyć pewne rzekome fakty, zaś propaganda odpowiednio zastosowana nada takim faktom wszelkie pozory prawdy. Monologowa samotność to stan upragniony propagandy, jej raj polityczny. Opinia publiczna jest z istoty swej monologowa. Propaganda przekreśla opinię publiczną.
O PORZĄDKACH HISTORYCZNYCH
Rozważania aprioryczne
…dzieje pozornie są zamęt
Gdy w gruncie są : siła i ładność szeroka !
Norwid „Żydowie polscy”
Logika historyczna nie jest logiką natychmiastową, jest raczej logiką nawracającą. Rzadko kiedy zmieniamy swój schemat urobiony według przeszłości.Czas historyczny, obiektywny i rzeczywisty czas historyczny zdaje się składać z dwóch nałożonych na siebie porządków. Porządek niknących, ustępujących schematów i formuł ora porządek narastającej nieustannie niespodzianki, żywiołu zdarzeń. Historia obiektywna, porządek istotny dziejów, przypomina dwie różne rzeki, płyniemy zanurzeni w obu, zahaczając o różne brzegi.Zewnętrznym obliczem działań historycznych jest polityka. Lecz politykę determinuje i wyznacza historia. Polityka zaś wobec historii jest czymś podobnym, co pismo wobec myśli. Polityka postępuje zawsze pół kroku za historią. Historia wyznacza politykę, lecz polityka wyrażając historię - sięga w nią i wpływa na przebieg wydarzeń. Dzieje się to w zmiennej proporcji. Historia jako pojęcie idealne jest sumą wszystkich polityk. Polityka jako pojęcie idealne jest jednopodmiotową częścią historii. Historia jest na pewno wielopodmiotowa. To twórczość, kierownictwo i działanie. Człowiek nie tylko działa i tworzy, człowiek zakłada cele, przewiduje i pragnie określić skutki swoich postępków, pragnie kierować swoją twórczością. Takie zaś kierownictwo wyodrębnione to już próg, poprzez który wkraczamy w państwo polityki. Lecz kierować a pragnąc, żeby moje kierownictwo i tylko moje kierownictwo bezwzględnie zawładnęło, są to dwie kwestie różne. Dopiero wówczas mamy do czynienia z polityką naprawdę, kiedy z kierownictwa narodzi się chęć władania. Najwyższym zaś szczeblem staje się rządzenie, czyli pełnia władania i kierownictwa. „Wszelkie pojęcie przyszłości jest przeto pojęciem władzy zdolnej ją wytworzyć”Reżyserujemy celowo sienie i władamy sobą, ażeby zawładnąć kimś drugim.Kierownictwo o władanie jako polityka, nadrzędny proces sumujących się polityk jako historia.Historia jest sumą polityk ale nie tylko. Jej treści nie spadają z nieba, są one wynikiem poprzednich działań ludzkich. Ten żywioł zdarzeń, który w momentach przełomowych biegnie nagle jak fala powodzi, już dawno wzbierał i on to powoduje, że historia jest czymś nieskończenie więcej aniżeli suma wszystkich polityk. Nie podlegają ona określaniu, jak nie podlegają mu pojęcia - byt, świat, człowiek. Historia zaś rozpatrywana jako treść jest ogólnym zadaniem ludzkości, które poprzez to samo rozwiązuje się głównie przy pomocy polityki. Historia ma więc dwojakie oblicze : jako najpełniejsza forma i najpełniejsza treść. Polityka jest przede wszystkim kwestią siły, przez która Wyka rozumie zdolność wyboru środków działania, konsekwencję w postępowaniu, giętkość i sprawność realizacji. Lecz politykę otacza o przesłania historia. Historia wydana jest całkowicie człowiekowi i jego działaniom, jest immanentna, nikogo oprócz człowieka nie reprezentuje. Wygrywa zawsze silniejszy, odważniejszy, bardziej przemyślny.Cnoty historyczne nie są równoznaczne z wartościami etycznymi. Cnotą historyczna jest bezwzględność, podstęp, chytrość, wyzyskanie przewagi nad słabszym. Istnieją wprawdzie cnoty historyczne, które pokrywają się z wartościami moralnymi jak poświęcenie, bohaterstwo, ofiarność, asceza personalna, ale zasadniczo mamy tutaj dwie całkiem odrębne dziedziny ocen i historycznej skuteczności. Jest więc sentymentalnym złudzeniem marzyć w historii o sprawiedliwości czysto moralnej.Istniej człowiek moralny i człowiek historyczny. Tym drugim rządzi jedynie to, co skuteczne i to, co celowe. W historii nie ma postępu jako sumowania się rozwiązań, które mogą być stosowane odtąd w sposób automatyczny. W historii występuje tylko nieustanne poszerzanie zadań stojących przed ludzkością. To poszerzanie zadań historycznych ludzkości, które przywołują dla owego rozwiązania coraz trudniejsze techniki cywilizacyjne oraz społecznie, czyni wrażenie postępu. Panuje determinacja przyczynowa, nie współzależności. Każda sytuacja jest równocześnie skutkiem i przyczyną. Miedzy sytuacją, między stosunkami zewnętrznymi a człowiekiem odbywa się gra. Tak więc człowiek w obliczu sytuacji ustawicznie wybiera, a wybierając - nieraz trafia słusznie. Jak nic nie gwarantuje, by zawsze wybrał słusznie, tak nic też nie dowodzi, by popełniał tylko nonsensy. Słuszność i celność rodzi się tylko z jej personalnego wysiłku i ryzyka. Rzeczywistość nie gwarantuje jej koniecznego sukcesu.
Przebieg wydarzeń odbytych, a nie przebieg wydarzeń możliwych stanowi przedmiot opisu i przebiegu historii.Andrè Maurois w szkicu pt. Gdyby Ludwik XVI : „ Niema jednej uprzywilejowanej przeszłości … Istnieje nieskończoność przeszłości, z których wszystkie mają różną wartość… W każdym momencie Czasu, jakkolwiek byłby on krótki, linia zdarzeń rozszczepia się jak pień, z którego wybiegają bliźniacze gałęzie … Jedna z tych gałęzi przedstawia bieg wypadków taki, jakim go ludzie poznali; inna to, czym byłaby się stała historia, gdyby jeden jedyny czyn był inny…Te nieskończone odgałęzienia stanowią Możliwości Nieurzeczywistnione (…)”Każda sytuacja historyczna jest grą w nieprzewidziane skutki. Rzeczywistość gwarantuje tylko ryzyko, a nigdy sukces.Historia dzieli się na kilka porządków :Porządek formalny. Składa się na niego zasób form historycznych, tworzą one skorupę i formę dla treści i zjawisk historycznych innego rzędu ( np. ustroje, stronnictwa).Porządek treściowy historii. Składają się na niego obiektywne treści dziejów. Jest główny i podstawowy, lecz nigdy nie oglądamy go w stanie czystym ( np. ekspansja narodów, przyrost sił gospodarczych).Porządek istotny historii. Powstaje ze skrzyżowania dwóch poprzednich, z ich równoległego lub rozbieżnego biegu, z nagłej kulminacji czy gwałtownej sprzeczności między formą dziejów a ich treścią obiektywną. Jest po prostu przezywaną przez nas, dotkliwą historią. Przełomy i wstrząsy bledną jak stare fotografie. Historia świata zdolna jest się cofnąć i cofała się już niejednokrotnie, przekreśla ona zdobycze, waha się, nieskutecznie powtarza.
DWIE JESIENIE
Jak czołg przetoczył się Wrzesień ziemi ojczystej przez piersi, a moja dłoń jest bezbronna i bezbronna jest ziemia ojczysta.
Broniewski
Czas okupacyjny Wyka dzieli przede wszystkim na trzy okresy, na które przypadają dwie jesienie, są one pełnią okupacji. Jesienie te są znacznie rozleglejsze niż astronomiczne.Jesień pierwsza roku 1939 poprzez którą społeczeństwo polskie wchodziło w okresie doświadczenia okupacyjnego. Rozciąga się ona od chwili najazdu niemieckiego na Polskę do upadku Francji. Oprócz jesieni obejmuje ona zimę i wiosnę następnego roku.
Jesień druga roku 1944, w jakiej społeczeństwo to, przemienione i przetworzone głębiej, niż jest tego po dziś dzień świadome, z doświadczenia tal okupacji wychodziło w życie normalne narodu. Pomiędzy nimi okres, w którym to społeczeństwo wytworzyło sobie jakieś sposoby bytowania w narzuconych mu warunkach, sposoby obrony gospodarczej i samotniczej. Rozpoczyna się w 1944, kiedy armia radziecka wkroczyła na ziemie polskie, sięgać zaś powinna do wczesnej zim 1945 roku, kiedy wszystkie ziemie polskie zostały wyzwolone. „Pamięć sumuje i upodabnia nawet koszmar.”
Szok, to jedyny termin mogący opisać wydarzenia września 1939 roku. Był to najbardziej gwałtowny, nie przygotowany, zaskakujący wstrząs polityczny, społeczny i moralny. Wstrząs rozciągnięty na wszystkie dziedziny życia zbiorowego, rozłożony nierównomiernie na wszystkie klasy społeczne.
Wyka pisze, że dziś, po 7 latach trudno mu odtworzyć przeraźliwą dotkliwość tego doświadczenia, zblakło ono przez to, że podobnie runęły, ale społeczeństwo polskiemu przypadło pierwszeństwo w tym doświadczeniu. Ale próbuje nadać kształt słowa i wzruszenia, jakie posiadło wówczas, przed siedmiu laty. Myśli, ze podobnie musiały wyglądać najazdy Krzyżaków. „ Płowowłosy Słowianin zbrojony w maczugę, w procę i ledwie okuty oszczep ścierał się z rycerzem w hartowanej zbroi. Karabin szedł na czołg, maczuga na miecz obosieczny. Ta krzyżacka różnica zwyciężyła we wrześniu jak przed wiekami.”Ziemia nasza była jedną wielką mapą rozwijaną pędem bombowców. Osłaniała się prowincja polska i wieś, nędzne i zesmutniałe w ubóstwie, w zapadłej, małorolnej biedzie, rzadko ozdobione pamiątką wspanialszych czasów, kraj, którego świetność historyczna mieści się w dalekiej przeszłości, a teraźniejszość ukształtowały niewola, wiekowe błędy rozwoju sp0łecznego, leniwa obojętność ludzi zamieszkujących ziemię.
Nie minął miesiąc, kiedy do łańcucha nazw historycznych powtarzanych z czcią przybyły nowe klejnoty. Tym cenniejsze, im bardziej świadomość zbiorowa potrzebowała pokrzepienia, im silniej tęskniła z legendą i potwierdzeniem, że bohaterstwo żołnierza, że cierpienia porwanej wędrówką ludności nie były daremne. W proporcji sił wrzesień polski znaczy tyle, co sześć tygodni francuskiego oporu. W ciemności nastającej u kresu pierwszej wojennej jesieni było w tym porównaniu jakieś światełko, zrazu zupełnie bezsilne. Na początku pierwszej jesieni społeczeństwo nie pojmowało do końca o co chodzi, ujrzało tylko dysproporcję sił. Nasza wyobraźnia operuje zastanymi schematami dużo częściej niż o tym wiemy, a momenty całkowitego zagubienia historycznego polegają zazwyczaj na tym, że przedawniony schemat wyobrażeń okazuje swoją nieskuteczność, a wyobraźnia mimo to czepia się go w sposób rozpaczliwy. Dziwny splot trwogi ze schematem. Nikt nie wiedział, ze jeśli chodzi o sztukę militarną, to I WŚ była wyjątkiem, nie regułą. Stało się to z przewagi obrony nad atakiem, był to okres wielkiego upadku sztuki wojennej. IIWŚ przyniosła nowości, np. motor. Polacy modlili się każdej godziny o deszcz, sądzili, ze utrudni to poruszanie się Niemców. Okazało się, że ponad współczesną techniką wojenną górują klasyczne i pradawne prawidła wojny, proporcja ogólnego stosunku sił, stosunku przestrzeni, materiały ludzkiego i jego liczebności. Okazało się, ze promień siły, jeżeli mu się przeciwstawi odpowiednia głębia teatru wojennego, pozwalającego w nim rozpuścić skutki szoku powstałego po przełamującym uderzeniu, jeżeli natrafi on na dowództwo zdolne, to zakreślony promień powróci do wyjściowego gniazda i zbije cierń w serce napastnika. Czynnik oporu ideologicznego oraz bezwzględnej wiary w słuszność bronionej sprawy, kiedy przydanym mu zostało odpowiednio silne ramię techniki wojennej, osiągnął w armii radzieckiej współudział w zwycięstwie nie spotykany od czasu tryumfu wojsk walczącej rewolucji francuskiej. Nie wiedzieliśmy, że swoją metodę wypreparowywania przeciwnika z jego naturalnych koneksji politycznych zawdzięcza Hitler sytuacji monachijskiej.Złudzenie niepodległości odzyskanej wyłącznie dzięki samym sobie. Złudzenie przerodziło się w mit troskliwie pielęgnowany przez obóz sanacyjny. Po roku 1933 mit ten wybujał ponad miarę, głosi się mocarstwowość Polski, jest to zasłona dymna przed własnym społeczeństwem awanturniczą polityką zagraniczną u boku Niemiec i Włoch. Frazes wydał owoce w sferze sądów o militarnej sile kraju. W kraju wydającym tak dzielnych żołnierzy nikt nie przypuszczał, że bitność osobista nie wyrówna nawet w skromnym stopniu różnicy uzbrojenia i przygotowania technicznego. Wreszcie filtrowane w społeczeństwo teorie wojenne przepowiadające bezapelacyjną wyższość konia nad motorem, owsa nad benzyną, usypiały krytycyzm wywodem rzekomo fachowym. Prymitywnymi środkami bojowymi rozegrana kampania 1920 roku umacniała te teorie. Reszta to tajemnica wojskowa, ale w ciągu kilku dni ujawniło się, ze kryje się pod nią bluff, ze nasza armia nie jest przygotowana na starcie z nowoczesną armią niemiecką. Tak więc postawa zaufania do obozu rządzącego okazała się opartą na ślepocie, kłamstwie i lekkomyślności. Sanacja opierała swoje rządy na biurokracji i znacznej części inteligencji. Inteligenckość tzw. obozu legionowego posiadała jeszcze mocniej i w bardziej specjalny sposób podkreślony charakter. Była w niej domieszka jakiegoś mesjanizmu na przekór własnemu społeczeństwu. Najbardziej odpowiedzialne sfery inteligencji i biurokracji zareagowały zawiaskiem, który wypada nazwać zerwaniem z miejscem odpowiedzialności. Masowa ucieczka biurokracji sanacyjnej, cywilnej i wojskowej, była w tym miesiącu zjawiskiem, które całą tę biurokrację skompromitowało w oczach społeczeństwa. To bowiem w dwudziestu milionach uciec nie mogło i nie miało gdzie. Ci zaś byli przekonani, że unoszcząc głowy za granicę, zabierają ze sobą instrument najcenniejszy, bo instrument przyszłej władzy nad krajem, który dla dobra tego kraju należy ocalić za wszelką cenę. Jednak zrywali w ten sposób z miejscem swej odpowiedzialności. Ludzie obozu rządzącego masowo uciekali za granicę, ponieważ ujrzawszy wstrząs wrześniowy, pragnęli siebie usunąć poza zasięg jego oddziaływania, pragnęli umknąć od wyrzutów i świadków, a pozostać przy automatycznie przedłużonych funkcjach. Inaczej inteligencja, która pozostała w kraju. Ta z miejscem swojej odpowiedzialności zerwać nie mogła. Wysłuchiwała oskarżeń i oburzeń milcząc, bo te były słuszne. Pierwsza jesień stanowiła okres największej dezorientacji i zagubienia ideowego. Inaczej odpowiadał na ten szok robotnik i chłop, klęska była jego zwycięstwem politycznym, nie uczestniczył on w biurokratycznej konstrukcji państwa, nie ponosił odpowiedzialności za profaszystowski kierunek polityki zagranicznej. W pierwszą jesień wtargnęły schematy, z końcem jej w 1940roku, schematy te proces ozdrowieńczy prawie całkowicie powstrzymały. W październiku ustaliła się linia demarkacyjna GG. Naiwni sądzili, ze armia radziecka wkracza do Polski by wystąpić przeciwko Niemcom. Wyłonił się schemat porozumienia mocarstw zaborczych, ich zgoda na ciele Polski. Druga wojna światowa miała swój początek marzony przez wieszczów i mistycznych historiografów narodu.Schematy runęły jako fakty, a przecież jakoś trwały jako wyobrażenia zbiorowe. Schemat rozbiorowy i schemat emigracyjny fałszywie określały rzeczywistość. Mało kto umiał w Polsce ocenić sytuację według jej nowych i nieschematycznych elementów.Schemat emigracyjny żył, twarzą obrócony ku Zachodowi.We wrześniu 1939 roku wstręt żołnierza polskiego skierowany był ku wnętrzu własnych, czysto polskich spraw. Dlatego schemat emigracyjny został przekazany drugiej jesieni wojennej w swym pełnym rozwoju. Zaważył na jej wyglądzie w tragiczny sposób. Ponadto zyskiwał on z końcem jesieni nieoczekiwane uzasadnienie. Były już pierwsze wysiedlenia z Wielkopolski, masowy mord w Wawrze, akcja krakowska z profesorami UJ. Dopiero maj roku 1940 przynosi pierwsze masowe łapanki w Warszawie, dopiero czerwiec pierwsze fundamenty Oświęcimia. Wojna wchodziła w fazę decydującą. Krótkotrwały schemat rozbiorowy kończył żywot. Przejście od pierwszej jesieni w stan pełnej okupacji wymaga osobnego opisu, Wyka nazywa go życiem na niby. Nowe ciosy świadczyły o tym, że życie pod taką okupacją nie będzie podobne do żadnego z doświadczeń minionych. Wojna miała potrwać długo, umacniała schemat emigracyjny. Życie GG było życiem na niby. Życie prawdziwe schroniło się gdzie indziej, w podziemie polityczne, w tajną prasę, w coraz obficiej zakwitające funkcje konspiracyjnego szkolnictwa, wydawnictw, działalności kulturalnej. Życie oficjalne, praca oficjalna były na niby. Początek drugiej jesieni przypada na 1 VIII 1944 roku, w dzień wybuchu powstania warszawskiego. Dla stolicy skończył się ów znamionujący życie na okupacji podział na sferę serio i sferę na niby. Kiedy nareszcie wszystkie przez pięć lat prawie przysposabiane podziemne funkcje życia zborowego mogły się przedrzeć w życie przeżywane realnie, codziennie. Wspólna martyrologia tylko przytłumiła klasowe i polityczne linie podziału. Przytłumiła na samej ich zbiorowej powierzchni, nie tłumiąc bynajmniej w sporach politycznych życia konspiracyjnego. Te linie, dojrzałe przez pięć lat, jaskrawo wyskoczyły na ową powierzchnię podczas drugiej jesieni wojennej. Było to niespodzianką dla wielu mniemających, ze ofiary okupacji padają za tę samą sprawę. Padały za sprawy różne. „ja cierpię, ja się poświęcam, na mnie czyha obóz, ale moje decyzje i postępki naprawdę ustala i wybiera kto inny. W tym wyborze uczestniczę tylko plecami podstawionymi pod bat, ponieważ głowy odpowiednio otwarte znajdują się gdzie indziej i one wiedzą lepiej” Tak przedstawiało się złudzenie. Tymczasem druga jesień miała ujawnić, że główne i wiążące decyzje polityczne muszą zapaść w kraju, wśród ludzi przyzwyczajonych przez pięć lat domyślenia tylko plecami, a nie głową, i że od gatunku tych decyzji będzie zależeć przyszłość uwalnianego kraju.
Wyrastało całe młode pokolenie nie znające czasów przedwojennych. To pokolenie inteligenckie, które skrwawiło się w powstaniu warszawskim, które skrzywiło swoją psychikę w przeciągniętej na lata niepodległości konspiracji. A drugiej jesieni wojennej wszystkie te fakty wystrzeliły jako całości już gotowe, przez ogół w swoim wymiarze i skutkach nie dostrzeżone. Bo społeczeństwo polskie trwało w pojęciach o sobie z jesieni 1939 roku, a fakty były z roku 1944.Każdy wielki fakt historyczny posiada tę różnolitość zależną od pozycji, z jakiej jest przezywany. Warszawa była chyba najbardziej niezwykłym miastem Europy w latach II WŚ. Życie na niby przymuszało do ustawicznej czujności na każde słowo. W tym natomiast mieście kurczyło się w tej proporcji, ze każdy z nas prowincjuszy, przyjeżdżał do Warszawy niczym do jakiejś centrali z tlenem. Miasto nigdy nie przyjęło do wiadomości klęski i okupacji. Dlatego stolice GG umieszczono w mieście, które można było przemalować na niemiecko, Niemcy Warszawy nienawidzili.
Ludzie nie mieli absolutnie nic ( kobieta opowiadająca jak skomplikowaną sprawą jest szklanka herbaty). Śmierć w procesie masowych wysiedleń, a szczególnie tępienia Żydów poznawaliśmy powoli. Odpadało wszystko, aż człowiek stawał się nagi, najbardziej samotny, bo nawet wyzwolony od wszystkich tworów, które wyróżniają go od zwierzęcia, stawał nagi nad brzegiem mogiły, nad którym dokonywała się kaźń. Taka śmierć otoczenia odbyła się tutaj nagle. Ale ludzie wychodzili z tego kręgu śmierci spokojni, nie przerażeni swoją ofiarą. W ich psychice dokonało się dziwne przemieszanie. Przemieszanie tej treści, że łyżeczki do herbaty są niezbędne, ponieważ bywa, że bez herbaty nie można się obejść, ale łyżeczki nie są czymś, do czego warto i należy przywiązywać uwagę. Przyjechał pociąg, który się spóźniał, nie od razu zauważyli, że w wagonach nie są grudy węgla, ale poruszające się głowy ludzkie. Okrutność obrazu. Granatowi policjanci obchodzili wagony i wyciągali starców, jeśli ktoś uciekał, został zastrzelony. Ta noc wydała się Wyce podobna do nocy wrześniowych sprzed pięciu lat, jesienie zaczęły się nakrywać poprzez wszystkie dzielące je lata. Kto z mieszkańców Warszawy nie poznał pierwszej jesieni, nie zaznał też drugiej. Wszystko demontowano, pozostawały wierzby i zgnębieni ludzie. Rozmiar ponownego doświadczenia był drugiej jesieni jeszcze bardziej okrutny, przez kontrast. O krok stała wolność. Wyka zadaje pytanie : czyżby gorzkim przywilejem historii na tych ziemiach było to, że za głupotę rządów, za ciasnotę egoizmu kasowego, za wygodę schematów myślowych zwykły człowiek w tym kraju musi płacić potrójną cenę cierpienia, marnotrawnego bohaterstwa? Ale przeciętny człowiek zaciskał twardo zęby, chociaż bolało - zdzierał skorupy. Na mit powstania wg Wyki najbardziej złożyło się powstanie styczniowe plus rok 1918, a to dlatego, że nadzieje na rychłe, a pozbawione większych ofiar przepędzenie Niemców opierały się na pamięci o listopadzie 1918 roku w Królestwie Kongresowym; długoletnia zaś sytuacja społeczeństwa za okupacji najbardziej przypominała lata 1861/62, również w Królestwie Kongresowym. Doświadczenia powstań były różne, jednak w latach okupacji układało się w prosty schemat : Kiedy Niemcy zaczną wiać, pokażemy im…Ludność Warszawy, chociaż tak niezłomna i twarda, przynosiła ze sobą nabyte w powstaniu urazy. Zakazały one otoczenie zależne od gruntu na jakim wybrany uraz chętniej zapuszczał korzenie. Warszawiacy przed ostatnim okresem powstania przyzwyczajeni byli do atmosfery solidarnego entuzjazmu, wzajemnej pomocy i przychylności, nieobecnej na dzień w psychice polskiej. Na wygnaniu pamięć o niej wydobywano jak klejnot. Urządzenie swego życia oraz życia otoczenia miało zawsze w latach okupacji charakter tymczasowy. Drugiej jesieni, po diasporze stolicy, charakter tymczasowy nabrał wymiarów całkowicie absurdalnych.
Pierwszej jesieni wojna dla społeczeństwa polskiego zaczęła się od szoku, a więc zjawiska pscyholosocjalnego o charakterze paranormalnym. Kończyła się na urazie, na zjawisku przynależnym do podobnej kategorii. Pierwszy z tych urazów był specjalnie silny u ludności cywilnej. Był to uraz skierowany przeciwko dowództwu militarnemu i kierownictwu politycznemu powstania. Dotyczył tego, że powstanie dokonane bez porozumienia z nadciągającą armią radziecką wystawiło ludność na nie widziane dotąd cierpienia, a miasto na nie nadające się jeszcze nawet ocenić straty. Szok pierwszej jesieni stał się pożywką emigracyjnego schematu. Urazowi drugiej jesieni towarzyszył uraz wzmacniający. Był z nim niezgodny, a jednak go wzmacniał. Polegał na tym przeświadczeniu, że powstanie upadło, ponieważ dowództwo radzieckie celowo i rozmyślnie nie przyszło mu z pomocą. Uraz pierwszy był raczej sprawa wewnętrzną ludności Warszawy. Reszta społeczeństwa mniej go przyjmowała w siebie. Natomiast uraz drugi szerzył się na podobieństwo schematu rozbiorowego z pierwszej jesieni i nie mniejsze niż on wyrządzał szkody., Nie mniej blokował i zaciemniał oczekujące to społeczeństwo decyzje.Politykę wobec ludności polskiej, zainaugurowaną wiosną 1940 roku łapankami i Oświęcimiem, okupant wyraźnie próbował zmienić.
Katyń pomyślany jako argument rozstrzygające, gestapo na jakiś czas wstrzymało represje sabotażu, jednak kiedy nie przedarło się to do Polaków, Niemcy zrezygnowali z tej orkiestry i rozpoczęli najgorszy okres ludobójstwa, publicznych egzekucji, list ze skazańcami zagrożonymi śmiercią, okres ostatecznej likwidacji Żydów. Kokieteria w imię wspólnoty europejskiej już więc raz była zastosowana bezskutecznie. Drugiej jesieni Niemcy nałożyli tę maskę na twarz w okolicznościach bardziej im sprzyjających. Połączyli ją mianowicie z urazem powstania. Niemcy doskonale orientowali się w wpływie prasy nielegalnej na opinię, Wobec tego zaczęli ę prasę sami inscenizować. Emigracja wewnętrzna była przed wszystkim przedłużeniem życia na niby.
Po klęsce powstania , w atmosferze antyradzieckiego urazy, i prorocy ówcześni i Niemcy uznali, ze chyba tym razem chór się odezwie. Nie dał się on usłyszeć, ale w listopadzie-grudniu 1944 roku sytuacja była inna niż w kwietniu-maju 1943 roku i poszczególne głosy i tym razem jako całość niedoszłego chóry zabrzmiały dużo głośniej. A tylko z zespołu, z sumy głosów podobnych mogła była się wyłonić kolaboracja o znaczeniu politycznym.
Roczniki młodzieży inteligenckiej i pseudointeligenckiej nie pamiętającej lat przedwojennych, zarobki i wydatki okupacyjne uważały za swój normalny start życiowy, który w dalszym biegu nie powinien ulec zmianom. Dopiero druga jesień rzucała wyjaśniające ostateczne światło na powody klęski wrześniowej. Rzucała wszakże jedynie wśród tych, którzy rozpoczęli myśleć samodzielnie lub weszli w krąg organizacyjnego oddziaływania lewicy polskiej. Ukazywała mianowicie druga jesień społeczne, z obroną własnego stanowiska klasowego związane powody kurczowego trzymania się władzy przez następców Piłsudskiego. Powody równocześnie ich niewiary z nieuchronność starcia z hitleryzmem. Drugiej jesieni znów nadciągała próba, przede wszystkim była to próba charakteru ideologicznego. Polityka na skutek wielu okoliczności wyglądała w latach okupacyjnych na alchemię i magię.
Centrum decyzji politycznych całkowicie przesunęło się w obręb kraju. I że kraj będzie odpowiadał za siebie, za swoją przeszłość i jej cenę, a nie odlegli posiadacze nie istniejących formułek polityczno - magicznych. Pryzmat zaś klasowy dlatego na tym ogniwie domaga się włączenia, ponieważ pochopność do tej aprobaty wstępnej zależała w ogromnej mierze od własnego interesu społecznego. Postawy chłopa i robotnika nie były to, jak jesienią 1939 roku, pozycje zagubienia i niepewności, ale ostrzej : ataku, niechęci, a przynajmniej absencji społecznej i politycznej. Zupełnie specjalną rolę, i też nieoczekiwaną w swoich pozytywnych skutkach odegrały wywózki na roboty do Niemiec. Miesiące powojenne pokazały, że wracające stamtąd gromady ludzkie są pozbawione typowych skażeń okupacyjnych, o wiele zdrowsze w normach współżycia zbiorowego. W kraju zaś robotnik, postawiony w obliczy podwójnej przemocy okupacyjno - militarnej, przy zaostrzonych formach eksploatacji kapitalistycznej, jasno widział, ze zmieniają się panowie u dźwigni, natomiast on pozostaje stale. Położenie chłopa polskiego na terenach przyłączonych do Rzeszy uczyło go, do jakiego niewolnictwa feudalnego prowadzi faszyzm wobec podbitego ludu.Inteligent prawie powszechnie wyrzucony ze stanowisk przedwojennych, mieszkał z innymi warstwami. Wchodził w ich codzienne życie i na własnej skórze uczył się, jak bardzo krucha jest jego pozycja społeczna.Polska stawała się już wówczas Polską Ludową.Nastały lutowe roztopy, kiedy przez miasteczko poczęły przeciągać ku Odrze pułki drugiej armii polskiej. Córka Wyki nie mogła uwierzyć, ze to Polacy, pytała dlaczego mówią po polsku mając na sobie mundury. Ich miła ojczyzna była raniona w samo serce - w Warszawę.
GOSPODARKA WYŁĄCZONA
Skutki psychologiczne zawsze trwają dłużej niż baza, które je obiektywnie spowodowała.
PRZESŁANKI NIEMIECKIEJ POLITYKI GOSPODARCZEJ Przesłanki : przebieg granicy między Rzeszą a GG, system kartkowy GG jako fikcja społeczna. Granica miała być tak przeprowadzona, ze by cały przemysł, węgiel i hutnictwo odpadły od Gubernatorstwa, a reszta pozostała w kraju o charakterze rolniczym, a zatem cofniętym ewolucyjnie. GG miało na czas wojny miało stanowić kolonie rolniczą, dopóki zamierzone zwycięstwo nad Rosją nie pozwoliłoby Niemcom problemu rozwiązać w sposób ostateczny.System kartkowy jako fikcja społeczna : zabroniono wszelkiego handlu produktami rolnymi, ludności polskiej nie dano nic, prócz niewystarczającej ilości chleba. Ten fakt fikcji gospodarczej musi być kładziony jako fundament przemian gospodarczych GG. Wszystkie, nawet najbardziej rozgałęzione procesy psychospołeczne do niego się sprowadzają. Ludność GG miała wybór, albo jeść co dają i umrzeć z głodu albo dać sobie jakoś radę wbrew przepisom. Niemcy przyjęli taką postawę z małpiej złośliwości, chęci dokuczenia Polakom za wszelka cenę, pokazanie im, ze w każdym względzie są podludźmi. Wszystko było zabronione, więc można było w potrzebie spuścić z wymaga, dołożyć i żądać wdzięczności. Powstał dziwoląg gospodarczy o nasyceniu, jakiego w Europie chyba nie było. Niemcy spostrzegli, że cała ich zapora jest zaledwie sitem. Kiedy spróbowali środków drakońskich było już za późno. Społeczeństwo oswoiło się z fikcją i nie przerażały ich odsłonięte zęby bestii. To była luka od dołu fikcji.Nie mniejsza okazała się luka u góry fikcji, u samego szczytu. Polacy przeczuli, ze trzeba dać łapówkę i że łapówka będzie przyjęta. Niemcy okazali się wspaniałymi łapownikami, brali wszyscy. Łapownictwo stało się rychło pancerzem, który nasze życie gospodarcze uchronił od zgniecenia przez fikcję. Łapownictwu zaczęły wkrótce sprzyjać inne objawy, ukazywały się nowe nożyce cen, jedno ostrze stanowiły ceny i płace oficjalne, drugie ostrze - ceny i potrzeby realne. Niemcy lukę w fikcji poczęli łatać w najprostszy sposób: inflacją, drukiem papieru monetarnego. Przyczyną fikcji jest to, że wszystko, co działo się ze strony niemieckiej w GG stanowiło prowizorium na czas wojny. Mieszkaniec GG dostrzegając, że okupant w niczym się o niego nie troszczy, uważał się ze swej strony - i słusznie ! - za zwolnionego od uczestnictwa moralnego w narzuconym mu planie zbiorowym. Tutaj wolno i należy robić co się chce, niemoralność pracy była nawet obowiązkiem patriotycznym. Była to gospodarka wyłączona moralnie, wyłączona ze wspólnoty społeczno - państwowej.
ROBOTNIk
Robotnika związano z zakładem, wprowadzając zakaz zmiany pracy i system książeczek pracy. Stworzono wszelkie podstawy prawnej niewoli robotnika. Obowiązek pracy połączony z trudnością wykonywania zawodów inteligenckich, a pośród młodzieży z niemożnością normalnego kontynuowania studiów, spowodował przesunięcia w składzie warstwy robotniczej. Młodzież musiała zaliczyć klasę robotniczą. Całe postępowanie okupanta wobec narodu wyraża się w deklasacji. Powstała odbitka mitu o Ameryce i amerykańskich zarobkach. Na początku wyjazdy do Rzeszy były dobrowolne, kiedy robotnicy przekonali się co to znaczy, że zarobki, pomoc rodakom i powrót są fikcją. Wytworzyła się sytuacja psychologiczna brzmiąca : najgorsza praca w GG jest lepsza od wyjazdu do Rzeszy. Jednak by pozostać, trzeba było zerwać z wszelką moralnością pracy. Za okupacji robotnik kradł i musiał kraść. Ale co miał robić robotnik przy np. kamieniołomach? Tacy robotnicy przez cztery dni wydobywali normę za sześć dni, przy czym urzędnicy odnotują pobyt w pracy sześciodniowy, ale nie za darmo. Zakłady pracy, gdzie kontrola niemiecka nie pozwalała na takie numery był katorgą.
Wszystkie zabiegi robotnika zamierzały więc do tego, by zyskać nieprawnie albo towar o dużej wartości handlowej, albo czas wolny mający tę samą wartość handlową. Robotnik na tym nie zbierał kapitału, co zarobił - zjadł i nie był w stanie wiele więcej zarobić nad to, co przejeść musiał. Robotnik nie był winien tej deprawacji. Robotnik pracujący dla znienawidzonego systemu pracował jak najmniej i jak najgorzej.Robotniczym herbem okupacji pozostanie żółw powolności.
URZĘDNIK I INTELIGENT
Urzędnik biurokracji przedwojennej i inteligent pracujący w biurze stanęli przed tą samą, co robotnik, perspektywą: zdechnąć na głodowej pensji albo nie porzucając biura dla swojego bezpieczeństwa osobistego - jakoś sobie poradzić. Radzili sobie więc handlem, jednak innego typu. Tutaj, z reguły źródłem towaru był Niemiec, któremu tego towaru nie wolno sprzedawać, ostatnim odbiorcą był Polak, któremu tym bardziej tego towaru nie wolno było nabyć. Wytworzył się dwustronny, niesamowity ruch. Wobec nielegalności oby tych krańców pośrednictwo handlowe zostało rozdeptane w olbrzymi łańcuch, z którego żyła nieproporcjonalnie wielka liczba osób. Same biura były tylko miejscem spotkań, z których co chwila wypadało się na miasto dla ubicia transakcji. Tylko nieliczne zawody wolne, zwłaszcza lekarze i aptekarza żyli normalnie ze swojej pracy, ponadto chroniły ich one przez wywózką i łapankami.Szczególne miejsce zajął handel kosztownościami i walutami. Wśród nowego kupiectwa stroną aktywną były także kobiety. Postawiona w takiej sytuacji kobieta szybko orientuje się, że jedną więcej walutą, jaką wnosi do interesu jest jej ciało. Do roku 1939 urząd państwowy był postrachem. W okresie okupacji nie było większej sielanki nad współżycie podatnika z urzędnikiem. Zasadzała się ona na tym, że zarówno podatnik jak urzędnik równie mocno byli zainteresowani we wspólnym hodowaniu fikcji. Psychologia gospodarcza inteligenta uległa za okupacji swoistemu zwyrodnieniu, które stało się rychło nałogiem samoistnym.
ŻYDZI I HANDEL POLSKI
Centralnym faktem psychogospodarczym lat okupacji pozostanie niewątpliwie zniknięcie z handlu i pośrednictwa milionowej masy żydowskiej. Cała radość polskiego „stanu trzeciego” sprowadza się właściwie do nadziei : nie ma Żydów, wejdziemy na ich miejsce niczego nie zmieniając, wszystko dziedzicząc z nałogów. Wyka nazywa to wejściem inercyjnym i automatycznym. Zamiana : nie chrzczeni na chrzczeni. Okazało się , ze warunkuje nie psychologia grupowa czy narodowościowa, ale wygląd bazy gospodarczej w całości ustroju. Formy w jakich się ta eliminacja dokonała i sposób, w jaki społeczeństwo nasze pragnęło i pragnie ją zdyskontować były moralnie i rzeczowo nie do przyjęcia. Trudno o paskudniejszy przykład moralności jak rozumowanie, że Niemcy popełnili zbrodnię mordując Żydów, my byśmy tego nie zrobili, ale teraz mamy same korzyści bez brudnego sumienia.
Formy, jakimi Niemcy likwidowali Żydów spadają na ich sumienia. Reakcja na te formy spada jednak na nasze sumienia. W postawie kupca w tych latach sprzęgły się ze sobą dwa sprzeczne objawy : konieczność ryzyka i wystarczalność inercji. Doświadczenie pokazywało, ze lepiej siedzieć na uboczu niż ukazywać inicjatywę. Nie był to handel, ale skoki za łupem.Samo swe szerokie miejsce zawdzięczało kupiectwo doraźnemu i okrutnemu kaprysowi okupanta. W zaufaniu, jakim polski handlarz odpłacał okupantowi jego łaskawy kaprys, była zdumiewająca krótkowzroczność, świadcząca, ze przeciętny mieszczuch jest typem najbardziej wyzutym z wyobraźni społecznej i narodowe,
CHŁOP
Chłopu wiodło się gospodarczo tak dobrze, jak nigdy w ciągu dwudziestolecia międzywojennego. Wieś uświadomiła się politycznie, skonsolidowała się narodowo i nie ufała okupantowi równie gwałtownie jak robotnik. Stała się zarodnią partyzantki politycznej i żadne, nawet tak okrutne jak w Lubelszczyźnie represje nie zdołały jej stłumić. Chłop od czasu kryzysu około 1930 roku pracujący niżej opłacalności swojego warsztatu, nareszcie zaczął na nim pracować z zyskiem. Klęska znienawidzonego ustroju, dla chłopa spóźniony tryumf polityczny, spiła się z dawno czekanym zadośćuczynieniem gospodarczym.Wieś polska była dla Niemców zbyt brudna, a chłop polski zbyt nędzny, by mogły się tam gromadzić przemiany zbiorowe o skutkach politycznych. Niemcy w ogóle sądzili, ze myślenie zależne jest od ilości zużywanego mydła. procesu, który w nie mytej wsi polskiej stwarzał dla nich doskonałą koniunkturę, w ogóle nie dostrzegli. Niemiec, który panuje, z wysokości swojej władzy nie zauważa, czy w uległym jego panowaniu coś się dzieje. Tym mniej zauważa, im więcej panuje. Starczyły Niemcom pozory, nie dostrzegli niczego z prawdziwej natury naszego chłopa. Nie dostrzegli przede wszystkim jego pamiętliwości.Chłop reagował na zniewagi milczeniem, bo wiedział, ze inaczej reagować nie może. Niemiec nie pojmie, że może istnieć bunt milczący. Pierwsza i jedyna fala dobrowolnych wyjazdów do Rzeszy poszła ze wsi. Wieś to zapamiętała na zawsze.Coraz bardziej rozwierały się nożyce cen, chłop przeczuwał doskonale, że jego względny dobrobyt stanowi prowizorium do czasu zupełnego zwycięstwa hitlerowskiego. W wyniku tych wszystkich powodów chłop stosunkowo dobrze oparł się deprawacji moralnej, przede wszystkim chłop małorolny i biedota wiejska. Inaczej było u chłopa bogatego, on był tym, który głównie ciągnął zyski ze wzrostu cen, z popytu na tłuszcz, na mięso. On wreszcie potrafił swoją rodzinę uchronić przed wywózką na roboty. Największym wrzodem obnażonego spekulanctwa, najpewniejszych zysków i ustawicznych kontaktów łapowniczych z policją granatowa był młyn.
WIELKA WŁASNOŚĆ
Struktura rolna ziem polskich miała być włączona w system kolonizacji Wschodu przez chłopa niemieckiego. Niemcy nie byli zainteresowani w jakichkolwiek postępowych społecznie przemianach ustroju rolnego. Nie nadawali wielkich majątków bez właściciela pod obróbkę. Niemcom bez wątpienia imponował typ życia dworskiego. Chłopem Niemcy gardzili, nie rozumiejąc go ani na jotę. Inteligencji nienawidzili i tylko wzgląd na własny interes hamował nienawiść. Ziemianom do połowy zazdrościli w drugiej połowie żywili tajony podziw. Trudno nie było być grzecznym wobec notorycznego brutala, który tylko dla mnie jest grzeczny. Dlatego największa liczna chętnych do ograniczonej współpracy z Niemcami rekrutowała się spośród ziemian. Za okupacji dwory przestały kupować obrazy i inne meble. Bo kupują je tylko ludzie, którzy wierzą w trwałość swoich mieszkań. Teraz nabywającymi byli bogacący się kupcy, tylko dlaczego oni w tę trwałość wierzyli?Stanowisko Niemców wobec wielkiej własności było jak uśmiech na obliczu bestii, która na Azie wstrzymuje się od skoku. Uśmiech, który zapowiadał równocześnie : ten kąsek będzie mi najbardziej smakował.
DZIEDZICTWO NA HIPOTECE NIEPODLEGŁOŚCI
Psychologia gospodarcza społeczeństwa polskiego czasów okupacji kształtowała się pod wpływem czynników wykluczających życie gospodarcze od twórczego, a tym samym moralnego uczestnictwa w planie nadanym temu życiu. Uczestnictwo musiało wywołać głęboką deprawację jego uczestników, deprawację przeważnie niezawinioną, wywołaną samą koniecznością przetrwania w systemie opartym na fikcji jako usłudze dla rządzonych , na krzywdzie jako zasadzie. W wielu wypadkach te deprawacja była jednak celowa i świadoma, doskonale pojęta i podjęta przez uczestników życia gospodarczego, Dotyczy to handlu i pośrednictwa. Społeczeństwo polskie dziedziczy po okupacji na pół świadomie, ale mocno zakorzenione przekonanie, że w nowoczesnym życiu gospodarczym najważniejszą funkcją jest handel. W dodatku handel pojmowany w sposób najbardziej indywidualistyczny. Społeczeństwo polskie za okupacji żyło i okupację przeżyło z handlu. Ponieważ jednak przeżyło z handlu, gotowe sądzić, że nastającym ustroju gospodarczym niepodległości będzie podobnie. Wszystko to nastąpiło w latach wojny, którą wygrały nie tylko dzielność żołnierzy, ale w większym jeszcze stopniu krzywe produkcji i kryjący się za nimi codzienny, pełen ofiar i poświęcenia, uparty wysiłek pracy. Społeczeństwo polskie tylko czytało o nowoczesnych drogach, fabrykach itp., nigdy nie brało udziału w podobnym procesie. Odebrana została, wymazana, kto wie, czy nie najważniejsza nauka wojny : procesy gospodarcze wprzęgnięte moralnie w życie narodu. Moralnością, która nie rodzi się z celu i świadomości tego celu, z rozeznania w rzeczywistym porządku świata. tego wielkiego zysku dziejowego społeczeństwo polskie ni poznało. Doświadczenie to powstało na skutek tego, że z gospodarki został uczyniony w życiu narodów proces najbardziej moralny, bo najbardziej odpowiedzialny. tymczasem gospodarka pozostawiła po sobie osad predyspozycji, że stan taki może trwać w nowym państwie i społeczeństwie. Trzeba go usunąć. Gospodarka wyłączona moralnie z życia narodu pozostawiła fatalne nawyki psychosocjalne. Natomiast na nowe państwo polskie te nawyki i skrzywienia społeczne spadają całym ciężarem. teraz dopiero płacimy cenę okupacji, przedłużoną w świadomości zbiorowej.
HISTORIA TRZECH GODZIN
Jesień 1945 roku była niewypowiedzianie ciężka. O świcie w jeden z pierwszych dni sierpnia spędzono rozkazem mężczyzn na targowisko miejskie. Spisano, zliczono, mimo wczesnych godzin przystanęli ( Wyka także, później pisze, że Ludzie się dziwi, że profesor potrafi kopać rowy) w zagajniku, przecinka była już wykarczowana. Zarywali rów przeciwpancerny. Po miesiącach z obronnej improwizacji zaczął wyrastać system. Budowali betonowe bunkry, jasne było, ze siedzą na psie, z którego Niemcy zamierzali bronić odstępu na Śląsk, jeśli przyjdzie im oddać Kraków. Wszyscy podówczas byli strategami.Wyka pisze, ze postanowił pojechać do Krakowa, gdyż wiele spraw się z nim łączyło, a koleje jeszcze były na chodzie. Mieszkania przyjaciół, do jakich wstępował w te dwa ostatnie dni okupacji były przygotowane na dwie ewentualności : na oblężenie albo na Pruszków.Wspomina rozmowę z Krystyną Grzybowską, która nie wiedziała gdzie podziać rękopiśmienne skarby estreicherowskiego rodu. Chciała do Archiwum Akt Własnych miasta Krakowa, ale po strategicznym wykładzie Wyki zdecydowała się na pozostawienie ich w piwnicy przy ul. Sobieskiego. Postanowił pojechać do Krzeszowic, jednak na peronie powiedzieli, że pociąg przez Trzebinię pojedzie do Oświęcimia i pasażerowie do bliższych stacji nie mają co czekać. Postanowił iść piechotą. Ciągnęły się kolejki samochodów wojskowych, między nimi samochody osobowe, chciał poprosić o miejsce w aucie, ale coś odradzało mu te decyzję. Na polach, w pobliżu przejazdu kolejowego na glinie ustawione były dwa działa, ku zachodowi wycelowane. Terkot karabinów maszynowych coraz bardziej nakładał się na huk motorów. Wzdłuż szosy ciągnęli się cywile. Szosa i wał były pod ostrzałem. Wyka nie do końca wiedział gdzie iść. W płytkim rowie ujrzał niemieckich żołnierzy. Mijał go pociąg, później dowiedział się, że był wypełniony saperami mającymi wysadzić urządzenia kolejowe. Przebiega na drugą stronę, w kierunku wsi. Kiedy rozpoczął się ogień karabinowy, pada do rowu. W gardle miał sucho, ale śnieg połykany nie smakuje nawet w przypomnieniu. Zaraz obok zobaczył Niemca, obawiał się, ze może akurat zechce mu się splunąć w tę stronę i zobaczy go, przecież był widoczny na śniegu. Ale na szczęście ustało. Pobiegł do jakiejś zagrody. Spotyka tam sąsiada. Biegną do nich sowieccy żołnierze z okrzykiem German? German?! , Wyka wrzeszczy na nich, z przecież widzą cywilów, to po jaką cholerę strzelają. Ten się tłumaczy, że polscy partyzanci tez do ich strzelali. Wtedy Wyka przypomniał sobie, ze przecież jest wojna, opowiedział szybko o zagrodzie z zasadzką. Raportują to oficerowi, ten jeszcze pyta skąd i po co idą. Wyka rusza dalej na Brzezie, na Kobylany.Dopiero po czasie będzie wiedział, że wszystko to było jedną z najbardziej realnych rzeczy jakie udało mu się zobaczyć i przeżyć. Będzie wiedział, jak godnym zapamiętania skrawkiem życia własnego, okupacji i frontów są te trzy godziny, od źródeł Pilicy na krakowskich plantach po czołgi na łące pod Brzeziem. Będzie wiedział, że to spotkanie należało do jednego z ważniejszych fragmentów manewru okalającego Kraków od zachodu : przecięcie szosy i linii kolejowej wiodącej na Katowice. We czwartek wysadzono rowy, które kopali, magazyny amunicji.W piątek przystanął pierwszy patrol z pepeszami ( radziecki karabin ). Teraz wiedział, że to jest już na pewno i naprawdę.
HAUS KRESSENDORF W HRABSTWIE TĘCZYŃSKIM
Dzieje Haus Kressendorf godne są napisania, albowiem jak w pryzmacie skupia się w nich wszystko, co było tajemną podszewka, istotną sprężyną panowania hitlerowskiego w Polsce.
HRABSTWO TĘCZYŃSKIE
Jego dzieje rozpoczął od notatki Niemcewicza, jaką umieścił o Krzeszowicach odbywając jedną ze swych Podróży historycznych. Wyraził wdzięki tych okolic w sposób mile staroświecki. Podobnie jak on łagodne piękno tych miejsc odczuwać musiały całe pokolenia krakowian, ciągnących niedzielami na wypoczynek do Czernej i Krzeszowic, nim w ostatnich latach przed wojną nie zluzowały ich domy wypoczynkowe. Miał tu ponoć nocować Goethe, ks. Józef Poniatowski, przyjęto prochy Chłopickiego, Aleksander Błędowski. Korespondował z właścicielami hrabstwa tęczyńskiego Norwid, Orzeszkowa. Zajeżdżał Wyspiański. Rozległy kompleks dóbr zwał się hrabstwem tęczyńskim. Mury zamku odbijają się wiernie przemiany rodu i późniejsze przemiany Rzeczypospolitej szlacheckiej. Trzej pierwsi właściciele Krzeszowic byli z rodu Potockich. Na ich przykładzie świetnie odbija się proces kotwiczenia arystokracji w rzeczywistości galicyjskiej Pierwszy z posiadaczy to Jan Potocki. Był pierwszym, który zwiedzał, opisywał i przekopywał ziemie Słowian zachodnich. Kolejnym właścicielem był syn Jana - Artur, oficer napoleoński. Stajemy tu u początku procesu, który na długie dziesięciolecia prymatu i dobrobytu wysuwa arystokrację na czoło przemian socjalnych Galicji. Plany pałacu zostają zamówione u głośnych architektów, twórców stylu Cesarstwa, budowniczych Palais Rogal, nowych części Louvre'u, są one niemożliwe do zrealizowania. Artur Potocki przedwcześnie umiera. Nowe wstrząsy, nowe daty : 1831, 1846, 1848, Szujski rodzi się w 1835, Stanisław Koźmian w 1850, Adam Potocki w 1850, syn Artura kładzie kamień węgielny. Z domu na wzgórzu w Krzeszowicach nie wyjdzie już żaden pisarz ani twórca idei. Adam Potocki jest jednym z naczelnych budowniczych stronnictwa Stańczyków.Za młodu był pupilem Krasickiego, jemu Krasicki poświecił Pokusę. Syn Adama, Andrzej przebudowuje i zmienia pałac dalej. Czyni to w coraz fatalniejszy sposób, trudno o jawniejszy przykład upadku sztuki architektonicznej w drugiej połowie XIX wieku.W zaraniu I WŚ kończy się świetność hrabstwa tęczyńskiego. Dzisiaj z całej tej świetności pozostają tylko wspomnienia. Część lasów zamieniona w zwierzyniec, tor do wyścigów konnych, przystają pociągi. Jedna z bocznic przecinała zwierzyniec płosząc zwierzęta. Na krótki czas ten tor włączał nową tkankę Krzeszowic w system niemieckiego niewolnictwa. W kamieniołomy zainwestował koncern niemieckiego przemysłu. Dwory obsługiwali niewolnicy oświęcimskiego obozu. Krąg wyzysku zwany „socjalistycznym” porządkiem pracy w „nowej Europie” ( germańskiej), rozpoczęty na półniewolnikach, z dziwną konsekwencją zamykał się tutaj.Prymityw pracy i płacy niewiele się zmienił, kiedy miejsce hrabstwa tęczyńskiego zajął
HANS KRESSENDORF
Drugi węzeł dziejów przypadnie w stulecie później od dnia kamienia węgielnego. W okresie dwudziestolecia międzywojennego pałac wegetował. Mieścił cenne archiwa, zwłaszcza masońskie, jakie właściciele przekazali w 1939 roku Akademii Umiejętności. Pod koniec kwietnia 1940 roku zjechał tu gubernator Frank. Całość musiała mu przypaść do smaku, rozpoczęły się w niewiele tygodni później prace nad przebudową i urządzeniem wnętrza.Całość przeszła pod władzę Liegenschaftu, jako Staatsbetriebe Kressendorf.Przejęcie dóbr miano uczcić w sposób bardzo germański i bardzo makabryczny. W okolicy znajduje się zbiorowy grób kilkudziesięciu dywersantów, rozstrzelanych we wrześniu 1939 roku przez cofające się władze Śląska Górnego. Prace nad przebudową trwały wiosnę i lato 1940 roku. Projektanci kierowali się w swoim przedsięwzięciu dwoma wskazówkami : higieną i reprezentacją. Obrazy w pałacu pochodziło z najlepszych gmachów, muzeów polskich, nie była to kradzież, wszelkie dzieła sztuki będące w posiadaniu prywatnym i muzealnym „zabezpieczało się na rzecz ogółu” na mocy dekretu gubernatora. Była to moc prawna do rabunku.Stałym argumentem kulturalno - historycznym imperializmu niemieckiego na naszycg ziemiach było stwierdzenie, że wszystko, co cenne w tym dorobku jest pochodzenia germańskiego. Jest w tym postępowaniu gruby nieporządek. Ktoś, kto reprezentuje przekonanie, że kultura polska niczego nie wydała, nie powinien otaczać się wazami Stanisława Augusta ani jadać w porcelanie prezydenta państwa. Skoro zaś to czyni, mało, ze jest złodziejem - staje się człowiekiem, któremu to, czym rzekomo pogardza, właściwie imponuje. Imponuje tak dalece, że nie śmie się do tego przyznać. Przebudowa nie tknęła zewnętrznego wyglądu pałacu.
Kiedy Wyka 19 I z pierwszym oddziałem Armii Czerwonej wchodził w mury Haus Kressendorf, ciekaw wyglądu, wszystko co najcenniejsze było wywiezione. Otwarte szuflady i szafy świadczyły o pośpiechu z jakim to czyniono. Prawdziwe oblicze znali tylko Słowianie, szczególnie my, Polacy. Oblicze germańskie, kiedy opadną z niego wszelkie maski, a wyjrzy sama naga wola przemocy, rozrostu bezwzględnego, tępoty psychologicznej, niszczycielstwa pod zaspokojenie własnego brzucha. Jest gorzkim, n szczęście całe nie spóźnionym tryumfem Słowian, ze tej wojny ową prawdziwą, Dotą jedynie zwracaną ku wschodowi twarz niemieckości ujrzała cała Europa.Od zachodu była to bowiem „obrona wspólnego dorobku kultury europejskiej przed zalewem bolszewickim”. Od wschodu widzieliśmy, czemu ta obrona miała służyć : nasyceniu, nareszcie w jego najprostszym pojęciu.
Na 1 IX 1940 roku przebudowa części reprezentacyjnej została ukończona. Po raz pierwszy pojawiła się nazwa Haus Kressendorf . Rodzina Franka mieszkała krótko, okazało się, ze gubernatorowej nie dogadza klimat miejscowy. Zaniedbanie czasowe jest tylko epizodem, otwierającym lepszą i sensowniejszą przyszłość. Akademii Leśnej.NIECO
DALSZEGO CIĄHU PO LATACH DWUNASTUWyka dowiedział się, ze na krótko przez wojną pertraktował z Potockimi o kupno Krzeszowic Józef Beck. Rychło zaczął się rabunek, zrazu nieśmiało, później coraz odważniej. Czynili go miejscowi. Powiadali później : Bo pan byłeś głupi, panie Wyka. Trzeba było podjechać wozem i zabierać, póki czas, co lepsze.Dawny pałac Potockich zagościł ostatecznie i gości stale inną instytucję o charakterze dobra ogólnego : Państwowe Zakłady Wychowawcze im. Tadeusza Kościuszki. Szkoła podstawowa, liceum, internat.
MIECZ SYRENY
Syrena warszawska mieczem wskazuje bieg i przyszłość. Wyka nie może zapomnieć, ze jeśli nadejdzie kiedyś okres nowej sztuki symbolicznej, Syrena z Tamki przemówi głosem, jakim posągi z łazienek mówią w „Nocy Listopadowej”.Warszawie trzeba patrzeć twardo w wypalone i oślepłe oczy, inaczej niczego ni dostrzeżesz. By tak spojrzeć, należy je widzieć od Wisły. Kto chciał przywołać panoramę warszawską widział obraz Canaletta. Nie chce Wyka podnosić powieki, bo to, co widzi teraz, tego nie zna zupełnie. Wydaje mu się , ze stoi w obliczu całkiem nowego i niewidzianego dotąd zjawiska przyrody. Przerażenie i groza biorą się stąd, że w Warszawie widać, czym byłyby siły przyrody, gdyby posiadały złośliwość człowieka i systematyczność Niemca, słowem, gdyby prócz potęgi swojej posiadały cechy ludzkie.było dużo historii w tych ulicach.Niech przeklęte będą słabości wszystkich pisarzy, kiedy padają w ich pismach słowa, które całe pokolenia macą wyobrażenia ludzi, z szacunkiem podchodzącym do wszystkiego, co oni pozostawili.Dzisiaj należy mówić przede wszystkim o zburzeniu Warszawy. Nie tym, które rozpoczęli Niemcy, ale tym, które musimy skończyć sami. Nim rozpocznie się odbudowa, Warszawa śródmieścia i Starego Miasta musi być do szczętu zburzona. Kategoriami zniszczenia należy przede wszystkim myśleć o Starym Mieście. tutaj najtrudniej nimi myśleć, tutaj najbardziej mąci sprawę sentyment.Warszawa jest jak stary pergamin, z którego przed wiekami wymazywano tekst, by wypisać nowy. U spodu przeziera tekst niesłychanie dawny, z tego tekstu fizycznie nie ma śladu. Żyje on tylko w zamęcie ludzi, którzy powracają. To tekst drugi, aktualnie widoczniejszy, ale tekst pisany tak opaczną ręką, ze zniknie jak zły sen. Bo już na nim, w tych tygodniach wczesnej wiosny, pisze się najbardziej wzruszający tekst trzeci, który też kiedyś przeminie. Na tym nowym pergaminie (palimpseście) stolicy nie wszystko było konieczne do odtworzenia, bo miasto poczęło żyć. Jesteśmy jak człowiek, który już nieraz odrąbywał sobie dłoń i przekonywał się ze zdumieniem, ze przeciwnie niż u pozostałych ludzi, dłoń mu odrasta. Tym razem odrąbał cała rękę. na pewno odrośnie. Lecz tym razem powiedzmy sobie spokojnie : dosyć. Syrena mieczem i rzeką przecięła miasto jest ono teraz jak człowiek, który maiła dwa płuca. jedno było świetne i pracowało oddechem sprawnym. Drugie płuco ledwo się zauważało - Praga. Dzisiaj płuco świetne zostało wdarte na lata, a miasto musi żyć. Z wysiłkiem potwornym pracuje tym płucem gorszym. Płuco dyszy wysilone i wszystkiemu podoła. Bo serce jest nietknięte. Krew jest surowa i zdrowa. Wyka marzy, by ulżyć Pradze, zburzyć ją i zbudować piękniejszą, niż kiedykolwiek była. Budując nową Warszawę, nie chcemy, byśmy kiedykolwiek powtórzyć musieli o jej kamieniach słowa, którymi żegnamy tragiczny krajobraz stolicy - „z bruku twojego chciałbym mieć kamień, na którym krew i łza nie świecą”.
FAUST NA RUINACH
Logika myśli myślanych nocą jest inna od logiki dziennej. Egzemplarz Fausta, który leży na biurku, nie daje się czytać jako egzemplarz Fausta po prostu. Każe myśleć o sobie logiką myśli nocnych. Ten egzemplarz był pierwszą książką, jaką Wyka ujrzał wśród ruin, choć miał już Fausta kupił. Ponieważ było to w spalonej Warszawie - kupił. Dlatego, ze był Wielki Tydzień - kupił. Wspomina Bronisława Malinowskiego - podróżnika, który wyruszył na Wyspy Trobriandzkie i Wyspy Salomona. Zostały one ponownie odkryte w XVIII wieku, kiedy filozofowie szukali rajów ludzkości. Malinowski nie jeździł, by sprawdzać publicystów, pragnął utwierdzić się w karierze socjologa, wszedł do kultury, która włada najbardziej zróżnicowanymi stopniami rozwoju człowieka. Żeby zbadać Życie seksualne dzikich popłynął Malinowski w najbardziej zapadły kąt świata, spędził tam dwa lata I WŚ. Latem 1942 roku pod laguny Wysp Salomona przypłynęli mieszkańcy Nowego Jorku z artylerią okrętową. Naprzeciw japońskiej inwazji zagrażającej Australii wyszło przeciwuderzenie amerykańskie. Również przebudowa współczesnego prawa konstytucyjnego rozpoczęła się na Pacyfiku. Ani po wynalezieniu noża, ani po wynalezieniu prochu, nawet po pierwszym samolocie żadem z narodów nie wprowadził nożna, prochu czy samolotu do swej konstytucji. Tymczasem po pierwszym użyciu bomby atomowej delegacja polska w ONZ postawiła wniosek, żeby wszystkie państwa wprowadziły do swoich konstytucji zakaz używania bomby atomowej. Wyka pisze o językoznawstwie i opisuje co oznacza gwiazdka, że jest to forma praindoeuropejska, która jest hipotetyczna i pomocnicza, nie można utożsamiać jej z faktem historycznym. Siła człowieka w dwóch wiekach cywilizacji maszynowej tak wzrosła, że jednym swoim ramieniem sięgnęła wyżej bogów. Jesteśmy sami. My, ludzie. Jesteśmy władcami naszego losu aż do jego tajemnic przypisywanych Dotą d bogom. Żyjemy wśród nastrojów nowego końca świata. To kłamstwo. Końca świata nie będzie. Świat unika końca świata, Wyka przypomina, że kiedy mówią nam, ze najgorsze jeszcze przed nami, mamy pamiętać w chwilach zwątpienia, że najgorsze jest za nami. Nie można uprawiać techniki współmiernej do rozwoju i postępu ludzkości, a innym naczyniem komunikować się z barbarzyństwem. Nie można światopoglądem swoim tkwić niżej myślenia mieszkańców Wysp Trobriandzkich. Bo ich pogląd na rzeczywistość jest dopasowany do ich doświadczenia. Ne można dzielić fizyki na aryjską i semicką, germańską i niegermańską. Zdarzało się niekiedy, że uczeni niemieccy w okresie hitleryzmu nie mogli się obejść be zacytowania uczonych pochodzenia żydowskiego. Wtedy byli obowiązani przy zacytowanym nazwisku postawić gwiazdkę, by ostrzec czytelnika, ze to nieczyste ( * Bergson, *Freud, *Einstein, *Hirschfeld). To użycie w języku pragermańskim. Jak pojąć lęk człowieka, który wynalazłszy nóż drży ze strachu, by się nie zaciąć? Daleko do upadku cywilizacji ludzkiej, a Tylku Faustów zasiadło na ruinach i płacze głosami płaczek jerozolimskich. Logika myśli nocnych. Nie zdarza się w ciągu dnia rozmawiać wiele o bombie atomowej. Snuć eschatologicznych pomysłów. Freud ma słuszność, sprawy nie wyżyte na jawie powracają w snach. Powracają nawet w snach myśli, by ulec oczyszczeniu.Dla ludzi naszej dobry świt jest końcem nocy, nie początkiem dnia. Nastaje po zmęczeniu i nie pozwala się dostrzec jako zapowiedź. Za czasów Mickiewicza wykłady rozpoczynały się latem o szóstej rano To poeci widza wschody słońca. Przędłaś noc, Lachesis, Niech siostry twoje przędą dni. W topolę wniknął promień - już jesień.
2