Gold Kristi Sekrety Bogaczy 01 Nocne fantazje


Kristi Gold

Nocne fantazje


ROZDZIAŁ PIERWSZY

Maison de Minuit. Willa Północy. Nazwa wiekowej, owianej tajemnicą luizjańskiej rezydencji brzmiała złowieszczo, jednak dla Selene Albright Winston symbolizowała pierwszy poważny krok ku wolności.

Selene zebrała się na odwagę, wysiadła z samochodu i z duszą na ramieniu ruszyła kamienną ścieżką w kierunku budynku. Nawet najmniejszy powiew wiatru nie poruszał liśćmi. Panującą wokół upiorną ciszę tylko od czasu do czasu przerywało granie cykad. Stare, porośnięte mchem dęby o powykrzywianych grubych konarach jak ponurzy wartownicy strzegły posesji przed intruzami. Ogród porastała wysoka, pożółkła, zachwaszczona trawa. Uschnięty żywopłot wytyczał zarośnięte zielskiem rabaty, na których od dawna nie kwitły kwiaty.

Zatrzymała się o kilka metrów od werandy, żeby się uważniej przyjrzeć budynkowi, który z zewnątrz sprawiał wrażenie opuszczonego. Bladożółta fasada zabytkowej, wybudowanej w klasycystycznym stylu rezydencji była mocno zniszczona. Stare okiennice, stolarka okienna, sześć masywnych kolumn podtrzymujących tympanon oraz drzwi wejściowe pomalowane były na czarno. Selene pomyślała z nadzieją, że może wnętrze okaże się bardziej przyjazne, ponieważ zewnętrzny widok odstraszał i zniechęcał ciekawskich do zaglądania do środka. Instynktownie wyczuła, że powinna stąd uciec w bezpieczne miejsce. Nie mogła jednak tego zrobić. Bezpieczeństwo miało swoją cenę.

Weszła na pierwszy stopień schodów prowadzących do frontowych drzwi. Zaskrzypiał i ugiął się, jakby się miał złamać. Pierwsze wrażenie było ponure. Zaniepokoiła ją jednak wizja, która niespodziewanie nawiedziła jej umysł.

Oczy. Lodowate błękitne oczy o intensywnym spojrzeniu.

Selene zacisnęła powieki i zablokowała myśli, aż widzenie zniknęło. Gdy weszła na drugi stopień, powróciło, odbierając jej resztki pewności siebie oraz wywołując napad duszności. Nie może pozwolić, żeby wizje znów zaczęły ją nawiedzać. Nie wpuści ich do swojego świata. Na pewno nie teraz. Prze­cież przez lata udawało jej się je kontrolować.

Wzięła głęboki wdech, nałożyła na zmysły niewidzialny kaptur ochronny i zrobiła trzeci krok na werandę. Poskutkowało, stwierdziła z ulgą.

Po krótkiej chwili wahania zastukała do obłażących z farby czarnych drzwi, po czym pospiesznie wygładziła czerwoną, dopasowaną do figury sukienkę bez rękawków. Mimo że uszyta była z lekkiego materiału, Selene czuła się w niej jak w eskimoskiej parce. Chcąc się ochronić przed nieznośnym czerwcowym upałem, związała włosy nisko na karku w koński ogon, co niestety niewiele pomagało. Zdenerwowanie oraz fakt, że nikt nie odpowiadał, nie poprawiało jej samopoczucia. Zapukała powtórnie i po chwili usłyszała odgłos zbliżających się kroków. Poczuła ulgę, ale jednocześnie ogarnął ją niepokój. Nie miała pojęcia, kto otworzy drzwi. Przyjaciel czy wróg? Może właściciel niebezpiecznych błękitnych oczu?

W progu pojawiła się kobieta w wieku około sześćdziesięciu lat o bystrych ciemnych oczach i czarno-siwych krótkich włosach ułożonych w prostą fryzurę. Ubrana była w luźną bladozieloną sukienkę. Miała czujne spojrzenie, ale w żadnym razie nie budziła lęku.

- W czym mogę pani pomóc? - spytała łagodnym głosem, kontrastującym z ostrymi rysami twarzy.

- Pani Lanoux?

- Tak, a z kim mam przyjemność?

Najważniejsze, że trafiła pod właściwy adres. Nie szkodzi, że kobieta nie odgadła celu jej wizyty.

- Nazywam się Selene Winston. Przyszłam w sprawie remontu.

Nieznajoma zmierzwiła dłonią włosy.

- Spodziewałam się pani dopiero jutro.

Selene była pewna, że kiedy w ubiegły piątek rozmawiały przez telefon, umówiły się na spotkanie na poniedziałek. Najwyżej wróci do miejscowej gospody, w której po spontanicznej ucieczce z Georgii spędziła ostatnie dziesięć dni. Może powinna potraktować to niedomówienie jako ostrze­żenie: nie wchodź!

- Jeśli jestem nie w porę, przyjadę jutro.

- Mowy nie ma. - Kobieta cofnęła się i zaprosiła ją gestem do środka. - Witamy w Maison de Minuit. Pani Winston, tak?

- Winston to nazwisko po mężu. Jestem rozwódką. - Selene wzdrygnęła się, słysząc we własnym głosie gorycz. -Wolałabym, żeby się pani do mnie zwracała po imieniu.

- W takim razie do mnie proszę mówić Ella - odparła uprzejmie. - Zejdźmy w końcu z tego upału.

Weszły do ogromnego holu. Selene od razu zwróciła uwagę na to, że w domu było równie gorąco jak na zewnątrz. Jedyne światło, jakie docierało do wnętrza, sączyło się przez zamknięte okiennice. Poza tym panowała tu ponura atmosfera. Powietrze przesycone było zapachem starego drewna i stęchlizny. Przeszły przez hol i Ella wprowadziła ją do równie ciemnego niewielkiego saloniku. Światło z zewnątrz nie miało szans na przeniknięcie przez grube niebieskie zasłony. Pokój umeblowany był oryginalnymi antykami z okresu wojny secesyjnej, wartymi niewątpliwie fortunę. Były podobne do tych, które posiadała w swoim poprzednim życiu. Życiu, które z radością zostawiła za sobą i z którego pozostało w niej jedynie zamiłowanie do zabytków.

- To pomieszczenie jest przestrzenią wspólną i podobnie jak pozostałe powinno zostać odnowione. Dom wymaga remontu wewnątrz i na zewnątrz. Będzie pani musiała zrobić kosztorys instalacji klimatyzacji, wymiany dachu oraz znaleźć odpowiednie ekipy wykonawcze.

- Nie sądziłam, że zakres prac będzie tak szeroki - zauważyła Selene lekko zakłopotana.

- Moja droga, możesz wynająć do pomocy, kogo chcesz. Chyba że nie poradzisz sobie z koordynacją prac?

Selene nigdy nie miała tego typu problemów. Przez wiele lat kierowała służbą domową. Poza tym nie miała dokąd pójść. Mogła ewentualnie wrócić do swojego dawnego domu, ale to nie wchodziło w grę.

- Dam radę, jeśli będę miała odpowiedni budżet.

- Pieniądze nie stanowią problemu. Najwidoczniej Ella Lanoux była zamożną kobietą, choć w niczym nie przypominała majętnych matron, wśród których Selene do tej pory się obracała, nie wyłączając matki. Przestraszyła się zakresu robót remontowych, ale musi pamiętać, że przyszła tu w poszukiwaniu pracy, która pozwoli jej się uniezależnić, rozpocząć wszystko od nowa i nareszcie zacząć być sobą.

- Chodźmy obejrzeć dom.

Minęły hol i zatrzymały się przed dużymi dwuskrzydłowymi drzwiami.

- Teraz zobaczysz najbardziej imponującą część rezydencji - poinformowała Ella, odwracając się do Selene.

Teatralnym gestem otworzyła podwoje, za którymi ukazało się ogromne owalne pomieszczenie z zachowaną oryginalną podłogą z desek. Pośrodku, szerokimi stopniami wyłożonymi czerwonym dywanem, wiła się spiralnie do góry wolno stojąca klatka schodowa. Selene powędrowała wzrokiem do sklepienia rotundy, na którym namalowany był fresk ze złotoskrzydłymi cherubinami na tle upstrzonego chmurami błękitnego nieba. Centralnie wisiał imponujący żyrandol o odbijających światło kryształowych łezkach. Wcześniej tylko raz na zdjęciu widziała podobne wnętrze.

- Prawdziwe arcydzieło.

Ella uśmiechnęła się z dumą.

- Kiedy znalazłam się tu po raz pierwszy, podobnie się zachwyciłam. Po tamtej stronie znajdują się kuchnia i jadalnia. - Wskazała dłonią. - Zajrzymy tam później. Teraz chodźmy obejrzeć pierwsze piętro.

Idąc po schodach na górę, Selene przytrzymywała się mocno rzeźbionej, białej poręczy. Miała wrażenie, że wspina się do nieba - cichej rajskiej przystani wśród otaczających ciemności. Gdy się znalazły na podeście, Ella zatrzymała się i wskazała głową na lewo.

- Ten korytarz prowadzi do części frontowej domu, gdzie znajdują się dwa pokoje. Jeden z nich pierwotnie był pokojem dziecinnym, drugi został zaanektowany na prywatny gabinet.

Selene zwróciła uwagę, że Ella silnie zaakcentowała słowo prywatny.

- A co jest po prawej stronie?

- Sypialnie, również twoja, jeśli dojdziemy do porozumienia.

- Będę musiała tu mieszkać?

- Na czas umowy będziesz miała zapewnioną stancję i wyżywienie.

Selene doszła do wniosku, że rzeczywiście tak byłoby wygodniej. Nie musiałaby codziennie pokonywać szesnastu kilometrów do miasta ani szukać mieszkania do wynajęcia. Jeśli oczywiście przyjmie zlecenie. Niełatwa decyzja, pomyślała, idąc za Ellą, która skręciła w prawo w wyłożony boazerią korytarz oświetlony bladym światłem kinkietów. Z miejsca uwagę Selene przykuła znajdująca się na końcu korytarza wielka statua z brązu. Demoniczna postać z rogami, kłami i pazurami trzymająca w szponach skąpo odzianą kobietę. Groźny posąg zdecydowanie kontrastował z aniołami strzegącymi rotundy na dole. Klasyczny obraz walki dobra ze złem. Niebo przeciw piekłu.

Niespodziewanie Selene nawiedziła nowa wizja. W przeciwieństwie do pierwszej teraz czuła, jakby się przyglądała scenie z zewnątrz, tak jak to było we wszystkich jej widzeniach w przeszłości. Ręka chwytająca jej nagie ramię. Męska dłoń wędrująca po jej plecach w kierunku talii aż na pośladek. Selene zamrugała powiekami i odegnała fantazję. Nie miała pojęcia, skąd się wzięło źródło widzenia, gdyż wokół nikogo nie było. Bardzo niepokojące. Nawet nie zauważyła, że się zatrzymała. Dopiero kiedy Ella się odwróciła i uśmiechnęła, do Selene dotarło, że stoi jak skamieniała.

- Groteskowy, nieprawdaż? Nazywam go Giles, po poprzednim właścicielu. Ten zwariowany mężczyzna uważany powszechnie za ekscentryka uwielbiał to straszydło.

- Dlaczego więc go ze sobą nie zabrał, kiedy się wyprowadzał? - spytała z żalem.

- Rzeźba raczej nie zmieściłaby się w jego trumnie - roześmiała się Ella.

Selene się wzdrygnęła. Czyżby stąd ta wizja? Fantazje ducha? W różnych okresach życia na własne ryzyko wchodziła w myśli istot z krwi i kości. Nigdy jednak nie porozumiewała się z duchami.

- Przykro mi.

- Niepotrzebnie. Miał dziewięćdziesiąt lat. Był wyjątkowo kłótliwy i już sądziłam, że nigdy nie przyjmą go na tamten świat. Miał kochankę o czterdzieści lat młodszą i w pewnym sensie to ona mu pomogła przeprawić się na drugą stronę.

- Zabiła go? - Selene się przeraziła.

Ella potrząsnęła głową i znów się roześmiała.

- Nie celowo. Powiedzmy, że mężczyźni z rodu Morrellów długo zachowują jurność. Niestety Giles nie znał granic.

- Przynajmniej opuścił ten padół jako szczęśliwy człowiek. Czy zmarł tu w tym domu? - spytała z niepokojem.

- Nie, we Francji. - Selene odetchnęła z ulgą i odprężyła się, ale tylko na chwilę, bo Ella dokończyła zdanie: - Ta willa znana jest jako miejsce naznaczone tajemniczą tragedią.

Świetnie, to właśnie chciała usłyszeć. Rezydencja mogła być siedzibą zagubionych dusz, które zamierzały nawiedzać jej umysł. Jeśli tylko będzie potrafiła, na pewno im na to nie pozwoli.

Ella zrobiła jeszcze kilka kroków i zatrzymała się przed zamkniętymi drzwiami.

- Oto twoja kwatera. - Wskazała na koniec korytarza, gdzie stał demon. - Z drugiego pokoju chwilowo niewolno korzystać. Obecny właściciel zamknął go i nie życzy sobie, żeby tam zaglądano.

- Myślałam, że ty jesteś właścicielką. - Selene otworzyła szeroko oczy.

- O nie, przepraszam, jeśli odniosłaś takie wrażenie. Plantację odziedziczył Adrien Morrell, wnuk Gilesa. Ja jestem jego asystentką. - Ella zmarszczyła brwi i dodała z cynicznym uśmiechem: - Jego służącą i kucharką. Czasami również doradcą, niezależnie od tego, czy chce, czy nie chce mnie słuchać.

- Pan Morrell tu mieszka? - spytała Selene.

- To jego pokój. - Ella wskazała zamknięte drzwi. -Główny apartament. Graniczy ścianą z twoją sypialnią. Zapewniam cię, że Adrien nie będzie ci przeszkadzał.

- A gdzie się znajduje twój pokój?

- Przy kuchni, w której spędzam większość czasu. Zobaczmy teraz twoje królestwo. - Ella gestem zaprosiła Selene.

Podobnie jak cała willa, sypialnia umeblowana była antykami. Znajdowało się tu ogromne, podwójne wiktoriańskie łoże z wiśniowego drewna, nakryte białą, koronkową narzutą. Na drewnianej podłodze, która dawno temu utraciła połysk, leżały wielokolorowe plecione dywaniki. Białe ściągnięte zasłony odsłaniały dwuskrzydłowe drzwi prowadzące na werandę na tyłach posesji. W pokoju zawieszone były wentylatory, w tym dwa sufitowe, które jednak niewiele pomagały w złagodzeniu upału.

- Niestety nie ma tu osobnej łazienki. Będziesz musiała korzystać ze wspólnej na korytarzu, obsługującej prawe skrzydło domu.

No to pięknie! Ma dzielić łazienkę z obcym człowiekiem, i to w dodatku mężczyzną. Choć właściwie miała w tym doświadczenie, z tą tylko różnicą, że wtedy tym obcym był jej własny mąż. Pod koniec małżeństwa Richard spał w osobnej sypialni i prowadził własne życie, w którym nie było dla niej miejsca.

- Rozumiem, że używa jej również pan Morrell.

- W jego apartamencie jest prywatna łazienka. Młody pan Morrell zainstalował ją, zanim się wprowadził. Niestety to jedyne, co zrobił w willi.

Przynajmniej nie będzie wchodził mi w drogę, ucieszyła się Selene.

- Poradzę sobie - zapewniła.

- W takim razie praca jest twoja.

- Nie chcesz przed podjęciem decyzji przejrzeć mojego portfolio? Powinnam też przygotować wstępny kosztorys moich usług - zauważyła Selene, zdziwiona, że tak łatwo poszło.

- To nie będzie konieczne. Obiecuję, że otrzymasz znacznie wyższe wynagrodzenie niż jest przyjęte za tego typu prace. Wszystkie szczegóły są zawarte w prostej umowie, którą przygotował pan Morrell.

- Może powinnyśmy się z nim najpierw skonsultować?

- W sprawie zatrudnienia dekoratora zostawił mi wolną rękę. Zawsze ufa mojej ocenie, a coś mi mówi, że wykonasz dobrą robotę.

Czy powinna podjąć tak ważną decyzję bez namysłu? Ale z drugiej strony, czy może sobie pozwolić na to, żeby nie przyjąć tej pracy, skoro posiada tylko dyplom projektanta wnętrz niepoparty żadnym doświadczeniem? Jeśli odrzuci tę ofertę, drugiej takiej może długo szukać, szczególnie że dostaje we wszystkim wolną rękę i sama nadzoruje realizację.

- Jeśli umowa będzie w porządku, przyjmę zlecenie.

- Wspaniale. - Ella wyglądała na bardzo zadowoloną. -Kiedy się wprowadzisz?

- Nawet dziś. Zatrzymałam się w miejscowym zajeździe. Muszę tylko pojechać po rzeczy.

Których mam niewiele, dopowiedziała w myślach. Wszystko, co posiadała, z wyjątkiem gorzkich wspomnień z nieszczęśliwego małżeństwa, zostawiła za sobą.

- Doskonale, zatem wprowadzasz się od zaraz. - Ella ruszyła w kierunku drzwi. - Najpierw pokażę ci kontrakt. Gdy będziesz w mieście, postaram się umówić wasze spotkanie.

Czyli jej i pana Morrella, domyśliła się. - Już się nie mogę doczekać. - Jeśli nie z innego powodu, to z czystej ciekawości.

- Musisz wiedzieć jedno o Adrienie - powiedziała Ella, kiedy już były w holu. - Trudny z niego przypadek. Znam go od wielu lat. Żeby sobie z nim poradzić, trzeba być upartym i nieustępliwym.

W drodze powrotnej do zajazdu Selene zaczęła się wahać, czy podjęła właściwą decyzję, choć umowa okazała się uczciwa, a zapłata bardzo dobra. Powinna była dokładniej wypytać tę kobietę o wszystko, a w szczególności o tajemniczego właściciela. Chociaż teraz, kiedy stanęła w obliczu niepewnej przyszłości, praca spadła jej jak z nieba. Szczęśliwy zbieg okoliczności.

Właściciel pewnie jest gderliwym podstarzałym mężczyzną, mającym swoje przyzwyczajenia, równie zdziwaczałym jak jego dziadek. Bez problemu zniesie zbzikowanego zrzędę. Wytrzyma wszystko, byle tylko mogła być sobą i podejmować własne decyzje, przynajmniej w życiu prywatnym. Po złości czy po dobroci poradzi sobie z Adrienem Morrellem. Najlepiej, jeśli po prostu będzie go ignorować.

- Kim ona jest, do licha?

Nim Ella zdołała się odezwać, Adrien dostrzegł w jej oczach błysk, który zwiastował niespodziankę, a którego miejsce po chwili zajął wyraz poczucia winy.

- Widziałeś ją?

Obserwował ją przez okno, jak wysiada z samochodu, waha się, nieufnie rozgląda. Zauważył jej związane na karku blond włosy spływające na plecy delikatnymi falami, szczupłą szyję, nieskazitelną bladą cerę, długie nogi i zaokrąglone biodra.

- Czego chciała?

- Pracy.

- Uświadomiłaś jej, że tu pracy nie znajdzie?

- Przeciwnie. - Ella wkroczyła do pokoju, przyjmując swój zwykły surowy styl bycia. - Nazywa się Selene Winston i zatrudniłam ją do koordynowania remontu.

- Nie pozwoliłem ci nikogo zatrudniać - wybuchnął ze złością.

Ella oparła obie dłonie o biurko i pochyliła się ku niemu.

- Ktoś musi pilnować, żeby prace szły zgodnie z planami, zanim ten dom zawali nam się na głowy.

- Ja tu decyduję.

- W tym cały problem. Ty nie podejmujesz żadnych decyzji. Dlatego potrzebujemy kogoś, kto doprowadzi to miejsce do stanu używalności, a wtedy będziesz mógł to sobie sprzedać i wyjechać.

Teraz nie zależało mu na wyjeździe. Ten dom stał się jego przystanią, a zarazem prywatnym piekłem.

- Gdzie ją znalazłaś?

- Zamieściłam ogłoszenie w lokalnej gazecie w St. Edwards. Tylko ona na nie odpowiedziała.

Adrienowi nie spodobało się zwątpienie, które dostrzegł w oczach Elli.

- Skąd jest?

- Z Georgii. Jest rozwódką. Sądząc po samochodzie i ubraniu, podejrzewam, że ma pieniądze. Lub kiedyś je miała. Z jakiegoś powodu postanowiła jednak zamieszkać w St. Edwards. Jeśli będzie dobrze wykonywała swoją pracę, nie interesuje mnie, skąd się wzięła.

Za to Adriena to obchodziło. Niepotrzebna mu była kobieta, która nigdy nie skalała swoich wypielęgnowanych rączek ciężką pracą.

- Jakie ma doświadczenie?

- Sam ją zapytaj, skoro jesteś tak wszystkowiedzącym i przewidującym przedsiębiorcą. - Wzruszyła ramionami.

Gdyby ktoś inny tak się do niego odezwał, natychmiast by go zwolnił.

- Zresztą nic mnie to nie obchodzi, bo i tak tu nie zostanie.

- Ciebie w ogóle nic nie obchodzi. - Wyprostowała się i westchnęła. - Minął już rok. Najwyższy czas, żebyś wrócił do życia.

Życia przepełnionego wyrzutami sumienia. Pozbawionego celu i sensu. Zatrzymanego jego własną ręką. Nie zamierzał nic zmieniać, tak było dobrze.

- Powiedz jej, że nie jest potrzebna. - Ani mile widziana, dodał w myślach.

Ella rzuciła mu gniewne spojrzenie.

- Przeciwnie. Albo zostanie, albo odejdę razem z nią.

Puste pogróżki, doszedł do wniosku. Ella nigdzie nie pójdzie, ponieważ nie zostawi go samego. Żeby zachować spokój, przynajmniej zewnętrzny, jeszcze tym razem jej ustąpi.

- Rób, co chcesz. Tylko pilnuj, żeby nie wchodziła mi w drogę.

- Sam jej to powiedz. Zgodziła się zamieszkać z nami do skończenia remontu. Ulokowałam ją w pokoju obok twojego. - Oświadczyła i nie obdarzając go nawet spojrzeniem, ruszyła do drzwi.

Adrien przetarł dłońmi twarz i oparł się w fotelu. Nie było mu to potrzebne. Nie chciał tutaj tej Winston. Nawet jeśli była piękna. Nawet jeśli od miesięcy nic nie czuł, a kiedy ją zobaczył, jego zmysły zaczęły się budzić do życia.

W żadnym wypadku nie powinien się interesować damulką z Georgii. Postara się nakłonić ją do wyjazdu. Nie wiedział jeszcze jak, ale na pewno mu się uda.

Selene została poinformowana, że oficjalne spotkanie z właścicielem przesunie się nieco w czasie, nie wiadomo jeszcze na jak długo. Nie spotkała go, kiedy szła na górę spać, choć wcześniej słyszała na korytarzu jego kroki i odgłos zamykanych drzwi. Skrzypienie desek podłogowych dochodzących z jego sypialni, jakby chodził po pokoju, ucichło dopiero przed chwilą. Teraz miała nadzieję, że uda jej się zasnąć. Sen jednak był równie nieosiągalny jak jej pracodawca. Wentylatory mieliły jedynie gorące powietrze, a przez otwarte okna wdzierał się upał. Nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji, Selene wierciła się i przekręcała z boku na bok, tak że cienka biała koszulka podciągnęła jej się prawie pod pachy. Choć przed wejściem do łóżka wzięła chłodny prysznic, już miała ochotę na następny. W końcu uznała, że poczuje się lepiej, jeśli odetchnie trochę świeżym powietrzem. Zsunęła się z łóżka, otworzyła drzwi i wyszła na werandę z nadzieją, że spacerując boso, nie natrafi na żadną sterczącą drzazgę. Oparła dłonie o rzeźbioną, czarną metalową poręcz i spojrzała na księżyc i porozrzucane po ciemnym niebie gwiazdy.

Upał zelżał. Delikatny wiaterek musnął jej wilgotną skórę i rozsypał loki, przynosząc nieznaczną ulgę. Otoczyły ją letnie odgłosy mokradeł. Granie świerszczy i kumkanie żab. Pochyliła głowę, nasłuchując szumu nurtu wijącej się nieopodal Missisipi. Doszedł ją jedynie szelest zarośli na dole. Nie było wątpliwości - bagna roiły się od przeróżnych wstrętnych stworzeń. Węże przygotowane w każdej chwili do ataku, rysie i aligatory czyhające na niczego niepodejrzewające ofiary, błąkające się samotne wilki w poszukiwaniu łupu.

Niespodziewanie poczuła, że ktoś ją obserwuje.

- Zbyt gorąco, żeby spać? - usłyszała męski głos.


ROZDZIAŁ DRUGI

Selene odwróciła się i w głębi po prawej stronie dostrzegła ciemną postać siedzącą na wiklinowej kanapie. Wypuściła wstrzymywane w płucach powietrze. Jedną dłonią chwyciła się za klatkę piersiową, a drugą podparła się mocno o poręcz, żeby nie upaść.

- Przestraszył mnie pan.

- Najwyraźniej - rzucił sarkastycznie mężczyzna. Pięknie. Spotkanie o północy ze stukniętym właścicielem. Na to właśnie czekała.

- Pan Morrell, jak się domyślam?

- Zgadłaś.

Selene poczuła ulgę, mimo że zachowanie mężczyzny pozostawiało wiele do życzenia. Przynajmniej miała do czynienia z człowiekiem, a nie z nocną zjawą.

Zebrała się na odwagę i zbliżyła do niego. W jasnym świetle księżyca dostrzegła kilka istotnych szczegółów. Miał niewiele ponad trzydzieści lat i nie wyglądał na gbura, jakiego się spodziewała zobaczyć.

Miał czarne, lekko falujące włosy sięgające do podbródka, mocno zarysowane usta o nieustępliwym wyrazie, a twarz pokrytą wieczornym zarostem. Jej wzrok zatrzymał się na jego oczach. Były to te same oczy, które nawiedziły ją w wizji, kiedy po raz pierwszy przybyła do tego domu. Nieziemskie błękitne oczy. Oczy drapieżnika.

Mężczyzna nie miał na sobie koszuli. Ona ubrana była jedynie w skąpą bawełnianą koszulkę nocną. Nie do końca właściwy strój jak na pierwsze spotkanie z szefem.

Zmusiła się jednak i podeszła do niego, wyciągając rękę i obdarzając go wymuszonym uśmiechem.

- Jestem pana nowym pracownikiem. Nazywam się Selene Winston.

- Wiem, kim jesteś - odparł. Jego bezczelne spojrzenie powoli wędrowało po jej figurze, aż zatrzymało się na wyciągniętej ku niemu dłoni. Po krótkiej chwili wahania uścisnął jej rękę, zamykając ją w swojej. Selene ogarnęły dziwne doznania. Niespodziewanie zmiękły jej nogi. Wyczuła emanujący od niego przejmujący ból. Głęboki i dotkliwy.

Cofnęła pospiesznie dłoń i zrobiła krok do tyłu, jakby ją poraził prąd. Po raz pierwszy w życiu wyczuła czyjeś głęboko ukryte uczucia. Dotychczas potrafiła poprzez przypadkowe obrazy i słowa odczytywać myśli, nigdy jednak nie odbierała uczuć. Aż do dziś.

Posiadała swój tajemniczy dar, od kiedy pamiętała, skrzętnie ukrywając go przed światem. Dobrze wychowane panienki z południa nie czytały ludziom w myślach, czytały rubryki towarzyskie.

- Miło pana poznać - wymamrotała, gdy tylko odzyskała kontrolę nad głosem.

Mężczyzna nie odpowiedział, tylko nadal się w nią wpatrywał, tak że miała ochotę zapaść się pod ziemię, uciec od niego jak najdalej. Jednocześnie dziwnie ją intrygował. Przyciągała ją jego aura i skrywane cierpienie.

- Byłabym wdzięczna, gdyby mi pan przedstawił swoje koncepcje dotyczące renowacji willi - przerwała krepującą ciszę. - Oczywiście nie teraz, ponieważ będę musiała zrobić notatki. Może na przykład jutro lub pojutrze, jeśli pan woli. - Ratunku, paplę jak kretynka, zdenerwowała się.

- Musisz wiedzieć tylko jedno. Wymagam perfekcji -odezwał się w końcu.

To akurat było u niej na porządku dziennym. Prowadziła perfekcyjne życie, miała idealną rodzinę, chodziła do idealnych szkół i wyszła za mąż za idealnego mężczyznę. Idealnego kłamliwego drania, poprawiła się.

- Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby spełnić pana oczekiwania.

- To się okaże. Niełatwo mnie zadowolić - powiedział, składając ręce na nagim brzuchu.

Oświadczenie to wcale jej nie zdziwiło. Ella uprzedziła ją, że trudny z niego przypadek.

- Ma pan jakieś szczególne preferencje?

Pochylił głowę i zlustrował wzrokiem jej twarz, zatrzymując spojrzenie na ustach.

- Odnośnie do czego?

Selene nieoczekiwanie nawiedziła nowa wizja, której mimo usilnych starań nie udało jej się zablokować. Uchwyciła fragment jego myśli, w których przewijały się dwa nagie ciała. Jednym z nich było jej nagie ciało.

Dlaczego nagle zawiodła ją tak doskonale wyćwiczona umiejętność zamykania umysłu przez widzeniami? Dlaczego fantazjował o niej, skoro dopiero co ją poznał? Najbardziej jednak zaniepokoił ją fakt, że ją to podniecało.

- Miałam na myśli remont domu.

- Proszę mnie w to nie angażować, chyba że nie ma pani pojęcia, co robić.

- Skąd takie przypuszczenie? - obruszyła się, przyjmując obronną postawę.

- Nie przedstawiła mi pani żadnych referencji.

- Skończyłam architekturę wnętrz. Zaprojektowałam swój własny dom, nadzorowałam robotników w fazie prac wykończeniowych i własnymi rękoma odnawiałam meble.

- Przed czy po partii tenisa w klubie z damulkami z towarzystwa?

Jego protekcjonalny ton rozzłościł ją. A jeszcze bardziej ją rozdrażniło, że bezbłędnie odgadł, jak wyglądało jej poprzednie życie.

- To było w dniu, kiedy piłam herbatkę z Córami Konfederacji - oznajmiła z przesłodzonym południowym akcentem. - Zanim poszłam na lekcję savoir vivre'u, na której uczono, jak kobieta powinna się zachować, kiedy spotka na swojej drodze aroganckiego osła. Odnoszę jednak wrażenie, że wyniesione nauki jakoś uciekły mi z pamięci.

Spojrzał na nią, jakby miał ochotę się roześmiać.

- Nazwała mnie pani osłem, pani Winston?

Idealnie pasujący przydomek, pomyślała. Dramatycznym ruchem przyłożyła dłoń do piersi.

- Ależ skąd, panie Morrell. To byłoby bardzo nieuprzejme.

- Nie ma w tym nic niestosownego, Selene.

Bez wątpienia dla niego niekulturalne zachowanie było normą. Był na tyle bezczelny, że zwracał się do niej po imieniu i fantazjował o niej. Nie raczył nawet wstać aż do tej chwili.

Podniósł się powoli z fotela. Oceniła, że mógł mieć około metra osiemdziesięciu sześciu wzrostu. Smukły, zgrabny tors z ciemnym zarostem, płaski brzuch, na którym zarysowane były linie mięśni. Jego nagła bliskość wprowadziła zamęt w jej umyśle. Zakręciło jej się w głowie. Z trudem łapała oddech. Jego subtelny czysty zapach idealnie harmonizował z aromatem letniego wieczoru, jakby był składnikiem powietrza. Zadziwiający, odurzający, zakazany.

Jeśli zamierzał ją onieśmielić, to mu się udało. Postanowiła się jednak nie poddawać. Zamiast się wycofać, skupiła uwagę na wytatuowanym wokół jego umięśnionego ramienia pnączu winogron, w które wplecione było słowo imperium.

- Interesujący tatuaż - zauważyła. - Niestety niewiele pamiętam z łaciny. Co oznacza ten napis?

Podniosła oczy i napotkała jego świdrujące spojrzenie.

- Władza absolutna.

To co mówił, jak również jego przytłaczająca obecność paraliżowały ją. Wiedziała, na co miał ochotę. Domyśliła się ze sposobu, w jaki patrzył na jej usta. Jego fantazje przedarły się przez mgłę okrywającą jej umysł, ujawniając jego zamiary. Jeśli stąd nie ucieknie, Morrell ją pocałuje, a ona mu na to pozwoli.

- Nie wierzę we władzę absolutną.

Zebrała w sobie resztkę sił, odwróciła się i ruszyła do sypialni. Zdążyła zrobić zaledwie kilka kroków, kiedy usłyszała za sobą jego głos:

- Ona istnieje i ty o tym doskonale wiesz.

Nie ośmieliła się po raz drugi stanąć z nim twarzą w twarz ani się odezwać. Gdyby to zrobiła, udowodniłaby mu tylko, że miał rację.

Wróciła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Mimo starań nie potrafiła usunąć go z myśli ani ostudzić uporczywego żaru, który zalewał jej ciało. Wskoczyła do łóżka i skupiła się na tym, by oczyścić umysł. Odpływając w krainę snów, nadal miała przed oczyma wizerunek Adriena Morrella.

Następnego ranka, wychodząc z łazienki, domyśliła się, że jej fascynujący szef znajduje się gdzieś w pobliżu. Wskazywał na to zapach jego wody kolońskiej. Wyczuła jego bliskość. Ogarnęło ją niezrozumiałe, wypalające od środka napięcie. Może przechodził przez korytarz lub stał za drzwiami sypialni? Tak czy inaczej, nie było go nigdzie w zasięgu wzroku. Powinna się z tego cieszyć, ale ogarnęło ją rozczarowanie, głównie dlatego, że chciała go zobaczyć w świetle dziennym. Przyjrzeć mu się długo i uważnie.

Spojrzała w prawo, by się przekonać, czy drzwi jego sypialni są zamknięte, i jej wzrok napotkał diaboliczny posąg o nikczemnym obliczu, który przyprawił ją o ciarki na plecach. Demona Gilesa trzeba będzie jak najprędzej stąd wynieść, gdziekolwiek, byle dalej. Najchętniej utopiłaby go w bagnach.

Wróciła do sypialni, zrzuciła szlafrok i włożyła białe lniane spodnie oraz koralową dzianinową bluzeczkę na ramiączkach, idealną na letnie upały. Tak przygotowana wyszła z pokoju i minąwszy mroczny korytarz, szybkim krokiem ruszyła w kierunku spiralnych schodów, ku światłu, gdzie na sklepieniu rotundy powitały ją pogodne cherubiny. Zszedłszy na dół, udała się do kuchni. Po drodze za- trzymała się na moment przed wiszącym na ścianie portretem młodej kobiety o jasnozielonych oczach i opadających na ramiona kruczoczarnych włosach. Dama miała szczupłą szyję i jasną cerę. Dłonie złożyła zgrabnie na kolanach. Była ubrana w skromną, białą koronkową suknię o szerokiej spódnicy. Sądząc po stroju, obraz musiał powstać wiele lat temu. Przeczytała napis na mosiężnej tabliczce przy mocowanej na dolnej ramie.

Grace. Śpi z aniołami.

Wstrząsnęła nią seria nieprzyjemnych dreszczy i naszły złe przeczucia.

Może ten portret był kluczem do tragedii, o której poprzedniego dnia wspominała Ella? Być może ta młoda piękna kobieta zmarła, zanim poznała smak życia? Może nawet stało się to tu, w tym domu? Choć myśl o tym wpra­wiała ją w niepokój, zapragnęła poznać historię rezydencji, choćby z czystej ludzkiej ciekawości. Najlepiej dowie się wszystkiego od prawej ręki właściciela.

Gdy weszła do kuchni, zastała Ellę smażącą jajecznicę i mruczącą pod nosem wesołą melodię.

- Dzień dobry - przywitała się, odsuwając krzesło i zasiadając przy podniszczonym sosnowym stole.

Ella rzuciła jej spojrzenie przez ramię, nie przerywając smażenia.

- Dzień dobry, dobrze spałaś?

- Nie narzekam. Choć pewnie chwilę potrwa, zanim się przyzwyczaję do miejsca. - I do tego, że Adrien Morrell zajmuje pokój graniczący ścianą z jej sypialnią. Przez większą część nocy słyszała odgłosy jego kroków, jakby zdenerwowany spacerował po pokoju. Ona sama również była niespokojna, nawet teraz.

Ella postawiła na stole przed Selene talerz pełen jedzenia i kubek z kawą.

- Smacznego.

Selene zmarszczyła nos. Nie miała ochoty na śniadanie składające się z jajek i bekonu. Wystarczyłby zwykły tost i kawa. Potrzebowała kawy.

- Bardzo apetyczne, ale rano nigdy nie bywam głodna. Poza tym chciałabym dziś wcześnie zacząć.

Ella wróciła do stołu z własnym kubkiem kawy i usiadła naprzeciw Selene.

-Jeśli zostaniesz chwilę dłużej, będziesz miała szansę poznania pana Morrella.

- Już miałam tę przyjemność - odparła i zaczekała, aż z twarzy asystentki zniknie zdziwienie. - Spotkaliśmy się wieczorem na werandzie.

- I jak poszło?

- Nie najgorzej. Pytał mnie o doświadczenia zawodowe. Odniosłam wrażenie, że nie życzy sobie, żeby go angażować w remont.

- Chce, żeby mu dać spokój. - Ella westchnęła. Selene wyczuła to zeszłej nocy, pomimo plączących się w jego głowie fantazji na jej temat.

- Z czego pan Morrell żyje?

- Jest przedsiębiorcą. Zainwestował otrzymany spadek w kilka przedsięwzięć i zbił na tym małą fortunę. Wykupuje podupadające inwestycje, ratuje je i potem sprzedaje z dużym zyskiem. Jest dobry w tym, co robi, a przynajmniej był aż do.- przerwała w pół zdania, uciekając spojrzeniem gdzieś daleko. - Aż postanowił się wycofać - dokończyła.

Selene zapragnęła się dowiedzieć czegoś więcej o Adrienie Morrellu. Wyczuła jednak, że Ella nie ma ochoty odpowiadać dalej na żadne pytania, co oznaczało, że należy zmienić temat.

- Jeśli mi pozwolisz skorzystać z telefonu, spróbuję się skontaktować z ekipami remontowymi i umówić spotkania.

- Będziesz musiała szukać robotników w Baton Rouge bo nikt z miejscowych nie będzie chciał tu pracować. - Ella przełknęła pospiesznie łyk kawy. - Okoliczna ludność jest bardzo przesądna. Uważają, że to miejsce jest przeklęte - dodała, nieświadomie dając Selene pretekst do dalszych pytań.

- Czy kobieta na portrecie w holu ma z tym związek?

- Nie mam co do tego pewności, choć domyślam się, że tak. Nic o niej nie wiem.

Selene zawsze pasjonowała się opowieściami z dawnych czasów. Była przekonana, że kobieta o imieniu Grace miała j ciekawą przeszłość.

Dopiła kawę i wstała od stołu.

- Wybieram się do miasta. Może uda mi się zdobyć namiary na majstrów, którzy nie są przesądni.

- Powodzenia. - Ella wskazała ruchem głowy nietknięte śniadanie. - Powinnaś coś zjeść, zanim wyjdziesz. Musisz przybrać trochę na wadze, inaczej wprawisz mnie w kompleksy.

- Dobrze wyglądasz. Zależy mi, żeby szybko rozpocząć prace. - W rzeczywistości pragnęła jak najszybciej uciec z willi, gdyż podświadomie wyczuła, że zbliża się Adrien. Zupełnie jakby słyszała jego kroki. Morrell ją intrygował. Krył w sobie sekret, wiedziała o tym, a jednocześnie miała świadomość, że pewnie nigdy go nie pozna.

Czuła, że dusił w sobie ból związany z tajemnicą z przeszłości. Zawsze przyciągała zranione i obolałe dusze. Często na ochotnika pomagała w telefonie zaufania i skwapliwie wspierała różnorodne cele. Nauczyła się, że nie wszyscy ludzie oczekują wsparcia. Niektórzy nie chcą być odnalezieni. Podejrzewała, że Morrell nie pragnął ocalenia od samotności. Z tego powodu postanowiła się nie angażować tak długo, jak długo nie wedrze się do jej umysłu.

Adrien stał samotnie w swoim gabinecie i obserwował przez okno, jak Selene Winston rusza samochodem spod domu. Gdy tylko zniknęła, ciekawość pognała go do jej pokoju, żeby sprawdzić, czy wyjechała na zawsze. Z doświadczenia wiedział, że każdy prędzej czy później odchodzi. Tym razem tak nie było. Jeszcze nie.

Biała koszulka, którą miała na sobie poprzedniej nocy na werandzie, wisiała na oparciu w nogach łóżka. Przez cienki materiał udało mu się dostrzec zaledwie kilka szczegółów jej figury, co wystarczyło, żeby rozbudzić w nim napięcie, które nie opuszczało go przez wiele godzin. Przeszedł przez pokój i pogładził dłonią koszulkę. Materiał był delikatny jak skóra pani Winston. Nie miał co do tego wątpliwości, choć jeszcze nie dotykał Selene. Wkrótce to zrobi.

Zeszłej nocy stoczył walkę pomiędzy tym, co rozsądne, a tym, czego pragnął. Wiele osób uważało go za drapieżnika o silnym instynkcie zdobywcy, zarówno w biznesie, jak w poszukiwaniu rozkoszy. Jeszcze do niedawna w życiu podniecały go głównie emocjonująca pogoń za zdobyczą i czekająca na zwycięzcę nagroda. Selene wskrzesiła w nim zapomniane pragnienia. Mimo że starał się je w sobie zdusić, nadal był mężczyzną, który ma misję.

Postanowił, że powoli, planowo zwabi ją do swojego świata, uwiedzie i zaprowadzi do krainy ciemności. Na początku pewnie będzie niechętna, ale w końcu i tak mu się odda z własnej woli, gorliwie i otwarcie. Będzie tymczaso­wym lekarstwem na jego wyrzuty sumienia, środkiem, który pozwoli mu zapomnieć o tym, czego nie zrobił. A raczej o tym, co zrobił... Chloe.

Piętnaście minut później Selene dojechała do miasteczka St. Edwards. Zaparkowała przed sklepem z antykami Abbys Antiques, który wcześniej kilkakrotnie odwiedzała. Lokal znajdował się w centrum, przy głównej ulicy miasteczka, w jednej linii z innymi sklepami oraz zabytkowym kościołem z czerwonej cegły, który stanowił centralny punkt miejscowości. Po krótkiej chwili wahania wysiadła z auta i weszła do środka przez przeszklone drzwi. Jej przybycie oznajmił subtelny dźwięk dzwonka. Właścicielka, Abby Reynolds, drobna kobieta w wieku lat czterdziestu kilku o kasztanowych równo przyciętych włosach i uprzejmym spojrzeniu orzechowych oczu, wyjrzała zza lady znajdującej się w głębi pomieszczenia i powitała Selene uśmiechem.

- Dzień dobry, Selene. Myślałam, że wyjechałaś z miasta.

- Wygląda na to, że zostanę tu przez jakiś czas. - Omijając bezładnie rozstawione antyki, przeszła wąskim tunelem. Owiało ją cudownie chłodne powietrze. Gdyby tak można było nazbierać go trochę w butelkę i zabrać ze sobą na plantację.

Selene podeszła do kontuaru i Abby odłożyła czytaną książkę.

- Postanowiłaś zostać?

- Tak, i to dzięki tobie. Pamiętasz ogłoszenie, które mi pokazałaś? Okazało się, że rezydencja leży na zachodnim krańcu miasta. Zostałam zatrudniona do nadzorowania i koordynowania remontu.

- Willa Północy. - W tonie Abby dało się wyczuć niepokój. - Czeka cię trudne wyzwanie.

- Dlatego tu jestem. Znasz może jakąś miejscową ekipę budowlaną, która podjęłaby się renowacji?

- Tu nikogo nie znajdziesz. - Pokręciła przecząco głową.

- Jaką tajemnicę kryje posiadłość, że wszyscy jej unikają jak zarazy?

- Może to mieć związek z kochankami, którzy rzekomo tam zmarli, lub z kobietą uprawiającą voodoo, która później tam mieszkała. Albo z Gilesem Morrellem, którego uważano za obłąkanego i który na szczęście rzadko tam bywał.

- Nie znasz więcej szczegółów? Jakieś imiona lub nazwiska? Chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej o historii plantacji. - Abby wzruszyła ramionami.

- Mieszkam tu zaledwie od kilku lat. Słyszałam różne plotki na temat tego miejsca, zawsze jednak były to bardzo lakoniczne informacje, jakby ludzie się bali o tym mówić Jest jeszcze kobieta, która tajemniczo zniknęła rok temu.

- Kto? - Selene nie potrafiła ukryć zaskoczenia, a raczej niepokoju.

- Podobno Adrien Morrell przez rok się tam z nią ukrywał - odparła Abby, - Ralph Allen, który pracuje w firmie kurierskiej, dostarczał tam co tydzień przesyłki, i mówił, że widział kilka razy, jak wyglądała z okna na górze.

To niemożliwe, żeby Adrien trzymał w zamkniętym pokoju nieznaną kobietę. Niedorzeczny pomysł. Chociaż...

- Skąd wiadomo, że zniknęła?

- Nagle paczki przestały przychodzić i nikt jej więcej nie widział. Tylko Ralph przysięga, że któregoś ranka minął go jadący z plantacji samochód koronera.

- Umarła? - Selene z trudem przełknęła ślinę.

Abby przerzuciła ciężar ciała z jednego biodra na drugie, okazując zakłopotanie.

- Nie ma na to dowodów. Brak nekrologu i jakiejkolwiek informacji. Ale pan Morrell ma wystarczająco dużo pieniędzy, żeby zapłacić za milczenie, więc sądzę, że wszystko jest możliwe.

Selene nie miała pewności, czy chce dalej drążyć ten temat. Adrien Morrell nie wyglądał na mordercę. Z drugiej jednak strony, co ona o nim wiedziała?

- Może sama od niego odeszła.

- Lub była duchem. - Abby wysiliła się, żeby posłać jej pokrzepiający uśmiech. - Wiesz, jak to bywa z plotkami. Ludzie są jak psy zagrzebujące kości. Pożują plotkę przez chwilę, a potem zagrzebią, żeby po jakimś czasie znów ją wywlec na światło dzienne, tylko dodając więcej brudów. Selene bardzo chciała wierzyć, że to była tylko plotka stworzona w znudzonych umysłach miejscowych. Tak czy inaczej, nie uspokoiło jej to.

- Znasz kogoś, kto by coś wiedział o poprzednich właścicielach posiadłości? Na przykład lokalny historyk?

- Niestety w St. Edwards nie ma biblioteki. Spróbuj w urzędzie miejskim, choć nie wiem, jak daleko wstecz sięgają dokumenty przetrzymywane w archiwach. Nie mają nawet komputerowej bazy danych. Wiele dokumentów uległo zniszczeniu podczas powodzi w 1920 roku.

Szukanie igły w stogu siana, pomyślała Selene.

- Nie zaszkodzi, jak sprawdzę - dodała głośno.

- Powodzenia. W międzyczasie popytam, czy ktoś nie zna historii plantacji.

- Dziękuję, to bardzo miło z twojej strony. - Selene otworzyła torebkę i zaczęła w niej grzebać. Po chwili wyciągnęła długopis i kartkę papieru, na której zapisała numer swojego telefonu i wręczyła ją Abby.

- Numer mojej komórki. Dzwoń o każdej porze. Abby wyciągnęła spod lady notatnik i zaczęła pisać.

- Dam ci adres mojej przyjaciółki. Linada Adams. Mieszka w Baton Rouge i specjalizuje się w renowacji starych mebli. - Wyrwała kartkę i podała Selene. - Pomoże ci dobrać tkaniny i doradzi we wszystkim, co dotyczy mebli. Jej mąż jest majstrem budowlanym i pracował przy remontach wielu zabytkowych domów w okolicy.

- Jestem ci niezmiernie wdzięczna. Odwiedzę ją jeszcze dzisiaj. - Wzięła adres i schowała do bocznej kieszeni torebki.

Pożegnała się i wyszła ze sklepu. Wsiadła do samochodu, ale zanim ruszyła, niespodziewanie usłyszała w głowie czyjeś imię wypowiadane tak głośno i wyraźnie jak dźwięk bijących właśnie na wieży kościelnej dzwonów. Imię było jej nieznane. Za to właścicielem głosu był Adrien Morrell.

- Kto to jest Chloe? - spytała Selene, dostrzegając na twarzy Elli, z którą jadła obiad, najpierw wyraz zaskoczenia, a następnie niepokój.

- Gdzie słyszałaś to imię?

- W mieście - odparła, obawiając się wyjawić prawdę. Ella, bawiąc się groszkiem na talerzu, posłała jej podejrzliwe spojrzenie.

- To niemożliwe. Nikt jej nie znał.

- Mówi się, że kobieta o imieniu Chloe mieszkała tu przez jakiś czas z panem Morrellem, a potem zniknęła. Plotka głosi, że nie żyje.

Ella upuściła widelec, odsunęła talerz i zacisnęła dłonie.

- Po pierwsze nie powinnaś wierzyć we wszystko, co usłyszysz. Po drugie nie wiem, kto ci o tym opowiedział, ale na twoim miejscu nie mieszałabym się do tego.

Selene nie mogła zlekceważyć stanowczego tonu kobiety, w którym kryła się złość. Bała się, że jeśli będzie zbytnio naciskać, Ella zamknie temat lub, co gorsza, zwolni ją pomimo obowiązującego kontraktu.

- Pojechałam do Baton Rouge i znalazłam kobietę, która pomoże mi w renowacji mebli. Jej mąż zgodził się tu jutro wstąpić i przedstawić wstępny kosztorys prac remontowych. Niestety jest zajęty do końca tygodnia.

- Naprawdę dużo dziś załatwiłaś. — Ella uśmiechnęła się z wdzięcznością.

- Byłam też w urzędzie miasta. Obiecali mi, że postarają się odnaleźć stare plany, jeśli w ogóle takie posiadali. Myślisz, że tu w domu mogą być jakieś dokumenty?

- Adrien na pewno ma oryginalny projekt. Musisz go spytać. - Wzruszyła ramionami.

- Czy jest tu strych? Może udałoby mi się trafić na jakieś stare dokumenty, rysunki?

Ella zebrała ze stołu talerze, po czym wstała.

- Tak, poddasze. Wejście znajdziesz na końcu korytarza, za biurem Adriena. Jest do twojej dyspozycji. - Jeśli się ośmielisz, mówiło spojrzenie asystentki.

- Zabiorę się do poszukiwania w najbliższych dniach. -Kiedy jest widno, zdecydowała w myślach. Nie miała bowiem najmniejszej ochoty buszować w ciemnościach po zakurzonym strychu. Mogła przecież odkryć dowody na prawdziwość tych przerażających legend. Na samą myśl o tym o mało się nie roześmiała. O mało.

- Pozwól, że umyję naczynia - zaproponowała, wstając od stołu.

- Sama to zrobię. - Ella powstrzymała ją gestem dłoni.

- Nalegam - upierała się Selene, zbierając półmiski. -Muszę coś robić, kiedy myślę.

- Na wypadek gdybyś nie zauważyła, nie mamy tu zmywarki.

- Nie widzę problemu, żeby użyć własnych rąk.

- Czy ty kiedykolwiek w życiu zmywałaś naczynia? - Ella posłała jej cyniczny uśmiech.

- Prawdę mówiąc, tak. - Ku zgorszeniu własnej matki.

- W takim razie chętnie przyjmę twoją pomoc. Zanim się położę, chciałabym porozmawiać z Adrienem.

Pewnie o mnie, doszła do wniosku Selene. Zresztą nie miało to znaczenia. Jak dotąd nie zrobiła nic niewłaściwego, no może z wyjątkiem wspomnienia imienia Chloe. Zdecydowała się nie poruszać na razie tego tematu, choć podejrzewała, że Ella wiedziała znacznie więcej, niż mówiła. Tajemnica może nigdy nie zostanie wyjawiona, jeśli Selene nie podejmie świadomej lub podświadomej decyzji, żeby ją wyjaśnić.

Nie, nie włamie się do niczyjego umysłu. Raz już to zrobiła i przysporzyło jej to tylko cierpień. Jeśli ma się czegokolwiek dowiedzieć, informacje będą pochodziły z przekazu ustnego, od osoby, która zechce się nimi podzielić. Szczerze wątpiła, by Adrien Morrell był tą osobą, mimo że instynktownie wyczuwała, że trzyma klucz do rozwiązania zagadki. Choć swoją drogą może lepiej nie znać odpowiedzi?

Adrien nie raczył podnieść spojrzenia znad gazety, nawet gdy Ella postawiła mu pod nosem talerz z jedzeniem pod przykryciem i podała sztućce.

- Jeśli wszystko wystygło, sam jesteś sobie winien. Powinieneś był przyjść na obiad jak normalny człowiek.

Adrien obrzucił pozbawionym zainteresowania spojrzeniem jedzenie, po czym zwrócił się do Elli:

- Na pewno jest jeszcze dobre.

- Nie interesuje cię, co przez cały dzień porabiała nasza pani dekorator?

Dokładnie wiedział: trzymała go w seksualnym napięciu, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Powrócił do czytania gazety, mając nadzieję, że Ella zrozumie aluzję i wyjdzie.

- Mówiłem ci. Nie interesują mnie jej plany. - Za to interesowała go ona sama.

- Wypytywała o historię domu - ciągnęła Ella, ignorując jego odpowiedź. - Uważam, że mógłbyś jej pomóc.

Adrien miał ochotę jej pomóc tylko w jednym i nie miało to nic wspólnego z przeszłością. Zdecydowanie bardziej interesowała go bliska przyszłość. Złożył równo gazetę i odłożył na bok.

- Potrzebny jej projekt willi.

Morrell otworzył szufladę, wyciągnął z niej tekturową tubę i podał Elli.

- Proszę.

- Sam jej go daj. Nie umrzesz, jeśli będziesz dla niej miły. Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo pragnął być dla Selene miły, wycofałaby propozycję.

- Przemyślę to. Teraz jednak mam sporo pracy. Masz jeszcze coś ważnego, co wymagałoby mojej uwagi?

- Tak. Twoje maniery.


ROZDZIAŁ TRZECI

Kiedy Selene po drodze do pokoju mijała rotundę z anielskimi freskami, naszły ją dziwne myśli. Wchodząc na spiralne schody, zwolniła kroku. Na górze skręciła w ciemny korytarz i nagle serce podskoczyło jej do gardła. Kilka kroków przed nią, opierając się ramieniem o ścianę, z dłońmi wbitymi w kieszenie, czekał Adrien ubrany w koszulę w kolorze stalowym i czarne spodnie. Stał nieruchomo, przypominając znajdujący się za nim posąg, z tą róż­nicą, że wydawał się bardziej ludzką postacią.

Selene postanowiła uprzejmie się z nim przywitać, po czym natychmiast oddalić do sypialni. Zanim zdążyła się odezwać, Morrell spytał:

- Idziesz już spać?

Jego głos był niski i prowokujący jak on sam. Pomimo ciemności udało jej się wyraźnie dojrzeć rysy jego twarzy, która wydawała się wyrzeźbiona przez anioły. Żadnych przerażających zniekształceń czy szatańskich znamion. Nie była to jednak również niewinna twarz, a szczególnie spojrzenie: przenikliwe niebieskie oczy, które wpatrywały się w nią, nie pozwalając zrobić kroku, jakby znajdowała się w stanie hipnozy.

- Miałam pracowity dzień i jestem zmęczona - odparła, otrząsnąwszy się z odrętwienia.

- Zbyt zmęczona na małą przygodę?

Jego pytanie zupełnie wytrąciło ją z równowagi. Przez dłuższą chwilę się nie odzywała.

- Jaką przygodę?

Zrobił krok w jej kierunku.

- Ella powiedziała mi, że interesujesz się historią domu. Mam coś, co na pewno cię zadowoli.

Nacisk, jaki położył na słowo „zadowoli", przyprawił ją o ciarki na plecach.

- Co dokładnie miałoby to być?

- Mógłbym ci wyjaśnić, ale wolę pokazać.

Selene spojrzała na zegarek, bardziej ze zdenerwowania niż dla skontrolowania czasu. Było dopiero po dziewiątej.

- Robi się późno.

- Gwarantuję ci, że nie pożałujesz. - Zniżył głos do szeptu, od którego przebiegł ją delikatny, niespodziewanie przyjemny dreszcz.

- Dokąd mamy iść na spotkanie tej przygody?

- Do mojego gabinetu.

Było to relatywnie bezpieczne miejsce, ale czy mogła w ogóle czuć się przy nim pewnie? Miała dwie możliwości: zaufać mu lub wykorzystać swój dar i wejść w jego myśli. Wytężyła zmysły, otwierając umysł. Żadnych wizji, żadnych obrazów typu ona w roli zakładniczki czy ofiary przemocy.

- Zgoda, chodźmy - słowa same wymknęły jej się z ust. Skoro zamierzała dla niego pracować, powinna go obdarzyć przynajmniej minimum zaufania. Lepiej wcześniej się przekonać, czy na nie zasługuje, niż później, kiedy już nie będzie się mogła wycofać.

Ruszyła za nim przez korytarz. Minęli schody i znaleźli się w skrzydle, którego nie zwiedziła podczas pierwszej wizyty. Przeszli obok zamkniętych drzwi pokoju dziecinnego i dotarli do następnych, które Adrien otworzył, cofając się, by ją przepuścić. Obszerne biuro było nowocześnie urządzone. Znajdowało się w nim masywne dębowe biurko, na którym stała lampa i komputer. Na półce ustawione były równo segregatory, a w srebrnej puszcze znajdowały się długopisy. Takiego porządku Selene się nie spodziewała. Dzięki okiennemu klimatyzatorowi w pomieszczeniu panował przyjemny chłód. Szkoda, że nikt nie pomyślał, żeby zainstalować podobne urządzenia w całym domu.

Usłyszała odgłos zamykanych drzwi. Z trudem się opanowała, żeby nie okazać ogarniającej ją paniki. Znalazła się w pułapce. Mógł z nią teraz zrobić, co tylko chciał. Ella nawet nie usłyszałaby jej krzyku.

Mimo wszystko nie odczuwała żadnych złych fluidów ani wiszącego w powietrzu nieszczęścia. Kiedy odwróciła się do Adriena, zobaczyła na jego twarzy niejasny uśmiech. Pierwszy, jaki do tej pory widziała.

- Co mi chciałeś pokazać?

Wbił dłonie w kieszenie spodni. Wyglądał na rozluźnionego, czego nie mogła powiedzieć o sobie.

- Dziennik.

Selene była przekonana, że nic tak wspaniale nie potrafi odtworzyć historii jak osobiste zapiski.

- Gdzie jest? - spytała, nie kryjąc entuzjazmu. Adrien przeszedł w prawy kąt pokoju, otworzył drzwi i zapalił światło.

- Tam, na górze.

Podeszła bliżej, dostrzegając słabo oświetloną, wąską klatkę schodową i notując jednocześnie w głowie, że w całym domu należy natychmiast wymienić wszystkie żarówki na mocniejsze. Kiedy zrozumiała, że ma towarzyszyć pracodawcy w wyprawie na górę, zapragnęła uciec.

- Pewnie mieszkają tam nietoperze - zauważyła, starając się zamaskować zdenerwowanie.

- Tylko pająki - odparł z uśmiechem.

- Wspaniale.

Przez chwilę przyglądał jej się uważnie.

- Boisz się pająków?

Selene nie przepadała za owadami, ale też nie mogła powiedzieć, by cierpiała na arachnofobię.

- Nie, jeśli się zbytnio nie zbliżają.

- A może boisz się mnie?

Dobre pytanie. Lepiej się poważnie nie zastanawiać nad odpowiedzią.

- A powinnam?

- W żadnym razie.

Zabrzmiało przekonująco, jednak czy aby na pewno mogła mu zaufać? Zazwyczaj polegała na swoim instynkcie, który tym razem podpowiadał jej, że towarzyszący jej mężczyzna nie zamierzał jej fizycznie skrzywdzić. Co do jego innych planów będzie się musiała mieć na baczności.

- Prowadź. - Skinęła ręką w kierunku schodów.

Morrell wszedł na pierwszy stopień, a kiedy zauważył, że Selene się ociąga, wyciągnął ku niej dłoń.

- Wolałbym mieć pewność, że nie spadniesz.

Selene nie obawiała się potknięcia. Lata lekcji baletu wyrobiły w niej doskonałe poczucie równowagi. Bardziej zaniepokoiła ją jego bliskość. Mimo to przyjęła pomoc. Gdy jej dotknął, przetoczyła się przez nią fala gorąca, rozpalając od środka i obejmując płomieniami całe ciało. Weszli na schody. Od czasu do czasu Adrien odwracał się i spoglądał na nią niebieskimi jak niebo oczyma. Dotarli na górę. Selene z trudem oddychała. Była rozpalona do czerwoności.

Klatka schodowa otwierała się na pokój, nieco mniejszy niż gabinet. Znajdował się w nim duży wąski regał ze starymi książkami. W rogu stało mahoniowe biurko z szufladami po obu stronach i krzesło z prostym oparciem obite czerwonym atłasem. Pomieszczenie było zakurzone, z sufitu zwisały liczne pajęczyny, nie odczuwało się tu jednak atmosfery zagrożenia. Przynajmniej ze strony owadów.

- Dawno temu była tu garsoniera - wyjaśnił Adrien. -Prawdziwe męskie królestwo. Prawdopodobnie korzystał z niej poprzedni właściciel.

- Twój dziadek?

- Giles nigdzie nie potrafił zagrzać miejsca na dłużej. Był typem obieżyświata. Odziedziczyłem to po nim.

- Ty również wiele podróżujesz. - Posłała mu uśmiech.

- Ostatnio nie. - Podszedł do regału, po czym odwrócił się do niej. - Byłem w wielu miejscach na świecie. Zwiedziłem Europę, Afrykę, Amerykę Środkową. Zawsze poruszałem się poza szlakami turystycznymi. Jednym z moich ulubionych miejsc jest Hiszpania.

- Tylko mi nie mów, że brałeś udział w gonitwie byków w Pampelunie.

- Szczerze mówiąc, nie. I tak dopingowałbym raczej byki. Czasami zwierzęta mają więcej rozumu niż ludzie.

Punkt dla niego, doszła do wniosku.

- Więc jesteś poszukiwaczem wrażeń, o ile nie zakładają okrucieństwa w stosunku do zwierząt?

- Kiedyś byłem.

Jego słowa i mina wyrażały żal, co tylko podsyciło ciekawość Selene.

- Ja odwiedzałam Europę kilkakrotnie. Głównie Londyn. Typowe atrakcje turystyczne.

Morrell oparł się łokciem o krawędź półki.

- Nurkowałaś kiedyś, skacząc z klifów w Meksyku?

- Mam lęk wysokości - roześmiała się.

- Stałaś nago na pustej plaży, podziwiając wschód słońca? Tylko w najśmielszych marzeniach, pomyślała.

- Niestety nie.

- Powinnaś pewnego dnia spróbować.

Adrien nie miał pojęcia, że zabrał ją za sobą w te wszystkie miejsca poprzez wspomnienia i obrazy, które były tak silne i wyraziste, że same wkradły się do jej umysłu. Poczuła słoną bryzę muskającą jej nagą skórę, promienie słońca na twarzy, zapach morza i jego dłonie wędrujące po jej brzuchu, coraz niżej.

Otrząsnęła się z rozmarzenia i unikając jego spojrzenia, skupiła się na stojących na półkach książkach.

- Często się zastanawiam, jak się żyło w czasach, kiedy wszystko było mniej skomplikowane i nie było obecnych udogodnień.

- Byłem w wielu miejscach, gdzie mogłem polegać tylko na naturze. Niesamowite wrażenia.

- Jestem już za stara i zbyt przyzwyczajona do wygód, żeby się pisać na taki koczowniczy tryb życia.

Pochylił się i zmrużył oczy, starając się ocenić jej wiek.

- Możesz mieć najwyżej dwadzieścia kilka lat.

- Trzydzieści dwa. A ty?

- Trzydzieści pięć. Ile miałaś lat, kiedy wyszłaś za mąż? Najwidoczniej wiedział o niej o wiele więcej niż ona o nim.

- Dwadzieścia cztery. Od roku jestem rozwódką. Krążąc po pokoju, spoglądał na nią jak nocny drapieżnik obserwujący swoją ofiarę.

- Siedem lat. Najwyższy czas na przysłowiowy kryzys.

- Właśnie.

Zatrzymał się o kilka kroków od niej, opierając się plecami o półkę.

- Czy ten kryzys dotyczył was obojga?

Choć bardzo pragnęła poznać Adriena bliżej, rozmowa stawała się dla niej coraz bardziej drażliwa. Drążenie tematu jej związku z Richardem zawsze wprawiało ją w zakłopotanie.

- Może pokażesz mi dziennik?

- Jeśli tego chcesz.

Podszedł do Selene powolnym krokiem łowcy. Jej wzrok zatrzymał się na jego ustach, łagodnie zarysowanych, kontrastujących z ostrymi liniami szczęki z dołeczkiem na brodzie. Zbyt późno zdała sobie sprawę, że zauważył jej zainteresowanie. Na jego twarzy błąkał się delikatny uśmiech. Znaczący, zmysłowy.

Kiedy podszedł do biurka, przechodząc obok niej, wstrzymała oddech. Obserwując go przez ramię, dostrzegła, jak otwiera szufladę i wyjmuje z niej zniszczony dziennik w czarnej oprawie, który musiał pamiętać dawne czasy.

Adrien obszedł dookoła biurko i podał jej go.

- Zaznaczyłem miejsce, które pewnie cię zainteresuje.

Wzięła brulion i otworzyła w miejscu założonym różową atłasową wstążeczką. Na górze strony znajdowała się data: lipiec 1875.

- Czytaj na głos - poprosił Morrell.

- Nie przeczytałeś go? - zdziwiła się.

- Oczywiście, że tak, teraz jednak chciałbym ciebie posłuchać.

Miał tak zmysłowy, pociągający głos, że nie była w stanie mu odmówić. Odwróciła się i położyła dziennik na biurku, a Adrien zaczął wolnym krokiem przemierzać pokój raz w jedną, raz w drugą stronę.

- Dziś po południu znów się spotkałam z „Z" w opuszczonej chacie na bagnach na jego plantacji. Gdyby ojciec odkrył, że widuję się z jego wrogiem, wpadłby w furię. Gdyby się dowiedział, co zrobiłam, z pewnością by go zabił.

Selene przerwała i spojrzała na Adriena, który stał teraz tylko o krok od niej.

- Kto to napisał?

- Nie wiem. Znalazłem ten dziennik przypadkowo kilka miesięcy temu.

- Może autorką jest Grace, kobieta z portretu na dole?

- To prawdopodobne. Czytaj dalej.

- Wyjawiłam „Z" moje uczucia i przyjęłam jego pocałunki. Wtedy on opowiedział mi o tym, co się dzieje pomiędzy mężczyzną i kobietą. Mówił takie rzeczy, o których nie chciałaby wiedzieć żadna przyzwoita dama. Mimo to słuchałam go i poprosiłam, żeby mi wszystko pokazał.

Spojrzała ponownie na Adriena, stwierdzając, że przysunął się do niej jeszcze bliżej.

- Czuję się trochę jak podglądaczka.

- Myślę, że to bardzo interesujący komentarz do dawnej obyczajowości. Jeśli cię to krępuje, ja będę czytał.

W tonie jego głosu wyczuła wyzwanie, które postanowiła podjąć. W końcu oboje byli dorosłymi ludźmi, poza tym wątpiła, czy najśmielsze fragmenty dziennika mogą się równać ze scenami erotycznymi we współczesnej literaturze.

-Nie.

Wzięła głęboki oddech i ciągnęła dalej:

- W ramionach „Z" staję się wszetecznicą. Sama się nie poznaję. Pozwoliłam mu zsunąć z mych ramion halkę i dotykać moich piersi. Nigdy wcześniej nie doświadczyłam takiej rozkoszy. Nie byłam taka otwarta i taka wolna. Pragnę więcej. Chcę wszystkiego, co może mi dać... - Głos Selene załamał się, gdy niespodziewanie poczuła na ramieniu dłoń Adriena. Dotyk jego placów na nagiej skórze obudził w niej pulsujące pragnienie. Przeszył ją dreszcz rozkoszy, który postanowiła zignorować.

- Nie przerywaj - wyszeptał. - Dalej jest jeszcze ciekawiej.

Selene zaczął zawodzić zdrowy rozsądek. Złamała daną sobie obietnicę unikania takich sytuacji.

- Uniósł spódnicę i wsunął dłoń w moje majtki. Dotykał mojego sekretnego miejsca. To co robił, przeszło moje najśmielsze fantazje. Moje ciało przestało należeć do mnie, teraz było już tylko jego...

Adrien wykorzystał ten moment, położył rękę na biodrze Selene, musnął jej łono, po czym zatrzymał dłoń w dole brzucha. Spojrzała na jego długie, zdecydowane palce, morelową skórę odcinającą się od bieli spodni. Przysunął się, przywierając do jej pleców silnym torsem.

- Na dziś wystarczy - mruknęła bezsilnie, zamykając dziennik. Nie odepchnęła jednak jego ręki. Nie zaprotestowała, nawet się nie poruszyła.

- Tak, dość.

Prowadzona jak na sznurku, obróciła się, stając z nim twarzą w twarz. Wiedziała, co zamierzał. Wyczytała to w jego myślach. Adrien pochylił się i pocałował ją. Selene, osaczona jego subtelnym zapachem, smakiem whisky na jego ustach i pieszczotami języka, poczuła, że traci grunt pod nogami. Przez moment wydawało jej się, że wchodzi w jego ciało, w jego duszę, odczuwając rozkosz Adriena mieszającą się z jej własną. W jednej chwili duchowego połączenia zrozumiała, że oczekiwał od niej więcej i pragnął więcej.

Mimo tego nie potrafiła przed nim uciec, nie miała siły z nim walczyć. Zatraciła poczucie rzeczywistości. Niespodziewanie Adrien cofnął się, przerywając psychiczny i fizyczny kontakt.

- Wybacz - powiedział. - Zapomniałem się.

Od razu się domyśliła, że pocałunek był częścią starannie uknutego planu uwiedzenia jej. Dała się naiwnie złapać w pułapkę.

Wzięła z biurka dziennik i poklepała go otwartą dłonią.

- Resztę przeczytam później i oboje zapomnimy o tym, co się przed chwilą wydarzyło.

- Proszę bardzo, spróbuj - mruknął, odchodząc o kilka kroków i wbijając ręce w kieszenie.

Ja nie zapomnę... usłyszała wyraźnie jego myśli, które przemknęły z jego do jej umysłu.

- Nie powinniśmy wykraczać poza stosunki służbowe. Na jego ustach pojawił się uśmiech, którym jak mieczem pirata poszatkował na drobne kawałeczki całą jej determinację.

- Na to już trochę za późno.

Jeśli natychmiast stąd nie ucieknie, źle skończy. Instynkt samozachowawczy pokierował ją do drzwi.

- Wracam do mojego pokoju - oświadczyła, przyciskając pamiętnik do piersi.

- Jeszcze jedno, Selene.

Dźwięk jej imienia wypływający z jego ust podziałał jak magnes. Odwróciła się, znów stając z nim twarzą w twarz. Zauważyła w jego ręku kartonową tubę.

- Co to jest?

- Plany willi.

Zbliżyła się do niego tylko na tyle, żeby sięgnąć po projekt.

- Dziękuję.

- Wyjaśnijmy sobie coś jeszcze. To Ella cię zatrudniła. Pracujesz dla niej, a nie dla mnie. Oznacza to, że nie łączą nas stosunki zawodowe. Gdyby to była moja decyzja, już by cię tu nie było.

Selene zatkało.

- To o to przez cały czas chodzi? Chcesz mnie odprawić?

- Na początku tak było, ale zmieniłem zdanie. Teraz jestem zadowolony, że tu jesteś.

Bez słowa zbiegła na dół po wąskich schodach i szybkim krokiem dotarła do bezpiecznej przystani swojego pokoju. W głębi duszy poważnie się jednak obawiała, że wcale nie będzie bezpieczna, mieszkając z nim pod jednym dachem. Szykując się do łóżka, nie mogła przestać rozmyślać o rozkoszy, jakiej doświadczyła w jego ramionach. Nie pamiętała już, kiedy po raz ostatni jakiś mężczyzna tak namiętnie jej dotykał i całował tak zdecydowanie.

Chcąc oderwać myśli od Morrella, wskoczyła do łóżka i otworzyła dziennik w miejscu, w którym ostatnio skończyła czytać.

Dziś znów spotkaliśmy się w chacie, choć wiem, jakie to ryzyko. Nie potrafię znieść rozłąki z „Z". Znów mnie całował, a ja drżałam z rozkoszy. Tak bardzo łaknęłam jego dotyku. Później ujął moją dłoń i położył na sobie. Przez spodnie wyczułam jego twardą męskość. Powiedział, że kiedy będę gotowa, połączy nasze ciała. Przekonywałam go, że jestem gotowa, błagałam, żeby mi pokazał. Na początku się wzbraniał, gdy jednak otworzyłam przed nim ramiona, wyzwoliła się w nim dzikość. Mój ukochany słodki „Z". Zerwał z siebie ubranie, po czym rozebrał mnie, położył na łóżku i wypełnił moje ciało. Doznałam niewielkiego bólu, o czym mnie uprzedził, nie dało się go jednak porównać z rozkoszą, która mnie potem zalała. W tamtej chwili należałam do niego na wieki. Obawiam się jednak, że nasz związek może mieć tra­giczny koniec. Wychodząc dziś z chaty, zauważyłam jednego z pracowników ojca czającego się na bagnach. Przyłapano nas. Nie mam pojęcia, jaki los czeka mnie i mojego kochanka, kiedy mój ojciec wróci jutro z Savannah. Jednego jestem pewna - każda chwila spędzona w ramionach „Z" była tego warta. „Z" jest dla mnie wszystkim. Jest moją prawdziwą miłością.

Rozczarowana, że dziennik kończy się w tym miejscu, Selene zamknęła go i zgasiła światło, postanawiając zasnąć, Rozmyślała o tajemniczych kochankach, o tym, że mężczyzna może mieć taką władzę nad kobietą, że ona ryzykuje wszystko, by z nim być. Nawet własne życie.

Selene nadspodziewanie szybko stała się jego obsesją.

Adrien wiedział wszystko o obsesjach. Kiedy obmyślał plan w interesach lub w życiu prywatnym, zawsze uparcie dążył do celu, aż dostawał to, czego chciał. A teraz pragnął jej.

Dziś zrobił pierwszy krok. Dobre posunięcie. Spodziewał się, że będzie się bardziej opierała. O dziwo, odpowiedziała na jego pocałunek niezwykle entuzjastycznie. Niestety nawet tak nieznaczny kontakt rozpalił go do czer­woności.

Wrócił do pokoju, rozebrał się, wypił do końca whisky, odstawił szklaneczkę na bok i podszedł do dwuskrzydłowych drzwi prowadzących na werandę. Rozsunął zasłony, żeby sprawdzić, czy Selene pojawiła się na zewnątrz tak jak poprzedniej nocy. Na balkonie ziało pustką, podobnie jak w jego duszy.

Zgasił światło i wyciągnął się na łóżku. Świadomość, że Selene znajduje się za ścianą, wprowadzała go w stan silnego podniecenia, jakiego od dawna nie odczuwał. Zacisnął zęby, starając się wytrwać w postanowieniu, że nie pójdzie do niej, dopóki nie otrzyma zaproszenia. Teraz zrobi wszystko co konieczne, żeby utrzymać pożądanie na wodzy aż do nadejścia odpowiedniego momentu.

Siedział w bezruchu w kącie werandy, na tej samej wiklinowej sofie co zeszłego wieczoru. Księżyc w pełni rzucał niebieskawe światło na jego imponująco zbudowane ciało. Zamiast łagodzić, podkreślał ostrość jego rysów. Wpatrywał się w Selene swoimi niebieskimi oczyma. Przypominał dostojnego władcę, pana ciemności.

Selene, urzeczona, stała kilka kroków od niego, obserwując i czekając, aż się odezwie, poruszy, wypowie jej imię.

Jak hipnotyzer przywołał ją spojrzeniem oraz lekkim skinieniem głowy. Bez zastanowienia ruszyła ku niemu. Jej umysł ogarniała mgła, a w płucach brakowało powietrza. Wokół panowała głucha cisza. Żadnego szelestu wiatru, żadnych odgłosów życia bagien. Nawet grania świerszczy. Choć uznała to za dziwne, nadal szła ku niemu, aż się przed nim zatrzymała. Wtedy zdała sobie sprawę, że jest nagi i podniecony.

Zrozumiała, czego pragnął. Pozbawiona własnej woli zsunęła przez głowę koszulkę i upuściła na ziemię. Nie wahając się, podała mu rękę i pozwoliła, by ją sobie posadził na kolanach. Rozwartymi udami wsunęła się na jego biodra. Westchnęła bezgłośnie, gdy uniósł ją do góry i wślizgnął się w nią. Zalała ją nieopisana rozkosz. Pożądała więcej, potrzebowała więcej. Pragnęła, żeby ulżył jej bólowi, wymazał lata rozczarowania. Kiedy się nie poruszył, zrozumiała, czego od niej oczekuje. Chciał, żeby wykonała pierwszy ruch. Wprawiła ciało w powolny rytm, stając się kobietą, jakiej dotychczas nie znała. Kobietą bez zahamowań, dążącą do zaspokojenia mężczyzny i siebie samej. Wtedy dołączył do niej, oddając się zuchwałej pasji zmysłów.

Otaczała ich absolutna cisza. Nie było słychać przyspieszonych oddechów ani jęków rokoszy. Selene wyczuwała bicie własnego serca, dudnienie pulsu, napięcie poprzedzające zbliżające się spełnienie. Niespodziewanie Adrien przestał się poruszać i wtulił twarz w jej piersi.

Chciała zapytać dlaczego, ale nie mogła mówić. Podniosła jego głowę i zmusiła, żeby na nią spojrzał. W jego oczach dostrzegła głęboki ból. Chwilę później jego twarz się rozpłynęła, a ją oślepił błysk jasnego światła.

Poderwała się i zmusiła, żeby otworzyć oczy. Znajdowała się we własnym łóżku. Rozejrzała się gorączkowo po ciemnym pokoju, żeby stwierdzić, że jest zupełnie sama. Dotknęła koszuli nocnej. Była na miejscu. Najwidoczniej to wszystko jej się tylko przyśniło. Wyjątkowo realistyczny sen.

Nagle coś do niej dotarło. To wcale nie był sen, tylko fantazje. Jego fantazje. Opadła plecami na łóżko, przekręciła się na bok, zwinęła i wcisnęła poduszkę między kolana. Adrien bezwiednie włamał się do jej umysłu, przynosząc ze sobą erotyczne wizje, o których będzie jej trudno zapomnieć. Nie mogła zrozumieć, dlaczego tak łatwo otwiera się na jego myśli. Jak to możliwe, że są na tyle intensywne, że przerywają jej sen. Niezwykłe było również to, że wyobrażał ją sobie jako kobietę śmiałą i otwartą. Czy gdyby wiedział, jaka jest naprawdę, nadal by jej pragnął? Dlaczego coś kazało mu się zatrzymać, zanim osiągnął zaspokojenie, którego szukał?

Kolejny błysk światła spowodował, że spojrzała na przysłonięte zasłonami drzwi wychodzące na werandę, za którymi przemknął czyjś cień. Nadciągała burza i ktoś się czaił na zewnątrz pod jej oknami. Podejrzewała, kim może być ta osoba, na wszelki wypadek postanowiła jednak sprawdzić.

Wstała z łóżka i na chwiejnych nogach, drepcząc cichutko na palcach, podeszła do drzwi i odchyliła delikatnie zasłonę. Stał przy balustradzie zaledwie kilka kroków od niej i wpatrywał się w ciemność. Rękami opierał się o poręcz, a zgiętą w kolanie nogę postawił na dolnej barierce. Błyskawice przeszywające od czasu do czasu niebo oświetlały jego zgrabną sylwetkę. Zaczynał padać rzęsisty deszcz. Adrien trwał w bezruchu, nieświadomy gry światłocieni na swoim ciele. Na skórze gromadziły mu się kropelki wody, spływając strumykami po napiętych bicepsach, plecach i pośladkach. Uniósł twarz i przeczesał dłońmi włosy, poddając się dziwnemu rytuałowi oczyszczenia przez deszcz. Selene zamarła porażona widokiem Adriena na tle nocnego burzowego nieba, aż do chwili gdy niespodziewanie się odwrócił i spojrzał na nią. Jak na zamówienie kolejna błyskawica oświetliła mu twarz, na której dostrzegła wyraz bólu połączonego z wyrzutami sumienia, a także głód pożądania. Ujrzała w niej również swoje przeznaczenie.


ROZDZIAŁ CZWARTY

Przez kolejne dwa dni Selene czekała rano w łóżku, aż usłyszy kroki Adriena wychodzącego z pokoju, i dopiero potem wstawała. W żadnym wypadku nie chciała się na niego natknąć przed śniadaniem, zanim nie weźmie porannego prysznica. Nie widziała go od ich ostatniego spotkania w gabinecie, lub raczej od tamtej nocy, kiedy nawiedził jej sny. Uznała, że na razie tak będzie lepiej.

Ella zostawiła karteczkę z informacją, że wyjechała do miasta i wróci dopiero po południu, dając Selene chwilę prywatności, dzięki czemu mogła w końcu spokojnie zatelefonować. Zamknęła się w niedużym gabinecie przy kuchni, wyciągnęła z kieszeni dżinsów komórkę i wystukała numer.

- Halo - usłyszała pogodny głos siostry i odetchnęła z ulgą.

- Hannah, to ja - odezwała się.

- Nareszcie dzwonisz. Zamartwiałam się o ciebie.

- Przepraszam, byłam zajęta. Jak się czujesz?

- Poza tym, że przez cały czas pięć kilo żywej wagi naciska mi na pęcherz, a do porodu zostało jeszcze kilka tygodni, to można powiedzieć, że całkiem dobrze. Mama jest nadal zła, że chcę rodzić w domu. Gdzie ty się, do diabła, podziewasz?

Młodsza siostra Selene była osobą bardzo bezpośrednią.

- Jestem w Luizjanie. Wyobraź sobie, że mam pracę na plantacji.

- Jako kto? Wysyłasz zaproszenia na przycięcia? - zakpiła.

- Bardzo zabawne. Nadzoruję remont domu, od fundamentów aż po dach.

Zapadła długa chwila ciszy.

- Jesteś tam jeszcze? - zaniepokoiła się Selene.

- Jasne. Po prostu staram się wyobrazić sobie ciebie pracującą zarobkowo. Czyżby ten osioł nie zostawił ci pieniędzy na życie?

- Daje mi wystarczająco dużo. Ładny czek raz w miesiącu. Potrzebuję pracy, ponieważ chcę w końcu być sobą. Myślałam, że to rozumiesz.

- Oczywiście. Ale mama nie. Powinnaś do niej zadzwonić i wszystko jej wytłumaczyć, żeby w końcu przestała zawracać mi głowę.

- Wkrótce się do niej odezwę. Na razie jej powiedz, że u mnie wszystko w porządku i że będę w kontakcie. Chciałam tylko, żebyś wiedziała, że żyję i że sobie radzę, i oczywiście chciałam się dowiedzieć, czy u ciebie wszystko w porządku.

- U mnie wspaniale. Dough jest cudowny. Rozpieszcza mnie jak księżniczkę. Na nic nie mogę narzekać.

Selene w głębi duszy bardzo zazdrościła Hannah związku z Doughiem, który przez pięć lat małżeństwa okazał się prawdziwym świętym, mimo że ojciec i matka nie akceptowali wyboru młodszej córki. W żyłach Dougha nie płynęła błękitna krew. Był prostym mechanikiem samochodowym. Kochana, zbuntowana Hannah, która zawsze zdobywała to, czego pragnęła, ignorując opinie rodziców, również w kwestii wyboru odpowiednich partii dla swoich córek. Gdyby tylko Selene potrafiła być taka silna. Nie powinna była ulegać ich naciskom i robić kolejnego kroku w związku z Richardem, kiedy jeszcze nie była na to gotowa. W gruncie rzeczy nigdy nie była gotowa.

- Zjawię się w domu na urodziny maleństwa. Daj mi tylko trochę czasu, żebym zdążyła dojechać.

- Jasne. Jeszcze jedno. Jesteś szczęśliwa?

Selene ostatnio rzadko zadawała sobie to pytanie. Szczerze mówiąc, nie zastanawiała się nad tym od lat.

- Tak, jestem - odparła z wahaniem. - Po raz pierwszy czuję się wolna.

- To dobrze - ucieszyła się Hannah. - Mam nadzieję, że w końcu zaryzykujesz, znajdziesz przyjaciół i może nawet mężczyznę.

- Minął dopiero rok, od kiedy pozbyłam się jednego -roześmiała się. - Po co mi zaraz następny?

- Nie musisz od razu wychodzić za mąż. Jest kilka powodów, dla których warto mieć przy sobie faceta.

- Poznałam kogoś.

- Uuu! Kogo?

- Właściciela plantacji. Bardzo miły i przystojny, choć trochę tajemniczy.

- Dobrze, że jest atrakcyjny, jeszcze lepiej, że tajemniczy. Robiliście to już?

- Nie - odparła. - Chciałam tylko powiedzieć, że wydaje mi się interesujący. Może nic z tego nie wyjść -Co było dość prawdopodobne, gdyż praktycznie się nie widywali.

- To się postaraj. Od tak dawna jesteś samotna.

- Raz już popełniłam błąd z Richardem. Nie chcę go powtórzyć. Nie rób sobie zbyt dużych nadziei.

- Przestań być ciągle taka ostrożna - westchnęła.

- Co widzisz złego w byciu ostrożnym? Niespodziewanie otworzyły się drzwi i zabrzmiał głęboki męski głos.

- Bycie ostrożnym nie popłaca.

Selene zacisnęła dłoń na telefonie. Kompletnie zaskoczona przestała słyszeć, co mówi siostra.

- Jesteś tam? - zawołała Hannah po dłuższej chwili.

- Tak, muszę kończyć. Zadzwonię do ciebie w przyszłym tygodniu.

Pożegnała się szybko, rozłączyła i obróciła na krześle. W drzwiach stał Adrien ubrany w białą koszulę i czarne spodnie. Na jego twarzy majaczył uśmiech.

- Zaczęłam sądzić, że zamieszkałeś w biurze - powiedziała lekko drżącym głosem.

- Wychodzę tylko wtedy, kiedy mam coś ważnego do zrobienia.

- Co na przykład?

- Przeżycie kolejnej przygody. Z tobą.

Selene nie miała pewności, czy po ostatnich doświadczeniach, jakie miała w garsonierze, i po nocnej fantazji, ma ochotę na nowe przygody.

- Powiedz, co planujesz, to zdecyduję, czy jestem zainteresowana.

- Dokończyłaś czytać dziennik? - spytał, opierając się ręką o klamkę.

- Tak, ale nie było tam zbyt wiele informacji.

- Wiem. To nie znaczy, że nie ma ciągu dalszego.

- Masz kolejne części pamiętnika?

- Nie, ale wiem, gdzie się znajduje chata. Może tam coś znajdziemy.

- Gdzie ona jest? - W głosie Selene dało się wyczuć źle ukrywane podekscytowanie.

Adrien zaszczycił ją subtelnym uśmiechem.

- Na tyłach majątku, na bagnach. Mogę cię tam zabrać.

Selene bardzo chciała obejrzeć domek, nie była jednak przekonana, czy wyprawa sam na sam z mężczyzną emanującym seksem była rozsądna.

- Jeśli wskażesz mi drogę, na pewno sama trafię.

- Chcę cię tam zaprowadzić.

Przestań być taka ostrożna, podpowiedział jej wewnętrzny głos.

Może Hannah ma rację? Może była nazbyt ostrożna? Może przez tę ostrożność ominęły ją najwspanialsze rzeczy w życiu? Dość tego „może". W gruncie rzeczy była już zmęczona tą życiową przezornością. Jeśli tylko nie straci głowy i zapanuje nad sytuacją, uniknie problemów. Odsunęła się od biurka i wstała.

- Chętnie bym z tobą poszła, ale mam sporo rzeczy do zrobienia.

- Załatw to, co musisz, i spotkajmy się o piątej przy tylnym wejściu.

- Zgoda.

Odwrócił się i wyszedł, zostawiając Selene samą z myślami.

Stojąc w drzwiach do kuchni, Adrien Morrell wyglądał jak uosobienie marzeń wszystkich nastolatek, a zarazem kosz-mar senny ich ojców. Miał na sobie czarny podkoszulek bez rękawów, który odsłaniał tatuaż. Wbił dłonie w kieszenie powycieranych dżinsów. Pewny siebie i zmysłowy. Selene miała ochotę rzucić mu się w ramiona. Kiedy się do niego zbliżyła, otaksował ją pełnym dezaprobaty spojrzeniem.

- Marny pomysł - rzucił.

- Słucham?

- Twoje ubranie.

Spojrzała na swoją beżową koszulkę na ramiączkach, dżinsowe szorty i tenisówki.

- Na dworze panuje upał, a stopy mam zabezpieczone.

- Teren jest nierówny, pełno cierni i jadowitych sumaków, które mogą ci poranić gołe nogi.

- Pójdę się szybko przebrać. - Najwyraźniej nie była stworzona do tego typu wypraw.

- Nie ma czasu. Niedługo się ściemni. Będziesz musiała sobie poradzić. Pomogę ci.

Selene przeszła obok Adriena, który wyszedł za nią na dwór. Kiedy się znaleźli na zarośniętym dziedzińcu, wyprzedził ją i ruszyli szeroką ścieżką w kierunku bagien. Po chwili marszu zagłębili się w zarośla. Zewsząd otoczyły ich drzewa o poskręcanych konarach. Przez ich korony przenikały gdzieniegdzie promienie słońca. Po przelotnym deszczu panowała ciężka nieznośna atmosfera. Adrienowi wilgoć i dusząca para unosząca się nad grząskim terenem zdawały się nie dokuczać. Szedł, milcząc, zamyślony. Wpatrywał się w drogę przed sobą.

Chaszcze stawały się coraz gęstsze, utrudniając marsz. Selene stąpała uważnie, starając się omijać ostre, wyglądające na trujące pnącza. Na kostkach i łydkach pojawiły się zadrapania. Zewsząd atakowały komary. Ona jednak wędrowała dzielnie, nie narzekając, żeby nie wyjść na rozkapryszoną bojaźliwą damulkę. Bez problemu przeżyje kilka zadraśnięć i ukąszeń, żeby w nagrodę poznać historię. Nie udało jej się ominąć ciernia, który zostawił na jej łydce ranę. Zasyczała z bólu, zaciskając zęby.

Bez uprzedzenia Adrien wziął ją na ręce. Westchnęła ciężko i chwyciła go za szyję. Miał szerokie, silne ramiona i wilgotny kark.

- To niepotrzebne. Przecież dobrze sobie radziłam.

- Jesteś cała pocięta. Zamknij się i ciesz jazdą. Zamknij się? Naprawdę powiedział, że ma się zamknąć?

Gdyby nie wyglądał jak młody bóg, pewnie by mu przyłożyła. Na karku Adriena błysnęło coś złotego. Obejmując go jedną ręką za szyję, sięgnęła po łańcuszek, na którym zawieszony był medalion.

- Co to?

- Chiński talizman. Symbol węża.

- Ma związek z kultem fallicznym - zauważyła, mrużąc oczy.

- Niezupełnie. Symbolizuje intuicję, percepcję i siłę woli. - Posłał jej krótkie spojrzenie.

Selene zauważyła, że w ciągu dnia ciemniał mu kolor oczu, przybierając barwę kobaltową. Kiedy odwrócił się do niej profilem, uznała, że jest bliski ideałowi. Złotawy odcień skóry i kuszący wyraz ust. Ogarnęła ją nieodparta pokusa, żeby dotknąć jego warg. Sprawdzić, czy są tak miękkie jak przy pierwszym pocałunku.

- Jesteśmy na miejscu - oświadczył, zanim zdążyła się wygłupić.

Na polance przed nimi stał niewielki domek z bali. Gdy dotarli do wejścia, Adrien postawił ją na ziemi. Otworzył drzwi i weszli do ciemnego zaniedbanego wnętrza. Morrell od razu skierował się do jednego z okien i rozchylił ciężką okiennicę, wpuszczając do środka światło dzienne. Selene, idąc za jego przykładem, chciała otworzyć okno po przeciwnej stronie pomieszczenia. Pechowo uparta okiennica odmówiła współpracy. W końcu jednak ustąpiła, pozostawiając w kciuku Selene dużą drzazgę.

- Cholera! - wymknęło jej się. Odwróciła się i ujrzała na twarzy Morrella rozbawiony uśmiech. - No co? - rzuciła, oglądając bolący palec.

- Nie sądziłem, że damulki z południa znają takie słowa.

- Mam słowniczek z przekleństwami, do którego lubię od czasu do czasu sięgnąć - odparła kpiąco.

- Dobrze wiedzieć, że nie muszę przy tobie pilnować języka. Daj, zobaczę.

- To nic takiego. Usunę ją, gdy wrócimy do domu.

- Zajmę się tym. - Podszedł do niej i chwycił ją za rękę. Następnie sięgnął do tylnej kieszeni dżinsów, wyciągnął składany nóż i otworzył go szybkim ruchem nadgarstka. Selene o mało nie krzyknęła z przerażenia.

- Adrien! Wolałabym zachować palec!

- Co powiedziałaś?

- Że palce są z zasady przydatne i wolałabym zachować ich komplet.

- Nie to miałem na myśli. Po raz pierwszy zwróciłaś się do mnie po imieniu.

Zabawne, nawet o tym nie pomyślała. Wypłynęło to z jej ust tak naturalnie jak wcześniej przekleństwo.

- Czy to dziwne?

Pokręcił przecząco głową, po czym skoncentrował się na zabiegu usuwania drzazgi. Bez większych trudności wyciągnął ją i schował z powrotem nóż do kieszeni.

- Będziesz żyła - zawyrokował, wbijając spojrzenie w jej twarz. Przez cały czas nie wypuszczał z uścisku jej dłoni.

- Nie wątpię. Możesz już puścić moją rękę?

- Jasne.

Kiedy ją uwolnił, zaczęła się uważnie rozglądać po wnętrzu. W rogu pomieszczenia, przy kominku stało drewniane łóżko, a pod oknem rozklekotane krzesło. Były to jedyne meble znajdujące się w chacie. Podłogi i ściany były z drewna. Wyglądało, jakby od lat nikt tego miejsca nie odwiedzał.

- Nic tu nie ma - zauważyła Selene, wędrując wzdłuż ścian i przyglądając się zwisającym z sufitu pajęczynom. -Naprawdę sądzisz, że było to miejsce potajemnych spotkań naszych kochanków?

- A ty jak uważasz?

- To możliwe. Domek dzierżawcy na bagnach.

Podeszła do łóżka i uniosła do góry stary sflaczały materac z nadzieją, że znajdzie pod nim następną część dziennika. Niestety nie miała szczęścia.

- Nic z tego.

- Żadnej porzuconej halki lub majteczek?

- Ani dziennika. - Obrzuciła go karcącym spojrzeniem. Znów się uśmiechał. Uwielbiała ten jego uśmiech. Wszystko w Morrellu jej się podobało.

- Tajemnica pozostaje nierozwiązana. - Westchnęła i wyprostowała się. Będę musiała przeprowadzić poszukiwania. Pojadę do miasta i popytam, Może ktoś zna tę historię.

- Zrób to, ale prawda może cię rozczarować - powiedział, opierając się plecami o ścianę.

- Masz rację. Może lepiej, żebym nie wiedziała. Nadal będę wierzyła, że przeżyli wielki romans. Czasem wyobrażenia są znacznie piękniejsze od rzeczywistości.

- Nie zawsze. Jeśli między dwojgiem ludzi jest prawdziwy żar, rzeczywistość jest stokroć lepsza.

Selene poczuła, jak zalewa ją gorąco. Nie wiedziała, czy to od dusznej atmosfery panującej w dawno niewietrzonej, pachnącej stęchlizną chacie, czy od spojrzenia Adriena, które mówiło: weź mnie tu i teraz.

- Może i tak jest. Skąd miałabym to wiedzieć?

Brakowało jej powietrza. Podeszła do okna i wyjrzała na bagna. Należało natychmiast zmienić temat. Zbyt wiele zostało przed chwilą powiedziane.

- Wydaje mi się, że widzę w oddali staw. Wiesz co? Gdyby oczyścić trochę teren wokół i wyremontować chatę, można by w niej urządzić domek dla gości, oazę dla par chcących się schronić przed światem. Zanim wygaśnie namiętność - dodała cynicznie.

Usłyszała odgłos zbliżających się kroków Adriena. Wyczuła jego bliskość.

- W twoim małżeństwie nie było namiętności? - spytał, stając za jej plecami.

- Nie bardzo.

- Nie rozbudzał jej w tobie?

- To raczej ja w nim. - Selene uzmysłowiła sobie, że zbyt wiele już powiedziała. Otworzyła się przed nim, podając się na talerzu jak smakowity kąsek.

- Powiedział ci, że dlatego cię zdradzał? Czyżby teraz to on czytał w jej myślach?

- Wspomniał o tym. - Kiedy odkryła w jego myślach inną kobietę, która rozpalała w nim żar.

Dłonie Morrella spoczęły niespodziewanie na jej ramionach, wywołując w jej ciele falę przyjemnych dreszczy.

- Czy kiedykolwiek cię zachęcał lub ośmielał?

Zwykle to ona się starała, począwszy od przygotowywania romantycznych kolacji, a skończywszy na seksownej bieliźnie. W końcu się poddała.

- Co masz na myśli?

Jego palce zaczęły delikatnie gładzić jej nagie plecy.

- Czy kochał się z tobą kiedyś w ciemnej alejce o północy?

Gdyby nie bliskość Adriena i podniecające pieszczoty, roześmiałaby się w głos.

- Ależ skąd.

- A w samochodzie na podjeździe, ponieważ nie mógł czekać, aż się znajdziecie w domu?

Przywarł do jej pleców, objął ją w talii i koniuszkami palców pogłaskał po długiej szyi.

- A może zaprosił cię do eleganckiej restauracji i dotykał pod stołem w taki sposób, że pragnęłaś go natychmiast mieć?

- Richard nie jest taki pomysłowy.

- Richard jest durniem.

W tym względzie całkowicie podzielała opinię Morrella, który właśnie zmysłowymi ruchami pieścił jej piersi, Przymknęła oczy i chłonęła cudowne doznania, otwierając umysł na jego myśli i fantazje. Nic nie widziała, słyszała jedynie jego spokojny zmysłowy głos.

- Każdy człowiek może się wznieść na szczyty podczas seksu. - Zsunął ramiączko jej podkoszulka i musnął gorącymi wargami szyję, po czym przesunął usta do ucha. -Trzeba się tylko otworzyć na różne możliwości.

Przesunął dłoń niżej i wolno końcem palca zataczał kręgi wokół jej sutka. Otworzyła oczy, żeby patrzeć na to, co z nią robi, i czerpała przyjemność, niczego nie żałując.

- To tylko jedna z erogennych stref. Jest ich znacznie więcej. Widzisz, wystarczyła niewinna pieszczota, żeby rozpalić cię do czerwoności.

Selene tylko przytaknęła ruchem głowy, nie była w stanie wydobyć z siebie głosu, gdyż dłoń Adriena powędrowała niżej, wsuwając się za pasek szortów.

- Pragniesz, żebym cię dotykał, tu i teraz - szepnął, bawiąc się guzikiem przy jej spodenkach, igrając z jej pożądaniem. - Chcesz, żebym to z ciebie zdjął i sprawdził, jak bardzo jesteś rozpalona.

Tak, pragnęła tego. Bardziej niż czegokolwiek, bardziej niż swojej ciężko wywalczonej wolności. Obawiała się, że za chwilę zacznie go o to błagać. On jednak, zamiast ulec jej niemym prośbom, odwrócił ją i poprawił ramiączka jej bluzeczki. Obrzuciła go zdezorientowanym spojrzeniem.

- Nie tu. Jeszcze nie teraz.

Selene objęła się ramionami, próbując opanować przebiegające ją dreszcze.

- Nie wiem, czy tego chcę.

Adrien pochylił głowę i zajrzał jej uważnie w oczy.

- Pragniesz tego tak bardzo jak ja i wiesz o tym. - Sięgnął po niesforny kosmyk jej włosów i założył go za ucho. - Dam ci czas, żebyś to wszystko przemyślała. Zastanów się, co między nami będzie.

Przebiegł delikatnie koniuszkiem palca po jej skórze, rysując linię od brody do dekoltu, a potem z powrotem po szyi do warg. To wystarczyło, żeby Selene straciła głowę. Położyła mu dłoń na karku i przyciągnęła jego usta do swoich. Pozwolił jej przejąć inicjatywę. Badać, przymilać się, smakować i kusić go. Przytrzymywał ją delikatnie w talii, jednak gdy pocałunek stał się głębszy, przysunął się bliżej, tak że ich ciała się spotkały, wzajemnie się dopasowując jak układanka puzzli. Wtedy zsunął dłoń na jej pośladek i przycisnął mocno do nabrzmiałej męskości, napierając na nią biodrami. Niespodziewanie, bez uprzedzenia przerwał pocałunek i wysunął się z jej objęć. Przeczesał dłońmi włosy i założył ręce z tyłu na kark.

- Powinniśmy już iść, zanim nie zmienię zdania i nie wezmę cię tu, gdzie stoisz.

- Sądzę, że to dobry pomysł.

- Żebyśmy się tu teraz kochali?

- Żebyśmy wrócili do domu, zanim się stanie coś, czego później będziemy żałowali.

- Zapewniam cię, że kiedy się tobą zajmę, niczego nie będziesz żałowała. - To mówiąc, skierował się do drzwi.

Selene ruszyła za nim, rozmyślając o tym, co ją czekało, Tym razem Adrien nie niósł jej przez chaszcze. Demonstrując swoją rycerskość, szedł przodem. Trzymał ją za rękę i torował drogę, odsuwając mogące ją poranić konary i ciernie. Gdy dotarli do domu, w progu przyciągnął ją do siebie i złożył na jej ustach krótki pocałunek.

- Chciałbym, żebyś poświęciła mi godzinę. Dziś wieczorem. Pozwolę ci poznać twoje własne ciało. Zrozumiesz również, że brak namiętności w twoim małżeństwie nie był twoją winą - oświadczył, odchodząc.

- Mój pan i władca mnie wzywał?

Adrien obrócił się z fotelem od komputera. Przed nim stała Ella.

- Tak. - Westchnął. - Rozmawiałem z twoim bratem, Czeka na ciebie.

- Niby kiedy? - zdziwiła się zdezorientowana.

- Powiedziałem mu, że wybierasz się do niego w odwiedziny na kilka dni. Zamówiłem taksówkę, na lotnisku czeka samolot. Możesz wyjechać zaraz po obiedzie.

-Ale...

- Żadnych ale. Nie widziałaś się z nim od dwóch lat.

- Co ty knujesz? - Ella zmrużyła podejrzliwie oczy. Adrien oparł się wygodnie w fotelu i założył ręce za głowę.

- Nic. Daję ci wolne, żebyś spędziła trochę czasu z rodziną. Wiem, że nie chciałaś wcześniej wyjeżdżać, bo ubzdurałaś sobie, że nie powinienem zostawać sam. Teraz nie musisz się już martwić.

- Rozumiem. Skoro jest tu Selene, nie będziesz sam.

- Właśnie.

Na twarzy Elli nadal malował się podejrzliwy wyraz.

- Czy to oznacza, że dobrze się dogadujecie?

- Przyzwyczajam się do jej obecności.

Asystentka oparła ręce na biodrach i przyjęła matczyną postawę.

- Wiem, co ci chodzi po głowie. Widzę to w twoich oczach. Zamierzasz wykorzystać ten swój osobisty czar, żeby ją uwieść.

Gdyby skłamał, od razu by się domyśliła. W tej sytuacji najlepiej było zatuszować problem.

- To moja sprawa, co robię. Nie musisz się niepokoić.

- Przeciwnie. To miła kobieta. Powinieneś być ostrożny, inaczej dołączy do grona twoich ofiar.

Adrien zauważył, że natychmiast pożałowała swoich słów.

- Nie zamierzam jej do niczego zmuszać.

- Nie musisz. Wystarczy, że na nią spojrzysz w określony sposób, a ona pójdzie za tobą do piekła. Jest bezbronna.

- Jest twardsza, niż sądzisz. - Twardsza niż sam na początku przypuszczał, i to mu się w niej podobało. - Idź się spakować.

- Coś jeszcze? - spytała przesłodzonym głosem. - A może przygotować ci kąpiel z pianą i ze świecami, gdy już ugotuję obiad?

- To niepotrzebne. Planuję tylko wspólną kolację -mruknął. Tego wieczoru zamierzał jedynie wzbudzić w Selene zaufanie.

- No dobrze - westchnęła ciężko. - Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę brata i jego dzieci. Ale spędzę z nimi tylko ten weekend - Pogroziła mu palcem.

- Zostań tydzień lub dwa. Zasługujesz na urlop.

-Ale...

- To polecenie.

Podniosła ręce do góry, poddając się.

- Dobrze.


ROZDZIAŁ PIĄTY

Selene z zaskoczeniem stwierdziła, że do kolacji nakryto w oficjalnej jadalni, a nie jak zawsze w kąciku jadalnym w kuchni. Jeszcze bardziej się zdziwiła, widząc Adriena siedzącego przy stole. Miał na sobie świeżo wyprasowaną białą koszulę, dopasowaną do obrusu. Czarne włosy opadały mu delikatnymi falami na ramiona. Po raz pierwszy od jej przyjazdu pojawił się na obiedzie.

- Ella nie dołączy do nas? - spytała, dostrzegając, że na stole znajdują się tylko dwa nakrycia.

- Już jadła. - Podniósł nóż i koniuszkiem palca przeciągnął po srebrnym ostrzu. - Zaraz wyjeżdża.

- Dokąd? - zdziwiła się niemiłą niespodzianką.

-Sama ją spytaj.

- Zrobię to.

Ruszyła do kuchni, w której zastała Ellę wkładającą do lodówki dwa plastikowe pojemniki. Na podłodze stała spora torba w tureckie wzory.

- Wybierasz się gdzieś?

Ella natychmiast się wyprostowała, zamknęła drzwi lodówki i uśmiechnęła się do Selene.

- Jadę odwiedzić brata i bratanków do Shreveport. Tylko to skończę. Przed domem czeka już na mnie samochód, który ma mnie zawieźć na lotnisko.

- Kiedy podjęłaś decyzję o wyjeździe? - W głosie Selene dało się wyczuć zdenerwowanie, które chciała ukryć, dodając: - Nie pamiętam, żebyś o tym wcześniej wspominała.

Ella wytarła ręce w szmatkę kuchenną, po czym rzuciła ją na blat.

- Dziś po południu.

- Nic się nie stało mam nadzieję?

- Nie, to zaległa wizyta. Wrócę za tydzień lub dwa.

- Tak długo? - Ogarnął ją lęk, choć perspektywa zostania z Adrienem sam na sam wydała jej się podniecająca. - Kiedy wrócisz, chciałabym omówić kilka szczegółów związanych z remontem. Mam parę pomysłów, które wolałabym z tobą skonsultować.

- Już się nie mogę doczekać. - Podniosła torbę i skinęła w kierunku lodówki. - Przygotowałam dla was jedzenie. Wystarczy podgrzać. Zadbaj, żeby coś jadł. Bardzo schudł.

- Postaram się, ale nie wiem, czy coś wskóram.

- Proszę cię tylko, żebyś spróbowała. Reszta zależy od niego. - Ella poklepała Selene po policzku. - Odprowadź mnie do drzwi, a potem biegnij jeść, zanim wszystko wystygnie.

W milczeniu przeszły przez jadalnię, w której siedział Adrien, minęły rotundę i znalazły się w holu. W drzwiach Ella odwróciła się do Selene, obrzucając ją pełnym troski spojrzeniem.

- Pamiętaj, co ci powiem. Bądź z Adrienem twarda. Nie daj się na nic namówić.

- Nie martw się. - Selene położyła rękę na piersi. - Nie należę do osób, które łatwo ulegają. Nie w moim nowym życiu. Nigdy więcej.

- Nie obawiaj się. Adrien nie zrobi ci krzywdy.

- Dobrze wiedzieć. - Spojrzenie Elli odpłynęło gdzieś w dal, wzmagając niepokój Selene. - Czego nie chcesz mi powiedzieć?

- On potrafi być bardzo przekonujący. Może o tym zaświadczyć wiele kobiet. Nikt jednak tak naprawdę nie zna ukrytego pod stalową maską jego prawdziwego wnętrza. Bądź ostrożna, chroń swoje serce.

Selene roześmiała się smutno.

- Uwierz mi, w żadnym razie nie zamierzam się zakochiwać. Powiedzmy, że podchodzę do tych spraw z rezerwą.

- Zakochanie się nie jest niczym złym. - Ella przez dłuższą chwilę przyglądała się w zadumie Selene. - Teraz, kiedy się nad tym zastanawiam, możesz być tą jedyną.

- Jedyną?

- Tą, która ocali go przed samotnością. Przed nim samym. Potrzeba do tego silnej kobiety, ale może właśnie ty nią jesteś.

Ella uścisnęła ją i pospiesznie wyszła, zostawiając jej temat do przemyśleń. Selene nigdy nie uważała się za twardą. Przynajmniej w ostatnich latach. Choć odejście z bezpiecznego domu, jedynego, jaki znała, i rozpoczęcie nowego życia na własny rachunek wymagało sporo odwagi. Czy była jednak na tyle silna, żeby nie ulec emocjom? Najważniejsze to zachować zdrowy rozsądek. Tak czy inaczej, będzie tylko kolejnym jego podbojem. Jedną z Bóg wie ilu jego kobiet. Z drugiej strony, patrząc na to logicznie, to on jest jej zdobyczą. Jej przepustką do przygody życia. Dlatego postanowiła podjąć ryzyko, poczynając od dzisiejszej nocy. Miała do wyboru zachować ostrożność i potem się zastanawiać, co straciła lub doświadczyć wszystkiego, co jej oferował. Bardzo pragnęła poczuć, jak to jest, kiedy mężczyzna chce zaspokoić potrzeby kobiety, oddać się bezgranicznie pożądaniu. Miała pewność, że przy nim tego zakosztuje, poznając nowy świat doznań.

Podekscytowana niecierpliwie przebiegła jak na skrzydłach przez cały dom. Zatrzymała się tylko na moment przed portretem Grace, zastanawiając się, czy dama z portretu była autorką dziennika. Gdy dotarła do jadalni, okazało się, że Adrien czekał na nią z jedzeniem. Zajęła miejsce przy stole naprzeciw niego i ułożyła na kolanach serwetkę.

- Wspaniale wygląda - zauważyła, badając zawartość półmisków. Ryba, mieszanka warzyw i ryż. Niestety nie była ani trochę głodna, choć pewnie powinna.

- Odbyłyście miłą pogawędkę?

Selene spojrzała znad talerza na Adriena, który uważnie się w nią wpatrywał.

- Trudno to nazwać pogawędką. Życzyłam jej udanej wizyty, a ona mnie poprosiła, żebym pilnowała twojego jedzenia. - Wzięła w dłoń widelec i wycelowała w jego talerz.

- Jedz! - nakazała. - Jeśli się okaże, że pod jej nieobecność zmarniałeś, stracę pracę.

- Nie martw się, mam coraz większy apetyt.

Selene wychwyciła jego aluzję i skoncentrowała się na kolacji. Jej apetyt również ostatnio wzrósł, ale nie na jedzenie. Ryba okazała się trochę zbyt pikantna, warzywa były smaczne, a ryż stawał jej w wyschniętym gardle. Przez cały posiłek dziobała tylko jedzenie na talerzu, nie biorąc nic do ust. Oboje milczeli.

- Ja skończyłem - odezwał się w końcu Adrien. Spojrzała na jego talerz. Był pusty.

- Ja również. - Odsunęła pełny talerz, wytarła usta serwetką i odłożyła ją na stół.

- Nic nie tknęłaś.

- To przez upał. Latem niewiele jadam.

Adrien bez słowa wstał i podszedł do niej, przez cały czas nie odrywając od niej wzroku.

Selene przygotowała się wewnętrznie na to, co ma się wydarzyć, ale on wziął tylko jej talerz.

- Zaraz wracam. Nie odchodź.

Nie mogłaby, nawet gdyby chciała. Adrien zabrał również swój talerz i oddalił się do kuchni. Kilka chwil później wrócił z otwartą butelką czerwonego wina. Napełnił kieliszki, które przyniósł z kuchni, i jeden postawił przed nią.

- Nie, dziękuję.

- Napij się, dobrze ci to zrobi.

Selene doszła do wniosku, że faktycznie odrobina alkoholu nie jest złym pomysłem i z pewnością pomoże jej się rozluźnić.

- No dobrze, kieliszek nie zaszkodzi. - A nawet dwa lub trzy, pomyślała. Czyżby szukała odwagi w butelce? Żałosne. Nie musi się upijać, żeby się cieszyć zainteresowaniem Adriena.

- Jaka byłaś jako dziecko? - spytał, siadając przy stole i popijając wino.

- Poważna - odparła nieco zaskoczona jego pytaniem. - Zamknięta w sobie. Byłam doskonałą uczennicą. - I była inna, ponieważ miała dar.

- Ciekawe. Oceniałem cię jako towarzyskiego motyla. W rzeczywistości nigdy nie opuściła kokonu, w którym się ukryła.

- Za to moja siostra była wcieloną diablicą. Ktoś musiał ją trzymać w ryzach.

- Jesteście ze sobą blisko? - zainteresował się.

- Nawet bardzo. Mieszka w Georgii. Spodziewa się pierwszego dziecka. A ty masz rodzeństwo?

- Nie. - Dopił wino i odstawił kieliszek, głośno stukając nim o stół.

Z wyrazu jego twarzy Selene wywnioskowała, że był to dla niego przykry temat.

- Jakim byłeś nastolatkiem?

- Sprawiałem same kłopoty. - Uśmiechnął się sucho.

- Dlaczego mnie to nie dziwi? - Odwzajemniła jego uśmiech.

Przesunął wolno palcem po krawędzi kieliszka.

- W przeciwieństwie do ciebie nie byłem dobrym uczniem. Byłem typowym przykładem dzieciaka niewykorzystującego w pełni swoich możliwości. Jakoś udało mi się uzyskać dyplom MBA na Notre Dame.

- Ja skończyłam uniwersytet stanowy Georgii. Nie zrobiłam niestety dyplomu, za to popełniłam straszny błąd, wychodząc za mąż.

- Za Richarda głupiego.

- Tak, za Richarda głupiego - potwierdziła, biorąc kieliszek w obie dłonie i wpatrując się w bordowy płyn.

Usłyszała szurnięcie krzesła, ale nie podniosła wzroku. Wraz z odgłosem zbliżających się kroków serce zaczęło jej bić szybciej. W końcu spojrzała na niego. Odsunął od stołu drugie krzesło i usiadł obok niej. Położył dłonie na jej udach.

- Podoba mi się to, co masz na sobie - oświadczył przyprawiającym ją o dreszcze głosem.

- Dziękuję. - Wybrała czerwoną jedwabną bluzeczkę bez rękawów i czarną, lekko obcisłą spódniczkę.

- Przemyślałaś moją propozycję? - Wsunął dłonie pod spódniczkę.

- O niczym innym nie myślałam - westchnęła. -I?

- Muszę się jeszcze zastanowić. - Jakby była w stanie myśleć, kiedy jej dotykał. - Zrobię to, zmywając naczynia.

- One mogą poczekać.

- Muszę coś robić, kiedy myślę.

- Przyjdę później do twojej sypialni. Zostaw otwarte drzwi na werandę. - Pochylił się, złożył na jej ustach delikatny pocałunek, po czym wstał.

- To do zobaczenia - zgodziła się bez zastanowienia.

- Nie rozbieraj się. Zostań w tym, co jesteś - dodał, odchodząc.

- To wszystko?

- Teraz tak.

Wyszedł, zostawiając za sobą zapach drzewa sandałowego i rozpaloną kobietę.

Dwadzieścia minut później Selene weszła do ciemnej sypialni. Odnalazła po omacku lampkę na nocnym stoliku i włączyła ją. Zrzuciła sandały i przeszła przez pokój, wsłuchując się w trzeszczenie desek podłogowych pod bosymi stopami. Ze zdenerwowania uginały się pod nią nogi. Zdawała sobie sprawę, że podejmuje ryzyko. Zanim przekręciła mosiężną klamkę drzwi, przez moment się zawahała. Decydowała się na niewiadome, które W dalszej perspektywie mogło się okazać dobre albo złe. Przyszłość nie miała znaczenia. Liczyła się dzisiejsza noc z Adrienem.

Otworzyła szeroko drzwi, wpuszczając do sypialni gorące wilgotne powietrze. Promienie księżyca zatopiły werandę w niebieskawym blasku. Wycofała się, nie wiedząc, co zrobić ani dokąd pójść. Może powinna położyć się na łóżku? Lepiej nie. Jeszcze pomyśli, że jest zbyt chętna. Po namyśle zgasiła światło i usiadła w fotelu. Czekała, coraz dłużej... Kiedy doszła do wniosku, że Adrien zmienił zdanie, zjawił się w otwartych drzwiach. Wpłynął do sypialni jak czarna olśniewająca zjawa. Podszedł do toaletki i zapalił tę samą lampę, którą Selene wcześniej zgasiła. Miał na sobie spodnie, ale był bez koszulki. Faliste włosy były nieokiełznane, podobnie jak jego spojrzenie. Dotknął złotego medalionu zawieszonego na szyi, po czym zsunął powoli dłoń w kierunku brzucha. Przez chwilę sądziła, że zamierza rozpiąć spodnie, jednak zamiast tego zbliżył się do niej.

- Już myślałam, że nie przyjdziesz.

- Nie mógłbym sobie darować. Ty również.

Wyciągnął do niej dłonie, a ona podała mu swoje. Pod­niósł ją i przytulił do rozpalonego ciała. Gdy dotknęła je­go silnego torsu, chwycił ją za dłonie i odciągnął jej ręce w tył.

- Ja będę dotykał - powiedział głębokim głosem.

- Oczekujesz, że będę uległa? -Tak.

Nic nowego, pomyślała. Udawała bierną przed Richardem, ale wtedy nie zależało jej na aktywnym poszukiwaniu doznań. Jej życie małżeńskie ograniczało się do sporadycznych pobieżnych kontaktów erotycznych. Kiedy byli razem, unikała analizowania ich pożycia. Teraz w końcu zdała sobie sprawę, że w ich związku od początku brakowało namiętności. Gdy się kochali, jeśli w ogóle można użyć tego określenia, zwykle się wyłączała. Męczyło ją to, była skrępowana. Z Adrienem taka sytuacja byłaby niemożliwa.

Adrien nie odrywał wzroku od Selene. Pocałował wewnętrzną stronę jej dłoni.

- Nie martw się - wyszeptał, wyczuwając jej niepokój. - Ty będziesz decydować, czy chcesz jeszcze i kiedy mam przestać. Jestem jednak pewien, że nie usłyszę z twoich ust słowa „dość". Będziesz powtarzała „jeszcze, jeszcze". Na początek musisz się odprężyć. - Wziął ją za rękę i zaprowadził do otwartych drzwi werandy. Stanął za nią i objął ją w talii. Na zewnątrz chór cykad grał melodię, wpasowując się w rytm uderzeń jej serca. - Bagna nocą są prawdziwą kopalnią odgłosów natury. W przeciwieństwie do ludzi zwierzęta nie walczą z prawami natury.

- Nie analizują wszystkiego - dodała, dumna, że pomimo jego bliskości udało jej się zebrać myśli.

- Właśnie. - Pogłaskał ją po twarzy. - Zaspokajają po prostu swoje naturalne potrzeby.

Selene doszła do wniosku, że od natury wiele się można nauczyć.

Adrien pocałował ją delikatnie w usta. Nim zdążył się odsunąć, ona odnalazła jego wargi, prosząc o więcej. Wtedy pogłębił pocałunek. Zatopiona w rozkoszy, dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że rozpiął jej bluzkę, odsłaniając czerwony koronkowy stanik.

- Czujesz się odprężona?

Niezupełnie. Raczej rozpalona do czerwoności.

- Powoli się rozluźniam.

-Dobrze.

Kiedy koniuszkiem palca zatoczył przez koronki krąg wokół jej sutka, o mało się nie rozpłynęła. Mogła sobie tylko wyobrazić, jakie ją czekają doznania, gdy się pozbędą ubrań. Zsunął dłoń na jej brzuch i wsunął ją za pasek spódniczki.

- Chcesz jeszcze? - Ponieważ się zawahała, dodał: - Nie myśl zbyt wiele. Słuchaj własnego ciała.

- Jeszcze - jęknęła drżącym głosem.

Włożył dłoń pomiędzy jej uda i odnalazł czułe miejsce. Pod Selene ugięły się kolana.

- Potrzebne nam łóżko. - Roześmiał się gardłowo podnieconym głosem. Znów przejął inicjatywę. Zaprowadził ją do łóżka, posadził, po czym zostawił ją i otworzył szeroko wszystkie okna. Następnie włączył wiatrak pod sufitem. Wrócił do łóżka i stanął nad nią.

- Zdejmij bluzkę i stanik - rozkazał stanowczo.

Bezwolna posłusznie zsunęła bluzkę i powiesiła w nogach łóżka. Drżącymi rękoma bezskutecznie próbowała rozpiąć znajdujące się z przodu zapięcie stanika. Adrien ukląkł przed nią i z łatwością to zrobił, dając dowód, że ma pod tym względem spore doświadczenie. Następnie przysunął się do niej i musnął językiem jej sutek. Selene doznała rozkosznego wstrząsu. Poczuła wilgoć między udami. Wstał, podnosząc ją ze sobą do góry, zsunął z niej spódnicę i ściągnął z łóżka narzutę.

- Połóż się na plecach.

Selene miała na sobie jedynie majtki, kiedy on nadal był w spodniach. Uznała, że jest to gra nie fair.

- A ty?

- Co ja?

- Nie rozbierzesz się?

- Teraz ty jesteś najważniejsza.

Osunęła się na łóżko, położyła głowę na poduszce i czekała, zastanawiając się, co zamierzał dalej.

- Chcę, żebyś patrzyła na to, co robię.

- Wolałabym zamknąć oczy, żeby się lepiej skupić.

- Jeśli tak wolisz.

Selene opuściła powieki i poczuła na ustach pocałunek. Po chwili jego wargi odnalazły jej piersi. Wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Weszła w jego umysł. Widziała i czuła wszystko, co robił, czego doświadczał. Patrzyła jego oczyma, zagłębiała się w tajne zakamarki jego erotycznych fantazji, chłonąc jego podniecenie i ulegając swojemu.

- Wytrzymaj jeszcze.

- Nie wiem, czy dam radę.

- W takim razie będę zmuszony zaprowadzić cię na szczyty rozkoszy jeszcze raz.

To było jak sen. Po raz pierwszy w życiu mężczyzna pragnął doprowadzić ją do spełnienia, nie myśląc o własnych potrzebach.

Bez ostrzeżenia ściągnął z niej matki. Jego oczyma ujrzała, jak rozsuwa jej uda i odnajduje palcami czułe miejsce. Poddała się, przyjmując od niego cudowne zaspokojenie.

Adrien pocałował ją.

- Zamierzam ponownie zaprowadzić cię na szczyty. Zrobię to ustami, kiedy stwierdzę, że jesteś gotowa. Chcę słyszeć, jak krzyczysz - wyszeptał. I to było wszystko.

Selene zajęczała żałośnie i przeciągle, zdziwiona brzmieniem własnego głosu. Z trudem łapała oddech. Adrien wziął ją w ramiona i przytulił, obsypując jej usta i policzki delikatnymi pocałunkami.

- Gdzie się tego nauczyłeś? - spytała, odzyskując głos.

- Przestudiowałem tajniki seksu tantrycznego. Zmodyfikowałem pewne elementy, eksperymentowałem i praktykowałem.

- Zapewne z wieloma partnerkami - stwierdziła z niechęcią.

- Tylko z kilkoma wybranymi.

- Mam sobie pochlebiać?

- Oczywiście. Jestem bardzo wybredny. Moim celem jest zadowolić kobietę, a my dopiero rozpoczęliśmy.

- Nie wiem, czy wytrzymam więcej.

- Bez wątpienia. Teraz jednak powinnaś zasnąć. Adrien wstał z łóżka i ruszył do drzwi.

- To już wszystko? - Spojrzała na niego zdziwiona.

- Za mało?

- Sądziłam, że... - przerwała w pół zdania, nie wiedząc, jak dokończyć.

- Każdy może doświadczyć spełnienia w przeciągu kilku minut, nie każdy jednak potrafi poznać ciało swojego partnera. Ja tego chcę, zanim się w pełni z tobą połączę - wyjaśnił, znikając za drzwiami.


ROZDZIAŁ SZÓSTY

Selene obudziła się następnego ranka zmęczona, choć przez całą noc doskonale spała. Od bardzo dawna nie czuła się tak odprężona. Nie dostała co prawda wszystkiego, czego pragnęła, ale na szczęście czekał ją kolejny stopień wtajemniczenia, a w międzyczasie miała sporo pracy.

Przeprowadziła inwentaryzację mebli we wszystkich pokojach na pierwszym piętrze, zanotowała różne pomysły, które przyszły jej do głowy, i wykonała wstępne szkice. Zależało jej, żeby zachować oryginalny charakter wnętrz. Oznaczało to, że będzie musiała odwiedzić pobliskie sklepy z antykami, aby uzupełnić braki w umeblowaniu, jeśli nie znajdzie niczego ciekawego na strychu. Zdecydowała, że przeszuka go dokładnie w najbliższych dniach.

Około południa, kiedy zdała sobie sprawę z ogromu czekających ją przy remoncie willi prac, zaczęło jej się kręcić w głowie. Uznała, że choć na chwilę musi się wyrwać z domu. Pojedzie do miasta, najpierw jednak zajrzy do Adriena, dlatego skierowała kroki do jego biura.

- Wejdź - odpowiedział jej szorstki głos, kiedy zapukała do gabinetu.

Otworzyła drzwi. Stał odwrócony do niej tyłem i wyglądał przez okno, przytrzymując dłonią odsuniętą zasłonę.

- Wybieram się do miasta. Nie masz nic przeciwko temu?

Puścił zasłonę i powoli odwrócił się do niej. Jego pomięta biała koszula wisiała na nim rozpięta, odsłaniając wspaniały tors.

- Nie potrzebujesz do tego mojego pozwolenia. Spojrzała na złoty medalion na jego piersi.

- Pomyślałam, że może czegoś ode mnie chcesz.

- Tak, ale odłożymy to na później - odparł, zerkając na nią znacząco. Okrążył biurko i przysiadł na nim z przodu. - Chyba że po wczorajszej nocy zmieniłaś zdanie.

- Pozostaję otwarta na wszelkie propozycje - mruknęła, grzebiąc w torebce w poszukiwaniu kluczyków od samochodu. - Potrzebujesz czegoś z miasta?

- Mamy prezerwatywy?

- Jeśli chodzi o antykoncepcję, biorę pigułki, ale jeśli myślisz o innych kwestiach...

- Popełniłem w życiu wiele błędów, zawsze jednak dbałem o bezpieczeństwo w czasie seksu. Możesz być pewna, że cię nie zarażę żadną chorobą. Nie zrobiłbym ci tego.

- Ani ja. - Po pozbyciu się Richarda upewniała się, czy oprócz gorzkich wspomnień nie zostawił po sobie pamiątki niewierności.

- Doskonale. Kiedy będę się z tobą kochał do końca, nie chcę żadnych ograniczeń.

- Miło wiedzieć, że mogę liczyć na więcej, zanim się zestarzeję.

- Niecierpliwa z ciebie kokietka - uśmiechnął się, wstając.

- Idę, żeby zdążyć do domu przed zmrokiem. Podszedł do niej i pogłaskał ją palcem po policzku.

- Chcesz szybko wrócić, żeby dostać więcej tego, co otrzymałaś zeszłej nocy

- Myślałam raczej o obiedzie - skłamała.

- Bynajmniej. Myślałaś o seksie. O tym, jak cię będę dotykał. Wystarczyłoby jedno moje słowo, a oddałabyś mi się tu na tym biurku.

- Chyba jednak zaczekam. - Zmarszczyła brwi. - Bądź tak miły i ogol się na wieczór.

- Oczywiście. Nie chciałbym cię podrapać.

- Mam bardzo wrażliwe usta.

- Nie myślałem o ustach. - Uśmiechnął się szelmowsko.

Nie zjawił się na obiedzie. Nie widziała go od powrotu do domu. Włączyła pralkę, wysprzątała kuchnię, a następnie udała się do sypialni z nadzieją, że tam na nią czeka. Kiedy się okazało, że go nie ma, postanowiła wziąć szybki prysznic i przygotować się do łóżka, zanim zdecyduje, co dalej. Ubrana w różowy szlafrok sięgający ud, z zawiniętymi w ręcznik mokrymi włosami wyszła na korytarz, spotykając się twarzą w twarz z posągiem demona. Mimo że widywała go codziennie, serce podskoczyło jej do gardła. Była już i tak wystarczająco podenerwowana, żeby musieć jeszcze na niego patrzeć. Ściągnęła ręcznik z głowy i celnym rzutem zarzuciła go na rogi Gilesa, zasłaniając wykrzywioną twarz. Niestety, żeby zakryć postać nieszczęsnej kobiety, musiałaby użyć sporego prześcieradła. Wróciła do pustej sypialni i rozczesała włosy. Po krótkiej chwili zastanowienia nałożyła na usta błyszczyk i pomalowała rzęsy, na wszelki wypadek, gdyby Adrien się zjawił. Teraz należało wdrożyć w życie plan A, czyli pójść do jego biura. Powędrowała boso przez korytarz, starając się ignorować trzeszczenie podłogi oraz panujące wokół ciemności.

Postała przez chwilę przed gabinetem, a kiedy nikt nie odpowiedział na jej pukanie, przyłożyła ucho do drzwi, nasłuchując. Nacisnęła klamkę. Zamknięte. Zrezygnowana ruszyła w kierunku rotundy. Zatrzymała się przy schodach, spoglądając w ciemną czeluść. Może Adrien krążył gdzieś wokół domu jak niespokojne nocne stworzenie? Nie będzie go szukać. Skierowała się do sypialni, po czym zerknęła na posąg. Ręcznik zniknął. Albo Giles sam go z siebie zrzucił, albo Adrien go zdjął, przechodząc.

Należało teraz uruchomić plan B i sprawdzić, czy pan domu nie ukrył się w swoim inner sanctum. Stanęła przed uchylonymi drzwiami jego sypialni i zawołała. Kiedy nie odpowiedział, weszła do środka. Dzięki zamontowanemu w oknie klimatyzatorowi panował tu przyjemny chłód. Pokój był znacznie większy od jej sypialni i efektowniej urządzony, co wcale jej nie zdziwiło. W końcu należał do właściciela rezydencji. W rogu pomieszczenia, tuż przy drzwiach wychodzących na werandę, stało stare pozłacane łoże z niebieskim tapicerowanym wezgłowiem we wzory. Na lewo znajdował się wiktoriański szezlong z orzechowego drzewa obity złotym adamaszkiem oraz dwa fotele w niebiesko-złote pasy tworzące kącik wypoczynkowy. Tuż obok stała mosiężna lampa podłogowa. Selene zauważyła w ścianie po prawej stronie półotwarte drzwi, prowadzące zapewne do łazienki. Nie będzie tam zaglądać. Postoi tylko przez moment i posłucha, czy nie dochodzą stamtąd odgłosy prysznica. Przeszła przez pokój. W łazience było ciemno i nie dochodziły z niej żadne dźwięki. Pozostały dwie możliwości: zaczeka na niego tu lub u siebie, pozostawiając jako zaproszenie otwarte drzwi na werandę.

Pełna determinacji omiotła ostatnim spojrzeniem pokój, po czym odwróciła się do wyjścia, wpadając na silny męski tors. Z bijącym sercem cofnęła się o krok. Przed nią stał Adrien w podkoszulku i dżinsach, świeżo ogolony, z mokrymi włosami. W ręku trzymał jej ręcznik.

- Zgubiłaś coś?

- Zastanawiałam się, co się z nim stało. - Nagle poczuła się głupio.

-Myślałem, że zostawiasz dla mnie ślad, żebym cię szukał.

- Szczerze mówiąc, miałam już dość spojrzeń demona, więc go przykryłam.

- Chciałaś coś ode mnie?

- W poniedziałek rano przyjedzie wykonawca ocenić zakres robót - wymyśliła wymówkę.

- Dziś jest dopiero piątek.

- Bałam się, że zapomnę ci przekazać.

- Raczej się obawiałaś, że nie przyjdę do ciebie dzisiejszej nocy.

- Jest późno, przełóżmy to na kiedy indziej. - Wzruszyła ramionami.

Wyminęła go, kierując się do drzwi. Chwycił ją za ręce i obrócił.

-Nie jest za późno na to, żebyś otrzymała to, czego pragniesz.

- Niczego od ciebie nie potrzebuję - skłamała.

- Twoja decyzja. - Wsunął ręce za kołnierz jej szlafroka i zaczął kciukami masować kark. - Stało się. Uzależniłaś się. Nie zaprzeczaj.

- Nie ma dla mnie znaczenia, czy chcesz to dalej ciągnąć, czy nie.

- Wszystko zależy od ciebie. - Objął ją w talii i przyciągnął do siebie. - Teraz, kiedy wiesz, czego ci brakowało, będzie ci bez tego ciężko.

- Przeżyję.

- Na pewno.

Selene była pewna tylko jednego. Adrien samym spojrzeniem doprowadzał ją do szaleństwa jak żaden inny mężczyzna. Bez uprzedzenia wsunął dłonie pod szlafrok i chwycił ją za nagie pośladki.

- Jak na kogoś, kto tego nie potrzebuje, jesteś wyjątkowo przygotowana.

- Nie zdążyłam się ubrać po kąpieli.

- Wcale nie zamierzałaś. - Pociągnął pasek, rozsuwając jej szlafrok. Cofnął się o krok i zlustrował jej ciało uważnym spojrzeniem. - Pozostaje tylko kwestia, co i gdzie będziemy dzisiaj robić.

- Nie dałam ci pozwolenia.

- W takim razie idź. - Wskazał gestem drzwi. - Do niczego cię nie będę zmuszał.

- Skoro nie mam nic lepszego do roboty, możemy spędzić razem trochę czasu - mruknęła niby od niechcenia.

- Tak też sądziłem. - Posłał jej triumfalny uśmiech. Wziął ją za ręce i zaprowadził na szezlong. Sam usiadł naprzeciw niej na krześle, ściągnął koszulkę, którą odrzucił za siebie. Położył dłoń na swoim przyrodzeniu, na co Selene wstrzymała oddech. Prowokował ją, ale tym razem nie da mu się wywinąć.

- Zdejmij spodnie. Zapewniam cię, że nie zobaczę niczego, czego wcześniej nie widziałam.

- Nie bądź tego taka pewna.

- Jesteśmy trochę zadufani w sobie?

- To nie jest kwestia mojego ego. Chodzi tu raczej o twoje doświadczenie. Przyglądałaś się tak naprawdę mężczyźnie? Wszystkim szczegółom budowy jego ciała?

Straciła dziewictwo po ciemku po jednej z prywatek, a potem wyszła za mężczyznę, który wolał to robić bez światła.

- Przyznaję, że nie.

- W takim razie musisz się jeszcze wiele nauczyć.

- Zabierzmy się więc do dzieła - zaproponowała entuzjastycznie.

- Jeszcze nie. - Podniósł się z krzesła i stanął przed nią. - Wszystko w swoim czasie.

- Nie chcę czekać.

Rozchylił jej szlafrok i zsunął z ramion.

- Będziemy się posuwać powoli, czy tego chcesz, czy nie. Oprzyj się wygodnie. Wiesz, że jesteś piękna? - spytał.

- Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. - Zawsze uważała, że ma szpiczasty nos, zbyt cienkie włosy i szeroko osadzone oczy o nijakim odcieniu brązu.

- Mówił ci kiedyś, że jesteś piękna?

- Nie rozumiem, czemu tak cię interesuje mój były mąż? - sapnęła.

- Bo to przez niego nie potrafisz się rozluźnić i w pełni brać.

- Zeszłej nocy aż za bardzo się rozluźniłam.

-Nie całkiem. Oczekuję tego dzisiaj. Nie życzę sobie żadnego innego mężczyzny w twojej głowie oprócz mnie.

- Załatwione.

- Świetnie. Wyglądasz wyjątkowo kusząco. Na szezlongu będziemy mieli za mało miejsca.

- Przenieśmy się na łóżko.

- Są też inne możliwości.

Najwyraźniej Adrien miał awersję do łóżek i do światła, pomyślała, kiedy zgasił jedyną lampę i wokół zapanowały kompletne ciemności. Usłyszała, jak rozpina zamek i zsuwa spodnie. W tym momencie przestała myśleć. Paliła się z niecierpliwości. Widziała jedynie zarys jego ciała.

- Wstań - nakazał.

Wziął jej dłonie i położył na swoim torsie.

- Daję ci szansę poznania ciała mężczyzny.

- Przecież cię nie widzę.

- Przypomnij sobie zeszłą noc.

Oczywiście miała użyć do tego dłoni. Dotknęła jego twarzy, następnie ust, powędrowała niżej na szyję, klatkę piersiową, napotkała wrażliwe na pieszczoty sutki, zsunęła się niżej i zatrzymała.

- Zrób to.

Podniecona jego pożądaniem odnalazła pobudzoną twardą męskość. Zbadała palcami długość penisa, po czym wzięła go w dłonie. Nie musiała pytać, co lubi ani gdzie są jego wrażliwe miejsca. Wystarczyło, żeby otworzyła umysł i weszła w jego myśli, a poznała, czego pragnął. Pieściła go długimi płynnymi ruchami, aż wyczuła, że przestaje się kontrolować i zbliża się do kulminacji.

- Stop! - wybełkotał. Wziął ją w ramiona, położył na miękkim orientalnym dywanie i zapalił światło. Chwycił ją za dłonie i unieruchomił ręce za głową. Przez chwilę przyglądał się, jak jej ciało drży i płonie z pożądania. Kiedy rozchylił jej uda i ukląkł między nimi, Selene straciła głowę.

- Patrz, nie myśl. - Zanurzył twarz między jej udami i doprowadził ją do spełnienia. Gdy po raz drugi zalała ją fala rozkoszy, chciała go błagać, żeby przestał, nie była jednak w stanie wydobyć z siebie głosu. Adrien przywarł torsem do jej piersi i zaczął się powoli rytmicznie poruszać. Selene zachęcona podsunęła mu biodra. Wyczuła, jak walczy ze sobą, jak trudno mu zachować kontrolę i jak bardzo pragnie zatopić się w niej. Niespodziewanie zsunął się z niej i wstał. Odwrócony plecami wciągnął dżinsy.

- Na dziś wystarczy. Jutro nastąpi ciąg dalszy.

- Choć pragnę, żebyś się ze mną kochał, odmawiasz?

- Nie tej nocy. - Podał jej leżący na podłodze szlafrok.

- Jesteś masochistą, czy chcesz mi pokazać, jaki jesteś twardy?

- Jestem cierpliwy. Zaczekam. Poza tym mam sporo pracy.

- Czego się boisz? - wypaliła, wychodząc.

- Niczego. - Zmarszczył brwi.

- Boisz się, że coś poczujesz. Że nas połączy coś więcej niż tylko seks. - Koniuszkiem palca przebiegła po wypukłości w jego dżinsach. - Pewnie tak jest.

Wtedy to zobaczyła - kolejny pokaz slajdów odzwierciedlających jego myśli. Jak przyciska ją do ściany, zsuwa spodnie do kolan i wbija się w nią, po czym natychmiast odgania fantazję.

- Sam zadecyduję, gdzie i kiedy będziemy się kochali. Nie musisz rozumieć dlaczego. Chcę, żebyś czekała. Po prostu uszanuj to.

Selene domyśliła się, że powodem takiego zachowania była kobieta z jego przeszłości o imieniu Chloe, która nadal miała nad nim władzę, choć nie chciał się do tego przyznać.

Selene wróciła do sypialni, układając plan. Przyrzekła sobie, że pomoże Adrienowi pokonać lęki, stanie się lekiem na jego problemy, usunie z jego drogi przeszkodę, która kazała mu się wycofać z życia. Wierzyła, że wszystko jest możliwe, jeśli tylko jej nie odtrąci.

Adrien zamknął się w pokoju po drugiej stronie korytarza, żeby nie pobiec do Selene i nie dokończyć tego, co zaczął. Musiał sobie przypomnieć, dlaczego nie wolno mu się angażować. W całym domu nie było do tego lepszego miejsca niż to opuszczone ciemne pomieszczenie przypominające grobowiec. Nie pozostały tu żadne pamiątki ani wspomnienia po Chloe. Podszedł do okna, przez które często wyglądała, rozmyślając o tym, czego nie mogła mieć z jego winy. Opadł na fotel w ciemności nocy dręczony fizycznym bólem niespełnionych pragnień. Zaczął analizować to, co mu wcześniej powiedziała Selene.

Ogarnęły go uzasadnione obawy. Czyżby pani Winston miała być tą, która go zmusi do zmierzenia się z upadkiem i otworzy wszystkie niezabliźnione rany, które znów zaczną krwawić? Miał świadomość, że była kobietą, którą w normalnych warunkach w ogóle by się nie zainteresował. Zresztą ich stosunki od samego początku nie były naturalne. Od razu zauważył, że była niezwykła w sposób, którego nie rozumiał. Wiedział tylko, że od kiedy po raz pierwszy ją ujrzał, coś niewytłumaczalnego go do niej ciągnęło.

Zdawał sobie też sprawę z ryzyka, na które w żadnym wypadku nie mógł sobie pozwolić. Dotykając jej po raz pierwszy, wkroczył na niebezpieczną drogę, z której powinien zejść, zanim stanie się coś, czego oboje pożałują.


ROZDZIAŁ SIÓDMY

Następnego ranka Selene, zamiast się przejmować Adrienem, postanowiła zabrać się do pracy. Zdecydowała, że zacznie od przeszukania strychu znajdującego się na trzeciej kondygnacji. Przeszła obok gabinetu Morrella, obrzucając przelotnie spojrzeniem zamknięte drzwi, i skierowała się na prawo w poszukiwaniu wejścia na poddasze. Doszła do wniosku, że ubiegłej nocy była zbyt łatwa. Zbyt uległa. Najwyższy czas przejąć kontrolę.

Otworzyła drzwi na poddasze, za którymi znajdowała się stroma klatka schodowa. Przekręciła włącznik światła zapalający jedną żarówkę wiszącą tuż nad jej głową. Ruszyła powoli na górę. Z każdym krokiem ogarniały ją coraz gorsze przeczucia. Skarciła się w myślach, dochodząc do wniosku, że jest przewrażliwiona, i szła dzielnie dalej, zastanawiając się, co zastanie na strychu. Oby tylko nie było myszy i pająków. I zabłąkanych duchów.

Otworzyła kolejne drzwi i znalazła się w ogromnym pomieszczeniu stanowiącym jedną otwartą przestrzeń rozciągającą się nad całym domem. Przez trzy lukarny sączyły się do wnętrza promienie słoneczne, mimo to panowała tu mroczna, posępna atmosfera. Skrzypiała zniszczona, zakurzona, drewniana podłoga, a we wszystkich kątach wisiały pajęczyny. Przy jednym z okien leżała sterta rozrzuconych bezładnie desek, która natychmiast przyciągnęła jej uwagę. Gdy podeszła bliżej, odkryła, że to połamane krzesła i stoły wyglądające, jakby je ktoś porąbał. Ktoś, kto zapewne nie lubił tych mebli lub chciał wyładować złość na antykach. Ogarnęły ją złe przeczucia. Po plecach przeszły jej ciarki. Z ulgą zostawiła zdezelowane meble i zajęła się dwoma kartonami znajdującymi się w drugim końcu pomieszczenia. Okazało się, że natrafiła na prawdziwą żyłę złota. Odnalazła wspaniałą chińską porcelanę i stare szkła. Wszystko to owinięte było w biały materiał.

Po dokładnym przejrzeniu i posegregowaniu zawartości pudeł Selene zeszła z poddasza i skierowała się do pomieszczenia, które Ella określiła jako pokój dziecinny. Szczęśliwe miejsce, pomyślała z nadzieją.

Otworzyła drzwi i znalazła się w przestronnym wnętrzu o ścianach pomalowanych na jasnożółty kolor. Przez otwarte okiennice wpadały do środka wesołe promienie słoneczne, rzucając na ściany jasne blaski. W powietrzu unosiły się drobinki kurzu przypominające miniaturowe płatki śniegu. W rogu pokoju stały niewielka kołyska i fotel na biegunach wyglądające na nieużywane. Kiedy się zbliżyła i pchnęła delikatnie kołyskę, ogarnęło ją uczucie smutku. Być może w tym pokoju również rozegrała się tragedia. Nawet nie chciała myśleć, że uczestniczyło w niej dziecko. Dzwonek telefonu przywrócił Selene do teraźniejszości. Wyciągnęła komórkę z kieszeni i rzuciła przygnębionym głosem:

-Halo?

- Cześć, tu Abby. Jesteś zajęta?

- Nie. Wiesz, właśnie o tobie myślałam. Znalazłam starą chińską porcelanę. Chciałabym, żebyś rzuciła na nią okiem.

- Nie będzie mnie w mieście do końca tygodnia, ale potem możesz wpaść. Dzwonię do ciebie, ponieważ znalazłam kogoś, kto mógłby ci pomóc w poznaniu historii rezydencji.

- Kto to? - spytała radośnie.

- Nazywa się Jeb Gutherie. Mieszka w domu opieki Briar Oaks w Baton Rouge. Nie wiem dokładnie, gdzie to jest, ale na pewno znajdziesz bez trudu.

- Dziękuję. Co ja bym bez ciebie zrobiła.

- Nie ma sprawy. A jak idą prace?

- Powoli, ale do przodu.

- Widziałaś jakieś duchy?

Tylko w snach, pomyślała. Szczególnie zeszłej nocy. Ujrzała twarz Grace, a potem nieznajomą kobietę o ciemnych włosach i przenikliwych niebieskich oczach. Dwa razy budziła się sparaliżowana lękiem, po czym znów zapadała w niespokojny sen.

-Nie, ale dają mi się we znaki przyprawiające o gęsią skórkę odgłosy domu.

- Daj mi znać, gdyby coś się zmieniło. Powodzenia.

Podekscytowana perspektywą odkrycia tajemnicy plantacji wyszła z domu i ruszyła do samochodu, nie żegnając się z Adrienem. W końcu nie potrzebowała jego pozwolenia i nie zamierzała o nie prosić. Dobrze mu zrobi, jeśli się o nią pomartwi.

Adrien stał w oknie i obserwował, jak Selene odjeżdża, zastanawiając się, dokąd się wybiera. Może wraca do Georgii? Raczej nie, nie miała ze sobą walizki. Słyszał wcześniej jej kroki na korytarzu, wyjrzał więc z pokoju i zobaczył, że wchodzi na strych. Wiedział, co tam znalazła - dowody jego ataku furii. Na szczęście nie było szansy, żeby się domyśliła, że to on zniszczył meble. Ani dlaczego wyładował swoją złość na kilku bezcennych antykach. A on nie zamierzał jej o tym opowiadać.

Nie planował również spędzić z nią dzisiejszej nocy. Potrzebował czasu, żeby się zastanowić na kolejnym krokiem. Jak daleko się posunąć, zanim zerwie ich związek. Stworzenie między nimi dystansu będzie rozsądnym posunięciem.

Godzinę później Selene zatrzymała się na parkingu przed dużym ośrodkiem opieki społecznej na północnych obrzeżach Baton Rouge. Weszła do holu, gdzie natychmiast zajęła się nią siedząca w recepcji młoda kobieta.

- Witamy w Briar Oaks. W czym mogę pomóc?

- Szukam pana Jeba Gutherie.

- Czy pan Gutherie spodziewa się pani? - Recepcjonistka obrzuciła ją podejrzliwym spojrzeniem.

- Niezupełnie. Chciałabym uzyskać od niego kilka informacji. Proszę mu powiedzieć, że interesuję się historią plantacji w St. Edwards.

Kobieta westchnęła i podała Selene podkładkę do pisania.

- Proszę tu zaczekać i wypełnić to, a ja tymczasem pójdę go poszukać.

Selene wpisała imię i nazwisko, niespokojnie czekając na recepcjonistkę, która wróciła po krótkiej chwili.

- Spotka się z panią - poinformowała. - Muszę panią jednak uprzedzić, że Jeb łatwo się męczy i zapada w drzemkę. Za dwadzieścia minut ma się zjawić na lunchu w jadalni.

- Nie będę go zatrzymywać - obiecała.

Kobieta zaprowadziła Selene do obszernego atrium, gdzie po prawej stronie znajdowała się jadalnia na wolnym powietrzu, a po lewej biura. Przeszły dalej i zatrzymały się przed małym pomieszczeniem.

- Pokój gier. Jeśli chce pani porozmawiać z nim na osobności, możecie zająć salkę konferencyjną obok.

Selene zlustrowała uważnie grupkę starszych panów grających w karty przy okrągłym stole.

- Który to pan Gutherie?

- Ten siedzący na końcu stołu twarzą do nas. Wskazany mężczyzna siedział na wózku inwalidzkim.

Miał gęste siwe włosy, które silnie kontrastowały z kawową skórą. Ubrany był w brązowy garnitur, a na jego szczupłej twarzy odcisnęło się piętno upływającego czasu.

- Ten z muszką?

- Tak. Powodzenia.

Selene weszła do pokoju i chrząknęła.

- Pan Gutherie?

Mężczyzna podniósł spojrzenie znad kart. W jego jasnobrązowych oczach dostrzegła figlarne iskierki.

- Patrzcie panowie! Mam gościa, i to jakiego ładniutkiego. Wszystkie spojrzenie zwróciły się na nią i gracze wymamrotali uprzejme powitania.

- Panowie, czy moglibyście dać nam trochę prywatności? Dokończymy grę po lunchu - powiedział wyraźnym wyrafinowanym głosem z południowym akcentem.

Mężczyźni wstali i wyszli, żegnając się. Kiedy zniknęli za drzwiami, Selene podeszła do stolika.

- Dziękuję, że zechciał się pan ze mną spotkać.

- Mów do mnie Jeb - zaproponował i wyciągnął dłoń. - Wybacz, że nie wstaję, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa, za to umysł mam nadal ostry jak brzytwa.

- Chciałabym się czegoś dowiedzieć o Willi Północy.

- Raczej Willi Wschodzącego Słońca. Przynajmniej kiedyś tak była nazywana.

- Nie wiedziałam. W ogóle nie znam historii plantacji, dlatego tu przyjechałam. Nadzoruję remont rezydencji. Powiedziano mi, że możesz coś wiedzieć o poprzednich właścicielach. W szczególności interesuje mnie kobieta o imieniu Grace. Jej portret wisi na ścianie w rotundzie.

- Ach, panna Grace. Mieszkała na plantacji dawno temu i zmarła, zanim się urodziłem. Mój ojciec zawsze dobrze o niej mówił. Dorastali razem i po wojnie nawet się przyjaźnili.

- Której wojnie?

- Secesyjnej. - Zarechotał.

Selene nie mogła ukryć zdziwienia.

- Mogę zapytać, ile masz lat?

- W maju skończyłem sto - odparł z dumą. - Panna Grace była moją ciotką.

- Twoja matka i Grace były siostrami? - zdumiała się ponownie.

- Nie, mój ojciec był jej przyrodnim bratem. Ich ojcem był ten bezduszny drań Stanton Gutherie. Mieszkał na plantacji graniczącej z Willą Wschodzącego Słońca. Uważał się za właściciela wszystkiego i wszystkich, również robotników. Moja babka Effie, wcześnie osierocona, bo jej rodzice zginęli zaraz po wojnie, była jego niewolnicą. Nie miała się gdzie podziać, więc została na plantacji Guthieriego. Kiedy miała zaledwie piętnaście lat, Stanton zrobił jej dziecko, którym był mój ojciec.

- Jak doszło do tego, że Grace zamieszkała w willi?

- Panna Grace była tak czysta jak jej ojciec zły. To opinia mojej babki. Zakochała się w Zeke'u Cormierze, właścicielu Willi Wschodzącego Słońca, człowieku, którego Stanton nienawidził. Przeciwstawiła się ojcu i wbrew jego woli wyszła za mąż za ukochanego.

- Twoja babka została ze Stantonem?

- Na szczęście nie. Grace po wyjściu za mąż zabrała ją i mojego ojca do siebie.

Następnie Jeb opowiedział, jak po dwóch latach małżeństwa Grace zaszła w ciążę. W domu nastały radość i szczęście. Wszystko się jednak skończyło, kiedy na kilka tygodni przed porodem rozchorowała się na malarię i umarła, a razem z nią nienarodzony syn.

- Pan Zeke zupełnie oszalał. Pomalował dom na czarno. Nie pozwolił mojej babce uprzątnąć rzeczy z pokoju dziecinnego.

- To straszne - westchnęła ciężko.

- Potem było tylko gorzej. Pan Zeke zaczął nadużywać alkoholu, aż w końcu zapił się na śmierć. Babka starała się mu pomóc, ale nie dał jej szansy. Zostawił jej w spadku dom. Kiedy dorastałem, spędzałem wakacje na plantacji. Z tym miejscem wiąże się dla mnie wiele miłych wspomnień. W zagajniku, w zachodniej części posesji ojciec wybudował dla mnie domek na drzewie. Ciekawe, czy jeszcze tam jest? - Potarł dłonią podbródek i zamyślił się. Selene postanowiła, że to sprawdzi.

- A babka?

- Zmarła w domu spokojnej starości w latach sześćdziesiątych. Byłem właścicielem domu aż do momentu, kiedy Giles Morrell kupił go na publicznej licytacji, nie byłem bowiem w stanie spłacić zadłużenia. Od tego czasu tam nie zaglądałem.

- Nie chciałbyś go teraz oglądać. Jest w opłakanym stanie. Mam jednak nadzieję, że to się wkrótce zmieni.

- Życzę ci powodzenia.

- Bardzo dziękuję. Nie wiem, co odpowiedzieć. - Wzięła jego dłoń w swoje ręce.

- Bądź dobra dla domu, szanuj go. Przywróć w nim radość. - Poklepał ją po dłoni.

Tak bardzo chciałaby mu to obiecać. Niestety w willi, podobnie jak w sercu Adriena, mieszkał smutek. Nie znała jego przyczyn, ale miała nadzieję, że w końcu je odkryje.

Pozostało jeszcze jedno pytanie, które chciała zadać Jebowi, chociaż wydawało jej się, że zabrzmi głupio.

- Czy babka opowiadała ci kiedyś, że widziała w domu duchy?

- Przysięgała, że wielokrotnie rozmawiała z Zekiem po jego śmierci, aż w końcu nakazała mu odejść w kierunku światła i odnaleźć pannę Grace. Podobno potem już go więcej nie widziała. Niektórzy uważali, że oszalała, ale ja jej wierzyłem.

- Dla mnie nie ma w tym nic niedorzecznego. Spojrzał na nią pytająco.

- Większość ludzi nie wierzy, że można rozmawiać ze zmarłymi.

- Nie należę do większości.

- Ponieważ sama posiadasz tę zdolność.

- Ja... - Nie mogła go okłamać. - Nie rozmawiam z duchami. Powiedzmy, że miewam przeczucia.

- Panno Selene, jako antropolog kultury zwiedziłem cały świat. Widziałem wiele rzeczy, których nie da się wyjaśnić. Niektóre z nich były przerażające, inne niezwykłe. Wiem też, jak okrutni potrafią być ludzie. Poznałem znaczenie słowa „czarnuch". Nauczyłem się, że inność to dar bycia wyjątkowym. Powinniśmy być dumni z naszej inności. -Uścisnął jej dłoń.

- Tyle że to trudne - odparła, spuszczając wzrok na ich złączone ręce.

- Pewnego dnia spotkasz kogoś, kto cię zrozumie i zaakceptuje. Mężczyznę. Jeśli już go nie odnalazłaś.

W drzwiach pojawiła się głowa recepcjonistki.

- Czas na lunch, panie Gutherie. Selene wstała i podała Jebowi rękę.

- Gdy tylko uporządkuję plantację, z radością zaproszę cię w odwiedziny. Na dzień lub dwa. Przyjadę po ciebie i potem cię odwiozę.

Jeb spojrzał na nią z uśmiechem.

- Pospiesz się, bo jak się będziesz ociągać, możesz nie zdążyć, a ja będę już pod ziemią.

- Mam przeczucie, że jeszcze długo z nami pozostaniesz. - Roześmiała się lekko.

- Panno Selene, pogrzebałem dwie żony i dwóch synów. Jestem gotowy odejść, kiedy Pan mnie wezwie. Perspektywa ujrzenia Willi Wschodzącego Słońca jest jednak na tyle kusząca, że kiedy przyjdzie po mnie Święty Piotr, powiem mu, że musi jeszcze zaczekać.

- Koniecznie tak zrób. - Selene z czułością uścisnęła niezwykłego staruszka i skierowała się do drzwi.

- Jeszcze jedno - usłyszała za sobą jego głos i odwróciła się.

- Tak?

- Czas płynie szybko i pewnego dnia zdajemy sobie sprawę, że byliśmy świadkami tego, jak odszedł jeden i przyszedł następny wiek. Dlatego lepiej nie lekceważyć przeznaczenia.

- Będę pamiętać - obiecała i wyszła z uśmiechem na ustach.

- Gdzie ty się podziewałaś?

Selene ustawiła torby na blacie kuchennym zdziwiona, że Adrien przyszedł ją przywitać. Wyglądał na zdenerwo­wanego, a w znoszonych dżinsach i w białej koszulce - jak zwykle bardzo seksownie.

- Miałam do załatwienia kilka spraw - oświadczyła, wypakowując zakupy.

- Powinnaś mi powiedzieć, że wychodzisz.

Wsunęła jogurty i butelkę z sokiem pomarańczowym do lodówki, odwróciła się i biodrem zamknęła drzwiczki.

- Ostatnio mówiłeś, że nie potrzebuję twojego pozwolenia, żeby wyjść z domu.

Spojrzał na zegarek.

- Dochodzi dziewiąta.

- Nie wiedziałam, że obowiązuje mnie godzina policyjna.

- Jak na kogoś, kto spędził dzień w sklepach, nie kupiłaś zbyt dużo.

- Byłam nie tylko na zakupach. Spotkałam się również z mężczyzną, który był właścicielem tego domu, zanim kupił go twój dziadek.

- Jak go odnalazłaś? - spytał bez większego zainteresowania.

- Przez znajomego. Był bardzo miły i uczynny.

- Kto? Poprzedni właściciel czy znajomy? Adrien był zazdrosny i Selene była zachwycona.

- Obaj. Dawny właściciel nazywa się Jeb Gutherie. Wizyta u niego była przemiła.

- Gdzie się spotkaliście? - drążył podejrzliwie.

Mogła dalej ciągnąć grę lub powiedzieć prawdę i skończyć temat.

- W domu opieki w Baton Rouge, gdzie mieszka. Jeśli Adrienowi ulżyło, nie okazał tego.

- Spędziłaś z nim pół dnia?

Większość dnia spędziła w bibliotece miejskiej, pijąc cappuccino i czytając poradnik seksualny. Dokonała również zakupu, który później wieczorem może się okazać przydany.

- Byłam u niego niecałą godzinę, ale udało mi się poznać historię naszych tajemniczych kochanków. Opowiedział...

- Oszczędź mi tego.

- W porządku. - Wzruszyła ramionami. Otworzyła szafkę i zaczęła wkładać do niej nabyte zapasy.

- Zatrzymywałaś się gdzieś po drodze?

Jego przesłuchanie stawało się powoli męczące.

- Wstąpiłam coś przekąsić. A, i zatrzymałam się w barze dla motocyklistów zabawić się z miejscowymi. Zrobiłam sobie nawet ładny tatuaż na pupie. Bezradna brzoskwinka z Georgii. Chcesz zobaczyć? - zaproponowała, odwracając się od szafki i posyłając mu uśmiech.

- Cieszę się, że tak cię to śmieszy. Dla mnie nie ma w tym nic zabawnego - warknął z kamienną twarzą. -Mogło ci się coś złego przytrafić samej w nocy na bocznych drogach.

- Och, proszę! - Zmrużyła oczy. - Jechałam tu sama z Georgii przez dziewięć godzin. - Oparła się o blat stołu i rzuciła zalotnie: - Tęskniłeś za mną?

Kiedy nie odpowiedział, podeszła do niego, zarzuciła mu ramiona na szyję i pocałowała w usta. Na początku nie odpowiedział, ale po krótkiej zachęcie oddał pocałunek. Przyjęła z zadowoleniem spontaniczną reakcję jego męskości, cudowne pieszczoty jego warg i dłoni, które zawędrowały na jej pośladki.

Pozwoliła, żeby chwila rozkoszy trwała jeszcze przez moment, po czym oderwała się od niego i wróciła do stołu.

- No to mam odpowiedź na moje pytanie. Tęskniłeś.

Adrien wbił spojrzenie w Selene. Bez słów wiedziała, czego teraz pragnął.

- Idę do łóżka - burknął.

Selene odczekała, aż zniknie na górze, wzięła plastikową torebkę z butiku i podreptała cicho do swojego pokoju, gasząc za sobą światła na dole. Oswoiła się już z ciemnościami, choć nadal bała się odgłosów domu. Zatrzymała się na górze i spojrzała w głąb mrocznego korytarza, z którego wchodziło się do pokoju dziecinnego. Ogarnął ją głęboki smutek.

Otrząsnęła się z przygnębienia i unikając stalowego spojrzenia demona, przeszła przez korytarz. Wzięła szybki prysznic, wróciła do sypialni i wyciągnęła z torebki nowy peniuar. Prosty, przypominający w kroju koszulkę, z purpurowego atłasu, w odcieniu ulubionych róż jej matki. Włożyła frywolny strój i położyła się na łóżku. Wcześniej, po południu, spędziła dwie godziny w bibliotece, studiując filozofię seksu tantrycznego. Odkryła, czego brakowało w zmodyfikowanej metodzie Adriena - oświecenia i czystej miłości. Żeby osiągnąć pełnię, należało się otworzyć fizycznie i psychicznie. Adrien pominął oddanie emocjonalne.

Usłyszała odgłos otwieranych drzwi na werandę i uspokoiła się. Przyszedł moment na kolejny ruch. Zamierzała mu pokazać, że jej cierpliwość się skończyła. Zamierzała urzeczywistnić jego fantazje.

Adrien siedział na wiklinowej sofie na werandzie. Gdy Selene do niego wyszła, od razu się domyślił, co planuje. W świetle księżyca dostrzegł, że ubrana jest w purpurę symbolizującą uwodzenie. Na jej twarzy malował się wyraz determinacji. Jasna skóra kontrastowała z barwą letniego nocnego nieba, a złote włosy opadały lokami na ramiona, tworząc aureolę. Anioł zdecydowany uwieść diabła.

Dawniej nie odmawiał sobie seksu z chcącą mu się oddać kobietą. Od kiedy poznał uroki rozkoszy cielesnych, nie zwykł żyć w celibacie. Nigdy wcześniej nie znał też takiej kobiety jak Selene. Podziwiał jej poczucie humoru i piękne ciało. Doceniał jej wewnętrzną siłę. Szanował jej upór... ale nie teraz.

Tak jak się spodziewał, przyszła pozbawić go samokontroli, roztopić uczuciową zbroję, sprawdzić go. Igrała z nim, od kiedy wróciła wieczorem do domu. A on dał plamę. Nie potrafił ukryć zazdrości. Nie powinno go interesować, z kim się spotyka ani co robi. Prawda jednak była inna.

Podeszła do niego z wrodzoną gracją. Wbił palce w poręcze sofy, jakby się chciał chwycić ostatniej deski ratunku, broniąc się przed pułapką, jaką zgotowało mu jego własne ciało.

Nie rób mi tego...

- Chcę to zrobić - powiedziała, jakby usłyszała jego myśli. - Muszę to zrobić.

We wnętrzu Adriena wybuchł pożar. Selene pochyliła się nad nim i pogładziła po torsie, przesuwając dłoń w dół brzucha i z powrotem do góry.

- Nie będzie ci to dziś potrzebne - wyszeptała, zdejmując mu z szyi medalion i odkładając obok, symbolicznie uwalniając go od stróża uczuć.

Nie zaprotestował, kiedy rozpięła mu guzik i rozsunęła rozporek. Nie odezwał się, kiedy zsunęła mu spodnie i slipy. Wstała i wyprostowała się, przyglądając mu się. Na jej oczach jego męskość nabrzmiała, łaknąc zaspokojenia.

W interesach Adrien był sprytny, bezwzględny i nieustępliwy. W pełni kontrolował swoje życie, przynajmniej w tych aspektach, które zależały tylko od niego. Zawsze musiał mieć władzę. Kiedy Selene uklękła przed nim, zrozumiał, że nie będzie miał już żadnej kontroli nad tym, co się zaraz wydarzy. Jej pieszczoty odebrały mu duszę i siłę woli. Jeśli teraz jej nie powstrzyma, utonie.

Selene, świadoma jego podniecenia, przerwała na moment, dając mu chwilę wytchnienia. Wstała, ściągnęła koszulkę i rzuciła ją na ziemię. Naga wsunęła mu się na kolana i polizała koniuszkiem języka jego dolną wargę. Jej piersi muskały jego tors.

- Masz dwie możliwości - wyszeptała. - Możesz poprosić, żebym odeszła i wtedy zrobię to na dobre, lub przestaniesz się bronić przed tym, czego oboje tak bardzo potrzebujemy.

W tym momencie stopniał cały opór Adriena. Pocałował ją w usta głęboko, namiętnie, jednocześnie nakierowując jej biodra na swoją twardą męskość i z ulgą, po miesiącach celibatu, który sam sobie narzucił, sprawnym pchnięciem wszedł w nią. Następnie, przytrzymując ją w tali, podążył za nią na szczyty rozkoszy.

Po upojnym spełnieniu Selene opadła na Adriena. Urywane oddechy przerywały otaczającą ich nocną ciszę. Pogładził ją po włosach i zaczął delikatnie masować kark, aż poczuł, jak się odpręża, przytulona do niego. Siedzieli objęci jeszcze przez kilka chwil. W końcu Selene podniosła głowę, dotknęła czule jego twarzy i popatrzyła jak na człowieka, a nie demona, jakim się czuł.

- Proste, prawda?

- Zaskoczyłaś mnie.

- Uznałam, że tylko tak mogę cię zmusić do współpracy. - I miałaś rację.

- Teraz, kiedy wypełniłam misję, zostawiam cię. Możesz wracać do tego, co wcześniej robiłeś.

Ku zaskoczeniu Adriena wstała z jego kolan, odszukała peniuar, włożyła go i odeszła do swojej sypialni, zostawiając go ze spuszczonymi spodniami oraz zamętem w głowie. Spodziewał się, że zaprosi go do swojego łóżka. Miał skrycie taką nadzieję. A ona opuściła go po szybkim seksie, nie chcąc niczego więcej. Z jakiegoś powodu bardzo go to zezłościło.

W chwili gdy ich ciała się połączyły, czuł, jakby Selene była w stanie uwolnić go od popełnionych grzechów. Jedyne, co mogło go spotkać, to tymczasowe odpuszczenie. Niezależnie od wszystkiego potrzebował jej więcej. Przy niej zapominał o cierpieniu.

Minęła godzina i Selene poczuła, jak w jej łóżku ugina się materac, po czym przytulają ją dwa silne ramiona. Niespodziewane pojawienie się Adriena zaskoczyło ją. Odwróciła się do niego twarzą. Była naga. Od jego wspaniałego ciała oddzielało ją tylko cienkie prześcieradło. Spodziewała się, że on również nie ma nic na sobie i zamierzała to wkrótce sprawdzić.

- Czemu zawdzięczam ten zaszczyt? - spytała.

- Sądziłem, że śpisz.

- Powiedzmy, że nie przywykłam do tego, żeby w moim łóżku pojawiali się bez uprzedzenia mężczyźni.

- Mam sobie iść?

- Tego nie powiedziałam.

- To dobrze, bo nie zamierzam. - Wślizgnął się pod prześcieradło, przysuwając się do niej. Jak wcześniej podejrzewała, był nagi. Cudownie pachniał. Selene wtuliła się w jego kark. Mokre włosy musnęły jej policzek. Nigdy wcześniej nie zaznała tylu prostych przyjemności. Cieszyła się jego ciepłem, bliskością silnego męskiego ciała, nawet otaczającą go tajemnicą.

- Nie zamierzam tu zostać.

Pokryła jego szyję serią delikatnych pocałunków.

- Rozumiem. Chcesz spać we własnym łóżku.

- Mówiłem o plantacji. Zaraz po remoncie chcę ją sprzedać.

- Dokąd się przeprowadzisz? - spytała, czując nieprzyjemne ściskanie w żołądku.

- Jeszcze nie wiem. Gdzieś do ciepłych krajów. Może na jakąś wyspę - odparł, gładząc jej pośladek.

Na bezludną wyspę, pomyślała.

- Zabierzesz ze sobą Ellę?

- Nie, choć wiem, że zrobi mi awanturę. Nie zamierzam jej ulec. W międzyczasie, aż do twojego wyjazdu, chcę się z tobą kochać - wyszeptał, drażniąc jej sutki.

- A co z Ellą?

- Troje to trochę za dużo. Roześmiała się, choć miała ochotę jęknąć.

- Jak się będzie czuła, kiedy się dowie, że jesteśmy ze sobą?

- Będziemy się zachowywać dyskretnie. Zresztą i tak coś podejrzewa.

-Jak to?

Adrien wsunął dłoń między jej uda.

- Doskonale mnie zna. Wie, że cię pragnąłem, od kiedy przekroczyłaś próg tego domu. Choć na początku nie chciałem cię tutaj.

- A czego teraz chcesz? - W świetle słów Adriena to proste pytanie okazało się bardzo trudne. Selene obawiała się, że odpowiedź może jej się nie spodobać.

- To oczywiste. Pragnę znów się w tobie znaleźć. - Odwrócił ją i przywarł do jej pleców. - Bez zobowiązań.

- Bez zobowiązań - mruknęła.

- Zawsze jednak możesz liczyć na to, że... - wsunął się w nią i dokończył: - dam ci rozkosz.


ROZDZIAŁ ÓSMY

Selene wyczuła obecność Adriena, zanim spojrzała w górę i dostrzegła go na podeście na drugim piętrze. Przystojniak na tle niebiańskiego fresku rotundy. Z czarnymi włosami spływającymi falami na ramiona i niebieskimi przenikliwymi oczyma wyglądał jak anioł spadły z piedestału.

Wspinając się na górę, czuła, jak przyspiesza jej puls. Nie widziała go od ubiegłej nocy, kiedy przyszedł do jej łóżka, choć przez cały dzień nie opuszczał jej myśli. Odtwarzała w głowie raz za razem ich rozmowę. Żadnych zobowiązań, żadnych obietnic. Przygoda erotyczna, która potrwa do zakończenia jej pracy. Podświadomie gnębiło ją to i bolało, nie potrafiła mu się jednak oprzeć. Zatrzymała się na przedostatnim stopniu, przytrzymując się ręką poręczy.

- W przyszły poniedziałek wchodzi ekipa remontowa. Zaczną od prac na zewnątrz.

- Jakie masz plany na najbliższe dwa dni?

Najwidoczniej nie był w nastroju do rozmów na tematy budowlane. Biorąc pod uwagę żar, jaki płonął w jego oczach, raczej w ogóle nie miał ochoty na rozmowy.

- Wtorek i środę mam wolne. Dopiero w czwartek umówiłam się z kobietą, która zajmie się renowacją mebli. Rozpoczynamy również prace ogrodnicze.

- Doskonale. Mam dla ciebie zajęcie.

- Tak?

- Chcę, żebyś spędziła ze mną najbliższe czterdzieści osiem godzin. Żadnych telefonów, spotkań, przerw. Będę wymagał od ciebie pełnego zaufania i niepodzielnej uwagi.

- Co będziemy robić?

- Dobrze wiesz. Przeniesiemy się do mojej sypialni, gdzie jest chłodniej, na wypadek gdybyś się zbytnio rozpaliła.

- Nie boisz się, że się sobą zmęczymy?

- Obiecuję ci, że to się nie stanie.

- Muszę tylko zatelefonować do matki.

- Spytać o pozwolenie? - zakpił.

- Zameldować się.

- W takim razie pospiesz się. - Wyprostował się, delikatnie dotykając dłonią krocza, gdzie Selene dostrzegła potężne wybrzuszenie.

- Rozmowa poczeka. - Z trudem przełknęła ślinę.

- Na pewno? Nie chcę cię rozdzielać z rodziną.

- Tak. - W końcu telefony działały w obie strony. Równie dobrze matka mogła zadzwonić do niej.

Selene bez wahania przyjęła oferowaną przez Adriena dłoń gotowa pójść za nim na koniec świata. Miała nadzieję, że gdy ich romans dobiegnie końca, będzie potrafiła odnaleźć drogę powrotną.

Bez słowa poprowadził ją do swojej sypialni, która wyglądała teraz jak romantyczna kryjówka miłosna. Wszędzie stały zapalone świece, kąpiąc pokój w złotym świetle. Przez otwarte okna dochodziły dźwięki symfonii z bagien.

Adrien położył Selene na stosie poduszek, które umieścił wcześniej na podłodze. Oboje zdjęli buty. Na stoliku tliło się kadzidełko wydzielające egzotyczną woń, która przywodziła jej na myśl upalne noce w lesie.

- Ładny zapach.

- Odkryłem go podczas jednej z podróży. Ma podobno wyjątkowy wpływ na kochanków.

- Rodzaj afrodyzjaku?

- Powiedziałbym raczej, że to dodatek do zaistniałych już sprzyjających okoliczności. Obowiązuje jedna zasada -oświadczył po chwili, rozpinając jej bluzkę. - Nie mówimy o przeszłości. Tu i teraz ona dla nas nie istnieje.

Czas na kilka godzin stanął w miejscu. Adrien trzymał Selene uwięzioną w erotycznym szaleństwie. W południe zabrał ją na werandę, gdzie kochali się w promieniach palącego słońca. Ich ciała błyszczały od potu i nienasycone­go pożądania. Selene nigdy nie czuła się tak wolna, nigdy wcześniej nie zdawała sobie również sprawy z tego, jak podniecające może być ryzyko. Adrien wiedział i potrafił ją doprowadzić do nieopisanej rozkoszy.

Wychodzili z pokoju tylko wtedy, kiedy było to konieczne, ale nie spędzali czasu, wyłącznie się kochając. Adrien starał się zaspokoić wszystkie zachcianki Selene. Przynosił jej jedzenie i picie. Był otwarty i odprężony. Rozmawiali o ulubionych autorach i wspólnej niechęci do polityki. Kiedy zapytała go o rodziców, powiedział tylko, że oboje odeszli, i na tym zakończył temat. Wyraz bólu na jego twarzy, który niezdarnie usiłował ukryć, powstrzymał ją od dalszego wypytywania. Zgodnie z umową, że nie będą mówić o przeszłości. Adrien nie wspominał jej byłego męża, a ona nie starała się dowiedzieć niczego o kobiecie, która była kiedyś w jego życiu. Kiedy opowiedziała mu historię Grace i Zeke'a, który umarł z żalu po stracie ukochanej i dziecka, wiedziała, że zrozumiał aluzję.

Kilkakrotnie rozważała też możliwość przyznania mu się, że posiada dar, w końcu jednak przestraszyła się, że nie zrozumie i że zakończy się między nimi coś, co się jeszcze tak naprawdę nie zaczęło.

W czwartek rano Selene obudziła się i stwierdziła, że jest w łóżku sama. Ogarnęło ją nagle uczucie pustki i osamotnienia, jakby straciła wieloletniego przyjaciela i kochanka. Zbeształa się w myślach za złamanie przyrzeczenia, które sama sobie dała, że się nie zakocha w Adrienie. Nie potrafiła jednak powstrzymać wylewającego się z niej jak lawa uczucia. Nie umiała przestać o nim myśleć. Niestety nie miała wyjścia, musiała wrócić do rzeczywistości.

Po spotkaniu z firmą zajmującą się renowacją mebli zebrała wzory otrzymanych materiałów obiciowych, które miały być pretekstem, żeby się zobaczyć z Adrienem. Drzwi do jego biura zastała lekko uchylone. Adrien chodził nerwowo, rozmawiając przez bezprzewodowy telefon.

- Zrób, do cholery, co ci mówiłem. W końcu dobrze ci za to płacę. - Warknął i rzucił słuchawkę.

Selene chciała się cichutko wycofać, ale dostrzegł ją kątem oka i jego gniew złagodniał.

- Przychodzę w złym momencie. Może wrócę później - wymamrotała, przyciskając próbki do piersi.

- Wejdź. Chętnie się odprężę.

- Co wolisz do głównego salonu na dole? Czerwono-złote prążki czy zielony brokat?

Adrien potarł dłonią podbródek, po czym z uśmiechem usiadł w fotelu.

- Mam pomysł. Zdejmij ubranie i owiń się najpierw w jeden materiał, a potem w drugi. Wtedy ci powiem, który wolę.

- Jesteś nienasycony. - Udała obruszoną.

- Mógłbym to samo powiedzieć o tobie.

- Teraz poważnie. Który wybierasz?

- Sama podejmij decyzję. Na pewno masz lepsze oko do kolorów.

- No dobrze, ale najpierw skonsultuję się z Ellą. Wiesz już, kiedy wraca?

- W sobotę. Namawiałem ją, żeby została dłużej, ale odmówiła. Nie chce nadużywać gościnności brata.

- Cieszę się na jej przyjazd - powiedziała, z trudem kryjąc rozczarowanie. Ich czas sam na sam dobiegał końca. Na szczęście czekały ich jeszcze namiętne noce.

- A ja nie. Zamierzałem kochać się z tobą w każdym pokoju tego domu. Oczywiście możemy wykonać ten plan w ciągu najbliższych dwóch dni.

- Zobaczymy. Czy mógłbyś teraz coś dla mnie zrobić?

- Wskakuj na biurko, natychmiast się tym zajmę.

- Nie chodzi o seks. Chcę, żebyś poszedł ze mną na spacer, gdy tylko trochę się ochłodzi na dworze.

- W jakimś konkretnym celu?

- Pan Gutherie powiedział mi, że kiedyś przyjeżdżał tu latem i bawił się w domku na drzewie. Chciałabym go odszukać.

- Jest w zagajniku.

- Widziałeś go?

- Poznałem dokładnie najbliższe okolice.

- Musiało ci to zabrać sporo czasu.

- Nie miałem wtedy nic lepszego do roboty.

Selene miała ochotę go spytać, dlaczego tak posmutniał, wybrała jednak okrężną drogę.

- Zanim zapomnę, jak chcesz urządzić pokój gościnny znajdujący się naprzeciw twojej sypialni? Ella powiedziała mi, że nie życzysz sobie, żeby go ruszać. Jeśli trzymasz tam jakieś wartościowe rzeczy, pomogę ci je przenieść na czas remontu.

- Ma zostać, jak jest. - Spojrzał na nią rozdrażniony.

-Na zawsze?

- Dopóki nie zmienię zdania. Zrozumiałaś? - warknął. Swoim zachowaniem potwierdził, że klucz do jego

smutku i złości znajdował się w tamtym pokoju. Czy powinna zaryzykować i tam zajrzeć? Lepiej poczekać, aż wróci Ella.

- Tak jest, proszę szefa. Może jestem nienasycona, ale nie głucha. I nie głupia.

- No tak, głupia to ty nie jesteś. - Przegrał walkę z wewnętrznym gniewem i uśmiechnął się.

- Skoro moja inteligencja nie stoi już pod znakiem zapytania, pozwolę ci teraz wrócić do pracy i spotkamy się przy frontowej werandzie około szóstej.

Selene wędrowała przez łąkę z Adrienem u boku, podziwiając otaczające willę tereny skąpane w promieniach zachodzącego słońca. Starała się wyobrazić sobie, jak wyglądała rezydencja w dawnych czasach, kiedy kolumny były pomalowane na biało.

- Willa Wschodzącego Słońca - powiedziała na głos i odwróciła się, zrywając dmuchawca. - Po remoncie musimy koniecznie zmienić nazwę. - Kiedy Adrien nie odpowiedział, popukała go w ramię. - Zgadzasz się?

- Na co? - Spojrzał na nią.

- Na powrót do dawnej nazwy willi. A może powinniśmy zapytać o zdanie pierwszego właściciela? Jeb Gutherie mówił mi, że jego babka rozmawiała z Zekiem po jego śmierci.

- Nie wierzę, żeby ludzie mogli się komunikować ze zmarłymi - rzucił jej niechętne spojrzenie. - Ani w żadne duchy, voodoo czy widzenia.

Oczywiście. Był twardym biznesmenem, pragmatycznym aż do bólu realistą. Pewnie nigdy nie zaakceptuje jej daru.

- Nie uważasz, że istnieją rzeczy i zjawiska niewytłumaczalne?

- Nie - obraził się.

- A przeznaczenie?

- Sami tworzymy własne przeznaczenie. Jesteśmy odpowiedzialni za nasze czyny i wybory. Spójrz, jest tam. -Wskazał orzechowy zagajnik na skraju łąki.

Selene zauważyła pomiędzy grubymi konarami jednego z drzew drewniany domek i przyspieszyła kroku. Trudno uwierzyć, że przetrwał tyle lat. Naszła ją nagła chęć zajrzenia do środka. Pobiegła do drzewa, a gdy się wspięła na pierwszą gałąź, usłyszała za sobą głos Adriena:

- Nie rób tego.

Zignorowała jego prośbę i wdrapała się na następny konar.

- Chcę tam wejść. Kiedy byłam mała, nie pozwalano mi łazić po drzewach.

- Natychmiast schodź.

- Ale dlaczego? - Spojrzała na niego przez ramię. Od celu dzielił ją już tylko jeden krok. - Jest w dobrym stanie.

Podszedł do pnia i posłał jej surowe spojrzenie.

- Pozory mylą. Jest stary i na pewno przegniły. Spadniesz i coś sobie złamiesz.

- Sprawdzę stopą, zanim stanę całym ciężarem.

- Powiedziałem, schodź!

Zanim zdążyła odpowiedzieć, poczuła silny uścisk na kostce.

- Skoro tak się denerwujesz, dobrze.

Spuszczając nogę w dół, poślizgnęła się, straciła równowagę i spadła wprost w ramiona Adriena, który postawił ją na ziemi i odsunął się od niej.

- Do cholery, a nie mówiłem?

- Nie byłam znowu tak wysoko. Gdybym spadła, zraniłabym najwyżej własną dumę - burknęła, biorąc się pod boki.

- Albo złamałabyś kark.

Odwrócił się i ruszył w kierunku domu. Selene z trudnością dotrzymywała mu kroku, zastanawiając się, co go tak rozzłościło. Chwyciła go za ramię, ale strzasnął jej rękę.

- O co chodzi? - spytała, dysząc.

- O nic. Jesteś okropnie uparta.

Otworzyła ze zdziwienia usta, po czym szybko je zamknęła.

- Hipokryta. A kto skacze z samolotów i nurkuje na klifach?

- To było dawno temu. Niewarte ryzyka, przekonałem się o tym na własnej skórze. - Ruszył dalej przed siebie, ale ona podbiegła i zagrodziła mu drogę.

- Nie odchodź, dopóki mi nie wytłumaczysz, o co tu tak naprawdę chodzi! - krzyknęła.

- O twoje bezpieczeństwo.

Uniosła ręce do góry i okręciła się wokół własnej osi.

- Spójrz. Nadal jestem w jednym kawałku.

- Nie mam ani siły, ani ochoty ponosić konsekwencji twojej nieodpowiedzialności.

- Wcale cię o to nie proszę, Jestem dużą dziewczynką i sama potrafię o siebie zadbać.

Niespodziewanie w głowie Selene pojawiły się zmieniające się jak klatki filmowe obrazy: młoda roześmiana kobieta, ta sama kobieta spadająca z dużej wysokości, oczy pełne strachu, ciemność.

- Czy to ma związek z Chloe? Adrien posłał jej groźne spojrzenie.

- Ella ci powiedziała? - spytał wzburzony.

- Nie. Ale wiem, że w twoim życiu była jakaś Chloe i że zależało ci na niej. Może nawet ją kochałeś.

- Nic o mnie nie wiesz i lepiej, żebyś nie wiedziała. Odwrócił się i ruszył w kierunku domu. Tym razem Selene pozwoliła mu odejść. Nie uzyskała odpowiedzi na nurtujące ją pytania i nie dowiedziała się, co go łączyło z Chloe. Zrozumiała za to, w jak głębokim bólu był pogrążony i jak ważną była ona osobą w jego życiu. Uzyskała pewność, że przydarzyło jej się coś złego. Coś przerażającego.

Adrien nie miał pojęcia, skąd Selene dowiedziała się o Chloe. Ogarnięty wściekłością zrzucił jednym ruchem ręki wszystko z biurka, po czym zaczął nerwowo krążyć po pokoju. Miał chaos w głowie, wszystko się w nim gotowało. Nienawidził braku zdecydowania i słabości, tak jak w tej chwili nienawidził siebie.

Naiwnie wierzył, że jeśli spędzi więcej czasu z Selene, znajdzie w niej coś, co mu się nie spodoba. Co sprawi, że nie będzie żałował, kiedy odejdzie. Zamiast tego sam stał się ofiarą własnych machinacji. Nie tylko nie wyrzucił jej z myśli, lecz wręcz się od niej uzależnił.

Przy niej zapominał o swoich wadach i o tym, co zrobił, a tego nie było mu wolno. Tylko człowiek pozbawiony sumienia, na zawsze potępiony, mógłby zapomnieć. On jeszcze tak nisko nie upadł.

Nie powinien wyładowywać na Selene gniewu. Nie zasługiwała na to. Powinna być z normalnym mężczyzną.

Mężczyzną, który nie ma na koncie długiej listy niewybaczalnych błędów. Mężczyzną, który by ją kochał, tak jak na to zasługiwała.

Przez chwilę wierzył, że mógłby nim być. Dała mu nadzieję, że mógłby zostawić za sobą przeszłość, stając się nowym człowiekiem. Dopóki nie wróciły wspomnienia, uświadamiając mu, że to niemożliwe.

Był pewien, że jeśli powie jej prawdę, przyspieszy tylko i tak już przesądzone jej odejście. Środek ostateczny, a zarazem ostatnia deska ratunku.

Zanim się to stanie, spędzi z nią ostatni wieczór, udając mężczyznę, jakiego chciała w nim widzieć, żeby potem znów wrócić do krainy wiecznego potępienia.


ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Następnego dnia rano, po spędzeniu samotnie niespokojnej nocy, Selene postanowiła zajrzeć do dawnego pokoju dziecinnego. Usiadła w bujanym fotelu i spojrzała smutno na kołyskę, rozmyślając o biednej Grace, która nigdy nie miała szansy przytulenia własnego dziecka.

Westchnęła ciężko i rozbujała pustą kołyskę. Rozsądek podpowiadał jej, że powinna natychmiast odejść od Adriena i wyjechać z plantacji. Jednocześnie coś ją tu trzymało. Nieznana siła, może przeznaczenie lub po prostu nadzieja, że w końcu Adrien ją pokocha, tak jak ona jego.

- Coś ci się marzy?

Selene odwróciła się i ujrzała w drzwiach Morrella ubranego w białą koszulę i czarne spodnie. Wyglądał, jakby właśnie wyszedł ze spotkania służbowego.

Podniosła się pospiesznie, postanawiając skierować rozmowę na tematy służbowe, żeby ukryć, jak bardzo ją uraziło jego wczorajsze zachowanie.

- Pomyślałam, że to doskonałe miejsce na pokój rodzinny. Wybrałabym tu nowoczesny wystrój w odróżnieniu od reszty domu, co podniosłoby wartość willi przy sprzedaży.

Adrien przez dłuższą chwilę uważnie się w nią wpatrywał, aż w końcu się odezwał: -Wybacz. Selene nie spodziewała się takiego obrotu sprawy.

- Przeprosiny przyjęte.

- Wiem, że proszę o wiele, ale chciałbym się jakoś zrehabilitować.

- Co proponujesz?

- Wspólną kolację.

- Wybierzemy się do restauracji? - Czyżby to było zaproszenie na randkę, ucieszyła się. Zbyt piękne, żeby było prawdziwe.

- Nie, tu nam przywiozą jedzenie.

- Nic by ci się nie stało, gdybyś od czasu do czasu wyszedł z domu - westchnęła z rozczarowaniem.

- Mam powody, dla których wolę zostać.

Selene doszła do wniosku, że ma to coś wspólnego z deserem, który planował na wieczór. Będzie jednak nieugięta. Dopóki nie otrzyma wszystkich odpowiedzi, nie będzie przyjemności.

- O której? - Zbliżyła się, zachowując jednak bezpieczny dystans.

- O siódmej.

- Dobrze, będę gotowa.

W czarnej atłasowej sukni, kupionej wcześniej w mieście, ze starannie upiętymi włosami Selene zeszła na dół tak szybko, jak tylko jej na to pozwalały wysokie obcasy pantofli. Gdy wybiła siódma, odczekała pięć minut, nie chcąc się pojawić punktualnie, żeby nie pomyślał, że jest na każde jego zawołanie. Gdy się znalazła w holu, stanęła jak wryta. W drzwiach jadalni stał chudy siwowłosy mężczyzna w smokingu.

- Dobry wieczór pani. Nazywam się Renaldo i dzisiejszego wieczoru będę miał przyjemność podawać państwu do stołu. Proszę tędy.

Nie mogąc wydusić z siebie słowa, Selene przyjęła jego ramię i dała się poprowadzić do jadalni. Przy stole czekał już na nią Adrien ubrany w czarną jedwabną marynarkę, czarne spodnie i białą świeżo wyprasowaną koszulę. Od razu zauważyła, że ich nakrycia ustawione są obok siebie. Kelner odsunął przed nią krzesło, a kiedy usiadła, ułożył jej na kolanach czerwoną serwetkę.

Kiedy zniknął w kuchni, Adrien usiadł przy Selene.

- Skąd go wziąłeś?

- Z Atlanty. Przyjechał z nim szef kuchni z Chez Gaston. Pomyślałem, że się stęskniłaś za rodzinnymi stronami i postanowiłem ci je przybliżyć.

- Doskonale znam tę restaurację. Nie mogę uwierzyć, że jechali tu tyle godzin na jeden piątkowy wieczór.

- Przylecieli prywatnym samolotem.

- Spory wydatek. Przecież spokojnie mogłam podgrzać to, co zostawiła nam Ella.

- Masz coś przeciwko drogiej kolacji?

Nie, ale miała awersję do pieniędzy. Morrell okazał się być znacznie zamożniejszy, niż się spodziewała. Znała doskonale z autopsji świat bogatych i właśnie od niego między innymi starała się uciec.

- Nie chciałam być niewdzięczna. Oczywiście doceniam twoje starania.

- Zobaczysz, jak ci się spodoba to, co zaplanowałem na drugą część wieczoru. Ładna sukienka. Wolałbym jednak coś z większym dekoltem.

- Chciałam włożyć coś szczególnego. To było jedyne, co udało mi się kupić w miasteczku w tak krótkim czasie.

Po kolacji Adrien odprowadził szefa kuchni i kelnera do czekającego na zewnątrz auta. Po chwili wrócił z rękoma wbitymi w kieszenie, posyłając Selene zmysłowy uśmiech. Gdy wstała od stołu, zbliżył się do niej i zanim zdążyła zro­bić krok, chwycił ją w ramiona. Przesunął dłonie na jej pośladki i podciągnął do góry sukienkę.

- Zdejmijmy to.

- Najpierw musimy porozmawiać. - Wysunęła się z jego objęć, otrzymując w zamian srogie spojrzenie.

- O czym?

- O naszych tajemnicach. Twoich i moich.

- Każdy ma prawo do sekretów. Nie interesują mnie twoje zwierzenia.

- Przykro mi, ale będziesz musiał ich wysłuchać.

- No dobrze, jeśli poczujesz się po tym lepiej. Tylko nie oczekuj ode mnie tego samego. - Opadł niechętnie na krzesło.

- Kiedy byłam małą dziewczynką, odkryłam w sobie umiejętność czytania w myślach innych ludzi - oznajmiła, wzdychając głęboko. - Szybko jednak zrozumiałam, że ten dar to przekleństwo. Nie warto wiedzieć, co myślą o tobie inni, co dostaniesz na urodziny czy pod choinkę. Dlatego nauczyłam się blokować umysł.

Chwilę czekała, aż Adrien coś powie, ale on wpatrywał się w nią bez słowa.

- Kiedy mój mąż zaczął dłużej zostawać w pracy, po raz pierwszy po wielu latach postanowiłam skorzystać z tego daru. Wyobraź sobie moje zdziwienie, kiedy odkryłam, że będąc ze mną w łóżku, fantazjuje o naszej wspólnej przy­jaciółce. Spytałam go i przyznał się do romansu. Koniec historii, koniec małżeństwa.

- Mówiłem ci, że nie wierzę w takie rzeczy.

- W dniu, w którym przekroczyłam próg tego domu, zaczęły mnie nachodzić twoje myśli. Nie chciałam ich słuchać, ale były zbyt silne i nie byłam w stanie ich zablokować.

- To niedorzeczne.

- Czyżby? Kiedy przyszłam do ciebie na werandę, wtedy kiedy kochaliśmy się po raz pierwszy, wiedziałam, że wcześniej o tym fantazjowałeś.

Przez moment wyglądał, jakby go zamurowało, po chwili jednak na jego twarzy pojawił się wcześniejszy wyraz niedowierzania.

- Do czego zmierzasz?

- Odebrałam też inne obrazy z twoich myśli. Była na nich Chloe. To od ciebie przypadkowo się dowiedziałam, jak ma na imię.

- Nie chcę tego słuchać.

- Ale musisz, ponieważ wiem, że przydarzyło jej się coś złego i że to coś zżera cię od środka.

- Skoro potrafisz czytać w myślach, powinnaś już znać tę okropną historię.

- Nie wiem wszystkiego, ponieważ blokujesz mi dostęp do myśli. A może podświadomie nie chcę ich poznać, bo się boję, że zrobiłeś coś strasznego?

- Tu się akurat nie mylisz.

Adrien podniósł się i ruszył w kierunku schodów. Selene wyprzedziła go i zatarasowała mu drogę, gotowa wyciągnąć zeń wszystkie odpowiedzi.

- Tym bardziej winien mi jesteś prawdę.

Morrell usiadł na schodach i zakrył twarz dłońmi. Kiedy chwilę później spojrzał na nią, w jego oczach dostrzegła głęboki poruszający ból. Jego umysł niespodziewanie się otworzył, ukazując serię bardzo szybko się zmieniających obrazów. Młoda ciemnowłosa kobieta o niebieskich oczach wspina się na skałę. Wyciąga dłoń po pomoc, nie mogąc się utrzymać. Spada, uderza na wysokości o skały, jej pozbawione życia ciało wisi tragicznie na linie. Ta sama kobieta, która nawiedzała ją w snach.

Wizje zaczęły się rozmywać i Selene usiadła obok Adriena.

- Spadła.

Spojrzał na nią zmęczonym wzrokiem.

- Nie miała doświadczenia. Nie powinna była ze mną iść, ale ubłagała mnie. Jak zawsze nie potrafiłem jej odmówić.

- Musiałeś ją bardzo kochać.

- Była moją siostrą.

- Siostrą? - wydała stłumiony okrzyk zdziwienia.

- Urodziła się, gdy miałem dwanaście lat. Była córką mojej matki i tego drania mojego ojczyma. Jedynym dobrem, które wyniknęło z tego fikcyjnego małżeństwa. - Roześmiał się cynicznie. - Ironia losu chciała, że wuj Giles był administratorem spadku, a na dodatek w swojej ostatniej woli zapisał wszystko mnie, z wyjątkiem części Chloe, którą miałem zarządzać. Nie muszę ci mówić, jak bardzo popsuło to moje stosunki z matką i jej godnym pożałowania mężem, który tylko czyhał na jej majątek. Kiedy skończyłem szesnaście lat, wyprowadziłem się od Gilesa. Przez cały czas pozostawałem w bliskich kontaktach z Chloe. Teraz obwiniają mnie o to, co się stało, i niestety mają rację.

Selene objęła go czule ramieniem.

- To nie twoja wina. To był wypadek.

- Nie chcę więcej o tym mówić. - Oparł łokcie na udach i ukrył twarz w dłoniach.

Instynkt podpowiedział Selene, że w tej układance brakowało jeszcze kilku kloców. Ponieważ jednak Adrien wyglądał jak przeciśnięty przez wyżymaczkę, postanowiła dać mu na dzisiaj spokój z pytaniami.

- Przykro mi z powodu tego, co się stało, cieszę się jednak, że mi o tym powiedziałeś. Chciałabym zdjąć z ciebie przynajmniej część tego ciężaru.

- Dlaczego? - Spojrzał na nią zmieszany.

- Ponieważ martwię się o ciebie. Jestem przy tobie szczęśliwa. Kiedy cię przy mnie nie ma, czuję się niepełna. Wiem, mówiłeś, że nie chcesz żadnych obietnic i zobowiązań, ale nie mogę nic poradzić na to, co czuję.

Odwrócił się do niej i ujął jej twarz w dłonie.

- Nie zasługuję na twoje współczucie. Nie zasługuję na ciebie, ale, na Boga, nie potrafię bez ciebie żyć.

Nie mogła poruszać rękami ani nogami. Nie była w stanie wydobyć z siebie głosu ani odepchnąć zaciskających się na jej szyi palców. Umierała duszona przez nieznanego napastnika. Nagle na szyi mężczyzny zabłysnął złoty meda­lion. Wtedy zdała sobie sprawę, że mordercą nie był obcy.

Selene poderwała się z łóżka, ciężko oddychając i drżąc na całym ciele. Spojrzała na puste miejsce u swego boku. Czyżby oddała serce demonowi, mordercy, a nie upadłemu aniołowi?

Adrien był administratorem majątku Chloe. Czy był zdolny spowodować wypadek, żeby przejąć jej spadek? Niemożliwe, żeby instynkt co do jego osoby aż tak ją zawiódł. Zaczęła się pospiesznie ubierać. Nim zdążyła uciec z sypialni, z łazienki wyszedł Adrien z ręcznikiem przewiązanym na biodrach i uśmiechnął się do niej.

- Dokąd się wybierasz?

- Chcę się ubrać, zanim przyjedzie Ella - wyjaśniła, starając się zwalczyć w sobie potrzebę przytulenia się do niego.

- Już tu jest.

- To dobrze - ucieszyła się. Nadeszło wsparcie, na wypadek gdyby jej obawy okazały się słuszne. - Ciekawa jestem, jak jej się udał wyjazd. - Cofnęła się o krok, kiedy się do niej zbliżył.

- Co się dzieje? - spytał.

- Nic, wolę, żeby Ella nie przyłapała mnie w twojej sypialni.

- Od teraz już zawsze będziesz spała w moim łóżku. Ella będzie się musiała do tego przyzwyczaić. - Roześmiał się.

Zeszłej nocy oddałaby duszę, żeby to usłyszeć, teraz sama nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć.

- Zobaczymy się później - mruknęła i uciekła, póki jeszcze miała siłę. Nie oglądając się, pobiegła do łazienki w holu i zamknęła za sobą drzwi. Szybko dokonała niezbędnych porannych ablucji, po czym powędrowała do swojego pokoju, żeby się ubrać. Weszła do środka i zauważyła na wyświetlaczu telefonu komórkowego, że któreś z rodziców próbowało się z nią skontaktować. Miała ochotę odłożyć rozmowę na później, w końcu jednak zdecydowała się zatelefonować do domu. Przysiadła na łóżku i nacisnęła szybkie wybieranie numeru. Po chwili usłyszała głos ojca o południowym akcencie.

- Cześć, tato. Mówi Selene. Przepraszam, że wcześniej się nie odbierałam.

- Twoja siostra rodzi. Prosiła, żebym cię zawiadomił. Hannah była znana z nieodpowiedniego wyczucia czasu.

Tym razem wykazała się wyjątkowo dobrym. Doskonała wymówka, żeby stąd wyjechać. Czy będzie mogła żyć w spokoju, jeśli nie pozna prawdy przed powrotem do domu?

- Ile jeszcze ma czasu?

- Ostatni raport od matki mówił, że kilka godzin. Najpóźniej jutro rano.

- Nadal zamierza rodzić w domu?

- Tak, choć zupełnie tego nie rozumiem. Ma dobry szpital i środki przeciwbólowe na wyciągnięcie ręki. A ty nadal jesteś w Luizjanie?

- Tak. Pozdrów Hannah. Postaram się przyjechać jak najszybciej.

- Witaj w domu.

Ella siedząca przy kuchennym stole podniosła głowę znad sterty korespondencji, którą właśnie przeglądała.

- Dzień dobry. Już myślałam, że wyjechałaś. Jest prawie południe, a nie widziałam cię od rana.

- Tak się składa, że faktycznie muszę was opuścić na kilka dni. Moja siostra rodzi i chciałabym przy niej być. Teraz jednak potrzebuję twojej pomocy

- Postaram się dopilnować wszystkiego, kiedy cię nie będzie. Powiesz mi tylko, co mam robić.

Selene przysunęła się do Elli.

- To nie ma związku z remontem. Chodzi o Adriena. Muszę wiedzieć, co się naprawdę przydarzyło Chloe.

- Nie mogę o tym rozmawiać. Dałam słowo Adrienowi.

- Wiem, że spadła ze skałki i że nie żyje. Tyle mi powiedział. Boję się, że ukrywa coś gorszego. Czy to naprawdę był wypadek?

- Dlaczego to dla ciebie takie ważne?

- Ponieważ zależy mi na nim.

Ella przyglądała jej się przez dłuższą chwilę.

- Zakochałaś się w nim.

Miała ochotę zaprzeczyć, ale to nie miało sensu.

- Instynkt podpowiada mi, że wydarzyło się coś więcej.

- To był nieszczęśliwy wypadek, ale to tylko część historii.

- Proszę, powiedz mi prawdę. - Spojrzała na Ellę błagalnie. Kobieta bez słowa sięgnęła po kluczyk ukryty na półce nad stołem i podała jej go.

- W pokoju naprzeciw jego sypialni, w drugiej szufladzie szafki nocnej znajdziesz odpowiedź.

Selene wstała i położyła dłoń na ramieniu Elli.

- Dziękuję - zawołała i wyszła z kuchni. Pobiegła schodami na górę. Przestraszona tym, co może odkryć, na korytarzu na górze zwolniła kroku. Drzwi pokoju Adriena były uchylone. Pomyślała z nadzieją, że poszedł do biura. Dwa razy klucz wypadł jej z ręki, zanim trafiła do zamka. Przez cały czas towarzyszyło jej zdradzieckie spojrzenie demona i jego przerażający uśmieszek. W końcu pokonała drzwi. Ku jej zaskoczeniu wewnątrz nie było żadnych pamiątek po Chloe. Żadnych rzeczy, zdjęć czy innych śladów, że przebywała tu młoda kobieta. Znajdowało się tu tylko wąskie szpitalne łóżko ustawione wzdłuż okna oraz nocna szarka, o której wspomniała Ella. Pod ścianą stał złożony wózek inwalidzki. To wszystko. Zamiast odpowiedzi w jej głowie zrodziło się tylko więcej pytań. Domyślała się, że Chloe nie zginęła w wypadku, lecz została sparaliżowana. Selene podeszła do szafki, otworzyła szufladę i znalazła w środku kilka kartek. Usiadła na podłodze po turecku i zaczęła je przeglądać. Szkice i akwarele przedstawiające motyle i drzewa, ptaki w locie oraz małą dziewczynkę z czarnymi lokami biegającą po trawniku przed willą z fasadą pomalowaną na żółto. Najsmutniejszy z obrazków ukazywał młodą kobietę z profilu siedzącą na wózku inwalidzkim i zasłaniającą rękoma twarz. Tragiczny portret Chloe. Pod rysunkiem znalazła karteczkę zapisaną kaligraficznym pismem.

Drogi Adrienie.

Nienawidzę się za to, jakim stałam się dla Ciebie i dla Elli ciężarem. Jeszcze bardziej nienawidzę myśli, że musiałabym Cię opuścić. Nie zmuszaj mnie do tego. Nie jestem na tyle silna.

Wybacz mi,

Chloe.

- Co ty tu, do diabła, robisz?


ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Selene o mało nie wypuściła wszystkiego z rąk, kiedy zobaczyła Adriena stojącego w otwartych drzwiach. W jego niebieskich oczach kipiała wściekłość.

- Szukałam tego. - Podniosła rysunki i list. - I co się spodziewałaś znaleźć?

- Odpowiedzi. Wiem, że Chloe przeżyła wypadek i że skończyła na wózku inwalidzkim. Muszę wiedzieć, co się wydarzyło później. Czy masz coś wspólnego z jej śmiercią?

- Tak.

- Co jej zrobiłeś?

Adrien milczał. W głowie Selene pokazały się nowe obrazy. Chloe leżąca w łóżku z zamkniętymi oczyma. Jej brat pochylający się nad nią, zbliżający dłonie do jej szyi i... sprawdzający puls. Ujmujący, pełen bólu jęk Adriena, od którego poczuła duszności.

- Odebrała sobie życie?

Morrell przez chwilę chodził po pokoju, po czym zatrzymał się przy oknie i odwrócił do niej.

- Przez jedno śledztwo koronera już przeszedłem, drugiego nie potrzebuję.

- Chcę tylko złożyć w całość to, co wiem o tej sprawie.

- Jej śmierć spowodowało moje zaniedbanie.

- Powinieneś to z siebie wyrzucić. Nosisz wszystko w sobie zbyt długo i to cię niszczy.

- Chcesz prawdy, to ją dostaniesz. Tylko uprzedzam, że to nie jest historia dla kogoś, kto przez całe życie żył w małym bezpiecznym światku.

- Nic mnie to nie obchodzi. Muszę wiedzieć, co się stało.

- Chloe była sparaliżowana od klatki piersiowej w dół. Mogła sama oddychać, przynajmniej do pewnego momentu. - Zaczął niespokojnie krążyć po pokoju. Miał podkrążone oczy i twarz wykrzywioną dręczącymi go wyrzutami sumienia. - Czuła się coraz gorzej. Na dzień przed jej śmiercią nalegałem, żebyśmy następnego dnia pojechali do szpitala, gdzie otrzymałaby lepszą pomoc. Nie chciała, ale ja podjąłem decyzję. Wcześniej Ella opiekowała się nią w ciągu dnia, a ja w nocy. Czytałem jej przed snem. Potem siedziałem przy niej, czuwając. Tamtej nocy... - opuścił smutno głowę - byłem zbyt wykończony i niechcący przysnąłem. Kiedy się obudziłem, nie oddychała. Zastosowałem pierwszą pomoc, ale niestety było już za późno. Myślę, że Chloe się poddała.

Selene odłożyła rysunki na łóżko i podeszła do niego. Smutek bijący z jego głosu rozdzierał jej serce.

- Jak długo się nią opiekowałeś?

- Przez dwa lata. Popołudniami zabierałem ją na spacery po plantacji, żeby pooddychała świeżym powietrzem. Uwielbiała podczas nich rysować i choć przychodziło jej to z wielkim trudem, nie poddawała się, starając się robić to, co kocha. To wszystko było jednak za mało. Nie potrafiłem jej zmobilizować, żeby dalej walczyła.

- Niewiele osób byłoby zdolnych do takiego poświęcenia. Zrobiłeś wszystko, co mogłeś.

- Gdybym nie zasnął, zdążyłbym wezwać pogotowie i nie umarłaby.

- A może odsunąłbyś tylko to, co i tak było nieuniknione. Jej stan się pogarszał i nie wiadomo, ile jeszcze by wytrzymała.

- Zasługiwała na to, by żyć dłużej.

- Zasługiwała na spokój. Przestań się obwiniać.

- Nie potrafię.

- Postaraj się. Musisz. - Objęła go w pasie. - Chloe nie chciałaby, żebyś tak żył. Nikt nie żąda, żebyś o niej zapomniał. Przecież sama cię prosiła, żebyś jej wybaczył. Zrobisz to?

- Już to zrobiłem.

- A teraz musisz jeszcze wybaczyć sobie. Pozwól jej odejść.

- Tego, co jej uczyniłem, nie da się wybaczyć. Zawiodłem ją dwa razy.

- Ona ci wybacza i ja również.

Adrien ujął twarz Selene w dłonie i zmusił ją, żeby na niego spojrzała.

- Ucieknijmy stąd. Wystarczy jeden telefon, żebyśmy w ciągu kilku godzin znaleźli się na drugim końcu świata.

- Nie mogę. Nie teraz.

- Boisz się mnie. Nie masz absolutnej pewności, czy mówię prawdę.

- Ufam ci, ale muszę pojechać na kilka dni do domu. Hannah rodzi swoje pierwsze dziecko. Gdy wrócę, zabierzesz mnie, dokąd zechcesz.

- Jedź do rodziny. Zostań na zawsze w Georgii. Nie pasujesz do tego miejsca ani do mnie. Przy mnie czeka cif tylko smutek.

Ból przeszył jej serce, a oczy zamgliły się łzami.

- Wcale tak nie myślisz.

Odwrócił się do niej plecami i podszedł do okna. Starała się wejść w jego myśli, ale widziała jedynie ciemność. Żadnych uczuć, emocji, żalu.

- Chcesz, żebym odeszła, zostawiając za sobą to, co nas łączyło?

- Dzieliliśmy tylko rozkosz fizyczną i czas, nic więcej.

- Być może dla ciebie to tylko tyle znaczyło. Dla mnie to było coś ważniejszego. Wiesz, zastanawiałam się, dlaczego nie zatrzymałam się w Baton Rouge pierwszej nocy, kiedy przyjechałam do Luizjany. Dlaczego jechałam dalej, choć było późno i byłam zmęczona. Dlaczego przenocowałam w St. Edwards i zamiast następnego ranka ruszyć dalej, zostałam na kilka dni. Teraz już wiem.

- Żeby ocalić mnie przede mną samym?

- Nie, żeby cię pokochać.

- Tym razem się panu udało, panie Morrell.

Adrien siedzący na szpitalnym łóżku podniósł wzrok na Ellę, która przyglądała mu się z szyderczym wyrazem twarzy.

- Nie powinnaś była jej tu sprowadzać.

- Nie dałeś mi wyboru. - Weszła do pokoju i usiadła przy nim. - Miała prawo poznać prawdę, że nie jesteś potworem. Ona cię kocha i powinieneś przyjąć jej uczucie.

- Gdybyś wszystko o niej wiedziała, na pewno byś się ucieszyła, że odeszła.

- Jeśli myślisz o jej umiejętności czytania w myślach, to powiedziała mi o tym przed wyjazdem.

- To nie ma sensu.

- Przeciwnie.

- Jesteś inteligentną kobietą i dobrze wiesz, że to niemożliwe.

- Żyję na tym świecie od dawna i wierzę, że to prawda. Widziałam to. Kiedy tylko przekroczyła próg naszego domu, zwróciłam uwagę, że jest inna. Że nie zjawiła się tu bez przyczyny. Inaczej nie zatrudniłabym jej, bo nie ma doświadczenia.

- Niech cię diabli z tą wiarą w przeznaczenie - warknął przez zaciśnięte zęby.

- A ty wstydziłbyś się szargać pamięć siostry użalaniem się nad sobą.

- Nie zamierzam tego wysłuchiwać.

- Ale będziesz musiał. Oboje popełniliśmy błąd, za późno zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo pogorszył się stan Chloe. Chcieliśmy dobrze. Selene również. Zmusiła cię, żebyś poczuł coś więcej niż ból. Udowodniła ci, że nadal jesteś mężczyzną, a nie pustą skorupą człowieka. Może ci się to nie podobać, lecz ta kobieta stała się częścią ciebie. A teraz wyjaśnij mi, co zamierzasz z tym zrobić? - Nic. Powiedziałem jej, żeby sobie poszła i więcej nie wracała.

- Wróci, jeśli ją o to poprosisz.

W głębi duszy bardzo tego pragnął. Dotychczas nie zdawał sobie sprawy z tego, ile dla niego znaczyła.

- Nie mam pojęcia, jak się z nią skontaktować.

- To dalej się nad sobą użalaj. - Ella się zamyśliła. - Poza tym, skoro potrafi czytać w myślach, dowie się, co czujesz. Nawet teraz nie umiesz przestać o niej myśleć. Skończ się zadręczać i powiedz jej, że popełniłeś błąd. Inaczej skażesz się na samotność, a Chloe znienawidzi cię za to, że zmarnowałeś sobie życie.

- Jest taki słodki. - Selene podniosła wzrok na siostrę znad trzymanego w ramionach niemowlęcia, napotykając jej dumne spojrzenie. - Jak mu dasz na imię?

- Trey, skoro jest Douglasem trzecim.

- Wygląda jak Trey. Jak ty sobie poradzisz z małym chłopcem, siostrzyczko?

- Nigdy nie miałam problemów z mężczyznami - roześmiała się Hannah.

Dziecko zaczęło się wiercić i Selene odłożyła je do koszyka obok łóżka matki.

- Odpocznij, póki śpi. Wyglądasz na zmęczoną.

- Ty również. Możesz się zatrzymać u nas w pokoju gościnnym, chyba że wolisz zamieszkać u rodziców.

- Nie zastanawiałam się jeszcze, co zrobię. - Nagle zdała sobie sprawę, że nie ma dokąd pójść. - Chętnie zostałabym tu z tobą i pomogłabym ci przez jakiś czas przy małym.

- A twoja praca? - Hannah zmarszczyła brwi.

- To już skończone. - Podobnie jak związek z Adrienem. Do oczu napłynęły jej łzy.

- Wylali cię?

- Właściwie tak - odparła, pocierając nos, żeby się nie rozpłakać.

- I co teraz zrobisz?

- Nie mam pojęcia. Pomyślę o tym jutro, jak przystało na dziewczynę z południa.

- Zawsze ze wszystkim zwlekasz, kochana córeczko.

Na dźwięk łagodnego głosu, Selene zesztywniała. Odwróciła się i ujrzała stojącą w drzwiach z torbą podróżną w dłoni Lynette Albright. W białym kostiumiku, z blond włosami starannie ułożonymi w kok, wyglądała jak królowa wyższych sfer.

- Witaj, mamo. - Uśmiechnęła się, kryjąc zakłopotanie.

- Tylko tyle masz mi do powiedzenia po tym, jak zniknęłaś bez słowa kilka tygodni temu?

Kłótnia z matką była ostatnią rzeczą, na jaką Selene miała ochotę.

- Posłuchaj, mamo, jestem bardzo zmęczona i marzę teraz tylko o tym, żeby się położyć.

- Skoro Selene zostaje u nas, możesz wracać do ojca -oświadczyła Hannah.

- Mowy nie ma. - Posłała córce karcące spojrzenie. - Na pewno będziesz potrzebowała przy dziecku pomocy, szczególnie w nocy.

- Karmię piersią, a w tym raczej mi nie pomożesz.

- Może zanim pójdziemy spać, napijemy się herbaty rumiankowej? Hannah tymczasem nacieszy się dzidziusiem - zaproponowała Selene polubownie.

- Doskonale - odparła nadal lekko naburmuszona Lynette. - Jeśli w nocy będziesz czegoś potrzebowała, obudź mnie - rozkazała drugiej córce. - Nawet jeśli nie mam mleka, to mogę pokołysać małego.

Kobiety posłały młodej mamie całusy i wyszły do kuchni. Lynette wyjęła kubki z szafki, a Selene wstawiła czajnik z wodą. Przez dłuższą chwilę obie milczały.

- Opowiedz mi o swojej pracy - przerwała w końcu ciszę matka.

- Zajmowałam się remontem zabytkowej rezydencji, ale już skończyłam.

- Szybko poszło. Pewnie nie było zbyt wiele do zrobienia.

- Wszystko zorganizowałam i teraz pracami pokieruje ktoś inny.

- I co dalej zamierzasz?

- Pomyślałam, że wykorzystam wykształcenie, które mi daliście. Może zacznę współpracować z firmą dekoratorską albo otworzę własny interes? Chcę się specjalizować w remontach obiektów historycznych.

- Jan Mayers ma w centrum sklep ze sztuką użytkową. Ucieszyłby się, gdybyś dla niego pracowała. Zadzwonić do niego?

- Jan jest dekoratorem wnętrz. Mnie interesuje szerszy zakres. Tak czy inaczej, dziękuję za propozycję - dodała, widząc, że matka poczuła się urażona. - Jeśli nie mielibyście z tatą nic przeciwko temu, chciałabym się zatrzymać u was w domu, dopóki nie znajdę własnego mieszkania.

- Ależ oczywiście - ucieszyła się. - Twój dawny pokój jest do twojej dyspozycji.

- Dziękuję. To nie potrwa długo. Smutno jest musieć wracać do rodziców w tym wieku.

- Zawsze będziesz mile widziana. Zostaniesz tak długo, jak będziesz miała ochotę. - Lynette przez dłuższą chwilę wpatrywała się w płyn w kubku, po czym zwróciła się do córki: - Chyba powinnam cię przeprosić, że tak rozpaczałam nad twoim rozwodem. Wiązałam tyle nadziei z tym małżeństwem.

- To była raczej fuzja, a nie związek. Nie było nam ze sobą dobrze.

- Teraz to wiem. Ja tylko chciałam, żebyście ty i Hannah były szczęśliwe. - Westchnęła. - Nie byłam zadowolona z małżeństwa twojej siostry z Doughiem. Szybko się jednak przekonałam, że bardzo się kochają, a to jest znacznie ważniejsze niż całe złoto Georgii.

W końcu matka zrozumiała, że wartości mężczyzny nie ocenia się po zawartości jego portfela.

- Wiem, co masz na myśli. Wielka miłość to taka, kiedy na widok ukochanego mężczyzny tracisz oddech, a gdy nie ma go przy tobie, czujesz fizyczny ból. Kiedy stajesz się częścią jego duszy i ciała.

-Nie wiedziałam, że tak bardzo byłaś związana z Richardem. - Na twarzy Lynette pojawiło się zaciekawienie.

- Nie z nim i w tym właśnie tkwił problem. Kiedyś kochałam kogoś tak bardzo.

- Na pewno odnajdziesz jeszcze prawdziwe uczucie. Wszystko jest możliwe.

- Mam nadzieję. A teraz najwyższa pora spać.

- Obawiam się, że będziemy się musiały zmieścić na jednym łóżku.

- Mogę spać na sofie.

- Nie ma takiej potrzeby. - Lynette się podniosła. - Kiedy byłaś mała, często miewałaś złe sny. Przybiegałaś wtedy do nas do sypialni i wczołgiwałaś się pod kołdrę między mnie a tatę.

Selene uśmiechnęła się na wspomnienie tamtych nocy, kiedy mama tuliła ją i śpiewała jej kołysanki.

- Teraz jestem trochę większa.

- Dzięki Bogu nie będziemy musiały dzielić łóżka z tatą. Chrapie głośniej niż stary niedźwiedź.

Zanim zasnęły, Selene przytuliła się do matki i wyszeptała:

- Kocham cię.

Selene...

Głęboki rozżalony męski głos wyrwał ją ze snu. Usiadła na łóżku i rozejrzała się po pokoju. Wtedy usłyszała go po raz drugi.

Potrzebuję cię.

Pomimo że dzieliły ich setki kilometrów, myśli Adriena przedostały się do jej umysłu. Nie tylko usłyszała jego głos, ale poczuła również jego cierpienie, jakby to było jej własne.

Zdeterminowana, starając się zachować ciszę, pospiesznie wstała. Wciągnęła dżinsy i podkoszulek. Przysiadła na krawędzi łóżka, żeby zawiązać tenisówki i spostrzegła, że leżąca obok matka wpatruje się w nią.

- Jest czwarta. Dokąd się wybierasz?

- Wracam do Luizjany.

- Ale po co? - Lynette zrzuciła kołdrę i włożyła szlafrok.

- Muszę coś załatwić.

- Czy to nie może poczekać kilku dni? Selene podniosła się i zaczęła pakować torbę.

- Nie, to bardzo ważne.

- Ważniejsze od twojej siostry i rodziny?

- Równie ważne. - Przeczesała włosy, zapięła torbę i odwróciła się do matki.

- Pamiętasz, jak mówiłaś, że chcesz, żebyśmy były szczęśliwe? I jak zawsze nas uczyłaś, że nie wolno zostawiać niedokończonych spraw?

-Tak, ale...

- Żadnych ale. Teraz nie czas na rodzicielskie kazania. Muszę zakończyć coś, co zaczęłam, i od tego zależy moje szczęście.

- Czy ma to związek z mężczyzną? - Lynette zmarszczyła brwi.

- Tak, chodzi o mężczyznę, którego kocham tak bardzo, że gotowa jestem podjąć o niego walkę.

- Rozumiem, że nie wyperswaduję ci tego?

- Nie. Muszę to zrobić, inaczej do końca życia będę żałowała. Powiedz Hannah, że w końcu przestałam być ostrożna, że kocham ją i wkrótce przyjadę. Ona zrozumie.

- Jak długo cię nie będzie?

- To zależy od niego. - Pocałowała matkę w policzek i mocno uścisnęła.

- Czy on ma jakieś imię?

- Adrien Morrell.

- Czy jest dobrym człowiekiem?

- Tak, choć nie zdaje sobie z tego sprawy.

- Tylko nie mów mi, że nie ma grosza przy duszy -mruknęła Lynette.

Selene uśmiechnęła się i skierowała do drzwi.

- Przeciwnie, ma aż nadto pieniędzy i ma moją miłość, a jak sama mówiłaś, to jest o wiele ważniejsze niż całe złoto Georgii.

Selene dotarła na plantację około południa. Przejechała całą drogę wspierana przez adrenalinę i perspektywę zobaczenia Adriena. Zostawiła torbę podróżną w samochodzie, na wypadek gdyby znów ją odprawił, i ruszyła do wejścia. Podobnie jak za pierwszym razem, kiedy się tu zjawiła, Ella kazała jej długo czekać, zanim otworzyła drzwi. Wcale się nie zdziwiła na widok Selene.

- Czekałam na ciebie.

- Gdzie on jest?

- W biurze, a gdzieżby indziej.

- To dobrze. Muszę z nim porozmawiać.

- Twoja siostra już urodziła?

- Tak, chłopczyka. Opowiem ci wszystko później. Najpierw muszę coś załatwić, zanim stracę odwagę.

- Oczywiście, ale ostrzegam cię: jest w podłym nastroju.

- Zupełnie jak ja.

Pomimo zmęczenia Selene od razu pobiegła do rotundy i w mgnieniu oka wdrapała się po schodach na górę.

- Wróciłam. - Posłała triumfalne spojrzenie posągowi demona i ruszyła korytarzem do gabinetu Morrella.

Otworzyła drzwi bez pukania. We wnętrzu panował mrok, ponieważ wszystkie zasłony były zaciągnięte. Pomimo ciemności dostrzegła Adriena siedzącego przy biurku. Zdecydowanym krokiem podeszła do najbliższego okna i odsłoniła je.

- Nawet nie próbuj mi przerywać - warknęła. - Powiedziałeś mi, żebym tu nigdy nie wracała. - Rozsunęła zasłony przy kolejnym oknie. - Kiedy mnie tu nie było, zrozumiałam kilka ważnych rzeczy. - Obeszła biurko, oparła się o nie dłońmi i patrząc mu w oczy, ciągnęła dalej: - Po pierwsze, zgodnie z tym, co mi na początku powiedziałeś, zatrudniła mnie Ella, nie ty. Po drugie, podpisałam umo­wę i zamierzam się z niej wywiązać. Nie wyjadę stąd, dopóki nie doprowadzę tej posiadłości do porządku. Co więcej, zabraniam ci odgrywania roli tragicznego bohatera. Śmierć Chloe była wielkim nieszczęściem, ale nie jesteś jej winien. Twoja siostra dokonała bardzo trudnego wyboru i uszanuj go. Ja również dokonałam wyboru i nie zamierzam cię stracić, choć ty sam się poddałeś.

Adrien trwał w bezruchu, nie odzywając się.

- Co sądzisz o tym, co do tej pory powiedziałam?

- Nie chciałem ci przerywać, bo najwyraźniej jesteś na fali.

- Żebyś wiedział. I nie dam ci spokoju, dopóki nie pojmiesz, że miłość przynosi przebaczenie. A ja cię kocham, choć ty teraz sobą pogardzasz. Pasujemy do siebie i jest nam razem dobrze. Miejsce damulki z południa, za jaką mnie uważałeś, zajęła ślicznotka z piekła rodem. Zaczekaj, a zobaczysz, na co mnie stać.

Boże, tak bardzo cię kocham, usłyszała w myślach jego głos.

- Powiedz to głośno, do cholery! Wstał i odwrócił się do niej plecami.

Nie mogę ci tego zrobić, nie wolno mi, zagrzmiało w jej głowie.

Podeszła do niego i pociągnęła go za ramię tak mocno, że stanął przed nią twarzą w twarz.

- Właśnie że możesz. Musisz tylko uczciwie wyznać, co czujesz. Proszę, muszę usłyszeć, jak to mówisz!

Adrien milczał. Selene oparła czoło o jego tors. Z oczu popłynęły jej łzy. Wtedy otoczył ją ramieniem i przysunął usta do jej ucha.

- Kocham cię - wyszeptał i przytulił ją mocno. Po chwili wziął jej twarz w dłonie i zajrzał w oczy.

- Ślicznotka z piekła rodem?

- Tak, i nie zapominaj o tym. - Roześmiała się przez łzy.


EPILOG

Dwa lata później.

Maison de Soleil. Willa Wschodzącego Słońca.

Nowo wyremontowana luizjańska rezydencja okazała się być pierwszym krokiem Selene Winston Morrell ku wolności i szczęściu.

Fasada willi została pomalowana na biało i żółto. Nigdzie nie został ślad żałobnej czerni, która dominowała tu przez wiele lat. Cały dół budynku został odnowiony z zachowaniem dawnego majestatu i dbałością o detale historyczne. Pokój, który niegdyś był miejscem smutku, został przekształcony w biuro Selene, w którym prowadziła konsultacje z zakresu dekoracji wnętrz.

Oprócz ogromnego sukcesu, jakim było odrestaurowanie rezydencji, Selene osiągnęła drugi, jeszcze ważniejszy, który właśnie Adrien trzymał w ramionach.

Ojciec z córką podeszli do rozstawionego w ogrodzie stołu, z którego Selene właśnie sprzątała naczynia i resztki po przyjęciu urodzinowym.

Dziewczynka miała czarne loki i oczy niebieskie jak letnie niebo. Była podobna do ojca jak dwie krople wody. Na ich widok serce matki zabiło mocniej z radości. Ukochana córeczka rodziców urodziła się w rok po ślubie, który zawarli na plaży na wyspie Barbados.

Selene wrzuciła papierowy obrus do kosza na śmieci, przyklękła i wyciągnęła ręce do dziewczynki.

- Chodź do mnie, Chloe.

Adrien postawił małą na ziemi i dziewczynka podreptała przez trawnik do mamy tak szybko, jak tylko pozwalały jej na to małe nóżki. Kiedy biegła, jej czarne loki podskakiwały zabawnie, a na buzi pojawił się tryskający radością uśmiech. Była tak pełna życia jak niegdyś niezwykła młoda dziewczyna, po której otrzymała imię. Selene wzięła Chloe na ręce i przytuliła policzek do jej twarzy.

- Pięknie pachniesz. Jak wam się udała kąpiel?

- Pilnowanie jej w wannie i wyciąganie przy tym lukru z jej uszu i włosów okazało się sporym wyzwaniem.

- Zasłużyłeś na pięć punktów w rankingu dobrych tatusiów - roześmiała się.

Chloe ziewnęła i przytuliła główkę do ramienia matki.

- Jest już bardzo zmęczona. Przynajmniej będzie spała przez całą drogę do Shreveport.

- Pewna jesteś, że chcemy ją tam wysłać?

- Nie rozmawiamy o niczym innym, od kiedy Ella zaproponowała, że ją zabierze na wakacje. To tylko tydzień. I tak kiedyś będziemy musieli ją wypuścić spod naszych skrzydeł.

- Masz rację. Twoja rodzina już pojechała?

- Tak, kilka minut temu. Rozmawiałeś z matką?

- Dzwoniła złożyć Chloe życzenia. Pytała, czy mogłaby wziąć ją do siebie na dwa dni i zgodziłem się.

- Cieszę się. - Selene miała nadzieję, że jej teściowa przyjedzie na przyjęcie. Przynajmniej Adrien zaczął się z nią komunikować. I bardzo chciała poznać swoją wnuczkę. -Wszyscy już pojechali, oprócz...

- Chodź tu, cukiereczku, daj całusa wujowi Jebowi na pożegnanie.

Gdy tylko Chloe usłyszała zaproszenie, wyrwała się matce z ramion i podreptała w kierunku staruszka. Adrien podszedł do Selene i objął ją w talii. Z radością przyglądali się, jak ich pociecha wspina się na kolana siedzącego na wózku Jeba.

- Chloe go uwielbia - zauważyła Selene z melancholią w głosie.

- Jeb jest wspaniałym dziadkiem.

- To prawda. Martwię się, że może go nie zapamiętać. Ale z drugiej strony to dobrze. Łatwiej jej będzie się z nim rozstać, kiedy nadejdzie jego czas.

- Na zawsze pozostanie w naszych wspomnieniach, które jej przekażemy. Poza tym, skoro tak długo jest na tym świecie, czuję, że nie opuści nas jeszcze przez kilka najbliższych lat.

Selene bardzo chciała w to wierzyć, ale w podświadomości wyczuwała, że tu na ziemi zbliża się koniec drogi życiowej Jeba.

- Lepiej pójdę go ratować, zanim twoja córka udusi go z miłości jego własną muchą.

- Dlaczego ona zawsze, kiedy coś psoci, jest moją córką?

- Prawo matek.

- Chloe, nie żuj muchy wuja Jeba.

- Wszystko w porządku, pani Selene. Przy niej czuję się znowu młody.

Od strony domu nadeszła Ella z dużą czerwoną torbą na ramieniu.

- Gotowi do drogi?

- Pani Ellu, jeśli nie ma pani nic przeciw temu, chciałbym zamienić na osobności słówko z panią Selene.

- W takim razie zabiorę małą, żeby się pożegnała z tatą - oświadczyła i zdjęła dziewczynkę z jego kolan.

- Pa, pa! - Chloe wyciągnęła rączkę i pomachała.

- Bądź szczęśliwa, dziecinko. Jesteś darem dla tego świata - odpowiedział Jeb.

Selene ścisnęło w gardle, kiedy zrozumiała, że Jeb żegna się na zawsze. Popychając wózek staruszka, ruszyła w kierunku zagajnika orzechowego.

- O co chodzi? - spytała.

- Rozmawiałem dziś z panną Chloe - westchnął.

- Wiem, zaczyna już mówić.

- Chodziło mi o siostrę Adriena.

- Jak to? - zdziwiła się.

- Widziałem ją wśród aniołów, kiedy spoglądałem na jej portret, ten wiszący obok podobizny panny Grace. Prosiła, żebym pani przekazał wiadomość. Dziękuje pani za przywrócenie brata do życia i za to, że go pani tak kocha. Teraz może spokojnie odejść do domu.

- Dziękuję, że mi to mówisz.

- Jestem stary. Najwyższy czas, żebym się również udał do domu.

- Domyślam się. To był długi dzień.

- Chciałem powiedzieć, że jestem gotowy spotkać się z moją rodziną w domu niebieskim.

- Rozumiem. Będziemy bardzo za tobą tęsknić - odparła, gładząc go po policzku z oczami pełnymi łez.

- Proszę nie płakać. - Otarł jej łzy. - Miałem dobre życie i panią czeka podobne. Proszę się opiekować małą i kochać swojego mężczyznę. On polega na pani i pani miłość utrzymuje go przy życiu.

- On również jest dla mnie oparciem.

- Oczywiście. Jego przeznaczeniem było zrozumieć panią, a pani - pokochać go.

Selene mocno przytuliła staruszka, po czym ruszyli w kierunku czekającego samochodu. Jeb przez ostatnie dwa lata stał się bardzo ważną osobą w życiu Morrellów i każde rozstanie z nim było dla nich coraz trudniejsze, bo towarzyszyła mu obawa, że już go więcej nie zobaczą.

- Niech pani nie będzie smutna. Nie wiem dokładnie, kiedy zostanę wezwany, ale gdybym mógł liczyć na jeszcze jeden kawałek tego wspaniałego ciasta brzoskwiniowego pani Elli, pewnie postarałbym się przeciągnąć moje odejście, żeby mnie nie ominął kolejny niedzielny obiad. Lub nawet kilka.

- To się da załatwić. - Uśmiechnęła się.

Adrien pomógł wsiąść Jebowi na przednie siedzenie samochodu Elli, a Selene sprawdziła w międzyczasie, czy Chloe jest dobrze przypięta pasami i pocałowała ją w policzek.

- Bądź grzeczna - poprosiła. - Zobaczysz mamusię i tatusia za kilka dni.

Dziewczynka wsunęła kciuk do buzi i przymknęła oczy.

- Nic się nie martwcie. Będzie się doskonale bawiła z wnuczką mojego brata.

- Wiem. Gdyby sprawiała kłopot, daj nam znać. I zadzwoń, gdy tylko dojedziecie.

- Na wypadek gdybyście byli zbyt zajęci, puszczę wam sygnał: jeden dzwonek. - Uśmiechnęła się dwuznacznie.

Selene ucałowała po raz ostatni córeczkę i Jeba, po czym zamknęła drzwi samochodu. Machając dłonią, obserwowała auto, aż zniknęło za horyzontem.

Adrien objął żonę w tali i przytulił, posyłając jej to samo spojrzenie, które ją oczarowało, kiedy go poznała.

- Pani Morrell, czy kochała się pani kiedyś pod starym drzewem?

- Nie, ale zdecydowanie wolałabym miękkie łóżko od twardej kory.

- Zgoda, ale pod jednym warunkiem. - Uśmiechnął się.

- Wiesz, że zawsze jestem otwarta na różne propozycje.

- A co powiedziałabyś na drugie dziecko?

- Nie miałabym nic przeciwko temu, żebyśmy mieli synka, który byłby do mnie podobny, skoro nasza córka zupełnie nie jest.

- To może od razu wejdziemy do środka i zabierzemy się do pracy?



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
810 Gold Kristi Sekrety bogaczy 01 Nocne fantazje
Gold Kristi Sekrety bogaczy Nocne?ntazje
Gold Kristi Nocne fantazje 01
01 Kristi Gold Nocne fantazje
Gold Kristi Burza uczuc 02 Huragan
Gold Kristi Wywiad z buntownikiem(1)
Gold Kristi Ukochany ksiaze
Gold Kristi Pocalunek nieznajomego
Gold Kristi Ukochany książę
0655 Gold Kristi Na jachcie z milionerem
Douglas Kristina The Fallen 01 Raziel
Gold Kristi Pocałunek nieznajomego
Gold Kristi Nic do stracenia
Gold Kristi Pocałunek nieznajomego
Cast P C Cast Kristin Dom Nocy 01 Naznaczona
Gold Kristi Marchand 04 Nic do stracenia
Kristina Douglas Fallen 01 Raziel(1)
Gold Kristi Ukochany książę
Gold Kristi Pocałunek nieznajomego

więcej podobnych podstron