SAKRAMENTY? OD KIEDY!?
Napisał Ks. Andrzej Siemieniewski
Sakramenty
Znaki ufności w obietnice Słowa
Biblia zawiera cały szereg obietnic Bożych. W Starym Testamencie większość z nich odnosi się do izraelskiego Narodu Wybranego, a w Nowym rozszerzają się one na członków ludu Bożego Nowego Przymierza, czyli na Kościół. Obietnice te mogą dotyczyć obecności Bożych Osób w sercu wierzącego chrześcijanina: "Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego, i będziemy u niego przebywać" (J 14, 23). Mogą dotyczyć losów człowieka po śmierci: "Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie" (J 11, 25). Dlatego Pismo św. można śmiało nazwać "Księgą Bożych Obietnic".
Pośród obietnic danych przez Jezusa Chrystusa lub przekazanych nam przez Jego Apostołów na kartach Pisma św. są i takie, które związane są z pewnymi gestami lub znakami. Jeśli chrześcijanin pełen wiary w niezmienność Bożych obietnic i pełen ufności w zapewnienia dane nam w Słowie Bożym zastosuje się do biblijnych poleceń, może mieć pewność, że Bóg dotrzyma danego słowa i udzieli obiecanej łaski. Biblijny chrześcijanin opiera swoje życie nie tylko na czytaniu Słowa, ale i na wprowadzaniu go w życie. "Nie bądźcie tylko słuchaczami oszukującymi sami siebie"; nie może być tak, że ktoś "przysłuchuje się tylko słowu, a nie wypełnia go" (Jk 1, 22-23). Wypełnianie Słowa to między innymi wiara w obietnice Jezusa dotyczące kilku gestów lub znaków. Z biegiem czasu zaczęto te znaki określać wspólnie za pomocą zbiorczej nazwy "sakramenty". Chodzi tu na przykład o chrzest lub Eucharystię. Jest tych znaków jednak więcej, dlatego przyjrzyjmy się im po kolei i systematycznie.
a. Siedem biblijnych obietnic
- Obietnica chrztu
Pierwszym z tych znaków jest chrzest. Jest to widzialny znak, zewnętrzny gest nazywany w Piśmie "obmyciem wodą" (Ef 5, 26). Ze znakiem tym jest związana bardzo jasna biblijna obietnica zgładzenia grzechów i otwarcia bramy do Królestwa: "Jeśli ktoś się nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego" (J 3, 5). Jest też zawarte w Biblii wyraźne polecenie Jezusa Chrystusa, aby Kościół wykonywał ten znak: "Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego" (Mt 28, 19). Posłuszni temu nauczaniu Zbawiciela Apostołowie wprowadzali je w życie. Mówili o tym, że Jezus chce Kościół "uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo [...] aby był święty i nieskalany" (Ef 5, 26-27). Mówili też: "Niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego" (Dz 2, 28). Wiara w niezmienność Bożych obietnic poświadczonych na piśmie w Biblii wyraża się więc najpierw w potrzebie przyjęcia chrztu przez każdego, kto będzie szedł przez życie chrześcijańską drogą.
- Obietnica Eucharystii
Drugim znakiem, który domaga się naszej niezłomnej wiary w biblijne obietnice, jest Eucharystia. I tu mamy do czynienia z czymś widzialnym, namacalnym: Jezus "wziął chleb", a potem "wziął kielich" (Łk 22, 19-20). Związał też z tym znakiem niezwykłą obietnicę: "Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym" (J 6, 54). Dodał zaraz potem polecenie wykonywania tego znaku przez chrześcijan: "To czyńcie na moją pamiątkę" (Łk 22, 19). Apostołowie uwierzyli oczywiście w to, co przyobiecał im Chrystus, i stosowali się do tego. Św. Paweł pisał: "otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem: Pan Jezus wziął chleb i rzekł: to jest Ciało moje" (1 Kor 11, 23-24).
- Obietnica umocnienia, czyli bierzmowania
Ta nieco mało czytelna dziś nazwa - "bierzmowanie" - oznacza mniej więcej to samo, co "umocnienie". W tym przypadku Pan Jezus nie posłużył się jako znakiem żadną materialną rzeczą, ale gestem człowieka. Wiemy o tym, ponieważ czytamy, że Apostołowie modląc się o Ducha Świętego "wkładali ręce" (Dz 8, 17). Wierzyli bowiem w obietnicę, którą dał im Zbawiciel: "Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami" (Dz 1, 8). Jakkolwiek nie zapisano w Biblii wprost polecenia wykonywania gestu nakładania rąk dla otrzymania umocnienia przez Ducha Świętego, to jednak - skoro Apostołowie tak robili - z pewnością polecenie takie było, choć go wyraźnie nie zanotowano. Nauka o "wkładaniu rąk" (Hbr 6, 2) należy przecież do fundamentów wiary i dlatego właśnie "Apostołowie wkładali na nich ręce" (Dz 8, 17), a "kiedy Paweł włożył na nich ręce, Duch Święty zstąpił na nich" (Dz 19, 6).
- Obietnica odpuszczenia grzechów
W tym przypadku widzialnym znakiem jest wyznanie grzechów drugiemu człowiekowi: "przychodziło wielu wierzących wyznając i ujawniając swoje uczynki" (Dz 19, 18). Czynili tak, gdyż znali obietnicę związaną z tym przez Pana Jezusa: "Weźmijcie Ducha Świętego. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone" (J 20, 22-23). W tych samych słowach Ewangelii Janowej Biblia zawiera też polecenie wykonywania tego znaku z wiarą w miłosierdzie Boże dla uzyskania odpuszczenia grzechu. Nic więc dziwnego, że pierwsi uczniowie wyznawali swoje grzechy innym wierzącym: "wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy" (Jk 5, 16). Po prostu wierzyli, że Bóg jest wierny swojej obietnicy: "Jeśli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam" (1 J 1, 9).
- Obietnica namaszczenia chorych
W przypadku tego znaku znowu mamy do czynienia z czymś namacalnym i materialnym. Biblia nazywa to "namaszczeniem olejem" (Jk 5, 14). Ma ono moc, jeśli wierzy się obietnicy zawartej w Słowie Bożym: "modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem i Pan go podźwignie" (Jk 5, 14). Pismo św. zawiera też ewidentne polecenie stosowania tego znaku: "Choruje kto wśród was? Niech sprowadzi prezbiterów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana" (Jk 5, 14). Z tych samych słów widać, że pierwsi uczniowie tak właśnie czynili w przypadku chorób we wspólnocie wierzących.
Następne dwa biblijne znaki związane z obietnicami Bożymi są całkiem innego rodzaju. Nie polegają na jakimś pojedynczym geście albo na konkretnej, materialnej "rzeczy", którą Jezus Chrystus polecił z wiarą stosować. Polegają na całym chrześcijańskim życiu: życiu małżeńskim albo życiu pasterza, czyli prezbitera. Czasem stosujemy do drugiego z tych znaków bardziej dziś zrozumiałą nazwę "kapłan" zamiast mniej zrozumiałego, pochodzącego z greki słowa "prezbiter".
- Obietnica dla małżonków chrześcijańskich
Widzialnym znakiem jest tutaj dwoje ludzi połączonych przez całe życie węzłem małżeńskim, mąż i żona. Mają zagwarantowaną biblijną obietnicę złączenia ich przez Boga: "co Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela" (Mt 19, 6). Apostołowie polecali zawierać małżeństwa zgodnie z wiarą: "może poślubić kogo chce, byleby w Panu" (1 Kor 7, 39). Dlatego właśnie, wierząc Jezusowi, tak rozumieli małżeństwo zawarte przez chrześcijan i tak nauczali uczniów: "opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją [...] tajemnica to wielka, a ja mówię w odniesieniu do Chrystusa i Kościoła" (Ef 5, 31-32).
- Obietnica dla wspólnoty chrześcijańskiej (kapłaństwo)
Znakiem widzialnym jest tu konkretna osoba: apostoł, prezbiter (po grecku: "starszy") lub biskup (po grecku: "nadzorujący"). Czytamy o nich w Piśmie św. Oto Apostoł Paweł "wezwał starszych" i powiedział im "uważajcie na stado, nad którym Duch Święty ustanowił was biskupami" (Dz 20, 28). Paweł i Barnaba "w każdym Kościele wśród modlitw i postów ustanowili im starszych" (Dz 14, 23). Owi "starsi" nosili w sobie obietnicę samego Jezusa: "kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi" (Łk 10, 16). Aby pełnić funkcję prezbitera lub biskupa nie wystarczyło po prostu być chrześcijaninem, nawet wiernym uczniem Jezusa, ale należało być specjalnie dołączonym do tego grona mocą decyzji pozostałych Apostołów: "trzeba, aby jeden z tych, którzy towarzyszyli nam [...] stał się z nami świadkiem jego zmartwychwstania [...] i los padł na Macieja" (Dz 1, 21 i 26). Maciej dopiero po specjalnym obrzędzie dołączenia do grona Dwunastu stał się członkiem zespołu Apostołów, mimo że od początku towarzyszył jako uczeń Jezusowi. Nazywamy to dzisiaj "święceniami".
b. Wiara w sakrament czyli wiara w Słowo Boże
Grupa zwyczajów modlitewnych opisanych wyżej obejmuje siedem znaków lub gestów. Wszystkie one charakteryzują się czymś bardzo szczególnym, a mianowicie trzema cechami.
Po pierwsze, każdy z nich jest widzialnym znakiem. Po drugie, z każdym z nich jest związana wyraźna obietnica biblijna oraz poświadczone jasno w Piśmie św. polecenie wykonywania go lub wprowadzania w życie. Po trzecie, Biblia opisuje też wyraźnie, że znaki te były faktycznie wykonywane przez Apostołów lub ich uczniów. Niektóre z nich już od starożytności nazywano "sakramentami", co znaczyło po łacinie "tajemnice wiary".
Samo słowo "sakrament" - jak widać więc - to nazwa wymyślona w późniejszych wiekach, na określenie czegoś, co polecone zostało w Piśmie św. i stosowane było od zawsze wśród wierzących w Kościele. Jeszcze później, bo dopiero od średniowiecza mówiono wprost o "siedmiu sakramentach". Jeśli kogoś dziwi fakt, że nazwa ta pochodzi z tak późnego okresu, to warto dodać dla porównania, że dopiero około 170 roku wymyślono nazwę "Nowy Testament" na określenie drugiej części chrześcijańskich Pism. Czy to znaczy, że Nowy Testament wcześniej nie istniał? Istniał, tyle że bez specjalnej nazwy. Najpierw istnieje rzeczywistość, a dopiero potem można ją nazwać. Tak uczyniono po stu latach z biblijnymi księgami chrześcijańskimi: nazwano je Nowym Testamentem. Tak też uczyniono po kilku (lub - w innych przypadkach - po kilkunastu) wiekach z gestami, z którymi Jezus związał w Piśmie św. specjalne obietnice: nazwano je "sakramentami".
Trzy sakramenty - chrzest, Wieczerza Pańska, namaszczenie chorych - są do siebie podobne w wykorzystaniu elementu materialnego: woda, chleb i wino, olej. Elementy te są zaczerpnięte ze starotestamentowych zwyczajów judaistycznych, z nadaną im przez Jezusa nową mocą zbawczą. W chrzcie jest to usprawiedliwienie (zamiast dawnego rytualnego obmycia); w Eucharystii zjednoczenie z Panem (zamiast świątecznego posiłku paschalnego, który obdarowywał mocą zbawczej nocy Wyjścia z Egiptu), w namaszczeniu chorych - podźwignięcie duchowe lub cielesne (zamiast symbolicznego wzmocnienia).
Dwa następne sakramenty, bierzmowanie i pojednanie grzesznika z Bogiem są podobne do siebie w wykorzystaniu ludzkiego gestu: nałożenia rąk i wyznania grzechów. Gesty te również zaczerpnięte są ze zwyczajów Izraela, ale Jezus związał z nim zupełnie nowe obietnice.
Kolejne dwa sakramenty, małżeństwo i kapłaństwo (czyli prezbiterat pasterzy Kościoła) są podobne w tym, że znakiem staje się stan całego życia chrześcijanina. Podobny stan istniał już w Izraelu, ale w chrześcijaństwie ma nowe znaczenie i nową moc nadaną przez Jezusa Chrystusa.
Wiara w skuteczną moc sakramentu jest dokładnie tym samym, co wiara w obietnice Boże poświadczone na piśmie w Biblii. Jak powiedział ktoś bardzo trafnie i krótko zarazem: "Jezus obiecał, ja uwierzyłem, to rozwiązuje mój problem". Jest to najlepsze streszczenia wiary dotyczące tych znaków biblijnych, które dziś nazywamy sakramentami.
Chrzest:
Jak poczuć się narodzonym na nowo i być w zgodzie z Biblią
Tytuł pewnej wydanej całkiem niedawno książki sugeruje niedwuznacznie, że duchowa bliskość Rzymu niespecjalnie sprzyja zbliżaniu się do Boga. Mianowicie: im bliżej człowiekowi do Boga, tym dalej od papieskiego Rzymu. Z tekstu wynika jednak, że jest na to rada: "nowe narodzenie". Wtedy, podobno, opierając się na "solidnej, biblijnej teologii" będzie można "podążać za Jezusem, zdecydować się na porzucenie tradycji ludzkich i opowiedzieć się za Prawdą objawioną w Biblii".
Często możemy dziś spotkać się z bardzo szczególnym użyciem terminu "nowe narodzenie". Oto ktoś poszedł na spotkanie ewangelizacyjne, wysłuchał wezwania do "odrodzenia" i do "przyjęcia Jezusa Chrystusa jako Pana i Zbawiciela" w takiej formie: "Jeśli uwierzysz w Jezusa i uwierzysz, że On umarł za twoje grzechy - narodzisz się na nowo". Następnie przewodniczący spotkania recytuje odpowiednią modlitwę, chętni powtarzają ją za nim, a na końcu słyszą: "Jesteście teraz zbawieni i narodzeni na nowo". Czy prowadzący spotkanie miał rację i czy tak naucza Pismo św.?
a. "Nowo narodzony chrześcijanin" czy "ochrzczony katolik"?
W USA bardzo znaczny procent chrześcijan protestanckich nazywa samych siebie "chrześcijanami narodzonymi na nowo". Nie inaczej jest tam wśród katolików, z których takie miano nowo narodzonych przypisuje sobie przynajmniej kilka milionów wiernych. Terminologia ta coraz popularniejsza staje się także w Polsce. Pojawiają się pytania: Kto właściwie jest narodzony na nowo? Czy katolik może być "nowo narodzonym chrześcijaninem"? A co z tymi, którzy proponują gorliwym od wielu lat katolikom "nowe narodzenie" za pomocą jednej formułki (a potem może wypisanie się z Kościoła katolickiego)? I jaki to wszystko ma związek z chrztem?
Nie są to pytania marginalne. Sama Biblia napomina nas, że chodzi tu o samo centrum naszego chrześcijaństwa. "Podstawowe nauki o Chrystusie", nazywane też "fundamentem" sformułowane są w Piśmie św. tak: "nawrócenie z uczynków martwych i wiara w Boga; nauka o chrztach i wkładaniu rąk; o powstaniu z martwych i sądzie wiecznym" (Hbr 6, 1-2). Pomiędzy tym, co najważniejsze, jest więc też nauczanie o chrztach. Potrzebę poruszenia tego tematu widać dziś wyraźnie. Powstają całe książki o nawróceniu, o tym jak i kto został chrześcijaninem, i czasem ani słowa w nich o chrzcie! Czyżby budowano dom chrześcijańskiego życia bez fundamentu?
Kiedy Jezus mówi o "powtórnym narodzeniu" (J 3, 5 i 7), używa greckiego słowa, które można przetłumaczyć "z wysoka". Ma to więc być "nowe narodzenie" czy "narodzenie z wysoka". Nie jest ono według tego tekstu możliwe bez wody, podobnie jak niemożliwe jest bez Ducha Świętego: "Jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha..." (J 3, 5). Sam Jezus z Apostołami potwierdził to zresztą zaraz potem swoimi czynami: "Jezus i uczniowie Jego udali się do ziemi judzkiej. Tam z nimi przebywał i udzielał chrztu" (J 3, 22).
Termin "odrodzenie" w sensie czegoś, co może nastąpić w życiu człowieka szukającego Boga, występuje w Biblii w Liście do Tytusa. Również tam zawiera oczywiste aluzje do wody: "obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym" (Tt 3, 5). Inne sposoby użycia tej terminologii są raczej ogólniejsze: "nowe życie" związane oczywiście z chrztem (Rz 6, 3-4) oraz "obrzezanie serca" będące wynikiem chrztu (Kol 2, 11-12).
Tak rozumieli to Apostołowie: pierwsze "spotkanie ewangelizacyjne" prowadzone przez Piotra zakończyło się przypomnieniem obietnic, jakie czynił Jezus, a były to obietnice dotyczące chrztu: "Nawróćcie się i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa, a weźmiecie w darze Ducha Świętego" (Dz 2, 38). Dokładnie to samo powiedział też Ananiasz świeżo nawróconemu Szawłowi: "Ochrzcij się i obmyj z twoich grzechów, wzywając Jego imienia" (Dz 22, 16). W Nowym Testamencie nazwa "nowe narodzenie" oznacza skutek chrztu przyjętego z wiarą.
b. Fundament sakramentalnego chrztu wodą
Konieczność chrztu wynika najpierw z podstawowego dogmatu chrześcijaństwa, mianowicie z wiary w istnienie powszechnego grzechu pierworodnego. A oto znaczenie tej prawdy wiary: "Wszyscy zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia za darmo, z Jego łaski" (Rz 3, 23-24). Oprócz wiary Pismo św. wspomina wodę jako potrzebną do zbawienia: "[woda] ratuje was we chrzcie nie przez obmycie brudu cielesnego, ale przez zwróconą do Boga prośbę o dobre sumienie" (1 P 3, 21). Sprawa jest na tyle ważna, że Pan Jezus powiedział najpierw od strony negatywnej: "Jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego" (J 3, 5), a potem od strony pozytywnej: "Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony" (Mk 16, 16).
Chrystus przekazał Kościołowi jako jedno z głównych zadań ewangelizację mającą prowadzić do wiary i do chrztu: "Nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego" (Mt 28, 19). Dokładnie tak zrozumieli to Apostołowie i ich bezpośredni uczniowie. Pewnemu człowiekowi "Filip opowiedział Dobrą Nowinę o Jezusie". Jaka była reakcja człowieka, który dobrze zrozumiał chrześcijaństwo? Zapytał: "Cóż przeszkadza, abym został ochrzczony?" A jaki jest dowód, że właśnie o to chodziło w ewangelizacji? Filip "ochrzcił go; a kiedy wyszli z wody, Duch Pański porwał Filipa" (Dz 8, 35-39).
Chrzest obmywa z grzechu i włącza do świętego Kościoła, "uruchamia" moc zbawienia: "Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego siebie samego, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, lecz aby był święty i nieskalany" (Ef 5, 25-27).
Nowe życie zaczyna się w chrzcie, z czego wynika logiczny wniosek, że chrzest jest narodzeniem na nowo. "Przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie" (Rz 6, 4).
c. Chrzest dzieci?
W Nowym Testamencie opisany jest chrzest dorosłych. A co z dziećmi i z naszym własnym chrztem, który zwykle miał miejsce w niemowlęctwie? Biblijne obietnice związane z chrztem obejmują w jakiś sposób dzieci. "Niech każdy z was się ochrzci: bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych" (Dz 2, 38-39). Obyczaj chrzczenia małych dzieci nie jest dogmatem. Praktycznie byłoby możliwe, aby chrzcić raczej dorosłych (w wielu kościołach lokalnych w starożytności był taki zwyczaj i być może zwyczaj ten kiedyś powróci). Jednak można chrzcić również dzieci i jest to bardzo pożyteczne.
Czy chrzest dzieci jest potrzebny? Skoro "przestępstwo jednego [Adama] sprowadziło na wszystkich ludzi wyrok potępiający" (Rz 5, 18) i "przez nieposłuszeństwo jednego człowieka [Adama] wszyscy stali się grzesznikami" (Rz 5, 19), to pewnie ten rodzaj grzechu dotyczy także dzieci. Jak wszyscy, to wszyscy. Pismo uczy nas, że "wszyscy zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej" (Rz 3, 23). Nie chodzi tu tylko o konkretne czyny grzeszne, których dzieci popełniać nie mogą, ale o grzech płynący z przynależności do rodziny ludzkiej. Dowodem na to, że dzieci przychodzą na świat obciążone skutkami grzechu jest to, że podlegają śmierci: "śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli" (Rz 5, 12). Nazywamy to tradycyjnie "grzechem pierworodnym". Chyba więc roztropnie jest zadbać o to, aby dziecko zostało z tego grzechu Adama uwolnione!
Niektórzy mają z tym spore problemy i koniecznie chcą, aby chrzest był udzielany tylko dorosłym. Mówią: "przecież małe dziecko nie ma wiary i nie może uczynić niczego, aby łaskę chrztu przyjąć". Właśnie w chrzcie małych dzieci mamy do czynienia z klasycznym przypadkiem zapoczątkowania zbawienia z czystej łaski. Dziecko nic nie może uczynić, a łaska i tak do niego dociera. "A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga, nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił" (Ef 2, 8-9). Jeśli człowiek jest dorosły, dzieje się to przez akt wiary tego człowieka (Ef 2, 8), a jeśli jest dzieckiem dar łaski jest zupełny, nie ma nic ze strony człowieka, co mogłoby taką dobroć Boga wytłumaczyć, nic, czym człowiek mógłby się chlubić.
Ciekawym przypadkiem jest też nacisk kładziony czasem przez ludzi niechętnych Kościołowi katolickiemu na chrzest przez całkowite zanurzenie w wodzie i odrzucanie katolickiego chrztu jedynie przez polanie wodą jako "niebiblijnego". Oczywiście, najlepiej jest udzielać chrztu przez zanurzenie, ale czy tylko taki sposób jest dobry i ważny? Greckie słowo używane z Piśmie św. na oznaczenie czynności chrztu (baptisma) może oznaczać zanurzenie, ale może też oznaczać polanie lub obmycie. Na przykład czytamy w Ewangelii, że Żydzi, gdy wrócą z rynku, nie jedzą, dopóki się nie "obmyją" (Mk 7, 4). Użyte tu słowo jest tym samym, którego używa się na określenie chrzczenia, a chyba nikt nie myśli, że każdy Żyd po każdym powrocie z rynku "zanurzał się"! Zdarzają się tacy, którzy chcą być bardziej papiescy niż papież. Są też tacy, którzy chcą być bardziej biblijni niż Biblia.
Można niekiedy nasłuchać się sporo o tym, że "Biblia mówi, aby chrzcić przez zanurzenie". Kiedy jednak przychodzi do wskazania miejsca w Biblii, które mówi o zanurzeniu, odpowiedź bywa niełatwa. Prawda, że Jan Chrzciciel udzielał chrztu akurat w Ainon, "ponieważ było tam wiele wody" (J 3, 23). I bardzo możliwe jest, że w tej dużej ilości wody zanurzał, ale przecież nie można także wykluczyć, że dużą ilością wody polewał. Nie znaczy to, że nie powinniśmy chrzcić, jeśli to możliwe, przez zanurzenie. Powinniśmy. Tak zwykle czynią na przykład bracia prawosławni. Ale motywem tego jest raczej tradycja Kościoła, który tak w starożytności postępował niż Biblia, która na ten temat nie wyraża się zbyt precyzyjnie.
d. "Poczuć się narodzonym na nowo"
Zadawane przez niektórych nowoczesnych głosicieli Ewangelii pytanie "Czy jesteś zbawiony?" ma w rzeczywistości mniej więcej taki sens: "czy miałbyś chęć poczuć się zbawionym?" Na przykład jedna z pretendujących do wierności Pismu św. broszur pod tytułem Nowe Narodzenie wymienia, czym owo narodzenie nie jest, a między innymi "nie jest wodą chrztu". A czym jest? "Jest przyjęciem Jezusa Chrystusa jako osobistego Zbawiciela, pokutując i zwracając się do Boga całym sercem jak dziecko". Jakkolwiek bardzo pożyteczne jest przyjęcie Jezusa wraz z pokutą i zwróceniem się do Boga to czy rzeczywiście Biblia nazywa to nowym narodzeniem?
Nie. Oczywiste jest ze wszystkich cytowanych wyżej tekstów, że biblijne pojęcie nowego narodzenia jest związane z chrztem. Dlatego jeśli wzywa się nieochrzczonych do przyjścia do Pana, wymagane jest uwierzenie i ochrzczenie się (Dz 2, 38). Jeśli natomiast wezwanie zwrócone jest do ochrzczonych, to musi zgodnie z Biblią brzmieć inaczej: "pamiętaj (dosł.: wspomnij) więc, jak wziąłeś i usłyszałeś, strzeż tego i nawróć się" (Ap 3, 3). Wspomnij, jak wziąłeś co? - twój chrzest. Jak usłyszałeś co? - nauczanie chrześcijańskie, może jeszcze w dzieciństwie. Tego właśnie strzeż i nawróć się. Chrztu powtórzyć nie można, gdyż chrzest jest absolutnie jeden: "Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest", tak jak "jeden jest Bóg" (Ef 4, 5-6). Można natomiast, będąc człowiekiem ochrzczonym, który daru chrztu do tej pory nie wykorzystywał, oddać w modlitwie dziś życie Jezusowi przyjmując Go do serca jako Pana i Zbawiciela, można dziś otworzyć serce na dar Ducha Świętego, na którego było się do tej pory zamkniętym. I w ten sposób, przez odnowioną wiarę, katolik może przyjąć radykalnie nowy dar zbawiającego Boga.
Dzieje się tak dlatego, że zdarza się nam czasem pewien kłopot. A prawdę mówiąc, to jest on nawet niezmiernie częsty. Dar łaski chrztu może zostać zapomniany, wzgardzony, podeptany, zarzucony. Po wielu latach błądzenia na manowcach, a może i życia bez Boga, przychodzi opamiętanie. A wraz z nim wątpliwość: czy chrześcijanin może potrzebować nawrócenia? Jeśli ja radykalnego nawrócenia potrzebuję, to może wcale nie jestem chrześcijaninem, może dopiero od jutra będę mógł się nazywać chrześcijaninem, i będę od tej pory mówić: "zostałem chrześcijaninem, gdyż się nawróciłem"? Jak ma przeżyć swoje nowe narodzenie ktoś, kto dawno, dawno temu przyjął chrzest, a teraz dopiero odkrywa moc zbawienia, potęgę Słowa Bożego i radość Ducha Świętego? Czy Pismo św. zawiera receptę dla takich przypadków?
Tak. Odpowiedź znajdziemy w księdze Apokalipsy, a szczególnie w rozdziale drugi i trzecim. Tekst księgi Apokalipsy (2, 1 - 3, 22) to siedem listów skierowanych do różnych chrześcijańskich Kościołów. Tekst wymienia obok cech pozytywnych najróżniejsze grzechy pierwotnych wspólnot kościelnych. Często zresztą znajdziemy podobne niewierności pośród współczesnych nam chrześcijan, niestety!
odstępstwo od pierwotnej gorliwości (Ap 2, 4);
trzymanie się "nauki Balaama" (posłuch dawany sektom nikolaitów) (Ap 2, 14);
niewierność wobec Boga, obojętność wobec fałszywego nauczania i zwodzenia (Ap 2, 20);
noszenie imienia chrześcijańskiego, mimo że jest się wewnętrznie, czyli duchowo umarłym (Ap 3, 1);
obojętność religijna: zarzut, że "ani zimny, ani gorący nie jesteś" (Ap 3, 15).
Nawet widząc duchową martwotę i niewierność takich letnich pseudowierzących, Jezus nie odmawia tym ludziom miana "chrześcijanina". Owszem są to chrześcijanie bardzo niedoskonali, ale jednak chrześcijanie. Sam Jezus używa wobec nich sformułowania "Kościół": "Kościołowi w Laodycei napisz: [...] znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś [...], jesteś letni i chcę cię wyrzucić z mych ust" (Ap 3, 14-16).
Wobec wszystkich grzechów chrześcijańskich Kościołów, wobec grzesznych i niewiernych chrześcijan, Jezus dyktujący owe zawarte w Apokalipsie listy ma jedną tylko odpowiedź: "nawróć się" (Ap 2, 5; 2, 16; 3, 3). Wynika z tego, że Kościołowi jest potrzebne nieustanne nawrócenie. Ma ono postać odwrócenia się od grzechu, ponownego słuchania Słowa, przyjmowania w wierze Jezusa do swego życia i korzystania z mocy Eucharystii: "Znam twoje czyny, żeś ani zimny, ani gorący [...] Nawróć się! Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną" (Ap 3, 15. 20).
Dlatego nie dziw się, jeśli mając lat szesnaście, dwadzieścia siedem, a może nawet siedemdziesiąt usłyszysz od kogoś, że masz przyjąć Jezusa jako swego Pana i Zbawiciela. Po pierwsze, nie tłumacz się: jestem przecież ochrzczonym katolikiem bo członkowie Kościoła w Laodycei też byli ochrzczeni. Po drugie nie pytaj: czy wobec tego moja dotychczasowa droga oznacza, że w ogóle nie jestem chrześcijaninem? Raczej zapytaj sam siebie, czy nie pasują do ciebie słowa: "Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś". I z radością usłysz głos Jezusa stukającego do drzwi i otwórz Mu. To będzie twoje nowe narodzenie według biblijnego wzoru przewidzianego dla letnich chrześcijan, według wzoru laodycejskiego. Nowe narodzenie, które w tym przypadku zawiera element tylko wewnętrznego nawrócenia dopełniającego chrztu sprzed lat, jako owoc przyniesie spełnienie obietnicy Jezusa: "wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną".
Nie tłumacz się, że przecież "jestem wierzący" i "nikogo nie zabiłem ani nie okradłem". O wierze bez miłości Boga i bez miłości drugiego człowieka mówi Pismo: "także i złe duchy wierzą i drżą" (Jk 2, 19). A otrzymany kiedyś chrzest pozostanie dla ciebie fundamentem nadziei: "Przystąpmy z sercem prawym [...] obmyci na ciele wodą czystą; trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny zaufania jest ten, który dał obietnicę" (Hbr 10, 22-23).
Spowiedź:
Jeżeli wyznajemy nasze grzechy...
"Każdy, kto narodził się z Boga, nie grzeszy, gdyż trwa w nim nasienie Boże" (1 J 3, 9). Jakże pięknie brzmią te słowa o bezgrzesznym chrześcijaninie tylko jak je pogodzić z doświadczeniem życiowym, które zdaje się nam mówić coś całkiem innego! Jakkolwiek jesteśmy narodzonymi na nowo chrześcijanami, jesteśmy ochrzczeni w Duchu Świętym, chodzimy w światłości i wyrwani zostaliśmy z królestwa ciemności to jednak grzeszymy! Denerwujemy się, bywamy złośliwi, ulegamy pokusie nieuczciwości, kłamstwa, niewierności. Jak jedno z drugim pogodzić? I co o wiele ważniejsze jaką drogę Bóg ustanowił dla swojego ludu, aby nas oczyszczać z grzechu? W jaki sposób Biblia każe nam wyznawać grzech i dostąpić oczyszczenia?
Na jednym z ewangelizacyjnych obozów letnich jak donosił popularny tygodnik katolicki zdumionej młodzieży ogłoszono:
"Mamy dla was dobrą nowinę! Nie musicie spowiadać się przed człowiekiem! Biblia mówi, aby spowiadać się tylko osobiście przed samym Bogiem!"
Czy rzeczywiście tak jest? Czy tak uczy Pismo św.? Jak naprawdę człowiek Nowego Testamentu ma dostąpić oczyszczającej mocy krwi Chrystusa? Jaki porządek ustanowił Bóg w swoim Słowie?
a. Chrześcijanin grzesznik
Może się zdarzyć, że chrześcijanin zgrzeszy. Nie powinno tak być, jest to zawsze jego osobistym odstępstwem i popełnioną niegodziwością, ale Biblia uczy nas, że musimy poważnie się liczyć w życiu z taką możliwością. Nie jest to tylko teoria, ale niestety praktyka naszej codzienności: "Jeżeli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy" (1 J 1, 8).
Nie ma jednak takiej sytuacji grzechu, która byłaby dla człowieka wiary beznadziejna. Pismo św. zapewnia, że zawsze stoi przed nami droga ratunku: "Krew Jezusa, Syna Jego, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu [...] Bóg jako wierny i sprawiedliwy oczyści nas z wszelkiej nieprawości [...] mamy Rzecznika wobec Ojca, Jezusa Chrystusa Sprawiedliwego; On jest ofiarą przebłagalną za grzechy całego świata" (1 J 1, 7-9; 2, 2). Każdy grzech, wszelki grzech, grzech całego świata znajduje swoje lekarstwo we Krwi Baranka, w miłości Ojca, w obmyciu uzdrawiającym w Duchu Świętym.
Jak praktycznie wygląda dostęp do tej uzdrawiającej łaski? Co należy zrobić, aby jej dostąpić? Niechrześcijanin ma w tym celu uwierzyć i przyjąć chrzest na odpuszczenie grzechów (Dz 2, 38). A grzeszny chrześcijanin? "Jeśli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam" (1 J 1, 9). Niezmiernie ważne jest więc wiedzieć, jak prawidłowo wyznawać swoje grzechy zgodnie z tym, co Bóg polecił w swoim Słowie.
b. Grzech powszedni
Istnieją takie grzechy, które są powszednią rzeczywistością życia, o których Apostoł pisze: "Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy" (1 J 1, 8). Co to za grzechy? Te, o których uczył już Stary Testament: "prawy siedmiokroć upadnie i wstanie" (Prz 24, 16). Jest to uleganie pokusom, słabościom i niedoskonałościom, od których nikt nie jest wolny. Nie był od tego wolny nawet św. Paweł: "Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię zło, którego nie chcę [...] spostrzegam prawo inne, które podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu" (Rz 7, 19-23).
Są to grzechy, które oczywiście obrażają Boga i domagają się nawrócenia i poprawy, ale nie mogą zerwać relacji z Ojcem przez Jezusa w Duchu Świętym. Nie odbierają daru nowego życia z serca, ich owocem nie jest duchowa śmierć. "Każde bezprawie jest grzechem, są jednak grzechy, które nie sprowadzają śmierci" (1 J 5, 17).
Wzajemne wyznawanie grzechów i modlitwa wstawiennicza była polecaną przez Apostołów drogą odzyskiwania zdrowia duchowego (a często i cielesnego), nadwątlonego chorobą grzechu: "Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie; wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego" (Jk 5, 16). Podobnie nauczał Jan Apostoł: "Jeśli ktoś spostrzeże, że brat popełnia grzech, który nie sprowadza śmierci, niech się modli, a przywróci mu życie, mam na myśli tych, których grzech nie sprowadza śmierci" (1 J 5, 16).
Taki jest apostolski sposób dostępowania łaski oczyszczenia z grzechów powszednich. Być może, to właśnie czynili "wierzący, wyznając i ujawniając swoje uczynki" w czasie posługiwania Pawła w Efezie (Dz 19, 18). Na pewno to właśnie czynimy, ile razu na początku Mszy św. modlimy się słowami: "spowiadam się Bogu Wszechmogącemu i wam, bracia i siostry, że bardzo zgrzeszyłem [...] przeto błagam was, bracia i siostry, o modlitwę za mnie". Spowiadamy się zebranemu Kościołowi, zgromadzonym ludziom, z naszych powszednich grzechów, i prosimy ich o modlitwę za nas w tej sprawie. Na początku Eucharystii robimy dokładnie to, czego naucza Biblia.
Słyszeliście może o tym, że podobno "Biblia nie naucza chrześcijanina, by wyznawał swoje grzechy człowiekowi, ale by wyznawał je bezpośrednio Bogu"? Od dawna czekamy na odpowiednie dowody biblijne, które by potwierdziły tę opinię... Otóż prawda jest dokładnie odwrotna. Stary Testament rzeczywiście tak często uczy, ale Testament Nowy nie poleca wyznawania grzechów przez chrześcijanina bezpośrednio przed Bogiem, natomiast kilkakrotnie wspomina o wyznawaniu ich przed ludźmi.
c. Grzech sprowadzający śmierć - śmiertelny
Istnieją jednak takie grzechy, które są zupełnie innego rodzaju. Jeśli chrześcijaninowi zdarzy się je popełnić, to nauczanie Biblii zmienia się wtedy radykalnie. Apostoł Jan mówi: "istnieje taki grzech, który sprowadza śmierć; w takim wypadku nie polecam, aby się modlono" (1 J 5, 16).
Grzech śmiertelny nie podlega prostej modlitwie i przeproszeniu Boga w sercu. Nie wystarczy, aby bracia i siostry pomodlili się za mnie. "Nie polecam, aby się modlono". Wobec takiego grzechu, zamiast wezwać do modlitwy przeproszenia, Biblia zaczyna przedstawiać jego grozę, a nawet katastrofalne skutki:
"Jeśli bowiem dobrowolnie grzeszymy po otrzymaniu pełnego poznania prawdy, to już nie ma dla nas ofiary przebłagalnej za grzechy, ale jedynie jakieś przerażające oczekiwanie sądu i żar ognia, który ma trawić przeciwników" (Hbr 10, 26-27).
Jak widać, sprawa nie jest załatwiona jednym pocieszającym zdaniem: "Jezus oczyści nas z wszelkiej nieprawości". Nie jest to jedyne miejsce w Piśmie św., gdzie przypomina się chrześcijanom powagę grzechu ciężkiego: "niemożliwe jest tych, którzy raz zostali oświeceni [...], a jednak odpadli odnowić ku nawróceniu" (Hbr 6, 4n). Nie znajdujemy tu łatwego pocieszenia, że wszystko załatwi jedna modlitwa. Prawda jest ważniejsza od pocieszenia. "Baczcie, aby nikt nie pozbawił się łaski Bożej [...] i aby się nie znalazł jakiś cudzołożca i bezbożnik, jak Ezaw [...] a wiecie, że później, gdy chciał otrzymać błogosławieństwo, został odrzucony, nie znalazł bowiem miejsca na nawrócenie, choć go szukał ze łzami" (Hbr 12, 15-17).
O jakie grzechy tu chodzi? Tego możemy się dowiedzieć z innych miejsc Pisma:
"Nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki [...] ci którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą" (Ga 5, 19-21).
Jest to lista grzechów "sprowadzających śmierć", lista grzechów śmiertelnych. Grzech taki nie podlega zwykłej modlitwie wstawienniczej braterskiej wspólnoty.
Czy nauczanie Pisma na ten temat kończy się surowym "królestwa Bożego nie odziedziczą" i groźnym "nie ma dla nas ofiary przebłagalnej za grzechy"? Czy niczego więcej Bóg w swoim Słowie nie zawarł, poza przypomnieniem, że Ezaw "nie znalazł miejsca na nawrócenie"?
d. Sakramentalne wyznanie grzechów
Podsumowaniem nauczania Nowego Testamentu na temat odpuszczania grzechów są słowa Jezusa z Ewangelii św. Jana: "Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane" (J 20, 22-23). Ostatecznym objawieniem Jezusa dla grzesznika jest możliwość spowiedzi, możliwość usłyszenia od człowieka posługującego w Kościele jako prezbiter słów: "I ja odpuszczam tobie grzechy".
Ojcowie Kościoła często podkreślali, że dar odpuszczania grzechów został nadany Piotrowi przez słowa Chrystusa o kluczach królestwa: "Tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie" (Mt 16, 19).
Podobne słowa, tym razem skierowane do uczniów, powtarzają się dwa rozdziały dalej (Mt 18, 18). Kontekst wskazuje na władzę odpuszczania grzechów i ekskomunikowania.
Spotykamy się często z tym, że dla ludzi słabej wiary jest zgorszeniem, że człowiek człowiekowi może odpuścić grzechy. To także jest "trudna mowa, i któż jej słuchać może" (por. J 6, 60). A jednak dosłownie tak powiedział Jezus: "którym odpuścicie". Wy ludzie; wy posłani przez Mnie; wy odpuścicie grzechy ludziom. Kto ma odwagę oprzeć swoją nadzieję na Słowie Bożym, kto nie ma względu na człowieka, ale tylko na to, czego dowiedział się z Pisma św., ten choćby był grzesznikiem doświadczy, że naprawdę "jeśli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam" (1 J 1, 9) oraz że "którym odpuścicie, są im odpuszczone" (J 20, 23).
e. Biblijne warunki spowiedzi
Czy poza wiarą należy spełnić jeszcze jakieś warunki, aby dostąpić odpuszczenia grzechów? Tak, istnieje kilka takich warunków i o wszystkich nich poinformował nas bardzo dokładnie Bóg w swoim Słowie, abyśmy nie musieli błądzić po omacku. W sumie jest ich pięć. Dlatego jeśli szukamy pojednania z Bogiem po grzechu, a zwłaszcza ciężkim, czeka nas przejście przez pięć etapów, spełnienie pięciu warunków. Pięć razy musimy usłyszeć od samego Jezusa poprzez słowo spisane w Biblii: "odpuszczone ci będą grzechy, jeżeli..."
1. Jeżeli uznasz się za grzesznika
"Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy" (1 J 1, 8). Potrzebne jest więc bardzo praktyczne i szczegółowe przyjrzenie się swojemu życiu, aby sprawdzić, czy nie kryje się w nim coś sprzecznego z Bożym Prawem. "Siebie samych badajcie, czy trwacie w wierze, siebie samych doświadczajcie" (2 Kor 13, 5), nawołuje Apostoł Paweł. W szczególności należy sprawdzić, czy czasem "nie pozbawiłem się łaski" (Hbr 12, 15), a to przez świadome i dobrowolne popełnienie któregoś z czynów, przez który mogę stracić prawo do "odziedziczenia królestwa Bożego" (Ga 5, 21). Grzechy, które powodują taki skutek nazywamy śmiertelnymi, gdyż Biblia mówi: "istnieje taki grzech, który sprowadza śmierć" (1 J 5, 16). Grzechy tego typu są wyliczone w kilku miejscach Nowego Testamentu, np.: "nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie [...] niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki" (Ga 5, 19-21); albo rozpusta, cudzołóstwo, współżycie homoseksualne, kradzieże, oszczerstwa (1 Kor 6, 9-10). Księga Apokalipsy (Ap 21, 8) dodaje do tego jeszcze tchórzostwo i kłamstwo (zapewne w jakiejś bardzo ważnej sprawie). Sprawdzanie samego siebie może objąć też inne grzechy, zwane powszednimi, które często trudno u siebie dostrzec: "sumienie nie wyrzuca mi wprawdzie niczego, ale to mnie jeszcze nie usprawiedliwia. Pan jest moim sędzią" (1 Kor 4, 4).
Ten pierwszy warunek uzyskania odpuszczenia grzechów nazywamy rachunkiem sumienia.
2. Jeżeli będziesz żałował za grzech
"Oczyśćcie ręce, grzesznicy [...], uznajcie waszą nędzę, smućcie się i płaczcie [...] uniżcie się przed Panem, a wywyższy was" (Jk 4, 8-10). Nie można dostąpić odpuszczenia, czyli usprawiedliwienia z popełnionych grzechów, jeśli człowiek nie żałuje za grzechy: "Faryzeusz modlił się [...] "Boże, dziękuję ci, że nie jestem jak inni ludzie", natomiast celnik mówił "Boże, miej litość dla mnie, grzesznika"". Werdykt Jezusa jest jasny: "Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten" (Łk 18, 11-14).
Warunek ten nazywamy żalem za grzechy.
3. Jeżeli postanowisz poprawę
"Odwróć się od swego grzechu i proś Pana, a może odpuści ci twój zamiar" (Dz 8, 22). Nie można dostąpić odpuszczenia grzechów, jeśli grzech bez żadnej poprawy tkwi w nas nadal. Na przykład, gdy ktoś dalej żywi urazę, niechęć, uprzedzenia lub nienawiść, nie może dostąpić odpuszczenia grzechów. Dlatego codziennie modlimy się o to, aby Bóg "tak nam odpuścił, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom" (por. Mt 6, 12). To bardzo ważny warunek. Ostrzegając przed surową karą, mówi Pan Jezus: "podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeśli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu" (Mt 18, 35). "Jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień" (Mt 6, 15). Konieczne jest odwrócenie się od swoich grzechów i przebaczenie.
Warunek ten nazywamy mocnym postanowieniem poprawy.
4. Jeżeli grzech wyznasz
"Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam" (1 J 1, 9). Dlatego czytamy, że grzeszni chrześcijanie, którzy popadli w grzechy, "wyznawali i ujawniali swoje uczynki" (Dz 19, 18) nie samemu tylko Bogu, lecz ludziom. Grzechy należy "wyznać i ujawnić" uczniom Jezusa rozesłanym przez Niego na cały świat (J 20, 22-23). Po śmierci bezpośrednich uczniów naszego Pana trzeba poszukać tych, którzy są następcami Apostołów. Są nimi biskupi i zależni od nich prezbiterzy - to przed nimi trzeba ujawnić grzechy i od nich trzeba usłyszeć: "odpuszczam ci grzechy". Co się wtedy dzieje z przewinieniami grzeszników? "Są im odpuszczone" (J 20, 23).
Ten warunek nazywa się spowiedzią, czyli wypowiedzeniem win albo wyznaniem swoich grzechów.
5. Jeżeli będziesz się starał naprawić zło
Na koniec wspomnieć trzeba o ostatnim warunku, który należy spełnić wobec innych ludzi. Jeśli "wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw twój dar przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim" (Mt 5, 23-24). Nawrócony grzesznik musi powiedzieć: "Jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie" (Łk 19, 8).
Warunek ten to naprawienie krzywd i wyrządzonego zła, czyli tak zwane zadośćuczynienie.
f. Grzechy zatrzymane?
Istnieje więc pięć warunków odpuszczenia grzechów: rachunek sumienia, żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy, wyznanie grzechów i zadośćuczynienie. Wszystkie pięć biblijnych warunków odpuszczania grzechów są bezpośrednio sformułowane przez Jezusa Chrystusa lub Jego Apostołów i zapisane w Piśmie św. Jest to droga pewna i niepodważalna do otrzymania upragnionego przebaczenia, gdyż jest objawiona przez Boga w Jego Słowie. Człowiekiem, który pomoże nam w sprawdzeniu, czy te warunki spełniamy, jest spowiednik. Urząd spowiednika ustanowił sam Pan Jezus w niezwykle uroczystym i ważnym momencie, niedługo po swoim zmartwychwstaniu: "Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane" (J 20, 22-23).
Pozostaje nam jeszcze tylko jeden problem. Dlaczego w tym poleceniu biblijnym znajduje się tajemnicze zalecenie "zatrzymania grzechów" w niektórych przypadkach? Czy wyznany grzech może pozostać nieodpuszczony? Otóż jest to rzeczywiście możliwe, jeśli nie wypełnimy zaleconych przez Pismo św. warunków odpuszczania grzechów.
Nie chodzi tu o samowolne i arbitralne decyzje spowiednika, który miałby odpuszczać i zatrzymywać grzechy według swojego uznania. Chodzi o rozeznanie, czy faktycznie Bóg doczekał się już spełnienia warunków nałożonych przez Siebie w Biblii, i czy wobec tego grzechy są faktycznie przez Boga odpuszczone. Jeśli na przykład ktoś wyznaje grzechy planując jednocześnie zemstę wobec znienawidzonych przez siebie członków rodziny, to obowiązkiem spowiednika jest przypomnieć, co powiedział Pan Jezus: "Jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień" (Mt 6, 15). Jeśli ktoś wyznaje grzechy oszustwa, ale deklaruje, że dalej będzie się z nich utrzymywał, to powinien usłyszeć: najpierw "odwróć się od swego grzechu i proś Pana, a może odpuści ci twój zamiar" (Dz 8, 22). Biblijne "zatrzymanie" grzechu to po prostu poinformowanie grzesznika, że najpierw trzeba jeszcze spełnić któryś brakujący z pięciu biblijnych warunków odpuszczenia grzechów.
Eucharystia:
Zwykły symbol czy rzeczywistość?
Co niedzielę słyszymy w Kościele odczytywane podczas Eucharystii słowa zapisane w Piśmie św., a mówiące o poleceniu z Ostatniej Wieczerzy: "to czyńcie na moją pamiątkę". Co Pan Jezus mógł mieć na myśli mówiąc: "to jest Ciało moje", a nieco później "ten kielich to Nowe Przymierze we Krwi mojej" (Łk 22, 19-20)?
Są tacy chrześcijanie, którzy twierdzą, że Pan Jezus zapowiedział w ten sposób tylko obchodzenie symbolicznej "pamiątki" zbawienia. Mówią, że słowa "to jest Ciało moje" podobne są na przykład do słów: "Ja jestem drogą" (J 14, 6), "Ja jestem krzewem winnym" (J 15, 5) albo "Ja jestem bramą" (J 10, 9). Nikt przecież nie myśli, że Jezus Chrystus jest zewnętrznie podobny do odcinka drogi, do przechodniej bramy albo do rośliny. Są to tylko metafory wskazujące na duchową rolę Pana Jezusa, którego nauka staje się drogą życia, który otwiera nam bramę do zbawienia i daje życiodajne siły. Czy więc nie należy twierdzą niektórzy rozumieć słów "to jest Ciało moje" również w sensie czysto przenośnym? Na przykład jako symboliczną obietnicę, że nauka Pana Jezusa będzie pokrzepieniem dla ducha człowieka, a obecność Pana Jezusa w sprawowanej Wieczerzy Pańskiej będzie czysto duchowa?
Część wypowiedzi Pana Jezusa zapisanych w Ewangeliach rzeczywiście ma charakter metaforyczny (np. "moje owce słuchają mego głosu" J 10, 27 odnosi się do ludzi, a nie do owiec), a część ma charakter dosłowny (np. "Ja daję im życie wieczne“ J 10, 28 odnosi się naprawdę do życia wiecznego). Musimy się więc przekonać, do której z tych dwóch grup należą słowa "to jest Ciało moje" oraz "Krew moja". Czy słowa te są tylko metaforą i symbolem, czy też zawierają dosłowne nauczanie wiary precyzyjnie spisane pod natchnieniem Ducha Świętego w tekście Biblii?
Niektórzy posuwają się tak daleko w swoim polemicznym zapędzie, że oskarżają katolików ni mniej, ni więcej, tylko o... bałwochwalstwo! A wszystko to wskutek katolickiej (i prawosławnej) wiary, że pod postacią Chleba i Wina jest obecny sakramentalnie sam Jezus. Takie polemiczne, antykatolickie pomysły nie są niczym nowym. Na przykład w XIX w. współzałożycielka wyznania adwentystów tak pisała o Kościele katolickim: "Biblijną Wieczerzę Pańską zastąpiono bałwochwalczą ofiarą mszy świętej [...] kapłani twierdzili, że mają moc "tworzenia" Boga, Twórcy wszechrzeczy".
Ponieważ czasem nawet dzisiaj możemy spotkać się z podobnymi wymysłami, warto sprawdzić, jakie jest prawdziwie biblijne nauczanie na temat obecności Jezusa w czasie Wieczerzy Pańskiej, czyli Eucharystii.
a. "Ciało i krew"
W Nowym Testamencie spotykamy często zestawienie obok siebie dwóch słów: "ciało i krew", co brzmi po grecku "sarks kai haima". Oto na przykład czytamy w tekście Ewangelii Mateusza: "Błogosławiony jesteś Szymonie, synu Jony: albowiem ciało i krew nie objawiły ci tego, ale Ojciec mój" (Mt 16, 17). W ustach Jezusa specyficznie semickie wyrażenie "ciało i krew" oznacza tutaj człowieka z podkreśleniem jego strony fizycznej, przez wskazanie na jego cielesną naturę, nawet w pewnym przeciwstawieniu wobec tego, co czysto duchowe. Na początku Ewangelii Jana czytamy o nowo narodzonych chrześcijanach, że "ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili" (J 1, 13). "Ciało i krew" to wyrażenie znowu oznacza konkretną cielesność człowieka, fakt, że żyje na ziemi i jest obecny także w swoim fizycznym ciele. "Zapewniam was bracia, że ciało i krew nie mogą posiąść królestwa Bożego" (1 Kor 15, 50) na podstawie tego zdania widzimy, że również Apostoł Paweł, jako rodowity Żyd, używał omawianego biblijnego wyrażenia na oznaczenie człowieka żyjącego na ziemi, człowieka bardzo konkretnego i zanurzonego w codziennych zdarzeniach. Dokładnie to samo Apostoł chciał wyrazić, gdy pisał, że zaczął głosić swoją Ewangelię "nie radząc się ciała i krwi" (Ga 1, 16), czyli nie zasięgając rady żadnego człowieka żyjącego na ziemi, żyjącego w ciele. Kiedy Paweł chciał z kolei przeciwstawić walkę duchową walce cielesnej, a więc walce z konkretnymi ludźmi, znów sięgnął po to samo wyrażenie: "nie toczymy walki przeciw ciału i krwi, ale [...] przeciw pierwiastkom duchowym" (Ef 6, 12). Cielesną i fizyczną konkretność tego wyrażenia podkreśla jeszcze raz sposób jego użycia dla opisania pokrewieństwa rodzinnego w Liście do Hebrajczyków: "dzieci uczestniczą we krwi i w ciele" (Hbr 2, 14).
Chyba wystarczy tych tekstów, aby zrozumieć, co mogło oznaczać sformułowanie "ciało i krew" dla Hebrajczyka, wierzącego Żyda z czasów Jezusa, dla człowieka o umysłowości semickiej a takimi byli zarówno Apostołowie, jak i pierwsi uczniowie. "Ciało i krew" znaczyło tyle, co realność obecności ludzkiej osoby, właśnie z podkreśleniem jej ziemskiego aspektu, a nawet z pewnym przeciwstawieniem wobec aspektu czysto duchowego. Po polsku mówimy czasem podobnie: "człowiek z krwi i kości".
b. "Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?" (J 6, 60)
Nauczanie o "Ciele i Krwi" Jezusa, które stają się obecne w znaku Wieczerzy Pańskiej nie zostało na początku przekazane ezoterycznie myślącym Grekom ani niezmiernie "duchowym" starożytnym filozofom. Wręcz przeciwnie! Zobaczmy, jak opisuje wypowiedź Jezusa Ewangelista Jan: ""Kto spożywa moje Ciało i pije Krew moją, ma życie wieczne" [...] to powiedział ucząc w synagodze w Kafarnaum" (J 6, 54 i 59). Były to słowa jak podkreśla z naciskiem Ewangelia skierowane do Żydów, i to w synagodze!
Słuchacze mogli je zrozumieć tylko w jeden sposób jako zapowiedź ustanowienia Eucharystii, która będzie uobecniała Pana w "Ciele i Krwi". Tak właśnie to zrozumieli wszyscy zebrani i z tego powodu część z nich odeszła, zbuntowana taką rzekomo "nieduchową" i "cielesną" religią. Tymczasem to oni właśnie rozumowali na sposób cielesny i nieduchowy, nie chcąc przyjąć objawionych słów Syna Bożego. Przyjęliby Mesjasza ale tylko takiego, jakiego sami sobie wyobrazili i zaplanowali. Dlatego usłyszeli od Jezusa, że Jego uczniowie opierać się mają na Jego Słowach, a nie na swoich cielesnych uprzedzeniach: "To was gorszy? Duch daje życie, ciało na nic się nie przyda. Słowa, które ja wam powiedziałem, są duchem i życiem" (J 6, 61-63). Co to za słowa? Właśnie te: "Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem" (J 6, 55).
c. "Otrzymałem od Pana to, co wam przekazałem" (1 Kor 11, 23)
Wiara w obecność Pana Jezusa w Chlebie i Winie Wieczerzy Pańskiej stanowiła jeden z fundamentów nauczania Apostołów. Św. Paweł ucząc o tym stosuje uroczyste wyrażenie "przekazałem wam to, co sam przejąłem" (1 Kor 11, 23). Używa tych słów, aby opisać, w co wierzyli pierwsi chrześcijanie w sprawie Wieczerzy Pańskiej: "Pan Jezus rzekł [...]: "To jest Ciało moje [...] ten Kielich jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej"" (1 Kor 11, 24-25).
Niezmiernie "duchowa" i ezoteryczna interpretacja chrześcijaństwa, która odrzucała cielesną konkretność zbawienia, zresztą nie tylko Eucharystii, ale także Zmartwychwstania, zaczęła się już w pierwszym wieku, najpierw w Kafarnaum, a potem w Atenach. Jej początek miał miejsce wtedy, gdy powiedziano z wyrzutem do Pana Jezusa: "trudna jest ta mowa" (J 6, 60) i wtedy, gdy powiedziano do Apostoła Pawła: "posłuchamy cię innym razem" (Dz 17, 32). W obu przypadkach odrzucenie Dobrej Nowiny zabrzmiało w kontekście "ciała i krwi", w kontekście konkretu Zmartwychwstania i konkretu Wieczerzy Pańskiej.
d. Co to znaczy: "rzeczywista obecność Pana Jezusa w Eucharystii"?
Po zmartwychwstaniu ciało Chrystusa przebywa w niebie, dla nas niewidzialne, po prawicy Boga. Ale Jezus jeszcze przed swoją śmiercią ustanowił specjalny obrzęd, by przedłużyć pod postacią widzialnych znaków obecność swego złożonego w ofierze ciała. Bardzo wyraźnie powiedział: "to czyńcie na Moją pamiątkę" (Łk 22, 19; 1 Kor 11, 25). Odtąd znaki chleba i wina będą uobecniały tu, na ziemi, ciało Jezusa wydane na śmierć i Jego przelaną za nas Krew.
Ponieważ niektórzy myślą, że obecność Jezusa w Eucharystii jest materialna i jakby "fizyczna", to stają przed trudnymi pytaniami: czy Pan Jezus przebywa w niebie, czy na ziemi? czy może być w kilku miejscach kościołach jednocześnie? Tymczasem jednak wierzymy w obecność Jezusa Chrystusa w Eucharystii nie materialną ani nie fizyczną, ale sakramentalną.
Sposoby prawdziwej obecności mogą być różne, nie tylko materialne i fizyczne. O ile na przykład normalne ciało człowieka jest obecne w przestrzeni przez swoje zewnętrzne kształty i zajmuje tyle miejsca, ile wynoszą jego rozmiary, o tyle dusza człowieka też przecież realnie obecna! znajduje się w człowieku na inny sposób, nie przez swoje wymiary, których nawet w ogóle nie posiada. Dusza nie jest w połowie po prawej stronie ciała, a w połowie po lewej, ani nie ubywa jej, gdy człowiek na przykład straci rękę. Jeszcze inaczej może być obecny w tym świecie duch (na przykład anioł). Przecież nawet jeśli jakieś pomieszczenie jest niewielkie, to nikt nie powie, że nie zmieszczą się w nim trzy anioły, bo zabraknie dla nich przestrzeni! Rodzaje obecności są różne.
Te trzy rodzaje obecności nazywano tradycyjnie: obecnością "przez wymiary" (ciało człowieka), "przez substancję" (dusza ludzka), "przez moc" (aniołowie). Jeszcze innym sposobem obecności jest prawdziwa i rzeczywista obecność Jezusa w Eucharystii jak mówią Ewangelie i św. Paweł obecność w Jego "Ciele i Krwi". Jest to obecność sakramentalna. A ponieważ w Eucharystii spotykamy sakramentalną, a nie fizyczną obecność Jezusa, to Ciała Chrystusowego nikt nie może widzieć w tym sakramencie posługując się zmysłem wzroku. Rzeczywista obecność Jezusa pod postaciami Chleba i Wina Eucharystii oznacza znacznie więcej niż tylko obecność duchową. Chodzi tu o obecność w "Ciele i Krwi", czyli o spotkanie zarówno z Bogiem-Duchem (Synem Bożym), jak i Bogiem-Człowiekiem (Jezusem z Nazaretu). "Duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że Ja mam" (Łk 24, 39).
e. Ofiara Mszy świętej?
Używane często w Kościele katolickim wyrażenie "ofiara Mszy św." budzi wielkie emocje przeciwników katolicyzmu. W sprzedawanej niedawno broszurze przejęty autor apelował: "Chciałbym tu powiedzieć wszystkim kapłanom rzymskokatolickim, którzy codziennie składają Bogu Chrystusa w ofierze podczas każdej mszy zwanej "świętą": skończcie z tym! Bóg nie wymaga ani nie przyjmuje więcej żadnej ofiary!" Inny, podobny mu autor wykłada z powagą: "W [katolickiej] Eucharystii Chrystus jest ustawicznie składany jako ciągła ofiara za grzechy, co zaprzecza całkowitej wystarczalności jego jednorazowej ofiary na krzyżu".
Jak ma się to wszystko do Słowa Bożego? Cóż, po pierwsze, jedyna i doskonała ofiara Chrystusa nie przeszkadza temu, aby Bóg zachęcał chrześcijan do składania Mu ofiary, która z całą pewnością złączy się z ofiarą Jezusa, bynajmniej jej nie uszczuplając. Ofiarą tą może być modlitwa: "Składajmy Bogu ofiarę czci ustawicznie, to jest owoc warg, które wyznają Jego imię" (Hbr 13, 15). Nawet całe życie wierzącego może być oddane na ofiarę miłą Bogu: "Proszę was bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną" (Rz 12, 1). Trochę więc zbyt pośpiesznie byłoby twierdzić, że "Bóg nie wymaga ani nie przyjmuje więcej żadnej ofiary!"
Czy Eucharystia też może być nazwana "ofiarą Bogu miłą"? Owszem, jeśli tylko pamiętamy, co znaczyło to słowo dla ludzi wychowanych na Starym Testamencie, jakimi byli Apostołowie. Ostatnia Wieczerza, a potem Wieczerza Pańska, kojarzyła się im oczywiście z ucztą święta Paschy. Było to jednocześnie spotkanie współwierzących (aby była odpowiednia liczba osób Wj 11, 4), uczta ("spożywać będziecie" Wj 12, 11) oraz ofiara (zabijano baranka Wj 11, 6). Ta sama Moc wyzwolenia, którą niegdyś obdarowano Izraelitów wychodzących z Egiptu, stawała się nawet po wiekach udziałem wszystkich Żydów. Dokładnie tak samo przeżywali Wieczerzę Pana Apostołowie i ich uczniowie: jest to spotkanie wiernych i uczta (kiedy się zbierają, ma być wśród nich spożywanie Wieczerzy Pańskiej por. 1 Kor 11, 20) i jest to ofiara dająca udział w Mocy jedynej i doskonałej ofiary Jezusa na Krzyżu: "Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb, albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie" (1 Kor 11, 26). Ofiara Mszy św. nie jest jakąś nową, a więc dodatkową ofiarą. Jest uobecnieniem jednorazowej ofiary Krzyża.
Kłopoty ze zrozumieniem tego mogą mieć tylko ci, którzy nie wczuli się w paschalną atmosferę ukształtowaną przez doroczne przeżywanie wydarzeń Księgi Wyjścia z okazji święta Paschy.
f. Jak mieć pełną "społeczność z Bogiem"?
Wielu z nas pragnie mieć, jak to się niekiedy określa, "społeczność z Bogiem". Jest to piękne biblijne wyrażenie. Pismo św. rzeczywiście obiecuje każdemu chrześcijaninowi "społeczność" [koinonia] "z Ojcem i z Jego Synem Jezusem Chrystusem" (1 J 1, 3). Przeżywamy ją w nawróceniu, we wspólnej modlitwie, w karmieniu się słowami Biblii... Wszystkie te sposoby są bardzo wzbogacające i pożyteczne, jeśli pamiętamy, że od chwili Zwiastowania Bóg jest już nie tylko Duchem, ale również Duchem wcielonym w Jezusie Chrystusie. Dlatego "społeczność z Bogiem" to nie tylko łączność z Bogiem-Duchem, ale również z Bogiem-w-Ciele. Jak jest to możliwe dzisiaj dla nas, skoro Chrystus po zmartwychwstaniu został "wyniesiony na prawicę Ojca" (Dz 2, 33) i nie jest już więcej obecny fizycznie na ziemi?
Na to pytanie odpowiada nam samo Pismo św., którego dosłowne brzmienie naucza tak: "Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czyż nie jest społecznością [koinonia] z Krwią Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest społecznością [koinonia] z Ciałem Chrystusa?" (por. 1 Kor 10, 16). Pełen biblijnej wiary udział w Eucharystii przynosi nam zjednoczenie z Jezusem z Nazaretu, zmartwychwstałym Panem i Zbawicielem.
Kto wie, może od dzisiaj pełniej zaczniemy rozumieć sens polecenia, które poznaliśmy na katechezie tyle lat temu: "w niedzielę i święta we Mszy św. nabożnie uczestniczyć"? "Nabożnie", czyli "po Bożemu", tak jak Bóg w Biblii objawił i jak On sam tego od nas oczekuje.
Napisz komentarz (0 Komentarze)