BUKOLIKI WERGILIUSZA
EKLOGA PIERWSZA
Bohaterami są Melibeus i Tityrus.
Rozmowę rozpoczyna Melibus, mówi o chwili, w jakiej się znajdują, zwraca się do kompana o tym, że opuszczają swój kraj, I przez to, Tityrus będzie śpiewał pieśń Amarylli po lasach. Jednak przyjaciel odpowiada mu, że nadeszły takie czasy, gdyż tak chcą bogowie I nic się temu nie da zaradzić. Bo nawet dobry pan czasem poświeci swoje jagnię na ołtarzu. Ale za to nie muszą się błąkać jego krowy, a on się niezbyt tym przejmuje, bo ma ochotę jeszcze na trzcinie sobie pograć. Melibus stwierdza, że nie zazdrości nikomu niczego, ale dziwi go taki los. Na jego polach jest duże zamieszanie, a on sam musi poganiać swoje stada w wielkiej żałobie. A I ją ledwo, co przy sobie prowadzi, bo pozostawił ją już wraz z trzodami na głazie w leszczynie, jak porzucone dwa bliźnięta. Los mu przepowiadał te klęski, ale nie potrafił odszyfrować jego znaków. Tak też myślał, że Rzym będący takim wielkim miastem do podobieństwa Boga zmierza, jednak przeliczył się, bo tam wszystko jest pomieszane; rzeczy małe z dużymi I dlatego tak wzniosły Rzym z podniesionym czołem panuje jak cyprys nad giętką kaliną. Potem wyznaje, że wolności zaznał dopiero w starości, wcześniej kochał kobietę Amaryllę, dla której pozostawił Galateę. Była ona piękna, a on zawsze się obijał. Jego praca nie była bardzo owocna, dlatego nie przysłużył się wielkiemu miastu. Melibeus mówi, że dziwił go ten stan rzeczy, że nie zerwał owocu z jego drzewa, a Amarylla zwracała modły o Tytyra gdyż była sama. Ale on nie mógł się uwolnić od swojej niewoli, lecz raz ujrzał młodzieńca, dla którego co miesiąc ofiarę składa. Na jego prośby odpowiedział po czasie by jako wieśniak pasł trzody I prowadzał woły. Na to Melibeus odpowiada, że jest szczęśliwy, bo ocaleją jego łany, że nie skuszą nikogo, nikogo on sam niech się pociesza ty, co ma teraz dane przez naturę. Jednak Tityrus mówi ż chłopca nie zapomni mimo wszystko. Muszą odejść jak ich poprzednicy, co w niedolę do innych krajów uciekają. Tam już nikt ich nie będzie ścigał zawistnymi oczami, ale za to nucić wierszy nie będą, skończy się radość. Rozmowę kończy, Tityrus, który nakazuje przyjacielowi zasnąć na miękkich liściach. Zaznacza, że maja dużo jedzenia a zaraz nadejdzie pora by iść dalej.
Prosta historyjka o tym jak to facet, posiadający kobietę pozostawił ją dla młodzieńca, który go odrzucił. Prawdopodobnie, dlatego muszą opuścić ziemie rodzime, może przez edykt prawny, a może z chorej miłości by być jak najdalej od obiektu westchnień. Ładnie ubrana w słowa bukolika jednak po głębszym rozpatrzeniu możemy zauważyć, że wszelkie opisy trzód, kłosów I pieśni maja swoje połączenie z erotyzmem, który staje się ukrytym przesalaniem autora.
Wg. Sylabusa miała być tylko jedna bukolika. Tak też tylko jedną opisałam.