Oczy szeroko zamknięte XII


ROZDZIAŁ XII - HISTORIA EDWARDA

Edward

- Urodziłem się w Los Angeles. Moje życie zawsze było w miarę proste. Nie mam rodzeństwa. Moi rodzice, odkąd pamiętam, byli pochłonięci robieniem kariery. Czasem aż trudno uwierzyć, że jestem planowanym dzieckiem. Ojciec wszystko dokładnie sobie wyliczył, żebym w niczym mu nie przeszkadzał. Carlisle jest chirurgiem - okulistą. Do tej pory sława lekarza wystarczała mu w zupełności. No właśnie… Do tej pory. W tym roku kandyduje do senatu. Myślę, że to kryzys wieku średniego. - Zaśmiałem się. - Esme, moja matka, jest skrzypaczką. To ona zaszczepiła we mnie pociąg do muzyki. Gdy byłem mały, dostałem od niej fortepian na urodziny. Normalne dzieci dostają na czwarte urodziny rower, ja go nie mam do dziś. Jedyne, o co miałem żal do mojej matki, to fakt, iż od zawsze była niewolniczo posłuszna ojcu. Kupiła mi ten pieprzony fortepian, bo zawsze mówiła, że moje palce są stworzone do tego instrumentu. Ojciec stwierdził, że w takim razie będę światowej sławy muzykiem i nic nie miałem do powiedzenia. Lubię grać, ale chciałem choć trochę poczuć, że mam władzę nad własnym życiem. A co dostałem? Miałem opłaconego prywatnego nauczyciela, nigdy nie wychodziłem na podwórko, nie uczęszczałem do szkoły podstawowej, z nikim się nie przyjaźniłem. Ojciec zawsze powtarzał, że kariera jest na pierwszym miejscu i powinienem ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Mama czasem próbowała mnie gdzieś zabrać - do kina, na spacer, ale on był nieugięty, a ona nie była w stanie się mu sprzeciwić. Dopiero w średniej szkole spotkałem moich pierwszych znajomych. Uczyłem się w liceum muzycznym - od początku na fortepianie, w drugiej klasie uczęszczałem także na śpiew. Podobno nieźle mi szło, ale ja nie byłem za bardzo zadowolony. Wytrzymałem semestr i zrezygnowałem. W moim życiu było kilka dziewczyn, ale żadnej nie traktowałem poważnie. Myślę, że gdyby nawet jakaś się pojawiła, ojciec skutecznie odwiódłby ją od zwracania mi głowy. Również w drugiej klasie przeżyłem okres buntu - miałem serdecznie dość tatusia. Zacząłem chodzić po knajpach z moim kumplem Sethem. Upijaliśmy się często do nieprzytomności i z reguły budziłem się przy jakiejś nagiej pannie. Mój pierwszy raz przeżyłem z prostytutką, opłaconą przez Setha. Nawet nie pamiętam jej imienia, ani wyglądu. Tak właściwie, to nawet nie pamiętam, jak było. Żal mi było trochę mamy, na pewno wówczas bardzo cierpiała, ale nie potrafiłem inaczej. Nie mogłem już wytrzymać w tej klatce, jaką był mój dom. W końcu postanowiłem z niej uciec - z Sethem. Spakowaliśmy podręczne bagaże, wypłaciliśmy trochę kasy z kont bankowych i pojechaliśmy na północ. Nasza ucieczka trwała tydzień i zakończyła się tragicznie, sporo balowaliśmy. Gdybym wiedział, gdybym chociaż przypuszczał, jak to wszystko się potoczy, nigdy bym nie wyjechał. Co gorsza nie znam miejscowości, w jakiej się zatrzymaliśmy. Pamiętam, że poszliśmy na imprezę, na którą zaprosiły nas jakieś panienki i schlałem się tam strasznie. To moje ostatnie wspomnienie. Następne, co pamiętam, to przebłyski ze szpitala. Ojciec mówi, że leżałem tam prawie rok w śpiączce. Nikt mi nie mówił, jak znalazłem się w szpitalu, ani co mi było. Moment od wypicia pierwszego kieliszka na owej feralnej imprezie, aż do wyjścia ze szpitala to dla mnie jedna, wielka niewiadoma. Nie jestem z siebie dumny. Liczę, że kiedyś dowiem się, co się działo ze mną i kto mnie znalazł. Czasem śnią mi się różne obrazy, ale nie potrafię ich logicznie połączyć w całość.
- A co się stało z Sethem? - przerwała mi Bella.
- Nie żyje. Nawet nie wiem, dlaczego. - Posmutniałem.
Choć robiliśmy wiele złego, wówczas był moim najlepszym kumplem. Nigdy nie poznałem nikogo innego, kto chciałby mnie naprawdę poznać. Teraz miałem Bellę, która była dla mnie kimś znacznie ważniejszym, niż Seth. Pokochałem ją z całego serca i z każdym dniem moje uczucie do niej było co raz mocniejsze.
- Bells... - zacząłem, ale przerwała mi pocałunkiem. I dobrze - pomyślałem. - Za wcześnie na takie deklaracje, nie chcę jej odstraszyć!
Przytuliłem mocno mojego Anioła i wtuliłem twarz w jej włosy. Leżeliśmy tak, nie odzywając się. Słuchałem bicia jej serca. Jej oddech stał się spokojny i miarowy - zasnęła. Dołączyłem do niej, nie wypuszczając jej z objęć.

Bella

Czemu on mi to mówi? - zastanawiałam się. Naprawdę nie chciałam go poznawać. Z każdą chwilą jego opowiadanie stawało się co raz bardziej przygnębiające. Nie miałam siły słuchać o jego problemach, śpiączkach i wyskokach. Miałam swoje zmartwienia. Ja byłam najważniejsza, nie on. Starał się wślizgnąć podstępem do moich myśli i mojego serca, ale było to niemożliwe. Nigdy go nie pokocham, bo tego nie chcę, nawet nie będę próbować, nie miałoby to najmniejszego sensu. Chcę być z nim fizycznie, jak najdłużej. Będę odwlekać w czasie moje spotkanie z jego ojcem, a co za tym idzie - nasze rozstanie. Ale i tak dojdzie do tego, to nieuniknione i konieczne. Czy przykro mi z tego powodu? Odrobinę, lecz nie na jednym ciele życie się kończy. Tak, właśnie odkryłam, kim jest dla mnie Edward - ciałem. A kim ja byłam dla niego? Podświadomie czułam, że kimś bardzo ważnym. Myślę, że Edward właśnie się we mnie zakochiwał.
- Bells… - Jego głos wyrwał mnie z rozmyślań. Boże, tylko nie to. Domyśliłam się, co Edward chce mi powiedzieć. Szybko pocałowałam go, mając nadzieję, że już nie powróci do swoich planów i na szczęście nie myliłam się. Przytulił mnie mocno. Zachciało mi się spać. Jego serce wybijało kołysankę dla mnie. Zasnęłam. Po raz pierwszy od dwóch lat śnił mi się ten feralny wieczór i wypadek. Szłam poboczem. Wracałam do domu od Jaspera, który niedawno przeprowadził się do wynajętego mieszkania, kilka ulic od naszego. Na początku chciał zabrać mnie ze sobą, ale ja nie potrafiłam zostawić ojca samego. Odwiedzałam Jazza bardzo często, czasem zostawałam na noc, zawsze jednak wracałam do taty. Lubiłam się o niego troszczyć, a on był i tak bardzo wyrozumiały, nie miałam na co narzekać. Nie spotykałam się z żadnym chłopakiem, więc mieszkanie z Charliem w niczym mi nie przeszkadzało. Tego wieczoru oglądałam film z Jasperem i jego dziewczyną - Alice. Gdybym wiedziała, że będzie on ostatni, na pewno wybrałabym coś ciekawszego, niż durną komedię romantyczną, której tytułu nawet nie pamiętam. Nie mogłam, jednak, wiedzieć. Jazz proponował, że odwiezie mnie do domu, ale ja nie chciałam odciągać go od dziewczyny. Stwierdziłam, że jest piękny, ciepły wieczór i z przyjemnością się przespaceruję. Nie kłamałam, był naprawdę cudowny. Jaka ja byłam głupia. Idąc powoli wzdłuż drogi, rozmyślałam o mojej przyszłości, o tym, co chcę robić w życiu. Słuchałam muzyki, podśpiewując przy tym. Może gdybym nie miała słuchawek w uszach, usłyszałabym nadjeżdżający samochód? Usłyszałam, ale zdecydowanie za późno. Odwróciłam się i oślepiło mnie światło. Nastała ciemność, czułam ból, a w mojej głowie wciąż kłębiło się od pytań. Pytań, na które nigdy już nie otrzymam odpowiedzi.
Obudziłam się cała mokra od potu, ale nie krzyczałam. Oddech Edwarda był spokojny, zatem nie zbudził się. Odetchnęłam z ulgą. Nie chciałabym tłumaczyć mu się z mojego stanu. Delikatnie wyplątałam się z jego ramion i ruszyłam do łazienki. Poruszałam się powoli, gdyż tym razem nikt nie oprowadził mnie po pokoju, toteż nie miałam sposobności nauczenia się rozstawu mebli. Usłyszałam odgłosy, dochodzące z korytarza, dzięki czemu odgadłam, że kierunek, w jakim podążam, jest nieodpowiedni. Odwróciłam się spokojnie i wyciągnąwszy ręce przed siebie, zaczęłam iść w przeciwną stronę. Nienawidziłam nowych miejsc. Starałam się nie dopuszczać do sytuacji, gdy nie znam pomieszczenia, ale tym razem dałam się ponieść pożądaniu, zapominając o całym świecie. Mogłam obudzić Edwarda, ale wówczas zorientowałby się, że coś się stało. Nie chciałam tego, poza tym, jestem dorosłą i samodzielną kobietą - przekonywałam się w duchu. W tym samym momencie, natrafiłam ręką na włącznik światła. Nacisnęłam go. Prawą dłoń przesunęłam po skosie w dół i voila - złapałam za klamkę. W łazience szybko się odświeżyłam i wróciłam do łóżka. Powrót zajął mi moment - szłam za zapachem Edwarda. Podniosłam kołdrę i ułożyłam się przy nim. Gdy ja na nas opuszczałam, złapał mnie za biodro i przyciągnął do siebie.
- Gdzie uciekłaś? - zapytał sennym głosem.
- Do łazienki. Czyżbyś zdążył się stęsknić?
- Oczywiście, nawet nie wiesz, jak bardzo.
- W takim razie mi pokaż - powiedziałam z kokieterią w głosie.
- Z przyjemnością, moja mała diablico - zaśmiał się i już po chwili całował moje nagie ciało.

Edward
Obudziłem się pierwszy, dzięki czemu mogłem poprzyglądać się śpiącej Belli. Leżała na brzuchu, z głową zwróconą w moim kierunku. Uwielbiałem to robić, to było dla mnie fascynujące. Delikatnie dotknąłem jej policzka. Zareagowała na dotyk i zmieniła pozycję. Teraz leżała na boku. Kołdra całkiem zsunęła się z jej ciała na podłogę, była naga. Bezkarnie pożerałem ją wzrokiem, w myślach pieszcząc jej piersi, brzuch, uda. Była najpiękniejszą istotą na ziemi. Wstałem niechętnie i udałem się do łazienki. Szybko wziąłem prysznic i ubrałem się. Gdy wyszedłem, ona nadal spała. Przykryłem kołdrą jej nagie ciało i zszedłem na dół, aby zamówić śniadanie do pokoju. Mogłem zrobić to telefonicznie, ale nie chciałem zakłócać snu mojej ukochanej. Wybrałem typowo włoskie, lekkie śniadanie. Włosi generalnie nie jedzą śniadań, raczą się z rana espresso, do którego czasem dołączy croissant. Wybrałem wersję odrobinę bardziej energetyczną, ale nie przesadzałem z ilością. Zapłaciwszy kelnerowi, udałem się z powrotem do pokoju. Belli nie było w łóżku. Usłyszałem szum wody, brała prysznic. Usiadłem na fotelu i czekając, aż skończy, zabrałem się za przeglądanie porannej gazety. Nie kazała na siebie długo czekać.
- Wróciłeś - powiedziała pewnie.
- Tak, skąd wiesz?
- Czuję - odparła i ruszyła w moim kierunku.
Usiadła mi na kolanach i pocałowała w same usta. Dłońmi rozpoczęła rozpinanie guzików mojej koszuli. Niestety, musiałem jej przerwać. Odsunąłem delikatnie jej ręce i oderwałem się od jej ust.
- Bells - wyszeptałem - zaraz przyniosą nam śniadanie.
- Och - wyglądała na zawiedzioną. - W takim razie, muszę się ubrać.
Mówiąc to, złapała za poły ręcznika i zrzuciła go z siebie. Upadł, owijając się wokół jej stóp.
Zaśmiała się i puszczając do mnie oko, odwróciła się na pięcie. Złapała torbę z ciuchami i ponownie zniknęła w łazience. A ja? Siedziałem tam ze sterczącym dowodem mojego podniecenia, przeklinając w duchu siebie i swoje głupie pomysły. Śniadanie do pokoju, o czym ja myślałem?! Chciałeś, to masz, głupi Edwardzie! Bella wyszła z łazienki, ubrana w zieloną sukienkę. Wyglądała ślicznie. Właśnie miałem do niej podejść, gdy odezwał się kelner, jednocześnie pukając w nasze drzwi.
- Prima colazione!
- Avanti! - krzyknąłem
Do pokoju wszedł dość przystojny Włoch, pchając przed sobą wózek ze śniadaniem. Zatrzymał się na środku i zaczął pożerać wzrokiem Bellę. Podszedłem do niego szybko, dając mu wysoki napiwek.
- Grazie - podziękował i wyszedł.
Zaniosłem jedzenie na taras i wróciłem po moją najdroższą. Ująłem jej dłoń i poprowadziłem do stołu.
- Pięknie mówisz po włosku - powiedziała nagle.
- Uczyłem się od małego, w końcu mamy dom w Rzymie i często tu przebywaliśmy. To prosty język, Bello. Jedz teraz. Po śniadaniu zwiedzimy trochę miasto, bo wczoraj nie wyszliśmy z pokoju.
Bella nic nie odpowiedziała. Sięgnęła powoli dłonią w stronę stołu, delikatnie dotykając leżących na nim owoców i rogalików. Jedliśmy w milczeniu, popijając kawę. Wpatrywałem się w nią, jak zwykle. Nigdy nie miałem jej dość.
- To co, idziemy? - zapytałem, gdy przestała jeść.
- Pewnie, chodźmy. Za wiele nie zobaczę w czasie tej wycieczki - parsknęła.
- Bells, skarbie… W San Marino nie ma za wiele do zwiedzania. Przespacerujemy się, kupimy pamiątki i zrobimy to, co w tym mieście jest najważniejsze…
- Czyli?
- Kobieto, puchu marny, czy ty naprawdę nie wiesz? - spytałem rozbawiony.
- Nie, widzisz pochodzę z małego miasteczka, z Forks, a my tam tacy nieświatowi jesteśmy. - Ironia wypływała z każdego słowa.
- Degustacja alkoholi, kochanie - zaśmiałem się ponownie i przyciągnąłem ją do siebie, obejmując w talii.
- Trzeba było tak od razu. - Puściła do mnie oko. - Prowadź.
W rzeczywistości kupiliśmy tylko wino na później i kilka pamiątek, bo przed nami była droga do Rimini. Spakowaliśmy rzeczy i udaliśmy się w dalszą drogę. Dojechaliśmy pod wieczór. Zameldowaliśmy się w hotelu niedaleko plaży, zabraliśmy koc, wino i poszliśmy nad morze.
Rozłożyłem pled na piasku i usadowiłem Bellę koło mnie. Nalałem napoju do kieliszków i podałem jeden mojej ukochanej. Przytulaliśmy się i rozmawialiśmy o zbliżającym się rozpoczęciu zajęć. Gdy zobaczyłem gęsią skórkę na opalonym udzie Bells, zdecydowałem, że to koniec romantycznego wieczoru i wróciliśmy do hotelu. Rozebraliśmy się i położyliśmy do łóżka. Oboje byliśmy niemal nieprzytomni ze zmęczenia. Wtuliłem się we włosy mojego Anioła, całując ja przy tym na dobranoc.
- Śpij słodko - wyszeptałem. Nie otrzymałem odpowiedzi. Bella już spała.
Rano wstaliśmy, zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy do Mediolanu. Byłem szczęśliwy.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:

więcej podobnych podstron