Syrop z pędów sosny: zrób to dobrze!
Wraz ze środkiem maja, nadszedł idealny czas na przygotowanie syropu z pędów sosny. To chyba jedno z najbardziej znanych polskich remediów: podczas prowadzonych przeze mnie badań, kiedy pytam o używanie ziół, nawet respondenci, mający stosunkowo niewiele styczności z ziołami, kojarzą majowy syrop. Przyrządzany jest właśnie teraz, zaś używany w przypadku przeziębień, infekcji górnych dróg oddechowych etc. Przyznam, że o syrop pytacie mnie od kilku lat: do tej pory jednak wzbraniałam się z podaniem przepisu na blogu (dlaczego? Dowiecie się dalej). Doszłam jednak do wniosku, że jeśli nie napiszę jak zrobić go poprawnie, zawsze znajdzie się źródło, pokazujące mniej poprawne przyrządzanie. Dodam tutaj, że teraz podam recepturę tradycyjną, opartą na pędach sosny oraz cukrze.
Pędy i kwiatostany sosny w naturze: co trzeba wiedzieć? Jakie pędy sosny do syropu?
Zacznijmy od tego, od czego trzeba zacząć. Pędy sosny to jest roczny przyrost danego drzewa. Zerwiecie pęd, nie będzie gałązki, tak to działa. Właśnie dlatego wzbraniałam się z podaniem przepisu na ten syrop, ale w końcu stwierdziłam, że ktoś musi na to zwrócić uwagę. Dlatego też jeśli chcecie syrop przygotować to:
Nie rwijcie wszystkich pędów z jednego drzewa (najlepiej jest znaleźć bogate stanowisko)
Zrywajcie tyle, ile potrzebujecie dla siebie i najbliższej rodziny (dla dalszej też oczywiście można, mam myśli, żeby nie robić zapasów zbyt dużych)
Przygotowujcie syrop w optymalny sposób
Dodajmy tutaj, że na sośnie możemy znaleźć kilka różnych części, które mają właściwości lecznicze:
Pędy sosny
Małe szyszeczki
Kwiatostany męskie, które wyglądają tak (również można je dodać do syropu, przygotować z nich nalewkę etc.: kwiatostany są o tyle fajne, że szybko spełniają swoją funkcję i można je śmiało zrywać
Kiedy zbierać pędy sosny?
Zdania są podzielone. Jeśli chcielibyście mieć klasyczny preparat gemmoterapeutyczny, to można zbierać pędy nawet w marcu albo kwietniu. Tradycyjnie jednak wybiera się pędy majowe, wielkości - cóż zdania znów są podzielone - od wielkości kciuka po palec wskazujący. Im młodsze, tym mają więcej żywic, ale za to mniej soku. Dlatego ja preferuję takie „średnie”, długości od 7 do 10 cm. Mniej więcej. Dodam tutaj, że wielkość pędów bardzo się różni w zależności od stanowiska danego drzewka (z jednej strony mogą być już przerośnięte, a z drugiej, zacienionej: zupełnie malutkie jeszcze! oraz w zależności od gatunku. Można bowiem wykorzystać też sosny ogrodowe i wiele z nich ma pokaźniejsze pędy niż te dziko rosnące.
Czy obierać pędy sosny?
Szczerze mówiąc, mi nie przyszło do głowy nigdy, żeby je obierać, ale pytacie mnie w mailach, więc odpowiem:)Moim zdaniem: nie. Na „łupinkach: (tych kleistych i lepkich) zbierają się żywice, które mają wiele właściwości leczniczych (podobnych do propolisu, w uproszczeniu), zwłaszcza przeciwzapalnych. Obierając pędy dodajemy sobie niepotrzebnej pracy i pozbawiamy się na własną prośbę części substancji leczniczych. Jeśli łupinki wybitnie Wam nie odpowiadają, można poczekać jeszcze tydzień, aż same odpadną.
Pędy przetwarzamy na świeżo.
Ważna sprawa. Jeśli zbierzecie pędy, to dobrze jest przygotować je możliwie od razu, albo zawinąć w wilgotną ściereczkę i przechowywać przez kilka dni w lodówce. Kiedy paruje woda tracimy też część olejków eterycznych.
Czy wystarczą pędy i cukier?
Teoretycznie tak.
Praktycznie lepiej jest zwilżyć nasze pędy alkoholem (spirytus będzie idealny, ale rumuńska palinka też da radę:) i zostawić na kilka godzin lub na całą noc, co zwiększy potem ekstrakcję. Większość pędów ma w sobie dość sporo wody (z ciekawości wyciskałam nawet kilka wyciskarką do soku), jednak dobrze jest dodatkowo zalać całość alkoholem jeszcze, żeby jednak ładnie się nam wyciągało.
Syrop z pędów sosny - tradycyjną metodą
Składniki:
Pędy sosny (około słoiczka)
Kilka kwiatostanów męskich sosny, też może się tam znaleźć
Cukier (około słoiczka), preferuję naturalny cukier brązowy
100 - 200 ml alkoholu (najlepiej spirytusu, palinki, brandy, rumu i inne tego typu też dają radę
Przygotowanie:
Pędy sosny zbieramy. Najfajniejsza część:)
Zwilżamy je spirytusem i zostawiamy na kilka godzin lub całą noc.
Nie obieramy pędów, nie myjemy ich (zakładam, że zbieracie w sensownym miejscu).
Pędy najlepiej jest pokroić na kawałki (ja tego nie zrobiłam, ze względów zdjęciowo-estetycznych) i wymieszać z cukrem. Cukier brązowy daje smaczniejszy syrop moim zdaniem.
Wkładamy do czystego słoiczka (wymieszane z cukrem lub też warstwowo, lepiej jest wymieszać:) i na wierzch lejemy jeszcze trochę alkoholu. Jeśli pędy w miseczce puściły już soki, to również je dodajemy do syropu oczywiście. Ważne jest, aby górna warstwa była warstwą cukru.
Zakręcamy (ja zawsze delikatnie zakręcam, ale jest też taka szkoła, że zakręca się mocno i wietrzy po prostu codziennie) i zostawiamy na słońce przez około 3 tygodnie (może być nawet 4).
W tym czasie sprawdzacie: jeśli widzicie, że cukier jest suchy i nic nie idzie, trzeba polać alkoholu. Już po dniu powinniście zauważyć, że objętość pędów w słoiczku się zmniejszyła, bo pędy zaczynają puszczać soki. Jeśli Wasze pędy są mało jędrne, to można dodać około 50 ml ciepłej wody.
Powiem Wam szczerze, że tego roku obawiam się troszkę o syrop majowy: maj jest wyjątkowo zimny i mało słoneczny. Zobaczymy jak dalej pogoda będzie się miała (jeśli nijak, to podrasuję go w kąpieli wodnej, bo nie ma zbyt dużego wyboru).
Po tym czasie cukier powinien się Wam ładnie rozpuścić. Syrop będzie pachniał dość intensywną żywicą.
To właściwie tyle, syrop jest gotowy!
Innym sposobem jest zalanie pędów miodem, również można tak zrobić, jeśli cierpicie na nadmiar miodowy. Dodam jako ciekawostkę, że ze świerku na upartego też można robić syropy o podobnych właściwościach (chociaż łatwiej nalewkę, bo jednak mniej ma wilgoci:)
http://klaudynahebda.pl/syrop-z-sosny/
1