"Z mugolem za pan brat!"
Autor: Pisces Miles
Tłumaczyła: Villdeo
Epilog
She loves you, yeah, yeah, yeah, *
She loves you, yeah, yeah, yeah.
She loves you, yeah, yeah, yeah, yeah.
Wyjdź za mnie...
- Wyjdź za mnie... - szepnęła, wpatrując się usilnie w baldachim, jakby miało się tam pojawić nie wiadomo co. W dormitorium panowała cisza jak makiem zasiał, wszyscy spali. Zajrzała za łóżko - suknia wisiała na wieszaku, na drzwiczkach od szafy. Jej współmieszkanek nie było - spały pewnie z resztą w pokoju wspólnym.
McGonagall dostanie zawału, jak zobaczy to pobojowisko we wspólnym...
Westchnęła szczęśliwa i przytuliła głowę do poduszki.
Wyjdź za mnie...
Flashback
- W-w-w-wyjść za ciebie? - wyjąkała, nie bardzo wiedząc jak się zachować i co powiedzieć. Już nie mówiąc o myśleniu! Spojrzała na niego jak na czubka.
Ale on nie żartował. Widziała tę powagę w jego oczach, która upewniła ją, że to wszystko dzieje się naprawdę.
- Owszem - odrzekł cicho, odgarniając jej za ucho kosmyk niesfornych włosów. - Wyjdź za mnie, zostań moją żoną, bądź z mną na zawsze. O to cię proszę.
- Ale Draco, my... - oparła czoło o jego pierś i zaśmiała się bezgłośnie. - Ty jeszcze nie masz siedemnastu lat, ja mam piętnaście, nie jesteśmy pełnoletni... Nie możesz być...
- Ach tak? - szepnął, mocno ją obejmując. - Jest jakaś reguła, która mówi, że siedemnastolatek nie może mieć narzeczonej?
- No... nie, ale...
You've think you lost your love
Well I saw her yesterday.
It's you she's thinking of
And she told me what to say.
She says she loves you,
And you know that can't be bad.
Yes, she loves you,
And you know you should be glad.
She said you hurt her so,
She almost lost her mind.
But now she says she knows
You're not the hurting kind.
She says she love you,
And you know that can't be bad.
Yes, she loves you,
And you know you should be glad, oooh.
- Tylko... Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie - powiedział, patrząc jej w oczy. - Czy mnie kochasz?
- Tak - odpowiedziała natychmiast. - Jasne, że cię kocham, wariacie.
- No to za mnie wyjdź - uśmiechnął się. Sięgnął do kieszeni i wyjął srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie łezki. Odpiął go i przyłożył jej do szyi. Wzdrygnęła się pod jego dotykiem. - Niniejszym pytam ciebie, Virginio Weasley: czy zrobisz mi ten zaszczyt i uczynisz mnie najszczęśliwszym facetem na świecie? Tak po prostu?
Spojrzał mu w oczy, w oczy chłopaka, który teraz, stojąc przed nią, ofiarowywał jej siebie, ofiarowywał jej miłość, ochronę... ofiarowywał to wszystko, czego szukała...
Uśmiechnęła się lekko i dotknęła jego twarzy, po czym pocałowała go lekko.
- Tak... wyjdę, za ciebie, Draconie Malfoyu... uczynię ci ten zaszczyt.
End of flashback
- Wyjdź za mnie - powtórzyła, uśmiechając się lekko.
Zamknęła oczy i pozwoliła porwać się snom. Czuła, że wiedziała, o czym będą.
***
- Pobudka wstać, koniom wody dać! - zagrzmiał Hase. - Malfoy, wylatujesz z wyra, raz raz! - wrzasnął do ucha blondynowi. Draco podświadomie naciągnął na siebie kołdrę, ale ściągnęli ją z niego.
- Co tu jest grane? - zapytał Pucey, zaglądając przed szparę w drzwiach do dormitorium.
- Nasz słodki książę nie chce się obudzić - oznajmił Bruce.
Montague uśmiechnął się przebiegle.
- Ach i och... Czyżby dzisiejszej nocy prowadził jakąś podejrzana działalność?
Adrian Pucey zmarszczył brwi i podszedł do Dracona, potrząsając nim za ramię.
Odpowiedzi brak.
- Wszyscy Ślizgoni się już popakowali i siedzą na kufrach. Wstawaj.
- Czekajcie, czekajcie, to na pewno zadziała - zadrwił Bruce, po czym podszedł do swojego kufra i wyjął aparat fotograficzny. Podszedł do łóżka Dracona i zrobił mu zdjęcie.
- DO KURWY NĘDZY!!! - wrzasnął, zrywając się, zdezorientowany nagłym błyskiem światła. - Co to do cholery ma znaczyć! - krzyknął, trąc oczy.
- To ma znaczyć, że masz się obudzić - odrzekł sucho Pucey, potrząsając głową.
- Co się robiło ostatniej nocki? - zapytał Nigel.- Ruchało jakąś laseczkę?
- Zamknij ryj! - warknął Draco, rzucając w niego poduszką (nożyka do papieru w pobliżu, niestety, nie było).
- Haha, tym razem mnie nie dostaniesz! - oświadczył Montague, łapiąc ją.
- Która godzina? - mruknął Draco, ziewając.
- Dziesiąta, mój drogi przyjacielu - objawił Bruce, podnosząc się z krzesła. - Będę bogaty, bardzo bogaty - uśmiechnął się zajadliwie, machając aparatem.- Draco Malfoy śpi w swoim łóżku w samych bokserkach... Ty wiesz, ile można na tym szmalu zbić? Każda będzie to chciała mieć!
- Nawet nie próbuj - blondyn posłał mu mordercze spojrzenie.
- Wstawaj, ciołku, pół godziny zostało do śniadania, a pociąg odchodzi o jedenastej - oznajmił Pucey swoim rozkazującym i władczym tonem kapitana drużyny.
- No to idźcie beze mnie - odrzekł nieobecnie, odgarniając z twarzy włosy. - Idźcie, będę na dole za dwadzieścia minut.
- Pospiesz się chłopie - odpowiedział Bruce, machając ręką na innych, żeby wyszli.
- Ej, Dracze, a tak serio - Montague przytrzymał ręką drzwi, stojąc w wejściu. - Co robiłeś w nocy? Przeleciałeś panienkę? Którą?
- Wynoś się! - krzyknął Draco, rzucając w Nigela drugą poduszką. Montague zaśmiał się tylko przekornie i zamknął drzwi.
Blondyn zamknął oczy, wzdychając głęboko i próbując odegnać rozdrażnienie. Zaśmiał się i położył na ciepłym jeszcze łóżku, niechętny przerwania snu, który miał tej nocy.
To był jego najlepszy sen w ciągu niespełna osiemnastu lat życia.
Chwycił ręcznik, ciuchy i szkolną szatę, otworzył drzwi do łazienki i wszedł, przelotnie patrząc w lustro. Zatrzymał się i spojrzał na swoje odbicie w takie sposób, jakby się jeszcze życiu nie widział.
Był szczęśliwy. Wyzierało mu to nawet z oczu, nie mówiąc o uśmiechu.
Posłał uśmiech sam sobie, rozebrał się i wszedł pod prysznic, odkręcając bardzo gorącą wodę.
Westchnął z przyjemnością i oparł się o zimne białe kafelki. W kabinie było teraz mnóstwo białej pary.
- Tak... wyjdę, za ciebie, Draconie Malfoyu... uczynię ci ten zaszczyt...
Mam narzeczoną... - pomyślał powoli. Ona zostanie w przyszłości moja żoną.
- Virginia... - szepnął, klepiąc się po twarzy.
Wiedział, że zaczyna nowe życie. Był to piękny początek.
- Wraz z nią...
She loves you, yeah, yeah, yeah,
She loves you, yeah, yeah, yeah.
And with a love like that
You know you should be glad.
You know it's up to you,
I think it's only fair.
Pride can hurt you too,
Apologise to her.
Because she loves you
And you know that can't be bad.
Yes, she loves you,
And you know you should be glad, oooh.
***
W korytarzu było mnóstwo uczniów, żegnających się ze sobą. Beauxbatończycy i Durmstrangczycy odjeżdżali o dwunastej. Większość z nich nie chciała opuszczać przyjaciół i Hogwartu.
- Gdzie Ginny? - zapytała Yvette, wypływając z tłumu za rączkę z Barlowem.
- Co? - zapytała Evelyne.
- Siedzi jeszcze w wieży. Nie obudziła się rano - odrzekła Geraldine.
Yvette uniosła brew.
- Jak to nie?
Hermiona kiwnęła głową.
- Ano nie. To rzeczywiście jak nie ona, ale widocznie za intensywnie się bawiła w nocy.
Francuzka kiwnęła głową.
- Jasne. Moyet spasował, odkrywając, że nie ma w powozie nikogo z naszej szkoły.
- Masz jakieś ciekawe plany na wakacje, Yvette? - zapytał Harry.
Wzruszyła ramionami.
- No a jak! Zostaje z ciotka Felicity w Hogsmeade, nie wracam z nimi. Ale w środku sierpnia muszę jechać do Nowego Jorku, żeby przed następnym rokiem zobaczyć się jeszcze z rodzinką.
- A ty? - zapytał Ron Barlowa.
Brunet uniósł brew.
- Idę na imprezę z okazji zakończenia szkoły w Durmstrangu i wracam do Irlandii, do babki. Myślę, żeby zacząć żyć w mugolskim świecie, ale to tylko takie kruche plany.
- Mugolskie życie - Evelyne uśmiechnęła się z rozmarzeniem. - Słuchaj, to nie jest głupi pomysł.
- Nie, wcale - skomentował Dean.
- Jest fajny - odezwał się Harry. - Ale to nie dla mnie, Dursleyowie mnie na to uczulili.
Towarzystwo się zaśmiało.
***
- Kto w przyszłym roku będzie kapitanem drużyny? - zapytał Montague, nalewając sobie owsianki.
Pucey, nadąsany, nalał sobie soku z dni.
- Musicie sobie kogoś załatwić, bo to na pewno nie będę ja.
- Nie denerwuj się tak - powiedziała Faith. - A gdzie sportowa postawa? - zadrwiła.- Przecież Ślizgoni nie mogą wygrywać pucharu bez przerwy!
- Ani razu go nie wygraliśmy odkąd Potter się pojawił w szkole - mruknął Hase.
- Tez prawda - odrzekła Dolores, odłamując chleb. - Ale my już nie zobaczymy, jak wygrywacie. A szkoda. Powodzenia.
- Dzięki, z takim zespołem może się przydać - rzekł Bruce szorstko.
- Ej, a może Draco? - krzyknęła niemal Dolores, patrząc na Bruce'a, jakby dostała olśnienia.
Pucey oparł brodę na nadgarstku.
- Czy ja wiem... Szukający z niego nawet niezły, co tu dużo mówić.. ale on nie umie poprowadzić zespołu, on nie z takich. No i ta mania zwycięstwa nad Potterem, będzie miał złe strategie.
- Może racja - Dolores westchnęła. - Trzeba by porozmawiać o tym ze Snapem.
- No, chyba muszę - mruknął Adrian, dolewając sobie soku.
Do Wielkiej Sali wleciało mnóstwo sów. Na stoliki upadały paczki, listy i, co najczęściej, Prorok Codzienny.
- Hej, to nie fair! - zawołał Nigel, gdy wleciało mu coś do miski ze śniadaniem, ochlapując twarz.
- Poczta na ostatni dzień? - Hase uniósł brew, jak i prawie każdy przy stole Ślizgonów.
- Zobaczmy co tam ciekawego piszą w tym szmatławcu - powiedział Pucey, biorąc gazetę do ręki.
W sali przez chwile zapanowała kompletna cisza. Chyba wszyscy czytali nagłówek.
W końcu ktoś z Gryffindoru krzyknął rozpaczliwie i donośnie.
- CO TO, DO CHOLERY, MA ZNACZYĆ?!!!!!!!!
***
Rozglądając się po pustym dormitorium, Virginia westchnęła i, ostrożnie ją składając, spakowała suknię do kufra. Zamrugała, gdy natrafiła ręką na coś skórzanego. Rozgarnęła rzeczy.
Na dnie leżała obita w skórę księga.
Draco oddał ją jej zeszłej nocy, zanim rozstali się pod wejściem do Wieży Gryffindoru. Wiedziała o tej księdze wszystko, wiedziała, z jakim niebezpieczeństwem wiąże się jej zatrzymanie, a jednak zabrała ją. Ona miała swoja, a Draco miał swoją.
Nie była pewna swych domysłów ale miała niejasne przeczucie, że to, co tam jest, może kiedyś pomóc Draconowi, jeśli chodzi o Mroczny Znak na jego ramieniu. Blondyn powiedział jej, że Dumbledore poprosił, aby to zatrzymali. Nikt o tym nie wiedział, prócz dyrektora, Snape'a no i oczywiście nich.
- Virginio Wu, są weselsze rzeczy do rozmyślań przy śniadaniu - zbeształa samą siebie, zatrzaskując kufer. W rękę wzięła mugolską książkę obyczajową, którą chciała przeczytać w pociągu, założyła czarną szkolną szatę i otworzyła drzwi, zbiegając po schodach.
- Oj, Ginny, nie za późno? - zapytała radosnym tonem Gruba Dama.
- Troszkę… ale zaspałam! - wyznała, uśmiechając się nieśmiało.
- Zaspałaś?- kobieta na portrecie zrobiła wielkie oczy. - Nigdy wcześniej ci się to nie zdarzyło? Był może jakiś powód?
Zaręczyny?
Uśmiechnęła się jeszcze raz do Grubej Damy,.
- Ojej, ojej, jaka śliczna zawieszka? - zawołał dama z portretu, spoglądając na łańcuszek wiszący na szyi dziewczyny.
- A, to? - Virginia dotknęła łezki. - To… od przyjaciela. Prawda, że śliczny?
- Tak, tak... ale nie myślisz, że zbyt skromny jak dla ciebie? Dziewczyny teraz noszą taką dużą biżuterię... - poskarżyła się Gruba Dama. - A gdzie te wielkie kolczyki, pierścienie, bransolety?
- Nie o to chodzi - odrzekła z uśmiechem. - To nie ozdoba, to pamiątka. Ważna pamiątka.
- Ach, jeśli tak... - kobieta uśmiechnęła się szeroko. - No cóż, idź już, idź, twoi domownicy pewnie czekają. Zobaczymy się po wakacjach, prawda?
- Tak, oczywiście - odpowiedziała dziewczyna, odwzajemniając uśmiech. - Miłych...
- Ha! - parsknęła Gruba Dama. - Miłych wakacji? Cóż, obrazy z woźnym jak Filch nie maja zbyt wesołego lata.
Virginia zaśmiała się i pobiegała korytarzem. Musiała się jeszcze przecież pożegnać z Yvette i resztą, zanim odjadą! Zeszłonocna impreza nie stwarzała do tego zbyt dobrej atmosfery.
Aż uniosła głowę, gdy z Wielkiej Sali nie wydobywał się ani szmer. Pchnęła drzwi. Wylądowało na niej około tysiąca par oczu.
Nie bardzo wiedziała , co się dzieje.
- GINNY WEASLEY! - ryknął Ron, przeskakując przez stół i podbiegając ku niej. Rozbił tym samym kilka dzbanków z sokiem.
Cofnęła się do tyłu. Naprawdę nie wiedziała, o co chodzi, a ze wściekłym Ronem nie warto zaczynać, bo można źle skończyć. W ręce trzymał [i]Proroka Codziennego[/i].
- C-c-co? - wyjąkała, gdy się przed nią zatrzymał.
- Ot co! - wypluł, pokazując jej pomięty papier.
Wszyscy, cała szkoła patrzyła, jak wygładza gazetę, czyta nagłówek i artykuł, a z sekundy na sekundę wydłuża jej się twarz,.
W tym samym czasie do Wielkiej Sali zawitał Draco, ziewając. Ten to w ogóle był nie w temacie.
- Draconie Malfoyu - wysapał Ron, podchodząc do niego, ale zatrzymali go Dean i Colin.
- No co, Łasiczko? - zadrwił Draco, mrużąc oczy.
- Co? - zapytał z niewiarą rudzielec.- Śmiesz się pytać "co"? Patrz, co żeś narobił, niedorozwoju!
Blondyn spojrzał w dół i zobaczył drżąca dłoń Virginii. Zamrugał oczami, gdy odwróciła głowę, wpatrując się w niego głupio. W ogóle nie rozumiał, co się dzieje, ale zajrzał jej przez ramię i przeczytał pogniecionego dzisiejszego [i]Proroka Codziennego[/i]:
DRACO MALFOY I GINNY WEASLEY ZARĘCZENI! PRZEDSTAWIENIE TYSIĄCLECIA SWATEM!
Draco Malfoy i Ginny Weasley, gwiazdy musicalu "Wysokie Loty" zostali potajemnie zaręczeni! Niezawodne źródła potwierdzają, że są w sobie zakochani od przeszło dziesięciu miesięcy, a teraz zdecydowali się wejść na wyższy szczebel wzajemnych stosunków. Malfoy zaproponował Weasley małżeństwo ostatniej nocy, przy romantycznym świetle księżyca, nad jeziorem. Wspominali piękne tegoroczne wydarzenia.
Malfoyowie i Weasleyowie nigdy nie byli w dobrych stosunkach ze sobą, od najdawniejszych czasów. Ta miłość pomiędzy dwojgiem młodych ludzi może doprowadzić do zgody dwóch zwaśnionych rodzin! Młodzi mają zamiar wziąć ślub, kiedy skończą szkołę i kiedy uzyskają pozwolenie rodziców.
Rita Skeeter
Pod artykułem było zdjęcie, a na zdjęciu oni, trwający w pocałunku nad jeziorem.
- Ja te kobietę zamorduję - mruknął Draco, przygładzając swoje jasne włosy.
- Zanim ty zabijesz ją, ja zabiję ciebie! - oświadczył Ron.
- Cze-czekaj! - krzyknęła Virginia, próbując powstrzymać brata.
- Hej, Draco, to prawda, że się hajtniecie? - zapytał z niedowierzaniem Montague. - A ja chyba słyszałem, nawet niedawno, jak mówiłeś, że ona jest tylko szma-...
- Zamkniesz się chociaż raz? - przerwał mu Draco.
- Zabiję cię, powieszę, zamorduję!!! - warczał Ron, sięgając po różdżkę.
- Ej, nie... - Virginia potrząsnęła głowa. - Ron, uspokój się, to nie tak, jak...
Zaskomlała głośno, gdy Draco wziął ją na ręce. W sali rozległy się "Ooo", "Aaa", „Eee" i inne takie.
- A ty co wyrabiasz? - syknęła mu do ucha, zmuszona się go przytrzymać za szyję.
- Ratuję nam tyłki - odrzekł szorstko, dając jej buzi przed cała szkołą.
- DRACONIE MALFOYU!!! - zaryczał Ron, próbując się wyrwać dwóch chłopakom, którzy go trzymali. - Wracajcie tu!
Draco uśmiechnął się do niego zajadliwie i odwrócił się, wychodząc z sali z narzeczoną w ramionach.
- Tak w ogóle to gdzie idziemy? - zapytała, gdy zbiegł z nią po schodach.
Zatrzymał się, pochylił i pocałował ją w czoło.
- Tam, gdzie nam nikt nie będzie przeszkadzał?
She loves you, yeah, yeah, yeah,
She loves you, yeah, yeah, yeah.
With a love like that
You know you should be glad.
With a love like that
You know you should be glad.
With a love like that
You know you should be glad.
Yeh, yeah, yeah.
Yeh, yeah, yeah, yeah.
KONIEC
*”She loves you” - The Beatles