Według Księgi Rodzaju cierpienie istnieje na świecie od momentu popełnienia grzechu pierworodnego przez Adama i Ewę. Oni to swoim nieposłuszeństwem sprowadzili na świat ból i wszelkie nieszczęścia. Wygnanie ich z raju i skazanie na liczne cierpienia miało być straszną karą za niesłuchanie Boga i lekceważenie jego zakazów. Od tego czasu cierpienie nie odstępuje dziejów ludzkości, dlatego też motyw ten jest stale obecny w literaturze wszystkich czasów i narodów. Także w literaturze polskiej. Człowiek cierpi z różnych powodów i na różne sposoby. Jedni chcą znosić ból w sobie i nie dzielą się nim z nikim, inni zaś próbują w takich sytuacjach zwrócić na siebie uwagę, np. przez wzbudzanie litości. Skutki cierpienia też bywają różne. Niektórzy godzą się z nim, uważając, że cierpienie uszlachetnia, inni buntują się i przeciwstawiają tej niesprawiedliwości ze strony losu. Warto również zaznaczyć, ze cierpią nie tylko jednostki, ale także całe narody (np. XIX wiek w historii Polski, I i II wojna światowa). Przyglądnijmy się zatem, w jaki sposób literatura daje świadectwo różnych rodzajów cierpienia. Oczywiście będzie to bardzo okrojony wybór, gdyż motyw cierpienia jest z oczywistych powodów tematem-rzeką.
W Biblii oprócz wspomnianej już Księgi Rodzaju, w której wytłumaczona jest geneza występowania na ziemi nieszczęść, mamy również Księgę Hioba, która opowiada o losach człowieka cierpiącego niewinnie. Próbuje ona dać odpowiedź na jedno z wielu nurtujących ludzkość pytań. Chodzi o to, dlaczego zdarza się, że cierpi nawet ktoś, kto żyje dobrze i jest bogobojny. Biblijny Hiob był prawym człowiekiem. Żył zgodnie z bożymi nakazami, a jednak Bóg doświadczył go trądem, utratą całej rodziny i majątku. Nie wiedział on, że jest to próba jego wiary, a jednak przeszedł ją pomyślnie. Mimo ciężkich doświadczeń nie wyparł się on Boga i nie buntował się. Cierpliwie wszystko znosił. Wreszcie Stwórca zwrócił mu szczęście i zapewnił o swojej opiece i pomocy. Okazuje się, że ktoś, kto ma czyste sumienie i wie, że nie popełnił żadnego grzechu, nie musi się niczego obawiać, a jedynie czekać na odmianę losu. Nowy Testament z kolei przynosi nam obraz męczeństwa Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Jego cierpienie (biczowanie, cierniem ukoronowanie i śmierć na krzyżu) miało prowadzić do odkupienia wszystkich ludzi i zmazania ich grzechów. Poświęcił własne życie, by zbawić ludzkość. Jest to najwyższy akt poświęcenia się. Cierpienie Jezusa Chrystusa miało moc zbawczą.
W renesansie powstało najbardziej przejmujące dzieło ukazujące cierpienia ojca po śmierci ukochanego dziecka. Mowa tu oczywiście o "Trenach" Jana Kochanowskiego. Śmierć dwuipółletniej Urszulki spowodowała, że cały świat poety czarnoleskiego rozpadł się w gruzy. Kiedy wydawało mu się, że już nic nie może go w życiu zaskoczyć (miał wówczas około pięćdziesięciu lat), los zgotował mu tragiczną niespodziankę. W jednej chwili tak misternie przez lata formułowany system filozoficzno-światopoglądowy okazał się bezużyteczny. W pierwszych trenach Kochanowski jawi się nam jako człowiek będący na skraju szaleństwa, który przez cały czas rozpamiętuje zaistniałe wydarzenie, wspomina wszystko, co wiązało się z Urszulką (ubiory, przedmioty, jej ulubione zabawy, śpiewane piosenki itp.) i który nie może pogodzić się z decyzją losu. W miarę upływu czasu powoli jego zachowanie ulega przemianom. Po mocnym buncie skierowanym w stronę Boga i poddaniu w wątpliwość wszelkich wartości, jak np. mądrości, religii i stoickiej cnoty, Jan z Czarnolasu zaczyna szukać ukojenia, spokoju i ratunku. Wybawieniem dla niego jest ukazanie się we śnie jego matki z dziewczynką na ręku ("Tren XIX albo Sen"). Zapewnia go ona o ich szczęściu i tłumaczy, że nie powinien buntować się przeciwko Bogu, gdyż to w nim znajdzie ukojenie. Od tego momentu poeta powoli zaczął odbudowywać na nowo swój system wartości.
Do tej pory przywoływałem utwory opowiadające o cierpieniu konkretnych osób. Teraz chciałbym podać przykłady tekstów dających świadectwo cierpienia całych narodów. Przypomnijmy sobie, jak trudnym okresem w dziejach Polski był wiek XIX. Wówczas to nasz kraj utracił swoją niepodległość. W ciągu kilku chwil usunięto go z map Europy, a Polaków, którzy nie chcieli się poddać reżimowi zaborców, spotykały przeróżne prześladowania. Temat ówczesnej martyrologii narodu polskiego poruszał w swoich dziełach m.in. nasz wieszcz narodowy, czyli Adam Mickiewicz. W "Dziadach cz. III" pokazuje on, jak bardzo cierpieli więzieni i torturowani na licznych przesłuchaniach Polacy, którzy odważyli się spiskować przeciwko carowi i polityce Rosji. Opisuje także sytuacje skazywania ich na śmierć lub zsyłania na Syberię, skąd już - jak dobrze o tym było wiadomo - nie było powrotu. Poznajemy m.in. historię Cisowskiego czy Rollinsona, którego w końcu wypchnięto przez okno. Z opowiadania Sobolewskiego czytelnik dowiaduje się, w jaki sposób przebiegały wywózki dzieci na Sybir. Relacja ta jest naprawdę wstrząsająca i na długo zapada w pamięć.
Czasy, w których zaborcy opanowali naszą ojczyznę, były okresem wielkiego bólu i niedoli Polaków gotowych poświęcić nawet własne życie dla odzyskania niepodległości. Konrad, tytułowy bohater wspomnianego dramatu Mickiewicza cierpi, podobnie jak jego rodacy. Ale cierpienie to jest nie tylko fizycznym bólem. Jego dusza także jest udręczona. Jest świadomy tego, że Polacy cierpią niesprawiedliwie, że są dręczeni właściwie za nic. Nie zgadza się na taką sytuację i próbuje za wszelką cenę coś robić, działać. To z jego ust padają pamiętne słowa:
"Ja i ojczyzna to jedno.
Nazywam się milijon - bo za milijony
Kocham i cierpię katusze […]
Cierpię, szaleję […]"
W "Wielkiej Improwizacji" przeciwstawia się nawet Bogu. Żąda od niego "rzędu dusz", a kiedy odpowiada mu milczenie zaczyna bluźnić przeciwko niemu. Jego cierpienie jest tak silne, że odważa się wyzwać Boga. Na szczęście w kluczowym momencie nie kończy zdania. Robi to za niego szatan. I to go ratuje od całkowitego pogrążenia się w grzechu.
Najtragiczniejszy obraz ludzkiego cierpienia przyniosła II wojna światowa. Był to niewątpliwie najbardziej dramatyczny okres w dziejach ludzkości. Człowiek posunął się wówczas nawet do ludobójstwa. Pokazał, jak okrutną bestię nosi w sobie i do czego jest zdolny w imię władzy. To, co przeżyli ludzie cywilni na przestrzeni tych sześciu lat (1939-1945), jest niewyobrażalne. Wszędzie towarzyszył im ból fizyczny, głód, niepewność losu, strach, przerażenie, trwoga o własne życie i życie najbliższych. Nie wspominam już o miejscach kaźni, takich jak np. hitlerowski obóz koncentracyjny w Oświęcimiu, gdyż uważam, że to umyka wszelkim klasyfikacjom i porównaniom. Najbardziej wstrząsające w tym wszystkim było to, że - jak pisała Zofia Nałkowska w "Medalionach" - to "ludzie ludziom zgotowali ten los". Oby nigdy więcej ludzkość nie popełniła tego samego błędu.
Wspomniałem na początku swojej pracy, że cierpienie towarzyszy człowiekowi od zawsze i będzie towarzyszyć do końca świata. Literatura jest jedną ze sztuk, które dają temu świadectwo. Starałem się przywołać różne teksty literackie poruszające ten temat. Jest wiele rodzajów cierpienia, gdyż jest wiele jego przyczyn. Stare porzekadło mówi, że cierpienie uszlachetnia. Zgadzam się w nim, gdyż jak pokazują losy bohaterów literackich, przez opanowanie w sobie bólu zarówno fizycznego, jak i psychicznego, człowiek staje się odporniejszy, dojrzalszy i mocniejszy, a przez to potężniejszy. I co do tego nie powinno być wątpliwości…