Robin Gibb z Bee Gees nie żyje


Powrót, którego nie było

Robin Gibb nie żyje

wczoraj, 10:14

Paweł Piotrowicz / OnetMuzyka

Jego śmierć, zaledwie kilka dni po odejściu Donny Summer, nie tylko ostatecznie zamyka rozdział pod tytułem Bee Gees, ale jest też symbolicznym zwieńczeniem pewnej epoki w muzyce. Jednocześnie potwierdza okrutną prawdę - tego, co najcenniejsze, czyli zdrowia, nie kupi się za żadne pieniądze.

0x08 graphic
Robin Gibb (fot. Getty Images)

- Jaki był pana najbardziej zawstydzający moment? - jeden z dziennikarzy zapytał kilka lat temu Robina Gibba. - Całe moje życie - odpowiedział żartobliwie artysta. - Ale z nikim bym się na nie nie zamienił.

Ten swoisty paradoks dobrze wpisuje się w biografię człowieka, który wraz z dwoma braćmi odmienił pod koniec lat 70. oblicze muzyki rozrywkowej, współtworząc jej nowy gatunek - disco. Z jednej strony wylansował jako Bee Gees ponad pięćdziesiąt przebojów i sprzedał 220 milionów płyt, z drugiej - przeżył różne dramaty, choroby i wstrząsy, które targały jego rodziną. Ciosy od losu odczuwa się równie mocno, bez względu na liczbę zer na koncie i skalą osiągniętego sukcesu.

Celebracja czasów

Robin Gibb zmarł 20 maja 2012 roku. Przegrał z chorobą, z którą walczył od ponad roku. Do samego końca pozostał aktywny twórczo. Jego ostatnie solowe dzieło, "Titanic Requiem", napisane z okazji obchodów setnej rocznicy zatonięcia promu Titanic, miało premierę w kwietniu tego roku w The Royal Albert Hall w Londynie.

- To nie jest kompozycja koncentrująca się na wielkiej tragedii - mówił Gibb. - To celebracja czasów, w których ten wspaniały statek ruszył na swoją dziewiczą wyprawę.

Równie klasyczne jak Bee Gees

Z dwóch przynajmniej powodów znakomicie przyjęta przez krytyków kompozycja była dla muzyka nietypowa. Po pierwsze, pracował nad nią ze swoim 28-letnim synem R.J. (Robinem-Johnem), a po drugie - całość, została przez renomowaną Royal Philharmonic Orchestra, osadzona została w stylistycznych ramach muzyki klasycznej. Choć już sześć lat słychać ją było na albumie z kolędami "My Favourite Carols"

- Zawsze chciałem pisać taką muzykę - cieszył się kompozytor. - Wiele kawałków Bee Gees ma z nią sporo wspólnego. By się o tym przekonać, wystarczy wyciszyć nasze wokale.

Praca to mój świat

Niestety, Robinowi nie było dane usłyszeć swojego ostatniego dzieła podczas premiery na żywo. Już w czasie, gdy pisał "Titanic Requiem", walczył z chorobą. W ostatnim roku nie było tygodnia, by w mediach nie pojawiały się kolejne wieści na temat stanu jego zdrowia - najpierw te złe, gdy zaatakował go nowotwór wątroby i jelita grubego - na tę drugą chorobę osiem lat temu zmarł Maurice Gibb, brat bliźniak Robina. Potem te dobre: intensywna chemioterapia przyniosła efekty, gdyż rak wszedł w stadium remisji.

Bee Gees powołana została do życia w 1958 roku, gdy cała rodzina Gibb wyemigrowała do na kilka lat z Anglii do Australii, ale międzynarodowy sukces osiągnęła dopiero w drugiej połowie lat 70. - wtedy to szlachetnie zaaranżowane popowe utwory, jak pierwszy nr 1 w USA, "How Can You Mend a Broken Heart", zastąpiła muzyka wpisująca się w nurt disco - to właśnie "Bee Gees", w największym stopniu odpowiada za jej popularyzację. Takie przeboje jak "Stayin' Alive", "Tragedy", "Alone", "How Deep Is Your Love" czy "Night Fever" zdefiniowały styl, stając się jego najwspanialszym symbolem. Nie bez znaczenia był tu ogromny sukces filmu "Gorączka sobotniej nocy" (1977), w którym zostały one wykorzystane.

Skala sukcesu była ogromna. Wystarczy powiedzieć, że Bee Gees to jedyny zespół, który umieścił w tym samym czasie w amerykańskim Top 10 aż pięć swoich utworów!

Emocje ponad wszystko

Sam Robin zapewniał, że w zwróceniu się w stronę lekkiej łatwej i tanecznej muzyki i nie było nawet krzty koniunkturalizmu. - Nie pamiętam takiej sytuacji, w której próbowalibyśmy zrobić coś pod publiczkę. Po prostu dobrze się bawiliśmy i pisaliśmy piosenki. Naszą jedyną troską było to, by były nadawały się do śpiewania i były rozpoznawalne.

Zapytany o inspirację, która stała za kompozycjami grupy, Gibb odpowiadał, że kluczowe były wzajemne relacje między braćmi, którzy nigdy się nie kłócili. - Poza tym, nie pisaliśmy o problemach społecznych. Nas interesowały związki i emocje. Chłopcy zazwyczaj o tym nie piszą, gdyż postrzega się jako coś cukierkowatego, ale ludzie kochają piosenki, które roztapiają serca.

Czerpać z dnia garściami

Bee Gees nigdy nie powtórzyło później swoich największych sukcesów, ale formacja nadal z powodzeniem nagrywała i przede wszystkim koncertowała. Podobały się też wydawane w latach 80. solowe płyty - "How Old Are You?", "Secret Agent" i "Walls Have Eyes". Zespół istniał do 2003 roku, czyli śmierci Maurice'a. Nie była to pierwsza tragedia w rodzinie Gibb - w 1988 roku zmarł borykający się z problemami narkotykowymi brat Andy, niebędący członkiem zespołu, mający za to za sobą kilka sukcesów solowych. - Gdy odszedł Andy, a potem Maurice, byliśmy zdruzgotani - przyznawał Robin. - Jako bracia jesteśmy niczym jedna osoba.

- Zastanawiam się, czy te wszystkie tragedie w mojej rodzinie, jak chociażby wczesna śmierć Andy'ego i Maurice'a, a teraz moja choroba, to nie spłata długu za tę całą sławę i szczęście, które wcześniej dał nam los - tłumaczył kilka miesięcy temu Robin Gibb. - Z drugiej jednak strony ciężko pracowaliśmy na to wszystko. Choroba i śmierć moich braci uświadomiły mi, że z każdego dnia trzeba czerpać garściami i robić to, na co ma się ochotę.

Ani sława, ani pieniądze

Pod koniec ubiegłego roku Gibb zaczął odczuwać silne bóle żołądka - Trzy miesiące temu trafił z tego powodu do szpitala. Tam zachorował na zapalenie płuc, wskutek którego zapadł w śpiączkę. Lekarze dawali kilka procent szans na to, że się z niej obudzi. Wola życia okazała a się jednak ogromna - Gibb otworzył oczy i był w komunikować się z otoczeniem przy pomocy kiwnięć głową. Niestety, nowotwór zrobił ogromne spustoszenie, mimo najlepszej terapii, wsparcia czuwającej przy artyście rodziny i milionów fanów.

Gdyby nie choroba, prawdopodobnie usłyszelibyśmy nową płytę Bee Gees. Robin planował wejść do studia z Barrym w drugiej połowie tego roku, a także wyruszyć na trasę, podczas której obaj przypomnieliby swoje największe przeboje. - Muzyka nadal sprawia, że mam na plecach ciarki - zapewniał, dodając, że jest bardzo rozczarowany dzisiejszym stanem branży muzycznej. - Ciągle słyszymy nowych artystów, którzy nie potrafią niczego skomponować. Jedyne, co ich interesuje, to sława i pieniądze .

Robin Gibb zmarł 20 maja w szpitalu w Londynie. Do samego końca przy jego boku byli starszy brat Barry, żona Dwina Murphy-Gibb oraz matka Barbara.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rosyjski aktor Aleksiej Dewotczenko nie żyje. Znaleziono go w kałuży krwi, PAMIĘTNIK
Moje dziecko nie żyje, Jakie zagrożenia niesie sekta, Świadkowie Jehowy
Bee Gees You win again
70 KTO NIE KOCHA, NIE ŻYJE
Prof. J. Urbanowicz nie żyje, KONFERENCJA SMOLEŃSKA - NOWOŚĆ
Buchanan?na Nikt nie zyje wiecznie
Nie żyje główny świadek w aferze, Polska
Szatan nie żyje. Bóg nie żyje – punkt widzenia Osho, zachomikowane(1)
Bagdad szef Irackiego Frontu Zgody nie żyje (12 06 2009)
Osama bin Laden nie żyje, PAMIĘTNIK
Agatha Christie $ Pani McGinty nie żyje
Christie Pani McGinty nie żyje
Rozbił się prywatny statek kosmiczny. Jeden pilot nie żyje, PAMIĘTNIK
Bee Gees Stayin Alive
Pirotechnik od tupolewów nie żyje
Nie żyje jeden z najsłynniejszych hakerów na świecie, PAMIĘTNIK
Don Payne nie żyje, PAMIĘTNIK
Rosyjski aktor Aleksiej Dewotczenko nie żyje. Znaleziono go w kałuży krwi, PAMIĘTNIK
Agatha Christie Pani McGinty nie żyje

więcej podobnych podstron