Odcinek 12


Odcinek 12

Jej wzrok! Mój Boże! Jej oczy! To spojrzenie...Nie, na pewno się myli, być może to wina światła, albo jego oczy są pod wrażeniem i dają mu złe świadectwo - ale czemu ono nie znika, czemu wciąż wydaje mu się, że...

- Musiał mnie pan z kimś pomylić, panie Santa Maria - przerwała jego rozmyślania. - Istotnie, nazywam się Andrea, ale nie jestem pańską przyjaciółką i nigdy nią nie byłam. Poza tym pracuję jako pokojówka, nie mam prawa równać się z takim panem, jak Santa Maria. Tym bardziej więc wnoszę, że to pomyłka.

Przez moment stracił mowę, ale jeszcze łudził się, że to żart, ewentualnie krótkotrwała zemsta za złe traktowanie i zaraz będą rozmawiać tak, jak to czynili do tej pory. Spróbował więc jeszcze raz:

- Andreo, wiem, że źle zrobiłem i chciałbym cię przeprosić. Nie miałaś nic wspólnego z tym wypadkiem przy basenie, opiekowałaś się mną cały czas lepiej od...od wszystkich - jakoś wolał uniknąć stwierdzenia, że lepiej od własnej rodziny. - Obiecuję, że nigdy więcej tego nie zrobię, nigdy więcej cię nie skrzywdzę. Tak bardzo pragnę powrotu naszej przyjaźni, powrotu ciebie tutaj...Czy jesteś w stanie wybaczyć swojemu niedobremu przyjacielowi, który zbłądził? - nadal trzymał wyciągniętą rękę, w oczach miał prośbę.

Serce. Serce ciągnęło jej dłoń, by mu ją podała i zapomniała o wszystkim. Nie zrobiła tego. Za to mózg przypomniał oskarżenia, przypomniał wszystko, co złe. Dlatego usta wyrzekły:

- Nie mam panu nic do wybaczenia, panie Santa Maria.

Te słowa wywołały uśmiech nadziei w oczach Carlosa. A te ją zgasiły:

- Bardzo ceni pan swoją rodzinę i ma pan rację - ci ludzie na pewno chcą pana dobra, w końcu w swojej łaskawości pozwolili panu mieszkać na piętrze, by miał pan wgląd w ich życie, by brał pan udział we wszystkim, co dzieje się w pańskim domu - Andrea sama się sobie dziwiła, skąd biorą się te kpiny na jej wargach, nie podejrzewała samej siebie, że potrafi aż tak ranić...ale bardzo się jej to zaczynało podobać. Mówiła więc dalej:

- Przecież komuś, kto nie może chodzić, na pewno łatwo jest obserwować parter i świat, nigdy nie opuszczając pokoju, a to właśnie działo się dzięki pańskiej żonie przez dwa lata. Skoro tak bardzo ich pan kocha i nie widzi, co panu robią żona, córka i brat, dla mnie tutaj nie ma miejsca. Padło tutaj wiele słów o przyjaźni - czyż przyjaciel traktuje bliską sobie duszę tak okrutnie, mimo, że nigdy się na niej nie zawiódł, broniąc jednocześnie prawdziwie złych ludzi? Nie będę zajmować panu więcej czasu, panie Santa Maria, obowiązki mnie wzywają.

- Zaczekaj...Wiem, zachowałem się strasznie, masz rację w tych gorzkich słowach, ale chcę, byś wiedziała, że nigdy nie byłem tak szczęśliwy, jak przez te kilka dni, kiedy się mną opiekowałaś. Wiem, że w głębi duszy też za tym tęsknisz. Andreo...Twój brat, Juan, powiedział mi, co do mnie czujesz. Ja...Kocham Vivianę, wiesz o tym, ale nie mogę zapomnieć twojego uśmiechu, głosu, ciepła...Proszę...Proszę, nie opuszczaj mnie. Bez ciebie jestem taki samotny...

- Samotny? Z taką rodziną? Której pan tak bronił? Proszę opuścić rękę, bo w końcu pana zaboli. Juan musiał coś pokręcić, jedyne co do pana czuję, to szacunek jak do kogoś o wyższej pozycji, niż ja. Ale miłość? O, z całą pewnością nie. Moje serce bije dla kogoś, owszem, ale to dobry, choć ubogi człowiek. A teraz to mi proszę wybaczyć, pan Monteverde na pewno się niecierpliwi, muszę wracać do pracy.

- Pan Monteverde? A co on ma z tym wspólnego? - głos mu się łamał. Rękę opuścił, było w tym ruchu wiele smutku, jakby wiedział, że Andrea już nie wróci.

- Pan Gregorio Monteverde to mój pan, służę u niego w rezydencji.

- Służysz u Gregoria? U mojego wroga? Czy to jakiś podły żart? Andreo, czy ty wiesz, co on mi zrobił?

- Nie mam pojęcia i szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to.

- A powinno. Miałem siostrę, Felicię. Monteverde wiedział, że jest w nim zakochana, bawił się nią, a pewnego dnia po prostu ją zgwałcił. Broniła się, ale na próżno, był silniejszy. Felicia zaszła w ciążę, ale nie mogła znieść tego, co on jej zrobił i któregoś dnia się zabiła...Była w siódmym miesiącu...Jednocześnie straciłem siostrę i siostrzeńca, który nawet się nie urodził...Monteverde ma pieniądze, wykpił się od więzienia, uznano go za niewinnego. Stwierdzono, że to ona mu się narzucała! Parę miesięcy później zmarł mój ojciec, nie pogodził się z taką tragedią. Człowiek, u którego pracujesz, odebrał mi siostrę, jej nienarodzone dziecko i ojca.

Ból, ten okropny ból w oczach Carlosa! Tak bardzo pragnęła go przytulić, pocieszyć! Uczyniła nawet jeden krok w kierunku wózka, ale szybko się cofnęła. Santa Maria, pogrążony we wspomnieniach, nawet tego nie zauważył.

- To pańska wersja. Może prawda jest inna, może Felicia faktycznie była winna? - zdawała sobie sprawę, jak bardzo teraz krzywdzi ukochanego, ale ona też cierpiała, kiedy oskarżył ją, że chciała go zabić. I to tuż po tym, jak tak strasznie się o niego bała nad basenem!

- Jak bardzo się zmieniłaś, Andreo. Jak bardzo potrafisz zranić. I to w ciągu kilku dni. Monteverde dobrze cię nauczył.

- Jeśli umiem ranić, to uczyłam się od mistrza. Od pana, panie Santa Maria!

Wyszła. Powolnym, ale stanowczym krokiem zeszła na dół, mijając przyglądających się jej Vivianę i Felipe. To ten ostatni zapytał:

- Jak poszło? Pański brat mówił mi, że pani...

- Proszę się nie martwić - zwróciła się do niego Andrea. - Juan przekazał państwu błędne informacje. Owszem, jestem zakochana, ale obiektem moich westchnień nie jest z pewnością Carlos Santa Maria. Znam swoją pozycję i wiem, co dla mnie dobre, poza tym proszę wybaczyć, ale mój chłopak ma w sobie wiele ciepła - a tutaj go brak.

Zarówno Felipe, jak i Viviana byli tak zaskoczeni, że nie otworzyli ust. Dopiero po jej wyjściu mężczyzna odezwał się:

- Co za temperament. Jestem ciekaw, co powiedziała mojemu bratu.

- Na pewno nic miłego, sądząc po jej tonie. Pójdę na górę, trzeba pocieszyć załamanego mężulka.

Istotnie, stan, w jakim się znajdował, można nazwać czymś pomiędzy rezygnacją, a rozczarowaniem. Tak bardzo ważne było dla niego to spotkanie, a dowiedział się tak wielu niemiłych rzeczy! Zachowanie Andrei zrzucił na karb zdenerwowania, chociaż mocno go zraniła, ale fakt, że zatrudniła się akurat u Monteverde, pamiętając, co stało się podczas wizyty Gregoria w tym domu, nie był na pewno wynikiem stresu. Z jednej strony nie sądził, żeby Juan się pomylił, Carlos mu wierzył, jeśli chodzi o miłość Andrei, ale...Dziś dużo bardziej uwierzyłby, że dziewczyna go nienawidzi. A kiedy opowiedział jej o losie Felicii, nie dostrzegł nawet cienia współczucia, czy zrozumienia. Usłyszał tylko, że jego biedna siostra być może była sama sobie winna gwałtu! Siostra, młodsza od niego o dwa lata, od Felipe o trzy, Felicia, taka dobra i słodka, siostra, którą Carlos trzymał w ramionach, kiedy konała! Patrzyła mu w oczy i prosiła, by dbał o siebie, by nigdy nie pozwolił się nikomu skrzywdzić i by po prostu o niej nie zapomniał. Tak bardzo byli ze sobą związani, Felipe i Felicia dogadywali się mniej, ale z Carlosem zawsze doskonale się rozumieli. Pełno krwi, tak wiele krwi wypłynęło z jej żył, obok leżał nóż...Pogotowie nie zdążyło na czas.

Pamiętał też pogrzeb Felicii. Stał nad jej grobem milczący i smutny, Felipe trochę dalej, jakby chciał odsunąć się od tego, co niesie ze soba trumna - odpowiedzialności, żałoby, tragedii...pamięci. Dla Felipe zmarła siostra przestała istnieć równocześnie ze zniknięciem w ziemi, Carlos do końca życia zachowa ją w sercu. A dziś usłyszał od kogoś, kogo uważał za przyjaciółkę, od Andrei Orta, że być może jego siostra sama sprowokowała Gregoria Monteverde! To piekło, piekło bardziej, niż mogłoby się wydawać. Mimowolnie zacisnął pięści, nie chcąc płakać jak baba - tak przynajmniej sam siebie określił, kiedy łzy napłynęły mu do oczu. Powziął pewne postanowienie - Felicia prosiła go, by nikomu nie dał się skrzywdzić, więc i tak będzie! Nikt, nikt, nawet Andrea Orta - a może w szczególności ona? - nie zrani już więcej Carlosa Santa Maria!

- O, Viviano, dobrze, że jesteś - rzekł na widok żony. Głos miał normalny, nie był w nim słychać ani grama rozważań, jakie przed chwilą zakończył. - Mam ci coś do zakomunikowania.

Zdziwił ją trochę oficjalny wydźwięk słów męża, ale robiła dobrą minę do złej gry.

- Zakomunikowania? Kochanie, co się stało? Czyżby wizyta tej kobiety tak bardzo cię zdenerwowała?

- Zdenerwowała? Nie. Raczej otworzyła mi oczy na pewne rzeczy. Pomóż mi zjechać na parter, Viviano. Chcę w końcu uczestniczyć w życiu mojej rodziny.

Nieświadomie wybrał idealny moment - nie wiedział, że jego żona umówiła właśnie dziś Gregorio na wizytę.

- Na parter? Skarbie, powinieneś odpocząć po tym niemiłym - jak sądzę z twojego tonu - spotkaniu. Prześpij się, pomogę ci się położyć, zajrzę za jakiś czas, jak już sobie...

- Viviano! Powiedziałem, że chcę znaleźć się na dole! - Carlos zaczynał być zły, usiłował sam wykręcić wózkiem w pokoju i dotrzeć nim do drzwi, by potem zjechać na parter. - Jeśli ty mi nie pomożesz, zrobię to sam!

- Wiesz, że nie dasz rady. Możesz sobie coś zrobić.

- Nie dam rady? Nie wiem! Skąd mam wiedzieć, skoro spędziłem dwa lata praktycznie w zamknięciu? Co by się stało, gdybym na przykład zemdlał, a któreś z was zajrzałoby do mnie po kilku godzinach?

Felipe, czekający na rozwój wypadków, zniecierpliwił się. Wiedział, że bratowa i tak mu wszystko opowie, ale wyczuwał, że dzieje się coś nieprzewidzianego i udał się do pokoju brata. Zastał dosyć nieoczekiwaną scenę.

- O, Felipe, jak miło, teraz cała rodzina mnie odwiedza, a dawniej całymi dniami patrzyłem przez okno z nudów! Może ty pomożesz mi dotrzeć na dół? Moja żona nie jest chętna, by mi pomóc.

- Braciszku? - twarz Felipe była jednym wielkim zdziwieniem, wiedział też o planowanym przybyciu Monteverde. - Przecież mówiłeś nam wszystkim, że jesteś szczęśliwy, że wolisz siedzieć tutaj, bo na dole jest tak gwarno i...

- Nie jestem zgrzybiałym starcem, żeby przeszkadzał mi hałas! Mam dopiero trzydzieści sześć lat! Odsuńcie się, poradzę sobie sam!

- Dosyć, Carlosie! - Felipe uznał, że tylko tak może załatwić sytuację. - Nie wiem, co ci powiedziała Andrea, ale uspokój się natychmiast! Zaszkodzisz sam sobie, jeśli będziesz próbował zjechać samodzielnie! Pomogę ci, pojedziemy do ogrodu, tam ochłoniesz i porozmawiamy, dobrze?

Ogród. Tyle wspomnień z Andreą.

- Dobrze, niech będzie - Carlos się zgodził, rzucając wiele mówiące spojrzenie Vivianie, kiedy ją mijali. Za kilka chwil gotujący się od wewnątrz z wściekłości Felipe był już w ogrodzie razem z bratem. Miał zamiar przetrzymać tu Carlosa tak długo, aż Viviana nie da mu znaku, że Monteverde był i poszedł.

Gregorio zawitał kilka minut później, gdyby Felipe nie działał zdecydowanie, na pewno doszłoby do spotkania Carlosa z Monteverde. Na szczęście dla Viviany Gregorio wszedł do środka niezauważony. Powitała go serdecznie i od razu poprosiła Sonyę. Ta przyszła, przywitała się z Monteverde i czekała, aby dowiedzieć się, po co ją wezwano.

- Córeczko - rozpoczęła Viviana. - Twój wujek i ojciec są w ogrodzie, Carlos po wizycie Andrei oszalał i nagle kazał zawieźć się na dół. Felipe zabrał go do ogrodu, żeby nam nie przeszkadzał.

- Andrea musiała mu nieźle zaleźć za skórę - skwitowała Sonya.

- Pewnie tak, być może się pokłócili, z tego, co wiem, wygarnęła mu co nieco. Ale nie o tym chcę mówić. Znasz już pana Monteverde, prawda?

- Owszem.

Gregorio podczas tej rozmowy cały czas się uśmiechał. Nie tylko do Sonyi, ale i słuchając wyjaśnień Viviany, jakich ta udzielała córce i wyczuwając pogardę dla własnego męża w głosie żony Carlosa.

- Przyszedł tutaj, by powiedzieć ci coś bardzo ważnego. Wiemy o tym tylko on, twój wujek i ja. Teraz dowiesz się ty.

- Chwileczkę - Gregorio zatrzymał na moment Vivianę. - Powiedziałaś Felipe?

- Tak, on jest godny zaufania. Wie o tym od lat i nie pisnął ani słówka.

- Stary dobry Felipe, zawsze był po naszej stronie. Sonyu - wstał i zwrócił się uroczyście do dziewczyny - nadszedł czas, byś usłyszała prawdę. To nie Carlos Santa Maria jest twoim ojcem. To ja nim jestem.

Oczekiwał zaskoczenia, zdziwienia, chociaż nie niechęci - wiedział, jak Sonya gardzi człowiekiem, którego do tej pory uważała za ojca. Na pewno nie będzie żałować, że jednak nim nie jest, że jej prawdziwym rodzicem jest Gregorio. Ale ta reakcja całkowicie go zaskoczyła:

- Pan - moim ojcem? Nie ten kaleka Santa Maria? Boże, to najszczęśliwszy dzień w moim życiu! - rzuciła się w ramiona Monteverde.

Ten objął ją, ale powiedział:

- Rozumiesz, że musisz utrzymać to w tajemnicy dla dobra twojego i twojej mamy, prawda?

- Oczywiście, tato, oczywiście, nie możemy stracić majątku. Usiądź, opowiedzcie mi dokładnie wszystko! Tak się cieszę, tak strasznie się cieszę!

Koniec odcinka 12



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Odcinek 12 Retro na szybko, Nigella Ekspresowo
Odcinek 12 Na zdrowie
Ola ma kota odcinek 12
Odcinek 12 Niezwykla perla
Sny z nazwiskami odcinek 12 Jakobe Mansztajn
) mat dyd dla studentów na 10 12 2011 Odcinek Specjalny
Intro to ABAP Chapter 12
Algebra Wykład 2 (12 10 10) ogarnijtemat com
wykład 12 pamięć
Figures for chapter 12
Mechanika techniczna(12)
Socjologia wyklad 12 Organizacja i zarzadzanie
CALC1 L 11 12 Differenial Equations
zaaw wyk ad5a 11 12
budzet ue 11 12
Wyk ad 12
WYKŁAD 12 krew wstęp
zapotrzebowanie ustroju na skladniki odzywcze 12 01 2009 kurs dla pielegniarek (2)
Stomatologia czesc wykl 12

więcej podobnych podstron