Graham Masterton Magia Seksu doc


GRAHAM MASTERTON

MAGIA SEKSU

czyli

CO ZROBIĆ BY TWÓJ MĘŻCZYZNA BYŁ WSPANIAŁY W ŁÓŻKU

Przełożył Jacek Ławicki

0x01 graphic

REBIS

DOM WYDAWNICZY REBIS POZNAŃ 1991

Scanned by

0x01 graphic



Spis treści

Od Wydawcy

Wstęp

1. Czy jesteś dobra w łóżku

2. Twoja pochwa — Twym największym skarbem

3. Siedlisko Twoich doznań

4. O różnych rodzajach tarcia

5. Penis doskonały

6. Jak znaleźć mężczyznę, którego doprowadzisz do szaleństwa w swoim łóżku

7. Jak wybrać partnera

8. Czas na miłość

9. Zespolenie

10. Ćwiczenia erotyczne

11. Zostań domową terapeutką

12. Jakie znaczenie ma Twój orgazm

13. Nad jeziorkiem, pod drzewkami

14. Perwersyjne drobnostki

15. Nieco bardziej perwersyjne drobnostki

16. Jedz, pij i bądź seksy

17. Podwójna przyjemność — podwójna zabawa

18. Orgie i seks w grupie

19. Czego oczekuje od Ciebie partner

20. Jak się z nim przekomarzać i zabawiać

21. Twoje piersi i co trzeba z nimi zrobić

22. Doskonałe kochanki o doskonałych kochankach

23. W co się bawić

24. I jeszcze w co się bawić

25. Siedemdziesiąt podniet dla Twojego mężczyzny na dzisiaj

26. Smutne rozstania (i radosne powitania)

27. Erotycznie idealna para


OD WYDAWCY

Czytelnik polski otrzymuje do rąk książkę, która jest autentycznym współczesnym bestsellerem z zakresu poradnictwa seksuologicznego. W samych Stanach Zjed­noczonych książka ta sprzedana została w nakładzie kilku milionów egzemplarzy. Co się złożyło na tak wielką jej popularność, mimo iż konkurencja w tej dziedzinie jest w USA bardzo ostra. Niewątpliwie niezwykły charakter tego poradnika. Zdziwienie bowiem może budzić fakt, że „o tych sprawach" można pisać:

— w tak przystępnej formie i z taką dozą humoru (duża część poradników seksuologicznych to poważne i bardzo „naukowe" traktaty służące bardziej podniesie­niu samooceny twórcy niż pomocy czytelnikowi),

— tak „drapieżnie" (niemała część podręczników jak „diabeł święconej wody" unika pewnych tematów. Naprawdę trzeba mieć talent i zadziwiające wyczucie sytuacji, by tak jak to czyni autor pisać na przykład o orgiach seksualnych),

— tak praktycznie (wszystkie swoje rozważania autor przekłada na język praktycznych porad, w czym bije na głowę wiele podręczników charakteryzujących się jedynie „mętnymi" i dwuznacznymi radami).

Autorowi udało się w zadziwiający sposób utrzy­mać właściwe proporcje pomiędzy tymi cechami i przede wszystkim konsekwentnie traktować seks jako narzędzie samorozwoju.

Wydawca raz jeszcze ostrzega, że jest to książka adresowana wyłącznie do dorosłego czytelnika! Autor dedykuje ją kobietom pragnącym wyzwolić w swych partnerach maksimum seksu. My sądzimy, że powinni ją także przeczytać mężczyźni, choćby po to, by uświadomić sobie swe najskrytsze seksualne marzenia.

Poznań, w styczniu 1991


WSTĘP

Czy mężczyzna — którykolwiek z mężczyzn — po­trafi wyjaśnić kobiecie, co zrobić, aby doprowadzić mężczyznę do szaleństwa w łóżku?

Odpowiedź brzmi: wyjaśni to lepiej niż jakakol­wiek kobieta. Ona sama bowiem nigdy nie jest tak naprawdę całkiem pewna, co czyni ją atrakcyjną, choć­by nawet miała za sobą doświadczenia ze stu uwiel­biającymi ją, adorującymi i zafascynowanymi nią ko­chankami.

Może przypuszczać na przykład, że jest to zasługa jej figury. Miłość jednak nie rodzi się z samych tylko piersi i pośladków.

Może sądzić, że to sprawa jej twarzy, uśmiechu, nadzwyczajnego poczucia humoru. Częstokroć chodzi jednak o dużo, dużo więcej. Chodzi o pewien dodatkowy czynnik, którego nie potrafią określić nawet te kobiety, które mają go w sobie i wiedzą, że go mają.

Ażeby to coś zdobyć, mężczyźni gotowi są zaryzy­kować karierę zawodową, małżeństwo lub narazić się na klęskę finansową. A to coś — bez względu na, to czy już jesteś kochanką, czy dopiero zamierzasz nią zostać, czy też jako żona chcesz zachowywać się jak kociak — mo­żesz mieć dla siebie.

Niezależnie od tego, iż tak trudno jest uchwycić istotę owego dodatkowego czynnika, nie stanowi żadnej tajemnicy sposób, w jaki możesz go pozyskać — zdobę­dziesz go dzięki ciężkiej pracy. Jeżeli nie akceptujesz podjęcia wysiłku po to, by wznieść się na poziom kochanki doskonałej, powinnaś w tym miejscu zaniechać dalszej lektury. Nic, co warto posiadać nie przychodzi łatwo, a w przypadku seksu — nakład pracy trzeba nawet podwoić.

Książka ta zawiera kurs erotycznego samodo­skonalenia. Dowiesz się z niej o tym, jak technika seksualna, ćwiczenia, dieta, psychologia i zrozumienie mogą wzbogacić Twoje dotychczasowe życie seksualne — nawet jeśli jesteś z niego zadowolona — by stało się ono jeszcze bardziej podniecające i udane. Kurs opiera się na moim osobistym doświadczeniu jako mężczyzny i kochan­ka; na mej dziesięcioletniej pracy w redakcjach czołowych magazynów erotycznych na świecie, takich jak: Forum, Penthouse, My fair oraz szwedzkiego magazynu erotycz­nego Private a także na wskazówkach i pomocy psychiat­rów, seksuologów, socjologów, a nawet prostytutek, jaką uzyskałem od nich w ciągu wielu lat.

Kim jest „kochanka doskonała"? Czy w ogóle istnieje taka egzotyczna istota?

Moja definicja takiej kobiety — i tego dodat­kowego czegoś w niej — brzmi następująco: ,,partnerka doskonalą to kobieta, która więcej daje niż sama dostaje". Jest to kobieta twórcza w sferze seksualnej i towarzyskiej, tak dalece, iż daje mężczyźnie poczucie, że wszystko, co dla niej poświęci i jej ofiaruje, jest tego naprawdę warte.

Takie kobiety rzeczywiście istnieją, lecz był to zawsze rzadki gatunek. Rzadki z tego względu, że z reguły nie mówi się dziewczętom, gdy wyrastają z dzieciństwa i stają się kobietami, czego będą od nich oczekiwać mężczyźni. Oczywiście, paru rzeczy o seksie dowiadują się. Słyszą o menstruacji i zapłodnieniu oraz o sztuce macierzyństwa. Matki może nawet ostrzegają je przed mężczyznami, którzy chcieliby czegoś więcej niż pocałun­ku na dobranoc.

Większość dziewcząt jednak nawiązuje stosunki seksualne, a w końcu wychodzi za mąż, jedynie z mglis­tym pojęciem o swych możliwościach płciowych, o swych oczekiwaniach w sferze życia seksualnego, o tym, co mogą z siebie dać. Mają one bardzo niejasne przeświad­czenie o roli seksu w ich życiu towarzyskim.

Znam kobiety dobiegające trzydziestki — wyrafi­nowane pod każdym względem — które nadal myślą, że podczas pierwszego w życiu stosunku obowiązkowo zachodzi się w ciążę, które nigdy nie słyszały o seksie oralnym, i które właściwie nie mają zielonego pojęcia o funkcjonowaniu kobiecych narządów płciowych, nie wspominając już w ogóle o męskich.

Nawet te kobiety, które opanowały podstawową wiedzę o życiu, przejawiają bezradność i nie mają pojęcia co robić, gdy znajdą się już w łóżku z prawdziwym mężczyzną. Na przykład:

— czy jesteś pewna, że wiesz, jak chwycić penisa, aby zapewnić maksymalne podniecenie erotyczne?

— czy wiesz, jak właściwie trzymać go w ustach?

— jeżeli partnerowi nie udaje się utrzymać erekcji, czy jesteś pewna, że nie ma w tym Twojej winy — a czy przynajmniej wiesz, jak możesz temu zaradzić?

— czy jesteś pewna, że możesz pomóc mu w za­spokojeniu Ciebie, aby dał Ci orgazm, o jakim marzysz?

— czy wiesz, jakie zabawy seksualne podniecają go, a jakie zdecydowanie odpychają?

— kiedy jest już po wszystkim — czy wiesz, co powiedzieć?

Nie martw się, jeśli nie znasz odpowiedzi na wszyst­kie te pytania — zna je zaskakująco niewielka liczba kobiet. Mają one jako takie pojęcie, próbują nawet odpowiadać tak czy inaczej, ale po chwili wahają się, zaczynają się zastanawiać od nowa i w końcu zdają sobie sprawę, że tak naprawdę to wcale nie są aż tak bardzo pewne...

Dlaczego właściwie w obecnych czasach — czasach rosnącej niezależności płci pięknej — miałoby zależeć kobiecie na tym, by zostać doskonałą kochanką? Czyż nie oznacza to, że przyjdzie jej stać się niewolnicą pożądania seksualnego mężczyzny?

Rzecz polega na tym: każda kobieta ma ogromny potencjał, by świetnie bawić się w łóżku. W rzeczywisto­ści, w sferze doznań cielesnych, kobiety zdolne są do głębszego niż mężczyźni czerpania przyjemności seksual­nych. Na długo po tym, jak ptaszek mężczyzny opada z wyczerpania, kobieta nadal może osiągać zadawalające ją i pobudzające szczytowanie.

Ten potencjał rozkoszy jest zatem w Tobie. Masz prawo cieszyć się nim. Podejmując ćwiczenia, staniesz się doskonałą kochanką; wszelkie przyjemności życia płcio­wego będą Twoim udziałem, gdy tylko zechcesz, a jedno­cześnie wcale nie zostaniesz niewolnicą mężczyzny, z któ­rym sypiasz. Szczerze mówiąc, im sama będziesz lepsza i bardziej wymagająca, tym lepszy będzie musiał być Twój mężczyzna, aby Ci dorównać. Ty zatem znajdziesz się w korzystniejszej sytuacji — a nie odwrotnie.

Kobieta zmysłowa była na swój sposób książką do­brą, ale wcale nie wyjaśniła precyzyjnie pojęcia męskiej men­talności płciowej. W umyśle mężczyzny powstają wszel­kiego rodzaju fantazje erotyczne, dokładnie tak samo, jak w Twoim. Jednakże w odróżnieniu od Ciebie, wyobrażenia seksualne mężczyzny są z reguły brutalne, wulgarne oraz bezosobowe. Większość mężczyzn nie myśli o kochaniu się z Brigitte Bardot czy Sophią Loren w taki sposób, jak Ty myślisz o robieniu tego z Robertem Redfordem lub Paulem Newmanem — mężczyźni myślą o piersiach, pochwach i najbardziej nawet dziwacznych odmianach sytuacji.

Pewien mój znajomy niedawno zdobył się na odwa­gę i opowiedział żonie o swoich najgłębiej skrywanych wy­obrażeniach seksualnych. „Opowiedziałem jej o tym, jak wyobrażałem sobie dwunastoletnie dziewczynki odbywa­jące stosunki z psami. Nie odzywała się do mnie przez tydzień i nie pozwoliła mi się dotknąć przez miesiąc".

Możesz spróbować spytać swego mężczyznę, czy swych mężczyzn, co naprawdę dzieje się w tych najgłęb­szych zakamarkach ich jaźni, gdzie czają się fantazje erotyczne. Nie gwarantuję jednak, że otrzymasz uczciwą odpowiedź. Musisz po prostu zdawać sobie sprawę, że mężczyźni tak właśnie myślą i jeśli zechcesz doprowadzić mężczyznę do szaleństwa w łóżku, będziesz zmuszona robić rzeczy, którymi karmią się jego fantazje.

Oczywiście nie oznacza to wcale, że musisz iść do łóżka z Rin-Tin-Tin, natomiast może oznaczać, że będziesz musiała nosić majtki z dziurką w kroczu, zgolić włosy ło­nowe lub pozwolić się przywiązać do łóżka za ręce i nogi, podczas gdy on będzie się z Tobą zabawiał na swój sposób.

Mimo, iż nie możesz oczekiwać, że z nocy na noc Twój mężczyzna przemieni się w Steve McQueena, ist­nieją jednak sposoby nakłonienia go do odegrania Two­ich z kolei fantazji, a jeśli masz ochotę przez jedną noc być królową Sabą, z kochankiem stojącym przy Tobie cał­kiem nago i karmiącym cię czekoladą dietetyczną, to da się to zorganizować.

W moim przekonaniu, doskonała kochanka może spodziewać się uzyskania co najmniej takiego potencjału aktywności seksualnej jak jej partner.

Ta książka pomoże ci osiągnąć trzy cele:

— po pierwsze — pozwoli ci zrozumieć Twój włas­ny potencjał erotyczny oraz sposoby jego wykorzystania,

— po drugie — dowiesz się, czego mężczyzna najbardziej oczekuje od Ciebie w łóżku i jak mu to dać,

— po trzecie — dowiesz się, jak zdobyć i zatrzymać przy sobie mężczyznę, którego pożądasz.

Ten ostatni punkt uważam za niezwykle istotny. Wiele z podręczników seksuologicznych od samego po­czątku przyjmuje założenie, że masz już kogoś, kto czeka na Ciebie w łóżku, jak gdyby ich autorzy nie zdawali so­bie sprawy z tego, że znalezienie odpowiedniego partnera może okazać się najtrudniejszym elementem całego treni­ngu seksualnego. Ja nie zamierzam stronić od tej kwestii.

Żywię za to nadzieję, że Ty z kolei nie będziesz stronić od ciężkiej pracy, której wymaga ten kurs. Trzeba ściśle stosować się do zaleconej diety i ćwiczeń, jeśli rzeczywiście mają one być naprawdę pomocne. Koniecz­ne jest zdobycie wprawy i umiejętności w zakresie techniki seksualnej (choć nierzadko sprawia to ból), przy czym nie wolno Ci rezygnować po pierwszej próbie, jeżeli nie będzie ona od razu udana. Człowiek nie rodzi się z gotowym, udanym życiem płciowym, podobnie jak nie rodzi się z umiejętnościami gotowania czy szycia, steno­grafowania, ani też (w tym miejscu muszę przypodobać się ruchowi feministek) wynalezienia bomby wodorowej. Dlaczego to właśnie seks pośród wszelkich innych rodza­jów aktywności człowieka, miałby być tą jedyną, w której treningu i poradnictwa nie uważać za istotne — nawet jeśli z fizjologicznego i psychologicznego punktu widze­nia seks jest sprawą wielce złożoną i wpływającą na cały byt?

Nie wystarczy tu sama wiedza o faktach. To tak, jak gdyby opisywać młotek i dłuto oraz kloc dębowy przy­szłemu cieśli, a potem kazać mu radzić sobie w pracy. Każda kobieta potrzebuje treningu, który nie tylko dostarczy jej wiedzy, ale również da jej środki i zro­zumienie ich wykorzystania.

Twój kurs na doskonałą kochankę rozpoczyna się. Nawet jeśli szereg lekcji wymaga praktycznego zastoso­wania, połączonego z wysiłkiem, z pewnością nie będzie dla Ciebie kursem nieprzyjemnym. (Czy mógłby być, skoro wskaże ci najlepszy sposób pobudzenia łechtaczki przy pomocy penisa?) Mam nadzieje, że Ci się spodoba, a kiedy już go ukończysz, poznasz wszystkie przyjemno­ści, do których kobieta ma prawo... jeśli tylko wie, jak doprowadzić mężczyznę w łóżku do szaleństwa.

Graham Masterton Londyn, w 1975 roku


1

Czy jesteś dobra w łóżku?

Gdy po stosunku leżysz, wsłuchując się w chrapanie ukochanego, przypominające recital muzyki organowej Bacha, czy zadajesz sobie kiedykolwiek pytanie, co on tak naprawdę myśli o Tobie jako o swej partnerce?

Czy od czasu do czasu nachodzi cię myśl, że być może już od dawna stracił zainteresowanie dla Ciebie i sypia teraz z Tobą wyłącznie z przyzwyczajenia?

Czy rzeczywiście go podniecasz? Czy macie jakieś wspólne zabawy erotyczne? Czy też po prostu przekłada nogę, wykonuje kilka ruchów frykcyjnych w Tobie, a gdy już dojdziecie do jako takiego orgazmu, odwraca się plecami i zaraz zasypia?

Kiedy ostatni raz zrobiłaś coś odmiennego — coś szokującego, zaskakującego lub nawet, na swój sposób wulgarnego?

Czy w ogóle jesteś dobra w łóżku?

Cały kłopot w tym, że naprawdę niełatwo kobiecie jednoznacznie zrozumieć, co kryje się pod pojęciem .,dobra w łóżku" w mniemaniu mężczyzn.

Nie chodzi tu bynajmniej o to, że kobiety nie rozma­wiają z przyjaciółkami o swych doświadczeniach seksualnych — robią to bowiem częściej i bardziej otwarcie niż ośmiela się na to kiedykolwiek większość mężczyzn. Cała rzecz w tym, że dostępna lektura poświęcona erotyce, traktuje ją z punktu widzenia kobiety w sposób bardzo mglisty i niejasny, nie podejmując wprost kwestii rozwoju erotycznego.

Zdecydowaną przewagę ilościową mają powieści erotyczne napisane przez mężczyzn, stąd też łatwiej im identyfikować się z bohaterem i przyrównywać swoje zachowanie do postępowania fikcyjnego ogiera. A. kobie­ta, czegóż może nauczyć się z takiego na przykład urywka: „Gdy posiadł ją, poczuła cudowne ciepło roz­lewające się po całym ciele, a oczyma duszy ujrzała miliony gwiazd"?

Czym miałoby to „cudowne ciepło" różnić się od każdego innego rodzaju ciepła? Jak można zobaczyć miliony gwiazd oczyma duszy? To jest romantyczne i nawet dość zabawne, ale żaden z tego praktyczny pożytek. Chciałbym od razu coś dopowiedzieć — nawet jeśli uwierzę w romantyczną miłość, to wątpię, by mogła ona przetrwać i rozkwitać w sytuacji, gdy wraz z ukocha­nym nie dysponujecie praktyczną wiedzą na tematy łóżkowe. Muzyka Yehudi Menuhina jest bardzo roman­tyczna, ale jak brzmiałyby jego skrzypce, gdyby nie opanował technicznych arkanów gry na tym instrumen­cie?

Czasopisma takie jak: Cosmopolitan i Viva zamiesz­czają ostatnio konkretne artykuły o seksie i zachowa­niach seksualnych kobiet, jednak bardzo niewiele publi­kacji zawiera bezpośrednie i precyzyjne porady techniczne. Nie ma w nich roboczej wiedzy, jaką może zdobyć mężczyzna, czytając Playboya lub Forum albo też przeglądając magazyny pornograficzne pełne kolorowych zbliżeń narządów płciowych.

Jeśli idzie zatem o to, by przesądzić, czy jesteś w łóżku dobra czy nie, Twoja sytuacja jest zdecydowanie niekorzystna. Co gorsza, nawet Twój ukochany w wielu przypadkach nie będzie chciał Ci nic na ten temat powiedzieć, mimo iż poczuł się Tobą rozczarowany.

Posłuchajmy Emmy, 26-letniej gospodyni domo­wej, która dopiero co rozeszła się z mężem Jimem, 30-letnim księgowym:

„Zawsze myślałam, że nasze życie płciowe jest całkiem udane. Przed małżeństwem z Jimem mia­łam dwóch chłopaków, ale nie wiedziałam zbyt wiele o seksie i tak naprawdę nigdy wcześniej nie widziałam penisa z bliska. To właśnie Jim nauczył mnie wielu rzeczy i dlatego też pod wieloma wzglę­dami jego winie za to, co się stało.

Sypialiśmy ze sobą dwa do trzech razy na tydzień, to znaczy zawsze wtedy, gdy on miał ochotę. Oczywiście, po czterech latach pożycia nie było to już tak ekscytujące, jak na samym początku. Wydaje mi się to chyba normalne. Zazwyczaj Jim rozbudzał mnie, następnie odbywaliśmy stosunek, a potem dochodziłam do orgazmu i tak było prawie za każdym razem.

Gdy dowiedziałam się, że ma romans z se­kretarką, byłam zupełnie rozbita. Przez cały czas zadawałam sobie pytanie: dlaczego, dlaczego, dla­czego? Przecież lubi nasze wspólne życie, akceptuje mnie taką, jaką jestem, chwali sobie moją kuchnię i uznaje moje metody wychowawcze wobec dziecka. Chyba lubi też sypiać ze mną — przynajmniej nigdy się w łóżku na nic nie skarżył. Nie potrafiłam pojąć tego, a tym samym sytuacja jeszcze bardziej się

pogarszała.

W końcu powiedział, że przestałam już być dla niego fizycznie pociągająca, że jestem nudna w łóżku. Gdy powiedziałam, że mogę nauczyć się czegoś nowego, że zrobię dla niego wszystko, odparł, że jest za późno. I to był koniec. Właściwie nigdy nie wyjaśnił mi, co tak bardzo mu się we mnie nie podobało. Teraz boję się intymnych związków z innymi mężczyznami: znowu może stać się do­kładnie to samo, bo przecież w łóżku nie ma ze mnie żadnego pożytku."

Pierwszy błąd Emmy polegał na tym, że uwierzyła bez zastrzeżeń, że jest nieatrakcyjna i nudna, mimo iż była to wyłącznie opinia Jima. Z jej słów wynika przecież, że Jim niekoniecznie był najwspanialszym partnerem w dzie­jach ludzkości, i że duża część winy za to, co się stało spoczywa na jego barkach. Zarazem Emma sama przy­stała na ich jednostajne, pełne rutyny współżycie i zawsze oddawała Jimowi wszelką inicjatywę w łóżku.

W tej mierze zatem nie była zbyt dobra. W żadnym razie nie oznacza to, iż była beznadziejna. Przejawiała chęć do nauki, a gdyby wcześniej zorientowała się, że coś jest nie tak, z pewnością nie straciłaby męża.

Jednocześnie, kobieta znająca wiele erotycznych sztuczek, uczuciowa i z temperamentem, wcale automa­tycznie nie musi być „dobra w łóżku". 28-letnia Weronika omal nie zerwała ze swym ukochanym, 28-letnim Paulem, właśnie z powodu jej własnych zachowań seksualnych.

„Długo trwało zanim mi to wyjaśnił, ponieważ nie chciał zranić moich uczuć. Rzeczywiście, gdy mi powiedział, o co chodzi poczułam się lekko ura­żona, ale teraz cieszę się, że był ze mną szczery. Z całą pewnością poprawiło to jakość naszego związku.

Problem natomiast polegał na tym, że zawsze robiłam właściwą rzecz w niewłaściwym czasie. Paul wracał do domu wieczorem, zmęczony długą jazdą, a ja spoglądałam mu w oczy i czułam coraz to większe podniecenie. Potem rozpinałam mu spodnie, wyciągałam koguta i zaczynałam go ssać. A Paul oczywiście wcale nie miał do tego nastroju w tym właśnie momencie. Może gdybym robiła to, powiedzmy raz na tydzień, byłoby pół biedy, ale nie co wieczór.

No i jeszcze to, co zazwyczaj robiłam, kiedy byliśmy już bliscy orgazmu. Wtedy zwykle wbijałam mu palec w tyłek. Nie miałby nic przeciwko temu od czasu do czasu, na przykład, gdy byliśmy lekko wstawieni czy coś w tym guście. Normalnie jednak, co przyznał później, bardzo go to zrażało, a ja niestety, nosiłam długie paznokcie.

Podobnych temu rzeczy robiłam jeszcze całe mnóstwo. Sprowadzało się to w sumie do tego, że próbowałam masę małych seksownych sztuczek w nieodpowiedni sposób i w niewłaściwej chwili. Stąd też Paul odbierał seks jako pasmo niepo­radności z mej strony, a mnie miał za zwykłą amatorkę w łóżku. Kiedy mi to powiedział, byłam przerażona, ale teraz rozumiem, o co mu cho­dziło."

Jest zatem wiele spraw, w których kobiety po prostu nie mogą się orientować — podobnie, jak mężczyźni nie mogą przecież wiedzieć, co czuje kobieta, w chwili gdy penis wślizguje się do jej pochwy. Ale jeśli nawet nie jesteś w stanie doznać danego przeżycia, w miarę pre­cyzyjny opis może Ci dać niezłe pojęcie o tym, jaki wywierasz wpływ na ukochanego mężczyznę i jakie są jego reakcje.

Dopóki nie zdobędziesz choćby minimalnej wiedzy

O doznaniach mężczyzny w chwili, gdy dotykasz go w szczególny sposób, gdy chwytasz jego penisa lub gdy bierzesz do ust jego jądra, dopóty stale będzie Ci trudno ocenić, czy i na ile jesteś „dobra w łóżku".

A przecież Twoim celem jest nie tylko być „dob­rą" — Ty chcesz być doskonałą.

Zanim rozpoczniesz trening dla usprawnienia sek­su, warto ustalić, jakie są Twoje obecne możliwości w łóżku. Wato też stwierdzić, jaki masz stosunek do seksu

1 kochania się, bo ta właśnie sprawa będzie decydowała o wszystkim, co w tym kierunku poczynisz.

Z tego względu opracowałem ankietę, która pomo­że Ci stworzyć swój własny portret seksualny i wyposaży Cię w wiedzę o tym, co leży w Twych możliwościach, czego zrobić nie możesz oraz na ile jesteś przygotowana, by podjąć odpowiedni trening.

Najważniejsze, abyś odpowiadała na te pytania bez' zbyt długiego namysłu i przemyśleń, a także była wobec samej siebie maksymalnie uczciwa.

l. Zawsze przeraża mnie perspektywa pójścia do łóżka z nowym part­nerem. TAK/NIE

2. Uwielbiam penisa ukochanego. TAK/NIE

3. Kochanie się zawsze sprawia mi dużą satysfakcję. TAK/NIE

4. Moje kontakty fizyczne nigdy nie są dostatecznie romantyczne. TAK/NIE

5. Nie jestem zadowolona z mego ciała. TAK/NIE

6. Czasami martwię się, że penis uko­chanego nie będzie pasował do mo­jej pochwy. TAK/NIE

7. Lubię przejmować inicjatywę w łóż­ku. TAK/NIE

8. Czasami chciałabym, żeby partner zachowywał się w bardziej pod­niecający sposób. TAK/NIE

9. Lubię, gdy penis mego kochanka znajduje się w moich ustach. TAK/NIE

10. Chciałabym mieć większe piersi. TAK/NIE

11. Dość często nie osiągam orgazmu. TAK/NIE

12. Jestem raczej pewna, że znam najwrażliwsze miejsca na ciele mego ukochanego.

TAK/NIE

13. Nigdy nie przełknęłabym spermy mego ukochanego. TAK/NIE

14. Lubię wyobrażać sobie, że jestem gwałcona. TAK/NIE

15. Miewam bardzo wyraziste fantazje erotyczne. TAK/NIE

16. Czasami myślę, że bez mężczyzny zwariowałabym. TAK/NIE

17. Gdyby mój ukochany próbował odbyć ze mną stosunek analny, stawiałabym opór. TAK/NIE

18. Myślę, że mężczyźni, gdy się ko­chają są jak zwierzęta. TAK/NIE

19. Nie lubię, gdy mój ukochany z bli­ska przygląda się mojej pochwie. TAK/NIE

20. Lubię, gdy mój ukochany liże mi pochwę. TAK/NIE

21. Chciałabym kochać się na oczach innych ludzi. TAK/NIE

22. Lubię, gdy mężczyzna odgrywa w łóżku dominującą rolę. TAK/NIE

23. Podoba mi się pomysł kochania się z dwoma mężczyznami na raz. TAK/NIE

24. Zwykle dochowuję wierności jedne­mu mężczyźnie. TAK/NIE

Za każdą z następujących odpowiedzi przyznaj sobie po jednym punkcie: 1. — nie, 2. — tak, 3. — nie, 4. — tak, 5. — tak, 6. — nie, 7. — tak, 8. — tak, 9. — tak, 10. — tak, 11. — nie, 12. — nie, 13. nie, 14. — tak, 15. — tak, 16. — tak, 17. — nie, 18. — nie, 19. — nie, 20. — tak, 21. — tak, 22. — nie, 23. — tak, 24. — nie.

Jeśli po podliczeniu uzyskałaś wynik w granicach 12 punktów, jesteś normalną, interesującą się seksem kobie­tą, która dąży do usprawnienia swych umiejętności w za­kresie techniki seksualnej. Jeśli uzyskałaś jeszcze lepszy wynik, masz co najmniej zadatki na kobietę zmysłową. Nie martw się jednak zbytnio, jeśli otrzymałaś gorszy rezultat — oznacza to, że prawdopodobnie dotychczaso­we życie płciowe sprawia Ci dostatecznie dużo radości, więc jest to chyba dla Ciebie powód do zadowolenia.

Wynik średni, w granicach 10 do 15 punktów wskazuje, że targają Tobą pewne wątpliwości co do obecnego stanu Twego życia seksualnego, szczególnie gdy idzie o wiarę we własne siły i skłonność do przeżywa­nia swego rodzaju przygód. Nie jesteś zbyt pewna swej techniki i zasięgu jej oddziaływania na partnera, być może nie masz całkowicie precyzyjnego rozeznania we wszyst­kich fizycznych aspektach seksu, ale widać u Ciebie entuzjazm dla poszerzenia zakresu doświadczeń ero­tycznych.

Wyższy rezultat dowodzi, że masz głęboką świado­mość roli seksu w Twoim życiu, ale zarazem Twe obecne życie seksualne pozostawia wiele do życzenia. Jesteś gotowa na wszystko, aby tylko poszerzyć krąg swoich doświadczeń erotycznych, a Twój stosunek do roli kobie­ty w uprawianiu miłości jest dość liberalny i wyważony. Chcesz wszystkiego popróbować, a frustracją napawa cię fakt, że dotąd tego nie zrobiłaś. Już teraz jesteś w łóżku całkiem niezła, ale mogłabyś być wprost cudowna.

Ponieważ młode kobiety przejawiają skłonność do kierowania się przykładem partnera ze swego pierwszego stosunku, stąd męska ignorancja i brak porozumienia płciowego, często przesądzają o zachowaniu kobiety w łóżku w jej całym dalszym życiu erotycznym. Tym­czasem, stosunek jest jak taniec: mężczyzna pewnie prowadzi, ale kobieta musi mimo to wiedzieć, jak po­stawić stopę, zaś oboje partnerzy powinni być równie twórczy, aby nadać temu, co razem robią maksymalnej atrakcyjności. Wina nie zawsze leży po stronie mężczyzny i jego niezręczności — zwłaszcza, jeśli w Twojej mocy jest w jakikolwiek sposób mu pomóc.

„Zawsze kochaliśmy się w tej samej pozycji — mówi 23-letnia Michelle. — On niezmiennie wchodził na mnie, ja leżałam pod spodem i tak było za każdym razem. Któregoś dnia pomyślałam sobie, że nie ; muszę przecież tego znosić w nieskończoność. Ja weszłam na niego. Obojgu nam spodobało się to, a on wcale nie wziął mi za złe, że przejęłam ini­cjatywę. Była to po prostu kwestia zerwania z za­staną rutyną, a mi udało się tego dokonać."

Jednak nie we wszystkich kobietach drzemie, jak w Michelle, iskra wyzwalająca bunt. 22-letnia Sandra zwierzyła mi się: „Kiedy miałam 19 lat pierwszy raz spałam z mężczyzną, a był on prawie dwukrotnie starszy ode mnie. Nie oczekiwał ode mnie niczego — dopóki leżałam tylko z rozsuniętymi nogami, wszystko było w porządku. Prawie nigdy nie całował mnie, ani nie przytulał. Czasami pragnęłam tego, ale nic lepszego nie poznałam. Gdy więc kochałam się

z Terrym, z chłopakiem, z którym teraz chodzę, to oczywiście leżałam biernie, pozwalając mu działać. Trwało tak jakieś dwa czy trzy tygodnie, po czym Terry wybuchnął: »Czy nie możesz choć trochę się ruszyć? Śpisz czy co?« Ze zdenerwowania aż się poryczałam. W końcu zaczęłam rozumieć o co cho­dzi, ale przeraża mnie myśl o tym, że mogłabym do końca życia sądzić, że właśnie w taki sposób trzeba się kochać — spokojnie leżeć i czekać aż mężczyzna zrobi swoje."

Lekarz-seksuolog z długą praktyką w rozwiązywa­niu problemów seksualnych powiedział: „Obecnie sprawy mają się znacznie lepiej niż dawniej, jednak stale jeszcze zadziwia mnie niewiedza wielu młodych, a nawet dojrzałych kobiet w zakresie seksu. To nie ich wina. Winę ponoszą rodzice, nauczyciele i cały system, w którym dziewczyna napotyka na trudności w zdobyciu wiedzy seksualnej."

Najsmutniejszy list, jaki kiedykolwiek nadszedł do czasopisma Forum, napisała 50-letnia kobieta, która w jednym z numerów pisma przeczytała o orgazmach. Nigdy dotąd nie słyszała o czymś podobnym. Przepeł­niało ją rozgoryczenie, że całe jej aktywne życie seksualne przeminęło, a ona nie doznała nigdy choćby jednego orgazmu. Czuła się niewiarygodnie oszukana.

W dzisiejszych czasach dziewczętom nie brak aż tak podstawowej wiedzy. Większość z nich już w wieku 16 lat wie na tyle dużo o seksie, by nie popełnić klasycznego błędu młodych nowożeńców sprzed dwudziestu lat, któ­rzy próbowali odbyć stosunek, wpychając członek pana młodego do pępka panny młodej. Nie podejmuje się natomiast dyskusji i praktycznego treningu, które mogły­by uczynić z kobiety coś więcej niż na pół wyuczonego eksperta w zakresie ginekologii, więcej niż wymagającą sympatię, czy obowiązkową żonę. Kobiety nie dysponują żadnymi środkami, dzięki którym mogłyby oceniać swe zachowania seksualne i dążyć do ich ulepszenia.

Brakuje wreszcie poradnictwa dla kobiet, gdzie dowiedziałyby się, w jaki sposób dawać więcej z siebie w łóżku i więcej dostawać.

„Zawsze myślałam, że ja i mój pierwszy chłopak byliśmy dobrzy w łóżku — mówi 21-letnia Ja-net. 7— Później zaczęłam chodzić ze starszym chłopakiem i dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że ten mój pierwszy był do niczego, a ja sama po­czułam się jak idiotka. Okazałam się naprawdę kiepska, tak niezręczna i niedouczona, że ze wstydu nie chciałam już nigdy więcej umówić się z tym nowym chłopcem."

„Sądziłam, że jestem fatalna w łóżku—wyznaje 31-letnia Heloiza. — Należę do tych osób, które za grosz nie mają poczucia rytmu. Nie potrafię nawet wystukiwać nogą taktu muzyki. Trafił mi się ro­mans z mężczyzną, który powiedział, że jestem absolutnie doskonała. Orzekł, że dotąd nie spotkał nikogo równie cudownego. Oczywiście podbudo­wało mnie to trochę, ale i tak w pełni zdaję sobie sprawę z własnych zalet i ułomności. I przede wszystkim zrobiło mi się żal wszystkich dziewczyn, z którymi ten facet spał wcześniej, bo skoro ja jestem fatalna, to cóż dopiero one."

Helena, lat 25, mówi:

„Dawniej myślałam, że nie ma większego zna­czenia to, czy jest się dobrym w łóżku, czy nie. Lubiłam seks, ale na pewno nie stanowił on najważniejszej rzeczy w moim życiu. Chyba nie przywiązywałam do niego istotnej wagi. Aż któregoś dnia mój chło­pak i ja strasznie się pokłóciliśmy. Wrzeszczał na mnie, a na samym końcu wykrzyczał w złości: »A na dodatek — w pieprzeniu się jesteś do kitu!« Były to najbardziej bolesne słowa, jakie kiedykol­wiek wypowiedziano pod moim adresem. Wtedy nagle dotarło do mnie, że seks naprawdę się liczy, jeśli mam sobie znaleźć mężczyznę, którego będę chciała utrzymać przy sobie. Cały problem polegał na tym, że nie wiedziałam dokładnie, co powinnam w tej sprawie zrobić."

Rzadko która młoda kobieta jest tak beznadziejna, ażeby nie potrafiła udoskonalić swego życia płciowego. Z drugiej strony, rzadko która młoda kobieta jest aż tak dobra w łóżku, ażeby nie mogła być jeszcze lepsza. Na początek musisz jednak uświadomić sobie, że nie staniesz się idealną kochanką bez czyjejkolwiek pomocy i że wszystkiego nie nauczysz się sama. Konieczna jest książ­ka taka jak ta oraz wyrozumiały partner, mężczyzna, z którego pomocy będziesz korzystać, przeprowadzając eksperymenty. (Jeśli na razie jesteś sama, jeden z kolej­nych rozdziałów podpowie Ci, jak go znaleźć).

Nauka sztuki porozumienia seksualnego z męż­czyznami jest jednym z Twoich najżywotniejszych celów, do których powinnaś dążyć. Jak wielkie ma on znaczenie mogłaś przekonać się czytając przytoczone wyżej wypo­wiedzi kobiet. W każdym przypadku, mężczyzna i kobie­ta byli ze sobą, dokonywali razem najbardziej intymnego aktu współżycia, a jednak w ogóle na ten temat nigdy nie rozmawiali. A czy tańcząc z ukochanym milczysz? Zwła­szcza jeśli depce Ci po palcach, albo to Ty jemu depcesz palce? Czemu zatem nic nie mówisz, gdy nie wychodzi Wam w łóżku? Przecież chodzi o akt daleko ważniejszy dla Waszego szczęścia i równowagi psychicznej, od tanga.

Brak łóżkowych umiejętności nie jest rzeczą niewy­baczalna. Casanovą podobno bywał w łóżku do luftu, caryca Katarzyna też. Rzeczą niewybaczalną natomiast jest sypiać z kimś raz za razem i w ogóle nie powiedzieć mu, że jest w łóżku do niczego, i że można temu jakoś zaradzić.

Orientuję się dobrze, z jakich względów nie chcesz powiedzieć partnerowi, że nie jest zbyt dobry w łóżku. Boisz się zranić jego dumę, boisz się, że się wścieknie, albo nastąpi „bardziej niż gwałtowny" koniec Waszego związku. Ale czy nigdy nie wpadło Ci do głowy, że dokładnie z tych samych powodów być może i on obawia się wyjawić Ci, że Ty także nie jesteś zbyt namiętna, gdy przychodzi co do czego?

Jedyny sposób przezwyciężenia impasu stanowi Wasza współpraca. Ta książka ma zatem zachęcić Cię do skoncentrowania się na praktyce, a nie na teorii. W końcu i tak w przypadku seksu praktyka dostarcza o wiele więcej radości niż teoria.

Masz już teraz niejakie pojęcie, na co stać Cię w łóżku, czego musisz się jeszcze nauczyć, jakie pokłady odkryć w sobie, by udoskonalić swe umiejętności. Za­cznijmy więc od najważniejszego waloru Twej płci i zo­baczmy, co da się z nim zrobić...


2

Twoja pochwa — Twym największym skarbem

There's a thing that bears a well-known name,

Though it is but a Unie spot;

Its smell sets my heart and my brain aflame,

And its touch makes my prick grow hot.

Tis the sweetest thing this world can show,

To praise it can't be wrong;

'Twill set your blood in a fervid glow,

Make your prick grow stiff and long.

'Tis a woman 's cunt. Her gloriousfan,

Oh, a cunt is the pride of on Englishman.

„Perła", 1879

Między nogami posiadasz jeden z najbardziej fas­cynujących narządów ciała człowieka, a mianowicie pochwę. Jak ktoś kiedyś zauważył, jest ona prawdziwym tunelem miłości.

Wnętrze pochwy jest znacznie większe niż sądzi większość kobiet — zwłaszcza młodych. Nie jest to po prostu mała szparka, którą mógłby rozerwać na dwoje wzwiedziony pal mężczyzny. Seksuolodzy czasami za­chęcają dziewczęta, by włożyły palec do środka i przeko­nały się, jak elastyczny, pojemny i dobrze wyścielony jest kanał pochwy.

Mięśnie w jej ścianach, obejmujących podczas stosunku członek Twego ukochanego, noszą mało ro­mantyczną nazwę „pierścieniowatego sklepienia po­chwowego". Określenie to najlepiej oddaje istotę rzeczy. Twoja pochwa rzeczywiście przypomina pierścień, po­przecznie pofałdowany i opasany mięśniami, które są absolutnie niezbędne, aby w czasie spółkowania Twój mężczyzna doznawał wielu podniet.

Młode kobiety i dziewice mają mięśnie napięte, silne i elastyczne. Wraz z wiekiem — szczególnie, gdy już rodziłaś — wiotczeją one i stają się mniej sprężyste. Mężczyźni czasami tak opisują stosunek z kobietą mającą zwiotczałe ściany pochwy: „czułem się, jak gdybym rzucał banana przez Broadway". Całkowicie zrozumiałe jest, że mężczyzna woli ciaśniejszą pochwę, której mięśnie dostarczają silniejszych bodźców jego członkowi podczas spółkowania.

Dzięki kilku nieskomplikowanym ćwiczeniom mo­żesz utrzymać pochwę w doskonałej formie.

Ćwiczenie l. Gdziekolwiek jesteś i cokolwiek robisz, ćwicz opanowanie mięśni pochwy co najmniej po pół godziny dziennie. Im dłużej będziesz ćwiczyć, tym łatwiej przyjdzie Ci władać każdym mięśniem, a wkrótce opanujesz lekki, pełen pikanterii skurcz, który spotka się z głębokim uznaniem Twego aktualnego partnera.

Nie wystarczy samo przywrócenie mięśniom przy­zwoitej formy, trzeba przystąpić z kolei do ćwiczeń z przyrządami. Co najdziwniejsze, najlepszym przed­miotem do tego celu wcale nie jest prawdziwy penis, chyba że zdołasz skłonić partnera do całkowitego bez­ruchu w ciągu piętnastu minut, które poświęcasz na gimnastykę wnętrza pochwy. Mówiąc szczerze, nie wy­obrażam sobie, by znalazł się choć jeden mężczyzna, który podczas tego typu praktyk potrafiłby pozostać w bezruchu. Postaraj się zatem albo o dildo (sztuczny penis).

O plastykowy wibrator, albo o świecę mniej więcej wielkości ptaka mężczyzny (czyli około 15 cm długości i średnicy 4 cm). Włóż swego nieżywotnego przyjaciela do pochwy, a następnie siłami samych tylko mięśni wyciśnij go z siebie. Ćwiczenie powtarzaj tak długo, aż będziesz w stanie wystrzelić go niczym pocisk.

Będziesz na pewno zdumiona, jak silne są odpowiednio wyćwiczone mięśnie pochwy. Honeysuckle Divine, dziewczyna, która zyskała wątpliwej jakości sławę po opublikowaniu swego dziennika erotycznego w po­święconym seksowi nowojorskim piśmie Screw, wygim­nastykowała pochwę tak dalece, że potrafi wciągając w nią powietrze, a następnie je wypuszczając odgwizdać uproszczoną wersję piosenki Yankee Doodle; nauczyła się także wydmuchiwać w podobny sposób strugę kosmety­cznego płynu do pielęgnacji skóry na odległość niemal dziesięciu metrów. W pewnym klubie nocnym w Ham­burgu striptizerki zbijają fortunę z napiwków, wykonując szpagat nad monetami rzucanymi skwapliwie na scenę przez bywalców lokalu; dziewczyny podejmują monety chwytem pochwy. Należy też wspomnieć o niesławnym angielskim rozpustniku, który pozwolił pewnej dziwce zatrzymać dla siebie tyle wyrobów ze złota, ile tylko zdoła wynieść z pokoju w pochwie. Wiarygodne źródło podaje, że drobiąc wyszła z 24 sztukami.

Nikt nie wymaga od Ciebie, abyś tak dalece roz­winęła się w tym kierunku, by zasłużyć na miano artystki cyrkowej. Możesz być wspaniała w łóżku bez żonglo­wania talerzami przy pomocy pochwy i zmuszania jej podczas kochania się do nucenia pieśni Trwaj przy mnie. Musisz jednak dobrze zapamiętać, że w trakcie stosunku owe kilkanaście centymetrów kwadratowych miękkiej i delikatnej błony śluzowej wewnątrz pochwy stanowi najbardziej podniecającą strefę kontaktu z uko­chanym mężczyzną, a co za tym idzie musisz maksy­malnie spożytkować tę maleńką powierzchnię. Przy pomocy pochwy możesz go pieścić, pobudzać, pod­niecać, objąć we władanie, a w końcu doprowadzić go do szczytowania. Właśnie dlatego powinnaś przy­wiązywać ogromną wagę do pracy nad stanem mięśni pochwy i umiejętnym, zmysłowym ich wykorzysta­niem.

Mężczyzna odbiera penisem różnorodne doznania, zależnie od tego, jak głęboko wnika w Ciebie. Gdy pokonuje wejście do pochwy ma odczucie pewnego „zaciskania", pojawiające się gdy wrażliwy koniec penisa, czyli żołądź, toruje sobie drogę przez wargi mniejsze, czyli labia minora, które w stanie pobudzenia seksualnego wypełniają się krwią. Spróbuj wyobrazić sobie pobudzo­ne wargi wewnętrzne jako coś w rodzaju nadmuchanego pierścienia wokół ujścia pochwy.

Gdy penis wnika coraz to głębiej, za jego pośred­nictwem mężczyzna odczuwa miękkie, wilgotne, pełne ciepła wrażenie przylegania penisa na całej jego po­wierzchni do ścianek pochwy. Gdy jesteś w odpowiedniej pozycji (na przykład, z nogami na jego ramionach), Twój ukochany jest w stanie wyczuć koniuszkiem swego ptaka szyjkę macicy, czyli cervix. Ty natomiast poczujesz to z całą pewnością, bo jest to bardzo czułe miejsce.

Kiedy ściśniesz mięśnie pochwy, penis Twego par­tnera dozna wrażenia porównywalnego z przejazdem samochodem po mulistym zboczu.

Twój mężczyzna osiągnie pełne pobudzenie w trak­cie stosunku dzięki połączeniu wszystkich tych doznań: obrzmienia warg wewnętrznych, wilgotności wnętrza pochwy oraz podniecających go dodatkowych ruchów mięśni pochwy. Kurczą się one i gwałtowne falują w chwi­li szczytowania, co sprawia, że Twój orgazm stanowi źródło przyjemności tak dla niego, jak i dla Ciebie.

Kobiety zadają mi bez końca pytanie: co właściwie się dzieje kiedy dochodzę? Czy podczas- szczytowania wyrzucam coś z siebie, jak mężczyzna przy ejakulacji?

Mit kobiecego „upustu", według określenia auto­rów powieści pornograficznych z epoki wiktoriańskiej, przetrwał przez wieki. W rzeczywistości jednak, szczytu­jąc nie wydalasz z siebie żadnego płynu. Ścianki pochwy w stanie pobudzenia seksualnego wydzielają płyn lubrykacyjny, którego ilość narasta podczas trwania stosunku. W momencie najintensywniejszego podniecenia i orga­zmu, płyn ten wypływa dość obficie, a tym samym sprawia, że wiele kobiet sądzi, że mają wytrysk, podobnie jak mężczyzna.

Na marginesie, u każdej kobiety prawie nieprze­rwanie trwa wydzielanie płynu lubrykacyjnego, z tym że jego ilość jest inna każdego dnia miesiąca. Płyn ma ponadto bardzo charakterystyczny zapach, czym nie należy się przejmować — martwić można by się dopiero wtedy, gdy zapachu nie ma, bowiem jego funkcja polega na pobudzeniu mężczyzny. Chociaż niektórym kobietom trudno w to uwierzyć, mało co podnieca mężczyznę bardziej niż zapach świeżej wydzieliny z pochwy. Z pun­ktu widzenia seksu, skrzywdziłabyś samą siebie używając intymnych dezodorantów, a ponadto narażasz się na podrażnienie delikatnej tkanki pochwy przez środki chemiczne.

Ale uwaga: chcę z całym naciskiem podkreślić, że atrakcyjny jest, wyłącznie zapach świeżej wydzieliny. Nieprzestrzeganie przez niektóre kobiety wymogu utrzy­mywania pochwy w czystości doprowadziło do powstania wśród mężczyzn niepochlebnego mitu o kobietach cuch­nących rybami („Cześć dziewczynki" — powiedział śle­piec mijając sklep Centrali Rybnej).

Wydzielina z pochwy jest przejrzysta lub lekko mleczna. Gdyby było inaczej, powinnaś zasięgnąć porady lekarza. Udaj się też do niego w przypadku, gdy ilość płynu lubrykacyjnego jest zbyt mała dla swobodnego współżycia i poproś go o krem hormonalny pobudzający wydzielanie płynu.

W zależności od Twojej pozycji, penis partnera odbiera z pochwy bodźce odmiennego rodzaju. Warto byś dowiedziała się o nich czegoś bliższego, posługując się w tym celu z łatwością Twym sztucznym penisem, wibratorem lub świecą.

Ćwiczenie 2. Połóż się nago na plecach na łóżku i włóż wibrator do pochwy. Unieś nogi do góry i staraj się wyczuć miejsce, gdzie wibrator pociera najin­tensywniej, przy delikatnym wsuwaniu go i wysuwaniu w tę i z powrotem. Następnie połóż się na boku i powtórz to samo ćwiczenie. Wreszcie obróć się na brzuch i spróbuj w tym położeniu. Spróbuj także z uniesionymi w górę pośladkami. W każdej z tych pozycji powinnaś potrafić zlokalizować poszczególne części wibratora — raz jego koniec, to znów trzon — które w danej chwili wywierają większe tarcie i nacisk.

Pamiętaj o tych pozycjach podczas następnego stosunku. Wiedząc, którą część penisa pobudzasz naj­mocniej, wiesz zarazem jaki jest stopień pobudzenia partnera i odróżniasz najwrażliwsze miejsca. Innymi słowy, będziesz mogła sterować doznaniami seksualnymi, które dochodzą do niego za pośrednictwem penisa oraz zsynchronizować je z Twoimi własnymi doznaniami.

Większości ludzi nie przychodzi do głowy myśl, ażeby kobieta mogła wpływać decydująco nie tylko na czas osiągnięcia orgazmu przez nią samą, ale także przez jej ukochanego. Wiele kobiet zakłada, że mężczyźni wokół ,,rozdają" orgazmy, jak bombonierki przewiązane różową wstążką. A przecież chodzi o Twój orgazm, w Twoim ciele, a Twoja pochwa zdolna jest dopro­wadzić do niego. Co więcej, poprzez przemyślne użycie mięśni oraz subtelne zmiany w ułożeniu nóg, możesz dzięki swej pochwie doprowadzić również mężczyznę do szczytowania.

Dlaczego jest to takie ważne? Co najmniej z kilku powodów.

Przede wszystkim przestań myśleć, że każde do­znanie seksualne w Twej pochwie zależy od tego, co zdecyduje z Tobą zrobić w łóżku mężczyzna. Pobudzając swą pochwę do działania powiększysz odczuwaną przez Was oboje przyjemność, zaś Twój partner lepiej zro­zumie, że nie jesteś tylko biernym przedmiotem, który on postanowił zabrać do łóżka, ale istotą obdarzoną włas­nymi wymaganiami, uczuciami i pożądaniem seksual­nym. Nawet nie masz co marzyć o staniu się doskonałą kochanką, dopóki nie wbijesz tego swemu partnerowi do głowy, bowiem dopiero wtedy zacznie on doceniać Twoje erotyczne talenty i wraz z Tobą będzie się starał coraz to bardziej udoskonalić Wasze współżycie. Wielu mężczyzn jest leniwych w sferze seksu. Niektórzy z nich woleliby odbyć stosunek z lalką naturalnych wymiarów, która wyglądem i w dotyku dokładnie przypomina kobietę, ale tylko cicho leży do samego końca, po czym wraca do szafy aż znowu nie przyjdzie na nią ochota. To lenistwo będzie się stale pogłębiać, o ile będziesz się zachowywała niczym jedna z takich lalek. Jeżeli jednak rzucisz mężczyź­nie wezwanie, będąc aktywna, seksowna i podniecająca, z pewnością postara się mu sprostać (i to na wiele różnych sposobów) i zacznie coś dawać z siebie. W repertu­arze takiego wezwania znajdują się umiejętności Twej pochwy. W moim przekonaniu na tym właśnie polega prawdziwa „polityka pochwowa".

Małe dziewczynki bywają czasami zazdrosne o pta­szka dyndającego między nogami brata, jednakże po­chwa, chociaż prawie niewidoczna, jest równie wszech­stronna i rozbudzająca jak penis. Błędne jest pojmowanie pochwy jako dziury albo otwartej jamy. Jest ona kana­łem, zdolnym do przejawiania samodzielnej aktywności. Być może uświadomienie sobie tego, okaże się również pomocne dla niektórych mężczyzn.

Co oprócz penisa możesz bezpiecznie włożyć do pochwy? W kwestii wpychania w siebie różnych przed­miotów, kobieta potrafi naprawdę wiele dokonać, speł­niając pokładane w niej oczekiwania. Jedyne istotne ograniczenia muszą wypływać ze zdrowego rozsądku.

W Londynie przywieziono ostatnio do szpitala dziewczynę, która masturbowała się probówką w szkol­nym laboratorium chemicznym. W chwili, gdy dziew­czyna usiadła na krześle probówka pękła, kalecząc ścian­ki pochwy. Pierwszą zasadą jest zatem stosowanie wy­łącznie przedmiotów nie tłukących się.

Poza tym nadaje się wszystko, co gładkie i w kształ­cie fallicznym. Pewna kobieta napisała do mnie w liście, skierowanym do redakcji Penthouse'a, że chętnie stosuje specjalnie okrojony na kształt penisa ogórek, który następnie kroi w plasterki i wieczorem podaje mężowi. Gdy byłem w Szwecji, pewien rozbawiony mąż przysłał mi list opisujący, jak jego żona w trakcie śniadania masturbuje się ciepłymi jajkami ugotowanymi na twardo.

Nie wkładaj niczego, co mogłoby przenosić za­razki, ponieważ infekcja pochwy wystąpi szybciej niż zdążysz wypowiedzieć słowo „bakteria". Nie wkładaj żadnego sprzętu elektrycznego, podłączonego do prądu. Mię wkładaj pustych butelek po napojach bez kapsla, ponieważ przesuwanie ich w te i z powrotem w trakcie masturbacji, może spowodować silne zassanie butelki i poważne trudności z jej wyciągnięciem. Pewien znany lekarz opisał mi następujący przypadek: wezwano go do publicznej toalety, kiedy jej personel usłyszał okrzyki bólu dochodzące z damskiej kabiny. Okazało się, że jakaś kobieta masturbowała się butelką od coca-coli, a za każdym razem, gdy usiłowała ją wyciągnąć, zasysała się jej macica, sprawiając trudny do zniesienia ból. Lekarz musiał stłuc denko butelki, ażeby zlikwidować powstałą próżnię.

Skoro już omawiamy ten temat, nigdy nie wkładaj niczego do cewki moczowej — dziurki, którą siusiasz. Znam szpital, który zgromadził ogromną kolekcję przed­miotów usuniętych przez chirurgów z pęcherzy moczo­wych kobiet, które usiłowały pobudzać się w ten sposób. Zbiór obejmuje między innymi: wsuwki do włosów, długopisy, podłużne guziki i mnóstwo innych rzeczy. Poza oczywistym niebezpieczeństwem, że „zgubisz" w so­bie taki przedmiot, istnieje ponadto realna obawa infe­kcji. Zapalenie pęcherza moczowego, jak zapewne wiesz, nie należy do najciekawszych przypadłości na tym świe­cie.

Miałem nadzieję, że przed wieloma laty zakończył się pewien spór, a jednak nadal stykam się z kobietami, które coś gdzieś zasłyszały o tej kontrowersji i przejmują się jej znaczeniem oraz konsekwencjami. Chodzi miano­wicie o różnicę między orgazmem pochwowym a łechtaczkowym. Przed laty seksuolodzy uwikłali się w długo­trwałą dyskusję o tym, czy rzeczywiście występują dwa rodzaje szczytowania u kobiet. Szczytowanie łechtaczkowe uznano za orgazm niedojrzały, wywoływany przez samo tylko pobudzanie łechtaczki. Orgazm pochwowy miał być głębszy, bardziej dojrzały i kobiecy.

Cała ta przydługa dyskusja w istocie wprowadziła zamieszanie i była wręcz stratą czasu. Obecnie jest oczywiste, że kobiety przeżywają tylko jeden rodzaj szczytowania, chociaż mogą odczuwać go na wiele róż­nych sposobów, zależnie od rodzaju stymulacji. A pomi­mo wszystkich zalecanych tu ćwiczeń mięśni pochwy, naprawdę orgazm wywołuje jeden tylko bodziec — pobu­dzenie łechtaczki.


3

Siedlisko Twoich doznań

W dyskusji o narządach płciowych zawsze do­chodzi się do punktu, w którym słowa przestają wystar­czać. Trzeba wtedy się rozebrać, stanąć przed lustrem i dokładnie sobie przyjrzeć. Jeśli tylko nie czytasz tej książki w autobusie, chciałbym Cię poprosić, abyś teraz tak właśnie postąpiła.

Stań w lekkim rozkroku i możliwie najszerzej rozewrzyj palcami zewnętrzne wargi sromowe. Przy okazji, sromem nazywamy po prostu tę część Twych organów płciowych, która jest widoczna. Poniżej warg sromowych zobaczysz wejście do pochwy, o której już tyle mówiliśmy, oraz labia minora, czyli wargi mniejsze, do których napływa krew, kiedy jesteś pobudzona. Tuż nad pochwą będziesz także mogła dostrzec niewielkie ujście cewki moczowej, tej, do której nie wkładamy długopisów.

Powyżej cewki, pod kapturkiem utworzonym przez spojenie warg wewnętrznych, znajduje się nie­wielka wypukłość w kształcie ziarenka grochu. To właśnie jest łechtaczka. Twoja łechtaczka może być duża albo mała, ale na pewno ją masz. Podkreślam to, ponieważ wiele kobiet (i mężczyzn) nie ma całkowitej pewności co do tego, i bywają stąd kłopoty z jej zloka­lizowaniem.

Łechtaczka jest żeńskim odpowiednikiem penisa i — podobnie jak on — nabrzmiewa krwią i usztywnia się, gdy jesteś pobudzona. Ten groszek, który widzisz, jest w rzeczywistości tylko małą częścią całego narządu, ukrytego pod skórą. Stymulacja łechtaczki podnieca Cię fizycznie, a wszelkie podniety seksualne wokół narządów płciowych w trakcie stosunku wywołane są pośrednio lub bezpośrednio sposobem pocierania lub drażnienia skóry wokół łechtaczki. Nawet przyjemność związana z posu­wem penisa w pochwie wypływa z tarcia małych warg sromowych, a tym samym łechtaczki.

Kiedy w latach 50-tych seksuolodzy odkryli zna­czenie łechtaczki we współżyciu, popadli w krańcową przesadę, zalecając skomplikowane techniki spółkowania, w których mężczyzna miał „uderzać" penisem o łech­taczkę przy każdym suwie. Było to nie tylko trudne i zupełnie zbędne, ale częstokroć także bolesne. Zwykle sam nacisk kości łonowej mężczyzny na łechtaczkę wy­starcza do jej bezpośredniego pobudzenia i doprowadza Cię do szczytowania.

Postawię dolara przeciwko dziesięciu centom, że wiesz jak masować swą łechtaczkę, aby doprowadzić się do orgazmu. Ale czy Twój ukochany wie? A jeśli nie wie, jak mogłabyś go tego nauczyć?

Posłuchaj 24-letniej Francescy, modelki i hostessy zatrudnionej w reklamie:

„Myślę, że Stanley nie był pewien, gdzie znajduje się moja łechtaczka. To mnie wcale nie dziwi, ponieważ ja sama latami nie miałam pewności. Zazwyczaj pocierałam to miejsce, kiedy czułam się seksualnie sfrustrowana, ale nie byłam nigdy całkowicie przekonana, że to właśnie tam. W końcu nie stoi się godzinami przed lustrem, przyglądając się sobie w rozkroku.

Tak czy inaczej, nasze współżycie było coraz to gorsze, mimo iż kochałam go i chciałam z nim sypiać. On jednak nigdy nie potrafił mnie dostatecz­nie podniecić. W chwili, gdy wchodził we mnie nie byłam jeszcze w ogóle rozbudzona. Kiedy wreszcie udawało mu się trochę mnie podniecić w trakcie sto­sunku, zaraz miał orgazm i było już po wszystkim.

W końcu chwyciłam jego dłoń i przytrzyma­łam ją między swymi nogami, kierując jego palec we właściwe miejsce. Kilkakrotnie nie trafiał, ale później wymacał je i było cudownie. Za pierwszym razem doprowadził mnie samymi tylko palcami. Potem spróbował mnie wylizać i wtedy właśnie pierwszy raz ujrzał łechtaczkę z bliska. Kiedy wreszcie zrozumiał w czym rzecz, wszystko poszło wyśmienicie."

Ale czy Stanley zawstydził się albo zdenerwował, gdy wyszła na jaw tak wielka luka w jego wiedzy?

„Trochę chyba tak, bo jak sądzę żaden męż­czyzna nie lubi kiedy jego dziewczyna instruuje go i poucza w sprawach seksu. Wydaje mu się, że powinien to wszystko już od dawna wiedzieć. Skoro jednak dostarczył mi tak pełnej rozkoszy — to powinno mu wynagrodzić ten wstyd."

Francesca wystąpiła całkiem bez ogródek, Ty oczywi­ście nie musisz jej naśladować, jeśli Ci to nie odpowiada. Przeważnie wystarczają wypowiedziane półgłosem słowa: „Uhmm... moja łechtaczka", gdy jego palce dotrą do tego czułego miejsca. Jeśli wówczas nie złapie o co chodzi, być może trzeba mu sprawić aparat słuchowy.

Istnieje niezliczona ilość sposobów, dzięki którym Ty, a także Twój partner, możecie pobudzić łechtaczkę. Poza zwykłą stymulacją podczas stosunku, można za­stosować urządzenia zwane — czy Ci się ta nazwa podoba czy nie — „stymulatorami łechtaczkowymi", które mocu­je się do penisa w celu dostarczenia Ci dodatkowego dreszczu ekstazy. Nie są one wcale drogie i wyglądają jak gumowy pierścień z miniaturowym szorstkim otokiem. Gdy Twój partner wprowadza penisa, otoczek ma pocie­rać łechtaczkę, dostarczając Ci silniejszych wrażeń eroty­cznych. Co prawda, z rozmów z kobietami znającymi działanie takich pierścieni dowiedziałem się, że nie jest to aż tak bardzo rewelacyjny wynalazek, ale kto wie, czy właśnie Tobie nie będzie on służył lepiej niż innym.

Nie ma powodu, abyś wzbraniała się przed pociera­niem łechtaczki w trakcie stosunku, jeśli Cię to podnieca. Zazwyczaj jednak możesz to swobodnie robić tylko wtedy, gdy Twój partner wszedł w Ciebie od tyłu, ale jeżeli Ci się poszczęści, on sam Cię w tym wyręczy. Prawdę mówiąc, powinnaś go do tego zachęcać. Lecz jeśli chcesz się po prostu intensywnie doładować, gdy na horyzoncie pojawia się już Twój orgazm, nie wstydź się i pocieraj łechtaczkę na krótko przed końcowym orgazmem, bo nie ma w tym nic złego. Zapamiętaj jednakże słowa przestro­gi: nie popadaj w nawyk silnego stymulowania łechtacz­ki w czasie każdego stosunku, gdyż w przeciwnym razie może się okazać, że bez tego orgazm nie będzie możliwy. Powstałaby zatem kłopotliwa sytuacja, podobnie jak w przypadku jakiejkolwiek innej rutynowej techniki, bez której nie udaje się niektórym ludziom osiągać zaspokoje­nia seksualnego.

Z erotycznego punktu widzenia wielkość Twej łechtaczki nie ma żadnego znaczenia. W niektórych krajach afrykańskich praktykowano wobec młodych dziewcząt rytuał, polegający na usuwaniu fałdy skóry, owego „kapturka" wokół łechtaczki. Miało to rzekomo zwiększać wrażliwość seksualną. Jak zdołałem ustalić, nie powodowało to żadnych fizjologicznych zmian, było natomiast nadzwyczaj bolesne.

Mając za sobą badanie łechtaczki, zobaczmy teraz, jakich zdumiewających rozkoszy może Ci ona dostarczyć...


4

O różnych rodzajach tarcia

Większość kobiet nadal boryka się z faktem po­wszechniejszej akceptacji masturbacji. Nagle okazuje się, że nie ma nic złego w głośnym przyznawaniu się do zabawy ze sobą w wieku dojrzewania; można też z jeszcze większym spokojem wyznać otwarcie, że robi się to nadal. Masturbacja uważana jest obecnie nawet za rodzaj kobiecej terapii w niektórych zaburzeniach seksualnych, a Masters i Johnson zastosowali ją z powo­dzeniem w leczeniu pacjentek z zaburzeniami zdolności osiągania orgazmu.

Czy na pewno chodzi tu o tę samą masturbację, któ­ra przynosiła Ci tyle wstydu i zażenowania, gdy byłaś nastolatką? Kiedy to szaleńczo i cudownie przeżywałaś pocieranie między udami, a jednocześnie nadstawiałaś uszu, czy przypadkiem nie wejdzie mama, by pocałować Cię na dobranoc?

Oczywiście, że tak. I co więcej, ta sama masturbacja może dopomóc Ci w badaniu reakcji Twego ciała oraz lepszym przygotowaniu na przyjemności i rozkosze ko­chanki doskonałej.

W książce „Wnętrze” Lindy Lovelace, wydanej przez Pinnacle'a, Linda Lovelace opowiada:

„Zaczęłam się brandzlować w wieku jedenas­tu lub dwunastu lat — wtedy zaczęło mi się to podobać — prowokując co rusz awantury rodzin­ne, bo godzinami przesiadywałam w łazience. Naj­pierw odkryłam fantastyczne odczucie pocierania butelką od szamponu Prello o wargi sromowe i łech­taczkę. Kiedy indziej mógł mnie podniecić kawałek śliskiego mydła. W takim celu stosowałam przede wszystkim różnego rodzaju przedmioty. Czasami uciekałam się do pomocy palca, ale niezbyt często. Najbardziej lubiłam jednak pocieranie wszelkimi przedmiotami. Później oczywiście odkryłam wibra­tor i od tego czasu stałam się niejako jego niewolnicą. Oprócz zwykłego kochania się, co robię bar­dzo często, doprowadzam się do orgazmu masturbacją co najmniej, powiedziałabym, z pięćdziesiąt razy dziennie."

Oczywiście, jeśli prowadzisz w miarę normalny tryb życia, z całą pewnością nie będziesz miała czasu, żeby masturbować się pięćdziesiąt razy dziennie. Nie chodzi tu jednak o liczbę szczytowań — chodzi o Twoją postawę wobec autostymulacji. Jeżeli zaczniesz pojmować ją w ka­tegoriach zupełnie nieszkodliwej rozrywki, będzie to ogromny krok do przodu w Twym rozwoju seksualnym. Jeżeli następnie zrozumiesz, że oprócz samej rozrywki, masturbacja ma szereg innych cennych zalet, znajdziesz się na najlepszej drodze do obdzielenia siebie i Twego ukochanego niewyobrażalną radością, jaką może dać tylko wygrana pięciuset milionów w totolotka.

Pomimo tego, że w nadawanych późnym wieczo­rem wywiadach telewizyjnych, pewne siebie damy ze zdumiewającą łatwością szafują słowem „masturbacja", Ty sama wcale nie musisz przejawiać w tej chwili podob­nej pewności siebie. Nie przejmuj się — nawet w obecnym czasie rewolucji seksualnej, nie jesteś w tym osamotniona. Nawet najbardziej wyrafinowane kochanki nadal stwier­dzają, że z zażenowaniem przychodzi im przyznanie się do masturbacji, tym większym, gdyby miały to uczynić publicznie.

Nie ma w tym nic zaskakującego. Jeszcze kilka lat temu uznawano masturbację za „rzecz nieczystą" i „grzech w samotności". Masturbacja była brudna. Była zabawianiem się z samym sobą. Nasi rodzice podchodzili do niej z nieco większą tolerancją niż ich rodzice, których edukacja seksualna opierała się na takich słusznych dziełach, jak Co każda młoda kobieta wiedzieć powinna, w których straszono 15-letnie dziewczynki potępieniem w dniu Sądu Ostatecznego za „sekretny występek". Tak czy owak, nasi rodzice w zdecydowanej większości nie zaakceptowali faktu, że masturbacja jest fizycznie nie­szkodliwa, może natomiast powodować urazy w sferze psychiki, jeśli wzbudza u danej osoby poczucie winy.

Możesz się masturbować aż do granicy omdlenia, aż będziesz sina na twarzy, a jedynym bólem, jaki poczujesz będzie ból nadgarstka. Nie grozi ci natomiast ani oziębłość, ani nimfomania, ani niepłodność. Na pewno też nie będziesz musiała brać pod uwagę którejkol­wiek z najdziwniejszych i najbardziej zdumiewających „kuracji" uważanych za niezbędne przez dziewiętna­stowiecznych lekarzy — takich, jak związywanie rąk na noc, noszenie pasa cnoty, czy nawet wypalanie łechtaczki rozgrzanym do białości żelazem. W 1894 roku w szpitalu w Ohio dokonano operacji usunięcia łechtaczki u dziew­czyny, która przejawiała nadmierną skłonność do ciągłej masturbacji.

Prawie każda kobieta masturbuje się w ten czy inny sposób, w tym czy innym wieku. Jest to miłe i pobudzają­ce, a może nawet być czymś więcej. Może być sposobem przygotowania zakończeń nerwów do najbardziej wyrafi­nowanych przeżyć seksualnych. Jeśli się nie masturbujesz i dopóki się nie będziesz masturbować, nie dowiesz się zbyt wiele ani o swoich seksualnych preferencjach i awers­jach, ani o „geografii" Twoich reakcji genitalnych. Nikt nie zdoła wygrać turnieju brydżowego, dopóki nie opanu­je reguł gry, tak samo Ty musisz poznać wszystkie „kontry" i „rekontry" swoich narządów płciowych.

Masters i Johnson w ich najnowszym studium

0 ułomnościach seksualnych człowieka, wydanym przez Little, Brown & Co., wyjaśniają, że: „chociaż poradniki małżeńskie podkreślają rolę pobudzenia łechtaczki pod­czas wstępnej gry miłosnej, niewiele powiedziano dotych­czas, jak należy to robić i jak długo". W trakcie pracy w poradniach, Masters i Johnson prowadzili obserwacje masturbacji kobiet i ustalili, że występuje różnorodność technik pobudzania łechtaczki. Okazało się, że każda z obserwowanych kobiet masturbowała się w odmienny i niepowtarzalny sposób. Najczęściej stymulowały one całą sferę genitalną, co wywoływało reakcję łechtaczki, bez względu na pośrednie na nią oddziaływanie doty­kiem. W wyniku takich globalnych manipulacji, pobu­dzenie następuje wolniej, ale prowadzi do w pełni zada­walającego szczytowania, przy czym mniejsze jest praw­dopodobieństwo bólu lub podrażnienia.

Widzisz sama, co dotychczas napisano. Napisano, że żadna książka na świecie nie jest w stanie wyjaśnić Ci, jak najlepiej pobudzić narządy płciowe. Wyłącznie Ty sama możesz to odkryć, a jedyna droga do tego odkrycia prowadzi poprzez masturbację. W odróżnieniu od autor­ki Kobiety zmysłowej, która proponuje Ci, abyś od czasu do czasu zaciągnęła zasłony na okna i poszła do łóżka ze swą ulubioną szczotką do włosów, czyniąc użytek z jej uchwytu, ja jestem przekonany, że najprostszy i najbar­dziej praktyczny sposób na maksymalną korzyść z mas­turbacji polega na jej regularnym i przemyślanym stoso­waniu jako jednego ze składników zaplanowanego treni­ngu seksualnego.

Nie zrozum mnie źle — nie mam najmniejszego zamiaru traktować Twych narządów płciowych niczym rozłożonego na części motocykla kawasaki. Masturbację powinien przepełniać seks i fantazja; powinna ona również służyć jakiemuś celowi i sprzyjać Twemu głęb­szemu spełnieniu. Spróbuj jednak uświadomić sobie, dlaczego to robisz i co masz z tego mieć — a przede wszystkim, co może to wnieść do jakości współżycia z mężczyzną, którego pożądasz.

Zacznij od rozebrania się — całkiem do naga. Powinnaś była zrobić to już przy lekturze rozdziału 3., ale chyba Ci wybaczę, jeśli zrobisz to dopiero teraz. Książkę weź do lewej ręki. Połóż się na łóżku lub na tapczanie. Teraz rozsuń uda i niech między nimi błądzą kusząco palce Twojej prawej dłoni. Wyobraź sobie, że to palce Twego ukochanego, a nie Twoje. Jeśli chcesz, wyobraź sobie, że są to moje palce — słynę z bardzo erotycznych opuszków palców.

Teraz połóż koniuszek wskazującego palca na maleńkim dołku, gdzie zaczyna się szczelina pochwy, gdzieś pośród włosów łonowych. Czujesz ten maleńki dołek? Pieść go i obserwuj, co się dzieje.

Kieruj palec stopniowo ku dołowi, wsuwając go między wargi sromowe, w taki sposób, w jaki pług odrzuca mokrą skibę. Wyczuj splot podstawy łechtaczki. Dotykaj ją. Następnie wsuń zagięty palec od spodu, i gdy staje się większa oraz pojędrniona, pocieraj ją delikatnie, aż wysunie się do góry. Zbadaj cały obszar wokół łechtaczki, szukając miejsca, które pobudza Cię najmoc­niej.

Przesuń palec jeszcze niżej. Dotnij cewki moczowej. Doprowadź palec do wejścia do pochwy. Sprawdź każde z zakończeń nerwów, każdy milimetr kwadratowy czułej tkanki. Nie krępuj się przed sobą. W tych miejscach będzie Cię dotykał Twój ukochany, a skoro jego się nie wstydzisz, nie powinny wprawiać Cię w zakłopotanie Twoje własne wnikliwe poszukiwania. W końcu, znasz siebie od dnia, w którym się urodziłaś.

Nie zatrzymuj się na pochwie, sprawdzając doty­kiem palców zakończenia nerwów reagujących na seks. Przejdź niżej, do krocza, owego wrażliwego pomostu między sromem a odbytem. Niektóre kobiety lubią delikatne drapanie paznokciem w tym miejscu. Sprawdź, czy Tobie się to podoba. Nie pomiń odbytu, bardzo mocno unerwionego. Czy sprawia Ci przyjemność posuw palcem w górę i w dół, czy też odczuwasz ból? Czy podo­ba Ci się ściskanie i przyszczypywanie tego miejsca?

Informacje zgromadzone w trakcie tego badania samej siebie być może nie stanowią dla Ciebie żadnej nowości, zwłaszcza jeśli masturbujesz się od czasu, gdy wyrosłaś z filmów z Myszką Mickey. Z drugiej strony, zaskoczenie budzi to, jak wiele dojrzałych kobiet upra­wiających od lat masturbację, nigdy nie zadało sobie trudu, by przeanalizować, jaka technika masturbacji pobudza je najbardziej.

29-letnia Lynn tak opowiada o własnej technice masturbacji:

„Zanim ustaliłam najwłaściwszy sposób, w jaki mężczyzna powinien dotykać mnie między nogami, upłynęło dużo czasu. Było tak dlatego, że masturbując się zawsze ściskałam uda, pocierając koliście jednym o drugie. Budziło to niewiarygodnie intensywne doznanie seksualne. Zaciskałam uda coraz mocniej, aż gdzieś od podstawy kręgosłupa rodził się orgazm, niby mały pączek róży, który coraz to pełniej rozkwita, aż wreszcie moja cipka zaczynała obkurczać się i drgać falami — i właśnie to było najlepsze. Chcę przez to powiedzieć, że wiedziałam, jak mam się masturbować. Bywało, że robiłam to pięć czy sześć razy na tydzień, prawie zawsze jak szłam spać. Ale nie wiedziałam, na czym to polega, jakie konkretnie narządy płciowe między udami dostarczają mi tych doznań.

W końcu, odkryłam to niemalże przez przy­padek. Zamierzałam podgolić włosy łonowe na bocznej powierzchni ud, by nie były widoczne, kiedy założę bikini. Musiałam w tym celu przy­trzymać jedną dłonią wargi sromowe, aby dostać się l ostrzem na bok. Zaczęłam wtedy odbierać bardzo przyjemne wrażenia. Stało się tak, ponieważ trzy­małam łechtaczkę między palcem wskazującym a kciukiem i delikatnie pocierałam ruchem kolistym jej obrzeża. Spodobało mi się to ściskanie łechtaczki i ów kolisty ruch. Byłam poruszona, tym że wreszcie zrozumiałam, gdzie konkretnie leży źródło mego pobudzenia. Powiedziałam o tym Karolowi, memu chłopakowi, który włożył rękę w moje majtki i zrobił mi to samo. Miałam jeszcze lepsze wrażenie. W piętnaście sekund byłam gotowa, a ciepły śluz dosłownie spływał mi po nogach. Orgazm nastąpił tak nagle i łatwo, na stojąco, w kuchni."

A teraz o odkrywaniu samej siebie mówi 23-letnia Lois:

„Wychowano mnie w przeświadczeniu, że dotykanie pochwy jest obrzydliwe i całkiem od­rażające. Co najwyżej, mogłam ją myć i wkładać do środka tampon, ale wszystko, co wykraczało poza to stanowiło absolutne tabu. Długo trwało zanim zaczęłam się masturbować. Nie robiłam tego zanim nie ukończyłam 18 czy 19 lat, a wtedy już musiałam się wyładowywać, gdy wracałam do domu po na­miętnych randkach. Musiałam to robić, bo miałam aż mokro w majtkach. Wówczas po prostu wkłada­łam sobie dłoń między nogi i pocierałam tam przez pięć czy dziesięć minut. Zawsze potem czułam się winna, ale zarazem myślałam: no dobrze, lepsze to niż sypianie z chłopakiem, którego tak naprawdę nie kochasz.

Dowiedziałam się różnych rzeczy o sobie po lekcji anatomii w college'u. W podręczniku za­mieszczono rysunek przedstawiający żeńskie or­gany płciowe, co zafascynowało mnie i chciałam zobaczyć, jak wyglądają one w rzeczywistości. Po powrocie do domu zamknęłam na klucz drzwi od sypialni i stanęłam w rozkroku przed lustrem. Rozsunęłam wargi palcami, zaczęłam dotykać się i sprawdzać tu i tam. Stwierdziłam, że przy lekkim uderzaniu tuż pod łechtaczką i prawie równoczes­nym dotykaniu cewki moczowej, doznaję owych niewiarygodnych odczuć, od których po całym ciele rozchodzą się dreszcze."

Pamiętaj, że być może nie zawsze będziesz chciała masturbować się za każdym razem w taki sam sposób. Technika będzie zależała od Twego nastroju. Powinnaś zatem przekonać się, która technika odpowiada Ci najlepiej w Twym aktualnym stanie psychicznym. Postaraj się także opanować umiejętność wyjaśnienia tej kwestii Twe­mu partnerowi.

Znalazłem przykład w wypowiedzi 17-letniej Emmy:

„Czasami, gdy czuję się bardzo romantycz­nie, lubię leżeć na łóżku, słuchać nastrojowej muzy­ki i leciutko zabawiać się ze sobą, niemal się nie dotykając. Lubię wodzić opuszkami palców wokół piersi, potem po brzuchu i udach, a następnie dotykać się delikatnie i miękko między nogami. Takie pobudzanie może trwać godzinami. Czasem finiszuję tak cichutko i łagodnie, że prawie niezau­ważalnie. Kiedy indziej zaś jestem w fatalnym nastroju i chcę zrobić coś ostrego i wyuzdanego. , Wtedy to kucam nago na podłodze i pcham sobie w pupę wielkie, białe świece albo też biorę suszarkę do włosów, kierując strumień powietrza na cipkę i pocieram ją wylotem suszarki. Wiem, że to wyuzdane, ale właśnie dlatego tak bardzo eks­cytujące. Wcale się tego nie wstydzę. Nie mam pojęcia, co zrobiłabym, gdyby mama nakryła mnie na tym. Chyba by nic nie zrozumiała. A przecież ja nie robię nic złego. Odczuwam coś tak fantastycznego, że gdybym tego nie robiła, pewnie zwariowa­łabym z frustracji."

Spróbuj masturbacji na tyle sposobów, ile tylko zdołasz poznać. Być może nieoczekiwanie natkniesz się na taką technikę, że zadzwoni Ci w lewym uchu, a do oczu napłyną Ci łzy szczęścia. A oto kilka technik masturbacji preferowanych przez kobiety:

— przeciągaj między nogami w tę i z powro­tem skręconą jedwabną chustę, drażniąc srom i łechtaczkę;

— leżąc w wannie oddaj się zabawie z prysz­nicem i kierując strumień wody na pochwę oraz | łechtaczkę, poszukaj najwrażliwszych miejsc;

— włóż do pochwy jakiś przedmiot w kształcie fallusa (jeżeli nie masz sztucznego penisa, posłuż się ogórkiem, nadając mu pożądany kształt) i noś go w sobie przez cały dzień, podtrzymując obcisłymi majteczkami;

— rozpracuj srom przy pomocy wibratora elektrycznego, zapamiętaj sobie dokładnie te miejsca, z których pochodzi najgłębszy dreszcz ekstazy;

— nałóż na srom świeżo ubitą śmietanę, i jeśli masz w domu kota, skłoń go, by ją wylizał;

— mocno przylgnij sromem do narożnika pralki j automatycznej podczas wirowania na pełnych obrotach;

— zatelefonuj do swojego chłopaka, męża lubi kochanka i w trakcie rozmowy pocieraj słuchawką szparę warg sromowych. Jeśli chcesz, powiedz! mu, co robisz. Może być trochę zaniepokojony, gdy nagle zamiast Twego głosu usłyszy dziwne chlupotanie.

Podczas masturbacji możesz bez oporów korzy­stać z erotycznych czasopism lub książek. W dużej mierze pomogą Ci one odkryć, co najbardziej podnieca Cię u mężczyzn. Jeśli okaże się, że najmocniej rozbu­dza Cię widok gigantycznego kutasa, lub że pociągają Cię aż do szaleństwa mocno umięśnione plecy, albo że rajcuje Cię facet w obcisłych satynowych spodniach, będzie to Twój kolejny krok w kierunku lepszego zro­zumienia Twych własnych żądz, a zarazem wcielenia ich w życie.

Dla znikomej liczby mężczyzn wyobrażenie masturbującej się kobiety jest odpychające — nawet jeśli ona robi to w trakcie oglądania zdjęć innych mężczyzn. Zamieszczony poniżej list, który otrzymałem w czasie, gdy pracowałem w szwedzkim czasopiśmie pornograficz­nym Private, w dość typowy sposób obrazuje postawę mężczyzn wobec masturbujących się dziewcząt.

„Kiedy wracałem z wieczornego spaceru zau­ważyłem, że w domu pali się światło. Podszedłem do okna i ujrzałem mą kochaną żonę siedzącą przy stole i pogrążoną w lekturze książki. Gdy tak i stałem, przyglądając się jej z przyjemnością, spo­strzegłem, że gwałtownie opuściła pod stół prawa dłoń.

Powoli włożyła ją pod spódnicę, między jej cudowne uda. Po chwili dłoń i cała ręka zaczęły poruszać się rytmicznie, a ja dopiero wtedy uświa­domiłem sobie, że to masturbacja — coś, czego nigdy do tej pory nie miałem szczęścia oglądać w czasie naszego małżeństwa. Byłem zafascynowa­ny. Trwało to jakieś kilka minut, po czym ściągnęła majtki i rozsunęła nogi, eksponując swą śliczną cipkę, lekko rozwartą, z wyraźnie dla mnie widocz­ną zaróżowioną łechtaczką pomiędzy wilgotnymi wargami. W dalszym ciągu zawzięcie pocierała srom. Potem zdałem sobie sprawę, że doszła do orgazmu. Opuściła spódnicę i wytarła w uda palce całkiem mokre od pianki z jej cipki. Powąchała je, ucałowała i powróciła do lektury, jak gdyby nigdy nic.

Od czasu do czasu dyskutujemy sobie z żoną o seksie w ogóle, a szczególnie o masturbacji, Żona twierdzi, że nigdy się nie masturbuje — nie, co to, to nie ona. Mówi, że nie może pojąć, co to może dać normalnej kobiecie. Żony potrafią być zaba­wne, prawda?"

Nie należy, rzecz jasna, traktować masturbacji jako substytutu stosunku płciowego, którym nigdy nie jest. Jeżeli myślisz inaczej, to zawsze będziesz upa­trywać w masturbacji coś gorszego, czego należy się wstydzić. W okresach, w których akurat jesteś sama i nie masz nikogo, masturbacja pomoże Ci zaspokoić popęd płciowy. Nic w tym złego. Ale prawdziwy cel masturbacji w Twym życiu seksualnym powinien po­legać na: po pierwsze, dostarczeniu Ci rozkoszy i rozry­wki erotycznej oraz po drugie, pomocy w odkryciu głębszej wiedzy o Twych własnych reakcjach w sferze seksu.

Tina, lat 22, opowiada, jak zmieniła zdanie co do masturbacji:

„Szczerze mówiąc, myślałam, że to niemal zboczenie. Ale pewnego dnia, gdy miałam okres, mój chłopak, którego kocham i któremu ufam, zamiast kochać się ze mną, sam mi to zrobił. Wtedy właśnie zaczęłam się nad tym głęboko zastanawiać. Pomyślałam sobie: co to do diabła za różnica, czy on mi to robi, czy to ja robię sama sobie? Więc któregoś wieczora po powrocie do domu, kiedy brałam prysznic pocierałam się kostką mydła mię­dzy nogami, i to mnie bardzo podnieciło. Miałam, ku swej wielkiej radości, prawdziwy orgazm. Po­czułam się wyzwolona — tak naprawdę wyzwolona. Na skinienie palca mogłam sama się zaspokoić seksualnie. Tamtej nocy masturbowałam się prawie do świtu, wciąż od nowa, ciesząc się z każdego kolejnego orgazmu i wszystkiego, co się z tym łączy. Nadal często to robię. Czasami po prostu siedzę przed telewizorem, wkładam dłoń w majtki i do­chodzę do końca. Raz nawet robiłam tak na oczach mojego chłopaka, który przyjął to doskonale. Był zaskoczony, ale bardzo podniecony. Wyciągnął swego koguta, zaczął się onanizować i zaraz sperma poleciała na dywan. Nie wstydzę się przyznać do masturbacji. Uwielbiam to i robiłabym wszędzie, i na czyichkolwiek oczach. Myślę, że bardziej od­pychający jest bunt przeciwko masturbacji, niż samo masturbowanie się."

Być może poglądy Tiny idą trochę dalej niż Twoje. Spróbuj jednak przyjąć taki punkt widzenia, który pozwoli Ci osiągać samopobudzenie bez obaw i poczucia winy. Masturbacja może być tylko pomoc­na, a im częściej będziesz ją uprawiała, tym szyb­ciej pozbędziesz się wszelkich związanych z nią lę­ków.

A właśnie, mam wspaniały pomysł. Skoro tak leżysz nago, może byś zaraz przystąpiła do masturbacji i zabrała się do następnego rozdziału dopiero po orgaz­mie? Palce gotowe? No to już...


5

Penis doskonały

1'll follow that man

With his old peg and awl.

Między nogami mężczyzny zwisa ów niezwykły i tajemniczy instrument, który otacza więcej mitów i nie­porozumień niż jakąkolwiek inną część ciała człowieka.

Penis — kutas, członek, interes, ptaszek, kogut, drut, koń, kapucyn, pal, wał — i jak on tam jeszcze się zwie.

Właściwie, nawet najsubtelniejsze kwestie budowy i zasad funkcjonowania penisa są łatwe do zrozumienia. Zasadniczo, penis to po prostu nic więcej jak gąbka. Od wewnątrz wyścielony jest siatką splotów gąbczastej tka­nki, która w chwilach podniecenia seksualnego wypełnia się krwią. Jej odpływ ograniczają specjalne zastawki, dając w efekcie powiększenie oraz usztywnienie członka. No, i proszę — już mamy erekcję.

Przypominająca kształtem śliwkę, końcówka peni­sa czyli żołądź (czasami ze względu na wygląd zwana „hełmem strażaka") zawiera całe mnóstwo bardzo wra­żliwych zakończeń nerwowych, które reagują na tarcie i podrażnienie. Prawdopodobnie najczulszą częścią całe­go organu jest wędzidełko — cienka struna łącząca żołądź z napletkiem, tuż poniżej otworu penisa.

Plemniki, żywe męskie nasienie, wytwarzane są w jądrach, podwieszonych w worku skórnym, zwanym moszną. Takie luźne zwisanie jąder wynika z tego, że dla wytwarzania spermy konieczna jest temperatura niższa od ciepłoty ciała ludzkiego. Pofałdowana skóra moszny łatwiej oddaje ciepło z jąder, obniżając ich temperaturę. Być może miałaś okazję zauważyć, że jądra obkurczają się pod wpływem zimna, a jest tak dlatego, że moszna zatrzymuje ciepło.

Po wytworzeniu w jądrach, plemniki wędrują spe­cjalnym kanałem, w którym łączą się z białym płynem nasiennym, pochodzącym z gruczołu prostaty. Ten płyn stanowi pożywkę i ochronę dla plemników, utrzymując je przy życiu w czekającej je wędrówce przez penis do Twej pochwy.

Kiedy penis jest już dostatecznie pobudzony, płyn przedostaje się do kanału biegnącego przez środek człon­ka, a towarzyszące temu doznania wywołują spazmodyczną reakcję mięśni. Nasienie wyrzucane jest w trzech czy czterech tryśnięciach, nawet na odległość sięgającą aż trzech metrów, jeśli nie staniesz mu na drodze.

Podczas erekcji kanał prowadzący do pęcherza zaciska się, co zapobiega wydzielaniu się moczu w czasie stosunku.

Pomimo, iż wiktoriańscy autorzy powieści porno­graficznych nazywali penisa „potężną machiną" i „by­kowcem", warto wiedzieć, że erekcja to coś nieskończenie bardziej kruchego i nietrwałego niż sugeruje to literatura erotyczna. Jeśli nie będziesz uważna, możesz zrobić albo powiedzieć coś, co sprawi, że „potężna machina" Twego ukochanego oklapnie jak przekłuty balonik.

Erekcję u mężczyzn może wywołać wiele różnych bodźców, jak: zdjęcia nagich kobiet, lektura nieprzy­zwoitej książki, oglądanie striptizu, pieszczoty, myśl o pójściu z Tobą do łóżka, wyobrażenia zabarwionych seksualnie czynów. Kiedyś pewna kobieta spytała mnie,' czy erekcja boli. Jeśli chodzi o ścisłość — to zależy. Czasami można mieć prawie mimowolną erekcję i uczu­cie, jakby się nosiło kość w spodniach, czasami zaś, przy głębszym pobudzeniu, przez penis przechodzi mrowienie i następuje pęcznienie w oczekiwaniu na pełnię erotycz­nych uniesień.

Większość mężczyzn miewa od samego rana, bez­pośrednio po przebudzeniu się ze snu, coś w rodzaju erekcji — pociechy dla tych, co osiągnęli już podeszły wiek — zwanej „chwałą poranka". Jest ona przede wszystkim wynikiem parcia na pęcherz, który chce uwol­nić się od płynów wypitych poprzedniego wieczora i trud­no byłoby uważać ją za przejaw pobudzenia erotycznego.

Skoro tak wiele jest źródeł powstania erekcji, równie wiele czynników może powodować jej zanik. Alkohol sprawia, że mężczyzna wpada w kochliwy na­strój, jednak z reguły kończy w stanie zwanym popularnie „wódczanym uwiądem". Podobnie działają narkotyki i środki uspokajające. Niepokoje i napięcia są kolejnymi powodami braku wzwodu. Jeżeli Twój partner nie potrafi stanąć na wysokości zadania, być może gnębią go takie przyczyny: 1. sam fakt kochania się z Tobą; 2. co sobie pomyśli jego żona; 3. nie zapłacony rachunek za prąd; 4. w ogóle coś.

W rzeczywistości, niepokój jest podstawowym po­wodem czasowej impotencji, a w dodatku ma nieciekawy zwyczaj spiralnego narastania. Ponieważ mężczyzna od­czuwa niepokój, nie może dostać erekcji, a ponieważ nie może dostać erekcji, odczuwa niepokój, wobec czego nie może dostać erekcji. Jeśli podejrzewasz, że Twój partner uwikłał się w takim staczaniu się w dół, zmobilizuj cały swój takt i wyrozumiałość, żeby go z tego wyciągnąć. Nie dokuczaj mu i nie krytykuj go za to, że mu nie staje — to jeszcze tylko ogromnie pogorszy sprawę. Pod żadnym pozorem nie żartuj sobie na ten temat, ponieważ męskość dla żadnego mężczyzny nigdy nie będzie stanowić okazji do dowcipów. Po prostu pieść go nadal i pobudzaj dopóki kogucik nie podniesie się, a gdy znowu skłoni główkę, nie trać cierpliwości i od nowa podejmij pieszczoty. W końcu Twoja tolerancja zostanie wynagrodzona i będziesz mog­ła czuć się równie dumna jak on.

Jeśli Twój partner konsekwentnie nie jest w stanie uzyskać wzwodu, a Ty nie znajdujesz na to najmniejszego wyjaśnienia, być może przydałaby się wizyta u lekarza. Nie nakłaniaj partnera do stosowania pomocy erotycz­nych takich, jak wirylizatory oraz podobne urządzenia (jest ich całkiem sporo), gdyż może się on od nich uzależnić, a nie jest to żadne rozwiązanie problemu.

A jeśli Twój ukochany ma zupełnie odwrotny problem? Erekcję osiąga z łatwością, ale gdy tylko wprowadzi penisa do pochwy, w tym samym momen­cie następuje ejakulacja i w mgnieniu oka jest już po wszystkim.

Zaburzenie to, zwane wytryskiem przedwczesnym, czyli ejaculatio praecox, najczęściej spowodowane jest nerwicą. Spróbuj pójść z nim do łóżka następnego dnia, w chwili, gdy nie jest jeszcze tak bardzo napalony perspektywą, że Cię przeleci, a być może pójdzie mu lepiej. Jeśli nie, namów go do onanizowania się (albo zrób mu to sama) na około godzinę przed planowanym stosunkiem. Skłoń go, by wypróbował specjalny aerozol spowalniający reakcje (są one dostępne w niektórych sex-shopach). Mógłby też założyć prezerwatywę, która opóźni ejakulację o kilka minut, hamując intensywność bodźców.

Zwykle przedwczesny wytrysk jest nawykiem neu­rotycznym, dającym się stosunkowo łatwo wyeliminować.

Jeżeli jednak stan ten utrzymuje się uporczywie, przeczytaj rozdział 11.

Jakiej wielkości powinien być idealny penis? A jeśli będziesz miała partnera z naprawdę ogromnym penisem, czy zdołasz przyjąć go w siebie bez komplikacji?

Przeciętny penis w stanie erekcji ma około 15 cen­tymetrów długości. Penis — rekordzista świata mierzy ponoć około 35 centymetrów, ale nikła jest możliwość, że natkniesz się na niego, chyba że mieszkasz we wschodnioafrykańskim buszu, gdzie ostatnio widziano jego właściciela.

Przekonaliśmy się już, że penis średniej wielkości z łatwością zmieści się w Twej pochwie i jeszcze zostanie kilka centymetrów zapasu. Chociaż członek Twego part­nera w stanie wzwodu może Ci się wydać ogromny, to jednak wprowadzenie go w Ciebie nie będzie kłopotliwe. Jedynym poważnym problemem, jaki może Ci się przy­trafić jest tak zwana pochwica — tak lekarze określają gwałtowny skurcz mieści pochwy. Jest on z reguły spowodowany lękiem emocjonalnym, który z kolei po­wstaje niemal zawsze z obawy przed wielkością męskiego narządu, który masz przyjąć w siebie. Jeśli stwierdzisz, że masz tego rodzaju niepokój, zwróć się do lekarza, który przepisze Ci odpowiednie środki uspokajające.

W chwili szczytowania mężczyzna pozbywa się nasienia, zwykle o objętości jednej łyżeczki. Ta ilość może być większa lub mniejsza, zależnie od częstotliwości współżycia, stanu zdrowia oraz innych czynników. Niech Ci się jednak nie wydaje, że dokonując pomiarów, objętości spermy potrafisz stwierdzić, czy partner do­chowuje Ci wierności.

Po jakim czasie od szczytowania mężczyzna może mieć następną erekcję? No cóż, jeśli Twój ukochany to wytrzyma (wielu mężczyzn po orgazmie odczuwa nad­mierne uwrażliwienie penisa), bezpośrednio po pierw­szym stosunku, pocierając intensywnie, możesz go pobu­dzić do takiego stopnia, że będzie mógł kochać się drugi raz. Zwykle jednak potrzebna jest mu przerwa w grani­cach od kwadransa do pół godziny. Rzadko zdarza się, by mężczyzna w wieku powyżej 25 lat był w stanie odbyć trzy do czterech stosunków w ciągu jednej nocy, a jeśli nawet mu się to uda, to rano będzie do niczego.

Od Twojego nastawienia do penisa naprawdę wiele zależy. Postaraj się go dobrze poznać, gdyż wiedza o jego możliwościach (a także ułomnościach) zwróci Ci się z nawiązką. Traktuj go z podziwem i czułością, a Twój ukochany z pewnością to doceni.

Chciałbym jeszcze raz z naciskiem podkreślić, że jeśli pragniesz cieszyć się szacunkiem i uczuciem Twego mężczyzny, nigdy nie powinnaś pozwalać sobie na jakie­kolwiek kpiny z jego zwiotczałego członka. Wtedy gdy jest sztywny i twardy, możesz z niego żartować, ale nigdy, gdy jest wiotki i miękki. Ja osobiście nie jestem w tej kwestii przeczulony, bo zdaję sobie sprawę, że raczej trudno byłoby chodzić całymi dniami z nieustającą erekcją, ale znam wielu drażliwych na tym punkcie. Znam też takich, którzy zaraz po stosunku odwracają się plecami, bo nie życzą sobie, żeby partnerka oglądała tę śmieszną, brązową paróweczkę, spoczywającą bezbronnie i spokojnie na lewym udzie.

A skoro już mowa o lewym udzie — być może przyda Ci się informacja, że gdyby naszła Cię ochota na wymacanie penisa przez spodnie, trzeba szukać go w le­wej nogawce, ponieważ większość mężczyzn „nosi się na lewo". Innymi słowy, jako że mężczyzna nie jest w stanie poruszać się z penisem skierowanym dokładnie na wprost, układa go sobie na bok, mianowicie po lewej stronie. Jeśli zatem zadasz sobie trud, by przyjrzeć się z bliska wypukłości w spodniach mężczyzny, którego masz teraz pod ręką, przekonasz się, że uwypuklenie po prawej stronie kryje jądro (ten wrażliwy narząd nie na­daje się do namiętnego ściskania), podczas gdy uwypuk­lenie po lewej stronie — właściwy obiekt Twego pożąda­nia. Być może zainteresuje Cię też, że drugie jądro wciśnięte jest głębiej między uda. Czyż to nie fascynujące?


6

Jak znaleźć mężczyznę,

którego doprowadzisz do szaleństwa

w swoim łóżku

She look'd in my face, and on our eyes catching,

I just turn'd my head to see what she was scratching;

She had got her right ankle upon Her left knee,

Up to her left gar ter I fairly could see.

And ten minutes after she did it again,

Though knowing I look'd and saw it quite plain;

Come there was a prank for a delicaie virgin,

Who thought an old bachelor wanted some urging!

„Kuszenie", anonim (1880)

Nigdy nie zdołam pojąć, dlaczego w powszechnym odczuciu kobieta polująca na upragnionego mężczyznę naraża swe dobre imię, podczas gdy mężczyźnie wolno uganiać się za każdą kobietą, która mu się spodoba. Rozumiem, że kobiety na ogół wolą być adorowane i uwodzone przez mężczyzn, ale w życiu bywają nie­zliczone sytuacje, kiedy to — z różnych powodów — mu­sisz mu podsunąć swą osobę pod sam nos. Czasami być może konieczne są odpowiednie podchody i manewry, zanim dotrze do niego, jak bardzo mu na Tobie zależy.

Mężczyźni przejawiają zdumiewający brak pewno­ści siebie, gdy chodzi o poznawanie i uwodzenie kobiet. Z wyjątkiem nielicznych ślepo w siebie zapatrzonych, twardych facetów, absolutnie przekonanych o własnej niepodważalnej atrakcyjności, mężczyźni na ogół bywają nieśmiali, zamknięci w sobie i milczący lub przeciwnie — zbyt hałaśliwi i nastawieni na robienie dobrego wrażenia.

Koniecznie musisz zdecydować się, czego poszuku­jesz w mężczyźnie i czego się po nim spodziewasz. Oczywiście, jeżeli zależy Ci na kolacjach w drogich restauracjach, luksusowych samochodach i mnóstwie futer, z łatwością znajdziesz wielu nieszczególnie przystoj­nych, ale za to nadzianych forsą facetów, którzy z naj­większą radością dostarczą Ci tego wszystkiego. Jestem daleki od krytykowania kobiety za to, że chce się w życiu dobrze urządzić, bo przecież wszystko w końcu opiera się na prostej zasadzie: dawaj i bierz. Jeśli mężczyzna pragnie pokazać się z piękną kobietą i mieć jaw łóżku, musi za to zapłacić określoną cenę.

Lecz jeśli marzysz o mężczyźnie, który jest cał­kiem przystojny, ma bogatą i wartościową osobowość i może Cię otoczyć prawdziwą miłością, to powinnaś postępować znacznie ostrożniej. Będziesz wtedy musiała dać mu równie dużo, ile chcesz dostać od niego. A często­kroć nawet więcej.

Przypuśćmy teraz, że jest to mężczyzna żonaty — lub co najmniej od dawna związany z inną kobietą i w tym zwią­zku szczęśliwy? Będziesz wówczas musiała wykazać dużo hartu i podjąć wiele niezwykle trudnych, bolesnych i nie­przyjemnych decyzji. Jeśli taki mężczyzna zechce nawią­zać z Tobą romans, będziesz zmuszona pogodzić się z tym, że ma jeszcze inne zobowiązania, które w każdej chwili mogą zepchnąć Ciebie i Twoją miłość na dalszy plan. Możesz prosić go, żeby został z Tobą, możesz prosić go, żeby zostawił żonę, rodzinę, dom — ale nigdy nie bę­dziesz mogła uważać tego za swoje prawo. Nie mówię tu o moralności chrześcijańskiej — mówię o zwykłych ludzkich emocjach. Dla wielu mężczyzn porzucenie rodziny dla innej kobiety, to zbyt wygórowana cena, jaką przyszło by zapłacić.

Oczywiście, ani przez chwilę nie mam zamiaru twierdzić, że być ,,tą inną kobietą" to coś samo w sobie nagannego. Rzadko który mężczyzna wyznaje zasadę monogamii tak dalece, by potrafił go zadowolić na całe życie związek z jedną tylko kobietą (podobnie, jak niewiele kobiet naprawdę zadowala się jednym mężczyz­ną). Romans z żonatym mężczyzną nie zdarza się bez powodu, a najczęściej powód ten tkwi w jego małżeńst­wie. Po prostu czegoś w nim brakuje — czy to z winy żony, czy jego, czy też ich obojga — a gdy Ty pojawiasz się na horyzoncie, jemu może się zdawać, że znalazł rozwiązanie całego problemu. Pragnę Ci więc uświado­mić, iż rozpoczynając romans z żonatym mężczyzną, musisz mieć oczy szeroko otwarte i przygotować się na najlepsze, ale spodziewać się najgorszego.

Jeśli pracujesz zawodowo, najłatwiej znajdziesz mężczyznę w miejscu pracy. Układ szef-sekretarka, będą­cy przysłowiowym tematem dowcipów i pożywką dla satyryków, zdarza się w życiu bodaj najczęściej. Jeśli więc interesuje Cię Twój szef, czy wiesz, jak schwytać go w sidła?

Bardzo nikła granica oddziela nadobowiązkowość w pracy od braku dostatecznych wyników. Jeśli jesteś zbyt dobrą sekretarką, jeśli masz super porządek w aktach, zawsze punktualnie przychodzisz do pracy i w ogóle tak organizujesz biuro, że wszystko idzie po myśli szefa, to najprawdopodobniej nie będzie on chciał z Tobą roman­sować. Ceni Cię zbyt mocno, by pozwolić sobie na mały flirt. Bo jeśli dasz mu kosza i na dodatek rzucisz pracę, to co pocznie bez Ciebie? Z drugiej zaś strony, jeśli w reda­gowanych przez Ciebie listach aż się roi od błędów, koperty znaczą tłuste odciski palców, a kartoteka wy­gląda jak wysypisko śmieci, nie możesz spodziewać się uznania z jego strony, a szansa, by zechciał Cię dalej zatrudniać dla samej erotycznej przyjemności jest na­prawdę znikoma.

Pracuj więc pilnie i wydajnie w granicach rozsądku, ale od czasu do czasu bierz wolne dni, a kiedy pada deszcz, spóźniaj się o mały kwadrans. Nie ubieraj się zbyt wyzywająco: przykrótkie spódniczki oraz zbyt głębokie dekolty rozpraszają szefa przy pracy. Jego współpraco­wnicy zaczną go trącać łokciem i znacząco mrugać, mówiąc: ,,Ta twoja sekretarka to niezła sztuka, Bili", a jemu wcale nie będzie z tym wygodnie.

Uwodzenie własnego szefa to zwykle dość długo­trwałe przedsięwzięcie. Minie sporo czasu zanim prze­stanie on kojarzyć Cię wyłącznie z personelem biura, o którym zapomina wychodząc po pracy do domu i dostrzeże w Tobie seksualnie atrakcyjną kobietę. Ucinaj sobie z nim częste pogawędki, powoli stwarzając w jego umyśle wizerunek Ciebie, Twej osobowości i środowiska, w którym się obracasz, dzięki czemu dobrze Cię pozna, nawet sobie tego nie uświadamiając. Taka taktyka da także Tobie okazję do poznania jego.

Załóżmy, że rozważnie przeprowadziłaś szefa przez wszystkie te etapy przygotowawcze, a on mimo to nie rzuca się na Ciebie? Jeśli nadal brak zaproszenia na wspólnego drinka po pracy, jeśli przejawia taki sam umiar w zainteresowaniu Tobą co poprzednio, co wtedy? Nie rezygnuj. Musisz nim widocznie trochę potrząsnąć, żeby uświadomić mu, że przecież w końcu uważa Cię za całkiem atrakcyjną.

Któregoś dnia ubierz swoją najładniejszą suknię i ogłoś wszem i wobec, że masz imieniny (nieistotne czy to prawda, czy nie). Albo podejdź do niego i powiedz, że masz straszny problem, którego nie rozwiążesz sama bez jego pomocy. Wymyśl jakąś długą i skomplikowaną historię o gospodyni, która właśnie zamierza wyrzucić cię z wynajmowanego pokoju za rzekome przewinienie, a Ty jesteś niewinna. Twoja opowieść musi być tak powikłana, że trzeba wyjść z biura na małego drinka, aby w spokoju dokładnie ją przedyskutować. Gdyby żaden z tych podstępów nie powiódł się, wydaj małe przyjęcie i zaproś go.

Cała rzecz w tym, aby wydostać go z biura i wybrać się z nim w miejsce, w którym nagle uświadomi sobie, że towarzyszy mu atrakcyjna kobieta. Wtedy zadziała auto­matycznie jego męski instynkt i nastąpi moment Twej największej szansy. Unikaj rozmów o pracy i biurze, bo zacznie się znowu wcielać w rolę „szefa", a nić nawią­zanego między Wami osobistego kontaktu zerwie się.

Gdy już nawiązałaś romans z szefem, staraj się ze wszystkich sił, aby rozwijał się poza godzinami pracy, panując nad sobą w porywach namiętności, które mogą Was dopaść na przykład w archiwum. To jeszcze bardziej rozbudzi jego zainteresowanie Tobą — mając Cię stale przy sobie, jednocześnie oficjalnie nie może Cię choćby dotknąć — a ponadto uchroni Was przed skandalem na całą firmę, który mógłby stać się dla niego okazją do pozbycia się Ciebie jak śmierdzącego jaja.

Kiedy będzie ci dyktował pisma, nie siadaj mu na kolanach. Wręczając mu dokumenty, nie chwytaj go za spodnie. Kiedy nikogo nie ma w pobliżu, muśnij go delikatnie pocałunkiem w policzek, ale nie posuwaj się dalej. Jeszcze jedno: jeśli jest żonaty, a Ty właśnie odebrałaś od niej telefon, niech Cię nie kusi przewracanie oczami i nie mów: „O n a dzwoni", nawet jeżeli on ośmiesza ją przed Tobą. Skoro już się na niego zdecydo­wałaś, to musisz przyjąć do wiadomości jego stan cywilny i zaakceptować fakt, że jego związek z żoną nadal trwa. Jemu wolno mówić to i owo, ale Ciebie za krytykowanie żony na pewno nie będzie poważał — a Twoja postawa może wręcz rzucić go z powrotem w jej ramiona.

Załóżmy z kolei, że w pracy masz samych staru­chów, brzydali i facetów, którzy poza własną żoną świata nie widzą? Wówczas musisz udać się na łowy gdzie indziej, co częstokroć przyspiesza sprawy, ale wiele pułapek i tak pozostaje.

Jak już wcześniej mówiłem, mężczyznom często brakuje pewności siebie i choć ośmielą się podejść do Ciebie, by uciąć sobie z Tobą pogawędkę, to mimo wszystko niezbędne im są wyraźne i jednoznaczne sygnały z Twojej strony. Jedna z najlepszych technik uwodzenia polega na posłaniu powłóczystego spojrzenia w odległy zakątek pokoju pełnego ludzi. Jeżeli zauważysz, że jakiś mężczyzna przygląda się Tobie z wyraźnym zaintereso­waniem, a zarazem spodoba Ci się, zastosuj taktykę polegającą na wpatrywaniu się w niego nieco dłużej i częściej niż normalnie.

Po chwili pozwól sobie na cień uśmiechu.

Podobne spojrzenia i nieznaczne, zachęcające uśmiechy działają wręcz elektryzująco na większość męż­czyzn. Czują się wtedy wyróżnieni i schlebia im to. Po­wód jest prosty: tradycyjnie mężczyzna przygląda się kobiecie, a nie na odwrót. W każdym razie, w ten sposób postrzega to wielu mężczyzn. Mężczyzna nie przypisuje sobie cech własnej atrakcyjności, inaczej niż czyni to kobieta. Gdy wchodzi ona w pięknym uczesaniu i olśnie­wającej sukni do pokoju pełnego ludzi, spodziewa się, że wszyscy odwrócą się na jej widok i będą się w nią wpatrywać. Mężczyzna natomiast, choćby był nie wiem jak przystojny, nie oczekuje pełnych zachwytu spojrzeń.

Powłóczyste spojrzenia mają jeszcze jedną zale­tę — mianowicie okazujesz w ten sposób swoje zaintere­sowanie, a jednocześnie nie musisz dawać z siebie zbyt wiele, nikt nie pomyśli, że jesteś rozwiązła albo brak Ci godności. Dajesz po prostu mężczyźnie sposobność na­wiązania kontaktu i rozmowy.

Miej zawsze na względzie, że łatwo można zrazić mężczyznę ostentacyjnym okazywaniem mu obojętności. Oczywiście, nie znaczy to, że musisz rzucać się na niego, jak gdybyś miała ciągle ogień w majtkach. Po prostu, od czasu do czasu okaż mu pewną zachętę, bo w przeciwnym razie może stracić cierpliwość i uznać, że choć bardzo mu się podobasz, nie zniesie już dłużej napięcia i zażenowa­nia. To, że na pierwszy rzut oka nie wyda Ci się gładki i pełen polotu, nie musi wcale oznaczać, że nic nie przemawia na jego korzyść. Daj mu tylko szansę, a sama się zdziwisz, jak bardzo to doceni i umiejętnie wy­korzysta.

A co robić, gdy na zabawie czy przyjęciu zastaniesz otoczonego pięknymi kobietami mężczyznę, do którego poczujesz niepohamowane pożądanie? Jak olśnić go i rzucić przed sobą na kolana?

Jeśli facet jest przyzwyczajony, że zawsze ma wokół siebie stadko tokujących samic, to stawiam największy diament przeciwko gumie do żucia, że jedna rzecz po­ruszy go na pewno. Jeśli tylko przeprowadzisz swój manewr we właściwy sposób, sprowokujesz go i zwrócisz na siebie jego uwagę.

Po prostu wywołaj sprzeczkę.

Podczas kłótni Tobie i Twemu oponentowi wzrasta poziom adrenaliny we krwi, system nerwowy powoduje przyspieszenie tętna, oddechu i pozostałych funkcji organizmu. Między innymi te reakcje fizyczne pobudzają ośrodki odczuwania przyjemności w korzę mózgowej, a zatem awanturując się, dajesz właśnie mężczyźnie możliwość odbierania owych miłych bodźców — a tego z całą pewnością nie dają mu nigdy kobiety, które nadskakują mu i zgadzają ze wszystkim, co tylko powie.

Wobec tego, przyłącz się do grona wielbicielek, posłuchaj o czym rozmawiają, a potem wtrąć się raz po raz. Ale nie ekscytuj się nadmiernie, panuj nad swoim głosem i nie popadaj w kobiecą histerię. Zachowaj dystans, konsekwentnie wypowiadając odmienne opinie.

Wkrótce przekonasz się, że całą swoją uwagę poświęca; Tobie, gdyż chce Cię przekonać do swoich racji, a poza J tym podoba mu się cały ten spór. Staniesz się wyzwaniem dla jego męskości i będzie musiał zająć się Tobą ze j zdwojonym wysiłkiem. A zatem w polu działania mamy Twoją akcję, jego reakcję... i uwiedzenie murowane.

Mężczyznom pochlebia, gdy kobieta przybiega na każde skinienie, ale tak naprawdę fascynują ich te kobiety, które tego nie robią. Od Ciebie zależy, jak będziesz traktowana. Jeśli zaczynasz trzepotać rzęsami, kręcić i zadkiem i ocierać się biustem o jego ramię, to nie zgrywaj, nagle urażonej i cnotliwej panienki, jeśli okaże się, że ma ochotę Cię przelecieć. On po prostu reaguje na Twoje, całkiem oczywiste sygnały, odczytując je jako propozycję pójścia do łóżka. Możesz flirtować z mężczyznami — oni to uwielbiają, a ja jestem diablo pewny, że Ty też. Każdy chce być podziwiany i lubi szum wokół własnej osoby. Nie możesz jednak systematycznie doprowadzać mężczyzny do punktu, w którym nabiera przekonania, że każdej chwili jesteś gotowa mu się oddać. Kobiety, które tak właśnie postępują, narażają się na wysoce nieprzyjemne sceny, na podbite oczy lub złamany nos, nawet na śmierć. Do klasycznych należą przypadki morderstw, połączo­nych z gwałtem, dokonywanych przez mężczyzn, którzy wnioskując z zachowania dziewczyny oczekiwali więcej niż ostatecznie gotowa ona była dać.

Jeśli trafiła Ci się wyśmienita okazja i otacza Cię tłum mężczyzn, niech Cię nie kusi, by głośno się śmiać, popisywać i w ogóle urządzać przedstawienie. Dobrze to sobie zapamiętaj! W przeciwnym razie, mówiąc niedeli­katnie, wezmą Cię za idiotkę.

Kobieta, która najbardziej pociąga mężczyzn wygląda zachęcająco i obiecująco, ale zarazem zachowuje dystans. Tylko taka kobieta stanowi wyzwanie dla męż­czyzny: jest seksowna, ale bez nimfomanii, wygadana ale nie krzykliwa, zna najwłaściwszy moment, by otworzyć swe rozmarzone oczęta i wsłuchiwać się w tę jego chełpliwą historyjkę o tym, jak to podrasował silnik swego mustanga i prześcignął wszystkie samochody na autostradzie. Mężczyźni uwielbiają opowiadać o sobie i swoich osiągnięciach tak, jak uwielbiają kobiety, które tego słuchają. Uważaj natomiast, jeśli facet nie jest tak pewny siebie i sam przedstawia się z negatywnej strony. „Napisałem sztukę, ale jak ich znam odrzucą ją" — mó­wi. Nie odpowiadaj: „To szkoda". Powiedz raczej tak: „Co oni sobie myślą teraz w tej telewizji — nie umieją docenić naprawdę dobrych rzeczy". Rozumiesz, o co chodzi?

Istnieją pewne zewnętrzne sposoby podniecania mężczyzny, równie skuteczne jak machanie mu przed nosem parą majtek. Jeśli on Cię pociąga, już przy pierwszym spotkaniu możesz przykładowo lekko musnąć go dłonią po włosach, mówiąc: „wiesz, że lekko siwie­jesz? Bardzo Ci z tym do twarzy". Mniejsza o ten nic nieznaczący komplement, liczy się sam dotyk Twych palców, który on odbierze prawdopodobnie jako bardzo zmysłowy i pełen erotyzmu. Gdy będzie Ci zapalał papierosa, przytrzymaj jego rękę za nadgarstek. Gdy przechodzisz z nim przez pokój albo gdy go komuś przedstawiasz, chwyć go za rękę.

Pretekstem do doskonałej wstępnej techniki uwo­dzenia, którą często zalecam, jest wróżenie z dłoni. Jej wewnętrzna powierzchnia jest bardzo wrażliwa, a śledząc na przykład linie życia oraz miłości, możesz delikatnie pocierać palcami jego dłoń. Ludzie są podobni do zwierząt — ogromnie pragną, by ich pieścić i hołubić. Pódl pozorem niewinnej, intelektualnej zabawy, możesz doprowadzić mężczyznę do stanu pobudzenia na żywiołowy i niemal zwierzęcy wzór.

Jak pewnie już wiesz, taniec jest wspaniałym sposobem wyzwolenia męskiego instynktu pożądania. Patrząc na parkiet pełen obłapiających się par, często zabawiam się próbując zgadywać ilu mężczyzn ma właśnie erekcję. Taniec jest okazją uwznioślenia bardzo przyjemnej techniki stosowanej przez przebiegłą hostessę wobec łatwowiernego klienta. Jej ręka, która właśnie pod obrusem rozpięła mu spodnie, wsunęła się do środka i przystąpiła do akcji, cofa się, gdy tylko właścicielka dłoni zorientuje się, że klient nie zamierza postawić kolejnej butelki szampana. Podczas tańca niemal dokładnie taki sam efekt uzyskasz kilkoma delikatnymi ruchami ud.

A jak poderwać mężczyznę na ulicy, na lotnisku j albo na dworcu autobusowym? Jeśli pociąga Cię jakiś j facet z tłumu i odczuwasz potrzebę nawiązania z nim rozmowy, to wcale nie oznacza, że jesteś dziwką. Jedna z popularnych metod polega na tym, by na lotnisku podejść do faceta i z bezradną minką spytać, czy mógłby Ci pomóc wybrać płyn po goleniu dla brata. Nie masz pojęcia, jakie zapachy odpowiadają mężczyznom i bez pomocy nie dasz sobie rady. Na pewno schlebisz mu, prosząc o taką radę, a poza tym będziesz miała piękną okazję do intymnego kontaktu, wąchając zapachy na jego nadgarstku.

Jeśli spodoba Ci się facet na ulicy, zwyczajnie podejdź do niego i spytaj gdzie kupił kapelusz (ubranie) płaszcz, bo Twój brat (uwaga! naprawdę wcale nie musisz brata) od dawna szuka takiego, a wkrótce są jego urodziny. Nie wolno Ci jednak ograniczyć się do krótkich i prostych spraw, jak pytanie o drogę albo o godzinę, albo coś podobnego — zadaj pytanie, które zmusi go do dłuższych wyjaśnień, sprawi, że na chwilę oderwie się od własnych myśli, by stwierdzić, jak pilnie go słuchasz i jakie korzystne wrażenie wywiera na Tobie.

Ważna zaleta wszystkich opisanych wyżej technik podrywania polega na tym, że nie odbierają Ci one wcale tajemniczości czy godności i nie nasuwają skojarzeń z nachalną dziwką. Stosując je umożliwiasz tylko męż­czyźnie wykonanie następnego ruchu. Oczekiwana pro­pozycja i tak wyjdzie od niego, przy czym nawet nie będzie miał pojęcia, jak bardzo mu w tym pomogłaś.

Jak się wydaje, wiele kobiet mocno wbiło sobie do głowy dziwną zasadę, w myśl której zapraszając mężczy­znę do siebie do domu, czują się w obowiązku przygoto­wać wspaniałą kolację z czterema daniami i podawać ją przy świecach, jak gdyby chciały udowodnić, że łączą w sobie zalety hostessy i szefa kuchni.

Czasami siadam sobie i rozmyślam o tych wszyst­kich oświetlonych nastrojowo pokojach w całym mieście, w których pary mają przed sobą łyżki i talerze z vi-chyssoise, ale wolałyby od dawna być razem w łóżku.

Kiedy już znajdziesz i przekonasz do siebie wyma­rzonego mężczyznę, a potem będziesz chciała z nim iść do łóżka, wtedy na miłość Boską zrób to czym prędzej, a nie zawracaj sobie głowy udowadnianiem mu, że jesteś najlepszą kucharką pod słońcem. Elegancko zastawiony stół, z supersztućcami, zastawą, serwetkami i całą tą resz­tą, może stać się wręcz przeszkodą w rozpoczęciu miłosnej uczty. Facet nie rzuci Cię od razu na łóżko, bo mogłabyś poczuć się urażona, że taka wykwintna kolacja całkiem wystygnie, a poza tym jest wysoce prawdopodobne, iż zacznie żywić podejrzenia (choćby i bezpodstawne), że chcesz się popisać jako wyśmienita kandydatka na przy­szłą żonę. Dla niejednego mężczyzny (choć nie dla wszystkich) byłby to wystarczający powód do wyraźnego ostudzenia zapałów.

Posprzątaj mieszkanie i zadbaj o jego ciepły, kobie­cy wygląd. Postaraj się o kilka butelek wina albo innego alkoholu. Zaopatrz się w gotową pizzę, chleb, ser albo steki z sałatką, ale nie przywiązuj nadmiernej wagi do jedzenia. On przecież przyjdzie po to, by być z Tobą, a nie żeby się u Ciebie najeść.

Teraz wreszcie możesz ubrać się naprawdę seksow­nie. Na przykład, w długą satynową suknię bez pleców i bez stanika. Albo w bluzkę z głębokim dekoltem i falbankami oraz długą do kostek spódnicę. Mogą być obcisłe spodnie i luźna, połyskującej tkaniny góra.

Skoncentruj się na pięknym uczesaniu i starannym makijażu. Załóż skąpe i wytworne majteczki, ale nie przesadzaj i nie porywaj się na zbyt śmiałą bieliznę. Wyzywające fatałaszki są fantastyczne podczas zabaw erotycznych, na które przyjdzie odpowiedni moment w Waszym związku. Na razie jednak spróbuj odegrać rolę niewinnej i ponętnej dziewczyny, która pozwoli się uwieść — a nie gotowej na wszystko starej wygi.

Kiedy wieczorem zjawi się w Twoim mieszkaniu obiekt marzeń, bardzo się staraj, aby czuł się tu jak najlepiej. Nie znikaj w kuchni i nie każ mu samemu przyrządzać sobie drinka. Bądź przy nim, odwieś jego marynarkę i podaj napój, o jaki poprosi. Okaż swoje zainteresowanie i zdobądź się na pytanie, co porabiał od Waszego ostatniego spotkania. Zaproponuj mu coś do jedzenia, a jeśli podziękuje, nie przejmuj się. W końcu nie jesteś jego matką.

Kiedy już będzie odprężony, odpręż się i Ty, a wówczas możecie przystąpić do rzeczy...


7

Jak wybrać partnera

O tym, z kim przyjdzie Ci w życiu sypiać zazwyczaj decydują szczęśliwe lub nieszczęśliwe zbiegi okoliczności. Pewna moja znajoma lubiła siadywać w oknie oraz głęboko i melancholijnie wzdychać: „Pomyśl tylko, na świecie są miliony przystojnych mężczyzn, a ja w naj­lepszym przypadku zaliczę w łóżku skromną garstkę".

Ponieważ to — niestety — prawda, przywiązuj wielką wagę do właściwego wyboru swej własnej garstki partnerów. Jałowy i bezproduktywny związek jest zwykłą stratą czasu, marnowaniem młodości i Twojego poten­cjału seksualnego.

Nie zawsze trafia się ten typ mężczyzny, który będzie Ci kupował diamenty i stawiał wykwintne kolacje, traktował jako hobby posiadanie pól naftowych, i spra­wiał, że za każdym razem, gdy będziesz się z nim kochać, świat zawiruje Ci przed oczyma. Lecz jeśli okażesz się rozsądna (a nie zawsze Ci się to uda), możesz przynaj­mniej ograniczyć stratę cennego czasu na erotyczne potknięcia i niefortunne miłostki.

Prawdopodobnie miałaś okazję stwierdzić, że po­wierzchowność mężczyzny bywa skrajnie zwodnicza. Za kierownicą cadillaka, w ciemnych okularach słonecznych, podzwaniając bransoletkami i łańcuchem ze złota, zasia­da często znerwicowany chłopaczek, którego rozwój seksualny zatrzymał się na poziomie okresu dojrzewania. Tymczasem, możesz natknąć się na nieśmiałego, bez­pretensjonalnego, ostrzyżonego na jeża bibliotekarza w okularach z cieniutką oprawką, który nie tylko ma być może największą pałę po tej stronie Atlantyku, ale także wie, jak się nią posługiwać.

Oczywiście, to wyłącznie przypuszczenie. Może być też odwrotnie.

Nie podlega natomiast żadnej kwestii fakt, że niektórzy mężczyźni są w łóżku lepsi od innych, na co wskazują pewne przesłanki. Skoro, niestety, bariery po­stępowania w społeczeństwie nie dają Ci szansy dokona­nia pomiarów penisa, zanim zdecydujesz się na intymny kontakt z jego właścicielem, warto wcześniej przekonać się, do której z tych grup najprawdopodobniej on należy.

Nie jestem w stanie przewidzieć, jakie dziwne przygody przytrafią Ci się w Twoim życiu erotycznym. Nie znam również Twoich osobistych preferencji co do mężczyzn i nie wiem, czy facet, którego ja uznałbym za absolutnie do niczego, nie będzie przypadkiem w Twojej ocenie tym jednym, wymarzonym.

Ale będąc samemu mężczyzną i posiadając stąd pewną dogłębną wiedzę na temat motywów, którymi kierują się faceci w życiu erotycznym, chciałbym przynaj­mniej, w miarę możności, ostrzec Cię przed niektórymi niebezpiecznymi typami mężczyzn. To ci, którzy niemal z absolutną pewnością dostarczą Ci sporych emocji.

Opracowałem ten rozdział jako coś w rodzaju nie zobowiązującej ankiety, bowiem erotyczna osobowość mężczyzny wymyka się dogmatycznemu i jednoznacz­nemu ujęciu w kategoriach: czarne — białe. Jedynym celem ankiety jest próba oceny, czy dany mężczyzna może być dobrym partnerem, tak pod względem seksualnym, jak emocjonalnym. Nie zamierzam bynajmniej kwe­stionować innych jego zalet i talentów. Facet może być fatalny w łóżku, a za to doskonale grać w karty; skoro jednak zależy Ci wyłącznie na partnerze do brydża, to niepotrzebny Ci przecież wspaniały kochanek.

Odpowiadając na pytania zanotuj wszystkie pun­kty, które Twoim zdaniem przysługują mężczyźnie za­przątającemu Ci głowę. Na końcu rozdziału podsumuj wyniki, a dowiesz się o nim wielu rzeczy. Dam Ci tylko jedną radę: wpisuj punkty miękkim ołówkiem i wymaż je gumką natychmiast po zakończeniu zabawy. Mężczyźni lubią sięgać po książki takie jak ta, by dowiedzieć się co o nich napisano. Jeśli Twój partner zobaczy jak go podsumowałaś, może się obrazić. Zawsze łatwiej jest wypowiadać się otwarcie o kimś niż o sobie samym.

Przede wszystkim, rzućmy okiem na jego ubranie. Czy Twoim zdaniem: ubiera się korzystnie (3), zbyt ekstrawagancko (2), czy niestarannie (1)? Jakiej długości nosi spodnie: do samych butów (2), czy zbyt krótkie (1)? Czy nosi się w prążki i paski (1), czy nie (2)? Czy klapy marynarki są wąskie (1), czy szerokie (2)? Czy nosi koszule z krótkim rękawem (1), czy nie (2)? Czy nosi krzykliwe krawaty (1), czy nie (2)? Czy zakłada pod­koszulek (1), czy nie (2)? Czy nosi zwężane (1), czy rozszerzane (2) ku dołowi spodnie? Czy wkłada buty z czubkami (l), czy nie (2)? Czy skarpetki ma dopasowane do spodni (3), do butów (2), czy w ogóle nie pasujące do stroju (1)? Jeśli nosi okulary, oprawka jest nijaka (1), czy fantazyjna (2)? Czy zakłada biżuterię — sygnety (2), bransoletę (1) albo łańcuch na szyję (0)? Czy spodnie wiszą mu na siedzeniu (1), czy nie (2)? Czy członek zarysowuje się wyraźnie przez spodnie (1), nieznacznie (2), czy wcale (0)?

Powyższe pytania zostały opracowane przy pomo­cy dwóch dziennikarzy z działu mody oraz projektanta strojów męskich. Chociaż rzucają one światło na naj­słabsze punkty ubioru większości mężczyzn, to jednak przystępując do oceny potencjalnego kochanka, nie trać z pola widzenia kilku bardziej ogólnych kwestii. Czy nosi rzeczy drogie i modne (3), tanie ale modne (2), niemodne ale drogie (2), czy tanie i niemodne (1)?

Czy uważasz, że ubiera się stosownie do wieku i stylu bycia? Czy zbyt młodzieżowo jak na swój wiek (1)? Nosi zbyt klasyczne rzeczy (1)? Za bardzo na luzie — dżinsy i bawełniane koszulki (1)? Zbyt poważnie (ł)? A może w sam raz (2)?

Strój to bardzo istotna przesłanka co do osobowo­ści seksualnej mężczyzny, ponieważ jest jego wizytówką wobec otoczenia. Poprzez rodzaj tkaniny, krój i kolor ubrania wyrażają się wrażenia, jakie mężczyzna chciałby przekazać na zewnątrz. Jeśli zatem przywiązuje on wagę do swego stroju, poprawnie dobiera jego poszczególne części, dba o schludny wygląd i kupuje dość drogie rzeczy, to prawdopodobnie będzie lepszym kochankiem. Zależy mu, by jego otoczenie odnosiło korzystne wrażenie, a zarazem lubi czuć się dobrze i swobodnie. Co więcej, jeśli nie żałuje większych pieniędzy na ubranie, to z pe­wnością nie będzie Tobie skąpił. Jeśli jednak zależy Ci na ekskluzywnie ubranym partnerze, koniecznie sprawdź, czy nosi naprawdę nowe rzeczy, a nie starannie utrzymane starotki. Łatwo się o tym przekonać, bo wystarczy jeden rzut oka na podszewkę marynarki. Jeżeli materiał jest pofałdowany na brzegach, marynarka była wielo­krotnie chemicznie czyszczona w pralni. W chwili, gdy zmysłowo wodzisz palcami po klapach marynarki, mo­żesz także podnieść je nieznacznie i sprawdzić, czy materiał pod klapą ma intensywniejszy kolor. Tkaniny płowieją od słońca i wiatru. Jeszcze bardziej zdradzą go znoszone buty.

Pewna moja znajoma (wcale nie taiła, że zależy jej na pieniądzach) zawsze zachęcała swych gości do zdej­mowania marynarki, aby na luzie mogli u niej wypić drinka. Mężczyzna, którego marynarka nie nosiła na­szywki Yves St. Laurenta albo Savill Row, nagle od­czuwał, że podane martini nie jest jedynym lodowato zimnym elementem wokół niego.

Mężczyznom ubierającym się zbyt fantazyjnie bra­kuje zwykle wiary we własne możliwości erotyczne i pró­bują to ukryć nosząc krzykliwe ciuchy. Bywają często próżni i zamknięci w sobie, w Tobie widząc raczej ozdobny dodatek do swego stroju niż prawdziwą kobietę. Nie zadawaj się nigdy z facetem, który nosi kwiat w butonierce przy innych okazjach niż śluby czy uro­czystości rodzinne.

Mężczyźni, którzy nie przywiązują wagi do stroju, czynią to zwykle z dwóch powodów: albo próbują przybrać nieokrzesany wygląd (dżinsowa, zapinana na zatrzaski marynarka, szeroka skórzana klamra, wysokie buty i dżinsy), albo wygląd zewnętrzny w ogóle ich nie obchodzi (nie wyprasowane spodnie, pomięte marynarki, bezkształtne koszule, beznadziejnie chaotyczna mieszan­ka kratek, kropek i paseczków). Ci, którzy próbują wyglądać na nieokrzesanych bywają częstokroć bardzo dobrymi kochankami, ale tylko na krótko. Przybierają oni niedbały i niedostępny wygląd, pod którym kryje się kompleks męskości, wyrastający z braku zdolności współżycia z kobietami. Radzą sobie wyłącznie w jeden jedyny sposób — przejawiając wobec nich agresję. Na­tomiast ci mężczyźni, którzy nie przywiązują wagi do stroju, bo ich to po prostu nie obchodzi, czasami okazują się wspaniałymi partnerami na całe życie. Są oni wy­śmienitym, choć surowym materiałem na spokojnych, odpowiedzialnych mężów. Zwykle są też fatalnymi ko­chankami, ponieważ nie mają pojęcia, jakie na Tobie robią wrażenie wizualne, emocjonalne i czysto zmy­słowe.

To tyle w skrócie o ubraniu. Teraz przejdźmy do higieny osobistej. Znam kobiety, którym podoba się męski, ostry zapach; pomyśl jednak, co będzie, kiedy rano obudzisz się z głową pod jego pachą, zalatującą zjełczałym potem, i będziesz wdychać wyziewy z jego ust, które ostatnio posmakowały pasty do zębów w zeszłym roku na Gwiazdkę. David Loovis, autor Gay spirit — homoseksualnej wersji Kobiety zmysłowej — uważa, że pachy są cudowne: „pomyśl o jego pachach jako o wiszą­cych ogrodach". Od siebie dodałbym, że wszystko zależy od tego, z jaką częścią ogrodu będziesz miała do czynie­nia — z krzakiem róży czy ze stertą kompostu.

A zatem, czy ma paznokcie czyste i krótko obcięte (2), czy też brudne i obgryzione (1)? Czy ma zadbane paznokcie u nóg (2), czy nie (1)? Czy goli się regularnie (lub przycina brodę) (2), czy chodzi zarośnięty lub z bro­dą w nieładzie (1)? Czy włosy ma umyte (2), czy przetłusz­czone (1)? Czy używa dezodorantu (2), czy nie (1)? Płynu po goleniu (2), czy nie (1)? Czy ogólnie sprawia schludne (2), czy niechlujne (1) wrażenie?

Za tymi pytaniami kryje się bardzo prosta zasada, że jeżeli mężczyzna nie zadaje sobie trudu, by zatroszczyć się o własny wygląd, zwykle nie warto troszczyć się o znajomość z nim. Na początku może nawet podnieci Cię jego neandertalska higiena, ale mniejszym ostrzegam Cię, że po kilku tygodniach zaczniesz go przekupywać, aby tylko wziął porządny prysznic.

Z drugiej strony, bądź czujna wobec mężczyzny pachnącego jak cała perfumeria. Taki facet albo ma skłonności homoseksualne, albo jest próżny i wpatrzony w siebie, albo chce stłumić jakąś przykrą woń swego ciała, o której na razie nie wiesz, albo też pozbawiony jest zmysłu powonienia. Może się zdarzyć, że wszystkie te przyczyny występują równocześnie, a wtedy to już chyba lepiej umów się na randkę ze swoim neandertalczykiem.

Skoro zajmujemy się higieną osobistą, powinniśmy także przyjrzeć się jego drobnym przyzwyczajeniom. Co robi z rękami, kiedy rozmawia? Czy zasłania usta dłonią (1), czy nie (2)? Czy drapie się po głowie (2), czy nie (1)? Czy dyskutując zapalczywie, pokazuje na Ciebie palcem (1), czy nie (2)? Czy zabierając głos w dyskusji, dla przekonania o swych racjach, szeroko rozkłada ręce (2), czy nie (1)? Czy wali pięścią w stół (1), czy nie (2)? Czy dłubie w uszach (1), czy nie (2)? Czy porusza do rytmu rękoma, gdy przemawia, (2), czy nie (1)? Czy siedząc na krześle splata ramiona (1), czy nie (2)? Czy podczas rozmowy patrzy Ci prosto w oczy (2), czy nie (1)? Czy rozmawiając ocenia Cię wzrokiem od stóp do głów (1), czy nie (2)? Czy w trakcie rozmowy z Tobą jest odprężony (2), czy nie (1)? Czy kiedy rozmawiacie ze sobą, pochyla się, gdy Ty się pochylasz i prostuje, gdy Ty to robisz (2), czy nie (1)? Czy w towarzystwie jest bezpośrednio przy Tobie (2), czy nie stara się stanąć bliżej Ciebie niż inni (1)? Czy stosuje drobne uwodzicielskie chwyty — zwilża wargi językiem, rzuca przelotne spoj­rzenia lub posyła delikatne uśmiechy (2), czy nie (1)?

Takie gesty zwykle kwalifikujemy jako język ciała. Są one nieświadome i pozwalają ocenić, czy mężczyzna, z którym się spotykasz jest Tobą erotycznie zaintereso­wany, a jeśli tak, to do jakiego stopnia. Nie ma w tej książce miejsca na zagłębianie się w psychologię każdego z tych gestów, wymieńmy zatem dwa najciekawsze spośród nich: gest splecionych ramion, wyrażający rozmyślne zlekceważenie Ciebie i Twego sex appealu oraz gest pochylania i prostowania się. Naukowcy amerykańscy zajmujący się tymi zagadnieniami odkryli ostatnio, że w trakcie dialogu rozmówcy wykonują skomplikowany „taniec", a jeśli oboje są do siebie nastawieni pozytywnie, na tę samą długość fali, zaczynają naśladować nawzajem swoje gesty. Moment pochylenia się w kierunku roz­mówcy następuje u obojga dokładnie w tym samym ułamku sekundy (co udokumentowało odtworzenie zapi­su na taśmie filmowej). Jeśli natomiast mężczyzna nie wykazuje żadnego zainteresowania swą rozmówczynią, będzie tkwił w bezruchu, albo pochłonie go własny „taniec".

Wskazywanie palcem w Twoim kierunku ma zna­miona gestu fallicznego. Facet, który to robi jest bardzo rzutki i może być dobry w łóżku, ale tylko na jedną noc, ponieważ jego niekończący się emfatyczny monolog zacznie Cię irytować już po kilku dniach. Mężczyźnie zasłaniającemu podczas rozmowy usta dłonią albo brakuje pewności siebie, albo obawia się on wypadnięcia sztucznej szczęki.

Istotny klucz do poznania stosunku mężczyzny do Ciebie i jego osobowości seksualnej stanowią również tematy, jakie podejmuje on w rozmowie z Tobą. Niewielu mężczyzn celuje w sztuce płynnej, pikantnej konwersacji, która byłaby dla Ciebie zarazem porywająca, prowokują­ca i pochlebiająca, tym niemniej powinnaś potrafić ocenić umiejętności erotyczne partnera na podstawie perełek, które potoczą się z jego ust.

Czy zwykle mówi więcej o Tobie (3), o sobie (1), czy też o czymś zupełnie innym (2)? Czy mówi o swej pracy (1), czy nie (2)? Czy opowiada Ci plotki o ludziach, których w ogóle nie znasz (1), czy nie (2)? Czy jest dowcipny (2), czy nie (1)? Czy to, o czym opowiada jest seksualnie sugestywne (1), czy nie (2)? Czy prawi Ci komplementy (2), czy nie (1)? Czy ma bzika na punkcie jakiegoś konkretnego tematu (1), czy nie (2)? Czy masz wrażenie, że rozmawia z Tobą o czymś, o czym absolutnie musi komuś opowiedzieć (1), czy nie (2)? Czy przemawia do Ciebie jak nauczyciel do ucznia (2), czy nie (1)? Czy jego poglądy wydają Ci się sztywne (1), czy nie (2)? Czy łatwo przychodzi mu rozmowa o seksie (2), czy też niezbyt pewnie się czuje w tej materii (1)? Czy przestaje się odzywać, gdy ktoś inny włącza się do rozmowy (1), czy nie (2)? Czy mówi dużo więcej niż Ty (1), mniej więcej tyle samo (3), czy o wiele mniej (2)?

Sedno sprawy w ocenie umiejętności prowadzenia przez niego rozmowy polega na ustaleniu, czy facet jest z gatunku mężczyzn o absolutnie jednostronnym umyśle (bez reszty oddany karierze, ulubionej dyscyplinie sportu, czy samochodowi), gdyż w takim przypadku nadzieja, że staniesz się dla niego czymś więcej niż drugorzędne hobby jest naprawdę nikła. Jeśli już przy pierwszym spotkaniu mamrocze coś o polowaniu na kaczki, to co do licha dopiero wyjdzie z niego po trzech miesią­cach?

Powinnaś również poradzić sobie z oceną zakresu i poziomu jego wykształcenia. Na tej podstawie trafnie ustalisz, z jakiego wywodzi się środowiska i jak go wychowano. Naukowiec z dziedziny filologii klasycznej niekoniecznie jest kiepskim kochankiem, ale kiedy tak wiele energii umysłowej trzeba poświęcić starożytnej Grecji, to z pewnością więcej czasu pochłania praca nad rozwojem słownictwa niż nad rozwojem penisa. Nie twierdzę dogmatycznie, że niewprawny penis jest z natury nic nie wart, lecz jeśli zależy Ci na sprawności partnera, to musisz się ze mną zgodzić, że wstępnym wymogiem jest trening i doświadczenie.

Generalnie unikaj: matematyków, fizyków, chemi­ków, inżynierów, agentów ubezpieczeniowych, filologów klasycznych, policjantów, pracowników zieleni miejskiej, pszczelarzy, wszelkiej maści mechaników, komentatorów sportowych, chirurgów od operacji plastycznych, wetery­narzy i pośredników handlu nieruchomościami. Mają oni ze sobą niewiele wspólnego poza tym, że ich mentalność i rodzaj zawodu sprawiają, że w łóżku są niekompetentni, obojętni, zbyt pragmatyczni i opętam obsesjami. Zanim zasypią mnie stosy listów od wściekłych żon pszczelarzy, pełne opisów wrażliwości i erotycznych zalet mężów, muszę podkreślić, że wskazuje tylko na ogólne tenden­cje, które mają służyć jako rodzaj przewodnika w sfe­rze uwodzenia. A zresztą, jeśli same wiecie cokolwiek o pszczelarstwie, to z pewnością pamiętacie, że najlepszym pszczelarzem wszechczasów był pewien Nie­miec — zakonnik.

Postaraj się zadać potencjalnemu kochankowi kil­ka ostrych pytań na temat seksu. Sposób odpowiedzi będzie dla Ciebie miarodajną wskazówką co do jego postawy wobec erotyki. Jeśli mówi o niej ze spokojem, na luzie i z uśmiechem na twarzy, znaczy to, że świetnie porusza się w tym temacie i cieszy go podjęcie rozmowy w tym kierunku. Innymi słowy, podobasz mu się, a on ma zadatki na dobrego partnera. Jeśli natomiast odpowie Ci używając zbyt wielu wulgarnych słów, prawdopodobnie jest co najmniej jednym z tych sfrustrowanych nudziarzy, którzy wyłażą ze skóry, żeby tylko zaszokować kobietę ordynarnym językiem. Poślij go po następne martini, a w międzyczasie ulotnij się w tłumie gości. Jeśli z kolei zamiast odpowiedzieć, czerwieni się i jąka, to lepiej na dziś daj sobie z nim spokój.

W kwestii tych ostrych pytań; na przykład, spytaj go, co powiedziałby kobiecie tuż po stosunku. Spytaj też, co zrobiłby gdyby został nakryty w łóżku z kobietą przez jej męża. Trochę mi wstyd przyznać się, ale ja w takiej sytuacji schowałem się w dużej szafie. Naprawdę.

A teraz zajmijmy się jego podejściem do przy­jemności zmysłowych na tym padole. Czy lubi wykwintne jedzenie (2), czy nie (1)? Czy przepada za dobrym jedzeniem (2), czy nie (1)? Czy zna się na sztuce (2), czy nie (1)? Mężczyźni, którzy połykają hot-doga na obiad i spłukują go wodą mineralną, niekoniecznie słyną z wiel­kiej zmysłowości.

Sprawdź, jaki ma samochód. Kobiety często uwa­żają ten test za zbędny, ponieważ nie dostrzegają w samo­chodach tego samego, co mężczyźni. Jak wynika z badań rynku, kobiety kupują samochody (ogólnie rzecz biorąc) ze względu na ich zewnętrzny wygląd lub zwartość i oszczędne zużycie paliwa. Myślę, że zaznacza się w tym wpływ wielu lat używania kosmetyków oraz zmagań z domowym budżetem.

Mężczyzna z kolei pragnie, aby jego samochód ukazywał bezpośrednio — w stali i szkle — twarz, jaką jego właściciel chce pokazywać światu. Kupując samo­chód, kieruje się on po części szczegółami jego wyglądu— ceni sobie przykładowo ozdobną kratownicę chłodnicy oraz mnóstwo reflektorów — po części zaś, zwraca uwagę na moc silnika, co czyni rzadko która kobieta. Jeśli więc chcesz się przekonać o skali aktywności seksualnej poten­cjalnego kochanka, musisz dowiedzieć się, ile koni me­chanicznych ma silnik jego wozu. Mężczyzna uważający siebie za dobrego w łóżku nie zadowoli się pojazdem, którym trudno podjechać pod górkę. Istnieje jednak pewna granica, powyżej której silnik ma taki zapas mocy, że jest to całkiem bez sensu. Mężczyźni zza kierownicy takiego samochodu często okazują się impotentami, którzy próbują zrekompensować sobie brak sprawności seksualnej dodatkową liczbą koni mechanicznych.

Ta teoria zapewne wymaga jeszcze naukowego potwierdzenia. Ja sprawdziłem ją na ponad stu znanych mi osobiście kierowcach i zawsze przyglądam się wni­kliwie zewnętrznemu wyglądowi mężczyzn za kierownicą maszyn o wielkiej mocy. Prawie z reguły taki kierowca to starszawy, otyły facet, a tusza na ogół pociąga za sobą ograniczenia w życiu seksualnym. Pamiętaj jednak, że jest to kolejna generalna reguła, umożliwiająca Ci podej­mowanie szybkich decyzji, a jak każda reguła ma sporo wyjątków.

Postaw więc swemu przyszłemu partnerowi właściwe oceny. Jeśli jeździ przeciętnym amerykańskim samocho­dem, daj mu następującą liczbę punktów: (2) za 89 KM, (3) za 103 KM i (1) za 112 KM (przy 5000 obrotów na minutę). Jeśli jeździ angielskim albo japońskim samo­chodem sportowym, przyznaj mu (2) punkty, a za ferrari, lamborghini albo forda GT40 —- (1).

Książki i płyty powiedzą Ci jeszcze więcej o Twoim potencjalnym kochanku. Przede wszystkim, będziesz mogła przekonać się, czy macie wspólny gust. Zarazem ujawnią się jego preferencje seksualne i męstwo w łóżku.

Czy w jego bibliotece najwięcej jest książek w mięk­kich okładkach (1), w sztywnej oprawie (2), czy jedne i drugie (3)? Czy jego lektura to: literatura piękna (1), literatura faktu (2), czy jedno i drugie (3)? Czy czyta głównie horrory i science-fiction (1), czy nie (2)? Czy czytuje wszystkie aktualne bestsellery (1), czy woli tytuły spoza listy bestsellerów (2)? Czy w bibliotece ma jakieś książki o sztuce lub albumy (2), czy nie (ł)? Jakieś książki

0 seksie (2), czy nie (1)? Czy posiada płyty głównie z muzyką klasyczną (1), rozrywkową (1), czy jedną

1 drugą (2)? Czy płyty z muzyką rozrywkową są w miarę aktualne (2), czy nie (1)? Czy znasz utwory muzyki klasycznej z jego płyt (1), czy nie (2)?

Ten test nie jest przejawem intelektualnego snobi­zmu, ale ma po prostu uświadomić Ci, czy Twój przyszły partner jest ciekaw świata i czy ma swój własny gust, czy też słucha i czyta wyłącznie tego, co do słuchania i do czytania zalecają krytycy. Mężczyźni rozbudzeni intelek­tualnie bywają przeważnie pełni inwencji również w spra­wach seksu i są zwykle lepszymi kochankami. Nie bez znaczenia są także jego lektury i ulubione płyty. Jeśli pasjonuje go subtelna dyskusja filozoficzna, albo z luboś­cią zatapia się w muzyce misternie skonstruowanych dzieł organowych Bacha, być może cechuje go znacznie więk­sza wybredność i rezerwa wobec uciech cielesnych niż miłośnika rocka i jazzu, czy też kogoś, kto czyta książki J.P. Donleavy'ego.

Gdybyś miała dostatecznie dużo czasu, mogłabyś rozłożyć psychikę mężczyzny i wszystko, co do niego należy, na czynniki pierwsze, a wówczas dowiedziałabyś się całkiem dokładnie, jaki będzie w łóżku. Ale jak większość ważnych w życiu decyzji, wybór partnera seksualnego jest czasem kwestią kilku chwil, stąd też sporządziłem tę zwięzłą i nieskomplikowaną ankietę. Jej rezultaty muszą wypaść niekorzystnie dla łacinników posiadających volkswageny, noszących skarpetki nie do pary i gustujących w muzyce awangardowej, ale ludzie tego pokroju sami są sobie winni i wobec nas wszystkich też nie są w porządku.

Maksymalny wynik po zsumowaniu odpowiedzi na wszystkie pytania postawione w tym rozdziale wy­nosi 133 punkty. Jeśli Twój wybrany uzyskał ten właś­nie rezultat, pozwalam Ci iść z nim do łóżka zanim skończysz czytać tę książkę, bo z całą pewnością war­to natychmiast zająć się nim. Jest on otwarty na świat, zmysłowy, wrażliwy, ale nie znerwicowany i najpraw­dopodobniej doskonale wie, co należy robić razem w łóżku.

Wynik powyżej 100 jest dobry i w przypadku, jeśli czujesz pociąg do takiego mężczyzny, zalecałbym przyję­cie jego awansów. Rezultat w granicach od 80 do 100 nie jest zły i w razie, gdy dla pokonania frustracji od­czuwasz potrzebę krótkiego, zabawnego romansu, facet z takim wynikiem byłby w sam raz. Wynik w przedziale 50—80 punktów oznacza igranie z losem. Rezultat poni­żej 50 punktów wskazuje, że rozsądniej byłoby oddać tego faceta pod opiekuńcze skrzydła jakiejś starej panny z prowincji.

Żaden quiz nie może Ci udzielić wiążącej od­powiedzi w kwestii, czy mężczyzna, którego spotkałaś jest dla Ciebie odpowiedni. Jednakże dane uzyskane dzięki tej ankiecie będą przynajmniej trochę bardziej anali­tyczne niż przypadkowe informacje zebrane przy pierw­szym spotkaniu. Moja znajoma, obecnie po rozwodzie, w rozmowie ze mną wspominała, co zapamiętała z pierw­szego kontaktu ze swym byłym mężem: „jego oczy — miał takie piękne, zielone oczy — takie szczere. Myślę, że gdyby miał brązowe oczy, nigdy bym się w nim nie zakochała".

A gdyby tylko zapuściła żurawia pod klapy jego marynarki i przyjrzała się obcasom od butów? Gdyby tylko potrafiła właściwie ocenić liczbę koni mechanicz­nych w silniku jego samochodu albo spytała go o upodo­bania muzyczne?

Spośród wszystkich ważnych życiowych decyzji właśnie ta, przesądzająca o wyborze partnera, pode­jmowana jest pochopnie i bezmyślnie. A przecież będzie­cie sypiać w jednym łóżku. Jego penis będzie zagłębiał się w Twoją pochwę. Może zostanie przy Tobie na pół roku. Może zostanie na resztę życia. A Ty nawet nie spraw­dziłaś, czy w jego rodzinie nie było przypadków dziedzicz­nej schizofrenii, że nie wspomnę już o tym, czy regularnie obcina sobie paznokcie.

Być może nie będziesz przekonana do tej ankiety za pierwszym razem. Być może nie będziesz przekonana za drugim razem. Ale może za trzecim, gdy będziesz pod­sumowywać kolejnego kandydata do łóżka, pomyślisz, że chociaż w życiu jest mnóstwo szczęśliwych zbiegów okoliczności, warto od czasu do czasu rozejrzeć się i ustalić, dokąd zmierzasz.


8

Czas na miłość

When am'rous John in glowing hopes draws near;

I f my fair front to his I shall incline

Heli say I'm bold and turn his head aside,

And think hę's purchased a lascivious bride.

But that I no apology may lack

I'm e'en resohed to He upon my back.

Ten wierszyk, który pojawił się we frywolnym XIX-wiecznym czasopiśmie londyńskim, dość zgrabnie ujmuje dylemat stojący przed kobietą, która za chwilę pójdzie z partnerem do łóżka.

Jakkolwiek mężczyźni zwykle nie przepadają za ko­bietami, które leżą jak kłody i nie wykazują żadnej włas­nej inicjatywy ani aktywności, to jednak nadal tkwią w nich głęboko zakorzenione uprzedzenia wobec kobiet, które wiedzą zbyt wiele o seksie. Ze względu na męską psychikę seksualną — a dalej, wystąpienie erekcji — mężczyzna chciałby zaznaczyć w łóżku swą dominację i mieć po­czucie, że uczy kobietę rzeczy, których dotąd nie znała.

Chociaż wygląda to na beznadziejnie szowinistyczny i przestarzały punkt widzenia, chcę z całą mocą podkreślić wagę tego, by mężczyzna stale żywił pewien rodzaj przeświadczenia, że to on właśnie wprowadza partnerkę w seksualne rozkosze, jakich nigdy do tej pory nie zaznała. W dzisiejszych czasach mężczyzna chcąc nie chcąc godzi się z faktem, że nie jest tym pierwszym, ale nadal chce być tym najlepszym.

Korzenie tego przeświadczenia sięgają najdawniej­szych przekazów historycznych. Wystarczy sięgnąć do literatury erotycznej z jakiejkolwiek epoki, by się prze­konać, że największe dreszcze wywołuje u mężczyzn idea defloracji i wprowadzania ogromnych kutasów w zwarte i nieskalane terytorium. Oto typowy fragment z długiej wiktoriańskiej powieści Rosę d'Amour.

„Gdy tylko poczułem, że moja żołądź na dobre tkwi w środku, ruszyłem i natarłem z największą gwałtownością; czując zagłębianie żołędzi członka, zebrałem siły i natarłem mocniej, ale zdobyłem tak niewiele, że wyciągnąłem go i po zwilżeniu śliną znów wróciłem na zdobytą pozycję pomiędzy war­gami. Wreszcie, po kolejnych ognistych uderze­niach i pchnięciach pokonałem pierwszą linię opo­ru. Teraz ponowiłem gorączkowy szturm, raz jesz­cze natarłem ze wszystkich sił, czując przy każdej akcji coraz to bliższe zwycięstwo, aż wreszcie jed­nym wspaniałym i rozdzierającym cipkę posunięciem zagłębiłem się w nią po sam trzon. Ten końcowy atak przyniósł Róży tak wielki ból, że nie potrafiła stłumić ostrego i piskliwego okrzyku, na * który nie zważałem: brzmiał on jak hymn obwiesz­czający ostateczne zwycięstwo".

No cóż, nie spodziewam się, że wobec mężczyzny, z którym idziesz do łóżka, zaczniesz udawać dziewicę (chyba, rzecz jasna, że nią jesteś). Powinnaś natomiast znaleźć złoty środek między rozpasaniem a skromnością. Nie powinnaś być zbyt wyuzdana i agresywna, bo w Twym partnerze zbudzi się kompleks niższości i braku doświadczenia, co będzie miało druzgocący wpływ na erekcję.

Kiedy już, dzięki właściwym manewrom doprowa­dziłaś do umówionej randki, pozwól Twemu mężczyźnie decydować o tempie pieszczot. Gdybyś to Ty zaczęła pocałunki, on będzie chciał zaraz pieścić Cię i Twoje piersi, a w końcu na pewno spróbuje wsunąć dłoń pod spódnicę czy suknię. Stawiaj opór — tyle tylko, by miał poczucie, że musi na Ciebie ciężko zapracować. Kiedy wreszcie zdoła wsunąć palce w Twoje majteczki, będzie z siebie bardzo zadowolony, a uczucie takiej satysfakcji z dokonania podboju, może zrobić cuda z jego męskością.

Na etapie pieszczot powiększysz znacznie napięcie erotyczne, jeśli spróbujesz trzymać ręce z daleka od jego członka. Rozepnij mu koszulę i zacznij wodzić palcami po piersi, po brzuchu i po nagich ramionach, ale poza kilkoma „przypadkowymi" muśnięciami o rosnącą fałdę w spodniach, koguta pozostaw w spokoju. Coraz to bardziej będzie pragnął, byś go dotykała i zajęła się nim, a oczekiwanie wyzwoli narastającą stale namiętność.

Kiedy już oboje będziecie gotowi na pójście do łóżka, gdy przygasną światła, a z gramofonu popłynie muzyka orkiestry Mantovaniego, pozwól mu, aby Cię rozebrał. Nie zapominaj, że być może konieczna będzie Twoja subtelna pomoc, ponieważ męskie palce są większe i mniej zręczne niż Twoje i mogą sobie nie poradzić z maleńkimi guziczkami i haftkami. Jeśli mężczyzna ma choć trochę doświadczenia, będzie wiedział, jak poradzić sobie z wszystkimi fatałaszkami, jednak niektóre modne ciuszki mogą wprawić go w niejakie zakłopotanie. A więc, gdy nie umie odszukać zamków błyskawicznych z boku, poprowadź w tym kierunku delikatnie jego dłoń; pokaż, jak rozpiąć mankiety, żeby Cię nie spętał własnymi rękawami.

Gdy Cię będzie rozbierał, nadal całuj go i pieść, a potem Ty także zacznij zdejmować z niego ubranie. Rozepnij guziki od koszuli oraz mankietów (zwróć uwagę na spinki: niektóre mają ruchomą dolną zapadkę, inne działają na zasadzie guzików) i zsuń mu koszulę z pleców, nie przestając całować. Jeśli zna się na rzeczy, sam zdejmie buty i skarpetki, a Ty raczej nie próbuj ściągać mu spod­ni — poczekaj aż sam to zrobi. Nawet jeśli nogawki są rozszerzone ku dołowi i tak zaplątałabyś go w nie w sposób beznadziejny, przez co wyglądałby idiotycznie ze spodniami na wysokości kolan, a do tego mógłby wyłożyć się jak długi. Nawet w trakcie rozbierania musisz postarać się zachować własną godność.

Kiedy nadejdzie już pora na spodnie, najpierw dotykaj przez materiał jego wzwiedzionego penisa, aby dodatkowo wzmocnić ekscytację. Potem odepnij guzik oraz zamek błyskawiczny i wsuń dłoń pod jądra, chwyta­jąc je przez slipy. Drugą ręką zsuń mu spodnie z bioder, dalej sam sobie z nimi poradzi.

Bardziej zdecydowanie pocieraj i uciskaj penisa przez slipy, a następnie wsuń rękę do środka i ściągnij je. Jeśli to pierwsza ranka musisz powstrzymać pokusę uklęknięcia przed nim i wzięcia ptaka w usta. To przyjdzie później i Twój partner sam Ci wskaże kiedy. Na początek byłoby to zbyt śmiałe i zbyt nieoczekiwane. Nie życzysz przecież sobie, by pomyślał, że ta randka ma służyć wyłącznie zaspokojeniu Twoich kaprysów.

W tym momencie powinniście oboje być nadzy i gotowi na rozkosze gry wstępnej.

Tak właściwie to nie wiem, kto u diabła wymyślił tę nazwę. Określenie „gra wstępna" kojarzy się większości ludzi z czymś, co należy zrobić odpowiednio wcześniej, coś jakby rozgrzewka przed głównym punktem progra­mu. Według mnie, gra erotyczna powinna towarzyszyć całemu aktowi miłosnemu, stąd też wolę nazywać ją grą miłosną. Autorzy wielu książek o seksie tworzą sztuczne podziały, jak gdyby pieszczoty i pocałunki miały ustać w chwili rozpoczęcia Stosunku Właściwego, choć w rze­czywistości stanowią one niezbędne jego dopełnienie.

Podczas wstępnych etapów gry miłosnej możesz roznamiętnić i podniecić mężczyznę, w ogóle nie zajmu­jąc się jego członkiem. Całuj głęboko i zmysłowo, wpy­chając swój język do jego ust. Liż go po całej twa­rzy — nawet po oczach — gdyż wielu mężczyzn uważa tę niezwykłą pieszczotę za wyjątkowo ekscytującą. Pozwól swoim paznokciom błądzić po jego plecach i torsie, kąsaj go po szyi i ramionach. Ssij i gryź mu brodawki sutkowe.

Przesuwając uda i przyciskając swój brzuch do jego, dostarczysz penisowi subtelnych pieszczot i pod­niet, dzięki którym pozostanie na długo w stanie pełnej erekcji.

Przesuwaj dłonie wzdłuż jego pleców, szczypiąc i drapiąc je delikatnie, coraz to niżej. Wsuń palec z długim paznokciem w rowek między pośladkami, przez sekundę zatrzymaj się przy odbycie, a potem od tyłu dotykaj jąder. Drugą ręką sięgnij do przodu i weź w dłoń członek.

Napisano wiele tomów ze wskazówkami, jak kobie­ta powinna trzymać penisa, co sprawiło, że wiele pań stroni przed tym, obawiając się, że mogą coś źle zrobić. Z tego też powodu większość niedoświadczonych dziew­cząt nie ściska penisa dostatecznie silnie, a ich pieszczoty są nie tyle pobudzające, co frustrujące.

Jak już mówiliśmy, najbardziej wrażliwą częścią członka jest jego główka, czyli żołądź. Sam trzon nie jest aż tak czuły i można go bez obawy mocno uciskać. Każdy mężczyzna onanizował się kiedyś i jest przyzwyczajony do twardego uścisku własnej dłoni, a więc Twoja ręka na pewno nie wyrządzi tu żadnej krzywdy.

Jeżeli leżysz obok partnera, najlepiej zrób to w ten sposób: oprzyj kciuk na brzegu żołędzi, a pozostałymi palcami opleć trzon tak, aby opuszki palców spoczęły na jego spodniej stronie, przy czym Twój palec wskazujący powinien lekko dotykać małe wrażliwe włókienko, stano­wiące połączenie między żołędzia a napletkiem. Zacznij go drażnić, wykonując mocne, regularne ruchy w górę i w dół, w odpowiadającym Ci tempie (nie przesadzaj z tym, jeśli wydaje się bliski orgazmu — nie chcesz przecież, żeby się spuścił, zanim wejdzie w Ciebie).

Kiedy Twój partner leży na wznak, a ty klęczysz przy nim, możesz trzymać penisa w inny sposób — a mia­nowicie, opierając kciuk na wędzidełku i pozostałymi palcami oplatając górną stronę trzonu. Nic się nie stanie, jeśli z powodu zmęczenia dłoni po jakimś czasie zmienisz rękę. Bardzo doświadczona partnerka potrafi drażnić członek w tempie 250 suwów na minutę, i wierz mi — dla faceta to naprawdę coś.

Oczywiście, niekoniecznie musisz pobudzać penisa palcami. Możesz go kulać wewnętrzną stroną dłoni po swoim udzie, możesz ściskać, pocierać i ugniatać go między piersiami. Na wielu mężczyzn niezwykle pobu­dzająco działa następująca technika: zakręć pasemka swych włosów wokół trzonu i masuj go ręką, równocześ­nie całując jądra.

Możesz także przytrzymać członek między udami, nie wsuwając go do pochwy i kolistymi ruchami ud pocierać nim o łechtaczkę i włosy łonowe. To bardzo miłe.

Nie pomijaj w żadnym razie jego odbytu. Jest on silnie unerwiony, dzięki czemu może być źródłem wielu doznań erotycznych. Poklepuj to miejsce, delikatnie je poszczypuj, albo zastosuj wysoce podniecającą sztuczkę: zanurz swój środkowy palec w wydzielinie z pochwy i wepchnij mu go w pupę. Wbrew rozpowszechnionemu przekonaniu, kał w odbytnicy pojawia się dopiero w chwili oddawania stolca. Jeśli Twój partner przestrzega podstawowych zasad higieny, jego odbyt jest zupełnie czysty i taki sam będzie Twój palec, gdy go stamtąd wyciągniesz. Przepraszam za te elementarne objaśnienia, ale myślę, że warto o tym wiedzieć.

Cunnilingus (lizanie pochwy i łechtaczki) oraz fellatio (pobudzanie penisa ustami) są ważnymi i integral­nymi częściami gry miłosnej. Każda kobieta pragnąca doprowadzić mężczyznę do szaleństwa w łóżku, powinna dobrze opanować fellatio, mimo iż za pierwszym razem konieczna jest odrobina odwagi, za to po nabraniu przyzwyczajenia, większość kobiet uważa tę technikę za niezwykle pobudzającą i wysoce satysfakcjonującą.

Pierwsza okazja do pieszczot oralnych pojawi się w momencie gdy Twój partner zacznie lizać Ciebie. Nie okazuj przypadkiem zażenowania czy fałszywej skrom­ności, jeśli będzie to robić nie odpychaj go. Choć być może jeszcze żaden mężczyzna nie lizał Cię między udami, pamiętaj, że taki akt jest oznaką jego uczucia i pełnej akceptacji Twojego całego ciała.

Jeśli Twój partner liże Cię w pozycji zwanej „69" — to znaczy, gdy nogi ma ułożone przy Twojej głowie, a razem tworzycie kształt przypominający liczbę 69 — jego penis będzie sterczał tuż obok Twoich ust. Chwyć go w rękę, poliż czubek i obdarz go lekkimi pocałunkami. Potem otwórz usta i osłaniając zęby wyciągniętymi wargami (co zabezpieczy go przed ugryzieniem) wpro­wadź sobie do ust główkę penisa.

Chociaż potocznie fellatio określa się mianem „ssa­nia penisa", to z rzeczywistym ssaniem nie ma ono wiele wspólnego. Niektóre dziewczyny ssą i ssą kutasa swego nieszczęsnego partnera, aż dochodzi on do przekonania, że odbywa stosunek z odkurzaczem. Takie ssanie niemal w ogóle nie pobudza członka, a niekiedy może być nawet bolesne.

Możesz go possać tylko trochę i bardzo delikatnie, zresztą będzie to chyba konieczne w chwili, gdy Twoja ślina zmieszana z kilkoma kroplami płynu lubrykacyjnego wypływającego z penisa, wypełni Ci usta i zmusi do przełykania. Przede wszystkim jednak powinnaś skon­centrować się na wsuwaniu i wysuwaniu żołędzi z ust, pieścić ją wargami i sięgać językiem w stronę maleńkiej szczeliny, wędzidełka i korony żołędzi.

Wielu mężczyznom podoba się, gdy kobieta „brzdąka" na penisie, jak przy grze na harfie, szybko wibrującym językiem, a wraz z nabywaniem doświad­czenia, dojdziesz do takiej perfekcji, że będziesz potrafiła opleść kutasa językiem bez wsuwania żołędzi do ust, a partner straci orientację, co się właściwie dzieje. Możesz także sięgnąć w dół i zacząć ssać i lizać mu jądra.

Tutaj małe ostrzeżenie: bądź bardzo ostrożna, gdy bierzesz jądra do ust. Są one nadzwyczaj wrażliwe i chociaż Twój ukochany może doznać przyjemnego wrażenia, jak gdyby moszna oddzielała się od krocza, to jednak możesz wywołać również ból, po którym wy­stępują stałe dolegliwości. Jeśli nie nawykłaś do połyka­nia pączków w całości, nie próbuj brać do ust obu jąder jednocześnie.

Skoro już jesteś w tej okolicy, zalecam lizanie i delikatne gryzienie zębami niewielkiej powierzchni mię­dzy jądrami a odbytem, zwanej kroczem. Następnie, jeśli masz na to chęć, możesz mu zafundować coś, co bywa zwane „wycieczką dookoła świata", czyli cmilingus. Liż i chwytaj zębami jego odbyt i układając język w kształt litery f/, spróbuj mu wepchnąć go jak najgłębiej w tyłek. Odczuje wtedy ciepłe, wilgotne, przyjemne łaskotanie, które przywiąże go do Ciebie na długi czas.

Teraz powróć do żywiołowego fellatio, a okaże się, że Twoje wyrafinowane pieszczoty oralne pobudziły go tak dalece, iż jest bardzo bliski szczytowania. Poznasz, kiedy będzie gotowy bo z kutasa wypłynie więcej płynu, a poza tym stanie się on tak twardy i sztywny, że będziesz miała wrażenie przepełnienia ust.

Pytanie: jeśli nastąpi orgazm, to czy powinnaś brać spermę do ust, a jeśli tak, to czy masz ją połykać?

Sperma jest biała, galaretkowata, ciągliwa, ma lekki zapach wapna i działa ściągające na błonę śluzową w ustach. Oprócz widocznych tylko pod mikroskopem plemników, tych maleńkich kijanek zapładniających Twoje komórki jajowe, sperma nie zawiera niczego rewelacyjnego, jak tylko białko i cukry proste. Wbrew uporczywym plotkom, nie powiększa ona biustu, ani też nie powoduje zajścia w ciążę, jeśli ją połkniesz. Połykanie spermy można przyrównać do wypicia łyżeczki surowego białka z jajka (nie połykaj jej jednak przypadkiem powyżej siódmego miesiąca ciąży — sperma zawiera substancje mogące wywołać przedwczesny poród).

W moim przekonaniu żaden mężczyzna nie powi­nien zmuszać partnerki do połykania nasienia. Gdybyś się na to zdecydowała, dopełni to aktu fellatio, podnieci partnera i pochlebi mu, tym niemniej nie poczuwaj się nigdy do takiego obowiązku wbrew samej sobie. Zdarzają się przebiegli faceci, którzy w chwili orgazmu starają się przytrzymać Cię za głowę, miej się więc na baczności. Szybki zwrot głowy na bok ocali Twoje dziewicze gardło.

Z całym przekonaniem myślę jednak, że każda dziewczyna marząc o tym, by stać się wyrafinowaną kochanką, powinna opanować sztukę połykania spermy. Nie możesz tego robić zaciskając nos palcami i przełyka­jąc jak lekarstwo. Jeśli jesteś zdecydowana, naucz się robić to tak, by sprawiało Ci to przyjemność.

22-letnia Tricia tak nauczyła się pić nasienie:

„Na początku wyjmowałam koguta Simona z mych ust tuż przed finiszem i pozwalałam wytrys­nąć mi po całej twarzy i ustach. Nie miał nic i przeciwko temu, bo było to naprawdę podniecające, a mnie dawało okazję, by koniuszkiem języka popróbować, jak to smakuje.

Potem za każdym razem łykałam odrobinę, podczas gdy reszta wypływała kącikiem ust. Widział, co robię i bardzo go to podniecało, a na pewno nie pomyślał, że się brzydzę, że go od­rzucam, czy coś w tym rodzaju. W końcu nabrałam takiego przyzwyczajenia, że potrafiłam wypić wszy­stko bez jakichkolwiek oporów. Mówiąc szczerze, wręcz przywykłam do tego smaku. To jest tak, jak z nauką jedzenia ostryg czy homarów: za pierw­szym razem nie wiesz, co zrobić, a potem co rusz masz na nie ochotę."

A oto jeszcze jedna sztuczka, którą partner o więk­szych wymaganiach z pewnością doceni: zatrzymaj sper­mę w ustach, unieś się i mocno go pocałuj. Ma to być jeden z najbardziej intymnych gestów. Podobnie, jeśli on lizał Ciebie i jego usta świecą się od Twego soku z pochwy, nie wahaj się i pocałuj go. Być może Twój własny zapach nie spodoba Ci się tak bardzo, jak jemu, ale dla niego będzie to powód do zadowolenia.

Gdy już dojdzie do samego stosunku, nie przerywaj pieszczot. Prowadź dalej miłosną grę. Przeciągaj palcami po jego włosach, drap go lekko po plecach i pośladkach, dotykaj odbytu i jąder. Nie leż tak całkiem milcząco, kiedy będziecie spółkować: kilka seksownych słów i kom­plementów może ogromnie powiększyć jego podniecenie. Bądź nieco wulgarna: powiedz mu, że uwielbiasz jak Cię rżnie, że ma cudownie sztywnego koguta, którego chcesz na zawsze zatrzymać w swej pipie.

Jak już będziecie po wszystkim, nie leż tylko ciężko dysząc. Pogłaszcz go, przytul, ściśnij wiotkie­go ptaszka i spenetruj rękoma całe jego ciało. Poca­łuj go i wtul się w jego ramiona. Powiedz, że jest wspaniały.

Kiedy już go lepiej poznasz, Wasze gry miłosne wcale nie muszą ograniczać się wyłącznie do sypialni. Wpraw go w zdumienie, wyciągając mu penisa ze spodni w czasie, gdy ogląda telewizję i sprawdź, czy potrafisz doprowadzić go ręką do orgazmu. Chwytaj go za siedze­nie w sklepie podczas zakupów. Kiedy nikt nie patrzy, całuj go prowokująco. Miłość fizyczna pomiędzy męż­czyzną a kobietą nie rozpoczyna się i nie kończy w po­dwójnym łóżku — to pewien nie kończący się związek, którego trwałość trzeba podtrzymywać ciągłymi pod­nietami i pieszczotami. Jeśli kobieta przerywa grę miłosną zaraz po wystąpieniu orgazmu, to można się zastanawiać, czy ona w ogóle lubi seks.

A jestem pewien, że Ty za nim przepadasz...


9

Zespolenie

Not a sound was heard, bul the ottoman shook,

And my darling looked awfully worried,

As round her fair form I a firm hold took,

And John Thomas I silently buried.

„Pogrzeb Sir Johna Thomasa",

Skoro już jesteście oboje silnie podnieceni, zbliża się Wielki Moment — stosunek.

Większość dziewcząt bywa rozczarowana po pierw­szym stosunku. Trzeba zarazem przyznać, że większość chłopców podobnie. Pewna moja znajoma powiedziała mi, że za pierwszym razem prawie do samego końca nie zdawała sobie sprawy, że członek już był w jej pochwie. Potem leżała rozmyślając: „I to ma być to? Nic więcej?" W dodatku, tak się przypadkowo złożyło, że jej part­nerem był znany aktor filmowy, który zdobył sławę dzięki wybitnie męskim rolom.

Cała zasada stosunku płciowego sprowadza się do, jak ujmuje to pewien osiemnastowieczny cynik, „lubież­nego pocierania wnętrzności". Nic więc dziwnego, że kochankowie, którzy się wzajemnie dobrze nie znają, mają z początku trudności w doborze właściwego rytmu i natężenia ruchów frykcyjnych. Są one odmienne u róż­nych partnerów i jeśli przywykłaś do mężczyzny, który wykonuje równomierne, silne suwy podczas zespolenia, to partner często zmieniający rytm i tempo może Cię zrazić.

Choć tak zwane kochanie się „po bożemu", czyli ty pod spodem — partner na Tobie, nie jest być może najbardziej skuteczne i podniecające, to jednak na pierw­szy raz ta pozycja będzie chyba najodpowiedniejsza. Twój partner opiera wówczas swój ciężar na łokciach i dzięki temu stosunkowo łatwo może poruszać biodrami oraz całym ciałem, Ty natomiast masz niemal nieograniczoną swobodę ruchu.

Gdy partner wchodzi na Ciebie, okaż miły gest, ujmij w dłoń jego penisa i doprowadź go sama do otworu pochwy. Zarazem masz wtedy okazję, by upewnić się, czy napletek jest dostatecznie ściągnięty.

Przy pierwszym wejściu do pochwy spróbuj ułożyć biodra w taki sposób, by stykały się z jego biodrami w chwili najgłębszego wnikania penisa do środka. Pomo­że to Warn obojgu: jego kość łonowa będzie pocierać o łechtaczkę, a penis może się jeszcze głębiej wsunąć do pochwy.

Zbyt wiele kobiet nie zdaje sobie sprawy, jak dalece od nich samych zależy intensywność własnych doznań erotycznych podczas stosunku. I tak, jeżeli chcesz, aby penis wszedł w Ciebie jeszcze głębiej, musisz po prostu szerzej rozsunąć nogi i lekko je unieść. Penis będzie wtedy wślizgiwał się pod bardziej ostrym kątem i dochodził dalej. Jeśli opleciesz nogami jego plecy, a przy każdym suwie poddasz biodra do przodu, to będziesz nawet w stanie odczuć dotyk kutasa na szyjce macicy. Hmm, uhmm.

Nie zapominaj o ćwiczeniach mięśni pochwy. Kiedy jego penis jest całkowicie w Tobie, obdarz go serią podniecających skurczów, dzięki którym odczuje nową rozkosz.

Stosunek może trwać tak długo, jak tylko zechcesz. Zważ, co powiedziałem: jak długo T y zechcesz. Nawet gdyby Twój partner czuł nieodpartą żądzę spuszczenia się, możesz opóźnić tę reakcję rozsuwając szerzej nogi, a tym samym zmniejszając nacisk ścianek pochwy na jego członek; możesz także, z identycznym efektem, całkowi­cie rozluźnić mięśnie pochwy. Jeśli spowolnisz ruchy bioder, tak iż ograniczą się one do nieznacznego „młyn­ka", partner nie będzie miał innego wyjścia, jak tylko pójść za Twoim przykładem i zmniejszyć tempo wraz z Tobą.

Naprawdę nie ma żadnego powodu, dla którego każdy stosunek miałby przypominać jazdę na rozpędzają­cej się karuzeli, a więc zaczynać się powoli, następnie nabierać coraz to większego tempa, by wreszcie szczyto­wać w szaleńczym wirowaniu. Zacznijcie powoli, wyzwalając pewną dozę erotyzmu, potem chwila odpręże­nia, zmiana pozycji, i zaczynacie od nowa. Nic nie powinno Was powstrzymywać przed zmianą pozycji, choćby i cztery albo pięć razy.

Chciałbym w tej kwestii poczynić tylko jedno zastrzeżenie. Przed samym szczytowaniem rozsądnie było­by przyjąć taką pozycję, która ceniona jest z racji wygody, a nie wyrafinowania. Dzięki temu będziesz mogła kont­rolować kolejne fale orgazmu i dostarczą Ci one najpeł­niejszej rozkoszy.

Powodem, dla którego tak wiele uwagi w roz­maitych wydawnictwach poświęca się pozycjom współ­życia, była do niedawna niemożność publikowania rycin ze spółkującymi parami, o ile nie było to zakwalifikowane jako „podręcznik". Dlatego mamy dziś do czynienia z zalewem książek „szkoleniowych", w których napisano wszystko o 456 wariantach miłości. W rzeczywistości na dobrą sprawę istnieją jakieś cztery czy pięć efektywnych pozycji — takich, w których można spółkować bez obawy zwichnięcia sobie lewej nogi w kostce lub skręcenia karku.

A oto one:

Mężczyzna na górze, Ty pod nim. Pomimo pogardy, jaką żywią dla tej pozycji bardziej wyrafinowani partne­rzy, ma ona wiele korzystnych stron. Oprócz tego, że obojgu partnerom zapewnia łatwość panowania nad ruchami miednicy, sprzyja ponadto pieszczotom i poca­łunkom dzięki temu, iż oboje zwróceni są twarzami do siebie. Jedyna wada tej pozycji polega na tym, że part­nerowi trudno jest wspierać się na łokciach przez cały czas, a ponadto immisja członka nie jest tak głęboka, jak w innych pozycjach.

Ty na górze, mężczyzna pod Tobą. Z Twego punktu widzenia jest to pozycja wspaniała. Umożliwia Ci ona pre­cyzyjną kontrolę nad głębokością immisji członka (po­chyl się do przodu, jeśli ma być płycej, wyprostuj się, jeśli oczekujesz maksymalnego zagłębienia). Łatwiej Ci będzie także panować nad rytmem stosunku. Jeśli nie tyle leżysz z wyprostowanymi nogami, co raczej klęczysz na part­nerze, wtedy silnie pobudzasz wędzidełko penisa przez pocieranie o tylną ściankę pochwy, co dodatkowo wzmoc­ni podniecenie partnera. Do wad tej pozycji należy zaliczyć to, że niektórzy mężczyźni (szczęśliwie, w dzisiej­szych czasach nie ma ich aż tak wielu) mogą czuć się niedowartościowani w swej męskości, gdy kobieta nadaje ton w łóżku, a także, że może będą Cię bolały kolana.

Ty plecami do mężczyzny. Ta pozycja bywa ob­darzana mianem „na łyżkę", ponieważ Ty i Twój partner leżycie na boku obok siebie, jak dwie łyżki w futerale na sztućce. Zaletą tej pozycji jest bardzo głębokie wnikanie penisa do pochwy, przy czym partner ma wolne ręce do pobudzania łechtaczki oraz pieszczenia Twych piersi. Mankamentem tej pozycji jest brak możliwości osiąg­nięcia właściwego rytmu, ponieważ Twoje uda spoczywa­ją na łóżku oraz to, że możesz całować partnera wyłącz­nie ponad ramieniem.

Ty na plecach, mężczyzna z boku. Zaletą tej pozycji (zwanej „nożycami") jest to, że możesz bardziej namięt­nie całować partnera, jednocześnie nie pozbawiając go możliwości pieszczenia Twoich piersi oraz łechtaczki. Gdy uniesiesz nogi, partner wprowadza członek z ukosa, pod takim kątem, że odczuwa intensywniejsze pobudze­nie najwrażliwszych jego stref. Rekompensuje mu to zwiększony wysiłek, jaki musi podjąć, by sprostać narastającemu rytmowi, mimo ciężaru Twych nóg i oporu materaca. Wadą jest tu ograniczenie w zagłębieniu się członka w pochwie, gdyż Twoje pośladki działają w tej pozycji jak rodzaj zderzaka.

Prawie wszystkie pozostałe pozycje — siedzące, stojące, czy leżące — są wariantami tych czterech pod­stawowych. Oboje możecie zresztą odwołać się do własnej wyobraźni i wymyślić nowe sposoby kochania się — przy­kładowo, on siedzi na krześle, a ty na nim, twarzami do siebie — ale według mnie cały ten repertuar pozycji nie jest najistotniejszym elementem udanego seksu.

Różnorodność jest kwestią innych, bardziej podniecających spraw. Choćby tego, gdzie się kochacie i co masz wtedy na sobie. Zależy od otoczenia, nastroju i atmosfery sprzyjającej niespodziankom, a nie od kwestii natury technicznej takich, jak ułożenie nóg, ramion i genitaliów. Sądzę, że najważniejsze jest poczucie kom­fortu, umożliwiające skoncentrowanie się na doznaniach wywołanych obecnością penisa w Twojej pochwie i ciep­łem opiekuńczych ramion partnera, na pocałunkach i namiętnych słówkach. Nie widzę żadnego sensu, aby przejmować się rywalizacją z sąsiadami, którzy wypróbo­wali już każdą pozycję z Kamasutry i jeszcze tę jedną, w której zwisa się do góry nogami z żyrandola.

Jak już powiedzieliśmy, podczas stosunku penis pociera wnętrze pochwy, co wywołuje uczucie naras­tającej rozkoszy, aż do chwili, w której następuje osta­tecznie wytrysk spermy. Ciebie natomiast, doprowadza do orgazmu doznawanie obecności penisa w pochwie, nacis­ku oraz drażnienia łechtaczki.

U większości kobiet podczas stosunku pojawia się zaczerwienienie policzków, klatki piersiowej i innych miejsc. Nie trzeba dodawać, że oddech staje się krótki i urywany, a brodawki sutkowe z reguły twardnieją. Ostatnie badania seksuologiczne wykazały, że choć więk­szość kobiet doświadcza erekcji brodawek w czasie szczytowania, to jednak nie jest to absolutną regułą. Znam kobiety, które przeżywają wspaniałe orgazmy bez najmniejszej reakcji ze strony brodawek.

Dopuszczalna, a w gruncie rzeczy całkiem przy­jemna jest przerwa w połowie stosunku na chwilę od­poczynku i pogawędki. Jeśli Twój partner dochodzi do orgazmu dość wolno lub założył prezerwatywę, zapewne sama stwierdzisz, że musicie trochę odpocząć, bo ina­czej biedaczek będzie kompletnie wyczerpany zanim osiągniesz orgazm, a sam też niewiele użyje. Stosunek płciowy to nie wyścig, wbrew temu co wynika z postę­powania wielu par. Jeśli tylko okoliczności nie zmu­szają do nadzwyczajnego tempa (robicie to za szafą z aktami, albo on musi złapać pociąg), nie spiesz­cie się.

Nie potrafię zrozumieć, dlaczego na ogół ludzie aż tak bardzo przynaglają. Można by pomyśleć, że w ogóle ich to nie cieszy. Wyobraźcie sobie, jak to robią: błys­kawiczny skok do pochwy, kilka ruchów w tę i z po­wrotem, potem zwrot plecami do siebie i w kimono. Mężczyzna nie będzie miał nic przeciwko temu, że zrobicie chwilę przerwy na odprężenie, a Ty pogłaszczesz go pieszczotliwie po głowie. A kiedy za moment po­wrócicie do dzieła, partner dozna za pośrednictwem penisa spotęgowanego uczucia rozkoszy.

Co należy zrobić, jeżeli w połowie stosunku jego kogut zacznie wiotczeć? Nie jesteś temu winna, więc nie przejmuj się. Być może partner wypił o kilka głębszych za dużo, albo zamartwia się czymś, co z Tobą nie ma nic wspólnego. Może też jest po prostu zmęczony.

W takiej sytuacji nie staraj się kontynuować stosun­ku — odsuń się od partnera i zajmij się pobudzaniem penisa przy pomocy rąk i ust. Może uda Ci się pocierać go aż do uzyskania erekcji, albo też liżąc go przywrócisz mu właściwą wielkość. Kiedy ponownie usztywni się, wpro­wadź go z powrotem do pochwy i spróbuj raz jeszcze. W żadnym przypadku nie wzdychaj ostentacyjnie i nie okazuj rozczarowania. Być może rzeczywiście poczujesz się rozczarowana, ale jeśli tylko mu to okażesz, to możesz na dobre pożegnać się z erekcją.

Jeśli pomimo Twych miłosnych zabiegów, członek pozostaje wiotki, spokojnie zrezygnuj na jakiś czas. Pocałuj partnera. Dotykaj dyndającego kogucika i za­proponuj kilka godzin snu, które z pewnością przywrócą mu jego zwykłą męskość. „Wiotki kogut" — to jedna z tych rzeczy, które zdarzają się w seksie, i musisz się z tym pogodzić.

Warto poznać parę odmian podstawowych pozycji współżycia. W wielu książkach o seksie znajdziesz je w rozdziale zatytułowanym Dewiacje lub Perwersje, ale stały się one już dziś tak powszechnie praktykowane, że chyba naprawdę nie zasługują na takie nazwy.

Zacznijmy od stosunku analnego — czyli takiego, w którym partner wprowadza penisa do Twego odbytu. Wielu mężczyznom odpowiada to, ponieważ odbyt jest znacznie ciaśniejszy niż pochwa i dzięki temu osiągają szybciej intensywniejsze pobudzenie seksualne.

Stosunek analny będzie udany tylko wtedy, kiedy naprawdę sama go zechcesz. Mięśnie odbytu są silne i sprężyste, a zatem jeśli zasadniczo nie spodoba Ci się to, co ma się zdarzyć, zacisną się one jak kleszcze i partner nie zdoła wepchnąć do środka swego sterczącego członka. Musisz się więc odprężyć.

Już wcześniej wyjaśniałem, że nie trzeba się obawiać o czystość wnętrza Twojej pupy. Do tego miejsca, gdzie będzie mógł się zagłębić penis, kiszka stolcowa pozostaje zwykle pusta. Jest ona jednak siedliskiem bardzo groź­nych bakterii, a zatem nie możesz pozwolić, by wkładał Ci penisa do pochwy, po tym, jak Cię przeleciał przez tyłek. W przeciwnym wypadku grozi Ci niezwykle przykra infekcja. Podobnie, niedopuszczalne jest wkładanie palca do pochwy, jeśli poprzednio zagłębiał się on w odbycie.

W sex-shopach można nabyć specjalne bezzapachowe galaretki, które ułatwiają wprowadzenie penisa przy stosunku analnym. Powinnaś położyć się na boku z podciągniętymi wysoko złączonymi nogami i „usiąść" na wzwiedzionego penisa. Nie pozwól partnerowi na użycie zbyt dużej siły: wszystko ma odbywać się powoli, ostrożnie i delikatnie, ponieważ i tak na początku pewnie poczujesz ból, a poza tym, nie wolno dopuścić do sforsowania mięśni odbytu.

Gdy już będzie w środku, partner może wykonywać długie, subtelne suwy w tę i z powrotem, a jednocześnie pobudzać wolną dłonią łechtaczkę i pochwę. Niektórzy mężczyźni, kiedy nastawiają się na stosunek analny, lubią zabrać ze sobą do łóżka wibrator i włożyć go do pochwy w trakcie pompowania od tyłu. Brzęczenie silniczka wibratora przenika przez cienką, elastyczną ściankę po­między odbytnicą a pochwą, i może dostarczyć Wam obojgu nowego podniecającego impulsu.

Choć prawdopodobnie wytrysk nastąpi wewnątrz Twojej odbytnicy, jeżeli nie zażyłaś żadnych środków antykoncepcyjnych, bądź ostrożna. Można zajść w cią­żę, jeśli sperma w czasie gdy będziesz spała, wypłynie z odbytu. Rezultatem tego może być poczęcie, według cynicznego określenia, „dziecka zacofanego".

Rano przypuszczalnie stwierdzisz, że pupa trochę Cię boli, ale gdy nabędziesz nieco więcej praktyki, przekonasz się, że stosunek analny wcale nie jest nie­przyjemny. Niektóre kobiety wielką dumą napawa wszechstronność ich pochwy i odbytu w sztuce miłosnej, dzięki czemu zyskuje ona nowy wymiar.

Idąc dalej, istnieje druga powszechnie znana od­miana — stosunek oralny. Wspominam o tym ze względu na niezwykłą popularność pornograficznego filmu Lindy Lovelace Głębokie gardło, w którym znalazły się sceny przedstawiające jak w jej gardło wnika penis aż po samą jego nasadę. Odmierz 15 centymetrów od warg w głąb gardła, a uświadomisz sobie, jaka to odległość.

Sama Linda Lovelace stwierdza, że kobiety próbu­jące bez stosownych przygotowań uprawiać tę formę miłości, narażają się na błyskawiczne i spektakularne pozbycie się kolacji. Penis bowiem, dokładnie w taki sam sposób jak łyżka podczas badania gardła, wyzwala spontaniczny odruch wymiotny. Do wywołania wymio­tów wystarczy wsadzić głęboko palec do ust.

Ponadto penis utrudnia oddychanie, ponieważ jest okrągły i gruby, a gdybyś chciała zostać przyszłą Lindą Lovelace, nieodzowna jest nauka nabierania powietrza haustami pomiędzy kolejnymi suwami penisa — tak, jak czyni to pływaczka, wynurzając twarz z wody.

Sztuka połykania penisa przypomina sztuczkę z po­łykaniem noża. Należy mocno odchylić głowę, tak żeby usta i gardło znalazły się mniej więcej w linii prostej. Linda Lovelace osiągała to kładąc się na wznak na łóżku, ze zwieszoną przez jego krawędź głową. Jej partner klękał przed nią na podłodze, wsuwając penisa w jej usta i do gardła.

Linda zaleca tę technikę kobietom, które nie prze­padają za smakiem spermy, gdyż spływa ona od razu do gardła, z pominięciem kubeczków smakowych w ustach.

Tutaj znów przestroga: Linda Lovelace poświęciła mnóstwo czasu na opanowanie tej techniki — najpierw wsuwając palec w głąb gardła i ucząc się opanowania odruchu wymiotnego, potem poruszając palcem we­wnątrz gardła, a wreszcie, stopniowo przechodząc do coraz głębszego wprowadzania penisa. Jeśli sama nie wyćwiczysz się w ten sposób, to nie tylko wszystko może się skończyć wymiotami, ale być może kontuzją krtani. Mimo to, żywię nadzieję, że za bardzo Cię nie znie­chęciłem.

Skoro mowa o stosunku oralnym, to warto wspo­mnieć o praktykowanej w XIX wieku przez francuskie prostytutki sztuczce, która zdobyła wielką popularność wśród ich klientów. Zwano ją „sztuczką z nosem". Po­legała ona na wciąganiu spermy z ust do nosa i psikaniu nią przez nozdrza, a czasami również — ku jeszcze więk­szemu zdumieniu klienta — na ponownym chwytaniu sper­my na język. Na razie nie polecałbym Ci tego, ale gdybyś chciała naśladować owe prostytutki, to czemu nie...

Na koniec wreszcie parę słów o arkanach seksu przy użyciu zaciśniętej w pięść dłoni. Obserwujemy ostatnio znaczne zainteresowanie tą formą, zwłaszcza pośród homoseksualistów. Rzecz polega na tym, że mężczyzna (lub kobieta) wprowadza pięść do pochwy lub odbytnicy partnerki (partnera). Jedno z ame­rykańskich czasopism zamieściło reportaż, w którym padło następujące stwierdzenie:

— „Wszedłem w niego aż po łokieć.

— Gość musiał być niesamowicie gruby — spytał z nadzieją dziennikarz.

— Wcale nie. Mówiąc szczerze, był to drobnej budowy chłopaczek, jeden z najcudowniejszych, jakich kiedykolwiek miałem. Wszedłem w niego tak głęboko, że palcami wyczuwałem od środka jego żebra. Lekko mnie to nawet przeraziło. Naj­pierw czuje się brak oporu, a potem wszystko staje się jakieś takie... zapadnięte".

Jak napisano w czasopiśmie, wystarczy to, żeby co bardziej brzydliwi poczuli mdłości.

Wspominam o tej technice wyłącznie z tego powo­du, że gdyby któryś z partnerów chciał ją wypróbować na Tobie, stanowczo namawiam Cię do sprzeciwu. Może to i modne, ale za to bardzo niebezpieczne. Łatwo o uszko­dzenie lub zainfekowanie jelit, a nawet dla najbardziej erotycznego uniesienia nie warto ryzykować poważnego zabiegu chirurgicznego.

Zwykle żadna odmiana seksu nie zagraża zdrowiu, o ile tylko zachowany zostanie zdrowy rozsądek. Jesteś przecież wystarczająco dojrzała i piękna, ażeby nie dać się namówić mężczyźnie na coś niewypowiedzianie głupiego, choćby był on najbardziej natarczywy i przekonywający. Szanuj swoje ciało i płynące z niego doznania, a Twój partner uszanuje je także.

Zarówno mężczyźni, jak i kobiety, często pytają mnie, czy współżycie podczas okresu jest bezpieczne. Na dobrą sprawę niektóre kobiety są wówczas bardziej pobudliwe, ale unikają igraszek w łóżku, ponieważ: po pierwsze — nie wiedzą, czy to niczym nie grozi, a po drugie — boją się, że partnerowi nie spodoba się widok krwi.

Nie ma nic niewłaściwego w uprawianiu seksu podczas menstruacji, a część mężczyzn uważa to nawet na wysoce podniecające. Pochwa jest siłą rzeczy wilgotniejsza, a odrobina krwi nigdy nie wyrządziła nikomu żadnej krzywdy. Jeśli Twój partner zblednie i zrobi mu się słabo, nie zmuszaj go do pójścia do łóżka, ale zapamiętaj sobie, że mężczyzna na wysokim poziomie nie potraktuje okresu za wystarczającą wymówkę.

Jeśli okres jest wyjątkowo obfity, ręcznik podło­żony pod spód uchroni prześcieradło przed zaplamieniem.

Jeden z rytuałów inicjacji w pewnych kręgach „Aniołów Piekieł" polega na tym, że przyszły motocyklis­ta musi odbyć stosunek oralny z dziewczyną, która ma okres, ale tej odmiany Twój partner być może nie będzie szczególnie sobie cenił. Tym niemniej, gdyby chciał, niech Cię to nie wprawia w zakłopotanie. Większość współczesnych mężczyzn menstruacja wcale nie odstręcza i akceptują ją jako całkowicie naturalną funkcję orga­nizmu.

Nie zapomnij jednak o jednym — jeśli planujesz stosunek w trakcie okresu, wyciągnij tampon tuż przed pójściem do łóżka i odłóż w dyskretne miejsce. Mój przyjaciel, inżynier mocnej postury, był całkiem wy­trącony z równowagi, kiedy wychodząc po wszystkim z łóżka, rzucił okiem na podłogę. Pomyślał, że zadeptał na śmierć ulubioną białą, myszkę swej dziewczyny.


10

Ćwiczenia erotyczne

Her vigorous limbs arę firm and fresh

And rich she blooms in prime of flesh.

This evening shall my bosom prove

The richest ecstasies of love.

„Wcześniej" — anonim, XIX w.

Stosunek płciowy jest bodaj najbardziej wyczer­pującą formą fizycznej aktywności w życiu kobiety, z jedynym wyjątkiem — porodu. Zresztą, ta druga rzecz następuje niejako po pierwszej, czyż nie tak?

W dzisiejszych czasach kładzie się ogromny nacisk na ćwiczenia przygotowujące do porodu, natomiast nie przywiązuje się żadnej wagi do treningu niezbędnego dla uprawiania seksu. Energia zużywana podczas jednego stosunku wystarczyłaby dla sprinterki na dystansie 200 metrów, ale z pewnością nie spodziewałabyś się zwycię­stwa w biegu, w ogóle nie trenując.

Seks może sprawić Ci o wiele więcej przyjemności, jeśli będziesz w dobrej formie. Kiedy ciężko Ci oddychać, ledwo dyszysz i brakuje Ci tchu, nie będziesz w pełni usatysfakcjonowana orgazmem i już po wszystkim od­czuwać będziesz wyłącznie wyczerpanie. Aby olśniewać w łóżku potrzebujesz odporności i siły — musisz nauczyć się być lotna i fizycznie sprawna.

Przedstawione poniżej ćwiczenia mają w ciągu miesiąca doprowadzić Cię do właściwego stanu fizycz­nego. Wzmogą one gibkość i energiczność ruchów Twojej miednicy, nauczą Cię nie męczącego podtrzymywania ciężaru ciała w trakcie stosunku oraz zapewnią Ci dobrą ogólną kondycję. Rzadziej zaczniesz mawiać wieczorem: „nie dzisiaj, kochanie, jestem zbyt zmęczona".

Jak wszystkie ćwiczenia, również i te, pomogą Ci tylko wtedy, gdy będziesz wykonywać je regularnie. Zarezerwuj sobie na nie 10 minut rano lub wieczorem i codziennie ćwicz. Pomocne okaże się także rzuce­nie palenia. Twój oddech i zapach włosów staną się przyjemniejsze dla ukochanego mężczyzny, a ponadto dorównasz mu kroku w łóżku, bez zmagań o złapanie powietrza.

Pierwszy tydzień

1. Stań w lekkim rozkroku i oprzyj dłonie na biodrach. Wykonuj skłony do przodu, tak by dotknąć palce stóp. Możesz zginać nogi w kolanach. (10 razy)

2. Połóż się na brzuchu z rękoma luźno ułożonymi wzdłuż tułowia. Podnoś głowę najwyżej jak tylko zdołasz. (10 razy)

3. Połóż się na wznak na podłodze. Unoś lekko pośladki, podpierając się w biodrach rękoma. Zacznij „pedałować" nogami w powietrzu, najwolniej jak po­trafisz. (25 razy)

4. Połóż się na wznak na podłodze. Przejdź do siadu bez pomocy rąk. Wykonaj skłony do przodu tak, by dotykać palców u nóg. (10 razy)

Drugi tydzień

1. Stań w lekkim rozkroku z rękoma na biodrach. Wykonuj skłony do przodu, dotykając palców u nóg. Nie zginaj nóg w kolanach. (10 razy)

2. Połóż się na brzuchu z rękami luźno ułożonymi wzdłuż tułowia. Jednocześnie unoś głowę i nogi najwyżej jak możesz. (10 razy)

3. Złącz nogi w pozycji stojącej, opierając dłonie na biodrach. Przy wyprostowanych plecach, nie zdejmując dłoni z bioder, wykonaj przysiad i powrót do pozycji wyjściowej. (10 razy).

4. Połóż się na wznak na podłodze i pedałuj. (30 razy)

5. Stań w rozkroku z rękoma na biodrach. Wyko­naj skręt tułowia w prawo. Powrót do postawy wyjściowej. Następnie skręt tułowia w lewo. (20 razy).

Trzeci tydzień

1. Stań w lekkim rozkroku z rękoma na biodrach. Wykonaj skłon do przodu i dotknij dużego palca lewej stopy bez zginania kolan. Wyprostuj się. Wykonaj skłon do przodu, dotykając podłogi pomiędzy stopami. Wypro­stuj się. Wykonaj skłon, dotykając z kolei dużego palca prawej stopy. (20 razy)

2. Połóż się na brzuchu z rękoma wzdłuż tułowia. Unoś głowę i nogi możliwie najwyżej, odchylając mocno ręce do tyłu. (15 razy)

3. Bieg w miejscu. Licz ile razy lewa stopa do­tyka podłogi. Po każdych 10 „krokach" przykucnij z dłońmi na biodrach i wyprostowanym tułowiem. (40 „kroków")

4. Połóż się na wznak na podłodze. Usiądź bez pomocy rąk. Pochyl się do przodu, dotykając palców u nóg. (20 razy)

5. Stań w rozkroku z rękoma na biodrach. Wyko­naj energiczne skręty tułowia, na przemian w prawo i w lewo. (15 skrętów)

Czwarty tydzień

1. Stań w lekkim rozkroku z rękoma na biodrach. Wykonaj skłon tak by dotknąć dużego palca lewej stopy. Potem wykonaj skłon, dotykając podłogi, wreszcie — du­żego palca prawej stopy. Przy każdym skłonie wykonaj dwukrotne „pogłębienie". (25 razy)

2. Połóż się na brzuchu z rękami wzdłuż tułowia. Unoś głowę możliwie najwyżej, a następnie ręce w przód i w tył. (20 razy)

3. Bieg w miejscu. Kucaj co 10 „kroków". (50 razy)

4. Połóż się na wznak. Przejdź do siadu bez pomo­cy rąk. Pochyl się do przodu, tak aby dotknąć palców u nóg. (20 razy)

5. Stań w rozkroku z rękoma na biodrach. Wyko­naj skręty tułowia. (25 obrotów)


11

Zostań domową terapeutką

Prawdopodobnie przekonałaś się już, że z prak­tycznego punktu widzenia, przed kobietą dążącą do emancypacji stoją kwestie bardziej skomplikowane niż naprawa wtyczki od kabla, wymiana koła w samo­chodzie, czy tapetowanie własnego mieszkania.

Ale czy zastanawiałaś się nad tym, co jako wyeman­cypowana kobieta możesz zrobić, aby dopomóc swemu part­nerowi w przezwyciężeniu jego problemów seksualnych?

„Dlaczego ja? Co ja mogę u diabła zrobić ze zwiędniętym penisem?"

W istocie możesz zrobić naprawdę bardzo dużo. Tak dużo, że Masters i Johnson, nieugięci seksuolodzy z St. Louis w stanie Missouri, uznali rolę partnerki za główny czynnik skutecznej terapii w kilku najbardziej rozpowszechnionych zaburzeniach seksualnych.

W rozdziale 6. omówiłem zwięźle sposoby, jakimi dysponujesz, by wspomagać Twego partnera w przypad­ku sporadycznych zakłóceń erekcji lub przedwczesnego wytrysku. Z takimi przypadłościami łatwo sobie pora­dzić, jeśli wywołane one są chwilowym lękiem, przejściową chorobą lub wypiciem sześciu bardzo wytrawnych martini.

Załóżmy jednak, że podobne objawy nie ustępują, a wręcz przeciwnie — wzmagają się. Nagle okazuje się, że masz dla siebie wymarzonego kochanka, tyle tylko, że nie jest on zdolny, by wyświadczyć Ci tę przysługę, o którą cały czas u niego zabiegałaś. Zupełnie tak, jakby się miało najkosztowniejszy zestaw stereofoniczny, który robi wszystko — z wyjątkiem odtwarzania płyt.

Jeśli przed Tobą stoi (a raczej wisi) taka kwestia, usiądź samotnie ze sporą szklaneczką ulubionego trunku i dobrze się zastanów, ze spokojem i zimną krwią oraz świadomością, że nie musisz robić sobie o to żadnych wyrzutów, ponieważ mężczyźni często myślą podobnie o kobietach. No, może, prawie żadnych wyrzutów.

Jeśli partner permanentnie nie jest w stanie za­spokoić Cię seksualnie i wiesz, że wina leży wyłącznie po jego stronie, musisz podjąć decyzję, czy chcesz być z nim nadal, czy nie. Jeżeli kochasz go przede wszystkim dla jego koguta, a całą jego osobę niezbyt sobie cenisz, zapewne dobrze zrobisz, decydując, że jego Czas Minął, że musi odejść i jego Noga Nie Ma Prawa Przekroczyć Progu Twego Mieszkania, że o łóżku już w ogóle nie wspomnę. Satysfakcja albo separacja.

Jeśli jednak Twój partner ma w sobie coś więcej niż tylko godny pożądania pal, równie dobrze możesz zdecy­dować, że chcesz z nim pozostać. W takim przypadku musisz zdawać sobie sprawę z pewnych warunków. On także musi się na nie zgodzić, a zatem skoro wszystko już sobie dokładnie rozważysz, Twoim obowiązkiem jest mu je przedstawić. Warunki te sprowadzają się w zasadzie do jednego: jeśli macie być razem, wspólnie musicie praco­wać nad pokonaniem jego problemów seksualnych.

Twoja pomoc musi być serdeczna, chętna, szczera, bez śladu frustracji, sarkazmu, złości czy zniecierpliwie­nia. Jeśli zdajesz sobie sprawę, że nie wyzbędziesz się którejkolwiek z tych oznak, to lepiej rozstańcie się od razu, ponieważ domowa terapia seksualna to bardzo ciężka praca, wyczerpująca nerwowo i negatywnie od­działywująca na Wasz związek.

Kiedy jednak postanowisz pomóc partnerowi po­konać jego kłopoty seksualne — bez względu na to, czy jest on Twym mężem, stałym kochankiem, czy też zwyczajnie facetem, którego pożądasz — to musisz być przygotowana, że w ciągu całej kuracji masz dawać z siebie wszystko, szczodrze i z oddaniem. Powinnaś dobrze zrozumieć, że Twojego partnera możesz uczynić wspaniałym kochankiem albo niedojdą w łóżku. Ta moc jest w Twoich rękach (i w Twojej pochwie) i od Ciebie zależy, czy ją wykorzystasz, czy nie.

25-letnia Rita opowiada o swoich doświadcze­niach:

„Gdy zaczynaliśmy z Karolem próby pokonania jego impotencji, żadne z nas nie miało zielonego pojęcia, jakie to będzie trudne i wyczerpujące. Nie jestem teraz pewna, czy zdecydowałabym się na to, gdybym wiedziała, ile będzie to ode mnie wymagało. Potrafiłam leżeć w łóżku, w ciemnościach, przez całą noc, z Karolem śpiącym obok mnie. Wpatry­wałam się w czarny sufit, a po policzkach spływały mi ogromne łzy. Modliłam się do Boga o pomoc, bo wydawało mi się, że nikt inny nie był w stanie nam pomóc. Kiedy poszłam do lekarza, ten spytał: »Czy pani jest mężatką?«. Gdy zaprzeczyłam, wzru­szył tylko ramionami i powiedział: »W takim razie, nie ma pani powodu do zmartwienia. Wiedzia­łam, że Masters i Johnson prowadzą terapię sek­sualną, ale nie mogą przecież pomagać wszystkim ludziom na świecie, a zresztą kogo do licha stać, by tygodniami siedzieć w St. Louis?"

Najczęstszym ze wszystkich męskich zaburzeń sek­sualnych, o czym mówiliśmy już wcześniej, jest przed­wczesna ejakulacja. Polega ona na tym, że partner dochodzi do szczytowania niemal natychmiast w momen­cie wprowadzenia penisa do pochwy. Większość seksu­ologów uznaje ejakulację za przedwczesną, jeżeli na­stępuje ona w czasie krótszym niż 30 sekund od wprowa­dzenia penisa — a zatem tyle, ile przeciętnie trwa reklamówka w telewizji. Masters i Johnson przyjmują bardziej sensowne i humanitarne kryterium — a mia­nowicie, niezdolność partnera do powstrzymania or­gazmu przez czas na tyle długi, byś Ty mogła szczytować przez 50% trwania współżycia. Innymi słowy, Twoje oczekiwania związane z orgazmem powinny być rozsąd­ne, zaś celem wszystkich zabiegów terapeutycznych jest Twoja satysfakcja seksualna, a nie arbitralnie ustalony przedział czasu. Nie ma sensu mówić: „Harry, spróbujmy przedłużyć to o jeszcze jedną reklamówkę". Jeśli jego penis jest w Tobie dostatecznie długo, żebyś doszła do finiszu, to wszystko w porządku.

Dlaczego mężczyznom dolega przedwczesna ejakulacja? Jak powiedziałem wcześniej, jest to nawyk neuro­tyczny. Zwykle datuje się on od początków współżycia seksualnego partnera, kiedy jego podatność na wczesny wytrysk była znacznie większa, a także osiągnięcie orga­zmu możliwie jak najszybciej warunkowane było oko­licznościami — na przykład przez niecierpliwą prostytut­kę lub stosunek z nastolatką na tapczanie rodziców, gdy na schodach słychać kroki wracającej do domu matki („Spuszczaj się teraz, bo za chwilę będzie za późno").

Przedwczesny wytrysk występuje często u męż­czyzn wychowanych w męskim szowinizmie (i którzy dotąd mu hołdują). W Stanach Zjednoczonych nadal miliony mężczyzn — powtarzam, miliony — uznają, że stosunek płciowy ma służyć przede wszystkim satysfakcji seksualnej mężczyzny. Nie zaprzątają sobie w ogóle głowy tym, czy kobieta ma orgazm, czy też nie. Wielu nie wie nawet, że kobiety są zdolne do przeżywania orgazmu.

Nic więc dziwnego, że wytrysk następuje szybko dla własnego zaspokojenia się, a żony i kochanki pozostają pobudzone, ale nie zaspokojone. Zrozumiałe jest więc, że kobieta nabiera wrogiego stosunku do seksu, ponieważ przynosi on jej wyłącznie frustrację i związek wkrótce opanowują konflikty. Mężczyzna zaczyna kwestionować swe możliwości płciowe tak dalece, że może nawet stać się impotentem, co w dwójnasób pogłębia trudności.

Przedwczesne wytryski można leczyć z dużą na­dzieją na dobre rezultaty. Dzięki współczesnym, nowo­czesnym metodom jest to jedna z najłatwiejszych do pokonania postaci zaburzeń seksualnych.

Przede wszystkim, musisz usiąść z partnerem i wy­jaśnić mu, że nie jesteś z niego zadowolona w łóżku, i że oboje będziecie intensywnie pracować nad poprawą sy­tuacji. Jeśliby nie zdawał sobie sprawy, że Ty też powin­naś mieć orgazm, powiedz mu o tym, bo najwyższy czas, żeby się dowiedział. Nie bądź agresywna i napastliwa, bo wyjdzie z pokoju i nie będziesz miała z kim prowadzić terapii. Nie rób mu wymówek. Liczy się tylko to, że sko­ro dotychczas był nieczuły na Twoje potrzeby seksualne, teraz dajesz mu szansę poprawy. Jak niedawno powie­dział mi pewien adwokat prowadzący sprawy rozwodowe, „są dwa słowa, które powinny zostać wymazane z nasze­go słownika: pierwsze, to »błąd«, a drugie, to »wina«.

Kiedy zaczynasz pracować nad swoim partnerem w roli domowego seksuologa, niezbędna Ci będzie nade wszystko jedna cecha — cierpliwość.

Naucz się powściągać swoją frustrację, kiedy spra­wy nie idą najlepiej. Naucz się tłumaczyć spokojnie i rzeczowo, co Twój partner robi źle i jak mógłby temu zaradzić. Może się zdarzyć, że straci panowanie nad sobą, wywoła awanturę i obrzuci Cię wyzwiskami, ale pamiętaj wtedy, że wypływa to z jego własnej bezsilności oraz upokorzenia. Pozostań chłodna. Bądź cierpliwa.

Rozpoczynając terapię połóż się nago na łóżku z partnerem i rób to, co terapeuci określają mianem „rozkoszowania się własnymi ciałami". Takie seanse odbywają się bez stosunku i bez wytrysku. Celem ich jest przypomnienie sobie, jakie podniety działają najsilniej na partnera i dostarczenie mu przyjemności. Pamiętaj o ważnym słowie „dawać". Pokaż partnerowi, jak ko­sztem swej osobistej przyjemności może sprawić Tobie rozkosz — pocałunkami, pieszczotami oraz stymulacją Twej łechtaczki i pochwy. Potem Ty zajmij się nim we właściwy sposób, podkreślający fakt, że seks nie jest nigdy niczym jednokierunkowa ulica.

Po mniej więcej tygodniu takich seansów jesteście gotowi do podjęcia metody leczenia przedwczesnej ejakulacji. Warunkiem skuteczności postępowania jest wiedza

0 tym, jak powinnaś uciskać członek ręką, aby nie dopuścić do zbliżającego się wytrysku.

W tym celu połóż opuszek kciuka tuż pod szczeliną w główce penisa, a palce wskazujący i środkowy — wokół trzonu, jeden nad krawędzią żołędzi, a drugi poniżej. Być może będzie to wymagało kilku prób, ale gdy je wyko­nasz, nabierzesz pewności, że Twój chwyt jest poprawny. Chodzi o to, że kiedy w taki sposób uciskasz członek partnera, przestaje on odczuwać potrzebę wytrysku. Nikt nie wie, dlaczego tak jest, ale to prawda. Możesz uciskać mocno i bez obawy, ponieważ musiałabyś być nie wiado­mo jak wielką siłaczką, ażeby uszkodzić penis w stanie erekcji.

Stosując tę metodę musicie się ze sobą porozumie­wać, ponieważ partner musi Ci powiedzieć, gdy poczuje zbliżające się szczytowanie.

Kiedy opanujesz ten sposób kontrolowania wy­trysku, możecie ponowić próby współżycia. Początkowo partner powinien leżeć na plecach, a Ty połóż się na nim i opuszczaj się delikatnie w stronę jego wzwiedzionego członka. Przez pewien czas zaniechajcie dalszych ruchów. Twój partner musi przyzwyczaić się do tego, że jego penis jest w Tobie i powstrzymać potrzebę natychmiastowej ejakulacji. Jeśliby ona wezbrała w którymś momencie, po prostu unieś się, zastosuj ucisk i ponownie wprowadź członek do pochwy.

Po opanowaniu tego etapu jesteście gotowi na odrobinę ruchu. Kiedy penis znajduje się w pochwie, naturalną staje się dla Ciebie potrzeba suwów trących dla osiągnięcia orgazmu — zwłaszcza, jeśli od dłuższego czasu omijała Cię satysfakcja seksualna. Rzecz w tym, że jeśliby owe ruchy nastąpiły teraz, to penis partnera zostałby nadmiernie pobudzony — a to prowadzi do kolejnego wczesnego szczytowania.

Ażeby pokonać tę trudność, zachęć go do dopro­wadzenia Ciebie niemal do samego orgazmu jeszcze przed stosunkiem. Niech użyje języka, palców, a jeśli masz — wibratora, który do tego celu jest bardzo pomocny.

Kiedy rozpoczniecie stosunek, tak czy inaczej bę­dziesz na skraju szczytowania, nie sprawi mu więc kłopotu powstrzymanie wytrysku, tak byś została za­spokojona.

Ta metoda kontroli wytrysku wymaga od sześciu miesięcy do roku nauki, ale jej współczynnik powodzenia jest niewiarygodnie wysoki. Wiele par dochodzi do wniosku, że musi zrezygnować z pozycji, w której męż­czyzna znajduje się na górze, ponieważ wtedy trudniej jest kontrolować ejakulację. Jednak równie satysfakcjonują­ce są inne pozycje — partnerka na górze, pozycje boczne i inne — szczególnie, jeśli przynoszą konkretną poprawę we współżyciu seksualnym.

Poza przedwczesną ejakulacją, najpowszechniej­szym męskim zaburzeniem seksualnym jest impotencja. Stanowi ona znacznie poważniejszy i bardziej złożony problem, ale są sposoby, dzięki którym Ty, jako partner­ka, możesz pomóc ukochanemu odnaleźć drogę do męskości w łóżku.

Najważniejsze to wiedzieć, dlaczego jest on impotentem. Jak już wskazałem, niepokoje są częstą przyczyną impotencji; może ją wywołać nawet lęk przed staniem się impotentem. Jeżeli zaniepokojenie tego rodzaju jest przej­ściowe, również impotencja będzie zapewne przejścio­wa — pod warunkiem, że sama nie utwierdzisz partnera w poczuciu niezdolności do współżycia i niepewności.

Co zrobić w sytuacji, gdy przyczyna tkwi jeszcze głębiej? Najtrudniejsze jest leczenie tych mężczyzn, którzy cierpią na impotencję z powodu sztywnych przekonań religijnych o nieczystości i grzeszności seksu. Niezbyt łatwo poddaje się terapii inna grupa, którą stanowią homoseksualiści oraz mężczyźni o skłonnościach homo-seksualnych. Nie wysnuwaj na tej podstawie pochopnego wniosku, że Twój partner jest religijnym fanatykiem, a w dodatku pedałem. Mężczyźni stają się impotentami także z wielu innych, zwyczajnych przyczyn.

Jeśli pierwsze doświadczenia seksualne Twego part­nera łączą się z usługami prostytutki, być może jej niecierpliwość i pośpiech odegrały negatywną rolę. Jeśli do tego wyśmiała go w łóżku, mogło to łatwo wywołać w nim przeświadczenie, że jest on do niczego w sprawach seksu, i że nie potrafi zaspokoić kobiety. Czasami matki prowokują seksualnie synów, co może u nich spowodo­wać uraz na tle seksu — w tym przypadku wszystko warunkowane jest postępowaniem matki.

Jak już mówiliśmy, przedwczesna ejakulacja może prowadzić do impotencji; podobny skutek wywołuje skłonność do alkoholu i zażywanie narkotyków. Omówi­liśmy metodę przeciwdziałania wczesnym wytryskom, a teraz warto zapamiętać, że nawet porzucenie alkoholu i narkotyków nie przyniesie z reguły natychmiastowej poprawy.

Najlepszym sposobem pomocy z Twej strony jest uświadomienie partnerowi, że nic nie musi robić, aby osiągnąć erekcję i ją utrzymać. Nie musi marszczyć brwi, zaciskać pięści, napinać pośladków ani niczego innego. Obserwacja impotenta w chwili, gdy próbuje zatrzymać zanikanie erekcji, przypomina widok kogoś, kto usiłuje powstrzymać wzrokiem powietrze z przekłutego balonu.

Jeżeli chcesz pomóc partnerowi w odzyskaniu zau­fania we własną aktywność płciową, to przede wszystkim wyzbądź się uczucia wszelkiej złości i niezadowolenia z powodu nie wypełniania przez niego obowiązków kochanka i symbolu fallicznego.

Terapia nie przyniesie żadnych efektów, jeśli bę­dziesz urażona brakiem jego męskiej sprawności, i gdy będziesz to okazywać.

Następnie należy odbyć kilka seansów „rozkoszy ciała", o których mówiliśmy poprzednio. Podczas domo­wego leczenia impotencji, nieodzowne jest bardzo rygory­styczne przestrzeganie kilku zasad co do owych seansów. Przez sześć tygodni nie wolno Warn odbywać stosunku. Musi to być obowiązującą regułą, do której macie się oboje zastosować. Jakkolwiek brzmi to frustrujące, jest w tym pełna logika. Istotne jest bowiem przekonanie partnera, że w chwili osiągnięcia erekcji nie spada na niego żaden obowiązek. Ma tylko pieścić i być piesz­czonym, ssać i być ssanym, dotykać i być dotykanym. Dotykaj i pobudzaj palcami jego członek, choćby wisiał jak mokra ścierka do naczyń i nie myśl nawet o tym, czy jest twardy czy miękki.

Gdy już głęboko wbije sobie do głowy przeświad­czenie, że nie ma obowiązku leżeć obok Ciebie ze sterczącym interesem, łatwiej przyjdzie mu utrzymywać wzwód. Jest to rodzaj waloru poznawczego, który niełatwo trafia do chronicznego impotenta. Przypomina się tutaj sytuacja z pewnej młodzieżowej lektury: „Jerry wbiega na urwiste wzgórze i dopóty czuje się bezpieczny, dopóki nie spojrzy w dół i nie stwierdzi, że od ziemi dzieli go ponad 30 metrów". Twojemu partnerowi, nawet jeśli jest w stanie osiągnąć wystarczająco silną erekcję, mogą zdarzać się momenty, gdy „spojrzy w dół", a wtedy wzwiedziony członek wróci do punktu zerowego.

Jeżeli Twój partner cierpi na znaczny psycholo­giczny kompleks, wtedy rzecz jasna musi skorzystać z pomocy wykwalifikowanego terapeuty. Jednak Twój kojący wpływ oraz seanse „rozkoszy ciała" stanowią w każdym przypadku ważny element rekonwalescencji. W końcu Twój partner ma się wykazać erekcją przed Tobą — a nie lekarzem-terapeutą.

Leczenie impotencji jest kuracją długotrwałą i fru­strującą, a często przynoszącą rozczarowanie. Jeśli jed­nak kochasz partnera, na pewno zechcesz spróbować. Kiedy wszystko się dobrze skończy, będzie to także Twój wielki sukces.

Jeszcze innym — znacznie mniej powszechnym — zaburzeniem płciowym jest utrata zdolności przeżywania szczytowania przez mężczyznę, zwana fachowo „zani­kiem ejakulacji". Można temu skutecznie przeciwdziałać i warto to zrobić jak najszybciej, bowiem stan ten prowadzi niejednokrotnie do impotencji.

Mężczyźni cierpią na zanik ejakulacji z kilku przy­czyn. Zwykle ma to związek z pewnego rodzaju fobią w stosunku do kobiety i jej pochwy. Masters i Johnson opisali przypadek młodego Żyda, którego odpychały od kobiet nauki religijne, pouczające o nieczystości kobiet w trakcie okresu. U innego mężczyzny zanik ejakulacji nastąpił od dnia, w którym po powrocie do domu z pracy zastał żonę w łóżku z kochankiem — a jego dopiero co wyzwolone nasienie wypływało z pochwy żony. Mąż nigdy więcej nie potrafił osiągnąć wytrysku w dalszym współżyciu z żoną.

Leczenie zaniku ejakulacji jest stosunkowo proste, ale także wymaga cierpliwości. Sztuka polega na ręcz­nym pobudzeniu penisa aż do chwili, gdy będzie na skraju wytrysku i następnie wprowadzeniu go w takim stanie do pochwy. Gdy choć raz uda mu się wytrysk w pochwie, z każdym kolejnym stosunkiem łatwiej osiąg­nie go w normalny sposób. Masters i Johnson z du­żym powodzeniem leczyli pacjentów tą metodą i jeśli tylko Twój partner nie jest religijnym fanatykiem albo psychotycznym mizoginem, nie powinnaś mieć więk­szych problemów z przekonaniem go do wytrysków w pochwie.

Nie zamierzam ani przez chwilę wmawiać Ci, że łatwo być własnym seksuologiem. Wcale tak nie jest. Przeciwnie, to bardzo trudna i pełna frustracji rola, w której niełatwo jest przełamać wrodzony upór i świa­domość seksualną partnera. Może się nawet okazać, że wykorzystując wszelkie swoje umiejętności, na włas­ną rękę nie będziesz w stanie dostatecznie dużo po­móc partnerowi w pokonywaniu jego zaburzeń seksual­nych.

Jednak nie będziesz pozbawiona pewnej szansy udzielenia mu pomocy, jeśli zrozumiesz, że możesz po­móc, a dolegliwości takie, jak ejakulacja przedwczesna i impotencja są uleczalne.


12

Jakie znaczenie ma Twój orgazm?

Współcześni kochankowie nadal nie bardzo radzą sobie z pojęciem kobiecego orgazmu. Od dawna wiado­mo, że on istnieje, ale wiktoriańska mentalność nie dopuszczała myśli, że damy mogą także przeżywać sa­tysfakcję erotyczną. Klasyczna rada udzielana córce przez matkę w przeddzień nocy poślubnej brzmiała: „Zamknij oczy i pomyśl o Anglii."

Kiedy już jednak oficjalnie uznano istnienie kobie­cego orgazmu, z każdym rokiem kwestia ta stawała się coraz to bardziej skomplikowana. Najpierw wybuchła kontrowersja wokół orgazmu pochwowego i łechtaczkowego, która —jak widzieliśmy — była zupełnym non­sensem. Później Masters i Johnson, naukowcy z St. Louis, ogłosili, że kobieta może osiągnąć orgazm za orgazmem do chwili, gdy nie padnie z wyczerpania oraz że jej predyspozycje seksualne są praktycznie nieograniczone.

Wyobraź sobie ten szok porażający wszystkich mężczyzn, wyposażonych w jednostrzałowy instrument, na wiadomość o nienasyceniu seksualnym kobiet.

Oczywiście, teoretyczne nienasycenie a rzeczywiste zaspokojenie, to dwie różne rzeczy. Nawet, jeśli wiele kobiet cechuje zdolność przeżywania rozkoszy wielokrot­nego orgazmu, to jednak większość z nich całkiem zadowoli się jednym a dobrym.

Bywa nie raz, że czujesz się zaspokojoną w ogóle nie doznając orgazmu. Sądzę jednak, że dużą wagę powinnaś przywiązywać do uświadomienia partnerowi jego roli we współżyciu, a mianowicie pomocy w doprowadzeniu Ciebie do szczytowania. Zmusi go to do większych starań i wpłynie na poprawę jego techniki, a to przyniesie Warn obojgu korzyść. Jeżeli nigdy nie będziesz nalegała, aby samej przeżywać orgazm, to partnerowi będzie to niemal obojętne, a Wasz związek rozbije się o jego lenistwo i Twoją frustrację.

W jaki sposób masz nalegać? Jeżeli partner kochał się z Tobą i miał wytrysk, a teraz z całym zadowoleniem przygotowuje się na zasłużony sen, to co u licha masz zrobić, żeby się Tobą zajął?

No cóż, nie spodziewaj się raczej zbyt wiele po jego penisie. Nie dawaj za wygraną, energicznie i mocno pocieraj go, jednocześnie ssąc jego koniec. Skoro jednak członek uparcie pozostaje miękki i bierny, nie oznacza to, że partner nie ma możliwości doprowadzenia Cię do pożądanego szczytowania.

Ujmij go za rękę, wsuń sobie między uda, na łechtaczkę, i skłoń go, by zaczął Cię masturbować. Nie musisz nic mówić, on sam wszystko zrozumie. Gdyby nie mógł znaleźć Twego najczulszego miejsca, wskaż mu je i dostosuj rytm drażnienia łechtaczki do tempa, które Ci najbardziej odpowiada, ściskając jego dłoń i pokazując, jak ma to robić.

Jeżeli chcesz, żeby doprowadził Cię językiem do orgazmu, szepnij mu do ucha: „wyliż mnie". Przekonasz się, że gdy tylko jego głowa znajdzie się między Twymi udami, od Ciebie w dużej mierze będzie zależał sposób pobudzania. Przyciśnij jego nos i usta do sromu, drażnij łechtaczkę jego włosami, i w ogóle wykorzystaj jego głowę i twarz jako instrumenty pobudzenia erotycznego. Ponieważ większość mężczyzn ma w sobie coś z maso­chisty, jego także to podnieci i być może będziesz miała okazję do skorzystania z ponownego wzwodu.

Po przeżyciu orgazmu opowiedz mu, jakie to uczucie. Niektórzy mężczyźni zdają się wierzyć, że to wyłącznie lekki skurcz mięśni, podczas gdy inni spodzie­wają się usłyszeć z Twych ust ody i hymny pochwalne. Dobry seks opiera się zawsze na ścisłym porozumieniu między partnerami i jeśli opowiesz swemu mężczyźnie, co czujesz w trakcie orgazmu, wówczas łatwiej mu będzie utożsamiać się z Twymi przeżyciami podczas współżycia. Obecnie nie ma żadnego powodu, by jakakol­wiek kobieta miała pogodzić się z brakiem satysfakcji seksualnej, jeśli tylko jej kochanek czy mąż jest zdrowy i sprawny fizycznie. Częstokroć jednak sama będziesz musiała przejawiać inicjatywę i przekonać partnera, że Ty także potrzebujesz orgazmu, a on powinien Ci go zapewnić.

29-letnia Traccy, sekretarka, opowiedziała mi, w ja­ki sposób raz na zawsze uleczyła swego partnera z le­nistwa:

„Znał się teoretycznie na orgazmie u kobiet, ale nigdy nie zabiegał o niego w praktyce. Do szczę­ścia zupełnie wystarczało mu, że sam się spuszcza. Moich odczuć zdawał się w ogóle nie brać pod uwagę. Zaczęłam więc kupować czasopisma takie jak Playgirl i rozsiewać je po całym mieszkaniu. Stał się zazdrosny i wściekły. Potem którejś nocy - po stosunku, w którym oczywiście tylko on miał orgazm, zaczęłam się masturbować. Robiłam to otwarcie, wydając odgłosy dyszenia i pojękiwania. Był już na wpół uśpiony, ale gwałtownie odwrócił się, jak wystrzelony z katapulty i wrzasnął: »Co ty do cholery wyrabiasz?«. Odpowiedziałam, że próbuję osiągnąć orgazm, ponieważ z nim nigdy mi się to nie udało. Bardzo się zdenerwował, głównie z powodu własnego upokorzenia i ujaw­nienia prawdy. »A skąd miałem wiedzieć, że Ci na tym zależy?«, krzyczał na mnie. W końcu się jednak uspokoił i od tamtego czasu nie było już żadnych kłopotów. Zawsze upewniał się, czy osią­gam orgazm. Zdaje mi się, że po prostu docenił jedno: mimo iż nigdy nie byłam z nim zaspoko­jona, nie poszłam polować na innego. Myślę, że mężczyźni mogliby podobnie postępować wobec kiepskich w łóżku kobiet, a mianowicie rozkładać wokół siebie egzemplarze Playboya i spuszczać się na oczach żony, dziewczyny czy kogo tam. To naprawdę porusza sumienia".

Czy należy dążyć do jednoczesnego orgazmu? Czy aby stosunek był rzeczywiście udany, Ty i Twój part­ner musicie wspólnie przeżywać zjednoczenie w orgaz­mie?

No cóż — miło jest, jeżeli następuje to równocześ­nie, ponieważ w momencie szczytowania wzajemnie odbierane przez partnerów skurcze mięśniowe pozytyw­nie wpływają na orgazm u obojga. Wiele kobiet stwier­dza, że właściwie orgazm wyzwala u nich odczucie wytrysku na szyjce macicy. Z kolei, wielu mężczyzn pobudza do ejakulacji wrażenie falowania w pochwie w momencie orgazmu u partnerki.

Jeśli przywykniesz do „technik" i rytmu swego ukochanego, będzie Ci łatwiej przeżywać równoczesny orgazm. Według stopnia sztywności członka i obkurczenia jąder potrafisz określić, kiedy nastąpi wytrysk, tak samo jak partner będzie w stanie przewidzieć Twój orgazm na podstawie twardości brodawek sutkowych oraz do­znań odbieranych z wnętrza pochwy.

Jednoczesny orgazm nie jest niezbędnym warun­kiem udanego współżycia i oddzielne osiąganie orgazmu nie powinno być przez Ciebie przykro odczuwane. Sam fakt, że jedno z Was doszło do punktu kulminacyjnego, nie oznacza wcale definitywnego końca zabawy. Może ona trwać dalej i być równie seksowna, skoro jedno z Was zadba o doprowadzenie partnera do satysfakcjo­nującego finiszu.

A jeśli stwierdzisz, że jesteś w ogóle niezdolna do orgazmu? Jeżeli mimo usilnych starań nie możesz podczas współżycia wspiąć się na szczyt rozkoszy?

To bardzo powszechny problem dla wielu kobiet. Nie jesteś wcale niespotykanym przypadkiem. Zwykle mamy tu do czynienia z dwoma przyczynami, którym łatwo zaradzić. Po pierwsze — nie odprężasz się wystar­czająco. Ze wszystkich sił próbujesz osiągnąć orgazm, a on Ci się wymyka. Cierpisz na ten sam rodzaj drążącego niepokoju, który powoduje zanik erekcji u mężczyzny.

Po drugie — Twój partner nie dostarcza Ci właś­ciwych pieszczot i podniet, a sam dochodzi do szczytowa­nia zbyt szybko.

Aby przezwyciężyć pierwszy problem, spróbuj na godzinę lub dwie przed pójściem do łóżka zażyć środek uspokajający (czasem wystarczy większy kieliszek alko­holu) i postaraj się w pełni rozluźnić, kiedy partner przystąpi do dzieła. Nie myśl w ogóle o osiągnięciu orgazmu. I tak nic nie pomoże, jeśli zaczniesz napinać mięśnie i marszczyć brwi. Szczytowanie przyjdzie samo z chwilą, kiedy dostatecznie silnie pobudzone zostanie Twoje unerwienie. Przyłącz się do partnera w radości seksu i zapomnij o całym świecie, a orgazm sam przy­pomni Ci o sobie i ogarnie swym ogniem od stóp do głów.

Trzeba natomiast przyznać, że ten drugi problem jest nieco trudniejszy. Jeżeli partnerowi nie udaje się odpowiednio mocno podniecić Cię, stawiaj opór przy pierwszych próbach wprowadzenia członka do pochwy. Zmuś ukochanego do walki — do kolejnych pieszczot — zanim zdecydujesz się rozsunąć nogi. Wyjaśnij mu, dlaczego tak się zachowujesz, bo inaczej gotów pomy­śleć, że nie masz dzisiaj ochoty na seks i odwróci się plecami z irytacją. Powiedz: „Kochanie, zacznij od ssania piersi...", albo „Pocieraj palcami zanim wejdziesz do środka..." lub coś w tym guście.

Jeśli mężczyzna z kolei przedwcześnie osiąga szczy­towanie, to z poprzednich rozdziałów dowiedziałaś się co robić.

Korzystaj także z kobiecego potencjału przeżywa­nia więcej niż jednego orgazmu i nie czekaj na wytrysk u partnera. Zanim to nastąpi, jeśli tylko masz ochotę, możesz być już po pierwszym orgazmie. Następny mo­żesz osiągnąć już wspólnie z ukochanym. Nie ma nawet szczególnego znaczenia, czy Twój pierwszy orgazm do­prowadzi go natychmiast do punktu kulminacyjnego i wytrysku, bo Ty i tak będziesz już niemal w pełni zaspokojona.

W kobiecym orgazmie nie ma niczego tajemni­czego ani dziwnego, chociaż u jednych kobiet występuje on szybciej i łatwiej niż u innych. Prawie każda kobieta jest do niego zdolna, a co więcej — powinna go mieć. Oczywiście, można pogodzić się z uprawianiem seksu bez orgazmu — niejedna kobieta znosi taki stan latami — ale zwykle prowadzi to do wszelkiego rodzaju wyłomów więzi łączących partnerów. Twoja frustracja nie musi się od razu przejawiać agresją, ale na pewno ujawni się w ten czy inny sposób.

Jeśli próbowałaś dłuższej i intensywniejszej gry miłosnej, jeśli próbowałaś środków uspokajających i opó­źniających pobudzenie partnera i jeszcze wielu innych rzeczy, a nadal nie osiągasz orgazmu, powinnaś udać się do lekarza. To szalenie ważne. Z pewnością udzieli ci porady, albo też skontaktuje Cię z psychiatrą. Wiele kobiet nie jest zdolnych do udanego współżycia płciowe­go z powodu wyniesionych z młodości urazów na tle zachowań seksualnych w ich domach rodzinnych. W ta­kim przypadku nieodzowna jest pomoc specjalisty.

Kobieta, która regularnie przeżywa orgazm jest szczęśliwa pod względem seksualnym i tylko taka se­ksualnie zaspokojona partnerka może doprowadzić męż­czyznę w łóżku do szaleństwa. Pamiętaj o regularnym przeżywaniu orgazmu!


13

Nad jeziorkiem, pod drzewkami...

Przekonałem ją, żeby stanęła przy bramie. Ukryła twarz w dłoniach, opierając się o górny wspornik, gdy wolno unosiłem jej sukienkę. Jakież cudowności ukazały się moim oczom i w oka mgnieniu kutas zesztywniał na widok jej prześlicznych pośladków, tak cudownie uwydatnionych bielą jej rozkosznych majteczek. Powstałem, by przygoto­wać się do zdobycia tego siedliska rozkoszy, gdy nagle niestety Anna przenikliwie krzyknęła i cały czar prysnął. Po drugiej stronie bramy nieoczekiwanie pojawił się byk i przeraził mą kochankę, przytykając zimne, wilgotne nozdrza do jej czoła.

Miejsce na seks jest niemal tak ważne jak sposób kochania się. Czasami wybór miejsca jest równie istotny jak wybór partnera.

Seks jest doświadczeniem zmysłowym, a zmysło­wość potęguje się wraz z pobudzeniem wszystkich ośrod­ków percepcji. Nie tylko organów płciowych, czy warg, czy też brodawek, ale całego ciała. I jeśli możesz kochać się w takim otoczeniu, które pobudza zmysł wzroku, zapachu i słuchu, to tym lepiej.

Nie występuję przeciwko seksowi w sypialni. Bywa tak, że zanurzając się w czystej, świeżej pościeli z uko­chanym mężczyzną, przeżywasz najcieplejsze i wielce podniecające doznania. Zresztą wiadomo, że większość z nas przeważnie odbywa stosunek płciowy w łóżku wieczorem, i nie wierz nikomu, kto mówi coś przeciw­nego. Kochanie się w łóżku nie jest żadnym powodem do wstydu.

Jednak od czasu do czasu współżycie w nowym miejscu dodaje pikanterii życiu erotycznemu. Warto pogodzić się z różnego rodzaju niewygodami, brakiem komfortu i pośpiechem, byle tylko zaznać czystej eroty­ki, którą niesie ze sobą stosunek z ukochanym na tylnym siedzeniu samochodu lub na przyjęciu, za niedomknięty­mi drzwiami pokoju, lub za wydmą, tuż poza zasięgiem wzroku tłumu plażowiczów.

Zdołasz niewiarygodnie mocno pobudzić ukochanego — i zrobisz jeśli nie mały krok dla całej ludzkości, to na pewno ogromny skok ku wszechogarniającemu erotyzmowi — gdy udowodnisz mu, że jesteś gotowa na seks w najprzeróżniejszych porach i miejscach. Oto przykład z wypowiedzi Birgitty, 22-letniej sekretarki ze Szwecji:

„Była zima. Wraz z moim chłopakiem Henrym przebywałam w pobliżu Uppsali. Okolicę spowił gęsty śnieg, ale niebo było bezchmurne. Około południa wyszliśmy polować na króliki. Oczywiś­cie oboje mieliśmy na sobie futra i wysokie buty. Las zachwycał pięknem, ciszą i spokojem.

W trakcie spaceru całowaliśmy się i śmialiśmy, aż po pewnym czasie powiedziałam Henry'emu, żeby włożył rękę pod moje futro. Oparliśmy się o drze­wo, Henry zdjął rękawiczkę i wsunął dłoń pod moje okrycie. Miałam na sobie długie, wełniane, czerwone pończochy, sięgające aż po uda, ale ściągnęłam majtki i pod wełnianą spódnicą byłam całkiem naga. Henry wsunął palce w moją cipkę, zaczął mnie dotykać i drażnić aż doszłam do wielkiego podniecenia.

Wtedy rozpiął swoje obszerne futro ze srebrnych lisów i otoczył nim nas oboje. Potem rozpiął zamek błyskawiczny swoich spodni i wszedł we mnie. Przeleciał mnie tak właśnie, stojąc pod drzewem pośród śniegu. Do dziś pamiętam, jak we włosach zamarzały nasze oddechy. Mieliśmy nie­mal równoczesny orgazm, a gdy wracaliśmy jego nasienie wypływało ze mnie, zamarzając na poń­czochach."

Współżycie w takich warunkach nie zapewnia wygody równej zaciszu i ciepłu własnej sypialni, ale za to jest przeżyciem na zawsze pozostającym w pamięci. Jeżeli chcesz być kobietą, której się nie zapomina do końca życia, to właśnie tego typu odmiana zapewni Ci niszę w jego seksualnym zamku chwały.

A oto inny przykład, widziany przez kolorowe okulary męskiej fantazji seksualnej, uwieczniony piórem mego przyjaciela, Jana Cremera, autora otoczonej nie­sławą autobiografii Ja, Jan Cremer.

„Otworzyłem drzwi i wszedłem do ogromnej ła­zienki, całej w lustrach. W jednej chwili zdałem sobie sprawę, że nie jestem sam. Szeroko otwartymi oczami wpatrywała się we mnie tancerka, Miss Judith. »Przepraszam« — wymamrotałem. Chcia­łem wydostać się stamtąd, ale nie potrafiłem ruszyć się z miejsca. Judith, która właśnie czesała włosy, nie wyglądała wcale na zaskoczoną moją obec­nością. »Wchodzisz czy wychodzisz, kochanie« — spytała. Moje serce i członek podskoczyły w tym samym momencie. »Zostaję, jeśli można« — to tylko zdołałem powiedzieć. Od razu uznałem, że jej nie wadzę, jej — kobiecie-wampirowi, którą namie­rzałem wzrokiem przez cały wieczór. Podniecał mnie sam jej widok, jej zielone paznokcie, zielone usta i zielone oczy.

Nie pamiętam, kto wykonał pierwszy krok, ale nagle staliśmy oboje pod ścianą. Ona plecami do niej, przywarła do mnie całym ciałem. Nasze od­dechy stały się ciężkie, a ruchy chaotyczne i gwał­towne. Potem ja wsunąłem rękę pod jej sukienkę, a ona swoją włożyła w moje spodnie i oboje upadliśmy na słomianą matę leżącą na posadzce z terakoty. Na jej twarzy jarzyła się wiedźmowata ekstaza, gdy szarpała się i rzucała pode mną, jedną dłonią trzymając kutasa i wykonując suwy w tę i z powrotem, i przebiegając zielonymi paznokciami drugiej po moich plecach.

Podciągnąłem w górę jej suknię ze skóry leoparda, zsunąłem jej wilgotne majtki i wbiłem w nią mój twardy instrument. Wznosiliśmy się i opadaliśmy na twardej posadzce aż oboje doszliśmy z krzykiem do szczytowania. Wstaliśmy. Ściągnęła majtki przez buty na wysokim obcasie z wystudiowaną elegancją i wytarła nimi spermę spomiędzy ud, a potem wrzuciła je do torebki. »Było cudownie« — powiedziała."

Rzecz jasna, Jan Cremer skłania się ku lubieżnej przesadzie, a książkę napisał po to, by szokowała. Wielu mężczyzn jednakże odnajdzie w tej scenie rodzaj fantazji seksualnych, które są im dobrze znane i sprowadzają się do tego, by posiąść gotową na wszystko kobietę w jakimś podniecającym i nieoczekiwanym miejscu. Nie sugeruję, że powinnaś malować sobie paznokcie na zielono i za­chowywać się jak dziwka, ale jeśli wykażesz choć trochę skłonności do urzeczywistnienia erotycznych marzeń partnera, prawdopodobnie zadowolisz go bardziej niż jakakolwiek kobieta przed Tobą.

Można z grubsza wyróżnić dwa odmienne rodzaje seksu w niezwykłym otoczeniu, choć oczywiście obie grupy w znacznym stopniu zazębiają się. Pierwszy typ obejmuje zaplanowane wyprawy na poszukiwania wspaniałego miejsca na kochanie się w plenerze. Drugi — to szybki, nieplanowany numerek w miejscu, gdzie grozi realne niebezpieczeństwo, że Was nakryją.

Niewiele jest doznań równie mocno nasyconych erotyką co zrzucenie z siebie wszystkich rzeczy na plaży lub w lesie i kochanie się w promieniach słońca. Jednak taką idyllę trzeba z góry starannie przygotować. Jeśli ukochany nie zna żadnego dobrego miejsca, to nie pakujcie się od razu do samochodu z zamiarem wy­szukania go, bo skończy się to rosnącą frustracją. Jeśli nawet uda się Warn znaleźć jakiś punkt, jest wysoce prawdopodobne, że okaże się on krępujący i niedogodny, a znad morza nagle wynurzą się deszczowe chmury.

Najlepiej więc podczas wypadów na weekend sta­rać się zawczasu wynaleźć odpowiednie miejsce. Należy je dokładnie sprawdzić. Jeśli będzie to pole pszenicy, upew­nij się, czy w momencie ponownych odwiedzin nie zostanie już przemienione przez kombajny w ściernisko. W przypadku lasu, pola czy sadu, sprawdź, czy nie masz do czynienia z prywatną posiadłością, której być może strzegą specjalni strażnicy. Znajoma para kochała się w lasach stanu Montana, a gdy już było po wszystkim okazało się, że z pobliskiej wieżyczki skrupulatnie obser­wował ich inspektor leśnej straży ogniowej. „Gdybym miał jeszcze siłę — powiedział mój znajomy — wszedł­bym na tę wieżę i dał mu po łbie".

Na Wasze miłosne safari zabieraj najprostsze wik­tuały: wino, ser, chleb. Weź też duży, wygodny koc. Choć trawa wygląda na puszystą, gdy Twoje nagie plecy będą się w nią wciskały pod ciężarem Twoim i zakochanego w Tobie młodzieńca, przekonasz się błyskawicznie, jak dużo w niej kamieni, kolących patyków i twardych grudek ziemi. Nie zapomnij też o sprayu przeciwko owadom. Ugryzienie w pierś z miłości to jedna sprawa, zaś żądło osy to zupełnie inna.

Wszystkie te środki bezpieczeństwa i przygotowa­nia brzmią być może nieco zniechęcająco, ale seks doskonały jest tego wart. Staliśmy się tak dalece miesz­czuchami, że rzadko zdarza się nam zakosztować roz­koszy nagości na łonie przyrody, podczas gdy wiele znanych mi par przekonało się na własnym przykładzie, że seks pod gołym niebem czyni cuda.

„Sądzę, że to trochę śmieszne powiedzieć, że czu­liśmy się jak Adam i Ewa — mówi 24-letnia Milly, szefowa działu łączności z czytelnikami jednej z ga­zet. Lecz gdy Steve i ja w trakcie pobytu w Pen­sylwanii weszliśmy do lasu, rozebraliśmy się i za­częliśmy się kochać, to nagle poczułam, że jestem dzieckiem natury. Steve wyglądał cudownie, gdy nago biegał między drzewami. Był bardziej męski, a zarazem bardziej chłopięcy. Kochając się z nim na plecach czułam promienie słońca, a pomiędzy nogami powiew wiatru. Było tak fantastycznie, że zastanawiałam się, czy kiedykolwiek będę aż tak zaspokojona kochając się w domu."

Gdyby Twój partner nie przejawiał ochoty na takiego rodzaju odmianę, postaraj się z całych sił sama go w nią wmanewrować. Jeśli trzeba, sama wszystko zorganizuj. Jemu może wydawać się to zbyt kłopotliwe, ponieważ mężczyznom z czasem zaczyna się robić wszyst­ko jedno gdzie i w jaki sposób uprawiają miłość. Lecz gdy nastąpi okazja, ręczę Ci, że Twoje starania zostaną w pełni docenione przez ukochanego. Na łonie natury odnajdziecie dwie wspaniałe rzeczy: romantyzm i ero­tyzm. Jeśli Twego lubego nachodziły kiedykolwiek wąt­pliwości co do stanu jego uczuć wobec Ciebie, cudowna sesja w lesie z pewnością przyczyni się do ich rozwiania.

Drugi sposób na urozmaicony seks — seks w do­wolnym miejscu i czasie, gdy tylko najdzie Cię na to ochota — nie bywa specjalnie romantyczny, ale za to jest pełen erotyki. Obawa przed nakryciem w trakcie dopeł­niania się aktu miłości wyzwala w Twoich żyłach prze­pływ adrenaliny, potęgując wrażliwość i zmysłową roz­kosz. Pamiętaj jednak, że spodziewając się porcji napraw­dę pamiętnego podniecenia, musisz także liczyć się z po­rażką. Jeśli zdenerwowanie opanuje partnera, erekcja błyskawicznie przerodzi się w pełny zwis. Może się zdarzyć, że przerwie Warn w połowie pukanie do drzwi lub wejście kogoś do pokoju. Być może pozycja okaże się tak niewygodna, że jedno z Was nie będzie w stanie osiągnąć orgazmu.

Z punktu widzenia partnera wystarczy, jeśli wyka­żesz się przed nim dobrymi chęciami, które on odczyta jako głęboką do niego namiętność. Nawet jeśli wszystko nie całkiem się powiedzie, wspomnienie pozostanie i do­starczy Warn ponętnych fantazji erotycznych, którym będzie można ulżyć w zaciszu sypialni.

25-letnia Jackie kochała się ze swoim partnerem Jasonem, w znanej nowojorskiej galerii sztuki i tak o tym opowiada:

„Muzeum było praktycznie wyludnione. Cho­dziliśmy i oglądaliśmy obrazy, a w końcu dotarliśmy do małej salki, przylegającej do jednego z głównych pomieszczeń. W głównej sali siedział strażnik, ale chyba był bliski drzemki. Od chodzenia bolały nas stopy, więc przysiedliśmy na wyściełanej ławie w tej małej salce i przez chwilę rozmawialiśmy, a potem Jasonowi zebrało się na amory, całował mnie i ściskał mi piersi przez sukienkę. Zaczęłam odczu­wać duże podniecenie i zabawiałam się jego kuta­sem przez kieszeń spodni tak długo, aż poczułam, że ma erekcję.

Ściągnęłam rajstopy i figi, i uklęknęłam na ławie, wspierając się na rękach, z nagą pupą w powietrzu i podkasaną suknią. Jason rozpiął spodnie i klęknął za mną, a potem wszedł we mnie. Musieliśmy to robić bardzo cicho, bo inaczej przyszedłby strażnik zobaczyć co się u licha dzieje. Słyszałam głosy ludzi chodzących po głównej części galerii i wystarczyło, żeby ktoś podszedł w stronę naszej salki, aby nas nakryć. Ale właśnie dlatego było to takie ekscy­tujące.

Chyba nigdy dotąd nie kochaliśmy się tak szyb­ko. Wykonywaliśmy serie ruchów frykcyjnych, a póź­niej oboje doszliśmy niemal równocześnie. Wtedy pospiesznie wciągnęłam majtki i rajstopy, a Jason zapiął spodnie i ruszyliśmy dalej zwiedzać galerię. Czułam, że powietrze nadal przesycał seks, a kiedy spojrzeliśmy w lustro w hallu przy wyjściu, trys­kało z nas lubieżne zdrowie."

Kochać się można wszędzie lub prawie wszędzie. Ostatnio w modzie jest spółkowanie na pokładzie samo­lotu — taki numerek może Wam zapewnić automa­tycznie członkostwo Klubu Wysokiego Pułapu. Najlepiej robić to w trakcie nocnych lotów podczas projekcji filmowych, kiedy to erotyczne manipulacje można ukryć pod wręczonym przez stewardesę kocem. W odróżnieniu od autobusu czy pociągu, nawet jeśli obsługa wykryje Waszą działalność, i tak nie wyrzucą Was z pokładu.

Ci, którzy nie latają — a przynajmniej parami — dysponują inną nową zabawą — seksem w windzie. Zasady gry są proste: ile pięter, tyle seksu. Janie, 19-letnia stenografistka z chicagowskiej kancelarii prawniczej po­wiedziała mi:

„Lepiej, kiedy winda jest pełna ludzi. Pewnego razu mój chłopak i ja jechaliśmy do restauracji znajdującej się na szczycie wieżowca John Han­cock — to jest 95 pięter. Winda była przepełniona, a my staliśmy w głębi. David był za moimi plecami, podniósł mi spódnicę i zajmował się mną przez całą drogę do góry. Podniecił mnie tak bardzo, że musia­łam zagryzać wargi, żeby nie krzyczeć. Nikt niczego nie zauważył. W windzie wszyscy stoją zwróceni twarzą do drzwi, więc jeśli się stoi z tyłu to tak, jakby siedzieć w ostatnim rzędzie w kinie".

Może brzmi to trochę szczeniacko, ale sale ki­nowe nadal doskonale nadają się do ukradkowych piesz­czot. Można nadać im wyższą rangę, jeśli przeniesie się je do nobliwej sali koncertowej. Nikt nie będzie Cię podejrzewał o zabiegi wokół penisa partnera w trakcie Fantazji C-dur Schuberta, a cały sekret takiej zabawy polega na tym, by się nią zajmować wtedy, gdy jest to ostatnia rzecz, jaka mogłaby komukolwiek przyjść do głowy.

Kochanka mego przyjaciela, wydawcy, zaskoczyła go pieszczotami nagą stopą pod stolikiem w wykwintnej restauracji (nie zalecam tego triku w barach z hambur­gerami, bo mają tam za krótkie obrusy). Pewna sekretar­ka odbyła interesujący stosunek oralny ze swoim szefem, właścicielem agencji reklamowej, który nie zaprzestał w tym czasie pisania na maszynie. Na kartce widniało mniej więcej tak: gfsxcz jghruy kfhfj ooooohhhhhh.

W chwili, gdy zaczniesz zastanawiać się nad podob­nymi sytuacjami, być może ogarną Cię wątpliwości. Pomyślisz zapewne tak: dlaczego miałabym zachowywać się jak dziwka?

Wcale tak nie jest. Myśląc bardziej twórczo o seksie i wyrażając gotowość okazania względów partnerowi, stworzysz lepsze perspektywy dla siebie w sferze przeżyć erotycznych. Seks w żadnym razie nie stanowi jedynego elementu udanego romansu, ale gdy rezerwuje się go wyłącznie na specjalne okazje lub czyni z niego rytualny obrzęd, wówczas rola seksu nabiera nienaturalnych pro­porcji. Jeśli zawsze kochacie się w łóżku tylko wieczorem, to Twój luby będzie tego oczekiwał nieodmiennie po każdej z randek. Seks stanie się rutyną, a niewiele jest rzeczy bardziej paskudnych niż rutyna w stylu dziwka--klient.

Prostytutki kochają się na żądanie — na żądanie mężczyzny. Poza tym kochają się za pieniądze lub prezenty. Jeśli ty ograniczysz współżycie wyłącznie na wieczór po kolacji, na którą partner zaprosił Cię do restauracji, zacznie wyglądać na to, że w zamian za jego pieniądze świadczysz usługi seksualne. Oddawaj się sek­sowi wtedy, gdy Ty masz na to ochotę, rób to na swoje własne żądanie. Nie przyjdzie mu wtedy do głowy, że jesteś rozpustna, ale doceni w Tobie niezależną kobietę z własnymi upodobaniami. Zrozumie, że jeśli masz być z nim szczęśliwa, to będzie musiał nie tylko brać, ale także dawać. Najbardziej seksowną partnerką jest kobieta, która umie wydobyć z siebie i swego ukochanego to, co najlepsze, a temu właśnie czasami służy uprawianie miłości w niespodziewanych miejscach i w nieoczekiwa­nym momencie.

A zatem, Twój luby siedzi sobie po południu przed telewizorem i ogląda mecz piłki nożnej? Jeśli masz ochotę na amory, podejdź do niego i zacznij go podniecać. Partner przesiaduje w biurze do późna wieczorem? Idź tam bez majtek — zobaczymy, jak długo potrafi się skoncentrować na pracy. Myje samochód? Wyjdź w białej bluzce, bez stanika i przekonaj się, jak długo zachowa spokój, jeśli po zamoczeniu wodą bluzka stanie się przejrzysta. Z pozoru takie zachowanie wygląda na zaborczość i napastliwość z Twej strony, ale nie obawiaj się, że przytłoczy ono partnera. Z pewnością tak nie będzie. Nadal przecież od niego zależy, czy weźmie Cię do łóżka, czy raczej powali na dywan w dużym pokoju, i czy osiągnie erekcję, żeby cała rzecz się powiodła. A gdy będzie już po wszystkim, ma prawo do dumy z samego siebie, że wybrał tak seksowną kobietę, oraz że może spółkować jak młody byczek o każdej porze dnia i nocy, w miejscu, gdzie tylko mu się zamarzy. Kobiety często­kroć nie doceniają męskiej świadomości seksualnej. Spo­ro wysiłków wymagałoby doprowadzenie mężczyzny do przekonania, że to nie on odgrywa dominującą rolę w Waszym związku w sferze seksu. Mądra kobieta wykorzystuje ten fakt dla swego dobra i dla dobra partnera.

Jeśli nie daje się wyjechać z domu, by kochać się w jakimś osobliwym miejscu, rozejrzyj się wokół siebie. Jest przecież kuchnia, duży pokój, korytarz, łazienka. Czy kochaliście się już w tych wszystkich pomieszczeniach? A robiliście to pod prysznicem? Na schodach? A może by tak na tylnym siedzeniu samochodu w garażu? A może nocą w krzakach w ogródku?

Jeśli zamierzasz wtłoczyć trochę prawdziwego życia w Wasze współżycie, wyprowadź partnera z sypialni na pola, do lasu i wszędzie tam, gdzie poniesie Cię wyobraź­nia. W najgorszym razie grozi Ci spalona od słońca skóra, a w najlepszym — będzie po prostu cudownie.


14

Perwersyjne drobnostki

Some moments in life I could wish very long

Because as the monkey said, pleasant but wrong

'Tis sweet to remember some frolics I' ve had

Though the angel who suffered them cries out 'Too bad'.

Gdy wydawałem Forum, czasopismo porad sek­sualnych, pewna kobieta napisała do mnie, że mąż nakłaniał ją do zgolenia na zero jej włosów łonowych. „Czy sądzi Pan — spytała — że to perwersja?"

Wchodząc w sferę fiksacji seksualnych, zagłębiamy się w dżunglę osobistych gustów i upodobań, przy czym bardzo trudno tu o granicę między tym, co dla kogoś stanowi podnietę, a dla kogoś innego — coś odrażającego. Jeśli o mnie chodzi, sprawy opisanej w liście nie traktowałbym jako zboczenia, ale znam wielu ludzi, którzy tak myślą. Kto zatem ma rację, a kto jej nie ma?

Jeżeli Twój partner zaczyna przejawiać zaintereso­wanie przywiązywaniem Cię do łóżka, przebieraniem się w kobiece łaszki lub zachęca Cię do biczowania go, jeżeli chciałby kochać się w wannie pełnej pierwoślazu, jeżeli w trakcie stosunku chce oddawać mocz czy kał, jeżeli my­śli o rekwizytach z gumy lub skóry, to sądzę że powinnaś wtedy wziąć pod uwagę dwie bardzo istotne sprawy.

Przede wszystkim, czy uważasz, że wynika to z chęci dodania smaczku i podniecenia Waszemu współżyciu płciowemu, czy też jest to dla partnera jedyny sposób dający mu zaspokojenie? Jeśli pejcz, sznur do wiązania do łóżka czy cokolwiek innego w tym stylu, są mu niezbędne w życiu erotycznym, to trzeba przyznać, że prawdopo­dobnie masz do czynienia ze zboczeńcem. Jeśli postano­wisz zostać z nim i nadal go kochać, to musisz pogodzić się z tym, że jego dewiacja seksualna będzie częścią Waszego związku.

Zwykle zboczenia nie przedstawiają sobą groźby, chyba że obejmują rzeczywiście niebezpieczne praktyki, a w takim przypadku dobrze Ci radzę, abyś raczej porzuciła wtedy partnera. Natomiast, jeśli sprawia mu przyjemność noszenie butów na wysokich obcasach lub damskich fig, a Tobie to nie przeszkadza, oboje macie szansę na długi i szczęśliwy związek. Szczerze mówiąc, jeśli pokażesz mu, że rozumiesz i akceptujesz to, że takie rzeczy go podniecają, partner stanie Ci się bardziej oddany niż to sobie możesz wyobrazić.

Po drugie, musisz jednak zdecydować, czy lekko perwersyjny seks odpowiada Ci. Nie ma żadnego sensu kontynuować związku, w którym partner nalega, abyś robiła rzeczy, które Ci się nie podobają. Sądzę, że powinnaś spróbować kilku takich numerków, podcho­dząc do tego możliwie bez uprzedzeń, bo może się okazać, że coś, co wydaje się bulwersujące jest w rzeczywistości dość sympatyczne. Ale gdyby ta próba wykazała, że podchodzisz do sprawy co najmniej oziębłe, masz prawo zagrozić wyjściem z łóżka: „albo dasz sobie spokój z tym nieprzemakalnym kombinezonem, albo ja dam sobie spokój z tobą. I koniec."

Warto zapamiętać, że wiele prostolinijnych w spra­wach seksu par ucieka się do zapożyczania technik i akcesoriów typowych dla głównych dewiacji seksual­nych, czerpiąc z tego mnóstwo zadowolenia i przyjemno­ści. Nina, lat 32, tak mówi o przywiązywaniu do łóżka:

„Pewnego wieczoru mój mąż Paul przyszedł do domu z kilkoma zwojami linki ze swojego jachtu. Gdy poszliśmy do sypialni, on nagle wyszedł do dużego pokoju i wrócił z liną w ręce. Zapytałam: »Co chcesz z tym zrobić?«, a on na to: »Zamierzam Cię związać«. Najpierw wybuchnęłam śmiechem, ale potem on naprawdę chwycił mnie za nadgarstki i przywiązał je do stelaża łóżka, tak mocno, że aż bolało. Krzyczałam na niego, żeby mnie odwiązał, ale on z kolei przywiązał mnie w kostkach do ramy łóżka, z szeroko rozsuniętymi nogami.

Wrzeszczałam po prostu: »Puść mnie! To boli«, ale on nie reagował. Zrzucił z siebie ubranie i wszedł na mnie. Zaczął mnie całować, a wtedy ugryzłam go w język. Przez cały czas walczyłam, żeby się uwolnić. Potem podszedł od tyłu łóżka i zaczął lizać mi cipkę, a ja nic nie mogłam na to poradzić. Wrzeszczałam i rzucałam się, ale nagle uświadomiłam sobie, że to wszystko zaczyna mnie podniecać. Przestałam krzyczeć, bo i tak na nic się to zdało, a on mnie lizał i lizał, aż myślałam, że oszaleję. Potem znów wszedł na mnie, a jego kutas był zdumiewająco ogromny. Włożył go we mnie i prze­leciał taką przywiązaną. Przeżyłam niewiarygodny orgazm, a przez to, że nie mogłam się ruszać doznania były jeszcze bardziej intensywne. Już po wszyst­kim odwiązał mnie i był naprawdę bardzo czuły."

Paul nie miał prawdziwego bzika na punkcie wiąza­nia linką. Całkiem po prostu wcielał w życie swoją fantazję seksualną. Jak się okazało, nigdy więcej tego nie zrobił, a zresztą wtedy nie byłoby to nawet w połowie tak atrakcyjne jak za pierwszym razem, ponieważ sedno jego fantazji tkwiło w tym, że Nina została przywiązana wbrew swojej woli. Następnym razem wiedziałaby już, czego się spodziewać i byłaby o wiele bardziej uległa.

Faceci, którym rzeczywiście dolega dewiacja tego rodzaju sięgają po najbardziej zawiłe sposoby skrępowa­nia swego ciała, a poczucie masochistycznej bezradności przynosi im pełnię satysfakcji. Kupują więc kajdanki, dyby, łańcuchy, kaftany bezpieczeństwa i poświęcają więcej czasu urokom węzłów niż cipek. Są częstymi gośćmi prostytutek specjalizujących się w wiązaniu i wy­mierzaniu kary. Wydają tam mnóstwo pieniędzy, każąc się krępować i poniżać. Moniąue von Cleef, Dunka, która chyba może rościć pretensje do tytułu Królowej Bólu, w rozmowie ze mną wyznała, że po jej usługi przychodzą znani biznesmeni i wysocy urzędnicy — mężczyźni, którzy odczuwają pewnego rodzaju kompleks winy z po­wodu sprawowania władzy na co dzień, i którzy po­szukują kogoś, kto mógłby nad nimi dominować, zdjąć z nich ciężar odpowiedzialności i wymierzyć im karę.

Dam Ci jako takie pojęcie do czego posuwają się klienci Miss von Cleef: płacą jej za to, że przywiesza ich za nogi do sufitu, jak indyki ze związanymi przed pieczeniem skrzydłami, i robi im lewatywę do odbytu. Inni gustują w dziesięciokilogramowych ciężarkach przywieszonych drutem do jąder, a niektórzy wskakują do dziecięcego kojca i życzą sobie wysłuchać bajeczek. Być może brzmi to jak gruba przesada, ale sam odwiedziłem jej dom w Hadze i widziałem to na własne oczy.

Twój partner prawdopodobnie nie posuwa się aż do takich skrajności, lecz mimo to warto pamiętać, że niemal w każdym mężczyźnie drzemie odrobina masochisty — a także nieco sadyzmu. Jeśli gryziesz i drapiesz partnera w trakcie stosunku, ból częstokroć bywa dla niego dodatkowym źródłem ekstazy. Od Ciebie zależy, czy zechcesz wnikać głębiej w sferę tortur i kar — pamiętaj jednak o różnych niebezpieczeństwach z tym związanych.

Nigdy, przenigdy, nie pozwalaj wiązać sobie czego­kolwiek wokół szyi i sama nigdy nie wyrażaj zgody na wiązanie czegokolwiek na szyi partnera. Są ludzie, dla których podnietą jest to, że się niemal nie udusili, ale wiem od policji, że wielu posuwa się ciut za daleko w po­szukiwaniu takich wrażeń erotycznych — i niestety, kończą w kostnicy.

Zanim zdecydujesz się na udział w czymkolwiek, co łączy się z użyciem pejcza albo sznura, dokładnie poznaj swego partnera. Choć faktycznie nie przejawia on mor­derczych skłonności, to jednak być może czerpie rozkosz seksualną z zadawania prawdziwego bólu, co dla Ciebie może się skończyć poważną kontuzją. Gdyby Twój partner wyglądał na kogoś takiego, wyjdź spokojnie i bez paniki, nie okazując strachu. Często bywa tak, że Twoje przerażenie jest tym, co go podnieca. Ponadto, nigdy nie śmiej się z mężczyzny o skłonnościach do przemocy. Nie jest to temat do śmiechu, skoro tak wiele notujemy przypadków śmierci kobiet, które kpiły sobie z niedo­szłego gwałciciela.

Po tych uwagach wstępnych być może przeszła ci nieco ochota na seks z pieprzykiem. Pamiętaj jednak, że istnieje mnóstwo innych bezpiecznych rzeczy, z których możecie skorzystać i sprawić sobie imponującą dawkę rozkoszy.

Pierwsza z owych rzeczy — to guma. Mamy tu do czynienia z wielkim i ruchliwym światem fetyszystów, czerpiących przyjemność z używania gumy. Mężczyźni i kobiety doznają podniecenia, przebierając się w szyte na miarę gumowe suknie i ubrania. Mają oni własne czaso­pisma oraz kluby i wydają niejednokrotnie setki dolarów na ekscentryczne ubiory i akcesoria. Wielu z nich wchodzi też w sferę sznurów i węzłów, a niektórzy lubią zakładać ciasno przylegające maski okrywające całą głowę tak, że oddychanie możliwe jest tylko przez gumowy zawór — ale ci należą już do skrajnych przypadków. Na ogół uprawiający ten rodzaj fetyszyzmu uzyskują znaczną przyjemność — proszę wierzyć lub nie — po prostu przebierając się w płaszcze przeciwdeszczowe i paradując przed sobą w takim rynsztunku.

Guma sama w sobie ma szczególne właściwości pobudzania zmysłów. Jest rozciągliwa, ma specyficzny zapach i ściśle przylega do ciała. Pytałem wielu fetyszystów, na czym właściwie polega atrakcyjność gumy, ale nie potrafili oni tego dokładnie określić. Można by przekonać się o tym samemu, kochając się na gumowych prześcieradłach albo wypróbowując jakieś mniej kosz­towne kostiumy.

Do innych materiałów, wywołujących u niektórych ludzi wzmożoną reakcję erotyczną, należą: jedwab, satyna i skóra. Satynowe prześcieradła są dziś niemal powszech­nie dostępne i dzięki nim Twoje łóżko na pewno stanie się bardziej seksy; jest to rodzaj substytutu dla szuka­nia doznań zmysłowych w plenerze, gdy zbyt mocno prószy śnieg. Możesz także zaopatrzyć się w jedwabne koszulki, które bardzo podniecają niektórych mężczyzn. Męską część publiczności telewizyjnej opanował entuz­jazm, kiedy aktorka Honor Blackman w roli Pussy Ga-lore w filmie Goldfinger paradowała w czarnym kostiu­mie ze skóry.

Czasopismo Forum otrzymało wiele listów od męż­czyzn i kobiet, których podnieca oddawanie moczu (fachowa nazwa tej perwersji brzmi urolagia). Mnóstwo kobiet w trakcie stosunku odczuwa tę potrzebę fizjo­logiczną, a niektóre wręcz nie mogą powstrzymać się od oddania niewielkiej ilości moczu w momencie szczytowa­nia. Dzieje się tak dlatego, że wiele pozycji współżycia powoduje napór na pęcherz, a ponadto skurcze mięśni podczas orgazmu wywołują wypływ odrobiny moczu. Nie ma się czego wstydzić, to zupełnie normalne i Twój ukochany z całą pewnością nie ma nic przeciwko temu.

Niektórzy ludzie jednak idą znacznie dalej i od­czuwają przyjemność, oglądając partnera w trakcie siu­siania. Jeśli Twój mężczyzna poprosi Cię o to, nie przejmuj się, bo dla niego stanowi to tylko podnietę z obserwacji Twego zachowania jako kobiety. Gdyby był jeszcze bardziej ekscentryczny i prosił, żebyś siusiała na niego, nawet prosto mu w usta, albo też będzie chciał siusiać na Ciebie, wtedy musisz sama podjąć decyzję. Jeśli masz na to ochotę, proszę bardzo; jeśli nie, odmów.

A jeśli zechce wpychać różne przedmioty do Twej pochwy lub odbytu?

I w tej sytuacji zastosowanie znajdują dwie zasady. Nie pozwalaj na wkładanie jakichkolwiek niebezpiecz­nych rzeczy, a swą zgodę na wszystko uzależniaj jedynie od tego, czy sprawi Ci to przyjemność. W Szwecji widziałem magazyn pornograficzny, ze zdjęciami dwóch młodych Chinek, które obrawszy banana wkładały go sobie do pochwy, po czym dawały go do zjedzenia młodym, pożądliwym mężczyznom. W moim przeko­naniu jest to numer całkiem do przyjęcia i można się tak zabawiać, jakkolwiek trzeba wykazać pewną cierpliwość. Trudno bowiem o supererotykę, gdy się ma usta pełne bananów.

Podstawowym przyrządem, który nadaje się do wprowadzenia do pochwy jest plastykowy wibratorek, mniej więcej w kształcie penisa. Ponieważ jest on specjal­nie przeznaczony do tego celu, spełnia wymogi bez­pieczeństwa. Największy wkład techniki w sferę rozkoszy seksualnej to właśnie wibrator, który nadaje się do swobodnego użytku przez Ciebie samą, lub w towarzy­stwie ukochanego w celu zintensyfikowania własnych przeżyć erotycznych, przy czym powinnaś pozbyć się jakichkolwiek obaw czy zahamowań. Nie możesz jed­nak dopuścić do sytuacji, w której wibrator stanie się nieodzownym elementem współżycia. Czasopismo Villa (wersja Penthause'a dla kobiet) zamieściło niegdyś w rubryce porad list od czytelniczki, która doszła do przeko­nania, że wibrator wyparł jej uczucia do męża i zastąpił go tak dalece, że bez wibratora nie jest w stanie osiągnąć podniecenia seksualnego.

Jeszcze lepsze od wibratora mogą być dwa wib­ratory. Jedna z moich znajomych w trakcie stosunku miała zwyczaj wpychać brzęczący wibrator do pupy partnera, który z kolei wkładał jej w to samo miejsce drugi wibrator. W związku z tą praktyką chciałbym przestrzec przed jednym: żadnemu z partnerów nie wolno wypuścić z ręki końcówki wibratora, ponieważ skurcze mięśni podczas orgazmu mogą spowodować wciągnięcie urzą­dzenia do wewnątrz ciała; wtedy jedynym sposobem na jego wyciągnięcie jest niezbyt przyjemny zabieg lekarski, a nawet operacyjny.

Doskonalszą formą wibratora jest dildo, czyli sztu­czny penis wykonany z twardej gumy lateksowej. Nabyć go można w dwóch odmianach: w pierwszej przytrzymy­wany jest ręką, w drugiej przemyślnie mocowany do bioder na pasku, a do tego wyposażony w wibromotor z regulacją. Sztuczny penis może okazać się pomocny w przypadku zaburzeń erekcji, ale zwykle służy on do zabawy w łóżku. Wbrew temu, co się czasem słyszy, to wcale nie lesbijki używają dildo, ale przede wszystkim kupują je mężczyźni dla własnych żon i kochanek. Lesbijki najchętniej pobudzają się oralnie lub przez masturbację, z zasady odrzucając wszystko, co jest tak jednoznacznie męskie jak dildo.

Wiele rozgłosu zdobyły ostatnio Ben-Wa, czyli japońskie kule miłości. Pierwotnie wytwarzano je z kości słoniowej, obecnie rzecz jasna głównie z plastyku. Składa­ją się one z dwu lub więcej połączonych sznureczkiem obciążonych gałek, które kobieta może włożyć do po­chwy. W trakcie jakichkolwiek ruchów, ciężarki we­wnątrz kuł powodują ich przemieszczanie się i obracanie. Ma to służyć Twemu pobudzeniu seksualnemu, kiedy chodzisz, kołyszesz się w hamaku, czy prasujesz. Jednak­że, niemal wszystkie używające owych kuł kobiety zgod­nie stwierdziły, że efekt przynosi rozczarowanie.

Bliskim kuzynkiem Ben-Wa, tyle że wprowadza­nym tylnym wejściem jest syjamski naszyjnik analny. Tworzy go sznur twardych paciorków lateksowych, wprowadzanych do odbytu przed stosunkiem, a następ­nie, w trakcie szczytowania wyciąganych na zewnątrz, paciorek po paciorku. Bez wątpienia wzmacnia to przeży­wanie orgazmu, ale wielu kobietom nie odpowiada, bo łączy się z pewnym dyskomfortem.

Kolejnym wynalazkiem jest jajko miłości rodem z Hongkongu. Jest ono dokładnie tym, na co wskazuje sama nazwa: białym plastykowym jajem, które w środku mieści wibrator. Kładąc je na sromie, pobudzasz łechtacz­kę; możesz też włożyć je do wewnątrz pochwy. Nie zginie tam, bo — podobnie jak tampon — ma sznureczek.

Ostatnio zalewa nas również fala wymyślnych prezerwatyw. Produkuje się je obecnie we wszystkich ko­lorach i kształtach, z wypustkami, guzełkami i rozmai­tymi zakrętasami, które intensywniej pobudzają pochwę przy ruchach penisa w tę i z powrotem. Jeśli wymarzyłaś sobie mężczyznę ze szkarłatnym kutasem, czemu nie miałabyś kupić partnerowi czegoś takiego?

Wszystkie te „pomoce seksualne" same w sobie są dobre, ale jak każda tandeta szybko się znudzą i wtedy odłożysz je do szuflady nocnego stolika. Jednak, mimo to, nie warto z tego typu rzeczy rezygnować i nawet gdyby wszystko skończyło się na kilku zaledwie upojnych nocach zabawy w łóżku, zalecałbym ich nabycie.

Jeśli poznałaś już dobrze swego partnera, możesz wypróbować na nim również przebieranie się w seksowną bieliznę. Prawie wszystkie czasopisma kobiece zamiesz­czają reklamy wysublimowanych kompletów nocnej bie­lizny i hollywoodzkich majteczek. Jeśli pojawisz się w drzwiach sypialni w przejrzystej kusej koszulce i majt­kach eksponujących krocze, prawdopodobnie wywrze to większe wrażenie w przypadku, gdy Twój partner nie jest już młodzikiem. Młodemu taki pokaz będzie raczej kojarzył się z burleską i łysymi starszymi panami, a krój większości takich ciuszków z piórami i nylonowymi fru-fru, może faktycznie utwierdzić go w tym przekona­niu. Lepiej załóż więc skąpe, białe majteczki i koszulkę bez stanika. Alex Comfort w Radości seksu podaje projekt na własnoręczne wykonanie mini-fig, ale taki model nie podnieci chyba nikogo poza ostatnim Mohikaninem.

Erotykę wyzwala również użycie tłuszczu i oliwy. Niektóre pary podnieca wysmarowanie się dziecięcą oliwką na całym ciele i kochanie się jak para śliskich fok. Wspomnieć też trzeba o miodzie, śmietance i innych przysmakach; spróbuj zanurzyć członek partnera w słoi­ku z syropem klonowym i wyliż go dokładnie. Może od tego popsujesz sobie figurę, ale jemu na pewno to się spodoba.

Idąc dalej, mogłabyś spróbować zgolić sobie włosy łonowe. Tak zrobiła jedna z czytelniczek pisma Forum i napisała o tym do mnie do redakcji. Wielu mężczyzn podnieca widok gołych warg sromowych; rzecz jasna, jeśli się to Wam obojgu znudzi, to nie musi tak być na zawsze. Usuwanie włosów łonowych polega na mak­symalnie krótkim ich przycięciu nożyczkami, namydleniu sromu i zgoleniu owłosienia zwykłą maszynką do golenia. Golarka elektryczna daje bardzo podniecającą i seksow­ną wibrację, ale w tym wypadku jest mało przydatna.

Owłosienie łonowe odrasta tak szybko jak męski zarost, więc aby uniknąć swędzenia, będziesz musiała golić się, podobnie jak czyni to Twój partner. Jeśli wokół pochwy wystąpi podrażnienie skóry, użyj raczej kremu depilacyjnego. Gdyby taki stan utrzymywał się nadal, to zacznij od nowa hodować futerko.

Jeżeli chcesz się wykazać aktywnością seksualną, masz prawo żądać, żeby partner także zgolił wszystkie swoje włosy łonowe. Penis bez owłosienia wygląda dość atrakcyjnie, niemal jak majestatyczna rzeźba, a nie jak sokole pisklę w postrzępionym gnieździe.

Z tymi wszystkimi lekko zbzikowanymi pomysłami sprawa przedstawia się zasadniczo tak: jeśli uznasz coś za podniecające, nie wahaj się spróbować tego albo za­proponować partnerowi. W dzisiejszych czasach żaden mężczyzna nie pomyśli sobie, że jesteś panienką spod latarni, bo lubisz nieco nowości i odmiany. Mówiąc szczerze, prawdopodobnie spodoba mu się tego rodzaju pomysł.

Nie wdawaj się jednak w żadne rzeczy, które deprecjonują Twoją osobę lub zaczynają dominować nad Twoim życiem erotycznym. Seks z pieprzykiem wart jest wypróbowania tylko dlatego, że przerywa monotonię współżycia i urozmaica je. Jeśli polubisz nadmiernie jedną sztuczkę, to dewiacja pochłonie Cię bez reszty. Trudno dziś podać precyzyjną definicję słowa „deprecjacja", ale dobrze zrobisz unikając wszelkich zachowań seksualnych, po których niezmiennie żałujesz, że je w ogóle podjęłaś. Jeśli Ci coś nie odpowiada i nie życzysz sobie dalszych prób, wcale nie znaczy to, że masz staroświeckie poglądy, czy że jesteś pruderyjna albo zbyt sztywna.

A zatem, bądź perwersyjna, ale noś głowę wysoko. Okay?


15

Nieco bardziej perwersyjne drobnostki

Jeśli jeszcze teraz rozpala Cię myśl o biczowaniu przywiązanego do łóżka partnera i zarazem wizja ob­ranego banana w Twej piczce, miej się na baczności. Za chwilę dowiesz się o jeszcze intensywniejszym pode­kscytowaniu.

Te perwersyjki, o których już sobie opowiedzieliś­my, należą do całkiem zwykłych sposobów poszukiwa­nia niezwykłej rozkoszy — nawet jeśli brzmi to jak sprzeczność pojęć. Większości wyrafinowanych kochan­ków są one znane, choć niekoniecznie z własnego do­świadczenia. Te odmiany perwersji raczej nie są w stanie zaskoczyć psychiatry, który wysłucha o nich z kamienną twarzą.

Występuje jednak wiele innych, bardzo rzadkich i niezwykłych perwersji, które zapewne nigdy się nie upowszechnią. Zostały one wymyślone przez Ciebie i Twego partnera oraz podobne Warn pary na własny użytek. Są one Waszą osobistą własnością, zostały dopa­sowane do Waszych potrzeb i zaspokajają Wasze fantazje seksualne.

Cały czas zmierzam w tej książce do przekonania Cię, że masz prawo do własnej rozkoszy seksualnej. Niejednokrotnie musisz sobie na to prawo zapracować, odpowiednio traktując partnera i pomagając mu prze­zwyciężyć jego problemy w sferze seksu. Jednak to Twoje prawo nie zna w ogóle żadnych granic i rozciąga się tak daleko w krainę seksu, jak tylko chcesz. Jedyne ograni­czenia wyznacza Twoja satysfakcja i satysfakcja Twojego partnera.

Stąd też, jeżeli masz głowę nabitą erotycznymi fantazjami, jakimiś dziwnymi i zbzikowanymi pomys­łami, które chciałabyś wypróbować, o ile tylko ukochany zechce się do tego przyłączyć, powinnaś zdecydować się sięgnąć na wyżyny swej wyobraźni i przekonać się, czy i jego kutas mierzy tak wysoko.

Spróbuję wyjaśnić, jak rodzą się takie fantazje i jak się rozwijają oraz jak bardzo ekscytują — jeżeli zadasz sobie trud, by ich doświadczyć. Poświęcam ten rozdział kobietom, które wyjęły sobie knebel z ust i zdołały przekazać ukochanemu swoje najskrytsze tęsknoty sek­sualne. Oczywiście, Twoje pewnie są zupełnie inne, ale mam nadzieję, że po lekturze tej książki do końca będziesz gotowa także udać się do tej krainy i zachęcić ukochane­go, aby wcielił w czyn Twoje erotyczne wizje.

Posłuchajmy najpierw Jill, 26-letniej dziennikarki filmowej z Nowego Jorku:

„Przez wiele, wiele lat, od 12 czy 13 roku życia, miałam stale w wyobraźni jedną konkretną fantazję seksualną. Nigdy nie usiłowałam z nią zerwać, a zresztą byłabym zbyt zażenowana, by komukolwiek o tym powiedzieć. Nie potrafiłabym nawet opowiedzieć o tym najlepszej przyjaciółce, a co dopiero chłopakowi. Masturbowałam się prze­żywając tę fantazję w myślach, a nawet myślałam o niej kochając się z mężczyznami; w obu przypad­kach dzięki temu osiągałam orgazm, ale nigdy nie przyszło mi nawet do głowy, że mogłabym tę wizję naprawdę zrealizować.

Więc wyobrażałam sobie, że jestem kimś w rodzaju niewolnicy. W szczegółach moja fantazja za każdym razem nieco się różni. Czasami dzieje się ona we wschodnim haremie, czasami w normalnym mieszkaniu w mieście. Wiem tylko, że jestem niewo­lnicą i przez cały dzień muszę chodzić naga. Spro­wadzono mnie do roli erotycznej zabawki dla każdego, kto tam przychodzi. Jeśli jakiś facet w tym mieszkaniu chce mnie przelecieć, opierając mnie o drzwi, muszę się na to godzić. Taka wizja naprawdę mnie podnieca.

Muszę zawsze ulegać wszelkim erotycznym zachciankom gości mego opiekuna. Przychodzą oni na kawę albo na kieliszek alkoholu i rozmawiają o interesach. Moim obowiązkiem jest siedzieć z ni­mi i zabawiać ich seksualnie. Zasiadam w wielkim fotelu obitym skórą, podnoszę nogi i przewieszam przez oparcia w ten sposób, że uda mam szeroko rozwarte i wszyscy obecni widzą szparkę mej cipki.

Palcami szeroko rozsuwam wargi sromowe tak, by goście mieli wgląd do środka. Potem wpycham sobie świecę, a oni mogą obserwować, jak znika we mnie. Masturbuję się tą świecą, gwałtow­nie wsuwając ją w tę i z powrotem, jęczę, ciężko oddycham, chwytam się za piersi i szczypię własne brodawki. Później odwracam się, by uklęknąć na fotelu z uniesioną w powietrzu pupą w kieru­nku gości i dalej, jeszcze intensywniej się masturbuję. Zachęcam jednego z gości, żeby wepchnął mi świecę także do odbytu. Kiedy to robi, odczuwam ból, ale gdy krzyczę z tego powodu, wszyscy tylko się śmieją, a ten gość wpycha mi świecę aż do połowy jej długości.

Trwa to bardzo długo, masturbuję się na­prawdę gorączkowo aż do orgazmu, kiedy to wszyscy goście w pokoju uprzejmie biją brawo, podczas gdy ja wiję się i skręcam z jedną świecą w cipce, a drugą w pupie.

Ta fantazja była —jak by to określić? — tak dosłowna, że nie miałam zamiaru nikomu o niej kiedykolwiek mówić. Jednak pewnej nocy, wów­czas byłam już z Howardem od jakichś dwu lub trzech miesięcy, leżeliśmy w łóżku, rozmawiając o naszych sekretnych marzeniach seksualnych. Okazało się, że Howard zawsze chciał robić filmy porno. Pośmialiśmy się z tego, a potem on spytał o moje skryte marzenia erotyczne. Najpierw nie zamierzałam mu powiedzieć, ale krok po kroczku zebrałam się na odwagę i wszystko opowiedziałam.

A on na to: »Mam wspaniały pomysł. Może byśmy tak spróbowali zrealizować nasze fantazje, ty swoją, a ja — swoją«. »Jak sobie to wyobrażasz?« — spytałam. Howard odparł: »Usiądź tu i zrób dla mnie ten swój cały spektakl, a ja nakręcą z niego film«.

Tak też zrobiliśmy. Specjalnie wybraliśmy wieczór, gdy wiadomo było, że nikt z przyjaciół do nas nie wpadnie. Zjedliśmy lekką kolację z jedną albo dwiema butelkami wina. Potem Howard usta­wił reflektory filmowe, załadował film do kamery, a ja się rozebrałam i usiadłam w fotelu. Z początku czułam się zawstydzona i skrępowana. Możesz to sobie wyobrazić? Żyłam z facetem od trzech miesię­cy, a teraz się zawstydziłam. Powód był prosty: po raz pierwszy w życiu pokazywałam mu moje praw­dziwe pragnienia seksualne.

Wiedziałam jednak, że jest tylko jeden spo­sób, aby rzecz się udała — muszę odegrać wszystko dokładnie tak samo jak w moich myślach. Musia­łam zatem uwierzyć, że jestem niewolnicą i że naprawdę wykonuję erotyczny show. Odprężyłam się więc i poddałam fantazji z pełnym powodze­niem. Zamknęłam oczy i zapomniałam o Howardzie oraz jego kamerze filmowej. On miał z tego coś dla siebie, ja miałam coś dla siebie i wzajemnie się oboje podniecaliśmy. Wierciłam się w fotelu, potem rozsunęłam szeroko nogi, włożyłam palce do środ­ka i rozchyliłam wargi sromowe. Howard podszedł maksymalnie blisko i filmował z odległości kilku centymetrów. Następnie wsunęłam sobie świecę, ale odczucie miałam inne niż w moich wizjach — świeca zdawała się być większa i twardsza. Mimo to była bardzo seksy i doznałam osobliwego wraże­nia wewnątrz pochwy, obserwując jak świeca wśliz­guje się we mnie i w końcu z moich szeroko rozwartych warg wystaje tylko na pięć czy sześć centymetrów. Czułam się tak, jak gdyby ktoś wsunął we mnie ogromnego, zimnego i śliskiego kutasa. Zaczęłam suwy świecą w tę i z powrotem, nie myśląc nawet o tym, czy tak właśnie to sobie wcześniej wyobrażałam.

Odwróciłam się mówiąc do Howarda: »Daj drugą świece! Tę drugą!« A on wziął przygotowaną przeze mnie świecę, nasmarował ją wazeliną i pró­bował wepchnąć mi w odbyt. To uczucie było niewiarygodne, ale świeca za duża i zbyt twarda jak na moje możliwości. Właściwie nie miało to już znaczenia, bo kiedy zaczął ją wciskać we mnie, byłam tak bardzo pochłonięta moją wizją, że doszłam do orgazmu. Howard ma ten film do dziś. Siedzę skulona w fotelu, cała zlana potem, wpy­cham w siebie, świecę i wyciągam ją z takim poświęceniem, jakby to miało zadecydować o ca­łym moim życiu.

Po tym wszystkim sądziłam, że doznam uczu­cia wstydu czy czegoś w tym guście, ale wcale tak nie było. Nie widzę powodu, dla którego jakakolwiek kobieta, miałaby wstydzić się swych erotycznych marzeń, szczególnie jeśli podniecają one również jej i partnera. Z pewnością jest w tym odrobina perwersji, gdy ona wpycha w siebie świece, a on kręci z tego film. Tak, całkiem na pewno. Ale dzięki takim rzeczom życie seksualne staje się takie podniecają­ce. Od tamtego czasu robiliśmy to jeszcze ze dwa, trzy razy, a zawsze podniecało to nas jeszcze bardziej."

Nikt nie uczył Jill, jak urządzić taki erotyczny show. Ten pomysł narodził się w jej własnej głowie. Jednak bardzo wiele kobiet wstydzi się przyznać do „brudnych" myśli, a tylko niektóre ośmieliłyby się wprowadzić je w czyn, tak jak zrobiła to Jill. Kiedy udało się jej pokonać pierwszy wstyd, Jill przekonała się, że odkryła nową i należącą wyłącznie do niej i do Howarda perwersję, która podniecała ich oboje bardziej niż jakikolwiek wyuczony z książek wariant pozycji współżycia.

Mogłabyś zrobić to samo co Jill — urzeczywistnić swe najskrytsze fantazje. Nie trzeba do tego nic więcej, jak odrobiny zdecydowania, jednego czy dwu kieliszków martini oraz mężczyzny, który podda się Twym zamia­rom.

A teraz posłuchajmy Petry, 24-letniej sprzedaw­czyni z Nowego Jorku, która opisze, jak odegrała swoje własne fantazje przed partnerem, dzięki czemu oboje doświadczyli elektryzującego doznania.

„Naprawdę nie wiem, jak to wszystko się zaczęło. Takich rzeczy się po prostu nigdy nie pamięta. Fantazje powoli narastają w myślach, rozbudowują Się, stopniowo stają się coraz to bardziej złożone, aż wreszcie przestają podniecać, a człowiek zaczyna snuć marzenia o czymś innym.

Ja na przykład wyobrażałam sobie, że jestem kimś w rodzaju Śpiącej Królewny. Byłam martwa, a zarazem żyłam, być może leżałam w grobowcu, czy w innym podobnym miejscu. Zachowałam świadomość, ale nie potrafiłam zrobić jednego ruchu. Albo, nie wiem, może nie żyłam, a może połknęłam jakiś środek paraliżujący. Zresztą to akurat właściwie nie miało znaczenia. Ważne było tylko to, że czułam otaczający mnie świat, ale nie mogłam się ruszać, no wiesz, nie mogłam na nic zareagować. Leżałam tak w tej śpiączce, gdy nagle w gro­bowcu pojawił się jakiś mężczyzna. W mojej fanta­zji był bardzo wysoki, dobrze zbudowany, a na sobie miał tylko wokół bioder rodzaj skórzanego pasa z przypasanym mieczem, a pod pasem luźno zwieszał się penis. Miał zmierzwione, opadające do ramion włosy i był niewiarygodnie przystojny.

Dostrzegł mnie na katafalku, podszedł bliżej i spojrzał mi w twarz. Nie mogłam poruszyć się, choćby mrugnąć okiem, czy wykonać jakikolwiek ruch, żeby mu pokazać, że żyję. Przesunął palcami po mojej twarzy, a potem pochylił się i pocałował mnie. Poczułam jakiś wielki pociąg do niego, wręcz miłość, ale nie mogłam nawet drgnąć jednym jedynym mięśniem.

Przebiegał dłońmi po moim nagim ciele. Dotykał i pieścił piersi i brodawki. Zawsze miałam wyjątkowo wrażliwe piersi i gdy teraz nie mogąc się poruszać, czułam na nich jego dotyk, niemal nie byłam w stanie dłużej tego wytrzymać. Chciałam wprawić w ruch moje biodra, aby nakłonić go do kochania się, ale nie byłam zdolna do jakiejkolwiek reakcji.

Całował moje piersi i kąsał zębami brodawki. Potem jego dłonie powędrowały niedbale w dół i gładziły mnie po brzuchu oraz wokół bioder, a wkrótce poczułam, jak jego palce zaczynają pieścić moje uda i kierują się w stronę pochwy. To doznanie było tak intensywne, że dałabym wszyst­ko, żeby móc się poruszyć, ale nie mogłam nic zrobić. Widziałam go doskonale. Miał zaokrąglone i umięśnione plecy, a pobudzając moją pochwę sam doznał erekcji i jego penis był superdługi i sztywny, pięknie ukształtowany, z niewiarygodnie ponętnie uformowaną żołędzia, krótką grubą, napiętą, o ba­rwie fiołkoworóżowej.

Po chwili poczułam, jak jego dłoń zagłębia się w moje włosy łonowe, które okręcał sobie wokół sygnetów na palcach. Potem delikatnie dotknął mojej łechtaczki, i to było coś niesamowitego, coś, co nie daje się z niczym porównać. Pocierał ją tak długo, aż moja pochwa stała się wilgotna, a ja wciąż mogłam tylko leżeć, martwa, zimna, nieruchoma, jak żywy trup.

Mężczyzna wszedł na mnie — jego penis prężył się ku górze, a wielki miecz zwisał mu u boku. Wsparł się na swych umięśnionych rękach, następ­nie opuścił delikatnie i miękko, a czubek penisa rozwarł mi pochwę tak, jak kciuk wbija się w dojrzałą pomarańczę. Jego członek wchodził głęboko i zdecydowanie w moje ciało, aż wreszcie poczułam jego kędzierzawe włoski na łechtaczce.

Kochał się ze mną powoli i przekornie, całymi godzinami. Czasami tkwił we mnie niemal bez ruchu i czułam wtedy, jak siłą samych mięśni wywołuje skurcze i pęcznienie penisa. Kiedy indziej kochał się ze mną bardzo szybko, regularnie wcho­dząc we mnie i wychodząc, co upewniało mnie, że prędzej czy później będę musiała osiągnąć orgazm. Ale czy trup może mieć orgazm?

No cóż, tego nie wiem, ale potrafię opisać orgazm z tej mojej fantazji. Nie koncentrował się on na łechtaczce, jak w prawdziwym życiu, lecz w pew­nym sensie rozchodził się do wewnątrz z mych dłoni i stóp, przesączając się w głąb ciała jak gorący płyn wsiąkający w tkaninę. Nagle wszystko zapłonęło, potem zapadły ciemności i było po wszystkim. Czułam wszechogarniającą rozkosz. Ja sama nawet się nie poruszyłam, ale każdym nerwem w całym moim ciele odczuwałam podniecenie seksualne.

Następnie ów mężczyzna zsunął się ze mnie. Jego penis był znów długi i wiotki ale teraz błyszczał od śluzu z mej pochwy. Mężczyzna sądził, że nie żyję, więc nawet nie spojrzał na mnie ponownie, tylko po prostu odszedł wielkimi krokami, aby wykonywać swoje kolejne zadania — jakie nie wiem, może zabijanie smoków.

Wiele razy opowiadałam sobie w myślach tę historyjkę i za każdym razem wydawała mi się ona bardziej podniecająca, więc wymyślałam coraz to no­we szczegóły, żeby jeszcze mocniej nasycić ją eroty­ką. Wreszcie, któregoś wieczoru miałam randkę z Gi­lem, moim chłopakiem, a potem zostałam u niego na noc i cała ta fantazja omal nie zdarzyła się na­prawdę. Stało się tak trochę dlatego, że chciałam ją odegrać, ale po części była to kwestia przypadku.

Pokłóciliśmy się o coś głupiego. Chodziło między innymi o jego matkę. Nienawidzę jej, choć próbowałam ją polubić, a on poza nią świata nie widzi, więc możesz sobie wyobrazić, że żadna dyskusja z nim na ten temat nie ma sensu. No więc pokłóciliśmy się jak zwykle o nią, zmęczyło mnie to i poszłam do łóżka. Był gorący sierpniowy wieczór, leżałam na kołdrze naga z zamkniętymi oczami i udawałam, że śpię.

Musiała minąć mniej więcej godzina. Prawie zasypiałam. Wtedy usłyszałam kroki w sypialni, uniosłam lekko powieki i zobaczyłam Gila stąpają­cego cicho na palcach. Był nagi, a jego zwisający penis przypomniał mi od razu o moich fantazjach. Myślę, że w normalnych warunkach poruszyłabym się i odezwała, ale tym razem chciałam, żeby moja wizja zdarzyła się naprawdę i dlatego leżałam sztywno bez ruchu i bez słowa.

Gil pochylił się nade mną i pocałował mnie w czoło. Nawet nie drgnęłam. Nawet nie otworzy­łam oczu. Potem poczułam pocałunki na ustach i szyi oraz lekki dotyk ruchliwych palców na moich piersiach. Kiedy jego palce zaczęły okręcać moje brodawki, wzbierało we mnie podniecenie i zwąt­pienie, czy uda mi się zachować bezruch. Wiedzia­łam jednak, że tak będzie bardziej seksy, więc oparłam się pokusie poruszenia się.

Palce Gila przesuwały się po mnie zupełnie tak samo jak palce mężczyzny z moich marzeń. Przesunęły się po moim brzuchu i krążyły po udach, a potem poczułam, jak jeden palec dotyka łechtacz­ki i wsuwa się do wnętrza pochwy. Wtedy leciutko zadrżałam, ale oczy miałam nadal zamknięte i całe ciało w bezruchu. Wówczas wszedł we mnie kolejny palec i wreszcie trzeci wsunął się między pośladki. Wszystkie trzy palce zaczęły pieszczoty i przyszczypnięcia, a ja mimo całkiem już wilgotnej pochwy, ciągle jeszcze potrafiłam się opanować.

Wszedł na mnie. Całował twarz. Czułam, jak jego dłoń rozchyla mi wargi sromowe, a potem, jak dotyka ich koniuszek penisa. Gil pochylił się i wszedł we mnie.

Wiem, że spodziewał się teraz, że muszę zareagować. Nie zrobiłam tego. Nie mam pojęcia, w jaki sposób zdołałam tak tkwić bez ruchu — ale zdołałam. Wierz mi, że to rzecz niełatwa, kiedy penis wsuwa się i wysuwa z ciebie.

Ta frustracja wywołana bezruchem dodat­kowo bardzo mnie podniecała. Doznawałam takich wrażeń, jakich dotąd nigdy wcześniej nie znałam. Wydawało mi się, że Gil jest również bardziej podniecony niż zwykle, bo był bliższy orgazmu i znacznie szybciej niż kiedykolwiek poprzednio.

W chwili orgazmu nie mogłam już dłużej nad sobą zapanować. Gil wyszeptał coś bezgłośnie, a zaraz potem poczułam jego wytrysk. Moje opano­wanie prysnęło jak bańka mydlana, a ja chyba głośno krzyczałam. Przywarliśmy do siebie tak moc­no, że aż paznokcie wbijały się wzajemnie w nasze ciała. Kiedy było już po wszystkim, przez jakieś dziesięć minut nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Po prostu nie mogłam znaleźć właściwych słów.

Nie zabawiamy się w ten sposób zbyt często. Bywa, że robimy to po jakiejś kłótni. Kiedy indziej specjalnie drażnię Gila, udając, że śpię. Nazywamy całą tę rzecz »zabawą w trupka«, ale to naprawdę nie jest żaden chorobliwy pociąg seksualny do zwłok, czy coś równie zboczonego. Sedno sprawy leży w tym, że oboje wiemy, że mamy normalne odczucia, ale pieprzyku nadaje temu to, że nie wolno mi nawet drgnąć.”

Otrzymuję listy od mężczyzn i kobiet, którzy prak­tykują nieomal każdą odmianę seksu, jaką tylko potrafisz sobie wyobrazić oraz kilka takich, które nigdy nie przyszłyby Ci nawet do głowy. Niektóre z nich są wprost niebezpieczne i każdemu, kto chciałby je zastosować przydałaby się solidna polisa ubezpieczeniowa na życie. Jednak perwersja nie musi być groźna, aby jej walorami były podniety, polot i niepowtarzalność. Rzecz w tym, by podniecić partnera czymś zaskakującym i absolutnie nowym, by odnalazł coś, czego dotąd nie spotkał u żadnej kobiety, a mianowicie bogatą wyobraźnię erotyczną i chęć urzeczywistnienia skrytych wizji i marzeń. Dzięki temu z całą pewnością staniesz się tego rodzaju kobietą, której nie da się zapomnieć.

Może spróbujesz, jak podziała na ukochanego numerek, który opisuje Yvonne, 28-letnia piosenkarka z Duluth:

„Nigdy nie uważałam tego, co lubię za per­wersyjne, aż wreszcie któregoś dnia jeden z moich chłopaków powiedział: »O, do licha, ale ty jesteś perwersyjna!« Ale zgódź się ze mną, że perwersja to coś umownego. Gdyby wszyscy byli perwersyjni, wtedy nikt nie byłby perwersyjny. A perwersja istnieje wyłącznie dlatego, że większość ludzi jest tak cholernie prawomyślna.

Uwielbiam kochać się w szybkich samocho­dach. To prawie jak narkotyk. Nigdy nie wymyśla­łam sobie na ten temat żadnych historyjek — dopó­ki nie nastąpił pierwszy raz. Wtedy okazało się, jak bardzo mnie to podnieca, i że chcę tego na okrągło.

Wiem, że od tego ciarki przechodzą po ple­cach, ale stąd właśnie taki dreszcz emocji. Wciąż pamiętam ten pierwszy raz. Pewien facet, miał chyba na imię Andy zaprosił mnie na przyjęcie, wypiliśmy po kilka drinków i byłam nieźle wstawio­na. Szczerze mówiąc, on pewnie też. Jeździł jakimś angielskim sportowym autem, chyba jaguarem, takim maleństwem, ale piekielnie szybkim. Po. przyjęciu odwoził mnie do domu, a chcę Ci uświa­domić, że do tej pory nie zaszło między nami nic intymnego, żadnego seksu.

Spytał mnie, czy lubię szybką jazdę, a ja odpowiedziałam: »Jasne, że lubię«. Chryste, jak on gnał. Jechaliśmy autostradą jakby na ogonie sie­działy nam wszelkie demony piekieł. Byłam tak trochę i rozbawiona i przerażona jednocześnie. I to właśnie ogromnie podnieciło mnie seksualnie. Po­trafisz to sobie wyobrazić? Tak się przeraziłam, że aż się podnieciłam. Chwyciłam Andy'ego za ramię, wczepiłam się w nie paznokciami i gdy spojrzałam na szybkościomierz, zobaczyłam, że przekroczył 180 km/h. Był późny wieczór, ruch jak diabli, a on, on gnał jak wariat.

Przysunęłam się do niego, wyciągnęłam rękę w jego stronę i położyłam prawą dłoń na rozporku. Schwyciłam penisa przez materiał i pocierałam wokół, aż poczułam, jak twardnieje i pęcznieje mi w dłoni. Gdyby tylko się dało, spółkowałabym z nim zaraz i teraz. On tylko głęboko westchnął z rozkoszy czując mój uścisk, i nieomal nie roz­sadziło mu spodni.

Wciąż jechaliśmy ponad 180, gdy udało mi się rozpiąć mu zamek błyskawiczny i wydostać kutasa na zewnątrz ze spodni. Opony piszczały na każdym zakręcie, a silnik wył jak potępiony. Poczułam cudowny zapach kutasa i ujrzałam tę fan­tastyczną, grubą, purpurową główkę, śliską i moc-. no zwilżoną. Podciągnęłam sukienkę i zdarłam z siebie majtki. Chciałam mu pokazać, jak bardzo go pożądam w tej chwili, a potem pochyliłam się nad jego udami i wsunęłam sobie kutasa w usta, jednocześnie masturbując sama siebie.

Pochylona, z jego wspaniałym, grubym człon­kiem wypełniającym mi bez reszty usta, nie widzia­łam, co się dzieje na szosie. Czułam kołysanie . samochodu i słyszałam ryk silnika oraz poświst wiatru. Było to takie strasznie dziwne i przerażają­ce, że zaczęłam się zastanawiać, czy walniemy w coś i zginiemy w tym samym momencie, kiedy nastąpi orgazm. Panicznie się bałam, ale nadal ssałam go. W chwili kiedy poczułam, że muszę spojrzeć na drogę, jego sperma wytrysnęła mi prosto w usta. Sama nie miałam orgazmu, wtedy jeszcze nie. Ale teraz prawie za każdym razem kiedy się kocham podczas szaleńczej jazdy, udaje mi się dojść do samego końca. Raz nawet udał się normalny stosu­nek z moim chłopakiem za kółkiem na pełnej . szybkości. Usiadłam na nim okrakiem, a on musiał mocno wychylać głowę, żeby zobaczyć szosę. Jakby ktoś nas wtedy załapał, pewnie wsadziliby nas do pudła."

Wiem, że trudno byłoby utożsamiać się z osobis­tymi fantazjami innych kobiet. W końcu, to rzecz gustu. Musisz jednak wiedzieć, że masz prawo do realizacji swych najbardziej skrytych kaprysów seksualnych i po­winnaś wykazać się tutaj pewną odwagą i namiętnością, a także zdobyć partnera, który zechce z Tobą współ­działać.

Twoja osobowość erotyczna jako kobiety była zbyt długo krępowana przez surową moralność seksualną i męską dominację. Jeśli miewasz kaprysy miłosne i włas­ne marzenia — choćby najbardziej niezwykłe i perwersyj­ne — warto dać im wyraz. Szybko zorientujesz się, które fantazje mogą się stać częścią Twego życia eroty­cznego, a które lepiej pozostawić tylko w sferze marzeń. Twoje współżycie z partnerem wzbogaci się ogromnie dzięki erotycznym wizjom wyobraźni, a Ty zaczniesz się rozwijać jako erotyczna istota płciowa.

Co więcej, podniecisz się i pobudzisz ukochanego mężczyznę, dając mu ten szczególny rodzaj seksu, który dotąd prawdopodobnie istniał dla niego tylko w wy­obraźni.


16

Jedz, pij i bądź seksy

Jeśli muzyka jest chlebem miłości...

Wielu ludzi wierzy nadal w moc afrodyzjaków — napojów, proszków i potraw, które mogą wyzwolić podniety seksualne. Wciąż jeszcze można napotkać na opowieści o lubieżnikach, którzy „coś wsypują" do szklaneczki podawanej kobiecie, a po wypiciu zawartości nieszczęsna dama, choć normalnie niewinna i subtelna, przeistacza się w szalejącą nimfomankę.

Dżentelmeni z epoki wiktoriańskiej zwykli pijać w dużych ilościach kakao dla rozpalenia swych żądz. W jednym z nielegalnych czasopism ukazujących się w Anglii pod koniec XIX wieku opisano groteskową orgię, podczas której tłum dziewcząt ogarnia płomienne i nie dające się ugasić pożądanie po wypiciu gorącej cze­kolady.

W różnych czasach niemal każdej z potraw przypi­sywano erotyczną moc. Rzymianie dekorowali owoce i desery srebrem i złotem w przekonaniu, że metale szlachetne zwiększą potencję seksualną, a nawet i dziś można kupić tabletki ze srebrzystą powłoką jako rzeko­mo czyniące cuda z Twoim libido.

Na miano afrodyzjaków zasłużyły między innymi: koper, pomarańcze, płatki róży, pate defoie gras, ostrygi, jaja, imbir, niektóre zioła. Aż do końca XVIII wieku wybujali kochankowie sporządzali i wypijali mikstury miłosne z mandragory i krwi nietoperza oraz rozlicznych pełzających stworów.

Smutna prawda brzmi jednak tak: żadna potrawa ani lekarstwo znane ludzkości nie ma fizycznego ani umysłowego wpływu na poprawę potencji. Zwykłą bujdą jest nawet mucha hiszpańska czyli kantaryda, najsłynniej­szy z afrodyzjaków. W rzeczywistości jest ona wręcz niebezpieczna, bo podrażnia drogi moczowo-płciowe i może spowodować śmierć.

Jeśliby Twój partner kiedykolwiek sporządził jakieś chemikalia i utrzymywał, że to afrodyzjak, to po pier­wsze — nie próbuj tego, bo może mieć śmiertelne działanie, a po drugie — pomyśl sobie, czy odpowiada Ci jako wystarczająco seksowny mężczyzna, który może Cię pobudzić dopiero, gdy zażyjesz jakieś środki chemiczne.

Niektóre napoje, potrawy i lekarstwa mogą wpra­wić Cię w erotyczny nastrój, ale dzieje się tak dlatego, że dodają Ci one energii lub przynoszą odprężenie. Alkohol spożywany z dużym umiarem uwalnia Twoje zahamowa­nia i będąc pod jego wpływem okażesz większą gotowość na bardziej wyszukany, a nawet nieco wulgarny seks. Nie podawaj jednak partnerowi zbyt wiele alkoholu, bo ma on podwójny efekt — odpręża nie tylko mężczyznę, ale i jego członek.

Powszechnie uważa się, że marihuana wspomaga potencję, ale nie ma na to wielu dowodów. W rzeczywisto­ści intensyfikuje ona każdy Twój aktualny nastrój i jeśli akurat masz ochotę na seks, to dzięki marihuanie stosunek może być barwniejszy. Z drugiej strony, ma ona negatyw­ny wpływ na zdolność mężczyzny do utrzymania erekcji.

Jeśli chodzi o potrawy, lekkie i pikantne dania mogą wzmagać podniecenie, lecz zwykle proces trawien­ny jest wrogiem kopulacji. Wiele kobiet popełnia błąd przyjmując, że obfity i pożywny posiłek pobudzi na­miętność partnera, nie zdając sobie sprawy, że raczej ogarnie go senność. Historia ł psychologia wskazują, jak wielu było i jest nadal ludzi, dla których jedzenie stało się substytutem aktywności seksualnej, a nie dodatkiem do niej — jedzenie po prostu usypia libido.

Sposób odżywiania może jednakże wpłynąć pozytywnie na Twoje życie seksualne. Jeśli spożywasz regular­nie małe posiłki, Twój przewód pokarmowy nie będzie przeciążony i kochanie się nie sprawi problemów. Jeżeli jesz tyle, aby zachować szczupłą sylwetkę, to nie tylko w oczach partnera znajdziesz uznanie za dobrą figurę, ale także będziesz zdrowsza, sprawniejsza i bardziej przygo­towana na łóżkowe szaleństwa.

Zaczynaj każdy dzień koniecznie od posiłku — naj­lepiej jajek, grzanki, jakiegoś soku owocowego. Dzięki temu aż do południa nie będziesz miała ochoty na napychanie się tuczącymi kanapkami, hamburgerami, ciastkami czy słodyczami. Na lunch zjedz coś lekkiego — kawałek ryby albo mięsa z sałatką jarzynową. Zamiast piwa czy wysokoprocentowego alkoholu, pij raczej wino, bo jest ono o wiele mniej tuczące. Oczywiście, kawę pijesz bez cukru i śmietanki.

Wieczorem zjedz potrawę z dużą zawartością biał­ka, jak stek albo kotlet wieprzowy ze świeżymi warzy­wami. Unikaj sosów, piecz lub duś potrawy, a wystrze­gaj się smażenia. Zrezygnuj z ziemniaków, ryżu i produk­tów zbożowych. Największymi wrogami seksu są chleb i lody.

Przygotowując kolację dla ukochanego, unikaj wyszukanych dań, które zmusiłyby Cię do spędzenia po­łowy wieczoru w kuchni. Pewnego razu jedna z dziewczyn podejmowała mnie wspaniałą chińską potrawą, ale wszyst­ko ograniczyło się do kilku przelotnych spojrzeń na moją sympatię, kiedy wbiegała do pokoju, by pożreć parę kluseczek i pędem wrócić do kuchni, aby udekorować kolejne danie. Cenię kuchnię chińską, ale ma ona to do siebie, że potrawy podaje się w niezliczonych miseczkach, które potem trzeba bez końca zmywać.

Przygotuj coś prostego, ale nadaj temu specjalny charakter, serwując egzotyczny sos albo przystawkę, dzięki czemu będzie się tę kolację długo pamiętało. Większość mężczyzn zwykle nie pamięta co było na śniadanie, a co dopiero na obiad przed dwoma tygod­niami, a zatem jeśli podasz coś niezwykłego, to utrwalisz siebie i swą kuchnię w pamięci partnera.

Mogłabyś spróbować tradycyjnej angielskiej sa­łatki erotycznej, zawierającej kilka rzekomych afrody­zjaków. Choć w rzeczywistości nie spowoduje ona po­tężnej erekcji u partnera, ale zawsze możesz mu powie­dzieć, że uważa się ją za wysoce podniecającą i sama siła sugestii sprawi, że sztuczka się uda.

Potrzeba: 10 listków kopru

2 łyżeczki siekanej pietruszki 1/2 ogórka

10 płatków fiołków

3 łyżeczki cukru

Pokrój ogórek na małe kawałki, posyp cukrem płatki z fiołków, następnie wsyp sałatkę do drewnianej miseczki z sosem francuskim (musztarda, oliwa z oliwek, cytryna i ocet winny).

Tę sałatkę można podać do prawie wszystkich gatunków mięsa.

Nie muszę Ci chyba mówić, że w wieczór miłości należy unikać bardzo ostrych przypraw, a szczególnie czosnku. Wieczór może być cudowny, ale na pewno nie chciałabyś obudzić się rano z trudnym do zniesienia zapachem z ust.

Niech Cię nie skusi ze względów ekonomicznych zakup taniego wina. Skoro wkrótce rozpocząć się mają igraszki w łóżku, pamiętaj, że tanie wino jest ciężko-strawne, a niewiele jest mniej romantycznych doznań niż nudności.

Uczta w łóżku to pomysł bardzo seksy. Za­miast kłopotać się uroczystą kolacją, zabierz do sypialni upieczone udka kurczaka, sałatkę i owoce, które po­chłoniecie w łóżku, nago i przy akompaniamencie butel­ki schłodzonego białego wytrawnego wina. Nie zaniedbaj przygotować serwetek papierowych albo kilku wilgo­tnych ręczniczków do rąk. Pewnie nie chciałabyś, żeby dłonie ociekające tłuszczem od kurczaka, namiętnie pie­ściły Twoje świeżo umyte włosy.

Pamiętaj o zachowaniu ostrożności przy łączeniu seksu z jedzeniem. Bądź jeszcze bardziej ostrożna łącząc seks z piciem alkoholu. Jeżeli podczas randki z męż­czyzną poczujesz, że zaczynasz przekraczać granicę, ogranicz się do toniku albo ciemnego piwa. Napoje te pozorują mocny alkohol, a Ty unikniesz stanu odurzenia. Choć wielu mężczyzn próbuje uwodzić dziewczyny spija­jąc je do nieprzytomności, w rzeczywistości tylko nie­licznym podoba się przedstawienie z udziałem pijanej kobiety. Twój partner obdarzy Cię o wiele większym szacunkiem, jeśli ograniczysz się do dobrego humorku, a szklane oczy i bełkot niech będą domeną panienek przesiadujących przy barze.

Jeśli mimo wszystko poczujesz zawroty głowy i przestaniesz nad sobą panować, a boisz się, że możesz wtedy zrobić coś godnego pożałowania, idź do kuchni i wrzuć do szklanki kilka surowych jajek z sosem sojowym oraz pieprzem tureckim i szybko wlej to sobie w przełyk. Powinno Cię to błyskawicznie przywrócić do rzeczywistości.

Wielu mężczyzn, planując ciężką popijawę, przed wyjściem z domu wypija pół litra mleka. Jeśli nie potrafisz tego zrobić, przynajmniej zjedz coś zanim zaczniesz pić. Z pustego żołądka alkohol szybciej przenika do krwio­obiegu, a Ty będziesz tańczyć na stole, zanim zdołasz się zorientować w czym rzecz.

Na zdrowie! i Smacznego!


17

Podwójna przyjemność—podwójna zabawa

„Wiedziałam, że Bili często spotyka się ze swą , sekretarką. Między nimi było coś szczególnego. Któregoś dnia zapytałam go prosto z mostu, czy z nią sypia. Odparł, że oczywiście sypiają ze sobą raz czy dwa razy na tydzień. Powiedział to całkiem beznamiętnie i dodał, że powinnam wiedzieć, że mężczyźnie nie wystarcza jedna kobieta — nawet, jeśli ta kobieta to ja...

No cóż, nie jestem żoną Billa, i nic specjal­nego mnie z nim nie łączy, poza tym, że go po prostu kocham. Zaczęłam się jednak zastanawiać — skoro on ma jednocześnie dwa romanse, to czemu i ja nie mogłabym mieć dwu mężczyzn na raz? Zadałam sobie pytanie, które powinnam była postawić przed laty. Może mężczyźnie nie wystarcza jedna ko­bieta — ale czy kobiecie wystarcza jeden męż­czyzna?

W moim przypadku jeden mężczyzna na pewno nie starczał. Bili był cudowny w łóżku, i nic więcej. Nie mieliśmy zbyt wiele wspólnego ze sobą. Nie znał się na kulturze, nie rozumiał sztuki. Nie odróżniał Matissa od materaca, a w każdym razie i tak wolałby materac. W końcu zdecydowałam się poszukać sobie jeszcze jednego mężczyznę, który pełniłby inną rolę w moim życiu, i rozpocząć podwójny romans.

Myślę, że wystarczy za wszystko jak powiem, że dzień w którym podjęłam tę decyzję był dniem, w którym po raz pierwszy w życiu poczułam się naprawdę całkowicie wolna."

A zatem — czemuż by nie dwa romanse równo­cześnie?

Być może znajdziesz wiele przekonywających ar­gumentów przeciwko podwójnemu romansowi. Mogą Cię przecież całkowicie satysfakcjonować fizyczne i in­telektualne zalety mężczyzny, z którym jesteś. On mógłby być zazdrosny i Wasze życie stałoby się tak koszmarne i przykre, że prowadzenie podwójnej gry oznaczałoby więcej trudu niż radości.

Ponadto, jeśli nie należysz do tego typu kobiet, które romansują z lekkim sercem i spokojnym sumie­niem, to w takim przypadku muszę pochylić głowę przed Twymi zasadami. Nie jest łatwo poradzić sobie z kilkoma romansami na raz i na Twoim miejscu wolałbym raczej beztroskę od próby sięgnięcia po coś, z czym nie dasz sobie rady.

Ogólnie mówiąc, te kobiety, które czują się na siłach podjąć ryzyko wejścia w pełną zaskakujących niespodzianek i podniet dziedzinę podwójnych roman­sów, dochodzą z reguły do przekonania, iż korzyści przeważają nad przeszkodami. Nabywa się bowiem szczególnego doświadczenia, porównując zdolności sek­sualne jednego mężczyzny z drugim — często tego samego dnia — a zarazem korzysta z możliwości czer­pania tego, co najlepsze w każdym ze związków.

„Tylko raz żyłam wyłącznie z jednym face­tem" — mówi 27-letnia Sernice z Nowego Jorku. — To była kompletna katastrofa. Stałam się od niego cał­kowicie uzależniona — o wiele bardziej niż chciałam tego ja i chciał on. Wiem, że z czasem będę w stanie się ustatkować i zacząć życie z jednym tylko mężczyzną. Pewnie nie będzie supermenem czym kimś w tym typie. Skoro jednak da mi dość za­dowolenia w łóżku i równie dużo satysfakcji poza nim, nie będę wymagać nic więcej.

Ale w tej chwili jeden mężczyzna po prostu mi nie wystarcza. Muszę prowadzić podwójne życie. Mogę uciec z jednego w drugie, a oba są tak odmienne. Ci dwaj faceci, z którymi teraz chodzę są zupełnymi przeciwieństwami. Jason jest aktorem, bardzo przystojny, ma kędzierzawe, jasne włosy i wspaniałe ciało. Ale jest bardzo zmanierowany, wiesz o co mi chodzi. Wcale nie jest pedałem, ale zachowuje się w taki wyszukany sposób. Wszystko dla niego zasługuje na określenie »bajeczne« lub »cudowne«, albo całkiem przeciwnie — »absolutnie wstrętne«. Bardzo mnie to bawi, jest miły i dowcipny, umie się kochać, ale to jeszcze nie wszystko.

Ten drugi ma na imię Ed. Jest inżynierem — konstruktorem jakichś urządzeń hydraulicznych. Jest spokojny, powolny i mocny. Nie zadaje pytań i nie kłamie. Mogę zjawić się w jego mieszkaniu o każdej porze dnia i nocy, a on niemal bez słowa od razu zabierze mnie do łóżka i przeleci mnie powoli w swoim własnym rytmie. Ed to facet, z którym można siedzieć godzinami, wypowiadając w tym czasie jedno czy dwa zdania, a pod koniec dnia odczuwać pełne zaspokojenie.

Jednak sam Ed to dla mnie za mało. Nie tryska humorem jak Jason, a po paru godzinach mam wrażenie, że jest zbyt cichy, nadmiernie męski i zamknięty w sobie... Wracam więc do Jasona, aby się trochę pośmiać.

Nie wiem na pewno, czy wiedzą o sobie nawzajem. Ed orientuje się, że poza nim mam jeszcze kogoś, a ja podejrzewam, że nie jestem jedyną kobietą w jego życiu.

Ale nie to jest ważne. Rzecz w tym, że zanim zjawi się ktoś lepszy, Jason i Ed razem wzięci w pełni mnie zaspokajają. Być może nie jestem wierna żadnemu z nich, ale jestem wierna im obu — chyba rozumiesz, o co mi chodzi. Spotykam się z Jasonem od czterech miesięcy, a z Edem od prawie roku, i nie widzę w żadnym z tych związków ni­czego rozpustnego".

Jeśli jesteś taką kobietą, która uznaje swoje prawo do poszukiwania przyjemności gdziekolwiek i kiedykol­wiek — podobnie jak to czyni mężczyzna — przekonasz się, że dwa romanse jednocześnie dadzą Ci fascynujący wgląd w seksualne zachowania mężczyzn. Będziesz mogła porównać tempo X-a i Y-ka, grę miłosną X-a i Y-ka, całą technikę orgazmu X-a z metodami orgazmu Y-ka. In­nymi słowy, będziesz mogła jasno stwierdzić, w którym miejscu X jest niezręczny, a Y daje sobie radę, w którym momencie X interesuje się bardziej swoją własną rozkoszą niż Twoją, oraz czy Y potrafi podrażnić łechtaczkę dokładnie w odpowiednim czasie.

Co jednak ważniejsze, taka podwójna gra okazuje się dla Ciebie pomocna. Jeżeli jesteś wystarczająco chło­dna emocjonalnie, żeby poradzić sobie z nieuniknionymi, dodatkowymi stresami oraz napięciami w Twej kobiecej psychice, które niesie ze sobą fakt posiadania dwóch namiętnych kochanków, to zdołasz zebrać dla siebie obfite żniwo.

Po pierwsze — i nigdy nie bagatelizuj wagi tej kwestii — posiadanie dwóch kochanków daje Ci ogrom­ną wiarę we własną atrakcyjność seksualną. Jako partner­ka stanowisz obiekt pożądania nie tylko jednego wspa­niałego mężczyzny, ale aż dwóch. Dwaj mężczyźni usy­chają z tęsknoty za Twoją cipką, piersiami, pocałunkami i towarzystwem.

„Często przypatrywałam się sobie, stojąc nago przed lustrem — mówi 20-letnia Jackie — i czułam się piekielnie dumna z siebie. Snułam nawet wizje posiadania tylu kochanków, ilu bym tylko zechciała. Nie wyłącznie dwóch, ale pięciu, sześciu czy dwunastu."

Zaufanie do własnej atrakcyjności seksualnej po­może Ci znacznie poprawić Twój styl w sferze seksu. Jeśli będziesz wiedziała, że naprawdę podobasz się mężczy­znom, to zarazem będziesz miała świadomość, że to właśnie Twoja atrakcyjność ich podnieca; nie musisz się wtedy niepokoić o to, czy ich ekscytujesz, czy nie. Tak wiele kobiet nie podejmuje gry miłosnej, leżąc sztywno i nieporadnie w łóżku tylko dlatego, że brakuje im wiary we własny sex-appeal. No cóż, można mieć takie obawy, umawiając się na randki z jednym tylko mężczyzną, lecz jeśli zaczniesz spotykać się z dwoma, trudno o lepszy dowód, że masz w sobie wszystko co trzeba.

Podwójny romans da Ci ponadto okazję do szyb­szego nabycia sprawności seksualnej. Każdy uczy się czegoś o technice uprawiania miłości w każdym kolejnym romansie, nawet jeśli nie zdaje sobie z tego sprawy. Gdy kochasz się z mężczyzną, uczysz się od niego (oczywiście jeśli jesteś skłonna do nauki) nieomal wszystkiego co on wie o seksie, a jego wiedza pochodzi od każdej z kobiet, z którą kiedykolwiek spał.

Jeśli w danej chwili masz tylko jeden romans, powielasz po prostu wcześniejsze doświadczenia. Lecz jeśli jednocześnie masz dwa lub więcej, zyskasz szansę sprawdzenia i porównania Twej wiedzy wobec obu par­tnerów.

Posłuchajmy wypowiedzi na ten temat 25-letniej Amy, pracującej w dziale mody:

„Gdy byłam młodsza, traktowałam seks z wielką naiwnością. Moja mama nigdy wiele o tym nie mówiła i chociaż miałam niejakie pojęcie, skąd się biorą dzieci, o kochaniu się z mężczyzną nie wiedziałam prawie nic. Trochę dowiedziałam się w szkole i w liceum, po prostu z rozmów z innymi dziewczynami, ale oczywiście wielu rzeczy nie rozu­miałam.

Straciłam dziewictwo, kiedy miałam dokładnie 19 lat, w dniu urodzin, z mężczyzną starszym ode mnie o osiem lat. Później okazało się, że jest .. żonaty. W klubie, do którego często chodziłam, było moje wielkie przyjęcie urodzinowe i zapewne wypiliśmy za dużo alkoholu. Ten facet był czarują­cy i wydawał mi się starszy i mądrzejszy od wszyst­kich, ale teraz myślę, że skoro miał wtedy tylko 27 lat, to pewnie nie mógł być aż taki wspaniały.

Zaproponował odwiezienie mnie do domu, a ja się zgodziłam. Nie trzymałam się zbyt pewnie na nogach i za bardzo nie wiedziałam co się dzieje. Poprowadził mnie przez parking do lasu, a tam oparł mnie o drzewo i zaczął całować. Nie stawia­łam oporu. Podobał mi się i czułam się podniecona, więc nie było powodu do sprzeciwu.

Podniósł mi sukienkę. Teraz trochę zaczę­łam się opierać i próbowałam go powstrzymać, ale oboje byliśmy za bardzo rozbawieni. Udało mu się ściągnąć mi majtki aż do kolan, a potem do kostek, i wtedy wsunął mi swą dłoń między nogi i pieścił palcami. Czułam wilgoć z pochwy i to mnie zawstydziło. Teraz wydaje mi się, że próbowa­łam się wyrwać właśnie z tego powodu, że nie chciałam, by zobaczył tę wilgoć, a nie dlatego, że chciał się ze mną kochać. Ale wtedy wsunął we mnie swe palce, zaczął drażnić łechtaczkę i chyba bardzo mi się to podobało, więc się trochę od­prężyłam.

Nie widziałam wiele w ciemnościach, ale poczułam ucisk jego koguta między moimi udami. Jeszcze raz wsunął we mnie palce, żeby ułatwić sobie wprowadzenie członka we właściwe miejsce. Wiedziałam, co się dzieje, ale jednocześnie nie miałam pojęcia, jak na to zareagować. Zanim się zorientowałam, jego kogut był już we mnie i po­czułam regularne suwy w tę i z powrotem. Pamię­tam jak w mroku przyglądałam się drzewom i świa­tłom samochodów w oddali, myśląc: »naprawdę odbywam stosunek, właśnie to robię!«

Taka właśnie byłam naiwna. Z tym facetem kochałam się wtedy pierwszy i jedyny raz, a później spotkałam Johna i sądzę, że dopiero jego mogłabym nazwać swym pierwszym, poważnym par­tnerem.

Żaden z niego Casanovą, ale był słodki i miły, i było nam ze sobą dobrze przez prawie rok. Potem przez dłuższy czas nie miałam nikogo specjalnego, dopiero później spotkałam Paula, i wreszcie, kiedy z nim zerwałam, poznałam Maca.

Mac to wspaniały przyjaciel i świetny kocha­nek. Pisze scenariusze do filmów, ale nie takich jak Żądło, tylko szkoleniowych, o bezpieczeństwie pra­cy w fabrykach i temu podobne. Poznałam go na przyjęciu, zaprosił mnie na kolację, a w następny weekend zabrał mnie do domu swoich rodziców w stanie New Hampshire. Spacerowaliśmy, czyta­liśmy książki i kochaliśmy się na okrągło. Mac jest delikatny i ma dużą wiedzę. Zna mnóstwo dzi­wnych rzeczy i to, że jest delikatny wcale nie znaczy, że jest słaby. Kiedy się kochamy zawsze dba o moje doznania i troszczy się o to, czy miałam orgazm.

To śmieszne, ale niejednokrotnie wcale nie pragnę aż takiej troski. Któregoś wieczoru, gdy Mac zajęty był w pracy, zostałam zaproszona do przyjaciół na małą imprezę. Był tam nowy facet, facet, którego nigdy wcześniej nie widziałam i ktoś mi go przedstawił. Ma na imię Frank. Bardzo się różnią z Mac'kiem. Frank to jeden z tych mężczyzn, którzy zawsze potrafią człowieka wyprowadzić z równowagi, nawet jeżeli wiesz, że robi to specjal­nie. Byłam cała wkurzona po pięciu minutach, kiedy zaczął mówić o udziale kobiet w polityce, chociaż wcale nie angażuję się mocno w ruch femi­nistyczny. Był również bardzo seksowny, chociaż z początku nie uświadamiałam sobie tego. Nosił pogniecione, sprane dżinsy i srebrny krzyż na szyi, tak wielki, że mógłby nim odstraszać Drakulę.

Zaproponował, że zabierze mnie do restaura­cji — a raczej zażądał, żebym z nim poszła na kola­cję. Mac miał pracować do późna w nocy, więc nie widziałam w tym nic złego. Frank zawiózł mnie do jakiegoś motelu przy autostradzie i zjedliśmy steki z sałatką — żadne tam frykasy, ale mi smakowało.

Nawet nie spytał, czy chcę jechać do niego. Zajmował całe najwyższe piętro wielkiego domu na przedmieściu. Było równie bałaganiarskie jak on, a w lodówce znalazłam więcej puszek z piwem niż jedzenia. Mieszkał dokładnie tak, jak to sobie wyobrażałam.

Wypiliśmy trochę, puścił jakąś muzykę, a po­tem podniósł się, wziął mnie za rękę i powie­dział: »Chodźmy się kochać«. Pochlebiało mi to, a zarazem bałam się. Nawet nie próbował mnie rozbierać. Sam ściągnął z siebie koszulę, zdjął dżinsy, i tak stał, wielki, muskularny, owłosiony, a jego ogromny kogut wznosił się tak mocno, że niemal parowało z niego.

Nie powiedziałam »nie«. Czasami zastana­wiam się dlaczego, ale nie powiedziałam. Frank nie należy do tych facetów, którym się mówi »nie«, chyba że podczas sprzeczki. Ściągnęłam rajstopy, figi, a potem bluzkę i stanik. Stałam przed nim, z rękoma między udami. Czułam wstyd, a jednocze­śnie podniecenie. Byłam jak jagnię gotowe na rzeź. Mac nigdy nie wywoływał we mnie takich doznań.

Spółkowaliśmy na podłodze. To było dopiero to coś. Frank był ostry i gwałtowny, jak gdyby lubił seks w ten sam sposób co niektórzy ludzie orze­szki — nigdy nie dość i bez końca. Przeleciał mnie tak mocno, że aż bolało. Chciałam krzyczeć, ale ten ból był zbyt przyjemny, żeby się na niego skarżyć.

Razem doszliśmy do orgazmu, a wszystko to poruszyło mnie do żywego. Potem wypaliliśmy do spółki papierosa i on chciał mnie znowu przelecieć. Powiedział mi, żebym usiadła mu na głowie. Z po­czątku się wzbraniałam. Wypełniała mnie jego sperma i byłam pewna, że on nie chce, abym..., no cóż, jednak chciał. Położył się więc na podłodze, a ja ostrożnie przykucnęłam nad jego głową. Najpierw zaczął całować i lizać mój srom. To było fantastycz­ne uczucie. Odczuwałam, jak jego sperma wypływa ze mnie i spływa mu po ustach i po policzku. Za chwilę poczułam, jak jego język wnika w moją pupę, a potem Frank dosłownie ugryzł mnie w to miejsce. Bolało, ale mój Boże, warto było.

Moja cipka była bardzo obolała, kiedy Frank skończył ze mną. Gryzł mnie w odbyt i w wargi sromowe, chwytał zębami łechtaczkę i wszystko to było bolesne, ale wręcz niewiarygodnie przyjemne. Frank nauczył mnie, że ból ma w sobie ładunek erotyki. Już po wszystkim leżałam tak na podłodze i czułam się zużyta i trochę jak dziwka, ale po­niekąd było mi z tym dobrze. .

Ale do czego zmierzam. Wróciłam do Maca jeszcze tej samej nocy wypróbowałam na nim to, czego sama się nauczyłam. Wiedziałam, że nie ma w nim tej gotowości, która skłoniłaby go do gryzienia mnie. Wepchnęłam się więc pod niego i zaczęłam mu lizać tyłek oraz gryźć jądra. Zadawa­łam mu przy tym taki ból, że nieomal krzyczał. A potem, w chwili gdy gryzłam już tylko miejsce pomiędzy jądrami a odbytem, miał orgazm, a sper­ma wytrysnęła na moje piersi z większą energią i obficiej niż kiedykolwiek przedtem.

W ciągu kilku miesięcy zdołałam wpoić Fran­kowi nieco łagodności Maca, a Macowi udało mi się przekazać kilka lekcji okrucieństwa wyuczonych u Franka. Myślę, że teraz prowadzę wymarzone życie seksualne, nie wspominając już o tym, że mam dwóch najwspanialszych mężczyzn pod słońcem."

Zacytowałem wypowiedź Amy w całości, ponieważ jej osobiste doświadczenie doskonale podsumowuje ko­rzyści płynące z podwójnego romansu. Na przykładzie Amy widać to lepiej niż gdybym to ja próbował udzielać Ci podobnych rad. Jednak chciałbym Ci przekazać w tej kwestii jedną wskazówkę i to bardzo istotną. Dotyczy ona całej etykiety związanej z równoczesnym posiadaniem dwóch partnerów oraz Twego postępowania, gdy ta powójność wyjdzie na jaw.

Sama skorzystasz najwięcej, jeśli uda Ci się zna­leźć — jako Twój świetny duet — dwóch mężczyzn całkowicie różniących się charakterem i sposobem życia. Oczywiście, nie zawsze okaże się to możliwe, ponieważ nigdy nie wiadomo czyje to wypełnione żądzą oczy na­potkasz wzrokiem lustrując zatłoczony pokój. Lecz jeśli wybierzesz jednego dla jego siły, a drugiego dla jego intelektu, albo jednego ze względu na jego sadyzm, a drugiego ze względu na jego masochizm, albo też jednego z uwagi na jego miłość do zwierząt, a drugiego z uwagi na jego męstwo na polowaniu, wtedy będziesz miała dobrze uzupełniającą się parę. Jedną z najdziwniej­szych kombinacji, jakie znam (i mówię to serio), stanowi dwóch mężczyzn, którzy nic o sobie nawzajem nie wiedząc obsługują regularnie pewną panią pracującą w biurze. Jeden z nich jest 48-letnim doktorem filozofii, a drugi — 19-letnim kucharzem w barze McDonalda.

Gdy jesteś uwikłana w podwójny romans, musisz pamiętać o jednej stale obowiązującej zasadzie. Nigdy nie wolno Ci kłamać. Wiem, jak trudno się temu podporząd­kować, ale nie ma innego wyjścia, jeżeli nie chcesz stracić wewnętrznego spokoju i opanowania, a w przypadku, gdy zdarzy się najgorsze i prawda wyjdzie na jaw — obu kochanków na raz.

Jeśli będziesz kłamać, prędzej czy później wpad­niesz. Kochankowie, ich przyjaciele lub krewni mają zagadkowy talent pojawiania się zza narożnika dokładnie w chwili, gdy obejmujesz się z mężczyzną numer 2. Mogą też znać kogoś, kto widział Cię jadącą czerwonym corvette po Rockaway Boulevard w czasie, kiedy to podobno pojechałaś odwiedzić chorą babcię w stanie New Jersey.

Mężczyźnie łatwiej jest znieść myśl o tym, że pozwalasz komuś innemu wskakiwać na siebie, niż po­dejrzenie, że kłamiesz. Może wówczas zogniskować swą waleczność, zazdrość i wrogość przeciwko temu drugie­mu mężczyźnie za uwiedzenie Cię, a nie przeciwko Tobie za oszukiwanie go.

Gdy jeden z Twoich kochanków dopytuje się, dlaczego nie możesz się z nim umówić, powiedz po prostu, że masz spotkanie z przyjaciółmi. Wyjaśnij mu, że jesteś już przecież dorosła, że masz swoje własne życie, chociaż go bardzo kochasz. Zaproponuj mu tak: czy nie ze­chciałby teraz ściągnąć spodni, a Ty postarasz się, żeby poczuł coś miłego między nogami?

To odczucie „czegoś miłego" z reguły uleczy naj­bardziej dociekliwe męskie umysły.

Któremu z Twoich kochanków przysługuje po­czesne miejsce? Czy przychodzą takie chwile, gdy powin­naś stawiać jednego ponad drugim?

Jeśli spotykasz się z obydwoma tylko tymczasowo (mówiąc inaczej —jeżeli nie zamierzasz poślubić żadnego z nich, ani żyć z którymś z nich do końca Twych dni), wtedy najlepsze dla nich oraz dla Ciebie będzie trakto­wanie ich z salomonową równością. Dziel swój czas między nich w miarę równo, z wyjątkiem specjalnych okazji (urodziny, pogrzeby).

Niektóre kobiety, które mają dwóch partnerów zaciekle wymywają materialny dowód istnienia innego kochanka zanim spotkają się z drugim, ale w moim przekonaniu jest to tylko kwestia higieny, całkowicie zależna od Twoich osobistych preferencji. Sperma nie jest szkodliwa ani nie przenosi infekcji, chyba że mężczyzna choruje wenerycznie. Sporo dziewcząt twierdzi, że do przyjemności podwójnych randek należy kochanie się z kolejnym mężczyzną, kiedy nasienie poprzedniego jest nadal w Twej pochwie.

„Myśl o tym, że mam w sobie dwa odmienne rodzaje spermy, dokładnie wymieszane we wnętrzu mej pochwy, jest absolutnie fantastyczna" — potwierdziła pewna młoda sekretarka.

Uważaj tylko, by tego nasienia nie było zbyt wiele, żeby nie wypływało z Ciebie zanim zaczniesz się kochać z Twoim drugim wybrankiem na ten dzień.

Skoro wspomniałem już o chorobach wenery­cznych, uzasadnione są wszelkie środki ostrożności z Twej strony, jeżeli podejrzewasz jednego z partnerów o rzeżączkę czy coś podobnego. Zwróć uwagę na swoje upławy, swędzenia czy obrzęki lub bolesność przy od­dawaniu moczu. Być może nie jesteś jedyną miłością Twojego drugiego partnera i jeśli przekażesz zarazki jemu, on będzie je dalej przekazywał innym, a w ten sposób właśnie rozprzestrzeniają się choroby wene­ryczne.

Jeśli spadnie na Ciebie któraś z nich, będziesz musiała zebrać się na odwagę i wyznać każdemu z par­tnerów, że nie jest jedynym mężczyzną Twojego życia. I tak się tego dowiedzą, jeżeli złapią chorobę. A zatem nie kryj przed nimi takiego faktu jak tajemnicy państwowej, a będą mieli wtedy o Tobie znacznie lepsze zdanie.

Ułatwisz sobie życie prowadząc dziennik z zapi­skami i danymi o każdym z Twych ukochanych. Oczy­wiście, w żadnym wypadku nie możesz dopuścić, by ten obciążający dokument wpadł w zazdrosne ręce któregoś z nich. Dzięki notatkom będziesz w stanie szybko spraw­dzić właściwe fakty, które inaczej mogłyby Ci się mylić. W ten sposób unikniesz pomyłki co do dnia, w którym obchodzą urodziny i nie pomieszasz dat. Dziennik przy­pomni Ci, który zabrał Cię na Traviatę, a który na koncert rockowy.

A co powinnaś zrobić w razie beznadziejnej wpad­ki? Jeśli jeden z Twych mężczyzn złapie Cię in flagranti z tym drugim na przyjęciu, w teatrze, czy nawet — co nie daj Boże — w łóżku?

Pewnie zdziwisz się, ale masz całkiem niezłą szansę na wyjście z tego bez uszczerbku. Mówiąc szczerze, istnieje nawet lekkie prawdopodobnieństwo, że uda Ci się kontynuować podwójny związek bez zmian, choć muszę Cię przestrzec, iż Twoja szansa jest bardzo krucha.

Absolutna zasada nr l. Wybuchnij pła­czem. Nie zalewaj się łzami i nie maż się, ale pozwól po prostu spływać swemu skroplonemu smutkowi po policzkach. Obudzi to instynkt opiekuńczy w obu part­nerach. Zamiast oskarżać Ciebie, zaczną kierować oskar­żenia nawzajem wobec siebie. Ale między nimi nie będzie zbyt wielkiej wrogości, ze względu na przychylne zro­zumienie dla wspólnej sprawy: Twego losu i Twoich łez.

Absolutna zasada nr 2. Nie dyskutuj z żadnym z nich. Jeżeli jesteście w miejscu publicznym lub na przyjęciu, wywołałoby to tylko nieprzyjemną scenę. Jeżeli rzecz dzieje się w domu, w sypialni czy jakiejś intymnej sytuacji, kłótnia wywołałaby agresję i sprowo­kowała do powiedzenia czegoś, czego później możecie żałować.

Absolutna zasada nr 3. Zostaw ich obu' i jak najszybciej wracaj do domu. Jeśli chcą się bić do nieprzytomności, to ich własna sprawa. Przynajmniej żaden z nich nie będzie widział, że wychodzisz z tym drugim i zazdrość nie strawi go do cna.

Następnego dnia zadzwoń do każdego z nich i wyjaśnij sytuację. Powiedz im prawdę — że obaj Ci się bardzo podobają i że nie potrafisz dokonać wyboru. Wtedy obydwaj, albo tylko jeden z nich oznajmi Ci, że teraz musisz wybierać, nawet jeśli wcześniej nie umiałaś się zdecydować. Jeśli chcesz, możesz dokonać wyboru tego partnera, którego wolisz; możesz też postanowić nie widywać się w ogóle z żadnym z nich, albo możesz wymamrotać coś o uczuciu oraz namiętnościach, i nadal widywać się z obydwoma w sekrecie i zachowywać się jak dotąd. Sama osądzisz, jaki obrót przybierze sytuacja.

Oczywiście, niektóre kobiety zawsze z powodze­niem spadają na cztery łapy (albo raczej na plecy). Pewna znajoma Niemka zaangażowana równocześnie w dwa romanse, kiedy została zdemaskowana natych­miast zaprosiła do łóżka równocześnie obu partnerów, dając tym samym początek satysfakcjonującemu i trwałe­mu trio.

Papier wszystko zniesie, jak mawiają pisarze.


18

Orgie i seks w grupie

There were three in the bed

And the little ones said:

'Roli over! Roli over!'

Czy mogłabyś pogodzić się z myślą o dzieleniu się swoim partnerem z inną kobietą w tym samym łóżku i w tym samym czasie?

Czy podobałby Ci się podobny pomysł, tyle że z Tobą, Twym partnerem i jeszcze jednym męż­czyzną?

Trójkąty, orgietki i inne zabawy seksualne w grupie stały się ostatnio bardzo modnymi tematami, ale na pewno nie są to sprawy tak proste i nieskomplikowane, by sprowadzały się do jednego: skoku do łóżka z tłu­mem kochanków. Jeśli zamierzasz zostać doskonałą kochanką, musisz wyrobić sobie zdanie na temat takich praktyk i zdecydować, czy jesteś tego typu dziewczyną, którą wciąga wir seksu grupowego.

Trójkąt, bardziej znany pod nazwą triolizm, zwykle nie jest wynikiem planowania, choć wiele zna­nych postaci historycznych żyło jednocześnie z więcej niż jedną kobietą (August John, artysta i Charles Mingus, muzyk jazzowy). Trójkąty z reguły zdarzają się między osobami spokrewnionymi lub doskonale się zna­jącymi.

Posłuchajmy Mojry, 25-letniej sekretarki, która dzieliła łóżko swego partnera z własną siostrą Aleksandrą i przekonała się — wbrew wcześniejszym obawom — że tak było to aż tak wstrząsające przeżycie:

„Peter zawsze lubił nas obie. Kiedy wyjecha­łam na jakiś czas w zeszłym roku kilka razy uma­wiał się z Olą na randkę, chociaż tylko platonicznie. Ola była zawsze spokojniejsza niż ja, nigdy nie miała tylu co ja chłopaków, więc często z nami chodziła do kina, jeździła na pikniki i wszędzie.

Mniej więcej dwa miesiące temu postanowiliśmy urządzić przyjęcie w naszym mieszkaniu. Zjawiło się mnóstwo ludzi i wszyscy się dobrze : bawili. Ola poznała sympatycznego chłopaka imie­niem Fred, tańczyła z nim prawie cały wieczór, ale po przyjęciu znalazłam ją samą w łazience, w powo­dzi łez. Pokłócili się o coś, Fred nazwał ją dziwką i to wszystko było dość nieprzyjemne. No, potem się trochę pocieszyła, posprzątaliśmy mieszkanie i później poszłam z Peterem do łóżka, a Ola miała spać na kanapie.

Ale tak gdzieś w połowie nocy Ola przyszła do sypialni i położyła się obok mnie. Wciąż była bardzo zdenerwowana. Przytuliłam ją i zasnęłyśmy. Pamiętam potem, że Peter zaczął wzdychać przez sen. Otworzyłam oczy. Ola leżała wtulona w Petera, delikatnie głaszcząc jego kutasa. W pierwszej chwili f byłam zaszokowana, ale później pomyślałam, no cóż — to moja siostra, znam ją dostatecznie dobrze. Szepnęłam więc do niej: »Obudźmy go i zróbmy mu niespodziankę«.

Krzyknęłam mu coś prosto do ucha, żeby się obudził. Spojrzał na mnie, potem na Olę i poczuł rękę na swoim członku, ale nie wiedział czyja to ręka, więc tylko powiedział cicho: »O jejku!«. Ta sytuacja podnieciła całą naszą trójkę. Zaczęłam całować Petera, a Ola zsunęła się w dół i ssała jego kutasa. Potem weszłam na niego, a Ola wepchnęła we mnie jego penisa i wtedy poczułam, że jest cały mokry od jej śliny.

Ujeżdżałam Petera w górę i w dół, podczas gdy Ola całowała go i pieściła mu tyłek i jądra, a później zamieniłyśmy się miejscami i teraz Ola dosiadała Petera. Trzymałam go za jądra i czułam, jak drżą. Potem miał orgazm. Ola też. Po chwili Peter doprowadził mnie dłonią do szczytowania, a potem objęliśmy się we trójkę ramionami i zasnęliśmy. Rano Oli już nie było. Myślę, że tak było chyba najlepiej. Nie wiem, jakie mielibyśmy od­czucia na chłodno, w świetle poranka".

Jeżeli Twój partner zaproponuje Ci zaproszenie do łóżka innej kobiety, zastanów się dobrze nad dwoma kwestiami. Po pierwsze — czy jesteś w stanie to znieść? Czy nie okażesz się zbyt zazdrosna w chwili, gdy przyjdzie Ci patrzeć, jak na Twoich oczach kocha się z inną kobietą? Czy będziesz mogła nie tylko przyglądać się, ale i aktywnie uczestniczyć w tym?

Po drugie — jaka jest motywacja partnera? Czy chce tego, bo Ty już mu się znudziłaś? Czy dlatego, że on znudził się Tobie? Czy może tylko usiłuje zrealizować swoje skrywane długo fantazje seksualne? A może na­prawdę uznał, że Wasz związek nabierze rumieńców i nowego blasku, jeśli do udziału w zabawie w łóżku zaprosicie tę trzecią?

Wiele kontaktów typu triolizm wynika z tego, że zaangażowane w nie kobiety fascynuje możliwość zapo­znania się ze związkiem lesbijskim. Kobietę często (co jest zupełnie normalne) pociąga fizycznie ciało innych kobiet. Spotkałem się z wyznaniami moich rozmówczyń, że chciałyby ściskać i pieścić piersi innej kobiety, aby przekonać się, jakie wyzwala to doznania. Oto, czego doświadczyła 19-letnia Amelia, studentka akademii sztuk pięknych:

„Pewnego dnia miałam się spotkać wieczo­rem z Paulem. Zadzwonił jednak wcześniej i powiado­mił mnie, że jest przeziębiony i nie może się ze mną zobaczyć. Poczułam głębokie rozczarowanie, a po­tem pomyślałam: »W takim razie zaniosę mu trochę winogron i jeszcze coś, żeby go pocieszyć«. Kupi­łam więc mnóstwo wspaniałego jedzenia oraz kilka książek i — ach, na samą myśl o tym robi mi się przykro. No, tak czy inaczej, zadzwoniłam wreszcie do drzwi i on otworzył mi w samych spodniach.

Z początku wyglądał raczej na poirytowanego, ale później uśmiechnął się złowieszczo i powie­dział: »Ooo, Amelia! Przyda nam się twoje towarzy­stwom Zaraz zaprowadził mnie do sypialni, a tam była jakaś dziewczyna. Rozebrana do naga, w ręce trzymała koszmarne, plastykowe dildo. Zatkało mnie i chciałam się wycofać, ale Paul chwycił mnie, pocałował bardzo czule i powiedział: »Nie, nie zwracaj na nią uwagi, wracaj!« A potem dodał: »Ann, to twoja nowa partnerka«, wtedy ta okropna lesbija podeszła i także mnie objęła. Paul trzymał mnie mocno, żebym nie zwiała. Potem oboje ściąg­nęli ze mnie ubranie, a ona podstawiała mi cały czas swoje wielkie piersi prosto pod nos, co było dość nieprzyjemne. Później Paul wykręcił mi ręce do tyłu, aż do bólu, podczas gdy ta twarda sztuka — z pewnością lesbijka — klęknęła przede mną i... i, rozumiesz, palcami..., wsadziła we mnie palce. Nie pamiętam dokładnie, co działo się dalej, ale później znalazłam się w łóżku — Paul chyba kochał się ze mną i myślałam, że ona już sobie poszła, ale nie, . zobaczyłam ją znowu i... No, jeśli musisz wiedzieć, ona tak jakoś przysiadła nad moją twarzą, była naga i w ogóle, wszystko mokre, a potem Paul mnie przeleciał i mówił tym miękkim głosem: »ssij ją Amelio, dalej, no już, bądź miła dla Ann«. I wiesz, to było takie dziwne — podobało mi się to, że mnie przeleciał i prawie chciałam robić to, co mi kazał, rozumiesz, tej dziewczynie i w końcu nijak nie mogłam się powstrzymać, to było takie nie do odparcia. Chyba nie jestem lesbijką? Przecież nie mogę być lesbijką, prawda? W tym nie było mojej winy, to znaczy, że to było coś w rodzaju gwałtu, ale jeśli mam być uczciwa wobec siebie, to muszę przyznać coś strasznego — bardzo mi się to podo­bało, ta dziewczyna i w ogóle wszystko. Chodzi mi o to, że miałam z tego dużą satysfakcję."

Uczucia Amelii nie należą do odosobnionych. Wszyscy — kobiety oraz mężczyźni — mamy lekkie inklinacje homoseksualne. Uznajemy atrakcyjność eroty­czną swej własnej płci. Chęć współżycia z osobą tej samej płci, jeśli kiedyś nadarzy się taka okazja, nie ma w sobie nic dziwacznego ani osobliwego. Później możemy wsty­dzić się samych siebie, ale przecież całując w łóżku inną kobietę, nie stajesz się automatycznie lesbijką. Miłość lesbijska nie jest zaraźliwa jak grypa.

Zachowanie Paula w tej sytuacji cechował brak zrozumienia i taktu: jego po prostu całkowicie pochłonęła własna, samolubna fantazja erotyczna, w której nie liczą się uczucia żadnej z dziewcząt. Jeśli Twój partner napraw­dę zechce, abyś przyłączyła się do niego i innej kobiety, to mam nadzieję, że odniesie się do Ciebie z większym taktem i zrozumieniem. W przeciwnym razie, powiedz mu krótko i zwięźle: „zjeżdżaj, ale już!"

Triolistyczne sesje z udziałem dwu kobiet i jednego mężczyzny, jakkolwiek stanowią idealne, samcze i szowi­nistyczne marzenie, nie przynoszą zwykle takiego zado­wolenia seksualnego jak trójkąty z udziałem dwu męż­czyzn i jednej kobiety. Skoro niewielu mężczyzn stać na więcej niż jeden wytrysk raz na pół godziny, kontakt seksualny, w którym udział biorą dwie kobiety z reguły kończy się kochaniem się ze sobą obu kobiet, podczas gdy rozczarowany i niezdolny do ponownej erekcji mężczyzna, może tylko przyglądać się ich rozkoszom łóż­kowym, żywiąc nadzieję, że już wkrótce będzie w stanie na nowo spełniać swe normalne usługi.

Jeśli natomiast rzecz odbywa się z udziałem jednej tylko kobiety — Ciebie — to jeden z kochanków może odpocząć i odzyskać całą energię, w czasie gdy drugi kocha się z Tobą.

Główny walor takiego właśnie układu trójkąta wypływa dla mężczyzny z faktu, iż ogląda on innego faceta kochającego się ze wspólną partnerką, co wysoce odpowiada męskiemu upodobaniu do bodźców wzroko­wych. Sama musisz zdecydować, czy masz ochotę być wykorzystaną przez partnera w roli erotycznego peep-show.

Sukces i urok trójkąta całkowicie zależy od charak­teru i osobowości poszczególnych uczestników. Nawet jeśli te rzeczy nie leżą w Twoim guście, na tego rodzaju propozycję partnera nie powinnaś reagować oburzeniem i szokiem. To wcale nie jest oznaka znudzenia Tobą, ani objaw perwersji maniakalno-seksualnej partnera. On po prostu postrzega Wasze życie erotyczne w nieco innym świetle niż Ty i dla niego stosunek nie jest wyłącznie intymną, osobistą sprawą. Zresztą zawsze masz prawo powiedzieć: „nie".

Jeżeli jednak postanowisz spróbować, pamiętaj, że z triolizmem łączą się pewne ścisłe i słuszne zasady. Jeśli to Ty przyłączasz się jako obca na uczcie do już istniejącego związku uświęconego małżeństwem czy też trwającego od pewnego czasu, może się okazać, że jesteś źródłem domowego wybuchu zazdrości, czy to ze strony żony, czy męża. Gdyby tak się stało, nie angażuj się w ich zmagania. A jeśli sprawy przybrałyby jeszcze gorszy obrót, wtedy zwyczajnie ubierz się, powiedz dobranoc i zostaw ich samych.

Z kolei, gdy Ty sama należysz do pary będącej „gospodarzem", musisz mieć absolutną pewność zanim zaczniesz harce z innym mężczyzną albo kobietą, że nagle nie ogarnie Cię zazdrość ani fala cierpienia. Jeśli rzeczywi­ście poczujesz, że wszystko się w Tobie gotuje z takich emocji, lepiej wyjaśnij cicho i spokojnie swoje zapat­rywania, i przerwij to od razu na wstępie. Nie daj się nakłonić do współudziału w tym, bo sprawa pogorszy się jeszcze bardziej.

Podczas triolistycznych kontaktów nigdy nie opo­wiadaj się po jednej ze stron i nie pozwalaj sobie na żadne plotki za plecami któregokolwiek partnera o „tym trze­cim". Nie chodzi tutaj wyłącznie o złe maniery, ale może szybko wyjść na jaw, że źle oceniłaś odczucia dwojga pozostałych i nagle to Ty właśnie staniesz się tą niepo­trzebną.

A przyjęcia z kluczem, wymiana partnerów i tym podobne?

No cóż, być może to, co powiem zabrzmi nieco staroświecko i pospolicie w moich ustach, ale poznałem wiele osób biorących udział w takich praktykach i roz­mawiałem z nimi. Wynika stąd moje stanowcze zalecenie: trzymaj się z daleka od tego rodzaju spraw. Niemal bez wyjątku prowadzą one katastrofy emocjonalnej.

Nie odrzucam orgii spontanicznej, na przyjęciu pośród przyjaciół, stałych partnerów czy nawet jakichś przypadkowych zupełnie gości. Jestem jednak przeciwny zorganizowanemu z premedytacją sex-party, w czym lubuje się pewien typ mieszczuchów z przedmieść, wywo­dzących się z klasy średniej, na próżno poszukujących podniecenia seksualnego. Choć wiele osób twierdzi, że zamienienie się żonami to sposób na tchnięcie nowego życia w małżeńską monotonię, mnie osobiście wydaje się, że jest to po prostu ostateczne przyznanie się do cał­kowitej beznadziejności. Jest to sposób na popełnienie cudzołóstwa za wiedzą i zgodą drugiego z małżonków, a tym samym uniknięcia wydatków na prywatnego detektywa, adwokata oraz na alimenty.

W parach, które to praktykują, z reguły dominuje jeden z partnerów — ten, któremu sprawia to o wiele większą przyjemność. Nie zawsze jest to mężczyzna; znam mężów, którzy z pełnym przekonaniem woleliby zostać w domu i grzać nogi przy kominku niż dać się zawlec przez żonę na randez-vous, gdzie mają spółkować z jakąś zupełnie obcą parą ze Sparty w stanie Wisconsin.

Jeśli Twój mąż albo kochanek zaproponuje udział w takiej imprezie, najwyższy czas dokładnie przeanalizo­wać stan Waszego związku. Wymiana żon między parami nie stanowi antidotum na znudzenie seksem, ale jest tego objawem. Czegoś widocznie brakuje między Wami, skoro Twój partner chce całkiem na zimno spółkować z obcą kobietą. Myśl o tym, że Ty kochasz się z jej mężem czy kochankiem być może rozgrzeszy go z wyrzutów sumie­nia, ale nie rozwiąże zasadniczego problemu.

Czy jesteś wystarczająco twórcza w Waszym poży­ciu seksualnym? Czy też dopuściłaś do monotonii i ru­tyny? Czy w kółko powtarzasz te same, znane numery? W długotrwałym związku trudno spodziewać się, że po Twoim ciele będą stale przechodziły ciarki i dreszcze emocji erotycznych równie świeżych i silnych jak w kilku pierwszych tygodniach. Lecz jeśli włożysz sporo pracy w uatrakcyjnienie Waszego związku, wtedy nie będzie powodu do fizycznego jego rozpadu z uwagi na nudę i brak polotu. Starając się ustalić przyczynę niepowodzeń warto, abyś surowo oceniła zarówno siebie, jak i part­nera. Nie ma sensu wlec się na spotkanie z inną parą w nadziei, że drobna dawka seksu pozamałżenskiego ma magiczną moc i wszystko między Wami naprawi. Tak się nie stanie. Zdarzy się jedynie to, że jedno z Was, albo oboje odkryjecie na nowo dreszczyk emocji seksualnej z innym partnerem, a tym samym nastąpi początek końca.

Ciągłe dążenie do dopingu seksualnego, jaki daje kontakt z nowym partnerem, skazane jest z góry na porażkę. Taka ekscytacja nieodmiennie słabnie i blednie, a jeśli tego nie chcesz przyjąć do wiadomości, będziesz zawsze rozczarowana seksualnie. Kobieta zmysłowa po­trafi wzbudzać i odczuwać dreszcze rozkoszy nie tylko w pierwszych dniach romansu, ale umie też utrzymywać wysoki poziom pobudzenia seksualnego tygodniami, miesiącami i latami.

Orgie — spontaniczne uczty erotyczne — nieco różnią się od zwykłej wymiany partnerów w związkach. Zdarzają się zresztą rzadziej. Nieodzowne elementy uda­nej orgii to: mnóstwo dobrego jedzenia i picia, ciepłe i odprężające otoczenie oraz zestaw odpowiadających sobie wzajemnie uczestników. Absolutnie najważniejsze jest, że łączące się pary nie znikają w oddzielnych pokojach, by tam kochać się w odosobnieniu. Orgia to święto seksu w grupie, wszystko trzeba robić grupowo, aby każdy kto zechce mógł się przyłączyć.

Chciałbym Ci znów przypomnieć, że jeżeli decydu­jesz się na udział w orgii albo w przyjęciu, które najpraw­dopodobniej przeistoczy się w orgię, powinnaś być całkowicie pewna, że jesteś wolna od zazdrości i gotowa kochać się z każdą napotkaną tam osobą. Kolejny podstawowy wymóg polega bowiem na tym, uczestnicy godzą się na intymny kontakt z kimkolwiek, kto przejawi na to ochotę. Nie zdobędziesz uznania gości, jeżeli konsekwentnie będziesz okazywać, że nie chcesz mieć nic do czynienia z tym niskim, grubym facetem z wypryskami na twarzy, albo z tym zwiędłym, bezzębnym typem z wąsikiem a la Frank Zapata.

Oto co miała mi do powiedzenia o zaletach i wa­dach seksu grupowego Jenny Fabian, współautorka głośnej powieści Groupie i sama wielokrotnie biorąca udział w orgiach:

„Dążymy do takiej synchronii, która stawiałaby nas we właściwym miejscu, w odpowiednim czasie i pożądanym stanie umysłu, ale ta równoczesność jest ulotna i wymyka się nam, podobnie jak poszczególne jej elementy. Z psychologicznego punktu widzenia, owa synchronizacja jest procesem zachodzącym w każdym z nas i jeśli nasze pożąda­nie nie jest naturalne i spontaniczne z racji jakie­gokolwiek bodźca seksualnego, to wszystko staje się kwestią udawania i wiary, że w końcu uniesie nas wezbrana fala, aż zapomniane zostaną wszelkie zahamowania. Jeśli chodzi o mnie, to łatwiej to powiedzieć niż zrobić. Potrzebuję wokół siebie wiele uczucia, a nie tylko pretekstu do rzekomego wyzwolenia.

Pełna orgia na zasadzie »każdy z każdym« wymaga od jej uczestników zatracenia własnej tożsamości. Czy w innym przypadku można byłoby to robić z kimś, kto mógłby być kimkolwiek, ale konkretnie nikim? Orgia jest dziełem wszechogar­niającej wyobraźni seksualnej, która każe zapom­nieć chętnym do udziału w niej o ich wychowaniu i wynikających z niego zahamowaniach. Czasami jednak umysł i ciało nie potrafią określić, co jest czym — czy bardziej pociąga chęć aktywnego przyłączenia się, czy chęć pozostania na boku, i zachowania dystansu — zimnego jak szklany blat stołu, na który wypróżnia się jedna z dziewczyn, podczas gdy korpulentny młody człowiek leży pod nim i nie posiada się z rozkoszy."

Myślę, że decydując się na udział w orgii, nie powinnaś widzieć w niej przejawu męskiej fantazji — przeciwnie, ważne jest to, byś rozumiała, że nie pod­porządkowujesz się samczym upodobaniom i żądaniom, i że masz takie samo prawo do realizacji własnych marzeń erotycznych jak zgromadzeni tam dżentelmeni. Dopiero wówczas przyniesie Ci to głębszą satysfakcję, a ponadto wniesiesz pozytywny wkład w erotyzm orgii. W przewa­żającej liczbie męskich fantazji erotycznych kobiety wy­stępują jako istoty bierne i gotowe na wszystko. Pokaż więc, że masz swoje gusta seksualne i chcesz je urzeczy­wistnić tak bardzo jak oni swoje.

Kobieta pełna erotyki ma silną osobowość, szcze­gólnie w sferze seksualnej. Jeśli chodzi o seks, zdecydowa­nie popierani wyzwolenie się kobiet z roli, którą mężczy­źni skłonni są im narzucać. Innymi słowy, nie leż jak kłoda. Twoje pomysły erotyczne są siłą rzeczy odmienne i kreatywne na inny sposób niż fantazje mężczyzn. Połączenie w jedno Twoich zamiarów i zamiarów mężczyzny może nadać rozkoszom seksualnym zupełnie nowy wymiar.

To wszystko wiedzie nas w dziedziny generalnie pozostające poza doświadczeniem większości kobiet (a na dobrą sprawę, także większości mężczyzn), ale sądzę, że powinnaś mieć wyrobiony pogląd na scenerię seksu grupowego, choćby wyłącznie po to, by stwierdzić, że Cię to nie interesuje. Jakkolwiek jest to zjawisko coraz bardziej rozpowszechnione, właśnie z powodu seksualnej nudy. Jeśli Ty, jako doskonała kochanka, starasz się urozmaicać partnerowi współżycie, żadne z Was nie będzie być może odczuwało potrzeby udziału w seksie grupowym i można wtedy żywić nadzieję, że będąc ze sobą, odnajdziecie najprzeróżniejsze odmiany seksu — gdy chodzi o technikę, czy gust, czy doznania.


19

Czego oczekuje od Ciebie partner?

Let those who never tried, believe

In woman's chastity!

Let her who ne'er was asked, receive

The praise of modesty!

Niejednokrotnie kobietom trudno jest osądzić, cze­go spodziewają się po nich mężczyźni. Nie ma się czemu dziwić, bo oczekiwania tych ostatnich są równie odmien­ne jak ich osobowość, nastroje oraz wymagania seksualne i społeczne.

Ażeby zostać doskonałą partnerką i sprawić, by Wasz związek dobrze funkcjonował, musisz choć częś­ciowo uchwycić paradoksalną naturę męskich upodobań seksualnych (równie ważne jest, by oni zrozumieli Twoje).

Pomimo fizycznej dominacji mężczyźni są często istotami słabszymi i mniej samodzielnymi niż kobiety. W ich umysłach tkwi głęboko zakorzeniona potrzeba bezpieczeństwa, uznania, poparcia i pociechy. Istnieją oczywiście mężczyźni w pełni samowystarczalni, którzy radzą sobie w życiu bez kobiety równie dobrze jak z nią, ale jest ich mniej niż płatków śniegu w sierpniu. Więk­szość mężczyzn potrzebuje u swego boku kobiety.

Po pierwsze i najbardziej oczywiste, Twojego part­nera przyciąga do Ciebie pożądanie seksualne. Warto zainteresować się, dlaczego tak jest. Czy dlatego, że masz wyjątkowo piękną buzię, czy może ze względu na Twoje 108 centymetrów w biuście? Może pożądanie wypływa z Twej tradycyjnie klasycznej urody, a on chce się Tobą pochwalić przed przyjaciółmi — nie tylko być z Tobą?

Wiadomo, że większość mężczyzn pociągają kobie­ty o pewnym określonym typie wyglądu zewnętrznego. Studiując publikacje prasowe o rozwodach łatwo zauwa­żyć, jak często z fotografii wynika podobieństwo po­rzuconej żony i nowej partnerki. Któregoś wieczoru spytaj ukochanego o jego ulubione aktorki i porównaj ich twarze i figury ze swoją. Zgoda, uroda aktorek jest lepiej podkreślona i mają one kosztowne ubiory, ale przyjrzyj się dokładnie oczom, kościom policzkowym, ustom i syl­wetkom. Jeżeli dostrzeżesz wyraźne podobieństwo, to znaczy, że jesteś w jego typie.

Psycholog potrafi wiele powiedzieć o osobowości mężczyzny na podstawie wyglądu osób uważanych przez niego za atrakcyjne. Przed wielu laty psycholog o nazwi­sku Szondi opracował test polegający na pokazywaniu badanym serii zdjęć różnych ludzi i pytaniu ich, których z nich woleliby jako towarzyszy podróży pociągiem w tym samym przedziale, a z którymi najmniej chcieliby pozos­tać sam na sam. Wszystkie te fotografie, których badani nigdy przedtem nie widzieli, przedstawiały pacjentów z rozmaitymi zaburzeniami: homoseksualistów, katatoników, schizofreników i sadystów. Na podstawie pozytywnych i negatywnych reakcji testowanych osób, psychologowie potrafili wyciągnąć ważne wnioski co do ich osobowości.

Jeżeli nie jesteś w wyraźny sposób w typie ukocha­nego, nie przejmuj się tym za bardzo. Lecz jeśli chcesz zatrzymać go przy sobie, wbij sobie mocno do głowy, jakiego rodzaju kobiety zdaje się preferować, i gdy któraś w jego guście pojawi się na horyzoncie, natychmiast wydrap jej oczy lub przynajmniej bądź świadoma, jaki może ona wywierać efekt na partnerze.

Poza samą twarzą, mężczyzna kształtuje swą opinię o Twym wyglądzie zewnętrznym, zwracając uwagę — na­wet nadmierną — na włosy, skórę, piersi czy Twój sposób chodzenia. Nie sugeruję bynajmniej, że zawsze powinnaś wyglądać dokładnie tak samo jak w dniu Waszego pierwszego spotkania, ale na pewno warto sprawdzić, czy przypadkiem jakiś szczegół Twego wyglądu nie zmrozi uczuć partnera. Pewien mój znajomy nie mógł znieść widoku swej żony, gdy zaczęła czesać włosy w kok. Ona była przekonana o własnej elegancji, podczas gdy on tęsknił za jej poprzednio długimi i spadającymi do po­łowy pleców lokami. Może wyglądać na to, że facet czepiał się szczegółów, ale atrakcyjność seksualna polega właśnie na takich drobiazgach i szczególikach.

Na ile Twój partner oczekuje od Ciebie oka­zywania mu Twojej fascynacji nim? W dużej mierze zależy to od jego wieku i osobowości. Wielu mężczyzn wprawia w zakłopotanie publiczne całowanie się i przy­tulanie, podczas gdy inni przepadają za tym. Gene­ralnie jednak powinnaś być tutaj powściągliwa, a za­razem znaleźć jakiś sposób okazywania mu wzajemności uczuć. Gdy całuje Cię wieczorem w samochodzie na pożegnanie, wsuń szybko i pieszczotliwie swoją dłoń między jego nogi. Będąc z nim na przyjęciu, nie zapomnij powiedzieć mu, że jest tam najbardziej seksownym face­tem. Gdy będzie Cię przedstawiał swoim przyjaciołom, poczuje się usatysfakcjonowany, jeżeli chwycisz go pod rękę i okażesz uśmiechem oraz uczuciem, jak bardzo za nim szalejesz.

Czy i na ile partner oczekuje od Ciebie sek­sownego stroju i stylu bycia? I w tym przypadku, zależy to od jego wieku i charakteru. Znałem pewnego wydawcę magazynu pornograficznego pod pięćdziesiąt­kę, który zawsze lubił się pokazywać z dziewczyną ubraną w możliwie najkrótszą spódniczkę mini, bez majtek pod spodem, nawet w samym środku skandynawskiej zimy. Wcale się też nie gorszył, a mówiąc szczerze — był zadowolony, gdy naga, pełna pierś dziewczyny przez przypadek wyślizgiwała się z jej skąpego bikini. Należał on do tego rodzaju mężczyzn, którzy musieli nieustannie j imponować innym w poszukiwaniu potwierdzenia dla i własnej osobowości; obnosząc się z dziewczyną o widocznej dla wszystkich mężczyzn atrakcyjności seksual­nej, zdawał się mówić: „Patrzcie, co mam, a czego wy nie możecie mieć!"

Na drugim biegunie są mężczyźni tak dalece zaborczy i zazdrośni, że wpadają w furię na samą myśl o tym, że mogłabyś wyjść na wieczór poza domem w nieco śmielej wydekoltowanej sukni.

Mężczyźni należący do obu tych grup są zasadniczo niepewni siebie-i jeśli kochasz kogoś takiego, a także chcesz zatrzymać go przy sobie, będziesz musiała pokazać mu, że nie zamierzasz puszczać się z każdym facetem, jaki wpadnie Ci w oko. Konieczne jest, byś zdobyła się na być może przesadny wysiłek okazywania partnerowi na każ­dym kroku swojego przywiązania i oddania, a choć czasami będzie Cię trafiał szlag, nie ma innego sposobu, aby przekonać go, że nie masz zamiaru go zdradzić.

W związku z mężczyznami o podobnych cechach musisz być bardzo ostrożna. Faceci tego rodzaju pragną czuć, że kobieta jest ich własnością i starają się umniejszyć należne Ci uznanie za Twą własną osobowość i in­dywidualność. Jeśli dasz im choćby najmniejszy powód do obaw, mogą nawet uciec się do przemocy. Mężczyzna, który czuje się gorszy, stara się często używając siły wbić Ci do głowy swoją dominację. Będziesz musiała sama zadecydować, czy domaganie się niezależności warte jest siniaków pod oczami.

Dramat związków, w których mężczyznę cechuje słabość i brak pewności siebie, polega na tym, że kobieta często dokucza mu i prowokuje do okazania siły i zdecy­dowania, jakkolwiek doskonale orientuje się, że jedyną możliwą reakcją partnera na to będzie bicie. Stąd też tak wiele związków oraz małżeństw, w których od dawna panuje stała przemoc; pobita kobieta uznaje, że jej mężczyzna zrobił przynajmniej coś dla potwierdzenia własnej męskości i atrakcyjności. Takie związki niezmien­nie wiodą w ślepą uliczkę. Im częściej Cię bije, tym większe ma wyrzuty sumienia i tym mniejszą pewność siebie — a wtedy pozostaje tylko jedno możliwe do przyjęcia rozwiązanie: skończyć z tym i to raz na zawsze.

Z normalnym, w miarę pewnym siebie mężczyzną możesz być seksowna i oddawać się flirtowi, a jemu to się z pewnością spodoba. Każdego mężczyznę satysfa­kcjonuje przekonanie, że jego partnerka postrzegana jest przez innych mężczyzn jako atrakcyjna, a Ty masz tylko dbać, by jednoznacznie okazywać mu swoją miłość. Możesz nawet przekomarzać się z nim na temat swego powodzenia u innych, ale nic więcej. Męska duma to wrażliwy i ulotny towar.

Twój ukochany oczekuje, że będziesz dobra w łóż­ku i okażesz właściwe reakcje na jego techniki miłosne, a także gotów jest docenić każde urozmaicenie wprowa­dzone przez Ciebie do wspólnego pożycia seksualnego. Miej się jednak na baczności, gdy zaczynasz porównywać jego postępy w łóżku — choćbyś go nawet bardzo chwaliła — z zachowaniami Twych poprzednich part­nerów. Możesz mu powiedzieć, że ma największego i najlepszego kutasa ze wszystkich, jakie znasz, ale nie nalegaj na omawianie cech Twoich wcześniejszych kocha­nków. Pomyśl tylko, jak czułabyś się, gdyby on porów­nywał Cię stale z jego poprzednimi dziewczynami? Jeśli chcesz mu podpowiedzieć skuteczniejszy sposób na roz­budzenie Ciebie, nigdy nie mów na przykład tak: „a Mikę takimi ruchami dotykał moich cycuszków..."

Czego więcej oczekuje od Ciebie partner oprócz seksu?

Chce, żebyś miała uznanie dla jego pracy zawodowej i okazywała swoje zainteresowanie dla niej. Jeśli akurat spotykasz się z naukowcem-biochemikiem, powinnaś przemóc nieodpartą chęć ziewania i nalegać od czasu do czasu, aby w przystępnej formie wytłumaczył Ci, czym się zajmuje. Wysłuchaj jego tyrady o szefie i współ­pracownikach, ponieważ z tego składa się jego codzienne życie i być może jesteś jedyną osobą, z którą ma okazję porozmawiać na ten temat.

Z kolei, żonaty mężczyzna może też szukać w Tobie przyjaciela. Choć brzmi to jak paradoks, wielu męż­czyznom po ślubie z trudnością przychodzi utrzymywanie intymnych przyjaźni z kobietami. Pomijając już brak czasu, większość kobiet, z którymi się spotykają w swym otoczeniu to mężatki, tak więc obie strony skłonne są przestrzegać pewnych tabu i zasad przyzwoitości związa­nych ze stanem małżeńskim i zachowywać wobec siebie pełen poszanowania dystans. Żony (a na dobrą sprawę — mężowie też) zawsze podejrzewają najgorsze.

W niektórych przypadkach partner może wręcz poszukiwać w Tobie matki. Bywają chwile, gdy nawet najsilniejszy mężczyzna o znacznej dominacji czuje się bezradny i bezbronny, a kobiety mają przedziwny dar kojenia trosk, zdolności opiekuńcze i wpływ na zmianę w jego postępowaniu. Ponadto są takie małe zadania, jak przyszywanie guzików, ugotowanie pożywnego obiadu, czy zrobienie zakupów, z którymi często nie potrafią sobie poradzić niektórzy skądinąd superinteligentni męż­czyźni.

Sama będziesz musiała zadecydować na ile zech­cesz pełnić rolę matki. Strzeż się jednak mężczyzny, który domaga się ciągłej opieki i jest bardzo rozpiesz­czony. Jego miłość jest niedojrzała, a w chwili, gdy zechcesz znaleźć u niego wsparcie, możesz natrafić na pustkę.

Bardzo niewielu jest mężczyzn tak dalece pochło­niętych sobą, że mogą przejść przez całe życie pracując i borykając się z losem wyłącznie dla własnej satysfakcji. W Twojej mocy, jako jego partnerki, leży dopomóc mu cieszyć się owocami jego pracy poprzez okazanie mu uznania w przypadku niewątpliwych osiągnięć, a także wspólne świętowanie sukcesów. Co z tego, że uda się mu zawrzeć najkorzystniejszy w życiu kontrakt handlowy albo napisać książkę, która została bestsellerem, jeśli nie ma przy nim czekającej w domu kobiety, której może

O tym wszystkim opowiedzieć. W ten sam sposób Ty poszerzysz jego horyzonty i pogłębisz więzi między Wami, jeśli opowiesz, co robiłaś i o czym myślałaś przez cały dzień.

Wielkiej siły wymagać będzie od Ciebie rola ko­chanki, szczególnie u boku żonatego mężczyzny. Jeśli Wasz związek narodził się z jego inspiracji dlatego, bo jego małżeństwo okazało się męczące, nudne, na granicy rozpadu, to ostatnią rzeczą, której będzie oczekiwał z Twej strony są dodatkowe trudności i kłopoty. Przy­czyna jest prosta: jeśli będziesz dla niego jeszcze jednym ciężarem, może uznać, że bezpieczne życie rodzinne z żoną — bez względu na jego całą beznadziejność — jest daleko łatwiejsze niż uganianie się za niespokojnymi

1 burzliwymi miłostkami. Jego żona ma w ręku większość atutów: dom, dzieci, szacunek, a z takimi atutami niełat­wo walczyć. Po Tobie będzie spodziewał się rzeczy, których nie ma w jego małżeństwie, a jeśli nie jesteś w stanie mu ich zapewnić, to jesteś na z góry straconej pozycji.

To tylko kilka oczekiwań ze strony partnera. A czego Ty z kolei powinnaś spodziewać się po nim?

To trudne pytanie, jeśli kocha się naprawdę. Niektóre kobiety skłonne są znieść nieomal każde po­niżenie, byle tylko zatrzymać przy sobie wymarzone­go mężczyznę. Pewnie sama nie raz i nie dwa robiłaś rzeczy, na myśl o których teraz się rumienisz. Że­brałaś i błagałaś na kolanach przed nim, choć obie­całaś sobie, że nigdy do tego nie dopuścisz. Dawałaś mu kolejną szansę, doskonale wiedząc, że na nią nie zasługuje. Tolerowałaś obojętność, złość i brak roz­sądku.

Musisz jednak zrobić wszystko, abyście wzajemnie mieli przekonanie, że Wasz związek nie jest układem jednokierunkowym i jednostronnym.

Jeśli partner nie okazuje Ci dostatecznie dużo uwagi i uczucia, powiedz mu o tym. Powiedz mu co trzeba, jeśli traktuje Cię bardziej jak rzecz aniżeli czło­wieka. Powiedz, jeśli Wasze życie płciowe popada w ru­tynę. Zasadniczo nie można zmienić niczyjego charak­teru, ale większością mężczyzn trzeba od czasu do czasu mocno potrząsnąć, ażeby związek między Wami nie rozleciał się do końca. Jeżeli Twój partner chce, abyś została z nim jako kochanka, powiernica, matka, żona i Bóg wie co jeszcze, wtedy musi Ci zapewnić radosne, podniecające i przyjemne życie. Nie ma naj­mniejszego sensu pełnić rolę kochanki, jeśli jesteś nie­szczęśliwa.

Do najgorszych rzeczy, jakie możesz zrobić na­leży próba utrzymania rozpadającego się związku, tyl­ko dlatego, że tak jest łatwiej i że boisz się zostać sama, choć nie jesteś w nim szczęśliwa. To właśnie ostatni dzwonek, żeby wykorzystać szansę poprawy, albo dać sobie z tym spokój. Będzie to pewnie bolesne i stresujące, ale w końcu to jedyna realistyczna alter­natywa.

Doskonałą kochanką można być tylko wtedy, kiedy istnieje możliwość wykazania swych talentów wo­bec odpowiedniego mężczyzny. Bez względu na to, czego on oczekuje od Ciebie, Ty masz zawsze prawo spodziewać się, że okaże się kochankiem rzeczywiście z prawdziwego zdarzenia.


20

Jak się z nim przekomarzać i zabawiać?

„Czasami, żeby go rozbudzić i podniecić idę na przyjęcie bez majtek. Potem, gdy rozmawia z jakąś kobietą albo całkowicie pochłania go jakaś poważ­na dyskusja z przyjaciółmi, sprawdzam, czy nikt oprócz niego nie patrzy w moją stronę i gwałtow­nym ruchem zadzieram w górę sukienkę. On nigdy nie może się temu oprzeć. Po przyjęciu zabiera mnie do domu i zwykle w chwili, gdy zamykamy za sobą drzwi od mieszkania, on ma już rozpięte spodnie i zaczyna się kochać, nie pozwalając mi nawet na zdjęcie sukni i butów".

Były to słowa dziewczyny z Nowego Jorku, 24-letniej Debbie, która odkryła, że taktyka wstrząsowa może wprowadzić w jej życie seksualne bardzo ciekawe efekty. Jak już mówiliśmy, mężczyźni są nader podatni w seksie na bodźce wzrokowe, a zatem jeśli podsuniesz mu pod nos dla zachęty atrakcyjny widok, to adrenalina podskoczy mu w żyłach o kilka poziomów. Choć może negatywnie oceniasz czasopisma dla panów, pełne rozebranych, piersiastych modelek, choć może masz negatywne na­stawienie do striptizu i lokali z kelnerkami w toplesie, nic na to, że istnieją nie poradzisz, a istnieją, bo jest to dobry, dochodowy interes, a interes jest dobry, bo te sprawy podniecają mężczyzn. Wypływa z tego nauka, że musisz przyjąć ten fakt po prostu do wiadomości, bo dotyczy on również Twego mężczyzny.

Ulubioną taktyką wielu kobiet jest kuszenie part­nera w takich miejscach, gdzie on nic na to nie może poradzić. Im bardziej publiczne i znane jest owo miejsce, tym bardziej prawdopodobne, że zdołasz go podniecić. Oto jak Sue, 23-letnia sekretarka z Los Angeles opisuje preferowany przez nią sposób:

„Mam piękne, czarne szorty z aksamitu, które czasami zakładam, kiedy udajemy się w sobotę na zakupy albo na przejażdżkę samochodem po mieś­cie. Zwykle pod szortami mam majteczki, ale niekiedy, rozumiesz, »zapominam« o nich i albo mówię mu o tym, kiedy jesteśmy już wystarczająco daleko od domu i nie warto zawracać — no wiesz, coś w rodzaju: »O Boże, zapomniałam założyć majtki!«, albo po prostu całuję go i mówię, że ich nie mam na sobie.

Nie wiem w czym rzecz, ale sama myśl o tym naprawdę go podnieca. Zaczyna dotykać mego tyłeczka i próbuje wsunąć rękę do środka przez nogawkę szortów. Pamiętam, że raz nic mu nie powiedziałam, a jechaliśmy właśnie do naszych przyjaciół na przedmieście. Podczas jazdy podnios­łam nogę na oparcie fotela i oczywiście nogawka odchyliła się. Kiedy spojrzał na mnie, z ukosa musiał dostrzec wewnętrzną powierzchnię uda i skraj owłosienia łonowego. O mały włos nie zjechał z szosy.

Prowadził dalej z lewą ręką na kierownicy, a prawą wsunął w nogawkę szortów i zaczął pocierać mi wargi sromowe, a w końcu zdołał wprowadzić we mnie palec. Oboje byliśmy równie mocno podnieceni, a ja przytrzymywałam jego dłoń, ściskając ją między udami; wreszcie chwyciłam go za nadgarstek i zaczęłam nim przesuwać w tę i z powrotem, drażniąc swą łechtaczkę.

W samochodzie słychać było tylko nasze ciężkie oddechy i mokry odgłos dłoni pocierającej moją cipkę. Łechtaczka zrobi się napęczniała, twarda i uniesiona niczym dziób małego ptaszka, a między moimi udami przetaczały się fale erotycz­nego uniesienia.

Przez cały czas po obu stronach mijały nas samochody i nikt nie podejrzewał nawet, że on trzyma dłoń w moich szortach, doprowadzając mnie do orgazmu. »Chcę Cię przelecieć — dokąd pojedziemy?« — zapytał, ale ja odparłam: »tu, na tej autostradzie nigdzie nie można się zatrzymać!» Właśnie dlatego wybrałam to miejsce, żeby nie mógł mnie przelecieć. Specjalnie chciałam się z nim przekomarzać, nie pozwalając na stosunek, a dla niego musiało to stanowić udrękę nie do znie­sienia.

Palcem pocierał moją łechtaczkę coraz mocniej i szybciej, i wiedziałam, że jestem bliska finiszu. Zaczęłam się czuć wyobcowana i przytłoczona, a wokół głowy odczułam coś w rodzaju ciasnej obręczy. Między udami pojawiło się mro­wienie, podobne do tego, jakie ogarnia przemarz­nięte po spacerze na śniegu stopy, gdy rozgrzewa się je po powrocie do domu. To było fantastyczne i wspaniałe. Widziałam, jak powiększa się wypuk­łość w jego spodniach i zastanawiałam się, czy tak po prostu, spontanicznie spuści się w slipy.

Moje myśli stawały się coraz bardziej sproś­ne. Rozparłam się na fotelu, zamknęłam oczy i chciałam, żeby mnie przeleciał tam i wtedy, i wyobrażałam sobie jego wielkiego, twardego kutasa znikającego pośród moich włosów łono­wych, a potem zaczęłam się modlić, żeby nie przestawał drażnić mnie palcem — łechtaczka była taka ogromna, taka wielka jak cały świat. Potem nagle ta kula ziemska rozpadła się na kawałki, przycisnęłam mu rękę do mojej cipki i miałam nieprawdopodobny orgazm w fotelu auta.

Pojechaliśmy dalej i jego prawa dłoń — no wiesz, ta na kierownicy — cała połyskiwała od śluzu z mojej pochwy i w samochodzie czu­łam powietrze przesycone tym zapachem. Był on cudowny, superseksy. On wiedział, że nie mam w tym momencie najmniejszego zamiaru zrobić dla niego czegokolwiek w zamian, a pewnie miał jądra obkurczone i przepełnione jak wypcha­ne jedzeniem policzki wiewiórki ziemnej. Obrócił się i spoglądając na mnie powiedział: »Jeżeli za­pamiętam na zawsze jakiś obraz twojej osoby — to właśnie ten, gdy siedzisz z tym szerokim, lu­bieżnym uśmiechem na twarzy, a kropla z twojej cipki spływa ci po udzie spod tych cholernych gaci«."

No cóż, można i tak. Ale nie musisz wcale biegać bez majtek, żeby podniecać facetów wokół Ciebie. Mo­żesz być odrobinę subtelniejsza, bo subtelna przekora jest niejednokrotnie skuteczniejsza niż perfidna złośliwość.

Rozważ taką erotyczną przekorę w kategoriach zwiastuna serialu filmowego — jako smaczku tego, co nastąpi później. Podtrzyma to w mężczyźnie zaintere­sowanie Tobą, a także rozbudzi jego apetyt na pełny seans seksualny, gdy będą sprzyjać okoliczności.

Nie musisz nawet prowokować swoim ciałem. Lois, 27-letnia stewardesa, powiedziała mi:

„Sądzę, że kilka słów potrafi dokonać tyle, co tysiąc sukienek z bardzo głębokim dekoltem. Myś­lę, że takie suknie są śliczne ł jeśli tylko masz ładny biust, to cudownie jest móc paradować w nich i obserwować facetów, którzy nie potrafią oderwać od ciebie wzorku. Jednak ja zawsze wolę posłużyć się sugestywną rozmową, żeby sprowokować mężczyznę.

Od pewnego czasu chodzę z Allenem. Facet jest tak wrażliwy na sprośne kawałki, że wystarczy tylko przybrać taki wyraz twarzy, jak byś zamierza­ła powiedzieć coś seksownego, a on już jest prak­tycznie bliski dokonania gwałtu na tobie. Ale powiem ci, jak to robię. Gdy jesteśmy gdzieś poza domem, na przykład u przyjaciół albo na spacerze, ni stąd ni zowąd zaczynam pośrodku zwykłej rozmowy opowiadać mu o czymś seksownym.

Przykładowo taki numer. Siedzieliśmy kiedyś w restauracji i rozmawialiśmy o kupnie nowych krzeseł do naszego mieszkania. Kiedy Allen skoń­czył opisywać mi krzesła, jakie mu odpowiadały, spytał: »Co wolisz?« a ja odpowiedziałam: »Wolę trzymać w ustach twojego cudownego, sztywnego kutasa«.

Allan wiedział, że zaraz zacznę go dalej podniecać, więc próbował zmienić temat i wrócić do sprawy krzeseł, ale nie pozwoliłam na to. Bardzo mnie ekscytuje takie przekomarzanie się z nim. Przybrałam minę, jakbym mówiła o czymś absolut­nie normalnym i za każdym razem, gdy zbliżał się kelner, albo ktoś przechodził koło naszego stolika w drodze na swoje miejsce, zaczynałam mówić o krzesłach, nawet nie zmieniając tonu mego głosu.

Ale przez cały czas powtarzałam takie słowa, jak: »chciałabym czuć twój cudowny wał głęboko w gardle, a twoje wielkie, twarde jaja na ustach. Uwielbiam cię ssać i lizać i przebiegać językiem w dół aż do twego pięknego tyłka. Chętnie pomasowałabym ci kutasa ręką, aż śliczny, czysty soczek wypłynąłby z tej małej dziurki na twoim penisku, a ja zlizałabym go czubkiem języka. Potem ssała­bym cię i lizała tak szybko i mocno, że nie mógłbyś powstrzymać wytrysku nawet, gdybyś bardzo chciał.

1 gdy wytryśnie z ciebie biała, prześliczna sperma, otworzę usta i połknę ją wszystką. A później wyca­łowałabym cię całego, aż nie zmorzyłby cię sen«.

Oczywiście, zanim doszłam do tego momen­tu, Allen nabrał takiej ochoty, że zapragnął natych­miast wracać do domu i iść do łóżka. Ale powie­działam mu, że muszę iść tu i tam i kupić sobie bluzkę, i nie widzieliśmy się aż do wieczora. Wyob­raź sobie, że facet był jak naładowany pistolet. Przez cały dzień chodził po mieście, rozmyślając o tym, co mu powiedziałam i nie mógł się mnie doczekać. Ale przyjmuję zakład o jedno. Założę się, że przez całe popołudnie nawet nie spojrzał na inną kobietę. Nie był w stanie myśleć o czymkolwiek innym, jak tylko o tym, co mu obiecałam.

Ale wiesz co, gdy tak wystawiasz swego chłopaka na próbę, to któregoś dnia musisz mu dostarczyć towar. Niekoniecznie tej samej nocy ani nawet w ciągu najbliższego tygodnia. Ale jeśli coś przyrzekasz, to znaczy coś erotycznego, to w końcu musisz spełnić obietnice.

Więc gdy Allen wrócił wieczorem do domu, jeszcze tego samego dnia zrobiłam to wszystko, o czym mu opowiadałam. Było cudownie. Można tak drażnić się i przekomarzać z mężczyzną, ale ostatecznie trzeba go również zaspokoić. Myślę, że to absolutnie istotne."

To prawda, że jeśli chcesz zatrzymać przy sobie na dłużej stałego kochanka, wtedy musisz mu dawać za­spokojenie seksualne, a nie tylko wystawiać go na próbę. Są jednak sytuacje, kiedy możesz drażnić facetów nic im w zamian z siebie nie dając, a mianowicie — gdy prowokujesz mężczyzn z wyraźnym zamiarem wywołania zazdrości i instynktów opiekuńczych u Twego partnera. Jeśli istnieje jakakolwiek gwarancja, że Twój ukochany poświęci Ci więcej uwagi, to z pewnością daje ją widok innego mężczyzny węszącego wokół Ciebie z pożądaniem w oczach i wzwodem widocznym przez kieszeń.

Jest wiele sposobów prowadzenia takiej podwój­nej gry. Ale bądź ostrożna. Jest to potencjalnie wy­buchowa sytuacja (dlatego też przynosi takie dobre efekty), a jeden fałszywy ruch z Twej strony może wyzwolić przedwczesny wybuch. Nie chcesz przecież za nic, by zniszczył on związek z mężczyzną, którego kochasz.

Posłuchajmy Poiły, 25-letniej urzędniczki z biura podróży:

„Mam szczególnego rodzaju chłopaka, który połowę swego czasu spędza na zastanawianiu się, czy ja podniecam innych facetów, a drugą połowę na tym, czy inni faceci podniecają mnie. Jest bardzo zazdrosny, co czasami bywa miłe, ale czasem szlag mnie trafia. Jednak, gdy tylko zaczyna mi się wydawać choć troszkę, że on przestaje się mną interesować i nie poświęca mi dość uwagi, kiedy jesteśmy gdzieś razem, wtedy wystarczy, że zacznę flirtować z innymi mężczyznami, a on zaraz poja­wia się przy mnie, gotowy posiekać ich na hambur­gery, natychmiast zabrać mnie do domu i kochać się ze mną jak szalony.

Muszę oczywiście flirtować ostrożnie i nie przeciągać struny, bo gdyby zauważył, że za dużo sobie pozwalam, to zacząłby oskarżać mnie za to, co się dzieje, a nie innych mężczyzn, a wówczas oznaczałoby to cały wieczór dąsów i awantur. Nie chcę tu przedstawiać Allena jako rozpuszczonego szczeniaka — co to, to nie on —jest wspaniałym facetem i bardzo mnie kocha, ale czasami trzeba mu dać kuksańca, żeby to okazał.

Zwykle robię to w ten sposób, że nad jego ramieniem podczas tańca albo rozmowy zaczynam gapić się na jakiegoś faceta, starając się wywołać u niego wrażenie, jak gdybym mówiła w myślach: »O Boże, czy nikt mnie nie uwolni od tego nudziarza?« Kiedy po tańcu wracamy do towarzystwa odnajduję tam tego drugiego faceta, zaczynam ,,<;; z nim rozmowę, przewracam oczyma i oblizuję sobie usta, jakbym była cała gotowa iść z nim do łóżka, a to go oczywiście bardzo podnieca.

Ale gdy tylko pojawia się mój chłopak, od razu całkowicie zmieniam zachowanie. Udaję, że ten drugi facet mnie zaczepia, nudzi mnie śmiertel­nie i chcę się od niego uwolnić. Więc mój chłopak podchodzi do niego z wyrazem twarzy typu: »Spa-daj mały!«, a potem bierze mnie za rękę i wy­prowadza niczym rycerz w błyszczącej, srebrnej zbroi. Przez resztę wieczoru jest zwykle naprawdę miły i opiekuje się mną odpowiednio, a po powrocie do domu potrafi kochać się ze mną zapamiętale. Nie mam najmniejszego zamiaru zerwać z nim, ale nic nie zaszkodzi, jeśli tak sobie czasem myśli."

Nie bez powodu w niektórych romansowych po­wieściach mówi się, że odbywając akt płciowy mężczyzna „posiadł" kobietę. W psychice mężczyzny wciąż mocno zakorzenione jest pojęcie posiadania kobiety, jakkolwiek może się to wydać prymitywne. Gdy mężczyzna zabiera kobietę do łóżka i kocha się z nią, okazuje tym pośród innych rzeczy to, że jest ona jego własnością. Jesteś w stanie sprowokować go do pokazu zaborczego seksu (równie dobrego i pełnego doznań jak każdy inny rodzaj — z czysto fizycznego aspektu), dając partnerowi od czasu do czasu do zrozumienia, że nie jesteś jego własnością, i że jesteś nadal równie atrakcyjna dla innych mężczyzn jak zawsze dotąd. Takiego typu łagodne flirty mają jeszcze jeden korzystny efekt. Sprawiają one, że masz lepsze samopoczucie i przypominają Ci (jeśli tego potrzebujesz) o tym, że jesteś piękną, pociągającą i pod­niecającą młodą damą.

Głównym celem przekomarzania się z partnerem jest utrzymywanie u niego wysokiego napięcia seksual­nego oraz skoncentrowania uwagi na Tobie. Najlepiej spisują się tutaj dziewczyny, które rozumieją, że nie opłaca się być zbytnio usatysfakcjonowaną jakimkolwiek związkiem seksualnym. Rozejrzyj się wokół siebie na przyjęciach i proszonych obiadach, a zobaczysz mężczyzn lekceważących swoje żony i dziewczyny, bo stały się one zbyt zadowolone z siebie, zbyt pewne i zaniechały już walki o względy swoich mężczyzn. Rzecz w tym, że z chwilą, gdy przestaniesz walczyć, jego oczy zaczynają uciekać w bok i jeśli nie będziesz czujna zatrzymają się na tamtej brunetce z dużym biustem, ubranej w obcisłą, satynową suknię.

Masz prawo do poczucia satysfakcji i zadowolenia ze związku, który trwa długie lata. Zresztą dlatego chcesz w nim pozostać. Ale niezmiennie siedź jak na szpilkach i skoncentruj całą swoją uwagę na partnerze oraz jego apetytach seksualnych. Znam dziewczynę, która prowa­dzi dziennik, a w nim zakreśla przypadkowo dobrane daty na cały rok. Każdego z tych dni stara się zrobić coś skutecznie prowokującego partnera, na przykład pobu­dzając go zanim się całkowicie rozbudzi rano albo wysyłając do niego liścik miłosny.

„Skoro już partnerzy mieszkają razem, raczej przestają wysyłać do siebie miłosną koresponden­cję — mówi. — To smutne, ponieważ w liście można ... powiedzieć tak wiele rzeczy, które mogłyby za­brzmieć sztucznie, jeśliby wypowiedzieć je na głos. Można zatem być o wiele bardziej romantyczny i seksownym. Mniej więcej co trzy, cztery miesiące wysyłam Paulowi długi list o tym, jak bardzo go kocham i jak ogromnie jest dla mnie atrakcyjny. Piszę w tym liście mnóstwo erotycznych rzeczy — jak moja cipka czeka na niego i jakie to fantastyczne uczucie, gdy jest we mnie. Paul siedzi na łóżku i czyta ten list, a potem odwraca się do mnie i udowadnia jak bardzo mnie kocha. Czy można byłoby wymarzyć sobie lepszy początek dnia? — nie sądzę."

Jeśli zmierzasz do seksualnego zainteresowania mężczyzny Twoją osobą, możesz być do woli staroświec­ka. Możesz nawet spróbować starego, sławnego prze­boju — striptizu w sypialni przy kiepskim akompaniame­ncie muzyki z gramofonu. Kręć się i podryguj, roz­rzucając wokół swoje rzeczy z przesadzoną manierą Gipsy Rosę Lee. To, że żadne z Was nie weźmie całej tej rzeczy na serio, nie ma żadnego znaczenia, ponieważ striptize jest doskonale sprawdzonym i pewnym sposo­bem na podniecenie mężczyzny. O ile tylko nie schrzanisz wszystkiego i nie stracisz równowagi przy ściąganiu rajstop, padając na pupę, to partner — chcąc nie chcąc — będzie zdrowo podniecony.

Jedną z moich ulubionych prowokacji jest numer, który nazywam „poprzedni kochanek". Jeżeli Twój obecny partner nie jest Twoim pierwszym w życiu, to będziesz miała mu coś do opowiedzenia o kilku swoich doświad­czeniach seksualnych, a rozmowa o mężczyznach, którzy odbyli przed nim tę samą drogę najszybciej wyzwoli jego zazdrość i zaborczość. Możesz podrzucić piłeczkę, pyta­jąc go najpierw o jego poprzednie dziewczyny, a gdy skończy ich listę, Ty zacznij mówić o własnych kochan­kach. Ponieważ właśnie uraczył Cię szczegółami ze swoje­go życia erotycznego, nie będzie mógł się czepiać.

Bądź rozważna, gdy opowiadasz aktualnemu part­nerowi o bardzo niedawnych kochankach. Jeśli jednak podasz mu to w pełen dyskrecji sposób (czyli wyjaśnisz mu: żaden z nich nie był taki dobry jak ty, kochanie), wtedy pobudzisz jego zazdrość i penisa do właściwego poziomu.

„Zawsze chciałam, żeby Stephen miał głowę między moimi udami i gryzł mnie tam — mówi 28-letnia Shella — ale chyba nie lubił tego, bo rzadko to robił. Cały kłopot polegał na tym, że im mniej on się na to pisał, tym bardziej ja za tym tęskniłam. Wreszcie zaczęłam więc mówić o Johnie, moim poprzednim chłopaku, i opisywać jego wy­czyny językiem między moimi udami. Powiedzia­łam Stephenowi, że ogromnie lubiłam to robić z Johnem, tyle tylko, że jemu nigdy nie udało się doprowadzić mnie do orgazmu w ten sposób — co było zresztą prawdą. Stephen z miejsca zareagował i dobrał się do mojej cipki z takim skutkiem, że dostałam orgazm. Po raz pierwszy udało się i powiedziałam mu o tym. Stephen poczuł że pozbył się ducha Johna — rozumiesz chyba, o co mi chodzi. Każdy mężczyzna wiedziony swoją dumą stara się wymazać wspo­mnienia o Twoich poprzednich facetach. Można to osiągnąć tylko wtedy, kiedy jest się od nich lepszym. Dlatego właśnie, jeśli chcesz skłonić partnera do czegoś, wskaż mu cel do pokonania. Daj mu odczuć, że spisał się lepiej niż jakikolwiek facet przed nim. Zawsze, niezależnie od sytuacji, powiedz mu, że był doskonały."

Zapamiętaj więc to słowo: dokuczać. Stawiaj przed Twoim mężczyzną znaki zapytania i niewiadome w sferze seksu. Utrzymuj go w podnieceniu i prowokuj go. Wtedy zostanie przy Tobie.

Ale pamiętaj również o jego satysfakcji seksualnej, ponieważ stare chińskie przysłowie mówi: „Niezaspoko­jony kochanek jest jak wyczekujący lew. Ciałem jest tutaj, ale myślami już przy kolejnych ucztach".


21

Twoje piersi i co trzeba z nimi robić

Long I've loved thee, darling Sarah,

Gradually morę ripe and blooming;

Daily, hourly, plumper, fairer,

In the swelling charms of woman.

Prawie każda ze znanych mi dziewczyn w tajemni­cy lub jawnie zamartwiała się o swoje piersi. Jeśli były zbyt małe chciała je powiększyć, jeśli zbyt duże, to martwiła się, że zwisają i że nigdy nie może znaleźć dla siebie odpowiednio atrakcyjnych rzeczy.

Czy w ogóle powinnaś się przejmować biustem? Czy naprawdę cokolwiek znaczy fakt, że jesteś płaska albo że masz obwisłe piersi? Czy rzeczywiście mężczyźni padają na kolana przed dziewczynami z imponującym biustem?

Powiem jedną rzecz od razu. Sądzę, że jeśli Twój mężczyzna tak dalece przywiązuje wagę do Twych piersi, że domaga się, byś zmieniła ich kształt i wygląd, to taki facet nie jest godzien znajomości z Tobą. Kobiety nie są biernymi, uległymi zabawkami erotycznymi, które tuczy się dla osobistej przyjemności mężczyzn.

Dorzucę jeszcze coś, jeśli pozwolisz. Niezależnie od tego, co sama sądzisz, dla mężczyzn widok i dotyk większych piersi z całą pewnością jest bardziej seksualnie stymulujący. Ten fakt potwierdza niezmienny sukces filmowy i estradowy Jane Russell, Jayne Mansfield, Sophii Loren, Raąuel Welch, Diany Dors, Sabriny oraz Chesty Morgan. Ta ostatnia zresztą to ognista dama bijąca wszystkie inne Amerykanki na głowę ze swoimi 180 centymetrami w biuście. Tak, tak, dobrze przeczyta­łaś — 180.

Jest również prawdą, że wiele kobiet o większych biustach czuje się bardziej kobieco. Pewna dziewczyna wyznała mi: „Zawsze miałam bardzo małe piersi. Podczas ciąży oczywiście powiększyły się, z czego ogromnie się cieszyłam. Dzięki temu poczułam się bardziej kobietą. Teraz skończyłam karmienie piersią, więc powróciły do poprzedniej wielkości, a ja ciągle wzdycham, żeby znowu mieć duży biust."

Skoro ufność we własną wartość seksualną tak ściśle wiąże się z biustem, a z kolei ta wartość jest zasadniczym warunkiem dla doskonałej kochanki, warto zatem zastanowić się, co możesz zrobić w kwestii biustu.

Jeśli Twoje piersi są duże w naturalny sposób, poświęć codziennie odrobinę czasu na zadbanie o ich właściwy kształt. Rano i wieczorem spryskaj je zimną wodą, żeby pojędrnić skórę, a zanim pójdziesz spać wetrzyj w nie trochę dziecięcego płynu tonizującego, aby zapobiec pojawianiu się rozstępów skórnych. Warto zadać sobie trud znalezienia naprawdę dobrze dopasowa­nego stanika, a nie zadowalać się nieco za ciasnym albo nieco za luźnym, bo będziesz tego później żałować. Musisz również dbać o figurę, zwłaszcza jeśli masz skłonność do nadwagi. Jeżeli kiedyś w końcu zdecydujesz się schudnąć, może się okazać, że piersi obwisły i straciły kształt.

Niektóre dziewczęta twierdzą, że jeśli sypia się w miękkim staniczku, to śpi się o wiele wygodniej, a piersi zachowują ładny kształt.

Jeśli masz ogromny biust i cierpisz na prawdziwy kompleks na tym punkcie, wiadomo, że możliwe jest jego chirurgiczne zmniejszenie. Chirurg plastyczny wykonuje po prostu nacięcie pod każdą piersią, usuwając następnie część gąbczastej tkanki, która wypełnia pierś. Operacja kosztuje około dwa tysiące dolarów. Przy bardziej rady­kalnych zabiegach chirurgicznych występuje czasami ko­nieczność przesunięcia brodawki sutkowej nieco w górę. Robi się to odcinając ją i przyszywając kilka centymetrów wyżej.

Lecz jeśli masz duże piersi pamiętaj, że jest mnóst­wo dziewcząt, które marzą o takim biuście jak Twój i że mężczyźni patrzą na to trochę inaczej niż Ty. Mężczyzn nie martwi to, że nie możesz założyć wyszczuplającej letniej sukienki czy tego eleganckiego kostiumu z Paryża. Im znacznie bardziej imponuje fakt, że wyglądasz na bardzo seksowną kobietę.

Wizualnie możesz zmniejszyć wielkość biustu no­sząc suknie do kostek czy do samej ziemi, szczególnie rozkloszowane pod biustem. Możesz nosić suknie z głę­bokimi dekoltami, ale uważaj, żeby Twoje piersi nie wylewały się z wycięcia jak dwa worki waty.

Jeśli z natury masz małe piersi, brak zmysłowości możesz wyśmienicie zrekompensować bardzo kobiecym stylem ubioru. Możesz nosić prowokujące koszulki i bluz­ki rozpięte jak najgłębiej, bez stanika. Możesz nosić mocno dopasowane kostiumy i sukienki. Nosząc super--obcisłe dżinsy i mini-spódniczki podkreślisz linię poślad­ków i nóg. Postaraj się maksymalny efekt uzyskać fryzurą i makijażem.

Na rynku dostępne są setki specyfików rzekomo powiększających piersi: kremy, pigułki i coś co przypomi­na dojarkę, która rozpyla zimną wodę na biust. Jeśli chcesz, możesz to wszystko wypróbować, ale i tak nic nie zapewnia znaczącego czy długotrwałego efektu. W naj­lepszym przypadku uzyskasz pozorne powiększenie biu­stu, dzięki wzmocnieniu mięśni podtrzymujących piersi, co zresztą możesz osiągnąć sama za darmo, regularnie ćwicząc.

Zanim zdecydujesz się na chirurgiczne powięk­szenie biustu, zastanów się długo i głęboko. Nie podejmuj decyzji na tak, dlatego, że wydaje Ci się, że staniesz się atrakcyjniejsza dla mężczyzny Twojego życia, ale dlatego, że sama chcesz tego dla własnego dobrego samopoczucia.

Pamiętaj, że obecny partner może zniknąć z Twego życia choćby za tydzień, ale Twoje piersi zostaną z Tobą. Porozmawiaj o tym z lekarzem i zostaw sobie dużo czasu na ewentualną zmianę decyzji.

Plastyczna operacja powiększenia gruczołu sutko­wego, bo tak się ona fachowo nazywa, dokonywana jest przy pomocy dwóch metod: wkładki lub iniekcji. Wkład­ka silikonowa to poduszka z silikonu pokryta specjalną masą, umieszczona między piersią a ścianą klatki pier­siowej . Wkładkę opracował dr Thomas Cronin z Baylor University w Houston w 1963 roku, a producentem jej jest firma Dow-Corning pod handlową nazwą Silastic, przy współudziale krążków firmy Dacron, dzięki którym wkładka ściśle przylega do ścianki klatki piersiowej.

Dr Ashley z Los Angeles opracował swoją wersję — silikonową poduszeczkę wyściełaną poliuretanową gąbką z integralnym mostkiem w kształcie litery Y — i twierdzi, że tym sposobem wyeliminował obciążenie i obwieszanie się wkładki Cronina.

Wkładki wytwarzane są w następujących rozmia­rach: mini, petit, mała, extra mała, średnia i duża.

Tak skomentował to jeden z lekarzy: „Popełniamy tu błąd, bo żadna kobieta nie chce przecież wkładki mini czy petit. Powinniśmy raczej zapożyczyć naszą terminolo­gię od producentów przemysłowych i reklamować się rozmiarami: gigant, mamut, superoszczędny".

Inny lekarz informuje, że klientkami jego kliniki są głównie gospodynie domowe: „Złapała męża pomimo małego biustu, ale mąż nawet po latach nie był w stanie ukryć, że zawsze marzył o kobiecie z większymi piersiami. Przychodzą więc razem do mnie na wizytę. To taki rodzaj prezentu od męża dla żony, z reguły po siedmiu latach małżeństwa. On zwykle siedzi w kącie i słucha w mil­czeniu, aż dojdzie do kwestii rozmiarów. Żona bywa zdumiona jego ekstrawaganckimi żądaniami. Gdybyśmy zastosowali się do jego wymagań, ona wyglądałaby w końcu jak Mae West".

Druga ze wspomnianych metod powiększania pier­si, czyli wstrzykiwanie płynnego silikonu bezpośrednio w pierś jest prawnie zakazana w Stanach Zjednoczonych, a mimo to znajdują się lekarze, którzy wykonują taki zabieg. Tylko ośmiu chirurgów plastycznych w USA uzyskało licencję Ministerstwa Zdrowia na wstrzykiwa­nie silikonu w celach eksperymentalnych, i to nie do piersi. Używa się go przede wszystkim do wypełniania zniekształceń twarzy.

Płynny silikon jest ciężki i może być niebez­pieczny w okolicy piersi, ponieważ uniemożliwia wy­czucie jakichkolwiek zmian rakowych. Silikon musi być wstrzykiwany bardzo powoli, przez dłuższy okres czasu i z wielką wprawą. Niektórzy z nielegalnie wy­konujących takie praktyki „lekarzy" potrafią jednak wstrzykiwać ogromne dawki w ciągu jednego czy dwóch tygodni.

Pewien specjalista powiedział: „Ponieważ nie mają dostępu do wysokogatunkowego silikonu z dostaw mini­sterialnych, »lekarze« ci zdobywają go skąd bądź, choćby z miejscowego sklepu z materiałami budowlanymi czy technicznymi. Pewne kobiety tak rozpaczliwie starają się o imponujący fronton, że podejmą się każdego ry­zyka i oddadzą w ręce największego szarlatana. Wie­le z nich omija też przepisy prawne, odlatując do Ja­ponii, gdzie powszechnie stosuje się wstrzykiwanie sili­konu".

Koszty operacyjnego powiększenia piersi są zróż­nicowane, ale z dwóch i pół tysiąca dolarów nie należy spodziewać się reszty.

Jeżeli zadbasz o swój biust i dostosujesz do niego możliwie najkorzystniejsze ubiory, nie ma powodu, dla którego piersi, które masz miałyby być mniej atrakcyjne i seksy w odczuciu Twego partnera, od piersi, które chciałabyś mieć. Może jakąś pociechę stanowić dla Ciebie myśl, że wielu mężczyzn marzy o większym penisie i używa rozmaitych, dziwnych urządzeń, łącznie z przy­rządami do masażu i pompkami próżniowymi, aby tylko wyciągnąć jeszcze z pół centymetra.


22

Doskonałe kochanki o doskonałych kochankach

Co myślą o cechach kochanki doskonałej, kobiety które same były wspaniałymi kochankami?

Rozmawiałem na ten temat z wywodzącymi się z odmiennych środowisk trzema kobietami, które w swo­im czasie zaangażowane były w rozmaite romanse. Po­prosiłem je o możliwie najbardziej precyzyjne określenie roli doskonałej kochanki oraz sposobów, które ich zda­niem, uczą kobietę opanowania tej roli.

Posłuchajmy najpierw Marisy, 26-letniej gospodyni domowej, która przez trzy miesiące miała romans z przy­jacielem męża, podczas gdy maż Michael przebywał w Europie w interesach:

„Trzeba zacząć od tego, że daleko mi było do miana kochanki doskonałej. Tak strasznie się ba­łam, że wszystko się wyda, że działałam jak w transie. Dziwię się, że Anthony w ogóle chciał dalej być ze mną i dopiero później zrozumiałam, że stałam się równie odpowiedzialna za nasz związek jak on, a wtedy sprawy przybrały lepszy obrót. Mówiąc szczerze, na tyle się poprawiło, że zdaliśmy sobie sprawę, iż należy podjąć decyzję: albo ja zrywam z Michaelem, albo rozstajemy się z Anthonym.

Zaczęło się to dość osobliwie. Zawsze uspra­wiedliwiałam się, że byłam na to nie przygotowana i dlatego narobiłam takiego bałaganu. Ale nigdy wcześniej nic takiego nie bywało przed zawarciem małżeństwa. Zanim spotkałam Michaela miałam cztery dość długie romanse, a wszystkie spokojne, rozsądne i udane. Chodzi mi tutaj o te napięcia i stresy, kiedy się romansuje jako mężatka. Chcia­łam to robić, ale jednocześnie nie potrafiłam poko­nać w sobie poczucia ogromnej winy.

Anthony przyszedł pewnego popołudnia, kie­dy oglądałam telewizję i spytał, czy mógłby poży­czyć wiertarkę Michaela. Powiedziałam, że oczywi­ście tak, przyniosłam mu ją, a on potem został na kawie i powiedziałam mu, że czuję się taka samotna w tym domu. Spytał mnie więc, czy Michael nie miałby nic naprzeciwko, gdybym poszła z nim na kolację wieczorem. Myślałam o tym bardzo długo i w końcu stwierdziłam, czemu nie. Michael na pewno gdzieś tam się dobrze bawi, dlaczego ja miałabym siedzieć w domu. Naprawdę nie przyszło mi na myśl, że będziemy spać ze sobą i tak dalej. Anthony przyszedł wieczorem, zabrał mnie na kolację i było bardzo przyjemnie. Zaczęłam odczuwać to cudowne, ciepłe zadowolenie, kiedy wiadomo, że jest się dla kogoś atrakcyjnym, a ja jako mężatka nie miałam tego poczucia od wielu lat. Wypiliśmy sporo wina i zanim Anthony od­wiózł mnie do domu śmialiśmy się i zachowywaliś­my jak para rozbrykanych dzieciaków.

Wszedł na ostatniego drinka i usiedliśmy razem na kanapie, a potem on się pochylił i zaczął mnie gładzić po włosach. »To miłe« — powiedzia­łam. Rzeczywiście, było miło. Potem on przechylił się jeszcze bardziej i pocałował mnie. »To jeszcze milsze« — powiedziałam. A później zaczęliśmy się naprawdę całować. W ogóle nie opierałam się ani nie protestowałam. Wówczas nie czułam się win­na — tylko podniecona. Anthony jest naprawdę dość atrakcyjny i uczucie, że całuje Cię i pożąda inny mężczyzna było wspaniałe.

Rozpiął mi sukienkę na plecach, ściągnął ją z moich ramion, wsunął rękę do środka i zaczął zabawiać się moimi piersiami. Ten dotyk rąk in­nego mężczyzny, po tych wszystkich latach! Krew zupełnie oszalała w mojej głowie, a majtki można by wykręcać. Opuściłam dłoń i przez spodnie poczułam jego wzwiedziony członek, taki sztywny i podniecający.

Kochaliśmy się nie tracąc czasu na dywanie. Po prostu podniosłam sukienkę, on wszedł na mnie i przeleciał mnie z marszu. Pamiętam swoją myśl w chwili, gdy jego kutas miał wejść we mnie: »kutas innego faceta, jestem mężatką, ale mam w sobie kutasa innego faceta«. Już zdążyłam zapomnieć, jak bardzo seksowny może być seks. Czułam za­pach wody po goleniu, jego muskuły i suwy fantas­tycznie twardego kutasa w te i z powrotem. Miałam taki orgazm, że aż nie do wiary. Leżałam potem przez chwilę cała drżąca.

W pewien sposób ulżyło mi po tym, bo pozbyłam się frustracji seksualnej, a ponadto sądzi­łam, że będzie to ten jeden jedyny raz. Raz i nigdy więcej. Zdradziłam męża, ale jestem w stanie wyma­zać to z pamięci. Jednak Anthony chciał się ze mną znowu spotkać, a ja nie potrafiłam mu odmówić. Dzwoniłam do niego ze dwa lub trzy razy, próbując go zniechęcić, bo bałam się tego, co mogło się zdarzyć, ale za każdym razem ogarniała mnie słabość i pozwalałam mu przekonać mnie, żeby to kontynuować. Spotkaliśmy się mniej więcej po tygo­dniu i pokłóciliśmy się o seks. Oczywiście sądził, że skoro już raz się ze mną kochał, to znowu mu wolno. Powiedziałam, że zmieniłam zdanie i sprze­ciwiam się. Nie mam nic naprzeciwko, żeby iść z nim na kolację i że może do mnie przychodzić, ale nie zamierzam już więcej iść z nim do łóżka.

Wtedy na pewno nie byłam doskonałą ko­chanką, ale mówiąc prawdę, chciałam zostać jego kochanką. A zarazem me byłam przygotowana na ryzyko z tym związane. No i cała rzecz w tym, że nie skończyłam wszystkiego wtedy i tam. Dałam mu jasno do zrozumienia, że jeśli będzie się bardzo sta­rał i odpowiednio inną pokieruje, może mnie mieć.

Ostatecznie został u mnie tamtej nocy, a potem widywaliśmy się trzy razy na tydzień. I za każdym razem były te same dąsy i ta sama dyskusja. Po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że go stracę. Wyczuwałam to ze sposobu, w jaki zaczai ze mną rozmawiać i z jego zachowania. Częściowo po­czułam ulgę, ponieważ znaczyłoby to, że on ponosi odpowiedzialność za zakończenie naszego roman­su, na co ja nie mogłam się zdobyć. Po części natomiast byłam wytrącona z równowagi, bo wcale nie chciałam, by nastąpił koniec. Łatwo osądzić, w jakim stanie umysłu się znalazłam.

Wyjechałam na weekend do jednej z mych przyjaciółek i gruntownie omówiłam z nią całą tę sprawę. Powiedziała, że powinnam zrobić dokład­nie to, na co naprawdę mam ochotę i że jeśli rzeczywiście zależy mi na Anthonym powinnam oddać mu się całym sercem, a nie komplikować sobie życie wyrzutami sumienia i depresją. Powie­działa, że jeśli mam do tego przekonanie, powin­nam po prostu spróbować.

W końcu więc zdecydowałam się tak zrobić. Zamiast myśleć o sobie i swoich problemach przez cały czas, zaczęłam myśleć o Anthonym. Chyba aż do tamtego momentu nie myślałam o nim jako o konkretnej osobie, tylko jako o zakazanym kochanku. Zaczęłam się zastanawiać, czego on spodziewa się po tym. Czy mnie kocha, czy co? Co ja mogę dla niego zrobić?

Uderzyło mnie to, że należy on do samo­tników i że w naszym związku równie mocno jak seks ceni przyjaźń. Stąd też przy następnym spot­kaniu zaczęłam przejawiać duże zainteresowanie tym, co ma do powiedzenia i co robi. Chociaż na początku wymagało to ode mnie pewnego wysiłku, już po niedługim czasie przekonałam się, że on naprawdę mnie interesuje, a ja interesuję jego. Tamtej nocy kochaliśmy się w zupełnie inny spo­sób. Nie myśleliśmy tylko o szybkim stosunku dla zaspokojenia naszego pożądania — a przynajmniej ja tak nie myślałam. Kochaliśmy się, bo tak wyraża­ła się nasza wzajemna sympatia do siebie. Trwało to długo, bez pośpiechu i było cudownie. A chociaż nie podniecała mnie już myśl o kochaniu się z innym mężczyzną, to jeszcze bardziej ekscytowało mnie to, że kocham się właśnie z nim, chyba wiesz o co mi chodzi.

Nasz związek zyskał również bardzo jeśli idzie o seks. Odkąd zaczęłam interesować się Anthonym ze względu na jego osobowość, zaczęłam również myśleć o tym, co mogłabym dla niego zrobić, a nie o tym, co ja mogę mieć od niego. Chciałam wypróbować z nim nowe aspekty seksu i rzeczy, których nigdy nie robiłam z Michaelem. Którejś nocy Anthony zaproponował stosunek analny i po raz pierwszy w życiu przeżyłam takie doświadczenie. Dotąd nigdy i z nikim tego nie chciałam. Powoli zrozumiałam, że nie tyle ważne jest to, co się wie o seksie i jakie się stosuje techniki, ale liczy się spontaniczny sposób odnalezienia głę­bokiego związku uczuciowego z partnerem. Wów­czas wszelkie działania wypływają nie z poczucia obowiązku, ale z Twojej własnej woli i chęci.

Myślę, że to właśnie znaczy być doskonałą kochanką. To znaczy, że jeśli chcesz przeżyć piękny romans, mężczyzna musi czuć to samo do Ciebie, co Ty do niego. Jest to chyba możliwe wtedy, kiedy przestaniesz martwić się o siebie i zaczniesz za­stanawiać się, jak zadowolić partnera i co możesz zrobić, żeby czul się potrzebny, kochany i dobry. Wyszło tak, że na tydzień przed powrotem Michaela postanowiliśmy zerwać ze sobą. Bardzo to boleśnie przeżyłam i nadal nie mogę przejść nad tym do porządku dziennego. Ale tego, co nauczy­łam się z Anthonym nie zapominam i próbuję teraz robić z Michaelem i jestem przekonana, że nasze małżeństwo wiele dzięki temu zyskało."

Dla kontrastu wysłuchajmy Anity, 28-letniej mo­delki, która według jej własnych szacunków miała „co najmniej z pięćdziesiąt romansów":

,,Cały problem z seksem leży w tym, że latami może Ci się wydawać, że wiesz o nim wszystko, a potem ni stąd ni z owad spotykasz kogoś, kto uświadamia Ci, że tak naprawdę to za wiele nie wiesz. Ale moim zdaniem kochankę doskonałą — a także doskonałego kochanka — stwarza goto­wość pozytywnego reagowania na oczekiwania drugiej osoby.

Mój pierwszy romans — tak naprawdę to właściwie była raczej zabawa w doktora — miałam w wieku 14 lat. Nieomal mdlałam na widok tego chłopaka, chyba było mu na imię Sam. Pewnie w ogóle nie interesował się tak bardzo dziewczynami tylko piłką nożną. Całowaliśmy się z za­mkniętymi ustami, a gdy któregoś dnia byliśmy sami w domu pokazał mi swego ptaszka i poszliśmy na całego. Myślałam, że serce mi pęknie, kiedy po jakichś dwóch tygodniach powiedział, że nie chce się już ze mną więcej spotykać. Ale sądzę, że to dobrze, że w ten sposób utraciłam dziewictwo, bo nie stanowiło ono dla mnie już nigdy żadnej przeszkody. Byłam wtedy taka młoda, że nie mog­łam z niego zrobić fetyszu.

Wiem, że 50 romansów to brzmi imponująco, ale tak naprawdę zaimponować mogłoby zaledwie kilka z nich. Większość zdarzała mi się podczas studiów w college'u, ze studentami. Wszystkich ich nawet nie pamiętam. Myślę, że ogół moich przyja­ciółek oceniał mnie jako bardzo seksy i że lubię się puszczać. Pewnie na swój sposób miały rację. Przekonałam się, że jeśli jakiś chłopak myślał, że może się ze mną przespać, to chciał mnie poznać i być dla mnie miły. A tak naprawdę to byłam raczej samotna.

W tym czasie pewnie nie byłam bardzo dobra w łóżku, bo żaden z chłopaków, z którymi sypiałam nie był bardzo dobry. Wielu z nich spuszczało się zaraz jak tylko we mnie wchodzili. Rozumiesz, nadmierne podniecenie. Miewałam orgazmy, ale zawdzięczałam je samej sobie, bo ocierałam się o ich uda i w zasadzie była to bardziej masturbacja niż coś z prawdziwego zdarzenia. Nigdy nie miałam pojęcia na czym to polega, aby myśleć bardziej o partnerze i o tym co on czuje. Zawsze bardziej myślałam o tym, co sama czuję.

To wszystko zmieniło się dzięki dwóm face­tom. No i widzisz dlaczego uważam, że nie można zostać doskonałą kochanką, skoro się nie będzie faceta, pewnie wzbraniałabym się lecz on był tak absolutnie przekonany do tego co robił, że nie miałam nic na przeciwko.

Ogromnie go pożądałam i nie mogłam do­czekać się chwili, w której był już gotów wejść we mnie. Cieszyło mnie bardzo, że on też pragnął tego z całych sił. Poczułam w momencie wytrysku jego spermę wnikającą do mego wnętrza jak — co? — jak rtęć podnosząca się w termometrze, takie mia­łam odczucie. Z początku tylko leżałam na plecach i próbowałam myśleć o tych rzeczach, o których zwykle myślałam, kiedy dążyłam do orgazmu. Ale jego suwy we mnie i ten szczególny rodzaj tarcia były tak przyjemne i jakby rytmiczne, że nie byłam w stanie skoncentrować się na sobie i zajęłam się nim. Zaczęłam przesuwać biodrami w górę i w dół, i było to tak, jakbym w niego wchodziła. Wyrzu­całam biodra jak najdalej do dom, gdy jego kogut wchodził we mnie i dotykał gdzieś tam głęboko w środku. Niemalże czułam, że wyjdzie mi ustami.

Nie zdawałam sobie sprawy, że jestem bliska orgazmu, zanim nie zaczęłam się trząść, a potem trzęsłam się i trzęsłam i przywarłam do niego, żeby mnie przytrzymał, a dokładnie w połowie mojego orgazmu on także szczytował i miałam poczucie, że sperma omal nie doszła mi do mózgu.

Wtedy naprawdę zrozumiałam na czym pole­ga seks, przynajmniej jeśli chodzi o udział kobiety. I to było tak, jakby mi spadła zasłona z oczu. Ta rzecz z Aaronem trwała dłużej niż jakikolwiek inny romans, ale kiedy wszystko się skończyło nie od­czuwałam złości na niego, było mi tylko trochę przykro. Nie byliśmy dla siebie stworzeni, ale to ; - nam nie przeszkadzało, bo przynajmniej się dobrze bawiliśmy.

Mniej więcej po dwóch miesiącach spotkałam Billa, z którym nadal chodzę. Jest całkiem inny niż Aaron, nie taki delikatny, ale stale ma jakieś pomysły i ciągle mnie podnieca. Te dwa romanse sprawiły, że zrozumiałam, że nie mogę tak po prostu leżeć, poddawać się własnym myślom i dene­rwować, czy dojdę do finału. Taka właśnie powinna być idealna partnerka, dziewczyna, która nie tyle zważa na to, co dostaje, ale na to, co sama daje. Bo kiedy tak się postępuje, to i tak dostanie się to, czego się oczekuje."

30-letnia Candice, asystentka w wielkiej korporacji telewizyjnej ma jeszcze szerszy pogląd na rolę idealnej kochanki:

„Byłam raz mężatką przez sześć lat i niestety nie była to pełnia szczęścia. Gordon od samego początku był wielką, męską, szowinistyczną świnią i nie ruszyłby palcem, żeby pomóc mi w domu, ani oczywiście nie ruszyłby penisem, żeby pomóc mi w łóżku. Dla niego istniał tylko świat mężczyzn, a kobiety służyły zwyczajnie do prasowania jego pieprzonych koszul.

Teraz rozumiem, że Gordon był w łóżku jak ostatnia dupa, ale nie winiłabym wyłącznie jego. To byłoby nie fair. Sądzę, że mężczyźni więcej dowia­dują się o seksie niż kobiety, ale myślę też, że ani edukacja seksualna mężczyzn, ani kobiet nie jest wystarczająca, jeśli chodzi o to, co mają robić razem. W szkole uczyłam się o rozmnażaniu ameb i królików i to było całe moje przygotowanie do życia małżeńskiego. Zapewne wystarczyłoby to, gdybym miała poślubić amebę lub królika, ale tak się złożyło, że poślubiłam mężczyznę.

Lecz jeśli mowa o idealnych kochankach, nie wydaje mi się, że można mówić wyłącznie o seksie. Oczywiście, kochanka temu przede wszystkim słu­ży, ale od czasu romansu z Edgarem, moim szefem, zaczynam rozumieć, że idealna kochanka musi być czymś więcej niż tylko dziewczyną do łóżka. Tak jak ja to widzę, kochanka musi dostarczyć mężczyź­nie wszystko, czego normalnie nie dostaje od żony — jeśli jest żonaty, czego nie zapewnia mu praca i inne dziewczyny.

To jest trudniejsze niż być żoną. Żona ma przynajmniej trochę luzu. Być może nie powinna z niego korzystać, ale wie, że ma już mężczyznę w garści i nie musi go co noc na nowo uwodzić. Ale właśnie dlatego mężczyźni uznają kochanki. Szuka­ją istot zawsze seksownych, odprężonych, wypoczę­tych i bez papilotów we włosach. Wiem, że brzmi to nieuczciwie, ale są chwile, kiedy myślisz sobie: niech to szlag trafi, znowu muszę elegancko ubrać się dla tego faceta, a łeb mi pęka i wolałabym raczej włożyć mój ulubiony, stary szlafrok i położyć się do łóżka ze szklanką gorącego mleka.

Ale, wiesz, to działa w dwie strony. Facet też zdobywa się dla Ciebie na dodatkowy wysiłek. Zawsze przychodzi ogolony i starannie ubrany, przynosi prezenty i kwiaty, i chociaż czasami patrzysz na siebie w lustro i myślisz: dokąd zmierzam, , do licha? co się ze mną dzieje?, to i tak bycie kochanką sprawia ci nadal dużo przyjemności.

Poza umiejętnościami łóżkowymi, kochanka musi mieć jeszcze inne zalety. Powinna ona dzielić z mężczyzną jego zainteresowania, orientować się w jego pracy zawodowej i pomagać mu być sobą. Edgar jest w korporacji wpływową osobą i zarabia mnóstwo forsy, ale aż dziw bierze jak często potrzebuje rozmowy z kimś, kto nie ma nic wspól­nego z tymi wszystkimi układami i interesami, które dzieją się w takiej dużej firmie jak nasza. Potrzebuje też kogoś, z kim będzie mógł iść na spotkania towarzyskie, kogoś kto nieźle wygląda i zapewni mu moralne wsparcie.

Jak sądzę, idealna kochanka nie ma najmniejszego powodu, by się tego wstydzić. Wiem, że nie­które z moich przyjaciółek sądzą, że powinnam być bardziej wyzwolona i niezależna i myślą, że jestem po prostu utrzymanką Edgara. Ale mężczyźni to . mężczyźni, a kobiety to kobiety i muszą — nie wiem, jak to wyrazić — muszą żyć w tym samym świecie obok siebie, muszą ze sobą współdziałać. Wiem, że dla Edgara nie jestem przedmiotem obdarzonym seksem. On potrzebuje kogoś takiego jak ja, a ja kogoś takiego jak on. Myślę, że to cudowne, że kobiety dysponują pewnymi cechami umysłowymi, których brakuje mężczyznom, a oni z kolei mają takie cechy umysłu, których brakuje kobietom.

Znałam tak wiele par, w których mężczyzna i kobieta nawiązują prawdziwy kontakt wyłącznie w łóżku. A gdy jest po wszystkim, każde z nich zamyka się ciałem i duchem we własnym, odrębnym świecie. Myślę, że idealna kochanka nie zna ogra­niczeń czasowych i jest stale taka sama, nie tylko w czwartki wieczorem, w sobotnie popołudnia, czy podczas stosunku. Najcudowniejsze, że będąc ko­chanką można być zarazem przyjaciółką, czego nie potrafi dokonać wiele żon. Mają one za wiele do stracenia — mężczyznę i jego forsę na utrzymanie domu — żeby zdobyć się na pełną szczerość i zawsze mówić mu to, co naprawdę myślą.

Seks dostarcza mi ogromnie dużo radości. Myślę, że z Edgarem stworzyliśmy sobie wspaniałe życie erotyczne. Przeważnie nie robimy tego w biu­rze, ale jedna rzecz, którą tam robię super go podnieca. Kiedy wchodzę do jego gabinetu z kore­spondencją czy w innej sprawie, szybko zadzieram spódniczkę z przodu i pokazuję, że pod spodem nie mam majtek. A potem równie błyskawicznie ob­ciągam spódnicę do dołu. Czasami też rozpinam bluzkę i błyskam przed nim obnażoną piersią. To jest taka gra, taka zabawa, ale dzięki niej oboje czujemy, że jesteśmy dla siebie zawsze atrakcyjni.

Edgar nauczył mnie pewnej finezji w łóżku. Czasami trochę za bardzo przypomina nauczyciela, ale uwielbiam, kiedy przybiera ten poważny ton i mówi: »Tym razem nie udało się nam osiągnąć właściwego rytmu« I to jest prawda, rzeczywiście, i cieszę się, że to powiedział, bo następnym razem spiszemy się lepiej, ale mimo wszystko bawią mnie te jego nauki. Edgar jest bez wątpienia wspaniały. To ten rodzaj faceta, z którym mogę być idealną kochanką."

Jak wynika z tych trzech wypowiedzi, najważniej­szą rzeczą są trafne przemyślenia i rozwaga. Przede wszystkim każda z tych kobiet postrzegała seks ze swego osobistego punktu widzenia jako źródło rozkoszy, w ogó­le w gruncie rzeczy nie rozumiejąc, że zaspokojenie płciowe i erotyka są (żeby użyć starej frazy) wspólnym wysiłkiem.

Sądzę, że wielu mężczyzn obciąża ten sam błąd rozumowania. Jednak opisane wyżej sytuacje wskazują, że każde z obojga partnerów może z czasem zrozumieć wagę twórczego i świadomego podejścia do seksu, jeśli tylko wykaże się im taką potrzebę. To czego nauczyła Cię ta książka pomoże Ci przejąć inicjatywę, jeśli przyszło Ci żyć z obojętnym na te sprawy mężczyzną, co z kolei ułatwi mu zrozumienie, jak istotne jest, by w łóżku równie wiele uwagi poświęcił Tobie co sobie. Bycie idealną kochanką ma swoje dobre strony.

Warto wiedzieć także, do jakiego stopnia szczęśliwa i budująca więź erotyczna może wpłynąć na Twój ogólny pogląd na życie. Angielscy seksuolodzy donieśli nie­dawno, że w przypadkach ich udanej ingerencji w sferę współżycia seksualnego danego związku, następowała ewidentna poprawa sytuacji finansowej i zawodowej obojga partnerów.

Jeżeli zatem zostaniesz idealną kochanką, zawdzię­czać to będziesz nie tylko sobie czy swemu partnerowi, ale także i tej książeczce.


23

W co się bawić?

She giggled and she winc'd about

But liked the picked rudeness;

She eyes me kindly she no doubt

Remembers all my lewdness.

—anonim, XIX wiek

Pod koniec 1974 roku w gazetach angielskich wiele pisano o wyczynach pewnego bawidamka, którego ulu­bionym sportem było rozdawanie klapsów. Podpułko­wnik John Elliott Brooks, 64-letni radca prawny z Lon­dynu w trakcie procesu o znieważenie przyznał, że uwielbia trzepać siedzenia młodym dziewczynom, i że płacił im za przychodzenie na pokład własnego jachtu bez rajstop i majtek, na specjalne sesje, podczas których dla zabawy okłada je po pupie,

„Każdy zdrowy, normalny i pełen energii samiec lubi wytrzepać dziewczynie siedzenie, przynajmniej w my­ślach" — powiedział sędziemu pan Brooks. „Myślę, że dawanie klapsów dziewczynie, która to lubi, ma na to ochotę i sprawia jej to przyjemność, to po prostu rodzaj zabawy."

Wszyscy, tak mężczyźni jak i kobiety, miewamy fantazje erotyczne. Niektóre oddziaływują silniej i są bardziej nieodparte niż inne i często wpływają one w de­cydujący sposób na nasz sposób kochania się, a jeśli w całej pełni dajemy upust swojej wyobraźni, stają się one skomplikowanymi zabawami seksualnymi.

Jeżeli mężczyzna zaproponuje Ci erotyczną grę, co masz zrobić? Czy masz przełknąć to, zapomnieć o wszel­kich zahamowaniach i rzucić się na szerokie wody, czy też powiedzieć nie i odejść obrażona?

Zależy to oczywiście od gry. Jeśli partner ma na myśli tortury czy biczowanie, najlepiej szybko poszukać najbliższego wyjścia. Lecz jeśli chodzi tylko o prze­trzepanie pupy, o grę w pana i niewolnicę, czy o grę we francuską pokojówkę, nie widzę powodu do zrezyg­nowania z udziału, skoro taka zabawa ma w sobie dużą dozę rozrywki. Prawdą jest, co powiedział pan Brooks: „To po prostu rodzaj zabawy".

Chociaż seks to całkiem poważna sprawa, trzeba jednak także umieć dostrzec w nim coś zabawnego. Kiedy jesteście oboje nadzy, nie ma żadnej potrzeby zachowy­wać się ceremonialnie. Trzeba odrzucić rezerwę i za­hamowania. Można poddać się swobodnie własnej wy­obraźni, a jeśli pojawia się w niej gry erotyczne, to dobrze, bo Wasz związek zyska wiele dzięki dodatkowej porcji humoru i radości.

Musisz pokonać własne uprzedzenia w stosunku do seksu, który — wyłącznie dlatego, że trochę niezwykły — wydaje Ci się bardzo dziwny. Klepanie dziewczyny po tyłku może się wydawać cudaczne i zbzikowane, ale sądząc według ogromnej korespondencji na ten temat, jaką otrzymywałem pracując w Penthousie, tysiące męż­czyzn i kobiet uwielbiają to robić i uważają za zwykły element ich normalnego życia seksualnego.

Oto co powiedziała mi pewna Amerykanka:

„Mój mąż przetrzepał mi po raz pierwszy siedzenie, kiedy odmówiłam pójścia na potańcówkę w jego firmie. Powiedziałam mu, że uważam podobne imprezy za potworne nudziarstwo, że wolę zostać , w domu. On odparł, że dla niego to bardzo ważne, gdyż straci twarz jeżeli z nim nie pójdę. Każdy pomyśli, że mnie w ogóle nie obchodzi jego firma i praca.

Zaczęliśmy krzyczeć na siebie, a potem on nagle uniósł mnie w górę, przełożył przez swoje kolano, zadarł sukienkę, ściągnął rajstopy i majtki i zaczął mi dawać klapsy, coraz to mocniejsze, aż moje pośladki zrobiły się czerwone jak burak. Wtedy rzucił mnie na łóżko. Nie wiem, czy był to raptowny pokaz jego dominacji, czy robił to dla samego klepania mnie po siedzeniu, w każdym bądź razie poczułam, no cóż, poczułam podniecenie. Wyciągnęłam ku niemu ręce rozpięłam mu spodnie i okazało się, że ma wzwód. Kochaliśmy się wów­czas bardzo gwałtownie i namiętnie.

Teraz, kiedy tylko źle się zachowam, on robi to samo — daje mi klapsy. I zawsze stanowi to preludium przed pójściem do łóżka. Często spe­cjalnie sprzeciwiam mu się i rozdrażniam go tylko po to, żeby dostać klapsy. Trochę to boli na początku, ale później ciepłe mrowienie rozchodzi się po pupie i między udami, a dla mnie nie ma nic podobnie cudownego."

Oddający się takim praktykom partnerzy zwykle zachowują rytuał „złego zachowania", który daje im pretekst do wymierzenia „kary". Zwykle też dyspo­nują zestawem ulubionych przyrządów, jak przykłado­wo: pantofel, trzepaczka, czy szczotka do włosów. Ponie­kąd między dawaniem klapsów a przemocą i poniżeniem płynącym z bicia kobiety są znaczne podobieństwa, jakkolwiek klapsy łatwiej poddają się kontroli. Jeśli mężczyzna chce przetrzepać Ci siedzenie, z pewnością nie nosi się zarazem z zamiarem zbicia Cię na kwaśne jabłko.

Niektórzy uczestnicy takiej zabawy uwielbiają być „ukarani" na oczach publiczności. Pracując w Penthousie otrzymywałem wiele dotyczących takich kar cielesnych listów, w których opisywano, jak podniecenie płynące z otrzymania klapsów rosło na myśl o wstydzie publi­cznego wykonania kary na oczach widzów. Podejrze­wam, że wiele z tych listów zawierało wymyślone fantazje moich korespondentów, ale przynajmniej w niektórych można się było dopatrzeć znamion prawdy. Zresztą niezależnie od tego, czy była to prawda, czy tylko wymysł wyobraźni, chodziło o autentyczną potrzebę, zrodzoną w umyśle autora czy też autorki listu.

Jeszcze inną odmianą gier seksualnych, na którą zwróciłem uwagę dzięki korespondencji Penthause'a była praktyka przekłuwania. Niektórzy mężczyźni i kobiety lubują się w przekłuwaniu brodawek sutkowych i za­kładają tam złote kółka. To hobby wydaje się stosunko­wo niegroźne, chyba że kobieta będzie chciała w przy­szłości karmić piersią lub posuniecie się nieco za daleko w zabawie w niewolników. Bywają bowiem osoby, które upodobały sobie przeciąganie łańcuszka przez to kółko i oprowadzanie partnerów jak niewolników w drodze na „Złote Wybrzeże".

Brodawki nie są bynajmniej jedyną częścią ciała podatną na przekłuwanie. W Sztokholmie widziałem zdjęcia kobiety, na której zewnętrznych wargach sromo­wych po każdej stronie widniały po cztery kolczyki, a na każdym z nich zwieszał się mały, złoty dzwoneczek.

Prawdopodobnie owa dama była duszą i ciałem przyjęcia w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia. Inne kobiety mają przekłute wargi mniejsze kolczykami połączonymi ze sobą tak, że tworzą rodzaj mini pasa cnoty. Również i mężczyzn nie omijają podobne praktyki. Słyszałem o mężczyznach z napletkami przekłutymi kółkami wraz z zameczkami założonymi na ich żołądź, dzięki czemu niewierność — jeśli w ogóle możliwa — łączyłaby się przynajmniej z nadzwyczajną niewygodą.

Nie zapominajmy też o przekłuwaniu przegrody nosowej. Pewne duńskie czasopismo zamieściło całą serię zdjęć dziewczyny noszącej w nosie kółko, jakie zakłada się w nozdrza byków. Dziewczynę pokazano w drodze na targ, ciągniętą jak bydło rzeźne na łańcuchu.

Jeśliby te sprawy zainteresowały Ciebie i Twego partnera, wskazany jest zdrowy rozsądek. Najlepiej jeśli kolczykowania dokona lekarz-specjalista, bo w prze­ciwnym razie może grozić przykra infekcja. Nie zakładaj­cie kolczyków w takich miejscach, że później możecie tego żałować.

Oprócz tego rodzaju sztuczek wiele par lubi prze­bierać się i odgrywać swe fantazje seksualne w formie amatorskiego przedstawienia teatralnego. Taka forma daje podniety erotyczne i dobrą zabawę, pod warunkiem, że uda się Warn zachować powagę niezbędną dla od­tworzenia sekretnych marzeń, które zawsze chodziły Warn po głowie.

Najsprawiedliwiej będzie, jeżeli jednego wieczoru grę organizuje partner, a następnym razem Ty. W ten sposób każde z Was otrzyma równą działkę i pole do popisu dla swej fantazji.

Jedną z ulubionych fantazji kobiecych stanowi zapewne opowieść o wschodniej księżniczce, siedzącej na stosie poduszek pośród zmysłowej woni kadzidła. Jej niewolnik gotów jest spełnić każdy jej kaprys. Posłuchaj­my Traccy opowiadającej o grze erotycznej, której wraz z partnerem używali zwykle do podniecania się:

„Uszyłam sobie takie lekkie orientalne spod­nie z ogromnymi, szerokimi nogawkami i złotymi przepaskami okalającymi biodra i kostki u nóg. Potem założyłam na siebie mnóstwo biżuterii oraz jedwabny turban z piórkiem i usiadłam w salonie na podłodze ze skrzyżowanymi nogami. Jim musiał zdjąć z siebie wszystkie rzeczy, założyć na szyję metalową obręcz i być moim niewolnikiem. Musiał robić wszystko, czegokolwiek zażądałam. To bar­dzo ważne w tej grze. Udaje się ona tylko wtedy, gdy ma ściśle określone reguły.

Robi mi więc kawę i przynosi coś do picia.

Wtedy pozwalam mu całować moje brodawki, ale nie wolno mu dotykać mnie w jakikolwiek inny sposób. Potem zmuszam go do jakichś erotycznych wyczynów, na przykład musi się na moich oczach onanizować, złapać spermę w dłoń i przynieść mi do spróbowania, albo każę mu wygiąć się w pałąk i z samym sobą uprawiać seks oralny. Raz to mu się rzeczywiście udało i wyglądało to niesamowicie. Czasami kładę się na wznak i każę mu się lizać godzinami. Nie wolno mu przerwać, aż nie wydam takiego polecenia. A mnie to ogromnie podnieca i może trwać przez wieki. Nikt z naszych przyjaciół nie wie co robimy i nie widzę powodu, by im cokolwiek mówić. Jima podnieca to równie mocno jak mnie, a kiedy idziemy do łóżka nasze współżycie jest prawie zawsze fantastyczne."

Jack, 37-letni księgowy z działu reklamy i Marcia, lat 32, grają w inny rodzaj zabawy:

„Bawimy się w salon masażu. Zakładam żółtą nylonową koszulę na gołe ciało, na nasz stół w jadalni kładę podkład z pianki i na wierzch prześcieradło, a potem przygaszam światło. Wtedy wchodzi Jack i udaje klienta chętnego na masaż. Musi mi rzeczywiście zapłacić za wszystkie wyko­nane usługi, a ja mam prawo zachować te pieniądze dla siebie, dzięki czemu staje się to bardziej reali­styczne niż gdybyśmy używali bonów z gry Mono­pol czy czegoś podobnego.

Jeśli zaleca zwykły masaż, płaci mi piętnaście patyków, ale gdy do tego dochodzi masaż penisa, opłata jest większa o dziesięć patyków. Jeśli chce się spuścić płaci jeszcze dwadzieścia patyków, a za całość w sumie jest mi winien pięćdziesiątkę. Tyle to kosztuje w prawdziwych salonach masażu, więc i ja sobie tyle liczę.

Oboje nas to podnieca i śmieszy, bo Jack wciela się w różne postacie. To jest bardzo seksy, mamy z tego mnóstwo śmiechu, więc nie widzę w tym nic złego".

Niektóre pary czerpią wskazówki ze wschodniej literatury erotycznej. Ulubiona gra polega na wcielaniu w życie instrukcji zawartych w klasyce tego gatunku, jak Kamasutra czy Ogród zapachów. Jeśli macie ochotę, możecie dokładnie przejrzeć te książki od deski do deski i wypróbować niektóre z opisanych w nich odmian seksu.

24-letni Danny i jego dziewczyna, 20-letnia Madeleine doskonale się bawią przy uwspółcześnionej wersji yab-yum, medytacyjnej metody erotycznej Zeń. W ich mieszkaniu wypełnionym muzyką Wschodu oraz figur­kami chińskich bożków, rozbierają się do naga. Potem Danny siada na podłodze ze skrzyżowanymi nogami, a Madaleine opuszcza się uważnie na jego wzwiedziony penis.

„Potrafimy tak siedzieć pół godziny, godzinę, po prostu zagłębieni w sobie, w bezruchu, pobudze­ni wzajemnie wibracją miłości. Czasami w ogóle nie dochodzimy do orgazmu, ale przecież nie o fizyczne odczucia tu chodzi. Liczy się miłość, która przenika nas nawzajem. Niejednokrotnie tak bardzo an­gażujemy się duchowo w tę medytację, że aż tracę pewność, kto jest Dannym, a kto mną. Zupełnie jakbyśmy się stali — no cóż, wcale niejedną osobą, ale wyższą, odrębną, trzecią istotą. Wiem, że nie przestrzegamy ściśle reguł Zeń i nie o to nam chodzi, ale myślę, że do tego dążyli buddyści Zeń — aby dwoje ludzi stawało się czymś innym, wyższym i lepszym. I to jest zarazem bardzo seksy".

Zdaniem Normy Levy, londyńskiej call-girl, zamie­szanej w sprawę ustąpienia lorda Lambtona z rządu brytyjskiego, wielu mężczyzn lubuje się w grach polegają­cych na tym, że dziewczyna udaje znacznie młodszą niż jest w rzeczywistości. Mówiąc innymi słowy, chodzi tu o zalegalizowaną formę lolityzmu.

Edwina, 18-letnia projektantka, stwierdziła, że przebierając się w szkolny mundurek ogromnie tym podnieca swego 36-letniego partnera Marka.

„Nie jest on facetem, który goniłby po ulicach za małymi dziewczynkami. Ale wydaje mi się, że wszystkich mężczyzn podnieca obraz niewinnej dziewczynki z głową nabitą robaczywymi myślami. Sądzę, że niektóre nastolatki są nadzwyczaj sek­sowne. Ten ich dziecinny wygląd i strój czyni je atrakcyjnymi seksualnie.

Mark uwielbia kiedy zaplatam sobie warkoczyki, bo wtedy wyglądam na 13 lat. Nieraz 'przychodzę do sypialni w samej górze od piżamy i skąpych białych majteczkach. Któregoś dnia weszłam tam liżąc lizaka, co go ogromnie za­chwyciło. Czasem, gdy jedziemy razem na przejaż­dżkę samochodem, zaplatani sobie warkocze, wkła­dam kolanówki i bardzo krótką spódniczkę, że Mark z upodobaniem całuje mnie i pieści na oczach innych ludzi. Ich trafia po prostu szlag. Myślą, że on jest moim ojcem i ma skłonności kazirodcze."

Rozmawiałem z wieloma kobietami, które nie akceptują gier erotycznych jako rzekomo poniżających godność ich płci. W pełni doceniam poczucie godności własnej i pierwszy podpiszę się pod stwierdzeniem, że nie powinnaś pozwalać na seksualne poniżenie Cię, czy to fizyczne, czy psychiczne. Jednak seksowi nie towarzyszy ten rodzaj godności, o którym myślą niektóre kobiety. To nie jest jak upadek ze schodów na balu w ambasadzie leżysz nagusieńka w łóżku z ukochanym mężczyzną i godnie przeżywasz przyjemności, radość i zadowolenie płynące z tego faktu. Jest to godność dwojga osób, które okazują sobie wszelkie uczucia i wzajemną fascynację.

Zachowaj dumny wzrok i powagę na oficjalne przyjęcie, a w łóżku oddawaj się zabawie i rozkoszy.


24

I jeszcze w co się bawić

Być może pikantne jedzenie zainspirowało mnie niedawno do rozmowy o fantazjach erotycznych z pewną dziewczyną w greckiej restauracji na Manhatanie. „Cały kłopot w tym — powiedziała zupełnie poważnie — że ja w ogóle nie miewam fantazji erotycznych. Przynajmniej nie tego rodzaju, jakie naprawdę chciałabym wcielić w życie".

Potem wyjawiła mi, że jej wyobraźnia błądziła gdzieś w otchłaniach mitologii: gwałciły ją hordy dzikich bestii takich, jak centaury, minotaury, satyry; musiałem faktycznie przyznać, że trudno byłoby odegrać podobną scenę, przynajmniej w zwykłej sypialni.

Cała ta rozmowa sprawiła, że zacząłem zastana­wiać się nad tym, iż być może nastąpił już najwyższy czas, aby w książkach o seksie wycofać się z założenia, że każda kobieta jest obdarzona (a może dla niej to przekleństwo?) wybujałą fantazją erotyczną i o niczym innym nie marzy, jak tylko o zrealizowaniu swych wizji z pomocą oszoło­mionego amanta.

Moja znajoma z greckiej restauracji ujęła to tak:

„Dlaczego w książkach nie ma żadnych sugestii? Wcho­dzę z facetem do łóżka i w głowie mam absolutną pustkę. Zapominam o wszystkich podniecających wi­zjach erotycznych, które miałam jeszcze przed chwilą, bo teraz zaczyna mnie interesować wyłącznie partner i jego kogut. Ale chciałabym odgrywać rozmaite hi­storyjki, oczywiście, gdybym nie musiała ich sama wymy­ślać."

Z rozmów z wieloma kobietami rzeczywiście wy­nika, że jakkolwiek miewają one osobiste fantazje swego pomysłu i chciałyby je urzeczywistnić, to jednak część moich rozmówczyń zapożycza je z przeczytanych przez Siebie książek i obejrzanych filmów czy zdjęć.

A zatem, jeśli kiedykolwiek będziesz miała trudno­ści z wymyśleniem dla siebie i ukochanego pełnego inwencji i seksu scenariusza, nie wahaj się skorzystać z pomysłów erotycznych zaczerpniętych z różnych źródeł. Prawdopodobnie partner nie zorientuje się, że ma do czynienia ze Scarlett O'Harą gwałconą przez żołnierzy Północy, ale na pewno dotrze do niego, że jesteś dzisiaj wyjątkowo swawolna w łóżku i dajesz mu mnóstwo namiętnej rozkoszy.

Susan, 24-letnia nauczycielka, powiedziała mi, że kiedyś podnieciła ją tak bardzo „zapożyczona" fantazja, że później używała jej wraz ze swym partnerem jako swojej stałej gry.

„Czy widziałeś kiedyś film pt. »Zakazana planeta«? To był wspaniały film science fiction, ale mi najbardziej podobał się robot, który nazywał się Robbie-Robot. Musiał mieć dobrze ponad dwa metry wzrostu, był niebieski i błyszczący, a zamiast głowy miał przezroczystą, plastykową kopułę, w której błyskały obrotowe światełka.

W tym filmie strasznie podniecała mnie sce­na, kiedy robot łapie jakąś dziewczynę. Zawsze pociągali mnie twardzi, bezkompromisowi męż­czyźni — tacy co wiedzą, czego chcą i nie pozwolą nikomu stanąć na swej drodze. Pomyśl tylko: ro­bot, rozumiesz, jaki on jest przerażający, bo nie możesz przemówić do jego poczucia litości, ani miłości, ani niczego — on jest przecież zrobiony ze stali.

Pamiętam wieczór, kiedy pierwszy raz gra­liśmy w tę grę. Późno wróciliśmy do mojego mieszkania z kolacji na mieście i przygotowaliśmy sobie drinki. Rozejrzałam się wokół i zobaczyłam straszny bałagan. Powiedziałam więc żartobliwie do Mike'a mojego chłopaka: »Chciałabym mieć robota, który by to wszystko za mnie posprzątał«.

Mikę wstał i zaczął maszerować po pokoju jak robot, na sztywnych nogach i z rękoma wy­ciągniętymi przed siebie. Zrobił kilka rundek po pokoju, a ja powiedziałam: »Wyglądasz jak Robbie-Robot, proszę cię, nie atakuj mnie, boję się«.

No, a on oczywiście napadł na mnie. Pod­szedł do mnie z wyciągniętymi do przodu rękami, niczym mechaniczny robot, potrącając po drodze krzesła i inne sprzęty. Naprawdę przestraszyłam się. Podniósł mnie i wziął w ramiona, a ja zaczę­łam krzyczeć. Wrzeszczałam na niego: »Mike, puść mnie!«, ale on trzymał mnie mocno i po­maszerował ze mną do sypialni, a potem rzucił na łóżko.

Mówiłam mu, żeby przestał. Wiem, że teraz to brzmi śmiesznie, ale wtedy naprawdę wpadłam w panikę, bo on zdawał się mnie ogóle nie słuchać i chodził dalej z kamienną twarzą i niewidzącymi oczyma i ściskał mnie tak mocno.

Przewrócił mnie na brzuch i rozpiął zamek od sukienki, a potem dosłownie ją ze mnie zdarł. Potem szarpał za moje rajstopy i majtki, chociaż kopałam nogami w powietrzu. Już wtedy byłam naga, bo zwykle nie noszę stanika, uklękłam na łóżku i pięściami waliłam w jego tors. Byłam na granicy histerii, powtarzałam, żeby przestał udawać robota, ale on nie słuchał. Niby kleszczami chwycił mnie dłońmi za głowę i jednym rzutem pchnął mnie z powrotem na łóżko.

Sztywnymi ruchami rąk ściągnął z siebie ubranie i sam wszedł do łóżka. Spojrzałam mu prosto w twarz i powiedziałam: »Mike«, ale on miał nadal nieobecny wzrok i nie drgnął mu choćby jeden mięsień. Powtórzyłam: »Mike, proszę cię«, ale on nadal zachowywał się jak robot i przekręcił mnie siłą na brzuch. Nie miałam pojęcia, że jest taki silny. Ręce miał jak ze stali, a ja byłam ogromnie przerażona. Miałam wrażenie, że gdybym spróbo­wała walczyć, mógłby rozerwać mnie na strzępy jak mokrą gazetę.

Przycisnął mi twarz do poduszki i dosłownie mnie zgwałcił. Wepchnął kutasa od tyłu z takim impetem, że do środka dostały się moje włosy łonowe, więc poczułam mocny ból. Zaczęłam nie­mal wyć, ale znów przycisnął mnie do pościeli i zaczął spółkować, tak jakby to mechanicznie czynił robot, w równym rytmie. Cały czas prze­śladowała mnie wizja wielkiego niebiesko stalowego robota, takiego jak Robbie, i strasznie się bałam. Ale Mikę nie przerywał, utrzymywał ten sam rytm, a to już mi wystarczyło. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo podniecał mnie strach i byłam niemal zdumiona czując drżenie ud, co jest u mnie oznaką początku orgazmu. Potem to drżenie skon­centrowało się między nogami jako wspaniałe do­znanie ciepła, podczas gdy stalowy kogut Mike'a wciąż wsuwał się w tę i z powrotem — widzisz, nawet o jego kutasie myślałam jako o kawałku stali. Poczułam konwulsyjne skurcze mięśni i wiedzia­łam, że jestem na granicy orgazmu, ale Mikę w ogóle nie zmienił rytmu. W tym samym tempie wykonywał suwy w górę i w dół, nie zważając na mój orgazm i całe szczytowanie. Myślałam, że zupełnie wyjdę z siebie. On też nie mógł już dłużej wytrzymać i sam miał orgazm. Leżeliśmy przez dłuższą chwilę całkowicie wyczerpani. Nie bawimy się w Robbiego-Robota w każdy wieczór, a tylko niekiedy. I wiesz co, ja stale się go boję."

W tej fantazji chłopak Susan bierze czynny udział, ale oczywiście możesz wywoływać wizje tylko w swojej wyobraźni tak, że partner nawet nie będzie się orientował, że jesteś Królową Sabą, Gretą Garbo, Barbarellą, czy kimkolwiek innym.

Ten rodzaj fantazji :— osobistej, prywatnej i bez współdziałania partnera — jest marzeniem na jawie, szczególnie przydatnym w przypadku trudności z osią­gnięciem orgazmu. Mężczyzna Twojego życia wcale nie musi wiedzieć, że potrzebujesz erotycznych wyobrażeń, ażeby doprowadzić swe pobudzenie do punktu, z którego nie ma już powrotu — być może niepotrzebnie dotknę­łoby to czułej struny jego seksualnej jaźni. Zacząłby wtedy zastanawiać się, czy nie jest w stanie sam do­statecznie Cię rozbudzić. Oczywiście, tak właśnie może być, ale temu problemowi będziesz musiała przyjrzeć się po dłuższym namyśle. My natomiast mówimy o osią­ganiu orgazmu i pełnego zaspokojenia już teraz, w tej chwili.

„Miewałam orgazmy, ale zawsze były takie słabe, że stale wydawało mi się, jak by ich w ogóle nie było. Gdy dochodziłam napięcie rosło fantastycznie, czułam je w sobie i przepełniało mnie ono całkowicie, a potem nagle pfffttt — i już po wszystkim".

Ileż to razy słyszałem tę skargę od wielu dziew­czyn. Moja przyjaciółka, pisarka, określa to mianem „spóźnionego zapłonu". Jeśli cierpisz na tę przypa­dłość, być może przekonasz się, że wplatając wątek jakichś dwu czy choćby jednej fantazji erotycznej tuż przed szczytowaniem, zdołasz pobudzić się tak da­lece, że uda Ci się utrzymać wzbierające napięcie i w koń­cu dojdziesz do najpełniejszego, silnego i satysfakcjo­nującego orgazmu. To nie zawsze skutkuje, ale praw­dopodobnie orgazmów będzie więcej niż poprzednio.

Gotowe marzenia erotyczne są właśnie szczególnie pomocne w tego typu samodzielnie stosowanej terapii seksualnej. Nie ma potrzeby, abyś wyobrażała sobie, że gwałci Cię Robbie-Robot. Możesz wymyślić coś na kształt historyjki Ellen, 22-letniej sekretarki z Saint Louis:

„Wiesz, trochę niepokoiły mnie erotyczne myśli ogarniające mnie, kiedy kocham się z part­nerem. Czułam się winna z tego powodu. Myślałam sobie tak: »Facet kocha się ze mną, a ja wymyślam sobie coś innego, co się ze mną dzieje?«

Ale później pomyślałam: »Do diabła, prze­cież to dzięki niemu mam te erotyczne myśli, dzięki temu, co on mi robi i jeśli tylko tak właśnie mogę osiągnąć porządny orgazm, to mam prawo wymy­ślić sobie, co tylko zechcę«. To sprawiło, że stałam się lepszą kochanką, a dzięki temu z kolei moi partnerzy stali się lepszymi kochankami. Sądzę, że wiele dziewczyn nie rozumie, że nikt nie może być dobry w łóżku sam z siebie, bez pomocy partnera.

Nigdy nie miałam zbyt bogatej wyobraźni. Chyba mam dość romantyczną naturę, ale gdybym miała wymyślić coś erotycznego, to nic nie przy-szłoby mi do głowy. Istnieją oczywiście rzeczy, które mnie podniecają i myślę o nich, kiedy się kocham. Jedną z nich jest seks bez słów... Pamię­tasz książkę Eriki Jong »Lęk wysokości«? Wy­obrażam sobie, że przytrafiło się to mnie, że siedzę przy biurku, a jakiś facet wchodzi do pokoju, po czym kończy się jego spotkanie z moim szefem, a facet przywołuje mnie ruchem ręki i jedziemy gdzieś chyba do motelu, a tam on przelatuje mnie i do końca nawet nie wiem jak mu na imię, a on nie zna mojego imienia.

Spółkowałam dotąd tylko z facetami, z który­mi byłam związana uczuciowo. Ale naprawdę pod­nieca mnie pomysł, by przeleciał mnie facet, z któ­rym nie łączy mnie uczucie. Myślę na przykład o takim numerku, który w książce rozgrywa się w pociągu. Wyobrażasz sobie przedział w pociągu, naprzeciwko Ciebie siedzi fantastycznie przystojny facet, a gdy wszyscy wychodzą z wagonu, po prostu podnosisz sukienkę, on rozpina rozporek i spółkujecie.

Gdy kocham się z moim chłopakiem, a jestem już bliska orgazmu, wtedy zaczynam myśleć o tej scenie. Wyobrażam sobie, że jesteśmy w pociągu, a ja leżę na siedzeniu i że widzę go pierwszy raz w życiu i nie wiem kim jest. To wcale nie jest trudne, bo chociaż zna się mężczyznę dość dobrze, to i tak czasem człowiek łapie się na tym, że patrzy na niego

1 myśli sobie: »zabawne... co to za obcy facet śpi w moim łóżku?«

Więc mówię sobie, że nigdy wcześniej nie spotkałam tego faceta, leżę tam, a on mnie przelatu­je i wiem, że będę miała orgazm, bo to pierwszy i ostatni raz, gdy spółkujemy. Myślę o tym, jak łatwo byłoby komuś wejść i nakryć nas w pociągu i gdy tylko dojdę do tego momentu, z pewnością nastąpi orgazm.

Oczyma duszy widzę nas oboje w scenie opisanej w »Lęku wysokości«. Ktoś otwiera drzwi­czki samochodu, by ujrzeć w nim wdowę w czerni w podkasanej sukni, czarnych pończochach i z gołą cipką oraz spółkującego z ową wdową w szaleń­czym porywie żołnierza z opuszczonymi do kostek spodniami i powiewającymi na wietrze połami koszuli. W tej samej chwili mam orgazm.

Raczej nie miewam fantazji wywołanych przez oglądane przeze mnie filmy. Lepiej wyobrażam sobie rzeczy zaczerpnięte z książek. Nie sądzę że kiedykolwiek opowiem partnerowi o tych moich fantazjach, bo chyba wtedy już przestałyby na mnie

działać. Po prostu potrzebuję ich, żeby mieć przyzwoity orgazm, i więcej nic."

Kobiecą wyobraźnię seksualną zainspirować może niejednokrotnie coś mniej istotnego niż jawnie erotyczna powieść. Kay, 27-letniej urzędniczce z działu obsługi klientów, wystarcza pomyśleć o jednym konkretnym obrazie, żeby jej orgazmy nabrały niezbędnego rozma­chu.

„Ci którzy mówią, że na kobiety nie działają bodźce wizualne mają niedobrze w głowie. Mnie podniecają setki zdjęć, szczególnie zaś myślę o jed­nym. Widziałam je kiedyś w jakimś czasopiśmie dla , kobiet, a kiedy tylko je zobaczyłam, od razu dostałam orgazm.

To kolorowe zdjęcie. Wycięłam je i powiesiłam na wewnętrznej stronie drzwi od szafy. Czasami, kiedy jest mi smutno, podchodzę do niej i patrzę na to zdjęcie. Jednak nigdy nie dłużej niż przez dwie minuty, żeby nie straciło uroku nowości. Jest ono tak pełne seksu, że choć nie potrafi zmienić mego ; nastroju przygnębienia, jednak bardzo mnie pod­nieca.

Nie widać na nim nawet twarzy mężczyzny. ..,!-. To zdjęcie środkowej części jego ciała, od pępka aż po kolana. Facet ma na sobie jasnozielone satyno­we szorty, tak superobcisłe, iż widać, że ma potężną erekcję, która uwypukla się po jednej stronie uda.

Widać każdy szczegół wzwiedzionego członka, jego spęczniałe żyły, krawędź główki, a nawet można dostrzec kawałeczek purpurowej żołędzi, wystają­cej z nogawki. Wiesz, to chyba najbardziej erotycz­ne zdjęcie, jakie w życiu widziałam. I wystarczy, bym je sobie przywołała przed oczyma w trakcie stosunku, to zaraz mam orgazm."

Niektóre kobiety wyobrażają sobie nagich męż­czyzn, czy to „zapożyczonych" ze zdjęć w czasopismach, czy też znanych z własnego doświadczenia. Inne myślą o znanych aktorach filmowych (w tych kobiecych rankin­gach nadal prowadzą Paul Newman i Steve McQueen), a jeszcze inne przywołują na myśl mężczyzn, których znały i kiedyś kochały. „To nie zbrodnia spółkować z jednym mężczyzną a myśleć o drugim" — powiedziała mi jedna z dziewczyn. — „Gdybyś naprawdę chciała być z mężczyzną z twoich marzeń, byłabyś z nim, a nie z tym, z którym jesteś obecnie".

Nie ma żadnych wątpliwości, że dwie najbardziej popularne wśród kobiet fantazje erotyczne obejmują: a) gwałt oraz b) podglądanie w trakcie stosunku przez innych ludzi. Tak mówi mi o tym pewna dziewczyna:

„Dość często wyobrażam sobie, jak moi poprzedni partnerzy przypatrują się moim stosun­kom z nowym chłopcem. Tak naprawdę to wcale nie chcę, żeby tam byli. Po prostu tylko oni przychodzą mi do głowy. To mnie niewiarygodnie podnieca. W prawdziwym życiu nigdy nie dopuściłabym do takiej sytuacji, ale myślę o tym kochając się i wtedy potrafię docenić zalety sztuki seksualnej partnera, bo tak bardzo chciałabym, aby docenili je także inni ludzie. Seks ma być sprawą osobistą i intymną, ale mnie wciąż na nowo podnieca myśl, żeby i oni widzieli, jak dobrze mi w łóżku z moim chłopa­kiem."

Niezależnie od tego rodzaju rozbudowanych fanta­zji, można tu podać całą listę erotycznych scenariuszy opartych na znanych powieściach, filmach, czy innych źródłach, na dowód łatwości, z jaką zapożyczone pomys­ły zapładniają naszą wyobraźnię.

Alexandra, 25 lat, z Bostonu:

„Jest taka scena w Last exit to Brooklyn w której gdzieś na pustym placu cała kolejka ; facetów przelatuje pewną dziwkę imieniem Tralala czy jakoś tak. Kiedy to pierwszy raz czytałam byłam zaszokowana, ale zarazem podniecona. Cza­sami kładę się na wznak na łóżku i wyobrażam sobie, że to ja jestem tą dziewczyną, podczas gdy 20 czy 30 facetów ustawia się w kolejce z gotowymi do dzieła kutasami i każdy z nich, jeden po drugim przelatuje mnie."

Beth, 31 lat, z Nowego Jorku:

„Moja ulubiona historyjka pochodzi prosto ze »Szczęśliwej mewki«. Wyobrażam sobie, że jestem burdelmamą, i że pokazuję wszystkim dziewczętom z całego burdelu, jak należy właściwie spółkować z facetem. One stoją półkolem i z bliska przypatrują się, jak się kochamy, żeby nie umknął im żaden szczegół. Kiedykolwiek o tym my­ślę, zawsze występuję w roli sławnej burdelmamy i wyobrażam sobie wtedy, że mogłabym po­kazywać tajniki aktu płciowego nawet w tele­wizji."

Melanie, 19 lat, z Nowego Jorku:

„W »Straw Dogs« jest scena, która zawsze pobudzała moją wyobraźnię. Otóż jedna z dziew­czyn zostaje tam zgwałcona przez dwóch mężczyzn. Myślę, że gdyby naprawdę miał mi się przydarzyć gwałt, nie zniosłabym tego. Sądzę, że gdy dziew­częta fantazjują na temat gwałtu, to wyobrażają sobie, że są gwałcone przez mężczyznę, którego lubią."

Andrea, 27 lat, z San Francisco:

„Moje marzenie jest bardzo dziwne. Wszyst­ko zaczęło się od czasu, gdy przeczytałam »Lolitę«. Lubię wyobrażać sobie, że jestem bardzo młodą, ale superseksowną dziewczyną, tak gdzieś w wieku około 12 lat, która uwodzi starszego mężczyznę. Tak właśnie zdarzyło się w »Lolicie« — ostatecznie ona uwodzi go, prawda? Chętnie wyob­rażam sobie, że jestem młodziutka i seksowna, a mężczyzna musi być taki uważny, bo mam bardzo ciasną pochwę i właśnie teraz stracę dopiero dziewi­ctwo. W tych fantazjach musiałam już z kilkaset razy stracić dziewictwo, ale ta myśl ciągle mnie podnieca."

Janie, 22 lata, z Los Angeles:

„W filmie pt. »Noc generałów« jest pewna scena. Chodzi o niemieckich generałów w czasie 1 wojny, z których jeden jest mordercą-psychopatą. Ten kawałek, który uważam za supererotyczny. pokazuje, jak któryś z generałów zabiera jakąś dziewczynę na piętro, opiera się o drzwi, żeby nikt nie mógł wejść do pokoju, podnosi do góry jej spódnicę i przelatuje ją, właśnie tak opierając się o drzwi. Pamiętam, jak otoczyła go nogami i jak było widać pasek od pończoch — to było niewiary­godne. Czasami przewieszam nogi przez plecy partnera i wyobrażam sobie, że jestem tamtą dziew­czyną z czasów wojny, która spółkuje z hitlerow­skim generałem oparta o drzwi."

Ella, 21 lat, z Nowego Jorku:

„Moje fantazje są z reguły bardzo łagodne i romantyczne. Jestem wielką miłośniczką Retta Butlera, szczególnie jeśli jest on w jednym ze swoich najwspanialszych nastrojów. Ale podczas stosunku faktycznie myślę o »Ostatnim tangu w Paryżu«. Nigdy nie uważałam go za film wyuzdany. Dla mnie był to film piękny, smutny i romantyczny. Myślę o tym momencie, gdy Marlon Brando kocha się z nią, no wiesz, od tyłu smarując ją masłem. To było superseksy, a jednocześnie takie smutne, l myślę, że taki rodzaj smutku bardzo mnie podnieca. Moim zdaniem cały seks jest trochę smutny — i właśnie dlatego taki seksowny."

Fantazja pełni ważną rolę w życiu seksualnym, bez względu na to, czy wykorzystujesz ją wyłącznie jako osobiste wyobrażenie we własnych myślach, ażeby kont­rolować i pobudzać reakcje seksualne, czy też gdy wyja­wiasz partnerowi najskrytsze marzenia i żądze, abyście wspólnie mogli je urzeczywistniać. Nie ma powodu do obaw, że takie fantazje pozbawiają Cię „szczerości" wobec partnera, albo że coś jest w Waszym związku nie tak, ponieważ on sam Ci nie wystarcza. Być może nie od niego pochodzą wszystkie bodźce erotyczne, które od­bierasz dzięki fantazjom i marzeniom, ale on odniesie z nich tylko same korzyści, bo skoro będziesz bardziej pobudzona i podniecona, to staniesz się bardziej namięt­ną i wyrafinowaną partnerką.

Pamiętaj więc, że każda fantazja jest dobra—czy to Twoja własna, czy też zapożyczona z książki, filmu albo skądkolwiek. Nie musisz wykazywać się inwencją i polo­tem, bylebyś potrafiła korzystać z podniet. Nikomu nie przeszkadza, gdy komik śmieje się z własnych dowcipów, o ile tylko śmieszą one ludzi. Żaden mężczyzna nie zgłosi obiekcji, że występujesz w Ostatnim tangu w Paryżu, jeśli tylko dzięki temu będzie się dobrze bawił.

A dobra zabawa dla mężczyzny, kochanie, to właśnie główny temat tej książki.


25

Siedemdziesiąt podniet dla Twojego mężczyzny na dzisiaj

W przypadku, gdyby po przeczytaniu tego wszyst­kiego, Twojej wyobraźni w dalszym ciągu brakowało sposobów i środków na doprowadzenie partnera do szaleństwa w łóżku, poniżej znajdziesz szereg propozycji, które powinny Ci wystarczyć co najmniej przez nad­chodzący rok (a może i na dłużej).

1. Obudź go o trzeciej nad ranem i zacznij ssać jego penisa.

2. Pokaż mu jak się masturbujesz.

3. Pożycz aparat fotograficzny polaroida i zrób jemu i Warn obojgu parę seksownych zdjęć.

4. Wsadź sobie do pochwy wisienkę z koktajlu i zachęć go, by ją wyjął ustami.

5. Liż go po całym ciele.

6. Przywitaj go przy drzwiach tylko w superskąpych majtkach i staniku.

7. Przywitaj go przy drzwiach całkowicie naga.

8. Zgol sobie całe owłosienie łonowe.

9. Zgol jemu całe owłosienie łonowe.

10. Poproś go, żeby Ci pokazał jak się onanizuje.

11. Kochajcie się na stojąco pod prysznicem.

12. Spróbujcie kochać się w wannie.

13. Rozepnij mu spodnie i zacznij dobierać się do niego, gdy ogląda telewizję.

14. Nalegaj, żeby kochał się z Tobą zanim wyjdzie do pracy.

15. Zadzwoń do niego do biura i opowiedz mu seksualnie sugestywne historyjki.

16. Podrzuć mu do kieszeni marynarki zdjęcie z Twoim aktem. Niech znajdzie je dopiero w biurze.

17. Kup mu podwójne dildo i spytaj go, czy ma ja­kieś pomysły, jak je we dwoje wykorzystacie.

18. Kup wibrator i zademonstruj jego skuteczne działanie na jego penisie.

19. Wykonaj gipsowy odlew jego penisa i powiedz mu, że będziesz go używać, gdy gdzieś wyjedzie.

20. Zapakuj mu razem z drugim śniadaniem eroty­czny list od Ciebie.

21. Kup plik czasopism pornograficznych i weź je ze sobą do łóżka.

22. Kup wibrator i spraw mu niespodziankę, wpy­chając go sobie w pupę w trakcie stosunku.

23. Kup jeszcze jeden wibrator i spraw mu jeszcze większą niespodziankę, wpychając go jemu w pupę w trakcie stosunku.

24. Kup mu trochę seksownej bielizny, np. super-skąpe slipy.

25. Poproś, aby zabrał Cię na film porno, striptizu lub do baru z kelnerkami w toplesie.

26. Poproś, aby zabrał Cię do motelu i w recepcji podał nazwisko: „Pani i Pan Kowalscy".

27. Wyjdź po niego do pracy ubrana tylko w futro i kozaki.

28. Kup mu erotyczny breloczek do kluczy z ma­łym penisem.

29. Zaproponuj mu wyjazd na wieś. Kochajcie się na trawie w świetle księżyca.

30. Gdy wieczorem wróci do domu, zrób mu masaż przy użyciu oliwki kosmetycznej, szczególną uwagę zwracając na jego penisa.

31. Czytaj mu powieść porno.

32. Każ mu przez cały dzień chodzić po domu zupełnie nago i pieść go, kiedy tylko przyjdzie Ci na to ochota.

33. Przez cały dzień chodź po domu nago i powiedz mu, że może Cię mieć, gdy tylko zechce.

34. Sprawdź, czy uda Ci się wziąć do ust jego oba jądra na raz.

35. Każ mu sprawdzić, czy zdoła zmieścić w ustach cały Twój srom.

36. Sprawdźcie, kto pierwszy osiągnie orgazm: Ty masturbując się, czy on onanizując się. Zwy­cięzca wygrywa obiad w restauracji.

37. Zobacz, jak głęboko Twój język wnika w jego odbyt.

38. Kup mu kilka łechtaczy — tych dziwacznych końcówek mocowanych na czubku penisa — i zacznij mu je przymierzać.

39. Rzuć mu wyzwanie — niech Cię doprowadzi do orgazmu samym tylko pobudzeniem Twych piersi.

40. Wykonaj przed nim striptiz z odpowiednio erotyczną muzyką.

41. Kup mu Medi-Strech — rodzaj paska, który mocuje penisa między nogami i delikatnie go pociera w trakcie chodzenia. Zobaczysz, jak szybko będzie gotów, żeby Cię posiąść.

42. Pobudzajcie się nawzajem, żeby sprawdzić, kto pierwszy dojdzie do orgazmu.

43. Pociągnij mu druta na tylnym siedzeniu tak­sówki i przekonaj się, czy uda mu się osiągnąć orgazm zanim taksometr wskaże 10.000.

44. Namów go, żeby zajął się Twoją cipką na tylnym siedzeniu taksówki i przekonaj się, czy uda Ci się osiągnąć orgazm zanim taksometr wskaże 11.50

45. Pociągnij mu druta w windzie i zobacz, czy będzie miał wytrysk zanim wjedziecie na 50 piętro (w budynkach poniżej 50 pięter dopusz­czalne jest jeżdżenie w dół i w górę pomiędzy piętrami).

46. Zorganizuj konkurs rysunkowy pod nazwą Najbardziej erotyczny rysunek. Potem odegraj­cie wizję zwycięzcy.

47. Kup każdemu z Was nadmuchiwaną lalę — jemu dziewczynę, a sobie chłopca — i za­bierz je do łóżka na pneumatyczną orgietkę. Takie lalki kosztują od 40 dolarów w górę i obecnie prawie wszystkie dostosowane są do seksu oralnego, analnego, a także mają • genitalia.

48. Spróbuj pokonać Linde Lovelace i wpro­wadź sobie penisa partnera jeszcze głębiej do

- gardła.

49. Pozwól mu związać Cię na dwie godziny tak, żebyś była całkowicie bezbronna, a on miał prawo zrobić z Tobą co zechce.

50. Zwiąż jego na dwie godziny (jeśli nie umiesz wiązać węzłów pożycz poradnik dla harcerzy) i zmuś do uległości wobec Twoich najdzikszych żądz.

51. Pogryź mu brodawki tak mocno, że aż będzie krzyczał.

52. Zagrajcie w grę Erotyczne słówka — nie wolno używać żadnych wyrazów nie związanych z sek­sem. Zwycięzca może wybrać z planszy każdy wariant seksu i zażądać jego zrealizowania.

53. Zagrajcie w Zgadnij jaki to zapach. Wcieraj sobie w wargi sromowe trochę olejku wanilio­wego, truskawkowego, miętowego lub banano­wego i poproś, żeby lizał i zgadywał. Nie będzie mu wolno kochać się z Tobą, dopóki nie zgadnie.

54. Idź na przyjęcie bez majtek i podnosząc od czasu do czasu sukienkę, epatuj go erotycznie.

55. Odbądź z nim szybki i namiętny stosunek w domu przyjaciela czy znajomego.

56. Włóż sobie do ust jego penisa w czasie, gdy rozmawia telefonicznie z mamą czy z szefem.

57. Spytaj, czy możesz potrzymać jego penisa, gdy będzie robił siusiu.

58. Poproś go, aby przez cały tydzień spuszczał się na Twoje ciało, co noc w inne miejsce — na twarz, na piersi, na brzuszek, uda, stopy. Pasuje?

59. Skłoń go, żeby obwoził Cię po pokoju jak na koniu (oboje musicie być nadzy) i uderzaj go batem, jeśli tempo będzie za małe.

60. Pocałuj go i powiedz mu, że go kochasz.

61. Przygotuj wykwintną kolację i podaj na stół ma­jąc na sobie wyłącznie buty na wysokim obcasie.

62. Poproś go, żeby sprawdził ile drobnych monet zdoła Ci wsadzić do wnętrza pochwy (monety muszą być wy sterylizowane we wrzątku). Reguły gry pozwalają Ci zachować tyle monet, ile zdołasz wynieść w pochwie z pokoju.

63. Przez tydzień, każdego wieczoru próbujcie no­wą pozycję współżycia, choćby nie wiem jak była ona udziwniona i zwariowana.

64. Jeśli w pobliżu jest jezioro albo basen, po i spacerujcie po kąpieli nago w świetle księżyca.

65. Rzuć mu wyzwanie, czy może kochać się z To­bą pięć razy w ciągu jednej nocy (ale nie bądź zbyt surowa, jeśli nic z tego nie będzie).

66. Kup mu książkę pt. Jak zostać idealnym ko­chankiem.

67. Poproś, aby Ci kupił coś do ubrania, co chce widzieć na Tobie i obiecaj, że będziesz to nosić. Bądź przygotowana na wszystko, poczynając od paska do pończoch z elastiku i nylonu z koronką, a kończąc na butach z gumy czy szkarłatnych, jedwabnych pończochach.

68. Zagrajcie w rozbieranego pokera.

69. Zacznijcie sobie opowiadać erotyczne historyj­ki. Każde z Was na przemian opowiada o jed­nym zdarzeniu.

70. Pocałuj go i jeszcze raz powiedz mu, że go kochasz.

Oto lista sugestii, które możesz zaadoptować albo zaadaptować w zależności od Twoich upodobań seksual­nych i okoliczności. Niektórzy ludzie nie znoszą „gier w słówka", więc nie traktuj jako obowiązku zabawy w ich erotyczną wersję. Słyszałem o osobach grających nago w golfa czy frisbee, więc możliwości są niemal nieogra­niczone.

Wbrew pozorom wszystkie te sugestie nie są wcale tylko dowcipami. W Wasz związek seksualny bezwzględ­nie musicie wprowadzić prawdziwe poczucie humoru sytuacyjnego, a tego typu głupstewka, stosowane od czasu do czasu, mogą rzeczywiście roziskrzyć Wasze życie erotyczne. Oczywiście ani przez moment nie proponuję, żebyś miała robić podobne rzeczy dzień w dzień. Twój partner mógłby pomyśleć, że żyje z osobą, której maniakalnie trzymają się kawały. Ale raz na miesiąc albo raz na dwa miesiące któraś z tych propozycji mogłaby dodać smaczku Waszemu współżyciu.

Ich celem nie jest także wyłącznie dostarczanie podniet. Większość z nich ma służyć temu, żebyś przestała tak poważnie podchodzić do seksu, nabrała swobody i z łatwością potrafiła powiedzieć partnerowi co Ci się podoba, a co nie. Jednym z najbardziej udanych z tych pomysłów (bo wszystkie z nich zostały naprawdę wy­próbowane i przetestowane) jest konkurs rysunkowy — punkt nr 46 — dzięki któremu za każdym razem ujaw­niają się najbardziej odkrywcze i śmiałe fantazje erotycz­ne, do jakich tylko mogłaby sięgnąć ludzka wyobraźnia. Niektórzy ludzie rysują lepiej od innych, ale nawet ekstrawaganckie, przypominające graffiti rysunki po­wstające w wyniku konkursu są niezmiennie wysoce erotyczne.

Jeśli macie jakąś ulubioną, szczególną zabawę erotyczną, która daje rozkosz Warn obojgu, bardzo chciałbym się czegoś na ten temat dowiedzieć. Wydając przez lata rozmaite czasopisma erotyczne, nauczyłem się jednej rzeczy odnośnie do rozmaitych odmian seksu: nawet najbardziej fantastyczne i najdziwniejsze warianty seksu, o jakich tylko można by sobie pomyśleć, zostały już gdzieś, kiedyś przez kogoś urzeczywistnione. Włącza­jąc w to rzeczy jeszcze bardziej osobliwe.

A zatem, nie obawiaj się wypróbowania różnych gier i wszelkiego rodzaju zabawnych sztuczek. Nie zawsze będą one skuteczne, ale w każdym przypadku udowodnią partnerowi, że stale o nim myślisz, że bardzo o niego dbasz i zależy Ci na tym, by sprawiać mu niespodzianki, przyjemności i satysfakcję.

Z całą pewnością żaden mężczyzna, nawet jeśli przez przypadek wyciągnie z kieszeni Twoje zdjęcie nago i z rozwartymi szeroko udami akurat w trakcie ważnego posiedzenia zarządu, nie pomyśli o Tobie inaczej niż z miłością.


26

Smutne rozstania (i radosne powitania)

There is not in this wide world a valley so sweet,

As that vale where the thinghs of a pretty girl meet:

Oh, the last ray offeeling and life must depart,

Ere the bloom of that valley shall fade from my heart.

-„The Meeting of the Waters"

anonim, XIX wiek

„Mój romans z Rogerem ciągnął się przez cały rok, ponieważ sama nie byłam w stanie zdobyć się na zerwanie. Siedząc w pracy, dzień w dzień usi­łowałam przekonać samą siebie, że dziś — dziś! — powiem mu, że to koniec. Jednak, gdy spotykałam , się z nim wieczorem, a on zachowywał się tak jakby wszystko było ciągle ładnie i pięknie, nie potrafiłam wydusić z siebie tych słów.

W końcu posunęłam się do rzeczy najbardziej okrutnej i bolesnej. Zwyczajnie wyszłam, zostawia­jąc tylko wiadomość. Już nigdy więcej nie spot­kałam się z nim, ani z naszymi wspólnymi przyja­ciółmi. Kompletna katastrofa, a wszystko przez to, że nie zdobyłam się na odwagę, żeby powiedzieć mu o swoich uczuciach. Co gorsza, nawet nie miałam o nich właściwego pojęcia, dopóki nie poznałam kogoś innego, co uświadomiło mi, że zmarnowałam cały rok mojego cennego życia."

Jak w słowach piosenki: „zerwanie to niełatwa sprawa". Im romans był bardziej ekscytujący i atrakcyjny seksualnie, tym trudniejsze staje się rozstanie. Jeden z najpoważniejszych konfliktów, z jakim stykam się obserwując różne pary polega na tym, że nie zrywają ze sobą, choć dawno już powinni byli to zrobić. Przestali się kochać, ale trzymają się razem z przyzwyczajenia, zabor­czości, zazdrości, lenistwa lub zgoła dlatego, że kłótnie stanowią źródło przyjemności oraz w pewien masochis­tyczny sposób — bólu.

To jest tak jak ze wszystkim innym. Możesz być cudowna i piękna, ale jeśli zrobisz jeden fałszywy krok, w pamięci ludzi utrwali się raczej ten właśnie błąd a nie to, co zrobiłaś w życiu dobrego. Możesz pracować w firmie przez 10 lat, być szczerze jej oddana i lojalna, ale gdy­byś któregoś dnia pozwoliła sobie na choćby najmniej­szą nieuczciwość i sięgnęła po nie swoje pieniądze, przekreśliłoby to raz na zawsze wszelkie Twe wcześ­niejsze zasługi. Nixona podsumowuje się dziś jednym słowem „Watergate", nie biorąc pod uwagę tego, co w przeszłości zrobił dobrego czy złego.

To samo dotyczy Twoich romansów. Nie kończ ich w stylu afery Watergate, jeśli chcesz pozostać we wdzięcz­nej pamięci ukochanego. Przekreśli on Twoje imię raz na zawsze, zapominając o Twoich wspaniałych sukcesach łóżkowych, pełni uczuć, miłości i romantyzmu, którymi go darzyłaś, jeżeli Twoje odejście okaże się niewypałem.

Niejednokrotnie nie uda się umknąć bólu i udręki. Nawet jeśli Ty jesteś znudzona partnerem, on wcale nie musiał znudzić się Tobą, a w takim przypadku nie obejdzie się bez trudnych zmagań. Gdy wygasa płomień miłości, łatwo o płacz od gryzącego dymu, a można też oberwać w ucho. Od Ciebie zależy, czy okażesz się dostatecznie roztropną i dbałą o partnera kochanką, która potrafi ugłaskać go i odejść bez zachowania wzajemnej urazy.

Jak tego dokonać? Przede wszystkim, musisz zro­zumieć, że jeśli chcesz być wobec niego twarda, to w stosunku do siebie musisz okazać jeszcze większe zdecydowanie. Jeśli on nadal Cię pragnie, to na pewno wystawi Cię na próbę całego arsenału błagań, zapewnień, pokus, a nawet na łzy. Może Ci nakazywać, byś z nim została i chociaż wzbudzi to Twój pusty śmiech — nie śmiej się, bo znam dziewczyny, które właśnie tak się zachowały — jak w teorii Pawłowa.

Zanim oznajmisz partnerowi, że wkrótce nieod­wołalnie na Wasz romans zostanie spuszczona kurtyna, usiądź spokojnie na boku ze skromną szklaneczką mocno schłodzonego martini i rozważ całą sytuację. Na tym etapie nie omawiaj jej z przyjaciółką, bo ona nic Ci tutaj nie pomoże. Tylko Ty możesz podjąć decyzję, a jeśli wzbraniasz się przed tym, to przyjaciółka z pewnością utwierdzi Cię w przekonaniu, że nie powinnaś podej­mować tego prostego, lecz bolesnego postanowienia.

Przestałaś go kochać. Może dlatego, że znalazłaś kogoś bardziej seksownego, przystojniejszego i bardziej w Twoim typie. Może dlatego, że dotychczasowy partner już Ci się znudził. W końcu ktoś może się znudzić. Chyba nie spodziewasz się, że on powie Ci, że znudził się Tobą? Raczej pewnie będzie udawał miesiącami, że stale Cię kocha? Hm?

Wyrok musi być wykonany z zimną krwią. Zawsze tak manewruj, byś nie mogła wycofać się w chwili, gdy szybko i bezboleśnie ostrze topora ma spaść na jego kark. I nigdy nie cofaj własnych słów, skoro już raz oświadczysz mu, że to koniec.

„Popełniłam największy ze wszystkich możli­wych błąd, gdy powiedziałam Dennisowi, że nasz związek musi się skończyć — mówi 23-letnia Dolores, recepcjonistka z hotelu w Cleveland w stanie Ohio. — Od miesięcy nasz romans zamierał jak ledwie poru­szające się wskazówki starego zegara. Lubiłam Dennisa i właściwie nie było powodu do zerwania. Jada­liśmy razem posiłki, spaliśmy ze sobą, wspólnie poły­kaliśmy filmy i dobrze było mieć przy sobie przyja­ciela i kolegę, nawet jeśli za bardzo mnie nie inspirował.

Ale pewnego wieczoru, w hotelu poderwał mnie Hal. Zatrzymał się tam na tydzień na jakimś zjeździe biznesmenów. Po prostu podszedł i spytał, czy po pracy może mnie zaprosić na kolację. Nie wiem, dlaczego powiedziałam tak, ale coś w nim było i zgodziłam się.

Skoro tylko spotkaliśmy się później, dosłow­nie zupełnie zapomniałam o Dennisie. Hal miał te wszystkie cechy, których brakowało Dennisowi. Był dowcipny, pewny siebie, seksowny. Miał łóżko wyrysowane na czole jak w komiksie. Postawił wspaniałą kolację, a potem poszliśmy do jego pokoju. Zamówił butelkę szampana i kochał się ze mną podczas nocnego filmu.

Pamiętam jak leżałam na wznak na łóżku, patrząc w jego twarz, a on wyglądał tak spokojnie, po męsku i jakoś tak — opanowany. Oplotłam swoimi nogami jego nogi i czułam na swoich stopach twarde mięśnie jego łydek. Ale przede wszystkim czułam w sobie wielkiego, twardego pe­nisa, a gdy chwyciłam w dłoń oba jądra spoczywa­jące na moim pośladku, były jędrne w dotyku ni­czym zaciśnięta pięść. Sądzę, że już wtedy, gdy Hal był we mnie, wiedziałam, że z Dennisem wszystko skończone. Doznałam niewiarygodnej ulgi i radości, i byłam pijana, ale chyba nie tylko od szampana.

Hal wystrzelił we mnie swoją spermę i to było tak, jak gdyby tym samym usuwał wszelki ślad po Dennisie.

Ale kiedy wróciłam nocą do domu popeł­niłam błąd — to była głupota z mojej strony i zwykła bezmyślność. Przyszłam około trzeciej nad ranem. Nie powiedziałam Dennisowi, gdzie byłam. Siedział na łóżku naburmuszony i zaniepokojony o mnie, a ja skakałam radośnie jak królik z kreskó­wki Disneya. Rozebrałam się i weszłam do łóżka, on próbował mnie objąć ramieniem, ale go ode­pchnęłam. Spytał: »O co ci chodzi?«, a ja na to: »Muszę ci coś powiedzieć«. Oczywiście, nie musiałam już nic więcej mówić, bo w tej samej chwili on wszystko zrozumiał. Wiesz, dosłownie dał mi takiego kopa, że wyleciałam z łóżka. Zasłużyłam na to. Zaczął wrzeszczeć: »Właśnie wyszłaś spod innego faceta i masz cholerną czelność włazić mi do łóżka!«

Natychmiast spakowałam to, co mi wpadło w ręce i wyszłam z domu. A Dennis nigdy mi nie wybaczył i nie mogę mieć mu tego za złe. Oboje od razu zapomnieliśmy o starych, dobrych czasach, o wszystkim, co nas łączyło. Kiedyś było nam ze sobą naprawdę bardzo dobrze i żałuję, że tak głupio się na koniec zachowałam. Nie mogłabym zostać przyjaciółką Dennisa, nie, co to to nie, ale przynaj­mniej zachowałby mnie we wdzięcznej pamięci."

Może Tobie nie wydaje się takie istotne, aby Twoi byli partnerzy wspominali Cię dobrze. Ale z czasem przekonasz się, że to ważne, zarówno dla Twojego własnego samopoczucia, jak reputacji. Wystarczy tylko z Twej strony odrobina namysłu i zrozumienia, a dobrze zapiszesz się w pamięci wszystkich niemal mężczyzn, których znałaś. To rzecz warta zachodu.

Dolores powinna była oczywiście zadzwonić do Dennisa i uprzedzić go, że późno wróci. Być może już ją nudził, ale przecież kochał ją i zamartwiał, co się z nią dzieje. Przynajmniej mogłaby tyle dla niego zrobić, żeby zadbać o jego spokojną noc. Rano, po powrocie i bez histerii, mogła mu wyjawić prawdę.

Nie popełniaj nigdy błędu Dolores i nie oznaj­miaj partnerowi końca Waszego związku, kiedy jesteś wstawiona. Powiesz wtedy coś, czego później będziesz żałować, a jeśli w połowie zaczniesz chichotać, to zrobisz z siebie przedstawienie. Najważniejsze w takich sytua­cjach jest opanowanie.

Nie mów „żegnaj" przez telefon, chyba że zmuszą Cię do tego odległość i okoliczności. Nie wysyłaj listów ani telegramów. Idź do niego osobiście, stań przed nim twarzą w twarz i powiedz mu o wszystkim, po czym wyjdź bez dyskusji. Jeśli musisz zabrać płyty, książki i rzeczy, zabierz je od razu. Nie przychodź po nie później, ani w tej misji nie przysyłaj nikogo innego. Spytaj, czy życzy sobie dostać z powrotem książki oraz płyty, które Ci kiedyś pożyczył, ale nigdy nie próbuj zwracać osobistych prezen­tów ani biżuterii, chyba, że dał Ci pierścionek zaręczyno­wy lub jakiś inny kosztowny drobiazg mający być sym­bolem trwałości Waszego związku. Prawo zezwala na zatrzymanie pierścionka zaręczynowego o wartości do 20 000 dolarów, ale Twoje sumienie z pewnością nie. Kiedyś wkalkulowane to było w hazard miłości, ale dziś to nic więcej jak kiepskie maniery.

Ważne jest, byś nie składała potencjalnemu eks-kochankowi żadnych obietnic co do ponownego spotkania i przemyślenia Twej decyzji. Trudno jest trzy­mać się tych zasad i czasami mocno to rani, ale gdy minie pierwszy wstrząs, stwierdzisz, że samodyscyplina bardzo popłaca. Jeśli między Wami koniec, to niech to faktycznie będzie koniec, i ani słowa.

Nieczęsto się zdarza, żeby były partner został prawdziwym przyjacielem, więc nie próbuj ułatwiać mu sprawy mówiąc, że nadal możecie być przyjaciółmi. Jeśli on wciąż Cię kocha, skazałabyś go tylko na prawdziwą męczarnię i frustrację, wywołaną każdym kolejnym spotkaniem z Tobą. Być może on nie da tego po sobie poznać, ale nadzieja to niemądre i irracjonalne uczucie, a kochan­kowie potrafią żyć nadzieją nawet wtedy, gdy nie ma jej ani za grosz.

A jeśli on mieszka w Twoim mieszkaniu? Przed Tobą staje wówczas nie tylko kwestia, żeby powiedzieć mu, że wszystko się skończyło, ale także dokonanie eksmisji.

Od faceta będzie zależało to, jak poradzić sobie z tym ambarasem. Jeśli ma swoją dumę i wie, że to koniec, to spakuje się i wyprowadzi od Ciebie bez problemów. Daj mu kilka dni na znalezienie nowego locum i nawet jeśli jesteś na niego wściekła, nie wyrzucaj jego rzeczy i dro­biazgów na klatkę schodową. Kiedyś go szanowałaś, więc co najmniej winnaś dać mu szansę wyprowadzenia się z godnością.

Jeśli z uporem odmawia opuszczenia Twego miesz­kania, powtarzając, że Cię kocha i że Cię nie opuści, spróbuj wyjechać na tygodniowy urlop. Powiedz, że nie życzysz sobie widzieć go tu po swoim powrocie. I to wszystko. Poza jednym mądrym słówkiem: nie zostawiaj w domu żadnych kosztowności, jeśli zdecydujesz się na taki urlop. Na pewno ostatnią rzeczą, jakiej byś chciała są żenujące komplikacje, które pociąga za sobą oskarżenie byłego ukochanego o kradzież czy wandalizm.

Jeśli mimo to z żelazną konsekwencją nie chce się wyprowadzić, to znaczy, że nie ma żadnej klasy i nie pozostaje nic innego, jak skorzystać z pomocy najbliż­szego komisariatu policji, która usunie faceta za próg mieszkania. Zanim uciekniesz się do takiej akcji, możesz jeszcze wypróbować stary chwyt skuteczny wobec niewy­płacalnych lokatorów: w czasie, gdy on jest w pracy, wyrzuć za drzwi wszystkie jego rzeczy i zmień zamki. Mam nadzieję, że nie spotka Cię nigdy taka sytuacja, a unikniesz jej wtedy, gdy będziesz zdecydowana zakoń­czyć w porę Wasz związek i nie cofniesz raz wypowiedzia­nych słów. Facet co najwyżej straci trochę czasu, jeśli żarzyć się będzie w nim choć nikły płomyk nadziei, że zmienisz zdanie. Choć brzmi to okrutnie, nie wolno Ci nigdy dawać mu nawet cienia nadziei.

Po tych radykalnych posunięciach następują roz­mowy telefoniczne i listy. Jeśli on nadal Cię kocha, tak łatwo nie zrezygnuje i nie spodziewaj się tego po nim. Czułabyś to samo, gdyby to Twój ukochany próbował usunąć Cię ze swojego życia. Ale znów musisz być nieu­gięta. Nie wyrażaj zgody na żadne spotkanie „tylko dla omówienia spraw" albo „tylko na jeden kieliszeczek". Wszystko zostało już powiedziane i nie ma o czym dysku­tować. Jeśli napisze list, uprzejmie odpisz, ale bądź chłodna i dość stanowcza, zachowaj jak najdalej idącą rezerwę:

Drogi Jack,

dziękuję za Twój list. Rozumiem, co czujesz i przykro mi, że Cię zraniłam. Moja decyzja jest jednak nieodwołalna. Nie chcę Cię więcej widywać. Było mi z Tobą dobrze, ale wszystko się skończyło i pragnę znaleźć w życiu coś nowego. Mam nadzieję, że odnajdziesz szczęście.

Pozdrowienia,

Jill

Muszę przyznać, że nie mam zdania co do czegoś, co jedna z moich przyjaciółek nazywa bez ogródek „seksem na wielki finał". Powiedziała mi, że gdy zrywa z kochankiem zawsze idzie z nim do łóżka na ostatni, pożegnalny stosunek i jest wtedy szczególnie namiętna. „To lepsze — mówi — niż uścisk dłoni na do widzenia".

Decyzja o „wielkim finale" należy do Ciebie i uwa­runkowana jest sytuacją, towarzyszącymi jej napięciami i podejściem partnera do tego pomysłu. Kiedy zasugero­wałem innej znajomej dziewczynie, by zawsze kończyła znajomość ze swymi partnerami „wielkim finałem", odparła ze zdumieniem: „przecież oni wykopaliby mnie natychmiast za drzwi".

Nie dziwi mnie fakt, że niejeden „wielki finał" przemienia się w „wielki start". Tessa, 24-letnia dziew­czyna z Rochester, opowiedziała mi następującą historię z jej życia:

„Z Christem i ze mną było rzeczywiście źle.Prawie ze sobą nie rozmawialiśmy i dość oczywiste stało się, że nasz związek rozpada się. Pewnie byliśmy oboje uparci i żadne z nas nie chciało przyznać pierwsze, że już się wszystko wypaliło, bo wtedy to drugie odwróciłoby się i powiedziało: »Aha, to ty myślisz, że to koniec, a ja wcale tak nie myślę, ale skoro tak czujesz...« Wiesz, o jaką kłótnię mi chodzi. Oddalaliśmy się od siebie, chyba dlatego, że byliśmy oboje zbyt pochłonięci pracą. Chris przeprowadzał wielką ankietę sondażową o zasięgu' ogólnokrajowym, która była niesamowicie ważna dla jego całej kariery. Gdyby jej wyniki przyniosły rozwiązania zgodne z jego oczekiwaniami, mógł liczyć na niemal natychmiastowy awans. A ja brałam udział w specjalnym seminarium dla nauczycieli pierwszych klas i miałam tyle roboty, że nie wiedziałam od czego zacząć.

Przez kilka tygodni prawie w ogóle się nie kochaliśmy. Jeśli już, to w milczeniu, bo oboje potrzebowaliśmy seksu i odprężenia, ale było to równie romantyczne i pozbawione głębszej treści jak mycie zębów czy drapanie się pod pachą.

W którąś niedzielę po południu stwierdziłam, że mam tego dość. Chris pracował nad tą cholerną ankietą i przez cały dzień nie odezwał się ani słowem. Co miałam zrobić? Zamienić się w niemą zakonnicę tylko dlatego, że jakiś procent obywateli USA akurat preferuje pewien gatunek płatków zbożowych na śniadanie, a inni ankietowani nie mogą znieść ich widoku?

Podeszłam do Chrisa i powiedziałam: »To już«. On spytał: »Co już?« A ja odparłam: »To już. Już koniec z nami. Z tobą i ze mną. Zbieraj swoje manatki i wracaj do domu«.

Nadal się nie odzywał. Pozbierał książki i płyty, ustawił je na kupkach obok swojego samo­chodu i wyglądało, że pogodził się z całą tą sytuacją. Byłam nawet zadowolona, bo gdyby zaczął się kłócić, nie potrafiłabym powstrzymać się od płaczu.

Stałam w kuchni, kiedy skończył zbierać swoje rzeczy. Wziął mnie za rękę i powiedział: »Tessa, moim zdaniem powinniśmy coś zrobić, bo byliśmy ze sobą przez dwa lata i głupio będzie, jeśli rozstaniemy się tak po prostu, bez tego«.

Spytałam: »Co masz na myśli?«, chociaż doskonale wiedziałam, o co mu chodzi. »Chodź do łóżka. Ostatni raz« — powiedział.

Drżałam wchodząc z nim do sypialni. Okna były zasłonięte, w środku było chłodno i ciemno. Chris stanął przede mną i rozebrał się. Jego penis był sztywny i wzwiedziony. Nie mogłam opędzić się od myśli, że widzę go po raz ostatni i za chwilę ostatni raz go dotknę. Chris ściągnął ze mnie tunikę, dżinsy i tenisówki. Zawsze śmiał się, że noszę tenisówki i teraz też uśmiechnął się, gdy je zdejmował. Powstrzymywałam łzy jak tylko umia­łam, ale czułam jak wbrew mojej woli spływają mi po policzkach. Chris zdawał się tego nie zau­ważać. Pocałował mnie w policzek, jego usta były mokre od moich łez, ale nie wypowiedział ani słowa.

Weszliśmy do łóżka i on pieścił moje piersi, a między palcami okręcał brodawki. Stały się — twarde, a on je delikatnie przyszczypywał, dostar­czając mi pieszczot, o jakich już prawie zapo­mniałam. Mam bardzo wrażliwe piersi, to znaczy zwykle pod wpływem pieszczot bardzo szybko się podniecam. I choć czułam się spięta i zdener­wowana, ręce Chrisa sprawiły, że ogarnęła mnie fala ciepła i podniecenia.

Wodził dłońmi po moim całym ciele i wokół ud. I wiesz co, to mnie zaczęło podniecać tak, jak jeszcze nigdy wcześniej. Wcale nie chodziło o to, że dotąd tego nie próbował, albo że był w łóżku leniwy czy coś w tym rodzaju, chociaż nie jeden raz mógł się bardziej wysilić. Ale podniecało mnie to dlatego, że wszystko między nami się skończyło i po raz pierwszy w ciągu tych dwóch lat nie mieliśmy już wo­bec siebie żadnych zobowiązań. Mogliśmy całkiem dowolnie się kochać, bo i tak jutro nie miało to znaczenia, skoro wszystko kończyło się dzisiaj.

Uklęknął między moimi nogami i zanurzył tam swój język. Lizał mnie tak długo aż poczułam, że moja łechtaczka jest równie twarda i wzwiedziona jak jego penis, a w końcu musiałam schylić się po niego i przytulić go do siebie, bo potrzebowałam jego penisa w mej pochwie. Trzymałam go w ręku, jego penisa, który był tak twardy, że prawie nie udawało mi się objąć go palcami. Chwyciłam go w obie dłonie i szeroko rozłożyłam nogi, po czym wprowadziłam go między uda, jak jeden z bohate­rów Szekspira, który rzuca się na innego ze sztyle­tem. A ja nadziałam swoją cipkę na jego wielki, twardy członek, objęłam Chrisa ramionami i chwyciłam jego krępe, muskularne pośladki, przy­ciągając go najgłębiej jak mogłam ku sobie. Napar­łam trochę zbyt mocno, bo poczułam ból, ale wtedy właśnie tego chciałam.

Kopulowaliśmy jak zwykle w milczeniu, ale tym razem to milczenie miało inną niż kiedykolwiek przedtem wymowę. Nie odzywaliśmy się, bo na­słuchiwaliśmy swych wzajemnych reakcji i sprawdzaliśmy tempo naszych oddechów. Chris pompo­wał mnie w tak pięknym stylu, jakby to był jakiś egzotyczny taniec. I zarazem erotyczny. Jego penis wślizgiwał się do środka i wyślizgiwał ze mnie pod najróżniejszymi, skomplikowanymi kątami i pobu­dzał mnie na najrozmaitsze sposoby. Już wkrótce zdałam sobie sprawę, że jestem o wiele bardziej podniecona niż kiedykolwiek poprzednio, a wszyst­ko to było jak sen.

Nie mam pojęcia, dlaczego na końcu Chris zrobił to, co zrobił, ale było to jakoś całkiem na miejscu. Właśnie gdy już dochodził do orgazmu, wyciągnął ze mnie penisa i trzymając go w dłoni wyrzucił na moich oczach całe białawe nasienie, spryskując nim pościel. Może chciał pozostawić na niej swój znak czy coś w tym stylu. Może po prostu chciał mi pokazać, jak się spuszcza. Patrzyłam jak sperma wypływa z czubka jego penisa, jakby w zwolnionym tempie i szybuje w powietrzu maleń­kimi strumyczkami.

Przybliżyłam twarz do prześcieradła i zlizałam nasienie z łóżka. Wtedy zrozumiałam, że nie potrzebuję żadnych znaków ani pamiątek od Chrisa, lecz jego samego. Przez cały czas mia­łam dziwny orgazm, przypominający małe trzę­sienie ziemi, rozpoczynające się od niewielkich drgań, a w chwili gdy na kolanach czołgałam się po łóżku, zlizując nasienie, już traciłam od­dech i trzęsłam się cała, zesztywniała w kon­wulsjach.

Przez dłuższy czas oboje leżeliśmy w ciemno­ściach. Potem powiedziałam: »Chris?« A on spytał: »Co?«. I wtedy poprosiłam: »Zostań! Niech będzie zawsze jak teraz i zostań«, a on odparł: »Dobrze, zostaję«. I to wszystko.

Czasami jest równie dobrze jak za »ostatnim« razem, a czasami nie, ale tamtego dnia wystraszyliś­my się, że stracimy się nawzajem i zdaliśmy sobie sprawę, jak bardzo potrafimy okazać sobie miłość, jeśli tylko spóbujemy. Więc ostatnio naprawdę się staramy." ..

Nie oczekuj jednak, że „seks na wielki finał" ma magiczną moc rozwiązywania problemów każdej pary. Czasami jest skuteczny, ponieważ żaden z partnerów niczego się po nim nie spodziewa. Wypróbuj go, jeśli masz ochotę, ale niech Ci się nie zdaje, że fajerwerki rozświetlą niebo, fale przetoczą się po plaży, a na horyzoncie pojawi się Rhett Butler. Na ogół „wielki finał" kończy się tym, że jeden z partnerów jest jeszcze bardziej rozczarowany niż wcześniej. Wiem, jak to jest, bo sam raz spróbowałem.

Ażeby dojść do siebie po stracie ukochanego, potrzeba nieco czasu. Chodź na przyjęcia, odwiedzaj przyjaciół, udzielaj się towarzysko i bądź wesoła, ale od czasu do czasu pozwól sobie na pewną niewielką dawkę dobrej, staroświeckiej chandry. Ona też należy do proce­su leczenia ran, podobnie jak samotny spacer po parku w zimowe popołudnie i łzy kapiące na taflę zamarzniętego jeziora.

Gdy znajdziesz innego mężczyznę (a jest to nieunik­nione, bo w końcu przeczytałaś tę książkę; skoro ją przeczytałaś, to wiesz, jak można każdemu sprawić przyjemność), nie próbuj obarczać go za bardzo smut­kami Twego minionego związku. Na pewno będzie chciał czegoś się o nim dowiedzieć, bo w ten sposób lepiej pozna Ciebie i Twoją osobowość, a także przekona się, że jesteś zdolna do głębokiej i trwałej miłości.

Ale nie opowiadaj bez końca o panu Byłym Uko­chanym, bo zaczniesz mu grać na nerwach i będzie się zastanawiał, czy przypadkiem nie żywisz do ekspartnera jakichś uczuć. Mężczyźni lubią, gdy uwa­ża się ich za tolerancyjnych i wyrozumiałych wobec swych poprzedników, ale zasadniczo są bardzo zazdrośni i podejrzliwi. Oczywiście, zaprzeczą temu — ale ja ich za dobrze znam i wiem, że tak jest, bo i ja jestem mężczyzną.

I jeszcze jedna mądra rada. Nie rzucaj oszczerstw na byłego ukochanego wobec jego następcy. Ten drugi być może odczuje coś w rodzaju satysfakcji słysząc, że jego poprzednik miał mniejszego penisa, nie był w poło­wie tak wykształcony jak on, nie dorównywał mu pew­nością siebie, siłą uczucia ani przystojnym wyglądem. Lepiej jednak będzie dla nowego związku, jeśli powiesz prawdę. Powiedz nowemu ukochanemu, że naprawdę kochałaś jego poprzednika, że był z niego fajny facet, ale jakoś się zwyczajnie nie ułożyło.

Jeśli bowiem nie okażesz lojalności wobec mężczyz­ny, którego zostawiłaś, Twój nowy partner zacznie zastanawiać się, co powiesz o nim następnemu w kolejce. Opowieść o poprzednim żałosnym „do widzenia" wcale nie oznacza jeszcze wypowiedzenia nowego, radosnego „dzień dobry". Comprende?


27

Erotycznie idealna para

I'm well read in women, I seldom canfind

One that brings a new relish ofjoy to my mind;

But she's guite a treat, one that never can pall,

Think all you can think, she surpasses it all.

„Epistoła do damy", anonim, ok. 1890 roku

Żadna książka o seksie nie jest w stanie ogarnąć wszystkich rozlicznych przypadków i ewentualności, z którymi być może spotkasz się w swym erotycznym doświadczeniu. Mówiąc szczerze, byłoby arogancją nazy­wać tę książkę przewodnikiem po sposobach na do­prowadzenie mężczyzny do szaleństwa w łóżku, bo jak wynikało z wypowiedzi kobiet, które przedstawiły w po­przednich rozdziałach swoje poglądy na temat seksu, sukces w tej sferze w dużej mierze zależy od reakcji Twego ukochanego i bodźców płynących od niego.

Dlatego też książka ta stanowi parę z drugim poradnikiem, zatytułowanym Jak zostać idealnym kocha­nkiem. Podejmuje on te same zagadnienia z punktu widzenia mężczyzny. Jeśli Ty i Twój partner czy mąż przeczytacie oboje przeznaczone dla Was książki, wyrobi­cie sobie dość jasny pogląd na to, jak ma wyglądać konstruktywne i przynoszące obopólną satysfakcję życie seksualne.

Pomimo faktu, że tak wiele zależy od tego z k i m się kochasz, w moim przekonaniu konkretne dane, infor­macje, sugestie, trening i technika współżycia stanowią zasadnicze elementy seksualnej edukacji każdej kobiety. Nie wystarczy wiedzieć, jak się robi dzieci, dlaczego co miesiąc masz krwawienie i jak wygląda penis. Nie wystar­czy sama znajomość wszystkich pozycji i wiedza o nocy poślubnej.

W społeczeństwie, które tak wielką wagę przywią­zuje do seksu i zachowań seksualnych, skandalicznie mało jest książek dla kobiet mówiących o tym, czego oczekują od nich mężczyźni oraz czego one mogą spodzie­wać się po mężczyznach. Książki przeznaczone wyłącznie dla kobiet, jak Kobieta zmysłowa, z reguły ograniczają się do cukierkowej idei wieczornej nirwany z mężczyzną, który zawsze jest w łóżku niczym lew, zawsze wymagający i w dobrym nastroju. Jak mogliśmy się przekonać, mężczyźni na pewno nie zawsze są tacy.

Jeżeli przeczytałaś tę książkę uważnie i starałaś się maksymalnie zastosować do wskazówek dotyczących tre­ningu dla zwiększenia Twej sprawności, będziesz wiedzia­ła o seksie — tym zwykłym i tym lekko perwersyjnym — co najmniej tyle, a może nawet więcej, niż każdy mężczyz­na, jakiego spotkasz. Nie sugeruję, że powinnaś mu to uświadomić, ponieważ mężczyźni znani są ze swej drażliwości na punkcie doświadczenia seksualnego. Możesz się jednak spodziewać, że nie zaskoczy Cię prawdopodob­nie nic, co partner zrobi lub czego będzie domagał się od Ciebie.

Staniesz się idealną kochanką także w tej mierze, że poradzisz sobie z każdym żądaniem erotycznym swoich partnerów, potrafisz je dobrze zrozumieć i odróżnić figlarną grę miłosną od zwykłej perwersji. Mam nadzieję, że z czasem będę otrzymywał mniej listów z takimi py­taniami: „Mój mąż chce, żebym się na niego wysiusiała — czy to w normie?" lub „Mój partner lubi wysmaro­wać mnie całą dżemem malinowym i wtedy wchodzi na mnie — czy to normalne?"

Chciałbym na zakończenie powiedzieć o jednym z obowiązków seksualnie finezyjnej kobiety, a mianowi­cie antykoncepcji. Zostawiłem to na sam koniec, ponie­waż sądzę, że jest to jeden z najpoważniejszych i najważ­niejszych aspektów współżycia seksualnego każdej pary.

Chociaż w Idealnym kochanku postawiłem sprawę jasno i oznajmiłem mężczyznom, że to na nich spoczywa troska, żeby partnerka nie zaszła w ciążę, to jednak nie zawsze można polegać na rozwadze mężczyzny. W koń­cu, może nie czytał przeznaczonej dla niego książki.

Jeśli liczysz się z podjęciem współżycia z mężczyznami, poproś lekarza o przepisanie pigułek antykoncepcyjnych. Nie czekaj, aż faktycznie podejmiesz akt płciowy z part­nerem, ponieważ w ciążę można zajść równie łatwo za pierwszym za jak 99 razem.

Jeśli z jakiejś fizjologicznej przyczyny nie możesz stosować pigułki, wtedy lekarz może Ci założyć spiralę. Jest to środek antykoncepcyjny wprowadzany do macicy. Jakkolwiek nie wiadomo dokładnie na czym polega działanie spirali, ale jest ono skuteczne.

Jeśli te metody nie odpowiadają Ci, stosuj krążek dopochwowy, który składa się z pierścieniowatej sprężyn­ki obciągniętej błoną kauczukową. Krążek dopasowuje się do szyjki macicy, a jego działanie polega na zapobiega­niu przenikania plemników. Należy go każdorazowo używać w połączeniu z kremem lub galaretką antykon­cepcyjną.

A jeśli nie dysponujesz żadnym z podanych środ­ków, noś zawsze w torebce prezerwatywę lub dwie. Są one tanie, skuteczne i nadają się dla każdego mężczyzny na świecie (być może oprócz tego faceta z Afryki Wschod­niej, o którym wcześniej pisałem). Nigdy nie licz na to, że partner będzie miał prezerwatywę przy sobie.

A oto kilka nieskutecznych lub co najmniej ryzy­kownych metod antykoncepcji. Najpierw niesławny sto­sunek przerywany, w trakcie którego mężczyzna wy­cofuje penisa z pochwy tuż przed wytryskiem. Stosu­jący tę metodę wskazują na jej następujące wady: a) kilka kropel nasienia wydziela się z penisa jeszcze przed właściwą ejakulacją oraz b) nawet najdrobniej­sza kropelka spermy na wargach sromowych może doprowadzić do zapłodnienia. Co więcej, ta metoda stosowana regularnie rodzi frustrację obojga part­nerów.

Następnie trzeba wymienić tampony antykoncep­cyjne nasączone płynem plemnikobójczym, które wpro­wadza się do pochwy lub umieszcza na końcu penisa. Niedawne badania wykazały, że wiele kobiet polegają­cych wyłącznie na tej metodzie zachodzi w ciążę, a produ­centów zobowiązano do podania w instrukcji, że wyma­gane jest wspomaganie tamponów przez inne środki antykoncepcji.

Amerykańskie gumki — to nazwa małych prezer­watyw zakładanych na samą żołądź i utrzymujących się na jej koronie. Zapewniają one względne bezpieczeństwo, jeśli trzymają się pewnie przez cały czas, ale mają dość fatalny zwyczaj zsuwania się i wtedy nie ma mowy o żadnym bezpieczeństwie.

Metoda kalendarza została zaakceptowana przez Kościół rzymsko-katolicki. Metoda ta wyznacza dni miesiąca pomiędzy miesiączką a kolejną owulacją, w któ­rych dopuszczalne jest uprawianie bezpiecznego seksu. Nie chcę wdawać się w żadne religijne czy etyczne dyskusje na temat tej metody, powiem tylko, że statystyki niepodważalnie wykazują, że kobiety stosujące kalen­darzyk rodzą więcej dzieci niż zwolenniczki innych metod antykoncepcji.

Co ma zrobić kobieta, jeśli zajdzie w ciążę?

Odpowiedź zależy w dużej mierze od okoliczności. Odpowiedzialność spada po równo na Was oboje. Jeśli rzeczywiście zajdziesz w ciążę, to bez względu na swoje obawy o to, jak to wpłynie na Wasz związek, musisz powiedzieć partnerowi. Jeśli wspólnie zdecydujecie się na zabieg przerwania ciąży, on powinien pokryć przynajmniej połowę kosztów. Chociaż nie jest do tego prawnie zobowiązany i w żaden sposób nie możesz go do tego zmusić, skoro wart był znajomości z Tobą, na pewno zapłaci.

Jeśli on chce mieć dziecko, a Ty nie — wybór należy do Ciebie. Ostatecznie to Twoje ciało będzie zmuszone do mozołu przez dziewięć miesięcy i Ty a nikt inny będziesz musiała opiekować się dzieckiem przez 16 łat jego dora­stania, więc na pewno decyzja należy do Ciebie. Jednak żal czy złość może spowodować utratę ukochanego, stąd też sama musisz przemyśleć, jak przyjmie on Twoje postanowienie. To samo dotyczy sytuacji, w której Ty chcesz utrzymać ciążę, a on nie chce nawet o niej słyszeć.

Jeśli zdecydujesz się na dziecko, wtedy rozważ dobrze jego sytuację. Nie myśl o nim jako o malutkim, słodkim noworodku, ale jak o dziecku pięcio- czy dziesię­cioletnim, jako o mężczyźnie czy kobiecie, którzy będą musieli poradzić sobie ze wszystkimi problemami związa­nymi z pozycją dziecka pozamałżeńskiego. Nie jest łatwo być bękartem.

Na temat antykoncepcji mogę jeszcze dodać tylko dwa słowa: stosuj ją!

Teraz, gdy jesteś już gotowa, żeby doprowadzić ukochanego do szaleństwa w łóżku, została już tylko jedna rzecz, która dopomoże Ci w zbudowaniu naprawdę pełnego inwencji życia płciowego. Możesz tę rzecz zrobić niezwłocznie — a wówczas przybędzie Ci ważny oręż na drodze do Twojego rozwoju seksualnego.

Zacznij prowadzić dziennik (oczywiście, trzymaj go stale pod kluczem), w którym będziesz notować możliwie szczegółowo wszystkie zdarzenia, które Ci się przydarzą w związkach z mężczyznami. Mimo całej sugestywności seksu, zadziwia fakt niezwykle szybkiego zapominania poszczególnych epizodów i doznań. Możliwość spoj­rzenia z perspektywy czasu na własne doświadczenia i błędy, będzie dla Ciebie cenną pomocą.

Co więcej, będziesz mogła spojrzeć w swój własny dziennik z nostalgią, bujając się w fotelu przed komin­kiem, gdy dojdziesz do osiemdziesiątki.

Zawsze będziesz mogła wtedy powiedzieć: „To były dni, gdy naprawdę doprowadzałam ich do szaleństwa!".

Dziękuję za lekturę mej książki. Pozdrawiam i życzę szczęścia.

KONIEC



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Graham Masterton Katie Maguire doc
Graham Masterton Obiekt Seksualny doc
Graham Masterton Skarabeusz Z Jajouki doc
Graham Masterton Szary Diabeł doc
Graham Masterton Magia sexu czyli co zrobić by twój mężczyzna był wspaniały w łóżku
Graham Masterton Wojownicy Nocy 02 Śmiertelne sny doc
Graham Masterton Cykl Rook 3 Strach doc
Graham Masterton Dziedzictwo doc
Graham Masterton Walhalla doc
Graham Masterton Tengu doc
Graham Masterton 02 Zemsta Manitou doc
Graham Masterton Cykl Rook 1 Rook Doc
Graham Masterton Kostnica doc
Graham Masterton Uciec Przed Koszmarem doc
Sekrety seksu czyli Co twój mężczyzna widzi w innych kobietach (Sex Secrets of the Other Woman) Gra
(1998) Graham Masterton Siedem Tajemnic Naprawdę Udanego Seksu (The Seven Secrets Of Really Great S
Sylwetka twórcza Mastertona, Fantastyka, Graham Masterton
Mechanizmy wytwarzania strachu u Grahama Mastertona, Fantastyka, Graham Masterton
Biogram Grahama Mastertona, Fantastyka, Graham Masterton

więcej podobnych podstron