Z
a
życia uznana za opętaną, po śmierci - za świętą. Historia
młodej Niemki z Klingenbergu do dziś wywołuje emocje.Przypadek
Anneliese Michel, młodej Niemki, która zmarła w 1976 roku po serii
egzorcyzmów, stał się inspiracją dla kasowego thrillera Scotta
Derricksona „Egzorcyzmy Emily Rose”.
Ow
film obejrzało już ponad 30 mln ludzi. Śmierć Anneliese Michel,
filmowej Emily Rose, stała się przyczyną najgłośniejszej – po
procesie norymberskim – rozprawy sądowej w powojennych Niemczech.
Relacje z procesu, który przeszedł do annałów sądownictwa pod
nazwą „procesu egzorcystów”, przez dwa lata elektryzowały
czytelników gazet w całym kraju. 1 kwietnia 1978 r. ogłoszono
wyrok – na karę pół roku więzienia skazani zostali: o. Arnold
Renz, ks. Ernst Alt oraz rodzice Anneliese, Joseph i Anne Michel.
Zdaniem sądu przyczyną zgonu 24-letniej dziewczyny były
egzorcyzmy.
Proces
egzorcystów
Prokuratura
stwierdziła, że Anneliese była chora psychicznie, lecz zamiast ją
leczyć – poddano ją egzorcyzmom, które wycieńczyły jej
organizm. Sąd przychylił się do tej argumentacji.
„Winna
tej tragedii jest nauka Kościoła o szatanie i opętaniu”, pisali
publicyści, dowodząc, „do jak wielkiej tragedii prowadzić może
wiara w istnienie szatana”. Każdego, kto ośmielił się przyznać,
że wierzy w istnienie diabła, wyśmiewano jako średniowiecznego
obskuranta. Zignorowano jednak zeznania wielu świadków
opowiadających o tym, jak Anneliese mówiła wieloma męskimi
głosami albo dysponowała nadludzką siłą, której nie było w
stanie się oprzeć nawet kilku dorosłych mężczyzn.
Zdumiewające
było to, że w obronie egzorcystów nie odezwał się żaden z
niemieckich biskupów. Co więcej, Joseph Stangl, biskup Würzburga,
który sam wydał wcześniej zgodę na egzorcyzm Anneliese,
opublikował oświadczenie, w którym stwierdził, że „szatan nie
istnieje, a opętanie jest chorobą”.
Pewien
pragnący zachować anonimowość ksiądz opowiada, że po tym
wydarzeniu episkopat niemiecki był tak przerażony całą sytuacją,
że wydał nieformalny zakaz odprawiania egzorcyzmów. Dlatego od
niemal 30 lat na terenie Niemiec biskupi nie wydają zgody na
przeprowadzanie rytuału wypędzania złych duchów. Zdaniem
wspomnianego księdza zaniechanie tej posługi przyczyniło się do
ekspansji wpływów satanizmu w Niemczech. Przypadek Anneliese Michel
stał się tak głośny, że zainteresowała się nim amerykańska
antropolog kultury, prof. Felicitas D. Goodman, której specjalnością
było badanie „religijnych stanów wyjątkowych”. Goodman
posiadała jedną z największych na świecie dokumentacji na temat
opętań, religijnych transów i stanów mistycznych, zebraną wśród
szamanów, czarowników i wyznawców religii
animistycznych.
Ponieważ
egzorcyzmy w Klingenbergu były nagrywane, Amerykanka otrzymała 51
taśm magnetofonowych, na których zarejestrowano, jak Anneliese mówi
sześcioma różnymi głosami męskimi, a każdy z nich określał
siebie innym imieniem (Lucyfer, Judasz, Kain, Nero, Hitler i
Fleischmann). Dokładna analiza porównawcza tych głosów, a także
naoczne relacje świadków pozwoliły badaczce sformułować wniosek,
że zmarła dziewczyna nie była chora psychicznie, lecz znajdowała
się w religijnym stanie wyjątkowym zwanym opętaniem.
Profesor
Goodman, która bynajmniej nie była praktykującą chrześcijanką,
opisała wyniki swych badań naukowych w 1981 r. w książce
„Egzorcyzm Anneliese Michel”. Jej lektura stała się później
dla Scotta Derricksona inspiracją do stworzenia filmu o Emily
Rose.
Książka
ta zainspirowała także szwajcarskiego naukowca dr. Theo Weber-Arma
do zajęcia się przypadkiem śmierci niemieckiej dziewczyny.
Przeanalizował on szczegółowo kartę chorobową Anneliese Michel.
Okazało się, że kiedy w 1968 r. nastolatka zaczęła skarżyć się
na pierwsze ataki demoniczne, lekarze zdiagnozowali epilepsję. Przez
następnych sześć lat dziewczyna faszerowana była silnymi lekami
antyepileptycznymi – tegretalem, aoleptem i zentropilem – które
wywołują szereg niebezpiecznych skutków ubocznych.
Szwajcarski
doktor odkrył też, że badania EEG robione w 1969, 1972 i 1973 r.
nie wykazały u Anneliese śladów epilepsji, natomiast wycieńczenie
organizmu podane jako przyczyna jej zgonu jest identyczne ze skutkami
zatrucia wywołanymi długotrwałym przyjmowaniem leków
antyepileptycznych. W związku z tym dr Weber-Arm doszedł do
wniosku, że na ławie oskarżonych powinni zasiąść nie
egzorcyści, lecz lekarze, którzy błędnie zdiagnozowali religijny
stan wyjątkowy jako padaczkę. Nie sposób bowiem za objaw epilepsji
uznać wstrząsania głową w prawo i w lewo z taką szybkością, że
świadkowie mieli wrażenie, jakby oglądali film na przyspieszonych
obrotach.
K
iedy
jesienią 1975 r. zapadła decyzja o odprawieniu egzorcyzmów,
Anneliese przez 14 dni nic nie jadła, piła tylko mocz, który
oddawała na podłogę. Jadła pająki, łapała ptaki i odgryzała
im głowy. Pod wpływem jakiejś nieokiełznanej energii wewnętrznej
nie mogła nawet przez chwilę usiedzieć w miejscu – bez przerwy
biegała po domu, rozbierała się do naga i skakała jak kozioł po
ścianach. Szczególną jej agresję wywoływały dewocjonalia:
niszczyła krzyże, różańce, maryjne figurki.
Od
października 1975 do czerwca 1976 r. o. Arnold Renz odprawił nad
Anneliese Michel całą serię egzorcyzmów. Wszystkie zakończyły
się niepowodzeniem. Nawet jeśli złe moce przestawały dręczyć
dziewczynę, wkrótce wracały. Obecny przy egzorcyzmach ks. Ernst
Alt nie miał wątpliwości, że siły demoniczne wzięły w
posiadanie nie tylko ciało młodej kobiety, lecz także paraliżowały
jej wolę.
Zagadką
były przyczyny opętania Anneliese Michel. Kiedy niemieccy
duszpasterze zaczęli prześwietlać jej życiorys, odkryli, że
nigdy nie zajmowała się okultyzmem ani spirytyzmem, nie wywoływała
duchów, nie chodziła do wróżki, nie korzystała z porad
bioenergoterapeutów, słowem: nie było w jej życiu duchowym
szczeliny, przez którą mogłyby się wcisnąć złe moce. Mało
tego: była wierzącą i praktykującą katoliczką, która w jednym
z listów pisała: „Boga zawsze stawiam na pierwszym miejscu w moim
życiu!”.
Zupełnie
nowe światło na jej opętanie rzuciły prowadzone przez nią
dzienniki. Być może one sprawiły, że jej postać stała się
jeszcze bardziej tajemnicza i pociągająca dla Derricksona.
Pod
datą 24.10.1975 w dzienniczku Anneliese czytamy: „Zbawiciel
powiedział: Będziesz wiele cierpieć w zastępstwie innych i znosić
cierpienia już teraz. Twoje cierpienie, twój smutek i opuszczenie
służą mi do tego, by zbawiać dusze”. I dalej: „Moje krzyże
są największymi podarunkami. (…) Wszystko jest podarunkiem mojej
wielkiej miłości do ciebie”.
Ks.
Ernst Alt, kierownik duchowy Anneliese Michel, którego wtajemniczała
w swoje największe sekrety, opowiada, że dziewczyna dobrowolnie
przyjęła na siebie cierpienia związane z opętaniem jako pokutę
za grzechy innych ludzi. Męczarnie, jakich przy tym doświadczała,
powodowały jednak, że pragnęła końca udręk i poddania się
egzorcyzmom.
Szczególnie
wymowne jest nagranie dokonane 1 lutego 1976 r., gdy Anneliese mówi:
„Nigdy bym nie pomyślała, że to jest tak straszne. Ciągle sobie
myślałam, że chcę cierpieć także za innych ludzi, żeby nie
poszli na wieczne zatracenie, ale nie sądziłam, że jest to aż tak
bolesne, tak straszne, tak okropne!”.
W
posiadanie nagrań z egzorcyzmów wszedł także Derrickson. Część
z nich, zwłaszcza odgłosy demoniczne, wykorzystał jako fragmenty
ścieżki dźwiękowej w swym filmie.
Ks.
Alt wspomina, że w czasie egzorcyzmów złe duchy zachowywały się
nietypowo. Zwykle nie chcą opuścić opętanego, ale nakaz
egzorcysty zmusza je do tego. W przypadku Anneliese było odwrotnie –
głosy krzyczały: „Chcemy wyjść! Chcemy wyjść!”, ale słowa
egzorcysty nie były ich w stanie wypędzić. „Nie wolno nam z niej
wyjść” – wyjaśniały. Ks. Alt uważa, że Anneliese więziła
i pętała w sobie aż sześć demonów, które dzięki temu nie
mogły grasować po świecie i niszczyć innych ludzi.
Ostatni
egzorcyzm miał miejsce 30 czerwca 1976 r. W pewnej chwili dziewczyna
powiedziała: „Proszę mi dać rozgrzeszenie”. Ojciec Renz
uczynił to, a ona poszła spać. Następnego dnia już się nie
obudziła.
Na
grobie Anneliese Michel zawsze leżą świeże kwiaty. Z całego
kraju zjeżdżają wierni, by się tam modlić. Leżą tu obrazki z
modlitwą w intencji beatyfikacji opętanej. Pewien mężczyzna
zaangażowany w szerzenie kultu zmarłej dostrzega w jej nazwisku
szczególny sens: Michel to przecież Michał, a więc imię dowódcy
wojsk niebieskich i pogromcy szatana. Anneliese – jak mówi –
pokonała sześć demonów.
Artykuł
powstał dla potrzeb audycji „Strefa Zero”
Mariusz
Fryckowski